poniedziałek, 28 listopada 2011

SABAT I EWANGELIA



Sławomir Gromadzki


Niemal zawsze poselstwo o sabacie przedstawiane jest w naszych zborach w oparciu o Prawo.
Dzisiaj natomiast będziemy rozważać ten temat w świetle ewangelii.

Obj. 14: 6-10

Tutaj znajduje się dowód na to, że prawda o sabacie może i powinna być przedstawiana w świetle ewangelii.

W 14 r. Obj. czytamy o poselstwie trójanielskim, które ma być zwiastowane światu przed powtórnym przyjściem Chrystusa.

Bardzo ważną częścią tego poselstwa jest prawda o sabacie.

Obj. 14:6-10 (BW)
6. I widziałem innego anioła, lecącego przez środek nieba, który miał ewangelię wieczną, …, który mówił donośnym głosem:
7. Bójcie się Boga i oddajcie mu chwałę, gdyż nadeszła godzina sądu jego, i oddajcie pokłon temu, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i źródła wód.
8. A drugi anioł szedł za nim i mówił: Upadł, upadł wielki Babilon,
9. A trzeci anioł szedł za nimi, mówiąc donośnym głosem: Jeżeli ktoś odda pokłon zwierzęciu i jego posągowi i przyjmie znamię na swoje czoło lub na swoją rękę…

Co według wiersza 6 stanowi podstawę całego poselstwa trójanielskiego?

- Ewangelia wieczna.

Jest tak ponieważ pierwszy anioł „ma ewangelię wieczną”.
Drugi zaś i trzeci anioł nie lecą oddzielnie, ale razem z pierwszym.
Jest tak ponieważ greckie słowo „akoluteo” przetłumaczone tutaj jako „szedł za” dosłownie oznacza „przyłączyć się” lub „towarzyszyć”.
Zatem ci trzej aniołowie nie lecą oddzielnie, lecz razem, i wspólną podstawą wszystkich tych poselstw jest ewangelia, czyli dobra nowina o zbawieniu przez wiarę.
Co to znaczy?
Oznacza to, że jeśli przedstawiamy światu związane z poselstwem trójanielskim nauki, takie jak prawda o sądzie przedadwentowym, czy np. sabacie, ale nie czynimy tego w oparciu o ewangelię, to czy przedstawiamy te nauki poprawnie?
- Nie, bo podstawą musi tu być prawda o usprawiedliwieniu z wiary!

Może więc to jest przyczyną, dla której nasi szczerzy bracia i szczere siostry z innych protestanckich denominacji nadal nie są chętni do przyjęcia naszego stanowiska względem sabatu?
Znam jednego adwentystycznego kaznodzieje i teologa, który nazywa się Jack Sequeira, który zawsze przedstawia prawdę na temat sabatu w świetle ewangelii.
Niedawno miałem ponownie przywilej słuchać go, tym razem było to w Londynie (w Central London Chuch), gdzie podczas kazania opowiadał, jak któregoś razu pewien pastor z Kościoła Zielonoświątkowego powiedział do niego:
„Jack, czy mógłbyś mi coś wyjaśnić, bo nie mogę tego zrozumieć. Powiedz mi, jak to możliwe, że tak wspaniale głosisz prawdę o usprawiedliwieniu z wiary, i w tym samym czasie nadal zachowujesz sabat?”
Na to pytanie pastor Sequeira odparł:
„Czy chcesz, żebym odpowiedział ci na to pytanie prywatnie, czy wolisz, żebym uczynił to przed całym twoim zborem?”
I tym sposobem brat Sequeira przedstawił cykl biblijnych wykładów na temat sabatu przed całym największym zielonoświątkowym zborem w Addis Abeba, liczącym 800 członków.
Podczas tych wykładów wykazał, że sabat ma w czasach końca stanowić Bożą pieczęć usprawiedliwienia z wiary.
W wyniku tego, cały ten liczący 800 członków kościół zaczął zachowywać czwarte przykazanie i zmienił też nazwę na Kościół Zielonoświątkowy Dnia Siódmego!
Jakiś czas temu posługując się komentarzem do Listu do Hebrajczyków Jack’a Sequeiry opracowałem materiał na temat sabatu i umieściłem go na mojej stronie internetowej.
Dość często zaglądają tam też osoby, które szukają porad na temat zdrowia. Jedną z takich osób była Jola, która skontaktowała się ze mną w sprawie swojej choroby. W odpowiedzi wyjaśniłem jej, że informacje na ten temat znajdzie na mojej stronie. Przy okazji jednak przeczytała ona artykuł o sabacie i po zapoznaniu się z tym opracowaniem napisała:
„Sławku, z całego serca dziękuję Ci za wszystko. Nie tylko za pomoc w mojej przypadłości ale szczególnie za teksty które znalazłam na Twojej stronie. Miałam kłopoty z zaakceptowaniem soboty. Już nie mam ;))”. Jola
Jakie są biblijne dowody na to, że sabat ma ścisły związek z ewangelią, i że stanowi Bożą pieczęć usprawiedliwienia z wiary?
Po pierwsze, należy pamiętać o tym, że hebrajskie słowo „sabat” dosłownie oznacza odpoczynek (odpocznienie).
I jest bardzo interesujące, że również dobra nowina o zbawieniu przez wiarę w Chrystusa często w Nowym Testamencie wyrażona jest tym samym słowem, słowem odpoczynek (odpocznienie).
Przykłady:

Hebr. 4:3 (BW)
Albowiem do odpocznienia (do zbawienia) wchodzimy my, którzy uwierzyliśmy, zgodnie z tym, jak powiedział: Jak przysiągłem w gniewie moim: Nie wejdą do mego odpocznienia, chociaż dzieła jego od założenia świata były dokonane.

Mat. 11:28-29 (BG)
28. Pójdźcie do mnie wszyscy, którzyście spracowani i obciążeni, a Ja wam sprawię odpocznienie (zbawienie);
29. Weźcie jarzmo moje na się, a uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca; a znajdziecie odpocznienie duszom waszym.
Drugi istotny fakt odnośnie sabatu znajdziemy jeśli odpowiemy na pytanie, kiedy Bóg dał ludzkości sabat? Czy było to przed upadkiem, czy po upadku?
- Oczywiście przed upadkiem.
Co to znaczy?
- Oznacza to, że gdyby Adam i Ewa nie zgrzeszyli, to czy dzisiaj nadal zachowywalibyśmy sabat jako święty dzień?
- Oczywiście, że tak. Dzisiaj święcilibyśmy sabat, ponieważ Bóg dał nam ten dzień jeszcze przed upadkiem, jako część wiecznego przymierza pomiędzy Bogiem a bezgrzesznym jeszcze wtedy człowiekiem.
Kolejnym niezwykle ważnym faktem odnośnie sabatu, o którym powinniśmy pamiętać jest to, że pierwszą rzeczą jaka odkrywamy w ST na temat sabatu są stwierdzenia, które mówią, że dzień ten nie należy do człowieka, ale do kogo?
- Do Boga:

2 Moj. 20:10 (BW)
10. Ale siódmego dnia jest sabat Pana, Boga twego: Nie będziesz wykonywał żadnej pracy...
2 Moj. 31:13(BW)
13. Powiedz synom izraelskim: Zaiste, przestrzegać będziecie sabatów moich, gdyż to jest znakiem między mną a wami po wszystkie pokolenia wasze, abyście wiedzieli, żem Ja Pan, który was poświęcam.
Izaj. 58:13-14 (BW)
13. Jeżeli powstrzymasz swoją nogę od bezczeszczenia sabatu, aby załatwić swoje sprawy w moim świętym dniu, i będziesz nazywał sabat rozkoszą, a dzień poświęcony Panu godnym czci, i uczcisz go nie odbywając w nim podróży, nie załatwiając swoich spraw i nie prowadząc pustej rozmowy,
14. Wtedy będziesz się rozkoszował Panem, a Ja sprawię, że wzniesiesz się ponad wyżyny ziemi, i nakarmię cię dziedzictwem twojego ojca, Jakuba, bo usta Pana to przyrzekły.
Słynny niemiecki teolog – Karl Barth jako pierwszy zauważył, że na początku sabat nie był siódmym dniem człowieka (Adama), ale kogo?
- Boga, bo to On stworzył świat w ciągu sześciu dni a siódmego odpoczął.
Jeśli zaś chodzi o człowieka, to którym dniem egzystencji był na początku jego pierwszy sabat?
- Nie siódmym, ale pierwszym.
A zatem, wiedząc że sabat jest świętym dniem należącym wyłącznie do Boga, całkowicie pozbawione biblijnego uzasadnienia jest twierdzenie, jakoby sabat był żydowskim dniem, bo takim mianem określa dziś niestety sabat wielu chrześcijan.
To prawda, że sabat zostało uczyniony dla człowieka, ale w żadnym wypadku nie należy on do żadnego człowieka.
Brat Sequeira został kiedyś oskarżony przez pewnego protestanckiego duchownego o zachowywanie żydowskiego sabatu. Powiedział więc do niego: „Pokaż mi chociaż jeden werset biblijny, który mówi, że sabat należy do Żydów”.
„Pokaże ci” - odparł ten duchowny - „daj mi tylko trochę czasu”.
„Masz tyle czasu ile tylko zechcesz” – powiedział pastor Sequeira.
Ten duchowny szukał takiego tekstu przez cztery miesiące, ale ponieważ nie mógł znaleźć w końcu przyszedł i nieco zmieszany przyznał, że nie znalazł w Biblii nic na potwierdzenie swojego poglądu. Wtedy brat Sequeira powiedział do niego: „Bracie, proszę cię, nigdy nie oskarżaj mnie o zachowywanie żydowskiego sabatu. Ja nie zachowuję żydowskiego sabatu, nie zachowuję też sabatu adwentystów. Ja zachowuję Boży sabat i zachowuję go w nowym przymierzu”.
Skoro wykazaliśmy na podstawie Biblii, że sabat był Bożym dniem odpoczynku, musimy teraz postawić sobie bardzo ważne pytanie:
Dlaczego wszechmogący Bóg, który nigdy się nie męczy i z pewnością nie potrzebuje odpoczynku, wyznaczył (oddzielił) siódmy dzień tygodnia jako swój szczególny dzień odpoczynku?
Odpowiedz na to pytanie znajduje się w 1 Moj. 2:2:
2. I ukończył Bóg w siódmym dniu dzieło swoje, które uczynił, i odpoczął dnia siódmego od wszelkiego dzieła, które uczynił.
3. I pobłogosławił Bóg dzień siódmy, i poświęcił go, bo w nim odpoczął od wszelkiego dzieła swego, którego Bóg dokonał w stworzeniu.
Czytamy tutaj, ze Bóg, albo możemy powiedzieć Chrystus (ponieważ w NT znajdujemy informacje o tym, że Bóg stworzył wszystko przez Chrystusa – Kol. 1:16).
A zatem, gdy Chrystus stworzył ziemię i człowieka, wtedy odpoczął siódmego dnia.
Dlaczego odpoczął?
- Dlatego, że dzieło stworzenia było, jak czytamy w w. 2 „ukończone”!
I o tym musimy stale pamiętać, bo jest to kluczowy fakt, jeśli chodzi o właściwe zrozumienie znaczenia sabatu.
Oto, co znany chrześcijański teolog - Robert Sessler napisał na ten temat:
“Dlaczego Bóg odpoczął? Odpoczął, ponieważ to co stworzył było absolutnie doskonałe. Nie było już nic co można byłoby do tego doskonałego stworzenia dodać. Jego stworzenie było ukończone, wspaniałe, olśniewające, niezrównane i doskonałe”.
A teraz postarajcie się maksymalnie skoncentrować, zrozumieć i zapamiętać to co za chwilę powiem, bo ma to kolosalną wartość jeśli chodzi o właściwe zrozumienie znaczenia sabatu.
Kiedy Chrystus ukończył dzieło stworzenia?
- Pod koniec szóstego dnia.
Następnie, odpoczął siódmego dnia, czyli w sabat.
Dlaczego odpoczął?
- Odpoczął nie dlatego, że się zmęczył, bo jako Bóg nie mógł się zmęczyć. Odpoczął, bo jak czytaliśmy, Jego dzieło stworzenia było doskonałe i było „ukończone”.
Czy Adam pomagał Chrystusowi w stwarzaniu świata?
Albo czy my w Adamie pomagaliśmy Chrystusowi stworzyć świat?
- Nie. Chrystus dokonał tego sam, bez naszej pomocy.
Jaka była zatem nasza rola?
Co my uczyniliśmy?
- My w Adamie rozpoczęliśmy naszą egzystencję w sabat, który był naszym pierwszym dniem, od akceptacji doskonałego i ukończonego dzieła stworzenia i daru życia wiecznego.
Co stało się pierwszego dnia po sabacie?
- Pierwszego dnia po sabacie Adam już nie odpoczywał (zgodnie zresztą z przykazaniem, które nakazuje odpoczywać tylko jeden dzień), ale przystąpił do pracy.
Oznacza to, że już od początku, niedziela była zwykłym roboczym dniem.
Jest niezwykle interesujące, że reguła, którą widzimy przy stworzeniu znajduje dokładnie takie samo zastosowanie również w odniesieniu do odkupienia:
NT mówi, że w Chrystusie jesteśmy nowym stworzeniem (2 Kor. 5: 17).
Kiedy to Chrystus stworzył nas na nowo w sobie samym? Kiedy to dzieło zbawienia zostało przez niego ukończone?
Podobnie jak przy stworzeniu, stało się to pod koniec którego dnia?
- Szóstego.
Następnie, kiedy już Chrystus ukończył to dzieło drugiego stworzenia ludzkości w Sobie, kiedy ukończył dzieło odkupienia ludzkości, to co zrobił?
- Odpoczął.
Którego dnia odpoczął?
- Odpoczął oczywiście w sabat.

Dlaczego odpoczął?
- Powód był dokładnie taki sam jak przy stworzeniu, odpoczął ponieważ Jego dzieło odkupienia ludzkości (dzieło nowego stworzenia) było ukończone i doskonałe. Oznacza to, że niczego nie można było już do tego dzieła odkupienia dodać.
To właśnie z tego powodu, wisząc na krzyżu, zaraz przed swoja śmiercią, Chrystus zawołał:
„wykonało się!”:

Jan. 19:30
„A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: Wykonało się! (ang. - “it is finished”)
I skłoniwszy głowę, oddał ducha.”
Zwrot “wykonało się” został przetłumaczony z greckiego słowa “tetélestai” („tetelestai” pochodzi od „teleo”, co dosłownie oznacza „zakończyć”, „ukończyć”), które powinno być dosłownie przetłumaczone jako „zostało zakończone”, i tak też zostało to oddane we wszystkich podstawowych przekładach angielskich.
Zwróćmy teraz uwagę na to, w jaki sposób Robert Sessler odnosi ten fakt do ewangelii:
“Krzyż Chrystusa tak gruntownie, skutecznie i kompletnie dokonał tego co potrzebowaliśmy do zbawienia, że nie ma nic, co moglibyśmy do tego dodać. Bez względu na to jak bardzo będziemy się starać, nie możemy uczynić siebie jeszcze bardziej godnymi przyjęcia przez Boga. Nie ma już nic co można byłoby dodać do naszego zbawienia”.
Inaczej mówiąc, zbawienie, którego Bóg dokonał w Chrystusie, tak jak stworzenie, było doskonałe i ukończone.
Czy my pomogliśmy Chrystusowi zbawić nas i stworzyć na nowo?
- Nie.
Jaka zatem była nasza rola? Co my uczyniliśmy w Chrystusie?

- Dokładnie tak jak przy stworzeniu w Adamie, tak również teraz w Chrystusie (Drugim Adamie – 1 Kor. 15:45) rozpoczęliśmy naszą nową rzeczywistość od czego?
- Od akceptacji ukończonego i doskonałego daru wiecznego życia i odkupienia w Chrystusie odpoczywając w grobie w Chrystusie w jaki dzień?
- w sabat.
Co stało się następnego dnia?
- Następnego dnia, czyli pierwszego dnia tygodnia w Chrystusie (w drugim Adamie) cała ludzkość zmartwychwstała.
W jakim celu zmartwychwstaliśmy w Chrystusie? Żeby nadal odpoczywać i świętować?
- Nie, bo prawo Boże nakazuje odpoczywać tylko w jeden dzień, w sabat.
Gdy w sabat odpoczęliśmy w Chrystusie, następnego dnia, czyli w niedzielę, powstaliśmy w Chrystusie nie po to by znów odpocząć, ale aby pracować.
Oznacza to, że również w nowym przymierzu niedziela nie ma żadnego związku ze zbawieniem, ale jest zwykłym dniem pracy.
Jakie zatem znaczenie ma sabat?
Biorąc pod uwagę to co już odkryliśmy na temat sabatu, możemy powiedzieć, że dzień ten wskazuje na doskonałe i ukończone dzieło nie tylko stworzenia, ale także a nawet przede wszystkim odkupienia w Chrystusie, odkupienia, do którego niczego nie można dodać.
A zatem, zachowując sabat manifestujemy naszą akceptację tego doskonałego i ukończonego zbawienia oraz dajemy do zrozumienia, że „kończymy ze swoimi uczynkami”.
I dokładnie to miał na myśli Paweł w Hebr. 4: 9-10 (BT)
9. A zatem pozostaje odpoczynek szabatu dla ludu Bożego.
10. Kto bowiem wszedł do Jego odpoczynku, odpocznie po swych czynach (ang. – „ceised from his own works”) , jak Bóg po swoich.
Greckie słowo przetłumaczone tu jako „odpocznie” dosłownie oznacza “zaprzestać”.
Oznacza to, że jeśli akceptujemy to Boże doskonałe i ukończone dzieło odkupienia, to tym samym kończymy ze swoimi uczynkami, albo odpoczywamy od swoich własnych uczynków!
Co to znaczy?
Zanim przyjęliśmy to doskonałe i ukończone zbawienie staraliśmy się własnymi uczynkami uzyskać zbawienie, ale oczywiście nigdy nie doświadczyliśmy wewnętrznego pokoju, bo uzyskanie zbawienia w taki sposób było utopią.
Ale kiedy teraz w końcu odpoczęliśmy w Chrystusie akceptując Boże doskonałe i ukończone zbawienie, mamy dzięki temu pokój, prawdziwą radość i pewność zbawienia.
Czy to jednak oznacza, że teraz mamy powstrzymywać się od dobrych uczynków?

- Oczywiście, że nie. Ten sam apostoł Paweł, który wcześniej napisał, że mamy zaprzestać dobrych uczynków, również utwierdza nas w tym, że mamy „celować w dobrych uczynkach”.
Tyt. 3:8 (BW)
Prawdziwa to mowa i chcę, abyś ty przy tym obstawał, żeby ci, którzy uwierzyli w Boga, starali się celować w dobrych uczynkach. To jest dobre i użyteczne dla ludzi.
Efez. 2:10 (BW)
Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili.
A zatem, mamy nadal czynić dobrze, ale bardzo ważna różnica polega na tym, że teraz, ponieważ odpoczęliśmy w Chrystusie, nie dążymy już więcej do dobrych uczynków, aby uzyskać zbawienie, ale dlatego, że już to doskonałe i ukończone zbawienie, które dokonało się 2 tysiące lat temu w końcu przyjęliśmy.
Prawda ta oznacza również, że nigdy, przenigdy nie powinniśmy zachowywać czwartego przykazania, święcić sabatu, po to, żeby się zbawić, bo byłoby to kompletnym zaprzeczeniem znaczenia jakie ma sabat.
Jack Sequeira w swoim komentarzu do listu do Hebrajczyków napisał na ten temat:
“Gdy nasze próby zachowywania sabatu czynimy warunkiem zbawienia, tym sposobem nie wchodzimy do Bożego odpocznienia, które wskazuje na doskonałe i ukończone zbawienie, ale zamieniamy sabat na formę zbawienia z uczynków, co stanowi całkowite zaprzeczenie celu, do którego sabat został przeznaczony.
A ponieważ, z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed Bogiem żaden człowiek (Rzym. 3:20), takie zachowywanie sabatu nie ma najmniejszego znaczenia.
Ci, którzy starają się dostać do nieba dzięki swoim własnym uczynkom, obarczają się ciężkim jarzmem. Jest wielu adwentystów, którzy zaliczają się do tej grupy. Nie maja oni pokoju ani radości, gdyż nie mają pewności czy uda im się dostać do nieba.
Z tego powodu, ich święcenie sabatu jest kłamstwem! Oni nie odpoczywają! Sabat nie sprawia im radości. Dzień ten jest dla nich koniecznym wymogiem i jarzmem. W sabat myślą o tym, kiedy nastanie zachód słońca, aby mogli w końcu znów robić to na co maja ochotę”.
Żydzi, podobnie jak wielu z nas, nie widzieli w sabacie prawdy ewangelii. Sabat był przez nich kojarzony jedynie z nakazami i zakazami.
Istnieje 69 przepisów w żydowskiej Misznie odnośnie tego jak należy zachowywać sabat. Niektóre z nich są wręcz śmieszne.
Na przykład, w sabat nie wolno było nosić drabiny, ale jeśli ktoś ciągnął ją po ziemi w dzień sabatu, wówczas według zasad Miszny nie łamał czwartego przykazania.
Ostatnio czytając na ten temat uświadomiłem sobie, że dzisiaj zasady te są nawet bardziej komiczne.
Na przykład, gdybyśmy byli dzisiaj ortodoksyjnymi Żydami, to w dzień sabatu nie wolno nam włączać telewizora, ale jeśli włączymy telewizor przy pomocy automatycznego urządzenia, które uczyni to zamiast nas, to możemy oglądać telewizję i nie łamiemy już prawa sabatu.
W jednym ze swoich kazań pastor Sequeira opowiadał o pewnej starszej Żydówce, która któregoś razu poprosiła go, żeby włączył światło w jej pokoju w hotelu.
Ponieważ wiedziała, że była to dla niego dziwna prośba, natychmiast wyjaśniła: „Wiem, ż to o co proszę jest dziwne, ale widzi pan, ja jestem Żydówką i dla nas zapalenie światła w sabat jest jak rozpalanie ognia, więc byłoby to grzechem”.
Ta kobieta jednak nie była świadoma tego, że człowiek z którym rozmawiała doskonale znał czwarte przykazanie, więc była bardzo zmieszana, kiedy brat Sequeira powiedział:
„Oczywiście, chętnie pani pomogę i zapalę światło, ale tak przy okazji, czy prawo nie mówi czasem, że nawet obcy przybysz w twoich bramach nie będzie wykonywał żadnej pracy?”
Gdy ta kobieta to usłyszała była zdumiona, że ten nieznajomy, który z pewnością nie przypominał Żyda tak dobrze znał czwarte przykazanie.
Ale po chwili powiedziała: „Tak, tak, ale no wie pan, pan jest gojem (nie Żydem)”.
Inaczej mówiąc, dała do zrozumienia, że jako goj i tak jest zgubiony, więc dla niego nie powinno mieć znaczenia jeśli złamie prawo.
Jednak pastor Sequeira odparł: „Oczywiście, chętnie pani pomogę i zapalę światło, ale powinna pani wiedzieć, że choć moja ręka wykona tę czynność to nadal będzie ona realizować pani wolę, więc w Bożych oczach to pani faktycznie zapali światło. I jeśli czynność ta jest grzechem, to bardzo mi przykro, ale w obliczu prawa jest pani skończona”.
„Ależ mi pan to utrudnia” – odparła.
„Pani wybaczy, ale nie tyle utrudniam, co staram się uświadomić, że nie jest pani w stanie zbawić siebie przez próby wypełniania zakonu. Jest tylko jeden sposób dzięki któremu może Pani być zbawiona. Jest to możliwe wyłącznie poprzez akceptację Mesjasza, który faktycznie już przyszedł dwa tysiące lat temu”.
Niestety, prawda wygląda tak, że choć my adwentyści często śmiejemy się z tego jak Żydzi zachowywali i zachowują sabat, to sami nierzadko próbujemy „ułatwić” sobie zachowywanie sabatu, dodając do czwartego przykazania wymyślone przez siebie zasady.
Na przykład, w skandynawskich krajach adwentyści bardzo lubią pływać, więc twierdza, że pływanie w sabat jest dozwolone, ale gra w piłkę nożną w sabat, ich zdaniem, jest przestępstwem.
We Włoszech natomiast jest odwrotnie. Adwentyści we Włoszech uwielbiają grać w piłkę nożną, więc mówią, że gra w piłkę w sabat nie jest przestępstwem. Pływanie zaś w sabat uważają za grzech, itp.
Ostatnio dowiedziałem się o pewnym brazylijskim adwentystycznym zborze, którego siedziba znajduje się w Stanach Zjednoczonych. W 1994 roku Brazylia grała w finale mistrzostw świata w piłce nożnej z Włochami i mecz ten miał miejsce w sobotę. Wiec cały ten brazylijski zbór wraz z pastorem oglądał ten finałowy mecz w sabat na dużym ekranie w kościele. W końcu ktoś podszedł do pastora i zapytał: „Jak możecie oglądać mecz w sabat i to w kościele?”
Na co pastor odparł: „Bracie, chciałbym, żebyś wiedział, że my nie oglądamy jedynie meczu, ale oglądając mecz uczymy się jak działać zespołowo…”
W 5 Mojż. 5: 15 Bóg sam wyjaśnia, dlaczego chce, abyśmy zachowywali sabat.
Ten 15 werset zaczyna się od słowa "pamiętaj", które w języku hebrajskim dosłownie oznacza "wyryj w pamięci i zapieczętuj"!
Użycie takiego bardzo wymownego zwrotu z pewnością świadczy o tym, że to, co Bóg chce nam tu powiedzieć musi być niezwykle ważne:
"Pamiętaj (wyryj w pamięci i zapieczętuj), że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i że Pan, twój Bóg, wyprowadził cię stamtąd ręką możną i ramieniem wyciągniętym. Dlatego rozkazał ci Pan, twój Bóg, abyś obchodził dzień sabatu".

Dlaczego Bóg polecił Izraelitom, aby zachowywali sabat?
- Dlatego, że dzień ten miał upamiętniać wyzwolenie ich z niewoli egipskiej.
Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że "Egipt" symbolizuje w Biblii grzech (Obj. 11:8), możemy sparafrazować ten tekst i przeczytać go w następujący sposób, pamiętając o tym, że słowa te Bóg wypowiada do nas, wyjaśniając dlaczego polecił nam zachowywać sabat:
"Pamiętaj, czyli wyryj w pamięci i zapieczętuj, bo to, co chcę ci teraz powiedzieć ma ogromne znaczenie. Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem grzechu, za co skazany zostałeś na wieczną śmierć. Ale Pan wybawił cię z tej niewoli grzechu i śmierci ramieniem wyciągniętym na krzyżu. I właśnie dlatego, dlatego że cię zbawił obdarzając wolnością, rozkazał ci Pan święcić dzień sabatu!"

Bóg dał nam sabat, abyśmy pamiętali, że w Chrystusie obdarzył nas wolnością od grzechu i wiecznej śmierci.
Wiedząc o tym, możemy teraz z łatwością zrozumieć, dlaczego Chrystus uwielbiał wyzwalać grzesznych ludzi z niewoli demonów, grzechu czy śmierci szczególnie w jaki dzień?
- Nie w niedziele, ale w sabat.
Wspaniałym tego przykładem może być historia uzdrowienia w sabat, opisana w 13 rozdziale Ewangelii Łukasza. Czytamy tam o pewnej kobiecie, która była zniewolona przez szatana od osiemnastu lat.
W wierszu 12 czytamy:
Łuk. 13:12
A Jezus, ujrzawszy ją, przywołał ją i rzekł do niej: Kobieto, uwolniona jesteś od choroby swojej.
Ponieważ jednak Chrystus dokonał tego cudu w sabat, „niedouczeni” w Piśmie ponownie zaczęli Go oskarżać o to, że łamie sabat.
Zwróćmy więc uwagę na to w jaki sposób Chrystus odpowiedział na te zarzuty w w. 15 i 16:

Łukasz 13: 15-17 (BT)
15. Pan mu odpowiedział: Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić?
16. A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?
17. Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników...
Dlaczego Chrystus powiedział, że ta kobieta powinna była zostać uwolniona szczególnie w dzień sabatu?
- Dlatego, że jest to dzień wskazujący na wolność od grzechu i śmierci, wolność, którą ludzkość otrzymała w Chrystusie na Golgocie.
Cytat z komentarza do listu do Hebrajczyków, którego autorem jest Jack Sequeira:
“Nigdy nie powinniśmy oddzielać sabatu od prawdy, którą jest Pan sprawiedliwość nasza, ponieważ to Pan Sabatu sprawia, że dzień ten nabiera znaczenia. Bez Pana tego dnia, sam dzień pozbawiony jest jakiegokolwiek znaczenia.
Istnieje dzisiaj wielu szczerych chrześcijan, którzy w pełni odpoczywają w Chrystusie, ale święcą niedzielę. Zachowują oni niewłaściwy dzień, ale z właściwych powodów. Podobnie, istnieje też wiele szczerych osób święcących sabat, którym wydaje się, że przestrzeganie przez nich sabatu pomoże im w uzyskaniu zbawienia. Zachowują oni właściwy dzień, ale z niewłaściwych pobudek. Obie grupy potrzebują sprostowania, które w końcu będzie im dane przez Ducha Świętego, który ma wprowadzić nas we wszelką prawdę.
Przed powtórnym przyjściem Chrystusa, wszyscy, którzy staną po stronie Chrystusa będą w końcu czcić Pana sabatu, a ich zachowywanie sabatu stanie się zewnętrznym znakiem lub pieczęcią usprawiedliwienia z wiary, które już wcześniej otrzymali.
Niedziela natomiast, w przeciwieństwie do sabatu, jako znamię bestii będzie wyobrażać ludzkie wysiłki w celu uzyskania zbawienia z uczynków. Tym sposobem zachowywanie niedzieli oraz świadome odrzucenie sabatu stanie się zewnętrznym wyrazem odrzucenia zbawienia przez wiarę w Chrystusa”.
“Jakiś czas temu mieliśmy w Etiopii 22 młodych adwentystów, którzy studiowali na jednym z tamtejszych uniwersytetów. Któregoś dnia powiedziano im, że będą musieli w sobotę zdawać egzamin z zoologii. Z tego powodu poprosili mnie, żebym w ich imieniu porozmawiał z profesorem wykładającym zoologię. Problem polegał jednak na tym, że ten profesor znany był jako bardzo uparty, nieprzejednany i surowy niemiecki nauczyciel. Tak więc powiedziałem do tych studentów:
- Zanim udam się do niego, pozwólcie, że zadam wam pytanie: Jeśli on nie zgodzi się przesunąć terminu tego egzaminu, to czy w takiej sytuacji zdecydujecie się przystąpić do egzaminu w sabat? Jeśli wasza odpowiedź brzmi „tak”, to w takim razie ja nie zamierzam z nim rozmawiać w waszej sprawie. Udam się do niego tylko pod warunkiem, ze nie będziecie przystępować do egzaminu, nawet jeśli profesor nie spełni waszej prośby.
Należy przy tym pamiętać, że w Afryce jedynie wybrańcy mają przywilej studiowania na uniwersytecie. Z tego powodu, każdy kto rezygnuje ze studiów na uniwersytecie uznawany jest tam za największego głupca na świecie. Ci studenci mieli więc twardy orzech do zgryzienia, i dlatego powiedzieli, że przez trzy dni będą pościć i modlić się w tej sprawie.
Po trzech dniach modlitwy i postu jedynie pięciu z nich wróciło do mnie. Spośród tych 22 adwentystycznych studentów jedynie pięciu powiedziało mi: „Jesteśmy chętni pozbawić się możliwości studiowania na uniwersytecie, gdyż nie chcemy zasmucać naszego Pana”. Pozostali powiedzieli, że byłaby to dla nic zbyt wielka ofiara.
Tak więc udałem się do tego profesora w sprawie tych pięciu studentów. Próbowałem wyjaśnić mu dlaczego nie mogą oni przystąpić do egzaminu w sobotę. On jednak przerwał mi i powiedział: „Nie musi mi pan tego wyjaśniać. Pochodzę z Damstaad gdzie mamy wielu adwentystów i znam dobrze, zasady, którymi się kierujecie. Ci studenci mogą mieć egzamin następnego dnia. Nie widzę tu żadnego problemu”.
Nie wiem, czy ten profesor się do tego przyczynił, ale tych pięciu studentów zdało egzamin z najwyższymi ocenami, natomiast wszyscy pozostali nie zdali. Nie mam pojęcia czy ten profesor robił to celowo czy nie, ale po tym zdarzeniu tych pięciu studentów, którzy zdecydowali się zachowywać sabat bez względu na konsekwencje, nigdy nie miało u niego najmniejszych problemów. A po pewnym czasie ten święcący niedzielę nauczyciel powiedział nawet do mnie: „Chciałbym mieć takich studentów, którzy byliby tak lojalni wobec Chrystusa jak tych pięciu”.
Wiemy, że wkrótce również i nas czeka podobny test.
I diabeł zrobi wszystko, żeby zmusić nas do zaprzestania święcenia sabatu. Będzie do tego dążył, dlatego że nienawidzi czwartego przykazania. Nienawidzi nie jedynie z powodu dnia, ale z powodu prawdy, na którą ten dzień wskazuje.
Kto spośród nas zda ten wielki końcowy test?
Odpowiedź znajduje się w księdze Obj. 7:13-17 (BW)
13. I odezwał się jeden ze starców, i rzekł do mnie: Któż to są ci przyodziani w szaty białe i skąd przyszli?
14. I rzekłem mu: Panie mój, ty wiesz. A on rzekł do mnie: To są ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i wyprali szaty swoje, i wybielili je we krwi Baranka.
15. Dlatego są przed tronem Bożym i służą mu we dnie i w nocy w świątyni jego, a Ten, który siedzi na tronie, osłoni ich obecnością swoją.
16. Nie będą już łaknąć ani pragnąć, i nie padnie na nich słońce ani żaden upał,
17. Ponieważ Baranek, który jest pośród tronu, będzie ich pasł i prowadził do źródeł żywych wód; i otrze Bóg wszelką łzę z ich oczu.

Kto zda ten końcowy wielki test?
- Tylko ci, którzy, jak czytaliśmy „wyprali szaty swoje, i wybielili je we krwi Baranka” oraz ci, którzy są „przyodziani w białe szaty” sprawiedliwości Chrystusa, która jest jedyną sprawiedliwością, dzięki której grzesznik może być zbawiony.

Oznacza to, że test zdadzą wyłącznie ci, którzy odpoczęli od swoich własnych uczynków, którzy zaprzestali czynić dobrze w celu uzyskania zbawienia, i w końcu odpoczęli w Chrystusie, akceptując Jego doskonałe i ukończone dzieło odkupienia, na które wskazuje sabat.
Oto co znany zielonoświątkowy kaznodzieja i ewangelista Dawid Wilkerson napisał w artykule zatytułowanym MIŁOŚĆ, BOJAŹŃ I POSŁUSZEŃSTWO:
"Wielu duchownych nawołuje dzisiaj z kazalnic: Tylko kochaj Jezusa, a wszystko będzie dobrze! Nie jesteśmy pod zakonem, jesteśmy powołani do wolności! Wszyscy upadamy, ale miłość przykrywa każdy grzech. Kochaj Jezusa i braci, a masz zagwarantowane niebo!
Są to miłe dla ucha słowa, ale niezgodne z tym czego naucza Słowo Boże! Pewnie teraz powiesz: Ale czy Jezus nie powiedział, że dwa największe przykazania opierają się na miłości, że mamy miłować Boga i bliźniego? To prawda, ale prawdziwa miłość nie jest tylko emocją, czy uczuciem. Nie może ona być w pełni pokazana tylko poprzez samo uwielbianie, gdyż prawdziwa miłość oznacza posłuszeństwo przykazaniom!
Niestety, my (protestanci) staraliśmy się zniszczyć te przykazania Chrystusa, nazywając je zakonem! Kiedy Jezus mówi, że nie jesteśmy zbawieni z uczynków zakonu, to mówi o czymś zupełnie innym! Mówi o naszych wysiłkach, aby "zasłużyć" sobie na zbawienie! Mam jednak pytanie: Które z Dziesięciu Przykazań możesz bezkarnie łamać i pójść do nieba? Czy możesz cudzołożyć, albo np. kłamać? Przecież to Nowy Testament wyraźnie mówi, że "Bóg będzie sądził cudzołożników" (czyli tych, którzy łamią siódme przykazanie) (Hebr.13:4), oraz że "wszyscy kłamcy (ci, którzy przestępują dziewiąte przykazanie) będą wrzuceni do jeziora ognistego" (Obj. Jana 21:8). Jezus powiedział, że nie przyszedł po to, aby „znieść zakon, ale go wypełnić, i że jeżeli ktoś naucza inaczej, to należy mu przywiązać do szyi kamień młyński i wrzucić do morza!"
I jeden z największych w kościele protestanckim autorytetów, jakim bez wątpienia jest John Stott, w artykule „ŁASKA I PRAWO” napisał:
„W dzisiejszych czasach należy szczególnie podkreślić Boże powołanie do posłuszeństwa moralnego (czyli do przestrzegania Bożych Przykazań), ponieważ sprzeciwiają się temu przynajmniej dwie grupy ludzi. Pierwsza - to obrońcy tak zwanej "Nowej Moralności" rozwiniętej w latach sześćdziesiątych. Twierdzą oni, że jedynym i absolutnym przykazaniem Bożym jest przykazanie miłości, a wszystkie inne prawa zostały zniesione i że sama miłość jest wystarczającym przewodnikiem postępowania chrześcijanina.
Zapominają oni jednak, że miłość potrzebuje wskazówek i właśnie takich wskazówek dostarczają Boże przykazania. Miłość nie znosi zakonu, ona go wypełnia (Rz 13, 8-10).
Po drugie, istnieją chrześcijanie ewangeliczni, którzy uważają, że twierdzenia Pawła "końcem zakonu jest Chrystus" (Rz.10,4) oraz "nie jesteście pod zakonem" (Rz. 6,14) oznaczają, iż chrześcijanie już nie są zobligowani do posłuszeństwa wobec moralnego zakonu Bożego. Próby wykonywania go, twierdzą, to "legalizm", który zaprzecza wolności, którą dał nam Chrystus. Jednak rozumieją oni Pawła niewłaściwie. "Legalizm", który odrzucił Paweł to nie sam zakon Boży, lecz próba zdobycia przez posłuszeństwo Bożej przychylności i przebaczenia. On sam napisał, że nie jest to możliwe, gdyż "z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed nim żaden człowiek" (Rz 3,20).
Usprawiedliwieni jednak jedynie przez łaskę Bożą, jesteśmy zobligowani zachowywać ten zakon i pragniemy to robić. A zatem, nasza chrześcijańska wolność, to wolność do okazywania posłuszeństwa, a nie nieposłuszeństwa”.
Pomimo tego, że dzisiaj ogromna większość protestanckich teologów uważa, że Boże Prawo nie zostało w nowym przymierzu zniesione, to jednak nadal twierdzą oni, że wyjątkiem jest tutaj czwarte przykazanie.
Jednym z głównych powodów, dla których do dzisiaj ewangeliczni chrześcijanie nie zachowują sabatu jest stanowisko, jakie względem czwartego przykazania miał Marcin Luter. Oto, co na temat sabatu napisał on w 1525 roku w swoim liście do zwolenników poglądów, które głosił inny reformator - anabaptysta Karlsztadt, który nauczał, że również w nowym przymierzu nadal należy święcić sabat:
„Jeśli Karlsztadt nadal będzie tak nauczał, to w końcu może sprawić, że zaczniemy święcić niedzielę w sobotę… Jedynie ta część Dziesięciu Przykazań, która zalicza się do naturalnego prawa jest nadal wiążąca. Do naturalnego prawa zaliczają się następujące przykazania: Nie będziesz kradł; Nie będziesz zabijał itp., ale nie nakaz święcenia sabatu, ponieważ czwarte przykazanie jest jedynym, które nie zalicza się do naturalnego prawa, ale ceremonialnego”.
Inaczej mówiąc, według Lutra, w nowym przymierzu obowiązują jedynie przykazania zaliczające się do prawa naturalnego, to znaczy te przykazania, o których człowiek z natury i bez znajomości prawa wie, że powinien je przestrzegać. Na przykład, z natury każdy człowiek wie, że nie powinien zabijać czy kraść i nawet pogańskie religie wiedzą o tym i nauczają, że postępowanie takie jest złe. Sabat natomiast, według Lutra, nie zalicza się do prawa naturalnego, ale ceremonialnego, gdyż z natury i bez znajomości tego przykazania, człowiek nie wie, że powinien je przestrzegać. I takie jest również dzisiaj stanowisko współczesnych ewangelicznych chrześcijan.
Luter popełnił jednak kardynalny błąd, dlatego że w oczach Bożych grzechem jest też niewłaściwa motywacja, intencje, pragnienia. Jezus musiał uświadomić to niedouczonym w piśmie, którzy twierdzili na przykład, że nigdy nikogo nie zabili. Wtedy Chrystus powiedział im, że jeśli tylko odczuwają do kogoś nienawiść, to już popełnili morderstwo. Uważali, że nie byli cudzołożnikami, a Chrystus powiedział im, że jeśli tylko pożądali w myślach to już popełnili cudzołóstwo.
Pismo Święte nigdzie nie dzieli Przykazań na naturalne i ceremonialne. Ale gdyby nawet taki podział istniał to do prawa ceremonialnego musiałby Luter zaliczyć również ostatnie przykazanie zakazujące pożądliwości, gdyż przykazanie to z pewnością do naturalnego prawa nie należy. Bo czy jakikolwiek grzeszny człowiek nie znający przykazań uważa, że grzeszy gdy pragnie czegoś co należy do innej osoby? Nie! Podobnie było ze mną. Pamiętam, ze z natury nigdy nie miałem wyrzutów sumienia tylko dlatego, że pragnąłem czegoś co należało do innego człowieka, albo kiedy zrobiłem coś dobrego, ale z egoistycznych pobudek. Na przykład, kiedy przed nawróceniem i poznaniem głębi Bożego Prawa przechodziłem obok nowego samochodu mojego sąsiada zazdrościłem mu i pożądałem jego samochodu, to czy z natury wiedziałem, że to był grzech, albo czy miałem wyrzuty sumienia? Czy według człowieka, który nie zna treści 10-go przykazania, coś takiego jest grzechem? Czy zatem z natury, bez znajomości przykazań, wie on, że złamanie tego przykazania jest grzechem? Oczywiście, że nie! I dokładnie to miał na myśli Paweł w Rzym. 7:7:
„… o pożądliwości nie wiedziałbym, gdyby zakon nie mówił: Nie pożądaj!”

Apostoł Paweł zapewnia nas tutaj o tym, że z natury i bez znajomości Prawa, nie wiedział, że pożądliwość jest grzechem! Czy zatem Luter miał rację twierdząc, że nakaz zachowywania sabatu nie należał do prawa naturalnego i dlatego nie należy zachowywać tego przykazania w Nowym Przymierzu? Nie, bo gdyby tak było, to trzeba byłoby usunąć także ostatnie przykazanie, bo bez wątpienia ono również nie zalicza się naturalnego prawa. Wszyscy więc chrześcijanie nadal posługujący się argumentem Lutra, powinni także konsekwentnie nauczać, że w nowym przymierzu nieaktualne jest obok czwartego także i dziesiąte przykazanie. Nie powinni też uznawać wypowiedzi Chrystusa, który polecił to przykazanie zachowywać, gdyż uderza ono w samo serce grzechu:
„Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, że każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim” (Mat. 5:27-28).

Jak. 1:14-15:
„Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; Potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć”.

Według Jakuba istnieją 3 etapy, które prowadza do grzechu:

1. Pokusa, która nie jest jeszcze grzechem.
2. Poczęcie pokusy.
3. Czyn.
Konsekwencja tego jest śmierć.
W którym momencie pokusa staje się grzechem?
Żydzi uważali, że dopiero gdy przerodzi się w czyn, Chrystus natomiast powiedział im, że wtedy, gdy pocznie w umyśle. Z natury zaś człowiek nie wie, że poczęcie pożądliwości w umyśle jest grzechem.

Jaki z tego wniosek?
Jeśli dzisiaj ewangeliczni chrześcijanie nadal uważają, że grzechem jest łamanie jedynie naturalnego prawa, to tym sposobem burzą podstawę tego, co Bóg określa mianem grzechu, którą jest pożądliwość pojawiająca się w umyśle.
Luter nigdzie w swoich wypowiedziach nie sugeruje, że przykazanie „nie będziesz pożądał” zalicza się do prawa naturalnego, bo wiedział, że z natury człowiek nie wie, że pożądliwość jest grzechem. Grzeszny człowiek z natury wie, że zgrzeszył, dopiero kiedy uczyni coś złego.
Ewangeliczni chrześcijanie posługują się jeszcze innym argumentem w celu uzasadnienia tego, że nie zachowują sabatu. Pochodzi on również jeszcze z czasów reformacji i mówi, że sabat należy do starego przymierza i nie został odnowiony w nowym. Ich zdaniem wszystkie pozostałe zostały odnowione z wyjątkiem czwartego.
Pastor Sequeira rozmawiał z pastorem z Kościoła Chrystusowego, który posłużył się tym właśnie argumentem. Więc ten masz kaznodzieja poprosił go, żeby pokazał mu gdzie w NT wszystkie z poszczególnych dziewięciu przykazań zostały odnowione zaczynając od pierwszego.
Pastor ten otworzył 14 rozdział Dziejów Ap., który mówi o tym jak to Paweł i Barnaba uzdrowili w Listrze człowieka i mieszkańcy Listry zaczęli czcić ich jak bogów, łamiąc pierwsze przykazanie, dlatego Paweł musiał im to uświadomić. Więc ten pastor zaczął czytać wiersz 15 (słowa Pawła):

Dz.Ap. 14:15
Ludzie, co robicie? I my jesteśmy tylko ludźmi, takimi jak i wy, zwiastujemy wam dobrą nowinę, abyście się odwrócili od tych marnych rzeczy do Boga żywego, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i wszystko, co w nich jest.
I kiedy już przeczytał powiedział: Ten fragment mówi o tym, że pierwsze przykazanie zostało odnowione w NT.
Wtedy brat Sequeira odparł: Jesteś pewien, że to pierwsze przykazanie zostało tu odnowione, bo według mnie to nie jest cytat z pierwszego, ale czwartego przykazania.
Kiedy ten ewangeliczny pastor to zauważył był bardzo zmieszany a nawet zatrwożony, kiedy ten nasz kaznodzieja otworzył 2Mojż 20:11 i przeczytał:

2 Moj. 20:11
Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął. Dlatego Pan pobłogosławił dzień sabatu i poświęcił go.
I kiedy przeczytał powiedział: Tekst, który przeczytałeś był dosłownym cytatem z czwartego przykazania, a ponieważ pochodził on z Nowego Testamentu, to zgodnie z twoim argumentem, to czwarte przykazanie jest odnowione w Nowym Przymierzu!
Wtedy ten pastor z Kościoła Chrystusowego zmieszany powiedział: Nie zdawałem sobie sprawy…
Wiem bracie, że nie zdawałeś sobie sprawy, ale ten tekst znajduje się w NT. I takich tekstów jest w NT więcej, na przykład Obj. 14:7 (proroctwo odnoszące się do czasów ostatecznych):

Bójcie się Boga i oddajcie mu chwałę, gdyż nadeszła godzina sądu jego, i oddajcie pokłon temu, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i źródła wód.

Słowa te zostały w dodatku wypowiedziane w kontekście ewangelii wiecznej, która zalicza się do nowego przymierza.

Obj. 14:12
Tu się okaże wytrwanie świętych, którzy przestrzegają przykazań Bożych i wiary Jezusa.




SOBOTNI INSTYNKT

Dr Sang Lee


Na początku, kiedy Bóg stworzył świat, zarówno w człowieku, jak i zwierzętach zakodował naturalną potrzebę odpoczynku jednego dnia w tygodniu. Na dzień ten przeznaczył każdy siódmy dzień tygodnia, czyli sobotę.
Początkowo każde stworzenie posiadało ten sobotni instynkt. Niestety wywołane grzechem stresy spowodowały, że ten naturalny odruch z czasem również uległ zatarciu. Niezwykłe jest jednak to, że w przypadku niektórych zwierząt instynkt ten został zachowany do dzisiaj. Możliwe jest to w przypadku zwierząt żyjących w środowisku, w dużej mierze wolnym od skażenia, różnych niebezpieczeństw i tego wszystkiego, co osłabia wrażliwość organizmu na głos Stwórcy.
W styczniu tego roku udałem się do Brazylii, gdzie prowadziłem wykłady dla grupy pastorów. Podczas jednego z takich spotkań powiedziałem, że Stwórca dał nam sobotni odpoczynek po to, żeby umożliwić każdej komórce regenerację, gdyż to właśnie regeneracja jest najistotniejszym leczniczym czynnikiem.
Odpoczynek jest czymś niezbędnym, aby proces regeneracji i uzdrowienia mógł przebiegać prawidłowo. Z tego też powodu sabat był dla Chrystusa i powinien być dla nas szczególnym dniem uzdrawiania.
Bóg pobłogosławił ten siódmy dzień, czyli sobotę, gdyż chce w tym dniu udzielić nam więcej swej mądrości i energii. Podczas tych wykładów, wyjaśniłem też, że procesy te z upływem czasu przebiegają coraz wolniej, ponieważ człowiek zatracił naturalny instynkt sobotniego odpoczynku.
Kiedy wyjaśniałem to zagadnienie, wówczas jeden z uczestników tych spotkań powiedział: Ja mam znajomego, którego pszczoły zachowały ten instynkt i zawsze odpoczywają w każdy sabat!
Bardzo zainteresowała mnie ta wiadomość, gdyż już wcześniej podejrzewałem, że mogły zachować się jakieś gatunki zwierząt, które nie zatraciły jeszcze tego instynktu. Byłem niezmiernie szczęśliwy i wdzięczny Bogu za to, że moje przypuszczenia okazały się trafne.
Oczywiście, gdy tylko dowiedziałem się o tych pszczołach, natychmiast udaliśmy się do ich właściciela, aby z bliska przyjrzeć się temu niezwykłemu zjawisku.
Człowiek ten był bardzo biedny, nie nosił butów, a jego dom nie miał nawet szklanych okien. Uprawiał banany oraz inne rośliny i jadł tylko świeżą, nieprzetworzoną żywność prosto z ogrodu. Prowadził bardzo prymitywny tryb życia, a swoją serdecznością oraz niewinnym i poczciwym wyglądem wzbudzał sympatię i zaufanie.
Świadomie przybyliśmy tam w sobotę, aby zobaczyć czy pszczoły faktycznie w tym czasie odpoczywają. I rzeczywiście, choć w pasiece znajdowało się wiele uli, nie widać było żadnych pracujących w polu pszczół. Byłem tym bardzo podniecony i chciałem jak najwięcej dowiedzieć się na ten temat.
Ule, w których znajdowały się pszczoły wykonane zostały z pni drzew, z których wydłubywano środek a następnie dół i gorę pnia zalepiano gliną. Potem robiono w nich otwory tak, aby pszczoły mogły przez nie dostawać się do środka.
Zachęcony przez tego pszczelarza przyłożyłem ucho do jednego z tych otworów i usłyszałem brzęczenie pszczół wewnątrz ula. Niezwykłe było to, że żadna z nich nie wychodziła na zewnątrz chociaż na dworze było bardzo jasno.
Wtedy zapytałem tego człowieka, kiedy one zaczynają swój sobotni odpoczynek? Wówczas on odpowiedział, że zawsze pszczoły te przestają pracować dokładnie w piątek o zachodzie słońca!
To było niesamowite! Odpoczywając od zachodu słońca w piątek, pszczoły te zupełnie nieświadomie, instynktownie zachowywały sabat zgodnie z zaleceniem, jakie dał w Biblii Bóg!
Po chwili mężczyzna, chcąc pokazać, że nic nie może przeszkodzić tym owadom w ich sobotnim odpoczynku, przyniósł młotek i wybił kawałek gliny. Dzięki temu w jednym z uli zobaczyłem tysiące pszczół, które pomimo uszkodzenia ula, nie wychodziły z tego pnia, ale nadal zostawały w jego wnętrzu.
Wprawdzie podczas wybijania gliny kilka pszczół wyszło na zewnątrz, to pomimo tego zaraz wróciły do ula.
Było to dla mnie niezwykle przeżycie. Pszczoły przez cały sabat pozostawały w ulach, choć na zewnątrz było tyle pracy do wykonania.
Powiedziano mi jeszcze, ze jeśli ktoś chciałby te ule przesunąć, to można to zrobić tylko po zachodzie słońca w piątek, gdyż inaczej spowodowałoby to duży problem.
Przejęty tym co zobaczyłem, wróciłem tam następnego dnia rano, żeby sprawdzić czy po sabacie pszczoły będą pracować. I rzeczywiście, tym razem wszystkie pszczoły bardzo intensywnie pracowały, zbierając pyłek. Stale wchodziły do ula i wychodziły z niego. Były bardzo zajęte pracą.
Tamtej niedzieli chciałem zabrać ze sobą trochę tych pszczół, więc ten człowiek zaczął je dla mnie łapać. Robił to jednak gołymi rękoma stojąc przy samych ulach, zachęcając do łapania również i mnie. Zdziwiony taką propozycją, odparłem, że przecież te pszczoły mogą mnie użądlić. Wtedy on, ku mojemu zdumieniu wyjaśnił, że te pszczoły nie mają żądeł! To było niesamowite! Pszczoły zachowujące czwarte przykazanie, święcące sabat od zachodu słońca w piątek i nie mające żądeł!
W międzyczasie zdążyłem skontaktować się telefonicznie z przyjacielem prosząc go, żeby poszukał w Internecie informacji na temat tych pszczół. Okazało się, że entomologom znany jest ten gatunek.
Nie przywiązywali oni wprawdzie uwagi do faktu, ze te pszczoły zachowywały sabat. Podali jednak informacje o pszczołach z gatunku melaiponae panamica, żyjących w Ameryce Południowej w pobliżu kanału panamskiego. Naukowcy ci zamieścili też w Internecie informację o tym, że gatunek ten nie ma żądeł i zachowuje tygodniowy cykl pracy, jeden dzień w tygodniu poświęcając na odpoczynek!
Produkowany przez te pszczoły miód jest w Brazylii bardzo drogi, dlatego że posiada wyjątkowe walory smakowe i ma wspaniałe lecznicze właściwości.
Zawiozłem ten miód nawet mojej mamie, która bardzo lubi tego typu produkty. Dałem jej w prezencie miód od pszczół pozbawionych żądeł i święcących sabat!
Zwykle pszczoły maja żądła, ponieważ są im one potrzebne w celach obronnych. Te jednak pszczoły żyły w środowisku bardziej zbliżonym do tego, które Bóg stworzył na początku. Ponieważ otoczone były dziewiczą i wolną od niebezpieczeństw przyrodą, nie było konieczności posiadania żądeł i ochraniania swoich uli. Dzięki egzystencji w sprzyjających warunkach, zachowały nawet instynkt sobotniego odpoczynku. Inne zwierzęta zatraciły ten zakodowany w nich przez Stwórcę instynkt, ponieważ stale znajdowały się pod wpływem silnego stresu, a stres powoduje osłabienie naturalnych odruchów.
Kiedy wróciłem już, aby kontynuować wykłady, byłem pod wielkim wrażeniem tego, co zobaczyłem. Zacząłem więc opowiadać o tym uczestniczącym w tych spotkaniach pastorom. Gdy skończyłem mówić, jeden z nich wstał i powiedział: Ja znam też pewien gatunek ptaków zachowujących sabat! Kiedy byłem małym chłopcem - powiedział - każdego sobotniego popołudnia razem z ojcem wychodziliśmy na dwór, żeby obserwować te ptaki. Każdego dnia intensywnie pracowały one budując gniazda, często rozbierały je a potem budowały od nowa. Cały czas były bardzo zajęte pracą, ale w sabat ptaki te nigdy nie pracowały!
Wbrew temu czego nauczał Marcin Luter Pismo Święte nigdzie nie dzieli Dekalogu na zakon moralny i naturalny. Ale nawet gdyby taki podział istniał, to biorąc pod uwagę wyżej opisane odkrycie, którego dokonał dr Sang Lee, czwarte Przykazanie nakazujące zachowywanie sabatu również mogłoby zostać zaliczone do prawa naturalnego, gdyż wiele wskazuje na to, że na początku wolny od grzechu człowiek z natury zachowywał ten dzień.
Plik "Sabat i ewangelia" w innych formatach do pobrania i wydruku:
Szablon: flankerds.com

KOŚCIÓŁ DOGMATÓW I TRADYCJI


Fragment książki:

Zachariasz Łyko

Jak bardzo Maria była człowiekiem, niech świadczy człowieczeństwo Chrystusa, zaczerpnięte od Marii; nie było ono pozbawione skazitelności i zmazy grzechu, gdyż Chrystus wystąpił - jak świadczy ap. Paweł w postaci grzesznego ciała (Rzym. 8, 4. 2,14). Niepokalanie poczęta Maria, nie mogłaby przekazać Jezusowi grzesznego ciała. A jednak pozostaje to faktem.
Gdyby przyjąć, że Maria pozbawiona została, dzięki nadzwyczajnej łasce Bożej, zmazy grzechu - jak naucza Kościół - Chrystus Pan jako jej syn nie mógłby stać się pełnym człowiekiem, a w związku z tym - wykonać odwiecznego planu Ojca.
Tymczasem Jezus, aby ratować ludzkość od potępienia, musiał spotkać się z człowieczeństwem w warunkach grzechu i poniżenia. Dlatego przyjął skazitelną naturę, aby przez zwycięstwo nad grzechem w ludzkim ciele stać się rzeczywistym Zbawicielem i stworzyć moralne podstawy usprawiedliwienia grzesznika: Bo czego nie potrafił Zakon, bezsilny z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez wzgląd na grzech posłał Syna swego w postaci grzesznego ciała i wydał w ciele jego wyrok potępienia na grzech, aby sprawiedliwość, której domagał się Zakon, wypełniła się w nas... (Rzym. 8, 3).
Bezgrzeszne życie Syna Bożego w ludzkiej postaci stanowiło i nadal stanowi najcięższe oskarżenie wobec sprawcy grzechu - szatana: A ponieważ dzieci posiadają tę samą ludzką naturę, więc on ją także przyjął, aby przez śmierć swoją zniszczyć tego, który dzierży w swym ręku panowanie śmierci, to jest diabła, i chciał wolnością obdarzyć wszystkich, którzy dla lęku przed śmiercią w ciągu całego życia jęczeli w niewoli (Hebr. 2, 14).
Przez osobiste i bezpośrednie poznanie cierpień, Jezus może bardziej współczuć wszystkim cierpiącym, ulegającym słabościom ludzkim i pokuszeniom szatańskim: Dlatego musiał upodobnić się we wszystkim do swych braci, aby stać się w Bożej służbie litościwym i wiernym arcykapłanem, który potrafiłby zadośćuczynić za grzechy ludu. Poznawszy sam, czym jest cierpienie i pokusa, umie nieść pomoc tym, którzy wiedzeni są na pokuszenie (Żyd. 2, 17. 18).
W chwilach walki duchowej, podczas zmagań z mocami ciemności, pokrzepiające jest skierowanie wzroku na Chrystusa, który - jako człowiek - zwycięsko przeszedł te same doświadczenia, a - jako Bóg - rozumie siły nieprzyjaciela i może przyjść z pomocą...
O człowieczeństwie Chrystusa świadczy jego ziemskie pochodzenie. Z genealogii podanej przez Mateusza wynika, że Jezus był potomkiem Dawida i Abrahama. Były to charaktery na wskroś ludzkie, obarczone słabościami grzechu. Jezus odziedziczył naturę Swych przodków, mimo to nie popełnił żadnego grzechu, co było wyłącznie Jego zasługą i sił czerpanych od Boga w modlitwie...
Wokół dogmatu niepokalanego poczęcia Marii teolodzy katoliccy rozwinęli obszerną argumentację. Przykładem niech posłuży fragment popularnego dzieła A. Nicolasa Życie Maryi Matki Bożej:
... Skoro Maryja miała być współdziałającym źródłem wszystkich dóbr, wszystkich łask, wszystkich doskonałości mających odnowić dzieła Boże uszkodzone przez grzech - musiała Ona być tymi dobrami przepełniona; tak przepełniona, iż mogła uświęcić cały świat stworzony, odrodzić naturę ludzką, naprawić spustoszenia spowodowane buntem aniołów, a krwią swoją i tchnieniem ożywić ciało Boga.
Pisarz katolicki przeniósł boski splendor Wcielonego Słowa na ziemskie narzędzie wcielenia - Marię. Aby przez Marię mógł być odnowiony cały świat stworzony, musiała być ona - rozumuje autor - wyposażona we wszystkie doskonałości, a w konsekwencji uwolniona od zmazy grzechu, czyli niepokalanie poczęta.
Jeśli źródłem wszystkich dóbr, łask i doskonałości jest Maria, gdzież znajduje się Bóg i Jego Syn? O ile zadaniem Marii było uświęcić świat, odrodzić naturę ludzką i naprawić spustoszenia spowodowane buntem aniołów - o tyle zbyteczną była misja Jezusa oraz uświęcające i odradzające dzieło Ducha Świętego.
Jeśliby Maria uwolniona została od przyrodzonej zmazy grzechu, Jezus nie potrzebowałby umierać, a zbawienie człowieka nie musiałoby być uwarunkowane ofiarą Syna Bożego.
Religia katolicka głosi, że Bóg uchronił Marię od grzechu pierworodnego, aby Chrystus nie potrzebował przywdziewać ciała skażonego grzechem:
Trudno jest uwierzyć, by Syn - mogący mieć jako matkę królową - wybrał niewolnicę. Tak samo nie można przypuszczać, że odwieczne Słowo... posiadało Matkę skalaną zmazą grzechu i będącą nieprzyjaciółką Boga... Syn Boży wzdrygałby się przed przyjęciem ciała św. Agnieszki, św. Gertrudy, czy św. Teresy, gdyż te pobożne dziewice były skalane grzechem przed chrztem. Szatan mógłby wówczas zarzucić, iż przyjął na siebie ciało, które podlegało jego szatańskiej mocy. Lecz ponieważ Maryja zawsze była czystą i niepokalaną, Pan nasz nie omieszkał wstąpić w Jej czyste łono i ucieleśnić się (A. De Liguori, The Glories of Mary, str. 645).
Nauka o niepokalanym poczęciu Marii godzi w pewnym sensie w istotę Ewangelii. Niepokalana i uwolniona od grzechu Maria nie byłaby w stanie dać Chrystusowi człowieczeństwa, a Chrystus nie mógł być kuszony na nasz wzór, ani też odnieść w ciele zwycięstwa nad grzechem. Nie byłby więc naszym Zbawicielem!
Tymczasem Słowo Boże mówi: W dniach swego ziemskiego żywota zanosił, wołając mocnym głosem i łzy przelewając, modlitwy i błagania do tego, który wybawić go mógł od śmierci; to też został wysłuchany i uwolniony od strachu śmiertelnego. A ponieważ był Synem Bożym, nauczył się w szkole cierpienia, na czym posłuszeństwo polega. Doszedłszy tym sposobem do szczytu doskonałości, stał się dla wszystkich, którzy go posłuchem darzą, źródłem wiecznego zbawienia... (Hebr. 5, 7 - 9).
Jezus, podobnie jak wszyscy ludzie, znajdował się w szkole cierpienia i doświadczony był pod każdym względem (Hebr. 4, 15). Jest to niezbitym dowodem pełnego człowieczeństwa, a stąd - skazitelnej i podległej mocy grzechu natury Jego ziemskiej matki. Pozbawienie Chrystusa jakiejkolwiek cząstki człowieczeństwa byłoby pozbawieniem go możności wykonania mesjańskiej misji" (Jan Grodziski, Z. Łyko), "KOŚCIóŁ DOGMATóW ITRADYCJI", str. 170 - 171, 182 - 184, Wyd. "Znaki Czasu", W-wa 2000)
(UWAGA: W/w cytaty pochodzą z katolickich przekładów Pisma Świętego, dla Starego Testamentu - przekład ks. Jakuba Wujka, a dla Nowego Testamentu - ks. St. Kowalskiego)
Plik "Zachariasz Łyko o wcieleniu" w innych formatach do pobrania i wydruku:
Kliknij aby pobrać plik w formacie RTF - WordPad DOC-MS Word                         Kliknij aby pobrać plik w formacie PDF-Adobe Acrobat Reader PDF-Acrobat Reader
Szablon: flankerds.com

