Przyglądając się medialnym relacjom z kampanii
wyborczych, posiedzeń sejmu czy zwykłych codziennych batalii jednych polityków
z drugimi, urzędników z petentami czy w ogóle Polaków
z Polakami, zastanawiamy się, skąd w nas tyle złości, zadziorności,
nieustępliwości.
Czy naprawdę trzeba nam wojny,
okupacji, nieszczęścia na skalę ogólnonarodową,
żebyśmy zawarli sami ze sobą pokój lub
choćby tylko rozejm? Dlaczego nie potrafimy koegzystować w pokoju? Ciągle
tylko kłótnie i kłótnie.
Niestety
tacy jesteśmy
tacy jesteśmy
Szczycimy się polskim umiłowaniem wolności i niezależności
ducha, ale te piękne cechy w czasach pokoju przeradzają się
w warcholstwo, systematyczny bunt (opozycję) przeciwko wszelkiej władzy,
nieustające protesty, rozłamy polityczne, brak dyscypliny i prywatę.
Przecież znane powiedzenie, że gdzie dwóch Polaków tam trzy partie, nie wzięło
się znikąd. Jesteśmy skrajnymi indywidualistami. Każdy z nas ma inną
receptę na życie i pojawiające się problemy. Trudno nam osiągnąć
jakąś płaszczyznę porozumienia zarówno w stawianiu sobie wspólnych celów,
jak i w sposobach ich wspólnej realizacji.
Gdzieś w tle takich zachowań leży, również dla nas
typowa, bezinteresowna zawiść. Melchior Wańkowicz pisał, że w Polsce nawet
szewc potrafi zazdrościć kanonikowi, że ten został prałatem; że zawiść to
choroba tak w naszym kraju popularna, jak w Afryce mucha tse-tse.
„Pisarz wspominał, jak w czasie wojny Anglik zawsze próbował załatwić
sprawę, Polak zaś odpowiadał zgryźliwie: »Czegóż się wam zachciało, przecież to
wojna«. Zamiast wykazać się chociaż dobrą wolą, od razu przyjmował
negatywną postawę i mówił: »Nie ma tak dobrze« albo »Boby każdy tak
chciał«. W ten sposób manifestuje się — zdaniem Wańkowicza — tkwiąca
w Polakach »nieuczynność i wrogość do drugiego człowieka«”1.
Złośliwość i kłótliwość naszej nacji wspominał również,
już przed pięciuset laty, Jan Długosz w swoich Rocznikach czyli
kronikach sławnego Królestwa Polskiego, twierdząc, że „jeśli różne narody
odznaczają się rozmaitymi przymiotami, jak i wadami, to naród Polaków jest
uważany za skłonniejszy do zazdrości i potwarzy jak
do czego innego”2. O szlachcie pisał, że nie dotrzymuje
przyrzeczeń, jest ciężka dla poddanych i ludzi niższego stanu.
O ludzie wiejskim zaś — że jest skłonny m.in. do pijaństwa, kłótni,
wyzwisk, chciwości i złośliwości oraz że niełatwo jest znaleźć inny naród
„tak skalany rodzinnymi zabójstwami i okaleczeniami”3.
Polska szlachta znana była z pieniactwa, czyli zamiłowania
do prowadzenia sporów sądowych nawet z błahych powodów. Szlachta
zniknęła, ale choroba pieniactwa nam pozostała. Osią bodaj najsłynniejszej
polskiej komedii pt. Sami swoi jest zadawniony spór Kargula
z Pawlakiem o miedzę, a właściwie o pas miedzy
szerokości... trzech palców. Śmiejemy się z tego do łez, choć tak
naprawdę śmiejemy się z siebie.
Choć to wątpliwe pocieszenie, kłótliwość to przypadłość nie
tylko Polaków. Można by tu próbować poszukiwać i innych nacji
z podobnymi skłonnościami, i pewnie kilka byśmy znaleźli, ale
kłótliwość, konfliktowość jest generalną cechą ludzkiej (grzesznej) natury.
