czwartek, 21 kwietnia 2011

WIOSENNE ŚWIĘTO ODRODZENIA ŻYCIA

Od najdawniejszych czasów na całym niemal świecie obchodzi się wiosną
święto odrodzenia życia, z którym powiązane są symbole zająca i jajka, a
także poprzedzający je 40-dniowy post. Jaka jest jego geneza?
Wiosenne święto przypada na czas, kiedy Arka spoczęła na stałym lądzie,
gdyż oznaczało to zakończenie potopu. Odtąd niemal wszystkie kultury
świata obchodzą w tym czasie święto odrodzenia życia, które ma swoje
korzenie w potopie, podobnie jak Święto Zmarłych i Nowy Rok.
Na pamiątkę rozpoczęcia potopu obchodzono na przełomie października i
listopada Święto Zmarłych. Noe przebywał w Arce rok, dlatego starożytni
Egipcjanie, Fenicjanie, Żydzi, Hindusi, Asyryjczycy, Persowie i Celtowie
obchodzili Nowy Rok jesienią. Z kolei Rzymianie celebrowali rozpoczęcie
Nowego Roku na wiosnę, a Żydzi, Babilończycy i Chińczycy zarówno
jesienią, jak i wiosną. Przyczyną tej ambiwalencji były dwa różne
wydarzenia. Jedne z nich to opuszczenie Arki jesienią, a drugie to
zatrzymanie Arki na górach Ararat. Nastąpiło to 17 dnia siódmego
miesiąca, zwanego później Nisan, który przypadał na przełom marca i
kwietnia (Rdz.8:4).
Związek potopu z wiosennym świętem odrodzenia widać między innymi w
40-dniowym poście, który je poprzedzał. 40-dniowy post upamiętniał 40
dni potopu (Rdz.7:12). Stosowano go od Egiptu, przez Babilonię, Persję,
aż po aztecki Meksyk.  W pogańskich religiach 40-dniowy post obchodzono
na pamiątkę pogrzebania Noego - Dionizosa, Adonisa, Attisa, Tamuza,
Ozyrysa, który później powstawał do życia. 40-dniowy post przejął od
pogan i zachował w swej liturgii między innymi Kościół prawosławny i
rzymsko-katolicki.
W czasie postu poprzedzającego wiosenne święto, pogan obowiązywała
wstrzemięźliwość seksualna. Na przykład marcowe Matronalia obchodzono w
Rzymie w poście i celibacie.  Po nich dopiero przychodziły Cerealia i
Floralia celebrujące obfitość i płodność. Wyjaśnieniem dla tych
zwyczajów może być żydowska tradycja, które podaje, że ludzie i
zwierzęta żyli w celibacie, aż Arka zatrzymała się na lądzie stałym.
Wyjaśnia to również, dlaczego święto następujące po okresie postu i
celibatu cechował seksualizm, a nawet rozwiązłość.
Prokreacyjny aspekt wiosennego święta odrodzenia życia reprezentował
zając, znany z niezwykłej płodności. Zając poświęcony był patronce tego
święta - Wielkiej Matce - bogini płodności, która początkowo była
jedynie alegorią Arki Noego. Niektóre z tych bogiń, na przykład Demeter,
ukazywano nawet z zajęczą głową.
Nazwa wiosennego święta brzmi po angielsku Easter, a po niemiecku
Osterfest. Bierze się ona od jednej z bogiń płodności, którą zwano
Ostara (Eastre), Isztar czy Asztarte. Ostarę wyobrażano z zającem
znoszącym... jaja.  Symbolika ta wiązała się z Arką Noego. Jajo rozcięte
wzdłuż na pół ma kształt statku, dlatego w starożytności używano go wraz
z półksiężycem jako symbolu Arki. Z Arki, tak jak ze skorupy wylęgło się
życie po potopie. Z tego względu poświęcenie jaja było jedną z głównych
ceremonii w misteriach Wielkiej Matki, a także postaci wzorowanych na
Noem, takich jak Dionizos czy Ozyrys.
Mity wielu narodów wywodzą życie na ziemi z Prajaja, które unosiło się
na wodach Chaosu, będąc pierwszą zasadą porządku na ziemi. W hinduskich
mitach Jajo Świata pływało po Praoceanie, aż po roku wyłonił się z niego
pierwszy człowiek.  Biblia potwierdza, że ludzie i zwierzęta spędzili w
Arce jeden rok (Rdz.8:14). Upaniszady podają, że na początku było Jajo,
które po roku wydało z siebie wszystko to, co jest na ziemi.  Rzymianie
mieli powiedzenie: Omne vivum ex ovo, czyli "Wszelkie życie pochodzi z
jaja". Koreańczycy uważali, że z owego jaja wyszedł pierwszy król.
Chińczycy uważali, że ich Pan Gu miał w nim swój początek. Hindusi zaś,
że z jaja wyszedł pierwszy człowiek Pradźapati.  Według Inków, Kosmiczne
Jajo symbolizowało boga Huiracochę, z którego wywodzili się wszyscy
ludzie.  Jeden z greckich hymnów orfickich zawiera inwokację do
pierwszego człowieka, zwanego Ovo genitus (Człowiek poczęty z Jaja),
który błąkał się "pod rozległym niebem w jaju, z którego się narodził".
Jajo w mitach nie jest początkiem stworzenia, lecz początkiem
odrodzenia, jak zauważył wybitny religioznawca Mircea Eliade.  Świat po
potopie nie został bowiem stworzony od nowa, lecz odrodził się z tego,
co Bóg zachował w Arce, dlatego starożytni ukazywali Arkę alegorycznie
jako jajo, z którego na powrót zrodziło się życie. Za sprawą Arki życie
odrodziło się na nowo, dlatego jajo było symbolem zmartwychwstania.
Gliniane jajka występują w dawnych grobach w Rosji czy Szwecji; w
grobach beockich odkryto posążki Dionizosa z jajkiem, a w Egipcie symbol
jajka występuje czasem przy mumiach jako wyraz nadziei na przebudzenie
ze śmierci.  Jajo symbolizowało Arkę Noego, a zając płodność
przechowanych w niej zwierząt, dlatego zając i jajko towarzyszyły
obchodom wiosennego święta odrodzenia życia, które przypadało na czas
zatrzymania się Arki na lądzie stałym. W krajach południowych symbolem
święta odrodzenia był granat, gdyż obfitość nasion tego owocu
symbolizowała nasiona zabrane przez Noego do Arki. Nie przypadkiem,
wielkie boginie, które w starożytności personifikowały Arkę (np. Rea,
Isztar, Hera, Demeter), wyobrażano zwykle z jabłkiem granatu lub kłosami
zboża.
Wielkim boginiom płodności przydawano atrybuty symbolizujące Arkę:
półksiężyc, jajko, owoc granatu, gołąb, a także... statek. Tego
ostatniego atrybutu nie da się logicznie wyjaśnić inaczej, jak tylko
identyfikacją z Arką Noego, a statek towarzyszył wszystkim wielkim
boginiom. Niesiono go w procesji podczas marcowego święta ku czci
egipskiej Izydy.  Ozyrys w czasie jesiennego święta wchodził do
pływającego statku-księżyca Izydy, a wiosną z niego wychodził.
Sumeryjska Inana także miała swoją łódź. Fenickie monety ukazują
Asztarte stojącą na statku.  Hinduska Durga (Bhavani) miała statek zwany
Arghą, którym podróżował po oceanie Śiwa.  Tacyt napisał, że nawet
germańskie plemię Swewów czciło swoją Izydę pod symbolem statku.  Grecy
kładli łódki z kwiatami u stóp Hery. Według Pauzaniasza łodzie
poświęcano rzymskiej Ceres, ukazując ją ze statkiem na kolanach.
Celtycka wielka bogini Ceridwan miała córkę poczętą ze sternikiem tej
Arki, która przetrwała potop, dlatego jej córka nosiła przydomek
Creirddylad ("Unoszona na Wodzie"),  a druidzi na pamiątkę statku
Ceridwan nosili amulety w kształcie łodzi.  Dianę zwano Królową Fal i
Protektorką statków.  Afrodytę czczono jako Euploię, czyli "Łaskawą w
Podróży Morskiej", której żeglarze i rybacy składali ofiary.  Wszystkie
wielkie boginie nosiły przydomek Gwiazdy Morza (łac. Stella Maris) i
Królowej Morza, ponieważ personifikowały Arkę Noego. W późniejszych
czasach poganie, nieświadomi korzeni swoich mitów, zaczęli traktować tę
przenośnię dosłownie. Niemniej mity o Wielkiej Matce są pełne aluzji do
Arki. Na przykład w greckich mitach Leda, gdy zaszła w ciążę z Zeusem i
za sprawą Hery nie mogła począć na lądzie stałym, dlatego wędrowała po
świecie w poszukiwaniu innego miejsca, aż zatrzymała się na pływającej
wyspie (częsty symbol Arki). Tu zrodziła Jajo Świata, z którego wykluło
się całe życie na ziemi. Leda rodziła wsparta o górę, co może być aluzją
do tego, że spoczęła i "poczęła" zawarte w niej życie na górach Ararat.
  Z mistycznego jaja wykluła się syryjska Dercete, zwana też Afrodytą
(Wenus).  W Babilonii wierzono, że życie powstało z jaja, które spadło
do wody z nieba. W wielu z tych mitów pojawia się gołąb, który unosi się
nad jajem, tak jak w biblijnej historii gołąb unosił się nad Arką.
Gołąb, podobnie jak zająć, poświęcony był w starożytności Wielkiej
Bogini, która była alegorią Arki.
Wielka Bogini była w mitach córką, żoną lub matką... pierwszego
człowieka. W przenośni można uznać, że tak było w istocie, gdyż Noe był
zarówno twórcą Arki, jak jej synem, ponieważ alegorycznie Arka
"zrodziła" go po potopie. Noe z rodziną pozostał w pamięci wielu ludów,
często postrzegany jako bóg, choć uważany za śmiertelnego. Egipskie
Teksty z Piramid wskazują, że Ozyrys i Izyda byli śmiertelni, a status
bogów otrzymali dopiero po śmierci.  Pierwsi egipscy bogowie stanowili
Ogdoadę, czyli Wielką Ósemkę.  W wielu mitologiach zachowała się pamięć
o 8 osobach, które przetrwały potop i dały początek życiu na ziemi, np.
hinduski Menu i celtycki Artur przetrwali w statku z siedmioma
kompanami. Czasem były to 4 pary, które dały początek ludzkości, na
przykład Inkowie wierzyli, że ich dynastię założyło 8 osób: 4 bracia i 4
siostry.
Liczne zwyczaje i mity mają swój początek w doświadczeniach Noego.
Jednym z nich jest wiosenne święto, które poganie obchodzili na pamiątkę
spoczęcia Arki na lądzie stałym po 40 dniach potopu. Odtąd, wiele
starożytnych ludów, często po 40-dniowym poście, obchodziło na przełomie
marca i kwietnia święto celebrujące odrodzenie życia na ziemi, a do jego
głównych symboli, oprócz statku, należało jajko, symbolizujące Arkę, a
także zając, który reprezentował płodność zachowanych w niej zwierząt,
które szybko zapełniły świat.
Czy nie jest znamienne to, że 17-go Nisan nastąpiły trzy największe
wydarzenia w dziejach ludzkości? Arka osiadła 17 Nisan na górze Ararat,
co dało rodzinie Noego nadzieję na nowy początek po potopie. Izraelici
przeszli przez Morze Czerwone 17-go Nisan w nadziei, że po niewoli
egipskiej odziedziczą Ziemię Obiecaną. 17-go Nisan zmartwychwstał Jezus
Chrystus, oferując całej ludzkości zbawienie z grzechów. Na pamiątkę
jednej z nich Żydzi do dziś obchodzą na wiosnę Paschę, a wielu
chrześcijan Wielkanoc na pamiątkę zmartwychwstania Chrystusa.
Autor:

Pastor dr Alfred Palla http://www.betezda.pl/  

( Uwaga ! Bardzo ciekawy film nakręcony przez żydów adwentystów o tym jak obchodzą paschę przetłumaczony przez nadzieja.tv .Został opatrzony dogłębnym komentarzem
http://www.vimeo.com/9940144  )

