piątek, 27 maja 2011

DEKLARACJA PRAW CZŁOWIEKA

oświadczenie o 50. rocznicy uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka
Od czasu swego powstania w połowie XIX wieku Kościół Adwentystów Dnia Siódmego popiera prawa człowieka. Inspirowani wartościami biblijnymi, pierwsi adwentyści angażowali się w walkę przeciwko niewolnictwu i niesprawiedliwości. Utrzymywali, że każdy człowiek ma prawo wyboru wierzeń zgodnie ze swoim sumieniem oraz prawo do swobodnego praktykowania i nauczania swojej religii, bez dyskryminacji, z poszanowaniem równych praw innych osób. Adwentyści dnia siódmego są przekonani, że w sprawach religii użycie siły jest przeciwne Bożym zasadom.
Promując wolność religijną, życie rodzinne, edukację, troskę o zdrowie, wzajemne wsparcie, a także wychodząc naprzeciw palącym ludzkim potrzebom, adwentyści dnia siódmego podkreślają godność istoty ludzkiej stworzonej na podobieństwo Boże.
Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, uchwalona w 1948 roku, została napisana i przyjęta przez osoby, które przeżyły bezprecedensowe zniszczenia, zamieszanie i nieszczęście II wojny światowej. To przerażające doświadczenie dało im wizję i pragnienie przyszłego świata pokoju i wolności. Wywodząca się z tego, co najlepsze i najwznioślejsze w ludzkim sercu, Powszechna Deklaracja Praw Człowieka jest fundamentalnym dokumentem opowiadającym się zdecydowanie za ludzką godnością, wolnością, równością i niedyskryminowaniem mniejszości. Artykuł 18., który bezwarunkowo popiera wolność religijną w wierzeniach i praktykach, ma szczególne znaczenie, gdyż wolność religijna jest podstawą praw człowieka, ona podkreśla i podnosi wszystkie inne prawa człowieka.
Obecnie Powszechna Deklaracja Praw Człowieka bywa często łamana, nie wyłączając artykułu 18. Nietolerancja często podnosi swój ohydny łeb, pomimo postępu w dziedzinie praw człowieka, osiągniętego wśród wielu narodów. Kościół Adwentystów Dnia Siódmego zwraca się do Organizacji Narodów Zjednoczonych, władz państwowych, przywódców religijnych i wiernych, a także organizacji pozarządowych, by wytrwale działali na rzecz wprowadzania w życie tej Deklaracji. Politycy, przywódcy związków zawodowych, nauczyciele, pracodawcy, reprezentanci środków masowego przekazu i wszyscy, którzy kształtują opinię publiczną, powinni ze wszystkich sił popierać przestrzeganie praw człowieka. Będzie to odpowiedzią i pomocą w zahamowaniu gwałtownego religijnego ekstremizmu, nietolerancji, nienawistnych zbrodni i dyskryminacji zarówno ze strony kręgów religijnych, jak i antyreligijnego sekularyzmu. W ten sposób Powszechna Deklaracja Praw Człowieka będzie nabierać praktycznego znaczenia i wymowy, dzięki czemu nigdy nie stanie się mało znaczącym dokumentem.

Oświadczenie zatwierdzone przez Zarząd Generalnej Konferencji 17 listopada 1998 roku i złożone przez Sekretariat Spraw Publicznych Generalnej Konferecji

wtorek, 17 maja 2011

CZŁOWIEK WSZECHCZASÓW

człowiek wszech czasów. Czy wszystkie drogi (religie) prowadzą do Boga? Spojrzenie na wyjątkowość życia i nauki Jezusa Chrystusa.

