sobota, 15 stycznia 2011

ATEIZM W OSTATNIEJ CHWILI ŻYCIA

Całe chrześcijaństwo zgodnie podkreśla myśl, że bez wiary nie da się ani  należycie żyć  ani umrzeć pogodzony z życiem.I ja w to wierzę. Pracowałem kiedyś z kilkoma zadeklarowanymi ateistami. Lubiliśmy się tak, jakbyśmy byli jedną rodzina. Gdy zmarł jeden z tych kolegów (z przyczyn od nas niezależnych nie mogliśmy być z innym kolegą  na jego pogrzebie ), postanowiliśmy pożegnać się ze zmarłym przed oficjalną uroczystością. Weszliśmy, mniej więcej godzinę przed pogrzebem do kaplicy, na dużym cmentarzu komunalnym. Na katafalku spoczywała trumna. Zdjęliśmy wieko trumny. Mój kolega podszedł i objął rękami głowę zmarłego.Bardzo się wzruszył.On naprawę bardo go lubił. Słyszałem jak mówił: Tadeusz ,żegnam Cię.Żegnam Cię Tadeusz...Wiedziałem, że to pożegnanie jest autentyczne.Poruszyło mnie ono głęboko.Do dzisiaj pamiętam niesamowitą atmosferę tej chwili.Gdy wieko trumny położyliśmy z powrotem na swoje miejsce, wówczas mój kolega wypowiedział, z wielką pasją, kilka słów: " Nie wierzę ! Nie wierzę , że tak się to wszystko kończy. Ni wierzę, że tak marnie kończy się człowieka los !" W takich właśnie chwilach wiara unosi człowieka do Boga  Od Niego pochodzimy  i traumatycznych momentach w Jego stronę się zwracamy.Szczególnie, wtedy gdy cierpimy, bądź widzimy cierpienie innych.
Rozumiałem w pełni mojego kolegę - trzeba naprawdę "heroicznej wiary". aby być konsekwentnym ateistą  w obliczu śmierci. Wtedy, gdy w naturalny sposób rodzą się pytania : skąd jesteśmy?, po co jesteśmy ?, dokąd zdążamy ?
Jako człowiek wierzący, nie wyobrażam sobie jak bym się czuł gdybym miał przeświadczenie o naszym osamotnieniu, w martwym niezamieszkałym przez nikogo wszechświecie. Jak bym się czuł, gdybym się wczytywał w prognozy niektórych astronomów rozprawiających o tym kiedy wypali się ta czy inna gwiazda i co potem nastąpi. Nie wyobrażam sobie również wiary w to, że losy ziemi należą jedynie od decyzji polityków, wojskowych i ekonomistów, że jako ludzkość powstaliśmy  przypadkowo,  a indywidualne życie,
nie ma żadnego głębszego sensu. Ni wyobrażam sobie także wiary, że śmierć jest zupełnym finałem mojego jestestwa, a starość zwierzęcym dogorywaniem. Czy nie byłbym podobny do umęczonego wędrowca, który mozolnie kroczy przed siebie, choć nie wie skąd wyszedł, gdzie się właściwie  znajduje i dokąd zdąża? Wiara w istnienie Boga, połączona z aktywna akceptacją systemu wartości jaki On reprezentuje, tak ośmieszana i wyszydzana w niektórych kręgach, mnie osobiście jawi się jako jedyna rozumna alternatywa. Postawy zaś wynikające  z niewiary, są bardzo często nieracjonalne  a niektórym samo życie dopisuje komiczną puentę.
Na początku lat osiemdziesiątych jeden z moich kolegów wrócił z wojskowego szkolenia obronnego.Głowę miał nabitą wiedzą ... i strachem który próbował rozładować humorem. Stał przez chwilę milcząco przy moim biurku i patrzył w okno . Po chili się odezwał: "Dobrze,że mamy firanki w oknach, to nam żaden << Trident>> do biura nie wpadnie ". W końcu opowiedział  nam o rakietach balistycznych będących w dyspozycji NATO, które mogą być wystrzelone na przykład z okrętu wojennego, a zaprogramowane na dowolny cel w Polsce.Ponieważ bez względu na ukształtowanie terenu , lecą one niezmiennie np. 100 metrów nad ziemią, dlatego są praktycznie nie do zestrzelenia. Społeczeństwo poprzez alarm przeciwlotniczy może być, co najwyżej poinformowane, że rakieta osiągnie cel rażenia  za 25 minut. W tym miejscu swej relacji roześmiał się wymuszonym śmiechem  i nagle rozbawiony jakąś nową myślą, dodał: " tym sposobem będziemy mieli 25 minut czasu przed końcem świata. Gdy się dowiem, że taka rakieta leci, to od razu pójdę do domu. Wezmę miednicę z łazienki, otworzę barek i wszystkie trunki wymieszam razem: wina nie wina, koniaki nie koniaki, następnie zawołam sąsiada i będziemy mieli 20 minut ostatniej balangi".
Czy dobrze się żyje z taką ostateczną perspektywą ? Czy finał życia, który sprowadza się do wypicia miednicy alkoholu jest racjonalny? Namysł nad nieubłaganie  nadchodzącym wiecznym niebytem, nie jest prawdopodobnie  zbyt krzepiący .
Skorzystano z książki  "Żar  wątpliwości  Teodycea" Zdzisława Plesa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz