czwartek, 21 marca 2013

ZOBACZYŁ I ZAGRZMIAŁ


Kiedy dzieje się ewidentne zło, któremu nie sposób zaradzić, wielu, nawet wierzących, ma pretensje do Boga wyrażane znanymi słowami: Boże, czemu widzisz i nie grzmisz?! Kiedy Bóg postanawia zareagować i zagrzmieć, ci sami ludzie potrafią wytykać Bogu nadmierną
surowość, a nawet niesprawiedliwość.
starotestamentowej historii pierwszego w dziejach ludzkości zabójstwa Bóg
nie powstrzymał Kaina przed zabiciem jego brata Abla, a jedynie — znając zamiary Kaina — starał się go przekonać, by zaniechał zbrodni. Niestety, to nie wystarczyło1. Gdy dużo później, w czasach starotestamentowych sędziów, izraelscy mieszkańcy Gibei w Kanaanie dokonywali zbiorowego gwałtu na bezbronnej kobiecie, wydaje się nawet, że Bóg wręcz milczał2. Na szczęście tak się tylko wydaje. Inne miejsca Biblii ujawniają, że Bóg zawsze przemawia do ludzi, którzy zamierzają popełnić zło, przekonując ich, by tego nie robili. Odzywa się do nich w różnych momentach życia w ich sumieniu3. Ludzie jednak ten głos często ignorują.
Boże milczenie wobec dziejącego się zła wcale więc nie musi oznaczać tego, że Bóg nic nie robi, by je powstrzymać. Jednak gdy fala przemocy narasta, ludzie w poczuciu bezradności często chcieliby od Boga czegoś więcej niż tylko wyrażenia dezaprobaty wobec zła w dziesięciu przykazaniach czy apelowania do sumień złoczyńców.

Z wizytą w Sodomie

Stary Testament zawiera dwa różne przykłady Bożej zdecydowanej interwencji kładącej kres szerzącemu się złu. Pierwszym był potop, w którym zgładzona została cała ludzkość z wyjątkiem rodziny Noego4. Drugim — los starożytnych miast kananejskich Sodomy i Gomory, kiedy to Bóg postanowił zgładzić ich zdegenerowanych mieszkańców. W tym drugim przypadku interesująca wydaje się postawa patriarchy Abrahama, świadka tych wydarzeń. Można by się było po nim spodziewać namawiania Boga do położenia kresu złu panoszącemu się w tych miastach i wymierzenia kary winowajcom. Zamiast tego widzimy raczej człowieka, który wzywa Boga do zaniechania interwencji, zalecając Bogu większą ostrożność przed jej podjęciem. Historię tę szczegółowo opisują rozdziały 18. i 19. Księgi Rodzaju.
Starożytna Sodoma cieszyła się tak złą sławą, że nazwa tego miasta na stałe wpisała się we współczesne języki jako synonim zła. Położona była w dolinie rzeki Jordan, tam, gdzie obecnie znajduje się Morze Martwe. Była to najżyźniejsza i najpiękniejsza część Kanaanu. Tym właśnie kierował się Lot, bratanek Abrahama, gdy zdecydował się tam zamieszkać. Zrobił to, mimo że wiedział, iż już wtedy opinia o Sodomie dalece odbiegała od tego, czego należałoby się spodziewać po ośrodku kultury i dobrobytu. Jej mieszkańcy byli źli, grzeszni, wyzuci z sumienia i ludzkich uczuć5. Pod wieloma względami byli podobni do późniejszych mieszkańców Gibei.
Pogarda dla moralności wyrażała się w Sodomie upodobaniem w seksualnych wynaturzeniach. Oddawano się tam powszechnie „rozpuście i przeciwnemu naturze pożądaniu ludzkiego ciała”6. W omawianych zdarzeniach Lota odwiedziło w Sodomie dwóch przybyszów. Mieszkańcy miasta postanowili uczynić ich przedmiotem swojej zdegenerowanej rozrywki. Wszyscy, „od najmłodszego do najstarszego”, otoczyli dom Lota i głośno domagali się od niego: „Gdzie są ci mężowie, którzy przyszli do ciebie tej nocy? Wyprowadź ich do nas, abyśmy z nimi poigrali”. Zniknęły wszelkie hamulce. Nikt nie zgłaszał sprzeciwu wobec dewiacyjnych praktyk. Zło tak się rozpleniło, że należało już coś z tym zrobić.

Wołanie o pomstę

Ale cofnijmy się nieco do wydarzenia bezpośrednio poprzedzającego wizytę dwóch przybyszów u Lota w Sodomie — do wizyty trzech przybyszów u Abrahama. Byli to trzej niebiańscy posłańcy udający się właśnie do Sodomy i Gomory, aby się przekonać, czy skarga i krzyk, jakie podnoszono przeciwko tym miastom na panujący w nich grzech, mają uzasadnienie. Wcześniej jednak odwiedzili Abrahama, a on po ugoszczeniu ich postanowił ich odprowadzić ku Sodomie. Dalsza narracja 18. rozdziału Księgi Rodzaju ukazuje, że jednym z tych trzech przybyszów był sam Bóg. Odkrywa nawet sposób rozumowania Boga, który zastanawia się, czy powinien zataić przed Abrahamem, swoim przyjacielem, zamiary względem Sodomy i Gomory. Ostatecznie Bóg postanowił mu je ujawnić, by rozwiać wszelkie mogące pojawić się w jego głowie wątpliwości co do Boskich rozstrzygnięć.
„Wielki rozlega się krzyk przeciwko Sodomie i Gomorze, że grzech ich jest bardzo ciężki — odezwał się Bóg do Abrahama. — Zstąpię więc i zobaczę, czy postępowali we wszystkim tak, jak głosi krzyk, który doszedł do mnie, czy nie; muszę to wiedzieć!”. Ów krzyk pochodził zapewne z modlitw ludzi, którzy cierpieli niesprawiedliwość ze strony mieszkańców tych miast. Natomiast słowa „zobaczę (...) muszę to wiedzieć” nie oznaczają, że Bóg, czegoś nie wie i dopiero musi się dowiedzieć. On jest wszechwiedzący7. Oznaczają one raczej zapewnienie złożone Abrahamowi, że Jego interwencje przeciw złu nie są arbitralne, nie opierają się na pogłoskach i plotkach, lecz na mocnych dowodach winy.

Wątpliwości
i pertraktacje

W dalszej narracji dwaj z trzech przybyszów odchodzą do Sodomy, a trzeci — sam Bóg — kontynuuje rozmowę z Abrahamem, jakby zapraszając go do stawiania pytań. Abraham więc pytał: „Czy rzeczywiście zgładzisz sprawiedliwego wespół z bezbożnym?”. Przyjaciel Boga miał wątpliwości. Wiedział, jaka sytuacja panowała w Sodomie i Gomorze, ale jednocześnie nie chciał, by Boży wyrok dotknął przypadkiem niewinnych. Miał nadzieję, że są tam jeszcze tacy. Może miał na myśli swojego bratanka Lota i jego bliskich. W wypowiedzi Abrahama pobrzmiewa nawet obawa, iż w swoich działaniach Bóg mógłby posunąć się za daleko. Wzywał więc do uważnej, wyważonej reakcji i ostrożności w wymierzaniu kary. Sprawiedliwych należało ocalić. Zapytał Boga, czy gdyby w Sodomie było pięćdziesięciu sprawiedliwych, też zniszczyłby to miasto. Usłyszał, że nie. Potem kolejno zapytał jeszcze o czterdziestu pięciu, czterdziestu, dwudziestu, a w końcu o dziesięciu — jakby wątpiąc za każdym razem w podawane przez siebie liczby. A Bóg nieodmiennie zapewniał go, że nie zniszczy tych miast, o ile znajdzie w tych miastach tylu sprawiedliwych. Wygląda to na poszukiwanie przez Abrahama granic, które trwało dotąd, aż uświadomił sobie, że Sodoma nie kwalifikuje się do ocalenia. Ostatecznie Bóg postanowił uratować Lota i jego bliskich.
Pomimo tak bezpośrednio wyrażanych przez Abrahama wątpliwości nic nie wskazuje na to, by Bóg poczuł się tymi pytaniami urażony. W Abrahamie Bóg znalazł kogoś, kto tak głęboko rozumiał konflikt między dobrem a złem, iż potrafił wyartykułować najtrudniejsze pytania. Zamiast domagać się natychmiastowej i surowej kary dla Sodomy, Abraham patrzył na kwestię zła w szerszej perspektywie. Opowiadał się przeciwko twierdzeniu, iż cel uświęca środki, twierdząc, że środki powinny być starannie rozważone w kontekście celu, jakiemu mają służyć. Pertraktacje prowadzone przed zniszczeniem Sodomy pokazują, iż Abraham był zainteresowany Bożą reputacją, troszcząc się o to, by nie stało się nic, co mogłoby doprowadzić do nieporozumień w kwestii Bożego charakteru.

Ogień z nieba

Zniszczenie Sodomy i okolicznych miast wykazało, że Bóg ma dostateczne środki, by powstrzymać eskalację zła. Kiedy naród izraelski po wiekach doszedł do poziomu moralnego podobnego do tego, jaki panował w Sodomie, perspektywa powtórzenia się tego wydarzenia działała na ludzi w sposób dyscyplinujący8.
Los Sodomy nie oznaczał jednak, że od tego czasu Bóg będzie każde następne grzeszne miasto równał z ziemią ogniem spadającym z nieba. W dalszej historii starotestamentowej dowiadujemy się o kolejnych grzesznych miastach i państwach, spustoszonych nie przez ogień z nieba, a na przykład przez wrogie armie, które jakby symbolicznie przejęły funkcję ognia z nieba. W ten sposób upadły: Asyria, Babilon, Egipt, Moab, Ammon, Syria i nawet sama Jerozolima9. Społeczności te upadły z powodu swojego okrucieństwa i niegodziwości. Z historycznego punktu widzenia ogniem od Boga kładącym kres istnieniu Asyrii były najazd i zniszczenia dokonane przez Babilończyków. Nieco później oni też zdobyli Jerozolimę, uprowadzając część jej mieszkańców do niewoli. Jednak z teologicznego punktu widzenia nie jest ważne, w jaki sposób doszło do zniszczenia — czy przez dosłowny ogień z nieba, czy przez interwencję militarną — ale to, że zniszczenie zostało spowodowane duchowym i moralnym upadkiem danej cywilizacji. Zewnętrzna zagłada była jedynie oznaką wcześniejszego wewnętrznego upadku. Z kart Starego Testamentu wyłania się pewien wzorzec, wedle którego w ostatecznym rozliczeniu z grzechem i złem nacisk należy położyć na niszczące i poniżające aspekty samego grzechu, a nie na to, jak i przez kogo zostanie on ukarany. Być może właśnie to chce nam pokazać prorok Ezechiel, gdy przytaczając przykład króla Tyru symbolizującego sprawcę zła, ukazuje zło niszczące samo siebie: „Zbezcześciłeś moją świątynię z powodu mnóstwa swoich win (...). Dlatego wywiodłem z ciebie ogień i ten cię strawił”10.

Gorsi od Sodomy

Los Sodomy i Gomory oraz ich mieszkańców wspomniany jest również w ewangeliach. Może się nawet wydawać, że miasta te zostały w nich ocenione nieco lepiej niż w Starym Testamencie, ale jedynie na tle współczesnych Jezusowi miast znad Jeziora Galilejskiego. Jezus powiedział o tych ostatnich, że ich mieszkańcy popełnili większe grzechy niż mieszkańcy starożytnej Sodomy i Gomory. Choć postępowanie tamtych było wielce nikczemne, to jednak zachętę do zmiany postępowania mogli oni czerpać jedynie z niedoskonałego przykładu Lota, bratanka Abrahama. Tymczasem mieszkańcy Kafarnaum i miast znad Jeziora Galilejskiego opierali się świadectwu słów i czynów samego Jezusa Chrystusa. To porównanie oszacowuje winę nie według ustalonej, bezwzględnej skali dobra i zła, ale w kategoriach światła prawdy przekazywanego ludziom bezpośrednio od Boga. W tym kontekście dowody świadczą na korzyść mieszkańców Sodomy. Zdumionym słuchaczom Jezus powiedział, że „gdyby się w Sodomie dokonały te cuda, które się stały u ciebie, stałaby jeszcze po dzień dzisiejszy”11. W dniu sądu mieszkańcy Sodomy otrzymają według słów Jezusa łagodniejszy wyrok niż pozornie sprawiedliwsi ludzie, którzy widzieli i słyszeli Zbawiciela świata, a mimo to Go odrzucili.
* * *
Historia Boga rozmawiającego z Abrahamem o Sodomie ukazuje Boga, do którego docierają nasze skargi, ale który jednocześnie nie kieruje się impulsywnym reagowaniem na szerzące się zło, zanim zło nie ujawni w pełni swego prawdziwego charakteru. Czasami Bóg kładzie kres złu osobiście, a czasami pozwala mu zmierzać własnym kursem ku samozagładzie. Historia ta jest też symboliczną zapowiedzią ostatecznej rozprawy ze złem i całkowitego oczyszczenia Boga z wszelkich stawianych Mu zarzutów.         
Oprac. A.S.

1 Zob. Rdz 4,1-16. Por. Morderstwo bez świadków [w:] „Znaki Czasu” 2/2013. 2 Zob. Sdz 19. Por. Długa noc konkubiny [w:] „Znaki Czasu” 1/2013. 3 Zob. Rz 2,11-15. 4 Zob. Rdz 6—9. 5 Zob. Rdz 13,10-13; por. Ez 16,49.
6
 Jud 7. 7 Zob. 1 J 3,20. 8 Zob. Oz 11,8-9. 9 Zob. Iz 30,27-31; 47,14; Jr 51,58; 43,12; 48,45; 49; Dn 1,1-4. 10 Ez 28,18. 11 Mt 11,23.
Znaki Czasu 2013 r. 

WITAJCIE W SODOMIE


Sodoma była
miastem wszelkiej rozwiązłości, pożądania i niemoralności. Homoseksualizm,
seks grupowy, orgie, być może zoofilia... Zdegenerowanie spowodowało, że rozpuście ulegli wszyscy. Niczego się nie wstydzono, niczego nie ukrywano. Choć zniszczona, odradza się na naszych oczach.Rewolucja seksualna lat 60. okazuje się dziecinnym wybrykiem wobec nachalnej teraźniejszości. To, co
jeszcze niedawno ukrywano w zaciszu alkowy, demonstruje się teraz publicznie, zyskując nawet poklask elit. Sponiewierano małżeństwo i ludzką seksualność. W ich miejsce zaproponowano hałaśliwe parady miłości i dyktaturę odmiennych orientacji seksualnych. Kiedyś wstydliwe, dziś wręcz modne. Homo-,
trans- i biseksualiści — nowe elity, bez których rozwój świata ma być niemożliwy. Zaczynają wyznaczać moralne i obyczajowe standardy. Nie ma Boga. Albo... jest gejem.

Będą to trudne czasy

Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę. Taka para miała tworzyć rodzinę i wychowywać dzieci. Wszelkie inne praktyki seksualne poza małżeńskim współżyciem były w Izraelu zakazane. Księga Kapłańska przestrzega m.in. przed praktykami homoseksualnymi jako obrzydliwością1. Apostoł Paweł nie pozostawia chrześcijanom cienia wątpliwości, jak oceniać takie postępowanie — nazywa je bezwstydem, bezczeszczeniem ciała i zboczeniem2. Pouczał zbór w Koryncie, gdzie problem rozwiązłości i perwersji był bolączką, że „rozpustnicy (...) cudzołożnicy (...) mężczyźni współżyjący ze sobą nie odziedziczą królestwa Bożego”3. I właściwie do niedawna było to w miarę proste: chrześcijanin nie może praktykować żadnej „odmiennej orientacji seksualnej”. Dziś jednak mocno się to skomplikowało.
Będą to trudne czasy — przewidywał święty Paweł. Czy nie tak należy nazwać czasy, w których podstawy chrześcijańskiej etyki wywracają do góry nogami sami duszpasterze? Jak nie pogubić się w zasadach, gdy sami protestanci — spadkobiercy idei reformacyjnej — mianują biskupami czynnych homoseksualistów? Izba Biskupów Generalnej Konwencji Kościoła Episkopalnego w USA zatwierdziła na tym stanowisku Gene’a Robinsona. Biskup dla partnera porzucił żonę i dwie córki. Ten sam Kościół dwa dni po nominacji oficjalnie zdecydował się udzielać homoseksualnych ślubów. I tak nie był pierwszy — „tak” przed ołtarzem mogli sobie powiedzieć wcześniej geje i lesbijki w wielu kościołach luterańskich Skandynawii czy Niemiec. Na takie śluby zezwolił też jako jeden z pierwszych United Church of Canada skupiający m.in. prezbiterian i metodystów. Dziś lista krajów jest długa...

Ksiądz,
co w Boga nie wierzy

Czy w Kościołach uznających się za chrześcijańskie może być gorzej? A może należałoby zapytać, co jest gorsze: ksiądz czynny homoseksualista czy ksiądz niewierzący? Obie rzeczy są tak absurdalne, że trudno o ich porównanie. A jednak obydwie mają miejsce w XXI wieku. Pewnie ostatnim wieku tej ziemi, bo jak tu nie wierzyć, że czasy mamy naprawdę ostateczne.
Oto luterański ksiądz z 25-letnim stażem przyznał się duńskiej prasie, że nie wierzy w Boga. Thorkild Grosboll tłumaczył, że „nie ma Boga w niebie, nie ma życia wiecznego, nie ma zmartwychwstania”, a Jezusa porównywał do Robin Hooda. Kiedy przełożona księdza, biskup Lise-Lotte Rebel zawiesiła go w funkcjach duszpasterskich, parafianie zorganizowali marsze poparcia dla swego duszpasterza. I przywrócono go na stanowisko!
Kryzys przeżywają wszystkie Kościoły. Jeden z amerykańskich pastorów zdecydował się nawet płacić po kilka dolarów wiernym za przyjście na nabożeństwo. Anglikańscy księża o pomoc w zachęceniu ludzi do uczestnictwa w życiu Kościoła poprosili agencję reklamową. Ta poradziła, by usunięto ze świątyń krzyże i zrezygnowano z czytania Biblii.

Obscena
na platformach

Relatywizm wlał się do Kościołów. W końcu ukształtowaliśmy Boga na nasze podobieństwo. Teraz z naszych ust wychodzi Jego słowo. Dopuścić to za mało, trzeba legalizować. Dlaczego? Bo jak powiedziała Chantal Delsol, autorka Eseju o człowieku późnej nowoczesności, tam, gdzie nastąpił upadek świadomości moralnej, wielu obywateli uważa, że to, co jest legalne, staje się tym samym moralnie uprawnione.
XXI wiek — wiek ludzi zwolnionych od wyrzutów sumienia. Bo co myśleć o ludziach, którzy — jak relacjonowała dekadę temu świecka prasa4 — na sunących przez miejskie ulice platformach „trzęsą w rytm samby genitaliami, zachęcają publiczność do kopulowania i inscenizują seks”? To parady lesbijek, gejów, biseksów i transseków, organizowane regularnie w każdym dużym mieście. Tylko że dziś już nawet nie inscenizują... Potrafią natomiast zgromadzić — jak w Sao Paulo — dwa i pół miliona osób!
„Homonormalność” wkroczyła nawet w świat dzieci. W Nowym Jorku otwarto szkołę tylko dla homo-, bi- i transseksualistów. Psycholodzy osłupieli. „Nie każdy czternastolatek wie z całą pewnością, że jest gejem. Kiedy idzie do takiej szkoły, od razu musi się zdecydować” — grzmiał „Eagle”, nazywając takie posunięcie propagandą, która ogłupia dzieci, nauczycieli i rodziców.
„Takie będą rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Jaka zatem będzie przyszłość?

