Dwa
procent ludzkiej populacji nagle znika. Jednego dnia, w tym
samym czasie znikają dorośli i dzieci, matki i ojcowie.
Zewsząd — z domów, z ulic, ze sklepów, szkół.
Znikają w czasie pracy i wypoczynku. Tak zaczyna się
właśnie zakończony serial HBO pt. „Pozostawieni”. Jego kanwą
jest rzekoma nauka biblijna o tak zwanym porwaniu Kościoła
do nieba na siedem lat przed końcem świata.
Serial
w reżyserii Damona Lindelofa
został nakręcony na podstawie
książki Toma Perrota
pod tym
samym tytułem. Czytelnicy i widzowie spodziewający się
po tytule czy filmowych trailerach dzieła mocno nawiązującego
do biblijnego obrazu końca świata i czasu bezpośrednio
go poprzedzającego muszą się czuć podwójnie zawiedzeni.
Po pierwsze — bo nawiązania do tematyki biblijnej są
sporadyczne, a te, które są — i to po drugie —
ukazują fałszywy obraz rzeczy.
Pozostawieni
to w żadnym razie nie serial o Bogu, a o ludziach...
jak się wydaje przez Boga opuszczonych. A dokładniej —
o ludziach, którym się wydaje, że Bóg ich zostawił; o tym,
jak sobie radzą ze świadomością istnienia czegoś
nadnaturalnego, niewytłumaczalnego, nieuchronnego, na co nie ma
się żadnego wpływu.
Żeby
zrozumieć sam tytuł serialu i książki, trzeba się w tym
miejscu odnieść się do Biblii. W Ewangelii Mateusza
w kontekście powrotu Chrystusa czytamy: „Wtedy dwóch będzie
na roli, jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie
mleć będą na żarnach, jedna będzie wzięta, a druga
zostawiona”1.
Pokłosie
11 września
Do
filmowego zniknięcia doszło 14 października. Data ta przewija się
przez cały serial i jest dla bohaterów filmu niczym 11
września dla Amerykanów — traumą. Akcja zaczyna się trzy
lata później i toczy się głównie w Mapleton,
niewielkim amerykańskim mieście, z którego zniknęło
kilkadziesiąt osób.
Poznajemy
komendanta policji, który z zapamiętaniem stara się służyć
lokalnej społeczności, rozpadającej się na jego oczach. On
sam nikogo 14 października nie stracił, ale w efekcie
„porwania Kościoła” — jak często nazywane jest to wydarzenie
— w poczuciu bezsensu tego, co się stało, jego żona i syn
odeszli z domu do dwóch różnych sekt, a córka
z dobrej uczennicy zmieniła się w uprawiającą
przypadkowy seks imprezowiczkę. Sekta żony to Winni Pozostali.
Snują się po mieście parami, cały czas milcząc, bo już nic
nie mają do powiedzenia, i paląc papierosy w akcie
autodestrukcji. Bez żadnego skrępowania obserwują i śledzą
też innych, jakby chcieli być ich wyrzutem sumienia — żeby
wszyscy uznali, że już nic nigdy nie będzie jak przedtem. Na czele
sekty syna stoi człowiek twierdzący, że przez objęcie drugiej
osoby pochłania cały jej ból spowodowany stratą bliskiego.
Jednocześnie wykorzystuje popularność do stworzenia sobie
haremu nastoletnich „duchowych oblubienic”.
