środa, 28 grudnia 2011

NOWY ROK W HISTORII ŚWIATA

NOWY ROK

Najprawdopodobniej od zarania ludzie okreslali czas roznych zdarzen w szczegolnosci zgodnie z powtarzajacym sie rytmem por roku (zaleznym od ruchu Slonca) oraz fazami Ksiezyca. Wyznaczenie poczatku pelnego cyklu - roku bylo jednak kwestia umowna i w roznych kulturach (zwiazanych z nimi kalendarzach) odmiennie rozwiazywana.


Starozytni Egipcjanie rozpoczynali rok w dniu heliakalnego wschodu Syriusza (moment pierwszego pojawienia sie tej gwiazdy o swicie nad horyzontem, tuz przed Sloncem), co "zapowiadalo" coroczny wylew Nilu (w polowie lipca).

W kalendarzu celtyckim (ksiezycowo-slonecznym) rok dzielil sie na dwa polrocza oraz cztery pory roku, a zwiazane z nimi swieta przypadaly mniej wiecej w polowie miedzy dniami rownonocy i przesilen. Co do poczatku roku, to wsrod celtologow nie ma zgodnosci. Wskazuje sie zarowno na swieto Samhain - najczesciej (1 listopada), Imbolg (1 lutego), jak i Beltane (1 maja). Slowianie rok zaczynali najprawdopodobniej wraz z nastaniem wiosny.

W tradycyjnym kalendarzu chinskim (ksiezycowo-slonecznym) poczatek roku wypada zwykle w drugi now ksiezyca po przesileniu zimowym (co pewien czas w trzeci), tj. w styczniu lub lutym. Ten kalendarz przetrwal w obrzedowosci dorocznej do dzis, jako oficjalny do 1912 roku.

W Indiach w uzyciu jest ponad dwadziescia kalendarzy. Sa one zarowno sloneczne, ksiezycowe, jaki ksiezycowo-sloneczne. W tych ostatnich utrwalily sie dwie tradycje; w jednych regionach kraju rok zaczyna sie wraz z poczatkiem pierwszego miesiaca ksiezycowego chaitra (marzec-kwiecien), w innych wraz z poczatkiem osmego miesiaca kartika (pazdziernik-listopad). W 1957 roku Indie wprowadzily oficjalny, zreformowany kalendarz Saka, w ktorym 1 chaitra odpowiada 22 marca w roku zwyklym oraz 21 marca w roku przestepnym.


W kalendarzu zydowskim (ksiezycowo-slonecznym) rok cywilny rozpoczyna swieto Rosz ha-Szana (hebr. poczatek roku) pierwszego tiszri wraz z jesiennym nowiem ksiezycowym (wrzesien-pazdziernik). Natomiast rok religijny pierwszego dnia miesiaca nissan (now okolo rownonocy wiosennej; marzec-kwiecien).

Rok muzulmanski, oparty na kalendarzu ksiezycowym, rozpoczyna sie pierwszego dnia, pierwszego miesiaca muharram ("zakazany", przed islamem obowiazywal w tym czasie zakaz walk plemiennych). Poczatek tak ery, jak roku wyznacza data hidzry, ucieczki proroka Mahometa z Mekki do Medyny w 622 roku. Poniewaz rok liczy tylko 354 (lub 355) dni zaczyna sie coraz wczesniej w stosunku do por roku (ostatnio w grudniu). Cykl rotacji przez wszystkie pory roku trwa okolo 32 lata.

Pierwszy stycznia


1 stycznia jako poczatek roku to tradycja rzymska (od okolo 158 roku p.n.e. - byl to dzien, w ktorym konsulowie obejmowali urzad; wczesniej rok zaczynal sie 1 marca, stad np. December - grudzien, miesiac dziesiaty). Calendae Ianuarii (pierwszy dzien miesiaca Januara) byl obchodzony jako swieto Janusa, jednego z najstarszych bostw italskich, czczonego jako bog wszelkiego poczatku, drzwi i bram domow, miasta i calego panstwa, wyobrazanego z dwiema twarzami zwroconymi w przeciwnych kierunkach.

Reforme dawnego kalendarza rzymskiego przeprowadzil Juliusz Cezar w 46 roku p.n.e., za rada aleksandryjskiego astronoma Sosigenesa. Ten kalendarz (sloneczny), zwany julianskim, zostal przejety przez chrzescijanstwo i obowiazywal do XVI wieku, w niektorych krajach nawet do XX wieku, do dzis uzywa sie go w roku liturgicznym Kosciola prawoslawnego. Zmienialy sie jednak daty poczatku roku - nie mogl sie on zaczynac od swieta poganskiego boga. Dla pierwszych chrzescijan poczatkiem roku byl 6 stycznia (Epifania), pozniej wyznaczaly go rozne swieta koscielne, w szczegolnosci 25 marca - dzien Zwiastowania NMP (np. w Bizancjum i na sredniowiecznej Rusi; w Anglii az do polowy XVIII wieku) oraz, czesciej, Boze Narodzenie (ktorego date, 25 grudnia, ustalono w IV wieku). Przed reforma gregorianska, 1 stycznia jako dzien poczatku roku przyjely m.in. Cesarstwo Niemieckie (w 1510 roku), Szkocja, Szwecja oraz Francja (w 1564 roku).

Reforme kalendarza julianskiego, ze wzgledu na to, iz rok byl w nim nieco za dlugi w stosunku do rzeczywistego roku zwrotnikowego, wprowadzil bulla Inter gravissimas z 24 lutego 1582 roku papiez Grzegorz XIII. Bulla okreslala m.in., ze po 5 pazdziernika 1582 roku nastapi 14 pazdziernika, a poczatkiem roku jest 1 stycznia. W tym dniu w Kosciele obchodzono swieto Obrzezania Panskiego (ustanowione w VI wieku) i uroczystosc Imienia Jezus (od VII wieku). Kraje katolickie przyjely kalendarz gregorianski od razu lub w pierwszych latach po jego wprowadzeniu (w Polsce w 1586 roku, 1 stycznia jako dzien rozpoczynajacy rok cywilny w 1630 roku). Kraje protestanckie i prawoslawne, ze wzgledow doktrynalnych, kalendarz gregorianski przyjely znacznie pozniej, m.in. niemieckie kraje protestanckie, Dania (z Norwegia) - rok 1700, Anglia, Szkocja - 1752, Szwecja - 1753, Bulgaria - 1916, Rosja - 1918 (poczatek roku 1 stycznia od 1700), Rumunia - 1919, Grecja - 1924. Dzis obowiazuje on w wiekszosci krajow swiata.

http://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=%201%20stycznia%20jako%20swieto%20noworoczne&source=web&cd=2&sqi=2&ved=0CCcQFjAB&url=http%3A%2F%2Fetnologia.amu.edu.pl%2Fgo.live.php%2FPL-H466%2F1-stycznia.html&ei=ETGtTuC_NYvn-gbV8LXwDw&usg=AFQjCNF0YUAsvJVxdFKsN3w9GIb3kcXqAA

Wazna Uwaga ! Dni tygodnia mimo reformy pozostaly bez zmian


środa, 21 grudnia 2011

CZY JEZUS URODZIŁ SIĘ 25 GRUDNIA?



 
dr pastor ALFRED J. PALLA
  
 
  Jezus nie urodzil sie 25 grudnia, choc wiekszosc chrzescijan obchodzi ten dzien jako Boze Narodzenie. Przeciwko temu przemawia nieprzypadkowa zbieznosc z najwiekszym poganskim swietem obchodzonym w starozytnosci 25 grudnia. Pora deszczowa i niskie temperatury nie sprzyjaly wypasowi owiec, a Ewangelie podaja, ze w czasie narodzin Jezusa pasterze byli noca z owcami na polu. Ponadto, musielibysmy posadzic pragmatycznych Rzymian o przeprowadzenie spisu ludnosci w deszczowym grudniu, ktory nie sprzyjal podrozowaniu. Typologia i chronologia biblijna wskazuja na inna date narodzin Jezusa, a mianowicie na wczesna jesien, a scislej na przypadajace wtedy Swieto Szalasow.
 
Chrzescijanie w pierwszych wiekach nie obchodzili narodzin Jezusa 25 grudnia. Spekulacje na temat daty narodzin Jezusa zaczely sie w literaturze chrzescijanskiej na poczatku III wieku. Nie ma dowodu, aby przed IV wiekiem ktorys z Ojcow Kosciola sugerowal swiecenie 25 grudnia.[1] Pierwsza wzmianka o swieceniu 25 grudnia pochodzi z 336 roku (Kalendarz Filokalianski), a pierwsze nabozenstwo Bozonarodzeniowe celebrowal dopiero papiez Sykstus III w 435 roku.
 
Nie przypadkiem w IV wieku papiez Juliusz I wprowadzil swieto Bozego Narodzenia w miejsce poganskiego swieta ku czci Niezwyciezonego Boga Slonca (Sol Invicti). W tym samym wieku, za sprawa Konstantyna Wielkiego chrzescijanstwo stalo sie religia panstwowa w Imperium Rzymskim, co sprawilo, ze poganie zaczeli powiekszac szeregi chrzescijan, dlatego ze im sie to oplacalo, wnoszac z soba poganskie zwyczaje i swieta, w tym 25 grudnia.
 
Poganie obchodzili wiele swiat, ale tylko cztery mieli wspolne praktycznie bez wzgledu na region, a mianowicie: wiosenne i jesienne zrownanie dnia z noca oraz letnie i zimowe przesilenie. Najwazniejsze przypadalo na 25 grudnia, kiedy to slonca zaczynalo przybywac i dzien robil sie dluzszy, stad zwano je „dniem narodzin niepokonanego boga slonca” (lac. dies natalis Solis Invicti). Jego znaczenie w starozytnosci bylo ogromne, gdyz kult boga slonca wysunal sie na pierwsze miejsce w Imperium Rzymskim. Wplynela na to popularnosc kultu Mitry, ktorego narodziny obchodzono 25 grudnia. Historyk Franz Cumont napisal, ze jego wyznawcy „swiecili niedziele oraz 25 grudnia, jako dzien narodzin Slonca”.[2] Niemaly wplyw mial tez fakt, ze rodzina cesarza Konstantyna Wielkiego nalezala do czcicieli kultu slonecznego. Cesarz ten, po swym podlegajacym dyskusji nawroceniu, przemianowal swieto niepokonanego boga slonca (lac. Solis Invicti) na Boze Narodzenie i wywyzszyl tygodniowy dzien slonca (lac. dies Solis). Prof. Aleksander Krawczuk napisal: „Mozna rzec bez przesady, ze edykt Konstantyna obowiazuje w wiekszosci krajow swiata az po dzien dzisiejszy; ow bowiem ‘dies Solis’ to oczywiscie nasza niedziela.”[3] Konstantyn pragnal w ten sposob zblizyc pogan do chrzescijanstwa, w ktorym upatrywal ideologii scalajacej rozpadajace sie Imperium Rzymskie. Biskupi rzymscy wspierali jego dazenia w nadziei, ze latwiej schrystianizuja poganstwo, choc stalo sie raczej na odwrot. Historycy katoliccy na ogol zdaja sobie sprawe z poganskich korzeni Bozego Narodzenia i przyczyn jego wprowadzenia. Mario Righetti napisal: „Kosciol Rzymski, aby przyczynic sie do przyjecia wiary przez poganskie masy, uznal za wlasciwe, aby uchwalic 25 grudnia swietem narodzin Chrystusa, a przez to odwrocic je od poganskiego swieta, obchodzonego przez pogan w tym dniu ku czci Mitry ‘Niepokonanego Slonca’”.[4] []
 
Przeciwko grudniowej dacie narodzin Jezusa swiadczy sprawozdanie Ewangelii, ktore mowi, ze w tym czasie „byli w tej krainie pasterze w polu czuwajacy i trzymajacy nocne straze nad stadem swoim” LUK. 2,8. Wypas owiec obejmujacy dni i noce konczyl sie w Judei jesienia wraz z nadejsciem pory deszczowej, w czasie ktorej owce wypasano juz zwykle tylko za dnia. W pozostawieniu owiec na polu w grudniu przeszkadzal nie tylko chlod, ale zwlaszcza opady deszczu, a nawet sniegu. Srednia temperatura w okolicach Betlejem w grudniu wynosi zaledwie 7 stopni Celsjusza, a czesto spada ponizej 0 stopni. Na grudzien przypada w tej okolicy najwiecej dni mroznych o temperaturze ponizej zera, a meteorolodzy izraelscy uwazaja, ze klimat 2.000 lat temu byl tam podobny do obecnego.
 
Grudzien nie byl miesiacem, w ktorym pasterze pozostawaliby wraz z owcami na otwartym polu przez noc.
Grudzien nie bylby miesiacem, na jaki pragmatyczni Rzymianie wyznaczyliby spis ludnosci, co bylo celem podrozy Marii i Jozefa do Betlejem LUK. 2,1-3. W porze deszczowej drogi byly pokryte blotem, co wraz z panujacym wowczas chlodem utrudnialo podrozowanie, a spis ludnosci wymagal od ogromnych mas ludzi pokonywania duzych odleglosci, aby dotrzec do miejsca, z jakiego pochodzili. Rzymianie laczyli takie spisy z lokalnymi zwyczajami. W Judei najkorzystniejszy bylby okres Swieta Szalasow, ktore przypadal po zniwach, gdyz wtedy spis nie odciagalby ludzi od pracy, ani nie narazal na podroz w chlodzie i po zabloconych drogach.
 
Przyjscie Mesjasza i Jego sluzba mialo swoja zapowiedz w typologii starotestamentowych swiat oraz symbolice swiatynnej. Na przyklad baranek skladany w czasie wiosennego swieta Paschy symbolizowal ofiare, jaka Chrystus zlozyl na Golgocie w dniu Paschy. W zwiazku z tym, ze wszystkie wazniejsze wydarzenia w zyciu Chrystusa mialy swoja zapowiedz w symbolice swiatynnej i towarzyszacej jej swietach, dlatego nie mozna wykluczyc, ze podobnie bylo z Jego narodzinami.
 
Swietem wskazujacym na przyjscie Mesjasza bylo Swieto Szalasow, dlatego w czasie tego swieta pielgrzymi spiewali Psalm zapowiadajacy nadejscie Mesjasza: „Blogoslawiony, ktory przychodzi w imie Pana!” PS. 118,26. Swieto to przypadalo na wrzesien lub pazdziernik. Izraelici udawali sie wtedy do swiatyni w Jerozolimie i przez kilka dni mieszkali w tymczasowych szalasach. Znamienne jest to, ze w czasie narodzin Jezusa, Betlejem bylo tak przepelnione pielgrzymami, ze Jozef nie mogl znalezc dla bliskiej porodu Marii miejsca na spoczynek LUK. 2,7, co wskazuje, ze spis odbywal sie w tym samym czasie, kiedy w Jerozolimie przebywaly setki tysiecy pielgrzymow, gdyz wielu z nich nocowalo wtedy w pobliskim Betlejem. Tak dzialo sie w czasie Swieta Szalasow. Symbolika tego swieta wskazywala na Mesjasza, ktory przyjdzie na ziemie jako pielgrzym i zamieszka z ludzmi w ich skromnych domostwach. Wskazywalo na to miedzy innymi prorocze imie Chrystusa „Immanuel, co sie wyklada: Bog
z nami” MAT. 1,23. []
 
Swieto Szalasow zwano „Okresem Wielkiej Radosci” i „Swietem Narodow”, a wlasnie tych dwoch zwrotow uzyl aniol Gabriel, kiedy zapowiedzial Marii narodziny Mesjasza: „Oto zwiastuje wam radosc wielka, ktora bedzie udzialem narodow swiata”? LUK. 2,10. W tym kontekscie znamienne jest to, ze apostol Jan wprowadzajac Jezusa Chrystusa w swej Ewangelii takze nawiazuje do Swieta Szalasow. Na przyklad napisal: „A Slowo stalo sie cialem i zamieszkalo wsrod nas” JAN 1,14. Uzyty przez niego czasownik „zamieszkalo” (gr. eskenosen) oznaczalo doslownie „rozbic namiot”, „zamieszkac w szalasie” i bylo dla Zydow jednoznacznie aluzja do Swieta Szalasow, kiedy to przez kilka dni jesienia mieszkali w tymczasowych szalasach.
 
Biblia nie podaje daty narodzin Jezusa, ale mozna wydedukowac pore roku miedzy innymi z wizyty Marii Panny u swej krewnej Elzbiety, przyszlej matki Jana Chrzciciela LUK. 1,41-42. Ewangelie podaja, ze gdy Maria poczela, Elzbieta byla w szostym miesiacu ciazy LUK. 1,36. Pamietajac te dane i znajac miesiac, w ktorym poczela Elzbieta, o czym za chwile, mozna stwierdzic z duza doza prawdopodobienstwa, ze Maria urodzila Jezusa na przelomie wrzesnia i pazdziernika. Zaczac trzeba od kaplana Zachariasza, meza Elzbiety, ktoremu aniol objawil podczas jego sluzby w swiatyni, ze jego zona poczela i urodzi mu syna, ktorego ma nazwac Jan LUK. 1,13. Zachariasz nalezal do zmiany Abiasza LUK. 1,5, czyli osmej z kolei 1 KRON. 24,10. Talmud podaje, ze kazda zmiana kaplanska sluzyla w swiatyni przez tydzien, poczawszy od poczatku miesiaca Nisan (marzec/kwiecien). Jesli wezmiemy pod uwage to, ze podczas swiat uslugiwali w swiatyni wszyscy kaplani, wowczas stwierdzimy, ze zmiana Abiasza, jako osma, poslugiwala w koncu czerwca. Elzbieta zaszla w ciaze w czerwcu, a zatem szosty miesiac jej ciazy przypadal na koniec grudnia. Maria dopiero co zaszla w ciaze, gdy Elzbieta byla juz w szostym miesiacu ciazy LUK. 1,36-42, a zatem poczela Jezusa w grudniu, a najdalej w styczniu. Mozemy zalozyc, ze Jezus urodzil sie w dziewiec miesiecy pozniej, czyli we wrzesniu lub pazdzierniku.
 
Z biblijnego punktu widzenia znacznie wazniejsza od daty narodzin Jezusa byla data rozpoczecia Jego dzialalnosci mesjanskiej, na ktora wskazal starotestamentowy prorok Daniel DAN. 9,25-26. Zapowiedzial on, ze Mesjasz rozpocznie dzialalnosc po okresie 69 tygodni (483 lat) od wydania dekretu o odbudowie swiatyni DAN. 9,25-26, a zakonczy ja trzy i pol roku pozniej DAN. 9,27. Dekret o odbudowie swiatyni, ktory w pelni wszedl w zycie, wydal krol perski Artakserkses I (464-424) jesienia 457 r. p.n.e. EZDR. 7,7. Liczac 483 lata od 457 r. p.n.e. dojdziemy do 27 roku n.e.
 
 
 
Zgodnie z tym proroctwem poczatek sluzby Mesjasza mial przypasc na jesien 27 roku n.e. Ewangelie podaja, ze sluzba Jezusa rozpoczela sie od namaszczenia Go po chrzcie MAT. 3,16-17. Dlaczego byl to rok 27, skoro Jezus mial przy rozpoczeciu swej sluzby 30 lat LUK. 3,23? Przyczyna jest banalna. W 562 roku cesarz Justynian Wielki zlecil mnichowi Dionizemu Malemu przeliczyc lata, biorac za punkt odniesienia rok narodzin Jezusa zamiast roku zalozenia Rzymu. Dionizy pomylil sie o kilka lat. Gdyby nie to, teraz mielibysmy rok 2008 (artykul opublikowany w 2002 r. — dop. red.). []
 
Wspomniane proroctwo Daniela pozwala datowac narodziny Jezusa na jesien. Mesjasz mial rozpoczac swoja publiczna dzialalnosc na jesieni w 483 lata od dekretu o odbudowie swiatyni, ktory ukazal sie na jesieni w 457 r. p.n.e. Ewangelia wg Lukasza podaje, ze Jezus rozpoczal publiczna sluzbe w wieku okolo 30 lat LUK. 3,23, a Ewangelia wg Jana, ze do smierci Jezusa uplynely trzy doroczne Paschy. Jego sluzba zaczela sie jesienia, a zakonczyla na wiosne, obejmujac trzy doroczne swieta Paschy, a zatem trwala trzy i pol roku. Cofajac sie trzydziesci trzy i pol roku od smierci Chrystusa wiosna (marzec/kwiecien) dochodzimy do wrzesnia/pazdziernika, kiedy to Zydzi obchodzili Swieto Szalasow.
 
Jezus nie urodzil sie 25 grudnia. Przeciwko tej dacie swiadczy nieprzypadkowa zbieznosc z najwiekszym swietem pogan, ktore jak wiele innych swiat i zwyczajow poganskich zasymilowane zostalo przez Kosciol. Wypas owiec noca przez pasterzy byloby czyms niezwyklym w grudniu, ktory jest najmrozniejszym miesiacem w Judei, a srednia temperatura w Betlejem wynosi w grudniu zaledwie 7 stopni Celsjusza. Spis ludnosci, ktory wymagal dlugich podrozy bylby niepraktyczny w porze deszczowej ze wzgledu na chlod i blotniste drogi. Chronologia wydarzen zwiazanych z narodzinami Jana Chrzciciela i Jezusa pozwala obliczyc, ze Maria poczela Jezusa zima, a zatem nie mogl urodzic sie zima, poniewaz ciaza na ogol trwa 9 miesiecy, a zatem jej koniec przypadal na wrzesien/pazdziernik. Jezus zmarl majac okolo trzydziesci trzy i pol roku, gdyz rozpoczal sluzbe publiczna w wieku trzydziestu lat, a trwala ona trzy i pol roku; rozpoczela sie jesienia, zgodnie z zapowiedzia proroka Daniela, a dobiegla konca wiosna w trzy i pol roku pozniej. Skoro Jezus zmarl na wiosne majac trzydziesci trzy i pol roku, to znaczy, ze narodzil sie jesienia. Typologia Swieta Szalasow, ktore przypadalo na wrzesien/pazdziernik wiazala sie z przyjsciem Mesjasza, dlatego jest prawdopodobne, ze Jezus wypelnil ja doslownie.
 
Jezus nie urodzil sie 25 grudnia, ale czy tradycja wspominania narodzin Mesjasza jest zla sama w sobie? Wydaje sie, ze nie. Lepiej, ze mowi sie o narodzinach Zbawiciela w grudniu, niz gdyby nie mowilo sie o nich wcale, albo gdyby mowilo sie wtedy o narodzinach boga slonca, jak kiedys.
 
Biblista i historyk, dr Alfred J. Palla, jest autorem ksiazek „Skarby Swiatyni”  i „Sekrety Biblii”.
 
PRZYPISY:
1. Klemens z Aleksandrii wspomnial okolo 200 roku, ze niektorzy sadza, ze Jezus zostal poczety 25 miesiaca Pachon, czyli 20 marca, a inni, ze 25 miesiaca Farmuti, czyli 21 kwietnia (Klemens Aleksandryjski, Stromata, w: The Ante-Nicene Fathers, t. 2, Eerdmans: Grand Rapids, 1986, s. 333), ale nie pisal tego w kontekscie swiecenia tego czy innego dnia na pamiatke narodzin Jezusa. Proponowanych dat narodzin Jezusa bylo wiele. Na przyklad kalendarz swiat z 243 roku, zwany De Pascha Computus, datowal narodziny Jezusa na 28 marca. Sugerowano tez 2 kwietnia, 18 listopada, a na Wschodzie przyjela sie data 6 stycznia.
2. Franz Cumont, The Mysteries of Mithra, tlum. Thomas J. McCormack, 1956, s. 191.
3. Aleksander Krawczuk, Konstantyn Wielki, Warszawa: 1970, s. 190.
4. Mario Righetti, Manual of Liturgical History, 1955, t. 2, s. 67.
 
 
  
 Ps :

Drodzy prosimy o rozeslanie ponizszej informacji Waszym znajomym, za co z gory wielkie dzieki !
Tu jest bardziej szczegolowy opis  wielu naszych ciekawych tytulow i nowosci , strona www.betezda.pl  
Bedziemy wdzieczni za przeslanie tej informacji wszystkim znajomym znajlepszymi zyczeniami,
www.betezda.pl
  
   
 
   

czwartek, 15 grudnia 2011

ZWYCZAJE BOŻONARODZENIOWE




LESZEK WILCZYŃSKI
 
 
Święto Bożego Narodzenia jest pozostałością zwyczajów przedchrześcijańskich. Już bowiem w wielu religiach ludów pasterskich i rolniczych były znane święta ku czci narodzin bogów. Obchodzono je w końcu grudnia lub na początku stycznia. Pierwotnie miały charakter sakralny, z czasem stały się hucznymi uroczystościami, połączonymi z ucztami, zabawami ludowymi, procesjami, przedstawieniami komedii i tragedii.
Kościół nie mógł tolerować tych pogańskich zwyczajów, zwłaszcza że wielu wiernych, po odprawieniu obrzędów chrześcijańskich, nadal podążało na uroczystości ku czci starych bogów. Próbował więc wykorzenić je, a kiedy to się nie udało, przekształcił i włączył do swoich obrzędów: na początku IV wieku ustanowił święto ku czci narodzin Jezusa Chrystusa, jego datę zaś wyznaczył na 6 stycznia. Ale już w połowie tegoż wieku w Kościele zachodnim (rzymskim), a w połowie następnego w Kościołach wschodnich Boże Narodzenie zostało przeniesione na 25 grudnia. Obie daty — 6 stycznia, a potem 25 grudnia — nie zostały przypadkowo ustalone. Zbiegały się z uroczystościami ku czci narodzin dawnych bogów i nowe, chrześcijańskie święto miało zastąpić stare oraz zatrzeć w pamięci wiernych wszelkie wspomnienia o pogańskich bogach. Zwyczaje bożonarodzeniowe kształtowały się przez cale stulecia i są konglomeratem antycznych pozostałości, średniowiecznych naleciałości i pogańskich pozostałości miejscowego pochodzenia, usankcjonowanych przez Kościół.
Takim doskonałym przykładem są właśnie polskie zwyczaje bożonarodzeniowe, przede wszystkim Wigilia. Prawie dokładnie zbiega się ona z dawnym słowiańskim świętem ku czci narodzin boga Słońca i ognia, zawierającym w sobie elementy zaduszkowe i agrarne. Te dwa elementy zostały złączone z obrzędami związanymi z narodzinami Chrystusa i — mimo upływu wieków — w szczątkowych formach przetrwały do dnia dzisiejszego.
O zaduszkowym charakterze Wigilii świadczy uroczysta wieczerza, składająca się ze specjalnie przygotowanych potraw. Spożywana jest w ciszy i skupieniu, a nawet w podniosłym nastroju, aby nie urazić dusz zmarłych członków rodziny, które — jak niegdyś wierzono — odwiedzają w tym dniu swoich najbliższych. Dla nich to pozostawiano resztki jedzenia na stole przez noc lub rezerwowano miejsce podczas wieczerzy. Ten ostatni zwyczaj w latach minionej wojny nabrał innego charakteru: w niektórych domach zostawiano wolne miejsce dla najbliższych, przebywających z dala od rodzinnych stron. Elementy agrarne, związane z nadzieją na dobry urodzaj, to ustawianie podczas Wigilii snopka niemłóconego zboża w kącie izby oraz rozścielenie słomy lub siana na podłodze lub stole pod obrusem. Na ten pogański zwyczaj pomstowali kaznodzieje jeszcze w połowie XVII wieku, ale już pod koniec tegoż wieku upowszechniło się przekonanie, ze czyniono to na pamiątkę żłóbka, w którym się narodził Chrystus.
Do stołu wigilijnego zasiada się po pojawieniu się pierwszej gwiazdy, symbolizującej gwiazdę betlejemską, która — jak czytamy w Ewangelii wg. Mateusza — wskazywała trzem mędrcom drogę do Betlejem, „a doszedłszy do miejsca, gdzie było dziecię, zatrzymała się”. Temu chrześcijańskiemu zwyczajowi przez długi czas towarzyszyły liczne pogańskie przesady, z których przetrwał jeden. Otóż przy stole wigilijnym powinna zasiadać parzysta liczba osób, a jeśli takowej nie było, pozostawia się wolne miejsce dla nieprzewidzianego gościa. Nieparzysta bowiem liczba oznacza, ze ktoś z wieczerzających umrze w najbliższym roku. Ilość potraw powinna być parzysta.
Przed rozpoczęciem wieczerzy wigilijnej dzielimy się opłatkiem. Jest to pozostałość pogańskiego zwyczaju dzielenia się pieczywem obrzędowym w celu odnowienia lub zawarcia pobratymstwa. Dawniej przypisywano opłatkowi właściwości magiczne i dawano go również bydłu oraz rozrzucano w ogrodzie, aby uchronić zwierzęta i rośliny przed chorobami i wzmóc ich siły rozrodcze. Podobne właściwości przypisywano także potrawom wigilijnym i ich resztki podawano bydłu i koniom.
Po wieczerzy wigilijnej śpiewa się kolędy. Pierwotnie były to pieśni świeckie, sięgające swoimi początkami czasów rzymskich. W Polsce związane zostały z obrzędami noworocznymi i ze zwyczajem składania życzeń, za które winszującemu należały się podarki. Na przełomie XV i XVI wieku zaczęły ustępować miejsca pieśniom religijnym, związanym tematycznie z Bożym Narodzeniem, czyli dzisiejszym kolędom.
Choinka, która ubieramy w Wigilię, a która powinna stać aż do święta Trzech Króli, do Polski przywędrowała z Niemiec w drugiej połowie XVII wieku i zadomowiła się najpierw u ewangelickich mieszczan pochodzenia niemieckiego, ale już w początkach następnego wieku towarzyszyła wieczerzy wigilijnej w katolickich domach magnackich i szlacheckich, a wkrótce potem i w izbach chłopskich. Kościół dość szybko adoptował ją do własnych potrzeb kultowych i uznał za symbol biblijnego „drzewa poznania dobra i zła”. Opasujące ją łańcuchy symbolizują węża — kusiciela, rozwieszone jabłka — owoce grzechu z rajskiego drzewa, gwiazda na jej czubie — gwiazdę betlejemską.
W cyklu świąt bożonarodzeniowych znajduje się również Nowy Rok, z którym łączą się liczne zabiegi magiczno-wróżbiarskie, mające odsłonić przyszłość. Spośród nich najpopularniejsze jest przewidywanie pogody na najbliższy rok. Wróżenie rozpoczyna się 25 grudnia, a każdy dzień odpowiada kolejnym miesiącom nadchodzącego roku. Jeżeli na przykład 25 grudnia jest sucho i mroźno, to taki będzie styczeń, jeżeli 30 grudnia pada deszcz, to czerwiec będzie deszczowy.
Okres Bożego Narodzenia zamyka święto Trzech Króli. W Ewangelii wg. Mateusza są to mędrcy, czyli magowie ze Wschodu, którzy przybyli do Betlejem, gdzie znajdował się „nowo narodzony król żydowski”, któremu złożyli pokłon i dary. Późniejsza tradycja nazwala ich królami i określiła ich liczbę stosownie do wymienionych przez Mateusza trzech darów. Ich imiona: Kacper (Kasper), Melchior i Baltazar — wymienione zostały po raz pierwszy dopiero w IX wieku. Pierwszy ofiarował kadzidło, symbol boskości, drugi — złoto, symbol władzy królewskiej, trzeci — mirrę, zapowiedz męczeńskiej śmierci. Tradycja średniowieczna nazwala ich Trzema Królami z Kolonii (Niemcy), gdzie w miejscowej katedrze znajdują się ich relikwie. Kacper od XV wieku występuje jako Murzyn lub Maur.
W dniu Trzech Króli pisze się „święconą” kredą inicjały KMB na drzwiach domów i mieszkań, ksiądz chodzi po kolędzie i kropi wodą „święconą” mieszkanie, na wsi niekiedy również obejście gospodarskie. Jest to relikt dawnych wierzeń pogańskich przeniesiony na grunt chrześcijański. Otóż wierzono, że 5 stycznia kończy się dwunastodniowy pobyt dusz na ziemi, na którą przybyli w dzień wigilijny. Różnymi więc zaklęciami magicznymi przynaglano je do odejścia ze świata żyjących. Kościół katolicki ten zwyczaj usankcjonował, ale nadał mu charakter obrzędu chrześcijańskiego i związał ze świętem Trzech Króli.
Artykuł pochodzi z kwartalnika Wiadomości Polonii Adwentystycznej. Publikacja za zgodą
Ps : Coś dla Ciebie i innych  TV i Radio "|Głos Nadziei"

Nazwa „Głos Nadziei” nie jest przypadkowa, gdyż w pełni oddaje charakter i
cel działalności tej instytucji, którą jest budowanie silnych więzi
rodzinnych, kształtowanie poprawnych stosunków międzyludzkich, promocja
zdrowego stylu życia i profilaktyki zdrowotnej, pomoc w walce z
uzależnieniami, poradnictwo wychowawcze i rodzicielskie, wreszcie osobisty
rozwój duchowy - słowem wszystko to, co wychodzi naprzeciw różnorodnym
potrzebom człowieka - www.glosnadziei.pl

 

JAK ODNIEŚĆ POŹYTEK ZE ŚWIĄT BOŹEGO NARODZENIA





Jak odnieść pożytek ze świąt Bożego Narodzenia
Autor: Szymon Matusiak

Na całym świecie wielkie rzesze ludzi, zarówno chrześcijan, jak i pogan obchodzą w tym czasie święta Bożego Narodzenia zwane też świętami Narodzenia Pańskiego. Wiele osób ceni sobie niezwykłą atmosferę tych świąt, wielu wzrusza się kolędami. Mnóstwo dzieci oczekuje wizyty świętego Mikołaja z prezentami, i niektóre dzieci naprawdę w niego wierzą. Niestety, dla wielu ludzi owe święta nie mają charakteru religijnego, lecz jest to tylko rodzinna uroczystość. Jak powinniśmy zapatrywać się na te święta? Czy lepiej ich nie obchodzić? Co możemy zrobić, by odnieść pożytek ze świąt Bożego Narodzenia?

Dlaczego niektóre wyznania nie obchodziły lub nie obchodzą Bożego Narodzenia

Zarówno w przeszłości, jak i obecnie szereg wyznań przyznających się do osoby Chrystusa było i jest przeciwnych obchodzeniu świąt Bożego Narodzenia. Na przykład w roku 1644 uchwałą parlamentu angielscy purytanie zakazali organizowania w okresie świąt Bożego Narodzenia wszelkich wesołych uroczystości i odprawiania nabożeństw oraz polecili zachowywać post. W latach 1659-1681, w kolonii Massachusetts (w Ameryce Północnej) purytanie, którzy opuścili Anglię z powodu swoich przekonań, również zakazywali obchodzenia gwiazdki, a urządzanie w tym czasie zabaw karali grzywną.

Czym kierowali się i czym kierują się ludzie unikający świąt Bożego Narodzenia? Powołują się m.in. na fakt, że Ewangelie nie podają daty narodzin Chrystusa i zgodnie z tym starożytny Kościół święta takiego nie obchodził. Wskazują na to, że sam Mistrz nakazał obchodzić pamiątkę Swej śmierci, a nie narodzin. Twierdzą, że dzień 25 grudnia był obchodzony w Rzymie przez pogan jako dzień narodzin boga Słońca, Mitry. Ponadto zarzucają, że różne świąteczne zwyczaje i rekwizyty wywodzą się z pogaństwa, np. choinka.

Dlaczego ewangeliczni chrześcijanie obchodzą święta Narodzenia Pańskiego

Przede wszystkim musimy pamiętać, że obecnie w dniu 25 grudnia nikt nie czci bożka Słońca, lecz oddaje się cześć Chrystusowi. To prawda, że dzień 25 grudnia jest datą symboliczną, uważaną za zimowe przesilenie. Wówczas Słońce niejako zwycięża i zaczyna dłużej świecić nad ziemią. Z niektórych badań chronologicznych wynika, że Pan Jezus urodził się na początku października. Choć data 25 grudnia prawdopodobnie nie jest datą narodzin Chrystusa, ma ona symboliczne znaczenie, bowiem Słońce zaczyna wówczas rozświetlać mroki, tak jak Chrystus okazał się światłością świata (Izaj. 9:1, 5, 6; Mat. 4:12-17; Jana 8:12). Żyjący w II wieku chrześcijanin, Meliton z Sardes tak napisał o Panu Jezusie: „On, Król niebios i Wódz stworzenia, Słońce wschodu (…) On, jedyne Słońce, które wzeszło z nieba.” Około 336 roku chrześcijanie wprowadzili Boże Narodzenie, „by obchodzonemu w tym dniu w Rzymie pogańskiemu świętu narodzin boga Słońca przeciwstawić narodzenie Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa, nazwanego ‘Słońcem sprawiedliwości’ (Mal. 3,20)” [Encyklopedia Katolicka, tom 2]. Podobnie jest dzisiaj, gdy grupa chrześcijan zbiera się w Sylwestra nie po to, by zwyczajem ogółu urządzać libację, lecz w celu oddawania czci Bogu.

Wielu z nas zgodziłoby się z pewnym autorem, który napisał: „Skoro Pan nie wyraził swego życzenia odnośnie tego, kiedy powinniśmy obchodzić Jego urodziny, jest rzeczą bez znaczenia, w jakim dniu wypadnie to wydarzenie, mające dla wszystkich tak wielkie znaczenie. Dlatego w tym ogólnie świętowanym dniu możemy się przyłączyć do wszystkich, których serca przepełnione są miłością i uznaniem dla Boga i Zbawiciela.” Tak jest, święta Narodzenia Pańskiego są dobrą okazją, by więcej mówić o Chrystusie, o Jego roli dla naszego zbawienia. Możemy się w tych dniach radować, że przyszedł na świat obiecany Mesjasz (Łuk. 2:8-14). Skoro wielu miało się radować z narodzenia Jana Chrzciciela, to tym większym powodem do radości są narodziny Zbawcy (Łuk. 1:14). Mistrz nie nakazał obchodzić tych świąt. Sam jednak obchodził święto Chanuka, ku upamiętnieniu oczyszczenia świątyni w 165 roku p.n.e., mimo, że w Starym Testamencie nie nakazano go obchodzić, lecz było późniejszą tradycją. Podczas święta Paschy stosował wino, choć używanie go podczas tego święta również wprowadzono po czasach Mojżesza. Słowo Boże nie potępia wszelkich tradycji, lecz tylko te, które są z nim sprzeczne.

A co można sądzić o stawianiu w domach choinek? Czy ktoś, kto to czyni, dopuszcza się bałwochwalstwa? Zwyczaj ten pochodzi z Niemiec. W XVI wieku połączono ze sobą dwa symbole zaczerpnięte z Biblii – drzewo życia z raju, do którego Chrystus ponownie otworzył nam dostęp (ozdabiano je jabłkami) i gwiazdę, za którą szli mędrcy ze Wschodu (umieszczaną na szczycie choinki). Choć prawdą jest, że poganie otaczali drzewa swoistym kultem, lecz wynikał on z zabobonnego przekonania, iż drzewa mają dusze lub że zamieszkują w nich dusze zmarłych ludzi. Z choinką nie wiążą się tego rodzaju wierzenia. Nikt też nie modli się do choinki i nie oddaje jej Boskiej czci. Osobiście nie postawiłbym choinki w swoim mieszkaniu, bo nie mam do niej przekonania i nie jest mi do niczego potrzebna. Daleki jednak jestem od potępiania tych, którzy to czynią. Posiadanie choinki lub jej brak nie są tak istotne, jak nasz rzeczywisty stosunek do Jezusa (1 Kor. 16:22).

Kim był Święty Mikołaj? Według tradycji, był to żyjący w IV wieku biskup, który podczas soboru w Nicei w 325 roku stanął w obronie Boskości Chrystusa. Jeśli chodzi o to, czy był on postacią autentyczną, zdania są podzielone. Istnieje obawa, że postać św. Mikołaja może usunąć w cień Osobę Chrystusa. Dlatego nie należy przywiązywać do niej zbyt wielkiej wagi. Natomiast zwyczaj obdarowywania się nie jest niczym nagannym, chyba, że towarzyszą mu zbyt duże żądania i przesada (Dzieje 20:35).

To prawda, że wiele osób ulega jedynie powierzchownemu zauroczeniu magią świąt. Jeśli chodzi o nas, powinniśmy spojrzeć poza choinkę, świecidełka, św. Mikołaja i prezenty, i rozmyślać w tym czasie o tym, kim jest dla nas Jezus Chrystus. Warto zastanowić się nad tym, jak niepojętym cudem jest wcielenie Syna Bożego. W jakim celu Syn Boży stał się człowiekiem? (Filipian 2:5-11). Czy było to konieczne? (Hebr. 2:14-18). Pomyślmy o tym przez chwilę: Bóg, chcąc nas uratować od grzechu, tak zniżył się do nas, że stał się człowiekiem. Przy czym stał się bezgrzesznym, doskonałym człowiekiem. W Chrystusie mamy zatem pośrednika i arcykapłana (1 Tym. 2:5, 6; Hebr. 4:14-16). Jest On zarazem Bogiem, dlatego mógł wybawić nas od grzechu i śmierci (Kol. 2:9; Mat. 1:22, 23). Gdyby Jezus był jedynie człowiekiem lub aniołem, nie mógłby nas zbawić (Izaj. 43:11, 25; 63:9; Mat. 9:6). W Jezusie to, co Boskie łączy się z tym, co ludzkie, dlatego jest On doskonałym pośrednikiem zarówno dla nas, jak i dla Boga Ojca. Dlaczego to takie ważne, że Chrystus był posłuszny Bogu Ojcu aż do śmierci? (Rzym. 5:19). Apostoł Paweł wymienia Wcielenie Chrystusa jako element wielkiej tajemnicy pobożności (1 Tym. 3:16). Wobec tego nie jest niczym zdrożnym wysławiać w tym czasie Boga za cud Wcielenia.

Na pewno naganne są nadmierne wydatki ponoszone z okazji świąt oraz obżarstwo i opilstwo, które często towarzyszy tym świętom (1 Piotra 4:3). Jednakże umiarkowane radowanie się jedzeniem i piciem nie jest niczym złym (Kazn. 5:17).

Dobrze uczynimy, gdy poświęcimy w tym okresie więcej czasu na czytanie Biblii i literatury biblijnej oraz na modlitwę. Możemy też w gronie rodzinnym lub w towarzystwie przyjaciół rozmawiać o naszym Panu i śpiewać pieśni ku Jego czci. Wybierajmy pieśni o biblijnej treści. Zamiast bezmyślnie chłonąć wszystko, co będzie prezentowane w telewizji, warto zwrócić uwagę na te programy czy filmy, które wiążą się z tematyką ewangelii.

Gdy będziemy odwiedzać krewnych, którzy jak dotąd nie cieszą się bliską więzią z Bogiem, kierujmy rozmowy na tematy związane z Osobą Zbawiciela. Jest to świetna sposobność, by dać świadectwo o naszej wierze (1 Piotra 3:15, 16).

Pamiętajmy, że to, czy odniesiemy pożytek ze świąt Narodzenia Pańskiego zależy od tego, w jakim duchu je będziemy obchodzić. Czy będzie to Duch Chrystusowy, Duch Święty, czy też duch tego świata? (Gal. 5:19-23). Niech w tym okresie i zawsze nasze myśli, słowa i czyny oddają chwałę jedynemu Bogu! (1 Kor. 10:31-33; Ps. 19:15).
  