niedziela, 27 listopada 2011

CHRZEST I ZASŁONA



Znaczenie chrztu Chrystusa

Tłumaczenie - Sławomir Gromadzki


E. White, ST, June 17, 1889 par. 11
Jakże często czytaliśmy opis chrztu Chrystusa, w ogóle nie zastanawiając się nad tym, czy miało to dla nas jakieś szczególne znaczenie.Jego chrzest jest dla nas wszystkim".
Śmierć Chrystusa jest dla nas wszystkim, ale dlaczego chrzest?
Jakie znaczenie miał chrzest w czasach Chrystusa?
Mar. 1:4-5
4. ...Jan Chrzciciel głosił chrzest upamiętnia na odpuszczenie grzechów.
5. I wychodziła do niego cała kraina judzka i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, a on chrzcił w Jordanie wyznających grzechy swoje.
Jakie znaczenie miał chrzest, gdy Syn Boży przystępował do chrztu?
- Symbolizował oczyszczenie grzesznika z grzechów!
Nic więc dziwnego, że "wszyscy" przychodzili do Jana, bo "wszyscy" ludzie są grzeszni! Czy jednak Chrystus był grzesznym człowiekiem?
- Nie!
Dlaczego więc został ochrzczony?
SDA Bible Dictionary (hasło "chrzest"):
Chrzest jako obrzęd religijny powstał jeszcze w czasach ST. Praktykowany był przez Izraelitów jako rytuał, w wyniku którego przyjmowano nawróconych pogan do grona wyznawców prawdziwego Boga. Chrzest był symbolem oczyszczenia ich z nieczystości (grzechu)".
Skoro takie znaczenie miał chrzest, to nic dziwnego, że Jan początkowo wzbraniał się przed udzieleniem chrztu Chrystusowi.
Dlaczego Jan nie chciał ochrzcić Chrystusa?
Było tak, gdyż chrztu potrzebowali jedynie grzeszni ludzie, a Jan od razu poznał Chrystusa i doskonale wiedział, że Jezus był bezgrzeszny.
Mat. 3:13-17
Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan, do Jana, aby się dać ochrzcić przez niego.
14. Ale Jan odmawiał mu, mówiąc: Ja potrzebuję chrztu od ciebie, a ty przychodzisz do mnie? (TO JA JESTEM GRZESZNIKIEM I POTRZEBUJĘ OCZYSZCZENIA Z MOJEJ NIECZYSTOŚCI GRZECHU, A NIE TY. TY JESTEŚ BEZGRZESZNY!)
15. A Jezus, odpowiadając, rzekł do niego: Ustąp teraz, (org. "tym razem") (zrób wyjątek tym razem) albowiem godzi się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość.
Zbawiciel powiedział: "To prawda Janie, ja nigdy od urodzenia nie zgrzeszyłem (jestem wyjątkiem wśród ludzi), jestem bezgrzeszny, ale pomimo tego musimy wypełnić sprawiedliwość. Musimy postąpić zgodnie z wymaganiami Prawa".
A zgodnie z Prawem, to nie sam Chrystus, ale grzeszna ludzkość, którą reprezentował On dzięki utożsamieniu się z naszym upadłym człowieczeństwem potrzebowała oczyszczenia z grzechu. Z tego właśnie powodu Pan Jezus przyjął chrzest, pomimo tego, że sam był bezgrzeszny.Niósł On w Sobie reprezentacyjną cząstkę nas samych, gdyż podobnie jak "bracia" miał On udział "we krwi i ciele" i to właśnie ta wspólna dla nas wszystkich ludzka natura, którą był obarczony Chrystus potrzebowała chrztu.
"Życie Jezusa", wyd. VII, str. 72-74:
Jezus przyjął chrzest nie jako wyraz wyznania własnych win, lecz dlatego, by za pomocą tego obrzędu utożsamić Siebie z grzesznikami (Wspaniałe i niezwykle trafne stwierdzenie, zgodne z głębią teologii listów Pawła). Jako jeden z nas, zmuszony był nieść ciężar naszej winy i upodlenia. (CO JEST TYM "CIĘŻAREM NASZEJ WINY I UPODLENIA"? - Z pewnością musiała to być NASZA GRZESZNA NATURA, jak to wynika z dalszej treści tego cytatu.)
Bezgrzeszny musiał dźwigać hańbę grzechu (CO JEST TĄ "HAŃBĄ GRZECHU"? - jest nią ZAKON GRZECHU! Jeśli tą "hańbą grzechu nie była nasza natura, to co było tą hańbą, którą dźwigał już wtedy?)
Spojrzenie Zbawiciela zdawało się przenikać niebo, kiedy dusza roztapiała się w modlitwie... W czasie tej modlitwy prosił Ojca o świadectwo, że w Osobie Swojego Syna przyjmuje na swoje łono rodzaj ludzki. Aniołowie nigdy dotąd nie słyszeli takiej modlitwy. Pragnęli gorąco zanieść ukochanemu Przywódcy słowa pocieszenia i wsparcia. Lecz nie miało się to wydarzyć, Ojciec bowiem zdecydował, że Sam odpowie na prośbę Syna. Rozwarły się niebiosa i nad głową Zbawiciela ukazał się kształt podobny do gołębicy, świecący najczystszym światłem... Z otwartych niebios dał się słyszeć głos: Ten jest On, Syn mój miły, w którym mi się upodobało! Kogo Bóg nazwał swoim umiłowanym synem? Czy tylko Chrystusa? Nie! Również ciebie i mnie!)
Pomimo tego, że grzechy występnego świata przerzucano na barki Chrystusa, pomimo upokorzenia wynikającego z przyjęcia naszej upadłej natury, głos z nieba dał świadectwo temu, że jest On Synem Wiekuistego... Słowa wypowiedziane do Jezusa nad Jordanem Ten jest On, Syn mój miły, w którym mi się upodobało dotyczą całej ludzkości.
Bóg mówił do Jezusa, jako do naszego przedstawiciela
Dlaczego więc Chrystus został ochrzczony, pomimo tego, że nigdy nie zgrzeszył?
- Przyjął chrzest, aby w naszym imieniu "wypełnić wszelką sprawiedliwość"!
To ja - skazany na zagładę grzesznik - miałem zginąć. To ode mnie Prawo wymaga oczyszczenia z grzechu. Sam nie mogłem tego dokonać, ale możliwe to było w Chrystusie. Już w Chrystusie przyjęliśmy chrzest na odpuszczenie grzechów, w Nim byliśmy sprawiedliwi, kiedy On doskonale wypełnił Prawo, w Nim też nasze "ciało grzechu" zawisło na krzyżu i poniosło zasłużoną karę. Wszystko, co jest konieczne dla naszego zbawienia mamy w Chrystusie!
Podobnie jak to miało miejsce w odniesieniu do śmierci Jezusa, tak też i tutaj, nie przyjął On chrztu jedynie zamiast nas, ale przede wszystkim jako my (jako nasz Reprezentant), co bez wątpienia sugeruje też w swoim w/w komentarzu E. White. Watchman Nee