. Henry A. Layard, Nineveh and Babylon, s. 93; Humboldt, Mexican
Researches, t. I., s. 404; Wilkinson, Egyptian Antiquities, t. 1, s.
278; Landseer, Sabean Researches, s. 112; cyt. w: Alexander Hislop, The
Two Babylons, s. 104-105.
 . Barbara G. Walker, The Women's Encyclopedia of Myths and Secrets, s.
v. "Matronalia", s. 624.
  . Robert Graves, Mity hebrajskie, s. 118.
  . Roy Willis, Słownik mitów, s.v. "Zające i króliki", s. 233.
  . Roy Willis, Słownik mitów, s.v. "Zające i króliki", s. 233.
  . Alexander Hislop, The Two Babylons, s. 108.
  . Satapatha Brahmana, 11, 1:6, 1.
  . Chandogya Upanishad 3:19; w: Sources orientales, I, La naissance du
monde, s. 354.
  . Jean Chevalier, Alain Gheerbrant, The Penguin Dictionary of Symbols,
s.v. "Egg", s. 337.
  . Jean Chevalier, Alain Gheerbrant, The Penguin Dictionary of Symbols,
s.v. "Egg", s. 338-339.
  . Hymny Orfików, Do Protogonosa, 6:1-4.
  . Mircea Eliade, Patterns in Comparative Religion, s. 414-415.
  . Athanasius Kircher, Adipus Agyptiacus, t. 3, s. 124; cyt. w: J. E.
Cirlot, A Dictionary of Symbols, s.v. "Egg", s. 94.
  . Manfred Lurker, Leksykon bóstw i demonów, s.v. "Persefona", s. 208.
  . Manfred Lurker, Leksykon bóstw i demonów, s.v. "Izyda", s. 128.
  . George S. Faber, The Origin of Pagan Idolatry, t. 3, s. 24.
  . Sprawdzić - Euzebiusz z Cezarei, Praeperatio Evangelica, 1:10.
  . George S. Faber, The Origin of Pagan Idolatry, t. 1, s. 178.
  . Tacyt, Germania, 9.

  . Pauzaniasz, Phoc., s. 662; George S. Faber, The Origin of Pagan
Idolatry, t. 3, s. 28.
  . George S. Faber, The Origin of Pagan Idolatry, t. 1, s. 191.
  . Davies, Mythology of British Druids, s. 277.
  . Pauzaniasz, Corinth, s. 98; Starbon, Geog, 8, 361; Apolloniusz,
Argon, 1:570
  . Dictionary of Deities and Demons in the Bible, s.v. "Aphrodite", s. 66.
  . Michael Grant, John Hazel. Kto jest kim w mitologii klasycznej, s.v.
"Leto", s. 181.
  . Hyginus, Fabulae, 197.
  . Anthony S. Mercatante, Who's Who in Egyptian Mythology, s.v. "Isis",
s. 73.
  . Anthony S. Mercatante, Who's Who in Egyptian Mythology, s.v.
"Ogdoad", s. 111.
  . Jean Chevalier, Alain Gheerbrant, The Penguin Dictionary of Symbols,
s.v. "Eight", s. 343.
  . Władysław Kopaliński, Słownik symboli, s.v. "Jajo", s 114-115.

środa, 20 kwietnia 2011

UWIERZCIE w KONIEC ŚWIATA

    
      Nieubłaganie zbliża się czas, kiedy zostaną odsłonięte fundamenty ziemi i świata, czyny i myśli każdego z nas. Staniemy w nagiej prawdzie wobec Miłości zranionej przez nasze zło, bez tych wszystkich masek, za którymi skrywamy nasze niegodziwości i nikczemne tęsknoty.
      Uwierzcie w koniec świata. Współczesne proroctwa o powtórnym przyjściu Chrystusa - to tytuł ostatniej książki-wywiadu, jakiego dokładnie rok temu, tuż przed śmiercią, udzielił Judycie Syrek dominikanin Joachim Badeni OP. Jej myślą przewodnią jest fragment z biblijnej Księgi Ozeasza: "Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne, jak świt poranka; jak wczesny deszcz przychodzi do nas i jak deszcz późny, co nasyca ziemię"1.

      Książka ta to poruszające wyzwanie. Już we wstępie Jan Andrzej Kłoczowski OP napisał: "Jak chcesz mieć święty spokój, jeżeli nie lubisz, aby ktoś cię budził z duchowej drzemki, to zostaw tę książkę na półce czy na księgarskiej ladzie. Kup sobie coś innego, jakiś poradnik ujawniający sprytne sposoby na to, aby być zawsze szczęśliwym, poczytaj wyznania jakiejś gwiazdy mass mediów. Ta książka jest niebezpieczna, gwałtowna, dla niektórych - co ja mówię - dla wszystkich boleśnie dotkliwa. Mówi o tym, że nieubłaganie zbliża się czas, kiedy zostaną odsłonięte fundamenty ziemi i świata, czyny i myśli każdego z nas. Staniemy w nagiej prawdzie, nie przesłonięci tymi wszystkimi maskami, za którymi staramy się skryć nasze niegodziwości i tajemne nikczemne tęsknoty. A wszystko stanie się za sprawą Miłości, a nie zimnej sprawiedliwości. Staniemy wobec Miłości zranionej przez nasze zło, ale Miłości zwycięskiej. Ta prawda nazywa się paruzją, nieuchronne powtórne przyjście Chrystusa, prawda zapomniana lub wstydliwie przemilczana. Mówi o tym Pismo, a przede wszystkim ostatnia Księga Objawienia, Apokalipsa. Księga grozy i nadziei płynącej od Tego, który zna wszystko i wszystkich, który chce ocalić najdrobniejszy odruch dobra"2.

      Przeszkody
      Autorka wywiadu Judyta Syrek pisze: "Przed ponad dwoma tysiącami lat Pan obiecał pierwszym chrześcijanom, że przyjdzie powtórnie w chwale i pozostanie już na wieki z wiernymi"3.

      Wydarzenie to nie nastąpiło w czasie przez nich spodziewanym, co więcej, nauka o Jego powrocie zaczęła stopniowo zanikać. Władze rzymskie nie były zainteresowane faktem, że wieczne królestwo założy dopiero Jezus Chrystus, co oznaczało upadek cesarstwa rzymskiego. Z tego powodu chrześcijan traktowano jako burzycieli porządku społeczno-politycznego.

      Nauce o powrocie Chrystusa zagroził alegoryczny wykład Pisma Świętego propagowany przez Orygenesa (183-254), kierownika katechetycznej szkoły w Aleksandrii, który naukom dotyczącym proroctw, w tym także nauce o powrocie Chrystusa, nadał sens alegoryczny.

      Kolejne uderzenie nastąpiło ze strony ojca historyków kościelnych Euzebiusza z Cezarei (263-340), który w triumfie Kościoła nad pogaństwem upatrywał wypełnienia niektórych przepowiedni dotyczących czasów ostatecznych.

      Wreszcie wspomniane nauki z jej kluczowym wydarzeniem, czyli powtórnym przyjściem Chrystusa, znalazły rozwinięcie u Augustyna (354-430), który ukształtował pojęcie Kościoła jako tysiącletniego królestwa Chrystusa na ziemi. W słynnym dziele O państwie Bożym Augustyn widział panowanie Kościoła nad narodami i królestwami świata jako królestwo Chrystusa. Uważał, że Kościół w swej obecnej, ziemskiej i doczesnej rzeczywistości jest owym wiecznym królestwem Chrystusa i świętych.

      Eschatologiczne poglądy Augustyna przyjęte zostały przez Tomasza z Akwinu (1224-1274) i znalazły swe odbicie w Sumie teologicznej, a w dalszej kolejności dzięki tomizmowi w Kościele rzymskokatolickim oraz jego religijnej i społecznej doktrynie4.

      Wielu myślicieli i teologów przyczyniło się do odbudowy nauki Kościoła wczesnochrześcijańskiego, w tym prawdy o majestatycznym, historycznym i widzialnym powrocie Chrystusa. Szczególnie przyczynił się do tego chilijski jezuita Manuel Lacunza5.

      Poruszyciel
      Mimo że pochodził z bogatej rodziny Lacunzę pociągało od wczesnej młodości życie religijne. Mając 16 lat, wstąpił do zakonu jezuitów. W 1767 roku król Karol III wydał dekret, na mocy którego wszyscy jezuici zostali wydaleni z Hiszpanii i kolonii. Lacunza wraz z pozostałymi jezuitami został aresztowany, a następnie po kilkumiesięcznej podróży zamieszkał w Imoli, niedaleko Bolonii, we Włoszech. Wygnańcy, żyjąc w trudnych warunkach, stale tęskniący za ojczyzną, przebywali tam aż do 1799 roku. W tym roku pozwolono im wrócić do ojczystych krajów. Nie wiadomo dlaczego Lacunza, tak mocno przeżywający rozstanie z Chile, odmówił powrotu. Dwa lata później jego martwe ciało znaleziono nad brzegiem rzeki na przedmieściach Imoli. Przyczyna śmierci nie jest znana.

      Zesłanie, chociaż trudne, nie było bezowocne. Z tej samotności i cierpień powstało unikalne dzieło Przyjście Mesjasza w chwale i majestacie. Już na wstępie książki Lacunza podkreślił: "Moim pragnieniem i celem jest pobudzić, a nawet zmusić kapłanów do strzepnięcia kurzu z Biblii i zachęcić ich do studiowania tej Bożej Księgi na nowo"6.

      Podstawowa idea, którą Lacunza przedstawił w swej książce, brzmi: "Jezus Chrystus powróci z nieba na ziemię w czasie znanym tylko Jego Ojcu. Przyjdzie nie tylko w otoczeniu aniołów, ale także zbawionych, którzy już wcześniej zmartwychwstali. Nie będzie się śpieszył, lecz nie będzie tak bardzo zwlekał, jak niektórzy myślą"7. Lacunza szczegółowo wypowiadał się na temat przyjścia Chrystusa, sądu, nowej ziemi i nowego nieba, nowego Jeruzalem, milenium, sądu ostatecznego i wiecznego szczęścia zbawionych.

      Książka Lacunzy wywarła potężny i natychmiastowy wpływ. Już podczas pisania poszczególne jej części były kopiowane i rozsyłane. W obawie przed represjami wydana została pod pseudonimem Juana Jozafata Ben Ezry i dedykowana Christofilowi - miłośnikowi Chrystusa.

      Najbliżsi mu ludzie - duchowieństwo rzymskokatolickie - potępili treść, jak również metodologię. Nie mogli darować Lacunzie że odrzucił ojców Kościoła jako najważniejsze źródło biblijnej interpretacji, literalnie interpretował Biblię w przeciwieństwie do metody alegorycznej, krytycznie patrzył w świetle Apokalipsy na hierarchię kościelną.

      Z kolei wielu przyjaciół z zakonu jezuitów podziwiało go i broniło. Jeden z nich napisał o pracy Lacunzy: "Wierzę, że jest napisana ku chwale naszego Pana (.). Niech Ojciec światłości będzie nieograniczenie uwielbiony za to, że natchnął autora do takiego zrozumienia Biblii"8. Cartes w swoim Słowniku biograficznym uznał Lacunzę za jednego z najwspanialszych teologów stulecia, który "wzniósł biblijną egzegezę na taki poziom, jakiego nie osiągnął żaden inny współczesny autor ani w Europie, ani w Ameryce". Felix Torres Amai, tłumacz Wulgaty na język hiszpański, napisał o pracy Lacunzy: "Godna głębokiego zainteresowania, szczególnie dla tych, którzy poświęcają się studiom Pisma Świętego, jest tam światło, jak zrozumieć jej trudne fragmenty"9.

      Pierwsze wydania drukiem ukazały się po śmierci autora. Książkę szybko spopularyzowano. Reakcja opozycji nastąpiła w roku 1819. Trybunał Świętego Oficjum w Madrycie nakazał wycofanie jej ze sprzedaży. W sierpniu 1824 roku papież Leon XII umieścił ją na indeksie ksiąg zakazanych z uwagą: "we wszystkich językach"10. Mimo to książkę Lacunzy czytano i dyskutowano o niej. Jej zasięg nie ograniczył się tylko do języka hiszpańskiego i katolickich obszarów Ameryki Południowej. Tłumaczono ją na wszystkie podstawowe języki europejskie.

