niedziela, 30 czerwca 2013

POWRÓT DO CHRZEŚCIJAŃSKICH KORZENI EUROPY

Coraz częściej rozlega się  hasło powrotu do chrześcijańskich korzeni Europy. Czy nie warto najpierw zastanowić się, do jakich korzeni mamy wracać? Jak wyglądało chrześcijaństwo u swoich źródeł? Czy czasem rozwój chrześcijaństwa, jego nauki i praktyk, nie przypomina wód rzeki, które im dalej od źródła, tym bardziej mętne. Ile zanieczyszczeń, obcych  nauk i praktyk wprowadzono do chrześcijaństwa? Czy jesteśmy w stanie odtworzyć religię kościoła wczesnochrześcijańskiego, który wiernie trwał w nauce apostolskiej i we wspólnocie  w łamaniu  chleba i w modlitwach (Dz.2,42)?
Religia apostolska pozbawiona była wspaniałych świątyń, ołtarzy, ceremonii, kadzideł, bogatych szat liturgicznych. Ideą jej nie były żadne praktyki rytualne, a jedynie pobożne naśladowanie JEZUSA CHRYSTUSA. Do społeczności kościoła nie wstępowało się tuż po narodzeniu, lecz z wolnego wyboru, a decyzję podejmowano w wieku dojrzałym tzn. w wieku pełnej świadomości. Religia chrześcijańska w owym czasie nie uznawała pośrednictwa kapłana miedzy człowiekiem a Bogiem, a pieniądz nie miał żadnego znaczenia w otrzymaniu zbawiennej łaski Boga, W domach nabożeństw nie było żadnych świętych obrazów ani relikwii. Nie praktykowano umartwień i pielgrzymek do miejsc świętych. Nie było kapłanów, mnichów ani osób obowiązku bezżennych. Każdy  z wierzących żył  w bezpośredniej  łączności z Bogiem. Syn Boży –Jezus Chrystus był jedynym pośrednikiem  między Bogiem i człowiekiem. Czczono Go zgodnie z jego nakazem „ W duchu i  w prawdzie” (Jan 4,24). Religia wypełniała myśli serca i całe odrodzone życie. Nieznane  było wówczas określenie „praktykujący”, ponieważ wiara równała się praktykowaniu jej, zgodnie ze słowami ap. Jakuba „wiara jeśli nie uczynków, martwa jest sama w sobie „(Jak.2,17). Nauka apostolska opierała się na dwóch fundamentalnych zasadach: 1)Wszyscy potomkowie Adama i Ewy zgrzeszyli, wszyscy bez wyjątku podlegają karze śmierci, „bowiem zapłatą za grzech jest śmierć” (Rzym.6,23) 2)Śmierć Jezusa  gładzi grzechy świata, a wszystkich wierzących w Niego wybawia od kary śmierci i zapewnia im żywot wieczny. Zbawienie jest darem Bożym uwarunkowanym wiarą, to znaczy szczerym przyjęciem tego daru. Przzyjęcie tego daru wzbudza nienawiść do grzechu, daje opamiętanie i początek nowemu życiu. Ap. Piotr mówił : „ Opamiętajcie się i niechaj każdy z was  do się ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa  na odpuszczenie grzechów waszych „(Dz.3,38). Apostołowie  nie nakazywali  ani Żydom,  ani poganom, aby zmienili swoje wyznanie, lecz aby zmienili swoje życie. Domagali się, aby naśladowcy Chrystusa wyrzekli się grzechu, który oddala człowieka od Boga, pozbawia go radości  i życia wiecznego. Zmiana życia, nie leży w  przyrodzonych możliwościach człowieka, lecz jest darem łaski Bożej „ Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was : B ozy to dar, nie z uczynków aby się kto  nie chlubił. Jego  bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili „ ( Efez. 2,8-10) Nawróceni, zwani świętymi, byli podziwiani przez społeczeństwo greckie  i rzymskie, pogrążone w rozwiązłości i występku, ponieważ chrześcijanie nie kradli, nie wszczynali waśni, nie chowali gniewu. Nie widywano ich na publicznych zabawach, w cyrkach, ale byli wszędzie tam, gdzie trzeba było łagodzić cierpienia, ulżyć niedoli, pocieszyć strapionych, nakarmić głodnych. Panowały wśród nich nieznane nigdy dotąd braterstwo, równość i miłość. Nie czyniono żadnych różnic  ze względu na pochodzenie, rasę czy kolor skóry. Realizacja idei miłosierdzia posunięta była tak daleko, iż sprzedawali majętności, by nakarmić  ubogich, przyodziać nagich i przygarnąć prześladowanych. Fundamentem moralności był dekalog, czyli dziesięć Bożych przykazań danych w formie zapisanej narodowi izraelskiemu przez Boga na górze Synaj. W  tamtych czasach Dekalog  był znany w jego oryginalnej wersji, tzn. tej, która znajduje się w Piśmie Świętym (patrz 2 Mojż. 20). Z bory apostolskie znały trzy obrzędy ustanowione przez Chrystusa: Chrzest, Wieczerzę Pańską i obrzęd pokory (umywanie nóg). Obrzędów tych nie praktykowano jako sakramenty zjednujące łaskę i uświęcające dusze, lecz jako uroczyste postanowienia Chrystusa o charakterze pamiątkowym i symbolicznym łask już otrzymanych. Chrzest był dla kościoła wczesnochrześcijańskiego pamiątka śmierci i zmartwychwstania Jezusa oraz symbolem nowego życia w Chrystusie( patrz Rzym. 6,2- 3),  Wieczerza Pańska odbywała się pod dwiema postaciami: chleba i wina. Nie uczono w owym  czasie nic o obecności Boga w sakramencie. Każdy wierzący był w stałej łączności z Ojcem, Synem I duchem Świętym. Organizacja kościoła apostolskiego ograniczona była do najprostszych form. Charakteryzowała się ładem i porządkiem Bożym nie wymagającym poprawek, zmian czy uzupełnień. Każdy zbór działał w porozumieniu z apostołami lub ewangelistami ( gr. Poimenoi, łac. pastores),którym powierzono pieczę nad sprawami duchowymi wiernych i nad nabożeństwami. Do pomocy starszym dodawano jednego lub kilku diakonów, czyli sług (gr.diakoni), którym zlecano opiekę nad ubogimi oraz nad sprawami materialnymi zboru, a w razie potrzeby, także funkcję sekretarza i skarbnika . Przywódcy zborów mieli prawo żenić się, pełnili swoje urzędy z wyboru całego zgromadzenia mogli być odwoływani ze swych stanowisk, jeśli nie prowadzili swych domów wzorowo. Nakaz Chrystusa zaniesienia  ewangelii wszystkiemu stworzeniu (patrz Mar. 16,15; Mat. 28,18-20 ) Przewidywał oprócz organizacji lokalnej, również organizację powszechnego Kościoła. Na sprawność organizacji powszechnej składały się dary i urzędy rozdzielane z natchnienia  Ducha Świętego ludziom wypróbowanej pobożności. Urzędy te wymienia ap. Paweł w swych listach w następującym porządku: Apostołowie, prorocy, ewangeliści, nauczyciele. Żaden jednak z nich, nawet ap. Piotr, nie rościł sobie prawa pierwszeństwa (1 Piotra.5,1-4; Dz. 2,14; Dz.10,25-26; Gal.2, 7-9 ). Czystość w nauce i moralności Kościoła była czynnie strzeżona lecz działo się to w duchu miłości braterskiej. W przypadku jawnego grzechu napominano danego wyznawcę,  a nawet wykluczano ze społeczności wierzących, z tym, że skruszonym dawano możność ponownego wejścia do społeczności, po uprzednim wyznaniu win i widocznej poprawie. Chociaż uważano, iż pieniądz nie ma żadnego znaczenia w otrzymaniu łaski zbawiennej, to jednak występował on w aktach wdzięczności za otrzymane łaski. Zbierano dary nie w celu wznoszenia wspaniałych świątyń, zawieszania olśniewających ozdób lub zakładania bogatych szat liturgicznych, lecz dla rozpowszechniania aż po krańce ziemi ewangelii o zbawieniu w Chrystusie. Duża część darów przeznaczona była na wsparcie wdów, sierot i ubogich. Nabożeństwa odznaczały się prostotą i szczerością. Nie były obliczone na oddziaływanie na zmysł wzroku czy słuchu, lecz przede wszystkim na intelekt, sumienie i serce. Po przeczytaniu Pisma Świętego i śpiewaniu pieśni nabożnych wierni modlili się wspólnie, pouczali i napominali. Zgodnie z wolą Zbawcy służba Boża odbywała się „w Duchu i Prawdzie” ( Jan4,23). Dążono do tego, by wszystko działo się, jak Mówi ap. Paweł, „godnie i porządku”( 1 Kor. 14,40). W religii apostolskiej nie było modlitw za umarłych ani wzywania ich w modlitwach, bowiem nie wierzono wtedy w dalsze życie duszy po śmierci człowieka. Oczekiwano  zmartwychwstania dopiero przy powtórnym przyjściu Chrystusa. Śmierć, podobnie jak w czasach Starego Testamentu, tak i wówczas uważana była za coś w rodzaju snu; zmarły człowiek potrzebował „ obudzenia” przez Boga, podczas gdy tzw. Druga śmierć (patrz,. Obj.20,6) przeznaczona była dla niepokutujących grzeszników i miała położyć kres ich istnieniu, w wiecznych swoich skutkach. Apostoł Paweł napisał do zboru w Tesalonice, by „ się nie smucili” losem tych, którzy zasnęli, by nie postępowali jak ci, „którzy nie mają nadziei”  (1 Tes. 4,13-18). Pierwsi Chrześcijanie świecili sobotę jako pamiątkę stworzenia (patrz..1.Mojż.2,1-2),jako dzień odpoczynku zgodnie z czwartym przykazaniem dekalogu (patrz. 2.Mojż. 20,8-11),jako szczególny znak Boży (patrz Ezech.20,12.20).Chrystus nazwał siebie (patrz Mar.2,27-28),polecił także , by modlić się o właściwe zachowanie tego dnia (patrz Mat.24,20). O Bożym planie zbawienia dla ludzkości apostołowie uczyli zgodnie z wypowiedziami proroków Starego Testamentu i nakazami Jezusa, że na ziemi nastąpi przywrócenie ładu i szczęścia, jakie istniały na początku świata (patrz Obj.21,1.4). Nowa ziemia będzie oddana jako dziedzictwo w posiadanie zbawionym. Zapanuje na niej pokój i radość wieczna. Owo przywrócenie pierwotnej szczęśliwości nastąpi wg. Jana po uprzednim przyjściu Chrystusa, który rozpocznie tysiącletni okres (patrz Obj.20).Kościół głosił potrzebę posłuszeństwa i szacunku dla władz świeckich  (patrz.Tyt.3.1; 1 Piotra 2, 13.14),jeśli ich postanowienia nie sprzeciwiały się postanowieniom Bożym, gdyż „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” ( Dz.5, 29). Kościół nakazywał poszanowanie praw urzędów, osób piastujących te urzędy, za których należało się modlić ( patrz.1 Tym.2,1-3). Chrześcijanie wstrzymywali się od udziału w życiu politycznym ; zasada Chrystusa rozdziału kościoła od państwa była ściśle przestrzegana przez chrześcijan ( patrz Mat.22,21). Jakże piękne to były zasady i obyczaje, jakże piękne musiało być życie pierwszych chrześcijan. Żywe jeszcze było wspomnienie o Chrystusie. Żyli przecież jeszcze ci, którzy Go widzieli, słyszeli i przebywali z Nim. Ich opowieści przepełnione zachwytem i miłością do Zbawiciela urzekały coraz to nowych wyznawców. Wszyscy oni cieszyli się Nim, cieszyli się Jego obietnicami, wierzyli całym sercem Jego słowom. Tamci pierwsi chrześcijanie żyli właśnie tak, jakby żyli u kresów dziejów świata. Czy ci, którzy rzeczywiście żyją u kresów dziejów świata, są do n ich podobni? Warto wziąć z nich przykład, bo to dobry, pouczający i piękny wzór. Czytając o nich chciało by się rzec: „pragnę być taki jak oni, pragnę być taki jak Chrystus”, bowiem pierwsi chrześcijanie naprawdę starali się wiernie i godnie Go naśladować.