Watchman Nee - chrześcijański teolog i męczennik, wielokrotnie (łącznie 20 lat) więziony z powodu wiary i głoszenia ewangelii. Zmarł w obozie pracy w Chinach w 1972 roku.
We fragmencie ostatniego listu, który napisał przed śmiercią do bliskiej osoby nie wymienia słowa Bóg, ani nie pisze na temat wiary, gdyż nie zezwalała na to cenzura. Z treści jego listu jednak wynika, że pomimo życia w niewoli jego "serce przepełnione było radością":
"Moja chroniczna dolegliwość nie ustąpiła. Ataki są bardzo bolesne, lecz w międzyczasie było nie najgorzej. Jestem jednak pełen radości. I Ciebie także proszę, żebyś się nie niepokoiła. Mam nadzieję, że uważasz na siebie i że Twoje serce jest przepełnione radością".
Osiem godzin dziennie przez 20 lat człowiekowi temu próbowano wpajać komunistyczne i ateistyczne poglądy, ale wszystkie te próby zawiodły. Więzień, którego zwolniono z tego samego obozu pracy, w którym przebywał Watchman Nee oznajmił, że z jego celi codziennie rozbrzmiewały wielbiące Boga pieśni, którym przysłuchiwali się inni więźniowie.
Oto, co napisał on w popularnej w środowiskach chrześcijańskich i stanowiącej doskonały komentarz do Listu do Rzymian książce "Normalne Życie Chrześcijańskie":
Nie tylko nasze grzechy zostały złożone na Chrystusa, ale my sami zostaliśmy umieszczeni w Nim! Zostałeś ukrzyżowany na tym samym krzyżu, na którym umarł Pan Jezus, gdyż znajdowałeś się w Nim... Dlaczego wierzysz, że Pan Jezus umarł? Czy wierzysz, ponieważ czujesz, że On umarł? Nie, nie mogłeś tego czuć. Wierzysz w to, ponieważ Słowo Boże tak mówi. Gdy Pan został ukrzyżowany, wraz z Nim ukrzyżowano dwóch złoczyńców. Również, co do tego nie masz żadnych wątpliwości, ponieważ mówi o tym Pismo Święte. Wierzysz więc w śmierć Pana Jezusa i w to, że dwóch złoczyńców umarło razem z Nim. Ale, czy wierzysz, że ty również wówczas umarłeś? To, że Chrystus umarł jest faktem. To, że owych dwóch złoczyńców umarło - też jest faktem. Takim samym faktem jest to, że i ty umarłeś! Pozwól, że powtórzę ci to jeszcze raz, TY UMARŁEŚ! Zostałeś zgładzony, zostałeś unicestwiony! To ja, którym się brzydzisz,było na krzyżu w Chrystusie!!! A kto umarł, usprawiedliwiony jest od grzechu (Rzym. 6,7). Oto Ewangelia dla chrześcijan".
"To ja, którym się brzydzisz, było na krzyżu w chrystusie!"
Autor powyższego komentarza z pewnością doskonale rozumiał intencje apostoła Pawła, który w Gal. 2:20 napisał:
Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus...".
Wraz z Chrystusem i w Chrystusie uśmiercone zostało moje "ja". W Nim ukrzyżowana została zasada egocentrycznej ludzkiej miłości, która w Biblii określona jest mianem "zakonu grzechu", lub nazwana "grzechem" w liczbie pojedynczej. Kiedy Paweł stwierdza: "żyję więc już nie ja", to używa tu greckiego słowa "EGO" i ma też na myśli własne "ja" czyli "grzech", który w nim mieszkał i mieszka w nas. Grzech ten niósł w swoim ciele Pan Jezus, nigdy jednak grzechowi temu nie uległ. Ta "wytwórnia grzechów" nigdy nie zdołała w Jego ciele wyprodukować ani jednego grzechu, co oznacza, że Chrystus był jedynym Człowiekiem, który będąc "w ciele" doskonale jako nasz przedstawiciel wypełnił Boże Prawo, legalnie mogąc dzięki temu przypisać nam swoją reprezentacyjną sprawiedliwość. Jednak Prawo wymaga od nas nie tylko doskonałej sprawiedliwości, ale i uśmiercenia tej "wytwórni" grzechu, która jest w nas. Z tego właśnie powodu "Bóg potępił (uśmiercił) grzech (nasze reprezentacyjne "ego") w ciele" (Rzym 8.3).
Dokonał tego oczywiście "w ciele" (czyli w ludzkiej naturze) swojego Syna, co jasno wynika z kontekstu Rzym 8:2-3.
Wraz z końcem Drugiej Wojny Światowej i upadkiem Hitlera bardzo popularne stało się na świecie wypowiadane z radością i entuzjazmem powiedzenie "Hitler kaputt". I tego samego stwierdzenia również my możemy użyć dzisiaj, gdy czytamy wspaniałe słowa, które zawarte są w w/w wersecie, czy w 6 rozdziale Listu do Rzymian, gdzie ten sam autor mówi wielokrotnie o historycznym fakcie naszej śmierci w Chrystusie. Dlatego my również z radością możemy teraz powiedzieć: "EGO kaputt"! Moje "ja", grzech, który mieszka we mnie "kaputt" w Chrystusie! I dzięki temu, że ten historyczny fakt uśmiercenia mojego ego w Chrystusie akceptuję, to teraz Pan Jezus ma prawo żyć w moim ciele grzechu, by jeszcze raz powtórzyć zwycięstwo nad "fabryką grzechu", i tym razem pragnie dokonać tego w nas. Prawda ta zawarta jest w słowach: "żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie" (Gal. 2:20).
Nie oznacza to jednak, że już teraz zostaję literalnie uwolniony od obecności egocentrycznej natury, ale ponieważ akceptuję historyczny fakt śmierci mojej reprezentacyjnej natury w Chrystusie, to tym samym jestem legalnie usprawiedliwiony od tego "grzechu" (l. poj.), i mogę nawet odnieść nad nim zwycięstwo, bo teraz mieszka we mnie Chrystus, który poprzez Ducha Świętego może skutecznie poskromić we mnie moc "ciała".
Czytając na temat AIDS zauważyłem, że wiele osób, do których organizmów wtargnął wirus HIV stało się nie tylko nosicielami tego wirusa, ale faktycznie zachorowało na AIDS. Dowodem tego są charakterystyczne objawy, świadczące o tym, że system obronny przestał u tych osób właściwie funkcjonować. Są jednak też tacy, którzy pomimo tego, że także zostali zarażeni i są faktycznie nosicielami wirusa HIV, to nie są uznani za chorych na AIDS i nie wykazują objawów tej choroby, gdyż ich system obronny jest dość silny, by pokonać wirusa i nie dopuścić do jego rozwoju.
My wszyscy jesteśmy "zarażeni" przez sprawcę zła jego własnym wynalazkiem - "wirusem EGO" i wszyscy zachorowaliśmy na "chorobę" zwaną EGOIZMEM. Pomimo tego jednak, nie musimy umierać (drugą śmiercią) z tego powodu i w tym doczesnym życiu, chociaż faktycznie jesteśmy już "chorzy", to możemy stać się tylko "nosicielami" tego "wirusa". Może tak być pod warunkiem, że zaakceptujemy zwycięstwo, jakie w naszym imieniu wcześniej odniósł Pan Jezus, który także pozwolił się "zarazić" tym samym "wirusem grzechu". W Jego przypadku jednak "choroba" (egoizm) nigdy się nie rozwinęła (Chrystus nigdy nie "zachorował"), ponieważ w przeciwieństwie do nas zawsze niezmiennie sprawny i nieustannie obecny był w Nim Jego "system obronny", którym był oczywiście Duch Święty. Przez całe swoje ziemskie życie Jezus był jedynie "nosicielem wirusa zakonu grzechu". "Nosił" On tego "reprezentacyjnego wirusa" przez całe swoje życie, nie pozwalając jednak na jego rozwój, aż w końcu zaniósł go na Krzyż, gdyż śmierć tego "reprezentacyjnego wirusa" w Chrystusie była jedyną metodą na uwolnienie nas od niego.
Przypuśćmy, że rząd naszego kraju chce uporać się z problemem nadużywania alkoholu, wydając zarządzenie, że pod groźbą surowej kary nikomu nie wolno spożywać alkoholu. Czy to rozwiązałoby problem? Nie. Z tego powodu rząd podejmuje kolejny krok i poleca policji przeszukać każdy sklep i mieszkanie i zniszczyć każdą butelkę alkoholu. Czy to by wystarczyło? Nie! Dlaczego? Co należałoby zrobić, żeby rozwiązać problem? Unicestwić wytwórnie alkoholu! Najważniejsze nie jest tu koncentrowanie się na likwidacji samego alkoholu, ale przede wszystkim wytwórni alkoholu.
W naszym przypadku jest podobnie. Nie wystarczy usunięcie naszych grzechów (duchowego "alkoholu"), ale również "wytwórnia" musiała ulec unicestwieniu!
Co jest tą "wytwórnią"?:
Rzym. 7:17-23
17. Ale wtedy czynię to już nie ja, lecz grzech, który mieszka we mnie.
18. Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak;
20. A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie.
22. Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym.
23. A w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich.
Nasze grzechy są tylko wytworem "fabryki", która jest w nas, a jest nią "ciało grzechu" i nasze "ja".
Na krzyżu, w Chrystusie unicestwione zostały nie tylko nasze grzechy (duchowy "alkohol"), ale i "wytwórnia" ("grzech" w liczbie pojedynczej):
Rzym. 6: 6 (BG)
6. To wiedząc, że stary nasz człowiek wespół z nim jest ukrzyżowany, aby ciało grzechu było zniszczone, żebyśmy już więcej nie służyli grzechowi.
A zatem, to nie sam Chrystus, ale my w Nim potrzebowaliśmy oczyszczenia poprzez chrzest! I to dokładnie z tego powodu i dla nas Chrystus przyjął chrzest.
Jeśli więc mówimy, że Chrystus przyjął chrzest i umarł wyłącznie zamiast nas, to nie mówimy prawdy na ten temat, gdyż twierdząc tak dajemy do zrozumienia, że my nie mieliśmy udziału w Jego śmierci, i że była to wyłącznie zastępcza a nie reprezentacyjna i solidarna śmierć. Z tego powodu Biblia jasno, wyraźnie i wielokrotnie przekonuje nas, że my umarliśmy w Chrystusie.
Fragment kazania E. White, wygłoszonego w Australii 11 XII 1891 roku (E. White, ST, April 18, 1892 par. 12):
Gdy Adam i Ewa popełnili grzech, Jezus powiedział: Wezmę na siebie grzech (l. poj.) upadłej rasy i poniosę karę za (ten) grzech... Spójrzcie na Niego stojącego nad brzegiem Jordanu, proszącego o chrzest z rąk Jana: A gdy Jezus został ochrzczony,... rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany.
Jakie znaczenie ma dla nas ta scena? (TO WŁAŚNIE ODPOWIEDZI NA TO PYTANIE BEZSKUTECZNIE SZUKAŁEM W RóŻNYCH KOMENTARZACH WIELU ZANYCH TEOLOGóW.)
Jak bezmyślnie czytaliśmy sprawozdanie z chrztu naszego Pana, nie rozumiejąc tego, jak wielkie ma to dla nas znaczenie, i że Chrystus został tam przyjęty przez Ojca w imieniu człowieka!
Gdy Jezus pochylił się nad brzegiem Jordanu, aby przedłożyć swoją prośbę, wtedy w swojej Osobie przedstawił Ojcu ludzkość, ponieważ na swoją boskość wziął człowieczeństwo...
(Dzięki czemu Chrystus mógł reprezentować upadłą ludzkość? - Dzięki przyjęciu człowieczeństwa. Jakie musiało to być człowieczeństwo, skoro reprezentował On upadłą ludzkość?)
Dla naszego dobra, Jezus związał swoją boskość z człowieczeństwem tak, aby mógł dotknąć ludzkości, abyśmy wiedzieli, że On poznał, na czym polegają nasze próby, aby mógł współczuć nam w naszych troskach, ażeby wszyscy synowie i córki Adama mogli zrozumieć, że Jezus jest przyjacielem grzeszników...".
Chrystus powiedział do Jana: "godzi się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość".
Ponieważ Pan Jezus nie występował tu w jedynie w swoim i mieniu, ale w imieniu Jana i nas wszystkich, więc mówiąc "nam" miał na myśli nas wszystkich.
Powiedzmy, że udaję się z moją 6-letnią córką - Julią do sklepu z drogimi pamiątkami i szybko dostrzegam, że wszędzie widnieje napis "nie dotykać". I oczywiście często przypominam Julci, żeby niczego nie dotykała. Pomimo tego jednak moja Córka dotyka jakiś bezcenny zabytkowy wazon, który natychmiast spada rozbijając się na drobne kawałki.
W wyniku tego nieszczęśliwego wypadku staję w obliczu dwojakiego problemu:
Pierwszym jest właściciel bez litości, a drugim Julcia bez pieniędzy.
Jednak, gdy tylko właściciel sklepu podchodzi do mnie, ja od razu zadaje mu pytanie: "Ile płacimy"?
Czy to my tak naprawdę jesteśmy winni? To przecież Julia rozbiła wazon, i to pomimo tego, że ją ostrzegałam, żeby niczego nie dotykała. Pomimo tego jednak, mówię do właściciela sklepu, ile my płacimy, bo Julia nie jest sama, lecz jesteśmy razem, stanowimy jedną rodzinę
Gdy Chrystus przyszedł do Jana, by przyjąć chrzest, Jan powiedział: "To ja, to my rozbiliśmy ten wazon. To nie Ty, ale my grzesznicy potrzebujemy chrztu oczyszczenia". Wtedy Pan Jezus odpowiedział mu: "Tak, to prawda, ale ja nie jestem tu sam, jestem ludzkością, stanowimy jedną rodzinę, jestem również wami, waszym "Bratem":
"Skoro zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, więc i On również miał w nich udział, aby przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła, I aby wyzwolić wszystkich tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli w niewoli. Bo przecież ujmuje się On nie za aniołami (których udziałem jest bezgrzeszna natura), lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama. Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby mógł zostać miłosiernym i wiernym arcykapłanem przed Bogiem dla przebłagania go za grzechy ludu" (Hebr. 2:14-17).
Pan Jezus mówi do nas: "Jestem twoim Bratem, jesteśmy razem, jesteśmy rodziną dzięki temu, że przyszedłem "w postaci grzesznego ciała". Dlatego występuję w imieniu wszystkich ziemskich dzieci, które rozbiły "wazon", z tego powodu "godzi się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość".
ZASŁONA
Zastanawiając się nad tytułem tego kazania ("Chrzest i Zasłona") można dojść do wniosku, że występujące tu dwa kluczowe słowa "chrzest" oraz "zasłona" nie mają ze sobą żadnego związku. W rzeczywistości jednak, co za chwilę wykażę, słowa te są ze sobą ściśle związane, a ogniwem, które je łączy jest to, co według stwierdzenia E. White "jest dla nas wszystkim", czyli człowieczeństwo Jezusa Chrystusa.
Mat. 27:50-51
50. Ale Jezus znowu zawołał donośnym głosem i oddał ducha.
51. I oto zasłona świątyni rozdarła się na dwoje, od góry do dołu, i ziemia się zatrzęsła, i skały popękały.
Dlaczego Biblia wspomina o tym, że popękały skały w chwili śmierci Chrystusa?
Jakie znaczenie ma w Biblii pęknięta skała?
Nahum 1:6 (BT):
6. ... Gniew Jego wylewa się jak ogień; i rozpadają się przed Nim skały.
Czytamy tu, że skały pękają w wyniku objawienia gniewu Bożego.
Dlaczego w chwili śmierci Chrystusa pękły skały?
- Było tak, ponieważ wylany został wówczas gniew Boży!
Na kogo został wylany ten gniew? Czy tylko na Chrystusa?
Nie! Ten gniew wylany został również na ciebie i na mnie, bo tak samo, jak byliśmy Chrystusie podczas Jego chrztu, podobnie byliśmy w Nim też i na krzyżu!
W Chrystusie przyjęliśmy chrzest na odpuszczenie grzechów, w Chrystusie spadł na nas gniew Boży i w Chrystusie jesteśmy teraz "w okręgach niebieskich" przez wiarę. I jeśli wytrwamy w tej wierze do końca, to niebawem znajdziemy się tam także literalnie.
Są tacy, którzy twierdzą, że my nie byliśmy w Chrystusie, gdy umierał On na krzyżu, ale że umarł On wyłącznie zamiast nas. Ale, jeśli faktycznie tak było, to nikt z nas nie ma też prawa zgodzić się z Pawłem, co do tego, że teraz jesteśmy "w Chrystusie w okręgach niebieskich" (Ef. 2,6)! Jeśli faktycznie Paweł uważał, że nie umarliśmy w Chrystusie, gdyż umarł On wyłącznie zamiast nas, to dlaczego ten sam Paweł napisał, że teraz znajdujemy się "w okręgach niebieskich w Chrystusie"? Dlaczego uwzględnił (umieścił) nas w Chrystusie? Przecież, jeśli faktycznie zakładał on, że Chrystus żył i umierał wyłącznie sam (bez nas w Nim), to powinien był również i tu napisać, że Chrystus sam (bez nas w Nim) znajduje się teraz w niebie! Biorąc pod uwagę wiodącą zasadę przedstawionego przez Pawła planu zbawienia, jeśli ktoś uważa, że Chrystus umarł wyłącznie zamiast nas, to również "w okręgach niebieskich" znajduje się zamiast nas! I w takim przypadku nikt z nas nie ma prawa znajdować się tam w Nim, skoro też w Nim nie było nas w Jego ziemskim życiu i na krzyżu! Do każdego etapu w planie zbawienia musimy w takiej sytuacji przypisać słowo "zamiast" a nie "w". Jeśli więc twierdzimy, że Chrystus umarł (sam) zamiast nas, to musimy też przyjąć, że legalnie mógł udać się do nieba także (sam) jedynie zamiast nas. Jeśli zaś uznamy prawdę o tym, że my wszyscy umarliśmy w Nim, to faktycznie też legalnie możemy teraz znajdować się w Nim "w okręgach niebieskich", co też z pewnością miał na myśli apostoł Paweł w tym fragmencie oraz wielu innych, wielokrotnie pisząc o naszej sprawiedliwości i śmierci "w Chrystusie".
Czym jest ten gniew Boży, który spadł na Chrystusa (i na nas w Nim), czemu towarzyszyło pękanie skał?:
Obj. 14:10-11
10. To i on pić będzie samo czyste wino gniewu Bożego z kielicha jego gniewu i będzie męczony w ogniu i w siarce...
11. A dym ich męki unosi się w górę na wieki wieków...
Czym jest ten gniew, który spadł na Chrystusa?
- Ten gniew oznacza pożegnanie się z życiem na zawsze.
MARK FINLEY w artykule "DZIEŃ ZAGŁADY" (cytat z art. ze str. internetowej nadzieja.pl) napisał:
"Chrystus poniósł karę za nasze grzechy. Doświadczył agonii drugiej śmierci, byśmy nie musieli umrzeć na wieki, ale mogli żyć z Nim na zawsze. Chrystus samodzielnie zamknął źródła czarnego, cuchnącego grzechu niszczącego ludzkość.
Przy okazji, warto odpowiedzieć na pytanie, dlaczego spośród tylu chrześcijańskich kościołów tylko nasz naucza, że Chrystus umierał drugą śmiercią?
Jest tak, dlatego, że prawie wszystkie chrześcijańskie społeczności przyjęły fałszywą naukę o nieśmiertelności duszy ludzkiej. A jeśli dusza ludzka jest nieśmiertelna, to i ludzka dusza Chrystusa, będąca częścią jego człowieczeństwa była nieśmiertelne, i dlatego Jego człowieczeństwo nie mogło umrzeć druga śmiercią!
"Wielki Bój", PIERWSZE WIELKIE ZWIEDZENIE:
"Gdyby człowiekowi po jego upadku pozostawiono wolny dostęp do drzewa życia, żyłby wiecznie i tym samym grzech jego stałby się nieśmiertelny. Lecz cheruby i płomienisty miecz strzegły drogi do drzewa życia i ani jednemu członkowi rodziny Adama nie pozwolono przekroczyć tej zapory i spożyć życiodajnego owocu. Dlatego też grzesznicy nie są nieśmiertelni... Jeśli umarli rozkoszują się już szczęściem w niebie lub wiją się z bólu w płomieniach piekła, to po co ma być jeszcze przyszły sąd? Teoria o nieśmiertelności duszy była jedną z tych fałszywych nauk, jakie Rzym przejął z pogaństwa i włączył do religii chrześcijańskiej. Marcin Luter zaliczał ją do owych - jak napisał - potwornych bajek, które stanowią część śmietnika rzymskich dekretów".
Jeden z chrześcijańskich męczenników - Tyndale, mówiąc o stanie umarłych oświadczył:
"Otwarcie wyznaję, że nie jestem przekonany, że są oni już w chwale. Gdyby tak było, to głoszenie o zmartwychwstaniu byłoby rzeczą próżną".
W jakim celu diabeł wprowadził tę kłamliwą naukę?
Głównym celem ataku wydaje się być tekst z Gal. 3, 13, który dowodzi, że Chrystus, aby nas zbawić musiał stać się za nas "przekleństwem", czyli musiał przejść przez doświadczenie drugiej śmierci, co z kolei objawia głębię Bożej miłości.
Przez aż 20 wiekówudawało się diabłu ukrywać tę najważniejszą prawdę. Luter wprawdzie był bliski jej zrozumienia, gdyż odrzucił naukę o nieśmiertelności duszy, ale niestety był wyjątkiem wśród Reformatorów i dlatego Reformacja nie zdołała przywrócić prawdy o drugiej śmierci Chrystusa, co pokutuje do dzisiaj, gdyż nadal protestanckie kościoły akceptują fałszywą teorię o nieśmiertelności duszy.
Dopiero poprzez E. White Bóg przywrócił chrześcijaństwu tę najcenniejszą prawdę o tym, że Syn Boży przeżył doświadczenie drugiej śmierci i na krzyżu w Nim faktycznie grzeszna ludzka natura została uśmiercona raz na zawsze.
W chwili jednak śmierci Zbawiciela, nie tylko pękały skały, ale też zasłonaświątyni została rozdarta na dwie części.
Gdzie można tu zauważyć prawdę o człowieczeństwie Chrystusa?
Wiele mówimy o świątyni, różnych symbolach i ceremoniach, ale zapominamy o zasłonie i znaczeniu tego symbolu.
To właśnie zasłona w świątyni była barierą, która nie pozwalała grzesznikom na to, by stanąć bezpośrednio przed Bożą chwałą, która objawiała się w miejscu najświętszym.
Czego symbolem była ta zasłona?
- Zasłona ta to symbol naszego reprezentacyjnego grzesznego "ciała", naszej upadłej natury, która sprawiła, że straciliśmy możliwość bezpośredniego kontaktu z Bogiem.
Co zatem było konieczne, aby grzesznik mógł stanąć przed Bogiem twarzą w twarz?
- Koniecznym warunkiem było usunięcie przeszkody, czyli grzesznego ciała.
O tym, w jaki sposób Bóg tego dokonał czytamy w Rzym. 8:3:
3. Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele.
Niezwykle istotne jest, aby pamiętać o tym, że słowo "grzech" występuje tutaj - podobnie jak np. w Rzym 7:17-23 - w liczbie pojedynczej i oznacza "zakon grzechu", który mieszka w nas.
Jaki to "grzech" został "potępiony" (uśmiercony) "w ciele"(ludzkiej naturze Chrystusa) Chrystusa?
- Tym "grzechem" w l. poj., musiał być "zakon grzechu" (PRAWO EGOCENTRYCZNYCH SKŁONNOŚCI, ZASADA KONCENTROWANIA SIĘ NA SOBIE, która jest nieodłącznym składnikiem naszej upadłej natury).
To nasze egocentryczne skłonności, nasza samolubna miłość wynikająca z posiadania "ciała grzechu" jest tą zasłoną (przeszkodą), która musiała być rozdarta.
I to właśnie dlatego Chrystus wziął na siebie naszą reprezentacyjną upadłą naturę wraz z jej egocentrycznymi skłonnościami. Jednak doskonale je pokonał, cierpiał aż "do krwi", ale nigdy im się nie poddał, dzięki czemu "potępił (ten) grzech w ciele" a następnie to ciało grzechu zaniósł na krzyż, gdzie zostało ono uśmiercone raz na zawsze.
W Biblii jest przynajmniej 12 słów na określenie grzechu. Np. jedno z głównych hebrajskich słów tłumaczonych jako grzech oznacza dosłownie "zakrzywiony".
Dlaczego słowo to ma takie dziwne znaczenie?
Gdy Bóg stworzył Adama, wówczas posiadał on niesamolubną miłość, która emanowała od niego na innych. Kiedy jednak Adam zgrzeszył, wówczas miłość ta została "zakrzywiona" zawracając w jego kierunku. Oznacza to, że udziałem Adama stała się przesadna miłość do samego siebie (egocentryzm, "zakon grzechu").
W Ps. 51:7 (BG) Dawid mówi:
Oto w nieprawości (dosłownie "w zakrzywieniu") poczęty jestem, a w grzechu poczęła mię matka moja. (użył 2 różnych słów na określenie grzechu)
Mówiąc "w nieprawości (w zakrzywieniu) poczęty jestem", Dawid chciał powiedzieć: "Urodziłem się z wewnętrznym i wrodzonym egocentryzmem, jako z natury skoncentrowana na sobie grzeszna istota".
Podobnie w Izaj. 53:6:
6. ... każdy z nas na własną drogę zboczył...
Tutaj również jest mowa o tym, że każdy z nas jest z natury samolubny i koncentruje się na sobie (na własnym "ja").
Największy bój, jaki możemy toczyć ma miejsce wewnątrz nas. To jest ten pociąg w kierunku własnego "ja". I jeśli nasz Zbawiciel nie niósł w sobie tego "krzyża", jeśli sam nie zmagał się z tym "zakonem grzechu" i nie "potępił go (w swoim) ciele", to nie mógł też legalnie nas od tego zakonu uwolnić i nie jest w stanie zagwarantować nam nadziei na zwycięstwo nad tym zakonem jeszcze w tym doczesnym życiu.
Cudowne jest jednak to, że Pan Jezus faktycznie toczył bój się z tą "nieprawością" ("zakrzywioną miłością") i odniósł doskonałe zwycięstwo.
1 Tym. 3:16
16. Bo bezsprzecznie wielka jest tajemnica pobożności: Ten, który objawił się w ciele, Został usprawiedliwiony w duchu...
Załóżmy, że Chrystus, tak jak Adam przed upadkiem, posiadał jedynie bezgrzeszną (anielską) naturę i wewnętrznie nie musiał zmagać się z tą "zakrzywiona miłością", której tak często my ulegamy. Ale, jeśli rzeczywiście tak było, to uznanie objawienia się Chrystusa w ludzkiej naturze ("w ciele") jako "tajemnicy pobożności" jest stwierdzeniem pozbawionym sensu! W takim przypadku "tajemnicą" byłoby dla nas to, co autor miał tu na myśli pisząc, że zachowanie przez Chrystusa świętości w świętej a tym samym wolnej od zasady egocentryzmu ludzkiej naturze miało niby stanowić "tajemnicę pobożności. Przecież w takim przypadku nie byłoby to żadną tajemnica, ale czymś oczywistym, że Chrystus nigdy nie zgrzeszył, skoro Jego udziałem stała się świętą ludzka natura Adama sprzed upadku! Nie byłoby to tajemnicą, ale czymś zrozumiałym i naturalnym, tak jak czymś oczywistym, naturalnym i zrozumiałym byłoby, gdyby doskonały i święty oraz wolny od zakonu grzechu Adam nie zgrzeszył!
O "tajemnicy pobożności" możemy mówić tylko wówczas, gdy mamy na myśli, kogoś kto nigdy nie zgrzeszył, pomimo posiadania upadłej natury. Słowo "tajemnica" jest tu bardzo trafne, dlatego że wyczyn taki w mniemaniu zaznajomionego z mocą zakonu grzechu człowieka jest czymś nieprawdopodobnym, tajemniczym, niezrozumiałym i graniczącym z cudem!
A zatem, już samo użyte tu przez Pawła stwierdzenie "tajemnica pobożności" w odniesieniu do świętego życia Chrystusa "w ciele" wyklucza prawdopodobieństwo przyjęcia przez Niego wolnej od zakonu grzechu świętej ludzkiej natury.
Czy np. fakt, że święci i posiadający bezgrzeszną naturę aniołowie w niebie nie grzeszą i są zawsze święci, zasługuje na miano tajemnicy pobożności?
Nie! Coś takiego nie jest tajemnicą, ale czymś naturalnym i oczywistym. Gdyby zgrzeszyli, to dopiero stałoby się "tajemnicą", czyli czymś niepojętym i bardzo dziwnym.
Gdyby Chrystus nigdy nie zgrzeszył mając naturę aniołów, to czy byłoby to tajemnicą pobożności, świętości? Tajemnica, to coś, czego nie można zrozumieć, ani wyjaśnić. Czy zatem, bezgrzeszne życie Chrystusa w świętej i bezgrzesznej naturze Adama sprzed upadku byłoby czymś niemożliwym do zrozumienia ("tajemnicą")?
Gdyby Chrystus nie zmagał się z zasadą własnego ja, z która my codziennie musimy walczyć, to Jego własne słowa z Mat. 11:29 byłyby kpiną!
Wyobraźmy sobie, że Chrystus przychodzi na świat w bezgrzesznej anielskiej naturze i z powaga wypowiada do nas słowa:
Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych" (Mat. 11:29).
Gdyby ukazał mi się mój anioł i powiedział mi: "Weź przykład ze mnie. Ja nigdy nie postępuję w samolubny sposób i zawsze jestem cichy i pokorny". Co wówczas odpowiedziałbym mu?
- Jesteś cichy i pokorny, bo nie musisz zmagać się z "jarzmem", z którym ja muszę toczyć bój. Nie musisz codziennie zapierać się własnego "ja"!
Czym jest to "jarzmo"?
Według Słownika wyrazów Bliskoznacznych jarzmo to jakiś ciężar, coś co zniewala, narzuca swoją wolę. Czym jest dla nas to jarzmo w sensie duchowym?
- To nasza egocentryczna natura, która przymusza nas do tego byśmy koncentrowali się na sobie.
Czym było to "jarzmo" dla Chrystusa?
E. White, GENERAL CONFERENCE DAILY BULLETIN:
Nie macie brać na siebie jarzma, które stanowi wasz wytwór. Chrystus mówi: Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca. Czy jesteście chętni do tego, by nieść krzyż i naśladować Mistrza? Czy jesteście chętni, by zaprzeć się siebie (własnego ja)?" {GCDB, January 28, 1893 par. 19}.
Czym było to “jarzmo", które niósł Chrystus?
Tym "jarzmem" i "krzyżem" było codzienne zapieranie się siebie, stałe ujarzmianie reprezentacyjnej zasady skłonności do przesadnego umiłowania siebie (zakonu grzechu).
Czy Chrystus mógłby nieść to jarzmo, gdyby posiadał ludzką naturę Adama sprzed upadku?
- Nie!
Mat. 16:24
24. Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną.
Czy Pan Jezus mógłby nakazać nam coś takiego, gdyby wcześniej sam nie "zaparł się samego siebie" (zakonu naszego reprezentacyjnego "ja" w Jego ludzkiej naturze)?! Czy poleciłby wziąć z siebie przykład i nieść nasz krzyż, czyli odpierać w mocy Ducha Świętego ataki ze strony naszej upadłej natury i wynikającego z niej egocentryzmu? Nie, bo jego słowa nie miałyby wówczas pokrycia w Jego własnych czynach oraz osobistym doświadczeniu!
Nasz Zbawiciel jednak sam doświadczył mocy tego "krzyża" i może być dla nas doskonałym wzorem, bo czytamy o Nim, że "musiał we wszystkim upodobnić się do braci, aby mógł zostać miłosiernym i wiernym arcykapłanem przed Bogiem dla przebłagania go za grzechy ludu. A że sam przeszedł przez cierpienie i próby (krzyż), może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą" (Hebr. 2:17-18).
Czym był ten "krzyż" dla Chrystusa?
Krzyż, to symbol 2 rodzajów (zasad) miłości i 2 natur, które się w Nim spotkały. Krzyż składał się z 2 części: Jedną stanowiła belka, która była wbijana w ziemię i stała pionowo skierowana ku górze. Ta belka mogła reprezentować nieegoistyczną Bożą miłość agape, która połączyła niebo z ziemią i motywowała Chrystusa do tego, by poświęcił wszystko dla ratowania upadłej ludzkości i tym sposobem zawiodła Go na krzyż.
Druga belka nie dotykała ziemi, ani też nie wskazywała na niebo. Ta belka zawisła pomiędzy niebem i ziemią, symbolizując przekleństwo, czyli to, co w nas zostało przeklęte przez Prawo. Tylko ta pozioma belka mogła symbolizować naszą egocentryczną upadłą naturę i samolubną miłość, która w Chrystusie została uśmiercona raz na zawsze, gdyż to co "zawiśnie (między niebem a ziemią) przeklęte jest przez Boga" (Gal 3.13).
Którą belkę niósł na Golgotę Pan Jezus?
Dr David Terasaka, M.D. (http://blueletterbible.org/Comm/terasaka/crucify.html) "MEDYCZNE ASPEKTY UKRZYŻOWANIA JEZUSA CHRYSTUSA" (Medical Aspects of the Crucifixion of Jesus Christ):
Chrystus szedł zatłoczonymi ulicami dźwigając położoną wzdłuż Jego ramion poprzeczną belkę krzyża (zwaną patibulum) Prawdopodobnie ważyła ona ok. 40 do 50 kg".
Pan Jezus niósł na Golgotę poprzeczną belkę, która potem zawisła pomiędzy niebem a ziemią, będąc symbolem "przekleństwa" (Gal. 3.13) oraz "grzechu" (l. poj.) (2 Kor. 5.21), którym stał się za nas Chrystus, i który w Nim został raz na zawsze unicestwiony na Golgocie. "Grzechem" tym oraz "przekleństwem" i prawdziwym krzyżem było prawo (zakon) naszego reprezentacyjnego egocentryzmu - "wytwórni" naszych grzechów, która zgodnie z Prawem musiała być uśmiercona. I rzeczywiście została uśmiercona w Chrystusie jako "Drugim Adamie" - Przedstawicielu całego grzesznego rodzaju ludzkiego.
Czy o Zbawicielu napisanoby, że stał się "za nas przekleństwem", gdyby Jego udziałem nie stała się ta przeklęta i potępiona reprezentacyjna ludzka natura?
NAUKI Z GóRY BŁOGOSŁAWIENIA (ang.):
Ten, kto patrzy na Chrystusa i na to jak zaparł się On samego siebie i na pokorę Jego serca, odczuje potrzebę, by powiedzieć to samo, co Daniel, gdy spoglądał na Kogoś podobnego do synów ludzkich: Krasa moja odmieniła się we mnie, i skaziła się (ang. "uległa zepsuciu") (Dan. 10:8, BG). Ludzka natura zawsze pragnie się zamanifestować, stale chętna do rywalizacji. Lecz ten, kto uczy się od Chrystusa opróżnia samego siebie z egocentryzmu, dumy, zamiłowania do dominacji, a duszę ogarnia spokój. Własne ja poddane zostaje wpływowi Ducha Świętego. Dopiero wówczas przestajemy dążyć do osiągania jak najwyższych stanowisk, naszą ambicją nie jest już wtedy usilne dążenie do tego, by być na świeczniku, ale odczuwamy, że nasze najwyższe miejsce znajduje się u stóp Chrystusa" (MB 15.1).
Niektórzy teolodzy, jak Raul Dederen, uważają że Chrystus mógł cierpieć zmagając się z grzechem, pomimo nie posiadania grzesznej ludzkiej natury, gdyż, jak twierdzą, w tym samym czasie był On również Bogiem, i dlatego za każdym razem, gdy jego boska natura stykała się z jakimkolwiek objawem grzechu, powodowało to ogromne cierpienie.
Twierdzenie to wydaje się wzniosłe i głębokie, ale jest tu pewien problem, który wynika z treści Listu do Filip. 2:7, w którym czytamy, że Chrystus : "wyparł się samego siebie".
A oto, jak ten sam fragment oddany został w innym przekładzie. Filipian 2:7 (BIBLIA WARSZAWSKO-PRASKA):
Lecz wyzbył się wszystkiego, co Boskie, pojawił się w postaci sługi...
Problem polega na tym, że Chrystus nie mógł zmagać się z grzechem jako Bóg, ale jako człowiek, gdyż inaczej miałby nad nami przewagę. On oczywiście nadal był Bogiem, posiadał boską naturę, ale w walce z grzechem wyzuł się ze swojej boskości, "wyzbył się wszystkiego, co Boskie" (ang. przekłady mówią: "emptied himself" - "opróżnił siebie").
Zresztą, Pan Jezus był naszym przedstawicielem i w naszym imieniu miał spełnić warunek konieczny do zbawienia. Musiał zmagać się z pokusami i naszą zasadą egocentrycznej miłości ("krzyżem") i doskonale pokonać ten grzech jako człowiek, w ludzkiej naturze, i to upadłej, bo to ona potrzebowała odkupienia.
Kolejnym symbolem wskazującym wyraźnie na "ciało" (ludzką naturę) Chrystusa była bez wątpienia zasłona, która w chwili śmierci Zbawiciela została rozdarta. Fakt ten niewątpliwie oznaczał koniec starotestamentowego systemu ofiarniczego, ale czy tylko?
Hebr. 10:19-20
19. Mając więc, bracia, ufność, iż przez krew Jezusa mamy wstęp do świątyni
20. Drogą nową i żywą, którą otworzył dla nas poprzez zasłonę, to jest przez ciało swoje.
Apostoł Paweł przypomina nam tutaj o niezwykłym fakcie, a mianowicie, o tym, że teraz mamy wstęp do tego miejsca w świątyni, do którego wcześniej nie mięliśmy wstępu, czyli do miejsca najświętszego. Oznacza to, że teraz możemy stanąć przed obliczem samego Boga! Stało się to możliwe dzięki temu, że zasłona świątyni została rozerwana na dwie części. Zasłona ta jednak była jedynie (podobnie jak niemal wszystko w świątyni) symbolem Chrystusa, a ściśle mówiąc Jego "ciała". "Ciało" Chrystusa w tym przypadku, nie mogło oznaczać jedynie Jego fizycznego ludzkiego ciała, ale oznaczało całe człowieczeństwo, i to dokładnie takie, jakie jest naszym udziałem.
Oto jak wyjaśnione zostało znaczenie słowa "ciało" w książce "NAUKI PISMA ŚWIĘTEGO" (str. 500), której autorem jest prof. Zachariasz Łyko:
"Słowo ciało (hebr. basar, gr. sarks) jest w symbolice biblijnej synonimem przyrodzonej, upadłej i grzesznej, skoncentrowanej na sprawach ciała natury ludzkiej... Pojęcie cielesności, które równoznaczne jest z pojęciem grzeszności, nie ogranicza się wyłącznie do ciała, czyli fizycznej (somatycznej) strony istoty ludzkiej, lecz obejmuje także jej sferę duchową - jej psychikę, całą osobowość".
Gdyby na krzyżu w Chrystusie umarło jedynie nasze fizyczne ludzkie ciało, to Pan Jezus miałby prawo zbawić jedynie materialną cześć ludzkiej istoty, ale nie upadłą naturę w sferze duchowej i moralnej, gdyż to czego nie przyjął nie może być legalnie odkupione.
2 Moj. 26:31,33
31. Zrobisz też zasłonę z fioletowej i czerwonej purpury ...
33. Zasłonę zawiesisz na hakach i wniesiesz za zasłonę Skrzynię Świadectwa, a ta zasłona będzie wam oddzielać miejsce święte od najświętszego.
Dlaczego ta zasłona była z purpury?
Izaj. 1:18
18. Chodźcie więc, a będziemy się prawować - mówi Pan! Choć wasze grzechy będą czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją; choć będą czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna.
Co symbolizuje PURPURA"?
- NASZE GRZECHY.
Jeśli więc zasłona oznacza "ciało", czyli całą ludzką naturę w jej obecnym stanie, a dodatkowo "purpura", bo taki kolor miała ta zasłona, symbolizuje tu nasze grzechy, to jasne jest, że zasłona ta musiała oznaczać naszą reprezentacyjną grzeszną naturę wraz z jej owocami - grzechami. Nie mogło być inaczej, gdyż, aby nas zbawić Syn Boży musiał utożsamić się z naszym upadłym człowieczeństwem (grzechem w l. poj.) oraz wziąć na Siebie także ciężar naszych grzechów (w liczbie mnogiej) stanowiących "owoce" grzechu, który w nas mieszka!
Ta purpurowa zasłona została rozdarta, tak samo upadła ludzka natura Chrystusa ("ciało") - purpurowa od naszych grzechów, została uśmiercona raz na zawsze na krzyżu:
1 Ptr 2:24 (BT)
On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów...
Z tekstu tego jasno wynika, że to właśnie "ciało" (ludzka natura) Chrystusa było nośnikiem naszych grzechów! To przez swoje ciało (upadłą ludzką naturę) Chrystus mógł zanieść nasze grzechy na krzyż i tam je uśmiercić.
Jaką mamy z tego korzyść?
Hebr. 10:10