      Oczywiście nie z każdym szczegółem interpretacji Pisma Świętego prezentowanym przez Lacunzę można się zgodzić, bo też i światło prawdy przygaszone przez tyle stuleci nie od razu mogło zaświecić pełnym blaskiem. Niemniej jednak zasługi Lacunzy na polu ponownego przywrócenia autorytetu Biblii, a zwłaszcza ożywienia błogosławionej nadziei powtórnego przyjścia Chrystusa, są ogromne.

      Z trzaskiem przeminą
      Czy da się książkę-wywiad Joachima Badeni OP porównać z dziełem Manuela Lacunzy? Czy wywrze podobny wpływ?

      Nie spodziewam się - ani ze względu na treść, ani argumentację, ani właściwą metodę studiowania Pisma Świętego. Jeśli nawet w nauce o powtórnym przyjściu Chrystusa zajmuje właściwe biblijne stanowisko, to jednak z innymi naukami (np. sakramenty, autorytet i zbawcza rola Kościoła), biorąc za podstawę Pismo Święte, trudno się zgodzić. Nie mniej jest znaczącym podkreśleniem nauki o powrocie Chrystusa, tym bardziej że wypływa ze środowiska, z którego trudno było się tego spodziewać.

      Jest wiele Kościołów i ugrupowań chrześcijańskich, a także pozachrześcijańskich, o nastawieniu mesjanistycznym, które akcentują w swoich wierzeniach naukę o powrocie Chrystusa. Ważne jest, abyśmy mieli właściwy obraz tego największego wydarzenia przyszłości, jakim będzie widzialne, literalne i majestatyczne przyjście Chrystusa. Przecież to Chrystus zapowiedział:

      "I wtedy ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego i wtedy biadać będą wszystkie plemiona ziemi, i ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego na obłokach nieba z wielką mocą i chwałą. I pośle aniołów swoich (.) i zgromadzą wybranych jego z czterech stron świata, z jednego krańca nieba aż po drugi"11. Zaraz po wniebowstąpieniu posłańcy nieba powiedzieli do zasmuconych uczniów: "Mężowie galilejscy, czemu stoicie patrząc w niebo? Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba"12 - z tą różnicą, że drugie przyjście "ujrzy (.) wszelkie oko (.) i będą biadać nad nim wszystkie plemiona ziemi"13. Zgodnie ze słowami apostoła Piotra "dzień Pański nadejdzie jak złodziej w nocy, wtedy niebiosa z trzaskiem przeminą, żywioły rozpalone stopnieją, ziemia i dzieła ludzkie na niej stopnieją"14. Temu towarzyszyć będą wielkie wydarzenia zgodnie ze słowami innego apostoła - Pawła: "Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba, wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana, i tak zawsze będziemy z Panem"15.

      Wydarzenie to całkowicie zmieni bieg dziejów świata. "I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie, ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie, albowiem pierwsze rzeczy przeminęły16.

      Jest to pewna prawidłowość, że w momencie katastrofy - czy to uwięzionych chilijskich górników, czy marynarzy na rozbitym statku na morzu, czy uwięzionych ludzi w czasie pożaru - ratunek zawsze przychodzi z zewnątrz. Powtórne przyjście Chrystusa jest owym ratunkiem dla umierającej, zniszczonej moralnie i fizycznie ziemi.

      W ostatnich słowach na kartach Pisma Świętego Chrystus zapewnia: "Tak, przyjdę wkrótce". W odpowiedzi apostoł Jan zmawia krótką modlitwę: "Amen, przyjdź Panie Jezu!"17.


     Autor   Władysław Polok

      1 Oz 6,3.
      2 Joachim Badeni, Uwierzcie w koniec świata, s. 7-8.
      3 Tamże, s. 9.
      4 Zob. Z. Łyko, Geneza współczesnego adwentyzmu, s. 34-39.
      5 W. Polok, Manuel Lacunza, pionier adwentyzmu, w: Quo vadis munde, s. 130-134.
      6 Manuel Lacunza, The Coming of Messiah, t. 1, s. 3.
      7 Cyt. przez Waltera Hanisha Espindola, Lacunza El Temblor Apocaliptico, w: Historia, s. 356-357, Dialogue, t. VI nr 1, s. 13.
      8 Apendyks do III tomu pracy Lacunzy: La Venida del Mesias en Gloria y Majestad, s. 332, cyt. w: Dialogue, t. VI nr 1, s. 13.
      9 Francisco Antonio-Encina, Historia de Chile, t. V s. 631-632, cyt. w: Dialogue t. VI nr 1, s. 14.
      10 Indeks Librorum Prohiktorum, s. 251.
      11 Mt 24, 30.31.
      12 Dz.Ap. 1,11.
      13 Ap 1,7.
      14 2 P 3,10.
      15 1 Tes 4,16.17.
      16 Ap 21,4.
      17 Ap 22,10.


             
    

Wydawnictwo "Znaki Czasu" www.znakiczasu.pl     
ul. Foksal 8
00-366  Warszawa
+48 22 331 98 00 ; + 48 608 017 625

sobota, 16 kwietnia 2011

ŚWIĘTA WIELKANOCNE

Wielkanoc, to prawdopodobnie najstarsze święto chrześcijaństwa, obchodzone na pamiątkę Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa - początkowo w dniu żydowskiej Paschy ( święto na pamiątkę wyjścia Izraela z Egiptu ) czyli 14 nizan , a od czasów cesarza Konstantyna Wielkiego i soboru w Nicei (325) w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca (tj. między 21 marca a 25 kwietnia). Niestety mało kto dziś zna historie i korzenie dzisiejszych świąt i tradycji Wielkanocnych a wielu z nas nawet nie wie że tradycję tych świąt są w większości pogańskie a i data tych świąt nie we wszystkich kościołach była i jest zawsze ta sama o to trochę historii na ten temat :

14 nizan i data śmierci Jezusa

W kalendarzu żydowskim nizan to pierwszy miesiąc wiosenny a należy wiedzieć, że miesiące w kalendarzu żydowskim to miesiące księżycowe a każdy z nich rozpoczyna się po nowiu księżyca , więc 14 nizan jest zawsze 14 dni później po wiosennym nowiu księżyca . Jedne z możliwych dat śmierci Jezusa to 7 kwietnia 30 r n e lub 9 kwietnia 31 r n e albo 3 kwietnia 33 r n e ale nie jesteśmy pewni do końca ani daty ani roku narodzin czy śmierci Jezusa ale wiadomo że to wydarzenie miało miejsce na pewno w Paschę czyli na wiosnę w latach 30 - 33 n e ( powód różnych dat jest taki Żydzi i Rzymianie czy Grecy wtedy mieli różne sposoby liczenia czasu , podobnie jak wyznawcy różnych religii teraz np. chrześcijanie czy muzułmanie albo Żydzi itd. ,nawet wśród samych Żydów istniały różne sposoby wyliczania dat świąt ) według dzisiejszej wiedzy historyczno-biblijnej Jezus urodził się jesienią w latach 8 - 5 r p n e a zmarł na wiosnę w latach 30 - 33 r n e .

Uwaga !
Herod Wielki zmarł na wiosnę 4 r p n e a Poncjusz Piłat był prokuratorem Judei w latach 26 - 36 n e , według ewangelii Łuksza Jezus przyjął chrzest od Jana Ch w wieku około 30 lat nie oznacza to jednak że nie mógł mieć kilka lat więcej bo nie jest napisane miał lat 30 .

Dzieje daty świąt Wielkanocnych w kościele

ks. Bolesława Kumora pt. "HISTORIA KOŚCIOŁA" Tom I STAROŻYTNOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKA

Zgodnie z kalendarzem żydowskim i przekazami Ewangelii Chrystus został ukrzyżowany 14 nizan, a zmartwychwstał w niedzielę po 14 nizan . Tę praktykę przyjął Kościół w Małej Azji za św. Janem apostołem i obchodził uroczystości wielkanocne w dwa dni po 14 nizan. Zwolenników takiego terminu świąt wielkanocnych nazywano kwartodecymanami. Ale praktyka Kościoła na Zachodzie była inna. Uroczystości wielkanocne obchodzono tutaj w niedzielę po 14 nizan. Pamiątkę zaś śmierci Chrystusa czczono w piątek przed niedzielą. Obok tych różnic między Wschodem a Zachodem zachodziły między obydwoma Kościołami jeszcze różnice o charakterze dyscyplinarnym. Kościoły małoazjatyckie, podkreślając dogmatyczny punkt widzenia, obchodziły dzień śmierci Chrystusa jako dzień radości - odkupienia. Zachód natomiast akcentował mocniej punkt widzenia historyczny i obchodził pamiątkę śmierci Chrystusa jako dzień żałoby, smutku i postu. Trzecia wreszcie grupa chrześcijan tzw. protopaschici obchodziła Wielkanoc razem z Żydami, którzy po zburzeniu Jerozolimy nie trzymali się ściśle kalendarza żydowskiego i często obchodzili uroczystości wielkanocne przed 14 nizan. W celu ustalenia jednego terminu świąt wielkanocnych dla całego Kościoła w 155 r. do Rzymu wybrał się biskup Smyrny Polikarp, aby przedyskutować tę sprawę z papieżem Anicetem; do porozumienia jednakowoż nie doszło. Około 180 r. za papieża Wiktora sprawa terminu świąt wielkanocnych znów odżyła, odkąd niejaki kapłan Blastos, zwolennik małoazjatyckiej praktyki kwartodecymanów, zaczął szerzyć ten zwyczaj w Rzymie. Wówczas papież Wiktor polecił, by na synodach kościelnych rozpatrzono tę sprawę. Większość synodów opowiedziała się za niedzielnym terminem Wielkanocy wbrew praktyce małoazjatyckiej. Nowo ustalony termin święcenia Wielkanocy papież polecił wprowadzić wszędzie pod karą wyłączenia ze społeczności kościelnej. Mimo tego polecenia metropolia efeska z biskupem Polikratesem na czele trzymała się nadal praktyki 14 nizan. Ponieważ zanosiło się znów na rozłam kościelny, dlatego pośrednictwa pokoju podjął się biskup Lyonu św. Ireneusz. Dzięki jego zabiegom do schizmy kościelnej nie doszło, ale też nadal nie było w Kościele jednolitej praktyki świętowania Wielkanocy. Dopiero synod w Arles z 314 r. postanowił, by "w tym samym dniu i czasie uroczystości wielkanocne były obchodzone w całym Kościele". Do sprawy tej wrócono jeszcze raz na I Soborze powszechnym w Nicei (325). Przyjęto wówczas praktykę rzymską dla całego Kościoła, opornych kwartodecymanów wyłączono ze społeczności kościelnej. Odtąd praktyka rzymska zapuściła mocne korzenie w całym Kościele, a w V wieku stała się powszechna.
[ strony 80 i 81, .]

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Promieniowanie Nad Golgotą

Promieniowanie nad Golgotą
Był 21 maja 1946 roku. W Los Alamos młody, odważny naukowiec wykonywał ostatnie przygotowania do próby atomowej w wodach atolu Bikini na Południowym Pacyfiku. Ale coś poszło nie tak.

