Mało jest rzeczy, które tak
ostatnimi laty denerwują Polaków, jak przypisywanie przez niektóre zachodnie
media i niektórych zachodnich historyków i prominentnych polityków
„polskości” obozom zagłady z czasów drugiej wojny światowej.
ziewięć lat temu
w szkole językowej w Anglii poznałem najprawdziwszego Żyda
z Izraela, sympatycznego
i rozmownego gościa. Pewnego razu wystawił jednak moją sympatię
do niego na ciężką próbę, gdy zarzucił mi między innymi, że Hitler
największe obozy śmierci zbudował w Polsce, bo znał polski wrodzony
antysemityzm i liczył, że Polacy mu w zagładzie Żydów pomogą. Byłem
zaszokowany tą skrajnie jednostronną opinią. Opowiedziałem mu o Żegocie —
Radzie Pomocy Żydom działającej w strukturach AK i o Sprawiedliwych
wśród Narodów Świata, wśród których najwięcej jest właśnie Polaków. A co
do obozów, wyjaśniłem, że największe zostały zlokalizowane w Polsce
przez Niemców z powodów zapewne czysto pragmatycznych, bo to właśnie
w naszym kraju mieszkało przed wojną najwięcej Żydów, więc ich transport
do tych obozów był najtańszy. A dlaczego żyło u nas najwięcej
Żydów w Europie? Bo wbrew temu, co mówił o naszym rzekomym
antysemityzmie, Żydzi w Polsce czuli się bezpiecznie. Mówiłem, ale moje
wyjaśnienia chyba do mojego rozmówcy nie trafiały. Wychowano go
w uprzedzeniu do Polaków, co nie pozwalało mu na obiektywną
ocenę rzeczywistości.
Dopiero po tym wydarzeniu zacząłem wyraźniej dostrzegać,
że tego typu zarzuty wcale nie były wyjątkiem, a wręcz że zaczęły stawać
się regułą w niektórych zachodnich mediach i publikacjach. Zbudowane
na terenie Polski, ale przez Niemców i dla realizacji
niemieckiej koncepcji zagłady Żydów obozy koncentracyjne bez żadnej żenady
określano jako „polskie obozy koncentracyjne” lub „polskie obozy zagłady”. Te
podobno dziennikarskie skróty myślowe miały się odnosić jedynie do lokalizacji
tych obozów. Były jednak wyjątkowo dezinformujące, gdyż sugerowały co najmniej
współsprawstwo Polaków w Holocauście. A gdyby były zabiegiem
świadomym, byłyby obrzydliwym przeinaczaniem historii.
Używam do opisywania tych sytuacji czasu przeszłego
w — być może w płonnej — nadziei, że nie będzie już do tak
absurdalnych wypowiedzi dochodzić. Jest to jednak przeszłość całkiem
nieodległa, gdyż nie dalej jak 29 maja 2012 roku określenia polish death
camp (polski obóz śmierci) użył sam prezydent Barack Obama i to —
o ironio! — podczas uroczystości uhonorowania Polaka Jana Karskiego
Prezydenckim Medalem Wolności (Karski był emisariuszem Polskiego Państwa
Podziemnego, który dostarczył podczas wojny aliantom dowody
na organizowaną przez Niemców w Polsce eksterminację Żydów
i apelował do aliantów o ratunek dla tego narodu).
Nic dziwnego, że na takie wypowiedzi, niezależnie
od ich intencji, naszej zgody nie ma i być nie może.
Tak, niesprawiedliwe, wynikające z niewiedzy lub uprzedzeń
oceny potrafią dotknąć do żywego.
Zastanawiam się też, co czuje miłosierny, łaskawy, cierpliwy
i pełen dobroci Bóg, na którego temat też rozpowiada się kłamstwa,
oskarżając Go o wszelkie zło, jakie przytrafia się ludzkości
i poszczególnym jednostkom od początku istnienia świata. Jeszcze zanim Holocaust zaczęto przypisywać Polakom,
wcześniej oskarżony o to był (i właściwie nadal jest) właśnie Bóg — że
widział, a nie grzmiał; że nie przeciwdziałał; że do tego dopuścił.
I zaraz za tym idą konkretne wnioski. Albo niedowidział, więc nie
jest taki doskonały. Albo doskonale widział, ale nie mógł pomóc — nie jest więc
taki wszechmocny. Albo nie chciał pomóc. W tej ostatniej wersji Bóg jawi
się niemal jako sprawca zła, czerpiący radość z cierpienia swych stworzeń.
Czyli jak nie z lewej Go, to z prawej. I tak źle, i tak
niedobrze.
Oskarżanie Boga nie zaczęło się jednak od Holokaustu.
Fałszywy obraz Boga — złego, mściwego, zawistnego, czyhającego tylko
na ludzkie upadki i pożądającego krwawych ofiar, nawet z dzieci
— miewali w swej historii również starożytni Izraelici (więcej na ten
temat w artykule pt. Ofiary z dzieci). Oskarżanie Boga ma
jednak tradycje jeszcze dłuższe, bo sięgające zarania dziejów. Autor artykułu Pochodzenie
zła ze szczegółami wyjaśnia kto, gdzie, kiedy i na jakim tle rozpoczął
tę oszczerczą kampanię. Najkrócej mówiąc: szatan, upadły anioł Lucyfer, już
w niebie, jeszcze przed stworzeniem naszego świata, zadufany w swą
doskonałość i z zazdrości o pozycję Syna Bożego. Ten wróg Boga już
od raju przedstawiał Stwórcę w fałszywym świetle, przypisując mu
wszelkie złe cechy i motywy postępowania, które sam miał i którymi
sam się kierował. Działał i działa jak złodziej, który gdy kradnie, głośno
krzyczy: łapać złodzieja!, by odwrócić uwagę od samego siebie.
I chyba mu się to udaje, gdyż oskarżanie Boga i Jego
religii o wszelkie zło tego świata trwa w najlepsze. Do chóru
oskarżycieli — choćby nieświadomie — dołącza się każdy, kto na nagrobku
bliskiego pisze „Bóg tak chciał”, a gdy cierpi, woła do Niego
z pretensją: „Boże, dlaczego mi to robisz? Dlaczego pozwalasz
na zło?”.
Andrzej Siciński
Znaki Czasu sierpień 2013 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz