poniedziałek, 25 sierpnia 2014

NIE BĘDZIESZ MIAŁ INNYCH BOGÓW PRZEDE MNĄ

28 dni — eksperyment życia według przykazań Bożych
kiedykolwiek słyszałem lub czytałem pierwsze przykazanie: „Nie będziesz miał innych bogów przede mną,” myślałem, że to musi być jedno z najłatwiejszych do zachowania przykazań. Skoro wierzę, że jest tylko jeden Bóg i fizycznie nie kłaniam się ani nie oddaję czci innym zrobionym przez człowieka bożkom, zachowuję to przykazanie doskonale!
Tak było do momentu, kiedy moja przyjaciółka wspomniała o tym, jak wiele czasu spędzam na Facebooku i YouTube’ie, z moimi telefonami komórkowymi
(a mam dwa), oglądając telewizję. Wtedy zacząłem myśleć o tym, jak często późnym wieczorem siedziałem przed telewizorem albo komputerem.
W dzisiejszych czasach gdziekolwiek spojrzysz, wszędzie widzisz zaawansowaną technologię. To nasze telewizory i telefony komórkowe. Używa się ich dla kierowania komunikacją, szpitalami, nawet krajem; pomagają nam również w porozumiewaniu się na sposoby, o których nawet nie śniło się nam dziesięć lat temu.
Ponieważ technologia jest tak ważną częścią naszego codziennego życia — mojego życia — chciałem przetestować samego siebie, żeby stwierdzić, czy rzeczywiście stawiałem technologię przed Bogiem
i w ten sposób uczyniłem z niej nowoczesnego bożka.

Usunięcie
technologii

Choć nie mogę zapobiec używaniu technologii w szpitalach czy komunikacji, nawet nie powinienem tego próbować, istnieją jednak inne formy, nad którymi mam kontrolę i które, jeśli tak zdecyduję, mogę usunąć z mego życia. Oznacza to zrezygnowanie z telefonów komórkowych, telewizji, DVD, komputera, muzyki i internetu, w tym Facebooka, YouTube’a i poczty elektronicznej.
Wydawało mi się, że będzie to prosty proces uwolnienia się od całej tej technologii, ale byłem w błędzie, gdyż szybko odkryłem, do jakiego stopnia ten aspekt mojego życia stał się bożkiem, z czego sobie nawet nie zdawałem sprawy! Czy to ktoś, na kim się wzorujemy, czy też ktoś nam bliski, pieniądze, technologia, czy jakaś cenna dla nas rzecz — wszystko to może stać się „innym bogiem”. Jeśli stawiasz kogoś lub coś przed Bogiem, wtedy ten obiekt lub osoba staje się twoim bogiem.
Prawdę mówiąc, wiedziałem o tym przedtem. Wielu ludzi mówiło mi o tym. Ale wtedy nie rozumiałem, jak mogę kiedykolwiek postawić coś ponad Bogiem. Uważałem, że jest mi tak drogi, że nie widziałem, w jaki sposób mógłbym coś postawić nad Nim. Jednak w czasie mojego 28-dniowego technologicznego postu dowiedziałem się, jak łatwo jest postawić nawet proste rzeczy ponad swymi przekonaniami.
Stając przed tym wyzwaniem, miałem dwa telefony, jeden do kontaktów z rodziną, drugi dla przyjaciół. Sądziłem, że jest to dobry sposób oszczędzania pieniędzy, gdyż rodzina i przyjaciele byli na różnych sieciach i w ten sposób można było taniej kontaktować się z nimi.
Poprzedniego wieczoru wysłałem wiadomość do wszystkich, ostrzegając ich, że przez następne 28 dni będę bez telefonu i bez Facebooka i powiadomię ich, kiedy znowu będę osiągalny. Pomyślałem, że należy tak zrobić, żeby się nie martwili, jeśli nie będę odpowiadał.

Potrzebuję
mojej komórki!

Mój post trwał całe dwa dni. Chciałbym jednak wierzyć, że nie była to moja wina, iż skończył się przedwcześnie. Zanim przestałem używać komórki, umówiłem się z przyjacielem w pewnym miejscu
i o określonej godzinie i poinformowałem go, że nie będzie możliwości skontaktowania się ze mną tego dnia.
Nieoczekiwanie w wyznaczony dzień przyjaciel zdecydował się zmienić miejsce spotkania, gdy więc tam przybyłem, nie było go. Ponieważ byłem nieco spóźniony, pomyślałem, że pewnie przestał czekać i odszedł.
Udałem się do domu przygnębiony, sądząc, że to ja byłem przyczyną zawodu. Zdecydowałem, że muszę go przeprosić. Jedynym sposobem, żeby to zrobić było posłanie mu SMS-a, nie znałem bowiem jego adresu ani nie wiedziałem, gdzie akurat przebywał. Okazało się to problematyczne, gdyż miałem nie używać telefonu komórkowego.
Zdecydowałem w końcu, że jednak potrzebuję telefonu, ale tylko jako sposobu komunikowania się, nie jako gadżetu.
Przy tej okazji zauważyłem, że choć zdawało mi się, że potrzebuję dwóch telefonów, wystarczyłby jeden. I wbrew mojemu poprzedniemu uzasadnieniu kosztowałoby to jednak mniej.

Bycie towarzyskim

Rezultatem historii z telefonem była decyzja, że jednak potrzebuję go w ciągu tych 28 dni, ale będę go używał tylko do rozmów, nie zaglądając na Facebooka. Okazało się to dość trudne, gdyż dowiedziałem się do jakiego stopnia byłem uzależniony od portali towarzyskich.
Przed moim 28-dniowym postem od technologii byłem przyzwyczajony do zaglądania na Facebooka w wolnych chwilach, przynajmniej raz na dzień. Zawsze miałem i choć to smutne — nadal mam Facebook schowany za zadaniem uniwersyteckim, esejem lub czymkolwiek innym na ekranie. Było to dla mnie prawdziwą obsesją.
Nie muszę mówić, że trzymanie się z dala od Facebooka, skoro zacząłem używać telefonu, także się nie udało.
Niczym ukrywający się alkoholik zaglądałem cichaczem przy każdej okazji, szczególnie gdy potrzebowałem rozrywki. Na szczęście — a może na nieszczęście — moje tajne działania na Facebooku niełatwo było ukryć. Moi „przyjaciele” natychmiast wykrywali, gdy tylko się podłączyłem.
Dryfowałem do Facebooka, kiedykolwiek mnie coś znudziło; z pewnością mógłbym lepiej wykorzystać czas, czytając książkę, a szczególnie moją Biblię. Ale gdy byłem podłączony i tak blisko Facebooka, pokusa była zbyt wielka.
Moje 28-dniowe wyzwanie nie dawało żadnych rezultatów, jedynie udowodniło mi, że sam w sobie nie mam mocy do przezwyciężenia pokusy.

Gapienie się w pudło

Sprawy poszły jeszcze gorzej, gdy starałem się trzymać z dala od telewizji. Wcześniej nie oglądałem jej zbyt wiele po prostu dlatego, że gdy raz siądziesz, by trochę popatrzeć, bardzo trudno jest wstać. Dlatego unikałem tego już przedtem.
W czasie mojej 28-dniowej „odwykówki” mieszkałem u przyjaciela, którego syn miał zwyczaj oglądania telewizji przed wyjściem do szkoły, jak to robi wiele dzieci. Zanim podjąłem moje wyzwanie, zaprosiłem go, by wziął w nim udział razem ze mną. Choć z początku podszedł do tego entuzjastycznie, po czterech dniach poddał się i zostałem sam. Gdy telewizor był włączony, oglądałem telewizję razem z nim i tak doszło do kolejnej porażki.

Wynikające lekcje

Choć w aspekcie technologii moje wyzwanie można uznać za całkowite niepowodzenie, to jednak okazało się sukcesem. Nauczyło mnie bowiem kilku ważnych prawd. Po pierwsze, łatwo jest przyznać Bogu niższy priorytet, niż się planowało. Dzieje się tak przez niedbalstwo, nie celowo, i nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Po drugie, są rzeczy, których nie warto posiadać. W dalszym ciągu odkrywam, co jest zbyteczne, a co konieczne w moim życiu. Po trzecie, nie pozwól, by cokolwiek stanęło na drodze twojej więzi z Bogiem. W pierwszym przykazaniu daje On nam pozwolenie, byśmy zbliżyli się do Niego, stawiając Go na pierwszym miejscu w naszym życiu.
Nie jest to świadoma decyzja, by postawić inne rzeczy na pierwszym miejscu przed Bogiem, nawet jeśli to jest tylko telefon. Po prostu tak robimy. Ale z pewnością byłoby lepiej, gdyby czas marnowany na komputerowych stronach towarzyskich i grach internetowych był poświęcony Bogu.
Z perspektywy minionych 28 dni postrzegam technologię raczej jako zachciankę niż potrzebę. I choć jest konieczna w szpitalu, nie jest konieczna w moim domu ani w moim życiu.
Jamie Cheetham

1 Wj 20,3.

[Przedruk z „Signs of the Times” 12/2012 za: „Wiadomości Polonii Adwentystycznej”
3-4/2013. Tłumaczył: Andrzej Ostapowicz]
Znaki Czasu  lipiec -sierpień 2014 www.sklep.znkiczasu.pl


NADZIEJA W BEZNADZIEJI


Ostatnie lata przyniosły ludzkości ogrom problemów o zatrważających wprost rozmiarach: skażenie środowiska naturalnego, eksplozja zaludnienia, wyczerpywanie się surowców energetycznych, zagubienie praw człowieka, głód na skalę światową. Jakąż nadzieję niesie nam przyszłość?
Miniony wiek zapisał się jako era niemająca sobie równej
w historii postępu naukowego. Można go nazwać erą lotów, stuleciem atomu, wiekiem podbojów kosmicznych. Trudno nam, doprawdy, zrozumieć, że automobil i telefon są zabawkami XX wieku, zresztą tak jak pralki automatyczne, zmywarki do naczyń, grzejniki o falach ultrakrótkich, radio, telewizja, kino i komputery. Człowiek naszego pokolenia zostawił ślady w pyle księżycowym i umieścił swoje pojazdy kosmiczne w najdalszych rejonach naszego Układu Słonecznego.
Pomyślmy tylko o wspaniałych osiągnięciach medycyny! Przegnaliśmy dawno plagę ospy. Cholera, tyfus, polio, dyfteryt i gruźlica — też już nie powalają z bezlitosną niepodzielnością na biednych i bogatych, młodych i starych. Przy takiej eksplozji wiedzy, takim zwycięstwie nad dawnymi wrogami, takim przepędzeniu ciemnoty i choroby — początek wieku XXI powinien okazać się latami powszechnej radości. Ale tak nie jest. Oto kolejny wiek rozpoczął się znowu w wątpliwościach, niepokoju i strachu. Apokaliptyczne mruczenie zwiastuje koniec tego porządku świata.
Dobra ziemia jest przeludniona, goni resztkami paliwa, czystego powietrza, świeżej wody i pożywienia. Widoczne osiągnięcia w przestrzeni i technologii wywiodły jedynie na światło dzienne człowieczą nieumiejętność uporania się z problemami na ziemi. Bowiem podczas gdy ospa i cholera rzeczywiście nie zbierają już dziś swego żniwa wśród ludności, ich makabryczną rolę przejęły ataki serca i nowotwory.
Poprzednie stulecie poczęło się na bazie wielkiego optymizmu. Rozwój rasy ludzkiej był pewnikiem. Zbudowano go na ewolucyjnej konstrukcji człowieka. Wykształcenie, wiedza, zdrowy rozsądek, dyplomacja miały opanować każdy problem — osobisty, narodowy, światowy.
Teraz, gdy zaczęło się nowe stulecie, Kościół chrześcijański szamocze się w walce o prawdziwe przetrwanie, niepewny często ani swych celów, ani przyszłości. Sam teraz widzi, że zagraża mu porządek rzeczy ustanowiony na naszej planecie. Nawet narody muzułmańskie, które posiadają większość światowych złóż ropy, stały się wyzwaniem dla Zachodu — takim, jaki jeszcze parę lat temu był nie do pomyślenia. Zamiast zwyciężać świat, chrześcijaństwo stonowało nieco jego podbój.
Wiek XX przyniósł właściwie koniec chrześcijańskiego braterstwa, jeśli ono kiedykolwiek naprawdę istniało. Przecież tytaniczna pierwsza wojna światowa toczyła się pomiędzy narodami chrześcijańskimi. Dyplomacja i rozum zawiodły i nie potrafiły zapanować nad siłami zła i zniszczenia. Kilka lat później profetyczna książka Franza Kafki pt. Proces opisała losy niejakiego Józefa K., który obudził się pewnego ranka i ze zgrozą spostrzegł, że jest w areszcie. Nie mógł odkryć oskarżeń przeciw sobie ani też w żaden sposób nie mógł zdemaskować swych nienazwanych oskarżycieli, czy też ogłosić, że jest niewinny. Czuł się zaszczuty kolejnymi zarzutami, a kiedy przybyli do niego egzekutorzy, sam już pobiegł na miejsce śmierci.
Proces zwiastował okropności typu Arbeit Macht Frei i odmalował portret ludzkości. W miarę jak czas upływał, Józef K. reprezentował coraz większą liczbę ludzi Zachodu, którzy niezwiązani już ściśle z religią, popadali w odrętwienie z poczuciem winy i świadomością odstręczającej przyszłości.
Zresztą pisarz po pisarzu XX wieku chwytał rosnące uczucie beznadziei. Hemingway, Sartre, Camus — ci, którzy byli najbardziej nastrojeni do biegu zachodniego życia, popadali coraz mocniej w nastrój rozpaczy. Malarze i kompozytorzy wzmacniali ich szeregi. Życie jest bez sensu i tylko z obecnej chwili, tak szybko uciekającej, można — jeśli w ogóle — wydobyć jakieś znaczenie. Oto ich konkluzje. Życie jest pustką, życie jest przypadkiem, życie jest czymś potwornym, brudnym żartem.
Jak żyć w tym wieku rozpaczy, kiedy wokół nas dźwięczą tylko nuty załamania, złości, strachu i czystego nihilizmu? Jaki sens możemy odnaleźć w istnieniu?
To Biblia oferuje odpowiedź. Ukazuje obraz ostatecznych wydarzeń na planecie Ziemia i opisuje sytuację ludzkości ostatecznych dni w słowach, które wydają się niepokojąco właściwe: „Ludzie omdlewać będą z trwogi w oczekiwaniu tych rzeczy, które przyjdą na świat”1. Ten obraz mówi też o uczuciu dezorientacji i zagubieniu ludzi naszego wieku: dalecy, obcy, niemający nadziei2. Ale nie jest to jedynie opis wieku załamania i rozpaczy — jest to sięgnięcie poza rozpacz. Poza rozpaczą, jak czytamy w tym samym obrazie, leży nadzieja w Bogu.
Nadzieja stanowi o jednej z najbardziej niepohamowanych sił ludzkiego ducha. To ona uzdalnia ludzi do dźwigania ogromu fizycznych ułomności i przetrwania okoliczności, które są druzgocące. Ona uzdolniła nawet sławnego racjonalistę Bertranda Russela do tego, że stanął odważnie twarzą w twarz z „nieustępliwą rozpaczą” wieku i rzucił swym współczesnym wyzwanie: „Tylko na rusztowaniu tych prawd, tylko na niewzruszonym fundamencie nieustępliwej rozpaczy może być zbudowane bezpieczne mieszkanie duszy”.
Chrześcijańska nadzieja jest innego rodzaju. Nie jest to ślepy optymizm, że w jakiś sposób sprawy się rozwiążą, że coś się „odkręci”. Nadzieja chrześcijańska łączy w sobie zarówno przekonanie, jak i pewność. Ma korzenie poza możliwościami człowieka, więc trwa nawet wtedy, kiedy uczucia słabną. I choć „nadzieja” świata zawodzi, chrześcijańska nadzieja trwa nadal i nawet wzrasta — spodziewa się wbrew nadziei, kiedy rozum powiada, że to bez sensu mieć nadzieję, kiedy oczy widzą jedynie rozpacz. Pozostają trzy moce, jak poucza apostoł Paweł: wiara, nadzieja i miłość3.
Jakże to możliwe? Jak może nadzieja chrześcijańska trwać tak nieugięcie, choć przyjmuje nierówny zakład? Dzięki swemu Z´ródłu. Tak, nadzieja chrześcijańska wybiega poza siebie samą do Boga. Jest zakorzeniona i ugruntowana właśnie w Nim.
Biblia mówi wiele o Bogu. Ciągle próbuje nam pokazać, jaki On jest, a jej poselstwo jest Dobrą Nowiną! Powiada, że Bóg jest dobry, więcej — że jest cały miłością4, że jest naszym niebiańskim Ojcem, który pragnie dla nas największego dobra, który troszczy się nawet o ptaki i kwiaty5. Biblia poucza, że Bóg jest za nami, nie przeciwko nam, że tęskni ogromnie za tą chwilą, kiedy będzie nas miał już oswobodzonych w swym wiecznym domu6.
Biblia nie tylko mówi o Bogu, ona pokazuje nam Boga w działaniu. Oto przez całą historię Starego Testamentu pojawia się On zawsze jako ktoś, kto przynosi oswobodzenie, kto nieustannie interweniuje w obronie swego ludu. To On przyszedł do ogrodu Eden7, do Abra­hama w dąbrowie Mamre8, do Mojżesza w płonącym krzewie9, do małego pasterza owiec — Dawida10, do narodu izraelskiego. On przychodzi powodowany opiekuńczością. Przychodzi dlatego, że rodzaj ludzki Go potrzebuje. Przychodzi, aby sprzeciwić się beznadziei.
Cały Stary Testament jest dziełem wielkiej nadziei. Raz po raz modli się w nim człowiek do Boga opiekuna. Kiedy czuje się przygnieciony chorobą, kiedy odczuwa zagrożenie ze strony wrogów, nędzy, zwraca się z nadzieją do Boga. Za sprawą tego, że Jahwe jest, za sprawą tego, co przedtem już uczynił, ludzie znajdują nadzieję: „Czemu rozpaczasz, duszo moja, i czemu drżysz we mnie? Ufaj Bogu, gdyż jeszcze sławić go będę: On jest zbawieniem moim i Bogiem moim!”11.
Nowy Testament rozszerza wszystkie te idee i rozwija je w chwalebne crescendo. Oto Bóg, który zawsze śpieszył swemu ludowi z pomocą, teraz dokonuje aktu największego — przychodzi ucieleśniony. Widzimy więc posłannictwo Jezusa, Jego życie obfitujące w łagodne i pełne miłości czyny, właściwie niezliczone akty dobroci i troski o oswobodzenie duszy i ciała. On „chodził, czyniąc dobrze” — tak podsumowali Jego działanie apostołowie12. Bowiem On sam, Jezus, powiedział: „Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, abym ucieleśnionych wypuścił na wolność, abym zwiastował miłościwy rok Pana”13.
Ewangelia Mateusza ukazuje tę wczesnochrześcijańską nadzieję bardzo dobrze. Już na samym początku czytamy o nadejściu Emmanuela, „Boga z nami”14, a kończą ją słowa: „A oto ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”15.
A jednak nasza chrześcijańska nadzieja nie tylko spogląda wstecz, na krzyż i zmartwychwstanie Chrystusa. Wypatruje też największego wydarzenia w historii ludzkości — powrotu naszego Pana w mocy i chwale. „Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie — powiada św. Paweł — potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem”16.
Nie ma tu żadnej niepewności! Wydarzenie warte oczekiwania! To obietnica pocieszenia dla każdego, kto stracił swego bliskiego, który pokładał nadzieję w Nim. Jest to ów wielki finał, ku któremu zmierza cała historia ludzkości.
Biblia poucza, że choćby nie wiadomo jak groźne były realia, spojrzenie w górę będzie zawsze jasne! Na przekór wszelkim pozorom Bóg pozostaje władcą wszechświata. To Jezus mocą swego krzyża pozyskał prawo bycia Panem wszechświata i rzeczywiście nadejdzie taki dzień, w którym każde kolano schyli się przed Nim i uzna w Nim Pana wszystkiego17.
Pewnego dnia Jego królestwo, które teraz w swej niedoskonałej formie pozostaje w sercach Jego prawdziwych naśladowców, zapanuje od morza do morza, od bieguna do bieguna. Pewnego dnia On powróci, żeby się o nie upomnieć i je posiąść.
To jest chwalebny cel chrześcijańskiej nadziei. Oto dlaczego nadzieja pozostaje nawet w wieku powszechnej beznadziei.
William G. Johnsson

1 Łk 21,26. 2 Zob. Ef 2,12. 3 Zob. 1 Kor 13,13. 4 Zob. 1 J 4,8. 5 Zob. Mt 6,25.34. 6 Zob. J 3,14-21. 7 Rdz 3,8-9. 8 Zob. Rdz 18,1. 9 Zob. Wj 3,1-6. 10 Zob. 1 23. 15 Mt 28,20. 16 1 Tes 4,16-17. 17 Zob. Flp 2,10-11.Sm 16,1-13. 11 Ps 42,12. 12 Zob. Dz 10,38. 13 Łk 4,18-19. 14 Mt 1,

Znaki Czasu lipiec-sierpień 2014  www.sklep.znakiczasu.pl

ARKA PRZYMIERZA


W samym centrum Miejsca Najświętszego izraelskiej świątyni spoczywała Arka Przymierza. Była zakryta złotą przebłagalnią, na której stały dwa złote wyobrażenia cherubów. Co symbolizowała i jakie były jej losy?
Słowo „arka” pochodzi od łacińskiego arca, które oznacza skrzynię, podobnie jak hebrajskie słowo aron. Arka była skrzynią o długości 2,5 łokcia, szerokości i wysokości 1,5 łokcia1, czyli około 131 × 0,78 × 0,78 cm. Jej pełna nazwa brzmi: „Skrzynia Przymierza Jahwe Zastępów, zasiadającego na tronie między cherubami”2, gdyż w środku były tablice z przykazaniami Bożymi, zaś Arka była niczym podnóżek tronu Bożego.
Zbudował ją mistrz Besalel, obdarzony specjalną mądrością i zdolnością do wykonania sprzętu świątynnego3. Jako materiału użył twardego drewna akacjowego, pokrywając je wewnątrz i zewnątrz warstwą złota4. W dolnych rogach umieścił cztery złote pierścienie na drążki, aby nikt jej nie dotykał w czasie transportu. Nad nią znajdowała się szczerozłota pokrywa, zwana przebłagalnią, na której stały dwie złote figury cherubów.

Skarb świątyni

Uprzywilejowane miejsce Arki w centrum Miejsca Najświętszego potwierdza jej rolę jako fundamentu i serca całego sanktuarium5. Prawo Boże w jej wnętrzu oznacza, że dekalog jest podstawą rządów Bożych i normą zachowania w Królestwie Bożym. Dekalog był podstawą każdego przymierza z Bogiem, stąd nazwa Arka Przymierza6. Złożone w niej prawo świadczyło o Bożym charakterze, stąd nazwa Skrzynia Świadectwa.
W II tysiącleciu p.n.e. panował na Bliskim Wschodzie zwyczaj umieszczania traktatów i przymierzy w świątyni u stóp boga7. Na przykład w liście faraona Ramzesa II do króla hetyckiego mowa o umieszczeniu przymierza między obu państwami pod stopami Teszuba, hetyckiego boga, a egipska kopia została złożona u stóp boga słońca Re8. Analogie te wskazują na kluczową rolę tablic z przykazaniami w Arce Przymierza, a zarazem na jej rolę jako podnóżka Boga, którego chwała ukazywała się nad nią, skąd Bóg przemawiał9.
Złote skrzydła cherubów tworzyły nad Arką tron Boży, którego podnóżkiem była Arka, zaś opoką kamienne tablice z przykazaniami10. Cheruby strzegły wejścia do ogrodu Eden11. W wizji proroka Ezechiela cheruby niosły tron Boży12. W Księdze Apokalipsy stoją przy tronie Bożym w niebie13. Motyw cherubinów i tronu Bożego w świątyni izraelskiej umacnia jej związek ze świątynią w niebie, która była dla niej wzorem.
Arkę zakrywało złote wieko zwane przebłagalnią (hebr. kapporet). Hebrajskie słowo kapporet oznaczało „przykrycie”. Odnosiło się do roli, jaką spełniało to wieko, a dodatkowo obrazowało, że pojednanie z Bogiem wymaga okrycia naszej grzesznej natury przez Jego sprawiedliwość, abyśmy się mogli ostać w obliczu prawa Bożego14. Jak mówi psalm Dawida: „Błogosławiony ten, któremu odpuszczono występek, którego grzech został zakryty!”15.

Moc towarzysząca
Arce

Podczas wędrówki do Ziemi Obiecanej kapłani nieśli Arkę na drążkach przeprowadzonych przez złote pierścienie. Bóg za pośrednictwem Arki wskazywał Izraelitom kierunek marszu i miejsca postoju16. W jej obecności przestał płynąć Jordan, upadły mury Jerycha, zginęły tysiące ciekawskich z Bet-Szemesz17. Filistyni, gdy dostała się w ich ręce, postawili ją w świątyni swego bożka, a „rano znaleziono posąg ich boga Dagona rozbity i leżący twarzą ku ziemi przed Skrzynią Pańską, a głowa Dagona i obie jego dłonie leżały odcięte na progu i tylko tułów pozostał z niego”18.
Arka, ze względu na obecność Bożą, zyskała reputację skrzyni pełnej nadprzyrodzonej mocy. Pobudziło to takich badaczy jak Erich von Däniken do snucia spekulacji, że Arka była silnym kondensatorem czy transformatorem służącym Mojżeszowi jako radio do komunikacji z Bogiem19. Steven Spielberg i George Lukas w filmie Poszukiwacze zaginionej Arki ukazali ją jako potężną broń, którą hitlerowcy chcieli wykorzystać przeciwko aliantom. Ostatnia scena ukazuje Arkę jako obiekt okultystyczny, kontrolowany przez moce demoniczne.
Biblia nie wspiera żadnych przesądów, w tym o Arce. Izraelici odnosili sukcesy, gdy trwali w przymierzu z Bogiem, którego Arka była symbolem. Ale sama Arka nie uchroniła ich przed porażkami, kiedy odstąpili od Boga. Dowodzi tego incydent, jaki miał miejsce podczas wojny z Filistynami, na którą zdesperowani, ale dalecy od Boga, sprowadzili Arkę, przesądnie kalkulując, że odniosą zwycięstwo dzięki jej obecności. Ponieśli porażkę pod Ebenezer, zaś Arka dostała się w ręce Filistynów20. Moc bowiem nie tkwiła w skrzyni, lecz w Bogu, który nad nią manifestował swoją obecność wtedy, kiedy Izraelici trwali z Nim w przymierzu.

Gdzie jest
Arka Przymierza?

Biblia nie mówi, co się stało z Arką Przymierza, która nie powróciła już do nowej świątyni izraelskiej, zbudowanej po niewoli babilońskiej. Teorii jest kilka. Według jednej z nich, spopularyzowanej w filmie Poszukiwacze zaginionej Arki, uprowadził ją faraon Szeszonk w X wieku p.n.e., który najechał Izrael po śmierci króla Salomona (970-931). Jednakże ani Biblia, ani egipskie hieroglify nie wymieniają Jerozolimy wśród miast zdobytych przez tego faraona, co jest znamienne. Król Judei uratował Jerozolimę przed szturmem, płacąc Szeszonkowi wysoki trybut. Wśród przekazanych mu złotych przedmiotów nie było Arki21. O błędności tej tezy świadczy zapis, że była w Jerozolimie za czasów króla Jozjasza (640-609), a więc trzysta lat po najeździe Szeszonka22.
Arka zniknęła ze świątyni między czasami króla Jozjasza (640-609) a powrotem z niewoli babilońskiej, gdyż zgodnie z żydowską Miszną nie było jej w świątyni izraelskiej zbudowanej przez Zorobabela po niewoli babilońskiej23. Naocznie przekonał się o tym rzymski wódz Pompejusz, który z ciekawości wszedł w 63 roku p.n.e. do przybytku w Jerozolimie, podobnie jak Tytus w 70 roku n.e. Obaj podali, że Miejsce Najświętsze było puste24.
Żydzi, po powrocie z niewoli babilońskiej, przywieźli lub odtworzyli sprzęt, jaki zabrali Babilończycy pod wodzą króla Nabuchodonozora w VI wieku p.n.e. Nie myśleli jednak o rekonstrukcji Arki Przymierza, gdyż najważniejsza była jej zawartość — tablice z przykazaniami, które stanowiły o przymierzu z Bogiem. Bóg zapisał je własnym palcem, dlatego odtworzenie ich nie wchodziło w grę. Bez tablic z przykazaniami Arka byłaby tylko pustą skrzynią.
Czy Arka Przymierza dostała się w ręce Babilończyków? Chyba nie, gdyż nie ma jej w spisie przedmiotów, jakie zabrali ze świątyni w Jerozolimie, ani wśród tych, które wróciły do niej po niewoli25. Według starożytnych źródeł Arkę Przymierza i Namiot Spotkania wyniesiono ze świątyni Salomona, zanim Jerozolima wpadła w ręce Babilończyków26.
Według międzytestamentalnych źródeł żydowskich całym przedsięwzięciem kierował prorok Jeremiasz: „Z Bożego polecenia prorok kazał nieść za sobą Namiot i Arkę, gdy wyszedł. Kiedy zaś wszedł na górę, na którą Mojżesz wstąpił i przyglądał się dziedzictwu Bożemu, przyszedłszy tam, znalazł Jeremiasz pomieszczenie w postaci pieczary. Umieścił tam namiot, Arkę i ołtarz kadzenia, a wejście zarzucił kamieniami. Kilku z tych, którzy mu towarzyszyli, powróciło, aby zaznaczyć drogę, ale już nie mogli jej odnaleźć”27.
Prorok Jeremiasz miał przystęp do świątyni, gdyż pochodził z rodziny kapłańskiej. Sugerowana wyżej przez Drugą Księgę Machabejską góra Nebo leży kilkadziesiąt kilometrów od Jerozolimy. Tak odległa lokalizacja jest wątpliwa, gdyż trzeba by wielu wtajemniczonych, aby zanieść tam Arkę i Namiot Spotkania, nie zwracając na siebie uwagi.
Wydaje się, że powyższa wskazówka miała odwrócić uwagę od prawdziwego schowka, który musiał być bliżej Jerozolimy, być może w niej samej. Wielu uważa, że w czasach Salomona (970-931) lub króla Jozjasza (640-609) wykonano pod Wzgórzem Świątynnym grotę, w której chowano Arkę w obliczu najazdu. Niestety, podziemia dawnej świątyni są niedostępne, gdyż nad nimi wznieśli swoje święte budowle muzułmanie. Oficjalne prace wykopaliskowe są tam niemożliwe, a co do nieoficjalnych...

Podziemny korytarz

W 1981 roku Meir Yehuda Getz, naczelny rabin Izraela, kierował budową synagogi w Jerozolimie. Pracowali za Murem Zachodnim, zwanym Ścianą Płaczu, który otaczał teren dawnej świątyni Heroda. Robotnicy usuwali kawał skały, aby umocować w niej tak zwaną arkę, czyli specjalną niszę, w której przechowuje się w synagogach Torę, czyli Pięcioksiąg Mojżeszowy.
Z otworu wykutego w ścianie zaczęła lać się woda. Poszukując jej źródła, natrafili na podziemną grotę o długości 25 × 30 × 8 m. Rabin Getz zorientował się szybko, że odkryli wejście do tak zwanej Bramy Warrena, przed którą niegdyś znajdowało się Miejsce Najświętsze świątyni izraelskiej.
Brama Warrena leży przy południowym krańcu tunelu ciągnącego się około 300 m wzdłuż Muru Zachodniego ku dawnej twierdzy Antonia. Nazywano go Tunelem Rabinackim, gdyż zapewne służył kapłanom usługującym w świątyni. We wrześniu 1996 roku próba otwarcia jego części, zwanej Tunelem Hasmonejskim, która przechodzi w pobliżu twierdzy Antonia pod Via Dolorosa, zakończyła się protestem Palestyńczyków i zamieszkami, w których zginęły 53 osoby.
Rabini wybrali wówczas dziesięciu zaufanych mężów, aby na czele z Getzem i Gorenem po kryjomu kontynuowali ekskawację. Wierzyli, że w podziemiach za Bramą Warrena jest sekretne przejście wiodące do podziemnej komnaty pod Miejscem Najświętszym dawnej świątyni. Wybranych mężczyzn czekało półtora roku ciężkiej pracy. Zaraz na początku znaleźli długie schody prowadzące głęboko w dół, ale dno wypełniała woda z mułem, którą najpierw musieli wypompować, aby posuwać się dalej.
Na końcu wybili niewielki otwór w podziemnej krypcie i skierowali przezeń światło latarki. Jak twierdzili, zobaczyli przez ten otwór kilka świątynnych artefaktów. Wśród nich była Arka Przymierza, częściowo przywalona kamieniami, które przygniotły jednego z cherubinów, ale drugi był nietknięty.
Prace te trzymano w największej tajemnicy, aby nie zwrócić uwagi muzułmanów ani radykalnych żydowskich zwolenników odbudowy świątyni. Wszyscy biorący w nich udział zaprzysięgli milczenie, dlatego nawet po 10 latach mało kto wiedział, że prace rabinów w podziemiach miały na celu odszukanie Arki.
Rabini potrzebowali jeszcze około roku, aby spenetrować i oczyścić ostatnie 12 metrów dzielących ich od podziemi samej świątyni, kiedy informacja o wykopaliskach przedostała się do prasy. Najwyższa Rada Muzułmańska wezwała muzułmanów do protestów przeciwko wykopaliskom prowadzonym pod terenem, który jest święty dla islamu.
Arabowie zarządzili strajk generalny. Wkrótce na miejsce przybyły policja i wojsko, aby chronić rabinów i ich ludzi przed ukamienowaniem. Gershom Salomon, który brał udział w tych wykopaliskach, tak wspomina przebieg wydarzeń: „Właśnie odkryliśmy kolejny mur blokujący tunel. Pamiętam, że kilku z nas wraz z rabinem Getzem zabrało się za burzenie go, gdyż ulokowane za nim przejście prowadziło do miejsca pod podłogą świątyni, gdzie przechowywano Arkę Przymierza, Menorę i inne naczynia świątynne. Byliśmy tak blisko. Tak blisko! Ale właśnie wtedy Arabowie wszczęli demonstracje przeciwko naszym aktywnościom”29.
Arabowie, kiedy zorientowali się, jaki jest zasięg prac prowadzonych przez rabinów, wkopali głęboko w ziemię żelbetonowe filary, aby zabezpieczyć się na przyszłość przed podobnymi podkopami. Wejście do Bramy Warrena zabetonowano. Nawet zwolennicy odbudowy świątyni opowiedzieli się za pozostawieniem podziemi w spokoju, aby nie prowokować rozruchów. W 1992 roku nadano powierzchni muru przy wejściu do podziemi wygląd naturalnej skały, aby świeży beton nie wywoływał ciekawości turystów ani zainteresowania tunelem.
Tak więc w dalszym ciągu nie wiemy na pewno, czy Arka istnieje i czy ukryto ją w podziemiach dawnej świątyni izraelskiej. Natomiast wiemy, że tak jak pierwowzór świątyni Bożej na ziemi znajduje się w niebie, tak też czytamy, że znajduje się w nim Arka Przymierza. Apostoł Jan napisał: „Potem świątynia Boga w niebie się otwarła i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego świątyni”30.
Alfred J. Palla