Louis Slotin skutecznie przeprowadził już wcześniej wiele takich prób. Starając się określić graniczną ilość uranu U235, niezbędną do zainicjowania reakcji łańcuchowej — masę krytyczną — łączył ze sobą dwie półkule wykonane z uranu. Gdy obserwował, że reakcja łańcuchowa jest inicjowana, szybko rozdzielał połówki przy pomocy dużego śrubokręta, dzięki czemu reakcja była w porę przerywana. Jednak tego dnia, gdy nastąpił krytyczny moment, młody naukowiec upuścił śrubokręt! Półkule zbliżyły się niebezpiecznie do siebie, zalewając pomieszczenie oślepiającym niebieskawym światłem. Louis Slotin, zamiast uciekać i ratować się, rozdzielił części uranu gołymi rękami, przerywając reakcję łańcuchową!
W ten sposób bohatersko uratował siedem innych osób pracujących w pomieszczeniu. Natychmiast zdał sobie sprawę, że uległ napromieniowaniu. Nie stracił jednak panowania nad sobą, lecz krzyknął do kolegów, by nie ruszali się z miejsc. Szybko naszkicował na tablicy ich pozycje, dzięki czemu lekarze mogli określić, w jakim stopniu zostali napromieniowani. Potem, czekając na karetkę pogotowia na poboczu drogi z Alem Gravesem, który także odebrał sporą dawkę promieniowania, Slotin powiedział: „Wyjdziesz z tego. Ja nie mam szans”.
Niestety, była to prawda. Dziewięć dni później umarł w męczarniach.
Reakcja łańcuchowa
Przed dwoma tysiącami lat Syn Boga żywego wkroczył wprost w centrum promieniowania grzechu, wziął na siebie jego przekleństwo i pozwolił, by dotknęły Go wszystkie jego konsekwencje. Nagromadzone winy ludzkości zostały złożone na Nim, gdy udawał się na Golgotę. Ten, który stworzył wszechświat z całą jego potęgą i pięknem, pozwolił się przybić brudnymi, potwornymi gwoździami do grubo ciosanego drewna. Wydał swą duszę na niepojętą mękę, której nieodkryta głębia zawarta jest w słowie Golgota. Tym bohaterskim czynem przerwał reakcję łańcuchową. Przełamał moc grzechu.
Paradoksalnie prawdziwe były szydercze słowa tych, którzy z szatańską satysfakcją przyglądali się Jego konaniu: „Innych ratował, a siebie samego ratować nie może”1.
Trudno byłoby trafniej wyrazić prawdę. Aby przerwać łańcuchową reakcję grzechu, położyć kres jego śmiercionośnemu promieniowaniu, musiał wydać siebie na mękę i śmierć. Nie mógł ratować innych i jednocześnie siebie. Niejako powiedział wszystkim ludziom: „Wyjdziecie z tego. Ja nie mam szans”.
Czy to możliwe, że Bóg wszechświata, w kolejnej próbie dopomożenia naszym ograniczonym, niedoskonałym umysłom w głębszym pojęciu znaczenia Golgoty, pozwolił nam igrać z siłami natury, abyśmy poznali słowa mogące wyjaśnić dramatyzm grzechu i zbawienia? Czy dał nam mocniejsze słowa i pojęcia, abyśmy lepiej zrozumieli ohydę i moc grzechu oraz Boży plan ratunku?
Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak niebezpieczny i tragiczny w skutkach jest grzech? Grzech — ten tajemniczy intruz we wszechświecie, ten bunt przeciwko Bogu, tak trudny do wykorzenienia! Nie zawsze jest widoczny, dotykalny, odczuwalny. Nawet Bóg nie może go nam do końca wyjaśnić, bo ani ludzie, ani aniołowie nie posiadają dostatecznej zdolności pojmowania, by zrozumieć. Bóg mógł jedynie pozwolić, by wszechświat ujrzał skutki grzechu i przez nie zrozumiał jego potworność.
Przyjrzyj się dziejom zła. Czasami grzech wydaje się nam nieszkodliwy. Ale gdziekolwiek jego promieniowanie skaziło ludzi, tam pojawiały się rozkład i śmierć. Grzech tak dogłębnie skaził naszą naturę, iż o własnych siłach nie jesteśmy w stanie się od niego uwolnić, nawet gdybyśmy zdobyli się na największą determinację.
Nazwij go, jak chcesz. Każdy człowiek jest bezradny wobec niego. Bezradny — gdyby nie bohaterski czyn Syna Bożego, który dotknął śmierci za każdego z nas!
Gdy spisywane były święte karty Biblii, słowa odliczanie, punkt zerowy i promieniowanie nie były znane. Jednak przez wieki trwało największe odliczanie w dziejach. Zwróć uwagę na nowe znaczenie tych słów apostoła Pawła: „Kiedy nadeszła [z dawna określona] pełnia czasu, posłał Bóg Syna swego (...) po to, aby uwolnił tych wszystkich, którzy podlegali Prawu”2.
Odliczanie wieków
Bóg miał powód, by posłać swego Syna na świat właśnie w tym określonym czasie. Był to jeden z najczarniejszych momentów w dziejach świata. Był to najmroczniejszy okres w dziejach ludzkości. Nagromadzony grzech minionych wieków ciążył nad światem. Grzech stał się dziedziną wiedzy, a z występku uczyniono religię.
W takim czasie Syn Boży przyszedł niepostrzeżenie na świat w betlejemskiej stajni. Wzrastał jak niewinna lilia na wysypisku rozpusty i nikczemności, z których słynęło miasteczko Nazaret. W wieku 12 lat zaskakiwał uczonych swoją mądrością i pojmowaniem. Całą swoją młodość spędził w ciesielskim warsztacie, który opuścił w wieku 30 lat, by odważnie wystąpić jako Mesjasz, Syn Boży.
Właśnie to twierdzenie i nienaganność Jego charakteru budziły obłąkańczą zawiść wrogów, którzy knuli, by Go uśmiercić. Jednak raz po raz czytamy, że uchodził nietknięty z rąk prześladowców, gdyż „Jego godzina jeszcze nie nadeszła”. Aż do tej godziny był bezpieczny. Jego wrogowie nie zdawali sobie sprawy, że trwa odliczanie wieków, a proroczy zegar nie ugnie się ani na chwilę ich woli.
Wreszcie po trzech latach pełnej miłości i mocy służby Jezus oświadczył: „Nadeszła godzina”3. Nikczemni ludzie zaplanowali najstraszniejszą zbrodnię popełnioną przez ludzkość. Jednak tym razem Bóg nie stanął na przeszkodzie ich złowrogim zamiarom.
Przyjrzyj się biegowi zdarzeń począwszy od Getsemane. Przyjrzyj się uważnie, gdyż właśnie w Getsemane zaczęła się rozgrywać decydująca bitwa wieczności. A skutki tej bitwy dotyczą żywo także ciebie i mnie!
Getsemane! Przez lata nawykłem myśleć o tamtych wydarzeniach przez pryzmat wybitnego dzieła Ellen G. White zatytułowanego Życie Jezusa, tak iż nie potrafię opisać scen, które rozegrały się wówczas w ogrodzie oliwnym, nie nawiązując do słów tej książki. Autorka przedstawiła owe sceny z wnikliwością i głębią naocznego świadka. Prześledź je wraz ze mną. Pamiętaj, że nie było to przedstawienie, ale realna walka największych sił we wszechświecie.
Mógł nie wytrwać
Gdy Jezus wraz z uczniami przechodził przez bramę miejską i szedł wzdłuż potoku Cedron, dziwnie milczał. Miał za sobą wiele bezsennych nocy spędzonych na modlitwie, ale ta była inna niż wszystkie poprzednie. Gdy wszedł do ogrodu, straszliwy ciężar win świata zaczął przygniatać Jego duszę. Jezus zaczynał kosztować śmierci za każdego grzesznika.
Poprosił uczniów, by zostawili go samego, ale odszedł zaledwie kilkadziesiąt kroków i upadł twarzą do ziemi, jak przygnieciony niewidzialnym brzemieniem. Wszystkie siły piekła uderzyły w Niego, gdy w Jego duszy rozgorzała straszliwa walka. Wróg Boga uznał, że albo zwycięży teraz — w godzinie największej słabości Zbawiciela — albo przegra na wieki.
Ojciec ukrył swą obecność przed Jezusem. Chrystus musiał sam dźwigać winy upadłej ludzkości. Między Bogiem a grzechem istnieje ogromna przepaść, więc straszliwe osamotnienie z ogromną siłą ścisnęło serce Syna Bożego. Czy wytrzyma tę próbę? Czy nie ugnie się, nie złamie pod tym niepojętym ciężarem? Czy przebrnie przez ocean śmierci, by przynieść ratunek ludzkości?
Nie zapominaj, że Jezus mógł nie wytrwać! Jego człowieczeństwo wzdragało się z całych sił przed cierpieniem. Los ludzkości ważył się na szali. Nadszedł decydujący moment! Czy Jezus zrezygnuje z dalszej walki, otrze krwawy pot z czoła i pozostawi winowajców skazanych na zagładę, by sami ponieśli swój los? Przecież mógł tak postąpić!
Zaledwie kilka godzin wcześniej Jezus był jak potężny cedr na szczytach gór Libanu opierający się najwścieklejszym burzom, które nie były w stanie Go poruszyć. Teraz jednak był jak trzcina smagana nienawistnym wichrem. W swej męce przylgnął do chłodnej, zroszonej ziemi, jakby chciał znaleźć oparcie w swym osamotnieniu, poczuciu odrzucenia przez Ojca.
Ciężkie krople rosy z drzew oliwnych spadały na jego ciało rozciągnięte na ziemi, jakby przyroda płakała nad swoim Stwórcą zmagającym się samotnie z siłami ciemności. Ale On nie zważał na to, co działo się dookoła. Z Jego pobladłych ust wydobywał się jęk: „Ojcze mój, jeśli można, niech mnie ten kielich minie”. Ale nawet w tej chwili agonii ducha dodawał: „Wszakże nie jako Ja chcę, ale jako Ty”4. Trzykrotnie wzdragał się, zanim podjął ostateczną decyzję. Miał przed oczami dzieje upadłej ludzkości. Wiedział, że pozostawieni sobie przestępcy prawa Bożego będą musieli umrzeć wieczną śmiercią.
Czy nie było sposobu, by ominąć Golgotę? Nie — jeśli ludzkość miała zostać zbawiona. Grzech rzucił wyzwanie prawu Bożemu. Od trwałości tego prawa zależy istnienie wszechświata. Grzech nie może więc być tolerowany ani ignorowany. Tak więc Jezus nie mógł inaczej ocalić grzeszników, jak tylko biorąc śmiertelne przekleństwo grzechu na siebie.
Decyzja powzięta w wieczności pozostała niezmieniona! Jezus uratuje ludzkość bez względu na to, ile będzie Go to kosztować. Gołymi rękami chwycił przekleństwo grzechu i rozdarł je na pół, przełamując jego śmiercionośną moc. Te ręce będą na wieki nosić ślady owego bohaterskiego czynu. Miliony będą zawdzięczać Mu swoje wieczne życie.
Gdy Zbawiciel podjął ostateczną decyzję i zwycięsko przeszedł przez to pierwsze starcie, potężny niebiański anioł został posłany, by wzmocnić Go przed dalszą walką. Ale los bitwy był już przesądzony — bitwy, w której tylko Syn Boży był w stanie walczyć i zwyciężyć. Nikczemny proces nie był w stanie wytrącić Go z równowagi! Decyzja zapadła. Zbawi ludzkość bez względu na cenę. Ale w tamtej chwili nikt z ludzi nie miał o tym pojęcia.
Masa krytyczna
Jakże niewiele rozumieli świadkowie tych zdarzeń! Jak nikłe mieli pojęcie o tym, co dokonało się tamtej nocy. Prześladowcy byli zadowoleni z siebie, doprowadzając do osądzenia Jezusa przed Piłatem, nie wiedząc, że kilka godzin wcześniej to On odbył sąd nad nimi i bez względu na wszystko postanowił ich zbawić.
Piłat wydawał się wyczuwać, że dzieje się coś nadzwyczajnego. Nawet jego przytępione sumienie mówiło mu: „Żadnej winy w tym człowieku nie znajduję”5.
„Żadnej winy”. Kuszony, nękany, znieważany — wystawiony na największe promieniowanie grzechu — ale nieskażony. „Żadnej winy w tym człowieku”. A jednak skazany na ubiczowanie i śmierć na krzyżu.
Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej niewiarygodne wydaje mi się to, czego ludzie dopuścili się tamtego dnia. Nie sposób pojąć, jak przywódcy i nauczyciele wybranego narodu mogli się stać narzędziem największej zbrodni w dziejach świata.
Gdy promieniowanie grzechu stawało się coraz głębsze i silniejsze, dziwne towarzystwo zgromadziło się za murami miasta. Byli tam rabini, którzy znienawidzili nauczyciela z Galilei. Byli tam kapłani, którzy zapłacili za Niego cenę niewolnika6. Był tam nieokrzesany tłum wrzeszczący: „Ukrzyżuj Go!”. Byli tam zbrodniarze ukrzyżowani wraz z Jezusem. I siebie też możemy zobaczyć w tłumie na Golgocie. Ty i ja też tam byliśmy!
Grzech staje się bardzo realny, gdy widzimy, co zrobił z Synem Bożym. Wyobraź sobie tę scenę, na ile potrafisz. Tłum ludzi przyglądających się z bezmyślną ciekawością. Zbawiciel rozebrany do naga zostaje przybity do krzyża, po czym oprawcy podnoszą narzędzie tortur wraz z ciałem przytwierdzonym gwoździami i wsuwają w przygotowany otwór w podłożu, tak iż krzyż głucho uderza o dno otworu, ciało zawisa na gwoździach, a potworny ból w przebitych rękach i stopach Jezusa staje się rozdzierający nie do opisania. Ale to nie koniec!
W tłumie rozlega się szyderczy, sarkastyczny okrzyk: „Ratuj się! Ratuj się, jeśli potrafisz!”7.
Czy w swej ślepocie ludzie widzieli tylko umierającego człowieka i byli w stanie wmówić sobie, że przejdą nad tym do porządku? Jezus modlił się: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”8. Ludzie nie wiedzieli, choć mogli wiedzieć. Widzieli ciemność, która spowiła szczyt wzgórza i powinni byli się zastanowić, co może oznaczać ten znak. Jednak nie mieli pojęcia, że Jezus dla ich zbawienia zaznał ciemności odłączenia od Ojca.
Widzieli tylko bezradnego człowieka i szydzili: „Ratuj siebie!”. Ale dzięki Bogu znalazł się przynajmniej jeden wyjątek od tej powszechnej ślepoty. Ponad zgiełkiem szyderców odezwał się głos złoczyńcy: „Ratuj mnie!”. Nic dziwnego, że Zbawiciel, choć cierpiący niewysłowioną mękę, podniósł głowę i spojrzał w kierunku, skąd dobiegło to wołanie! Oto przynajmniej jeden wydawał się rozumieć.
Przez wieki lud Boży przyprowadzał niewinne baranki do świątyni i zabijał je jako zapowiedź pojednawczej ofiary Baranka Bożego, który miał przyjść. I oto przyszedł. Odliczanie wieków doszło do punktu zerowego. Ale tylko umierający złoczyńca zrozumiał tę prawdę. Zrozumiał pomimo bólu, nędzy, hańby. Ujrzał w umierającym Zbawicielu tego, który przyjdzie powtórnie na ziemię w chwale, by ustanowić swoje wieczne królestwo. Ujrzał nie skazańca, ale pojednawczą ofiarę. I zawołał: „Ratuj mnie!”.
Oto sedno sprawy. Czy Jezus był tylko dobrym człowiekiem, umierającym jako niewinna ofiara nikczemników, czy też był wcielonym Bogiem płacącym cenę za upadłą ludzkość?
Nigdy o tym nie zapominaj! Jeśli był On jedynie człowiekiem, to mamy do czynienia z paskudnym morderstwem. Jednak jeśli jest On Bogiem, to znaczy, że złożył raz na zawsze pojednawczą ofiarę. Jeśli był tylko człowiekiem, to był męczennikiem. Jeśli jest Bogiem, to jest Zbawicielem ludzkości.
Grzech ze swoim śmiertelnym promieniowaniem prowadzi do śmierci. Śmierć jest jego nieuchronnym skutkiem. Śmierć jest weń wpisana nieodwołalnie. Cała ludzkość została napromieniowana przez grzech i żaden grzeszny śmiertelnik nie jest w stanie nic z tym zrobić. Żaden męczennik nie może dokonać pojednania. Potrzebna była prawdziwa, skuteczna ofiara.
I oto „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”9.
Oto jest rozwiązanie! Grzech narastał w swej intensywności, aż przekroczył masę krytyczną na Golgocie. Ale Syn Boży rzucił się własnym ciałem w furię reakcji łańcuchowej i przerwał jej niszczycielską moc, by uratować ciebie i mnie!
Dzięki niech będą Bogu! Gdy to rozumiem — zgodnie z prawdą, jako dar Boży dla kogoś tak niegodnego jak ja — moje pyszne, twarde serce łamie się, łagodnieje, a moja niespokojna natura ucisza się. A gdy słyszę Jego słowa: „Ojcze, odpuść im”, wiem, że miał na myśli mnie! I ciebie też!
George E. Vandeman
[Artykuł pochodzi z książki G.E. Vandemana pt. Zbuntowana planeta. Śródtytuły pochodzą od redakcji]. 1 Mt 27,42.
2 Ga 4,4-5 Biblia Romaniuka.
3 J 17,1.
4 Mt 26,39.
5 Łk 23,4.
6 30 srebrników.
7 Zob. Łk 23,35.
8 Łk 23,34.  9 J 3,16
 