Autor Władysław Polok 


czwartek, 27 czerwca 2013

PRZYMUS NIEDZIELNEGO ODPOCZYNKU

W maju do laski marszałkowskiej wpłynął ponadpartyjny projekt ustawy o zakazie pracy w placówkach handlowych
w niedziele. Poselska inicjatywa wywołała kilkudniową
burzę medialną.
Poselski projekt jest na pozór niewielki. Dodaje do Kodeksu pracy zaledwie kilka wyrazów
 Do obowiązującego przepisu o zakazie pracy w placówkach handlowych w święta proponuje dołożenie zakazu pracy w tych placówkach w niedziele, a do przepisu o wyjątkach od zakazu pracy w niedziele dodaje kolejny wyjątek — pracę na stacjach benzynowych.

Poselskie
uzasadnienie

W uzasadnieniu Poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy — Kodeks Pracy projektodawcy (głównie z PIS-u, ale też z PSL-u, PO, SP) powołali się na to, że „w polskiej i europejskiej kulturze niedziela przeznaczona jest na odpoczynek i życie rodzinne” i że ma to wynikać „z chrześcijańskich tradycji naszego kontynentu”. Dalej zwrócili uwagę na negatywną społeczną ocenę niedzielnej pracy w handlu — głównie z uwagi na to, że w większości niedzielny handel obsługują kobiety, co nie pozwala im — jako żonom i matkom — należycie pełnić w niedziele tych istotnych dla polskiej rodziny funkcji. (Podczas konferencji prasowej towarzyszącej złożeniu projektu przytoczono na ten temat dane. I tak według Pentora w latach 90. za zaka­zem pracy w niedziele było 25 proc. Polaków, sześć lat temu — 55 proc., a obecnie — 77 proc.). Projektowana zmiana miałaby więc poprawić jakość funkcjonowania zarówno rodzin osób zatrudnionych w handlu, jak i pozostałych rodzin — „zapędzonych w szaleńczą chęć [niedzielnego] kupowania”. Zaszłaby dzięki temu zmiana w kulturze obchodzenia dnia wolnego od pracy — nastąpiłby powrót do dawnych dobrych tradycji, ożywiłyby się centra miast, parki, deptaki i skwery (z których w niedziele ludność „wysysana” jest przez centra handlowe), zacieśniłyby się więzy rodzinne.
Skutki gospodarcze i finansowe zakazu handlu w niedzielę nie powinny mieć zdaniem projektodawców większego wpływu na gospodarkę. Ludzie bowiem będą mieli na zakupy tę samą ilość pieniędzy co wcześniej, tyle że będą kupować w sześć dni, a nie siedem. To zaś ma oznaczać, że wpływy z podatku VAT, CIT, PIT czy akcyzy powinny pozostać na niezmienionym poziomie. Według projektodawców zakaz pracy w placówkach handlowych w niedzielę nie spowoduje też wzrostu bezrobocia, gdyż pracodawcy i tak już dziś mają obowiązek dania pracownikowi dnia wolnego za przepracowaną niedzielę. A ponadto pojawią się zapewne dodatkowe miejsca pracy w jednostkach związanych z kulturą i wypoczynkiem (bo gdzieś trzeba będzie te wolne niedziele spędzać). Projekt nie obejmuje handlu w małych rodzinnych sklepach, co oznacza poprawę ich konkurencyjności wobec sklepów wielkopowierzchniowych.

