środa, 31 grudnia 2014

NAJWSPANIALSZY UPOMINEK

Jaki najlepszy upominek w życiu dostałaś? — zapytał mnie niedawno mąż.
To był prezent, który dostałam na drugim roku studiów — odparłam.
Dobrze pamiętam tamten
dzień. Siedzieliśmy z rodziną, rozpakowując upominki, gdy wtem uświadomiłam sobie, że wszystkie już otwarto — a ja trochę zostałam na lodzie!
Rodzice zawsze starali się bardzo sprawiedliwie obdarowywać nas prezentami, ale tym razem bez dwóch zdań zostałam potraktowana najgorzej. Każde z rodzeństwa oprócz paru drobnych upominków dostało jeden główny, a ja tylko te drobne.
Nie chcąc sprawiać rodzicom przykrości, milczałam. Może przypadkiem zapomnieli, tłumaczyłam sobie. To na pewno jakieś niedopatrzenie.
Kiedy uprzątnęliśmy z podłogi papier opakunkowy, tata wyrwał mnie z zamyślenia, prosząc o wyniesienie worka z papierem i wstążkami do śmietnika. Otworzyłam drzwi do garażu, włączyłam światło i wtedy go zobaczyłam: lśniący, błękitny (używany) samochód, którym mogłam wrócić na uczelnię! Niczego mu nie brakowało, nawet kokardy na dachu! O niespodziance wiedziała cała rodzina poza mną. Nie miałam pojęcia, że przez cały czas za drzwiami czekał na mnie upominek!
Myśląc teraz o tym, dochodzę do wniosku, że samochód nie był jednak moim najlepszym upominkiem. Najlepszy bowiem sprawiono mi, zanim jeszcze przyszłam na świat! Ofiarowano mi go dwa tysiące lat temu, kiedy urodziło się Dziecię, Jezus Chrystus, który ofiarował dar zbawienia całemu światu! „Gdy nadeszło wypełnienie czasu — czytamy w Biblii — zesłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty i podlegał zakonowi, aby wykupił tych, którzy byli pod zakonem, abyśmy usynowienia dostąpili”1.
Nie trzeba błagać
W angielskim słowniku Merriam-Webster definicja hasła gift (prezent, dar, upominek, podarunek) brzmi prawie tak, jakby autorzy publikacji wiedzieli o darze zbawienia w Jezusie Chrystusie. Czytamy bowiem, że gift to „coś dobrowolnie przekazanego przez jedną osobę drugiej bez niczego w zamian”. Właśnie czymś takim jest dar zbawienia! Jezus dobrowolnie za nas umarł. Nie potrafilibyśmy wieść bezgrzesznego życia, ale on to uczynił. I zginął śmiercią, na którą my zasługujemy. A to, że nie zasługujemy na ten dar, czyni go tym bardziej niesamowitym.
W Liście do Rzymian opisano to w następujący sposób: „Rzadko umiera ktoś za człowieka sprawiedliwego. Może jeszcze odważyłby się ktoś umrzeć za człowieka szlachetnego. Tymczasem Bóg okazuje swoją miłość do nas przez to, że Chrystus umarł za nas, kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami”2.
Jeśli dręczy was czasem myśl, czy Bóg was kocha, powyższe wersety powinny ją oddalić. Apostoł Paweł nie rzekł: „Chrystus umarł za nas, kiedy byliśmy dobrzy” ani: „Chrystus umarł za nas, kiedy na to zasługiwaliśmy”, lecz oświadczył: „Chrystus umarł za nas, kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami”.
Kilka lat temu, będąc w sklepie spożywczym, zobaczyłam matkę na zakupach z córeczką. Dziewczynka poprosiła o słodycze, ale spotkała się z odmową. Nie dała jednak za wygraną. Nie miała pieniędzy, aby móc sobie sama kupić smakołyk, ale wiedziała, że będzie należał tylko do niej, jeśli da jej go mama. Wzięła więc go z półki i pobiegła za mamą, głośno błagając. Błaganie przybierało na sile, aż w końcu mama poddała się i niechętnie włożyła łakoć do koszyka.
Tak się cieszę, że nie musimy błagać o zbawienie! Nie musimy biegać za Bogiem, błagając i błagając, aż w końcu ustąpi i nas zbawi. Zbawienie to dar w pełnym znaczeniu tego słowa. Nie ma mowy o błaganiu ani o zarobieniu, czy zasłużeniu sobie na nie.
Każdy, kto wierzy
Moim ulubionym wersetem opisującym dar zbawienia jest tekst z Ewangelii Jana: „Tak bardzo bowiem Bóg umiłował świat, że dał swojego jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, lecz miał życie wieczne”3.
W tekście tym wyróżnia się moim zdaniem jedno słowo: każdy. Bardzo pojemne słowo. Dar zbawienia oferowany jest każdemu, kto go przyjmie, nie tylko garstce wybrańców. „Każdy” oznacza też, że oferuje się go nie tym, którzy są „wystarczająco dobrzy”, lecz wszystkim. Tak się składa, że znam paru z owych „każdych”: Mężczyzna prowadzący nieuczciwie interesy. Kobieta sprzedająca swoje ciało. Mężczyzna, który woli bardziej alkohol niż żonę i pracę. No i ta dwójka „każdych”, czyli ty i ja.
Co z pewnością?
W ubiegłym roku przemawiałam jako gość do grupy sześćdziesięciorga dzieci w wieku od 12 do 14 lat. Spytałam je: „Gdybyście mogły zadać Bogu jedno pytanie, jak by ono brzmiało?”. Odpowiedzi wprawiły mnie w zdumienie. Zdecydowana większość pytań wyrażała lęk o własne zbawienie: Czy będę zbawiona? Czy jestem na tyle dobry, żeby pójść do nieba? Czy będę się smażyć w piekle? Czy Bóg wybaczy mi zło, które popełniłem, i zbawi mnie, jak przyjdzie?
Te dzieci nie są osamotnione w swoich obawach. Moja znajoma Anita jako dziewczynka strasznie się bała. Mówiono jej, że jeśli umrze przed wyznaniem każdego grzechu, nie będzie zbawiona. Jakież męczarnie musiała przechodzić ta młoda osoba! W nocy, zamiast spać, przypominała sobie każdy grzech, który kiedykolwiek popełniła. Bała się zasnąć, bo gdyby zmarła we śnie i zapomniała przeprosić choćby za jeden grzech, byłaby zgubiona!
Bóg jednak jest Bogiem miłości. Ojcem, który chce podnieść na duchu swoje dzieci. W związku z tym dał nam wiele pokrzepiających wersetów w Biblii, które mówią o naszym zbawieniu. Na przykład takie:
Napisałem to wam, wierzącym w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie życie wieczne”4.
Oto teraz nie ma wyroku potępiającego dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, gdyż prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolniło cię od prawa życia i śmierci”5.
Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę! Nie jest to więc waszą zasługą, lecz darem Boga. Nie za dokonane czyny, aby nikt się nie chełpił”6.
Wszyscy, których powierza Mi Ojciec, przyjdą do Mnie i nikogo z nich nie odrzucę”7.
Rozpakujmy prezent
Jak „rozpakować” Boży dar zbawienia?
Przede wszystkim zaprośmy Jezusa do naszego życia. Potem wyznajmy swoje grzechy i żałujmy za nie, wierząc, że zapłacił za nie swoją śmiercią. Ale to jeszcze nie koniec. Najlepsze dopiero przed nami!
Modląc się do Boga, stopniowo będziemy się do Niego przybliżać. Czytając Biblię, coraz bardziej będziemy Go poznawać. A im bardziej będziemy Go znali, tym usilniej będziemy pragnęli naśladować Jego styl życia. I ciągle będziemy ufać w Jego dar zbawienia.
Stała ufność w dar zbawienia odgrywa niezwykle istotną rolę. Dlaczego? Bo nawet po oddaniu życia Jezusowi uczenie się życia od Niego jest ciągłym procesem i człowiek ponosi niekiedy porażkę. Bóg jednak nie odbiera nam daru zbawienia, gdy grzeszymy. Może nam wybaczyć, gdyż Jezus umarł za nas.
Apostoł Jan napisał: „Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas od wszelkiej nieprawości”8.
W nadchodzące dni proponuje ci dar zbawienia, dar życia wiecznego! Dar, który czeka na ciebie cały czas. Nie zostawiaj go nierozpakowanego. To najwspanialszy upominek, jaki w życiu dostaniesz!
Nancy Canwell

1 Ga 4,4-5 Biblia warszawska. 2 Rz 5,7–8. Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie biblijne cytaty pochodzą z Biblii paulińskiej (Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, wyd. Święty Paweł, Częstochowa 2011. 3 J 3,16. 4 1 J 5,13. 5 Rz 8,1-2. 6 Ef 2,8-9. 7 J 6,37. 8 1 J 1,9.