Wydawnictwo "Znaki Czasu" www.znakiczasu.pl    
ul. Foksal 8
00-366  Warszawa
+48 22 331 98 00 ; + 48 608 017 625
  

środa, 6 kwietnia 2011

GRANICE ODPOWIEDZIALNOŚCI

Nadzieja na zmartwychwstanie przy powtórnym przyjściu Chrystusa jest ostateczną a wszystko inne co jest mniejsze od tej obietnicy pozostawia nas bez żadnej nadziei,  gdyż daje jedynie perspektywę doczesnego życia z jego bólami i cierpieniem i rozczarowaniem.  Nigdy nie obiecano nam, że w tym życiu  będziemy wolni od bólu, cierpienia i niesprawiedliwości. Obiecano nam MOC ŁASKĘ  I OBECNOŚĆ CHRYSTUSA ,abyśmy mogli wytrwać w cierpieniu.

Drogi  przyjacielu. Każdy człowiek, czy jest tego świadom, czy też nie - posiada system wartości, który zdecydowanie wpływa na wybory jakie podejmuje w swoim życiu .Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że ten hierarchiczny system podlega zmianom rozwojowym : niektóre osoby mogą w młodości preferować inne wartości, aniżeli w wieku średnim, czy też w tzw. „złotym wieku „  Efektem takich zmian będzie życiorys  z wyraźnymi  wirażami. O ile efektywniejsze  może być życie, w którym naczelne wartości są stałe, Powstaje więc pytanie jakie wartości mogą pretendować do tych naczelnych, stałych i istotnych w każdym wieku życia? W mojej ocenie taką wartością może być tylko Bóg. Jeżeli człowiek od najmłodszych lat uzna Boga  jako swą najwyższą wartość i taka postawa umysłowa będzie go cechowała przez całe życie, to może on osiągnąć najwyższe prospołeczne cele, cele związane z dobrem człowieka i społeczeństwa. Bowiem uczczenie Boga dokonuje  się poprzez troskę o potrzebującego człowieka. Nie dla własnej chwały,  ale  w imię Boże.  Wysoce złożona rzeczywistość powinna nas kierować w stronę Boga, Ale jest to tylko pobożne życzenie. Psychologia udowodniła,  że postrzeganie  i rozumowanie człowieka, może  zostać tak zmanipulowane, że przysłowiowo „czarne „ będzie „białe”,  a „białe” będzie „czarne”. Nie mamy żadnych podstaw, aby sądzić,  że tok rozumowania człowieka w zakresie rozpoznawania istnienia Boga podlega innym prawom. Powinnością człowieka jest dokładne sprawdzenie,  w imię obiektywizmu, argumentów za i przeciw istnieniu Boga. Jeżeli dojdzie do wniosku, że Bóg istnieje,  to doskonałą księgą, która dalej objawia i pogłębia zrozumienie Boga, jest Pismo Święte. W Piśmie Świętym czytamy w Liście do Rzymian, że wiara rodzi się ze słuchania, czytania oraz wnikliwego rozmyślania o otaczającej rzeczywistości.
W  1 Liście do Tymoteusza czytamy, że osoby, które się zetkną z Bogiem i Jego radami odnośnie życia, powinny postępować dalej w tym poznaniu wprowadzać  je   w Życie. Wtedy taka wiara staje się wiarą żywą. W Liście do Galacjan  ap. Paweł napisał, że wiara może wzrastać i rozbudowywać się . Ale jeżeli temu poznaniu nie towarzyszą czyny, które są potwierdzeniem wiary, wówczas wiara zanika, Jeżeli uwierzysz w istnienie Boga, podejmujesz działania na rzecz innych, działania miłości. życzliwości, dobroci, i wprowadzasz w swoje życie zasadę : Wszystko więc, obyście chcieli, aby wam ludzie czynili,  to i wy im czyńcie,  twoja wiara w Boga będzie mocno ugruntowana. Jeżeli zaś przylgniesz do grzechów, które ukochasz, to po pewnym czasie zaczną narastać twoje problemy z wiarą w Boga.
Jestem pewien, że Bóg jest wielce miłosierny i możemy w każdej chwili zwrócić się do Niego z naszymi problemami, Nie sugerujmy Mu naszych rozwiązań . Najodpowiedniejszą modlitwą jest ta :  „Bądź wola Twoja „  Wierzę, że On opiekuje się naszym życiem, jeżeli jesteśmy spolegliwi i trwamy przy Nim. W Piśmie Świętym jest zapis, w którym Jezus Chrystus  mówi o tym, że przebaczy nawet bluźniercy. Bóg jest tak kochany, tak dobry, że wyciąga rękę do każdego człowieka, każdej potrzebie. Nieraz nam się wydaje, że nasz głos jest daremny, że wypowiadamy słowa w pustkę. Ale tak nie jest, On słyszy nasze słowa. Wierzę, że przy naszym aktywnym zaangażowaniu to, o co prosimy, Bóg wyznacza czas i miejsce spełnienia modlitwy. Ale osoba, która składa swój los w ręce Boga, musi liczyć się z tym, że w jej  życiu  mogą mieć miejsce naprawdę  dziwne i zaskakujące  zdarzenia. Nieraz wyleje morze łez, nie pojmując zamierzeń  Bożych, nie pojmując końca dzieła Bożego, Dlatego osoby przychodzące do Boga , powinny złożyć swój los  w Jego Wszechmocne ręce, z całkowitym zaufaniem. Nawet nasze ewidentne  błędne działania, Bóg potrafi , przekształcić, dając im pozytywny finał. Chrześcijanin w pełni świadomy swego posłannictwa jest żołnierzem Jezusa Chrystusa. Nie musimy wszystkiego dokładnie rozumieć. Ale powinniśmy znać generalne cele, rozumieć o co jest toczona walka i robić wszystko, aby te cele realizować w naszym  „maleńkim „ życiu.  Paweł przyrównał wiarę do jednej z części zbroi używanej w jego czasach. W liście do Efezjan pisze, że wiara jest tarczą będącą w stanie powstrzymać wszelkie pociski. Paweł porównuje ataki szatana do rozżarzonych strzał, wnikających w subtelną umysłowość człowieka. W innym Liście do Tesaloniczan   podaje, że wiara jest ochraniającym pancerzem. Jeżeli nasza identyfikacja z zamierzeniami Bożymi jest znacząca, to liczmy na to, że szatan zostawi nas o tak z boku. On zrobi  wszystko, żeby w naszych umysłach zasiać niewiarę. Chrześcijanin musi sobie zdawać sprawę, że jeżeli przegra walkę na poziomie własnego umysłu, to straci życie - wieczne życie.  

„Nie jesteśmy tu po to by dryfować lub marzyć.
Mamy wykonać pracę, ciężary trzeba dźwigać.
Nie uciekaj od zmagań, Bóg cie mocą obdarzy.
Bądź mocny, nie  mów, że dni  są złe - kogo chcesz tym winić?
Trzymasz w ręce zło? - Niedobrze, wstydź się tego.
Powstań przemawiaj śmiało, Bóg ceni twe czyny.
To nieważne że zło jest dziś wszędzie.
Jest to czas bitwy póki dzień trwa jeszcze.

wtorek, 5 kwietnia 2011

KREACJONIZM A EWOLUCJA

Adolf Hitler powiedział kiedyś:
 „Jeśli wystarczająco długo, głośno i często będziecie powtarzać ludziom jakieś kłamstwo, wówczas uwierzą w to”.
Taka metoda wpajania kłamliwych teorii ma swoją nazwę. Jest to nic innego, jak tylko tzw. „PRANIE MÓZGU”.
Hitler powiedział również, że:
„Ludzie są też bardziej skłonni by uwierzyć w wielkie kłamstwo niż małe”.
Takim wielkim kłamstwem, które często nam powtarzano w szkołach, i w które wielu ludzi uwierzyło jest teoria ewolucji. Również dzisiaj przy pomocy tego samego kłamstwa diabeł stara się zrobić „pranie mózgu” naszym dzieciom.
CYTAT Z PODRĘCZNIKA FLORKI:
„ENCYKLOPEDIA GIMNAZJALISTY”, str. 329:
„Historia Wszechświata zaczęła się ok. 15-20 mld lat temu, od tak zwanego Wielkiego Wybuchu. Ziemia, która ma w przybliżeniu ok. 4,5 mld lat, początkowo była pozbawiona życia z powodu wysokiej temperatury. Dopiero po ostygnięciu mogła powstać tu woda, a w niej pierwsze organizmy żywe. Dowody wskazują, że życie istnieje od ok. 3,8 mld lat”.
„Ciekawa Biologia”, str. 44 (podręcznik dla uczniów gimnazjum – Florki):
„Dowody ewolucji są niepodważalne”.
Pewien kaznodzieja opowiadał, jak będąc jeszcze małym 6-letnim chłopcem razem ze swoim starszym bratem udali się do kuchni, aby spożyć śniadanie. Okazało się jednak, że w kuchni był tylko jeden banan. Ponieważ ten mały chłopiec był pierwszy wziął banana, ale jego starszy brat także miał ochotę na banana. Pomyślał więc chwilę i powiedział:
- Wiesz skąd się biorą banany?
- Nie.
- Banany powstają z takich dużych brzydkich pająków, które mają długie zwisające nogi. Pająk wisi na drzewie i kiedy się starzeje, gnije i usycha, i przekształca się stopniowo w banana.
- Nie wierze ci – odparł na to chłopiec. – Mówisz tak, bo chcesz zjeść mojego banana.
- Mówię prawdę, a jak nie wierzysz, to przekrój banana na pół a udowodnię ci to.
Kiedy chłopiec przekroił banana na dwie części, starszy brat powiedział:
- Widzisz te czarne kropki tu w środku? To są pozostałości po nogach pająka.
I ten mały chłopiec w to uwierzył, i od tamtej pory przez 3 lata nie mógł jeść bananów!!!
Ten chłopiec nie uwierzyłby w to kłamstwo, gdyby nie te czarne plamki w środku banana. Jeśli chcemy, aby ktoś uwierzył w kłamstwo, musimy to kłamstwo połączyć z jakąś cząstką prawdy.
Nikt nie zabije szczura podając mu samą truciznę, ale podając truciznę z dobrym pożywieniem, które szczur lubi. W takiej zabójczej mieszance dla szczura znajduje się tylko  0,005% trucizny i aż 99,995% dobrego pożywienia.
(podobnie z religijnymi wierzeniami, dietą itp.)
Podobnie z papierosami. Dlaczego do reklamy Marlborro często wykorzystuje się wizerunek kowboja? Czy wszyscy kowboje palą Marlborro? Nie. Czy paląc Marlborro automatycznie palący staje się kowbojem? Nie. To dlaczego? Nie dlatego, że paląc Marlborro palący staje się kowbojem, ale dlatego, że palący pachnie jak koń kowboja.
Któregoś razu abstynent powiedział pewnemu człowiekowi, że alkohol niszczy zdrowie i zabija ludzi. Wtedy, ten nie stroniący od alkoholu mężczyzna zapytał abstynenta czy smakuje mu alkohol, czy lubi alkohol? Nie – odparł abstynent – nigdy nawet nie próbowałem. – Skąd zatem może pan wiedzieć, czy alkohol smakuje? Musisz najpierw spróbować, żeby się przekonać.
Abstynent na to odparł: - Czy próbowałeś położyć głowę na tory kolejowe przed jadącym pociągiem? Jeśli nie, to skąd będziesz wiedział czy to polubisz, jeśli nie spróbujesz?
Czy trzeba kłaść głowę pod pociąg, żeby sprawdzić, czy pociąg jest w stanie zmiażdżyć głowę i zabić? Nie! Nie zrobiłbyś tego, bo nie musisz tego sprawdzać, żeby to wiedzieć. Wiadomo o tym z innych źródeł!
Nie ma konieczności, żeby sprawdzać czy coś jest dobre czy złe, żeby to wiedzieć.
Nie trzeba tarzać się w błocie, żeby się przekonać, ze błoto brudzi.
Kto stworzył wszechświat, albo inaczej uniwersum? Już sama nazwa „UNIWERSUM” może nam dać odpowiedź na to pytanie. Jakie znaczenie ma słowo „uniwersum”?
Słowo to składa się z dwóch łacińskich członów: „uni” – w wyrazach złożonych oznacza „pojedynczy”, a „wersum”, albo „wers”, to oczywiście składająca się ze słów sentencja (zdanie).
Co zatem oznacza wyraz „uniwersum”? Jest to pojedyncze zdanie!
Z czym kojarzy się nam ten zwrot?
Co Bóg powiedział na początku, gdy stwarzał świat?
Wypowiadał pojedyncze zdania, np.: „Niech się stanie światłość”! itd.
Fragment amerykańskiego podręcznika dla uczniów szkoły podstawowej (Prentice Hall General Science, 1992, str. 61):
„W jaki sposób powstał wszechświat? Większość astronomów wierzy, że około 20 miliardów lat temu materia całego wszechświata była tak bardzo zagęszczona, że mogła mieć wielkość nawet dużo mniejszą niż kropka na tej stronie. Z nieznanych powodów ta zagęszczona do najdalszych granic materia eksplodowała. Eksplozja ta przez naukowców została opatrzona nazwą „big bang” (wielki wybuch). W ten sposób powstały galaktyki...
Po wielu miliardach lat cała materia i energia wszechświata ponownie osiągnie ogromną gęstość, która musi być nie większa niż mała kropka na tej stronie. I wówczas nastąpi kolejny wielki wybuch”.
HBJ General Science, 1989, str. 362:
Nic w rzeczywistości wszechświata, naprawdę oznacza nic (trzeba być bardzo mądrym, żeby pisać takie książki: Nic to po prostu nic!). W dalekiej przyszłości ponownie, nie tylko materia oraz energia znikną, ale także czas i przestrzeń. Fizycy twierdzą, że ok. 20 miliardów lat temu z tego stanu nicości, w wyniku wielkiego wybuchu powstał wszechświat”.
Z czego powstał wszechświat?
Widzicie dzieci, w pewnym momencie „nic” eksplodowało i tak powstał wszechświat! Zaistnieliśmy, ponieważ wybuchło rzeczywiste „nic”!
„Scientific American”, May 1984, str. 128
„Widzialny wszechświat mógł powstać z nieskończenie małego obszaru. Istnieje zatem pokusa, by dojść do kolejnego wniosku, a mianowicie, że wszechświat powstał dosłownie z niczego”.
Widzicie dzieci, w pewnym momencie pojawiła się malutka kropka i ta kropka wzięła się z nikąd!
Coś takiego nazwano nauką i umieszczono w naukowych podręcznikach. My jednak śmiało możemy nazwać to bajką i umieścić w koszu na śmieci.
Gdy powiemy ewolucjoniście, że wierzymy, iż jakieś 6 tysięcy lat temu, Bóg stworzył niebo i ziemię, wówczas zapyta on, skąd wziął się Bóg?
Odpowiemy, że z nikąd!
Jeśli zaś ateista powie, że on uważa, iż ok. 20 mld lat temu wszechświat powstał z zagęszczonej materii o wielkości kropki i zapytamy go skąd ta materia się wzięła, odp. będzie taka sama - z nikąd!
Jaki z tego wniosek?
W obu przypadkach można mówić o religii. Dlaczego? Bo jakieś twierdzenie wymaga wiary to jest czym? Religią.
Zarówno my przyjmujemy wiarą, biblijne stwierdzenie, że Bóg wziął się z nikąd, podobnie ewolucjonista musi także wiarą przyjąć twierdzenie, iż materia, która eksplodowała powstała z nikąd!!!
Ja wierzę, że na początku Bóg..., a ewolucjonista wierzy, że na początku materia...
To nie prawda, że tylko nasz pogląd ma związek z religią, a teoria wielkiego wybuchu to nauka. Nie! Obie teorie to religia, gdyż w obu przypadkach wymagana jest wiara. W przypadku ewolucjonisty nawet dużo większa.
A zatem, tak naprawdę jest to spór pomiędzy dwiema religiami, religią wiary w Boga i religią wiary w materię.
Jednak, zawsze, kiedy mówi się na ten temat, to wyraża się to jako spór pomiędzy religią i nauką:
„Times”, 17 X, 1999:
„LIDERZY REPREZENTUJĄCY RELIGIĘ I NAUKĘ DEBATUJĄ NA TEMAT EWOLUCJI”.
Ewolucja jednak, to nie nauka, ale forma religii (bałwochwalczej). Biblia nie ma nic przeciwko nauce, i faktycznie wszystko, co można nazwać nauką harmonizuje z treścią Biblii.
Fakt, że sportowcy reklamują piwo nie oznacza, że piwo ma coś wspólnego ze sportem. Podobnie, jeśli jacyś naukowcy reklamują ewolucję, nie musi oznaczać, że nauka ma coś wspólnego z ewolucją.
Ewolucjoniści wierzą, że wszechświat powstał z materii o ogromnej gęstości, która wirując z olbrzymia prędkością zgodnie z ruchem wskazówek zegara wybuchła, i dlatego wszechświat również krąży zgodnie z ruchem wskazówek zegara i wszystkie ciała niebieskie wprawione w ten sposób w ruch powinny krążyć w jednym i tym samym kierunku. Jednak, już od dawna wiadomo, że niektóre ciała niebieskie, planety czy księżyce krążą w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara:
„Astronomical Almanach for year 1989”:
„6 spośród 63 księżyców, należących do planet układu słonecznego krąży w przeciwnym kierunku. Jowisz, Saturn i Neptun posiadają księżyce krążące w obu kierunkach”.
Wierzący naukowiec rozmawiał w samolocie z naukowcem z Uniwersytetu Barcleya na temat ewolucji. W pewnym momencie, naukowiec, który był zwolennikiem kreacjonizmu powiedział:
- Uważa pan, że wszechświat powstał z materii o ogromnej gęstości, która wirując z olbrzymią prędkością zgodnie z ruchem wskazówek zegara wybuchła, i dlatego wszechświat również krąży zgodnie z ruchem wskazówek zegara i wszystkie ciała niebieskie wprawione w ten sposób w ruch powinny krążyć w jednym kierunku. Dlaczego w takim razie, niektóre planety czy księżyce krążą w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara?
- To faktycznie zastanawiające, ale nie wiem, dlaczego tak jest.
- A ja wiem – odparł wierzący naukowiec. – Jest tak, ponieważ Bóg chciał w ten sposób sprawić, aby dzięki temu spostrzeżeniu teoria wielkiego wybuchu robiła wrażenie teorii wielkiej głupoty J.
Tak naprawdę, jako chrześcijanie powinniśmy wierzyć w teorię wielkiego wybuchu:
2 Piotr. 3:10
„A on dzień Pański przyjdzie jako złodziej w nocy, w który niebiosa z wielkim trzaskiem („wielkim wybuchem”) przeminą, a żywioły rozpalone ogniem stopnieją, a ziemia i rzeczy, które są na niej, spalone będą”. (BG)
Więc jeśli nasze dzieci zostaną w szkole zapytane o to, czy wierzą w teorię wielkiego wybuchu, powinny powiedzieć, że tak i że on niebawem nastąpi i wszyscy powinniśmy się na to przygotować.
Innym dowodem świadczącym na korzyść kreacjonizmu i przeciwko ewolucji jest DRUGIE PRAWO TERMODYNAMIKI, które mówi nam, że wszystko zmierza do nieporządku, nieładu, a nie odwrotnie. Wszystko rozpada się z czasem. Podczas gdy teoria wielkiego wybuchu sugeruje, że eksplozja wszystko uporządkowała.
Diabeł w jakiś sposób zwiódł naukowców, narzucając im wiarę w to, że wystarczy sama energia, by doprowadzić materię do porządku.
Podczas wojny wykorzystuje się dużą ilość energii, ale nigdy nie prowadzi to do porządku.
Energia słoneczna może być destrukcyjna dla wszystkiego na ziemi z wyjątkiem małej cząsteczki chlorofilu. Samo słońce z czasem wszystko zniszczy.
Zasada drugiego prawa termodynamiki została zawarta w jednej z wypowiedzi, której autorem był ap. Paweł:
Hebr. 1:10-12
10. Tyś, Panie, na początku ugruntował ziemię, I niebiosa są dziełem rąk twoich;
11. One przeminą, ale Ty zostajesz; I wszystkie jako szata zestarzeją się,
12. I jako płaszcz je zwiniesz, Jako odzienie, i przemienione zostaną; Ale tyś zawsze ten sam i nie skończą się lata twoje. (BW)
W wyniku wielkiego wybuchu wszystkie ciała niebieskie powinny być równomiernie rozmieszczone w kosmosie, a tak nie jest.
HBJ Earth Science:
„Ludzie prawdopodobnie ewoluowali z bakterii, która żyła ok. 4 miliardy lat temu”.
Naszą pierwszą prapraprababcią była bakteria. Kto był następny?:
„Jakieś 30 mln lat temu...”.
(Zawsze kiedy podręcznik mówi „miliony lat temu”, to należy to rozumieć jako „za siedmioma górami, za siedmioma morzami”, czyli traktować jako zmyśloną baśń, a nie naukowe stwierdzenie).
„...Jakieś 30 mln lat temu ewoluowały małpy, z których na drodze ewolucji ok. 20 mln lat temu powstali ludzie, a także współczesne małpy”.
Tak więc naszym kolejnym przodkiem, albo kolejną prapraprababcią była następnie (po bakterii) małpa
W szkołach uczy się dzieci, że pochodzą od małpy, więc jaki jest tego skutek?
Odbija się to często na wyglądzie i dziwnym zachowaniu młodych ludzi.
Taki młody człowiek mówi: „Aha! Moim prapraprzodkiem jest małpa? Spoko!”
Dlatego, nic dziwnego, że wielu młodych ludzi zdaje się zachowywać na wzór swoich pradziadków!
A czego innego można oczekiwać?
Powiedzcie młodemu człowiekowi, ucząc go od najmłodszych lat, że nie ma Stwórcy, nie ma żadnych standardów, czegoś takiego jak dobro i zło.
I potem tłumaczcie im, że czegoś nie powinni robić.
Jaka będzie reakcja?
- Dlaczego nie?! - pytają zdziwieni.
Dlaczego w szkołach naucza się teorii ewolucji?
Czy dlatego, ze nie wolno nauczać kreacjonizmu?
Nie!:
Jest tak, dlatego, że większość nauczycieli nie wie o tym, że nie ma żadnego prawa zabraniającego w szkołach nauczania kreacjonizmu.
2 Piotr. 3:5
5. Tego zaiste umyślnie wiedzieć nie chcą, że się niebiosa dawno stały i ziemia z wody i w wodzie stanęła przez słowo Boże,
(BG)
Ateiści sugerują często, ze na początku synowie Adama musieli tworzyć związki małżeńskie z jego córkami i wydaje się tym ateistom, że zadają klina osobom wierzącym, gdyż w ten sposób można posądzić Biblie o propagowanie kazirodztwa.
Ale jeśli ktoś wierzy w ewolucję, ma o wiele większy problem do rozwiązania niż ten, bo wierzą, że 5 miliardów lat temu ziemia zaczęła stygnąć a 4 miliony lat temu uformowany został ocean i ze skał i wody uformowała się taka „zupa organiczna”, w której pojawiły się z czasem złożone związki chemiczne, a z nich następnie powstały złożone żywe organizmy.
Jeden z podręczników mówi, że
„pierwszy zdolny do replikacji system musiał znajdować się w tej organicznej zupie”.
Aby powstało życie w tym samym czasie i w tym samym miejscu musiały powstać w tej zupie dwie komórki o przeciwnej płci, które musiały się spotkać.
1 Moj. 5:4
4. Po zrodzeniu Seta żył Adam osiemset lat i zrodził synów i córki.
Jak wiele dzieci mielibyśmy już, gdybyśmy mieli teraz 800 lat, posiadając też żywotność jaką posiadał Adam i Ewa oraz żyjąc w czasach kiedy to wielka ilość dzieci była czymś najbardziej pożądanym?
Tak więc w pierwszym pokoleniu oczywiście synowie Adama musieli wiązać się z siostrami.
Po drugie, jeszcze wtedy nie było żadnego prawa zabraniającego zawierania związków małżeńskich pomiędzy bratem i siostrą. Dopiero 2500 lat później Bóg dał takie prawo przez Mojżesza. Wcześniej nie potrzebne było takie prawo, ponieważ nie było zdeformowanych chromosomów i dlatego nie było niebezpieczeństwa pojawienia się niepełnosprawnego czy upośledzonego potomstwa. Dopiero wraz z upływem czasu doszło do takich deformacji więc Bóg powiedział Mojżeszowi, że od tamtej należało przestrzegać nowego prawa.
Wszystko jest dziedziczone nawet zdolności
Gdy uważnie czytamy Biblię możemy zauważyć, że ponieważ Adam żył aż ok. 900 lat to jednym z jego żyjących prapraprawnuków był Noe. Noe jeszcze przez 50 lat mógł rozmawiać z Adamem!
Możemy sobie wyobrazić jak wyglądały wówczas spotkania rodzinne.
No dzieci, powiedział – powiedział Noe – dzisiaj wsiadamy na wielbłąda i jedziemy do dziadka Adama, który opowie nam jak wyglądało życie w raju”.
Syn Noego – Sem również żył bardzo długo i mógł rozmawiać z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem.. Gdy czytamy Biblię nie zauważamy tego, ale kiedy zrobimy sobie wykres wówczas staje się to oczywiste i jesteśmy zdumieni. Oznacza to, że Abraham musiał doskonale i w szczegółach znać opis stworzenia, historie upadku, opis raju czy to jak wyglądał świat przedpotopowy.
Niestety, dzisiaj nawet wielu chrześcijan wierzy, że świat liczy sobie miliardy lat. Uważają oni, że sama Biblia tego uczy. Twierdzą, że Bóg użył ewolucji w celu stworzenia świata i życia.
Ale jeśli coś takiego przyjmiemy, to musielibyśmy przyznać, że każdy pojedynczy dzień stworzenia nie był literalnym dniem, ale bardzo długim okresem czasu.
W Biblii jednak czytamy, że Bóg stwarzał świat słowem.
Oznacza to, że skoro stwarzał świat słowem, to musiałby niezwykle wolno te słowa wypowiadać skoro miałoby zająć Mu to tysiące czy miliony lat.
Zaludnienie na świecie w 2000 roku osiągnęło 6 miliardów ludzi.
W 1995 roku na świecie było 5 mld ludzi.
W 1800 roku był 1 mld.
Nikt nie ma wątpliwości, że zaludnienie rośnie bardzo szybko. Pomimo tego jednak świat nie jest jeszcze przeludniony.
W czasach kiedy żył Jezus na ziemi było ok. 250 mln ludzi.
Stopniowy wzrost zaludnienia musimy liczyć od czasów Noego, czyli zaraz po potopie, a zatem jakieś 4400 lat temu i od tamtej pory do dzisiaj liczba ludności wzrosła do 6 – 7 mld. Działo się to przez okres ok. 4000 tysięcy lat.
Jeśli jednak ktoś wierzy w teorię ewolucji musi zgodzić się z tym, że człowiek na różnych etapach swego rozwoju istnie je już od ok. 3 milionów lat. A jeśli tak, to dzisiaj – nawet biorąc pod uwagę choroby, wojny, kataklizmy i to wszystko co redukuje liczbę ludności -zaludnienie musiałoby osiągnąć nieprawdopodobną gęstość. A dokładnie gęstość zaludnienia byłaby tak olbrzymia, że na 2 cm kwadratowych ziemi musiałoby zmieścić się ok. 150 000 osób! Byłoby trochę ciasno na ziemi.
Z pewnością słyszeliśmy na temat NOWEGO PORZĄDKU ŚWIATA. Wielu polityków i przywódców związanych jest z tym ruchem. Osoby te uważają, że jednym z głównych celów, jakie nam powinny przyświecać jest gwałtowne zmniejszenie zaludnienia do 500 milionów ludności na całym świecie.
Jacques Cousteau powiedział:
„Musimy eliminować 350 000 ludzi dziennie, aby ustabilizować gęstość zaludnienia na ziemi”. (oczywiście, w celu ratowania ziemi)
Ted Turner w programie telewizyjnym CNN powiedział, że
„idealnym rozwiązaniem byłoby zmniejszenie liczby ludności na świecie do 300 milionów”.
Ciekawy pomysł, pozostaje tylko poprosić pomysłodawcę, aby jako pierwszy dał przykład.
Książę Filip powiedział:
„Gdybym przeszedł reinkarnację chciałbym wrócić na ziemię jako wirus, aby zmniejszyć zaludnienie na ziemi”.
W USA w pobliżu miejscowości Alberton znajduje się pewien pamiątkowy monument zbudowany z kamieni przez masonów w 1980 roku. Na kamieniach tych wyrytych jest 10 przykazań, ale nie biblijnych.
Przykazanie nr. 1 mówi:
„Zachowaj populacje ludności na ziemi w liczbie nie więcej niż 500 000 milionów”.
Przykazania te zostały podyktowane masonom przez tzw. duchy opiekuńcze (demony).
Podręczniki na temat teorii ewolucji mówią, że czerwone gwiazdy na drodze ewolucji przekształcają się w białe gwiazdy (karły). Astronomowie, który są zwolennikami teorii ewolucji twierdzą, że proces ten zabiera przynajmniej 100 tysięcy lat, a nawet miliony.
Są jednak niepodważalne dowody na to, że to również nie jest zgodne z prawdą. Najlepszym przykładem może być najjaśniej obecnie świecąca na niebie i dobrze nam znana biała gwiazda (biały karzeł), jaką jest Syriusz.
Według tej teorii przekształcenie się Syriusza w obecną białą i jasną gwiazdę musiało zająć przynajmniej 100 tysięcy lub nawet miliony lat.
A oto, co na temat tej wyglądu tej samej gwiazdy – Syriusza, napisano w starożytności:
Egipskie hieroglify pochodzące z roku 2000 przed Chr. Opisują Syriusza jako czerwona gwiazdę.
Cicero w 50 roku przed Chr. oświadczył, że Syriusz był czerwony.
Seneka opisał Syriusza, jako gwiazdę czerwieńszą nawet od Marsa.
Ptolemeusz w 150 roku po Chrystusie przedstawił Syriusza, jako jedną z 6 czerwonych gwiazd.
Dzisiaj Syriusz jest białą jasna gwiazdą (karłem). Ile czasu trzeba było, aby z czerwonej gwiazdy przekształcił się w białego karła? Z pewnością nie powyżej 100 tysięcy lat, ale może tysiąc lub najwyżej 2 tysiące lat.
Ewolucjoniści twierdza również, że nie tylko gwiazdy, ale i planety bardzo powoli tracą ciepło, ale obecnie wiadomo, że proces ten zachodzi o wiele szybciej niż uważają ewolucjoniści.
Powiedzmy, że ktoś przychodzi do mnie do domu, siada przy stole, na którym stoi filiżanka z gorącą ziołową herbatą. Mówię więc do tego gościa – uważaj na te herbatę, bo ona stale jest gorąca. Wtedy ten człowiek pyta skąd ona się tu wzięła. Na co ja odpowiadam: - Nie wiem, podobno stoi tu od tysięcy lat i stale jest gorąca.
Trudno w coś takiego uwierzyć, ale są ludzie, którzy wierzą, że planety nadal są gorące pomimo tego, że powstały miliardy lat temu.
Wiadomo tez, że np. Saturn dość szybko traci materie, z której składają się jego pierścienie. Gdyby Saturn powstał miliardy lat temu, już bardzo dawno temu straciłby swoje pierścienie.
Niezwykle interesujące jest też to, że księżyc krążąc wokół ziemi, stale stopniowo oddala się od naszej planety z prędkością ok. 10 cm rocznie. Gdyby księżyc powstał miliardy lat temu już dawno uwolniłby się od przyciągania ziemskiego, oderwałby się od naszej orbity i poleciał w kosmos.
A teraz dzieci, skupcie się bo to co powiem może okazać się trudne:
Księżyc każdego roku jest coraz dalej od ziemi, to jednak oznacza, że kiedyś był bliżej ziemi J. Ile osób zrozumiało to bez niczyjej pomocy?
Ewolucjoniści twierdzą, że skoro księżyc z taka prędkością oddala się od ziemi to kiedyś musiał być bardzo blisko naszej planety. Wiemy jednak, że księżyc powoduje przypływy, i im bliżej był ziemi tym większy powodował przypływ. Obliczono więc, że jeśli księżyc z ziemią powstały miliardy lat temu, to był taki czas, kiedy księżyc powodował tak ogromne przypływy, że dwa razy dziennie zatapiały one całą ziemię.
Wiadomo też, ze na ziemi czy księżycu stale odkłada się pył kosmiczny w ilości ok. 2,5 cm w ciągu 10 tysięcy lat. Z tego powodu naukowcy w latach 50-tych obliczyli, ze biorąc pod uwagę wiek księżyca powinna się tam znajdować warstwa pyłu o grubości powyżej 5 km!
Ale kiedy kosmonauci wylądowali na księżycu, okazało się, że pył na powierzchni księżyca miał grubość jedynie około 1,3 cm!
Oznacza to, że mógł się odkładać przez jak długi okres czasu? Skoro naukowcy twierdzili, że w ciągu 10 tysięcy lat odkłada się ok. 2,5 cm pyłu, to w ciągu jaki długiego okresu czasu mogła odłożyć się warstwa 1,3 pyłu?
Jest to trochę więcej niż połowa tamtej liczby, a zatem jest to ilość, która mogła odłożyć się w ciągu ok. 6 tysięcy lat! A 6 tysięcy lat to, dokładnie tyle, ile według Biblii istnieje nasza planeta wraz ze swoim księżycem.
Kiedy kosmonauci wylądowali na księżycu wówczas specjaliści z NASA zapytali fizyków i astronomów, gdzie podział się cały ten pył, który miał być na księżycu?
Powiedzieć o australijskim fizyku (Sutherfield?), który odkrył, że prędkość światła nie jest stała, ale powoli spada. Gdy ten naukowiec biorąc pod uwagę stopień  w jakim stopniowo spada prędkość światła obliczył przybliżony wiek naszej planety okazało się, że według jego danych ziemia istnieje ok. 6 tysięcy lat!!!
Kolejny argument.
Wiemy, że ziemia krąży wokół własnej osi z prędkością ok. 1500 km na godzinę, ale wiadomo, że prędkość ta stale i stopniowo spada każdego dnia o ok. 1/1000 sekundy (z tego powodu co ok. półtora roku czas wydłuża się o ok. 1 sekundę).
To oczywiście oznacza, że im dalej sięgniemy w przeszłość tym szybciej powinna była krążyć ziemia wokół własnej osi. Jeśli przyjmiemy, że – jak sugeruje Słowo Boże – ziemia została stworzona 6 tysięcy lat temu, wówczas wzrost prędkości obrotów ziemi wokół własnej osi nie był znaczący. Ale jeśli przyjmiemy, że ziemia powstała miliardy lat temu, to wówczas ziemia musiałaby krążyć z taką prędkością, że pory dnia zmieniałyby się co sekundę, a wiatr osiągałby prędkość 8 tysięcy km na godzinę.
Jeśli teraz przyjmiemy, ze dinozaury żyły – jak twierdza ewolucjoniści – 200 milionów lat temu, wówczas wszystkie przy takiej prędkości obrotów ziemi czułyby się jak na zwariowanej karuzeli.
Pewien naukowiec, który wierzył w kreacjonizm został zaproszony przez naukowców ewolucjonistów do wielkiego laboratorium, w którym przechowywano ogromne warstwy lodu. Ci naukowcy udają się na bieguny i wiercą otwory w lodowcach, aby sprawdzić jaki mają wiek. Najgłębszy otwór jaki wywiercili w lodzie wynosi ok. 10 tysięcy stóp. Te lodowe góry posiadają cienkie warstwy lodu, które nazwano pierścieniami rocznego przyrostu. Różnią się one od siebie nieco odcieniem. Jedne są jaśniejsze a drugie nieco ciemniejsze. Na podstawie tych badań naukowcy doszli do wniosku, ze ponieważ w ciągu roku przybywa 1 taka warstwa, a jest ich pewna określona liczba, to 135 tysięcy lat temu północny klimat był zmienny.
Ci naukowcy wyjaśnili temu naukowcowi, że ciemne warstwy lodu powstają na skutek tego, że latem wierzchnia warstwa śniegu nieco topnieje a potem zamarza tworząc warstwę czystego lodu, która ma trochę ciemniejszy odcień. Podczas zimy natomiast śnieg zostaje ściśnięty i tworzy jaśniejszą warstwę lodu. Dlatego jedna smuga ciemniejsza w tej warstwie lodowca i jedna jaśniejsza tworzą rok. Na tej podstawie obliczyliśmy, że ilość warstw, która się znajduje w tym całym lodowcu świadczy o tym, że lód ten tworzony był przez przynajmniej 135 tysięcy lat oraz zim.
- Jak zatem może pan twierdzić – powiedzieli z uśmiechem ci naukowcy -, że ziemia istnieje 6 tysięcy lat, skoro my mamy tu dowód, że istnieje przynajmniej 135 tysięcy lat?!
Naukowiec, który wierzył w stworzenie podejrzewał, ze musi być jakiś błąd w ich obliczeniach, ale nie był jeszcze wtedy w stanie tego udowodnić. Jednak po pewnym czasie przeczytał artykuł pt. „Zagubiona Eskadra” (THE LOST SQUADRON, Creation ex nihilo, June-Aug. 1997, str. 10). Otóż podczas wojny w 1942 roku jeden z samolotów przelatując nad Grenlandią spadł wraz z załoga w głęboką warstwę śniegu. W 1990 roku powzięto decyzje dotarcia do tego samolotu poprzez gruba warstwę lodu. Okazało się, że w ciągu 48 lat samolot został pokryty warstwa lodu o grubości 263 stóp.
Obliczmy to przez chwilę:
263 stopy w ciągu 48 lat = ok. 5,5 stopy w ciągu 1 roku
Można łatwo obliczyć, ze gdyby ta warstwa lodu miała 10 000 stóp (tak jak warstwa, która badali naukowcy ewolucjoniści), to według tego tempa odkładania się lodu (5,5 stopy w ciągu roku), to ta gruba najgrubsza warstwa lodowca, która badali tamci naukowcy powinna mieć tylko 1824 lata, a nie 135 tysięcy lat!!!
Dodatkowo, biorąc pod uwagę fakt, że im głębiej tym bardziej ściśnięte i płytsze są warstwy lodu obliczono, że najgrubsza warstwa lodu na ziemi mogła się odkładać najdłużej w ciągu ok. 4 tysięcy lat, co stanowi dokładnie tyle ile według Biblii istnieje nasza planeta.
Bob Cardin – człowiek, który wydobył z lodu ten samolot. Naukowiec kreacjonista osobiście rozmawiał z nim i zapytał, czy wiercąc lód zauważył w nim warstwy. Odparł, że tak. Wówczas naukowiec zapytał, ile tych warstw odłożyło się w ciągu tych 48 lat. – Wiele setek – odparł Bob Cardin.
- Jak to możliwe, ze w ciągu jedynie 48 lat nagromadziły się tam setki warstw lodu? Przecież twierdzi się, że w ciągu roku powinna powstać tylko jedna ciemniejsza i jedna jaśniejsza warstwa?
- To nie są warstwy, które tworzą się w ciągu roku (zima, lato, zima , lato), ale powstają w wyniku zmian temperatury (ciepło, zimno, ciepło, zimno itd.), co w ciągu roku może mieć miejsce kilka razy!!!
Naukowcy jednak nadal twierdza, że są to warstwy powstające w ciągu roku. Najlepszy tego przykład to artykuł zamieszczony w SCIENTIFIC AMERICAN, w lutym 1998 roku. Na stronie str. 82 autor wyjaśnia, ze te warstwy śniegu odkładają się w ciągu roku. Wniosek może być dwojaki, albo nie zna on prawdy na ten temat, albo uparcie kłamie.
Dzisiejsze opracowania na temat ewolucji nie wiele maja wspólnego z nauka. Są to opracowania na temat teorii ewolucji, ale nie są naukowymi opracowaniami.
Najstarsze drzewo na ziemi (gatunek sosny), które posiada jeszcze fragmenty trochę aktywnych biologicznie tkanek liczy sobie 4300 lat i znajduje się w południowej Kalifornii.
Jest to najstarszy żywy organizm na ziemi.  
„Allyn and Bacon Biology”, 1977, str. 180, podaje, że drzewo to liczy sobie 4300 lat (różne podręczniki podają różne daty, np. 4500 lat itp., sprawdzić to).
Ważne pytanie:
Jeśli nasza planeta istnieje miliardy lat, to czemu nie ma nigdzie starszych drzew niż to?
Dlaczego to najstarsze drzewo ma 4300 lat?
Odpowiedź jest prosta: Bóg stworzył świat 6 tysięcy lat temu, potop miał miejsce 4400 lat temu, zakładam więc, że najstarszy żywy organizm (drzewo) na ziemi może mieć nie więcej niż 4400 lat, np. 4300, tyle ile liczy sobie „Matuzalem” – najstarsze drzewo na ziemi!!!
Kto tak naprawdę zainspirował naukowców do tego, by tak zaciekle propagowali teorię ewolucji? Komu zależy na tym, by ludzkość uwierzyła, że świat i życie powstało na drodze ewolucji?
Szatanowi.
Dlaczego? Jeśli zainicjował on te teorię i sprawił, że jest ona powszechnie akceptowana i nauczana w szkołach, to diabeł musiał się przy tym sporo napracować, tym bardziej, ze jest to jeden wielki stek kłamstw. Młodzieży, również naszej diabeł w szkołach stale robi „pranie mózgu” wpajając ciągle i powtarzając, że ziemia powstała w wyniku wielkiego wybuchu miliardy lat temu.
Dlaczego diabłu tak bardzo zależy na tym, by ludzie nie wierzyli w biblijny opis stworzenia?
W jaka biblijna prawdę wymierzona jest teoria ewolucji?
W prawdę o sabacie!
Dlaczego?
Jeśli człowiek odrzuci biblijny opis stworzenia i uzna, że Bóg nie stworzył świata i życia w ciągu literalnych 6 dni, ale świat i życie samo powstało rozwijając się na przestrzeni miliardów lat, albo, ze Bóg stworzył wszystko, ale nie czynił tego przez literalnych 6 dni, ale przez miliardy lat, to czy jakie znaczenie będzie mieć wówczas jakiś 7 dzień?
Jednak, czy według Boga i Jego Słowa ten 7 dzień ma znaczenie?
To oczywiste, wynika to choćby z 4 przykazania:
Przypuszczając atak na sabat, co tak naprawdę diabeł atakuje?
Zbawienie, które jest przez wiarę w Chrystusa, a które jest symbolizowane przez sabat:
Autorem tego artykułu jest Sławomir Gromadzki
kontakt: (zielarz@nadzieja.pl)