wtorek, 30 sierpnia 2011

Potop Arka Noego



Holenderski cieśla Johan Huibers zapragnął ożywić zainteresowanie Pismem Świętym w Europie. W Schagen, 45 km na północ od Amsterdamu, zbudował replikę Arki Noego. W tym celu zapożyczył się w banku na milion euro i poświęcił budowie dwa lata życia.



Rozmiary i budowa Arki



Replika Huibersa robi wrażenie swoim ogromem, ale do biblijnej Arki weszłoby pięć takich, jaką zbudował Holender. Arka Noego mierzyła 300 x 50 x 30 łokci, czyli około 137 x 23 x 14 m (Rdz 6:15).

W świetle badań nautycznych stosunek długości, szerokości i wysokości zastosowany w przypadku Arki, a więc 30 x 5 x 3, zapewnia maksymalną stabilność na morzu. Dr Henry Morris, który kierował wydziałami inżynierii wodnej na kilku amerykańskich uniwersytetach, po analizie wymiarów Arki napisał, że praktycznie nie mogła przewrócić się do góry dnem[1].

W kalifornijskim Instytucie Oceanografii w La Jolla przetestowano model Arki w zbiorniku symulującym najgorsze warunki morskie. Arka oparłaby się nawet falom przekraczającym 30 m wysokości, a przy swoim prostokątnym kształcie, zachowałaby stabilność nawet przy nachyleniach bliskich 90o. Osiągi te są spektakularne, gdyż nawet najlepsze współczesne statki mają problemy ze stabilnością przy nachyleniu ponad 60o[2].

Stabilność zapewniały Arce proporcje długości do szerokości. Wynoszą one 6:1. Współczesne statki pasażerskie mają zwykle stosunek około 8:1, ponieważ budowane są z myślą o szybkości, a transportowe mają stosunek 7:1, który gwarantuje większą stabilność. Stosunek 6:1 świadczy, że celem Arki było bezpieczne dryfowanie po wzburzonym morzu. Skoro Noe posiadł tak zaawansowaną wiedzę na temat konstruowania statków, to świadczy o zaawansowaniu technologicznym cywilizacji przed potopem.

Arka Noego miała trzy pokłady (Rdz 6:16), tak jak holenderska replika. Piętra były podzielone na mniejsze komory i klatki (Rdz 6:14). Najwyższy zapewne zajmowała rodzina Noego i ptaki. Niższe służyły pozostałym zwierzętom oraz jako magazyny żywności.

Z boku było centralnie umieszczone wejście do Arki (Rdz 7:16).

Dach Arki był zapewne ułożony pod niewielkim kątem, a wzdłuż jego szczytu przebiegała nadbudówka, która wystawała o jeden łokieć nad jego powierzchnię (Rdz 6:16). Przez otwory tego "okna" do Arki dostawało się światło i świeże powietrze. Nadbudówkę przedzielały belki, które utrzymywały ciężar dachu[3]. Jej poszczególne segmenty można było zasunąć panelami, niczym okno. Jeśli środkowa część Arki była otwarta jak klatka schodowa, wówczas dzienne światło dochodziło częściowo nawet do najniższego pokładu. Nie wszędzie światło było potrzebne, gdyż wiele zwierząt preferuje ciemność.

Biblijny opis nie wymienia steru, ani kilu, co znaczy, że Arka była czymś w rodzaju barki o płaskim dnie[4].

              

Ile zwierząt było w Arce Noego?



Australijski biolog i geolog John Woodmorappe przeprowadził obliczenia dotyczące ilości zwierząt, jakie Noe musiałby zabrać do Arki. Praca zabrała mu siedem lat. Wynika z niej, że Noe musiałby zabrać do Arki po parze z około 8000 rodzajów zwierząt, czyli razem 16 tysięcy osobników, wliczając w to obecnie wymarłe zwierzęta. Dlaczego tak mało?

Biblijny rodzaj ma szerszy zakres niż to, co rozumiemy obecnie jako gatunek. Wiele gatunków ma wspólnego przodka. Na przykład wilki, psy, szakale czy hieny pochodzą od wspólnego przodka. Konie, zebry i osły pochodzą z tej samej rodziny zwierząt nieparzysto-kopytnych, dlatego mogą się krzyżować. Wiele zwierząt, które dziś klasyfikuje się jako różne gatunki mogły być reprezentowane w Arce przez jedną parę, z której na skutek doboru naturalnego i zubożenia pola genetycznego wyodrębniły się rozmaite gatunki zwierząt.

Wśród zwierząt w Arce nie było stworzeń morskich, a więc wielorybów czy ryb, ani owadów, które mogły przetrwać poza nią. Bóg nakazał: "Z ptactwa według rodzajów jego i z bydła według rodzajów jego, i z wszelkiego płazu ziemnego według rodzajów jego, po parze z każdego z nich wejdą do ciebie, aby zostały przy życiu" (Rdz 6:20).

 

Dinozaury



Bóg kazał Noemu zabrać po parze lądowych zwierząt (Rdz.6:19; 7:2), a zatem także po parze dinozaurów. Czy dinozaury mogły się zmieścić w Arce? Tak. Za sprawą fabuł Spielberga o Parku Jurajskim ludzie wyobrażają sobie, że wszystkie dinozaury były gigantami. Tak nie było. Wiele dinozaurów było mniejszych niż człowiek, na przykład psitakozaur był wielkości psa, a kompsognat wielkości koguta. Niedawno w Górach Świętokrzyskich odkryto ślady dinozaurów, które były wielkości kota i ważyły około 1 kg. Gdyby uśrednić dinozaury, to przeciętny byłby mniejszy od człowieka.

Jeśli nawet przyjmiemy, że dinozaurów było ponad 600 rodzajów, co jest wątpliwe, to zaledwie około 100 z nich ważyło ponad 10 ton, a taką wagę osiągały dopiero w wieku dojrzałym, zaś Noe mógł wziąć do Arki osobniki młodociane. Gady rosną z każdym rokiem życia, dlatego wielkość skamielin odnajdowanych dziś dinozaurów, świadczy, że żyły bardzo długo. Poświadcza to biblijnej relacji, że przed potopem także ludzie mogli żyć setki lat.

Wszystkie dinozaury wykluwały się z jajek, wielkości do około 30 cm i nawet największe przybierały na wadze około tony rocznie, a zatem Noego mógł z łatwością zmieścić je w Arce, gdyż kilkuletnie ważyły mniej niż dorosły słoń afrykański.

Przy podanych w Biblii wymiarach i trzech poziomach Arki jej pojemność wynosiła około 43,500 m3. Ile to jest? Tyle samo, ile mieści się w 522 wielkich kontenerach, z których każdy może zawierać 250 owiec[5]. Gdyby uśrednić wszystkie zwierzęta, to przeciętne zmieściłoby się w klatce o rozmiarach 50 x 50 x 30 cm, czyli o pojemności 75 tysięcy cm3, to 16 tysięcy zwierząt zajęłoby zaledwie 1200 m3, a więc 15 ciężarówek typu TIR. Pozostawiłoby to miejsce na 500 kontenerów z żywnością, a także na wybiegi dla zwierząt i kanały wentylacyjne. Nawet biorąc pod uwagę współczesne standardowe wymogi dotyczące przestrzeni dla transportowanych zwierząt, 16 000 zwierząt, włącznie z młodymi dinozaurami, zajęłoby mniej niż połowę powierzchni w trzypokładowej Arce.

Podane w Biblii rozmiary i zanurzenie Arki (Rdz 7:20) pozwalają obliczyć jej wagę na około 4000 ton, a ładowność na 11 000 ton. Załadowana mogła ważyć około 15 000 ton.[6] Waga ta jest porównywalna z ciężarem współczesnych oceanicznych statków handlowych[7]. Woodmorappe obliczył, że masa zwierząt, zakładając, że były to młode osobniki, wynosiła na początku potopu 111 ton, a przy końcu około 411 ton[8]. Masa zwierząt zwiększyła się czterokrotnie, ale ubyło żywności, która na początku ważyła około 2000 ton, a także wody, która ważyła około 4000 ton, o ile nie korzystano z wody deszczowej[9]. Zwierzęta zajmowały 46,8% powierzchni Arki[10], żywność 15,4%, a woda 9,4%[11]. Cały ładunek wynosił niespełna 7000 ton, ale wyporność statku Noego była prawie dwukrotnie większa, dlatego Arka mogłaby zabrać na pokład jeszcze 6000 ton ładunku[12].



Karmienie zwierząt



Jaką żywność zabrał Noe? Karmił zwierzęta prawdopodobnie głównie zbożem z niewielką ilością siana, aby miały potrzebny błonnik[13]. Rzymianie podczas długich podróży karmili zbożem nawet bydło.[14] Znane są przypadki koni żywionych owsem ponad rok, bez ujemnych efektów[15]. Rodzina Noego nie musiała być zdana wyłącznie na suchy prowiant, gdyż wiele owoców i warzyw można przechować przez wiele miesięcy.

Niegdyś sądzono, że zwierzęta mięsożerne nie mogą obejść się bez mięsa, a zwierzęta owocożerne, jak małpy, muszą mieć świeże owoce. Tak jednak nie jest. Ssaki, ptaki, a nawet gady można żywić tą samą karmą, co zwierzęta domowe[16]. Nawet węże mogą przeżyć na suchym prowiancie i jajkach[17]

Czy ośmioosobowa rodzina Noego mogła opiekować się 16 tysięcy zwierząt, skoro w ogrodach zoologicznych jedna osoba przypada zwykle na 20-30 zwierząt? Tak, gdyż Arka to nie było zoo, gdzie zwierzęta żyją w warunkach zbliżonych do naturalnych. We współczesnych farmach hodowlanych i laboratoriach, gdzie trzyma się wiele zwierząt na małej przestrzeni, jeden pracownik wystarcza na 5000 sztuk bydła lub 6000 mniejszych zwierząt[18]. W Arce jedna osoba przypadała zaledwie na około 2000 zwierząt, ale trzeba wziąć pod uwagę, że mrok panujący w jej wnętrzu sprzyjał hibernacji, tak iż niewiele zwierząt było aktywnych. Co więcej, niektóre zwierzęta, na przykład węże, spożywają pokarm tylko raz na kilka tygodni. Dlatego liczba zwierząt wymagająca codziennej opieki nie była duża.

Sceptycy kpią sobie, że przez rok rodzina Noego utonęłaby w gnoju zwierząt, ale tak nie było.

Po pierwsze, nawóz można było kompostować przy pomocy robaków i dżdżownic. Noe mógł na podłodze ułożyć głęboką ściółkę z trocin, torfu czy mchu, która wchłania nieczystości i eliminuje odór przez miesiące, a nawet lata. Według fachowej literatury nawóz w przypadku królików usuwa się tylko raz do roku, a w przypadku kur jeszcze rzadziej[19]. Po drugie, maksymalna ilość nawozu zwierząt zgromadzonych w Arce wyniosłaby 12 ton dziennie[20]. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że 87% odchodów to jest woda, to sucha masa nawozu wynosiła tylko 1,57 tony dziennie.

Ludzie od zarania dziejów radzili sobie z większymi ilościami nawozu, zwłaszcza, gdy mieli w pobliżu zwierzęta pociągowe, a Noe miał do dyspozycji silne zwierzęta, które mógł zatrudnić do pompowania wody i usuwania nieczystości[21]. Starożytne źródła hebrajskie podają, że Arka była wyposażona w rurociąg wodny oraz otwory służące do usuwania z niej nieczystości[22].



Biblijne zasady zdrowia



Bóg polecił Noemu zabrać do Arki po jednej parze wszystkich ptaków i zwierząt lądowych. Tylko z ptaków i zwierząt czystych miał wziąć po siedem par: "Ze wszystkich zwierząt czystych weź z sobą po siedem, samca i samicę, a ze zwierząt nieczystych po parze, samca i samicę. Także z ptactwa niebieskiego po siedem, samca i samicę, aby zachować przy życiu ich potomstwo na całej ziemi" (Rdz 7:2-3).

Do zwierząt nieczystych, które Bóg zabronił spożywać, zaliczają się przede wszystkim zwierzęta mięsożerne, padlinożerne, a także wszystkożerne. Z kolei do czystych należą między innymi: wół, koza, owca, sarna, kura, indyk oraz ryby, które mają skrzela i łuski (Kpł 11). Noe miał zabrać po 7 par zwierząt czystych. Noe znał i szanował podział na zwierzęta czyste i nieczyste, inaczej nie mielibyśmy obecnie niektórych gatunków zwierząt. Gdyby Noe jadł wieprzowinę, nie mielibyśmy wieprzy, bo na pokładzie Arki była tylko jedna para świń.

Na początku ludzie nie jedli mięsa i tę dietę Bóg nazwał bardzo dobrą. Po potopie Bóg dopuścił spożywanie mięsa, ponieważ przez jakiś czas trudno było o pokarm jarski (Rdz 9:3), ale było to mięso zwierząt czystych.

Wielu chrześcijan zakłada, że geneza biblijnego podziału zwierząt na zdatne i niezdatne do jedzenia sięga żydowskiego prawa ceremonialnego, ale ten podział istniał od początku ludzkości. Nakaz, aby Noe zabrał do Arki po siedem par zwierząt czystych, a tylko po jednej parze zwierząt nieczystych, świadczy, że był znany na długo przed Mojżeszem.

Dużo światła na przyczynę tego podziału rzuciły badania przeprowadzone przez dr. Davida Machta z uniwersytetu Johnsa Hopkinsa[23]. Macht posłużył się metodą fitofarmakologiczną, aplikując roślinom łubinu wyciąg z mięśni zwierząt czystych, takich jak jeleń, wół, owca, koza. Wyciąg ten oddziałując na roślinę nie powodował większych szkód. Natomiast wyciąg z mięsa świni, konia czy królika zatruwał roślinę. Zespół dr. Machta przeprowadził podobne doświadczenie z ptakami. Mięso ptaków uznanych przez Biblię za czyste nie było zbyt toksyczne, natomiast wyciąg z mięsa ptaków nieczystych zatruwał roślinę. Podobnie wyciąg z mięsa węgorza, krewetek, małży, krabów, żab, które Biblia klasyfikuje jako nieczyste, był bardzo szkodliwy, natomiast mięso ryb czystych, a więc posiadających łuski i skrzela, było praktycznie nieszkodliwe dla rośliny.

Powyższe badania pokazują, dlaczego Bóg zakazał spożywać mięso zwierząt nieczystych. Jeśli nie do jedzenia, to po co Bóg je stworzył? Na to pytanie można odpowiedzieć pytaniem: Czy wszystko, co kupujemy do domu, służy do jedzenia? Nie, na przykład odkurzacz, choć jest w domu, to jednak nie służy do jedzenia. W wodzie takim odkurzaczem jest węgorz, a na lądzie świnia. Świnia zeżre wszystko: gada, szczura, nawet odchody, dlatego niektórzy hodowcy karmią świnie padliną i nawozem. Szybki metabolizm świni sprawia, że to co zeżre, już w kilka godzin staje się mięsem i może wylądować na czyimś talerzu. W Egipcie, północnej Mezopotamii i Syrii uważano świnię za zwierzę nieczyste[24]. W Mezopotamii nie jedzono wieprzowiny[25]. W Egipcie nie składano świń w ofierze bogom, uważając taki czyn za obrzydliwość[26]. W Asyrii świnie trzymano za miastem i wypuszczano je co jakiś czas na ulice miasta, aby oczyściły je z nieczystości.

Biblia zawiera szereg zasad zdrowia, które dopiero niedawno stały się zrozumiałe. Na przykład Stary Testament zalecał usuwanie pleśni z domu. Kiedy pojawiła się na ścianie, należało ją zeskrobać wraz z tynkiem wewnętrznym mieszkania, a także usunąć kamienie w miejscu jej wystąpienia i zastąpić nowymi. Przy ponownym pojawieniu się pleśni, trzeba było zburzyć dom! (Kpł 14:34-46). Dziś wiadomo, że pleśń przyczynia się do powstawania chorób nowotworowych. Nakaz ten uchronił wiele pokoleń Izraelitów od raka.

Biblia nie zaleca spożywania tłuszczu zwierzęcego: "Nie wolno wam jeść tłuszczu cielców, owiec i kóz" (Kpł 7:23). Naukowe badania potwierdzają słuszność tego zakazu, jako że tłuszcz zwierzęcy zawiera szkodliwy dla człowieka cholesterol oraz toksyny przemiany materii, a obecnie także hormony i antybiotyki podawane zwierzętom tucznym, co przyczynia się do chorób nowotworowych. Tłuszcze zwierzęce należą do nasyconych, które odpowiadają za wzrost poziomu niebezpiecznego dla zdrowia cholesterolu LDL. Najgorszym jest tłuszcz pochodzenia wieprzowego. W wieprzowinie tłuszcz odkłada się wewnątrz komórek w większych ilościach, niż w innych gatunkach mięsa, co powoduje otyłość i zaburzenia w przemianie materii u konsumentów wieprzowiny. Świnie są wszystkożerne. Wieprze zjedzą węża, mysz, szczura, padlinę, każdego śmiecia, a to trafia na talerz konsumenta.

Zakaz spożycia krwi. Czy te zasady przyczyniły się do tego, że co drugi laureat nagrody Nobla był Żydem?

W Izraelu człowiek, który miał zakaźną chorobę musiał mieszkać poza obozem, choćby był królem (Kpł 13:46), a zakażona odzież była palona (Kpł 13:52), co skutecznie zapobiegało rozprzestrzenianiu się zakaźnych chorób. Nieczystości Izraelici zakopywali (Pwt 23:13-14), co chroniło ich przed wieloma plagami, jakie dotknęły Europę w średniowieczu przez nieznajomość biblijnych zasad zdrowia.

W średniowieczu trąd i dżuma dziesiątkowały mieszkańców Europy, dopóki ludzie nie przypomnieli sobie o biblijnym zaleceniu, aby trędowatych izolować od zdrowych, choćby nawet chodziło o samego króla (Kpł 13:46; 2Krn 26:21). Kiedy na powrót zastosowano biblijną zasadę kwarantanny, zarazy przestały się szerzyć. Skąd wzięło się słowo "kwarantanna", czyli 40 dni odosobnienia?



Chronologia potopu



Potop rozpoczął się 17. dnia drugiego miesiąca, a według naszej rachuby na przełomie października i listopada (Rdz 7:11-12). Deszcz padał nieustannie przez 40 dni i nocy (Rdz 7:12). W tym czasie rodzina Noego trwała w żałobie, celibacie i poście. Taka była geneza 40 dni postu i celibatu, który w starożytności poprzedzał wiosenne święto życia. W niektórych kościołach do dzisiaj przypada na ten czas 40 dni (łac. Quadragesima) Wielkiego Postu, który zaczyna się pomazaniem głowy popiołem w Środę Popielcową, a kończy Wielkanocą. Dawniej w czasie postu zalecano celibat, nie tańczono i nie grano skocznej muzyki, nawet dzieciom chowano zabawki na ten czas. Zwyczaje te przyszły do chrześcijaństwa z pogaństwa. Z tym, że poganie zachowali w nich pamięć o 40 dni deszczu i żałoby w czasie potopu. To było zapewne źródłem greckiej tradycji obchodzenia stypy po zmarłym przez 40 dni[27].

Od starożytności do dzisiaj niemal wszystkie kultury obchodzą Święto Zmarłych w dniu, kiedy rozpoczął się potop, a więc na przełomie października i listopada (Wj 34:22; 23:16)[28]. W ten sposób pierwsi ludzie upamiętnili kataklizm, który pogrzebał świat. Starożytni Egipcjanie, Fenicjanie, Asyryjczycy, Żydzi i Persowie obchodzili Dzień Śmierci jako pamiątkę rozpoczęcia potopu, a zaraz po nim celebrowali Nowy Rok na pamiątkę wyjścia ludzi i zwierząt na nowy świat z Arki Noego.

W czasie Święta Zmarłych wiele cywilizacji wspominało o kataklizmie, który wygubił całą ludzkość. Ostała się tylko najbliższa rodzina białego, brodatego męża Bożego, który przyniósł cywilizację światu po potopie. Ukazywano go później z symbolami ryby lub węża, gdyż jedynie te stworzenia mogły przetrwać potop. Każda cywilizacja wyobrażała jako swojego założyciela brodatego mężczyznę, który przyniósł znajomość uprawy i hodowli, a także zboże i umiejętność wyrobu napoju alkoholowego. Do takich należał Wirakocza Inków, Oannes Sumerów, Dagon Fenicjan, Ozyrys Egipcjan. Ukazywano ich z brodą oraz atrybutami nawiązującymi do potopu, czasem z dolną częścią ciała ryby lub nakryciem z ryby. W Mezopotamii zachowało się wiele takich wyobrażeń. Kolosy założycieli cywilizacji przyodziane w rybią łuskę widziałem również w Tiahuanaco.

Asyryjczycy wierzyli, że na przełomie października i listopada ich bóg wstąpił do krainy umarłych. Najprawdopodobniej chodziło - tak jak w starożytnych misteriach - o alegorię pogrzebania Noego w skrzyni Arki, która pogrążyła się w otchłani wód. Postać Noego nietrudno dojrzeć za wieloma starożytnymi bogami.

Wiele legend zawiera pamięć o prostokątnym kształcie Arki, przyrównując ją do trumny czy skrzyni, skąd bierze się jej hebrajska, egipska czy łacińska nazwa. Arka ma kształt skrzyni w dawnych legendach i wyobrażeniach, na przykład na starożytnych frygijskich monetach z Apamei. Grecy opowiadali, że Deukalion uszedł przed potopem żeglując z rodziną i zwierzętami w "wielkiej skrzyni"[29]. Egipski Ozyrys, grecki Dionizos czy rzymski Bachus, wzorowani na bohaterze potopu, spędzili rok w skrzyni na morzu.

Ozyrysa i Dionizosa uważano za podwójnie urodzonych, gdyż pogrzebani przez rok w skrzyni na morzu - ożyli. Z tego względu Ozyrysa - podobnie jak rzymskiego Janusa - ukazywano czasem, jako spoglądającego jednocześnie w tył i w przód, Janus nosił przydomki Bifrontis (O dwóch twarzach) i Geminus (Podwójny), gdyż spoglądał ku staremu i nowemu, tak jak Noe, który żył w starym i nowym świecie. Przydomki etruskiego Janusa - "Ojciec świata" i "Wynalazca statków", również wskazują na Noego, który był ojcem ludzi po potopie i budowniczym najsłynniejszego statku w dziejach. Etruskowie i Rzymianie jemu zadedykowali pierwszy miesiąc roku - Januarius, podobnie jak Egipcjanie poświęcili Ozyrysowi pierwszy z dni dodawanych do roku[30].

Pamięć o statku, w którym jedna rodzina przeżyła potop przetrwała w setkach mitów i legend na całym świecie. Jednym z fascynujących przykładów jest obrazkowe pismo chińskie, które powstało w III tysiącleciu p.n.e., a więc wkrótce po potopie, w którym znak oznaczający statek, to... 8 osób w łodzi[31].



Gdzie jest Arka?



Ormianie wierzą, że świat dowie się o Arce przed samym końcem. Arkę widziało wielu ludzi wierzących, ale także agnostycy i ateiści. Car Mikołaj II posłał ekspedycję, która odnalazła Arkę, ale raport i zdjęcia zaginęły w czasie Rewolucji Październikowej. Ponoć raportem i zdjęciami zainteresował się Lew Trocki, który je zniszczył, a bolszewicy kazali zabić wszystkich uczestników wyprawy, których wytropili. Wciąż jednak zachowało się kilka sprawozdań o tej ekspedycji.

W wielu relacjach mowa o półce skalnej czy też o występie skalnym, gdzie spoczywa. W ostatnich latach doszły do tego zdjęcia satelitarne. Niedawne zdjęcie satelitarne jednego ze stoków góry Ararat pokazuje miejsce, gdzie mogła zatrzymać się Arka Noego. Zdaniem ekspertów z NASA fotografia może pokazywać fragmenty drewnianego statku złamanego na kilka części i przemieszczonego przez masy lodu.

W kwietniu 2010 roku media obiegła wiadomość, że zespół poszukiwaczy z Chin i Turcji odnalazł na górze Ararat na wysokości ponad 3500 m drewnianą konstrukcję, która może być pozostałością Arki Noego! Drewniane fragmenty, mające niegdyś stanowić wnętrze arki zbadano metodą radiowęglową i datowano na około 4800 lat.

Ułożenie belek w miejscu znaleziska sugeruje, że stanowiły część przegród. Na konferencji prasowej poszukiwacze pokazali m.in. kawałki drewna i sznur. Czas pokaże czy odkryto Arkę Noego czy konstrukcję zbudowaną kiedyś z jej materiału wysoko na górze Ararat.

Replika Arki zbudowana przez Johana Huibersa w Schagen, a przede wszystkim badania i obliczenia dotyczące ilości zwierząt w Arce oraz ich wyżywienia pokazują, że ilekroć podajemy tekst biblijny testowi opartemu o rzetelne dane, tylekroć Pismo Święte okazuje się wiarygodnym źródłem.
Autor: dr.Alfred Pala   www.betezda,pl






POTOP ŚLADY GLOBALNEGO KATAKLIZMU



          Zasięg potopu jest od dawna przedmiotem sporów. Czy była to
globalna katastrofa, którą przeżyło tylko osiem osób? Czy tylko lokalna
powódź?
          Na świecie zachowało się, co najmniej 270 przekazów o globalnym
potopie[1], często wśród ludów nie mających z sobą kontaktu. Zawierają one
szczegóły, które trudno wyjaśnić inaczej, jak prawdziwym wydarzeniem.[2]
          Na przykład w hawajskich legendach Nu-u z żoną, trzema synami i
ich żonami wziął po parze zwierząt na pokład statku. Chińczycy wierzyli, że
Nu-wah z żoną, trzema synami i trzema córkami przetrwał potop. W piśmie
chińskim, które powstało w III tysiącleciu p.n.e., słowo "statek" składa się
z trzech znaków: ośmiu osób w łodzi!
          Sumeryjski, akadyjski i biblijny przekaz podają za przyczynę
potopu wielki deszcz[3], co jest znamienne, ponieważ w Mezopotamii deszcz
rzadko pada i nigdy nie powoduje powodzi, a jednak nawet tam, gdzie deszcze
nie padają, podania o potopie podają za jego przyczynę ulewne deszcze!
          W powodziach nigdy nie ginęli wszyscy ludzie, a według Biblii w
czasie potopu "wyginęło wszelkie ciało poruszające się na ziemi: ptactwo,
bydło i dzikie zwierzęta, i wszelkie płazy, pełzające po ziemi, i wszyscy
ludzie. Wszystko, co miało w nozdrzach tchnienie życia, wszystko, co było na
suchym lądzie, pomarło." (Rdz 7:21-22); "Wody zaś wzbierały coraz bardziej
nad ziemią, tak że zostały zakryte wszystkie wysokie góry, które były pod
niebem. Na piętnaście łokci wezbrały wody ponad góry, tak że zupełnie
zostały zakryte." (Rdz 7:19-20).
          Mój były wykładowca, wybitny biblista i znawca hebrajskiego, prof.
Gerhard Hasel, tak podsumował analizę biblijnego opisu potopu: "Opis potopu
obfituje w dowody na to, że należy go pojmować literalnie - jako relację
historyczną. Wiele występujących w nim terminów i formuł wraz ze składnią
gramatyczną wyraźnie świadczy o globalności potopu, którego wody zniszczyły
wszelkie życie ludzkie, zwierzęce i ptasie na naszej planecie. Składnia
języka hebrajskiego nie pozwala na inny wniosek w sprawie biblijnego opisu
potopu"[4].
          Jeśli się nad tym zastanowić, po cóż Noe miałby budować Arkę,
gdyby potop był tylko lokalną powodzią? Ptaki odleciałyby sobie na
bezpieczne miejsce, zwierzęta przeżyłyby powódź w innych częściach świata, a
Noe mógł na ten czas zabrać swoją rodzinę na wakacje do Europy lub Afryki...
Jaki sens miałaby tęcza, którą Bóg po powodzi dał ludziom na znak
przymierza, obiecując, że potop już nigdy nie zniszczy świata (Rdz 9:12-15),
skoro powodzie zdarzają się do dziś? Każda powódź czyniłaby z Boga kłamcę.
          Biblia mówi, że potop rozpoczął się 17 dnia drugiego miesiąca
roku - według naszej rachuby na przełomie października i listopada (Rdz
7:11). Czy przypadkiem wszystkie dawne kultury obchodziły Dzień Śmierci i
Żałoby za zmarłymi na przełomie października i listopada? Biblia mówi: "W
roku sześćsetnym życia Noego, w miesiącu drugim, siedemnastego dnia tego
miesiąca, w tym właśnie dniu wytrysnęły źródła wielkiej otchłani i otworzyły
się upusty nieba" (Rdz 7:11).

          Spękanie skorupy ziemskiej

          Wody, które zalały ziemię, miały dwa źródła: strumienie z nieba i
fontanny bijące z wnętrza ziemi.[5] Według starożytnej tradycji żydowskiej
Bóg ściągnął potop na ziemię za sprawą dwóch komet z gwiazdozbioru Plejad
(Kima), które uważano za lodowe[6]. Niewykluczone, że lodowe komety
zachwiały polem grawitacyjnym Ziemi i spowodowały spękanie skorupy
ziemskiej.
          Kiedo doszło do pęknięcia skorupy ziemskiej, wówczas zimniejsze, a
zatem gęstsze dno oceaniczne zaczęło się pogrążać wzdłuż pęknięcia w
rzadszym, gorącym płaszczu ziemskim, co uwolniło masy energii w postaci
trzęsień i erupcji wulkanów.[7] Strumienie pary wodnej wystrzeliły w
atmosferę wzdłuż całego pęknięcia wystrzelone wiele kilometrów w górę z
naddźwiękową szybkością mogły być owymi "źródłami wielkiej otchłani", które
spadły na Ziemię jako strumienie deszczu, kiedy "otworzyły się upusty nieba"
(Rdz 7:11).
          Jednym ze skutków spękania skorupy ziemskiej był podział
wszechlądu i dryf kontynentów. Wcześniej ląd stanowił jedną całość, na co
wskazuje Biblia (Rdz.1:9-10), a także obserwacje poczynione przez naukowców,
między innymi podobieństwo linii brzegowej zachodniej Afryki i wschodniej
Ameryki Południowej.

          Epoka lodowcowa

          Globalny potop pozwala rozwiązać jedną z zagadek nauki, a
mianowicie przyczynę epoki lodowcowej. Epoka lodowcowa wymagała dwóch
czynników: obfitych opadów śniegu i chłodnego lata, bo jedynie w takich
warunkach może dojść do koniecznej akumulacji lodów. Sam spadek temperatury
nie tworzy lodowców.
          Lodowce wymagają ogromnych opadów śniegu, a do nich potrzebne są
ciepłe oceany. Obecnie oceany są zimne, dlatego nasz klimat ulega
stopniowemu ociepleniu, a lodowce topnieją. Kiedyś było odwrotnie, bo oceany
miały wyższą temperaturę. Dlaczego? Po pierwsze przed potopem zapewne nie
było zimy, a zatem woda w oceanach była ciepła. Po drugie "źródła wielkiej
otchłani" (Rdz.7:11), które przyczyniły się do potopu, wypchnęły lawę i
gorącą wodę z wnętrza ziemi[8].
          Jak doszło do schłodzenia klimatu po potopie? Potopowi
towarzyszyły łańcuchowe erupcje wulkanów, które uwalniły ogromne ilości gazu
i pyłu do atmosfery. Świadczą o tym grube pokłady pyłu wulkanicznego w
skałach osadowych, które są bez paraleli we współczesnym świecie.
Wulkaniczny pył potrafi zablokować promienie słoneczne, czego dowiódł wybuch
wulkanu Krakatoa w 1883 roku, który na dwa lata przyćmił niebo na całym
świecie, obniżając temperaturę na ogromnych terenach[9], powodując latem
przymrozki i zniszczenie plonów, a co za tym idzie największą klęskę głodu w
XIX wieku.
          Zablokowanie promieni słonecznych przez pył wulkaniczny w
połączeniu z obfitym parowaniem ciepłych oceanów mogło wywołać epokę
lodowcową. Komputerowy model pozwala obliczyć, że przy ciepłych oceanach i
średniej temperaturze lata około 10°C, w regionach północnych powstawało
około 10 m lodu rocznie, czyli spadało tam około 100 m śniegu, gdyż na 1 m
lodu potrzeba około 10 m śniegu[10]. Wystarczyłoby więc zaledwie 300 lat,
aby powstały najgrubsze warstwy lodu na Antarktydzie czy w Grenlandii.
          Tutaj mamy też odpowiedź na pytanie: Co stało się z tymi ogromnymi
ilościami wody po potopie? Gruba pokrywa lodowa pokrywa wielkie przestrzenie
na Alasce, w Kanadzie, Grenlandii, Syberii, Antarktyce. Gdyby stopić cały
lód i wygładzić głębokie rowy oceaniczne oraz pasma górskie, wówczas woda
zakryłaby powierzchnię Ziemi na wysokość około 2700 m.
          Szczyty Alp czy Himalajów są pokryte skamielinami muszli i ryb,
gdyż kiedyś były one częścią dna morskiego. Dzisiejsze pasma górskie
powstały w rezultacie procesów górotwórczych towarzyszących  potopowi. Przed
potopem góry były znacznie niższe i zapewne łagodniejsze.

          Skamieliny

          O globalności potopu świadczą skamieniałe lasy, ogromne kaniony,
pył wulkaniczny rozsiany po całej ziemi, złoża węgla, ropy i gazu, a także
skały osadowe i rozległe cmentarzyska skamieniałych ryb i zwierząt,
          Czym są skamieliny? Kiedy organizm zostaje pogrzebany w osadzie, a
osad sprasowany w skałę, wówczas staje się częścią skały - skamieliną.
Skamieliny spotykamy na całym świecie. Wielkie masy osadu potrzebne do
pochowania dinozaurów i innych mają początek w globalnej katastrofie,
ponieważ osad musi być najpierw wypłukany z pierwotnego miejsca, aby mógł
być przeniesiony przez fale gdzie indziej. Tak dzieje się podczas powodzi. W
tym przypadku kataklizm musiał mieć skalę globalną, gdyż skamieliny
znajdujemy na całym świecie. Osad zajmuje 75% powierzchni ziemi, a resztę
powierzchni zajmują skały wulkaniczne.
          Martwe ryby czy zwierzęta lądowe nie kamienieją dziś w mule
zakryte osadem, ale rozkładają się lub padają ofiarą drapieżników, zanim to
się stanie. Tymczasem w skałach osadowych znajdujemy miliony skamieniałości
różnych stworzeń. Często są to ryby z doskonale zachowanymi płetwami i
łuskami, które zginęły nagle i zostały szybko pokryte osadem. Niektóre
zginęły w trakcie połykania mniejszej ryby, co wyklucza długi proces
grzebania w osadzie.
          Jak napisał Imanuel Velikowsky: "Kiedy ryba ginie, jej ciało
wypływa na powierzchnię lub opada na dno i zostaje bardzo szybko, zazwyczaj
w ciągu kilku godzin, pożarte przez inne ryby. Jednakże skamieniałe ryby
odnalezione w skałach osadowych często są zachowane z nienaruszonymi
ościami. Znajdujemy całe ławice ryb na wielkich obszarach, obejmujące
miliardy sztuk, w stanie agonii bez żadnych śladów działania padlinożerców"
[11].
          Zangerl i Richardson próbowali odtworzyć proces skamieniałości,
wkładając martwe ryby w muliste dno, a dla ochrony przed padlinożercami
otoczyli je siatką z drutu. Ze zdziwieniem zaobserwowali, że z ryb ważących
około pół kilograma prawie nic nie zostało już po tygodniu![12] Wskazuje to,
że do zagłady ryb i innych zwierząt, a następnie do zagrzebania ich w
osadzie doszło w krótkim czasie w rezultacie wielkiej katastrofy.
          Porządek skamielin w warstwach geologicznych jest taki, jakiego
byśmy oczekiwali w przypadku potopu. Najniżej są szczątki stworzeń żyjących
blisko dna morskiego, zwłaszcza bezkręgowców, następnie szczątki zwierząt
poruszających się wolno, takich jak płazy. Gady miały więcej możliwości
przetrwania, dlatego padły w następnej kolejności. Przed podnoszącymi się
wodami najdłużej uciekały ssaki, dlatego znajdujemy je w najwyższych
warstwach. Czasem jednak bardziej złożone organizmy leżą pod prostszymi, co
poddaje w wątpliwość ewolucyjną tablicę geologiczną.
          Warstwy geologiczne świadczą o potopie, którego fale nanosiły
szybko kolejne warstwy osadowe, a wody po potopie szybko wyżłobiły w miękkim
materiale głębokie kaniony. Dlatego niekiedy warstwy są ułożone tak, że
rzekomo starsze skały leżą na młodszych, jak w przypadku Matterhornu w
Alpach[13].
          Istnieją miejsca, gdzie występują skamieliny, które według teorii
ewolucji pochodzą z różnych okresów, na przykład na rzece Paluxy w Glen
Rose, gdzie znaleziono trylobita, tropy dinozaura, czaszkę kota, ślady
tygrysa szablistozębnego, a także skamieniały ludzki palec[14]. Badania
porównawcze sugerują, że palec należał do kobiety, która była o 20% wyższa
niż kobieta o średnim wzroście w naszych czasach.
          Uczeni wierzący w ewolucję uważają warstwy geologiczne za
potwierdzenie ich teorii, ale nie potrafią rozwiązać problemu, jaki
stwarzają skamieniałości zwierząt lub drzew leżące w poprzek kilku warstw
geologicznych, a przecież nie jest możliwe, aby martwe zwierzę czy drzewo
przetrwało miliony lat bez rozkładu, czekając aż zakryją je warstwy osadu!
Dr John D. Morris napisał:

          Wielowarstwowe skamieniałości należą do wyjątków, ale znane są
wszystkim geologom. Często znajduje się drzewa wystające ze złóż węgla do
wyżej położonej warstwy, a nawet sięgające do drugiego złoża węgla, kila
stóp ponad pierwszym. Byłem w wielu kopalniach węgla i w prawie wszystkich
widziałem takie skamieniałości lub ślady po nich. Odkryłem także gruby i
prosty jak strzała pień, przechodzący przez liczne warstwy. Ponadto
widziałem setki pojedynczych skamieniałości, których szerokość była większa
niż szerokość warstw, w których tkwiły. Oczywiste jest, że warstwy te nie
mogą być rezultatem powolnej akumulacji, ponieważ na przykład martwa ryba
nie utrzyma swego kształtu, aż wokół niej zgromadzi się osad. Musi być
szybko przykryta, aby mogła być zachowana. Niektóre z wielkich
wielowarstwowych drzew przechodzą przez warstwy, o których inaczej
sądzonoby, że powstawały dziesiątki tysięcy lat. Cały ten fragment musiał
jednak powstać w krótszym okresie czasu niż ten, w którym drzewo
spróchnieje. Dziś dobrze wiadomo, że szybko poruszające się i pełne osadu
wody mogą utworzyć wielość warstw, jak to pokazują laboratoryjne
eksperymenty, huragany, a nawet fale mułu spowodowane wybuchem wulkanu St
Helens.[15]