Krytyka
ekonomistów

Odmienne zdanie co do skutków gospodarczych i finansowych proponowanej nowelizacji ma wielu ekonomistów i organizacji pracodawców.
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan” zakaz handlu w niedziele oznaczać będzie utratę pracy przez 30-40 tysięcy ludzi. Czym innym było jego zdaniem wprowadzenie w 2007 roku 12 wolnych od handlu świąt, a czym innym będzie wprowadzenie wolnych od handlu 52 niedziel. Handlu nie będzie, ale centra handlowe w „wolne” niedziele będą dalej generowały koszty, które handlowcy będą musieli sobie zrekompensować. Soboty i niedziele to również dni masowych zakupów dokonywanych przez obcokrajowców w strefach przygranicznych.
Dla znanego komentatora ekonomicznego Rafała Wojdy to projekt nieracjonalny, gdyż pojawiający się w momencie spowolnienia gospodarczego. Oznaczać to będzie utratę pracy przez kilkadziesiąt tysięcy pracowników. Znaczny spadek sprzedaży detalicznej przyczyni się do zmniejszenia wpływów z podatku VAT o 7 do 14 mld zł, co budżet państwa będzie musiał jakoś wyrównać, na przykład przez podniesienie tego podatku o jeden procent.

Głos ludu

Głosy pracowników i klientów centrów handlowych wyrażane w mediach i internecie też były podzielone.
Zwolennicy zakazu niedzielnego handlu mówili, że sprzedawcy również powinni mieć prawo do wolnego dnia; że wraz z tym zakazem pojawią się nowe, może nawet zdrowsze formy spędzania wolnego czasu; że nastąpi zwiększenie zatrudnienia w sektorze usług gastronomicznych, hotelarskich, sportowych, turystycznych; że skorzystają na tym małe osiedlowe sklepiki.
Przeciwnicy mówili, że wielu ludzi zapracowanych w tygodniu do granic możliwości zakupy może robić tylko w niedziele; że niedzielne zakupy to dla wielu rodzin już tradycja. Pytano, co ze studentami dorabiającymi właśnie w weekendy. Co z tymi, którzy przez tę zmianę stracą pracę lub mniej zarobią? Zwracano uwagę na niekonsekwencję zakazu — dlaczego bowiem nie zabronić w niedziele pracy w turystyce i na uczelniach, przecież tam też pracuje dużo matek i żon? A ilu ludzi pracuje w niedziele u operatorów telekomunikacyjnych? A ilu w transporcie, energetyce i opiece zdrowotnej? Czy im się wolne nie należy? Dlaczego tylko zakaz pracy w handlu ma poprawić sytuację polskich rodzin? Jedna z internautek zaproponowała nawet wprowadzenie niedzielnej prohibicji, wtedy jej mąż, jako pracownik izby wytrzeźwień, miałby wreszcie wolne niedziele i mogliby spędzać je razem.

Wątpliwości
światopoglądowe

Nie negując prawa pracowników do niedzielnego wypoczynku, poważne wątpliwości budzi jednak światopoglądowa otoczka towarzysząca złożeniu omawianego projektu. Referująca go na konferencji prasowej parlamentarzystka z PIS-u niemal w religijnym uniesieniu informowała dziennikarzy, że ów poselski projekt jest odzewem na apel metropolity katowickiego bpa Wiktora Skworca skierowany podczas zeszłorocznej pielgrzymki kobiet do Piekar, by parlamentarzystki podjęły tę „inicjatywę dla ludzi pracy i polskich rodzin”. W odpowiedzi posłowie z tzw. katolickich zespołów parlamentarnych (zespołu członków i sympatyków ruchu „Światło i Życie” i akcji katolickiej, zespołu przeciwko ateizacji, zespołu ochrony życia i rodziny oraz zespołu na rzecz katolickiej nauki społecznej) przygotowali projekt przepisów o zakazie niedzielnego handlu. Wspomniana posłanka stwierdziła nawet publicznie, że ów projekt był prezentem dla bpa Skworca na tegoroczną pielgrzymkę do Piekar. Inny z projektodawców — przewodniczący parlamentarnego zespołu na rzecz katolickiej nauki społecznej — stwierdził wprost, że ich projekt nawiązuje do znanego papieskiego listu Dies Domini z 1998 roku poświęconego świętowaniu niedzieli.
W tym świetle wszelkie argumenty społeczno-ekonominczne przytaczane na rzecz proponowanego zakazu doznają poważnego uszczerbku na wiarygodności. Okazują się bowiem powodami wtórnymi wobec powodu pierwotnego — religijnego, którym jest dokonana rękami parlamentarzystów i przy pomocy świeckiego prawa próba przywrócenia religijnego znaczenia świętowania niedzieli. Jest to narzucanie wszystkim (również niekatolikom) mocą powszechnie obowiązującego prawa określonego sposobu spędzania czy niespędzania wolnego czasu w nadziei, że przynajmniej część z tych, którzy już nie będą mogli robić niedzielnych wypadów do centrów handlowych, wróci do swoich kościołów na niedzielne msze.
Jak to się ma do konstytucyjnej zasady autonomii i wzajemnej niezależności od siebie państwa oraz Kościołów i innych związków wyznaniowych? Nijak. Gotowość katolickich posłów do politycznego urzeczywistniania „duchowych” życzeń swoich hierarchów musi niepokoić w państwie określającym się jako świeckie i będącym dobrem wspólnym wszystkich obywateli.          
Olgierd Danielewicz
 Znaki  Czasu czerwiec 2013 r. 

POWTÓRKA Z HISTORII

Każdy ma prawo wierzyć, w co chce, i praktykować, jak chce — o ile oczywiście jego wolność religijna nie narusza cudzej wolności.
Co jest złego w tym, że muzułmanie chcą święcić piątek? Nic. A w tym, że Żydzi
chcą święcić szabas? Też nic. A chrześcijanie adwentyści dnia siódmego — sobotę? Podobnie nic. Mają do tego takie samo prawo jak katolicy i pozostali chrześcijanie do obchodzenia niedzieli. Każdy ma prawo wierzyć, w co chce, i praktykować, jak chce — o ile oczywiście jego wolność religijna nie narusza cudzej wolności.
Tymczasem kilkudziesięcioosobowa grupa katolickich posłów postanowiła uszczęśliwić niekoniecznie do końca katolickich pracowników sektora handlowego oraz ich klientów wolnymi od handlu niedzielami. Złożyła nawet w tej sprawie w Sejmie odpowiedni projekt ustawy. Jeśli projekt zostanie przyjęty, już niedługo wszyscy pracownicy handlu — wierzący i praktykujący, wierzący i niepraktykujący, wierzący inaczej i niewierzący — będą mogli do woli korzystać ze wszystkich wolnych niedziel. A wraz z nimi wszyscy dotychczasowi klienci — też różni w swoim światopoglądzie. Niedziela ma być wolna dla wszystkich — tak chcących, jak i niekoniecznie chcących nowych regulacji.
Czy jest w tym coś złego — że sprzedawczynie czy kasjerki (bo głównie kobiety pracują na tych stanowiskach) będą miały wreszcie wolne niedziele, żeby spędzać je ze swoimi rodzinami? Nie. Ale czy nasza odpowiedź będzie taka sama w przypadku tych sprzedawczyń czy kasjerek, które w wyniku tych zmian stracą pracę u jedynego w ich okolicy pracodawcy? Zresztą jaka by nie była nasza odpowiedź na to pytanie, najważniejsza będzie odpowiedź tych pozbawionych pracy.
Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy zakazu niedzielnego handlu przytaczają na poparcie swoich tez godne rozważenia i przekonujące argumenty odnoszące się do skutków społecznych i ekonomicznych proponowanych zmian. Nawet nie będę próbował ich pod tym względem oceniać.
Otwartą kwestią pozostaje natomiast ocena tej propozycji z punktu widzenia światopoglądowego. Czy można narzucać swoje poglądy religijne innym ludziom? Czy można, wykorzystując instrumentalnie mechanizmy demokratyczne, czyli korzystając z parlamentarnej większości, narzucać mniejszości własne praktyki religijne?
Ale przecież tu nie chodzi o praktyki religijne! — zakrzykną zaraz zwolennicy zakazu niedzielnego handlu. Na pewno? Wypowiedzi niektórych wnioskodawców projektu nie pozostawiają cienia wątpliwości co do religijnej inspiracji ich inicjatywy (zob. artykuł okładkowy pt. Przymus niedzielnego odpoczynku).
Mówiąc otwarcie, Kościół rzymskokatolicki od dawna wyraża zaniepokojenie coraz swobodniejszym podchodzeniem katolików do święcenia niedzieli, co objawia się zmniejszającą się z każdym rokiem frekwencją na niedzielnych mszach. Na Zachodzie to już norma. W Polsce jeszcze nie jest to tak widoczne, ale pełne kościoły z lat 80. to już odległa przeszłość. Sekularyzacja postępuje. Wszystkie Kościoły i związki wyznaniowe są, a przynajmniej powinny być narastaniem tego zjawiska zaniepokojone. Powinny też czynić wszystko, by mu przeciwdziałać. „Wszystko” w sensie duszpasterskim, a nie politycznym. Owo „wszystko” nie oznacza bowiem prawa do wpływania na parlamentarzystów własnego wyznania, by ustanawiali prawa, które zmuszą do niepracowania lub nierobienia zakupów w niedzielę nawet tych, dla których ten dzień nie jest żadnym świętem. Nie ma więc przeszkód, by katoliccy duchowni nawoływali z kazalnic swoich wiernych do przestrzegania niedzielnego odpoczynku i obecności na niedzielnych mszach. Ale jeśli jest to nawoływanie do parlamentarzystów, by przymusili do tego wszystkich innych — to już co innego.
Na razie będzie to przymus niedzielnego odpoczynku. Tylko patrzeć, jak za jakiś czas pojawi się przymus uczestnictwa w mszach i zakaz święcenia innych dni. Niemożliwe? A dlaczego nie? Byłaby to powtórka z historii (która podobno lubi się powtarzać), kiedy to katolicki sobór w Laodycei w 364 roku n.e. postanowił, co następuje: „Chrześcijanie nie powinni już judaizować i próżnować w sobotę, ale powinni pracować w tym dniu; powinni szczególnie uczcić dzień Pański, będąc chrześcijanami, i jeśli to możliwe, nie pracować w tym dniu” (zob. artykuł pt. Dwa dekalogi).
Zdaniem starożytnego rzymskiego filozofa Cycerona historia jest nauczycielką życia — uczy nas, jak nie popełniać błędów, które inni już dawno przed nami popełnili. Jednak według dziewiętnastowiecznego niemieckiego filozofa Hegla historia uczy jeszcze jednego — że ludzkość niczego się z niej nie nauczyła. Boję się, że Hegel miał rację.        
autor: Andrzej Śiciński
Znaki Czasu czerwiec 2013 r.

środa, 26 czerwca 2013

KOŚCÓŁ LUD BOŻY ORAZ ŚWIAT


Biblia uczy jasno ze na swiecie byl zawsze Kosciol Bozy i lud Bozy oraz Bablinon.... czyli grzeszny swiat ktory lamie prawo Boze ( nazwy kosciolow czy podzialy organizacji wyznaniowych itp. sa tu bez wiekszego znaczenia ) znakiem prawdziwego Kosciola Bozego byla zawsze wiara w Jezusa i przestrzeganie 10 biblijnych przykazan Bozych w tym tez swiecenie soboty . W ST kosciolem Bozym byli najpierw sprawiedliwi potomkowie Adama i  Noego oraz Abrahama a potem  Izrael ktory wierzyl w Boga i przestrzegal prawa Bozego np swiecenia soboty itp. Na swiecie byl i jest tez lud Bozy ktory zyl lub zyje zawsze wedlug takiego swiatla jakie mial lub ma i tylko Bog bedzie ich i nas sadzil sprawiedliwe w dzien sadu ( a ktory nie poznal nie ze swojej winy innych prawd biblijnych ) takim wlasnie ludziom byla i jest gloszona ewangelia jesli jest to tylko mozliwe i wierzymy ze kiedys ..tuz przed powrotem Jezusa ..lud Bozy wyjdzie duchowo z Babilonu i polaczy sie z Kosciolem Bozym w wierze w Boga i przestrzeganiu jego prawa .
1 Moj. 4:25-26
25. I obcował Adam jeszcze raz z żoną swoją, a ona urodziła syna i dała mu imię Set, mówiąc: Bóg dał mi innego potomka zamiast Abla, którego zabił Kain.
26. Setowi także urodził się syn i nazwał go Enosz. Wtedy zaczęto wzywać imienia Pana.

1 Moj. 5:24
24. Henoch chodził z Bogiem, a potem nie było go, gdyż zabrał go Bóg.

1 Moj. 6:,8-9
8. Ale Noe znalazł łaskę w oczach Pana.
9. Oto dzieje rodu Noego: Noe był mężem sprawiedliwym, nieskazitelnym wśród swojego pokolenia. Noe chodził z Bogiem.

1 Moj. 26:4-5
4. Rozmnożę potomstwo twoje jak gwiazdy na niebie i dam potomstwu twemu wszystkie te kraje, a wszystkie narody ziemi będą błogosławione przez potomstwo twoje,
5. Dlatego że Abraham był posłuszny głosowi mojemu i strzegł tego, co mu poleciłem, przykazań moich, przepisów moich i praw moich.

 

Ezech. 20:19-20
19. Ja, Pan, jestem waszym Bogiem. Postępujcie według moich przykazań i przestrzegajcie moich praw, i wykonujcie je!
20. Święćcie moje sabaty i niech będą znakiem między mną a wami, aby wiedziano, że Ja, Pan, jestem waszym Bogiem!
Izaj. 56:4-6
4. Bo tak mówi Pan: Trzebieńcom, którzy przestrzegają sabatu i wybierają to, w czym mam upodobanie, i trzymają się mojego przymierza,
5. Przyznam w moim domu i w obrębie moich murów miejsce i dam im imię lepsze niż mają synowie i córki, imię wieczne, które nie będzie starte.
6. Cudzoziemców zaś, którzy przystali do Pana, aby mu służyć i aby miłować imię Pana, być jego sługami, wszystkich, którzy przestrzegają sabatu, nie bezczeszcząc go, i trzymają się mojego przymierza,

 
Mateusz 5:17-18.
17. Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem
znieść, ale wypełnić.
18. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani
jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko
spełni.

 
Marek 10:17-20
17. Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim
na kolana, pytał Go: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie
wieczne?
18. Jezus mu rzekł: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko
sam Bóg.
19. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj
fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę.
20. On Mu rzekł: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej
młodości.


