Bóg połączył nasze serca z sobą niezliczonymi dowodami swej miłości, okazanymi na niebie i ziemi. Pragnie się nam objawić przez dzieła przyrody i przez najgłębsze, najdelikatniejsze uczucia dostępne sercu ludzkiemu. Wszystko to nie potrafi jednak w pełni ukazać Jego miłości. Nieprzyjaciel wszelkiego dobra tak zaciemnił umysły ludzi, iż mimo wyraźnych oznak dobroci boskiej człowiek spoglądał na Boga z trwogą, wyobrażając Go sobie jako niemiłosiernego i surowego Pana. Szatan zwiódłszy człowieka, przedstawił mu Boga jako uosobienie surowej sprawiedliwości, srogiego sędziego i bezlitosnego wierzyciela, jako istotę, która zawistnymi oczami wyszukuje słabości i grzechy ludzkie, aby móc potem ludzi sądzić. Jezus przyszedł w tym właśnie celu na świat, aby odsunąć ciemną zasłonę, zakrywającą nieskończenie wielką miłość Boga.
Syn Boży zstąpił z nieba, aby objawić nam Ojca. „Boga nikt nigdy nie widział, Ten jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył" (Jan 1,18). „Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić" (Mat. 11,27). Gdy jeden z uczniów prosił Jezusa: „Panie, pokaż nam Ojca", odpowiedział mu Pan Jezus: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze mnie nie poznałeś? Kto mnie zobaczył, zobaczył także Ojca; dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca?" (Jan 14,8.9).
Opisując swoje ziemskie posłannictwo, Jezus powiedział: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana" (Łuk. 4,18). To było Jego zadaniem. Chodził czyniąc dobro i uzdrawiał wszystkich dręczonych przez szatana. Istniały wówczas wsie, w których nie słyszano jęków ani skarg, ponieważ On przez nie przeszedł i uzdrowił wszystkich chorych i cierpiących. Jego czyny świadczyły o Jego boskiej misji. W każdym z nich objawiła się miłość, łaska i współczucie. Jego serce biło troską i współczuciem dla synów ludzkich. Przyjął naturę ludzką, ażeby lepiej poznać i zrozumieć potrzeby człowieka. Najbiedniejsi i najskromniejsi nie bali się do Niego zwrócić. Potrafił zaskarbić sobie przyjaźń nawet małych dzieci. Z radością wspinały się na Jego kolana i siadały u Jego stóp, wpatrując się z miłością w promieniujące oblicze.
Jezus nie taił słów prawdy, lecz wymawiał je zawsze z miłością. Zawsze w obcowaniu z ludźmi wykazywał największy takt, był uważny, troskliwy, pełen miłości. Nigdy nie był szorstki, nie wypowiadał ostrych, zbędnych słów, nie zadawał niepotrzebnego bólu wrażliwym sercom. Nie ganił słabości ludzkich, mówił prawdę, ale zawsze w miłości. A gdy karcił obłudę, niewiarę i grzech, czynił to ze łzami w oczach i ze wzruszeniem w głosie. Płakał nad Jerozolimą, ukochanym miastem, które Go odrzuciło - „drogę, prawdę i żywot". Chociaż mieszkańcy Jerozolimy odtrącili Jezusa jako Zbawiciela, On odnosił się do nich z tkliwą czułością. Życie Jego było pełne samozaparcia i głębokiej troski o innych. Droga mu była każda dusza ludzka. Chociaż miał boską godność, zniżał się ze współczuciem do każdego członka rodziny Bożej. W każdym człowieku widział zagubioną duszę, której zbawienie było Jego posłannictwem.