          Skamieniałe drzewa

          W USA kilka razy byłem w parkach ze skamieniałymi drzewami:
Petrified Forest w Arizonie i Yellowstone w Wyoming. Na pierwszy rzut oka
skamieniałe drzewa stojące w pozycji pionowej kwestionują biblijną wersję
potopu. W Yellowstone jedna warstwa popiołu za drugą zawiera skamieniałe
pnie drzew. Ewolucjoniści zakładają, że rosły tu lasy, które zostały
zagrzebane, a na nich wyrósł kolejny las, który również uległ zniszczeniu i
zagrzebaniu. W Yellowstone takich warstw stojących pionowo skamieniałych
drzew jest około 50.
          Uczeni zakładali, że drzewa te rosły w miejscu, gdzie je
znaleziono, dlatego nie brali pod uwagę alternatywy, że mogły tam zostać
przeniesione podczas wielkiego kataklizmu, a to właśnie sugerują nowsze
badania:
          18 maja 1980 roku wybuchł wulkan St. Helens. Nazwa tego wulkanu
nie pochodzi od św. Heleny, ale od nazwiska brytyjskiego konsula St. Helens.
Wulkan ten wybuchł z siłą 500 bomb, które zniszczyły Hiroszimę. Dostarczył
on modelu tego, co działo się podczas potopu. Wybuch zabił 61 osób, tysiące
zwierząt oraz zmiótł 400 km2 lasu. Widziałem tam tysiące drzew połamanych
niczym zapałki.
Wiele z drzew, które znalazły się w pobliskim jeziorze Spirit, usadowiły się
pionowo, tak jakby tam wyrosły! Badania wykazały, że na dnie jeziora stoi w
pozycji pionowej około 20 000 drzew[16]. Wiele z nich jest częściowo
zagrzebanych, tak jak w Yellowstone. Okazuje się, że ilekroć pnie drzew
pływają w wodzie przez kilka tygodni czy miesięcy, tylekroć wiele z nich
przyjmuje pozycję wertykalną na dnie.
          Potop stworzył podobne warunki do tych, jakie widzimy przy górze
St. Helens, ale na większą skalę. Wybuchy wulkanów i fale zmiotły masy
drzew, grzebiąc je w osadzie popiołu i gleby w pozycji pionowej, a kolejne
fale nanosiły kolejne warstwy drzew, które skamieniały. W tych warunkach
dziesiątki warstw drzew mogły powstać w krótkim czasie, jak w Yellowstone.
Wiele miejsc na świecie nosi ślady uformowania przez ogrom wody w krótkim
czasie. Najbardziej znanym jest Wielki Kanion w Arizonie. Obecnie wielu
uczonych odrzuca tezę, że wyżłobiła go drogą erozji rzeka Kolorado w ciągu
kilkunastu milionów lat. Przyjmuje się, że powstał podczas wielkiej powodzi
za sprawą wód polodowcowego jeziora, które szybko wycięły Wielki Kanion.
Podobne zjawisko można było zaobserwować niedawno po wybuchu wulkanu St
Helens w USA w 1980 roku, kiedy woda wymieszana z popiołem i skałami w ciągu
kilku dni wyżłobiła kanion, który geolodzy szacowaliby na miliony lat, gdyby
nie powstał na naszych oczach.
Badania skały, która powstała z lawy wulkanu St Helens przy pomocy metody
potasowo-argonowej pokazały wiek między 290 tysiącami a 3 milionami lat! U
podstaw współczesnych metod datowania leży błędne założenie, iż warunki
zawsze były takie, jak dzisiaj, mimo iż nie da się tego udowodnić drogą
naukową (empiryczną). Zapis kopalny i Biblia świadczą, że w przeszłości
doszło do potężnego kataklizmu. Jeśli tak było, to mamy do czynienia z
datowaniem, które jest równie błędne, jak w przypadku 20-letniej skały z
góry St Helens, którą datowano na miliony lat.

          Ropa naftowa

          Skąd bierze się ropa? Naukowcy na ogół zgadzają się, że ropa i gaz
ziemny mają organiczne pochodzenie. Pochodzą z roślin i zwierząt, które
zostały pogrzebane w osadzie, dlatego jednym z jej składników jest
porfiryna - organiczny związek występujący w roślinach i we krwi[17].
Molekuły porfiryny rozpadają się gwałtownie w obecności tlenu[18]. Fakt, że
porfiryny są obecne w wydobywanej dziś ropie dowodzi, że do roślin i
zwierząt zagrzebanych w skałach osadowych nie miał dostępu tlen, a to
znaczy, że zostały zagrzebane tak szybko, że tlen nie zdążył zniszczyć
porfiryny w niej zawartych[19].

          Węgiel

          Jak powstał węgiel? W początkowej fazie potopu flora przedpotopowa
została wymieszana, przeniesiona i rzucona przez fale w różne miejsca
świata, a następnie przykryta masami mułu, które utworzyły nad nią pokrywę
osadową. Ten ciężar sprasował masy roślinności, przekształcając je w warstwy
węgla.
          Na ogół przyjmuje się, że węgiel powstał z kolejnych warstw
obumarłych lasów, które nakładały się jedna na drugą przez miliony lat.
Wystarczy jednak pójść do lasu, aby stwierdzić, że obumarłe drzewa i rośliny
tworzą próchnicę, a nie węgiel. Dziś nie ma takich procesów geologicznych,
które mogłyby utworzyć pokłady węgla, jakie mamy na ziemi.
          Uczeni obliczają, że na warstwę węgla o grubości 1 m potrzeba
około 10 m torfu. Pokład węgla grubości 30 m wymaga 300 m torfu. Torfowiska
mają zaś najwyżej kilkanaście metrów głębokości, podczas gdy niektóre
pokłady węgla sięgają przecież dziesiątków metrów grubości na ogromnych
obszarach. W Australii są pokłady węgla brunatnego grubości 150 m! Takie
pokłady węgla mogły powstać z przedpotopowej flory, zdartej i
przemieszczonej przez potężne fale, a następnie przyciśniętej warstwami
osadowymi.
          Czy węgiel mógł powstać tak szybko za sprawą potopu? Dr George
Hill z Uniwersytetu w Utah wykazał, że węgiel może powstać bardzo
szybko.[20] W warunkach laboratoryjnych węgiel może powstać w 20 minut, a
ropa w 2 godziny[21]. Potrzebne jest jedynie odpowiednie ciśnienie i ciepło.

          Ludzkie dzieła w bryłach węgla i skałach

          Według teorii ewolucji węgiel powstawał 200-300 milionów lat temu,
kiedy człowieka nie było na ziemi. Jak wyjaśnić ludzkie wyroby w bryłach
węgla, zwłaszcza w czasach, kiedy węgiel sprzedawano w dużych bryłach.
Dzisiaj węgiel kruszą kombajny, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu tak nie
było. Węgiel sprzedawano w bryłach.
          W 1912 roku Frank Kennard, pracownik Elektrowni Miejskiej w Thomas
w stanie Oklahoma rozbił młotem bryłę węgla, która nie mieściła się w piecu.
Z jej środka wypadło naczynie z żelaza. Świadkiem tego wydarzenia był inny
pracownik Jim Stull. Dwie połówki węgla nosiły odbicie żelaznego
naczynia.[22] Węgiel pochodził ze złoża w Oklahomie datowanego na 312
milionów lat. Jedynym rozsądnym wyjaśnieniem jest to, że naczynie wykonano,
zanim powstał węgiel.
          W 1885 roku w odlewni Izydora Brauna w Vocklabrucku w Austrii w
bryle węgla, która miała powędrować do pieca hutniczego, znaleziono metalową
kostkę o wymiarach 5 x 5 x 4 cm i wadze blisko kilograma. Syn właściciela
zawiózł ją do Muzeum w Salzburgu, gdzie zbadał ją austriacki fizyk Karl
Gurls. Stwierdził, że wykonano ją z żelaza[23]. Brak śladu niklu, chromu czy
kobaltu wyklucza, aby wykonano ją z metalu znalezionego w meteorycie.[24]
Kostka znajduje się w Muzeum Hermathaus w Vocklabrucku.
          W 1889 roku Mark A. Kurtz z Nampa w Idaho wiercił studnię
artezyjską, kiedy na głębokości 100 m pod warstwami gliny, piasku i bazaltu,
natrafił na glinianą figurkę o wysokości około 4 cm. Jej proporcje i poza
świadczą o kunszcie wykonawcy. Figurka prawdopodobnie została zmyta przez
wody potopu i przykryta 100 m warstwą osadu.
          W Dorchester w stanie Massachusetts w 1851 roku wybuch dynamitu
rozbił litą skałę, datowaną na 600 milionów lat, wyrzucając z jej wnętrza
rozerwaną na pół piękną wazę o wysokości 12 cm i dzwonkowatym kształcie.
Powierzchnia tej wazy z cynku i srebra jest pięknie inkrustowana kwiatami,
świadcząc o wysokim kunszcie artystycznym wykonawcy.[25]
          Chemik i wykładowca Newton Anderson znalazł dziwny przedmiot w
bryle węgla, kiedy był jeszcze chłopcem. Bryła węgla pochodząca z kopalni
Peeltree w Wirginii Zachodniej, datowana na ponad 250 mln lat, wypadła mu z
ręki i rozpadła się na pół. W jej wnętrzu zobaczył uchwyt dzwonka
ozdobionego rzeźbą klęczącego anioła ze skrzydłami, który ma dłonie złożone
w geście modlitwy. Anderson wysłał zdjęcie tego dzwonka do wielu znawców
starożytności, ale żaden nie potrafił zidentyfikować kultury, która mogła go
wyprodukować, choć najwięcej podobieństw do niej mają wyobrażenia
babilońskich aniołów. Anderson poddał dzwonek skaningowej analizie
elektronowej na uniwersytecie Oklahoma, która wykazała, że został wykonany z
nieznanego nam stopu.[26] Dzwonek musiał powstać, zanim powstał węgiel, w
którym go znaleziono.
          W muzeum kreacjonistycznym w Glenn Rose oglądałem parę lat temu
metalowy młotek znaleziony przez Maxa i Emmę Hahnów w 1934 roku w pobliżu
miasteczka London w Teksasie. Młotek znaleziono w kawałku skały z okresu
kredy datowanej na około 100 mln lat!  Nie ma na nim ani śladu rdzy, a rysa
zrobiona wiele lat temu stalowym narzędziem błyszczy tak, jakby była
zrobiona dziś. Młotek wykonano ze stopu, który zdaniem metalurgów w
dzisiejszych warunkach byłby niemożliwy do wykonania.[27]
          W XIX wieku częściej pisano o takich znaleziskach w naukowych
czasopismach niż później, kiedy teoria ewolucji zdominowała naukowy
światopogląd i wszelkie anomalie, które nie pasują do niej, zbywa się je
milczeniem i trzyma w piwnicach muzeów.
          Wiele wskazuje na istnienie zaawansowanej cywilizacji ziemskiej:
dawne mapy, które pokazują wszystkie kontynenty, włącznie z Antarktydą, na
początku okresu zlodowacenia, soczewki powiększające, znajomość takich
zjawisk astronomicznych jak precesja osi ziemskiej, wiedza o tym, że Ziemia
jest okrągła i kręci się wokół Słońca, a także znajomość jej obwodu
biegunowego.
          Powstanie węgla, ropy, skamieliny, pasm górskich pokrytych
morskimi skamieniałościami, dryf kontynentów, Wielki Kanion, przedmioty
wyrabiane przez ludzi znajdowane w bryłach węgla czy skały, a także legendy
o potopie, które zachowały się w pamięci wszystkich kultur świata,
potwierdzają biblijną relację o globalnej katastrofie, która wyniszczyła
zaawansowaną cywilizację, jaka istniała na Ziemi przed potopem.
Autor Alfred Pala  www. Betezda
        

       









HISTORIA CHRZEŚCIJAŃSTWA


Chrześcijaństwo powstało w I wieku w Jerozolimie , kościół na początku  był złożony tylko z Żydów którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa i uznali Go za Mesjasza , potem  gdy misja wśród ich własnego narodu nie przynosiła już efektów poszli  też do pogan zgodnie z poleceniem samego Jezusa , duże znaczenia miały tu misje apostoła Pawła (wykształconego rabina zarówno w kulturze żydowskiej jak i greckiej który posiadał też obywatelstwo rzymskie co nie było częste wśród poddanych imperium ) który nawrócił sie na chrześcijaństwo  na terenie cesarstwa . 
 
Kościół Rzymsko-Katolicki, tak naprawdę powstał w IV wieku , do stworzenia nowej formy kościoła przyczynił sie cesarz Konstantyn Wielki który chciał by sojusz kościoła z państwem wzmocnił upadające cesarstwo , za uznanie kościoła katolickiego jako religii dozwolonej w cesarstwie , cesarze zażądali wielu ustępstw i zmian w kościele który miały pomóc poganom przyjąć katolickie chrześcijaństwo , w cesarstwie takie zmiany miały wprowadzać w kościele sobory i synody oraz biskupi np. biskup Rzymu który w nagrodę za to został uznany za głowę kościoła  a potem gdy cesarstwo na zachodzie upadło na skutek najazdów różnych barbarzyńców w V wieku przyjął tytuł papieża i zaczął nawet rywalizować o władze doczesną z cesarzami i królami w Europie , w zamian za to cesarze dawali kościołowi władze i dobra doczesne .
 
 Najważniejsze zmiany wprowadzone w kościele przez sobory i synody ( zgromadzenia duchownych ) i papieży to zmiana dnia świętego z  soboty na niedziele , kult  świętych oraz Marii czy kult obrazów i figur , wiara w wieczne piekło i czyściec oraz chrzest dzieci czy spowiedź przed księdzem , celibat duchownych , zakaz czytania Biblii przez wiernych , msza po łacinie , prześladowanie inaczej wierzących itd.  
 
W 1054 w wyniku schizmy  kościół podzielił sie na Kościół Rzymsko-katolicki i  kościoły Prawosławne ( spór dotyczył miedzy innymi władzy Papieży ) a w XVI wieku na zachodzie miała miejsce reformacja ( czyli reforma kościoła ) i powstały różne kościoły protestanckie które za podstawę wiary przyjęły  Pismo Święte , byli to najpierw , Luteranie i Kalwini  oraz Anglikanie a potem Metodyści czy Baptyści , później jeszcze Adwentyści oraz Zielonoświątkowcy itp.         (źródła różne strony oraz książki   itp.) 
Autor Tomasz Grzesikowski 

CHRZEŚCIJAŃSTWO W POLSCE


 
Chrześcijaństwo zbliżało się do Polski najpierw od południowego wschodu, z Bizancjum, przez Morawy i Czechy , dokąd w roku 863 na wezwanie księcia Rościsława przybyli dwaj uchodzący za braci mnisi greccy: Konstanty (tuż przed śmiercią w Rzymie w roku 869 przybrał imię Cyryla, pod którym jest ogólnie znany) i Metody; nauczali oni zasad wiary w rodzimym języku słowiańskim i w obrządku słowiańskim Trzeba tu jednak od razu powiedzieć, że obrządek słowiańsko-bizantyński, szerzony na Morawach przez obu apostołów Słowiańszczyzny różnił sie od  obrządku łacińskiego np. często duchowni się żenili , czytano Biblie w języku Słowian , komunie podawano  wiernym w chlebie i winie , a  później  po  zerwaniu łączności między Rzymem a Bizancjum w połowie XI w , wysunęła się też kwestia prymatu papiestwa nad  kościołem . Na dowód posiadania daru proroczego przez arcybiskupa Metodego: miał on wezwać pewnego księcia słowiańskiego Wiślan , który wyrządzał chrześcijanom na Morawach duże szkody, aby się ochrzcił, a jeżeli tego nie uczyni, to zostanie do tego przymuszony w niewoli. I tak się też stało.  Stało się to zapewne albo tuż przed, albo tuż po roku 880 (Metody zmarł w roku 885). Niestety, żywot Metodego, skąd zaczerpnięta jest ta wiadomość, nie podaje żadnych dalszych szczegółów o owym anonimowym księciu Wiślan., mówi o rozległości jego państwa, o sprowadzeniu uczniów Metodego do Polski południowej, o powołaniu do życia biskupstwa obrządku słowiańskiego w Krakowie. To  że pod koniec IX w. chrześcijań­stwo w Małopolsce było faktem dokona­nym, potwierdzają też odkrycia archeolo­giczne. W 1954 r. w Wiślicy odkopano szczątki niewielkiego kościółka z epoki przedromańskiej. Pod jego północną ścia­ną odkryto gipsowe dno chrzcielnicy, któ­ra stanowiła wsparcie całej konstrukcji. Skoro użyto jej jako fundamentu oznacza to, że od dłuższego czasu musiała być nie używana. Ponieważ kościół pochodził z X w., więc samo baptysterium wykorzystywano dużo wcześniej, gdzieś na początku stule­cia. A na początku stulecia na tych tere­nach istniał tylko obrządek słowiański. Tak więc fakt istnienia tej chrzcielnicy potwier­dza tezę o masowym rozprzestrzenieniu się słowiańskiego  chrześcijaństwa  w południowej Polsce które istniało jeszcze długo zanim zostało wchłonięte przez prawosławie albo zniszczone przez katolicyzm , przyjęty dopiero w kraju Polan ( to jest w Wielkopolsce ) za księcia  Mieszka I  w roku 966  .
Apostołowie Słowian a Polska ( źródło internet i książki )
 

sobota, 27 sierpnia 2011

ŻYCIE W INNYCH ŚWIATACH


Czy rozsądne jest ograniczanie zjawiska życia wyłącznie do naszej planety? Czy pozostałe niezliczone światy miałyby pozostawać niezamieszkane? To tak, jakby w całym wielkim mieście mieszkała tylko jedna rodzina. Czy ten piękny, uporządkowany, inteligentnie zaprojektowany wszechświat miałby być pustynią z jedną jedyną małą samotnią ludzkości? Czy inne światy są zamieszkane? Czy wszechświat poza nami jest pozbawiony mieszkańców? Czy tylko mistycy i fani latających spodków wierzą, że istnieje życie w innych światach?
Możliwość taka fascynowała ludzi od wieków. W obecnej erze
badań naukowych znajdujemy się o krok od odkrycia, a naukowcy wpatrują się w niebo i są w stanie potwierdzić pewne intrygujące wskazówki zawarte w Piśmie Świętym. Sięgnijmy więc do Słowa Bożego i zbadajmy ten fascynujący temat.

360 miliardów planet

„Bo tak mówi Pan, Stwórca niebios — On jest Bogiem — który stworzył ziemię i uczynił ją, utwierdził ją, a nie stworzył, aby była pustkowiem, lecz na mieszkanie ją stworzył”1. Gdyby nasz świat nie miał być zamieszkany, wówczas byłby bezużyteczny. Czy zatem nie nasuwa się logiczny wniosek, że skoro ta reguła odnosi się do takiej niewielkiej drobinki, jaką jest nasza planeta, to tym bardziej bezużyteczny byłby ogromny wszechświat, gdyby nie stanowił mieszkania dla inteligentnych bytów?

O nie! Istnieją przekonujące dowody, zarówno w kosmosie, jak i Piśmie Świętym, że inne światy są zamieszkane. Sir James Jeans, jeden z najwybitniejszych brytyjskich uczonych, doszedł do wniosku, że muszą istnieć dziesiątki tysięcy światów, w których może istnieć życie podobne jak na naszej planecie. Jedno z najśmielszych twierdzeń w tej kwestii pochodzi od Bernarda DeFontenelle’a: „Wiara, że istnieje więcej światów niż jeden, nie jest sprzeczna ani z rozumem, ani Pismem Świętym. Skoro chwałę Bogu przyniosło stworzenie jednego świata, to im więcej światów stworzył, tym bardziej jest uwielbiony”. Gdy to przemyślimy, nie wypada się nie zgodzić z sir Haroldem Spencerem Jonesem, wieloletnim królewskim astronomem Anglii, który powiedział, że „skoro wszechświat został skonstruowany na tak wielką skalę, wydawałoby się samo przez się nieprawdopodobne, by życie istniało jedynie na maleńkiej Ziemi”.
Potężny teleskop refleksyjny Polomar o średnicy lustra mierzącej ponad pięć metrów jest w stanie sfotografować czterdzieści miliardów gwiazd w Drodze Mlecznej — naszej galaktyce, do której należy także nasz Układ Słoneczny. Wokół naszego (niewielkiego) Słońca krąży posłusznie dziewięć planet. Jeśli przyjmiemy dziewięć jako średnią liczbę planet i pomnożymy ją przez czterdzieści miliardów, otrzymamy liczbę 360 miliardów planet tylko w naszej galaktyce. Ale pamiętaj, że Droga Mleczna jest jedynie jedną z co najmniej dwustu milionów innych takich galaktyk widzialnych obecnie z Ziemi.
Dochodzimy zatem do porażających wniosków, i to mając do dyspozycji jedynie nasze ograniczone dane. Gdyby tylko jedna na 360 miliardów planet była zamieszkana — jedna planeta w każdej z widzialnych galaktyk — to istniałoby dwieście milionów zamieszkanych światów w obserwowalnej części wszechświata. Ale kto powiedział, że Stwórca zasiedlił inteligentnymi istotami tylko jedną planetę w każdej galaktyce? Do tego astronomowie przypominają nam, że nie mamy pojęcia, jak wielki jest wszechświat poza owymi dwustoma milionami galaktyk, które jesteśmy w stanie dostrzec. Czy jest coś dziwnego, że najwybitniejsi astronomowie powtarzają do dziś słowa DeFontenelle’a: „Wiara, że istnieje więcej światów niż jeden, nie jest sprzeczna ani z rozumem, ani Pismem Świętym”?

Zastępy nieba

Przyjrzeliśmy się argumentom podawanym przez astronomów. A co czytamy na ten temat w Piśmie Świętym? Czy na natchnionych kartach tej Księgi znajdujemy coś, co uzasadnia wiarę w istnienie życia w innych światach? W Liście do Hebrajczyków czytamy, że Bóg przez Chrystusa „wszechświat stworzył”2. W oryginale występuje tu słowo aionas, które oznacza „wieki” lub „światy”. Zwróć uwagę na liczbę mnogą — światy. Zaś w Liście do Efezjan czytamy: „Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię”3. Ojcostwo na niebie. A teraz jeszcze wyraźniejsze stwierdzenie: „Ty jedynie jesteś Panem! Ty stworzyłeś niebiosa, niebiosa niebios i cały ich zastęp, ziemię i wszystko, co jest na niej, (...) a zastęp niebieski oddaje ci pokłon”4.
Niebiański zastęp oddaje cześć Bogu. Już samo stworzenie naszego świata byłoby wystarczającym powodem, by Bóg odbierał cześć i uwielbienie na wieki, mimo iż Ziemia to zbuntowana planeta.
Pozwólcie mi teraz uchylić zasłonę jednej z wczesnych scen wielkiego dramatu wieków, w którym nasza planeta odgrywa obecnie jedną z głównych ról. Scenę tę znajdujemy w Księdze Hioba. Otóż Bóg zwraca się do Hioba z pytaniem: „Gdzie byłeś, gdy zakładałem ziemię? (...) Gdy gwiazdy poranne chórem radośnie się odezwały i okrzyk wydali wszyscy synowie Boży?”5. W tym krótkim nawiązaniu do stworzenia dokonanym przez samego Boga czytamy, że synowie Boży wykrzyknęli z radości, gdy zobaczyli ziemię taką, jaką wyszła z rąk Stwórcy. Kim byli ci „synowie Boży”? Najwyraźniej byli to albo niebiańscy aniołowie, albo inne istoty stworzone jeszcze przed powołaniem do istnienia życia na ziemi. Nie mogli to być ludzie, jako że owi „synowie Boży” istnieli już wtedy, gdy życie na ziemi miało dopiero zostać stworzone.
Adam także został nazwany synem Bożym6. Oczywiście ci synowie Boży pisani są przez małe „s” i nie posiadają tej samej pozycji ani synostwa, jakie posiada Chrystus. Ale skoro Adam nie miał ziemskiego ojca, gdyż został stworzony bezpośrednio przez Boga, został nazwany synem Bożym właśnie z tytułu stworzenia. Adam w naturalny sposób był głową nowo stworzonej ludzkości. Czy nie jest zatem logiczne, że skoro Bóg stworzył istoty w innych światach, pierwsza z każdego rodzaju istot, głowa całej rasy, także nosi tytuł syna Bożego? Czy logika nie podpowiada, że tak właśnie jest?

Zbuntowana planeta

Tak czy inaczej, w pierwszym rozdziale Księgi Hioba czytamy o niezwykłym niebiańskim spotkaniu, w którym brali udział synowie Boży: „Zdarzyło się pewnego dnia, że przybyli synowie Boży, aby się stawić przed Panem, a wśród nich przybył też i szatan. I rzekł Pan do szatana: Skąd przybywasz? A szatan odpowiedział Panu, mówiąc: Wędrowałem po ziemi i przeszedłem ją wzdłuż i wszerz”7.
Oto spotkanie synów Bożych. Choć wydaje się to zaskakujące, w ich gronie — przynajmniej tym razem — zjawia się szatan, Lucyfer. Wydaje się, iż przybył tam jako reprezentant ziemi. Dlaczego nie było tam Adama? Przecież Adam był synem Bożym.
Jak zapewne wiesz, nasi prarodzice utracili prawo panowania nad światem. Samowolnie, z własnego wyboru, zaprzedali się wrogowi. Lucyfer przejął panowanie i zaczął je sprawować w miejsce Adama. Zobacz, jak po upływie kilku tysięcy lat nadal uważał ten świat za należący do niego. Podczas kuszenia Chrystusa na pustyni usiłował pokonać Zbawiciela przy pomocy swoich przebiegłych pokus. Zwróć uwagę, co powiedział: „I wyprowadził go [Jezusa] na górę, i pokazał mu wszystkie królestwa świata w mgnieniu oka. I rzekł do niego diabeł: Dam ci tę całą władzę i chwałę ich, ponieważ została mi przekazana, i daję ją, komu chcę. Jeśli więc Ty oddasz mi pokłon, cała ona twoja będzie”8.
Szatan twierdzi, że ma prawo dawać władzę, komu zechce. Jezus nie dyskutował z nim w tej kwestii. Stwierdził tylko, że nie ma on prawa odbierać boskiej czci: „Pójdź precz ode mnie, szatanie! albowiem napisano: Panu, Bogu twemu, kłaniać się będziesz, i jemu samemu służyć będziesz”9.
Czy teraz masz jaśniejszy obraz? Nasz świat utracił pierwotnego pana. Adam wskutek tragicznej decyzji w Edenie zaprzedał świat diabłu. Szatan stał się wtedy księciem tego świata i do dziś za niego się uważa.
Zdaję sobie sprawę, że historia upadku człowieka — historia Adama i Ewy, naszych prarodziców, którzy zjedli zakazany owoc i ściągnęli tym grzech na ludzkość i skażenie na świat — jest odrzucana przez krytyków, którzy nie chcą wierzyć w proste biblijne sprawozdanie. Ale skoro archeologia krok po kroku potwierdza historię sprawozdaną w Księdze Rodzaju, a to sprawozdanie jest częścią owej natchnionej historii, która jest niepodzielna i albo musi zostać w całości przyjęta, albo w całości odrzucona, to jak można nadal w nią wątpić? Jak myślący chrześcijanin może twierdzić, że upadek pierwszych ludzi nigdy nie nastąpił, skoro wojny, śmierć i cierpienie potwierdzają ten fakt jako potworny skutek wyboru Adama?
Jezus nie kwestionował faktu upadku pierwszych ludzi. Przyszedł na świat właśnie po to, by odwrócić skutki tej tragedii. Nie dyskutował z szatanem przypisującym sobie prawo do panowania nad światem. Przyszedł, by odebrać mu to panowanie. Powiedział: „Teraz odbywa się sąd nad tym światem; teraz władca tego świata będzie wyrzucony”10.
Tak więc najwyraźniej w innych światach nigdy nie zaistniało zjawisko śmierci. Nigdy nie poznano tam lęku ani bólu. Ale jeden świat — jeden z wielu w niebiańskiej rodzinie — wkroczył na drogę wiodącą do zguby. W najważniejszym dokonaniu w dziejach Bóg wszechświata oddał swojego Syna, który podjął heroiczny wysiłek, by zjednoczyć rozbitą rodzinę. „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał”11.
Stawką był los ludzkości. Ludzkość się zagubiła. A gdy nadszedł zapowiedziany czas, Syn Boży opuścił miejsce po prawicy Ojca, by przyjść na ten świat i odnieść zwycięstwo tam, gdzie Adam przegrał. Na terenie wroga oddał życie, by odkupić ludzkość i świat. Tego dnia wywalczył wolność dla każdego człowieka. Tego dnia los szatana został przypieczętowany. Tego dnia książę ciemności został wyrzucony precz. Tego dnia mieszkańcy nieba uradowali się: „Weselcie się, niebiosa, i wy, którzy w nich mieszkacie”12.
Czy widzisz, jak Pismo Święte przedstawia jeden kompletny obraz? Muszą istnieć inne zamieszkane światy. Pismo Święte wyraźnie wskazuje, że są one zamieszkane przez niezliczone zastępy istot, które nigdy nie porzuciły lojalności względem Stwórcy.
Ale mieszkańcy innych światów nie nawiedzają naszego świata na pokładzie statków kosmicznych. Te święte, doskonałe istoty z nieskażonych światów obserwują przebieg odwiecznego boju między Chrystusem a szatanem. Widzą, jak zbliża się on do zakończenia w tym świecie i w sercu każdego człowieka. Z zapartym tchem czekają na kulminację tej walki, gdy Jezus Chrystus, który zdobył prawo do panowania nad światem, przyjdzie ponownie na ziemię w mocy i wielkiej chwale, by założyć koronę utraconą niegdyś lekkomyślnie przez Adama.
„Weselcie się, niebiosa, i wy, którzy w nich mieszkacie”. Mieszkańcy niebios mogą się radować, gdyż szatan został stamtąd wyrzucony raz na zawsze. Ale zaraz potem czytamy w Księdze Apokalipsy: „Biada ziemi i morzu, gdyż zstąpił do was diabeł pałający wielkim gniewem, bo wie, iż czasu ma niewiele”13.
Weselcie się! Niebiosa są wolne od zarazy grzechu, czarnej chmury, która pojawiła się złowrogo na horyzoncie wieczności. Ale konflikt rozgrywa się teraz na ziemi. Szatan jest wściekły, bo jego czas dobiega końca.         
George Vandeman