[Przedruk z „Sign of the Times” 12/2013. Tłum. Paweł Jarosław Kamiński dla www.adwentysci.waw.pl].


Znaki Czasu grudzień 2014 r. www.sklep.znakiczasu.pl

JAK ŻYĆ ADWENTEM

Może nigdy nie czekaliście z praniem, aż skończą się wam wszystkie czyste koszule. Może nigdy nie musieliście jeść fast fooda w drodze do pracy, bo rano zaspaliście. Ale jeżeli jesteście w większości, to wiecie, co znaczy odkładać coś na ostatnią chwilę, a potem zwijać się jak w ukropie, żeby zdążyć. Na pewno wiecie, jak to jest. Wszyscy wiemy. Dlatego właśnie markety pod koniec tygodnia i dzień przed Gwiazdką pękają w szwach. I może dlatego tylu ludzi uważa szykowanie się na powtórne przyjście Chrystusa za wariactwo.
Gros chrześcijan chciałoby przygotować się na dzień powrotu Chrystusa i zdaje sobie sprawę, że przyjście Pana oznacza dzień sądu bez możliwości apelacji. Większość z nas jednak traktuje paruzję (drugi adwent) mniej więcej tak jak wizytę u dentysty, tzn. na pewno wiemy, że nastąpi, i faktycznie powinniśmy czyścić zęby nicią, ale kto z nas ma na to czas? Przecież musimy dziś pójść do fryzjera, zbilansować książeczkę czekową i wykombinować, co powiedzieć szwagrowi o terminie zwrotu zaciągniętej u niego pożyczki.
Udana zwłoka
Choć może dziwnie to zabrzmi, udana zwłoka musi być dobrze zaplanowana. Czemu? Bo nie można czekać do ostatniej chwili, chyba że ma się bardzo dobre informacje o tym, kiedy ten moment nastąpi.
Jeślibym na przykład powiedział wam, że zrobienie świątecznych sprawunków odłożę do Wigilii, moglibyście wziąć mnie za głupca. A gdybym powiedział, że kupno autocasco odłożę na dzień przed wypadkiem, wzięlibyście mnie za głupca do kwadratu.
Boże Narodzenie to ustalona data, którą znam zawczasu. Prawdopodobnie z dużym przybliżeniem mogę nawet przewidzieć pierwszy opad śniegu, zwłaszcza gdy bacznie śledzę prognozę pogody. Będę wiedzieć o tym z góry i mieć czas, żeby się przyszykować. Lecz jeśli zwlekam z przygotowaniami na przyjście Jezusa, to tak jakbym wiedział, kiedy ono nastąpi.
Paruzja przypomina miłość od pierwszego wejrzenia. Nieprzewidywalna? Zawsze. Kłopotliwa? Czasami. Przecudowna? O ile jesteśmy wolni. O ile z tego nieoczekiwanego momentu możemy uczynić początek czegoś pięknego. Jeżeli natomiast nie możemy, bo na przykład mamy żonę, sześcioro dzieci i kredyt hipoteczny na trzydzieści lat, wówczas miłość od pierwszego wejrzenia tylko nas unieszczęśliwi.
Oczywiście jeśli powtórne przyjście Jezusa naprawdę przypomina zakochanie się, nie będziemy zwlekać z przygotowaniami. Ba! Nie będziemy się ich mogli doczekać, starając się być rzeczywiście stale gotowi. Mało tego, Jezus powiedział, że właśnie taką postawę powinniśmy prezentować. Oświadczył, że musimy być zawsze gotowi na Jego powrót, bo nie możemy z góry wiedzieć, kiedy przyjdzie, podobnie jak nikt nie wie, kto wygra w totka.
Nie wiecie, którego dnia przyjdzie wasz Pan! (…). W chwili, kiedy się nie spodziewacie, Syn Człowieczy przyjdzie. (…). O tym, kiedy nadejdzie ten dzień i godzina, nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”1.
Ilustracja
Gwoli wyjaśnienia Jezus opowiedział swoim naśladowcom dwie historie: jedną o człowieku, który się mocno zdziwił, gdy szef wrócił wcześniej, niż się tego spodziewał; drugą o grupie dziewcząt, które były bardzo zaskoczone, że wesele zaczęło się później, niż sądziły2. Obie historie opowiadają o ludziach, którym się wydawało, że wiedzą, kiedy trzeba być gotowym, i którzy strasznie się z powodu swoich domniemań rozczarowali.
W obydwu przypowieściach Bóg na pierwszy rzut oka przypomina nauczyciela od matematyki, który zawsze robi niezapowiedziane sprawdziany, wiecznie starając się przyłapać nas na czymś, czego nie wiemy. Ale gdy wspomnianym fragmentom Ewangelii św. Mateusza przyjrzymy się dokładniej, okaże się, że Jezus przypomina w nich raczej nauczyciela, który zaskakuje klasę oświadczeniem: „Jeśli będziecie odrabiać prace domowe, dam wam piątki na koniec roku bez żadnych sprawdzianów”.
Czy to dobra nowina? Tak, jeśli będziemy odrabiać prace domowe! Zła, jeśli nie będziemy.
Właśnie to chce nam przekazać Jezus. Nie kazał nam kupować broni ani długiej białej szaty. Nic z tych rzeczy! Polecił nam: zacisnąć zęby i wytrzymać — jak było z babcią, która pracowała na nocną zmianę, żeby opłacić studia mojej mamy; zachować czujność — jak było z ojcem, który czytał uważnie umowę, żeby nie dać się wykiwać facetowi sprzedającemu mi moje pierwsze auto; mieć oczy dookoła głowy — jak jest z każdą matką, która w centrum handlowym ciągle ma baczenie na swoje dziecko.
Nie są to rzeczy, które można ciach! wykonać szybciutko w ostatniej chwili, gdy nasza pociecha skończy już studia, gdy podpiszemy już umowę albo gdy nasze dziecko już się zgubi.
Jeszcze dwa przykłady
Jezus opowiedział kolejne dwie historie, chcąc się upewnić, czy dobrze zrozumieliśmy znaczenie przypowieści, tj. czy pojmujemy, jak zacisnąć zęby i wytrzymać, jak zachować czujność i jak mieć oczy dookoła głowy.
W pierwszej pewien człowiek pozostawił trzem pracownikom nadzór nad rodzinnym interesem, podczas gdy sam wybrał się w daleką podróż. Dwóch z nich dobrze wywiązało się z zadania, za co po powrocie chlebodawcy otrzymali nagrodę. Trzeci jednak tak się bał popełnić jakikolwiek błąd, że w ogóle nie kiwnął palcem, więc niezadowolony szef, gdy wrócił, zwolnił go3.
Brzmi złowieszczo? Jeśli tak, to zadajmy sobie pytanie, czemu utożsamiamy się z trzecim pracownikiem — a następnie przeczytajmy kolejną historię.
Sala sądowa. Wszyscy oskarżeni zaskoczeni werdyktami. Co takiego zrobiliśmy, żeśmy na to zasłużyli? — pytają.
Byliście dla mnie dobrzy — odpowiada Jezus jednym, a drugim oświadcza coś przeciwnego.
Co? Jak to? Kiedy? — wołają wszyscy. — W życiu Cię na oczy nie widzieliśmy!
Cokolwiek uczyniliście komuś w potrzebie — rzecze Jezus — mnieście to uczynili. Kiedykolwiek zlekceważyliście kogoś w potrzebie, mnieście zlekceważyli. Może osoba, która była głodna, której było zimno lub która znajdowała się w więzieniu, nie mogła wam odpłacić za to, coście uczynili lub czegoście nie uczynili. Ja jednak mogę wam odpłacić w Dniu Sądu4.
Jezus nie opowiedział nam tego jedynie po to, by skłonić nas do wrzucenia paru groszy do skarbonki UNICEF-u (choć to też dobry pomysł). Nie, mówił o tym, czego nam trzeba, abyśmy przysposobili się na Jego drugie przyjście. Pokazał rodzaj ludzi zawsze gotowych na Jego powrót.
Jak być gotowym na przyjście Pana
Ludzie, którzy są gotowi na spotkanie z Jezusem, nie siedzą z założonymi rękami, pucując swoje aureole, tylko pracują jak pszczółki. Ze wszystkich sił i wszelkimi środkami starają się pomagać innym. I nie ociągają się, bo wiedzą, że niektórzy potrzebują pomocy niezwłocznie: ciężarne nastolatki, uchodźcy, podopieczni hospicjów, dzieci w szpitalach chcące, by poczytać im na dobranoc.
Ludzie, którzy potrzebują szczególnej pomocy, na ogół nie mogą długo czekać. Nie dysponują środkami ani czasem. Przede wszystkim zaś wielu z nich brakuje nadziei. Ledwie tli się w nich wiara, że jeśli wytrzymają jeszcze trochę, los się do nich uśmiechnie. Pomagając, dajemy im tę nadzieję.
Pomyślcie o sytuacjach, które na cały dzień wprawiły was w dobry nastrój, bo na przykład ktoś celowo na waszych oczach zostawił wam monetę w wózku sklepowym. Jeżeli okażemy trochę spontanicznej dobroci, będziemy w stanie uczynić to samo dla innych. Możemy na przykład pomóc ludziom uwierzyć, że Bóg ich kocha, bo zobaczą w nas odrobinę Jego miłości. Możemy pomóc im uwierzyć, że Bóg ma dla nich lepsze jutro, bo dzięki nam będą mieć odrobinę lepszy dzień.
Możemy to robić codziennie. Nie musimy czekać na czasy końca, aby rozsiewać dookoła ziarna Bożej miłości. Nie, możemy to robić, będąc u fryzjera, bilansując książeczkę czekową albo rozmawiając ze szwagrem o pieniądzach, któreśmy od niego pożyczyli.
Czy to naprawdę wariactwo? Pod warunkiem że odłożymy to na później.
Przygotowanie się na powtórne przyjście Chrystusa nie kryje w sobie nic tajemniczego. Szykujemy się na nie tak samo jak na zmierzenie ciśnienia krwi albo wysłuchanie dziecka, gdy potrzebuje z kimś porozmawiać. Na czym to polega? Na byciu człowiekiem, który cały czas jest gotowy.
Innymi słowy, na ujrzenie powracającego Pana będziemy gotowi wówczas, jeżeli będziemy Go dostrzegać w każdym napotkanym człowieku.
Greg Brothers

1 Mt 24,42.44.36. 2 Zob. Mt 24,45-51; 25,1-13. 3 Zob. Mt 25,14-30. 4 Zob. Mt 25,31-46.

[Przedruk z „Signs of the Times” 5/2013. Tłum. Paweł Jarosław Kamiński dla www.adwentysci.waw.pl]

Biblijne fakty
na temat paruzji
Powtórne przyjście Chrystusa należy do najważniejszych prawd biblijnych. Wspomniane jest 250 razy w samym Nowym Testamencie, czyli w co 25. wersecie.
Paruzja to również obietnica, którą Jezus wyraźnie złożył, będąc na ziemi: „Nie pozwólcie, aby serca wasze były wstrząśnięte. Wierzycie w Boga i we Mnie wierzcie. W domu mego Ojca jest wiele mieszkań; gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Teraz idę tam, aby przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, to znowu powrócę i zabiorę was do siebie, abyście byli tam, gdzie Ja jestem”1.
Pokrzepiające słowa Chrystusa są pewne jak to, że dwa i dwa jest cztery. Mamy to jak w banku! To, że Jezus przyjdzie jeszcze na ziemię, jest tak pewne jak to, że 2000 lat temu żył na ziemi.
Chrystus raz złożył siebie w ofierze, żeby ponieść grzechy wielu, a potem objawi się już nie ze względu na grzech, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują”2.
W ostatnim rozdziale Biblii Jezus przyobiecał: „Oto wkrótce przyjdę i przyniosę ze sobą nagrodę. Odpłacę nią każdemu zgodnie z jego czynami”3.
G.B.
1 J 14,1-3. 2 Hbr 9,28. 3 Ap 22,12. Cytaty pochodzą z Biblii Tysiąclecia.
Znaki Czasu grudzień 2014 r. www.sklep.znakiczasu.pl

poniedziałek, 29 grudnia 2014

PRZECIW PRZEMOCY

Przez wieki utarło się określać kobiety słabszą płcią. Może dlatego że nie potrafiły się bić jak mężczyźni, a może dlatego że bite przez mężczyzn nie były się w stanie bronić. Nasza kultura każe nam jednak brać słabszych w obronę.