Terminem „religia światowa” określa się dziś pięć wielkich systemów religijnych: judaizm, chrześcijaństwo, islam, hinduizm i buddyzm. W czasach antycznych taką religią był też manicheizm, tj. gnostyczna mieszanka chrześcijaństwa i innych kultur. Dziś jest to religia całkowicie wymarła1. Niektórzy mianem światowego systemu religijnego określają także konfucjanizm. W swej istocie jednak jest on bardziej filozofią, systemem kultywowania określonych tradycji, związanego z nim sposobu życia niż zbawczą religią wskazującą drogę do wyzwolenia2.
Dotykamy tu jednej z głównych cech charakteryzujących religie określone mianem światowych. Są one przeważnie religiami zbawiającymi lub wskazującymi drogę do zbawienia, głębiej spoglądają na ludzkie możliwości, a przez to na beznadziejne położenie człowieka prowadzące do zatracenia. Widzą człowieka nie tylko takim, jakim jest, lecz także wymagają, szczególnie hinduizm i buddyzm, aby człowiek wzniósł się poza i ponad siebie. Ten wysiłek, który ma doprowadzić do wyzwolenia czy też zbawienia, staje się ciężkim ćwiczeniem, trudną praktyką, gdyż człowiek zostaje zmuszony do zbawienia lub wyzwolenia dzięki własnej mocy i sile.
Na przełomie XVII i XVIII wieku w czasach Oświecenia wielu agnostyków i liberalnych chrześcijan uznawało te wszystkie systemy religijne jako wyraz rozmaitych, historycznie uwarunkowanych ludzkich poglądów na Boga i świat. Żadnej z tych religii nie przyznawano pierwszeństwa ani też żadna, uważano, nie powinna wysuwać takiego postulatu. Stał za tym rozwojowy sposób myślenia, typowy dla racjonalizmu. Według takiego rozumowania wszystkie religie rozwijały się w sposób naturalny. Boża interwencja w historię świata, tak jak zakładają to religie objawione (przede wszystkim chrześcijaństwo), nie pasuje do tego schematu. Religioznawstwo porównawcze przyjmuje raczej stanowisko neutralne. Czy jednak jest możliwe rozpatrywać zagadnienia religijne w sposób neutralny? Czyż sama religia nie zawiera czegoś więcej, czego nie można objąć chłodnym okiem nauki? Jest w niej przecież element, który angażuje całego człowieka — nie tylko jego umysł, ale i serce.
Podobieństwa
Przyglądając się obiektywnie zagadnieniu, można dopatrzyć się wielu podobieństw i elementów wspólnych, porównywalnych we wspomnianych religiach światowych. Oto niektóre z nich:
- Wielkość i ich rozwój terytorialny. Chrześcijaństwo z ponad miliardem wyznawców, islam — z prawie miliardem. Hinduizm i buddyzm — z wieluset tysiącami wyznawców.
- Wiara w Bóstwo i objawienie — w judaizmie, chrześcijaństwie i islamie oraz w ideę zbawienia, bądź wyzwolenia — w judaizmie, chrześcijaństwie, hinduizmie i buddyzmie.
- Zagadnienia z zakresu etyki.
Tak bezstronne spojrzenie znaleźć możemy w przypowieści o pierścieniu ze sztuki Gottholda E. Lessinga (1729-1781) Natan mędrzec, w której to w pewnym rodzie ojciec zawsze przekazywał swój pierścień pierwszeństwa najukochańszemu z synów. Było tak do czasu, gdy pojawił się ojciec, których kochał jednakowo mocno swoich trzech synów. Nie chcąc żadnego z nich wyróżnić ani skrzywdzić, dorobił jeszcze dwa identyczne pierścienie. Każdy pierścień ojciec przekazał synom oddzielnie w tajemnicy jako wyraz ojcowskiej miłości i „uprzywilejowania”. Konflikt wybuchł po śmierci ojca. Każdy z braci twierdził, że to jego pierścień jest prawdziwy. Udali się więc do sędziego, który orzekł, iż ten, któremu uda się być uczciwym i sprawiedliwym wobec Boga i ludzi, będzie posiadaczem prawdziwego pierścienia. Gdyby żadnemu z braci to się nie udało, oznaczałoby, że wszystkie pierścienie były fałszywe. W obrazie tym Lessing starał się wykazać, że żydzi, chrześcijanie i muzułmanie są w posiadaniu objawionej religii Boga, nie jest jednak możliwe teoretyczne stwierdzenie, która z nich jest rzeczywiście prawdziwa. Można tego dokonać jedynie w praktyce, gdy człowiek zrealizuje w sobie boskie wartości.
Już w czasach starożytnych istniała tendencja uznawania wartości wielu dróg prowadzących do Boga. To stanowisko reprezentował np. senator rzymski Symmachus, twierdząc w roku 384 n.e., że tak wielkiej tajemnicy, jaką jest Bóg, nie da się ogarnąć i poznać w jeden jedyny sposób. Tak więc wiele dróg prowadzi do Boga, a każda z nich ma swoje racje i uzasadnienia. Dzisiaj podobny pogląd prezentuje ruch ekumeniczny podkreślający wartości różnych systemów i Kościołów, nie tylko chrześcijańskich, ale także religii niechrześcijańskich.
Różnice
Przeciwieństwem takiej tezy są słowa Jezusa z Nazaretu: „Ja jestem droga i prawda i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca [inaczej] tylko przeze Mnie”3.
Z chrześcijańskiego punktu widzenia wszystkie te podobieństwa między religiami są tylko powierzchowne. W rzeczywistości mamy do czynienia z fundamentalnymi różnicami. Podstawową różnicą jest osoba Jezusa Chrystusa. Należałoby zatem zmienić Lessingowską przypowieść o pierścieniu. Prawdziwy pierścień jest rozpoznawalny, ponieważ zdobi go nieporównywalny i jedyny w swoim rodzaju kamień szlachetny. Tym kamieniem, perłą jest osoba Jezusa Chrystusa4.
Jakie prawa czy też tytuły przypisywali sobie wielcy przywódcy religii światowych? Mahomet uważał siebie za proroka, Budda widział siebie jako oświeconego mędrca. O Jezusie z Nazaretu Jemu współcześni powiedzieli: „Nigdy jeszcze człowiek tak nie przemawiał, jak ten człowiek mówi”5. Również Jezus tak mówił o sobie: „Słyszeliście, iż powiedziano przodkom (…), a Ja wam powiadam”6.
Jednak Jezus przedstawia siebie jako kogoś nieporównanie większego, jako Istotę boską, istniejącą i przemawiająca w zamierzchłej przeszłości, jeszcze przed swoim wcieleniem (inkarnacją): „Wy jesteście z niskości, Ja zaś z wysokości (…), pierwej niż Abraham był, Jam jest”7. Jezus ukazał tu swoją preegzystencję i wieczność, atrybuty boskości, zwłaszcza że słowa „Jam jest” zawsze odnosiły się do Boga8. Albo takie słowa: „Synu, odpuszczone są grzechy twoje”9. Mesjasz, zgodnie z dawnym żydowskim rozumieniem, może jedynie walczyć z grzechem, natomiast odpuszczać grzechy mógł tylko Bóg. Ale Jezus właśnie tak postępował. Na zarzut ze strony ówczesnych teologów, że bluźni, bo tylko Bóg może odpuszczać grzechy, odpowiedział, że robi to, aby „wiedzieli, że Syn Człowieczy ma moc odpuszczać grzechy na ziemi”10.
Wyjątkowość Chrystusa
Chrystus nie tylko świadczył o swojej wyjątkowej odmienności w stosunku do innych przywódców religijnych, lecz potwierdzał to wiarygodnymi dowodami. W ten sposób zasadniczo różnił się od innych założycieli wielkich religii.
- Zanim Budda, Konfucjusz czy też Mahomet się pojawili, nikt o nich wcześniej nie słyszał. Tylko Jezus mógł o sobie powiedzieć: „O Mnie bowiem on [Mojżesz] napisał”11. Taki konsekwentny i poparty proroctwami mesjanizm Starego Testamentu jest czymś dotąd niespotykanym w historii religii12.
- Spoglądając na działalność Jezusa, widzimy całkowitą zgodność głoszonej przez Niego nauki z życiem. Mojżesz mimo swego poświęcenia i oddania grzeszył i bywał zawodny. Konfucjusz przyznawał, że co prawda naucza rzeczy szlachetnych, lecz nie zawsze udaje mu się stosować je w praktyce. Mahomet, jak czytamy w Koranie, był wielokrotnie karcony za swoje przewinienia, jedynie Jezus mógł powiedzieć o sobie: „Któż z was może dowieść mi grzechu?”13.
- Wyjątkowość osoby i dzieła Jezusa widać najlepiej w Jego poświęceniu dla człowieka. Jego całkowite oddanie się i identyfikacja z ludzkością aż do zadośćuczynnej śmierci na krzyżu nie mają porównania z niczym i z nikim.
Budda wyznaje co prawda zasadę nieużywania przemocy, zagubił jednak współczucie dla bliźniego. Mahomet zaleca dawanie jałmużny i miłość bliźniego, równocześnie uczy jednak o konieczności przemocy w imię dżihadu (świętej wojny). W późnym judaizmie słynny rabin Hilliel nauczał: „Wszystko, czego nie chcielibyście, aby wam czyniono, i wy im nie czyńcie”. Podobnie Mahomet radzi odpłacać za doznane krzywdy tylko w takiej mierze, w jakiej samemu się ich doznało14. Jezus natomiast w Kazaniu na Górze ogłasza ową słynną złotą regułę w jej całkowicie pozytywnej formie: „A więc wszystko, cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie”15. Co prawda tę samą złotą regułę spotykamy u niektórych starożytnych filozofów (np. u Seneki), jednakże jej pełną i praktyczną realizację znajdziemy tylko w życiu i działalności Chrystusa.