wtorek, 13 grudnia 2011

BÓG W TRÓJCY


1. Jedyność i Trójosobowość Boga
Objawiona przez Chrystusa prawda, która pozwala nam poznać wewnętrzne życie Boga jest prawdą o Trójcy św. Tradycyjna teologia uważa tę prawdę jako tajemnice absolutnie niemożliwą do zgłębienia. Owa niemożliwość zrozumienia Trójcy świętej wynika nie tyle z samej natury wewnętrznego życia Boga, ile raczej z filozoficzno-teologicznego założenia o duchowej naturze Boga. Bowiem jest niemożliwością w bycie duchowym, absolutnie pojedynczym, a więc konsekwentnie niezłożonym, rozróżnić jakąkolwiek wielość. Bowiem jeśli w jednej naturze Boskiej istnieją trzy Osoby, to siłą faktu owa natura musi się w jakiś sposób dzielić. Tymczasem o żadnym podziale w bycie absolutnie pojedynczym nie może być nowy. Dlatego też odnośnie Trójcy św. musiano poprzestać na przyjęciu tajemnicy całkowicie niedostępnej dla ludzkiego umysłu.
Przyjmując jednak materialność Bożej natury, a więc konsekwentnie również jej wieloraką złożoność, możemy bez większych trudności wyjaśnić jak w Bogu godzi się wielość z jednością.
U  podstaw  prawdy  o  Trójcy świętej istnieje stwierdzenie, że: jest jeden Bóg.
Jedyność Boga nie jest jednak taka sama, jak np. jedyność pojedynczego człowieka. Mówiąc o człowieku jako jednostce, mówimy o jedności jego osoby.  O Bogu nie można traktować jako o jednej osobie, ponieważ Bóg stanowi wielość osób . Cała tajemnica Trójcy świętej zasadza się właśnie na pogodzeniu tej wielości z jednością, co wydaje się niemożliwe, ponieważ powszechnie wiadomo, że jedność i wielość – to pojęcia wykluczające się wzajemnie.
Bóg jest jeden, ale Bóg nie jest jednostką. Bóg stanowi specyficzną instytucję Boską. O Bogu można mówić, że jest jeden w ten sposób jak mówi się  o jednej, jedynej instytucji Bóg jako Boska instytucja jest jeden. Mówimy, że Bóg jest „specyficzną” instytucją, ponieważ odpowiednika tak „zorganizowanej instytucji” nie znajdujemy  w  świecie  stworzonym. Bóg  jest   najdoskonalszym   modelem instytucji, przypadkiem jedynym  i niepowtarzalnym. Można powiedzieć, że Bóg stanowi najdoskonalszą społeczność. Jest to kolektyw trzech osób wiekuistych i pod każdym względem sobie równym.  Są to  jednak   trzy fizycznie  odrębne OSOBY. Podkreślenie: „fizycznie odrębne” ma tu wyrażać prawdę, że Osoby Boskie są cielesne.
Mówiąc o cielesności Osób Boskich stwierdzam, że są one materialne, nie można jednak sądzić, że cielesność ta jest cielesnością typu ziemskiego, a więc niedoskonała, organicznie złożona, podległa rozkładowi i zniszczeniu. Taką bowiem cielesność mamy zawsze na myśli, kiedy mówimy o cielesności jako takiej. Tymczasem pojęcie to jest bardzo szerokie i obejmuje również cielesność niezniszczalną, czyli nieśmiertelną, jaka jest udziałem istot niebieskich (Aniołów) oraz tę najbardziej doskonałą cielesność, której podłożem jest niestworzona, dynamiczna super materia, nie mająca początku ani końca.
Bóg stanowi najdoskonalszy kolektyw. Nie jest to jednak taki kolektyw, jak np. kolektyw złożony z trzech ludzi. W Bogu nie ma różnic, jakie istnieją między poszczególnymi osobami w kolektywie ludzkim.
Między poszczególnymi Osobami Boskimi istnieje tylko ta różnica fizyczna, polegająca na tym, że jedna osoba nie jest drugą, nie ma natomiast innych różnic fizycznych a tym bardziej – psychicznych.
Trzy odrębne fizycznie Osoby Boskie mają identyczną Boską naturę, która je wszystkie przenika; mają ponadto „jeden umysł” i „jedną wolę”.
Jedność Boskiego umysłu polega na tym, że wszystkie trzy Osoby Boskie mają absolutną znajomość prawdy.
Jedna Osoba nie może wiedzieć więcej niż druga, ani też żadna z nich nie może wiedzieć czegoś innego niż pozostałe. Stąd Osoby Boskie nie mogą się różnić      w poznaniu i rozumieniu. Każda z nich myśli jedno i to samo. Mówimy więc, że trzy Osoby Boskie mają jeden umysł. Osoby Boskie mają jedną wolę. Oznacza to, że podłoże tej woli jest wspólne dla trzech Osób Boskich.
Wole poszczególnych Osób są tak ze sobą zharmonizowane, że jedna Osoba nie może chcieć czegoś innego niż pozostałe. Jedność woli Osób Boskich jest wynikiem jednolitości poznania. Ponieważ wszystkie Osoby Boskie mają absolutną znajomość prawdy, dlatego znają najdoskonalsze rozwiązania i w każdej rzeczy widzą samą jej istotę. Dlatego wszystkie Osoby Boskie mogą podejmować tylko najdoskonalsze rozwiązania. Sprawia to, że nie może jedna Osoba chcieć tego, druga tamtego. U ludzi, różnica pragnień jest wynikiem niedoskonałości ich poznania. Poszczególni ludzie widzą daną rzecz pod różnymi aspektami, stąd też różnorodne są ich pragnienia. Różnorodność punktów widzenia wynika z niedoskonałości ludzkiego poznania. To właśnie niedoskonałość poznania sprawia, że na tę samą rzecz patrzymy w różny sposób i wywołuje to w naszej woli różne reakcje. W Bogu tak nie jest. Wprawdzie każda z Osób Boskich myśli samodzielnie   i niezależnie od innych, lecz każda zna myśl każdej, gdyż „czyta” je w swoim umyśle, stąd jedna Osoba nie może chcieć czegoś innego niż druga, ponieważ u wszystkich istnieje absolutna znajomość istoty danej rzeczy, a istota może być tylko jedna. Tylko bowiem możliwość błędu powoduje różnice w myśleniu ludzi. Gdyby np. trzech ludzi posiadało identyczny rozwój umysłowy, tzn. znaliby najlepsze rozwiązania i swoje myśli, to wówczas wszyscy trzej myśleliby to samo i pragnęliby tego samego. Bóg pragnie najwyższego dobra, zaś najwyższe dobro może być tylko jedno. Chrystus myślał to samo, co Ojciec, i pragnął tego samego, mimo że ich fizyczne osoby były przestrzennie oddalone od siebie; a Duch Święty nauczał Apostołów tego samego, co Chrystus.
Czynnikiem sprawiającym, że trzy Osoby Boskie stanowią jednego Boga, jest przede wszystkim jedność Bożej natury. Trzy Osoby Boskie mają jedną i tę samą naturę Boską.
Wszystkie Osoby stanowią najbardziej rozumną, wiekuistą super materię, będącą absolutną inteligencją.
Trzech ludzi ma również jedną i tę samą naturę ludzką, ale nie ma identycznej natury, gdyż natura ludzka w każdej z tych trzech osób jest zindywidualizowana, czyli ukształtowana w nieco odmienny sposób na skutek różnic fizycznych, a przede wszystkim – psychicznych, jakie zachodzą między tymi osobami.
Trzy Osoby Boskie mają identyczną naturę, ponieważ nie ma między nimi żadnych różnic psychicznych i fizycznych, poza faktem, że jedna Osoba nie jest drugą.
Jednakże najwłaściwsze wytłumaczenie jedności Osób Boskich umożliwia nam prawda, że Bóg składa się z Duszy i Ciała, zindywidualizowanego w trzech Osobach Boskich. Trzy różne fizycznie Boskie Osoby posiadają jedną wspólną duszę. I właśnie przez tę jedną wspólną duszę stanowią jednego Boga.
Boska Dusza bowiem jako wyznacznik Bożej natury, stanowi o jedności Boga. Natomiast poprzez Ciało, które każda z Osób Boskich ma co do natury identyczne, ale fizycznie – różne, Bóg stanowi trzy fizycznie odrębne Osoby. Można więc mówić o Bogu jako jednej Istocie, ujawniającej się w trzech Osobach. Jedna Osoba Boska nie jest drugą, ale jedna jest w drugiej, reprezentuje wszystkie dzięki jednej, wspólnej duszy, jaką posiadają wszystkie Osoby Boskie w równej mierze. Znaczy to, że każda  z Osób Boskich posiada całą duszę. Można więc mówić, że Dusza Ojca jest Duszą Syna i Duszą Ducha Świętego. Ale Ciało Ojca nie jest Ciałem Syna czy Ciałem Ducha Świętego, gdyż każda z Osób Boskich posiada swoje, indywidualne Ciało, choć Ciała te są identycznej, Boskiej i cielesnej natury, tzn. ich wewnętrzna struktura jest taka sama. Wspólna DUSZA Osób Boskich sprawia, że kontaktując się z jedną Osobą, kontaktujemy się z pozostałymi Osobami. Dlatego Chrystus mówi: „kto widzi mnie, widzi i mego Ojca”. /J 14,10/.
Wewnętrzne życie Boże jest niezmiernie bogate. Człowiek nie może w sobie podziwiać, kochać, wysławiać drugiej osoby. Osoby Boskie mogą się wzajemnie podziwiać, uwielbiać i kochać.
Owa miłość Osób Boskich ku sobie jest drugim czynnikiem zespalającym je wewnętrznie w doskonałą jedność. Osoby Boskie uwielbiają się wzajemnie i okazują nawzajem sobie cześć. Chrystus oznajmia ludziom i wysławia Ojca, a Ojciec wysławia i oznajmia Syna. Chrystus oznajmia ludziom Ducha Świętego   a Duch Święty daje świadectwo o Chrystusie.
Poznanie zewnętrznej fizys Osób Boskich udostępnia nam Osoba Syna Bożego Jezusa Chrystusa w stanie uwielbionym, to jest taka, jaką przekazali nam naoczni świadkowie zjawień Jezusa zmartwychwstałego. Chrystus uwielbiony ma ten sam ludzki kształt ciała, choć nie jest to już takie samo ciało ludzkie, jakie miał przed zmartwychwstaniem. Jest to ciało niebieskie, uwielbione. Terminu tego użył św. Paweł, gdy mówił, że: „są ciała ziemskie  i ciała niebieskie” /1Kor 15,40/.
Ciało to posiada też nowe właściwości: niezniszczalność, przenikliwość, zdolność błyskawicznego przemieszczania się z miejsca na miejsce i stawania się niewidzialnym dla ludzkiego wzroku. Mimo to ciało niebieskie zachowuje pewne właściwości ziemskie jak np. rozciągłość.
Takie same ciała jakie ma Chrystus zmartwychwstały muszą mieć pozostałe dwie Osoby Boskie: Bóg Ojciec i Duch Święty. Wynika to z równości Osób Boskich co do natury, a w skład tego, co określamy mianem „natury” jako jej nieodzowny element wchodzi również ciało.
2. Teofanie Trójcy Świętej
Osoba Boga Ojca ujawnia się widzialnie w prorockich teofaniach, ale nie tylko. Występuje ona bardzo wyraziste w momencie składania wizyt  Abrahamowi.  Tajemniczą wizytę Boga u Abrahama w Mamre tłumaczono w rozmaity sposób. Jedni teologowie uważają, że na pewno jeden z Mężów odwiedzających Abrahama to Osoba Boga Ojca, zaś dwie pozostałe – to towarzyszący Bogu Aniołowie. Inni egzegeci dopatrują się w tym opisie jedynie trzech Aniołów, których Abraham bierze za samego Boga, zgodnie  z przeświadczeniem Izraelitów, że widzenie Anioła – to widzenie samego Boga. Ale tak przeżywali to późniejsi potomkowie Abrahama. Trudno dowieść, że już sam Abraham podziela to przeświadczenie. Abraham jest pierwszym monoteistą  w owych czasach. Jego ojciec Tare był jeszcze poganinem. Teologia Abrahama jest nadzwyczaj prosta, wręcz naturalistyczna. Abraham w nawiedzających go trzech Mężach rozpoznaje Boga i nie ma żadnych wątpliwości, co do tego, że nawiedza go sam Bóg. Świadczy o tym wyraźnie cały dalszy kontekst, zwłaszcza targ z Bogiem o Sodomę. Również autor natchniony podziela to zdanie. Są i tacy egzegeci, którzy w tych trzech Osobach, nawiedzających Abrahama widzą teofanię Trójcy św. Byłoby to unikalne świadectwo objawienia się Trójcy św. w Starym Testamencie. Ta ostatnia opinia wydaje się być najbardziej prawdopodobną. Przemawiają za nią następujące przesłanki. Abraham zwraca się do tych trzech Mężów jako do jednej osoby i jako do trzech osób. Owi Mężowie przemawiają jednocześnie – wszyscy razem, co świadczy wyraźnie, że mają jeden umysł. Inaczej bowiem nie da się zrozumieć, by trzy osoby mówiły jednocześnie to samo. Wiemy zaś, że tylko Osoby Boskie mają ową jednolitość myśli. Aniołowie, którzy pod wieczór przybywają do Sodomy, to są zupełnie inne osoby. Autor określa przybyłych do Abrahama mianem Jahwe, albo „Mężowie”, natomiast dwóch przybywających pod wieczór do Sodomy posłańców wyraźnie nazywa Aniołami. Tamci Trzej przychodzą  w samo południe, natomiast dwaj posłańcy zjawiają się  w Sodomie pod wieczór. Są więc to zupełnie inne osoby.
Postać Boga Ojca jest taka sama jak postać Syna Bożego Jezusa Chrystusa. Chrystus posiada ludzkie, śmiertelne ciało tylko do momentu zmartwychwstania. W chwili zmartwychwstania – jak to  wykażę powyżej – Jezus przyjmuje „ciało niebieskie” czyli – uwielbione. Należy jednak to ciało uwielbione Jezusa uważać nadal za ciało ludzkie ponieważ takie same ciała będą posiadać ludzie zmartwychwstali. Jest to już jednak Boskie Ciało. Na tym polega udział człowieka w Bożej naturze, że posiadał on będzie boskie ciało, podobne do tego, jakie mają Osoby Boskie. Ludzie nie będą się różnić od Osób Boskich pod względem formy fizycznego ciała. Zasadnicza różnica będzie polegała jedynie na potencjalne energii psychicznej, który u Osób Boskich jest nieograniczony i to właśnie stanowi o przepaści ontologicznej jaka istnieć będzie miedzy uwielbionym człowiekiem,    a Bogiem. Przepaść owa zaznaczy się również pod względem umysłu, świętości     i innych przymiotów, które człowiek ma zaledwie w zalążku, zaś w Bogu są one nieograniczone. Aby jednak ukazać całą postać Osób Boskich, trzeba do Osoby zmartwychwstałego Jezusa dodać owo jasne jak słońce oblicze, pełne piękna i chwały, jakie ukazał On trzem Apostołom na górze Przemienienia.
O Duchu Świętym mówi św. Łukasz, że ukazał się On w cielesnej postaci  jako gołębica. Przyrównanie do gołębicy nie musi wcale oznaczać, że Duch Święty ukazał się właśnie w takiej postaci skrzydlatego ptaka, jak to przedstawiają powszechnie malarze i jak uczy się w katechizacji. Chodzi tu raczej o ukazanie sposobu zstąpienia Ducha Świętego na wychodzącego z wód Jordanu Jezusa. Duch Święty ukazał się w cielesnej postaci, która tak, jak gołębica, czyli jak ptak spoczęła nad Jezusem. Mógł to być jedynie blask towarzyszący obecności Osoby Ducha Świętego, sama zaś Jego Osoba była niewidoczna lub zarysowana niedokładnie, ukrywająca się niejako w tym blasku.
Ewangeliści nie mówią jaka to była postać odnośnie jej kształtu, podkreślają jedynie cielesność, czyli materialność tej postaci, czemu właśnie służy obraz „gołębicy”. W czasie zstąpienia Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy nie ma mowy o gołębiu lecz o ogniu. Ogień jest zewnętrznym obrazem owego żaru Bożego, jaki rozpalał Apostołów na skutek działania Ducha Świętego. Ogień bowiem rozgrzewa, oświeca, oczyszcza i przetapia, czyli przemienia. Są to typowe właściwości działania Trzeciej Osoby Boskiej. Osoba Ducha Świętego w teofanii nad Jordanem była niewidoczna lub tylko z lekka zarysowana, podobnie jak niewidoczna była Osoba Boga Ojca, a słyszalny był tylko Jego głos. Sceneria objawienia się Trójcy św. nad Jordanem, gdzie Jan Chrzciciel ujrzał „otwierające się niebo” była niewyrażalna i dlatego autorzy ewangelii posługują się podobieństwami: „niebo otwarte”, „gołębica”. Są to więc tylko obrazy, którymi chcą odmalować scenę teofanii nad Jordanem.
Postać, jaką mają Osoby Boskie, Bóg przeniósł na wszystkie stworzenia rozumne, tj. aniołów i ludzi stwarzając je według swego osobowego wzorca. Są to więc tzn.: istoty bogupodobne. Wszystkie Osoby Boskie mają taką samą postać jaką ma Jezus od chwili swego zmartwychwstania. Tego domaga się jedność natury Osób Boskich, na to też mamy dość wyraźne potwierdzenie w objawieniu Bożym.
Nawiedzenie Abrahama przez trzy Osoby Boskie jest jedyną teofanią Trójcy św.  w dziejach Starego Przymierza.
Nowy Testament dostarcza nam dwóch i to coraz bardziej wyrazistych teofanii. Jedna, o której już była mowa, miała miejsce nad Jordanem z okazji Chrztu Chrystusa. Nastąpiło tu niejako „otwarcie się nieba”, czyli uchylenie na moment owej szczelnej kurtyny, która oddziela nasz świat doczesny od świata wieczności. Dzięki temu ten drugi świat, a właściwie owa głębsza część kosmosu, jest dla nas niewidzialny. Teofania Trójcy św. jest pod względem plastycznym bardzo niewyraźna. Plastycznie jest tu ukazana jedynie Osoba Syna Bożego Jezusa Chrystusa w ludzkim ciele. Natomiast mniej wyraźnie zaznacza się Osoba Ducha Świętego, choć również, jak zaznacza to Ewangelista Łukasz, występuje ona w „cielesnej postaci” /Łk 3,21-22/. Nie jest jednak ściśle określona jej postać, a raczej symbolicznie „jako gołębica”. Synoptycy posłużyli się tutaj symbolem gołębicy jako ptaka najbardziej szlachetnego, wspominanego już w opisie potopu jako zwiastuna pokoju między Bogiem a ludźmi. Gołąb był świętym ptakiem bogini Isztar, Aszterte i Afrodyty. Uważano go także za symbol duszy ludzkiej. Duch Święty unosił się nad Jezusem, tak, jak Duch Boży unosił się w praprawiekach nad wodami /Rdz 1,2/. Natomiast Osoba Boga Ojca nie uwidoczniła się w ogóle, lecz słychać było jedynie Jej głos.
Istnieje ponadto dotychczas nie rozszyfrowana, wizualnie pełna teofania Trójcy św. na kartach Nowego Przymierza. Jest nią mianowicie dość tajemniczo nakreślone przez Synoptyków zjawisko przemieniania się Chrystusa w Galilei na górze.
Chrystus wybiera tylko trzech Apostołów, tych samych, którzy byli świadkami wskrzeszenia córki Jaira. Już zastanawiająca jest owa liczba trzech. Czy miałoby to stanowić symboliczne pendante do innej Trójcy? Na górze Jezus według relacji Łukasza modlił się. W czasie modlitwy zmienia się wygląd Jego Oblicza i szat, które stają się białe i jaśniejące. Uczniowie zasnęli już w czasie modlitwy Jezusa. Musiała ona trwać dość długo, skoro zdołali wszyscy zasnąć. Kiedy się budzą, widzą Jezusa przemienionego i dwóch Mężów, którzy z nim rozmawiają. Apostołów przejmuje lęk, uczucie, które zawsze towarzyszy człowiekowi przy zetknięciu się ze zjawiskiem nadprzyrodzonym. Ewangelista Łukasz podaje nawet temat rozmowy: „Mówili o Jego odejściu, którego dokonać miał w Jerozolimie” /Łk 9,1/. Na owo nadzwyczajne wydarzenie zareagował jak zawsze – impulsywny Piotr: „Nauczycielu, dobrze nam tutaj! Rozbijemy trzy namioty: Dla Ciebie jeden, dla Mojżesza jeden i jeden dla Eliasza”. W czasie, kiedy wypowiadał te słowa, rozmawiających ze sobą Mężów począł osłaniać jasny obłok. Zaś kiedy całkowicie ich osłonił lub gdy weń weszli – gdyż są tu dwie owe wersje – usłyszeli Apostołowie dochodzący z obłoku głos który mówił: „To jest Syn mój miły, Jego słuchajcie” Ten głos z obłoku przejął uczniów tak wielką trwogą, że upadli na twarze i nic więcej nie widzieli. Ze spowodowanego silnym szokiem odrętwienia ocuciły ich uspokajające słowa Jezusa: „Wstańcie i nie lękajcie się”. „A podniósłszy oczy swe nikogo nie widzieli tylko samego Jezusa./ Mt 17,8/
Opowiadanie to kryje w sobie wiele niejasności, które postaram się   rozświetlić.
Przebudzony ze snu Piotr, błyskawicznie stwierdza, że rozmawiający z Jezusem tajemniczy mężowie – to Mojżesz i Eliasz. Skąd mógł to wiedzieć, skoro nigdy Mojżesza i Eliasza nie widział, ani nie mógł znać żadnej ich podobizny? Z tego, że dwaj Ewangeliści: Marek i Łukasz stwierdzają, że Piotr nie był świadom tego, co mówi, wynika, że przemawiał w natchnieniu,  a więc imiona tych dwóch Mężów zostały mu objawione. Bo źródłem informacji o tym, że Mężowie ci to Mojżesz i Eliasz, jest właśnie natchniona wypowiedź Piotra. I na tej podstawie przekazują to Synoptycy, nie mając żadnej wątpliwości, co do faktu, że Mężami tymi są Mojżesz i Eliasz. Czy jednak naprawdę jest to tak pewne? Bardzo wiele wskazuje na to, że pod tymi objawionymi Piotrowi imionami, kryją się zupełnie inne, niewspółmierne wyższe od Mojżesza i Eliasza – Osoby, które wespół z Jezusem tworzą Najświętszą Trójcę. Czyż bowiem rzeczywiście nie mamy tu do czynienia z teofanią trzech Osób Boskich? Czy Mężowie ci, których Piotr bierze mylnie za Mojżesza i Eliasza, nie są w rzeczywistości dwoma Osobami Boskimi: Ojcem i Duchem Świętym?
Postaram się dowieść, że tak jest rzeczywiście.
Trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie – dlaczego Piotr został wprowadzony celowo w błąd poprzez mylne natchnienie? Obie Osoby Boskie kryją swoje incognito pod imionami dwóch wielkich mężów ze Starego Testamentu. Jest to zrozumiałe. Apostołowie nie byli jeszcze wówczas przed wylaniem na nich Ducha Świętego, w stanie pojąć wielkiej prawdy Trójcy św. Dlatego na tym etapie Chrystus nie może im jeszcze tak wyraziście tej prawdy ukazać. Ukazuje więc ją pod osłoną, którą kiedyś uda się teologom uchylić, ukazując całą prawdę. Obecnie jest na to jeszcze za wcześnie. Piotr więc celowo został wprowadzony w błąd, odnośnie tożsamości objawiających się Osób. Dlaczego jednak natchnienie nie podpowiada Piotrowi, że są to po prostu Mężowie, tak jak w Księdze Rodzaju nazwano Osoby Boskie odwiedzające Abrahama? Taka interpretacja owego faktu w ustach Piotra spowodowałaby niewątpliwie liczne pytania skierowane do Jezusa przez trzech świadków o tożsamości owych osób. Postawiłoby to Jezusa w trudnej sytuacji wyjaśnienia Apostołom czegoś, czego zrozumieć jeszcze nie mogli lub udzielania wypowiedzi wymijających, jak to zresztą Jezus już niejednokrotnie czynił.
Nie chcąc odpowiedzieć Faryzeuszom na pytanie: jaką władzą czyni znaki, uwarunkowuje swą odpowiedź od odpowiedzi na pytanie, jakie im z kolei stawia, wiedząc, że nie będą mu mogli na nie odpowiedzieć. Podobnie postępuje, kiedy Herodianie pytają Go o podatki, jak również uczniom, gdy pytają o stan chorego Łazarza. Jednakże to wydarzenie jest zbyt poważne, by uciekać się do wymijających odpowiedzi, które i tak pozostawiłyby szereg wątpliwości. Najlepsze wyjście z sytuacji, to z góry wykluczyć takie pytania, podając Piotrowi mylącą myśl, że osobami tymi są Mojżesz i Eliasz.
W Piśmie św. mamy przykład na to, że jedna osoba występuje pod imieniem drugiej, a mianowicie – kiedy Jezus nazywa Jana Chrzciciela Eliaszem, który przyszedł. Czy jednak można kogoś celowo wprowadzać w błąd, by przez to osiągnąć większe dobro? Chrystus tak czyni, mówiąc o córce Jaira „Nie umarła dzieweczka, ale śpi” lub do Apostołów: „Nasz przyjaciel Łazarz śpi”, choć dobrze wie, że osoby te umarły. Nasuwa się tu następna wątpliwość. Jaki cel miałoby pojawienie się w tej sytuacji dwóch ludzi, z których przynajmniej o jednym – Mojżeszu wiadomo, że  umarł. Wielu zaś egzegetów skłania się ku opinii, że również Eliasz umarł, a całą scenę odejścia  Eliasza z /2 Krl 2,11/ tłumaczą jako alegorię przeniesienia jego ognistego ducha na Elizeusza, jak również przeświadczeniem jego wielbicieli jakoby mąż płomiennego ducha nie mógł podzielić losu innych śmiertelników. Nigdy też w Piśmie św. Bóg nie posługuje się zmarłymi, by przekazać jakąś wieść żywym. Chrystus nawet taką ewentualność wyraźnie wyklucza /Łk 16,30-31/. Misję taką Bóg zawsze powierza Aniołom, których właśnie z tej racji nazwano Bożymi posłańcami. Na potwierdzenie mesjańskiego posłannictwa Jezusa Bóg dysponuje znacznie lepszymi argumentami, np. głosem samego Niebiańskiego Ojca. Również temat rozmowy   o „odejściu Jezusa” tj. o Jego śmierci, zmartwychwstaniu i wstąpieniu do nieba, jest nazbyt poważny, by omawiać go nawet z bardzo czcigodnymi ludźmi. Temat ten wymaga interlokutorów najwyższej rangi, którzy zdolni są podejmować wiążące decyzje w sprawach najwyższej wagi dla ludzkości. Afirmacja mesjańskiego posłannictwa Jezusa ma tylko wówczas właściwy sens, jeśli dokonuje jej najwyższy autorytet św. Trójcy, która ukazuje się na początku działalności Chrystusa nad Jordanem, jak również u jej schyłku na górze Tabor.
Ze słów Piotra wynika, że dwie Osoby ukazują się tak samo w chwale, jak Jezus, gdyż swym zewnętrznym wyglądem nie ustępują w niczym Jezusowi. Mają takie same postacie jak Chrystus, który przyjmuje blask swojej Boskiej postaci, natomiast zwyczajni ludzie jakimi byli Mojżesz i Eliasz, mogliby wyglądać podobnie, gdyby już byli w swych chwalebnych ciałach, tzn. doznali przemienienia i zmartwychwstania przed ogólnym zmartwychwstaniem w dniu ostatecznym, czego tylko w drodze najwyższego przywileju doznała jako jedyna   z ludzi Najświętsza Maryja Panna.
W porywie entuzjazmu i olśnienia Piotr chce zbudować dla każdej z trzech Osób osobny namiot, co oznacza, że obie te Osoby traktuje na równi z Jezusem. Piotr niejako instynktownie wyczuwa obecność Bożą i dlatego wyraża gotowość zbudowania dla Chrystusa i Osób Mu towarzyszących takiego przybytku, jaki był mieszkaniem Jahwe w czasie wędrówki przez półwysep Synaj. Autor komentarza do Mr 9,1 w Biblii Poznańskiej podaje fakt, że Piotr wyznaje gotowość pobudowania przybytku, czyli świątyni, przez co wyraża wiarę w Jezusa jako Boga; nie zastanawia się jednak nad tym, dlaczego identyczne przybytki chce postawić Mojżeszowi i Eliaszowi, którzy byli wprawdzie bardzo świętymi, niemniej jednak – zwykłymi ludźmi. Dlaczego więc Piotr równa ich tutaj z Jezusem? Zapewne dlatego, że występują oni w takiej samej chwale jak Jezus, to znaczy w jasności szat i blasku oblicza, co potwierdza zdanie: „Przybyli w chwale” /Łk 9,31/. A więc w natchnieniu Piotr również uważa ich za Osoby Boskie. Gdyby bowiem Piotr powiedział: „Uczynię tu przybytek” oznaczałoby to, że Piotr ma na myśli tylko Jezusa, jednakże Apostoł podkreśla gotowość zbudowania takich przybytków dla każdej z trzech Osób, co znaczy, że  traktuje je na równi. Trzeba pamiętać, że Piotr nie mówi od siebie, ale przemawia w natchnieniu czyli prorokuje. W tej sytuacji jego wypowiedź ma szczególne znaczenie.
Dlaczego prorocze natchnienie, jakiemu podlega Piotr, podaje w tej samej wypowiedzi prawdziwe i mylne informacje, wyjaśniono już wystarczająco zrozumiale.
