sobota, 21 czerwca 2014

PRAWDA

Lecz nadchodzi godzina i teraz jest, kiedy prawdziwi czciciele będą oddawali Ojcu cześć w duchu i w prawdzie; bo i Ojciec takich szuka, którzy by mu tak cześć oddawali” (J 4, 23)
Jezus w rozmowie z Samarytanką w prostych słowach przedstawił na czym polegał problem ludzi, którzy w tamtych czasach wierzyli w Boga. Otóż zbyt duży nacisk kładziono na zewnętrzne formy oddawania chwały Bogu, stąd tak duże przywiązanie Żydów do świątyni w Jerozolimie, czy Samarytan do góry Garizim. Podobny był też stosunek ludzi do Bożego prawa, ważne było jego literalne przestrzeganie a nie jego akceptacja i przyjęcie go do serca. Tymczasem dla Boga nie miejsce i zewnętrzna forma oddawania czci były najważniejsze, ale wewnętrzna motywacja wierzących. „Obficie obdarzy cię Pan, Bóg twój, ... jeżeli będziesz słuchał głosu Pana, Boga twego, i będziesz przestrzegał jego przykazań i ustaw zapisanych w księdze tego zakonu, jeżeli nawrócisz się do Pana, Boga twego, z całego serca twego i z całej duszy twojej. To przykazanie bowiem, które ja ci dziś nadaję, nie jest dla ciebie ani za trudne, ani za dalekie ... lecz bardzo blisko ciebie jest słowo, w twoich ustach i w twoim sercu, abyś je czynił” (Pwt 30, 9-14). Jezus mówiąc o „prawdziwych czcicielach” dał do zrozumienia, że mogą też być „czciciele fałszywi”. Należą do nich ci, którzy nie oparli swojej wiary „na duchu i na prawdzie”, bardzo ważne więc jest to, aby w naszej wierze nie zabrakło żadnego z tych dwóch składników. Słowa: „Nie każdy kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios” (Mt 7, 21) wyraźnie wskazują na to, jak duże ma to znaczenie.
Duchowy aspekt wiary to przede wszystkim kontakt z Duchem Świętym, dzięki któremu możliwa jest przemiana grzesznika w człowieka uświęconego. Ukorzenie się przed Bogiem i otwarcie się na działanie jego Ducha prowadzi do odwrócenia się od grzechu, czego kulminacyjnym momentem jest przyjęcie Ducha Świętego „na stałe”, czyli nowonarodzenie. Efektem jest zamiana wartości „cielesnych” na duchowe, „zwleczenie starego człowieka wraz z uczynkami jego” (Kol 3, 9). Usunięcie pożądliwości, chciwości, gniewu, zapalczywości oraz złości, i zastąpienie ich serdecznym współczuciem, dobrocią, pokorą, łagodnością i cierpliwością, jest potwierdzeniem oparcia wiary na Duchu Świętym. Odwrócenie się od grzechu, życie według Bożych standardów  i przestrzeganie przykazań są natomiast potwierdzeniem narodzenia się na nowo: „Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 J 3, 9). 
Co dzieje się po nowonarodzeniu, czy przyjęcie Ducha Świętego jest gwarancją zbawienia? Jezus powiedział Nikodemowi, że: „jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego” (J 3, 3), tak więc chrzest Duchem nie jest gwarancją tylko przepustką do zbawienia, jest jak wiza, która daje prawo wjazdu do kraju, który ją wystawił, ale żeby do niego wjechać trzeba jeszcze przejść przez kontrolę na granicy. Czy Biblia to potwierdza i są w niej wypowiedzi potwierdzające to, że można stracić zbawienie po nowonarodzeniu? Apostoł Piotr w swoim liście pisze o ludziach, którzy: „przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili sie od brudów świata, lecz potem znowu się w nie uwikłali, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni. Lepiej bowiem byłoby dla nich nie poznać drogi sprawiedliwości, niż poznawszy ją, odwrócić się od przekazanego im świętego przykazania” (2 P 2, 20-21). Gdyby taka sytuacja była niemożliwa, to Piotr nie wspominałby nawet o niej, a jednak ostrzega przed taką możliwością. W jaki sposób można utrzymać stan, który został osiągnięty po przyjęciu Ducha Świętego? Trzeba zgodnie ze słowami Jezusa oddawać Bogu cześć „w duchu i w prawdzie”. Piłat podczas przesłuchania powiedział do Jezusa: „Co to jest prawda?” (J 18, 38). Nie wiedział o tym, że właściwym pytaniem było nie „co” a „kto”, albowiem Prawda stała wtedy przed Piłatem. Jezus powiedział o sobie: „Ja jestem droga i prawda, i żywot” (J 14, 6), wiemy też że: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo” (J 1, 1) oraz że: „Słowo ciałem się stało” (j 1, 14). Tak więc wiara musi być też oparta na Prawdzie, czyli Słowie Bożym i musi być z nim zgodna. Nie może być zresztą inaczej, ponieważ Duch Święty jest też „Duchem prawdy”, który zgodnie z obietnicą Jezusa daną apostołom: „nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem” (J 14, 26). Modląc się do Boga w ogrodzie Getsemane, Jezus powiedział o apostołach: „Nie proszę, abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego. Nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Poświęć ich w prawdzie twojej; słowo twoje jest prawdą. Jak mnie posłałeś na świat, tak i ja posłałem ich na świat; I za nich poświęcam siebie samego, aby i oni byli poświęcenie w prawdzie” (J 17, 15-19). O tym jak ważne jest oparcie się na prawdzie, możemy przeczytać w liście do Kolosan. Apostoł Paweł napisał w nim: „Dziękujemy Bogu ... bo usłyszeliśmy o wierze waszej w Chrystusie Jezusie i o miłości, jaką żywicie dla wszystkich świętych, dla nadziei, która jest przygotowana dla was w niebie; o niej to słyszeliście ... usłyszeliście i poznaliście łaskę Bożą w prawdzie ... Dlatego ... nie przestajemy się za was modlić i prosić, abyście doszli do pełnego poznania woli jego we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu, abyście postępowali w sposób godny Pana ku zupełnemu jego upodobaniu, wydając owoc w każdym dobrym uczynku i wzrastając w poznawaniu Pana” (Kol 1, 3-10). Ciekawe i pouczające jest to, w jaki sposób Paweł pisze o Kolosanach. Najpierw stwierdza, że mają wiarę w Boga i miłość do braci oraz znają łaskę Bożą, ale później dodaje, że powinni dążyć do pełnego poznania woli Boga, „we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu”, ponieważ dopiero wtedy będą mogli postępować tak, jak tego oczekuje Bóg i „wzrastać w poznawaniu Pana”. „Szukajcie Pana i mocy jego, Szukajcie zawsze oblicza jego!” (Ps 105, 4). Odkrywanie coraz to nowszych prawd o Bogu umacnia wiarę i pozwala coraz lepiej poznawać głębię Bożej miłości do nas. Im bliżej jesteśmy Prawdy tym łatwiej jest nam wykryć kłamstwa o Bogu, które diabeł stara się przemycić do naszego życia, „szukajcie Pana, a żyć będziecie” (Am 5, 6).
Biblia przedstawia nam plan naszego zbawienia. Jest on prosty: przyjąć ofiarę Chrystusa poprzez ukorzenie się przed Bogiem i wyrażenie skruchy; odwrócenie się od dotychczasowego życia i zmiana priorytetów na „duchowe”; nawrócenie się i przyjęcie Ducha Świętego, wraz z „szatą sprawiedliwości”, która przesłania wcześniejsze grzechy; wreszcie utwierdzanie tego stanu, zgodnie na przykład z tym, co apostoł Paweł napisał do Filipian: „I o to modlę się, aby miłość wasza coraz bardziej obfitowała w poznanie i wszelkie doznanie, abyście umieli odróżniać to, co słuszne, od tego, co niesłuszne, abyście byli czyści„Lecz nadchodzi godzina i teraz jest, kiedy prawdziwi czciciele będą oddawali Ojcu cześć w duchu i w prawdzie; bo i Ojciec takich szuka, którzy by mu tak cześć oddawali” (J 4, 23)
i bez nagany na dzień Chrystusowy, pełni owocu sprawiedliwości przez Jezusa Chrystusa, ku chwale i czci Boga” (Flp 1, 9-11). Prostota tego planu jest zniekształcana przez diabła na wszystkie możliwe sposoby, a im bliżej czasów końca, tym bardziej intensywne sa jego działania. Biblia ostrzega nas o tym wielokrotnie, na przykład słowami apostoła Pawła, piszącego do Tesaloniczan: „prosimy was, bracia, abyście nie tak szybko dali się zbałamucić i nastraszyć, czy to przez jakieś wyrocznie, czy przez mowę, czy przez list, rzekomo przez nas pisany, jakoby już nastał dzień Pański ... bo nie nastanie pierwej, i bez nagany na dzień Chrystusowy, pełni owocu sprawiedliwości przez Jezusa Chrystusa, ku chwale i czci Boga” (Flp 1, 9-11). Prostota tego planu jest zniekształcana przez diabła na wszystkie możliwe sposoby, a im bliżej czasów końca, tym bardziej intensywne sa jego działania. Biblia ostrzega nas o tym wielokrotnie, na przykład słowami apostoła Pawła, piszącego do Tesaloniczan: „prosimy was, bracia, abyście nie tak szybko dali się zbałamucić i nastraszyć, czy to przez jakieś wyrocznie, czy przez mowę, czy przez list, rzekomo przez nas pisany, jakoby już nastał dzień Pański ... bo nie nastanie pierwej, zanim nie przyjdzie odstępstwo i nie objawi się człowiek niegodziwości, syn zatracenia, przeciwnik, który wynosi sie ponad wszystko, co się zwie Bogiem lub jest przedmiotem boskiej czci, a nawet zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga ... A ów niegodziwiec przyjdzie za sprawą szatana z wielką mocą, wśród znaków i rzekomych cudów, i wśród wszelkich podstępnych oszustw wobec tych, którzy mają zginąć, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, która mogła ich zbawić” (2 Tes 2, 1- 10). Jakże aktualne są słowa Jezusa, wypowiedziane do Żydów: „Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8, 31-32).

Autor Lech Kujawa

PO CIEMNEJ STRONIE MOCY

Byłam czarownicą. Urodziłam się w rodzinie,
w której tradycja zajmowania się wróżbiarstwem przechodziła
w linii kobiet z pokolenia na pokolenie.
Nazywam się Dorota Knop. Moja prababcia zajmowała się czarną magią, a moja
babcia — białą. Była
dobrą wróżką, która leczyła tak zwaną szeptuchą. W miarę jak dorastałam, uczyła mnie zaklęć, wierszyków odczyniających uroki i stopniowo wprowadzała w świat czarów.

Fascynacja
światem duchów

Gdy miałam siedem lat, koleżanki zaprosiły mnie na seans spirytystyczny. Pierwszy raz widziałam, jak ołówek w ręku jednej z nich zaczął „sam” pisać. Wzbudziło to we mnie zazdrość — skoro ona może, to dlaczego nie ja?! Koleżanka otrzymała nakaz od duchów, aby zorganizować kolejne spotkanie. Obiecały, że się nam ukażą. Oczywiście przyszłam. Basia donośnie wzywała poznaną wcześniej istotę, stojąc przed lustrem otoczonym płonącymi świecami. I w końcu coś tam musiała zobaczyć, bo z wielkim krzykiem wybiegła z domu. Po seansie lustro zmatowiało, pozostały na nim siwe smugi.
Takie spotkania coraz bardziej mnie ekscytowały. Duchy podawały się za naszych bliskich zmarłych — babcie i dziadków, dlatego czułam się bezpiecznie. Zaczęłam doszkalać się w temacie magii, czytać wszystkie dostępne książki. Mając 15 lat, kupiłam karty do tarota i eksperymentowałam na moich krewnych. Wróżby szybko się spełniały. Babcia nauczyła mnie też wróżyć ze zwykłych kart. Potem nadszedł etap astrologii i szkolenia ze znanym mistrzem z Poznania. W pewnym momencie w kwestii praktyk okultystycznych dotknęłam wszystkiego: leczenia kolorami, minerałami, bioenergoterapią, reiki, channelingu, samokontroli umysłu metodą Silvy. W trakcie inicjacji reiki usłyszałam, że takimi samymi praktykami zajmował się Jezus! Wierzyłam w to. Przecież tak samo jak nad apostołami w dniu Pięćdziesiątnicy widziałam nad mymi rękami przesuwające się płomienie, podczas gdy kobieta prowadząca kurs odprawiała przy mnie swe rytuały. Potem tylko pojawiła się mała wątpliwość — według mojej niewielkiej wiedzy biblijnej Jezus wypowiadał tylko słowo i już się dokonywało czyjeś uzdrowienie...

Zmęczenie magią
i bezsilność

Wychowałam się w rodzinie katolickiej i kwestia duszy nieśmiertelnej była dla mnie oczywista. To, że zmarli kontaktują się z żyjącymi, również. Jednak po jakimś czasie zaczęłam czuć pewne zmęczenie światem nadnaturalnym, a zwłaszcza tym, że nie mogę sama decydować o swym życiu. Często przychodziły do mnie różne istoty oraz zmarła babcia. Nakazywała mi robić jakieś absurdalne rzeczy. Irytowało mnie to, ale posłusznie je wykonywałam. Jednocześnie pozornie normalnie funkcjonowałam: uczyłam się, wyszłam za mąż, wychowywałam dzieci. Założyłam też firmę: wróżenie, stawianie horoskopów i tym podobne usługi. Nawet nie musiałam się specjalnie reklamować — klienci sami przychodzili. Byłam też zapraszana do lokalnej telewizji. Gdy byłam posłuszna niewidzialnym istotom, wiodło mi się finansowo. Ale w duszy aż coś krzyczało: co z tego, skoro nie mam wolności!
W końcu zmęczona tym uzależnieniem postanowiłam zrobić sobie przerwę, odstawić karty, runy, horoskopy. I wtedy się zaczęło — moje życie zmieniło się w koszmar. Zawaliły się relacje z domownikami, zaczęło brakować pieniędzy. Jednak gdy wracałam do czarów, wracała też wszelka pomyślność. I tak w kółko. W domu fizycznie czułam obecność duchowych istot. Bałam się ich. I Bóg wykorzystał ten strach, by mnie z tego wszystkiego wyprowadzić. Sama nie miałabym żadnej siły. On znał potrzeby mego serca i widział kotłujące się tam myśli o uwolnieniu. A ja nie wiedziałam wtedy o Nim prawie nic. Byłam katolicką tradycjonalistką. Biblię wykorzystywałam tylko do wróżenia.
Ponieważ zajmowałam się również profilaktyką uzależnień, zaproszono mnie do poprowadzenia spotkania z młodzieżą. Poznałam kilka dziewcząt, którym udało mi się pomóc. Zaprosiłam je do domu, aby porozmawiać. Chciałam poczęstować je kolacją. Był to jednak czas posłuszeństwa wobec innego głosu, który zakazywał mi wróżenia, dlatego nie miałam pieniędzy. W kuchni były tylko dwa woreczki kaszy i cztery kotlety mielone. A przy stole sześć osób. Pamiętam, że wtedy pierwszy raz w życiu pomodliłam się tak z serca: Panie Boże, spraw, by się wszyscy nasycili! Po kolacji zostały nawet resztki. Na drugi dzień zaglądam do lodówki, a tam ...obiad dla czterech osób! Uświadomiłam sobie, że coś jest na rzeczy — to chyba Bóg pomnożył ten pokarm! Poszłam do kościoła i modliłam się: Jeżeli istniejesz, daj mi, proszę, jakiś znak, czy idę właściwą drogą. Powiedz mi, gdzie mam szukać ratunku! Sama nie dam sobie rady.... Gdy wszyscy uklękli przed podniesioną hostią, moje kolana nagle zesztywniały. Stałam tam sama jedna, bez poczucia wstydu1.
Jako dziecko cierpiałam na chroniczny brak poczucia miłości. Dlatego gdy obejrzałam film Pasja, nastąpił w mym życiu pewien przełom. Scena biczowania głęboko mnie poruszyła. Dotarło do mnie, że jest Ktoś, kto mnie kocha. Bo ja nie mogłam wybaczyć pasów ojca, a tu jest Ktoś, kto dobrowolnie przyjął takie lanie! Za mnie! Rozpłakałam się. Z kina wracałam, jakby mnie jakiś obłok unosił. Musiałam to sobie wszystko poukładać. W domu nasilały się głosy, stukanie, widywałam straszne zjawy. Córka przywiozła obraz z Lichenia. Słyszałam śmiech, szyderczy śmiech wyraźnie wydobywający się z tego obrazu2. Demony rzucały się na mnie, biły i drapały, ściągały ubranie, nawet w miejscach publicznych. W kuchni na mych oczach rozwalały się meble, latały noże. Takie rzeczy się działy, gdy zrezygnowałam na dobre, gdy postanowiłam, że z tym zrywam. Bo usłyszałam głos: „Nie wróż”! Posłuchałam go, choć nie wiedziałam, skąd wezmę tyle sił.
Wciąż miałam wiele książek o magii. Znajomy zielonoświątkowiec poradził mi, abym to wszystko wyrzuciła, ale do mnie nie docierało — jak można książki wyrzucać?! Któregoś dnia pomyślałam, że wariuję. Fizycznie czułam przy sobie obecność złych istot. Budziły mnie w nocy, dotykały, zaglądały w oczy. Poszłam do psychiatry, a on stwierdził, że mam tylko stany depresyjno-lękowe. Leki nie pomagały. Wołałam do Boga: Jeżeli istniejesz, ratuj mnie! Nie do końca w Niego wierzyłam, gdyż przez całe życie w większości doświadczałam tylko zła. Uznałam, że ono jest naturalne. Na dodatek widziałam, że magia działa, więc Bóg był trochę irracjonalny. Jednak ten lęk, ten lęk... Tak bardzo chciałam się go pozbyć!

Uwolnienie

Znalazłam kasetę z nagraniami psalmów. Słuchałam, modliłam się psalmami. Paranormalne zjawiska zaczęły się pomału wycofywać. Odstawiłam leki. Radziłam sobie coraz lepiej. Czułam jednak, że jeszcze potrzebuję pomocy, zwłaszcza że mocno podupadłam na zdrowiu. Słyszałam o egzorcyzmach. Szukałam pomocy w różnych Kościołach. Któregoś dnia z wielkim wysiłkiem (bardzo bolały mnie nogi) dotarłam do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Tam wypłakałam się pewnej kobiecie, Danieli, a ona dała mi Biblię. Zaczęłam ją czytać i wręcz nie mogłam przestać. Odczuwałam ogromną pociechę i wsparcie płynące z jej kart. Żałowałam, że nie wiedziałam wcześniej, jak bardzo Słowo Boże może pomóc.
Uczęszczałam na spotkania modlitewne, choć bardzo źle się tam czułam. Nie opuszczałam ich jednak. Pewnego razu poczułam mdłości. Podczas gdy ja wymiotowałam w toalecie jakąś białą pianą, Daniela stała w drzwiach i głośno dziękowała Bogu, że jestem uwalniana. Dziwiłam się: uwalniana? Z czego? Wytłumaczono mi, że muszę porozmawiać z pewnym pastorem, który zajmuje się osobami zdemonizowanymi. W domu złe moce ponowiły walkę. Złowrogie postacie dręczyły mnie lub ukazywały się jako osoby żywe (np. matka z bratankiem na ręku), by po chwili zniknąć. Powiedziałam pastorowi: „Róbcie, co chcecie”. Rozpoczęła się duchowa walka o me życie. Z opowieści wiem, że po kilku godzinach modlitwy wyszło ze mnie z osiem demonów. Poczułam się wolna, lekka, miałam jakąś jasność umysłu, chciałam być tylko z Bogiem. O, tak, widziałam różnicę! Postanowiłam zamknąć drzwi do starego życia. Zniszczyłam książki, akcesoria wróżebne, programy komputerowe, talie kart, minerały. Córka była zdziwiona:
Mamo, pasję swego życia niszczysz?
Odpowiedziałam:
Teraz mam inną pasję — Jezusa!
Zrozumiałam, że do tamtej pory to faktycznie byłam martwa. Bo cóż takiego miałam? Martwych, których się radziłam, jak doradzać innym. I za to brałam pieniądze! Po egzorcyzmach oczyściłam swój dom i swój umysł. Do dziś nie mam nawet ciągotek do ezoterycznych pism. Jakby ktoś wyjął mi z głowy stary dysk i włożył nowy. Zapomniałam nawet znaczenia kart. Jedna długa modlitwa i tak Bóg zadziałał! Byłam taka szczęśliwa! Chciałam całej rodzinie opowiedzieć o Tym, który mnie uwolnił. Tłumaczyłam im: „Widzicie windę i wierzycie, że ona was gdzieś zawiezie. Ale jeśli do niej nie wsiądziecie, to tego nie doświadczycie. Tak jest z Jezusem. Musimy zaufać Mu!”. To On przeprowadził mnie przez kolejne doświadczenia. Wydawało mi się, że kiedy zostanę chrześcijanką, to w mym życiu nastanie spokój. Jednak nie było aż tak dobrze. Mój organizm stał się siedliskiem licznych chorób. Lekarz powiedział mi, że zostało mi pięć lub siedem lat życia. Bardzo przytyłam, traciłam wzrok, rozwinęła się u mnie astma, a w końcu choroba nowotworowa. Leżąc w szpitalu, widziałam pewnej nocy skradającego się ku mnie ciemnego stwora. Mocowałam się z nim wzrokiem i ostatnim tchem, choć sparaliżowana, strachem wyszeptałam: kto dotyka dziecko Boże, dotyka źrenicy oka samego Boga!3. I stwór się wycofał. Tamtej nocy w szpitalu zmarło kilka osób. Wiedziałam, że to „przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć”4.
W ciągu czterech lat przeszłam wiele ciężkich operacji. Minęło już ponad dziesięć lat od tamtych wydarzeń, a ja wciąż żyję. Może jednym z planów Bożych jest to, że mogę świadczyć, iż nie warto bawić się w żadne kontakty z duchami, wróżbami itp.? Tak się wydaje — co to jest przeczytać horoskop, iść do wróżki? Ale wtedy tak naprawdę zapraszamy demony: wejdźcie, proszę, rozgośćcie się w mym domu
i w mym życiu! Są tylko dwie moce na tym świecie: moc Boga i moc diabła. Trzydzieści lat byłam po ciemnej stronie mocy. Wiem, że to nic dobrego. Niech moje życie będzie ostrzeżeniem dla tych, którzy zajmują się jakimkolwiek spirytyzmem. Wycofajcie się, zostawcie to, bo może być za późno! A osoby przekonane, że cierpią na chroniczny brak miłości, zapewniam, że czegoś takiego nie ma! To kolejne wielkie kłamstwo szatana! Bo jest miłość, ta sama, która dwa tysiące lat temu pozwoliła się ukrzyżować! Oby ta miłość mogła was prowadzić.
Oprac. Beata Frańczak

1 Od redakcji: według nauki katolickiej
w hostii mieszka cieleśnie Chrystus (dlatego klęka się przed nią), a eucharystia oznacza Jego bezkrwawą powtarzalną ofiarę podczas każdej mszy. Jest to sprzeczne z nauką biblijną, która mówi, że Chrystus cierpiał tylko raz i nie ma potrzeby powtarzania Jego ofiary. Drugi raz ukaże się nie z powodu grzechu, lecz w chwale powróci po swój lud, a obecnie jest naszym pośrednikiem w niebie (zob. Hbr 9,24-28). 2 Od redakcji: drugie przykazanie biblijnego dekalogu za bra nia kultu wizerunków (zob. Wj 20,4-6). 3 Zob. Za 2,12. 4 1 P 5,8.

[W lutym 2014 roku Dorota Knop wydała pod literackim pseudonimem Tori Ritner książkę pt. Puzzle — pierwszą część powstającej trylogii. Książka jest świadectwem życia w rodzinie z problemem alkoholowym, uwieńczonym wybaczeniem. Kolejne części, które ukażą się do końca roku: Iść za Jego głosemWspomnienia czarownicy propagują subkonta 14 chorych dzieci, do których trafi część dochodu z publikacji].

Wróżki w Biblii
Praktyki magiczne są stare jak świat. Choć Biblia je potępia, to nie omija sprawozdań okultystycznych. Taką historię znajdziemy w Księdze Dziejów Apostolskich.
W 16. rozdziale mowa jest o dziewczynie, „która miała ducha wieszczego,
a która przez swoje wróżby przynosiła wielki zysk panom swoim”. Szczególną aktywność wykazywała, gdy apostoł Paweł próbował nauczać. Co ciekawe, wcale nie kłamała: „Ta, idąc za Pawłem i za nami, wołała mówiąc: Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego i zwiastują wam drogę zbawienia”. Posiadła więc umiejętność jasnowidzenia. A jednak Paweł nie był z tego zadowolony: „A to czyniła przez wiele dni. Wreszcie Paweł znękany, zwrócił się do ducha i rzekł: Rozkazuję ci w imieniu Jezusa Chrystusa, żebyś z niej wyszedł. I w tej chwili wyszedł”. Kto zatem dał tej dziewczynie takie zdolności? Z historii tej jasno wynika, że jako medium używał jej demon. Gdy został przepędzony przez Pawła, zdolności paranormalne niewolnicy nagle znikły, a z nimi zysk. Dlatego wściekli właściciele dziewczyny zawlekli Pawła i Sylasa na rynek zarzucając im, że... „zakłócają spokój w mieście”.
Wraz z wyrzuceniem demona znika moc. Zresztą media, wróżbici i uzdrowiciele przyznają, że bez duchowych przewodników nie mieliby zdolności widzenia „głębiej i dalej”. Zwiedzenie, aby było skuteczne, posługuje się prawdą. Dlatego słowa wieszczki z Filippi były prawdziwe. Chodziło jednak o coś zupełnie innego — o odwrócenie uwagi ludzi od ewangelii głoszonej przez Pawła, a zwrócenie jej na zdolności medium. Ale jak widać, nawet jeśli słowa objawienia spełnią się, nie znaczy to wcale, że pochodzą od Boga. Demoniczne przepowiednie nie spełniają się jednak w całości. Jest to swego rodzaju testem, skąd pochodzi dar jasnowidzenia, mimo deklaracji medium o boskim źródle objawienia. Biblia jasno precyzuje kryteria: „Po czym poznamy słowo, którego Pan nie wypowiedział? Jeśli słowo, które wypowiedział prorok w imieniu Pana, nie spełni się i nie nastąpi, jest ono słowem, którego Pan nie wypowiedział, lecz w zuchwalstwie wypowiedział je prorok”1.
Przepowiednie największych mediów nigdy nie były skuteczne w stu procentach. Wieloletnie badania prowadzone przez Pentagon we współpracy z najlepszymi współczesnymi jasnowidzami dowodzą, jak doniósł przed laty „Time”, że ich przepowiednie spełniają się zaledwie w 25 proc., czyli w granicach ślepego rachunku prawdopodobieństwa. To zresztą skłoniło Pentagon do zaprzestania tych eksperymentów. Słynna wizjonerka Jeane Dixon przepowiedziała śmierć Marilyn Monroe, zabójstwo Mahatmy Gandhiego oraz Johna i Roberta Kennedych, ale zapowiedziała też wybuch trzeciej wojny światowej w 1954 roku, odsunięcie Fidela Castro od władzy w 1970 roku i że jako pierwsi na Księżycu wylądują Rosjanie.
Skąd jednak umiejętne przepowiadanie pewnych wydarzeń? I o takich bowiem mówi Biblia, gdy rzekomy duch Samuela przepowiedział królowi Saulowi śmierć2. Jak wskazuje więc Pismo, demony są w stanie przewidzieć niektóre przypadki, szczególnie gdy same je planują. Dlatego spora część trafnych przepowiedni jasnowidzów wiąże się z zabójstwami czy katastrofami. Ale Biblia mówi też o jeszcze jednym kryterium rozpoznawania duchów: jeśli objawienie przepowiada przyszłość trafnie, ale podważa nauki Boże, nie pochodzi od Boga3.
Sztuki okultystyczne były znane we wszystkich czasach i kulturach. Zahamowanie praktyk magicznych przyniosła era racjonalizmu. Ze skrajności polegającej na kwestionowaniu zjawisk nadprzyrodzonych, którą przyniosło Oświecenie, ludzie popadli obecnie w ich bezkrytyczną akceptację jako źródeł prawdy. Okultyzm wkradł się nawet do polityki i biznesu. Bez rad astrologów i duchowych mistrzów nie ruszali się księżna Diana, Reagan, Clinton czy Jelcyn. Jak ujawnił „Time”, w ciągu 10 lat Pentagon wydał 20 mln dolarów na współpracę z kilkunastoma parapsychologami. Z kolei „New York Times” napisał, że największe korporacje, jak IBM, AT&T i General Motors zastanawiały się nad wykorzystaniem okultyzmu w sukcesie rynkowym. Według „Wall Street Journal” firmy wydają miliony dolarów na szkolenie swych pracowników w technikach New Age4.
K.S.

1 Pwt 18,21-22. 2 Zob. 1 Sm 28,7-19. 3 Pwt 13,2-6. 4 Dane pochodzą z książki: Jonatan Dunkel, Apokalipsa, Wydawnictwo „Znaki Czasu”, Warszawa 2013.
Znaki Czasu czerwiec 2014 r.  www.sklep.znakiczasu.pl



TRZY RADY DLA SZUKAJĄCYCH RADOŚCI

Apostoł Paweł apelował do chrześcijan w Filippi: „W końcu, bracia moi, radujcie się w Panu! Pisanie do was o tym samym nie jest dla mnie uciążliwe, a dla was jest środkiem niezawodnym”. Jak zachować radość? I co nas z niej okrada?
W kolejnym wersecie swego Listu do Filipian Paweł użył mocnych słów, przestrzegając
przed złodziejami radości: „Strzeżcie się psów, strzeżcie się złych pracowników, strzeżcie się okaleczeńców!”1.
W starożytności psy były na wpół dzikie, roznosiły choroby i napadały na ludzi. Do takich psów przyrównał Paweł tych, którzy okradają z chrześcijańskiej radości i pewności zbawienia. Oto trzy rady, które przed tym chronią: unikaj legalizmu, wybieraj mądrze, zbliż się do Jezusa.

Unikaj legalizmu

Legalizm polega na przeniesieniu punktu ciężkości z tego, co dla naszego zbawienia uczynił Chrystus, na to, co my możemy uczynić. Legalizm ma wiele postaci, ale można go sprowadzić do zastępowania tego, co boskie, tym, co ludzkie.
Zbawienie z łaski przez wiarę w dzieło Chrystusa jest przeciwieństwem tego, czego uczą różne religie, mówiąc: zrób to i tamto, a wtedy może będziesz zbawiony. Islam na przykład wymaga od swoich wyznawców pięciu rzeczy: uznania Allacha za jedynego Boga i Mahometa za jego proroka, pięciu modlitw dziennie, jałmużny, pielgrzymki do Mekki oraz przestrzegania postu w miesiącu ramadan. Kto uczyni to wszystko, może będzie zbawiony.
Słowo Boże uczy czegoś innego: nasza sprawiedliwość jest w oczach świętego Boga niedoskonała2. Nie możemy zasłużyć na zbawienie swoimi uczynkami, choćby były najlepsze. Cała nasza nadzieja na zbawienie opiera się na sprawiedliwości Jezusa Chrystusa i Jego ofierze za nasze grzechy.
Każdy z nas popełnia grzechy, zaś „zapłatą za grzech jest śmierć”3. Dlatego poleganie na swoich uczynkach w kwestii zbawienia pozbawia radości. Dzięki Bogu nie musimy polegać na swoich uczynkach, gdyż „darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”4. Świadomość tego niesie radość.
Legalizm okrada z radości zbawienia, gdyż przenosi akcent ze sprawiedliwości Chrystusa na naszą cielesność. Nieraz widziałem nawróconego człowieka, uradowanego z poznania ewangelii, z którym zaprzyjaźniał się „bardziej dojrzały” brat, mający własną listę reguł i zasad, umożliwiających przypodobanie się Bogu. Wkrótce potem obaj mieli ponure miny.
Legaliści kierują uwagę na ludzkie działania: zasady, rytuały, tradycje, przynależność i własną świętość. W czasach Jezusa faryzeusze obwarowali prawo Boże niezliczonymi zakazami. Mieli dobre intencje, bo chcieli sobie i innym ludziom utrudnić przekraczanie Bożych przykazań, ale skończyło się to legalistyczną religią, w której było wiele oskarżania i potępiania, a niewiele wdzięczności i radości z powodu zbawienia.
Współcześni legaliści próbują sprowadzić sprawiedliwość Jezusa Chrystusa do swego cielesnego poziomu. Jednak apostoł Paweł zaleca chlubić się sprawiedliwością Zbawiciela, a nie własną5.
Legaliści spoglądają z góry na tych, którzy nie stosują ich standardów, a ze złością na tych, którzy nie podzielają ich poglądów. Apostoł Paweł przed swoim nawróceniem też był taki. Należał do ugrupowania faryzeuszy, którzy mogli pochwalić się wieloma dobrymi uczynkami, ale pokładali w nich zbytnią ufność. Napisał: „Jeśli ktoś inny mniema, że może ufność złożyć w ciele, to ja tym bardziej: obrzezany w ósmym dniu, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa — faryzeusz, co do gorliwości — prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej — stałem się bez zarzutu”6.
Powyższa lista robiła wrażenie na Żydach. Paweł należał do narodu wybranego, był z pokolenia Beniamina, z którego wywodził się Saul, pierwszy król izraelski. Zwrot „Hebrajczyk z Hebrajczyków” oznaczał zapewne, że jego rodzina znała język hebrajski, czym większość Żydów nie mogła się pochwalić. Jako faryzeusz skrupulatnie przestrzegał prawa i pilnował, aby inni też tak czynili. Co do legalnej sprawiedliwości był bez zarzutu, ale po tej imponującej liście powodów do dumy, pojawia się słówko „ale”: „Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim”7.
Na ogół nie ma nic złego w samych zasadach, ceremoniach czy tradycjach pielęgnowanych przez różne środowiska wyznające judaizm czy chrześcijaństwo. Problemem jest poleganie na nich. Legalizm jest antropocentryczny zamiast chrystocentryczny. Stawia w centrum człowieka zamiast Chrystusa, przenosząc akcent z Jego sprawiedliwości na ludzką, z doskonałego dzieła Zbawiciela na ludzkie uczynki. Tymczasem każda próba przypodobania się Bogu przez własną sprawiedliwość jest skazana na niepowodzenie, ponieważ w obliczu Jego świętości nawet „wszystkie nasze cnoty są jak szata splugawiona”8.

Wybieraj mądrze

Drugim złodziejem radości po legalizmie są niemądre decyzje. Wiele z nich wynika z braku odpowiedniego systemu wartości. Apostoł Paweł wybierał mądrze, gdyż posiadał system wartości, który był dla niego drogowskazem. Streścił go w słowach: „Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę”9.
Przyjrzyj się swojemu życiu. Jakie wartości nim kierują? Mają one wpływ na twoje decyzje. W życiu nie można mieć wszystkiego. Trzeba wybierać. Wybieraj to, co wartościowe z perspektywy wieczności. Obierz misję większą niż swoje życie! Taką misją jest dzielenie się ewangelią. Sztuka, literatura i nauka są godne polecenia, ale nawet one przeminą. Natomiast wartość ofiary Chrystusa nigdy nie przeminie, ponieważ życie każdego zbawionego będzie trwać wiecznie. Jaka jest moc życia opartego na Chrystusie? Taka jak skupionego światła. Światło słoneczne zogniskowane przy pomocy soczewki potrafi zapalić trawę, a skupione światło lasera potrafi przeciąć nawet stal! Podobną moc ma życie z Chrystusem.
Szczęście ma więcej wspólnego z systemem wartości niż z przypadkiem, a jednak miliony ludzi zdają się na przypadek i zabobon. Przyglądają się fusom, leją wosk, czytają horoskopy, radzą się wróżek, unikają trzynastki, zakopują figurki w ziemi, szukają czterolistnej koniczyny. Tymczasem szczęście jest rezultatem decyzji zgodnych ze Słowem Bożym, w którym Bóg objawił swoją wolę oraz najlepszy kurs dla życia każdego z nas.
Boże wartości nadają życiu głęboki sens. Bez nich, pojawia się depresja, agresja, nałogi. Victor Frankl powołał się w jednej ze swoich książek na badania, z których wynika, że aż 90 proc. alkoholików i 100 proc. narkomanów nie zna sensu swojego życia. Z kolei ludzie, którzy wybierają Jezusa Chrystusa za swego Pana, nie popełniają samobójstw, nie strzelają do rówieśników, nie zaczadzają umysłów nikotyną ani nie przepijają szarych komórek.

Zbliż się do Chrystusa

Z Chrystusem można mieć niewiele i być szczęśliwym, a bez Niego wiele i być nieszczęśliwym. Dlatego apostoł Paweł napisał w Liście do Filipian: „wszystko uznaję za śmieci, żeby zyskać Chrystusa”10.
Życie bez Chrystusa jest życiem w stresie. Kiedy nie ma Go w naszym życiu, serce ogarnia niepokój. Co się stało, kiedy Maria z Józefem, wracając ze święta w Jerozolimie, zapomnieli o Jezusie? Ogarnął ich niepokój, gdy zorientowali się, że Go nie ma z nimi. Nie zaznali spokoju, dopóki Go nie odnaleźli w świątyni11. Z nami jest podobnie bez społeczności z Chrystusem. Jak Go znaleźć?
Mały chłopak zgubił w trawie złoty zegarek swego dziadka. Szukał go i szukał, rozglądając się tu i tam, rzucając się w jedną i drugą stronę, ale na nic, bo trawa była wysoka. Po godzinie gorączkowych poszukiwań, padł na ziemię płacząc, bo bał się kary. Wtedy usłyszał w trawie tykanie. W ten sposób odnalazł zegarek i odtąd bardziej go strzegł.
Jak znaleźć Chrystusa? Podobnie jak chłopiec znalazł zegarek. Trzeba się wyciszyć. Znaleźć czas na modlitwę, lekturę Biblii i pożytecznych książek, które pozwalają lepiej poznać Boga. Nie upłynie wiele czasu, a konsekwencje powierzenia swego życia staną się widoczne nie tylko w naszym, ale często także w życiu kolejnych pokoleń.
Max Jukes żył w Nowym Jorku. Nie wierzył w Chrystusa i nie liczył się z Biblią. Dzieciom nie pozwalał chodzić do kościoła na lekcje religii. W następnych pokoleniach Jukes miał 1026 potomków, z których aż 300 trafiło do więzienia, gdzie spędzili przeciętnie po 13 lat, 680 było alkoholikami, a 190 z jego potomstwa uprawiało prostytucję. Oszacowano, że jego rodz r.na kosztowała państwo około 420 tysięcy dolarów.
Jonatan Edwards żył nieopodal w podobnym czasie. Z tym że on wierzył w Boga, starał się żyć w zgodzie z Biblią, a jego dzieci chodziły do kościoła. Edwards miał w następnych pokoleniach 929 potomków, wśród których 430 było duchownymi, 86 rektorami uniwersytetów, 75 autorami książek, 5 kongresmanami, 2 senatorami, a jeden wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych.
Rodzina Edwardsa pod wieloma względami ubogaciła swoją ojczyznę, a zaczęło się od jego decyzji, aby powierzyć swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Jaki będzie twój wpływ na dzieci, wnuki i prawnuki, to w dużej mierze zależy od twojej decyzji, aby powierzyć Bogu swoje życie i dbać o społeczność z Nim.
Alfred J. Palla

1 Flp 3,1-2. 2 Zob. Iz 64,6. 3 Rz 6,23. 4 Rz 6,23. 5 Zob. Flp 3,3. 6 Flp 3,4-6. 7 Flp 3,7. 8 Iz 64,6. 9 Flp 3,7. 10 Flp 3,8. 11 Zob. Łk 2,44-49.

Znaki czasu  czerwiec 2014 r.www.sklep.znakiczasu.pl

środa, 18 czerwca 2014

KOŚCIOŁY A EUCHARYSTIA


Rozwazajac sprawe Komunii w kosciolach chrzescijanskich musimy chrzescijan podzielic na trzy grupy :
1) Pierwsza grupa ma zasadniczo taki poglad na Eucharystie, uznaja realna obecnosc Jezusa Chrystusa w darach eucharystycznych (chlebie i winie) – chodzi tu np. o takie koscioly jak Kosciol Rzymsko Katolicki i Kosciol Prawoslawny czy inne koscioly wschodnie oraz o Koscioly Starokatolickie, np. Kosciol Polskokatolicki czy Starokatolicki Kosciol Mariawitow , w tych kosciolach ucza ze kazda msza to ponawianie ofiary Jezusa Chrystusa , poza tym w kosciolach prawoslawnych i wschodnich podaje sie wiernym chleb i wino nawet niemowlakom , inaczej niz w kosciolach katolickich gdzie przewaznie podaje sie wiernym tylko chleb w formie okraglego oplatka
Swieto Bozego Ciala oto co pisza na ten temat sami katolicy (”Tygodnik Powszechny” nr 26):
“Powstanie uroczystosci Bozego Ciala nalezy laczyc z rodzacym sie w wieku Xl nowym nurtem poboznosci eucharystycznej, akcentujacej obecnosc Chrystusa w Najswietszym Sakramencie. Bezposrednim powodem wprowadzenia nowego swieta staly sie objawienia blogoslawionej Julianny (1193-1258), augustianki z klasztoru Mont – Cornillion, w poblizu Liége. Tresc objawien przedlozono miejscowym teologom (wsrod nich znajdowal sie archidiakon Jakub, pozniejszy papiez Urban IV) i otrzymawszy ich orzeczenie, w 1246 roku wprowadzono swieto Bozego Ciala w diecezji Liége, w czwartek oktawy Trojcy sw. Papiez Urban IV rozciagnie swieto na caly Kosciol bulla z 11 VII 1264 roku, ale jego smierc w dwa miesiace pozniej nie pozwolila na ogloszenie dokumentu. Swieto nie bylo wiec obchodzone w Rzymie, a przyjelo sie tylko w niektorych zakonach oraz diecezjach, zwlaszcza niemieckich. Dopiero po opublikowaniu bulli przez papieza Jana XXll w 1317 roku swieto to rozpowszechnilo sie na calym swiecie (…) W krajach niemieckich procesje Bozego Ciala na poczatku XV wieku polaczono z procesja blagalna o pogode i urodzaje. (…) Pod wplywem reformacji procesja nabiera innego charakteru – staje sie manifestacja wiary w rzeczywista obecnosc Chrystusa w Najswietszym Sakramencie.
2) Druga grupa ,Luteranie i Anglikanie , uznaja realna obecnosc Jezusa Chrystusa w darach eucharystycznych (chlebie i winie ), ale tylko podczas sprawowania Eucharystii tak, ze po jej zakonczeniu dary te z powrotem zmieniaja sie w zwyczajny chleb i wino , u wszystkich protestantow spowiedz jest publiczna tylko przed Bogiem !
3 ) Trzecia grupa to reszta kosciolow protestancko- ewangelicznych ktorzy nie uznaja realnej obecnosci Jezusa Chrystusa w darach eucharystycznych , czyli chlebie i winie , sa to np. Kalwini i Metodysci oraz koscioly tak zwanej drugiej reformacji np. Adwentysci oraz Baptysci czy Zielonoswiatkowcy itp. ( poza tym w tych kosciolach chrzest jest tylko dla doroslych po poznaniu zasad wiary ) wedlug nauk tych kosciolow chleb i wino to tylko symbole ciala i krwi Jezusa Chrystusa , On sam przychodzi duchowo do serca wiernych w czasie WP ( taki poglad byl obecny zawsze w chrzescijanstwie, glosili go w sredniowieczu np. duchowni Jan Wiklif czy Jan Hus ) wszyscy protestanci uwazaja ze Wieczerza Panska (inaczej msza ) to tylko pamiatka czyli przypomnienia ofiary Jezusa Chrystusa ktora jest wystarczajaca i niepowtarzalna ,w tych kosciolach chleb i wino podaje sie wszystkim wiernym ( w kosciolach drugiej reformacji tylko doroslym ale co ciekawe do WP tam moga przystapic tez osoby wierzace w Jezusa Chrystusa z poza kosciola jesli tego chca ) w Kosciele Adwentystow Dnia 7-go przed WP jest praktykowany obrzed umywania nog sobie nawzajem przez wiernych a podczas WP uzywa sie sok winogronowy bez alkoholu .
(zrodla rozne strony oraz ksiazki religijne )


Ps ;
Chrzescijanstwo Adwentysci Dnia 7 - go i swiata
Przesłane przez Tomasz Grzesikowski

czwartek, 12 czerwca 2014

QUO VADIS MUNDE ?

Quo vadis, Munde?
Jak glosi powszechna tradycja, pewnego dnia apostol Piotr mial uciekac z Rzymu w obawie przed przesladowaniem i grozaca mu meczenska smiercia. Po drodze spotkal Jezusa idacego do miasta. Apostol, wstrzasniety tym spotkaniem podobno zapytal:
- Quo vadis, Domine (dokad idziesz, Panie)?
- Skoro ty opuszczasz moj lud, ja ide do Rzymu, by mnie ukrzyzowano po raz wtory - mial odpowiedziec Chrystus.
Chociaz nie ma ani jednego zrodla biblijnego i pozabiblijnego potwierdzajacego wiarygodnosc wspomnianego zdarzenia czy tez dzialalnosci apostola Piotra w Rzymie, a nawet sa pewne dowody na to, ze tak nie bylo, opowiesc ta byla i nadal jest powszechnie powtarzana. Wykorzystal i spopularyzowal ja Henryk Sienkiewicz piszac powiesc "Quo vadis". Legenda ta nabrala jeszcze wiekszej popularnosci, od czasu, kiedy w oparciu o te ksiazke nakrecono kilka filmow.
Kim jest ow 'Dominus'? To Jezus z Nazaretu, obiecany przez Boga i dlugo przez ludzi oczekiwany Mesjasz, Zbawiciel swiata. Jezus przyszedl na ten swiat w czasie i w sposob dokladnie przepowiedziany przez Boga. W ksiegach swietych Starego Testamentu istnieje ponad trzysta proroctw, podanych przez Boga za posrednictwem starotestamentowych prorokow, ludziom oczekujacym na Mesjasza. Wszystkie one wypelnily sie w narodzeniu, zyciu, sluzbie mesjanskiej, w smierci, pogrzebie, zmartwychwstaniu i wniebowstapieniu Jezusa z Nazaretu.
Zgodnie z zapowiedzia starotestamentowych prorokow i symbolika sluzby ofiarniczo-kaplanskiej, jaka sprawowana byla w swiatyni izraelskiej, wtedy "gdy nadeszlo wypelnienie czasu, zeslal Bog Syna swego" (Gal. 4,4), ktory narodzil sie z panny Marii.
Apostol Pawel napisal, ze Zbawiciel przed swoim przyjsciem na ten swiat, "chociaz byl w postaci Bozej, nie upieral sie zachlannie przy tym, aby byc rownym Bogu, lecz wyparl sie samego siebie, przyjal postac slugi i stal sie podobny ludziom; (...) unizyl samego siebie i byl posluszny az do smierci, i to do smierci krzyzowej" (Filip. 2,6-8). Wszystko to stalo sie dokladnie tak, jak zapowiadali prorocy Boga.
Chrzescijanie nie maja watpliwosci co do tozsamosci i boskiego pochodzenia Jezusa Chrystusa. W ewangelii czytamy, ze "Slowo", ktore bylo Bogiem, ktore stwarzalo ten swiat i czlowieka, stalo sie cialem i zamieszkalo wsrod nas, i ujrzelismy chwale jaka ma jedyny Syn od Ojca pelne laski i prawdy (Jan 1, 1-3.14). A to wszystko stalo sie dlatego, ze Bog postanowil uratowac czlowieka, ktory z chwila grzechu stanal w obliczu wiecznej smierci - unicestwienia.
"Albowiem tak Bog umilowal swiat, ze Syna swego jednorodzonego dal, aby kazdy, kto wen uwierzy nie zginal, ale mial zywot wieczny" (Jan 3,16). Jako chrzescijanie wiemy, ze Jezus swoja smiercia na krzyzu zaplacil cene zbawienia czlowieka, bo czytajac natchniona wypowiedz apostola Piotra, dowiadujemy sie, ze: "nie rzeczami znikomymi, srebrem albo zlotem zostalismy wykupieni z marnego postepowania naszego (...), lecz droga krwia Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego" (1 Piotra 1,18-19). Dokladnie tak, jak zapowiedzieli natchnieni przez Boga prorocy, Jezus trzeciego dnia zmartwychwstal, a po czterdziestu dniach wstapil do nieba.
Obietnica powrotu Jezusa. Zanim Jezus odszedl z tej ziemi, pocieszal swoich wierzacych nasladowcow, pouczal ich i pozostawil bardzo cenna obietnice: "Niechaj sie nie trwozy serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie! W domu Ojca mego wiele jest mieszkan; gdyby bylo inaczej, bylbym wam powiedzial. Ide przygotowac wam miejsce. A jesli pojde i przygotuje wam miejsce, przyjde znowu i wezme was do siebie, abyscie, gdzie ja jestem i wy byli" (Jan 14,1-3). Tuz po wniebowstapieniu Jezusa, wyslannicy niebios przypomnieli ja zasmuconym uczniom: "Mezowie galilejscy, czemu stoicie, patrzac w niebo? Ten Jezus, ktory od was zostal wziety w gore do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliscie idacego do nieba" (Dz.1,11).
Od tamtego dnia obietnica ta stala sie "blogoslawiona nadzieja" (Tyt. 2,13) wszystkich chrzescijan oczekujacych powrotu swego Pana.
Warto wiedziec, ze na kazde dwadziescia piec tekstow Nowego Testamentu, jeden dotyczy spelnienia tego wielkiego wydarzenia majacego nastapic juz w niedalekiej przyszlosci. Jezeli nadejscie Mesjasza zapowiadane bylo w ponad trzystu tekstach Starego Testamentu, to zapowiedz Jego powrotu na ziemie po wierny Mu lud znajdujemy w ponad tysiac pieciuset miejscach w calej Biblii. Jest to wspaniala perspektywa dla wszystkich nas, chrzescijan, ktorzy w codziennych zmaganiach i szarzyznie zycia czesto o rym zapominamy. W chwilach ciezkich i trudnych, kiedy wszystko zdaje sie budzic groze, dobrze jest przypomniec sobie rade Jezusa dana na taki czas i mocno trzymac sie obietnicy: "podniescie glowy swoje, bo zbliza sie wasze odkupienie!" (Luk. 21,28).
Namiestnik Pana Jezusa jest z nami! Zbawiciel pozostawil takze inna kosztowna obietnice, a dotyczy ona Jego Nastepcy i funkcji nauczycielskiej jaka Duch Swiety pelni w Kosciele na ziemi, w okresie od wniebowstapienia, az do chwalebnego powrotu naszego Pana: "Ja prosic bede Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby byl z wami na wieki (...). Lecz Pocieszyciel, Duch Swiety, ktorego Ojciec posle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedzialem" (Jan 14,16.26). "A On, gdy przyjdzie, przekona swiat o grzechu i o sprawiedliwosci, i o sadzie" (Jan 16,8). Tak, Jezus Chrystus odchodzac z tej ziemi, wyznaczyl swego nastepce (namiestnika). Jest nim trzecia osoba Bostwa - Duch Swiety, gdyz Boga, w Jego Kosciele moze zastapic tylko istota boska.
Tuz przed wniebowstapieniem, Pan nakazal swoim nasladowcom: "...nie oddalajcie sie z Jerozolimy, lecz oczekujcie obietnicy Ojca o ktorej slyszeliscie ode mnie (...) wezmiecie moc Ducha Swietego, kiedy zstapi na was i bedziecie mi swiadkami w Jerozolimie, i w calej Judei i w Samarii, i az po krance ziemi" (Dz.Ap. 1, 4.8;). Duch Swiety, zstapil na apostolow w Dniu Piecdziesiatnicy, czyli piecdziesiat dni po zmartwychwstaniu i dziesiec dni po wniebowstapieniu Pana. Od tamtego czasu, Duch Swiety prowadzi Kosciol Chrzescijanski, Kosciol zbudowany na Skale - na Jezusie Chrystusie, ktory jest jego Glowa i Opoka. Tak bedzie az do powrotu Pana.
Jedyny Kaplan Bozy. W czasie, w ktorym zyjemy, pomiedzy pierwszym i drugim przyjsciem Chrystusa, nadal kontynuowana jest Jego zbawcza misja. Grzesznicy, w kazdej chwili swojego zycia moga przychodzic do Jego tronu laski. Jemu osobiscie i bezposrednio wyznaja swoje grzechy, u Niego tez dostepuja rozgrzeszenia oraz mocy potrzebnej do naprawienia krzywd i bledow. Duch Swiety odnawia w nich podobienstwo do Stworzyciela, a takze daje rade i moc potrzebna do prowadzenia nowego, lepszego zycia.
W Nowym Testamencie czytamy: "Glowna zas rzecza w tym, co mowimy, jest to, ze mamy takiego arcykaplana, ktory usiadl po prawicy tronu Majestatu w niebie, jako sluga swiatyni i prawdziwego przybytku, ktory zbudowal Pan, a nie czlowiek" (Hebr. 8,1-2). A apostol Jan napomina i przypomina: "Dzieci moje, to wam pisze, abyscie nie grzeszyli. A jesliby kto zgrzeszyl, mamy oredownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, ktory jest sprawiedliwy. On ci jest ublaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy calego swiata" (1 Jana 2,1-2). Pismo Swiete prosto i wyraznie naucza, ze tam, w przybytkach niebianskich, dokad Jezus odszedl, znajduje sie prawdziwy "konfesjonal". Nie ma takiego na tej ziemi.
Niebianska swiatynia. Obecnie na ziemi nie ma prawdziwej swiatyni Bozej. W Nowym Testamencie, jedyna prawdziwa swiatynia, w ktorej oreduje nasz Kaplan jest w niebie. Apostol Pawel napisal: "Chrystus nie wszedl do swiatyni zbudowanej rekami, ktora jest odbiciem prawdziwej, ale do samego nieba, aby sie wstawiac teraz za nami przed obliczem Boga; i nie dlatego, zeby wielekroc ofiarowac samego siebie (...), gdyz w takim razie musialby cierpiec wiele razy" (Hebr. 9,24-26). Ofiara zlozona na Golgocie jest jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Nie ma tez potrzeby ani mozliwosci skladania ponownej, czy zastepczej krwawej, czy bezkrwawej ofiary za grzechy, gdyz jak czytamy w Pismie Swietym, Chrystus zostal "raz ofiarowany, aby zgladzic grzechy wielu" (Hebr. 9,28). Z tego tez wzgledu wszelkie praktyki okreslane czasami mianem "sakramentow", nie maja zadnego zbawczego znaczenia.
Nowotestamentowe chrzescijanskie obrzedy posiadaja jedynie charakter symboliczny badz pamiatkowy, przypominajacy to, co juz sie stalo na krzyzu. Sa one nawiazaniem i wyrazeniem wiary w wystarczalnosc raz zlozonej, niepowtarzalnej i wiecznej w skutkach ofiary Jezusa Chrystusa. Omawiajac sprawe ostatniej wieczerzy, zwanej tez "Wieczerza Panska", ktora Pan Jezus spozyl ze swoimi uczniami w ow wielki czwartkowy wieczor, apostol Pawel napisal: "Ten kielich, to nowe przymierze we krwi mojej; to czyncie, ilekroc pic bedziecie, na pamiatke moja" (1 Kor. 11,25).
Tak wiec mamy to czynic jedynie dla przypominania wielkiej, zbawiennej dla nas, ofiary naszego Pana, na ktorego powrot czeka- my. Chrystus zyjac na ziemi wypelnil swoja misje do konca. Do tego wielkiego zbawczego dziela niczego juz dodac nie mozna. Niczego tez nie trzeba powtarzac, by tym samym nie zacieniac i nie podwazac absolutnej wystarczalnosci i wylacznosci zbawczego czynu Pana Jezusa.
W swietle powyzszych faktow, sienkiewiczowska scene w ktorej pada pytanie: "Quo vadis, Domine?" na ktore rzekomo Jezus mial odpowiedziec: "Skoro ty opuszczasz moj lud, ja ide do Rzymu, by mnie ukrzyzowano po raz wtory", mozna by zamienic na inna, w ktorej to nasz jedyny Zbawiciel, ktory z milosci do czlowieka dokonal dziela zbawienia swiata, moglby zapytac: "Quo vadis, munde (dokad idziesz, swiecie - ziemio)?"
Umilowany, acz nie zawsze rozsadny swiecie - czlowieku, dlaczego odwracasz sie od Boga, swojego Stworcy i Dawcy Zycia, jedynego swego Zbawiciela i wkrotce powracajacego Krola? A moze myslisz, ze gdybym po raz drugi umarl, to mialbys wieksza szanse zycia i szczescia? Nie! Ja ze swej strony naprawde uczynilem juz wszystko by cie uratowac. Teraz kolej na twoja decyzje czlowieku, na twoj krok wiary, w moja strone. Powtorzenie mojej ofiary nie jest ci potrzebne. Nie usiluj poprawiac tego, co jest doskonale. Natomiast pomysl o sprawach i zachowaniach, o swoim codziennym zyciu w ktorym, dzieki mojej sile i z moim blogoslawienstwem mozesz wiele dobrego dokonac. Ocen swoje dotychczasowe osiagniecia, efekty wykorzystania geniuszu, w jaki cie wyposazylem juz przy stworzeniu. Okresl swoje oczekiwania i nadzieje. Jakie jeszcze masz perspektywy? Dokad jeszcze mozesz sam dojsc? Nazywasz sie dumnie: 'Homo Sapiens' - czlowiek myslacy. Wykorzystuj wiec codziennie te cudowna zdolnosc myslenia, kojarzenia i wyciagania konstruktywnych wnioskow na dzis i na jutro - jesli ono jeszcze bedzie ci dane.
Myslenie ma przyszlosc. Przezylismy XX wiek - najokrutniejsze stulecie w dziejach swiata. Swiat pograzony jest w oceanie problemow o zatrwazajacych wprost rozmiarach: skazenie srodowiska, eksplozja demograficzna, wyczerpywanie sie surowcow, glod, choroby, kieski na ladzie, morzu i w powietrzu, przestepstwa i zabojstwa na ulicach, w srodkach komunikacji, szkolach i domach...
Wiek dwudziesty zapisal sie w historii jako okres najwiekszego postepu naukowego. Bylo to stulecie rozbicia atomu i podboju kosmosu. Czlowiek pozostawil slady swoich stop w pyle ksiezycowym, a zbudowane przez niego pojazdy kosmiczne dotarly do najdalszych rejonow Ukladu Slonecznego. Byl to wiek rewolucji technologicznej i informatycznej.
Wydawalo sie nam kiedys, ze przy takiej eksplozji wiedzy, triumfie nauki i techniki oraz zlagodzeniu niektorych problemow ludzkosci kolejne lata i dekady beda marszem w strone powszechnej radosci, pokoju, szczescia i optymizmu. Teraz juz wiemy, ze tak nie jest. Apokaliptyczne zlowrogie odglosy zwiastuja koniec cywilizacji. Osiagniecia nauki wykazaly ludzka bezsilnosc w uporaniu sie z problemami gnebiacymi swiat. Wyksztalcenie, wiedza, zdrowy rozsadek, dyplomacja mialy rozwiazac kazdy problem czlowieka, narodu i swiata. Zawiodly jednak sromotnie.
Wielu pisarzy XX wieku (Hemingway, Sartre, Camus) dawalo wyraz narastajacemu uczuciu beznadziejnosci. Ci, ktorzy przyjeli zachodni styl zycia, popadali w coraz glebsza depresje. Artysci powiekszali ich szeregi. Bylo to typowe egzystencjalne spojrzenie na swiat: zycie jest bez sensu, a tylko z obecnej chwili, tak szybko uciekajacej, mozna - jesli w ogole mozna - wydobyc jakies znaczenie. Ich konkluzje sa nastepujace: zycie jest przypadkiem, pustka, czyms potwornym, brudnym zartem. Znalazlo to takze odbicie w poezji wspolczesnej poetki, laureatki nagrody Nobla, Wistowy Szymborskiej:
Mialo sie kilka nieszczesc
nie przydarzyc juz,
na przyklad wojna
i glod, i tak dalej...
Kto chcial cieszyc sie swiatem
ten staje przed zadaniem
nie do wykonania...
Bog mial nareszcie uwierzyc w czlowieka
dobrego i silnego,
ale dobry i silny
to ciagle jeszcze dwoch ludzi.
Jak zyc- spytal mnie w liscie ktos,
kogo ja zamierzalam spytac
o to samo...
Wielu zadawalo sobie pytonie: Moze nastepne stulecie bedzie inne? I oto nadszedl dzien 11 wrzesnia 2001 roku. Przypuszczono terrorystyczny atak na "stolice swiata", Nowy Jork, na World Trade Center, a pozniej na Pentagon. W "Polityce" (22 IX) czytamy: "Historycy kiedys pewnie powiedza, ze XX wiek skonczyl sie definitywnie 11 wrzesnia 2001 roku o godzinie 8.45 czasu nowojorskiego, kiedy ufna, otwarta, silna Ameryka ugodzona zostala w samo serce. To, co niewyobrazalne, wrecz nierealne, cos, co tylko mialo straszyc widzow w kinie, stalo sie naprawde. Precyzyjny skrytobojczy zamach, ktory ugodzil w tysiace niewinnych ludzi, wymierzony zostal w demokratyczny lad swobod i wolnosci. Ten dzien zmienil swiat (...). Z dymu i kurzu po storpedowanych wiezowcach Manhattanu wylania sie na naszych oczach nieznana epoka". "Zostala zaatakowana wolnosc i demokracja, zniszczona wiara w porzadek, prawo i sprawiedliwosc. Czy Ameryka sie zmieni?" - napisal inny dziennikarz na lamach "Vivy" (22 IX).
W ciagu stuleci swobody religijne i demokratyczne byly tym czynnikiem, ktore przyciagaly do Stanow Zjednoczonych "pielgrzymow" z calego swiata. Mialy one swoj wklad i przyczynialy sie do szybkiego rozwoju tego kraju. Kraj ten traktowany byl jako ostoja wolnosci i swobod religijnych. Wielu ludzi czytajacych Biblie coraz czesciej stawia pytania o to czy Ameryka mialaby wypelnic przepowiednie prorocze z trzynastego rozdzialu Apokalipsy, ktore zapowiadaja zupelnie inna negatywna role tego mocarstwa w ostatnich scenach wielkiego boju pomiedzy dobrem i zlem. Ostatnie wydarzenia zdaja sie potwierdzac slusznosc tych przepowiedni.
Dokad zmierzasz, swiecie - czlowieku? Obecnie, pytanie "Quo vadis, munde?" staje sie bardziej aktualne niz kiedykolwiek przedtem. Przeraza nas zadza odwetu. Oczywiste jest, ze bron masowego razenia moze zostac uzyta w najblizszych wojnach. Mimo obrazowosci katastroficznych filmow rzady poszczegolnych krajow nie uswiadamiaja sobie w pelni realnosci zagrazajacego nam niebezpieczenstwa. Przeraza pazernosc producentow broni: "Czyz- by ci, ktorzy korzystaja z dobrobytu materialnego, majac udzial w przemysle zbrojeniowym - napisala Mario Szyszkowska - nie zdawali sobie sprawy, ze istnienie naszej planety wisi na przyslowiowym wlosku? (...). Czyz znow - pyta dalej w "Trybunie" (26 IX) - moja ginac niewinni ludzie, tyle ze w innym kraju?" Zycie kazdego czlowieka jest wartoscia bezcenna. Hiroszima juz byla. Obozy zaglady i lagry syberyjskie takze.
Brak tolerancji, brak aprobaty dla roznorodnosci postaw ludzkich, brak zrozumienia i chec zniewolenia tych, ktorzy pod jakims wzgledem sa odmienni od wiekszosci spoleczenstwa, wzbudza uzasadniony niepokoj. Wojny religijne i plonace stosy juz mielismy. Profesor Huntington postawil zlowieszcza teze: "Wojny przyszlosci beda mialy charakter religijny". Warto pamietac, ze pierwszy konflikt opisany na kartach Pisma Swietego mial takze charakter religijny (zob. 1Mojz. 4,1-16). Taki sam charakter bedzie mial konflikt zwany Armagedonem (zob. Obj. 16,14-16). A wiec, Quo vadis, munde?
Krytyczny stan. Tragedia naszych czasow jest to, ze wspolczesny czlowiek potrafi wymienic z imienia i nazwiska wybitnych sportowcow, politykow czy uczonych, ale nie ma pojecia, ile ksiag zawiera Pismo Swiete, kiedy powstalo, kto jest jego autorem, a przede wszystkim, co jest jego trescia.
Wspolczesni medrcy, historycy, a nawet niektorzy teologowie twierdza, ze owszem, istnieja dowody na to, ze Chrystus byl postacia historyczna, ale zrodla historyczne nie wskazuja na to, aby Go uwazano za istote boska. Byl tylko swietym czlowiekiem. Mimo woli przychodza tu na mysl slowa proroka: "Wol zna swego wlasciciela, a osiol zlob swego pana, lecz (...) moj lud niczego nie rozumie" (Iz. 1,3).
Jesli Chrystus nie byl Bogiem, jesli Bog nie istnieje, a pojawienie sie czlowieka jest wynikiem czystego przypadku, to rzeczywiscie zycie pozbawione jest sensu i nadziei, bowiem pedzi zamkniete w statku kosmicznym (Ziemi) w bezkres czasu i przestrzeni, aby gdzies w niezbyt juz odleglej przyszlosci dobiec kresu. Swiat rzeczywiscie przypomina tafle lodu, ktora niekontrolowane prady pchaja w kierunku cieplych morz poludniowych. Jesli Bog nie istnieje, to nie tylko nasza Ziemia, ale caly wszechswiat pozostaje bez kontroli i jest zdany tylko na laske zdeprawowanej natury ludzkiej i slepych sil fizycznych. Bez Stworzyciela, jakze klopotliwe staje sie pytanie: Quo vadis, munde?
Zyjemy w niezwykle krytycznych czasach, w ktorych prymitywne skrzydla Dedala i Ikara zostaly zastapione pojazdami kosmicznymi, luki - bronia jadrowa, liczydla - komputerami. Rownoczesnie nie ulega watpliwosci, ze jeden z glownych motywow czlowieczego dzialania to nienawisc, chec zemsty i odwetu. W tej sytuacji kazdy rozsadny czlowiek zadaje sobie pytanie: Dokad zmierzasz, swiecie?
Gdzie szukac odpowiedzi? Wposzukiwaniu odpowiedzi czlowiek siega po przepowiednie Nostradamusa, zasiega opinii jasnowidzow, wrozek, astrologow, stawia karty Tarota, wpatruje sie w krysztalowe kule, usiluje nawiazac kontakt z zaswiatem - jest oszukiwany przez istoty demoniczne. Tymczasem odpowiedz na odwieczne ludzkie pytania znajduje sie w nieomylnym Slowie Bozym, ktore oznajmia nienaruszalna wole i wyroki Wszechmocnego. W zwiazku z tym przychodza na mysl ostatnie chwile zycia Juliusza Cezara zaatakowanego przez spiskowcow i wypowiedziane przez niego pamietne slowa: "Et tu Brute contra me"(i ty, Brutusie, przeciwko mnie), gdy wsrod spiskowcow zauwazyl swojego przyjaciela. Historycy twierdza, ze mial przy sobie list od kogos zyczliwego, ale nigdy go nie przeczytal, co przyplacil zyciem. Podobny los spotyka kazdego, kto lekcewazy list od Boga, ktorym jest Pismo Swiete. Ta fascynujaca ksiega z wlasciwa odpowiedzia na owo monumentalne pytanie Quo vadis, munde? jest do nabycia nie dalej niz w najblizszej ksiegarni majacej na skladzie egzemplarze najnowszych przekladow Pisma Swietego.
Wyjscie z impasu. Jak mamy zyc w tym wieku rozpaczy, gdy wokol slychac jedynie glosy, w ktorych brzmia nuty zalamania, zlosci, strachu czy czystego nihilizmu? Jaki sens ma nasze istnienie? W Biblii mamy odpowiedz. Ukazano tam obraz ostatnich wydarzen na planecie Ziemia i opisano stan ludzkosci w dniach ostatecznych, zwlaszcza po tragediach, jakie rozegraly sie 11 wrzesnia 2001 roku, w slowach, ktore sa niepokojaco wlasciwe: "Na ziemi lek bezradnych narodow (...). Ludzie omdlewac beda z trwogi w oczekiwaniu tych rzeczy, ktore przyjda na swiat" (Luk. 21,25-26).
Jest jednak cos, co wykracza poza zalamanie i rozpacz. Nadzieja jest w Bogu, ktory stworzyl ten swiat, ktory go odkupil i nadal czuwa i kieruje jego historia. Chrzescijanska nadzieja to nie slepy optymizm, nie naiwne oczekiwanie, ze w jakis przypadkowy sposob problemy same sie rozwiaza. Nadzieja chrzescijanska laczy w sobie zarowno przekonanie, jak i pewnosc. Jej korzenie nie tkwia w mozliwosciach czlowieka. Ona trwa nawet wtedy, gdy uczucia slabna. Tak wiec, choc nadzieja swiata oparta na ludzkim prognozowaniu zawodzi, chrzescijanska nadzieja trwa i wzrasta, nawet wowczas, gdy rozum podpowiada, ze nie mozna miec nadziei i gdy oczy widza jedynie rozpacz.
Biblia przedstawia Boga w dzialaniu. W calej historii Starego Testamentu zawsze pojawia sie On jako ktos, kto przynosi wybawienie, nieustannie interweniuje w obronie swego ludu. Bog przychodzi, poniewaz czlowiek Go potrzebuje, przychodzi, aby dac mu nadzieje. To dzieki interwencji Boga wstepuje w nas nadzieja. Pieknie opisal to Dawid: "Czemu rozpaczasz, duszo moja, i czemu drzysz we mnie? Ufaj Bogu, gdyz jeszcze slawic go bede: On jest zbawieniem moim i Bogiem moim" (Ps. 42,12).
Nowy Testament rozszerza i poglebia ten pozytywny obraz Boga. Oto Pan, ktory zawsze spieszyl czlowiekowi z pomoca, ktory dwa tysiace lat temu dokonal najwiekszego dziela odkupienia na krzyzu, teraz dopelnia aktu zbawienia, przychodzi osobiscie by usunac i tej ziemi skutki naszych grzechow. W Nowym Testamencie mozemy przeczytac o poslannictwie Jezusa; o Jego zyciu obfitujacym w czyny pelne milosci, o wielkiej liczbie aktow dobroci, troski o zdrowie ciala i duszy czlowieka. Jezus, "chodzil, czyniac dobrze" (Dz. 10,38) - tak podsumowal Jego dzialalnosc jeden z apostolow.
Sam Jezus powiedzial o swojej misji: "Duch Panski nade mna, przeto namascil mnie, abym zwiastowal ubogim dobra nowine, poslal mnie, abym oglosil jencom wyzwolenie, a slepym przejrzenie, abym ucisnionych wypuscil na wolnosc, abym zwiastowal milosciwy rok Pana" (Luk. 4,18-19). Ewangelia wg Mateusza podkresla te nadzieje juz w pierwszym rozdziale, gdy mowa jest o nadejsciu Immanuela, Boga z nami (zob. Mat. 1,23), a konczy sie slowami: "A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni az do skonczenia swiata" (Mat. 28,20).
Chrzescijanin to nasladowca Chrystusa. Dzialalnosc Zbawiciela swiata jest kontynuowana przez Jego nasladowcow - chrzescijan, ktorzy od Niego otrzymali nie tylko imie, ale tez charakter wrazliwy na potrzeby bliznich.
Apostol Jan, ten sam, ktoremu Jezus z krzyza zlecil opieke nad swoja matka Maria, jest wzorem dla chrzescijan - nasladowcow Mistrza z Nazaretu. Sam tak wiele zawdzieczal Panu. Przeciez to On zmienil go z zapalczywego, msciwego mlodzienca - 'syna gromu' (czytaj: Mar. 3,17; Luk. 9,51-56), w apostola milosci. Jan, ktory pozwolil Jezusowi zamieszkac w swoim zyciu i ksztaltowac je, a zarazem sam "zamieszkal w Jezusie", stwierdzil: "Kto mowi, ze w nim (w Jezusie) mieszka, powinien sam tak postepowac, jak On postepowal" (1 Jana 2,6).
Chrzescijanie, podobnie jak ich boski Nauczyciel, zawsze staraja sie byc tam, gdzie czlowiek jest w potrzebie. Tak jak ich Pan pomagaja biednym, pocieszaja strapionych, lecza chorych. Pamietaja przy tym-szczegolnie jesli chodzi o posluge religijno-dobroczynna - o chrzescijanskiej zasadzie: "Darmo wzieliscie, darmo dawajcie" (Mat. 10,8).
Nadchodzi Nowy Dzien. Chrzescijanska nadzieja nie tylko opiera sie na pewnikach juz dokonanych przez Boga milosci, kierujac wzrok na krzyz i zmartwychwstanie Chrystusa oraz Jego blogoslawienstwa odczuwane i odbierane w codziennych sprawach zycia. Nie tylko motywuje nasladowcow Mistrza z Nazaretu do zycia sluzby na rzecz ludzi potrzebujacych - tutaj i teraz. Nadzieja ta takze kieruje wzrok na najwieksze wydarzenie w historii - na powrot Chrystusa w mocy i chwale. "Gdyz sam Pan na dany rozkaz (...) zstapi z nieba; wtedy najpierw powstana ci, ktorzy umarli w Chrystusie - oswiadcza apostol Pawel - potem my, ktorzy pozostaniemy przy zyciu, razem z nimi porwani bedziemy w oblokach w powietrze, na spotkanie Pana, i tak zawsze bedziemy z Panem" (1 Tes. 4,16-17). Nie ma tu zadnej niepewnosci. Jest to obietnica pocieszenia dla kazdego, kto stracil swego bliskiego i kto poklada nadzieje w Bogu. Jest to ow wielki final, do ktorego zmierza cala historia ludzkosci. Jest to takze wielki dzien polaczenia rozbitych, w wyniku smierci, rodzin.
Biblia dowodzi, ze chocby bylo, nie wiadomo jak bardzo zle na tym swiecie, spojrzenie w gore zawsze bedzie napawalo nadzieja. Bog nadal jest Wladca wszechswiata. "Jest Bog na niebie" (Dan. 2,28) - powiedzial prorok Daniel w momencie najwiekszego niebezpieczenstwa, w chwili zagrozenia zycia wielu ludzi. Ta sama prawda funkcjonuje dzisiaj - tutaj i teraz!
Pan Jezus dzieki swej ofierze na krzyzu odzyskal prawo panowania we Wszechswiecie i juz wnet nadejdzie ten dzien, w ktorym kazde kolano schyli sie przed Nim i uzna w Nim Pana wszystkiego (zob. Filip. 2,10-11). Jezus powroci, by urzeczywistnic swoje krolestwo, w ktorym "smierci juz nie bedzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozolu juz nie bedzie" (Obj. 21,4). On powroci, by obywateli swojego krolestwa - ludzi, ktorzy teraz pozwalaja Mu na panowanie w swoim zyciu - wprowadzic do nieprzemijajacych rzeczywistosci, jakie zgotowal dla czlowieka wyrwanego z krolestwa grzechu i smierci. Juz teraz idee tego krolestwa moga zapanowac w sercu kazdego z nas. Na tym polega chwalebny pochod i zwyciestwo chrzescijanskiej nadziei. Oto dlaczego ta nadziejo - nawet w wieku powszechnej beznadziei - pozostaje i trwa. Prosta i dobrze oznakowana droga prowadzi przez pustynie i parowy zycia do celu - do spokojnego, stabilnego zycia z Bogiem - teraz i w wiecznosci.
Czy dasz jej poczesne miejsce w swoim umysle i sercu - w twoim programie szukania i realizacji trwalych wartosci zycia?
Wladyslaw Polok
Bohaterowie wiary.
Filmoteka reformacji /DVD/
Jedyna w Polsce taka seria filmow na DVD!
Pakiet pieciu plyt poswieconych dziejom reformacji protestanckiej w Europie, jej prekursorom i bohaterom.
W pakiecie: "Na strazy ognia",
"Jan Wyckliffe. Gwiazda Poranna",
"Jan Hus. Wstrzasajaca, prawdziwa historia",
"Luter",
"Bozy banita. Historia Wiliama Tyndala".
"Znakomita kolekcja plytowa, ktora otwiera droge do lepszego zrozumienia kultury zachodnioeuropejskiej, uksztaltowanej w duzym stopniu na zdobyczach XVI-wiecznej reformacji".
Prof. Rafal Leszczynski

Filmy i ksiazki o podobnej tematyce oto niektore z propozycji ksiazkowych, moga Ci pomoc poznac i zrozumiec czym byla w XVI wieku Reformacja i dlaczego powstaly takie koscioly chrzescijanskie jak np. Ewangelicy ( Luteranie czy Kalwini itd. ) a potem Baptysci czy Metodysci lub Adwentysci itp.
Wydawnictwo "Znaki Czasu" www.znakiczasu.pl
ul. Foksal 8
00-366 Warszawa
+48 22 331 98 00 ; + 48 608 017 625
__._,_.___


Posted by: "TomekG" <Tomasz.Grzesikowski@interia.pl>

sobota, 7 czerwca 2014

CZASY KOŃCA

 „A trzeci anioł szedł za nimi, mówiąc donośnym głosem: Jeżeli ktoś odda pokłon zwierzęciu i jego posągowi i przyjmie znamię na swoje czoło lub na swoją rękę, to i on pić będzie samo czyste wino gniewu Bożego z kielicha jego gniewu i będzie męczony w ogniu i w siarce wobec świętych aniołów i wobec Baranka. A dym ich męki unosi się w górę na wieki wieków i nie mają wytchnienia we dnie i w nocy ci, którzy oddają pokłon zwierzęciu i jego posągowi, ani nikt, kto przyjmuje znamię jego imienia. Tu się okaże wytrwanie świętych, którzy przestrzegają przykazań Bożych i wiary Jezusa” (Ap 14, 9-12)
Pewien pastor użył w swoim kazaniu ciekawego porównania współczesnych chrześcijan do uczestników biegu długodystansowego. W opowiedzianej przez niego historii większość biegaczy po rozpoczęciu biegu i przebyciu kilku metrów zatrzymała się i zaczęła cieszyć się z tego, że wystartowali. Zaczęli zachowywać się tak, jakby już byli zwycięzcami. Zapomnieli jednak, że aby wygrać nie wystarczy wystartować, przede wszystkim należy dobiec do mety. Czy rzeczywiście współcześni chrześcijanie zachowują się w taki sposób? Co na ten temat mówi Biblia, w jaki sposób opisuje to w proroctwach dotyczących naszych czasów?
Objawienie św. Jana najdokładniej przedstawia wydarzenia czasów końca, jest jednak księgą, która w zdecydowany sposób różni się od całej reszty Nowego Testamentu. Apokalipsa jest w nim jedyną księgą proroczą i została napisana językiem pełnym symboli, które dla nieprzygotowanego czytelnika są trudne do zrozumienia. Apostoł Jan opisywał przecież wydarzenia, które z jego punktu widzenia miały nastąpić w odległej przyszłości. Zostały mu one przedstawione w taki sposób, aby mógł je spisać posługując się znanymi mu pojęciami. Głównym problemem było to, w jaki sposób językiem współczesnym dla Jana przedstawić przyszłe wydarzenia. Z kolei dla nas największym problemem jest odnalezienie w symbolicznym języku Biblii otaczającej nas rzeczywistości.
A dwudziestu czterech starszych, którzy siedzą na tronach swoich przed Bogiem, upadło na oblicza swoje i oddało pokłon Bogu, mówiąc: Dziękujemy ci, Panie, Boże Wszechmogący, który jesteś i byłeś, że przejąłeś potężną władzę swoją i zacząłeś panować; i popadły w gniew narody, lecz i twój gniew rozgorzał, i nastał czas sądu nad umarłymi, i oddawanie zapłaty sługom twoim prorokom i świętym, i tym, którzy się boją imienia twego, małym i wielkim, oraz wytracenia tych, którzy niszczą ziemię” (Ap 11, 17-18). Czasy końca to przede wszystkim ostateczne rozwiązanie problemu grzechu. Świat jaki znamy przestanie istnieć: „śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły, i rzekł Ten, który siedział na tronie: Oto wszystko nowym czynię” (Ap 21, 4-5). Bóg obiecuje, że nie będzie poprawiał istniejącego świata, ale wszystko stworzy na nowo. Na nowej Ziemi nie będzie miejsca na jakikolwiek grzech, zostanie on wcześniej unicestwiony. Ten sam los spotka tego, od kogo zaczęła się cała historia zła i odstępstwa, czyli Lucyfera, oraz wszystkich jego „wspólników”: „I pojmane zostało zwierzę, a wraz z nim fałszywy prorok, który przed nim czynił cuda, jakimi zwiódł tych, którzy przyjęli znamię zwierzęcia i oddawali pokłon posągowi jego. Zostali oni obaj wrzuceni żywcem do jeziora ognistego, gorejącego siarką” (Ap 19, 20), „a diabeł, który ich zwodził, został wrzucony do jeziora z ognia i siarki, gdzie znajduje się też zwierzę i fałszywy prorok, i będą dręczeni dniem i nocą na wieki wieków” (Ap 20, 10). W tym samym jeziorze ognistym znajdą swój koniec śmierć, piekło oraz wszyscy ludzie, którzy nie są zapisani w księdze żywota. Wprawdzie nikt nie zna zawartości tej księgi, ale w Biblii można odnaleźć informacje o tym, kto nie został do niej wpisany: „Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką” (Ap 21, 8). Boże miłosierdzie i sprawiedliwość polegają na tym, że pomimo naszych występków i łamania Prawa, Bóg nie odwraca się od nas, ale cały czas nas ostrzega i wskazuje właściwą drogę. Bóg nigdy nie działał bez wcześniejszego przekazania poprzez swoich proroków tego, co zaplanował. Ostatnie ostrzeżenie które będzie miało miejsce tuż przed zakończeniem historii grzechu, zostało zapowiedziane w Apokalipsie w wizji trzech aniołów. Pierwszy wskazuje na to, co trzeba zrobić, aby uniknąć drugiej śmierci, czyli jeziora ognistego: „Bójcie się Boga i oddajcie mu chwałę, gdyż nadeszła godzina sądu jego, i oddajcie pokłon temu, który stworzył niebo i ziemię, i morze, i źródła wód” (Ap 14, 7). Z kolei trzeci anioł mówi o tym, jaka droga prowadzi do zagłady: „Jeżeli ktoś odda pokłon zwierzęciu i jego posągowi i przyjmie znamię na swoje czoło lub na swoja rękę, to i on pić będzie samo czyste wino gniewu Bożego z kielicha jego gniewu i będzie męczony w ogniu i w siarce wobec świętych aniołów i wobec Baranka” (Ap 14, 9-10). Jedynym ratunkiem jest oddanie chwały Bogu i uznanie jego sprawiedliwości. Co dokładnie oznacza oddawanie chwały? Pierwszy anioł przedstawił Boga jako tego, który „stworzył niebo i ziemię, i morze, i źródła wód”. Nawiązał tym samym do stworzenia świata (Rdz 1, 1), potopu jako symbolu końca (Rdz 7, 11) oraz Prawa Bożego czyli Dekalogu (Wj 20, 11). Nasz stosunek do Bożych Przykazań wskazuje na to, czy oddajemy Bogu chwałę: „kto mnie [Jezusa] miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie” (J 14, 23); czy też odrzucamy Bożą miłość: „kto mnie nie miłuje, ten słów moich nie przestrzega” (J 14, 24). Zakończenie opisu misji trzech aniołów również podkreśla istotną rolę Prawa: „Tu się okaże wytrwanie świętych, którzy przestrzegają przykazań Bożych i wiary Jezusa” (Ap 14, 12).
Bóg słowami proroka ostrzega nas, że „nadeszła godzina sądu jego” i nawołuje do nawrócenia, czy traktujemy te słowa poważnie? Obraz naszego pokolenia przedstawiony w Piśmie Świętym wskazuje niestety na to, że tak nie jest. „Albowiem jak było za dni Noego, takie będzie przyjście Syna Człowieczego. Bo jak w dniach owych, przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali, aż do tego dnia, gdy Noe wszedł do arki. I nie spostrzegli się, że nastał potop i zmiótł wszystkich, tak będzie i z przyjściem Syna Człowieczego” (Mt 24, 38-39). Jezus opisał tymi słowami stan całej ludzkości w czasach końca, więc może nie dotyczy to chrześcijan. Okazuje się, że nawet oni nie są wyjątkiem. W poselstwie do zboru w Laodycei, który jest obrazem kościoła naszych czasów, Jezus powiedział: „Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły. Radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał” (Ap 3, 17-18). Złoto jest tu symbolem mądrości Bożej, bogactwa duchowego przekazywanego nam poprzez Słowo Boże. Można je „nabyć”, ale tylko poprzez oddanie się Jezusowi i przyjęcie Bożej szaty sprawiedliwości. Musi to być jednak poprzedzone „przejrzeniem”, odzyskaniem duchowego wzroku dzięki działaniu w nas Ducha Świętego. Bóg ostrzega nas, że im bliżej końca, tym trudniej będzie „odzyskać wzrok”, ponieważ: „zawrzał smok gniewem na niewiastę, i odszedł, aby podjąć walkę z resztą jej potomstwa, które strzeże przykazań Bożych i trwa przy świadectwie o Jezusie” (Ap 12, 17). Smok, czyli szatan, robić będzie wszystko, aby odciągnąć ludzi od Boga i walczyć będzie z „resztą potomstwa niewiasty”, czyli Kościoła Bożego. Słowo „reszta” sugeruje, że nie będzie ich zbyt wielu, co zgadza się ze słowami Jezusa: „I wówczas wielu się zgorszy i nawzajem wydawać się będą, i nawzajem nienawidzić. I powstanie wielu fałszywych proroków, i zwiodą wielu. A ponieważ bezprawie się rozmnoży, przeto miłość wielu oziębnie” (Mt 24, 10-12). Jakże ważne jest w tych czasach posiadanie Bożych darów: złota i maści przywracającej wzrok, jak istotne jest ich używanie owocujące przestrzeganiem przykazań, co jest znakiem wyróżniającym „resztę potomstwa niewiasty”. Poselstwo pierwszego anioła wskazuje nie tylko na Dekalog, użyte w nim zostały określenia (stworzył niebo i ziemię, i morze) umieszczone przez Boga na kamiennych tablicach w czwartym przykazaniu: „Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął. Dlatego Pan pobłogosławił dzień sabatu i poświęcił go” (Wj 20, 11). Diabeł doskonale wie, że „ktokolwiek bowiem zachowa cały zakon, a uchybi w jednym, stanie się winnym wszystkiego” (Jk 2, 10), i dlatego robi wszystko co możliwe, aby przekonać ludzi do lekceważenia tego przykazania. Trudno jest spotkać osobę wierzącą, która kwestionowała by którekolwiek z pozostałych dziewięciu przykazań, ale równie trudno jest spotkać chrześcijanina, który w taki sam sposób podchodzi do czwartego przykazania. Czy to nie jest zastanawiające, że ludzie głęboko wierzący w Boga podczas czytania przykazań, nagle tracą wzrok, kiedy dochodzą do przykazania o sabacie? „Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie” (J 14, 15).

Największe objawienie mocy Bożej po potopie miało miejsce podczas wyprowadzania Izraela z Egiptu. Bóg poprzez swojego proroka Mojżesza próbował nakłonić faraona do wypuszczenia Żydów z niewoli. Kolejne, coraz poważniejsze i groźniejsze plagi nie przekonały go do zmiany decyzji, faraon wciąż pozostawał nieugięty, przede wszystkim w stosunku do Boga. Dopiero śmierć pierworodnego syna wstrząsnęła nim na tyle mocno, że zmienił zdanie. Podobna sytuacja będzie miała miejsce w czasach końca, na ziemię zostanie wylanych siedem czasz gniewu Bożego – siedem plag. I tak samo, AK w przypadku faraona, nie spowodują one nawrócenia pozostałych ludzi do Boga: „I byli ludzie popaleni wielkim żarem, i bluźnili imieniu Boga, który ma moc nad tymi plagami, a nie upamiętali się, by mu oddać chwałę … I bluźnili Bogu niebieskiemu z powodu swoich bólów i z powodu swoich wrzodów, i nie upamiętali się w swoich uczynkach … I spadły z nieba na ludzi ogromne centnarowe kawały gradu; a ludzie bluźnili Bogu z powodu plagi gradu, gdyż plaga ta była bardzo wielka” (Ap 16, 9-21). Tak jak w historii Izraela przyszedł moment, w którym skończył się dla nich czas łaski, tak samo stanie się przed ponownym przyjściem Jezusa, czas łaski się skończy. Czy nie powinniśmy wziąć sobie głęboko do serca tego, co już dawno temu powiedział Jeremiasz: „Rzeczy okropne i ohydne dzieją się w tym kraju. Prorocy prorokują fałszywie, a kapłani nauczają według własnego widzimisię: mój lud zaś kocha się w tym. Lecz co poczniecie, gdy to się skończy? (Jr 5, 30-31).
Autor Lech Kujawa