Dz.Ap. 10:34-35
34. Piotr zaś otworzył usta i rzekł: Teraz pojmuję naprawdę, że Bóg nie ma względu na osobę,
35. Lecz w każdym narodzie miły mu jest ten, kto się go boi i sprawiedliwie postępuje.
Dz.Ap. 17:24-27
24. Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych
25. Ani też nie służy mu się rękami ludzkimi, jak gdyby czego potrzebował, gdyż sam daje wszystkim życie i tchnienie, i wszystko.
26. Z jednego pnia wywiódł też wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania,
27. Żeby szukały Boga, czy go może nie wyczują i nie znajdą, bo przecież nie jest On daleko od każdego z nas.

 
Jan 14:15
15. Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania.

Jak. 2:10-11
10. Ktokolwiek bowiem zachowa cały zakon, a uchybi w jednym, stanie się winnym wszystkiego.
11. Bo Ten, który powiedział: Nie cudzołóż, powiedział też: Nie zabijaj; jeżeli więc nie cudzołożysz, ale zabijasz, jesteś przestępcą zakonu.

Obj. 12:17
17. I zawrzał smok gniewem na niewiastę, i odszedł, aby podjąć walkę z resztą jej potomstwa, które strzeże przykazań Bożych i trwa przy świadectwie o Jezusie.

 
Obj. 18:1-4
1. Potem widziałem innego anioła zstępującego z nieba, który miał wielkie pełnomocnictwo, i rozjaśniła się ziemia od jego blasku.
2. I zawołał donośnym głosem: Upadł, upadł Wielki Babilon i stał się siedliskiem demonów i schronieniem wszelkiego ducha nieczystego i schronieniem wszelkiego ptactwa nieczystego i wstrętnego.
3. Gdyż wszystkie narody piły wino szaleńczej rozpusty jego i królowie ziemi uprawiali z nim wszeteczeństwo, a kupcy ziemi wzbogacili się na wielkim jego przepychu.
4. I usłyszałem inny głos z nieba mówiący: Wyjdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami jego grzechów i aby was nie dotknęły plagi na niego spadające,

(BW)

Ps :

Czy chcialbys/chcialabys poglebic swa wiedze biblijna? Jesli tak to skorzystaj z niezobowiazujacych kursow biblijnych. (Podaj dalej)
Kursy biblijne - bezplatne - Korespondencyjna Szkola Biblijna
www.kursybiblijne.pl
Bezplatne kursy biblijne do studiowania przez internet i korespondencyjnie. Ksiega Daniela, Apokalipsa oraz inne
autor  Tomasz Grzesikowski.

niedziela, 23 czerwca 2013

W OBLICZU ŚMIERCI

                      
„ Gdy to, co skażone, przyoblecze się, w to, co nieskażone, i to, co śmiertelne, przyoblecze się w nieśmiertelność, wtedy wypełni się słowo napisane: Pochłonięta jest śmierć w zwycięstwie!”( 1 Kor 15,54).
Aktorka Kari  Coleman grała medium spirytystyczne podczas  przedstawienia teatralnego. Przygotowując się do tej roli, studiowała pewne techniki i brała udział w seansach spirytystycznych. Po występie w przedstawieniu powiedziała : „ Nie mogę uwierzyć , że ludzie dają się tak zwodzić. To jest przerażające.”Po pewnym seansie spirytystycznym Kari czuła się szczególnie winna z powodu wprowadzenia w błąd człowieka, któremu umarła matka. Po przedstawieniu nawiązała z nim ponownie kontakt i ze łzami wyznała, że padł on ofiarą oszustwa. W rzeczywistości jego matka nie przesłała mu żadnego przesłania z zaświatów. Ku zdumieniu Kari ów człowiek, słysząc to, nie wyglądał na rozgniewanego czy niezadowolonego. Był  usatysfakcjonowany tym, co przeżył, choć dowiedział się, że było to jedynie iluzją. Kari doszła do wniosku, że obsesja niektórych ludzi na punkcie spirytyzmu jest niezdrowa. Powiedziała: „Póki nie uporasz się z ostatecznością śmierci,  nie możesz  pójść naprzód. Jeśli naprawdę wierzysz, że istnieją ludzie, którzy potrafią nawiązać łączność  z twoim zmarłym dzieckiem,  wówczas to przekonanie nie da ci spokoju”. Biblia przedstawia obraz śmierci, który zawiera jednocześnie element ostateczności, ale i wielką nadzieję. W Piśmie Świętym śmierć jest określona jako pewna ostateczność, ale do pewnego czasu. Śmierć jest nazwana  snem (Jan11,11-14) Umarli nie mogą nawiązać łączności z żywymi(Hiob 7,9-10). Pomiędzy umarłymi i żywymi „rozciąga się wielka przepaść” (Łukasz 16,26). Jednak śmierć nie jest końcem drogi. Grób nie jest czarną nocą bez poranka. Chrześcijanie nigdy nie mówią „żegnaj”, ale „dowidzenia”, gdyż wiedzą, że nastąpi chwalebne spotkanie w poranku zmartwychwstania. „Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na glos Archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba ; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie. Potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; I tak zawsze będziemy z Panem „(1 Tes.4,16-17). Chrześcijańska nadzieja skupia się na powtórnym przyjściu Pana. Choroby i cierpienia nie będą panować na zawsze. To Jezus będzie panował. Nieszczęścia i śmierć nie będą triumfować. To Jezus ostatecznie zatriumfuje. W katakumbach w pobliżu Rzymu chrześcijanie w drugim wieku N.E. Pisali na grobach swoich bliskich: „Do zobaczenia rankiem, ukochani”. Nadchodzi jasny poranek, kiedy wszystkie dzieci Boże zostaną zabrane w powietrze na spotkanie z Panem na obłokach. Tego dnia dotrzemy do celu, kiedy powiemy: „Pochłonięta jest śmierć w zwycięstwie!”(1Kor.15,54)

Autor Mark Finley

piątek, 21 czerwca 2013

DLACZEGO ODDAWALI SWOJE ŻYCIE ZA BIBLIĘ

Wielka jest wartość Pisma Świętego w rodzimym języku. Niech świadczy o tym fakt, że wiara chrześcijańska ostała się wobec najazdu arabskiego w Egipcie i Etiopii, gdzie były wczesne przekłady Biblii, natomiast cała północna Afryka, gdzie używano języków pozbawionych biblijnego tłumaczenia, uległa podbojowi przez muzułmanów, którzy całkowicie usunęli stamtąd chrześcijańskie wpływy.
 
W pierwszych wiekach dbano, aby ludzie mogli usłyszeć Słowo Boże w rodzimym języku, stąd wczesne przekłady Biblii na syryjski, grecki czy łacinę. W III wieku doszedł do nich przekład koptyjski, a w IV wieku etiopski, które służyły populacji egipskiej. W IV i V wieku utworzono alfabet dla języka ormiańskiego i gruzińskiego, aby ludzie władający nimi mogli poznawać Pismo Święte w ojczystej mowie.
 
Niezwykłym dziełem było przetłumaczenie Biblii na język gocki przez biskupa Wulfilę. Goci uprowadzili do niewoli jego rodziców, chrześcijan z Azji Mniejszej. Wulfila, czyli „Wilczek” urodził się już w niewoli. Dzięki niezwykłym zdolnościom lingwistycznym nauczył się kilku języków i jako tłumacz trafił na dwór gockiego króla. Z czasem stał się uczniem gockiego biskupa Teofila, a potem jego następcą. Postanowił przełożyć Biblię na język Gotów. Nie było to proste, ponieważ używali skąpego języka wojowników. Wulfila najpierw stworzył alfabet na bazie greckiego. W ten sposób powstało pierwsze pismo germańskie, a zarazem pierwsze pisane dzieło w języku gockim, z którego wywodzą się: niemiecki i angielski. W swoim tłumaczeniu Starego Testamentu pominął Księgi Samuela i Królewskie, aby opis wojen i bohaterskich czynów nie podsycał do szukania sławy w boju u tych wojowniczych plemion.
 