Tam gdzie ludzie są pełni gniewu lub nienawiści, Jezus zaleca miłość16, tam gdzie ludzie kochają bliźnich, Jezus zaleca miłość do nieprzyjaciół17, tam gdzie ludzie nawet mówią o miłości wobec nieprzyjaciół (np. Sokrates i Seneka), Jezus wprowadza ją w czyn18.
Jezus jest kimś wyjątkowym nie tylko przez inkarnację (chociaż narodził się w Betlejemie Efrata, to „wyjścia Jego są z dawna, ode dni wiecznych”19), nie tylko przez swoje doskonałe, bezgrzeszne życie, ale także przez swoją śmierć i zmartwychwstanie.
Prochy Buddy zostały rozsypane nad Półwyspem Indyjskim, jedynie jego ząb jako relikwię można zobaczyć na Sri Lance. Mahomet został pochowany w Medynie. Natomiast po Jezusie nie znajdziemy żadnych doczesnych szczątków, „gdyż było rzeczą niemożliwą, aby [bezgrzeszny Chrystus] był przez nią [śmierć] pokonany”20. W niedzielny poranek zmartwychwstania aniołowie powiedzieli do kobiet u grobu Jezusa: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?”21. Grób Jezusa jest pusty. Także wniebowstąpienia Henocha22 czy Eliasza23, czy opisanego w Koranie wniebowstąpienia Mahometa nie da się porównać z wniebowstąpieniem Jezusa, nie były to bowiem zwycięstwa nad śmiercią poprzez całkowitą wolność od grzechu czy jakiejkolwiek winy.
Zaprezentowanej tutaj wielkości Chrystusa towarzyszy również bezprzykładne uniżenie. Mojżesz wychowany był jako książę, otrzymał także gruntowne wykształcenie w Egipcie. Budda był opływającym w dostatku synem wielkiego króla Gautamy. Konfucjusz — uznanym i wpływowym mędrcem. Mahomet — bogatym kupcem i wielkim wojownikiem. Jezus jest z nimi nieporównywalny w wielkości i uniżeniu. On „chociaż był w postaci Bożej (…) wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom (…), uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej”24. „Lisy mają jamy — oświadczył Jezus — a ptaki niebieskie gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma gdzie by głowę skłonił”25.
Pod koniec swego ziemskiego życia został fałszywie osądzony i skazany na męczeńską śmierć należną tylko zbrodniarzom — dla zbawienia całej ludzkości. Wobec takich faktów zasadne staje się twierdzenie, że nikt nie może równać się z Jezusem, nikt nie był tak wywyższony i bliski ludziom jak On. Nawet Mahomet i reprezentowany przez niego islam, jako synkretyczna mieszanina judaizmu i chrześcijaństwa wraz z elementami animistycznymi, nie był w stanie uporać się z tym problemem. Dlatego zarówno boskość Chrystusa26, jak i Jego ukrzyżowanie są w Koranie zanegowane27.
Chrystus odrzucał wszelkie tytuły, którymi nie bez racji próbowano Go określić i które ostatecznie przez apostołów i chrześcijan zostały Mu przypisane. Sam skromnie pozostawał jedynie przy tytule „Syn Człowieczy”.
Wyjątkowość chrześcijaństwa
Chrześcijaństwo nie jest jakąś specyficzną nauką, wiedzą czy filozofią. Nie jest zbiorem praw ani tradycji, czy też sposobów na życie. Chrześcijaństwo to Chrystus jako Odkupiciel ludzkości. Jedynie Jego osoba jest treścią Biblii oraz sensem i istotą chrześcijaństwa. To Ewangelia — Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie, Jego zbawczych czynach, pojawieniu się Boga w Chrystusie na ziemi. To nowina o Bogu, który stał się człowiekiem, jednym z nas.
W tym znaczeniu chrześcijaństwo oznacza całkowite zniesienie wszelkich religijno-kulturowych dążeń i wysiłków człowieka, aby dotrzeć do Boga. Wszystkie tego typu czyny oparte są na wyrzeczeniach i ćwiczeniach w zdobywaniu tajemnej wiedzy, wyższych stopni wtajemniczenia czy też kultywowaniu różnych — nieraz absurdalnych, a nawet przerażających, poniżających godność człowieka — wierzeń, jakie możemy znaleźć w ramach pozostałych wielkich religii światowych. Te wyrzeczenia i ćwiczenia mają pomóc w sprostaniu wymaganiom Bóstwa i w dotarciu do Niego.
W chrześcijaństwie opartym na Słowie Bożym to Bóg przychodzi do człowieka, a nie człowiek do Boga. To także idąca za tym świadomość odkupienia opartego nie na ułomnych i słabych wysiłkach grzesznego człowieka, ale na łasce jako darze Boga. Te wielkie systemy religijne są drogą praw, chrześcijaństwo dzięki zbawczym zasługom Chrystusa jest drogą łaski. Apostoł Paweł napisał: „Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę i to nie z was: Boży to dar. Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił. Jego bowiem dziełem jesteśmy stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków”28.
Wszystko to jest owocem daru miłości ucieleśnionej w Chrystusie, przeznaczonej dla wszystkich. Wszyscy zatem potrzebują Chrystusa. Przykładem niech będzie Mahatma Gandhi. Mimo że nie był chrześcijaninem, ciągle „spoglądał” na Jezusa. Jako Hindus był jednym z tych niewielu, którzy zrozumieli dzieło i charakter Zbawiciela, pojęli je nie tylko w teorii, ale i praktyce życia. Gandhi obserwując chrześcijan, ze smutkiem powiedział: „Chrystus — tak, chrześcijanie — nie”.
Nie wszystkie religie prowadzą do Boga, ale Bóg ma swoje dzieci we wszystkich religiach. Do nich kieruje wezwanie: „Wyjdźcie z niego [Babilonu], ludu mój”29. Jeszcze tkwią w tych systemach religijnych, a Bóg ich już określa słowami „ludu mój”. Jezus Chrystus, ów Syn Człowieczy, ogarnia swoją miłością wszystkich ludzi.
Co wybrać?
Dwa tysiące lat temu na dziedzińcu sądu doszło do szczególnego spotkania. Po jednej stronie stał Piłat, jeden z najbardziej skorumpowanych polityków, po drugiej — Jezus z Nazaretu, ten, który „chociaż był w postaci Bożej (…) wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom (…), uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej”30. Piłat trzykrotnie oświadczał: „Ja w Nim żadnej winy nie znajduję”31. Jeżeli był niewinny, to dlaczego oddał Go katom i kazał ubiczować?32. Wreszcie do Żydów domagających się śmierci, wskazując na Jezusa, powiedział: „Oto człowiek”33. Tak, to był ten Człowiek, na którego czekali tysiące lat, którego przyjście zapowiedziano już w raju Eden34. Jednak na słowa Piłata rozległy się okrzyki: „Ukrzyżuj go (...) nie mamy króla, tylko cesarza”35.
Piłat już wcześniej zapytał ich w związku ze zwyczajem, że na święto Paschy wypuszczano jednego z więźniów: „Kogo mam wypuścić, Jezusa czy Barabasza?”. Jakież to smutne, że usłyszał: wypuść Barabasza, mordercę, uosobienie szatana, a strać Jezusa, dawcę życia36.
Nie zapominajmy, że przed takim samym wyborem stoi każdy z nas w każdym czasie. Jezus oświadczył: „Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać. Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały. Ja jestem dobry pasterz. Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce”37. A jeśli dokonamy złego wyboru, posłuchajmy pytania, które postawił Piłat: „Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego zowią Chrystusem?”38.
„I nie ma w nikim innym zbawienia, albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni”39.
Nie dano nam żadnego innego przywódcy religijnego. Drogi Czytelniku, wybierz Jezusa, dawcę życia!
Władysław Polok
1Zob. Religie świata. Encyklopedia, Warszawa 2006, s. 523; Encyklopedia katolicka, Lublin 2000, t. 9, s. 1143, 1148. 
2Zob. Religie świata..., s. 462-464. 
3J 14, 6. 
4Zob. Mt 13,45-46. 
5J 7,46. 
6Mt 5,21-22. 
7J 8, 23.58. 
8Zob. Wj 3,14-15; por. Ap 1,8; Z. Łyko, Nauki Pisma Świętego, Warszawa 1974, s. 86-88. 
9Mk 2,5. 
10 Mk 2,7.10. 
11J 5,46. 
12R.M. Davidson, „Interpreting Old Testament Prophecy”, w: Understanding Scripture, red. G.W. Reid, Biblical Institute Studies, t. 1, s. 183-204; M. Tarasiuk, Idea Mesjasza w profetyzmie izraelskim, Warszawa 2008; W. Polok, Człowiek, którego życiorys został napisany 400 lat przed urodzeniem, w: „Znaki Czasu” 6/1979. 
13J 8,46. 
14Sura 16,127. 
15Mt 7,12. 
16Zob. Mt 5,43; J 13,35. 
17Zob. Mt 5,44-47. 
18Zob. J 13,1. 
19Mi 5,2 (BG). 
20Dz 2,24. 
21Łk 24,5. 
22Rdz 5,24. 
232 Krl 2,11-12. 
24Flp 2,6-8. 
25Łk 9,58. 
26Sura 3,73. 
27Sura 4,156. 
28Ef 2,8-10. 
29Ap 18,4. 
30Flp 2,6-8. 
31J 18,38; 19,6; Łk 23,22. 
32J 19,1. 
33J 19,5. 
34Rdz 3,15. 
35J 19,15. 
36J 18,39-40; Mt 27,20-21. 
37J 10,10-11. 
38Mt 27,22
39,Dz 4,12