[Artykuł pochodzi z książki: G. Vandeman, Zbuntowana planeta, Wydawnictwo „Znaki Czasu”. Śródtytuły pochodzą od redakcji].

1 Iz 45,18. 2 Hbr 1,2. 3 Ef 3,14-15. 4 Ne 9,6. 5 Hi 38,4.7. 6 Łk 3,38. 7 Hi 1,6-7. 8 Łk 4,5-7. 9 Łk 4,8 Biblia gdańska. 10 J 12,31. 11 J 3,16. 12 Ap 12,12. 13 Ap 12,12.
 Znaki Czasu  sierpień 2011r.

CO ZA LICHO TU MIESZKA ?



Co za Licho tu mieszka? – Spojrzenie na Licheń z
 
perspektywy historii
 
Tak naglowek tego podrozdzialu artykulu, moze wydawac sie
 
nieco nie na miejscu i w przesmiewczym tonie, lecz naprawde
 
opisywane tu miejsce ma swoj scisly zwiazek z wymienionym
 
tu slowem.
 
„Co za Licho, do Licha, lichy, Licho nie spi… itp.” Dla wielu
 
z nas, te cytaty to niewinny przerywnik, zstepcze powiedzonko,
 
lub parafraza jezykowa. W istocie ma spory zwiazek z
 
obiektem czci naszych praojcow Slowian. Z czasem
 
dziedzictwo to wchloniete zostalo przez naplywowy
 
katolicyzm tworzac zupelnie nowa, jakosc czczonego obiektu.
 
A wiec zacznijmy od poczatku. Udajmy sie, zatem na wyprawe
 
w historyczna przeszlosc naszego kraju a w szczegolnosci
 
takze i miejsca takie jak okolice gminy Slesin tj. lichenskiego
 
sanktuarium maryjnego. Czy jest cos godnego uwagi w
 
przeszlosci, co mogloby nas zainteresowac?
 
Chodzac juz na sama strone wsi Lichen, mozna byc nieco
 
zdziwionym, ze w tak bezposredni sposob pisze sie tu o
 
poganskiej przeszlosci tego wlasnie miejsca. Ale jak sie
 
okazuje nawet sama nazwa Lichen zakorzenia swoja
 
etymologie ( pochodzenie) w nazwie slowianskiego bozka
 
zwanego Licho o cechach kobiety? Oto kilka ciekawych cytatow: „Legenda glosi, ze w czasach rzymskich na
 
wzgorzu nad jeziorem, posrod prastarych drzew znajdowala sie poganska swiatynka, w ktorej czczono bozka ,
 
zwanego po slowiansku "Licho". W wyznaczone miejsce przychodzili ludzie, aby sie modlic do wyciosanego w
 
granicie balwana, skladac mu ofiary i odprawic gusla i zabobony. W 1969 r. odkopano na wzgorzu tajemnicze
 
glazy i kamienie, pochodzace prawdopodobnie z rozbitego poganskiego oltarza ustawionego przed posagiem, a
 
takze kamienie rytualne, ktore sluzyly do poganskich obrzedow kultowych”. Wszystko to sprawia, iz mozna
 
odniesc wrazenie tryumfu dobra nad zlem w tym wlasnie miejscu. Lecz czy tak jest naprawde? I jeszcze inny
 
cytat tym razem juz z innej strony internetowej:
 
„Na rynku w Licheniu znajduje sie kapliczka z granitowym krzyzem, prawdopodobnie z XII wieku, z ktorym to
 
wiaze sie legenda, w ktorej to komes Piotr Dunin, w roku 1151 w polowie drogi miedzy Kaliszem a Kruszwica,
 
znaczac w ten sposob starozytny szlak, postawil ten wlasnie granitowy krzyz, oraz slup kamienny, znajdujacy sie
 
w Koninie opodal jednego z kosciolow. Skad inad wiemy, ze ow slup uwaza sie za najstarszy znak drogowy w
 
Polsce. Wedlug legendy, krzyz ten zostal wykuty z jednego z glazow, ze sciany rozebranej swiatyni poganskiej..
 
Nieoficjalnie mowi sie rowniez, ze slup kamienny wykuto z posagu tego poganskiego bostwa (Licho), czyli
 
slowianskiego demona wyobrazanego, jako jednooka odpychajaca i nieszczesliwa kobieta …”
 
„…W niektorych regionach Polski zachowaly sie wzmianki o tym
 
jak mogloby owo bostwo wygladac, najbardziej popularna wersja
 
jest ta, ktora przedstawia je, jako bardzo stara i szpetna kobiete z
 
jednym tylko okiem.” Spojrzmy przez chwile okiem przeszlosci,
 
jak sami Slowianie wyrazali sie na temat wspomnianego tu
 
bostwa i jego dzialania.
 
„Nasi slowianscy praojcowie mawiali „licho nigdy nie spi’, za
 
to wedruje po swiecie sprowadzajac na ludzi najrozniejsze
 
nieszczescia: choroby, zarazy posrod ludzi i zwierzat, niszczy
 
plony, sprzety domowe, podpala caly ludzki dobytek- slowem przynosi ze soba wszelakie mozliwe zlo.
 
Potrafi takze doprowadzac ludzi do niezgody, a nawet zawisci, ktorej skutki moga byc bardzo tragiczne.
 
Ponadto namawia ludzi do czynienia zlego, szkodzenia innym- czlowieka o najszczerszym (mogloby sie
 
wydawac) sercu jest w stanie skusic do zlego. Ludowa madrosc mawia, ze licho potrafi nekac swe ofiary
 
latami i odchodzi dopiero wtedy, gdy doprowadzi ich do calkowitej zguby, badz widzac, ze jego wysilki ida
 
na marne, bowiem natrafilo na ludzi o zbyt czystym sercu zbyt silnej woli”. Czyz nie rodzi to w naszych
 
sercach pytan, czy w naszym narodzie nie jest czasem podobnie? Zawisc, zazdrosc i egoizm jawi sie kazdego
 
dnia na ulicach naszych miast i wsi. Czasem slysz sie tu i owdzie jak rodak rodaka z zawisci o byle, co w „lyzce
 
wody gotow utopic”? Duch pesymizmu narzekania na wszystko i wszystkich wokol a najszczegolniej na
 
rzadzacych w narodzie.
 
Skad, wiec to wszystko sie wzielo? Jak Biblia powiada w liscie do Galacjan. 6:7 „…Albowiem, co czlowiek
 
sieje, to i zac bedzie”. Podobnie i nasz kraj przechodzil swoista metamorfoze duchowa tworzac swoisty ludowy
 
animizm w srodku cywilizowanej Europy. Zasadzony przed wiekami na ziarnie poganskim, karmiony nawozem
 
naplywowej religii, spowodowal fakt, iz wyroslo przed nami „drzewo” majace cierpko - gorzki smak
 
destrukcyjnego owocu. Poczatki i rozwoj powierzchownego chrzescijanstwa w Polsce datowanego na rok 966.
 
To, co przed wiekami przezyl nas kraj przypomina nieco historie z Bozego Slowa Z 2 ksiegi Krolewskiej,
 
opisujacej powstanie religii samarytanskiej.
 
„…Udal sie tam, wiec jeden z kaplanow, ktorych uprowadzono z Samarii, i zamieszkal w Betel i on nauczyl je,
 
jak maja oddawac czesc Panu. Tworzyl sobie jednak kazdy z tych ludow wlasnych bogow i wstawial ich do
 
swiatynek na wyzynach, jakie pobudowali Samarytanie, kazdy w swoich miastach, w ktorych sie osiedlil”. 2
 
Krol. 17:28-29. A wiec jak Samarytanie nadal pozostawali wierni swoim bostwom przyjmujac jedynie nowa
 
obyczajowosc religijna, tak i Slowianie czynili podobnie wobec nowych „ chrzescijanskich bogow”. Mimo iz
 
minely cale wieki, jak na ironie nasz lud slowianski „ochrzczony w chrzescijanska szate” nadal licznie
 
pielgrzymuje do tego samego starego miejsca nad wielkopolskimi jeziorami. Dzis miejsce to nazywa sie
 
Licheniem. Tu oddaje czesc obrazowi kobiety, zwanej matka boza.
 
„Jak mowi katolicka legenda, polskiemu zolnierzowi – Tomaszowi Klossowskiemu, rannemu w bitwie
 
narodow (bitwie pod Lipskiem) w 1813, ukazala sie Maryja. Uratowala go od niechybnej smierci i polecila
 
odszukac taki wizerunek, ktory dokladnie ja odzwierciedla. Po powrocie na ojczysta ziemie Klossowski
 
odnalazl taki obraz i wystawil w lesie grablinskim”. Nikt nie potrafi podac dokladnie skad wzial sie ow obraz,
 
ktory czasem stal sie obiektem masowej czci tysiecy ludzi w Polsce.
 
Papiez Pawel VI, nadal obrazowi tytul: Maryja – Bolesna Krolowa Polski. Ta Bolesna Krolowa Polski. (...) Za
 
sprawa swego rzekomego objawienia sie pewnemu pasterzowi Mikolajowi Sikatce w 1850, wg niego
 
przepowiedziala czasy zarazy bolu i cierpienia i wojen dla polskiego narodu. Zreszta „proroctwa” o wiecznych
 
nieszczesciach i bolesciach sa typowe i czesto towarzyszom egzaltacji kultem maryjnym wielu ludzi.
 
Adaptacje bostw poganskich na rzecz religijnego chrzescijanstwa
 
Ciekawym jest fakt, iz oba wymienione tu kulty laczy mocne ich utozsamianie z cierpieniem, nieszczesciem,
 
zlym losem wojna i chorobami? Dziwnym jest rowniez sam wizerunek maryjny czczony w Licheniu. To postac
 
szczuplej sniadej kobiety, ktorej lewa czesc twarzy usytuowana jest w glebokim cieniu, iz prawie w ogole nie
 
widac jej lewego oka. Czy takie podobienstwo do wizerunku slowianskiego bostwa Licho, to przypadek losu,
 
zbieg okolicznosci moze jakas analogia do przeszlosci? Moze przesada w opisach autora…?
 
Nie wspominamy tu juz o symbolice 20 gwiazd na purpurowym tle, symbolizujacym wschodzaca jutrzenke -
 
maryje.
 
Kult gwiazd szczegolnie jasnej planety Wenus, istnial u dawnych Slowian od dawien dawna. „Gwiazda zarannajutrzenka”
 
to takze jeden z tytulow Maryi oraz inwokacja w litanii do jej imienia.
 
Daleki jestem od obrazania czyichkolwiek religijnych uczuc i duchowych sympatii. Sa to jedynie szczere pytania
 
wyrazane glosno majace pobudzic nas wszystkich do zastanowienia. Niemniej warto wiedziec, iz
 
staroslowianska obyczajowosc religijna nakazywala naszym przodkom czczenie takze bostw o kobiecych
 
cechach i charakterze nawiazujacych do magii ludowej i kultow plodnosci. Slady asymilacji kultow slowianskich
 
z katolicyzmem, mozna (w postaci szczatkowej) odnalezc po dzis dzien w niektorych obiektach sakralnych
 
Polski.
 
Na przyklad bostwa o zenskich cechach nazywano tez matronami (matrona-tj. Pani- przedstawiana z
 
dziecieciem na reku). Jest to stary duchowy spadek po celtach, ktorzy przeszli przed wiekami przez regiony
 
dzisiejszej poludniowej Polski. Slowianska boginie Leile, ( ktorej swiatynia stala na terenie dzisiejszej
 
Czestochowy) zwano matka boza, krolowa niebios, oredowniczka i posredniczka.
 
Przyklad adaptacji duchowej nie jest odosobniony, historia Polski wskazuje nam tez wiele watkow zwiazanych z
 
wchlonieciem licznych obrzedow poganskich w nurt wspolczesnego powszechnego kosciola np.: ( Zaduszki,
 
Andrzejki) wierzenia i szczatki legend ( mityczne postacie,
 
basnie), swieta slowianskie (np. noc Kupalna lub Sobotka).
 
Na slowianskich fundamentach niejednokrotnie w sposob
 
doslowny stawiano nowe swiatynie „chrzescijanskiego” kultu
 
by tym sposobem zatrzec wszelki slad po slowianskiej czy
 
celtyckiej przeszlosci religijnej. Przykladem jest chocby
 
drewniany kosciol w Lipnicy (Malopolska), gdzie po dzis dzien
 
za jego oltarzem stoi posag Swiatowida, przez pewien okres
 
pelniacy role swiatynnego krzyza, nawet!
 
Swiatowid z kosciola w Lipnicy od strony wewnetrznej
 
widoczne naciecie, w ktorym umiejscowiona byla porzeczna
 
belka – ramie krzyza.
 
Reakcja poganska – to historyczna nazwa serii wydarzen w
 
latach 30. XI wieku, ktorych kulminacja byl w 1037 wybuch
 
powstania skierowanego przeciwko wzrostowi powinnosci
 
prawa ksiazecego i wprowadzaniu chrzescijanstwa na trenach
 
dzisiejszej Polski wowczas slowianskiej krainy.
 
Powrot Kazimierza I Odnowiciela do Polski, obraz Wojciecha Gersona ( uosobienie skutkow reakcji poganskiej).
 
Z nielicznych zapisow kronikarskich wnioskowac mozna, ze powstanie zostalo wywolane zarowno ze wzgledow
 
religijnych, jak i z powodow ekonomicznych. Skutkiem owej reakcji bylo wypedzenie i zabijanie katolickich
 
duchownych z naszego kraju oraz niszczenie wszelkich miejsc kultu z nim zwiazanego.
 
Kosciol powszechny, wobec reakcji pogan nie byl zbyt
 
dlugo obojetny. Za przyslowiowy policzek odplacil
 
Slowianom zelazna piescia i ogniem. Niebawem po
 
powstaniu poganskim, ruszyly masowe wyprawy na
 
pogan i ich swiatynie. Miejsca kultu burzono
 
doszczetnie kaplanow i wyznawcow slowianskiej
 
religii wycinano w pien. By zatrzec wszelki slad w
 
przyszlych pokoleniach Slowian, na miejscach
 
dawnych kultow i swiatyn slowianskich zwanych
 
chramami lub gondynami stawiono sie nowe,
 
najczesciej poswiecone miedzy innymi kultowi Maryi.
 
Tak oto krok po kroku wielkie chramy-koscioly
 
Slowian, stawaly sie „chrzescijanskimi” swiatyniami
 
kultywujacymi tradycje i objawienia nowych bogow!
 
Tak, wiec Slowianin pielgrzymujacy do pradawnych
 
miejsc „mocy magicznej”, zastawal tam juz inna „krolowa” w nowej szacie, co nie przeszkadzalo mu przy okazji
 
czcic ta, w ktora do tej pory wierzyl ( np. Moksze, Licho czy Leile).
 
Asymilacja obu kultur cementowana nowymi zwyczajami, powoli stawala sie jednym nurtem religijnym. W
 
wielkim skrocie rzecz ujmujac przez wieki tradycja Slowian oraz sposoby czci ( np. swiete drzewa i gaje, jako
 
miejsce objawien slowianskiej matki bozej) z czasem staly sie elementem sakralnej kultury naszego religijnego
 
narodu. Byc moze to, co slyszymy rodzi w nas szok, niezadowolenie czy protest, ale analiza historii naszego
 
1000 letniego narodu pelna jest informacji wskazujacej na zwiazku obu kultur tj. Slowianskiej oraz tej, ktora
 
przyszla do nas z dalekiego Rzymu.
 
Wracajac do sedna pytan zwrocmy uwage na nature obyczajowosci i
 
duchowosci, jaka kieruje sie wielu Polakow. Chlubiac sie swoja miloscia
 
do matki Jezusa Chrystusa, czesto nie wiedza, iz ta, ktora czcza, jest
 
daleka w swej naturze i osobie od tej zaprezentowanej na kartach
 
Pisma Swietego?
 
Tak jak niegdys z lekiem slowianska rodzina spogladala na bostwo
 
Licho, starajac sie je przeblagac by nie spadaly nan klatwy i zarazy, tak
 
po dzis nasza ojczyzna pelna jest modlitw blagalnych do tej, ktora
 
upodobano sobie, jako krolowa oredowniczke narodu.
 
Polska przez wieki byla palona, grabiona przez obce wojska,
 
mordowana i rozdzierana na czesci? Mielismy czasy krwawych wojen i
 
rozbiorow narodowych, licznych kryzysow, wielkiej udreki obu wojen
 
swiatowych czy holokaustu. Niejedna zaraza zdziesiatkowala Polski
 
narod w odleglej przeszlosci. Niejedna dusza umarla z rozpaczy z
 
powodu dramatycznych zsylek ludnosci daleko w glab rosyjskiej Syberii
 
a majacych miejsce juz od XVIII wieku. Lista narodowych dramatow i
 
tragedii na przestrzeni calej naszej historii polskiej panstwowosci jest bardzo dluga.
 
Lecz kto naprawde jest przyczyna tak wielu powracajacych klesk w narodzie. Czy to tylko ci „zli” z innych
 
narodow? Paradoksalnie istnieje wiele podobienstw pomiedzy omawianymi tu dwoma kultami tj. czci dla
 
slowianskiego Licho- sprawczyni bolesci i wielu slowianskich nieszczesc, oraz kultu maryjnego zawsze
 
powiazanego z cierpieniem i bolem narodu oraz jego wiecznym przepowiadaniem?
 
Czyz Chrystus Pan nie poniosl na krzyz gol gocki wszelki bol rozpacz i cierpienie? Czyz jego ofiara nie jest raz na
 
zawsze doskonala? Czyz to nie Jezus zaprasza do siebie wszystkich utrudzonych w slowach: „Pojdzcie do mnie
 
wszyscy, ktorzy jestescie spracowani i obciazeni, a Ja wam dam ukojenie. Wezcie na siebie moje jarzmo i uczcie
 
sie ode mnie, ze jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje
 
jest mile, a brzemie moje lekkie.” Mat. 11:28-30
 
Moze naprawde jest juz najwyzszy czas by bardziej pochylic sie nad losami polakow? Jest juz najwyzszy czas
 
wlozyc w ich rece najcenniejszy ze skarbow i duchowych lekow, jakim jest Boze Slowo? Wszak jedynie ono ma
 
moc przemienic nasz narod!
 
Drogi bracie siostro- siewco Slowa Bozego nie trzymaj tych skarbow jedynie dla siebie. Nie czekaj az rdza w
 
drzwiach twojego domu przegryzie ci klamke abys mogl miec otwarte drzwi i wyszedl na zewnatrz do swojego
 
wspol-rodaka. Jeszcze dzis podejmij stanowcza decyzje i z wieksza determinacja oraz osobista lampa swietego
 
zycia, zanies polakom ewangelie Jezusa Chrystusa.
 
Im bardziej studiuje historie naszego narodu tym bardziej jestem nia zaszokowany !
 
Opracowanie materialow. Jan Stypula
 
 

niedziela, 21 sierpnia 2011

DIETA ALLELUJA (1)


Komu do głowy przyszła taka struktura piramidy żywieniowej i dlaczego nasze dzieci są brutalnie indoktrynowane w szkołach? — pyta George Malkmus, założyciel Stowarzyszenia Hallelujah Acres promującego Dietę Alleluja. Na szczycie piramidy zabrakło tylko jednej rzeczy, mówi, pętli, na której moglibyśmy się szybko powiesić, by nie umierać powolną i bolesną śmiercią.
W piramidzie żywieniowej Malkmus mówi tak: „Oni chcieli, żebyśmy codziennie jedli
od sześciu do jedenastu porcji chleba, płatków śniadaniowych, ryżu i makaronu. Nie zawracali sobie głowy tym, żeby nam powiedzieć, iż dopóki chleb ten nie będzie z pełnoziarnistych zbóż, ryż brązowy, a makaron z pszenicy z pełnego przemiału, to jedzenie takie będzie kompletnie bezużyteczne i o minimalnej wartości odżywczej! Poza tym wyżej wymienione pokarmy w ogóle nie powinny być naszym głównym źródłem pożywienia. W następnej kolejności zalecano nam spożywanie owoców i warzyw, ale nie dokonano rozróżnienia pomiędzy żywnością żywą a martwą. Czyż nie byłoby odpowiedzialne powiadomienie ludzi o tym, że surowe owoce i warzywa są najbardziej wartościowe? Następnie polecano nam mięso i nabiał — produkty kompletnie martwe. Zaś całą piramidę zwieńczyli tłuszczami, olejami i słodyczami (...) jakby ich spożywanie było w jakimś tam niewielkim stopniu dopuszczalne! (...) Mówiąc wprost, kazano nam stopniowo i systematycznie się zabijać za pomocą tego, co spożywamy”. I choć od kilku lat w USA obowiązuje poprawiona piramida żywieniowa1, która wyłącza słodycze, dodatkowo uwzględnia aktywność fizyczną i umiar, to jak podkreśla Malkmus, jest jeszcze wiele do zrobienia.

Boży skalpel

Dieta Alleluja, którą George Malkmus oparł na biblijnym fundamencie z Księgi Rodzaju, opiera się na żywej żywności, a więc nieprzetworzonej, nierafinowanej i nieobrobionej termicznie (produkty gotowane stanowią jedynie 15 proc. posiłków). „Umieściłem dla was na ziemi wielorakie rośliny rodzące nasiona oraz różne gatunki drzew, których owoce zawierają nasienie. One będą dla was pokarmem”2 — taką instrukcję obsługi zostawił człowiekowi Bóg. Dlatego Dieta Alleluja jest powrotem do ogrodu Eden i wyklucza wszelką żywność, która — jak mówi Malkmus — ma oczy. Opiera się na surowych (i najlepiej ekologicznych) warzywach, owocach, nasionach i orzechach, a świeżo wyciskane soki warzywne stanowią jej bazę. „Taka dieta oddziałuje już na poziomie komórkowym, odblokowuje zasoby energetyczne organizmu i uruchamia tzw. odżywianie endegenne (wewnąrzkomórkowe) — tłumaczy lekarz Maciej Doruchowski, pozytwynie oceniając Dietę Alleluja. — Nasze ciało oczyszcza się z toksyn, aktywizuje się system immunologiczny i odblokowują się bloki enzymatyczne. Następuje zdecydowana poprawa stanu zdrowia, jakiej nie udaje się uzyskać przy pomocy żadnych farmaceutyków. Uruchomiony precyzyjny Boży skalpel usuwa osłabione komórki, a w ich miejsce powstają nowe, zdrowe”3.
Łatwo zauważyć, że niezależnie od tego, jak nazwiemy taki sposób żywienia: Dietą Alleluja, dietą raw food4 czy terapią Gersona, to zasada jest taka sama: jedz żywe i bez chemii, pij soki i szejki! We wszystkich tych przypadkach dominują surowe roślinne pokarmy. Taka dieta spełnia funkcję leczniczą i staje się czymś więcej — stylem życia. Ale Malkmus jest pierwszy, który takiej diecie dał wsparcie biblijne. Co ciekawe, zapoznał się nie tylko z biblijną propozycją stylu życia, ale w jego ręce wpadła też książka największej chrześcijańskiej reformatorki zdrowia Ellen G. White. Już sto lat temu pisała, że „zboża, owoce, orzechy i jarzyny stanowią dietę, jaką wybrał dla nas nasz Stwórca. Pokarmy te, przygotowane w jak najprostszy i najbardziej naturalny sposób, są najzdrowsze i najpożywniejsze”, więc „nie potrzeba aż tak dużo gotować”, a wręcz „byłoby dla nas lepiej, gdybyśmy mniej gotowali”5.

Przypadek Malkmusa

George Malkmus przekonał się do biblijnej diety z Edenu, gdy zmieniając sposób żywienia, pokonał śmiertelną chorobę. Ponad 30 lat temu wykryto u niego raka jelita grubego. Guz miał wielkość baseballowej piłki. „Tego” raka Malkmus znał doskonale — nieco wcześniej zabił jego matkę. Dyplomowana pielęgniarka ratunku szukała w medycynie, a jej syn obserwował, jak umiera w cierpieniach w asyście bezsilnych lekarzy. Teraz Malkmus miał 42 lata, był szczęśliwym człowiekiem mającym pod opieką swoją rodzinę i — jako duchowny — rosnącą wspólnotę parafialną. „Pytałem załamany: Panie, czemu akurat ja? Po prostu nie mogłem tego zrozumieć — pisze w swej książce Lecznicza Dieta Alleluja. — Dniami i nocami prześladowało mnie jedno uporczywe pytanie: co mam teraz zrobić? Zastanawiałem się, czy powinienem poddać moje ciało takim samym zabiegom medycznym, jakie stosowała moja matka. Jednak to, co ona przeszła i co ja obserwowałem, było po prostu straszne. Coś takiego nawet nie wchodziło w grę”.
Przypadek matki nie był dla Malkmusa czymś zupełnie nowym. „Będąc pastorem od 20 lat, zdarzało mi się czuwać przy łóżkach wielu chorych, obserwować niszczycielskie rezultaty chemioterapii, naświetlania i zabiegów chirurgicznych stosowanych podczas choroby nowotworowej. Co było jeszcze smutniejsze, prowadziłem również pogrzeby wielu z tych osób”. Malkmusowi jeszcze jedno nie dawało spokoju. Zauważył, że w wielu przypadkach nawet modlitwa niczego nie zmieniała (zrozumiał później, że podlegamy wszystkim prawom stworzonym przez Boga, tak grawitacji, jak i diety; jeśli odżywiamy nasze organizmy złym paliwem, ponosimy tego konsekwencje, tak samo jak mocno potłuczemy się, wyskakując przez okno, niezależnie od żarliwości naszych modlitw)6.
„Wszystko, co mogłem zrobić, to modlić się o jakąś wskazówkę”. Malkmus zwrócił się po poradę do znajomego, którego nazywał maniakiem zdrowia. Ten namówił go do podjęcia kuracji żywieniowej — przejścia na surowe owoce i warzywa oraz picie dużych ilości świeżego soku warzywnego. Choć wydało mu się to zbyt proste, brzmiało lepiej niż kuracja medyczna. „Z dnia na dzień przeszedłem z diety człowieka jedzącego przede wszystkim mięso, uwielbiającego pizzę, potrawy gotowane i przetworzone oraz słodkie desery na dietę składającą się wyłącznie z rzeczy podawanych na surowo i mnóstwa soku warzywnego”. Przez rok Malkmus wcinał surówki i pił do dwóch litrów soku dziennie. „W czasie krótszym niż rok mój guz zniknął zupełnie. Po prostu malał i malał, aż w końcu go nie było. Ale to nie wszystko! W przeciągu mniej niż jednego roku przestały mi doskwierać również wszystkie inne moje wcześniejsze dolegliwości! Hemoroidy, hipoglikemia, poważne alergie i problemy z zatokami, nadciśnienie, zmęczenie, pryszcze, przeziębienia, grypa — a nawet przykry zapach potu i łupież — zniknęły zupełnie! Byłem całkowicie uleczony!”.
Malkmus doświadczył uzdrowienia na jeszcze jednym polu. Do 42. roku życia, zanim rozpoczął Dietę Alleluja, z powodu pogarszającego się wzroku musiał trzy razy wymieniać okulary na silniejsze. Po roku stosowania diety surowych roślin okulista znów zmienił mu okulary — tym razem na słabsze, bo wzrok się poprawił. „Zanim skończyłem 65 lat, trzykrotnie zmieniałem okulary na coraz to słabsze i obecnie, gdy piszę te słowa, mając ponad 70 lat, nie potrzebuję już żadnych okularów ani do patrzenia na odległość, ani do czytania” — podsumowuje.
Równie budujące jest doświadczenie żony Malkmusa, Rhondy. Gdy poznali się na prowadzonym przez niego seminarium zdrowotnym, nosiła ubrania w rozmiarze XXL i była niemal sparaliżowana z powodu zapalenia stawów. Po roku stosowania Diety Alleluja zaczęła nosić sukienki w rozmiarze M (schudła 40 kilogramów) i skończyły się problemy związane ze stawami. „Wyleczona została nawet jej zwyrodnieniowa choroba kręgosłupa — rezultat przebytego w wieku lat siedmiu zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych” — pisze Malkmus. Kręgosłup Rhondy zregenerował się całkowicie, co potwierdziło prześwietlenie, w czasie krótszym niż dwa lata od momentu zmiany stylu życia7.
Malkmusowie założyli chrześcijańskie Stowarzyszenie Hallelujah Acres, które za cel postawiło sobie nauczanie o zdrowiu z perspektywy biblijnej. Wykształciło się tu już sześć tysięcy doradców zdrowotnych działających na terenie 39 krajów. Uczą wszystkich, że oryginalna Boża recepta z Księgi Rodzaju 1,29 jest doskonałym planem Najwyższego dla prawidłowego żywienia człowieka. Na przestrzeni 30 lat dziesiątki tysięcy ludzi przyjęły te zalecenia i doznały zaniku niemal wszystkich chorób przewlekłych, pisze Malkmus. Świadectwa te, w które obfituje jego książka oraz wydawany przez stowarzyszenie biuletyn, są niezbitym dowodem na to, że Dieta Alleluja działa. No bo któż zna nas lepiej niż nasz Konstruktor?

Cywilizacja
eksperymentów
chemicznych

„Jeżeli przechodzimy od spożywania żywności martwej, przepełnionej toksynami, do zaplanowanej przez Stwórcę diety opartej na żywej żywności, to to samo, co z moim wzrokiem, dzieje się z całą strukturą komórkową organizmu” — podkreśla Malkmus. Za pomocą najlepszego budulca ciało zaczyna się rekonstruować. Komórka po komórce organizm zastępuje stare komórki nowymi i silniejszymi. Pozostaje tylko wykrzyknąć w zachwycie za psalmistą: Panie, stworzyłeś mnie tak cudownie!8.
Bóg umieścił w naszych ciałach superinteligentny mechanizm leczący — potężny układ immunologiczny, doskonalszy niż nauka jest w stanie wytworzyć. Wszystko, co należy zrobić, to zapewnić mu warunki sprzyjające zdrowieniu. Tymczasem robimy odwrotnie. Nasza cywilizacja stała się jednym wielkim eksperymentem chemicznym, obejmującym chemiczne nawożenie roślin, spryskiwanie jej chemikaliami dla ochrony przed owadami, chemiczne konserwowanie żywności w celu wydłużenia okresu jej przydatności do spożycia, chemiczne poprawianie jej smaku i chemiczne uzyskiwanie dla niej bajecznych kolorów. I gdy w wyniku obróbki żywności wszelkie składniki odżywcze ulegną zniszczeniu, wzbogacamy ją chemicznie sztucznymi witaminami i minerałami nieorganicznymi. Nic dziwnego, ze po latach sycenia się karmą Frankensteina nasze organizmy odmawiają posłuszeństwa. Wtedy z pomocą idzie nam nauka — przemysł farmaceutyczny dostarcza nam jeszcze więcej substancji chemicznych, aby przedłużyć Boże tchnienie życia, którego nie jest w stanie nawet zrozumieć. W ostateczności, jak pisze Malkmus, „przy pomocy płytek naładowanych prądem o wysokim napięciu lekarz uderza w serce pacjenta, którego tętnice zostały zapchane przez śmieciową żywność, a nowoczesna medycyna pieje z zachwytu: Żyje! Żyje! Brawa dla nauki!”.
Czy Bóg chciał, żebyśmy cierpieli z powodu szalejących epidemii zawałów serca, raka, cukrzycy i innych chorób? A może po prostu zgubiliśmy właściwą drogę, jedząc rzeczy dla nas nieprzeznaczone, a potem oddając się w ręce koncernów farmaceutycznych lub wznosząc modlitwy z prośbą o cud? Ale „gdy walą się fundamenty [paliwo dla organizmu], cóż może zdziałać Sprawiedliwy?”9. Czyż nie mówił, że „co człowiek sieje, to i żąć będzie”?10. Jak mamy „chwalić Boga w ciele naszym”11 zatrutym martwą żywnością?

Wzorowy
uczeń alchemika

Malkmus chciał być dobrym pasterzem dla swojej owczarni. Jego mottem były słowa matki: „Kiedy chorujesz, idź do lekarza i rób to, co ci powie”. Zachęcał więc każdego, by tak robił. „I znowu łapałem się na tym, że modlę się do Boga, aby Ten obdarzył lekarzy mądrością w kwestii wyboru właściwych leków dla moich parafian! Cóż za ignorancja! Cóż za wzorowy uczeń alchemika!” — podsumowuje i dodaje, że podczas czteroletnich przygotowań do posługi duszpasterskiej nie miał nawet jednego wykładu, jak sprawować tę posługę wobec żywych, gdy zachorują, za to gdy chory już umarł, wiedział co robić, bo przecież nauczono go, jak odprawiać pogrzeb. Ale gdy chował 23-letnią matkę dwójki dzieci, ofiarę raka piersi, miał problem. „Co pastor powinien powiedzieć w takiej sytuacji? Cóż, taka po prostu była wola Boża? Nie! Przecież ani nie jesteśmy z kamienia, ani też nie pozbawiono nas uczuć. Zamiast tego mówimy: W żaden sposób nie da się tego pojąć i że teraz wprawdzie widzimy jakby w zwierciadle, niejasno, lecz któregoś dnia, kiedy trafimy do Nieba, zrozumiemy to wszystko. To było najlepsze, co mogłem zrobić, i jest to najlepsza rzecz, jaką większość duchownych może zrobić dzisiaj. (...) Gdybym tylko wiedział wówczas to, co wiem teraz, to głęboko wierzę, że wielu z tych ludzi, których pogrzeby prowadziłem, mogłoby nadal żyć i chwalić Boga”.
Jak większość ludzi, którzy doświadczają leczniczej mocy diety, Malkmus obrusza się na metody współczesnej medycyny stosowane w chorobach cywilizacyjnych: „Ci alchemicy powinni zaprzestać zgłębiania tajników farmakologii, a rozpocząć studia nad biologią odżywiania!”. Co ciekawe, na to samo zwracała uwagę wspomniana Ellen White. „Jeśli wam zależy na życiu, powinniście jeść proste pokarmy, przygotowane w prosty sposób i więcej gimnastykować się. (...) Lecz zatruwanie się lekami należy zaniechać, albowiem one nie tylko nie leczą choroby, lecz osłabiają organizm, czyniąc go podatniejszym na nie” — pisała w kontekście chorób wywołanych złymi nawykami żywieniowymi12.

Ścieżka Boga
— żywa żywność

Malkmus zachęca do prostego eksperymentu. Żeby zrozumieć różnicę między żywą i martwą żywnością, weźmy pięć surowych marchewek. Z jednej odetnijmy od korzenia ponadcentymetrowy kawałek i włóżmy do płytkiego naczynia z wodą. Będzie rosnąć, bo wciąż jest w postaci żywej. Zróbmy to samo z pozostałymi marchewkami, ale najpierw jedną ugotujmy w wodzie, drugą na parze, trzecią w piekarniku, czwartą w mikrofalówce. Odcięte części tych marchewek nie będą rosnąć. Dlaczego? Bo są martwe. Wysoka temperatura zabiła w nich siłę życiową — enzymy.
W ogrodzie Eden Bóg objawił, że wszystkie stworzenia (włączając w to ludzi) zostały zaprojektowane, by czerpać energię bezpośrednio z życia roślinnego — żywego pokarmu. Ale my nauczyliśmy się gotować oraz w inny sposób zabijać większość naszej żywności. Obecnie ozdabiamy to jeszcze chemicznymi dodatkami, a potem pytamy, dlaczego chorujemy. Obróbka termiczna niszczy enzymy, które mają zasadnicze znaczenie dla prawidłowego trawienia i wchłaniania składników odżywczych (w temperaturze 41,7 stopni Celsjusza enzymy zaczynają się rozkładać i umierać), powoduje denaturację białek (w 70 stopniach Celsjusza struktura molekularna białka zmienia się całkowicie), karmelizację cukrów, obniża zawartość i przyswajalność witamin i minerałów (utrata nawet 97 proc. witamin rozpuszczalnych w wodzie i 40 proc. witamin rozpuszczalnych w tłuszczach; z uwagi na to, że niektóre składniki, np. beta-karoten czy likopen, organizm przyswaja łatwiej z pokarmów gotowanych, Dieta Alleluja uwzględnia w 15 proc. pokarmy gotowane), zmienia zdrowe kwasy tłuszczowe cis w rakotwórcze kwasy trans. Gdy w latach 20. ub. wieku w ogrodach zoologicznych zaczęto karmić zwierzęta gotowanym mięsem, zaczęły one masowo chorować i umierać. To samo dzieje się obecnie z ludzką populacją. Choroby, które wcześniej uważano za dolegliwości wieku podeszłego, atakują już dzieci. Nie bez przyczyny nazwano je cywilizacyjnymi. Nasza cywilizacja truje się martwą, toksyczną żywnością i umiera. Ale jest dobra nowina! Dieta Alleluja może odwrócić skutki choroby i przywrócić życie w obfitości. Tak jak zaplanował to dla nas Bóg.           
Katarzyna Lewkowicz-Siejka    Znaki Czasu sierpień 2011r.

1 Zob. www.MyPyramide.gov. 2 Rdz 1,29.
3
 Maciej Doruchowski jest konsultantem polskiego wydania książki G. Malkmusa. 4 Zob. Superodżywianie, w: „Znaki Czasu” 7-8/2010. 5 Ellen G. White, Chrześcijanin a dieta.
6
 Podobnie wypowiedziała się Ellen G. White: „Bóg nie będzie czynił cudu w celu zachowania od choroby tych, którzy stale naruszają prawa zdrowia” (tamże). 7 Choć artykuł skupia się na kwestiach żywieniowych, Dieta Alleluja obejmuje również inne elementy zdrowego stylu życia jak: aktywność fizyczna, odpoczynek, czysta woda, świeże powietrze, światło słoneczne, zaufanie Bogu. 8 Ps 139,14. 9 Ps 11,3. 10 Ga 6,7-8. 11 1 Kor 6,20. 12 Ellen G. White, dz. cyt. Oczywiście istnieją choroby, które wymagają specjalistycznej pomocy lekarza i terapii farmaceutykami. Jednak w dziedzinie chorób przewlekłych takie metody zwykle nie niosą uzdrowienia.