Przemoc wobec kobiet niejedno ma imię. Najpowszechniejsza jest przemoc fizyczna. U Barbary zaczęło się od szturchania, popychania, ciągnięcia za włosy. Mąż zaraz za to przepraszał, a ona — wychowana w podobnych warunkach — nie widziała w tym większego zagrożenia. Jednak raz mąż wpadł w furię, bo dziecko płakało, a on był po pracy zmęczony. Po pobiciu Barbara 10 dni spędziła w szpitalu. Mimo to nie chciała złożyć zeznań na policji, żeby nie stracił pracy, a ona środków utrzymania. Podczas kolejnej ciąży została pobita trzykrotnie i to w obecności ich dziecka. Dziś jej mąż siedzi za to w więzieniu.
Grażyny mąż nie uderzył nigdy, ale doświadczyła przemocy psychicznej. Zaczęło się od utraty pracy przez męża. Przeżył to tak silne, że nie był w stanie znaleźć nowej. Rodzina utrzymywała się z pasji Grażyny. Jednak nie na wszystko starczało. Mąż zaczął robić jej awantury, że to wszystko przez nią, wyrzucał z domu lub do niego nie wpuszczał. Raz groził, że ją zabije, a innym razem pozorował samobójstwo. A ona się nieustannie bała, że on to wreszcie zrobi.
Kamila doświadczyła przemocy seksualnej. W wieku 50 lat zachorowała na tyle poważnie, że przestała się samodzielnie poruszać. Mimo choroby mąż zmuszał ją do czynności seksualnych. Gdy się broniła, bił ją i groził, że przestanie karmić. Bała się o tym powiedzieć nawet pielęgniarce, żeby nie trafił do więzienia, bo nie miałby się nią kto opiekować. Ostatecznie uwolniła się od niego dzięki pomocy rodziny.
Przypadki przemocy ekonomicznej najczęściej zachodzą wtedy, gdy tylko jedno ze współmałżonków pracuje. Mąż Julii opłacał czynsz oraz media. O pieniądze na wszystko inne — żywność, ubrania, lekarstwa, spotkania towarzyskie — Julia musiała go prosić i skrupulatnie się rozliczać, nawet z najdrobniejszych kwot. Mąż notował przy niej nawet koszty prezentów od jego rodziny i porównywał z kosztami prezentów od jej rodziny. Gdy kupiła coś jego zdaniem niepotrzebnego, zarzucał jej niegospodarność. Kiedy protestowała, że takie rozliczenia ją upokarzają, oskarżał ją, że wydaje ich pieniądze na kochanka1.
Konwencja antyprzemocowa
To tylko nieliczne przykłady różnych form przemocy wobec kobiet. Żeby ograniczyć to zjawisko, Rada Europy przygotowała w 2011 roku Konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Rząd Polski podpisał ją 18 grudnia 2012 roku. Żeby weszła u nas w życie, wymaga jeszcze ratyfikacji.
Konwencja składa się z preambuły i 81 artykułów zgrupowanych w 12 rozdziałach. Ma zastosowanie do wszystkich form przemocy wobec kobiet, w tym przemocy domowej. Jej celem jest zapobieganie i zwalczanie przemocy wobec kobiet i przemocy domowej; eliminacja wszelkich form dyskryminacji kobiet oraz wspieranie równości kobiet i mężczyzn, w tym poprzez wzmocnienie pozycji kobiet; ochrona osób dotkniętych przemocą oraz skuteczne ściganie i karanie jej sprawców.
Konwencja podkreśla związek między osiąganiem równości płci a eliminacją przemocy wobec kobiet. Równość płci ma zdaniem autorów Konwencji zmniejszać zagrożenie przemocą. Przez promowanie równości płci rozumie się działania na rzecz zrównywania szans kobiet i mężczyzn oraz solidarnego i sprawiedliwego dzielenia się prawami i obowiązkami zarówno w życiu rodzinnym, jak i zawodowym.
W Konwencji nakazuje się karanie przemocy fizycznej, seksualnej i psychologicznej, napaści seksualnej i gwałtu, nękania (tzw. stalkingu), molestowania seksualnego, zmuszania do zawarcia małżeństwa, okaleczania narządów płciowych kobiet, przymusowej aborcji i sterylizacji.
Nad wdrażaniem przez strony postanowień Konwencji ma czuwać niezależna grupa ekspertów ds. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zwana GREVIO, oraz Komitet Stron składający się z przedstawicieli stron Konwencji. GREVIO może żądać od stron składania sprawozdań, przeprowadzać postępowania, formułować dla stron wnioski i zalecenia.
W uzasadnieniu do wniosku o ratyfikację Konwencji czytamy, że związanie się przez Polskę Konwencją jest zasadne, gdyż dowodziłoby zaangażowania Polski w tworzenie powszechnego systemu ochrony praw człowieka. Obowiązkiem zaś każdego państwa jest zapewnienie obywatelom właściwej ochrony. Wprowadzenie przez Polskę rozwiązań proponowanych w Konwencji umożliwi ograniczenie wpływu, jaki przemoc wobec kobiet oraz przemoc domowa ma na społeczeństwo.
Poparcie
Za ratyfikacją Konwencji murem stoją główne media oraz różne autorytety, a wśród nich prof. Marek Safian, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i obecny sędzia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Pod koniec października br. w rozmowie z Janiną Paradowską w Radiu Tok FM powiedział, że nie widzi przeszkód, żeby ją ratyfikować, ani żadnego zagrożenia dla klasycznej definicji rodziny. Uważa, że Konwencja ściśle realizuje wartości naszej konstytucji, opiera się na zasadzie równego traktowania wszystkich ludzi, zakazie przemocy, poszanowaniu wolności. Konwencja spełnia wymagane standardy i na tym etapie rozwoju naszej demokracji powinniśmy umieć godzić się co do tego, co jest dobrem wspólnym — zaznaczył profesor.
O jej ratyfikowanie od dawna apelują organizacje kobiece broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy. Ich zdaniem Konwencja pomoże chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji, gdyż opiera się na idei, że istnieje związek między przemocą a nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawia, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.
Wątpliwości
Mogłoby się wydawać, że w kraju mężczyzn całujących kobiety w rękę i ustępujących im miejsca w autobusach i tramwajach zapobieganie i zwalczanie przemocy wobec kobiet nie powinno budzić najmniejszych wątpliwości. A jednak.
Tak jak Konwencja spotkała się z profesorskim poparciem, tak samo spotkała się z profesorską krytyką — tym razem prof. Andrzeja Zolla, również byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego. W rozmowie z Anną Siek z KAI profesor stwierdza m.in., że rozwiązania w niej proponowane nie są w Polsce potrzebne, bo nasze prawo dostatecznie przeciwdziała przemocy wobec kobiet. Przypomina, że wiele państw nie ratyfikowało Konwencji, a podpisały ją tylko nieliczne kraje. Zaleca ostrożność. Twierdzi, że jest w niej wiele sprzeczności i nieprecyzyjnych sformułowań, które budzą wątpliwości co do prawdziwych intencji jej napisania. Największe wątpliwości budzi u niego art. 12 o promowaniu „zmian wzorców społecznych i kulturowych, dotyczących zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk, opartych na idei niższości kobiet, na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”. Zdaniem profesora artykuł ten zobowiązuje do wykorzeniania tradycji. Plusy widzi tylko w zorganizowaniu „antyprzemocowej infrastruktury, wspierającej ofiary”.
Wiele wątpliwości wyrazili też niektórzy posłowie podczas sierpniowego posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Konwencji zarzucono, że stoi w sprzeczności z niektórymi przepisami Konstytucji RP oraz zbyt głęboko ingeruje w porządek wewnętrzny państwa, w szczególności jeśli chodzi o przekazanie niektórych kompetencji organów władzy państwowej ciałom i organizacjom międzynarodowym. Co do Konstytucji RP pytano się o art. 32 mówiący o równości wobec prawa — dlaczego chcemy zwalczać przemoc tylko wobec kobiet, a nie także wobec mężczyzn? Czy postulowane w Konwencji wprowadzanie do programów nauczania na wszystkich etapach edukacji treści dotyczących równości kobiet i mężczyzn oraz niestereotypowych ról społeczno-kulturowych nie naruszy prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z ich przekonaniami, o czym mówi art. 48 Konstytucji? Posłowie pytali, czym w ogóle są te niestereotypowe role społeczno-kulturowe. Czy chodzi tu o ideologię gender?
Obecna podczas tej dyskusji Joanna Banasiuk, wiceprezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, wyraziła zdziwienie dla ignorowania faktu, że według badań unijnej Agencji Praw Podstawowych Polska jest krajem o najniższym odsetku przemocy wobec kobiet, co każe wnosić, że rozwiązania prawne, jakie już u nas obowiązują, są wystarczające. Czyżby więc chodziło o wprowadzenie do naszego porządku prawnego kwestii ściśle ideologicznych? — zakończyła pani Banasik.
W odpowiedzi na te różne wątpliwości Małgorzata Fuszara, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, powiedziała m.in., że Konwencja rzeczywiście kładzie nacisk na zwalczanie przemocy wobec kobiet, bo 90 proc. ofiar przemocy wśród dorosłych to kobiety, a pewne formy przemocy dotyczą tylko kobiet albo przede wszystkim kobiet, np. gwałty. Jednak nie jest prawdą, że Konwencji nie stosuje się w ogóle do mężczyzn. Choć pewne formy przemocy zdarzają się daleko od nas, to nie znaczy, że nigdy do nas nie trafią. Konwencja — zdaniem pani pełnomocnik — sprzyja rodzinie. Powodem większości rozwodów jest przemoc. Jeśli będziemy ją zwalczać, będziemy skutecznie zapobiegać rozbiciu rodziny. Co do kulturowych stereotypów pełnomocnik powiedziała: „Gdybyśmy nie zmieniali kulturowych stereotypów płci, czyli płci społeczno-kulturowej, czyli gender, to żadnej kobiety na tej sali by nie było, a żaden mężczyzna nie miałby urlopu wychowawczego. (...) Jeśli nie będziemy rozbijać takich stereotypów i zmieniać społecznej świadomości, to pozostaniemy w takiej separacji płci, która jest przeciwna indywidualnym wyborom, predyspozycjom i postępowaniu w taki sposób, który pozwala się wszystkim jednostkom rozwijać”. Pani pełnomocnik wyraziła obawę, czy wątpliwości co do ratyfikacji Konwencji nie zostaną na arenie międzynarodowej odebrane jako wątpliwości Polski odnośnie do walki z przemocą wobec kobiet w ogóle.
* * *
Kto ma rację, jak zwykle pokaże czas. Chrześcijanie natomiast zawsze powinni opowiadać się za godnością i wartością każdej istoty ludzkiej oraz potępiać wszelkie formy przemocy fizycznej, seksualnej i emocjonalnej oraz znęcania się w rodzinie. Duch Chrystusowy objawia się miłością i akceptacją, dążeniem do wspierania innych, a nie do wykorzystywania i krzywdzenia. Skoro chrześcijanie mają — według słów Jezusa — kochać nawet swoich nieprzyjaciół, to o ileż bardziej bliskich? W prawdziwym chrześcijaństwie nie ma więc miejsca na żadną przemoc,
a na przemoc w rodzinie w szczególności. Dlatego najlepszym zabezpieczeniem przed przemocą domową jest pielęgnowanie przez domowników osobistej pobożności, rozumianej jako posłuszeństwo przykazaniom Jezusa Chrystusa.
Olgierd Danielewicz

1 Źródło: www.rownetraktowanie.gov.pl. Niektóre imiona zostały zmienione.


Znaki Czasu grudzień 2014 www.sklep.znakiczasu.pl

niedziela, 21 grudnia 2014

ŚWIĘTO NARODZENIA PAŃSKIEGO ( BOŻE NARODZENIE)

Bardzo krotka refleksja na temat swieta Narodzenia Panskiego i trochę dluzsza zwiazana z historia choinki.
 