1 Zob. Wj 25,10. 2 1 Sm 4,4. 3 Zob. Wj 37,1. 4 Zob. Wj 25,11; 37,1-9. 5 Zob. J. Lemański, Księga Wyjścia, s. 534. 6 Zob. Ap 11,19; 15,5. 7 Zob. N.M. Sarna, Exploring Exodus, s. 209. 8 Zob. U. Cassuto, A Commentary on the Book of Exodus, s. 331.
9
Zob. 1 Krn 28,2; Ps 99,5; 132,7, La 2,1; Lb 7,89. 10 Zob. 1 Sm 4,4; 2 Sm 6,2; Ps 80,2; 2 Krl 19,15; Iz 37,16; 1 Krn 28,2; Jr 3,16-17; Wj 25,16.21. 11 Zob. Rdz 3,24. 12 Zob. Ez 1,5-28. 13 Zob. Ap 4,6-8. 14 Zob. U. Cassuto, dz. cyt., s. 332. 15 Ps 32,1.
16
Zob. Lb 10,33. 17 Zob. Joz 3,13; 6,13.20; 1 Sm 6,19. 18 1 Sm 5,4. 19 Zob. E. von Däniken, Chariots of the Gods?, New York, 1971, s. 40. 20 Zob. 1 Sm 4,10-18. 21 Zob. 1 Krl 14,25-26. 22 Zob. 2 Krn 35,3. 23 Zob. Miszna, Moed, Joma, 5:2; 3:14. 24 Zob. Tacyt, Dzieje, 5, 9:1. 25 Zob. Jr 52,17-23; Ezd 1,9-11. 26 Zob. Druga Księga Machabejska 2,4-6; J. Flawiusz, Wojna żydowska, 5, 5:5. 27 Druga Księga Machabejska, 2,4-6. 29 Wywiad z Gershomem Salomonem [cyt. w:] R. Price, In search of Temple Treasures, s. 169. 30 Ap 11,19.

I uczynią arkę z drzewa akacjowego; jej długość będzie wynosiła dwa i pół łokcia; jej wysokość półtora łokcia i jej szerokość półtora łokcia. I pokryjesz ją szczerym złotem wewnątrz i zewnątrz, i uczynisz na niej dokoła złote wieńce. Odlejesz do niej cztery pierścienie ze złota i przymocujesz je do czterech jej krawędzi: dwa pierścienie do jednego jej boku i dwa do drugiego jej boku. Rozkażesz zrobić drążki z drzewa akacjowego i pokryjesz je złotem. I włożysz drążki te do pierścieni po obu bokach arki celem przenoszenia jej. Drążki pozostaną w pierścieniach arki i nie będą z nich wyjmowane. I włożysz do arki Świadectwo, które dam tobie. I uczynisz przebłagalnię ze szczerego złota: długość jej wynosić będzie dwa i pół łokcia, szerokość zaś półtora łokcia; dwa też cheruby wykujesz ze złota. Uczynisz zaś je na obu końcach przebłagalni. Jednego cheruba uczynisz na jednym końcu, a drugiego cheruba na drugim końcu przebłagalni. Uczynisz cheruby na końcach górnych. Cheruby będą miały rozpostarte skrzydła ku górze i zakrywać będą swymi skrzydłami przebłagalnię, twarze zaś będą miały zwrócone jeden ku drugiemu. I ku przebłagalni będą zwrócone twarze cherubów. Umieścisz przebłagalnię na wierzchu arki, w arce zaś złożysz Świadectwo, które dam tobie. Tam będę się spotykał z tobą i sponad przebłagalni i spośród cherubów, które są ponad Arką Świadectwa, będę z tobą rozmawiał o wszystkich nakazach, które dam za twoim pośrednictwem Izraelitom” (Wj 25,10-22).
Znaki Czasu  lipiec-sierpień 2014 www.sklep.znakiczasu.pl


SEKRET TRWAŁEJ RADOŚCI

Apostoł Paweł, fałszywie oskarżony, spędził dwa lata w więzieniu w Cezarei, gdzie tkwiłby dalej, gdyby nie odwołał się do cesarza. Jeszcze zanim dotarł do Rzymu, rozbił się statek, którym płynął. A w stolicy imperium musiał czekać kolejne dwa lata pod strażą na przesłuchanie u cesarza. I w tych okolicznościach napisał list o radości.
Paweł napisał: „Raduję się i będę się radować”1. Dlaczego potrafił się radować,
mimo doznanych krzywd i trudności, przez które przeszedł? Znajdziemy w Liście do Filipian trzy sekrety, które także nam pomogą przetrwać różne trudności.

Odpowiednia
perspektywa

Perspektywa jest widokiem na teraźniejszość i przyszłość. Jak ważna jest nasza perspektywa? W zależności od niej możemy spoglądać na tę samą rzecz, a widzieć ją zupełnie inaczej. Oto przykład.
Trzy osoby stały na skraju Wielkiego Kanionu w Arizonie: artysta, duchowny i kowboj.
Co za inspiracja do obrazu! — wykrzyknął artysta.
Jakiż dowód mocy Bożej! — zachwycał się duchowny.
Kowboj gwizdnął z podziwem i powiedział:
Ho, ho! Ale by było szukania, gdyby mi się tu zapodziała krowa!
Jaką perspektywę miał apostoł Paweł, skoro potrafił radować się mimo losu, jaki go spotkał? Oto ona: „A chcę, bracia, abyście wiedzieli, że to, co mnie spotkało, posłużyło raczej ku rozkrzewieniu ewangelii”2. Dla niego pasją było krzewienie ewangelii, która odmieniła jego życie, co pokazuje, że dzielenie się dobrą nowiną sprawia radość i nadaje sens życiu niezależnie od trudności.
Bez właściwej perspektywy apostoł Paweł mógłby zakwestionować prowadzenie Boże, kiedy trafił niewinnie do więzienia. On jednak, zamiast użalać się nad swoim losem, wykorzystał ten czas, aby pisać budujące listy, które Bóg uczynił częścią Nowego Testamentu! Niewielu pisarzy spotkał taki zaszczyt, że ich dzieła są czytane przez miliony ludzi od dwóch tysięcy lat!
Z czego apostoł radował się w obliczu oskarżeń, które sprowadziły go do Rzymu? Otóż, mógł świadczyć o Chrystusie w stolicy imperium. Z czego czerpał radość, gdy trafił przed sąd cesarza? Zyskał przystęp do dworu cesarskiego i najbardziej wpływowych ludzi ówczesnego świata. Życie pod strażą dało mu okazję do dzielenia się ewangelią ze zmieniającymi się na warcie żołnierzami, a „więzy moje za sprawę Chrystusową stały się znane w całym zamku i wszystkim innym”3.
Niech nam się nie zdaje, że przechodzimy przez trudności sami. Pewien człowiek śnił, że spaceruje wzdłuż brzegu morza z samym Jezusem, a na nieboskłonie przesuwają się kolejne sceny z jego życia, jak w kinie. Przy każdej z nich widział dwie pary śladów na piasku: jedna należała do niego, a druga do Pana Jezusa. Kilka razy jednak wzdłuż ścieżki swojego życia zobaczył tylko jedne ślady. Tak było w najtrudniejszych i najsmutniejszych okresach jego życia. Poruszony tą obserwacją, powiedział z nutą żalu w głosie:
Panie, obiecałeś, że gdy zaufam Tobie, będziesz ze mną zawsze, tymczasem podczas najgorszych dni mojego życia na piasku widzę tylko jedne ślady. Dlaczego zostawiłeś mnie samego wtedy, kiedy potrzebowałem Cię najbardziej?
Pan Jezus odpowiedział:
Moje drogie dziecko, nigdy bym cię nie opuścił. Wtedy, kiedy na piasku widzisz tylko jedne ślady, niosłem cię na swoich rękach.

Wartościowe
priorytety

W berlińskiej galerii sztuki można obejrzeć niedokończony obraz Adolfa Menzela (1815-1905), niemieckiego malarza urodzonego we Wrocławiu. Artysta malował naradę króla Fryderyka Wielkiego z generałami przed bitwą pod Lutynią. Rozpoczął od tła i generałów, a króla jedynie naszkicował węgielkiem, planując namalować go na końcu. Śmierć nie pozwoliła malarzowi dokończyć obrazu. Gdyby Menzel zaczął od najważniejszego, wówczas kluczowa postać byłaby ukończona, a tak zamiast króla na obrazie pozostała biała plama.
Wielu pragnie służyć Chrystusowi, ale odkłada to na potem. Czas i sposobności umykają jednak bezpowrotnie, kiedy nie rozróżniamy między tłem a tym, co jest najważniejsze. Wartościowa misja przychodzi wraz z poznaniem prawd zawartych w Biblii i sprawia, że wiemy, skąd przychodzimy i dokąd idziemy. Właściwe priorytety pomagają nam określić to, co jest najważniejsze w życiu. Jeśli spędzamy czas, wydajemy pieniądze i inwestujemy talenty w zgodzie z taką misją, życie przyniesie nam wiele radości i satysfakcji.
Dla wierzących priorytetem jest poznanie Chrystusa i życie ku Jego chwale, gdyż On nas tak bardzo umiłował, że przyszedł na ziemię, aby żyć sprawiedliwie w ubogiej rodzinie, pracować jako skromny cieśla, potem znosić nie do końca nawróconych uczniów, a w końcu umrzeć niewinnie za nasze grzechy. Dlatego apostoł Paweł napisał: „Albowiem dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem”4.
Co jest dla ciebie najważniejsze w życiu? Niezależność finansowa? Wiedz, że pieniądze szczęścia nie dają. Owszem, można za nie kupić lekarstwo, ale nie zdrowie; towarzystwo, ale nie przyjaciół; jedzenie, ale nie apetyt; łóżko, ale nie sen; krzyż, ale nie zbawienie! A może powiesz: dla mnie życie to przyjemność! Czy wiesz, że przyjemność ma chyże nogi i nie można jej zatrzymać? Może powiesz: dla mnie życiem jest popularność. Niejeden młody człowiek podpisałby cyrograf z diabłem, żeby zagrać w sławnej drużynie, a dziewczyna oddałoby duszę w zamian za koronę miss piękności, choć już za kilkanaście lat nikt nie będzie pamiętał ich nazwisk…
Szczęścia nie ma w pieniądzach. Jay Gould, amerykański milioner powiedział na łożu śmierci: „Myślę, że jestem najnieszczęśliwszym człowiekiem na ziemi”. Nie ma go w przyjemności. Lord Byron prowadził życie pełne przyjemności, a jednak wyznał: „Robactwo, niedola i smutek są moim działem”. Radości nie ma w sławie. Król Salomon miał wszystko, co świat może oferować, a jednak napisał: „Marność nad marnościami, wszystko marność”. Nie znajdziesz jej także w niewierze. Filozof Wolter obnosił się z ateizmem, a napisał: „Bodajbym się był nie narodził”. Wielu natomiast doświadczyło, że szczęście i radość są w Jezusie Chrystusie, który powiedział: „Rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać”5.
Dobry system wartości uwalnia od żądzy pieniądza, przyjemności, sławy i władzy. Priorytety oparte na Biblii chronią też przed owczym pędem i presją środowiska. Chronią nas także przed wpływem krytyki. Nie można jej uniknąć, o ile robi się coś wartościowego, spotka Cię krytyka. Nawet apostoł Paweł, mimo całego swego poświęcenia i dobrych owoców pracy, był krytykowany i to przez współwyznawców!6. John Bunyan, który został aresztowany za głoszenie ewangelii i napisał w więzieniu bestseller zatytułowany Wędrówka pielgrzyma, znał swoje priorytety, dlatego tak powiedział o krytyce: „Jeśli moje życie jest bezowocne, nie ma znaczenia, kto mnie chwali, a jeśli jest owocne, nie ma znaczenia, kto mnie gani”.
Jakie są twoje priorytety? Nietrudno to sprawdzić. Zapisuj przez kilka dni czy tygodni, ale skrupulatnie, co pochłania twój czas, energię i środki. To, czemu poświęcasz większość z nich, jest twoim priorytetem.

Ufność
w pomoc Bożą

Życie potrafi zmęczyć każdego. Małżeństwo, dzieci, praca, budowa domu czy remont mieszkania oczywiście są warte naszego czasu i pieniędzy, ale pochłaniają wiele środków i energii. Skąd na to brać siły? Apostoł Paweł napisał, że modlitwa przyjaciół chroniła go przed zniechęceniem7.
Kiedy uczynimy wszystko, co leży w naszej mocy, mając wsparcie w modlitwie ze strony przyjaciół, resztę możemy ufnie zawierzyć Bogu. Oczywiście, Bóg nie zrobi za nas tego, co możemy zrobić sami, ale kiedy zrobimy to, co potrafimy, wówczas możemy zaufać, że On uczyni resztę. Taką ufność miał apostoł Paweł: „Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie”8.
Paweł zachował radość, mimo przeciwności. Co się do tego przyczyniło? Perspektywa, która opierała się na ewangelii, a także zdrowy priorytet, którym było dzielenie się nią. Misja Pawła zamykała się w zdaniu: „Dla mnie życiem jest Chrystus”9. Jaka jest twoja misja?
Nie uzależniaj samopoczucia od okoliczności, ale tak jak apostoł Paweł wybierz wartościowy cel. Może to będzie dobre wychowanie dzieci, pomoc ludziom w potrzebie, pisanie budujących listów czy artykułów, odwiedziny u chorych. Każdy ma inny talent i inną misję. Dlatego nie oglądaj się na innych, ale rozpoznaj swoją misję. Następnie zainwestuj czas oraz energię zgodnie z nią. Nada to twojemu życiu sens, dzięki któremu zachowasz radość nawet w trudnościach.
Alfred J. Palla


1 Flp 1,18. 2 Flp 1,12. 3 Flp 1,12-13. 4 Flp 1,21. 5 J 16,22. 6 Flp 1,17. 7 Flp 1,19. 8 Flp 4,13. 9 Flp 1,21.
Znaki Czasu  08 2014   www.sklepznakiczsu.pl



wtorek, 19 sierpnia 2014

CZY BÓG ISTNIEJE ?

CZY BÓG ISTNIEJE?

Czy Bóg istnieje? Czy można to udowodnić? Poniżej znajdziesz przekonujące argumenty przemawiające za tym, by uwierzyć w istnienie Boga...
Marilyn Adamson
-Czy chciałabyś lub chciałbyś, aby ktoś po prostu wykazał istnienie Boga? Bez wywierania nacisku, bez stwierdzeń typu „Po prostu musisz uwierzyć”. W tym artykule przedstawiono wybrane argumenty przemawiające za tym, że Bóg istnieje. Nie są to niezbite dowody (nikt takich nie ma), ale pośrednie przesłanki, które mogą przekonać do uwierzenia, że On istnieje. W tym wszystkim ważne miejsce ma właśnie wiara, bo jest ona konieczna, aby uznać wyższy Absolut.
Jednak najpierw zwróć uwagę na pewną prawidłowość. Jeśli ktoś neguje samą możliwość istnienia Boga, najpewniej z góry odrzuci wszelkie wskazujące na to przesłanki, tłumacząc je sobie w inny sposób.
Jeśli chodzi o możliwość istnienia Boga, Biblia mówi, że są osoby, które zapoznały się z wystarczającą ilością faktów, ale postanowiły stłumić lub odrzucić prawdę o Bogu1. Z drugiej strony do tych, którzy chcą poznać Boga, jeśli tylko On istnieje, Bóg kieruje następujące słowa: „Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. Ja zaś sprawię, że Mnie znajdziecie”2. Zanim przyjrzysz się faktom dotyczącym istnienia Boga, zadaj sobie pytanie: „Jeśli Bóg istnieje, czy chciałabym/chciałbym Go poznać?”. Poniżej przedstawiono argumenty, które warto wziąć pod uwagę...

1. Czy Bóg istnieje? Stopień złożoności naszej planety wskazuje na świadomego Projektanta, który nie tylko stworzył nasz wszechświat, ale także obecnie go podtrzymuje.

Można podać niezliczone przykłady wskazujące na istnienie Bożego projektu -- tutaj wymienimy zaledwie kilka z nich:
Ziemia... Jej wielkość jest właściwa dla rozwoju. Rozmiar Ziemi i odpowiadająca mu siła grawitacji zapewniają utrzymanie przy planecie cienkiej powłoki gazowej - składającej się głównie z tlenu i azotu - o grubości nieprzekraczającej 100 km. Gdyby Ziemia była znacznie mniejsza, istnienie atmosfery byłoby niemożliwe, podobnie jak w przypadku Merkurego.
-Ziemia znajduje się w odpowiedniej odległości od Słońca (waha się ona w ciągu roku o kilka procent). Zwróćmy uwagę na występujące wahania temperatury, w przybliżeniu w zakresie od -30 do +50 stopni Celsjusza. Gdyby nasza planeta znajdowała się nieco dalej od Słońca, wszyscy byśmy zamarzli. Gdyby Ziemia znajdowała się bliżej Słońca, groziłoby nam spalenie. Nawet nieznaczne odchylenie od obecnego położenia Ziemi względem Słońca spowodowałoby, że życie na naszej planecie byłoby niemożliwe. Ziemia zachowuje tę doskonałą odległość od Słońca, krążąc wokół niego z prędkością niemal 110 tys. kilometrów na godzinę. Ziemia obraca się również wokół własnej osi, co pozwala na codzienne ogrzanie i ochłodzenie większości powierzchni planety.
Oddziaływanie Księżyca powoduje formowanie się pływów oceanicznych i przemieszczanie olbrzymich mas wody, dzięki czemu ulega ona wymieszaniu, a - poza wypadkami tsunami - nie zalewa powierzchni kontynentów4.
Woda... Bezbarwna, bezwonna i pozbawiona smaku, a jednak żadna żywa istota nie mogłaby się bez niej obyć. Rośliny, zwierzęta i ludzie składają się w większości z wody (woda stanowi około dwie trzecie masy naszego ciała). Właściwości wody okazują się doskonale współgrać z potrzebami różnych form życia na Ziemi.
Woda charakteryzuje się wysoką temperaturą wrzenia i niską temperaturą zamarzania. Pozwala nam funkcjonować w środowisku o znacznych wahaniach temperatury, zapewniając zachowanie stałej temperatury ciała na poziomie około 37 stopni Celsjusza.
-Woda jest uniwersalnym rozpuszczalnikiem. Ta właściwość czyni z wody doskonały środek transportu wewnątrzustrojowego, dzięki któremu tysiące związków chemicznych, substancji mineralnych i składników pokarmowych dostaje się do najmniejszych naczyń krwionośnych i komórek naszego ciała5.
Woda jest obojętna pod względem chemicznym. Nie wpływa na skład przenoszonych przez siebie substancji, dlatego substancje odżywcze, środki lecznicze i związki mineralne mogą być łatwo wchłaniane i wykorzystywane przez nasz organizm.
Dzięki procesowi dyfuzji prostej woda przedostaje się do wyższych części roślin wbrew sile ciążenia, dostarczając życiodajne soki i składniki odżywcze na szczyty nawet najwyższych drzew.
Woda zamarza zwykle w górnych partiach zbiorników wodnych, a warstwa lodu unosi się na wodzie, dzięki czemu ryby są w stanie przetrwać zimę.
Dziewięćdziesiąt siedem procent wody na Ziemi znajduje się w oceanach. Jest to woda słona, istnieje jednak system jej oczyszczania i dystrybucji, co zapewnia warunki do życia na naszej planecie. Woda oceaniczna unosi się w górę w procesie parowania i oddzielona od soli gromadzi się w formie chmur. Te są z łatwością przemieszczane przez wiatr i pozwalają na rozprowadzanie wody nad lądem w celu zaspokojenia potrzeb roślin, zwierząt i ludzi. Opisany system oczyszczania i dystrybucji umożliwia ponowne wykorzystanie wody i zapewnia warunki do życia na naszej planecie6.

2. Czy Bóg istnieje? Złożoność ludzkiego mózgu wskazuje na stojącą za nim wyższą inteligencję.

Mózg człowieka... Miliony jednocześnie zachodzących procesów i zdumiewająca ilość informacji. Nasz mózg rejestruje wszystkie oglądane kolory i kształty, temperaturę otoczenia, nacisk stóp na podłoże, dochodzące dźwięki, suchość ust, a nawet fakturę dotykanych przedmiotów -- na przykład klawiatury. Mózg przechowuje i przetwarza wszystkie emocje, myśli i wspomnienia. Jednocześnie nieustannie monitoruje bieżące procesy i funkcje organizmu, takie jak rytm oddechu, ruchy gałek ocznych, głód czy pracę mięśni dłoni.
-Mózg człowieka przetwarza ponad milion komunikatów na sekundę7. Ocenia wagę wszystkich tych danych, odfiltrowując mniej istotne informacje. Dzięki temu możemy się skupić i skutecznie funkcjonować w swoim świecie. Mózg, który przetwarza ponad milion informacji na sekundę, oceniając ich wagę i pozwalając nam działać na podstawie najistotniejszych danych... Czy mógł powstać po prostu przez przypadek? Czy za jego powstaniem kryją się wyłącznie bezosobowe czynniki biologiczne, które przypadkiem doprowadziły do ukształtowania idealnej tkanki, naczyń krwionośnych, komórek nerwowych i struktury? Mózg działa inaczej niż pozostałe organy. Dostrzegamy w nim inteligencję, zdolność rozumowania, generowania uczuć, snucia marzeń i planów, podejmowania działań oraz wchodzenia w interakcje z innymi osobami. W jaki sposób można wyjaśnić powstanie mózgu człowieka?

3. Czy Bóg istnieje? „Przypadek” lub „przyczyny naturalne” nie są wystarczającym wyjaśnieniem.

Alternatywą dla istnienia Boga jest pogląd, że wszystko, co widzimy wokół nas, powstało w wyniku splotu czynników naturalnych i przypadku. Gdy ktoś rzuca kostką, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że wypadnie para szóstek. Jednak czymś zupełnie innym jest szansa pojawienia się oczek na czystej kostce. Współczesna nauka potwierdza to, co Pasteur próbował wykazać już dawno temu -- życie nie może powstać z materii nieożywionej. Skąd zatem pochodzą ludzie, zwierzęta i rośliny?
Przyczyny naturalne nie są również adekwatnym wyjaśnieniem ilości precyzyjnych informacji zawartych w ludzkim DNA. Osobom, które nie biorą pod uwagę Boga, pozostaje wniosek, że wszystko to powstało bez przyczyny, bez planu, jedynie w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności. Jednak odwoływanie się do szczęśliwego zbiegu okoliczności u podstaw niezwykle złożonych struktur i zjawisk, które obserwujemy we wszechświecie, to postawa, która intelektualnie pozostawia wiele do życzenia.

4. Czy Bóg istnieje? Osoba twierdząca stanowczo, że nie ma Boga, musi zignorować najgłębsze odczucia niezliczonej rzeszy ludzi, którzy są przekonani, że Bóg jest.

Nie chcemy przez to powiedzieć, że jeśli wystarczająca liczba osób w coś wierzy, to automatycznie jest to prawdą. Naukowcy odkrywają nowe prawdy o wszechświecie, które podważają lub negują wcześniejsze wnioski. Jednak postęp naukowy nie doprowadził jeszcze do odkrycia, które podważyłoby prawdopodobieństwo liczbowe, że za tym wszystkim kryje się inteligentny umysł. W istocie kolejne odkrycia naukowe dotyczące człowieka i wszechświata wykazują jeszcze dobitniej, z jak złożonymi zjawiskami mamy do czynienia i jak bardzo uwidacznia się w nich misterny projekt. Dowody wcale nie podważają Boga, ale przemawiają za inteligentnym źródłem życia we wszechświecie. Jednak przesłanki obiektywne to nie wszystko.
Musimy spojrzeć szerzej na to zagadnienie. Od zarania dziejów u miliardów ludzi na całym świecie napotykamy przeświadczenie, że Bóg istnieje -- ludzie dochodzą do takiego wniosku na podstawie osobistego, subiektywnego kontaktu z Bogiem. Szczegółowe relacje dotyczące swoich doświadczeń z Bogiem mogą także dziś złożyć miliony żyjących współcześnie osób. Osoby te powołują się na wysłuchane modlitwy, i konkretne, często zadziwiające sposoby, w jakie Bóg zaspokaja ich potrzeby i prowadzi podczas podejmowania ważnych decyzji w życiu osobistym. Ludzie, o których mowa, nie opisują jedynie takich czy innych wierzeń czy doktryn, ale przedstawiają szczegółowe relacje dotyczące działania Boga w ich życiu. Wielu z nich wyraża pewność, że istnieje dobry, kochający Bóg, który okazał im swoją troskę i wierność. Jeśli jesteś sceptykiem, czy możesz z całą pewnością stwierdzić: „Mam absolutną rację, a oni wszyscy mylą się co do Boga”?

5. Czy Bóg istnieje? Wiemy, że Bóg istnieje, ponieważ On szuka kontaktu z nami. Podejmuje różne działania i zachęca nas, żebyśmy się do Niego zwrócili.

Dawniej byłam ateistką i jak większość ateistów zastanawiałam się często, dlaczego ludzie w ogóle wierzą w Boga. Ciekawe, że ateiści poświęcają tyle czasu, uwagi i energii, próbując obalić coś, co, jak wierzą, nawet nie istnieje! Co nimi powoduje? Gdy byłam ateistką, tłumaczyłam swoje intencje troską o biednych ludzi karmiących się złudzeniami... Chciałam im pomóc w uświadomieniu sobie, że ich nadzieja jest pozbawiona podstaw. Szczerze mówiąc, kierowała mną również motywacja innego rodzaju. Podważając przekonania osób wierzących w Boga, byłam ciekawa, czy uda im się przekonać mnie do swoich racji. Chciałam uwolnić się od pytania o Boga. Gdybym była w stanie niezbicie wykazać wierzącym, że się mylą, problem zostałby rozwiązany i mogłabym bez przeszkód zająć się innymi sprawami.
-Nie wiedziałam, że temat Boga ciążył tak bardzo na moim umyśle, ponieważ On sam wywierał na mnie nacisk. Przekonałam się, że Bóg chce być znany. Stworzył nas właśnie po to, byśmy Go znali. Otoczył nas całym mnóstwem faktów i konsekwentnie konfrontuje nas z pytaniem o to, czy On istnieje. Czułam się tak, jakbym nie mogła uciec przed myślą, że Jego istnienie jest możliwe -- w dniu, w którym postanowiłam uznać, że Bóg jest, rozpoczęłam swoją modlitwę od stwierdzenia „No dobrze, wygrałeś...”. Być może zasadniczym powodem, dla którego ateiści tak bardzo przejmują się ludźmi wierzącymi w Boga, jest właśnie to, że Bóg szuka w ten sposób drogi do ich serc.
Nie jestem jedyną osobą, która doświadczyła czegoś podobnego. Malcolm Muggeridge, socjalista i autor książek filozoficznych, opisał swoje życie przed poznaniem Boga w taki oto sposób: „Miałem poczucie, że nie tylko ja prowadzę poszukiwania, ale ktoś poszukuje mnie”. C.S. Lewis wspominał: „Wyobraźcie sobie, jak siedzę w pokoju w Magdalen i czuję co noc, że ile razy odrywam się choćby na sekundę od pracy, niezmiennie napotykam Jego coraz wyraźniejszą, tak przecież niechcianą obecność. To, czego tak bardzo się bałem, spotkało mnie w końcu. Wiosną 1929 roku poddałem się i uznałem, że Bóg jest Bogiem. Ukląkłem i modliłem się tej nocy jak największy i najbardziej opieszały grzesznik w całej Anglii”.
Lewis napisał później książkę pod tytułem Zaskoczony radością, która jest owocem jego osobistego spotkania z Bogiem. Ja też nie miałam żadnych oczekiwań, gdy po prostu przyznałam zgodnie z prawdą, że Bóg istnieje. A jednak na przestrzeni kolejnych kilku miesięcy Jego miłość do mnie zupełnie mnie zadziwiła.

6. Czy Bóg istnieje? W przeciwieństwie do wszystkich innych objawień, Jezus Chrystus jest najwyraźniejszym, najkonkretniejszym obrazem Boga, który poszukuje z nami kontaktu.

Dlaczego Jezus? Jeśli przyjrzymy się głównym religiom świata, odkryjemy, że Budda, Mahomet, Konfucjusz i Mojżesz określali się mianem nauczycieli lub proroków. Żaden z nich nie twierdził nigdy, że jest równy Bogu, natomiast w odróżnieniu od nich Jezus złożył taką deklarację. Mówił swoim słuchaczom, że Bóg istnieje i że właśnie na Niego patrzą. Choć nauczał o swoim Ojcu w niebie, nie mówił z pozycji oddzielenia od Niego, ale z pozycji jedności z Ojcem -- jedności niedostępnej dla żadnego innego człowieka. Jezus twierdził, że kto Go zobaczył, zobaczył także i Ojca, a kto w Niego uwierzył, uwierzył w Ojca.
Jezus powiedział: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia”8. Przypisywał sobie atrybuty właściwe jedynie Bogu -- zapewniał, że może przebaczać ludziom grzechy, uwalniać od grzesznych nawyków, udzielać poczucia sensu i spełnienia, a także ofiarować życie wieczne w niebie. W przeciwieństwie do innych nauczycieli, którzy zwracali uwagę na swoje słowa, Jezus wskazywał ludziom na samego siebie. Nie mówił: „Słuchajcie moich słów, a znajdziecie prawdę”. Twierdził raczej: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”9.
Czy Jezus przedstawił jakieś dowody na poparcie przypisywanej sobie boskości? Tak -- robił rzeczy, których nie są w stanie zrobić inni ludzie. Dokonywał cudów. Uzdrawiał ludzi -- niewidomych, kalekich, głuchych -- a kilka osób wzbudził z martwych. Miał władzę nad przedmiotami -- rozmnażał chleb i ryby, karmiąc tłumy liczące kilka tysięcy osób. Panował nad siłami przyrody -- chodził po jeziorze i uciszył burzę, żeby ochronić swoich przyjaciół przed żywiołem. Tłumy nie odstępowały Jezusa na krok, ponieważ stale zaspokajał ich potrzeby i dokonywał cudów. On sam powiedział, że jeśli ktoś nie chce wierzyć w to, co mówi, powinien przynajmniej uwierzyć w Niego ze względu na cuda, które ogląda10.
Jezus Chrystus pokazał nam Boga, który jest łagodny i kochający, który zdaje sobie sprawę z naszego egoizmu i niedoskonałości, ale mimo to gorąco pragnie bliskiej więzi z nami. Jezus uczył, że chociaż w Bożych oczach jesteśmy grzesznikami zasługującymi na karę, Jego miłość do nas przeważyła i Bóg przygotował inny plan. Sam przyjął postać człowieka i wziął na siebie karę za nasze grzechy. To brzmi niedorzecznie? Być może, ale wielu kochających ojców chętnie zamieniłoby się miejscami ze swoimi dziećmi na oddziale onkologicznym, gdyby tylko było to możliwe. Biblia mówi, że kochamy Boga dlatego, że On pierwszy nas umiłował.
Jezus zamienił się z nami miejscami i umarł za nas, abyśmy mogli otrzymać przebaczenie. Na tle wszystkich innych religii znanych ludzkości tylko w Jezusie widzimy Boga, który wychodzi naprzeciw człowiekowi i oferuje nam możliwość nawiązania z Nim więzi. Jezus okazuje nam Boże serce przepełnione miłością, zaspokaja nasze potrzeby i przybliża nas do siebie. Przez Jego śmierć i zmartwychwstanie możemy dziś otrzymać nowe życie. Możemy doświadczyć przebaczenia, akceptacji oraz prawdziwej miłości ze strony Boga. On sam mówi do nas: „Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość”11. To właśnie Bóg w działaniu.
Czy Bóg istnieje? Jeśli chcesz się dowiedzieć, zapoznaj się bliżej z osobą Jezusa Chrystusa. To właśnie o nim powiedziano: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”12.
Bóg nie zmusza nas do uwierzenia w Niego, chociaż mógłby to zrobić. Zamiast tego zapewnił nam dostęp do wielu faktów przemawiających za Jego istnieniem, tak abyśmy mogli dobrowolnie się do Niego ustosunkować. W tym artykule wspomnieliśmy o doskonałej odległości Ziemi od Słońca, unikatowych właściwościach chemicznych wody, ludzkim mózgu, DNA, niezliczonej rzeszy ludzi dających wyraz swojej wierze w Boga, nurtującym nasze serca i umysły pytaniu, czy Bóg istnieje, czy wreszcie o gotowości Boga do wyjścia nam naprzeciw i objawienia się przez Jezusa Chrystusa. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o Jezusie i powodach, które przemawiają za tym, by w Niego uwierzyć, zobacz:Wiara nie jest ślepa.

Jeśli chcesz nawiązać więź z Bogiem, możesz to zrobić już teraz.

To twoja decyzja, nikt nie może cię do niej zmusić. Jednak jeśli chcesz uzyskać Boże przebaczenie i nawiązać z Nim przyjaźń, możesz to zrobić choćby zaraz, prosząc Go, aby ci wybaczył i wszedł w twoje życie. Jezus mówi: Oto stoję u drzwi [serca] i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego”13. Jeśli chcesz to zrobić, ale nie wiesz, jak wyrazić swoje pragnienie słowami, możesz skorzystać z następującej modlitwy: „Jezu, dziękuję, że umarłeś za moje grzechy. Znasz moje życie i wiesz, że potrzebuję przebaczenia. Proszę, żebyś mi teraz przebaczył i wkroczył w moje życie. Chce naprawdę Cię poznać. Przyjdź teraz do mojego życia. Dziękuję, że chcesz się ze mną przyjaźnić. Amen”.
Dla Boga wasza przyjaźń jest czymś nienaruszalnym. Mówiąc o wszystkich, którzy uwierzą w Niego, Jezus stwierdza: „Ja ich znam. Oni idą za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki”14.
A zatem -- czy Bóg istnieje? Po przeanalizowaniu przedstawionych tutaj faktów można dojść do wniosku, że Bóg istnieje i można Go poznać, nawiązując z Nim bliską, osobistą więź. Jeśli potrzebujesz więcej informacji na temat boskości Jezusa lub istnienia Boga albo jeśli masz inne ważne pytania, napisz do nas.
 Mam pytanie... Artykuł pochodzi ze strony  www.KażdyStudent.pl
O autorce: Jako ateistka Marilyn Adamson nie mogła zakwestionować nieustannie wysłuchiwanych modlitw i świadectwa życia swojej bliskiej przyjaciółki. Próbując podważyć jej przekonania, Marilyn była zaskoczona bogactwem obiektywnych faktów przemawiających za istnieniem Boga. Po około roku nieustępliwych poszukiwań odpowiedziała na Bożą ofertę, zapraszając Go do swojego życia. Od tamtej pory stale przekonuje się, że wiara w Boga ma mocne podstawy i daje wiele satysfakcji.
(1) Rz 1:19-21
(2) Jer 29:13-14
(3) R.E.D. Clark, Creation (London: Tyndale Press, 1946), p. 20
(4) The Wonders of God's Creation, Moody Institute of Science (Chicago, IL)
(5) tamże
(6) tamże
(7) tamże
(8) J 8:12
(9) J 14:6
(10) J 14:11
(11) Jer 31:3
(12) J 3:16
(13) Ap 3:20
(14) J 10:27-29