poniedziałek, 9 maja 2011

EXODUS Z PLANETY ZIEMIA

Dotknęliśmy wszechświata i jego tajemnic, ale to tylko wepchnęło nas w mrok nuklearnego i moralnego zagrożenia.
Czy to nie oczywiste, że Jezus miał na myśli nasze czasy, gdy powiedział,
że „ludzie omdlewać będą z trwogi w oczekiwaniu tych rzeczy,
które przyjdą na świat”1?
Było to 4 października 1957 roku. Pierwsze lądowanie na Księżycu przeniosło ludz-
kość w nową erę — kosmiczną. Ludziom udało się wreszcie pokonać siłę grawitacji trzymającą ich na naszej planecie. Zaczęliśmy sobie uświadamiać, że jesteśmy aktorami w technologicznej rewolucji, wobec której wszystkie wcześniejsze schodzą na dalszy plan. Ludzkość dotknęła wszechświata i jego tajemnic jak nigdy dotąd. Ta technologiczna rewolucja jest kontynuowana w zawrotnym tempie. Jednak moralny kompas ludzkości nie dorównuje kroku zwiększającym się zdolnościom naukowym.

Nuklearne pokolenie

Gdy nastała era nuklearna, przyszłość zaczęła napełniać ludzkie serca przerażeniem. Przestrzeń kosmiczna otworzyła podwoje satelitom i rakietom, jednak destruktywne skutki kontroli przestrzeni kosmicznej w rękach moralnie niezdyscyplinowanych ludzi dysponujących bronią nuklearną przyprawiają o lęk myślące osoby, które odczytują znaki czasu.
Bertrand Russell wołał: „Czy człowiek naukowy przetrwa, czy też górę weźmie mieszanina zaawansowanej wiedzy i prymitywnych, nieopanowanych namiętności tak niezmiennych, iż uniemożliwią przetrwanie ludzkości? Myślę, że naprawdę ważną kwestią wobec nowoczesnej technologii nie jest to, czy człowiek będzie w stanie zamieszkać na innych planetach,
ale czy człowiek będzie w stanie nadal mieszkać na tej planecie”.
Jak Russell mógłby nie martwić się o to, skoro większość pieniędzy przeznaczonych na badania naukowe związane z kosmosem jest wydawana na doskonalenie metod masowej zagłady? Gdy pomimo rozwoju technologii warunki panujące na świecie stają się coraz bardziej złożone, musimy zadać wprost pytanie: czy to możliwe, że zbliża się czas, gdy Bóg będzie zmuszony interweniować — czas „wytracenia tych, którzy niszczą ziemię”2?
Połączenie naukowego geniuszu z nieopanowanymi namiętnościami zawsze okazywało się niebezpieczną mieszaniną. Zarówno historia, jak i Pismo Święte zmuszają nas do zadania pytania: czy ludzkość jest moralnie zdolna do mądrego posługiwania się tajemnicami wszechświata, czy też w nasze ręce dostała się moc przerastająca nasze moralne siły?
Wernher von Braun, jeden z ojców ery nuklearnej, powiedział: „Niektórzy myślą o Ziemi jako bezpiecznej i wygodnej planecie, a kosmos uważają za wrogie środowisko. Niezupełnie jest to prawdą. Ziemia jest chroniona przez cienkie prześcieradło atmosfery, ale w gruncie rzeczy jest miejscem nieuporządkowanym i nieprzewidywalnym. Jest pełna burz i wichrów, mgły i lodu, i trzęsień ziemi. Jest także pełna ludzi, w których posiadaniu jest broń nuklearna. W kosmosie jest wiele piękna, a przy tym porządek. Nie ma tam zmiennej pogody, ale regularność. Kosmos jest przewidywalny. (…) Wszystko w kosmosie jest posłuszne prawom fizyki”.
Na tej planecie panuje zamieszanie, nieporządek i rozkład. Z biegiem czasu sytuacja nie zmienia się na lepsze. Ekonomiści zapowiadają, że wobec rabunkowej gospodarki zasobami naturalnymi w stosunkowo nieodległej przyszłości konieczny stanie się exodus z naszej planety. Mówią, że będziemy zmuszeni sprowadzać surowce z innych planet. Wymieniają polityczne, militarne, ekonomiczne, społeczne i moralne powody, dla których wyprawy z kosmos staną się nieodzowne.

Kosmiczny exodus

Ale Bóg nie jest nieprzygotowany na tę sytuację. Pismo Święte mówi o exodusie z Ziemi w bardziej realistycznych kategoriach, niż wielu śmie przypuszczać. To sam Jezus wskazał możliwość podróży kosmicznej i obiecał taką podróż swoim wyznawcom. Na Górze Oliwnej uczniowie widzieli Go odchodzącego do nieba. Prawo grawitacji nie mogło zatrzymać Pana chwały odchodzącego do domu Ojca. On obiecał: „Idę przygotować wam miejsce. (...) Przyjdę znowu i wezmę was do siebie”3.
Te słowa tchną taką pewnością, że aż przyprawiają o dreszcz emocji! Exodus z Ziemi będzie zupełnie realny. Apostoł Paweł uczył: „Sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem”4.
Wyobraź to sobie, jeśli potrafisz! Zstąpienie naszego Zbawiciela z nieba, spoza licznych konstelacji, w chwale, która wprawi w zdumienie oczy wszystkich mieszkańców ziemi! Długo oczekiwane zmartwychwstanie naszych ukochanych, którzy zasnęli! A potem wspólna podróż przez niebiosa w towarzystwie Zbawiciela do miejsca, które On przygotował, byśmy na zawsze byli z Nim! Każde słowo tej obietnicy jest pełne znaczenia. Każde słowo zostanie spełnione.
Skąd wiemy to wszystko? Wiemy to, bo nasz bieg do gwiazd, który zawdzięczamy postępowi naukowemu naszych czasów, jest wyraźnym dowodem, że przyjście naszego Pana nie jest już odległe — On jest tuż u drzwi. Przeczytaj jeszcze raz słowa wypowiedziane przez Boga do proroka Daniela — słowa, którym każdy dzień nadaje coraz głębsze znaczenie: „Danielu, zamknij te słowa i zapieczętuj księgę aż do czasu ostatecznego! Wielu będzie to badać i wzrośnie poznanie”5.

Wiedza jako znak

Bóg niebios przewidział, że wiedza będzie się rozwijać i zaplanował, że wraz z rozwojem wiedzy wzrastać będzie poznanie objawienia danego ludzkości. Zrozumienie biblijnych proroctw dotyczących czasów końca i powtórnego przyjścia Chrystusa będzie nieomylnym znakiem, iż wydarzenie to jest już bardzo bliskie. Dzisiaj ludzkie umysły włamują się do skarbców wszechświata. Prom kosmiczny okrąża Ziemię w kilkadziesiąt minut. Potężne okręty podwodne pływają wiele miesięcy bez wynurzenia napędzane garścią uranu. Pociski strategiczne mogą trafiać w cele po drugiej stronie globu z dokładnością do kilku metrów.
W naturalny sposób nasuwa się pytanie, dlaczego ten postęp wiedzy nie rozłożył się równo w czasie. Dlaczego nie następował w podobnym tempie w czasach Abrahama czy za dni rzymskich cezarów? Sposób podróżowania w czasach naszych pradziadków niewiele różnił się od tego w czasach Abrahama.
Daniel napisał, że w „czasie ostatecznym wzrośnie poznanie”. Jednak ludzie w swoim biegu do samozagłady nie chcą przystanąć i posłuchać. Czy należy się dziwić, że Bóg powstrzymywał ten postęp aż do naszych czasów? Czy jesteś w stanie odepchnąć nasuwające się przekonanie, iż miał ku temu powody?
Fakt, iż Bóg pozwolił ludziom odkryć tajemnice wszechświata, dowodzi, że wkrótce przekroczy On próg czasu, by położyć kres istnieniu świata w kształcie, jaki znamy obecnie. Bóg nieba nie dopuścił wcześniej do takiego ryzyka. Uczynił to dopiero w obecnej dobie, gdy jest gotowy do interwencji.
Czyż nie istnieje jedno sensowne wyjaśnienie tego wszystkiego? Nie tylko zbliżamy się do ostatecznej godziny, ale już w nią wkroczyliśmy! Czy ktoś jeszcze odważyłby się temu zaprzeczyć? Jednak możesz być wdzięczny Bogu za to, że tak właśnie jest, bo żadne ludzkie sposoby nie dadzą ludzkości realnej szansy rozwiązania problemów. Nauka i medycyna nie wystarczą. Statki kosmiczne nie pozwolą nam uciec z tej planety, by ocalić cywilizację.
Zapytam cię: W jaki sposób podróże w kosmos miałyby rozwiązać problemy ludzkości? Co taki exodus z Ziemi dałby tobie albo mnie? Czy zdajesz sobie sprawę, że aby taka kosmiczna podróż była realna, musielibyśmy osiągnąć stałą prędkość ponad dziewięciu tysięcy kilometrów na sekundę, aby w ciągu dwustu pięćdziesięciu lat dotrzeć do najbliższego układu planetarnego, w którym znajdowałaby się planeta nadająca się do zamieszkania? To oznacza, że kilka pokoleń ludzi narodziłoby się i umarło w czasie tej podróży, zanim ekspedycja zostałaby zakończona. Nie, podróże kosmiczne nie rozwiążą żadnego naszego problemu, póki istnieje najważniejszy z nich — śmierć.
Jedynym realnym rozwiązaniem jest exodus z Ziemi, który zaplanował Bóg. Tylko On ma klucze śmierci. „Oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci”6. „Tak, przyjdę wkrótce”7. Dzięki Bogu ten dzień jest już bliski.

Kwarantanna
planety Ziemia

Ale teraz pozwól, że na chwilę cofniemy się do sceny, w której ludzie po raz pierwszy usiłowali w pewnym sensie uciec w przestrzeń.
Na żyznej równinie Mezopotamii ludzie, którzy wyparli się swego Stwórcy, usiłowali sięgnąć do nieba tak daleko, by uniknąć przyszłego sądu Bożego. W tym celu budowali ogromną wieżę. „Nuże, zbudujmy sobie miasto i wieżę, której szczyt sięgałby aż do nieba, i uczyńmy sobie imię, abyśmy nie rozproszyli się po całej ziemi!”8. Wtedy to Pan interweniował. Przez prosty zabieg pomieszania języków skutecznie sprawił, że budowniczowie rozeszli się w różnych kierunkach. Owo zamieszanie właśnie dało nazwę tej pierwszej „kosmicznej” próbie. Niedokończoną wieżę nazwano wieżą Babel, a miasto Babilonem, jako że słowo babel oznacza właśnie zamieszanie. Grzech — bunt przeciwko Bogu, nieposłuszeństwo Jego prawu — zawsze prowadzi do zamieszania.
Czy to możliwe, że ta pierwsza próba ucieczki w przestrzeń stanowi ostrzeżenie dla współczesnej ludzkości?
Zapytam: Czy Bóg pozwoli niemoralnym, skażonym grzechem ludziom nawiedzać bez przeszkód przestrzeń kosmiczną? Czy Bóg pozwoli, by ludzie pełni nienawiści i chciwości, pychy i żądzy, podróżowali do zamieszkanych światów? Boży plan zakłada izolowanie grzechu aż do czasu ostatecznego wyleczenia tej choroby, aby się nie rozszerzała. Żaden zarazek w rakiecie nie wydostanie się z kwarantanny, jaką objęta została nasza planeta. Żadna podróż w przestrzeń statkiem kosmicznym nie rozwiąże problemów ludzkości.
Czy promy kosmiczne, bazy orbitalne, satelity komunikacyjne, sondy kosmiczne, reaktory atomowe są znakiem czasu? Czy jak zegar bomby atomowej odliczający sekundy wstecz wskazują na kończący się czas wyznaczony jednostkom i narodom, które dopełniają swojej czary bezprawia?
Bóg przygotował drogę ratunku. Możesz ją wybrać. Przebaczenie! Wielu będzie tych, którzy przyjęli przebaczenie, uratowanych z mocy śmierci, zabranych mocą Bożą ponad stratosferę, jonosferę, w przestrzeń kosmosu, aż bezpiecznie dotrą do bram Wiecznego Królestwa.
Boży exodus z Ziemi! Boży bieg do gwiazd! Do domu — nareszcie!    
George E. Vandeman

[Artykuł pochodzi z książki G.E. Vandemana pt. Zbuntowana planeta. Śródtytuły oraz skrót tekstu pochodzą od redakcji].

1 Łk 21,26. 2 Ap 11,18. 3 J 14,2-3. 4 1 Tes 4,16-17. 5 Dn 12,4. 6 Ap 1,18. 7 Ap 22,20. 8 Rdz 11,4.
Przedruk Znaki Czasu





ZABÓJCZE PROMIENIOWANIE

19 marca 2011 roku tylko w ciągu trzech krótkich dni przeszliśmy na skraj
niewyobrażalnej katastrofy, która nie wydaje się być tak groźna, jeśli czytasz prasę głównego nurtu. Największy na świecie kompleks nuklearny jest obecnie w procesie stawania się najgorętszym na świecie emiterem radioaktywnym z zabójczym plutonem w zestawie” — alarmuje dr Mark A. Sircus, dyrektor International Medical Veritas Association 1. Czy sprawy wyglądają tak poważnie?

O ile naprawdę
wzrosło skażenie?

Podczas trzęsienia ziemi w Fukushimie pracowały trzy z ośmiu reaktorów. W dwóch znajdowało się paliwo LEU (Low-Enriched Uranium), o małej zawartości uranu U-235 (poniżej 20 proc.). Trzeci reaktor był napędzany paliwem MOX (Mixed Oxide Fuel) zawierającym tlenki różnego rodzaju izotopów uranu i plutonu, uznawanym za supertoksyczne i dużo bardziej niebezpieczne niż paliwo w Czarnobylu. Po wybuchu część oparów z topiących się rdzeni, a także duża ilość materiału już rozszczepionego dostała się do atmosfery i wraz z wiatrami rozniosła się po całej półkuli północnej. W Polsce Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR) wydało uspokajający komunikat: „Około środy (23 marca 2011) nad Polskę dotarły pierwsze warstwy powietrza znad elektrowni Fukushima, zawierające niewielkie ilości radionuklidów pochodzenia sztucznego (głównie promieniotwórczego jodu I-131). Ze względu na odległość uszkodzonej elektrowni od granic naszego kraju (ok. 8500 km) radionuklidy znajdujące się w warstwach powietrza przemie­szczających się nad naszym krajem uległy bardzo dużemu »rozcieńczeniu«”2. Druga chmura przyszła nad Polskę trzy dni później i była groźniejsza. Główne media milczały lub uspokajały. Tylko niektórzy lekarze uczciwie ostrzegali. „Jeśli ktoś nie musi wychodzić na zewnątrz, zalecam pozostanie w domu. Z nieba mogą spadać radioaktywne cząstki, dlatego należy być ostrożnym. W domach powinny pozostać zwłaszcza dzieci” — mówił lokalnej prasie dr Dariusz Timler, dyrektor ds. lecznictwa szpitala im. Kopernika w Łodzi3.
28 marca wyniki pomiarów stacji monitoringu radiologicznego w Polsce pokazały, że zawartość pierwiastków promieniotwórczych jodu 131 i cezu 137 w powietrzu powiększyła się tylko w przeciągu dwóch dni kilkadziesiąt razy. Stwierdzono także obecność wcześniej niewykrytych pierwiastków: cezu 134 i telluru 132. Na portalach niezależnych pisano, że z porównania pomiarów sporządzonych do 21 marca i tych z 30 marca wynika, że zawartość jodu 131 wzrosła kilka tysięcy razy, a cezu 137 — kilkaset razy! 1 kwietnia oficjalnie poinformowano, że pomiary wskazują na przełom. CLOR oświadczyło, że „tego dnia zarejestrowaliśmy po raz pierwszy niższe stężenia promieniotwórczego jodu I-131 nad Polską w stosunku do pomiarów przeprowadzonych dwa dni wcześniej”. To mogło oznaczać, że chmura z pyłem opuściła rejon Polski. Ale to nie znaczy, że nie pojawią się następne — w dniu pisania tego artykułu w Fukushimie nie tylko sytuacji nie opanowano, ale doszło do nowych uszkodzeń.
Jod 131 i cez 137 są nam dobrze znane z czarnobylskiej katastrofy. Ten pierwszy pierwiastek ma okres połowicznego zaniku około 8 dni, drugi — 30 lat. Dr David Brownstein podkreśla, że tylko przyjmowanie większych dawek jodu może uchronić przed absorbowaniem przez organizm jodu 131, tymczasem średnia dzienna dawka spożywana przez Amerykanów jest sto razy niższa niż ta spożywana przez Japończyków. „Pamiętaj, że nie tylko gruczoł tarczycy jest narażony na działanie radioaktywnego jodu. Piersi, jajniki, macica, prostata, skóra oraz pozostałe narządy — wszystkie one wiążą jod i potrzebują jodu do optymalnego funkcjonowania. Właściwie każda komórka w naszym organizmie potrzebuje jodu do optymalnego funkcjonowania. Zatem jeśli mamy niedobór jodu, wystawienie na działanie radioaktywnego jodu może potencjalnie skutkować uszkodzeniem wszystkich komórek ciała. Moje doświadczenie pokazuje, że ponad 95 proc. pacjentów ma niedobór jodu” — mówi Brownstein. To znaczy, ze nasze organizmy niczym gąbka chłoną radioaktywny jod, jeśli nie są zaopatrywane w ten pierwiastek.
Praktycznie wszystkie wykryte przez laboratorium radiologiczne pierwiastki rozpadają się z wydzieleniem promieniowania beta minus. Powstający wolny elektron jest odpowiedzialny za generowanie w organizmach żywych tzw. aktywnych form tlenu. Mogą one uszkadzać DNA i prowadzić do mutacji w genach. Uszkadzają białka i struktury błony komórkowej. W tej sytuacji najlepiej chronić się, przyjmując zwiększone dawki antyoksydantów, np. naturalnych witamin A, C, E.
Jednak to nie wszystko. Wygląda na to, że Unia Europejska nie troszczy się o własnych obywateli, lecz o własną ekonomię. 26 marca weszła w życie w trybie pilnym ustawa odwołująca się do kilku postanowień z lat 80. ub. wieku4, na podstawie których maksymalny dopuszczalny próg promieniowania niektórych produktów spożywczych został podwyższony dziesięciokrotnie!5. Niezależne portale podsumowują: rozporządzenie to ma umożliwić import do krajów unijnych wielu skażonych artykułów z Japonii.

Zabójczy pluton

I kolejna rzecz, o której się nie mówi. Topiące się pręty paliwowe w zniszczonej elektrowni powodują dostawanie się do atmosfery pyłów zawierających pluton. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo jest on niebezpieczny. Jak donosi ruch Lekarze Przeciw Wojnie Nuklearnej (IPPNW), „eksperymenty na psach gończych sugerują, że około 27 milionowych grama nierozpuszczalnego plutonu wystarczyłoby, aby z pewnością spowodować u dorosłego człowieka raka płuc, ze znaczącym ryzykiem powiązanym z dużo mniejszymi
dawkami”. Według Kanadyjskiej Koalicji Odpowiedzialności Atomowej (CCNR) „0,1 grama byłoby nadmierną dawką dla miliona ludzi, 1 gram dla 10 milionów ludzi, 100 gramów dla
1 miliarda ludzi i 600 gramów dla
6 miliardów ludzi”. Dr Edwin S. Lyman z Instytutu Nadzoru Atomowego (NCI) ocenia, że „szybkie uwolnienie jednego kilograma plutonu na powierzchni gruntu w rozproszonej, możliwej do wdychania postaci spowodowałoby zagrożenie zdrowia publicznego pierwszego stopnia. Stężenie plutonu w powietrzu mogłoby być rzędu setek mikrogramów na metr sześcienny powietrza w odległości jednego kilometra od miejsca uwolnienia. Osoby oddychające tym powietrzem wchłonęłyby wystarczającą ilość plutonu, żeby z pewnością wywołał on raka w ciągu minut”.
Paliwo MOX z reaktora nr 3 zawierało pluton i zubożony uran, paliwo z pozostałych dwóch reaktorów — zubożony uran. Japońskie reaktory wykorzystujące jako paliwo uran mogą generować w swoich rdzeniach także pluton, który następnie służy jako materiał rozszczepialny. Uran także nie jest obojętny dla organizmu ludzkiego. Profesor Katsuma Nagasaki tłumaczy, że „kiedy uran spala się, tworząc cząsteczki, dostają się one do ludzkich organizmów wraz z wodą pitną, pożywieniem i powietrzem. W tym przypadku promieniowanie i chemiczna toksyczność są uwalniane w ciele. Cząsteczki pyłu zubożonego uranu mogą przedostawać się do ludzkich organizmów, a raz wchłonięte do organizmu staną się dziesiątki milionów razy bardziej niebezpieczne. Nowo ujawnione dane wskazują, że promieniowanie o niskim natężeniu najprawdopodobniej powoduje większe nieprawidłowości biochemiczne niż intensywne promieniowanie o wysokim natężeniu. Lekceważenie zagrożenia promieniowaniem o niskim natężeniu jest błędem”.

Odległość
nie jest barierą

Można pomyśleć, że odległość od elektrowni Fukushima w Japonii jest tak wielka, że pyłów promieniotwórczych w naszym powietrzu nie ma. Czy ta odległość nas chroni?
„Po kampanii »Szok i przerażenie« w Iraku w 2003 roku bardzo drobne cząsteczki zubożonego uranu zostały wychwycone wraz z większymi cząstkami piasku i pyłu na filtrach w Wielkiej Brytanii. Cząstki te przedostały się w 7-9 dni z irackich pól bitewnych — z odległości 2400 mil [ok. 3840 km — red.]. Promieniowanie mierzone w atmosferze zwiększyło się czterokrotnie w ciągu kilku tygodni po rozpoczęciu kampanii z 2003 roku, a na jednym z pięciu stanowisk monitoringowych mierzone poziomy wymusiły ogłoszenie dwóch oficjalnych alarmów w Brytyjskiej Agencji Ochrony Środowiska” — przypomina Mark A. Sircus. Dziennik „London Times” doniósł, że „w ciągu dziewięciu dni od rozpoczęcia wojny w Iraku w dniu 19 marca 2003 roku wyższe poziomy uranu zostały wychwycone na pięciu stanowiskach w Berkshire”.
Już wiemy na pewno: dla pyłów unoszonych przez wiatr świat nie jest tak wielki jak dla nas, podróżujących po globie. Powietrzu nie wyznaczymy granic. Informacje z Japonii nie napawają optymizmem. Po wstrząsach wtórnych wykryto ślady plutonu poza reaktorem. Należałoby wreszcie poważnie spojrzeć na zagrożenie. Niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie powstrzymać, ale świadomość zagrożenia może spowodować odpowiednie działania, które pozwolą nam zmniejszyć skutki skażenia.
Jarosław Sukiennik
Współpraca Katarzyna Lewkowicz-Siejka

1 Mark A. Sircus, Lethal in Japan — the real story on radiation, http://www.naturalnews.com/031823_Japan_radiation.html. Polskie tłumaczenie: http://www.stopcodex.pl/2011/03/prawdziwa-historia-o-promieniowaniu/. Jeśli nie zaznaczono inaczej, cytaty pochodzą z tej publikacji. 2 http://www.clor.waw.pl/. 3 http://www.dzienniklodzki.pl/aktualnosci/384800,lodz-nadciaga-radioaktywna-chmura-z-fukushimy,id,t.html?
cookie=1.
4 Euratom nr 3954/87; Euratom nr 944/89. 5 UE nr 297/2011.
Artykuł pochodzi  ze  Znaków Czasu 

 

niedziela, 8 maja 2011

ZIEMIA ZNISZCZONY DOM

W ciągu
ostatnich 60 lat
— zaledwie jednego pokolenia
— nasz ziemski dom odmieniliśmy
bardziej niż
w ciągu kilku
tysiącleci.
kwietniu i maju, miesiącach obchodów w Polsce Światowego Dnia Ziemi,
warto zastanowić się, cośmy zrobili naszej planecie. Cośmy zrobili sobie. A wszystko przez ludzką chciwość, na upust której pozwolił rozwój ludzkiej myśli. Miecz obosieczny. Nie pozostanie to jednak bez konsekwencji — wszyscy chrześcijanie powinni zdać sobie z tego sprawę. Bo jak powiedział Chrystus, wkrótce przyjdzie czas sądu i „wytracenia tych, którzy niszczą ziemię”1.

Zegar świata tyka

W ciągu ostatnich 60 lat liczba ludności na ziemi wzrosła niemal trzykrotnie. Ponad dwa miliardy ludzi przeprowadziło się do miast. Shenzhen w Chinach, dziś z setkami drapaczy chmur i milionami mieszkańców, jeszcze 40 lat temu było małą rybacką wioską. W Szanghaju trzy tysiące wieżowców i drapaczy chmur zbudowano w zaledwie 20 lat. Kolejne setki są w trakcie budowy. Szybciej, więcej... Dziś ponad połowa z siedmiomiliardowej ludzkiej populacji mieszka w miastach.
Rolnictwo też zmieniło swą twarz. Na polach maszyny zastąpiły ludzi. Litr ropy daje tyle energii, co sto par rąk w ciągu doby. W krajach uprzemysłowionych ze zboża wytwarza się pasze albo biopaliwa. Żadne źródło nie umknie przed łapczywym rolnictwem, które pochłania 70 proc. ogólnego zużycia zasobów wodnych. A przecież w przyrodzie wszystko jest połączone. Wzrost powierzchni pól uprawnych i specjalizacja produkcji rolnej sprzyjają rozwojowi pasożytów. Pestycydy, kolejny dar petrochemicznej rewolucji, służą ich tępieniu. Ale toksyczne pestycydy przedostały się do powietrza, gleby, roślin, zwierząt, rzek i oceanów. Potem pojawiły się nawozy, kolejny wynalazek petrochemii. Rośliny uprawne, przystosowane do gleb i klimatów, ustąpiły miejsca najbardziej wydajnym i najłatwiejszym w transporcie odmianom. Szybciej, więcej... W ostatnim stuleciu trzy czwarte gatunków rozwijanych przez rolników od tysięcy lat znikło z powierzchni ziemi. Gdzie by nie spojrzeć, pod spodem nawóz, na wierzchu plastik.
Im bardziej kraj się rozwija, tym więcej mięsa spożywają jego mieszkańcy. Czyż można zaspokoić ogólnoświatowe zapotrzebowanie bez uciekania się do skupiana bydła w farmach hodowlanych? Żywy inwentarz, który nigdy w życiu nie zobaczy łąki... Szybciej, więcej... Produkowanie mięsa szybciej niż rośnie zwierzę to dzisiaj norma. Na rozległych farmach wydeptanych milionami kopyt nie rośnie nawet źdźbło trawy. Kawalkada ciężarówek przywozi tam tony zboża, paszy sojowej i bogatych w proteiny granulatów, które przeistoczą się w tony mięsa. Rezultat jest taki, że potrzeba sto litrów wody, by otrzymać jeden kilogram ziemniaków, cztery tysiące litrów na jeden kilogram ryżu i trzynaście tysięcy litrów na jeden kilogram wołowiny! Nie wspominając już o ropie zużytej w produkcji i transporcie.
Zegar naszego świata tyka dziś w rytm niezmordowanych maszyn. Im szybciej świat się rozwija, tym więcej potrzebuje energii. W każdym zakątku maszyny kopią, wiercą i wydzierają ziemi jej dobra. W ciągu najbliższych 20 lat kopalnie wydobędą więcej minerałów niż w całej historii ludzkości. Korzystając z przywileju władzy, 80 proc. zasobów mineralnych pochłania 20 proc. ludzkiej populacji. W ciągu kilkudziesięciu lat nadmierna eksploatacja wyczerpie prawie wszystkie zasoby planety. Szybciej, więcej...
Niepohamowana eksploatacja dotyka morza i oceany. Od 1950 roku połowy wzrosły pięciokrotnie — z 18 do 100 milionów ton rocznie! Tysiące trawlerów przetwórczych opróżniają oceany z ryb. Trzy czwarte łowisk jest już wyjałowionych bądź zagrożonych takim stanem. Ponieważ ryby są masowo wyławiane, nie mają szans na reprodukcję. Niszczymy cykl życiowy, który został nam dany. Na wybrzeżach mnożą się oznaki wyjałowienia: kolonie ssaków ciągle ulegają zmniejszeniu. W nierównej bitwie z flotą kutrów nie mają szans, by wykarmić swoje młode.

Dar wody

500 milionów ludzi żyje w środowisku pustynnym. To więcej niż ludność Europy. Oni znają wartość wody. Wiedzą, jak używać jej oszczędnie. Ich życie zależy od studni zasilanych przez wody reliktowe. Ale w wielu miejscach zasoby wód reliktowych są niemal całkowicie wyczerpane.
Indie mogą stać się krajem, który ucierpi najbardziej z powodu braku wody. By wyżywić rozrastającą się populację, stosowano rozległe nawadniania i w ciągu ostatnich 50 lat wykopano 21 milionów studni. W wielu regionach kraju trzeba było wiercić coraz głębiej, by dotrzeć do wody. W zachodnich Indiach 30 proc. studni zostało porzuconych. Podziemne formacje wodonośne wysychają.
Tysiące kilometrów dalej zużywanych jest nawet tysiąc litrów wody dziennie na jedną osobę! Las Vegas zbudowano na pustyni. Mieszkają tu miliony ludzi. Należą oni do czołowych konsumentów wody na świecie. Palm Springs to kolejne pustynne miasto z tropikalną roślinnością i luksusowymi polami golfowymi. Jak długo jeszcze ten miraż może prosperować? Ziemia nie nadąża. Rzeka Kolorado dostarczająca wody tym miastom jest jedną z tych, które nie dotrą już do morza. Co bardziej niepokojące, wysycha także jej źródło. Poziom wód jezior w jej pobliżu gwałtownie spada. Skutki niedoborów wody mogą dotknąć prawie dwa miliardy ludzi jeszcze przed rokiem 2025.
Woda nadal występuje obficie w pewnych regionach świata. Mokradła są niezbędne dla życia na ziemi. Stanowią 6 proc. powierzchni planety. Są jak gąbka, która reguluje przepływ wody. Absorbują ją w porze deszczowej, a uwalniają w porze suchej. Woda wydobywa się ze szczelin górskich, niosąc ze sobą ziarna roślin. Ten proces daje życie nowym krajobrazom. Spokojne mokradła skrywają prawdziwą fabrykę, w której rośliny i mikroorganizmy cierpliwie filtrują wodę i trawią wszelkie zanieczyszczenia. Te bagna są niezastąpionym środowiskiem dla regeneracji i oczyszczania wody. Ale my w naszej niepohamowanej ekspansji terytorialnej przekształciliśmy je w pastwiska dla bydła, pola uprawne albo działki budowlane. W ostatnim stuleciu osuszono połowę moczarów świata.

Lasy życia

Drzewa wydychają wodę gruntową w postaci delikatnej mgiełki. Tworzą one baldachim, który łagodzi uderzenia ciężkich kropel deszczu i chroni glebę przed erozją. Lasy dostarczają wilgoci niezbędnej do życia. Są rodzicami deszczu. Magazynują węgiel w ilości większej niż zawiera cała ziemska atmosfera. Stanowią fundament równowagi klimatycznej, od której wszyscy jesteśmy zależni. Dziewicze lasy są środowiskiem życia dla trzech czwartych wszystkich gatunków. Każdego roku odkrywamy gatunki, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia: owady, ptaki, ssaki. Te lasy są naszym lekarstwem. Substancje wydzielane przez te rośliny są rozpoznawane przez nasz organizm. Nasze komórki mówią tym samym językiem.
Namorzyny to lasy, które wykraczają w morze. Podobnie jak rafy koralowe są zbawienne dla oceanów. Ich korzenie przeplatają się, tworząc schronienie dla ryb i mięczaków przybywających tu na gody. Namorzyny chronią nabrzeża przed huraganami i erozją. Los wielu ludzi od nich zależy. Mimo to w ciągu wieku wycięliśmy połowę z nich. Jedną z przyczyn tej katastrofy są farmy krewetek ulokowane przy namorzynach. Aeratory nawadniają wody pełne antybiotyków, które chronią krewetki przed brakiem tlenu, ale nie namorzyny.
Wycinka drzew ciągle nabiera tempa. Każdego roku 13 milionów hektarów lasów tropikalnych, obszar wielkości połowy Polski, znika przez wypalania i wycinkę. Powierzchnia największego lasu tropikalnego świata, lasu amazońskiego, została zmniejszona o 20 proc. Las ustąpił miejsca ranczom albo uprawom soi. 95 proc. zbiorów z tych pól służy jako pasza dla żywego inwentarza w Europie i Azji. Tak oto las zostaje zamieniony w mięso. Tysiące gatunków znikają na zawsze.
Jeszcze 20 lat temu Borneo, czwartą co do wielkości wyspę świata, pokrywały połacie dziewiczych lasów. Przy obecnym tempie wylesiania znikną one całkowicie w ciągu kilku lat. Żywa materia związana jest z wodą, powietrzem, ziemią i słońcem. Na Borneo, jednym z najbardziej zróżnicowanych gatunkowo regionów świata, ta więź została zerwana. Ta katastrofa została wywołana decyzją o produkcji na wyspie oleju palmowego, jednego z najbardziej wydajnych i popularnych olejów na świecie. Olej palmowy nie tylko zaspokaja rosnące potrzeby żywieniowe, ale wchodzi również w skład kosmetyków, detergentów, biopaliw. Różnorodność leśnego ekosystemu została zastąpiona jednym gatunkiem — olejem palmowym. Monokultura jest prosta i bardzo produktywna. Kolejnym przykładem masowego wylesiania jest eukaliptus. Wykorzystuje się go w produkcji miazgi papierowej. Plantacje rozrastają się w tempie popytu na papier. Monokultury zajmują coraz więcej przestrzeni, ale monokultura to nie las. Z definicji niewiele tam różnorodności. Jeden las nie zastąpi innego lasu. U stóp tych drzew eukaliptusowych nie rośnie nic, ponieważ ich liście wytwarzają trującą substancję. Rosną szybko, ale wyczerpują rezerwy wody. Pasza sojowa, olej palmowy, drzewa eukaliptusowe... Wylesianie niszczy niezbędne, by produkować zbyteczne.
Ponad dwa miliardy ludzi nadal zależnych jest od węgla drzewnego. W Haiti, jednym z najbiedniejszych państw świata, węgiel drzewny jest podstawowym paliwem. Perła Karaibów, jak kiedyś nazywano Haiti, nie jest dziś w stanie zapewnić bytu swym obywatelom bez pomocy z zewnątrz. Na wzgórzach pozostało jedynie
2 proc. lasów. Całkiem nagie gleby nie absorbują już wody deszczowej. Bez roślinności i możliwości jej odtworzenia nic nie utrzyma tu gleby. Deszcze spłukały ją aż do morza. Erozja pogarsza jakość gleby. To, co zostało, nie nadaje się pod uprawę.

Wiek dysproporcji

Nigeria jest największym afrykańskim eksporterem ropy naftowej, a mimo to 70 proc. jej mieszkańców żyje w skrajnej nędzy. Bogactwo jest tutaj, lecz mieszkańcy nie mają do niego dostępu. To reguła obowiązująca na całym świecie. Połowa światowej biedoty zamieszkuje kraje bogate w zasoby naturalne. Ale połowa światowych bogactw jest w rękach 2 proc. populacji. Czy za taką nierówność nie trzeba będzie zapłacić?
Bogactwa są powodem migracji ludności o nieznanych dotąd rozmiarach. Miasto Lagos w 1960 roku liczyło 700 tysięcy mieszkańców. W roku 2025 będzie ich 16 milionów! Lagos jest jedną z najszybciej rozwijających się metropolii świata. Migrują tu głównie rolnicy, którzy porzucili swoje pola z powodów ekonomicznych, demograficznych czy też z powodu wyczerpania zasobów. To całkowicie nowy typ rozwoju miast, powodowany bardziej chęcią przeżycia niż rozwoju. Każdego tygodnia liczba mieszkańców miast wzrasta o ponad milion. Jedna osoba na sześć żyje dziś w niebezpiecznym, niezdrowym, przeludnionym środowisku, bez dostępu do artykułów pierwszej potrzeby jak woda, kanalizacja, elektryczność. Rozprzestrzenia się głód — cierpi z jego powodu prawie miliard ludzi. Na całej planecie najbiedniejsi walczą o przetrwanie, podczas gdy my nadal kopiemy w poszukiwaniu zasobów, bez których nie możemy już żyć. Wypatrujemy ich coraz dalej, na jeszcze nietkniętych terytoriach, w rejonach, które coraz trudniej eksploatować. Nie zmieniamy naszego modelu.
Ropa może się skończyć? Nadal możemy ją otrzymać z roponośnych piasków Kanady. Największe ciężarówki świata przewożą tysiące ton piasku. Proces ogrzewania i oddzielania bituminu od piasku wymaga milionów kubików wody. Potrzebna jest ogromna ilość energii. Zanieczyszczenie jest katastrofalne. Budujemy coraz większe tankowce. Nasze potrzeby energetyczne nieustannie rosną. Zużywamy energię jak wiecznie nienasycony piec, który potrzebuje coraz więcej paliwa.

Płaczące lodowce

Naruszyliśmy równowagę klimatyczną. Północno-zachodni korytarz łączący Amerykę, Europę i Azję przez biegun otwiera się. Arktyczna pokrywa lodowa topnieje. Lód Grenlandii cierpi od gazów cieplarnianych emitowanych w innych miejscach na ziemi, bo przecież tam nie ma przemysłu. Nasz ekosystem nie ma granic. Gdziekolwiek jesteśmy, nasze działania odbijają się na całym globie. Atmosfera naszej planety stanowi niepodzielną całość. To nasze wspólne dobro. W krajobrazie Grenlandii zaczynają pojawiać się jeziora. Coraz więcej rzek lodowcowych łączy się ze sobą i drąży powierzchnię lodu. Sądzono, że woda powinna zamarznąć w głębinach lodowca. Ona jednak wpływa pod lód, transportując płyty lodowe do morza, gdzie rozpadają się i tworzą góry lodowe. Przenikanie słodkich wód lodowca Grenlandii do słonych wód oceanów zagraża niżej położonym terenom lądowym.
W Afryce góra Kilimandżaro zmieniła się nie do poznania. Ubytek pokrywy lodowej jest ogromny. Latem nie ma tu już rzek. Miejscowa ludność boryka się z problemem braku wody. Nawet na najwyższych szczytach świata, w samym sercu Himalajów, wieczne śniegi i lodowce cofają się. Nadal jednak lodowce te odgrywają kluczową rolę w obiegu wody. Magazynują wodę z monsunów w postaci lodu, uwalniając ją podczas letnich roztopów. W himalajskich lodowcach mają swe źródła wielkie rzeki Azji. Dwa miliardy ludzi piją ich wody i nawadniają nimi swoje uprawy, jak w Bangladeszu. Ten kraj jest bezpośrednio narażony na skutki topnienia lodów w Himalajach i podnoszenie się poziomów mórz. To jeden z najbiedniejszych i najgęściej zaludnionych krajów świata. Odczuł już skutki globalnego ocieplenia. Nasilenie powodzi w połączeniu z gwałtownymi huraganami może zmieść z powierzchni ziemi trzecią część tego obszaru. Kraje zamożne nie zostaną oszczędzone. Na całej planecie występują susze. Połowa pól uprawnych Australii cierpi ich skutki.
Na Syberii jest tak zimno, że ziemia jest wiecznie zamarznięta. Określa się ją mianem wiecznej zmarzliny. Pod jej powierzchnią tyka klimatyczna bomba zegarowa — metan. Gaz cieplarniany 20 razy potężniejszy niż dwutlenek węgla. Jeśli wieczna zmarzlina stopnieje, uwolnione pokłady metanu wytworzą efekt cieplarniany, którego skutków nie da się opanować ani nawet przewidzieć.
Stworzyliśmy zjawiska, których nie potrafimy kontrolować. Odmieniliśmy ziemię na swój obraz i podobieństwo. Zostało nam niewiele czasu, by odmienić siebie.

Za późno na pesymizm

Ten świat i my wszyscy niesiemy brzemię grzechu. Nie stajemy się lepsi, lecz gorsi. I nie zatrzymamy procesu zniszczenia. Ale zanim zupełnie zniszczymy tę piękną planetę i siebie samych, powróci tu Chrystus. I rozliczy nas z tego, co uczyniliśmy naszemu domowi — naszej ziemi. Rozliczy tych, których ręce w geście chciwości wydzierały jej wszystko, zostawiając po sobie popiół. I tych, których ręce w nienasyceniu z tego korzystały. Rozliczy każdego, kto nie umiał poprzestać na wystarczającym, lecz coraz szerzej otwierał swą gardziel. Czy my, Jego uczniowie, możemy być tak niewrażliwi? Możemy dawać milczące przyzwolenie? Choć nowa ziemia, którą Bóg nam obiecał na wieczne mieszkanie, nie będzie nosiła śladu zniszczenia2, to czy możemy czekać na nią, patrząc, jak obecny dom się rozpada? Nie! Mieliśmy o niego dbać. Myślisz, że nie brałeś w tym udziału? Myślisz, że obojętność usprawiedliwia? Przecież jeśli możesz dobrze czynić, a nie czynisz, grzeszysz, jak pisał apostoł Jakub3. Za późno na pesymizm i załamywanie rąk. Inni już zaczęli działać. I nas, chrześcijan, zawstydzać.
Każdy, czy bogaty, czy biedny, może wnieść swój wkład w ratowanie ziemi. Edukacja to potęga. Na całym świecie czworo na pięcioro dzieci uczęszcza do szkoły. Wiedza nigdy nie była dostępna dla takiej rzeszy ludzi. Lesoto, jedno z najbiedniejszych państw świata, jest krajem, które relatywnie najwięcej inwestuje w edukację. Katar, jeden z najbogatszych emiratów, otworzył się na najlepsze uniwersytety. W Bangladeszu człowiek wymyślił rzecz niesłychaną i założył bank, który pożycza jedynie biednym. W ciągu 30 lat odmienił dzięki temu życie 150 milionów ludzi. Antarktyda to kontynent o ogromnych bogactwach naturalnych, których żaden kraj nie może sobie przypisać. Traktat podpisany przez 49 państw uczynił z niej badawczy skarb wszystkich narodów. Rządy podpisały ustawy o ochronie 2 proc. wód terytorialnych. To niewiele, a jednak dwa razy więcej niż 10 lat temu. W Korei Południowej lasy zostały zniszczone przez wojnę, ale dzięki narodowemu programowi zalesiania ponownie pokrywają 65 proc. powierzchni kraju. Ponad 75 proc. odpadów papierowych wykorzystuje się jako surowce wtórne. Kostaryka dokonała wyboru pomiędzy wydatkami na zbrojenia a ochroną przyrody. Nie ma tu już armii. Swoje bogactwa kraj ten przeznacza na edukację, ekoturystykę i ochronę swoich lasów dziewiczych. Gabon jest czołowym dostawcą drewna na świecie. Zastosowano tu wycinkę selektywną. Nie więcej niż jedno drzewo na hektar. Tutejsze lasy są dla kraju najważniejszym bogactwem naturalnym — mają czas, by się zregenerować. Powstają domy produkujące własną energię.
5 tysięcy ludzi mieszka w pierwszej ekologicznej dzielnicy we Freiburgu w Niemczech. Inne miasta partnerują temu projektowi. Bombaj jest tysięcznym takim miastem. Rządy Nowej Zelandii, Islandii, Austrii, Szwecji i innych krajów uczyniły z wykorzystania źródeł energii odnawialnej sprawę najwyższej wagi. W Danii powstał prototyp takiej fabryki, która związki węgla  emituje nie do atmosfery, lecz do gleby. Rozwiązanie przyszłościowe? Tego na razie nikt nie wie. W Islandii zbudowano elektrownię zasilaną ciepłem z wnętrza Ziemi.
Czas połączyć siły. Ważne jest nie to, co przepadło, lecz to, co zostało. Nadal mamy połowę lasów, tysiące rzek, jezior i lodowców i tysiące gatunków w rozkwicie. Każdy z nas może coś zmienić. Byle nie być obojętnym.        
Oprac. Katarzyna Lewkowicz-Siejka

[Dane pochodzą z filmu dokumentalnego pt. Home].

1 Ap 11,18. 2 Ap 21,1-5.3 Jk 4,17.
Artykuł  pochodzi ze  Znaków  Czasu