Dowody tego znajdujemy już w Piśmie Świętym. Dla apostoła Pawła ludzie
z natury, z urodzenia są „dziećmi gniewu”, ludźmi „opornego ducha”4,
żyjącymi w złości i zazdrości, nienawidzącymi się nawzajem.
W Chrystusie, w efekcie nawrócenia się, mają szansę stać się inni,
choć grzeszna natura tak łatwo nie ustępuje i nawet nawróconych
chrześcijan ten i inni apostołowie jeszcze po wielokroć muszą
napominać. „Skąd spory i skąd walki między wami?” — pytają6Piszą o ludziach chorych na „wszczynanie sporów i spieranie się
o słowa”7. I ostrzegają, że ci, którzy tak się
zachowują, „Królestwa Bożego nie odziedziczą”8, czyli nie będą
zbawieni.
Natura konfliktu
Nauka definiuje konflikt jako
integralny element życia społecznego wynikający ze ścierania się poglądów,
interesów lub zachowań; jako konsekwencję różnic między ludźmi; różnych, często
wykluczających się celów, które sobie stawiają9.
O co się najczęściej kłócimy? Z czego się to bierze?
Od czego zaczyna? Pomijając przyczynę pierwotną, którą
z chrześcijańskiego punktu widzenia jest nasze grzeszne, wybujałe ego,
konflikt może mieć kilka bardzo rożnych źródeł. Może się pojawić na tle
różnych informacji o dzielącym strony problemie. Mogą być różne, bo albo
niektóre są błędne, albo niepełne, albo nawet prawdziwe i pełne,
a inaczej przez strony interpretowane. Mamy wtedy do czynienia
z konfliktem danych. Innym źródłem konfliktu może być irracjonalne
odczuwanie do kogoś antypatii. Ktoś nie lubi na przykład rudych, bo
kieruje się krzywdzącym stereotypem, że „rude to wredne”. Podobnie niektórzy
traktują abstynentów, bo ten, kto nie pije, pewnie donosi. To jest konflikt
relacji. Gdy źródłem sporu jest współzawodnictwo o określone dobra lub
odmienne potrzeby stron i gdy jedna strona chce zaspokoić swoje potrzeby
kosztem drugiej, wtedy mamy do czynienia z konfliktem interesów.
W polityce (ale nie tylko) często dochodzi do konfliktu wartości,
który jest efektem kierowania się przez ludzi odmiennymi systemami wartości
i światopoglądami. Jednak pojawia się dopiero wtedy, gdy jedni próbują narzucać
swoje poglądy innym i nie tolerują innego punktu widzenia. Czasami źródłem
konfliktu może być ograniczona możliwość realizacji potrzeb wszystkich stron
zaangażowanych w daną sytuację. Nie musi to wynikać z czyjejkolwiek
złej woli, ale mieć źródło zewnętrzne, niezależne (obiektywne), na które
strony nie mają wpływu. Na przykład firma z powodu kolejnej fali
kryzysu może mieć mniej pieniędzy, mniej sprzętu, będzie musiała zwolnić część
pracowników. Wszystko to może być źródłem wewnętrznych konfliktów między jej
działami lub pojedynczymi pracownikami. Jednak uświadomienie sobie zewnętrznego
charakteru źródła konfliktu może mieć wpływ na jego pozytywne rozwiązanie.
Taki konflikt określa się mianem konfliktu strukturalnego1.
Każdy konflikt przechodzi przez różne fazy. Zanim się ujawni,
zwykle jakiś czas pozostaje w fazie ukrytej — strony już go dostrzegają,
pojawiają się symptomy niezgodności celów i interesów stron, ale nie
podejmują one jeszcze żadnych działań. Konflikt ujawnia się, gdy strony zaczynają
głośno nazywać istniejące sprzeczności i formułować swoje oczekiwania.
Potem zwykle następuje powiększanie obszaru konfliktu i polaryzacja
stanowisk, co wynika ze skrajnego subiektywizmu stron, jednowymiarowego
i negatywnego postrzegania drugiej strony, braku dobrej woli i chęci
zrozumienia oponenta, którego niemal każdy gest jest odczytywany negatywnie.
Dochodzi do odmawiania spełnienia jakichkolwiek żądań oponenta.
W końcu strony zrywają kontakty. Kolejnym po izolacji etapem
konfliktu jest destrukcja. Na tym etapie wszystkie chwyty są dozwolone.
Pierwotne przyczyny konfliktu już się nie liczą. Pojawia się nowy cel —
zniszczenie oponenta. Ostatnią fazą jest zmęczenie i zniechęcenie stron.
Wyczerpano już wszystkie środki walki i całą energię. Opadły też negatywne
emocje dotąd stronom towarzyszące i napędzające spór. Strony zaczęły
spostrzegać poniesione w wyniku konfliktu straty. To dobry moment
na poszukanie rozwiązania sporu
Przebieg w dużej mierze zależy od postawy
i nastawienia stron. Jeśli ktoś jest przekonany, że konflikt jest
destrukcyjny i niszczy relacje osobowe, to zapewne taki się okaże. Taka
osoba będzie chciała za wszelką cenę uniknąć konfliktu lub jak najszybciej
go zakończyć. Gdy pojawi się sprzeczność interesów, będzie gotowa na wszelkie
ustępstwa. Druga strona, wiedząc o tym, może to wykorzystać przez
nakłonienie takiej osoby do niekorzystnych dla niej,
niesatysfakcjonujących jej ustępstw. W efekcie osoba ta wyjdzie
z konfliktu z poczuciem krzywdy, co tylko wzmocni jej pierwotne
przekonanie, że każdy konflikt jest destrukcyjny i niszczy relacje
międzyludzkie. Tymczasem to nie sam konflikt jest nieprzyjemny
i niszczący, to nie on jest źródłem nieporozumień i walki,
a niewłaściwe sposoby jego rozwiązywania.
Konflikty nie zawsze muszą prowadzić do negatywnych
skutków. Mogą mieć też wymiar pozytywny. Konflikt zidentyfikowany
i rozwiązany może w jakiejś grupie, organizacji czy firmie pozwolić
na znalezienie nowych lepszych rozwiązań, naprawić i wyeliminować
na przyszłość błędy, które doprowadziły do konfliktu
W następnym numerze m.in. o zjawisku eskalacji konfliktu
i sposobach radzenia sobie z nim.
Andrzej Siciński
1 Edmund Lewandowski, Charakter narodowy
Polaków i innych, Warszawa 2008, s. 210.
2 Tamże, s. 210-211. 3 Tamże, s. 211. 4 Ef 2,1-3. 5 Zob. Tt 3,3. 6 Jk 4,1. 7 1 Tm 6,4. 8 Ga 5,21. 9 Zob. Ewa Gmurzyńska, Mediacje i rozwiązywanie konfliktów w pracy, s. 52.
10 Zob. tamże, s. 57-58. 11 Zob. tamże, s. 54-56. 12 Zob. tamże, s. 59-61. 13 Zob. Maciej Bobrowicz, Mediacje. Teoria i praktyka, s. 45.
2 Tamże, s. 210-211. 3 Tamże, s. 211. 4 Ef 2,1-3. 5 Zob. Tt 3,3. 6 Jk 4,1. 7 1 Tm 6,4. 8 Ga 5,21. 9 Zob. Ewa Gmurzyńska, Mediacje i rozwiązywanie konfliktów w pracy, s. 52.
10 Zob. tamże, s. 57-58. 11 Zob. tamże, s. 54-56. 12 Zob. tamże, s. 59-61. 13 Zob. Maciej Bobrowicz, Mediacje. Teoria i praktyka, s. 45.
Znaki Czasu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz