Pierwsze w dziejach ludzkości morderstwo można uznać
za skandal z wielu powodów. Na początek dlatego, że było
pierwszą śmiercią człowieka w ogóle, już u zarania dziejów,
i do tego zupełnie niespodziewaną, nagłą i gwałtowną.
W dodatku było to bratobójstwo.
Rozsądnie byłoby spodziewać się
stopniowego narastania zła — najpierw od jakiejś mniejszej tragedii
ku większej i jeszcze większej. Tymczasem opis
zabójstwa Abla, syna Adama i Ewy, przez jego rodzonego brata Kaina pojawia
się dla nieprzygotowanego czytelnika Biblii stanowczo za wcześnie,
odbierając nadzieję na wszelkie optymistyczne oczekiwania co
do przyszłości.
Zwięzły opis tego zabójstwa, jaki znajdujemy w pierwszych
kilkunastu wersetach czwartego rozdziału Księgi Rodzaju, otwiera długą historię
nieludzkiego traktowania człowieka przez człowieka. Ta opowieść zaczyna się
od przytoczenia okoliczności poprzedzających zbrodnię. Dalej opisuje
wewnętrzne zmagania mordercy poprzedzające decyzję o zabójstwie. Ukazuje
też zaangażowanie Boga w przebieg tego zdarzenia, zarówno przed nim, jak
po nim — Bożą odpowiedź na istnienie zła.
W ogóle wydaje się, że całe to sprawozdanie bardziej
koncentruje się na mordercy niż jego ofierze; że traktuje go w sposób
uprzywilejowany. Kain spotyka się z Bożym zrozumieniem i uwagą, choć
nie zasługuje na nie, a kiedy wybiera kierunek działania, nie dzieje
się nic, co mogłoby ostrzec ofiarę. Czy zatem Bóg wyraził ciche przyzwolenie na tę
zbrodnię? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Motywy
Kain i Abel przyszli na świat już po wypędzeniu
Adama i Ewy z ogrodu Eden. Pierwszy narodził się Kain. Ewa uznała go
za dar od Boga. Narodziny dzieci sprawiły, że smutek i poczucie
beznadziejności, związane z opuszczeniem raju, ustąpiły miejsca nadziei
na lepszą przyszłość.
Gdy chłopcy dorośli, Abel został pasterzem, a Kain
rolnikiem. Nic jeszcze nie wskazywało na istnienie między nimi
jakichkolwiek rozbieżności. Pierwszą oznaką konfliktu były ich odmienne postawy
religijne. Kiedy Kain usiłował ofiarować Bogu płody rolne, Abel złożył
na ofiarę pierworodne zwierzę. Bóg jednak „wejrzał na Abla i
na jego ofiarę”, a „na Kaina i na jego ofiarę nie wejrzał”.
W innych przypadkach w Starym Testamencie Bóg akceptował ofiarę,
zsyłając z nieba ogień, który ją spalał. Ofiara Kaina nie została
strawiona niebiańskim ogniem. W efekcie „Kain rozgniewał się bardzo
i zasępiło się jego oblicze”. Jeśli gdzieś szukać początku zbrodniczego
zamiaru, to chyba właśnie tu.
Powstaje logiczne pytanie: dlaczego Bóg nie przyjął ofiary
Kaina? Zapewne obaj bracia złożyli w ofierze to, co mieli najlepsze. Gdyby
Boża decyzja miała być arbitralna, gniew Kaina mógłby uchodzić
za uzasadniony. Wydaje się jednak nieprawdopodobne, by Bóg ryzykował
urażenie Kaina z powodu jakichś błahych uchybień. Dlaczego więc zostali
potraktowani odmiennie?
Zacznijmy od samego rytuału składania Bogu ofiar. Czemu
miał służyć? Był obowiązkiem czy wyrazem wdzięczności? Czy charakter ofiar miał
odzwierciedlać wykonywane przez braci zajęcia, czy coś zupełnie innego?
Bezpośredniej odpowiedzi na te pytania w samym sprawozdaniu
o Kainie i Ablu nie ma. Nic jednak nie wskazuje, by między braćmi
istniało jakieś inne źródło rozdźwięku niż uprzedzenie się Kaina wobec brata
z powodu tego, jak Bóg odpowiedział na wyraz jego pobożności.
A może ich drogi rozeszły się nie tyle wskutek tego, co Bóg myślał
o nich, ale tego, co oni myśleli o Bogu. Może Kain uważał, że Boża
przychylność mu się należy, i popadł w gniew, kiedy okazało się, że
jest inaczej. A może skrycie gniewał się na Boga jeszcze wcześniej,
a Boża reakcja jedynie jego gniew ujawniła...
Bratobójstwo
z premedytacją
z premedytacją
Tak czy inaczej, w sercu Kaina narastała nienawiść. Bóg
wiedział to i postanowił uświadomić Kainowi, w jakim
niebezpieczeństwie się znalazł. Ostrzegł go, kim się staje, ulegając emocjom,
które nim targają. „Czemu się gniewasz i czemu zasępiło się twoje oblicze?
— zapytał Kaina. — Wszak byłoby pogodne, gdybyś czynił dobrze, a jeśli nie
będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz
nad nim panować”.
Słowa te ujawniają, że problem leżał w Kainie, a nie
krzywdach, jakich rzekomo doznał. Sugestia, że byłby pogodny, gdyby wybrał inny
kierunek myślenia i działania, wskazuje, iż rany odczuwane przez Kaina
zostały zadane przez niego samego. Jednak słowa Boga są również dowodem Bożej
troski. Przez spokojną i rozsądną perswazję Bóg dał Kainowi czas
na zastanowienie się nad swoją postawą. Jeśli nawet gniewał się
na Boga, nie powinien był swojej złości kierować przeciwko bratu.
Niestety, Kain dalej świadomie pielęgnował nienawistne uczucia
wobec brata. Te narastały i w końcu doprowadziły go do popełnienia
morderstwa. Czyn Kaina dowiódł, że nienawiść jest pokrewna zabójstwu
i może do niego prowadzić. Ludzkie czyny, zanim zostaną popełnione,
nabierają kształtu w myślach. Kain został o tym ostrzeżony, ale
zlekceważył to ostrzeżenie i... padł ofiarą własnych myśli. Propozycja złożona
Ablowi w dniu zabójstwa, by wyszli razem na pole, dowodzi
premedytacji Kaina, który nie chciał mieć żadnych świadków. Myślał, że skoro
nikt z ludzi nie będzie widział jego czynu, to nikt się nie dowie, kto
jest zabójcą. To również dowód na to, że Kain utracił poczucie nieustannej
i niewidzialnej Bożej obecności. Gdy już byli na polu, „rzucił się
Kain na brata swego Abla i zabił go”.
Biblia oszczędza nam szczegółów tego pierwszego mordu, sugeruje
jedynie, że Kain ukrył ciało i miał zamiar udawać, że nic złego się nie
wydarzyło, a przynajmniej, że on o niczym nie wie.
Fałszywy trop
Wtedy Bóg przemówił do niego kolejny raz: „Gdzie jest brat
twój Abel?”. To nie było jeszcze oskarżenie, tylko pytanie, jakby
Wszechwiedzący dawał mu jeszcze jedną szansę — na refleksję, przyznanie
się do winy. Ten jednak nie zamierzał do niczego się przyznawać.
Odpowiedział: „Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego?”. Te słowa to nie
tylko wyparcie się własnego czynu, ale wyrażenie kolejnej pretensji
do Boga, który — zdaniem Kaina — sam powinien był pilnować Abla
i zapewnić mu bezpieczeństwo. W ten sposób Kain obarczył Boga
odpowiedzialnością za los swojego brata.
Wielu do dziś myśli podobnie. Uważają na przykład, że
Bóg zawsze powinien interweniować na rzecz niewinnie cierpiących,
a skoro tego nie czyni, to należy wątpić albo w Jego miłość, albo
wszechmoc, albo nawet w Jego istnienie. Nie oni pierwsi, ani nawet nie
Kain, próbowali zrzucać odpowiedzialność za zło na Boga. Zrobił to
już Adam, najpierw oskarżając Ewę o nakłonienie go do grzechu,
a zaraz potem Boga, bo mu ją dał. Ona z kolei oskarżyła węża, w końcu
też stworzonego przez Boga. W tej postawie winny jest każdy, tylko nie
sprawca; ostatecznie zaś winny jest Bóg — co najmniej braku dozoru
nad swoimi stworzeniami.
Sprawowanie przez Boga nieustannego „policyjnego” nadzoru
nad światem, aby powstrzymywać ludzi przed czynieniem krzywdy bliźnim,
oznaczałoby koniec ludzkiej odpowiedzialności. Samo to może nawet wydawać się
atrakcyjne, ale oznaczałoby to również koniec ludzkiej wolności. Bóg ostrzega,
apeluje do naszego rozumu, ale do niczego nas nie zmusza. Tak było i
z Kainem, który tak jak nie dał się przekonać silnym argumentom, tak
pewnie nie ugiąłby się i przed argumentem siły typu: przestań narzekać, bo
cię zabiję! A gdyby nawet się ugiął, to jedynie wzmogłoby to jego
nienawiść do Boga i brata.
Boża siłowa interwencja — czy to na rzecz Abla, czy
na rzecz milionów innych ludzi torturowanych i mordowanych
w imię religii, politycznych ideologii czy z powodów ekonomicznych —
na dłuższą metę jedynie pogorszyłaby sprawę. Złu pozwolono się rozwinąć,
by pokazało swoje prawdziwe oblicze. I Bóg położy mu w końcu kres,
ale nie zamierza zwalczać go siłą.
Wyrok
Udawanej niewiedzy Kaina co do losu brata Bóg
przeciwstawił stanowcze słowa: „Cóżeś to uczynił? Głos krwi brata twego woła
do mnie z ziemi”. To jak pytanie: dlaczego zabiłeś swojego brata?
Ostatecznie Kain został ukarany, ale w sposób dalece
odbiegający od popularnej wizji sprawiedliwości. Bóg powiedział Kainowi:
„Bądź więc teraz przeklęty na ziemi, która rozwarła paszczę swoją, aby
przyjąć z ręki twojej krew brata twego. Gdy będziesz uprawiał rolę, nie da
ci już plonu swego. Będziesz tułaczem i wędrowcem na ziemi (...)
położył też Pan na Kainie znak, aby go nikt nie zabijał”. Taki wyrok może
się wydawać niezrozumiałą wyrozumiałością. Jednak zapowiedź, że ziemia nie wyda
mu już swego plonu, oznaczała, iż przekleństwo nie przyjdzie z góry, jako
arbitralnie narzucone przez Boga, ale pojawi się niejako oddolnie, z samej
ziemi. Zbrodnia Kaina wywarła tajemniczy wpływ na całe środowisko,
zmieniając warunki ludzkiej egzystencji. Sama przyroda zwróciła się przeciwko
mordercy, uszczuplając jego plony i tym samym skazując go na cięższą
pracę.
Jeśli czujemy się zawiedzeni tym, że wyrok nie był bardziej
surowy, to warto pamiętać, że Kain sam sobie wyrządził największą krzywdę. Jego
destruktywna postawa zainicjowała łańcuch zdarzeń, który doprowadził
do tragedii. Jego własne myślenie zdeformowało go do tego stopnia, że
stał się bratobójcą. Bóg nie czyhał na jego życie. Pozwolił mu natomiast
ponosić gorzkie konsekwencje jego własnych decyzji.
Głos ofiar
Symboliczny obraz krwi Abla wołającej do Boga z ziemi
kieruje uwagę czytelnika Biblii od mordercy ku jego ofierze. Bóg
usłyszał ten „głos”. Do dziś wołająca z ziemi krew ofiar zbrodni jest
gwarancją, że Bóg o nich nie zapomni. Wołanie z ziemi
o przywrócenie sprawiedliwości nie zamilkło. Wiele lat po omawianym
wydarzeniu prorok Izajasz zapewnił swój lud, że ofiary niesprawiedliwości nie
zostaną zapomniane. „Bo oto Pan wyjdzie ze swojego miejsca, aby ukarać
mieszkańców ziemi za ich winę; wtedy ziemia odsłoni krew na niej
przelaną i już nie będzie ukrywała swoich zabitych”1. Także
pogrążony w rozpaczy Job wierzył, że ludzkie wołanie o sprawiedliwość
zostanie wysłuchane. „O ziemio, nie zakrywajże mojej krwi i niech nie
ustanie moja skarga”2.
Do przykładów niewinnie cierpiących w dziejach Izraela
i całej ludzkości nawiązywał też Jezus, zapewniając, że ofiary otrzymają
zadośćuczynienie za poniesione krzywdy. „Aby dopominano się od tego
pokolenia o krew wszystkich proroków, wylaną od założenia świata,
począwszy od krwi Abla aż do krwi Zachariasza, który został zabity
pomiędzy ołtarzem i świątynią. Zaprawdę, powiadam wam: Dopominać się jej
będą od pokolenia tego”3. Jezus nie miał zamiaru karać
współczesnych sobie za winę Kaina i innych zabójców
z przeszłości. Jednak ludziom, do których Jezus się zwracał, groziło
to, że dołączą do długiej listy złoczyńców, zapoczątkowanej przez Kaina.
Tradycja odrzucania prawdy, rozpoczęta w Edenie, miała osiągnąć
kulminacyjny punkt w odrzuceniu Jezusa przez współczesnych Mu ludzi
i uśmierceniu Go. Do najpoważniejszych konsekwencji ludzkich decyzji
należą te, które są bezpośrednim skutkiem ludzkich działań, a nie te,
które spotykają ich w wyniku Bożej interwencji. Ludzka skłonność
do wymierzania kary i niecierpliwość z powodu rzekomego braku
działania Boga w kwestii rozwiązania problemu niesprawiedliwości często
wynikają z niedostrzegania wymiaru kary wynikającej bezpośrednio
z odrzucenia prawdy.
Zemsta nie jest najistotniejsza w sprawozdaniu
o pierwszym morderstwie. Bóg nie czeka w pogotowiu, by zgładzić
złoczyńcę, ale pozwala mu zebrać plon własnego siewu. Odmowa słuchania Bożych
ostrzeżeń i przyjęcia Bożego uzdrowienia duszy prowadzi ludzi
do nieuleczalnej degradacji i śmierci. Stają się oni niezdolni
rozpoznać prawdę do tego stopnia, że nic już nie jest w stanie
odwrócić ich od podjęcia złych decyzji.
To, co w Biblii wydaje się Bożą biernością wobec zła, nie
umniejsza wcale powagi zła. Raczej ją podkreśla i kieruje uwagę
od spodziewanej kary ku samemu złu. Prawdzie lepiej służy pozostawienie
wydarzeń samym sobie, aby się rozwinęły w stopniu dostatecznym
dla okazania ich charakteru. To lepsze niż podejmowanie działań
wyjątkowych, które są w stanie uporządkować sytuację jedynie
w ograniczonym zakresie i czasie.
Biblia świadczy też o tym, że prędzej czy później każde
morderstwo i każda zbrodnia zostaną ujawnione, nawet te dokonane bez
świadków. Krew ofiar ciągle woła z ziemi do Boga. Nie przywołuje
zasług czy osiągnięć zamordowanych, ale woła o sprawiedliwość. A Bóg
słyszy to wołanie i jeszcze na nie odpowie.
Oprac. A.S.
1 Iz 26,21. 2 Hi 16,18-19. 3 Łk 11,50-51.
[Opracowano na podstawie książki: Sigve Tonstad, Skandale
w Biblii, Warszawa 2006].
Znaki Czasu luty 2013 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz