czwartek, 11 kwietnia 2013

MAMY OJCA W NIEBIE



 
 
Mamy Ojca w niebie
 
Niechec do wymaganej przez Boga zmiany zycia prowadzi ludzi do poszukiwania w relacjach z Nim ludzkich posrednikow. Jest wysokim, przystojnym mezczyzna o rownie wysokich aspiracjach — chce nawrocic mnie, adwentystycznego duchownego, na katolicyzm.
 
Jest wysokim, przystojnym mezczyzna o rownie wysokich aspiracjach — chce nawrocic mnie, adwentystycznego duchownego, na katolicyzm. Wierzy gleboko w nieprzypadkowosc naszego spotkania i szybko przechodzi do rzeczy. Niepowstrzymana zarliwosc kaze mu juz po kwadransie postawic stanowcze pytanie: „Niech pan powie, ale niech pan powie tak szczerze: co panu przeszkadza uznac prymat papieski? Moze skrywana duma?”.
 
Jest przekonany, ze Pismo Swiete nie stanowi ani jedynego, ani niezbednego elementu ksztaltujacego wiare. Ufa gleboko wszelkim objawieniom, nawet nieuznanym oficjalnie przez Kosciol rzymski, oraz tradycji i — naturalnie — aktualnym orzeczeniom Watykanu. Rezygnacje Benedykta XVI rozpatruje w kategoriach katastrofy.
 
Jest ewenementem na oceanie polskiego katolicyzmu. Nie tylko rozmawia otwarcie o swoich zapatrywaniach religijnych, ale chetnie zgadza sie na kolejne spotkania mimo braku konsensusu. Przecietny katolik jak ognia unika kontaktu z innowiercami, chyba wskutek przekonania o slabosci swoich pogladow, bo przeciez milosc blizniego nakazywalaby wrecz poszukiwanie i ratowanie braci zblakanych.
 

Pozorna poboznosc
 
Katolicyzm zawsze zakorzeniony byl silnie w zaleknionej, ludowej religijnosci. Ta zas sklonna byla czerpac wiedze o swiecie z obserwacji, odwolujac sie do rytualow magicznych oraz opinii przodkow i osob znaczacych. Doktryna ksztaltowana byla w oparciu o zwyczaje ludu, ktoremu nie chciano sie przeciwstawiac. W ten sposob prawde mozna bylo odglosowac zaleznie od woli wiekszosci. Jan Kasjan (360-435) pisal: „Ktos, kto podaje w watpliwosc orzeczenia wszystkich, zawczasu oglasza swoje potepienie, a czlowiek, ktory narusza to, co zostalo ustanowione decyzja wszystkich, nie bedzie nawet wysluchany. Skoro prawda zostala ustalona przez wszystkich ludzi i dla wszystkich, cokolwiek sprzeciwi sie jej, przez sam ten fakt winno natychmiast zostac rozpoznane jako nieprawda, gdyz rozni sie od prawdy”1. Ten sposob podejscia do spraw etycznych rozni sie istotnie od podejscia Bozego. W czasach Noego zdecydowana wiekszosc opowiedziala sie przeciw Slowu Bozemu, lecz Stworca nie ugial sie pod naciskiem wiekszosci i nie zachowal sie jak demokrata, lecz zgladzil wiekszosc potopem. „Ludzie mieli swoje sposoby mowienia o doktrynie, nawet jesli nie uzywali erudycyjnych terminow. W V i VI wieku szczegolnie wazny byl autorytet chrzescijanskiej poboznosci i liturgii (...) Grzegorz I utrzymywal, ze z zywotow swietych ojcow mozna bylo wysnuc zasady wlasciwej interpretacji Pisma (...)”2.
 
Brak poszanowania dla Slowa Bozego owocowal koniecznoscia podporzadkowania sie ludzkim autorytetom. Problem ten istnial takze w czasach Pana Jezusa i zostal przezen wyraznie przedstawiony: „Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie. Daremnie mi jednak czesc oddaja, gloszac nauki, ktore sa nakazami ludzkimi. Przykazania Boze zaniedbujecie, a ludzkiej nauki sie trzymacie”3. Podobnie i dzis wiekszosc ludzi traci unikalna szanse samodzielnego rozliczania sie z Bogiem, powierzajac swoj los w rece rzekomych specjalistow od spraw duchowych. Praktyki te wynikaja z braku zaufania do Boga jako dobrego Ojca. Brak pewnosci co do absolutnej, stalej i pelnej milosci Bozej do kazdego czlowieka powoduje niechec zblizenia do Stworcy. Drugi czlowiek wydaje sie bardziej sklonny do zrozumienia problemow biednego grzesznika, podczas gdy Bog, otulony swa swietoscia, jawi sie byc bardzo odlegly. Tyle ze ow daleki ponoc Bog wciaz nosi ludzkie cialo, ktore przywdzial przed dwoma tysiacami lat raz na zawsze. I doskonale zna dokuczliwosci ciala.
 
Inny powod sklaniajacy czlowieka do cedowania wlasnych spraw na ludzkich posrednikow moze wynikac z niecheci do zmiany zycia wymaganej przez Boga. Osoby nieznajace Biblii sklonne sa przypisywac blizniemu wieksza sklonnosc do poblazliwosci niz Bogu. Tyle ze poblazliwosc wobec grzechu jest zabojcza. Bog obiecuje czlowiekowi przebaczenie i moc potrzebna do uwolnienia od grzesznych zachowan. Czlowiek zwykle pragnie pozostac w obrebie dotychczasowego stylu zycia i mimo to otrzymac przebaczenie. Bog jednoznacznie informuje, ze zbawi czlowieka od grzechow, ale nie w grzechach4. Jednak grzesznik nie chce rozstac sie z grzechami (niektore sprawiaja na poczatku przyjemnosc), dlatego wieksza popularnoscia cieszy sie propozycja religijna oferujaca drugie rozwiazanie. Wprawdzie placi sie za nia utrata wolnosci, ale w zamian uzyskuje sie zludna nadzieje rozliczenia przed Bogiem przez samorzutnie wykreowanych posrednikow — specjalistow.
 

Prymat nieoczywisty
 
Chrystus nie tylko nie powolal Piotra na stanowisko pierwszego papieza; wiecej — nie powolal nawet apostolow na kaplanow. Kaplanstwo starotestamentowe stracilo swe znaczenie z chwila zlozenia przez Pana Jezusa jednej, jedynej ofiary na Golgocie. Symbolizowaly ja wszystkie ofiary krwawe skladane w swiatyni jerozolimskiej. Wniebowstapienie i zeslanie Ducha Swietego bylo znakiem dla pierwszego Kosciola, obwieszczajacym podjecie przez Zbawiciela funkcji arcykaplana w niebianskiej swiatyni: „(...) mamy takiego arcykaplana, ktory usiadl po prawicy tronu Majestatu w niebie (...) albowiem Chrystus nie wszedl do swiatyni zbudowanej rekami, ktora jest odbiciem prawdziwej, ale do samego nieba, aby sie wstawiac teraz za nami przed obliczem Boga”5. „W samym Nowym Testamencie koncepcja »kaplana« odnosila sie albo do lewitow ze Starego Testamentu, ktorzy w swietle Nowego Przymierza utracili znaczenie, albo do Chrystusa lub do calego Kosciola, a nie do wyswieconych kaplanow. Jednak juz Klemens Rzymski (zm. ok. 101 r.), ktory rowniez jako pierwszy uzyl terminu laik (gr. laikoVj), mowil o »kaplanach« i »naj­wyzszym kaplanie« oraz porownywal ich posluge do kaplanstwa lewitow”6.
 
W powszechnej dzis tendencji uznawania prymatu papieskiego za oczywisty i obowiazujacy niemal od stworzenia swiata calkiem zagubily sie fakty mowiace o rownosci pierwszych patriarchow (poczatkowo rownorzednych biskupom opiekujacym sie wspolnotami koscielnymi w Antiochii, Aleksandrii i Rzymie, pozniej rozszerzonymi o patriarchat w Konstantynopolu i Jerozolimie) i o powszechnym uzywaniu przez nich tytulu „papa”. Zagubilo sie rowniez biblijne odniesienie do problemu „skaly”, ktora rzekomo Chrystus mianowal Piotra. Slowa Pana Jezusa wypowiedziane do apostola: „Ty jestes Piotr [petros], i na tej opoce [petra] zbuduje Kosciol moj, a bramy piekielne nie przemoga go”7 nie moga byc rozumiane jako awansujace Piotra do godnosci skaly. Po pierwsze, z powodow jezykowych. Grecki termin petros (odpowiednik aramejskiego kefa) jest rodzaju meskiego (w obu jezykach) i oznacza kamien, odlamek skalny; natomiast grecka petra (aramejska szinna, szua, zur) to okreslenia masywu skalnego, bedace rodzaju zenskiego. Po drugie, ze wzgledu na argument teologiczny. Tylko Bog jest skala; uczy tego konsekwentnie caly Stary Testament, chocby w nastepujacych fragmentach: „Imie Pana glosic bede. Oddajcie uwielbienie Bogu naszemu. On jest skala!”8. „Pan skala i twierdza moja, i wybawieniem moim, Bog moj opoka moja, na ktorej polegam”9. Mianujac Piotra skala, Chrystus zaprzeczylby nauce Pisma i oddal jednego grzesznika w rece drugiego.
 
Co ciekawe, przez dlugi czas prymat biskupa Rzymu nie istnial w Kosciele, a wspomniana wypowiedz Pana Jezusa byla traktowana inaczej niz dzis: „(...) Beda [672-735 — swiety Kosciola katolickiego — przyp. red.] wraz z innymi lacinskimi teologami tego okresu wydawal sie blizszy wschodniej egzegezie Mateusza 16,18-19 niz zachodniej — mowil bowiem o Kosciele zalozonym »na skale wiary, od ktorej [Piotr] otrzymal swoje imie« i stwierdzal, ze »na tej skale« oznacza »na Panu, Zbawicielu, ktory dal swemu wyznawcy, ktory go zna i miluje, udzial w swym imieniu«, nazywajac go »Piotrem«. W tej interpretacji »skaly« dolaczali do Bedy wspolczesni mu i pozniejsi egzegeci biblijni, bo »najbardziej zadziwiajacym faktem« jest, ze »w wyraznie egzegetycznej literaturze calego sredniowiecza prozno szukac rownowaznosci petra = Piotr«, ktora tak wybijala sie w literaturze polemicznej i prawnej (...). Chociaz niechec czasow patrystycznych do oddzielania prymatu Piotra od autorytetu kolegium apostolskiego jako calosci utrzymywala sie w VII i VIII stuleciu, to nauczanie zachodnie poszlo juz nieuchronnie w kierunku monarchii papieskiej, ktora miala osiagnac swoj punkt szczytowy w XIII wieku. Wedlug formuly Izydora papiez jako pontifex maximus byl »zwierzchnikiem kaplanow (...) najwyzszym kaplanem«; byl tym, ktory mianowal wszystkich innych kaplanow w Kosciele i mial wszystkie urzedy koscielne w swej dyspozycji”10.
 

Skutek strachu przed Bogiem
 
Kwestia prymatu papieskiego nie jest sprawa blaha. To problem z gatunku: byc albo nie byc. Ufac Bogu jako dobremu Ojcu lub z obawy przed Nim szukac ludzkiego posrednika. Swietosc Boga moze przerazac grzesznika. Stosowny obraz znajduje sie w opisie spotkania Boga z Izraelitami pod Synajem. Uplynely bez mala dwa miesiace od chwili wyprowadzenia ich z niewoli egipskiej. Bog dokonal tego sam. Nikt nie ujal sie za uciemiezonym narodem. Nie bylo zadnej interwencji zbrojnej ze strony osciennego panstwa ani walk partyzanckich, ani proby udobruchania faraona obfitymi darami. Boza interwencja zapewnila im wolnosc. Kiedy dochodzi do owego pamietnego spotkania, towarzysza mu manifestacje obecnosci Stworcy: „(...) lud zauwazyl grzmoty i blyskawice, i glos traby, i gore dymiaca”11. I wtedy pojawil sie lek: „I rzekli do Mojzesza: Mow ty z nami, a bedziemy sluchali; a niech nie przemawia do nas Bog, abysmy nie pomarli”12. Wystarczy nieco leku, a juz czlowiek zaczyna myslec nielogicznie. Czy Bog wyprowadzil ich z niewoli, by zabic na pustyni? Przeciez wczesniejsze proroctwo, ktore pozwalalo im zachowac nadzieje w trudnych chwilach, mowilo o majacym nadejsc ratunku13. Czy Bog po to zsylal manne, by ich zniszczyc? Dlaczego wiec zapewnil zwyciestwo w pierwszych walkach z Amalekitami? „Wtedy rzekl Mojzesz do ludu: Nie bojcie sie, bo Bog przyszedl, aby was doswiadczyc i aby bojazn przed nim byla w was, abyscie nie grzeszyli. Lecz lud stal z daleka, a Mojzesz zblizyl sie do ciemnego obloku, w ktorym byl Bog”14. Przykry jest stan czlowieka owladnietego lekiem. Traci zdolnosc logicznego myslenia. Wlasciwie pojeta bojazn Boza zostaje tu zdefiniowana jako stan rezygnacji z grzechu. Nie ma wiec nic wspolnego z przerazeniem w obliczu kontaktu z Bogiem. Wszak to wlasnie bliski kontakt ze Stworca sprawia, ze grzesznik porzuca naganne praktyki. Podobnie jak chlopak zle sie prowadzacy zmienia postepowanie pod wplywem znajomosci z porzadna dziewczyna, na ktorej mu zalezy. Szkoda, ze ludzie stracili wowczas unikalna okazje bezposredniego spotkania z Bogiem. Gdyby ja wykorzystali, prawdopodobnie unikneliby wielu dalszych klopotow i nie wyrzadziliby Bogu tylu przykrosci.
 

Jedyny taki Ojciec
 
Mamy w niebie dobrego Ojca. Nie trzeba sprawiac Mu bolu, odwolujac sie do innych posrednikow, jak tylko do Chrystusa, „albowiem jeden jest Bog, jeden tez posrednik miedzy Bogiem a ludzmi, czlowiek Chrystus Jezus”15. Zadne z rodzicow nie byloby szczesliwe, gdyby dziecko rozmawialo z nim przez ciotke, kuzynke lub kogokolwiek innego. To oznaczaloby brak szacunku, zaufania, milosci. To byloby powodem wielkiego cierpienia. Dlaczego przyczyniac go Bogu, ktorego milosc nie ma rownej sobie? Bo czy smierc Chrystusa na Golgocie nie jest najlepszym dowodem wielkosci poswiecenia dla kazdego czlowieka tak ze strony Ojca, jak i Syna?
 
Gdy uczniowie prosili Pana Jezusa, by nauczyl ich modlic sie, uslyszeli slowa, ktore znamy dzis pod nazwa Modlitwy Panskiej: „Ojcze nasz, ktorys jest w niebie...”16. Chrystus nazywa Boga naszym Ojcem. Jestem bardzo wdzieczny Zbawicielowi, ze nie nazwal Go Ojcem swoim. Wowczas moglibysmy sadzic, ze tylko On ma prawo do tak szczegolnej bliskosci. Ale Pan Jezus mowi o Bogu jako naszym wspolnym Ojcu. Okresla Go wiec jako istote najblizsza z mozliwych; to dobry rodzic. Bog bliski czlowiekowi. Bog o modlitwe stad. Dostepny w kazdym czasie i w kazdym miejscu. Gotow wysluchac najdluzszych nawet zwierzen. Nigdy nie przerywa i nie odsyla z numerkiem wyznaczajacym audiencje za tydzien. A z drugiej strony, to Stworca, majacy konkretne locum w pewnej przestrzeni kosmicznej, niedostepnej wszelkiej czlowieczej eksploracji. Przebywajacy tak daleko, a jednak tak bliski — immanentny i transcendentny zarazem. Ojciec nasz, ktory jest w niebie. Jedyny dobry Ojciec. Jedyny prawdziwy papa.
 
Moj znajomy, zarliwy katolik, nie byl zadowolony z wynikow ostatniego spotkania: „Pan powinien sie nawrocic — oswiadczyl zdecydowanie. — Przeciez nie mozemy oboje miec racji. Ktorys z nas jest w bledzie”.
 
Przyznalem mu racje — jeden z nas musi sie mylic. Tylko kto i do kogo powinien sie nawrocic?
 
Jacek Matter
 

1 Jaroslav Pelikan, Tradycja chrzescijanska. Historia rozwoju doktryny, Krakow 2008, s. 352. 2 Tamze. 3 Mk 7,6-8. 4 Zob. Mt 1,21. 5 Hbr 8,1; 9,24. 6 Jaroslav Pelikan, dz. cyt., s. 26. 7 Mt 16,18. 8 Pwt 32,3-4. 9 Ps 18,3. 10 Jaroslav Pelikan, dz. cyt., s. 54-55. 11 Wj 20,18. 12 Wj 20,19. 13 Rdz 50,24. 14 Wj 20,20-21.15 1 Tm 2,5. 16 Mt 6,9.
 
Wydawnictwo "Znaki Czasu" www.znakiczasu.pl  
ul. Foksal 8
00-366  Warszawa
+48 22 331 98 00 ; + 48 608 017 625

Ps:
 
Najpiekniejsze nauki Ojca Swietego
 
Jacek Matter

Wydawnictwo Orion Plus
Budy Zaslona, ul. Zrodlana 1
96-320 Mszczonow
tel./fax: 46 857 28 99, 46 857 13 54, 46 819 00 42, 536 399 399, 602 357 708, 604 821 030
e-mail: biuro@orionplus.pl 
Przesłane  przez  T. Grzesikowski  kwiecień 2013 r.