Gej już OK,
pedofil jeszcze nie

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Domagający się równouprawnienia homoseksualiści żądają ogólnospołecznej zgody na wszelkie formy orgiastyczno-seksualne i chcą legalizacji różnych związków. Rzecznik jednej z protestujących grup oburzał się, że ustawa o legalizacji związków homoseksualnych obejmuje tylko pary gotowe do małżeństwa, a pozostali „jakiejkolwiek są orientacji seksualnej, czy we dwoje czy we troje, czy w większej liczbie, mają być nadal pozbawieni praw”5.
Czy w końcu nie damy się oswoić z nowym spojrzeniem na inną, budzącą dziś jeszcze niesmak, orientację seksualną — pedofilię? Takie dywagacje mogłyby być tylko ponurym żartem, gdyby nie samo życie. Bo akceptacja homoseksualizmu dała i tej grupie „mniejszości seksualnych” powód do podniesienia głowy. Pedofile z Niemiec i Holandii wystąpili z apelem o uznanie swoich praw, publikując w internecie witrynę „Ludzka twarz pedofilii”. Można tam przeczytać dramatyczny apel: „Pozwólcie mi zdjąć moją maskę”. Witryna ma przekonać, że pedofile „nie są potworami i gwałcicielami dzieci”, tylko „ludźmi o specjalnej orientacji seksualnej, nierozumianymi przez społeczeństwo”. Autorzy witryny uważają, że skoro społeczeństwa i legislatorzy akceptują homoseksualizm, to dlaczego nie mieliby tego uczynić z pedofilią. Wymieniają przy tym warunki, na jakich związek dorosłego z dzieckiem mógłby się rozwijać: dziecko musi zgodzić się na seks, nie może to szkodzić jego rozwojowi psychicznemu i fizycznemu, dziecko powinno mieć możliwość wycofania się ze związku w każdej chwili, a sam związek miałby się odbywać w duchu „otwartości” i za zgodą rodziców.

Kotlet z płodu

XXI wiek przyniósł kolejny etyczny problem, którego granice ludzie zamierzają przekroczyć: przyzwolenie na produkcję dzieci na części. Nauka zastąpiła dziś Boga i sama tworzy moralność. Pozostaje jedynym autorytetem i jako autorytet domaga się eksperymentów. Przeciwników poniża często do roli religijnych fanatyków i krzyczy, że Bóg chce zahamować postęp ludzkości. Już gdzieś słyszeliśmy te słowa. Wciąż jednak nie umiemy wyciągać wniosków z historii.
Kim jest twoja matka? Poronionym płodem. Taka odpowiedź już wkrótce może nikogo nie dziwić. Lekarze wpadli na pomysł, by z poddanych aborcji embrionów uzyskiwać komórki potrzebne do sztucznego zapłodnienia. Upatrują w tym szansy dla całej rzeszy bezpłodnych kobiet. Poczęty w taki sposób człowiek miałby rodzica, który nigdy się nie urodził. Dość upiorna wizja, ale pewnie mniej gorsząca od chińskiej koncepcji spożywania poronionych płodów. A ta bynajmniej nie jest teorią. Lekarze z chińskiej prowincji Shenzen, aby polepszyć ogólny stan organizmu, jedzą i sprzedają w celach konsumpcyjnych abortowane dzieci — jako zdrowe jedzenie. Najbardziej poszukiwane są płody z pierwszych aborcji młodych kobiet, a najlepsze wzięcie mają dzieci płci męskiej. Cena jednego płodu jest uzależniona od jego wagi i waha się między 10 a 40 dolarów. Dietetyczna nowość z ciał nienarodzonych.

To już koniec

Michael D. O’Brien, pisarz, filozof, mówi: „Nasz odwieczny przeciwnik, diabeł, ma doktorat z psychologii. Ludzkiej psychologii. Czasem nawet sam nadaje stopnie naukowe. Wie, jak możemy być zwiedzeni. Wie, że jedyny sposób, by to zrobić, to zaoferować zło w formie dobra”6.
Czas Sodomy się kończy. Miasto ginie, bo „oskarżenie przeciw niemu do Pana tak się wzmogło”7. Ludzie przekroczyli ostatnią granicę — między Bożą cierpliwością a Jego gniewem.        
K.S.

1 Kpł 20,13. 2 Rz 1,26-28. 3 1 Kor 6,9-10. 4 „Wprost” 13.07.2003. 5 „Kulisy” 34/2003. 6 Cyt. z filmu dokumentalnego „Eugenika — w imię postępu”. 7 Rdz 19,13
Znaki Czasu marzec 2013 r. 
  

STRONNICZO O ZWIĄZKACH PARTNERSKICH


Z całej niedawnej debaty sejmowej nad związkami partnerskimi w mediach głównego nurtu znalazły zwielokrotnione odbicie tylko argumenty zwolenników „zetpetów”.
Wszystkie argumenty przeciwników zostały sprowadzone tylko do kilku emocjonalnych i wyrwanych z kontekstu zdań jednej z posłanek. Resztę zignorowano. Trzeba to naprawić.
podczas styczniowej dyskusji w Sejmie nad projektami ustaw o związkach partner-
skich przeciwnicy zetpetów podnosili kilka ważkich argumentów.

Sprzeczność
z Konstytucją RP

Pierwszym i najważniejszym argumentem przeciw była sprzeczność proponowanych regulacji o związkach partnerskich z art. 18 Konstytucji RP, który głosi: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. Tymczasem celem projektodawców nowych przepisów o związkach partnerskich było uzyskanie ich równoprawno­ści ze statu­tem prawnym małżeństwa przez zmianę od 70 do 150 ustaw. Upodobniłoby to związek partnerski do małżeństwa niemal we wszystkich wymiarach. Stworzono by w ten sposób instytucję w istocie dla małżeństwa silnie konkurencyjną, bo dużo prostszą do zawiązania i rozwiązania oraz bez obowiązków i społecznych funkcji małżeństwa. Byłoby to działanie przeciwne do obowiązku otaczania instytucji małżeństwa ochroną i opieką państwa.
Takie wnioski wynikają także z wyroku z Sądu Najwyższego z roku 2007, w którym stwierdzono, że „zasada przewidziana w art. 18 konstytucji oznacza, że do innych związków niż małżeństwo nie stosuje się skutków prawnych wynikających z zawarcia małżeń­stwa oraz nie dopuszcza się takiej wykładni i stoso­wania przepisów, które prowadziłyby do zrównania pod względem prawnym małżeństwa i innych form pożycia. Ze względu na konstytucyjną zasadę ochro­ny małżeństwa oraz brak podstaw do uznania braku regulacji prawnej związków pozamałżeńskich za lukę w prawie (wymagającą wypełnienia) niedopuszczalne jest stosowanie unormowań z zakresu prawa małżeń­skiego”.
Zdaniem posła Jerzego Stefaniuka art. 18 „potwierdza od wieków ukształtowaną tezę praw­ną, zwyczajową, społeczną i ekonomiczną, że rodzina jest podstawową komórką społeczną”. Rodziny budują „państwotwórczą społeczność, tworząc tym samym fundament zdrowego w wymia­rze obywatelskim państwa”. Dlatego należy popierać tradycyjny model rodziny, a nie trendy uznające go za niemodny, nienowoczesny i nieeuropejski. „Od tego, jakie będziemy dziś podej­mować decyzje, zależy trwałość naszego państwa” — powiedział poseł Stefaniuk.