W VII wieku fragmenty Starego i Nowego Testamentu przetłumaczono na chiński. W tym samym czasie staroangielski poeta Caedmon, a na początku VIII wieku także mnich Beda (673-735), przetłumaczyli na język angielski ewangelie.
 
Wśród Słowian
Pierwsze słowiańskie tłumaczenie Biblii powstało w IX wieku z inicjatywy księcia Rościsława, władcy Wielkich Moraw. Zwrócił się on do cesarza bizantyjskiego Michała III (842-867) z prośbą o misjonarzy, którzy głosiliby Ewangelię mieszkańcom jego państwa w języku słowiańskim. Cesarz zlecił tę misję dwom braciom z Salonik: Metodemu (826-885) i Cyrylowi (827-869). Prowadzili oni misję w Bułgarii, na Morawach i na Rusi Kijowskiej. Obrządek słowiańsko-bizantyński rozpowszechniony za ich sprawą na Morawach, a nawet w Małopolsce, różnił się od łacińskiego między innymi tym, że duchowni mogli się żenić, komunię spożywano pod obiema postaciami: chleba i wina, a Biblię czytano w języku narodowym. W tym celu Cyryl opracował alfabet na bazie greckiej majuskuły zwany cyrylicą, a na bazie minuskuły alfabet znany jako głagolica, od słowiańskiego głagol, czyli „słowo”. Liczył on sobie 43 litery, pochodzące w większości z greckiego alfabetu. Używa się go do dzisiaj w Bułgarii, Rosji, Serbii i na Ukrainie.
 
Cyryl w przedmowie do słowiańskiego przekładu Ewangelii napisał, że „narody bez Biblii są nagie i nie mają broni, aby walczyć z wrogiem dusz naszych”, zachęcając ludy słowiańskie do słuchania Słowa od Boga, które posila serce i rozum, Słowa prowadzącego do poznania Boga. Łagodne obejście Cyryla i Metodego oraz ich znajomość języka słowiańskiego ułatwiała im pracę misyjną wśród słowiańskiej ludności. Biskupi niemieccy, w obawie o utratę wpływów, złożyli na nich skargę w Rzymie. Głównym zarzutem było używanie przez Cyrylego i Metodego słowiańskiego języka. Wielu uważało wtedy, że jedynie greka i łacina nadają się do głoszenia Słowa Bożego. Cyryl i Metody odpierali te ataki twierdząc, że Boga można wielbić w każdym języku. Po śmierci Cyryla, niemieccy biskupi aresztowali Metodego na Morawach i więzili go przez dwa i pół roku. Po jego śmierci starali się usunąć wpływy obu braci z terenów słowiańskich, ale nie pozwalał na to pozostawiony przez nich przekład Pisma Świętego.
 
Wpływy gnostyckie
W X wieku Biblię przetłumaczono na arabski. Wcześniej w świecie arabskim znane były głównie Ewangelie za sprawą ustnych przekazów oraz ze źródeł syryjskich, które cechował doketyzm, czyli pogląd zaprzeczający przyjściu Jezusa na ziemię w ludzkim wcieleniu. W doketyzmie, tak jak w innych gnostyckich ideach opartych na dualizmie, wszystko co materialne uważano za grzeszne, włącznie z ludzkim ciałem. W związku z tym odrzucano też inkarnację Syna Bożego, utrzymując zamiast tego, że ciało Jezusa było eteryczne, a zatem nie mogło umrzeć. Pozwala to zrozumieć, skąd w Koranie wzięła się idea, że Jezus tylko na pozór umarł na krzyżu[1], niegdyś popularna wśród niektórych gnostyków, a obecnie wśród powieściopisarzy, którzy fantazjują o małżeństwie Chrystusa i Jego potomstwie.
 
Bez zgody
W pierwszych wiekach chrześcijanie starali się przełożyć Biblię na współczesne języki, aby udostępnić Słowo Boże jak największej liczbie ludzi. Niestety w średniowieczu kościół poprzestał na tych wczesnych tłumaczeniach. Kościół katolicki i prawosławny nie zgadzały się na tłumaczenia Biblii na języki narodowe. Kościół katolicki obstawał przy łacińskiej Wulgacie, a prawosławny przy tłumaczeniu Cyryla i Metodego. Kiedy na przykład czeski król Wratysław II (1032-1092) zapragnął tłumaczenia Biblii w swoim ojczystym języku, papież Grzegorz VII (1073-1085) zabronił u tego i stwierdził, że lepiej, aby pozostało nieznane wśród ludzi niezbyt wykształconych[2].
 
Europa Zachodnia
Pod koniec XII wieku, z inicjatywy Piotra Waldo, przetłumaczono Nowy Testament na język prowansalski. Misjonarze, zwani waldensami, uczyli się na pamięć Ewangelii i listów apostolskich, po czym szli w różne strony Europy ze Słowem Bożym. Czynili to z narażeniem życia, gdyż Inkwizycja tropiła i prześladowała tych, którzy rozpowszechniali Pismo Święte w narodowych językach. Synod w Tarragonie w 1234 roku nakazał spalić wszystkie Biblie w językach narodowych[3], a papież Sykstus V (1585-1590) ogłosił bullę, w której zagroził ekskomuniką za próbę uaktualnienia języka Wulgaty lub korekty jej błędów, nie mówiąc o przekładzie Biblii na jakikolwiek język[4].
 
W Anglii nad udostępnieniem Biblii w rodzimym języku pracował John Wycliffe (1329-1384), wybitny uczony i duchowny. Wycliffe pilnie studiował języki biblijne w Oksfordzie i Cambridge, aby przełożyć Pismo Święte na angielski. Działał pod ostrzałem krytyki. W tym czasie do Anglii przybyła Anna Czeska (1366-1394), córka Karola IV i Elżbiety Pomorskiej, wnuczki polskiego króla Kazimierza Wielkiego, aby poślubić króla Ryszarda II. Anna wychowała się na Słowie Bożym, do którego miała wielką miłość. Przywiozła z ojczyzny Biblię po łacinie, niemiecku i czesku. Wycliffe powiedział wtedy o Czechach: „Skoro ten nieliczny naród ma Biblię w swoim języku, to dlaczego Anglia ma nie mieć?”. John Wycliffe i jego następcy dopięli swego i mimo trudności przełożyli Biblię na język angielski pod koniec XIV wieku.
 
Wysiłkom na rzecz rozpowszechnienia Biblii przyszedł z pomocą wynalazek Gutenberga w XVI wieku. Druk przyczynił się do reformacji i oświecenia w Europie. Tłumaczenia Pisma Świętego w tym okresie wciąż opierały się na łacińskiej Wulgacie, z której dokonano przekładu na niemiecki, czeski, francuski, włoski, angielski, a także polski. Za sprawą reformatorów pojawiły się pierwsze przekłady oparte na hebrajskim Starym Testamencie i na greckim Nowym Testamencie, w tym niemiecka Biblia Lutra, francuskie wydanie Lefevre’a i Olivetana, polska Biblia Brzeska, a także angielski przekład Williama Tyndale’a, który to dzieło przypłacił życiem.
 
William Tyndale
William Tyndale (1494-1536) był jednym z reformatorów oraz tłumaczy Biblii na język angielski. Studiował języki biblijne w Oksfordzie, a potem w Cambridge, gdzie wśród jego wykładowców był Erazm z Rotterdamu, którego pasjonowały manuskrypty biblijne.
 
Tyndale był niezwykle uzdolniony językowo. Znał grecki, hebrajski, łacinę, francuski, włoski, niemiecki i hiszpański. W czasie studiów zetknął się z poselstwem Ewangelii, które zmieniło jego życie. Odtąd głosił biblijne nauki. Budziło to zainteresowanie i duchowe poruszenie ludu, ale sprzeciw kleru. Duchowni nie znali wtedy Biblii i nie widzieli potrzeby, by prosty lud ją poznał, dlatego zniesławiali reformatora, a swoich parafian straszyli ekskomuniką za słuchanie jego nauk.
 
William Tyndale wołał do Boga w rozpaczy: „Co mam czynić? Kiedy sieję ziarno w jednym miejscu, wróg pustoszy pola, które właśnie opuściłem. Nie mogę być wszędzie naraz. O, gdyby tak chrześcijanie mieli Pismo Święte w swoim języku. Znając je, mogliby się sami przeciwstawić tym sofistom, ale bez niego trudno jest utwierdzić ich w prawdzie”[5].
 
Reformator pragnął, aby ludzie mogli czytać Pismo Święte w swoim języku, zamiast po łacinie, której na ogół nie znali. Postanowił przełożyć je na angielski. Jego decyzja dojrzała, kiedy podczas debaty z księdzem, usłyszał od niego, że dla ludu lepiej nie znać nauk Pisma Świętego niż poznać je bez pośrednictwa Kościoła. Tyndale powiedział mu: „Jeśli Bóg pozwoli mi żyć, to za kilka lat ten, kto orze pługiem, będzie znał Pismo Święte lepiej od was”[6].
 
W 1523 roku Tyndale zwrócił się do biskupa Cuthberta Tunstalla w Londynie o zgodę na przetłumaczenie Biblii na angielski, gdyż był on przyjacielem Erazma z Rotterdamu i uchodził za człowieka światłego. Biskup Tunstall odmówił. Wówczas Tyndale, korzystając ze wsparcia pewnego bogatego kupca opuścił Anglię, aby poszukać miejsca, gdzie mógłby przetłumaczyć i wydać angielską Biblię. Zamieszkał w Hamburgu. W 1525 roku ukończył tam przekład Nowego Testamentu z greki. W Kolonii znalazł drukarza, który zgodził się wydać jego dzieło. Niestety, szpiedzy nasłani przez zwierzchników kościoła wpadli do drukarni, kiedy pierwsze egzemplarze schodziły z prasy. Reformator ledwie uszedł z życiem tylnymi drzwiami, ale wyniósł z sobą kilka gotowych Biblii.
 
William Tyndale uciekł do Wormacji, miasta przychylnego reformacji. Znalazł tam drukarza gotowego wydać jego przekład Nowego Testamentu. Sześć tysięcy egzemplarzy przeszmuglowano do Anglii w belach tkanin, które należały do zaprzyjaźnionego z nim kupca Humphrey’a Monmoutha. Biblia w rodzimym języku wywołała poruszenie w Anglii. Niestety, biskup Tunstall kazał spalić wszystkie egzemplarze, które trafiły do jego diecezji. Podburzał króla Anglii, aby kazał czynić to samo w całym kraju. Reformator modlił się, aby Bóg obrócił przeciwności ku dobremu i dopomógł w lepszej znajomości Słowa Bożego w Anglii. Jego modlitwa została wysłuchana, choć początkowo niewiele na to wskazywało. Tunstall wykupił resztę nakładu tego wydania Nowego Testamentu od księgarza w Antwerpii i spalił. Nie wiedział, że był on zaprzyjaźniony z reformatorem i policzył biskupa za te egzemplarze czterokrotnie więcej niż były warte.
 
Tyndale, dzięki pieniądzom biskupa, opublikował poprawione wydanie w trzykrotnie większym nakładzie, a także rozpoczął tłumaczenie Starego Testamentu. Musiał jednak uciekać z miejsca na miejsce przed tropiącymi go szpiclami opłacanymi przez zwierzchników kościoła. Za jego głowę wyznaczono wysoką nagrodę. W Antwerpii jeden z agentów udał zainteresowanie Ewangelią i pracą misyjną Tyndale’a, czym zyskał jego przyjaźń, po czym wydał go jak Judasz Pana Jezusa. W rezultacie reformator trafił do więzienia w pobliżu Brukseli, gdzie trzymano go w lochu w przenikliwym zimnie. Skazano go za przetłumaczenie Biblii na język angielski, za nauczanie o zbawieniu z łaski przez wiarę, za kwestionowanie istnienia czyśćca oraz modlitw kierowanych do zmarłych świętych.
 
Życie Tyndale’a do końca przynosiło piękne owoce. Pod wpływem jego postawy i nauk nawrócił się naczelnik więzienia z rodziną. W 1536 roku Tyndale trafił na stos. Otrzymał propozycję życia w więzieniu, zamiast śmierci, jeśli wyjawi nazwiska tych, którzy mu pomogli pokryć koszt druku angielskich Biblii. Tyndale nie wydał nikogo. Nie bez humoru oświadczył, że najbardziej mu w tym pomógł… biskup Cathbert Tunstall!
 
Na stosie zawiązano mu pętlę na szyi tak, aby nie mógł wydobyć głosu i świadczyć zgromadzonym o mocy Słowa Bożego. Jego ostatnie słowa przed uduszeniem były modlitwą: „Panie Jezu, otwórz oczy królowi Anglii”[7].
 
Jego współpracownik Miles Coverdale (1488-1569) dokończył tłumaczenie całej Biblii na język angielski. Wkrótce potem król Henryk VIII (1509-1547) odłączył Anglię od papiestwa. W rok po śmierci Tyndale’a sam król wyraził zgodę na druk Biblii przetłumaczonej przez Coverdale’a, która zawierała pracę Tyndale’a! W następnym roku wszystkie parafie w Anglii były zobligowane posiadać egzemplarz Biblii w języku angielskim i udostępnić go wiernym[8]. Wysiłek i poświęcenie Williama Tyndale’a nie poszły na marne, a jego przedśmiertelna modlitwa w intencji króla Anglii została wysłuchana.
 
W 1611 roku ukazała się Biblia Króla Jakuba (KJV) sponsorowana przez Jakuba I, króla Anglii (1567-1625), bez wątpienia najwspanialsze i najbardziej wpływowe dzieło kultury angielskiej. Wykorzystano w niej w dużym stopniu Nowy Testament przełożony przez Williama Tyndale’a. W tym wydaniu Biblii nie było komentarzy, poza wyjaśnieniem niektórych słów. Życzeniem jego wydawców było, aby Słowo Boże mogło przemawiać samo za siebie, bez interpretacji, jaką kościoły dodają w przypisach do konfesyjnych wydań Pisma Świętego. Tradycję wydawania takich Biblii podtrzymują towarzystwa biblijne.
 
 
[1] Koran, Sura IV, 157.
[2] Margaret Deanesly, The Lollard Bible and Other Medieval Biblical Versions, s. 24.
[3] Synod w Tarragonie, 1234 rok, kanon 2; [cyt. w:] D. Lortsch, Historie de la Bible en France, s. 14.
[4] The Bible Through the Ages, s. 301.
[5] J. H. Merle d'Aubigne, History of the Reformation of the Sixteenth Century, 18, 4.
[6] John Foxe, The Foxe's Book of Martyrs, s. 124; Brian Edwards, God’s Outlaw, s. 61.
[7] John Foxe, The Foxe's Book of Martyrs, s. 133.
[8] Stephen M. Miller, Robert V. Huber, red., Historia Biblii, s. 255.
Autor  Alfred Palla
 


wtorek, 4 czerwca 2013

DLACZEGO MOZART UMARŁ TAK MŁODO


Czy Wolfganga Amadeusza Mozarta zabiła włośnica, choroba z rodzaju robaczyc, którą można zarazić się, spożywając niedogotowane mięso wieprzowe?
Tak sugeruje artykuł opublikowany w 2001 roku w „Jurnal of the American Medical Association”. To może wyjaśniać wszystkie objawy choroby Mozarta: gorączkę, obfite poty, wymioty, biegunkę, wysypkę, bóle kończyn i obrzęki. Co jeszcze czai się w mięsie wieprzowym?
Mozart umarł w wieku 35 lat. Wiele lat później, w roku 1846, dr
Joseph Leidy z Filadelfii, spożywając kanapkę z szynką, zauważył w niej dziwne plamki. Pomyślał wtedy: Te plamki coś mi przypominają. Coś takiego widziałem już w tkance mięśniowej człowieka, którego sekcję zwłok kiedyś wykonywałem! Wziął więc szynkę pod mikroskop. To, co odkrył, było straszne! Mięso pełne było małych robaczków, które obecnie nazywamy włośniami krętymi. Włośnie przedostają się do mięśni i tam się zagnieżdżają. Mogą nawet zabić swego gospodarza. Ludzie zarażają się nimi praktycznie wyłącznie przez zjedzenie skażonej wieprzowiny. Obecnie na całym świecie rocznie zapada na włośnicę ponad 11 milionów osób.

Kulinarna miłość Mozarta

Mozart pozostawił po sobie nie tylko pokaźny zbiór utworów muzycznych, ale i sporo listów, które dają wgląd w jego życie. Na 44 dni przed ujawnieniem tajemniczej choroby napisał do swojej ukochanej żony Konstancji list, w którym podzielił się swoimi kulinarnymi upodobaniami: „Co tak pachnie? (...) Wieprzowe kotlety! Che gusto [co za wspaniały smak]; jem za twoje zdrowie!”. Zmarł po 15 dniach od pierwszych objawów choroby. Okazuje się, że czas inkubacji włośnicy to właśnie około 50 dni. Objawy, jakich doświadczył Mozart, były zaskakująco podobne do tych, które wykazują osoby zarażone włośnicą po spożyciu skażonego mięsa wieprzowego. Więc wszystkiemu winne być mogły wieprzowe kotlety...
Doktor Don Colbert (znany z wydanej w Polsce książki pt. Usuń toksyny) w What Would Jesus Eat? (Co jadłby Jezus?) stwierdza: „Wielu osobom wydaje się, że w obecnych czasach mięso wieprzowe można bezpiecznie jeść. Nie zgadzam się z tym. Świnie przyjmują olbrzymie ilości pokarmu, co rozcieńcza kwas solny w ich żołądkach i umożliwia toksynom, wirusom, pasożytom oraz bakteriom przenikanie do ciał tych zwierząt. Poza tym są one żarłoczne. Świnie są niezwykle brutalnymi zwierzętami. Zjedzą śmieci, odchody, a nawet rozkładające się mięso. Świnie są nosicielami pasożytów, takich jak włosień kręty, tasiemiec i toksoplazmoza”. Gotowanie mięsa w temperaturze 71 stopni Celsjusza lub wyższej wprawdzie zabija pasożyty, ale co dzieje się ze środkiem żeberek lub steków, które często pozostawiane są w stanie surowym? Poza tym według badań prof. Shepa, świnia jest także nosicielem wirusa grypy, który usadawia się w jej płucach, a te dodawane są np. do wędlin.

Biblia o wieprzowinie

Bóg interesuje się dietą człowieka. Swoje stanowisko w sprawie spożywania wieprzowiny wyraził jasno w wielu miejscach Pisma Świętego. Jego intencją było zdrowie człowieka. „Nie będziecie jedli (...) wieprza, (...) ten jest dla was nieczysty; mięsa ich jeść nie będziecie ani nie będziecie się dotykać ich padliny, są one dla was nieczyste”1. W Księdze Izajasza świnia jako pokarm jest potraktowana na równi z płazami i myszami: „Ci, którzy się uświęcają i oczyszczają, aby wejść do pogańskich gajów za jednym, który kroczy w pośrodku, ci, którzy jedzą mięso wieprzowe i płazy, i myszy, wszyscy razem zginą — mówi Pan”2. Czy Biblia się myli? Czy jej zalecenia stoją w sprzeczności z najnowszymi badaniami naukowymi? Bynajmniej! Wiadomo, że wieprzowina jest niezdrowa, bo tłusta, ciężkostrawna, obciążająca nerki, wątrobę, działa alergizująco (wieprzowina ma wysokie stężenie histaminy), zakwaszająco, miażdżycogennie (w wieprzowinie znajduje się duży procent tłuszczu o wysokiej zawartości cholesterolu) i jest pełna świńskich toksyn, tzw. sutoksyn. Poza tym może wywoływać liczne stany zapalne w organizmie, chorobę zwyrodnieniową stawów, artretyzm czy uszkodzenie krążków międzykręgowych. Badania wykazały, że konsumenci mięsa wieprzowego znacznie częściej zapadają na raka niż ci, którzy mięsa wieprzowego nie spożywają. Ten, kto stworzył człowieka, dał ludzkości najlepszą dietę — wegetariańską, która miała chronić jego zdrowie i życie, która dziś uchodzi za najlepsze zalecenie w profilaktyce chorób przewlekłych i nie tylko. Bóg w swojej mądrości i miłości do człowieka wychodzi jednak naprzeciw tym, którzy chcą spożywać mięso, ale i tu zabiera głos. A to wszystko ma jeden cel — ochronić człowieka.

Świńska drobiowa

Dziś wieprzowina jest wszędobylska... Jeśli wybierzesz się z lupą do marketu celem poczytania etykiet, będziesz zdumiony! Mięso wieprzowe (bądź inne elementy ciała świni, bo z uboju świni nic się nie marnuje — pozyskuje się także podroby: płuca, język, nerki, móżdżek, pęcherz, serce, uszy, wątrobę, żołądek, jelito cienkie, które dodawane są do przetworów mięsnych) można znaleźć w produktach opatrzonych nazwą: pasztet drobiowy, polędwica drobiowa, szynka drobiowa, polędwica z indyka, szynka z indyka, salceson królewski z indyka, parówki cielęce, mortadela drobiowa, pasztetowa i inne, nie mówiąc już o tłuszczu wieprzowym (bardzo toksyczny), skórkach wieprzowych, emulsji wieprzowej (wytwarzanej ze zmiksowanych skór wieprzowych), które dodaje się tu i tam, tu i tam... Oraz o równie wszechobecnej żelatynie wieprzowej (nagminnie występującej choćby w produktach mlecznych), smalcu w pączkach, i tu i tam, i tu i tam...
Wniosek z tego następujący: jeśli chcesz zachować zdrowie i wykluczyć ze swojego menu mięso wieprzowe, masz niełatwe zadanie, bo wieprzowina i produkty pochodzenia wieprzowego znajdują się tam, gdzie ich — jak się wydaje, patrząc na nazwę produktu — być absolutnie nie powinno. A jeśli chcesz spożywać, twój wybór. Według mnie najbezpieczniej jest jednak zostać weganinem.
Że tego nie wiedział Mozart...     
Agata Radosh
www.siegnijpozdrowie.org

1 Kpł 11,4-8. 2 Iz 66,17.

[W artykule wykorzystano informacje z książki Skarby Biblii, Warszawa 2012].
 Znaki Czasu maj 2013 r.

      analnie prosta, wyjątkowo kolorowa, bogata w witaminy, minerały, a przede wszystkim smaczna. Prawdziwa bomba witaminowa.
To zielone warzywo bogate jest w chlorofil, beta-karoten, witaminę C, potas, żelazo, kwas foliowy. Aż szkoda utracić te cenne składniki, dusząc szpinak na maśle. Połączony z makaronem dodaje sytości, pomidory kwaśności, a orzechy słodkości. Wszystkie składniki doskonale się ze sobą kompo