Henryk Patryarcha
 
 
Święto Narodzenia Pańskiego
Święto Narodzenia Pańskiego (a nie Bożego Narodzenia, ponieważ nie narodził się Bóg ale Syn Człowieczy) zajmuje w kalendarzu liturgicznym niezwykłą pozycje. Jego tradycje i obyczaje, zakorzeniły się tak głęboko w świadomości świata chrześcijańskiego, że wierzący z trudem godzą się z faktem, że ani data, ani zwyczaje z tym świętem związane, nie mają najmniejszego potwierdzenia w Biblii. Ani ewangeliści ani zapowiedzi prorockie nie dostarczają żadnej informacji, która pozwoliłaby związać narodziny Jezusa z konkretnym dniem czy miesiącem. Narodzenie Pańskie jest jedynym świętem kościelnym, które nie ma żydowskich korzeni i w odróżnieniu od Wielkanocy czy Zielonych Świątek nie ma swojego proroczego odpowiednika w Starym Testamencie.
Obchodzenie dnia urodzin obce było pierwotnemu chrześcijaństwu, ponieważ były to pogańskie zwyczaje. Poganie obchodzili uroczyście dzień. narodzin, chrześcijanie natomiast dzień zgonu jako dzień zwycięstwa i chwały. Afrykański retor Arnobiusz Starszy (III/IV w.) napisał, że jeszcze pod koniec III wieku chrześcijanie w Afryce naśmiewali się z pogan, że świętują dzień narodzin swoich bogów (Przeciw poganom, VII, 238).
Orygenes (ok. 185-254), najwybitniejszy z greckich pisarzy kościelnych, był przekonany, że istnieją tylko dwa chrześcijańskie święta, które należy obchodzić: Wielkanoc i Zielone Świątki (Contra Celsum, VIII, 392). W innym dziele napisał, że nie ma żadnej informacji o dnu narodzin jakiegokolwiek świętego Starego Przymierza (Księga Kapłańska, Homilia 8) i podaje dalej, ze chrześcijanie zwracali uwagę na te wydarzenia z życia Jezusa, które związane były bezpośrednio z planem zbawienia, a wiec dzień śmierci i zmartwychwstania.
Czytałem ostatnio 3Moj 23 i zastanawiałem się nad symbolicznym znaczeniem podanych tam świąt rocznych. Ciekawe jest to, że wszystkie siedem świat rocznych symbolizują najważniejsze wydarzenia zwiazane z życiem Chrystusa i realizacją planu zbawienia ale żadne z tych świąt nie nawiazuje do jego narodzin.
Już filozof grecki o poglądach epikurejskich, Kelsus (Celsus) w piśmie skierowanym przeciw chrześcijanom a napisanym ok. 178 roku, uważa chrześcijaństwo za chaotyczny splot pogańskich wierzeń i obyczajów. Cała nauka chrześcijańska to po prostu plagiat i typowy synkretyzm rożnych kierunków religijnych. Dzieło tego pogańskiego retora zaginęło, ale można odtworzyć go na podstawie odpowiedzi udzielonej Kelsusowi przez Orygenesa (ok. 185 – 254) w pracy Contra Celsum.
Oczywiście nie wszystkie zarzuty Kelsusa są prawdziwe, ale ten pogański retor zwrócił uwagę na bardzo ważną rzecz; naśladowcy Chrystusa przestali walczyć z pogańskimi zwyczajami. Adoptowali pogańskie wierzenia, obrzędy i święta nadając im tylko chrześcijański charakter. Pojawia się więc poważne pytanie; Czy jako lud Boży oczekujący na powtórne przyjście Zbawiciela mamy brać udział w obrzędach i zwyczajach tylko dlatego, że nadano im chrześcijańskie znaczenie?
 
Choinka – Przystrojona choinka, świerk lub jodła, to jeden z najbardziej widocznych zwyczajów świąt Bożego Narodzenia. We wszystkich religiach agrarnych drzewa odgrywały ważną role. Głęboko w ziemię ukorzenione drzewo, które swoim wierzchołkiem „sięga nieba” było ogniwem łączącym ziemię z niebem. W drzewie widziano symbol nieustannego życia i wzrostu. Wierzono, że zielone cały rok drzewa iglaste posiadały w sobie życiodajne moce i miały magiczne właściwości, były symbolem życia, płodności, odradzania się i trwania. Sądzono, że drzewa przynoszą szczęście, zdrowie i powodzenie. Rzymianie ozdabiali świątynie w czasie trwania uroczystości świątecznych zielonymi gałązkami. Kapłani celtyccy używali do tego celu jemiołę, a pogańskie plemiona Anglosasów bluszczu. Plemiona germańskie obchodząc święto zimowego przesilenia zapalali na palenisku drzewo dębowe. Jego ciepły płomień symbolizował nowonarodzenie słońca. Również Izraelici mieli skłonności ulegania pogańskim zwyczajom, w których drzewa odgrywały dużą rolę. Świadczy o tym wiele wypowiedzi biblijnych: np. 5Moj 12,2;  Iz 57,5;  Jer 3,6;  17,2;  Ezech 6,13 i inne.
Choinka pojawia się po raz pierwszy na miedziorycie Łukasza Cranacha Starszego (1472 – 16.10.1533) w opisie podroży po Alzacji w miejscowości Schlettstadt w roku 1509. Przyozdobioną choinkę spotykamy ponownie w 1539 roku w katedrze w Strasburgu. W domu cechowym w Bremen postawiono choinkę w roku 1570 jako małe drzewko ozdobione jabłkami, orzechami, daktylami i papierowymi kwiatami. Dzieci cechu miały prawo potrząsać drzewkiem i to co spadło należało do nich. Podobne drzewko pojawia się w roku 1597 w Bazylei. W roku 1597 choinka pojawiła się w Turkheim Kolo Colmar zakupiona przez magistrat miasta, którą ozdobiono kolorowym papierem, jabłkami, wstążkami i ciastkami. W roku 1603 pojawił się zapis w księdze ratuszowej w Strasburgu, że postawioną choinkę ozdobiono papierowymi kwiatami róży, jabłkami i ciastkami. Rok później zanotowano w Strasburgu: „Na Boże Narodzenie w domach mieszkańców Strasburga stawiane są choinki, na których zawiesza się róże z farbowanego papieru, jabłka i opłatki..” W 1621 roku choinka pojawiła się obok żłobka w kościele Neustift (południowy Tyrol), a w 1698 roku można było już kupić choinkę na targu w Gdańsku przyozdobioną owocami.
Choinka zadomowiła się na dworach niemieckich w połowie XVII wieku. Następnie od ok. 1800 pojawia się w domach zamożnych mieszczan, a w połowie XIX stulecia staje się powszechnym zwyczajem. W XIX stuleciu, wraz z emigracją Niemców na Wschód upowszechnia się zwyczaj stawiania i ubierania choinki w Rumunii, Polsce i w Rosji.
W 1814 roku protestancki bankier z Berlina A. von Arnstein przyniósł zwyczaj ozdabiania choinki do katolickiego Wiednia, a w roku 1817 na polecenie arcyksiężnej Henriette ozdobiona choinka znalazła się również w pałacu cesarskim.
W pierwszej połowie XIX wieku choinka z ozdobami i świecami pojawiła się również w pałacach arystokracji francuskiej w Paryżu. W 1837 roku Księżniczka meklemburska, wydana za księcia z Orleanu upowszechniła w Paryżu zwyczaje choinkowe, znane już wcześniej w protestanckiej części Niemiec. W pałacu królewskim pojawiła się choinka w roku 1840. Natomiast w całej Francji, choina, wywodząca się z Alzacji (teraz należy do Francji) upowszechniła się pół stulecia później.
Do Anglii zwyczaje choinkowe dostały się po roku 1840, za sprawa Alberta z Sachsen-Coburg-Gotha (26.08.1819 – 14.12.1861), małżonka królowej Wiktorii (24.05.1819 – 22.01.1901).
Pierwsza publicznie postawiona choinka w USA pojawiła się w 1891 roku. Postawiono ją przed Białym Domem. Natomiast pierwsza choinka oświetlona sztucznym światłem ustawiona została w Nowym Jorku w roku 1912. 
Nie wszyscy jednak pochwalali tą nową modę stawania w kościele lub w domu choinki. W roku 1494 napisał Sebastian Brant, satyryk, jurysta i pisarz miejski ze Strasburga (1458 – 10.05.1521) „...ten, kto nie ma nic nowego, i na przełomie roku nie śpiewa i nie obchodzi domu z gałązkami zielonego świerku, ten wierzy, ze nie dożyje końca roku” (Das Narrenschiff).
W roku 1654 ukazał się zbiór kazań luterańskiego pastora ze Strasburga J.K. Dannhauera (23.03.1603 – 07.11.1666), w których ostro skrytykował tą modę argumentując, że przez zewnętrzne drobnostki spycha się Słowo Boże na dalszy plan.
Również w krajach protestanckich nie wszystkim podobały się zwyczaje choinkowe. W roku 1693 zagroził elektor Brandenburski Friedrich III (11.07.1657 – 25.02.1713) karą grzywny wszystkim, którzy dopuszczą się przestępstwa ozdabiania choinki grania i tańczenia pod nią.
Interesujące jest to, że w początkowej fazie zwyczaj stawiania choinek przyjął się w krajach i rejonach protestanckich, natomiast w krajach katolickich traktowano choinkę jako pogański zwyczaj, który nawet zwalczano.
W katolickim Freiburgu zabroniono nawet w 1554 roku ścinania choinek. Choinkę postawiono we Freiburgu dopiero w 1625 roku w sali szpitala Św. Ducha. Ozdobiona była ona owocami i smakowitymi ciastkami. Dopiero po nowym roku obnoszono ja po mieście a następnie strząsano wszystko z drzewka dla miejskiej biedoty. Jeszcze pod koniec 19 wieku wyśmiewano się z protestantów, że stworzyli religie choinki, a w roku 1935 w watykańskim czasopiśmie „Osservatore Romano” określono zwyczaj zapalania światła na choince jako pozostałość pogańskich zwyczajów religii natury.
Dopiero po 1900 roku katolicy i ewangelicy zaakceptowali choinkę jako symbol ozdabiając nią kościoły. W krajach Katolickich stawiano żłobki i odgrywano sceny narodzin Jezusa, natomiast w kręgach ewangelickich czytano biblijne sprawozdanie narodzin w Betlejem i śpiewano kolędy.
W Polsce średniowiecznej wieszano czubek świerka lub gałązki drzew iglastych pod sufitem była to tzw. podłazniczka. Zwyczaj ten zachował się na wsiach, szczególnie na południu Polski, jeszcze do okresu międzywojennego, natomiast zwyczaj stawiania choinki rozpowszechnił się początkowo pod zaborem pruskim, a później wraz z osadnictwem niemieckim na ziemiach polskich na pozostałych terenach. Powszechny zwyczaj ubierania choinki pojawił się dopiero po zakończeniu 1 Wojny Światowej.
 
__._,_.___

Posted by: Heinrich Patryarcha <patryarcha@aol.com>








czwartek, 18 grudnia 2014

CUDOWNE DZIECKO - MESJASZ

Cudowne dziecko - Mesjasz
 
Judaizm
Izaj. 9:5-6
5. Albowiem dziecie narodzilo sie nam, syn jest nam dany i spocznie wladza na jego ramieniu, i nazwa go: Cudowny Doradca, Bog Mocny, Ojciec Odwieczny, Ksiaze Pokoju.
6. Potezna bedzie wladza i pokoj bez konca na tronie Dawida i w jego krolestwie, gdyz utrwali ja i oprze na prawie i sprawiedliwosci, odtad az na wieki. Dokona tego zarliwosc Pana Zastepow.
(BW) VII w p n e
 
Chrzescijanstwo
Ew Mat 18- 25.
18 Z narodzeniem Jezusa Chrystusa bylo tak. Po zaslubinach Matki Jego, Maryi, z Jozefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazla sie brzemienna za sprawa Ducha Swietego. 19 Maz Jej, Jozef, ktory byl czlowiekiem sprawiedliwym i nie chcial narazic Jej na znieslawienie, zamierzal oddalic Ja potajemnie. 20 Gdy powzial te mysl, oto aniol Panski ukazal mu sie we snie i rzekl: "Jozefie, synu Dawida, nie boj sie wziac do siebie Maryi, twej Malzonki; albowiem z Ducha Swietego jest to, co sie w Niej poczelo. 21 Porodzi Syna, ktoremu nadasz imie Jezus, On bowiem zbawi swoj lud od jego grzechow". 22 A stalo sie to wszystko, aby sie wypelnilo slowo Panskie powiedziane przez Proroka: 23 Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, ktoremu nadadza imie Emmanuel, to znaczy: "Bog z nami". 24 Zbudziwszy sie ze snu, Jozef uczynil tak, jak mu polecil aniol Panski: wzial swoja Malzonke do siebie, 25 lecz nie zblizal sie do Niej, az porodzila Syna, ktoremu nadal imie Jezus.
(BW) I w n e

 
Islam
"I oto powiedzieli aniolowie: 'O Mario! Zaprawde, Bog wybral ciebie i uczynil cie czysta, i wybral ciebie ponad kobietami swiatow. O Mario! Bog zwiastuje ci radosnl wiesc o Slowie pochodzacym od Niego, ktorego imie Mesjasz, Jezus, syn Marii. On bedzie wspanialy na tym swiecie i w zyciu ostatecznym i bedzie jednym z przyblizonych. I bedzie przemawial do ludzi juz w kolysce, a takze jako maz dojrzaly; i bedzie wsrod sprawiedliwych.' Ona powiedziala: 'O Panie moj! Jakze bede miala syna, skoro nie dotknal mnie zaden mezczyzna?' Powiedzial: 'Tak bedzie! Bog stwarza to, co chce ! Kiedy On decyduje o istnieniu jakiejs rzeczy, to tylko mowi: 'Badz!' - i to staje sie."
(Koran 3: 42, 45-47)  VII w n e ....
 
 
Zaratusztranizm
W Starej swietej perskiej Awescie opisana jest koncepcja, wg ktorej Zaratusztra - Zoroaster ( dzis nie ma wiadomo dokladnie kiedy zyl perski prorok .... czas to od 1500 do 600 lat p n e ) nie umarl smiercia naturalna, lecz swiadomie zanurzyl sie w wodach jeziora Kasaoja w Pamirze Bezposrednio przed dniem Sadu Ostatecznego do jeziora tego ma wejsc dziewica, zostac cudownie zaplodniona nasieniem Zaratusztry i urodzic Saoszjanta czyli mesjasza, ktory poprowadzi zastepy sprawiedliwych do ostatecznej walki ze zlem.W tzw. nowej Awescie, napisanej ok. 630 r. p.n.e., zwanej tez Awesta Pahlawijska, fragment opisujacy nadejscie mesjasza tak " dziewica ma byc zaplodniona Duchem Swietym i urodzic syna samego Dobrego Boga Ahury Mazdy, ( Madry Pan ) ktory bedzie jednoczesnie czlowiekiem i Istota Swietlista". - slawni Medry - krolowe czyli Magowie ktorzy szukali Nowego krola Izraela z ewangelii Mat... mogli byc wyznawcami Zaratusztranizmu ....
 
Mity i legendy Jest wiele innych mitow i ledend mowiacych o boskich zbawcach i dzieciach oraz zlotych latach pod ich rzadami , chodzi np ; o greckiego Kronosa lub Dionizosa czy egipskiego Ozyrysa albo Horusa oraz perskiego Mitre lub indyjskiego Kryszne itd...
 
Zrodla tego opracowania to rozne ksiazki i pisma oraz rozne strony religijne oraz historyczne itp. ...
 
Spokojnej Soboty ( i Wesolych Swiat dla tych co  swietuja teraz pamiatke  pierwszego przyjscia Syna Bozego Jezusa Chrystusa ! ) pozdrawiam ! Tomasz G z rodzina
 
Ps ;
Choinka jest z Niemiec... to zwyczaj ewangelicki ...jak glosi legenda Marcin Luter zrobil ja pierwszy raz dla swoich dzieci jako pamiatke drzewa z raju .KRK dlugo walczyl z choinka dlatego np w Hiszpanii i tp krajach najwazniejsza jest szopka ( pierwszy zrobil szopke sw Franciszek ) do Polslski choinka przyszla w XIX w czasie zaborow ( duzo religii mialo kult swietych drzew, moze to pamiec o drzewie zywota z Biblii )  a wigilia to zwyczaj slowian ... jest to uczta dla przadkow i pozegnanie starego roku stad 12 potraw czyli jedna na kazdy miesiac , to tak na szybko . Nie mam jakichs szczegolowych danych na temat choinek w zborach adwentowych... w Niemczech lub w ich domach ale wiem ze na zachod od Polskich choinki w zborach czy domach prywatnych wyznawcow sie zdarzaja ( szczegolnie w USA ) w Polsce nie ma choinek w zborach K ADS ( uwazam ze u nas w duzej mierze takie obawy sa wziete od Swiadkow J ) szczegolnie w rodzinach roznych wyznaniowo . Ja w domu mam choinke .... poza tym w KRK choinka jest znow tylko do swieta trzech kroli.... 6 stycznia ( dawna tradycja z przed II soboru Watykanskiego ) a nie jak przedtem do swieta Matki Bozej Gromnicznej 2 luty i nie ma juz swieta Matki Bozej Gromnicznej tylko jest swieto ofiarowana Panskiego , zreszta zawsze tak bylo tylko ze ludzie znali to swieto pod nazwa ludowa .... material opracowal Tomasz G
Ellen G White a swieta BN

Przesłano przez Tomasz Grzesikowski 

wtorek, 2 grudnia 2014

ŻONA KAINA

W czwartym rozdziale starotestamentowej Księgi Rodzaju czytamy o Kainie, synu Adama i Ewy, że „obcował (…) z żoną swoją,
a ta poczęła i urodziła Henocha”.
Niby normalne, ale problem w tym,
że do tego momentu nie ma w Biblii
żadnego sprawozdania o jakichkolwiek
kobietach poza Ewą.
wzmianka o żonie Kaina niemal na początku Biblii wydaje się pewnym proble-
mem. Kim była? Nie ma na ten temat żadnej informacji. Jedyny wniosek, jaki się nasuwa, to ten, że pierwsi potomkowie Adama i Ewy musieli poślubiać swoich braci i swoje siostry. Taka konkluzja narzuca jednak istotne pytanie, nie mniej problematyczne: czy Bóg, stwarzając ludzi, zaplanował na samym początku kazirodztwo jako sposób na wypełnienie Jego polecenia: „Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię”?1.
Co prawda do sprawozdania o Kainie nie ma o tym wzmianki, ale pojawia się ona nieco dalej, że po urodzeniu się Seta — kolejnego po Kainie i Ablu synu Adama i Ewy — „żył Adam osiemset lat i zrodził synów i córki”2. To właśnie spośród tych córek Adama i Ewy ich synowie musieli wybrać sobie żony. Innego wyjścia nie ma — żona Kaina musiała być jego rodzoną siostrą. Praktyka małżeństw między bliskimi krewnymi w drugim pokoleniu ludzkości była, jak widać, koniecznością. W trzecim pokoleniu małżeństwa mogły być zawierane między kuzynami pierwszego stopnia, a w czwartym pokoleniu — między kuzynami drugiego stopnia.
Ale czy kazirodztwo nie było nim od początku? Nie bez znaczenia jest fakt, że Adam i Ewa zostali stworzeni jako doskonali. Czytamy, że po ich stworzeniu „spojrzał Bóg na wszystko, co uczynił, a było to bardzo dobre”3. Niebezpieczeństwo wrodzonych defektów wskutek bliskiego pokrewieństwa rodziców na tym etapie istnienia ludzkości nie istniało, nawet pomimo pojawienia się już grzechu.
Jeszcze wieki po potopie Abraham poślubił swoją przyrodnią siostrę Sarę4. W czasach, gdy Izraelici mieszkali w Egipcie, powszechną praktyką w egipskiej rodzinie królewskiej było zawieranie małżeństw między rodzeństwem. Na przykład w czasach Mojżesza, za panowania XVIII dynastii, Hatszepsut poślubiła swojego przyrodniego brata Tutmosisa II5. Pośród Izraelitów było podobnie, jako że Amram, ojciec Mojżesza, poślubił młodszą siostrę swojego ojca — Jochebed6. Takie małżeństwa były postrzegane w starożytnych kulturach zdecydowanie odmiennie niż obecnie.
Jednak gdy Bóg wyprowadził Izraelitów z Egiptu i odłączył ich od reszty narodów jako święty naród kapłański7, Izraelici otrzymali prawa zakazujące wszelkich form kazirodztwa8. W Egipcie praktyki te były powszechne, ale w swoim nowym kraju Izraelici mieli unikać takich pogańskich zwyczajów. W 18. rozdziale starotestamentowej Księgi Kapłańskiej pojawia się zakaz związków seksualnych z bliskimi krewnymi takimi jak: rodzice, przybrani rodzice, rodzeństwo, przyrodnie rodzeństwo, wnukowie, synowe, zięciowie, ciotki, wujowie, szwagrowie i szwagierki. Co niegdyś było dopuszczone z konieczności, zostało za Mojżesza zakazane. Jako naród święty Izraelici mieli przestrzegać wzniosłych standardów moralnego życia, które miały ich wyróżniać spośród okolicznych narodów. Te szczególne zakazy dotyczące sfery seksualnej należy postrzegać przez pryzmat warunków, jakie panowały na starożytnym Bliskim Wschodzie w tamtych czasach. Kulty rozmaitych bogiń płodności wśród rożnych narodów nakazywały „wydawanie swego ciała na rozmaite przyjemności zmysłowe w ramach religijnych obowiązków”9. W przeciwieństwie do tego Izraelici mieli się poświęcić Jahwe i odzwierciedlać Jego świętość wobec otaczających ich narodów. Izrael miał stać się „światłością pogan” dla ich zbawienia10.
Podsumowując, choć na początku historii ludzkości małżeństwa między bliskimi krewnymi były koniecznością, to jednak w czasach, gdy Izraelici stali się narodem, związki seksualne między bliskimi krewnymi zostały zakazane. Powodem tego zakazu był przede wszystkim szczególny status Izraelitów jako świętego ludu Bożego, ale także niebezpieczeństwo genetycznych wad, nasilające się wraz z pogłębianiem się skutków grzechu. Niebezpieczeństwo to nie istniało zaraz po stworzeniu pierwszych ludzi, jako że Bóg stworzył wszystko w doskonałym stanie. Obecnie ryzyko genetycznych powikłań jest bardzo wysokie, ale w pierwszych pokoleniach ludzkość nie była obarczona takim ryzykiem.
Oprac. A.S.

1 Rdz 1,28. 2 Rdz 5,4. 3 Rdz 1,31. 4 Zob. Rdz 20,12. 5 Przybliżone okresy panowania Tutmosisa II (Totmesa II) to 1482-1479 p.n.e. a Hatszepsut — 1479-1458 p.n.e.
6
Zob. Wj 6,20. 7 Zob. Wj 19,6; Kpł 19,2.
8
Zob. Kpł 18,7-17; 20,11-12.14.17.20-21; Pwt 23,1; 27,20.22-23. 9 A. Noordtzij, Leviticus, Bible Student’s Commentary, Grand Rapids 1982, s. 181. 10 Iz 49,6.


[Opracowano na podstawie: Michael G. Hasel, „Where did Cain Get his wife? Genesis 4:17” (w:) Interpreting Scripture. Biblie Questions and Answers, red. Gerhard Pfandal, Silver Spring (MD) 2010, s. 135-137].
Znaki Czasu listopad 2014r. www.sklep.znakiczasu.pl

ETYKA ETYKA

Nie, to nie będzie artykuł o zmianie rozporządzenia umożliwiającej — wreszcie — nauczenie w szkole etyki, choćby jednego ucznia, ale o znanym profesorze etyki i jego ostatnich propozycjach rozpoczęcia dyskusji o dopuszczalności kazirodztwa.
Kazirodztwo jest jednym z tabu spotykanych w większości religii i kultur. Niestety
coraz częściej jesteśmy
świadkami przełamywania różnych tabu, w tym i tego.

Tabu i jego funkcje

We wszystkich społeczeństwach od ich zarania istniały pewne specyficzne zakazy, często religijne — stykania się z pewnymi przedmiotami, zwierzętami czy ludźmi lub dokonywania pewnych czynności — których złamanie godziło w bóstwo i groziło karą sił nadnaturalnych. Określa się je mianem tabu.
Co konkretnie jest w danym czasie i miejscu takim tabu, często decyduje ów czas i miejsce. Dziś w wielu miejscach złamanie tabu nie wywołuje już lęku przed gwałtowną reakcją sił nadprzyrodzonych, ale przed gwałtowną negatywną reakcją ogółu społeczeństwa lub choćby jego najbardziej wpływowej części, establishmentu, mainstreamu.
Dziś w Europie Zachodniej bicie dzieci (choćby klapsy), pedofilia lub pochwała takich zachowań naruszają kulturowe tabu. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu homoseksualizm był tabu. Nie wypadało się do tego publicznie przyznawać. Osoby, które się do tego przyznały lub zostały ujawnione, spotykały się ze społecznym odrzuceniem. Dziś homoseksualiści chwalą się swoją orientacją seksualną, a tabu stała się jej publiczna krytyka. Kto się ośmieli, od razu dostaje łatkę homofoba i ma zakaz wstępu na salony.
O rzeczach objętych tabu się nie mówi, nie pisze ani nawet się ich celowo nie zauważa. Może się to wydawać sprzeczne z naczelnym hasłem humanizmu: człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce, ale jednak spełnia pewne ważne społecznie funkcje.
Po pierwsze, to rodzaj autocenzury. Nawet jeśli wolno mi pisać o wszystkim, nie o wszystkim pisać warto, zwłaszcza gdy to pisanie może przynieść społeczności więcej szkody niż pożytku. Rozumiał to już apostoł Paweł, który pisał: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne”1.
Po drugie, i chyba nawet ważniejsze, funkcją tabu jest gwarantowanie biologicznego przetrwania społeczności. Dlatego tabu objętym było niemal wszędzie kazirodztwo i zabijanie innych ludzi. Czasami funkcją tabu było i jest zachowanie integralności i tożsamości określonego narodu, plemienia, rodu. Służyły temu na przykład zakazy małżeństw mieszanych. Rodzina i rodzice też objęci byli tabu widocznym w zakazach publicznego prania rodzinnych brudów, kalania własnego gniazda (co odnosi się również do krytykowania ojczyzny) czy podnoszenia ręki na rodziców.

Niebezpieczne
zabawy

Już to pobieżne spojrzenie na istotę tabu każe z ostrożnością podchodzić do wszelkich prób negowania potrzeby jego istnienia. Niestety wielu tego nie rozumie, zwłaszcza reprezentantów sztuki oraz naukowców. Wielu wręcz bawi się w przełamywanie tabu, nazywane dziś przekraczaniem granic. Dowodzą tym, że w ich rozumieniu każde tabu jest czymś z definicji złym, ograniczeniem wolności, z czego trzeba się koniecznie wyzwolić.
Jakaś „artystka” tworzy „instalację artystyczną” z drewnianego greckiego krzyża ze zdjęciem męskich genitaliów w środku. Inny „artysta” publicznie drze i depcze na koncercie Biblię. Jeszcze inny z klocków lego poskładał obóz koncentracyjny z więźniami w kształcie kościotrupów — też w ramach „instalacji artystycznej”.
Przekraczanie granic to również ulubiona zabawa kina, jak chociażby w polskim filmie z 2012 roku pt. Bez wstydu. Krytycy przed jego ukończeniem zdawali się martwić jedynie o to, czy uda się w Polsce nakręcić na „przyzwoitym” poziomie film o kazirodztwie. Sama „przyzwoitość kazirodztwa”, a co za tym idzie i fabuły filmu, żadnych wątpliwości już nie wzbudzała — co najwyżej zmartwienie, czy w purytańskiej Polsce film nie wywoła kontrowersji i nie zostanie zakazany. A film opowiada o erotycznej fascynacji między bratem a siostrą. Zdaniem krytyków po raz pierwszy w polskim kinie temat kazirodztwa pokazano „z taką siłą i wizualną odwagą”, co w skrócie oznacza dużo seksu na ekranie.

Przykład idzie
z Niemiec

W Niemczech, gdzie kazirodztwo jest karalne, Niemiecka Rada Etyki chce obecnie to prawo zmienić. Okazją do rozpoczęcia dyskusji była sprawa rodzeństwa będącego jednocześnie parą mającą już czworo dzieci, w tym dwoje niepełnosprawnych. W dzieciństwie zostali rozdzieleni, ale spotkali się w dorosłym życiu i rozpoczęli współżycie seksualne. Mężczyzna spędził nawet z tego powodu trzy lata w więzieniu. Niemiecka opinia publiczna podobno jest tym wstrząśnięta, a Niemiecka Rada Etyki chce zmienić los tej pary. Zaczyna się twierdzić, że prawny zakaz kazirodztwa ogranicza konstytucyjne prawo do seksualnego samookreślenia i swobodnego kształtowania życia rodzinnego.
Dla Rady nawet ryzyko urodzenia chorych dzieci nie jest wystarczającym powodem, żeby zakazać kazirodczych związków, bo przecież ryzyko to można ograniczyć, stosując antykoncepcję, a poza tym innym osobom obciążonym genetycznie nie zakazuje się posiadania dzieci. Nadto — zdaniem Rady — jest to zmuszanie ludzi do ukrywania swojej miłości i wyrzekania się jej. Prawo nie powinno tak głęboko wnikać w kwestię seksualności. Tyle rady światłej Rady.

Przypadek
Hartmana

Niedawno do grona przełamywaczy tabu kazirodztwa dołączył znany profesor Jan Hartman, który na swoim blogu zaproponował rozpoczęcie dyskusji na temat legalizacji kazirodztwa. Powołał się przy tym na przykład niemiecki i snuł dywagacje na temat piękna miłości erotycznej rodzeństwa, która może być „czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi”. Zastrzegł się co prawda, że „nie jest za legalizacją związków kazirodczych”, ale za rozpoczęciem na ten temat dyskusji. Jednak jakie to ma znaczenie, skoro pisał również, że w wolnym społeczeństwie nie należy już od nikogo wymagać, „aby w życiu prywatnym praktykował takie czy inne obyczaje, a od tego czy owego się powstrzymywał”.
Pewnie gdyby prof. Hartman poruszył to na jakiejś konferencji naukowej, nikt by na to nawet nie zwrócił uwagi — ot, głos naukowca do naukowców w ramach wąskiego dyskursu akademickiego. Ale na swoim oficjalnym blogu prof. Hartman jest przede wszystkim politykiem, a jego propozycja — deklaracją polityczną, programem politycznym jego i środowiska ideowo mu bliskiego. To nie mogło przejść bez echa. I nie przeszło.
Reakcja opinii publicznej była natychmiastowa i ostra. W internecie zawrzało, a opozycja momentalnie przeszła do ataku. Od jego wypowiedzi odcięła się nawet jego własna partia, a następnie wykluczyła go ze swego grona. Uniwersytet Jagielloński stwierdził, że poglądy ich profesora są jego prywatnymi poglądami, a jego wypowiedź narusza godność zawodu nauczyciela akademickiego.
Po kilku dniach prof. Hartman przyznał się do błędu, ale jedynie co do formy poruszenia tematu, a nie co do samego tematu. Dalej powoływał się na powszechność motywu kazirodztwa w sztuce i religii. Przywołał nawet biblijne postaci Adama i Ewy, by powiedzieć, że wszyscy jesteśmy owocami kazirodztwa (co, tak na marginesie, bardzo dziwnie brzmi w ustach osoby, która na co dzień publicznie deklaruje swój ateizm). Uznał się przy tym za ofiarę braku wolności słowa w mediach i płytkiej wolności akademickiej. Stwierdził, że jeśli tylko w relacjach seksualnych dwojga dorosłych osób panuje dobrowolność i nawzajem się nie krzywdzą, to należy takie relacje dopuścić.
Tylko czy rzeczywiście dla legalizacji kazirodztwa wystarczy spełnienie tych dwóch warunków? Czy za tym zakazem nie leży coś więcej?

Co na to
medycyna?

Zakaz kazirodztwa ma swoje medyczne uzasadnienie. Dzieci z takich związków są w znacznie większym stopniu niż inne narażone na choroby genetyczne. Żeby człowiek zapadł na chorobę genetyczną, zazwyczaj konkretny rodzaj danego genu determinującego chorobę musi wystąpić podwójnie, czyli być przekazany przez ojca i matkę. Ponieważ bliscy krewni mają dużo wspólnych genów, ryzyko pojawienia się niekorzystnej mutacji u dziecka z kazirodczego związku jest dużo większe niż u dziecka z pary niespokrewnionej.
Twierdzenie, że wystarczy stosować antykoncepcję, nie czyni dziś zakazu kazirodztwa nielogicznym. Jeśli kazirodztwo zostałoby z tego powodu zalegalizowane, mogłoby się okazać, że na karalność zasługiwać wtedy będzie jedynie niestosowanie antykoncepcji. Poza tym, kto wtedy byłby odpowiedzialny za rodzenie się w takich związkach dzieci z chorobami genetycznymi? Wychodzi na to, że państwo, które na to pozwoliło. Czy osoby, które urodziły się w wyniku takich związków chore, mogłyby skutecznie pozwać państwo o odszkodowanie z tego tytułu, gdy dorosną? Jeśli prof. Hartman chce dyskusji, niech zacznie ją choćby od rozstrzygnięcia tej kwestii. Dziś za zakazem kazirodztwa stoi przede wszystkim dobro dzieci, które mogłyby się z takich związków narodzić, płacąc za to swoim zdrowiem, jak również dobro społeczeństwa jako całości.

A gdyby tak...

Gdyby jednak pójść za głosem prof. Hartmana i rozpocząć dyskusję o legalizacji kazirodztwa... Gdyby tak uznać argument, że skoro dwoje dorosłych spokrewnionych bliskich się na to godzi bez niczyjej krzywdy, to czemu nie... Wtedy powstałoby zaraz pytanie, dlaczego właściwie mielibyśmy się zatrzymać tylko na legalizacji kazirodztwa. A jak trzy albo cztery osoby będą chciały żyć w seksualnej komunie? A jak za jakiś czas zechcą sformalizować swoją relację związkiem partnerskim, tyle że wieloosobowym? Skoro wszystko będzie dobrowolne i bez czyjejkolwiek krzywdy, to zdanie profesora już znamy: czemu nie?
Konstytucyjna przeszkoda w postaci definicji małżeństwa jako związku jednego mężczyzny z jedną kobietą, byłaby tylko przeszkodą do pokonania. Trzeba by tylko zacząć nad tym dyskusję. Właściwie można by ją zacząć już od legalizacji bigamii. Skoro kazirodztwo — zdaniem tak światłych głów — jest już na tyle w porządku, że warto dyskutować o jego legalizacji, to czemu nie zalegalizować wielożeństwa? Jak znajdą się tacy, co się na to zgodzą, i uznają, że ich to nie krzywdzi, to zdanie profesora już znamy: czemu nie?
Tylko jaki będzie koniec tych społecznych eksperymentów promowanych przez zwolenników skrajnego liberalizmu? Do czego nas doprowadzi to nieustanne przesuwanie granic w aprobowaniu tego, co jeszcze wczoraj było nie do pomyślenia?
Przypomnijmy: jedną z funkcji tabu jest gwarantowanie biologicznego przetrwania społeczności. Łamanie kolejnych tabu to podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Gdyby prof. Hartman i jemu podobni mieli swoją własną gałąź, to pozostałoby im życzyć miłego spadania, ale niestety — wszyscy siedzimy na tej samej.
Panie Profesorze, już apostoł Paweł ostrzegał: „Nie błądźcie: złe rozmowy psują dobre obyczaje”2. Dyskusja nad legalizacją kazirodztwa to ewidentnie rozmowa o zachowaniach tak złych, że sama rozmowa o ich legalizacji jest zła i może prowadzić tylko do zła jeszcze większego. Czy to w ogóle etyczne? No tak, ale apostoł Paweł nie dla każdego jest autorytetem.
Olgierd Danielewicz


1 1 Kor 6,12. 2 1 Kor 15,33.

Znaki Czasu  listopad 2014 r  www.sklep.znakiczasu.pl