Prokreacja
kontra jałowość

Z tymi ostatnimi argumentami wiążą się i te odnoszące się do prokreacyjnej funkcji małżeństwa. Poseł Krystyna Pawłowicz przypomniała, że zaledwie w ubiegłym roku Rządowa Rada Ludnościowa wśród głównych celów poli­tyki ludnościowej Polski na pierwszym miejscu wy­mieniła „tworzenie warunków sprzyjających powsta­waniu rodzin, przede wszystkim poprzez zawieranie małżeństw i realizację planów prokreacyjnych”.
To samo podnosił poseł Tadeusz Woźniak, mówiąc, że „prokreacyjna funkcja rodziny daje gwaran­cję zapewnienia zastępowalności pokoleniowej i właś­ciwej socjalizacji dzieci wychowywanych przez oboje rodziców pozostających w trwałym związku”. Zatem i prawo polskie powinno popierać i propagować to, co z punk­tu widzenia państwa polskiego jest dla niego dobre i słuszne, a nie modele relacji międzyludzkich, które tego nie gwarantują.
Poseł Beata Mazurek przypomniała, że wspiera­nie heteroseksualnych małżeństw powinno leżeć w interesie państwa, gdyż „rodzą dzie­ci, czym bezpośrednio przyczyniają się do wzrostu gospodarczego, bo wychowują przyszłych pracowni­ków i podatników”.
Ponieważ wprowadzenie instytucji związku partnerskiego w proponowanym kształcie w praktyce oznaczałoby również legalizację prawną homozwiązków i przyznanie im przywilejów małżeńskich, to zachodzi pytanie o to, czy są w stanie realizować tę istotną prokreacyjną funkcję małżeństwa. To pytanie retoryczne, bo nie są. Małżonkowie ponoszą ogromne wyrzeczenia, również finansowe, by wychować do dorosłości swoje potomstwo. Stąd uprzywilejowanie m.in. podatkowe małżonków jest całkowicie usprawiedliwione. Dlaczego z tych samych przywilejów miałyby korzystać związki jednopłciowe, które z natury rzeczy takich wyrzeczeń nie są w stanie ponosić.
Tylko na tym szerokim tle należy rozpatrywać wypowiedź poseł Pawłowicz o jałowości związków partnerskich, która tak rozjuszyła media głównego nurtu i lobby homoseksualne. „(...) powodem dą­żenia do legalizacji związku partnerskiego — powiedziała Pawłowicz — jest głów­nie chęć skorzystania z przywilejów związanych z małżeństwem (podatkowych, spadkowych, mająt­kowych, mieszkaniowych, administracyjnych itp.), ułatwiających życie. Społeczeństwo nie może jednak fundować »słodkiego życia« nietrwałym, jałowym związkom osób, z których nie ma ono żadnego pożytku, tylko ze względu na łączącą je więź seksualną, tym bardziej że są grupy osób bliskich, którym żadnych przywile­jów państwo nie przyznaje, a które powinny z przy­wilejów korzystać — np. rodzeństwo opiekujące się niepełnosprawnym bratem lub siostrą czy innym krewnym albo dzieci, które opiekują się niedołężnymi rodzicami”.

Strategia
kolejnych kroków

Dla posła Johna Abrahama Godsona tworzenie nowej instytucji — pośredniej ­między wolnym związkiem a instytucją małżeństwa — jest niezrozumiałe. Taki krok byłby jego zdaniem pierwszym w kierunku przyszłej legalizacji małżeństw homoseksualnych, a nieco później legalizacji adopcji dzieci przez związki gejowskie. Ale to nie koniec, jeśli na to pozwolimy, to dlaczego nie po­zwolić kiedyś na przykład na związki poligamiczne?
Przeciwnicy zetpetów przywołali przykład Francji, gdzie niedawno właśnie miano głosować nad ustawą umożliwia­jącą parom homoseksualnym zawieranie cywilnych małżeństw i adopcję dzieci (ostatecznie ustawę tę uchwalono). Francuskie lobby homoseksualne postanowiło tym samym pójść o krok dalej w stosunku do stanu z roku 1999, od kiedy to geje i les­bijki mogą zawierać rejestrowane związki partnerskie. Tak więc przejście od legali­zacji związków partnerskich do ustawy legalizującej małżeństwa homoseksualne zajęło Francuzom 12 lat. Ile lat zabierze polskim homoseksualistom doprowadzenie do tego samego? — pytano.
Aby podkreślić, że takie właśnie są cele lobby homoseksualnego, poseł Artur Górski przypomniał, że „niedawno środowiska gejowskie wylobbowały w Sejmie zniesienie zakazu pełnienia przez homosek­sualistów funkcji rodziców zastępczych oraz prowa­dzenia rodzinnych domów dziecka”.
W kontekście strategii kolejnych kroków, nazywanej też strategią ruchomego horyzontu, również poseł Marzena Dorota Wróbel postawiła projektodawcom przepisów o związkach partnerskich kilka pytań. Projektowane przepisy miałyby umożliwić partnerom wspólne opodatkowanie się, czyli dawałyby im przywilej, z którego obecnie mogą korzystać tylko pary małżeńskie. Posłanka przypomniała więc, czym przed laty uzasadniano w Sejmie wprowadzenie przepisu umożliwiającego małżonkom wspólne opodatkowanie — między innymi tym, by uzyskaną w wyniku tego nadwyżkę środków małżonkowie mogli przeznaczyć na wycho­wanie swojego potomstwa. Ponieważ przepisy o związkach partnerskich umożliwiałyby również — jak już wspomniano — legalizację prawną homozwiązków, to z przywileju wspólnego opodatkowania mieliby korzystać również homopartnerzy. Dlatego posłanka zapytała projektodawców tych przepisów, czy „to znaczy, że (...) związek partnerski, np. osób tej samej płci, w przyszłości bę­dzie mógł adoptować dziecko”.

Naruszenie
ładu społecznego

Posłowie poruszyli też kwestię rzekomego nierównego traktowania osób homoseksualnych na tle reszty populacji, co miałoby być widoczne m.in. w braku możliwości legalizacji homozwiązków. Poseł Tadeusz Woźniak odparował te zarzuty, mówiąc: „Brak ustawowej regulacji prawnej w odniesieniu do par homoseksualnych, podobnie jak konkubinatu, nie jest przejawem dyskryminacji, a jedynie wywie­dzionym z konstytucji brakiem podstaw do nadawa­nia takim parom szczególnych przywilejów”.
„Równość wobec prawa nie może polegać — zdaniem poseł Marzeny Wróbel — na łamaniu ogólnie przyjętego porządku społecznego”.
Idąc tym samym tokiem rozumowania poseł Marian Cycoń zapytał o przewidywane skutki przyjęcia tych nowych projektów ustaw. „Czy projektodawca nie obawia się, że projekt może skutkować zakwestio­no­waniem ładu społecznego i moralnego poprzez zmarginalizowanie małżeństwa i opierającej się na nim rodziny i czy nie będzie stanowił w konsekwencji zagrożenia dla wychowania i rozwoju dzieci, którym rodzina zapewnia optymalne warunki życia?”.
Stawianie związków homoseksualnych na tej samej płaszczyźnie co związków małżeńskich i uznawanie ich za rodziny może — zdaniem poseł Elżbiety Sobeckiej — zagrażać prawidłowemu rozwojowi dzieci w takich „rodzinach” się wychowujących. Chodzi o „brak dwubiegunowości płciowej”. Dzieciom w takich związkach „brakuje doświadczenia macierzyń­stwa albo ojcostwa”.

Korzyść
dla przestępców

Na bardzo interesujący aspekt sprawy zwrócił uwagę poseł Stanisław Piętka. Zapytał, jak się mają nowe propozycje do kwestii odmowy zeznań w charakterze świadków, które to prawo przysługuje jak dotąd tylko małżonkom. Otóż z przedłożonych projektów wynikało, że prawo to miałoby przysługiwać również partnerom w trakcie trwania ich związku, jak i po jego zakończeniu. „Można sobie bez trudu wyob­razić sytuację — mówił poseł — w której w związki partnerskie będą zachodzić czy wchodzić członkowie grup przestęp­czych po to, aby lege artis uwolnić się od obowiązku zeznań w charakterze świadków. (...) że jakaś grupa przestępcza wzajemnie zawrze ze sobą związki partnerskie i prokuratura, organy ścigania, urząd skarbowy będą bezsilne”.
* * *
Podczas dyskusji w Sejmie padło jeszcze wiele innych argumentów. Całą dyskusję można prześledzić w stenogramach z tego posiedzenia Sejmu publikowanych na stronie: www.sejm.gov.pl. Większość rozsądnych argumentów przeciwników związków partnerskich — jako związków obniżających rangę związku małżeńskiego i stanowiących pierwszy krok do przyszłego wprowadzenia małżeństw homoseksualnych — nie została przez główne media w ogóle przytoczona w komentarzach po tej debacie. Skoncentrowano się na medialnym linczu jednej posłanki za jej emocjonalne słowa o jałowości zetpetów. A te pojedyncze rozsądne argumenty przeciw, które przytoczono, od razu starano się przykryć kontrargumentami dziesiątek wszelkiej maści dyżurnych autorytetów i celebrytów, zawsze i wszędzie gotowych popierać każdy przejaw politycznej poprawności. Dlatego czułem się w obowiązku przygotować ten całkowicie stronniczy zbiór wypowiedzi — tak dla równowagi.     
Olgierd Danielewicz
 Znaki Czasu marzec 2013 r.





SOBOTNI INSTYNKT

 


Pewną małą wyspę znajdująca się w pobliżu kontynentu afrykańskiego zamieszkuje bardzo rzadki gatunek małp. Robią one coś, czego nie robią żadne inne małpy na całym świecie.

Na wyspie tej nie ma zbyt wielu gatunkow bogatych w bialko roslin, poniewaz jest ona bardzo mala. Jest tam jednak jeden rodzaj rosliny, ktory zawiera w lisciach odpowiednia ilosc bialka.

Niestety te same liscie, ktore sa bogate w bialko zawieraja tez pewne toksyny. Malpy te jednak znalazly na to sposob. Zawsze po spozyciu tych trujacych i jednoczesnie bogatych w bialko lisci, udaja sie do miejsca, w ktorym tubylcy gromadza wegiel drzewny.

Malpy zakradaja sie tam, spozywajac wegiel, ktory w ich ukladzie pokarmowym wchlania trucizne. Dzieki temu ich organizm moze przyswoic wolne od skazenia bialko.

Wiemy, ze wegiel drzewny znakomicie wchlania rozne trucizny. Sam czesto stosuje ten doskonaly srodek w przypadku niestrawnosci. Dodatkowo wegiel drzewny, co bardzo wazne, nie jest przez organizm wchlaniany, ale wydalany w calosci na zewnatrz wraz z wchlonietymi truciznami.

Skad jednak, nie posiadajace inteligencji malpy, wiedzialy, ze spozywane przez nie liscie zawieraly szkodliwe zwiazki, i ze wegiel drzewny ma wlasciwosci odtruwajace?

Innym ciekawym przykladem inteligentnego zachowania, z natury pozbawionych rozumu zwierzat, moga byc zyrafy, u ktorych czesto wystepuje niedobor fosforanu wapna. Aby zapewnic sobie odpowiednie ilosci tego mineralu, zyrafy obgryzaja kosci padlych zwierzat.

Skad jednak zyrafy wiedza o tym, ze maja deficyt wapna i ze obgryzane przez nie kosci sa jego bogatym zrodlem? One z pewnoscia nie maja o tym najmniejszego pojecia. Nawet obdarzony inteligencja czlowiek, bez odpowiednich badan nie wie o tym, ze w jego organizmie brakuje wapna.

Zwierzeta czesto postepuja w bardzo inteligentny sposob, choc nie posiadaja inteligencji. Cos takiego uczeni nazywaja instynktem. My jednak, biorac pod uwage podane przed chwila przyklady, nazwijmy ten instynkt Boza madroscia.

To sam Stworca, znajac potrzeby tych zwierzat, stymuluje odpowiednie geny, tak, aby zwierzeta stale dazyly do zaspokojenia tych potrzeb. Mozna to porownac do czegos w rodzaju zdalnego sterowania.

Takiej instynktownej madrosci, Bog udziela rowniez ludziom. Jesli odczuwamy, na przyklad pragnienie picia wody, to ma to raczej zwiazek z ta udzielana nam Boza madroscia a nie z intelektem. Sami nie potrafimy przeciez podswiadomie zbadac swojego wewnatrzkomorkowego poziomu wody.

Bog natomiast wie ile wody potrzebuja nasze komorki, uaktywnia wiec znajdujace sie w centrum osmotycznym geny, dzieki czemu wiemy kiedy powinnismy uzupelnic ubytek wody w organizmie.

To, ze odczuwamy pragnienie nie jest zasluga naszej inteligencji. To Bog udziela nam takiej madrosci, dzieki czemu podswiadomie odczuwamy pragnienie.

Uczeni jednak stwierdzili, ze sprawnosc wysylania bodzcow przez to osmotyczne centrum u wiekszosci z nas zostala tak oslabiona, ze pragnienie picia wody odczuwamy dopiero wtedy, gdy jestesmy nadmiernie odwodnieni.

Podobnie jak zwierzeta, rowniez i my potrzebujemy tej Bozej madrosci, ktora czesto poza nasza swiadomoscia kieruje roznymi niezbednymi zyciowymi procesami.

Rowniez nasze poczucie odpoczynku zostalo przytepione do tego stopnia, ze chociaz faktycznie jestesmy przepracowani, to nie odczuwamy jeszcze potrzeby odpoczynku.

Jest tak, poniewaz pochodzacy od Boga, naturalny instynkt zostal przez nas oslabiony do tego stopnia, ze aby odczuc potrzebe odpoczynku musimy byc przesadnie zmeczeni.

Powiedzmy, ze podrozuje samochodem i juz dawno powinienem byl odpoczac, ale poniewaz chce byc wczesniej na miejscu, zmuszam organizm do kontynuowania jazdy bez odpoczynku. Bog oczywiscie wie, ze powinienem odpoczac, wiec wysyla sygnal do mozgu, aby wytworzyl troche melatoniny, ktora sprawi, ze zaczne odczuwac sennosc.

Ja jednak nadal zmagam sie z Bogiem i robie wszystko, zeby nie zasnac. Takie sytuacje powoduja, ze moj instynkt jest coraz slabszy, i ze musze byc coraz bardziej zmeczony, zeby odczuc potrzebe odpoczynku i snu.

Tak wiec stres powoduje, ze pochodzacy od Boga i bioracy udzial w wielu waznych procesach instynkt, jest coraz bardziej zagluszany.

Na poczatku, kiedy Bog stworzyl swiat, zarowno w czlowieku, jak i zwierzetach zakodowal naturalna potrzebe odpoczynku jednego dnia w tygodniu. Na dzien ten przeznaczyl kazdy siodmy dzien tygodnia, czyli sobote.

Poczatkowo kazde stworzenie posiadalo ten sobotni instynkt. Niestety wywolane grzechem stresy spowodowaly, ze ten naturalny odruch z czasem rowniez ulegl zatarciu. Niezwykle jest jednak to, ze w przypadku niektorych zwierzat instynkt ten zostal zachowany do dzisiaj. Mozliwe jest to w przypadku zwierzat zyjacych w srodowisku, w duzej mierze wolnym od skazenia, roznych niebezpieczenstw, i tego wszystkiego, co oslabia wrazliwosc organizmu na glos Stworcy.

W styczniu tego roku udalem sie do Brazylii, gdzie prowadzilem wyklady dla grupy pastorow. Podczas jednego z takich spotkan powiedzialem, ze Stworca dal nam sobotni odpoczynek po to, zeby umozliwic kazdej komorce regeneracje, gdyz to wlasnie regeneracja jest najistotniejszym leczniczym czynnikiem.

Odpoczynek jest czyms niezbednym, aby proces regeneracji i uzdrowienia mogl przebiegac prawidlowo. Z tego tez powodu sabat byl dla Chrystusa i powinien byc dla nas szczegolnym dniem uzdrawiania.

Bog poblogoslawil ten siodmy dzien, czyli sobote, gdyz chce w tym dniu udzielic nam wiecej swej madrosci i energii. Podczas tych wykladow, wyjasnilem tez, ze procesy te z uplywem czasu przebiegaja coraz wolniej, poniewaz czlowiek zatracil naturalny instynkt sobotniego odpoczynku.

Kiedy wyjasnialem to zagadnienie, wowczas jeden z uczestnikow tych spotkan powiedzial: Ja mam znajomego, ktorego pszczoly zachowaly ten instynkt i zawsze odpoczywaja w kazdy sabat!

Bardzo zainteresowala mnie ta wiadomosc, gdyz juz wczesniej podejrzewalem, ze mogly zachowac sie jakies gatunki zwierzat, ktore nie zatracily jeszcze tego instynktu. Bylem niezmiernie szczesliwy i wdzieczny Bogu za to, ze moje przypuszczenia okazaly sie trafne.

Oczywiscie, gdy tylko dowiedzialem sie o tych pszczolach, natychmiast udalismy sie do ich wlasciciela, aby z bliska przyjrzec sie temu niezwyklemu zjawisku.

Czlowiek ten byl bardzo biedny, nie nosil butow, a jego dom nie mial nawet szklanych okien. Uprawial banany oraz inne rosliny i jadl tylko swieza, nieprzetworzona zywnosc prosto z ogrodu. Prowadzil bardzo prymitywny tryb zycia, a swoja serdecznoscia oraz niewinnym i poczciwym wygladem wzbudzal sympatie i zaufanie.

Swiadomie przybylismy tam w sobote, aby zobaczyc czy pszczoly faktycznie w tym czasie odpoczywaja. I rzeczywiscie, choc w pasiece znajdowalo sie wiele uli, nie widac bylo zadnych pracujacych w polu pszczol. Bylem tym bardzo podniecony i chcialem jak najwiecej dowiedziec sie na ten temat.

Ule, w ktorych znajdowaly sie pszczoly wykonane zostaly z pni drzew, z ktorych wydlubywano srodek a nastepnie dol i gore pnia zalepiano glina. Potem robiono w nich otwory tak, aby pszczoly mogly przez nie dostawac sie do srodka.

Zachecony przez tego pszczelarza przylozylem ucho do jednego z tych otworow i uslyszalem brzeczenie pszczol wewnatrz ula. Niezwykle bylo to, ze zadna z nich nie wychodzila na zewnatrz chociaz na dworze bylo bardzo jasno.

Wtedy zapytalem tego czlowieka, kiedy one zaczynaja swoj sobotni odpoczynek? Wowczas on odpowiedzial, ze zawsze pszczoly te przestaja pracowac dokladnie w piatek o zachodzie slonca!

To bylo niesamowite! Odpoczywajac od zachodu slonca w piatek, pszczoly te zupelnie nieswiadomie, instynktownie zachowywaly sabat zgodnie z zaleceniem, jakie dal w Biblii Bog!

Po chwili mezczyzna, chcac pokazac, ze nic nie moze przeszkodzic tym owadom w ich sobotnim odpoczynku, przyniosl mlotek i wybil kawalek gliny. Dzieki temu w jednym z uli zobaczylem tysiace pszczol, ktore pomimo uszkodzenia ula, nie wychodzily z tego pnia, ale nadal zostawaly w jego wnetrzu.

Wprawdzie podczas wybijania gliny kilka pszczol wyszlo na zewnatrz, to pomimo tego zaraz wrocily do ula.

Bylo to dla mnie niezwykle przezycie. Pszczoly przez caly sabat pozostawaly w ulach, choc na zewnatrz bylo tyle pracy do wykonania.

Powiedziano mi jeszcze, ze jesli ktos chcialby te ule przesunac, to mozna to zrobic tylko po zachodzie slonca w piatek, gdyz inaczej spowodowaloby to duzy problem.

Przejety tym co zobaczylem, wrocilem tam nastepnego dnia rano, zeby sprawdzic czy po sabacie pszczoly beda pracowac. I rzeczywiscie, tym razem wszystkie pszczoly bardzo intensywnie pracowaly, zbierajac pylek. Stale wchodzily do ula i wychodzily z niego. Byly bardzo zajete praca.

Tamtej niedzieli chcialem zabrac ze soba troche tych pszczol, wiec ten czlowiek zaczal je dla mnie lapac. Robil to jednak golymi rekoma stojac przy samych ulach, zachecajac do lapania rowniez i mnie. Zdziwiony taka propozycja, odparlem, ze przeciez te pszczoly moga mnie uzadlic. Wtedy on, ku mojemu zdumieniu wyjasnil, ze te pszczoly nie maja zadel! To bylo niesamowite! Pszczoly zachowujace czwarte przykazanie, swiecace sabat od zachodu slonca w piatek i nie majace zadel!

W miedzyczasie zdazylem skontaktowac sie telefonicznie z przyjacielem proszac go, zeby poszukal w Internecie informacji na temat tych pszczol. Okazalo sie, ze entomologom znany jest ten gatunek.

Nie przywiazywali oni wprawdzie uwagi do faktu, ze te pszczoly zachowywaly sabat. Podali jednak informacje o pszczolach z gatunku melaiponae panamica, zyjacych w Ameryce Poludniowej w poblizu kanalu panamskiego. Naukowcy ci zamiescili tez w Internecie informacje o tym, ze gatunek ten nie ma zadel i zachowuje tygodniowy cykl pracy, jeden dzien w tygodniu poswiecajac na odpoczynek!

Produkowany przez te pszczoly miod jest w Brazylii bardzo drogi, dlatego ze posiada wyjatkowe walory smakowe i ma wspaniale lecznicze wlasciwosci.

Zawiozlem ten miod nawet mojej mamie, ktora bardzo lubi tego typu produkty. Dalem jej w prezencie miod od pszczol pozbawionych zadel i swiecacych sabat!

Zwykle pszczoly maja zadla, poniewaz sa im one potrzebne w celach obronnych. Te jednak pszczoly zyly w srodowisku bardziej zblizonym do tego, ktore Bog stworzyl na poczatku. Poniewaz otoczone byly dziewicza i wolna od niebezpieczenstw przyroda, nie bylo koniecznosci posiadania zadel i ochraniania swoich uli. Dzieki egzystencji w sprzyjajacych warunkach, zachowaly nawet instynkt sobotniego odpoczynku. Inne zwierzeta zatracily ten zakodowany w nich przez Stworce instynkt, poniewaz stale znajdowaly sie pod wplywem silnego stresu, a stres powoduje oslabienie naturalnych odruchow.

Kiedy wrocilem juz, aby kontynuowac wyklady, bylem pod wielkim wrazeniem tego, co zobaczylem.

Zaczalem wiec opowiadac o tym uczestniczacym w tych spotkaniach pastorom. Gdy skonczylem mowic, jeden z nich wstal i powiedzial: Ja znam tez pewien gatunek ptakow zachowujacych sabat! Kiedy bylem malym chlopcem - powiedzial - kazdego sobotniego popoludnia razem z ojcem wychodzilismy na dwor, zeby obserwowac te ptaki. Kazdego dnia intensywnie pracowaly one budujac gniazda, czesto rozbieraly je a potem budowaly od nowa. Caly czas byly bardzo zajete praca, ale w sabat ptaki te nigdy nie pracowaly!

Niebawem mam zamiar ponownie udac sie do Brazylii, aby jeszcze lepiej zbadac te niezwykle zwyczaje pszczol i udokumentowac to zjawisko w naukowy sposob. Moim pragnieniem jest udowodnic swiatu, ze istnieje cos takiego jak sobotni instynkt, i ze rowniez my ludzie powinnismy ten naturalny odruch posiadac, dlatego ze odpoczynek jest niezbednym elementem zycia. To wlasnie dlatego w czwartym przykazaniu Bog zalecil odpoczynek nie tylko czlowiekowi, ale nawet zwierzetom. Jesli tylko logicznie myslimy, musimy uznac, ze jest to bardzo wazny dzien. Jest to szczegolny dzien uzdrawiania. Z tego tez powodu w tym dniu Jezus znacznie wiecej uzdrawial niz w inne dni.

Mam nadzieje, ze wkrotce dzieki Bozej lasce uda mi sie odzyskac ten sobotni instynkt, a przynajmniej wykazac, ze niegdys nieodlacznym elementem natury zarowno ludzi jak i zwierzat byla instynktowna potrzeba sobotniego odpoczynku.

Dr Sang Lee

Artykul ten stanowi obszerne fragmenty wykladu z cyklu "Wonderfully Made", nadawanego przez adwentystyczna stacje telewizyjna 3 ABN.

Przetlumaczyl i opracowal Slawomir Gromadzki.
Adresy stron o zdrowiu prawda.oz.pl http://pkjwch.republika.pl/zdrowie.html
Slawek Gromadzki ziolo-lekarz Kosciol ADS

Ps :
Stowarzyszenie Promocji Zdrowego Stylu Zycia przeprowadzi w najblizszym
czasie www.siegnijpozdrowie.org
Bezposredni link do nagran
http://blog.siegnijpozdrowie.org/search/label/nagranie%20audio
Przesłane  przez Tomasz Grzesikowski
__._,_.___