10. Mocą tej woli jesteśmy uświęceni przez ofiarowanie ciała Jezusa Chrystusa (reprezentacyjnej upadłej ludzkiej natury) raz na zawsze.
To właśnie przez śmierć "ciała" Chrystusa (ludzkiej upadłej natury) jesteśmy nazwani świętymi! Jesteśmy usprawiedliwieni! Skoro zatem, te najbardziej drogocenne błogosławieństwa otrzymujemy od Boga poprzez ofiarowanie "ciała" Chrystusa, to żaden wierzący człowiek nigdy nie powinien pozwalać sobie na stwierdzenie, że człowieczeństwo Chrystusa jest nieistotnym zagadnieniem i nie powinniśmy poświęcać temu tematowi zbyt wiele uwagi. To, jak bezcenne znaczenie ma dla nas właściwe zrozumienie wcielenia Syna Bożego doskonale rozumiała siostra White, gdyż napisała ona, że "Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa jest dla nas WSZYSTKIM!"
Hebr. 10:19-20:
19. Mając więc, bracia, ufność, iż przez krew Jezusa mamy wstęp do świątyni
20. Drogą nową i żywą, którą otworzył dla nas poprzez zasłonę, to jest przez ciało swoje.
Fakt, że "zasłona" w Hebr. 10,20 symbolizowała ludzka naturę Chrystusa nie jest moim wymysłem, gdyż takie zdanie mają też nasi teolodzy, którzy w SDA BIBLE COMMENTARY, w kom. do Hebr. 10:19-20 napisali:
Jeśli zasłona oznacza tu ciało, to prowadzi to do konkluzji, że wcielenie Chrystusa umożliwiło nam wstęp do miejsca najświętszego (świątyni w niebie) (w. 19)".
Jeśli zatem ta "zasłona" oznacza człowieczeństwo ("wcielenie") Chrystusa, to przez "rozdarcie" (uśmiercenie) tego człowieczeństwa mamy teraz dostąp do samego tronu Bożego. Powstaje też pytanie, jaka musiała to być natura, skoro stanowiła ona barierę pomiędzy nami (grzesznikami) a świętym Bogiem, i musiała być unicestwiona, aby bezpośrednia społeczność z Bogiem mogła być nam przywrócona?
Niektórzy chrześcijanie twierdzą, że to Prawo Boże zostało uśmiercone wraz z Chrystusem. Ale gdyby tak było, to nie zasłona w świątyni zostałaby rozerwana na dwie części, ale skrzynia przymierza, bo właśnie tam znajdowało się prawo.
To nie prawo, które jest święte zasługiwało na śmierć, ale wynalazek szatana, "wirus", którym zaraził on każdego z nas, czyli zakon grzechu, który jest w nas musiał być i faktycznie został uśmiercony na zawsze w Chrystusie.
Ap. Paweł nigdzie w swoich wypowiedziach nie ma na myśli tego, że to prawo Boże zostało przybite do krzyża.
Paweł był synem faryzeusza, i gdy miał zaledwie 2 lata jego rodzice brali księgę prawa, smarowali ją miodem i dawali małemu Pawłowi do lizania, tak aby jego umysł zakodował sobie na całe życie, że zakon Pana jest słodki jak miód (Ps. 19, 11). W wieku 12 lat musiał na pamięć znać całą Torę, czyli cały Pięcioksiąg Mojżeszowy. Paweł nigdy nie zapomniał o tym, że zakon Pana jest słodki jak miód i nigdy nie ma na myśli tego, że prawo to zostało anulowane. To nie prawo umarło z Chrystusem na krzyżu:
Rzym. 7:4
4. Przeto, bracia moi, i wy umarliście dla zakonu przez ciało Chrystusowe..
Jest czymś oczywistym, że według Pawła, to nie prawo, ale my umarliśmy dla prawa, co oznacza, że nie może ono teraz nas potępiać. Jeśli popełnię poważne przestępstwo, zostanę potępiony przez prawo, skazany i uśmiercony, to czy to prawo może mnie ponownie skazać? Nie, nie może tak długo jak długo akceptuję historyczny fakt swojej śmierci w Chrystusie! I właśnie w tym sensie "umarłem dla zakonu"! Takie zdanie mają zresztą nie tylko adwnetystyczni teolodzy.
Watchman Nee, "Normalne Życie Chrześcijańskie":
Jej (małżonki z Rzym. 7) jedyną nadzieją jest śmierć jej męża (Zakonu), wtedy bowiem mogłaby poślubić tego drugiego (Chrystusa), ale nie ma najmniejszej nadziei, że on umrze, bo "dopóki nie przeminie niebo i ziemia, jedna jota albo kreska nie przeminie z Zakonu, aż się wszystko stanie" (Mat. 5, 18). Zakon będzie trwał przez całą wieczność. A jeśli Zakon nigdy nie przeminie, to jak mogę związać się z Chrystusem? Jest tylko jeden sposób. Jeśli zakon nie może umrzeć, to ja muszę umrzeć, dzięki czemu ten nieudany związek małżeński zostanie rozwiązany. W wierszach 1-3 jest mowa o tym, że pierwszy mąż (zakon) powinien umrzeć, ale w wierszu 4-tym widzimy, że w istocie umiera kobieta (my). To nie Zakon przemija, ale ja umieram. Musimy bowiem zdać sobie jasno sprawę z tego, że Zakon nigdy nie może przeminąć. Sprawiedliwe żądania Boże stać będą na wieki, i tak długo, jak długo żyję, muszę je spełniać; ale gdy umieram, Zakon traci do mnie prawo. Teraz zachodzi jednak najistotniejsze pytanie: W jaki sposób mogę umrzeć? I tutaj znowu objawia się doskonałość dzieła naszego Pana: A tak, bracia moi, i wy jesteście umarli dla zakonu przez ciało Chrystusowe (Rzym.7,4). Gdy Chrystus umarł, to ja też umarłem, ponieważ Bóg umieścił mnie w Nim".
Na jakiej podstawie możemy powiedzieć, że ludzka na tura Chrystusa była taka jak nasza?
Choćby na podstawie tego, że Jego matką, i to prawdziwą matką była Maria, której udziałem nie było niepokalane poczęcie, ale pokalane, co oznacza, że ona również, taka jak każdy człowiek odziedziczyła upadłą naturę i taką sama naturę przekazała Synowi.
Dla nas genealogie nie mają większego znaczenia, ale dla Żydów genealogia była wszystkim, czymś najważniejszym. W Ew. Mateusza i Łukasza przedstawione są dwie genealogie Chrystusa. Bardzo ciekawe jest to, że te genealogie nie zgadzają się ze sobą. Dlaczego?
Wyjaśnienie jest bardzo proste i oczywiste. Według proroctw ST Chrystus miał zasiąść na tronie Dawida. Skoro tak, to musiał posiadać rodowód, który wykazałby, że był potomkiem Dawida. Jednak nie mógł odziedziczyć tronu przez matkę, ale ojca, który musiał być potomkiem Dawida. Z tego powodu Ew. Mateusza przedstawia rodowód Chrystusa po linii królewskiej, od Dawida i Salomona do Józefa - ziemskiego ojca Jezusa. Dzięki temu, Chrystus jako potomek Dawida ze strony Józefa miał prawo zasiąść na tronie Dawida.
Matka zaś Jezusa - Maria również była potomkiem Dawida, ale nie przez Salomona, lecz Natana - innego syna Dawida. I jej rodowód przedstawiony jest w ew. Łukasza. Przez Marię Jezus nie mógł otrzymać prawa do tronu, ale ciało (naturę) i krew Dawida, a przez rodowód ze strony Józefa miał prawo stać się królem Izraela.
A zatem, Chrystus przez Marię, która była pokalanie poczęta, musiał przejąć tę samą naturę:
Hebr. 2:11,14
11. Bo zarówno ten, który uświęca, jak i ci, którzy bywają uświęceni (grzeszni ludzie), z jednego są wszyscy; z tego powodu nie wstydzi się nazywać ich braćmi,
14. Skoro zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, więc i On również miał w nich udział, aby przez śmierć (przez śmierć tego "ciała") zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła.
Hebr. 4:14-16:
14. Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania.
Jakiego to wyznania mamy "się mocno trzymać"?
Werset 15:
Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego (BG: "kuszonego") we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu".
Chrześcijanie od wielu wieków toczą spór o to, co Paweł miał na myśli pisząc "słabości" oraz "kuszony we wszystkim tak jak my"?
Weiss - niemiecki teolog (specjalizujący się w NT i grece):
"Słowo słabości (gr. asteneia) oznacza moralną słabość, która czyni człowieka zdolnym do grzechu... (Podobnie w Hebr. 5, 2 Paweł napisał o arcykapłanie:), że i on sam podlega słabości... Ten Najwyższy Kapłan (czyli Chrystus - Weiss miał tu na myśli Chrystusa, bo pisał z dużej litery) zmagał się ze słabościami, grzesznymi tendencjami, które go otaczały. Był całkowicie osaczony przez grzech, gdyż przyjął grzeszną naturę, która jeśliby nie została poskromiona, przejęłaby kontrolę nad całą Jego istotą (bytem)".
Drugi zwrot z tego fragmentu również wywołujący spory, to "kuszony we wszystkim, tak jak my."
Czy Paweł miał tu na myśli to, że pokusy, z którymi zmagał się Chrystus były pod każdym względem takie same jak nasze? Czy Chrystus był kuszony, aby oglądać w nocy niewłaściwe programy w telewizji? Z pewnością nie zmagał się On ze wszystkimi pokusami, z którymi muszą zmagać się np. ludzie bogaci, czy uzależnieni od narkotyków lub alkoholu, bo nie posiadał bogactwa, nie miał nawet własnego domu, nie był też uzależniony od alkoholu, ani nigdy nie stosował narkotyków. Z tego powodu Paweł, pisząc, że Chrystus był "kuszony pod każdym względem tak jak my" miał na myśli nie to, że rodzaje pokus były w Jego przypadku takie same, ale że podstawowa zasada związana z kuszeniem była dokładnie taka jak w naszym przypadku. Oznacza to, że Chrystus - podobnie jak my - musiał być kuszony wewnętrznie i pokusy musiały docierać do Niego poprzez "zakon grzechu", czyli poprzez zasadę naturalnych skłonności do przesadnego umiłowania siebie (własne "ja").
Jak. 1:14-15
14. ...każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą;
Czym jest ta "pożądliwość"? Jaka jest różnica między pożądliwością a pragnieniem? Czy posiadanie pragnień jest czymś złym? To przecież Bóg obdarzył nas naturalnymi pragnieniami, np. pragnieniem jedzenia czy picia, pragnieniem intymnego pożycia seksualnego i wieloma innymi. I te pragnienia, choć z natury nie są złe, to jednak mogą stać się złymi pragnieniami, gdy kontrolę nad nimi przejmuje ciało (natura). Gdy pragnienia zostają zdominowane przez własne "ja", a nie przez Ducha Świętego, wówczas stają się grzesznymi pragnieniami, złymi żądzami (pożądliwościami) lub zepsutymi pragnieniami..
Czym jest pokusa?
W naszym ciele mamy coś, co nazywamy popędem, podnietą, pragnieniem. Skłonności te nazywamy grzesznymi popędami, ponieważ posiadamy grzeszną naturę. I czujemy jak wewnątrz naszego "ciała" te pożądliwości nas "nęcą" i "pociągają", jak napisał Jakub. Czy jednak według niego, samo to "nęcenie" jest już grzechem? Nie. Dopiero, gdy taka pożądliwość (pragnienie) "pocznie", to znaczy, gdy w swoim umyśle poddamy się temu pragnieniu, wtedy ta pożądliwość przekształca się w grzech.
Powiedzmy, że pojawia się we mnie pragnienie zjedzenia czekolady. Wiem, że jest ona bardzo niezdrowa, ma dużo cukru, osłabia system obronny, zawiera sporo kofeiny, która jest uzależniającą używką. W swoim umyśle więc (jako nawrócona osoba) nie chcę jej jeść, ale wtedy pojawia się takie wewnętrzne pragnienie, pożądliwość, aby kupić sobie tę czekoladę i zjeść ją całą. Ja jednak, dzięki obecnemu we mnie Duchowi Świętemu, nadal w swoim umyśle stale mówię temu pragnieniu "nie" i po pewnym czasie ta pokusa znika. Czy popełniłem grzech, dlatego że odczuwałem takie naturalne pragnienie spożycia czegoś, co faktycznie byłoby dla mnie niezdrowe? Nie! I nie popełnię grzechu tak długo, jak długo w umyśle nie postanowię tego zrobić. Jakub mówi, że kiedy ta pożądliwość "pocznie", dopiero wówczas rodzi grzech. Oznacza to, że kiedy w umyśle powiem temu złemu pragnieniu "tak", dopiero wtedy zgrzeszę.
Powiedzmy, że pastor prosi mnie, abym jutro rano udać się na miasto, by rozdawać zaproszenia na wykłady biblijne. Czy jest to zgodne z wolą Bożą? Tak, nie mamy co do tego najmniejszych wątpliwości. Ale moje "ja", moja egocentryczna natura stara się realizować swoją własną wolę i następnego dnia rano, w swoim "ciele" (upadłej naturze) odczuwam wewnętrzne egoistyczne pragnienie, aby pozostać w domu. Jednak w swoim umyśle nie podjąłem takiej decyzji i nie uległem pragnieniu mojego ja. Czy to, że odczuwałem wewnętrzne pragnienie, by sprzeciwić się woli Bożej, było grzechem? Nie, bo w umyśle nie poddałem się temu złemu pragnieniu. Z chwilą jednak, gdy powiem tej pożądliwości "tak" popełniam grzech.
Podobnie, Pan Jezus, np. w Ogrodzie Getsemane odczuwał w swoim "ciele" (ludzkiej naturze) wewnętrzne pragnienie, by sprzeciwić się woli Ojca i postąpić zgodnie z egocentrycznym pragnieniem "ciała" i zbawić raczej siebie a nie nas. Gdyby nie odczuwał takiego pragnienia (niewątpliwie złego pragnienia sprzeciwienia się woli Ojca), to nie modliłby się słowami: "wszakże nie moja wola, ale Twoja niech się stanie" (nie to co "ja" chcę, ale Ty). Wynika z tego jasno, że Jego ludzka i wypływająca z "grzesznego ciała" wola (pragnienie) sprzeciwiała się woli Ojca! Oznacza to, że Chrystus modlił się: "Niech nie będzie tak jak chce to "ja", którym zostałem obarczony (ludzka egocentryczna natura), ale jak Ty chcesz Ojcze".
Podobnie, w innym miejscu Chrystus powiedział, że przyszedł pełnić nie swoją własną wolę, ale wolę Ojca! Bardzo dziwna wypowiedź! Czyżby Chrystus nie pragnął tego samego, czego pragnął Bóg? W umyśle tak, w Duchu również Pan Jezus miał upodobanie w wypełnianiu woli Ojca, ale nie w ciele (ludzkiej naturze), bo było to ciało grzechu, którego częścią była zasada egocentrycznej miłości, z którą przez całe swoje ziemskie życie musiał zmagać się Pan Jezus, gdyż "kuszony był we wszystkim, tak jak my, ale z wyjątkiem grzechu". Jakie znaczenie ma tu zwrot: "z wyjątkiem grzechu"?
Niemiecki teolog Weiss:
"Słowa z wyjątkiem grzechu oznaczają, że w przypadku Chrystusa, pokusy nigdy nie doprowadziły do grzechu".
Człowieczeństwo Chrystusa jest dla nas "wszystkim", nie tylko dlatego, że przez sprawiedliwe życie i śmierć w naszej naturze Pan Jezus gwarantuje nam legalne usprawiedliwienie i zbawienie oraz zapewnia nam moc do ujarzmienia naszej natury w teraźniejszym czasie, ale poprzez swoje wcielenie Chrystus oferuje nam nawet koronę, władzę, tron i panowanie!
Gdy Bóg stworzył Adama i Ewę, wówczas powierzył im panowanie nad ziemią. Gdy jednak zgrzeszyli, stali się poddanymi szatana, a wtedy to on stał się "panem tego świata". Chrystus przyszedł przywrócić nam panowanie nad ziemią. Możliwe to było wyłącznie przez śmierć w imieniu upadłej ludzkości. Szatan jednak oferował Chrystusowi łatwiejsza drogę:
Łuk. 4:6-7
6. I rzekł do niego diabeł: Dam ci tę całą władzę i chwałę ich (królestw), ponieważ została mi przekazana, i daję ją, komu chcę.
7. Jeśli więc Ty oddasz mi pokłon, cała ona twoja będzie.
Czy diabeł mówił prawdę? Tylko częściowo. To prawda, że w pewnym sensie stał się panem tego świata, ale gdyby Chrystus oddał mu pokłon, to czy w ten sposób odzyskałby panowanie nad światem? Nie, dlatego, że sprawca zła to kłamca, i w takiej sytuacji Chrystus sam stałby się poddanym szatana, a nie panem tego świata. Nigdy nie wierzmy diabłu! On jest kłamcą i ojcem kłamstwa, i nigdy nie wierzmy, że dotrzyma swoich obietnic. Szczególnie dotyczy to młodych ludzi, bo im ojciec kłamstwa zwykle składa najwięcej fałszywych obietnic.
Czy jednak Chrystus jako reprezentant grzesznej ludzkości odzyskał władze nad ziemią?
Tak, stało się to na krzyżu. A gdy zmartwychwstał, to kto był pierwszą osobą, która zobaczyła Go po zmartwychwstaniu?
Maria, która reprezentowała ludzkość.
Co uczyniła Maria, kiedy tylko uświadomiła sobie, że stał przed nią zmartwychwstały Pan Jezus?
Oddała Mu hołd, padając do jego nóg. Było to symbolicznym wyrazem tego, że Chrystus jako nasz przedstawiciel odzyskał dla nas to, co utrąciliśmy w Adamie - panowanie nad światem. Maria, która wcześniej, jako grzesznica oddawała hołd Lucyferowi, jako panu tego świata, teraz jako już wolna od grzechu i śmierci istota oddaje hołd Chrystusowi jako swemu Panu i Panu tego świata.
Jan. 20:17 (BW)
17. Rzekł jej Jezus: Nie dotykaj mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca.
WYDANIE INTERLINEARNE NOWEGO TESTAMENTU, PRZYPIS DO Jan. 20,17:
"Użyta tu forma sugeruje nie jednorazowe dotknięcie, lecz dłuższe dotykanie, (Chr. dosłownie powiedział:) "nie trzymaj się mnie".
New American Standard Bible (jedyny przekład, który oddaje ten fragment dosłownie):
Rzekł jej Jezus: Przestań trzymać się mnie".
Wynika z tego, że Maria padła do nóg Chrystusa, objęła rękoma Jego nogi i nie chciała Go puścić! Z tego powodu Pan Jezus musiał powiedzieć do niej: "Przestań trzymać się mnie" Mario!
Maria dała nam wspaniały przykład. Od chwili nawrócenia, była zawsze u stóp Chrystusa. Ona jedyna pamiętała o tym, że miał umrzeć i namaściła go jeszcze przed śmiercią olejkiem, na który wydała wszystkie pieniądze. O czym to świadczy?
Gdybyście dowiedzieli się, że ktoś, kogo naprawdę bardzo kochacie za pewien czas umrze, to czy zapomnielibyście o terminie śmierci?
Nie. Dlaczego?
Bo kochacie.
Czy uczniowie pamiętali o tym, że Chrystus miał umrzeć?
Zapomnieli.
Dlaczego?
Dlatego, że jeszcze wtedy miłowali Go samolubną miłością, bo myśleli bardziej o sobie, o polityce i stanowiskach oraz zaszczytach, które mogłyby ich spotkać gdyby Chrystus został królem.
Maria jednak nie zapomniała, bo już wtedy kochała Chrystusa całym sercem, ponad wszystko.
Kto jako pierwszy przybył do pustego grobu (ponownie ze łzami w oczach)?
Maria.
I, gdy padła do stóp Zbawiciela, objęła mocno Jego nogi, tak jakby chciała powiedzieć: "Już nigdy więcej Cię nie puszczę Panie".
Módlmy się o to, abyśmy dzięki obecnemu w nas Duchowi Świętemu mogli coraz lepiej rozumieć bezcenne znaczenie ukryte w zdaniu: "a Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami". Starajmy się usilnie poznać głębię znaczenia tych słów, bo jeśli ten cel osiągniemy, wówczas umiłujemy Chrystusa tak jak Maria, i patrząc na Niego nie tylko "zdejmiemy sandały z nóg", ale padniemy do Jego stóp i mocno je trzymając rękoma wiary nigdy ich nie puścimy i zawsze z radością będziemy podążać za Barankiem, "dokądkolwiek On idzie", nawet jeśli droga ta prowadzić będzie na prześladowania i śmierć.
Amen.
Plik "Chrzest i zasłona" w innych formatach do pobrania i wydruku:
Szablon: flankerds.com