„Obłok” jest w Starym Przymierzu nieodłącznym znakiem teofanii. Również przy wniebowstąpieniu – unoszącego się ku górze Jezusa zakrywa jasny obłok. Wprawdzie w opisie teofanii nad Jordanem nie ma wzmianki o obłoku, nie oznacza to jednak, że go tam nie było. Tutaj wyraźnie trzy Osoby w chwale zakrywa obłok i one weń wchodzą. Z tegoż obłoku dochodzi glos Boga Ojca, wypowiadającego to samo świadectwo i w identycznych słowach, jak zabrzmiało ono w czasie teofanii nad Jordanem. Głos dochodzący z obłoku świadczy, że w obłoku był Bóg Ojciec.
Przy zejściu z góry Jezus odpowiada uczniom o Eliaszu (nie ma natomiast mowy  o Mojżeszu). W Izraelu dość żywa była tradycja, utrzymująca, że Eliasz przyjdzie przygotować naród na przyjście Mesjasza. Opierało się to przeświadczenie na proroctwie Malachiasza /Mal 3,23-24/ i Syracydesa /Syr 48,9/ oraz na przekonaniu, że nie umarł, ale został zabrany żywy z Ziemi /2 Krl 2,11/. Chrystusowa odpowiedź na to pytanie jest rzeczywiście bardzo enigmatyczna. Najpierw bowiem Jezus stwierdza: „Eliasz przyjdzie i naprawi wszystko” /Mk 9,11/. Zaraz potem jednak mówi „Ale powiadam wam, że Eliasz przyszedł a postąpili z nim, jak chcieli, jak o nim napisano” /Mk 9,13/ odnosząc proroctwo Malachiasza do Jana Chrzciciela. Czyżby więc proroctwo to mówiło zarówno o przyjściu Jana Chrzciciela pod imieniem Eliasza i o przyjściu właściwego Eliasza przy końcu dziejów? Temu drugiemu wnioskowi przeczy jednak Jezusowe zdanie: „– Tak, Eliasz wpierw przyjdzie i naprawi wszystko” /Mk 9,12/. Pojmując nawet tę wypowiedź  w duchu semickiego hiperbolizmu, wydaje się, że nazbyt wiele przypisuje Chrystus działalności Eliasza, o wiele więcej, aniżeli samemu sobie. Czy naprawdę Jezus przypisywałby tak wielki sukces Eliaszowi – normalnemu człowiekowi, choć wielkiemu prorokowi – sukces, którego jako Bóg Człowiek nie mógł sam osiągnąć na ziemi? A może, mówiąc o Eliaszu, Jezus ma na myśli kogoś zupełnie innego? Czyż nie chodzi tu o Osobę Ducha Świętego, która ukrywa się pod imieniem Eliasza? Wówczas jest zrozumiałe zdanie: „Eliasz wpierw przyjdzie i wszystko naprawi”.
Tak więc dochodzimy do wniosku, że scena przemienienia na górze w Galilei jest de facto teofanią Trójcy Świętej, i to – teofanią nadzwyczaj wyrazistą. Imiona Mojżesza i Eliasza – to kryptonimy. Mojżesz jest pośrednikiem Starego Przymierza, reprezentantem i prorokiem Boga Jahwe. Dlatego pod jego imieniem ukrywa się Bóg Ojciec. Imię Eliasz (Eli) jest synonimem imienia Boga. Tym imieniem będzie Chrystus wzywał na krzyżu, w ostatniej minucie swego człowieczego życia Ducha Świętego: „ Eli, Eli lambda sabathani ” zaś obecni tam będą mówić „Eliasza wzywa”. Eliasz jako Ojciec Proroków przez których przemawiał Duch Święty, mąż pełen ognia jest doskonałym pseudonimem dla trzeciej Osoby Boskiej.
Na krótko przed tym wydarzeniem na górze Jezus zapowiada „ukazanie się Królestwa Bożego, które przyjdzie w chwale”. „Zaprawdę powiadam wam: Są wśród obecnych tutaj tacy, którzy nie umrą, aż nie ujrzą Królestwa Bożego przychodzącego ze swą potęgą” /Mr 9,1/. Dla egzegetów wypowiedź ta jest niejasna. Nie ma bowiem racji, by odnosić ją do eschatologicznego przyjścia Chrystusa, gdyż nikt z uczniów tego nie dożyje. Nie stosuje się ona również do zmartwychwstania Jezusa, ponieważ wszyscy uczniowie będą przeżywali zjawienia się chwalebnego Jezusa. Nie ma także żadnego sensu odnosić tej zapowiedzi do roku siedemdziesiątego, gdyż zburzenia Jerozolimy nie można uważać jako ukazania się królestwa Bożego. Chodzi tu więc o teofanię Trójcy Świętej na górze przemienienia. Ci, którzy jeszcze za życia ujrzą królestwo Boże przychodzące w chwale, to świadkowie teofanii – Piotr, Jakub i Jan. Wspominając to wydarzenie, Piotr powie: „Byliśmy naocznymi świadkami Jego wielkości” /2 P,16/
Nie można się dziwić temu, że przez niemal dwa tysiąclecia Kościół nauczający nie zdołał rozszyfrować owego wspaniałego wydarzenia na górze w Galilei. Najpierw dlatego, że było osłonięte podwójną tajemnicą. Incognito dwóch Osób Boskich było rzeczywiście majstersztykiem. Po wtóre, sam Jezus dodatkowo otoczył całe wydarzenie tajemnicą, nie pozwalając Apostołom o nim mówić do czasu Jego zmartwychwstania. Jednakże właściwy powód tkwił w pneumatycznym pojmowaniu Boga. Uznając bowiem Boga jako „czystego ducha”, nie można było w żadnej mierze nawet przypuszczać, że Osoby Boskie są osobami fizycznymi i postać dwóch pozostałych Osób Boskich tj. Boga Ojca i Ducha Świętego jest identyczna z postacią Chrystusa uwielbionego. Dopiero przyjęcie materialności Boga, pozwala nam rozwiązać wiele teologicznych zagadek, które w ujęciu spirytualistycznym były całkowicie niemożliwe do rozwiązania.
3. Chrystusowa taktyka objawiania Trójcy Świętej
Właściwego rozwiązania oczekuje jeszcze problem imion Osób Boskich. Czy imiona Osób Boskich: „Bóg Ojciec”, „Syn Boży” i „Duch Święty” mają swe uzasadnienie w Boskiej Rzeczywistości, czy są po prostu wynikiem stosowanej przez Jezusa metody powolnego objawiania tej tajemnicy uczniom? Nazwy Osób Boskich są jedynie wynikiem sytuacji, jaka zaistniała na skutek wcielenia drugiej Osoby Boskiej.
Wiadomo, że w Starym Testamencie prawda o Trójcy Świętej nie została objawiona w sposób wyraźny, ponieważ objawiona być nie mogła, gdyż Izraelici nie byli przygotowani na jej przyjęcie. Prawdę tę zrozumieliby zapewne opacznie, jako istnienie trzech odrębnych bóstw, do czego nie można było dopuścić.
Nazbyt pośpieszne i wyraziste odsłonięcie przez Jezusa całej prawdy o trójjedynym Bogu, byłoby dla prawowiernych Izraelitów szokiem, co wykorzystaliby niewątpliwie dla oskarżenia Jezusa o bałwochwalstwo. Izraelici bowiem mieli bardzo silnie wpojoną prawdę o jedyności Boga Jahwe. Tak zresztą pouczała ich Tora: „ Słuchaj Izraelu: Jahwe jest Bogiem twoim, Jahwe jedyny”.  Tę jedyność Boga Jahwe wszczepił Narodowi Wybranemu Mojżesz tak dobitnie, że wszelkie odstępstwo od niej stawiało Izraelitę poza nawiasem narodu, pośród niewiernych pogan. Dlatego Jezus, przedstawiając uczniom tajemnicę Trójcy św., musi postępować bardzo powoli i ostrożnie, podług z góry ustalonej strategii.
Jedyny Bóg przebywa w niebie, które nie jest w stanie objąć Jego potęgi. Jezus to przyznaje: Bóg jest w niebie i nazywa go swoim Ojcem. I właśnie na zasadzie stosunku najbliższego pokrewieństwa typu: Ojciec – Syn, będzie starał się bardzo ostrożnie uświadomić słuchaczom swoją tożsamość z Bogiem, który jest w niebie, czemu wyśmienicie służy relacja syna do ojca. Jezus nazywa Boga swoim Ojcem, a jednocześnie siebie nazywa Jego Synem. Ten stosunek na pozór nie ma w sobie nic dziwnego. Przecież „Synami Bożymi” nazywano Aniołów, także bardzo bliskich Bogu ludzi, a więc nazywając się Synem Bożym, Jezus stawia siebie wprawdzie bardzo blisko Boga, ale nie wykracza jeszcze tym określeniem poza granice człowieczeństwa. Ową relację: Syn – Ojciec Jezus będzie coraz bardziej zacieśniał i pogłębiał, dając do zrozumienia, że stosunek ten jest o wiele bardziej ścisły i wyjątkowy, nie taki, jak to ma miejsce w odniesieniu do bardzo świętych ludzi. Jezus więc powoli wprowadza w świadomość swych słuchaczy tożsamość natury Ojca z naturą Syna. Najpierw ostrożnie napomyka, że jest posłany przez Ojca i od Ojca pochodzi. Następnie mówi o jedności swojej woli z wolą Ojca. Wreszcie wskazuje na swoją odwieczność, aby w końcu konkludować: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” /J 10,30/ Tu już wyraźnie rozumieją słuchacze, co Jezus myśli: „Jak Ty, będąc człowiekiem, czynisz siebie Bogiem?” – replikują w odpowiedzi. Wówczas Jezus, gdy usiłują Go przycisnąć do muru, czyni krok wstecz: „Czy               w waszym Prawie nie napisano: Rzekłem: Bogami jesteście?” /J 10,34/ Zaraz jednak, gdy opuszczą kamienie, Jezus czyni krok naprzód. „Przekonacie się, że Ojciec jest we mnie, a ja w Ojcu” /J 10,38/. Zarówno Ojciec jak i Jezus są dawcami życia: „Bo jak Ojciec ma życie w sobie, tak też dał Synowi, aby miał życie   w sobie” /J 5,26/. W ten sposób zarysowują się powoli w Jezusowym nauczaniu kontury dwóch Osób Boskich: Osoba Ojca i Osoba Syna, którym jest On sam. W końcowej fazie swego nauczania, na krótko przed odejściem  z tej ziemi, Jezus poczyna ukazywać coraz wyraźniej trzecią Osobę Boską. Dlaczego nadaje jej miano Ducha Świętego? Słowo „Duch” oznaczało zawsze coś nieznanego. Dwie Osoby Boskie: Ojciec i Syn zostały już dostatecznie przedstawione słuchaczom, a więc są im już znane, gdyż Ojca ukazywał cały Stary Testament, Chrystusa zaś poznali z autopsji, gdyż objawiał się im jako Bóg zarówno w słowach jak i w znakach Bożej wszechmocy. Tymczasem trzecia Osoba Boska pozostała przez dłuższy czas w całkowitym cieniu, a więc była zupełnie nieznana, to też Jezus określa ją mianem „Ducha”, czyli kogoś nieznanego, kto wprawdzie istnieje, ale nie wiadomo kim jest i jak go określić. „Kiedy przyjdzie Obrońca, którego wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który pochodzi od Ojca, wyda o mnie świadectwo” /J 11,26/. „Lepiej dla was, że ja odchodzę, bo jeślibym nie odszedł, Obrońca nie przyszedłby do was, jeśli zaś odejdę,  poślę  Go do  was. A  kiedy On przyjdzie, przekona świat o grzechu,          o sprawiedliwości i o sądzie” /J 16,7-11/. „A kiedy On Duch Prawdy, przyjdzie będzie waszym przewodnikiem w drodze do pełnej prawdy” /J 16,13-14/.
Duch Święty-Obrońca i Przewodnik do pełnej prawdy –jest ową trzecią, tajemniczą i dotychczas nieznaną uczniom Osobą Boską. Chrystus objawia Ją tylko wąskiemu gronu swoich uczniów, czyli – Kościołowi. To w zupełności wystarczy, aby Kościół przekazał tę naukę dalej po całej Judei   i Samarii, i aż po krańce Ziemi. „Duch” – osoba nieznana, zaś przymiotem „Święty” – określano tylko samego Boga. Przymiot ten w pełni podkreśla Bożą transcendencję, Jego różność od stworzenia, które niezmiernie przewyższa. Przymiot ten przynależy szczególnie trzeciej Osoby Boskiej jako Kadosz Jahwe.
4. Absolutna równość Osób Boskich
Z imion, jakie Jezus nadaje Osobom Boskim w trakcie ich ukazywania uczniom, teologowie wydedukowali tzw. teorię pochodzenia Osób Boskich, która utrzymuje, że między poszczególnymi Osobami Trójcy Świętej zachodzą rzeczywiste relacje pochodzenia. Tu należy przypomnieć znany spór między Kościołem Zachodnim a Wschodnim o „Filioque”. Według wspomnianej teorii Osoba Ojca nie pochodzi od nikogo, Osoba Syna pochodzi od Ojca na zasadzie „wiecznego rodzenia”, zaś Osoba Ducha Świętego, według nauki Kościoła Zachodniego – pochodzi od Ojca i Syna (Filioque), zaś według nauki Kościoła Wschodniego – tylko od Ojca. Do tych wniosków doszli teologowie Starożytności na podstawie samej analizy znaczenia imion, nadanych Osobom Boskim przez Jezusa, przy czym uwzględniono tu typowe relacje ludzkie, jakie istnieją między ojcem – rodzicielem, a synem – potomkiem. W rzeczy samej imiona Osób Boskich     i relacje, jakie miedzy nimi zachodzą w nauczaniu Jezusa, mają uzasadnienie jedynie w sposobie, w jaki Jezus przedstawia słuchaczom arcytrudną do zrozumienia prawdę o Trójcy Świętej; natomiast nie odpowiada im żadna rzeczywistość w wewnętrznym życiu Bożym, a więc stosunku Osób Boskich do siebie. W Boskiej Rzeczywistości nie może być mowy o jakimś „rodzeniu” Syna przez Ojca, gdyż wszelkie rodzenie oznacza danie początku, tymczasem wiadomo, że wszystkie Osoby Boskie są odwieczne. Chcąc uniknąć tej trudności, stworzono pojęcie „odwiecznego rodzenia”, które de facto zawiera w sobie wewnętrzną sprzeczność. Rodzić – to znaczy dać czemuś początek. To, co zrodzone, nie może być odwieczne. „Odwieczne rodzenie”, „odwieczny początek” – to pojecie wybieg, ślepa uliczka. Ponadto relacja ojciec – syn mieści w sobie nierówność. Ojciec ma coś więcej niż syn. Mówi się, że ojciec rodzi syna, ale nie można powiedzieć odwrotnie. To „coś więcej” to jest rodzicielstwo właściwość, która przysługuje tylko ojcu, natomiast nie posiada jej syn. Rodzicielstwo, to właśnie to, czym ojciec góruje nad synem. Takie więc ujęcie wprowadziłoby nierówność        u Osób Boskich, które de facto są sobie równe pod każdym względem i nie może tu zaistnieć jakikolwiek wyjątek. Tradycyjne ujęcie pochodzenia Osób Boskich     w konsekwencji prowadzi prostą drogą do subordynacjanizmu.
Między Osobami Boskimi nie istnieje relacja pochodzenia, ale raczej fakt, że istnienie jednej Osoby Boskiej jest uwarunkowane istnieniem Drugiej, zaś Drugiej – Trzeciej, Trzeciej – istnieniem Pierwszej itd. W ten sposób krąg się zamyka. Można wyrazić to inaczej. Pierwsza Osoba Boska ma rację swego istnienia w Drugiej, Druga w Trzeciej, a Trzecia – w Pierwszej. Paradoks? Tylko pozorny. Po prostu: zamknięty krąg wiekuistego istnienia 
Opracowanie Ks. Zbigniew Grussa

czwartek, 1 grudnia 2011

RELIGIA A ZDROWIE


Co to jest zdrowie? Najbardziej znaną i najczęściej stosowaną definicję zdrowia sformułowała Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w preambule do swojego statutu z roku 1940: „Zdrowie jest stanem fizycznej, psychicznej i społecznej równowagi”. Twórcy WHO rozumieli, że w przyszłości zabezpieczenie trwałego pokoju będzie w dużej mierze zależało od poprawy zdrowia narodów.
definicji tej wyraźnie wynika, że troska o zdrowie to coś więcej niż unikanie chorób, obejmuje
również sferę samopoczucia i funkcjonowania pod względem fizycznym, psychicznym i społecznym. W tej definicji brakuje jednak elementu duchowego. Być może założyciele WHO obawiali się, że niektóre narody mogą zgłosić zastrzeżenie przeciw podkreślaniu elementu duchowego.
Co obejmuje zdrowie fizyczne? Zdrowie fizyczne określa się zazwyczaj jako brak choroby czy niepełnosprawności, a także posiadanie wystarczającej energii i witalności, aby spełniać codzienne obowiązki i aktywnie uczestniczyć w zajęciach rekreacyjnych bez nadmiernego zmęczenia.
Zdrowie społeczne to przede wszystkim umiejętność nawiązywania więzi z ludźmi i życia w społeczeństwie. Istnieją dowody na to, że ludzie posiadający dobre relacje społeczne mniej chorują.
Zdrowie psychiczne czy umysłowe odnosi się do braku nieprawidłowości psychicznych, jak również umiejętności i sprawności codziennych wyzwań i funkcjonowania w środowisku społecznym bez doświadczenia psychicznych, emocjonalnych i behawioralnych problemów. Dobre psychiczne samopoczucie ma ogromny wpływ na zdrowie fizyczne. Niestety, wielu wybitnych lekarzy nadal podtrzymuje pogląd, że mózg nie wywiera znaczącego wpływu na organizm. Wielu naukowców nie wyraża chęci prowadzenia badań w tym kierunku, uważając, że większość badań nad związkiem mózgu z zresztą organizmu jest niespójna.
     
Zdrowie duchowe

Na jeszcze większą niechęć napotykają próby podkreślenia zdrowia duchowego oraz łączenia spraw duchowych ze zdrowiem fizycznym. Jak dotychczas niewiele naukowych artykułów opublikowano na ten temat. Wpływa na to kilka czynników. Po pierwsze, główną przeszkodą jest fakt, że duchowe czynniki są trudne do zbadania, a nauka jest przede wszystkim zainteresowana badaniem sprawdzalnych czynników; niełatwo jest przykładać racjonalną miarę do spraw duchowych. Ponadto nikt jak dotąd nie ustalił, jakie czynniki należałoby wziąć pod uwagę i jak je precyzyjnie zdefiniować i zmierzyć. Po drugie, sprawy duchowe zaliczane są do sfery osobistej. Niektórzy naukowcy nie chcą brać pod uwagę czynników duchowych w obawie, że badani będą czuć się urażeni albo nabiorą uprzedzeń do tego typu badań. Kolejnym powodem braku zainteresowania zdrowiem duchowym jest to, że współczesna zsekularyzowana kultura jest zdominowana przez materializm i traktuje sprawy duchowe marginalnie.
Mimo to obserwujemy coraz większe zainteresowanie tego typu badaniami. Przykładem jest grupa naukowców z Jerozolimy. Dr Jechiel Friendlander z Hadasah University Hospital opublikował wyniki badań poświęconych związkowi między praktykowaniem religii a chorobą wieńcową wśród mieszkańców Jerozolimy. Wynika z nich, że Żydzi zeświecczeni częściej chorują na serce i mają bardziej typowe czynniki ryzyka niż Żydzi ortodoksyjni. Im większe religijne zaangażowanie badanych, tym mniejsze prawdopodobieństwo zachorowania na choroby serca.
Z nielicznych eksperymentalnych badań na uwagę zasługuje to przeprowadzone przez doktora Melvina Pollnera z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Opublikował on kilka artykułów na temat zdrowia duchowego. „Optymalne zdrowie duchowe” zostało zdefiniowane jako „zdolność odkrywania i wyrażania podstawowych celów życia oraz dążenie do nich, uczenie się dawania i przyjmowania miłości, radości, pokoju, prowadzenia pełnego życia, działania dla poprawy duchowego życia innych”. Redaktorzy pisma, w którym ukazały się wyniki badań, stoją zdecydowanie na stanowisku, że człowiek posiada także wymiar duchowy, którego pracownicy służby zdrowia nie powinni lekceważyć w kontaktach z pacjentami. Podkreślono, że „przez wykluczenie elementu duchowego można ograniczyć możliwości człowieka”1.

Zdrowie
a system wierzeń

Interesujące jest, dokąd naukowe badania zaprowadzą nas w przyszłości. Czy dojdą do wniosku, iż wiara w jakiekolwiek bóstwo czy przyjęcie jakiejkolwiek religii może prowadzić do podobnych korzyści zdrowotnych? Inaczej mówiąc, nie liczy się to, w co wierzysz, ale sam proces wierzenia. Jak zareagowałbyś na takie odkrycia? Wszystko wskazuje, że nie jest to obojętne, w jakiego Boga czy bóstwo wierzymy. Czy jest to Bóg Stwórca? Tak jak napisano w Piśmie Świętym: „I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył ich. Jako mężczyznę i kobietę stworzył ich”2. Zostało to również potwierdzone w czwartym przykazaniu biblijnego dekalogu: „Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął. Dlatego Pan pobłogosławił dzień sabatu i poświęcił go”3. Nie tylko nas stworzył, ale wziął za nas pełną odpowiedzialność. „Ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone. On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane”4; „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”5.
Choć jako chrześcijanie jesteśmy na tej ziemi pielgrzymami, jest wiele rad zdrowotnych, które przyjmujemy, aby uczynić nasze życie nieco łatwiejszym, bardziej efektywnym i mniej uciążliwym. Począwszy od wyboru odżywiania aż po wybór Boga, któremu ufamy, wszystko jest ważne.
Bóg nie może uczynić tak, aby ci, którzy nie przyjmują Jego rad, zmierzają w przeciwnym kierunku, nie trzymając się właściwych zasad życia, także cieszyli się dobrym zdrowiem. Chrystus wyraźnie oświadczył, że poznanie Go jest jedynym sposobem, w jaki ludzie mogą doświadczyć trwałego pokoju i radości, a także w przyszłości życia wiecznego.
Abraham Lincoln napisał, że „zostaliśmy stworzeni przez Boga tak, aby Mu ufać”. Innymi słowy, jedynie wtedy gdy postępujemy zgodnie z tym, jak zostaliśmy stworzeni przez Boga, i jeśli polegamy na Nim, możemy doświadczyć pełnego zdrowia i zadowolenia z życia. Życie bez więzi z Bogiem nie daje pełnego zdrowia i zadowolenia, gdyż człowiek nie spełnia funkcji, do której został stworzony. Tak jak fizycznie możemy zachować dobre samopoczucie i zdrowie oraz uchronić się przed wieloma chorobami, tak samo dotyczy to naszej duchowej natury. Zdrowie nie jest czymś, co się posiada, ale czymś, do czego się dąży. Nie jest czymś, co się zdobywa, ale raczej sposobem życia. Człowiek nigdy nie może powiedzieć: jestem zdrowy; zamiast tego zawsze powinien być zaangażowany w proces dążenia do celu, które się nigdy nie kończy.
Porównanie do duchowego życia jest uderzające. Nigdy nie będziemy w stanie powiedzieć, że osiągnęliśmy cel duchowego życia, póki Chrystus w czasie swego powtórnego przyjścia nie zabierze nas do swego wiecznego domu. Chrystus jest naszym Stwórcą i Odkupicielem. Kroczenie przez życie bez Niego jest nieskuteczne.

Zdrowie według Biblii

Warto także pomyśleć, co Pismo Święte mówi na temat zdrowia. Kiedy Jezus poprosił Mateusza, poborcę podatków, by „poszedł za Nim”, ten w dowód radości urządził przyjęcie dla przyjaciół, na którym honorowymi gośćmi byli Jezus i Jego uczniowie. Kiedy pełni uprzedzeń faryzeusze krytykowali Jezusa, że zasiada przy jednym stole z „grzesznikami”, jak nazywali poborców podatków, Jezus powiedział: „Nie potrzebują zdrowi [grec. hygieino] lekarza, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wzywać do upamiętnia sprawiedliwych, ale grzesznych”6. Greckie słowo hygieino pochodzi od słowa hygies — ‘zdrowie’. Apostoł Paweł wielokrotnie używa tego samego słowa na określenie „zdrowej nauki”7, „zdrowych zasad”8, „zdrowej wiary”9.
Najczęściej stosowanym biblijnym przykładem użycia tego słowa jest drugi wiersz Trzeciego Listu Jana: „Umiłowany! Modlę się o to, aby ci się we wszystkim dobrze powodziło i abyś był zdrów tak, jak dobrze się ma dusza twoja”.
W Piśmie Świętym zdrowie jest nierozłączne z dobrym samopoczuciem fizycznym i psychicznym. Na przykład w Psalmie 6, powstałym jako wyraz żalu Dawida po śmierci syna Absaloma, czytamy: „Uzdrów mnie, Panie, bo strwożyły się kości moje, a dusza moja bardzo się zatrwożyła”10. Podobne myśli znajdziemy w Psalmie 22 oraz 31: „Zmiłuj się nade mną, Panie, bom jest uciśniony! Zmętniało od zgryzoty oko moje, dusza i wnętrzności moje. Bo życie moje upływa w boleści, a lata moje w westchnieniach, siła moja słabnie z powodu winy mojej, a kości moje usychają”11.
W Przypowieściach Salomona raz po raz podkreślane są korzyści dla zdrowia wypływające z poznania Boga. „Synu mój! Nie zapominaj mojej nauki, a twoje serce niech nie zapomina moich przykazań, bo one przedłużą ci dni i lata życia oraz zapewnią ci pokój (...). Nie uważaj się za mądrego, bój się Pana, unikaj złego! To wyjdzie na zdrowie twojemu ciału i odświeży twoje kości”12. „Synu mój zwróć uwagę na moje słowa — nakłoń ucha do moich mów! Nie spuszczaj ich z oczu, zachowaj je w głębi serca, bo one są życiem dla tych, którzy je znajdują, i lekarstwem dla całego ich ciała”13. „Bojaźń Pana jest krynicą życia (...). Umysł spokojny zapewnia ciału życie, lecz namiętność toczy członki jak rak”14.
Podobnie wypowiada się dziewiętnastowieczna chrześcijańska reformatorka Ellen G. White w klasycznej pozycji poświęconej zagadnieniu zdrowia pt. Śladami Wielkiego Lekarza. Przede wszystkim mocno akcentuje związek istniejący pomiędzy zdrowiem fizycznym, psychicznym i duchowym. „Wszystko, co szkodzi zdrowiu, pomniejsza nie tylko siły cielesne, ale osłabia siły duchowe i moralne”15. „Związek, jaki istnieje pomiędzy umysłem a ciałem, jest bardzo ścisły. Gdy jedno choruje, drugie to odczuwa (...). Odwaga, nadzieja, wiara, ufność podtrzymują zdrowie i przedłużają życie”16.
Jest bardzo ważne, by poznać — zarówno z biblijnej, jak i naukowej perspektywy — czym jest zdrowie i co się na nie składa.                       
Oprac. Władysław Polok

[Opracowano na podstawie książki dr. Davida C. Niemana pt. Adwentystyczny styl zdrowego życia, Warszawa 1992].

1 „Journal of Health and Social Behaviour” 30/1989, s. 92-104. 2 Rdz 1,27. 3 Wj 20,11.
4
 Kol 1,16-17. 5 J 3,16. 6 Łk 5,31. 7 1 Tm 1,10. 8 2 Tm 1,13 Biblia Tysiąclecia. 9 Tyt 1,13 Biblia Tysiąclecia. 10 Ps 6,3-4. 11 Ps 31,10-11. 12 Prz 33,1-2.7-8. 13 Prz 4,20-22. 14 Prz 14,17-30. 15 Warszawa 2009, s. 11. 16 Tamże, s. 81.