Wszystko,
co dotąd było pewne, się rozpada. Dotychczasowy model życia się
załamuje. Ludzie w związkach żyją tak, jakby nie czuli się
już do niczego zobowiązani. Kościoły opustoszały. Pastor
jednego z nich, nie mogąc się pogodzić z tym, że on sam
pozostał, gdy „Kościół został porwany”, poświęcił się
negowaniu tego faktu — nawet nie samego „porwania”, ale tego,
że porwany został „Kościół”. Zaczął wyszukiwać
i publikować kompromitujące informacje o tych, którzy
zniknęli. Okazało się, że wbrew oczekiwaniom wielu z nich
wcale nie było lepszych od pozostawionych — też zdradzali,
oszukiwali, oddawali się nałogom. Zniknęli nawet niewierzący. Nie
sposób tego racjonalnie wytłumaczyć. Gdyby miało to być porwanie
do nieba Bożego Kościoła, okazałoby się, że Bóg wcale
jest tak wybredny, jak o Nim wcześniej sądzono. Chyba że
faktycznie nie chodziło ani o Boga, ani o Kościół.
W takim razie o co? Ani serial, ani książka do samego
końca nie dają odpowiedzi. Zarówno bohaterowie, jak i poniekąd
czytelnicy i widzowie pozostawieni są w niepewności, co
do tego, z czym mieli do czynienia. Zostaje pustka,
smutek, depresja i przerażenie przyszłością.
(Nie)sekretne
pochwycenie
pochwycenie
Tak
jak w warstwie socjologicznej Pozostawieni
czerpią z amerykańskiej traumy po 11 września, tak
w warstwie religijnej nawiązują do teorii o tak
zwanym sekretnym pochwyceniu Kościoła. Według niej na siedem
lat przed widzialnym powrotem Chrystusa Chrystus powróci
niewidzialnie, by porwać do nieba swój Kościół (nawróconych
chrześcijan). W efekcie nagle zniknęłaby jakaś część
ludzkości. W połowie tego okresu miałby się objawić
Antychryst, a miliony Żydów miałyby się nawrócić
na chrześcijaństwo. Na ziemi miałby nastać wielki ucisk
i miałyby spaść plagi. Wszystko to miałoby zakończyć
widzialne przyjście Chrystusa.
Poza
wspomnianym już fragmentem o jednych zabranych, a drugich
pozostawionych, zwolennicy teorii o sekretnym i niewidzialnym
pochwyceniu chrześcijan przez Chrystusa najczęściej powołują się
na słowa apostoła Pawła: „Gdyż sam Pan na dany
rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi
z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli
w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu,
razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze,
na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem”2.
Faktycznie,
jest tu mowa o porwaniu wierzących w obłokach
na spotkanie powracającego Chrystusa, ale nic nie sugeruje, że
będzie to wydarzenie sekretne i niewidzialne. Przeciwnie, ma to
się stać „na głos archanioła i trąby Bożej” — wtedy
Chrystus „zstąpi z nieba” i „powstaną ci, którzy
umarli w Chrystusie”, a ci, którzy żywi doczekają Jego
powrotu razem ze zmartwychwstałymi sprawiedliwymi zostaną
zabrani do nieba. Jak widać porwanie wierzących do nieba
bezpośrednio jest poprzedzone „głośnym” powrotem Chrystusa
i towarzyszącym mu zmartwychwstaniem zbawionych. Tego nie da
się nie zauważyć, ani nie usłyszeć.
O
widzialności powrotu Chrystusa zaświadczyli sami aniołowie Boży
obecni przy Jego wniebowstąpieniu. Zdziwionym uczniom Jezusa
obserwującym Jego odejście do nieba powiedzieli: „Ten Jezus,
wzięty od was do nieba, przyjdzie tak
samo, jak widzieliście Go
wstępującego do nieba”3.
Skoro wniebowstąpienie było widzialne, to taki sam będzie powrót
Jezusa.
Nie
może być sekretne wydarzenie opisywane takimi słowy: „Bóg nasz
przybywa i nie milczy; przed nim ogień pochłaniający,
a dokoła niego sroży się potężna burza”4.
„Gdyż jak błyskawica pojawia się od wschodu i jaśnieje
aż na zachód, tak będzie z przyjściem Syna
Człowieczego”5.
„Oto przychodzi wśród obłoków, i ujrzy go wszelkie oko,
a także ci, którzy go przebili, i będą biadać nad nim
wszystkie plemiona ziemi (...)”6.
Tak jak nie da się nie zauważyć błyskawic i grzmotów, tak
nie da się nie zauważyć powrotu Chrystusa. Jakby dla postawienia
w tej kwestii kropki nad i apostoł Jan kończy
ostatni cytowany werset — ten, że ujrzy Go wszelkie oko —
słowami: „Tak jest! Amen”. Będzie to wydarzenie majestatyczne
i chwalebne: „Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale
Ojca swego z aniołami swymi, i wtedy odda każdemu według
uczynków jego”7.
„I wtedy ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego,
i wtedy biadać będą wszystkie plemiona ziemi, i ujrzą
Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach nieba z wielką
mocą i chwałą”8.
Natomiast
słowa o jednym wziętym, a drugim pozostawionym oznaczają
jedynie, że jedni będą gotowi na powrót Chrystusa, a drudzy
nie. Świadczy o tym bezpośredni kontekst tej wypowiedzi:
„Dlatego i wy bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy
przyjdzie o godzinie, której się nie domyślacie”9.
Koncepcja
wcześniejszego niewidzialnego powrotu Chrystusa (przed tym
widzialnym) w celu sekretnego zabrania do nieba Jego
wiernych jest sprzeczna również z Listem do Hebrajczyków,
w którym czytamy o bohaterach wiary z przeszłości,
że „choć dla swej wiary zdobyli chlubne świadectwo, nie
otrzymali tego, co głosiła obietnica, ponieważ Bóg przewidział
ze względu na nas coś lepszego, mianowicie, aby oni nie
osiągnęli celu bez nas”10.
Tym celem jest oczywiście zbawienie, zamieszkanie w domu Ojca
w niebie. A to oznacza, że nie będzie wcześniej
i później zbawionych. Wszyscy, którzy mają być zbawieni,
zostaną zbawieni jednocześnie — podczas widzialnego, słyszalnego,
majestatycznego i chwalebnego powrotu Chrystusa, kiedy zmarli
sprawiedliwi zmartwychwstaną, a wierzący, którzy dożyli tego
wydarzenia, razem ze zmartwychwstałymi zostaną porwani, by
na obłokach w powietrzu spotkać się z Panem
Jezusem.
Spośród
wielu wymienionych w 24. rozdziale Ewangelii Mateusza znaków
czasu zapowiadających powrót Chrystusa, tylko jeden jest powtórzony
aż trzykrotnie — są nim zwiedzenia. „Baczcie, by was kto nie
zwiódł (...). Gdyby wam wtedy kto powiedział: Oto tu jest Chrystus
albo tam, nie wierzcie. Powstaną bowiem fałszywi mesjasze
i fałszywi prorocy (...), aby, o ile można, zwieść
i wybranych. (...) Gdyby więc wam powiedzieli: Oto jest
na pustyni — nie wychodźcie; oto jest w kryjówce —
nie wierzcie”11.
Jak widać, zwiedzenia te miały się odnosić do sposobu
powrotu Chrystusa. Fałszywi prorocy mieli głosić „ukryty”
powrót, niewidzialny albo widzialny tylko dla wybranych.
Niewątpliwie nauka o niewidzialnym powrocie Chrystusa w celu
sekretnego pochwycenia Kościoła jest tego znaku wypełnieniem.
Olgierd
Danielewicz
1
Mt 24,40-41. Cytaty biblijne pochodzą z Biblii warszawskiej
wydanej przez Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa 2011. 2
1 Tes 4,15-17. 3
Dz 1,10-11. 4
Ps 50,3. 5
Mt 24,27. 6
Ap 1,7. 7
Mt 16,27. 8
Mt 24,30. 9
Mt 24,44. 10
Hbr 11,39-40. 11
Mt 24,4.23-24.26 Znaki Czasu wrzesien 2014 r. www.sklep.znakiczasu.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz