Wiara
w ewolucję rodzi pewne konsekwencje. W poprzednich odcinkach pisaliśmy o konsekwencjach w sferze etyki i moralności oraz hedonistycznej postawy wobec życia — redakcja.
w ewolucję rodzi pewne konsekwencje. W poprzednich odcinkach pisaliśmy o konsekwencjach w sferze etyki i moralności oraz hedonistycznej postawy wobec życia — redakcja.
Ewolucjonizm a wartość
ludzkiego życia
ludzkiego życia
Wychowałem się w rodzinie, w której ojciec był
weterynarzem i przez wiele lat profesorem w Koledżu Medycyny
Weterynaryjnej Texas A&M University. Widziałem na własne oczy los
zwierząt cierpiących na niemożliwe do usunięcia obrażenia ciała,
zaatakowanych przez nieuleczalne choroby czy zbyt stare i zniedołężniałe,
by kontrolować funkcjonowanie ciała. Musiałem bezradnie stać i obserwować
mojego ojca lub moich kolegów kończących wystrzałem z broni palnej życie
konia z powodu złamanej nogi, której nie można było wyleczyć. Musiałem
napełniać strzykawkę preparatem kończącym życie, wstrzykiwanym następnie
w żyły czyjegoś ulubionego psa, by go „uśpić”, ponieważ połączenie
starczego wieku i chorób dokonało takich strat, że nawet najzręczniejszy
praktyk sztuki leczniczej nie mógł ich usunąć. Nie jest to ani przyjemne
zadanie, ani miły widok. Ale gdy ulubiony pies czy zwycięzca zawodów
hippicznych mogą cieszyć się szacunkiem w sercu dziecka, to jasne jest, że
pies nie jest niczyim ojcem czy matką, a koń nie jest niczyim bratem czy
siostrą. Są to zwierzęta i dlatego się dobija konie.
W ewolucyjnym schemacie rzeczy jednak człowiek ma ten sam
status. Może mieć większą wiedzę, może być mądrzejszy i bardziej obrotny
niż zwierzęta. Ale to nadal zwierzę. A wówczas pojawia się pytanie:
dlaczego człowieka należy traktować inaczej, kiedy jego życie już jest nic nie
warte? Trzeba powiedzieć prawdę. Nie ma żadnego powodu, by tak go traktować.
Od kołyski do grobu życie — z ewolucyjnej perspektywy — jest
całkowicie zbyteczne. I tak powinno być, przynajmniej jeśli poważnie
będziemy traktowali Karola Darwina. W książce O pochodzeniu
człowieka napisał on: „Wśród dzikich jednostki słabe fizycznie lub umysłowo
zostają szybko wyeliminowane, osobniki zaś, które przetrwały, wykazują
doskonały stan zdrowia. Natomiast my, ludzie cywilizowani, staramy się
wszelkimi siłami zahamować ten proces eliminacji, budując zakłady
dla niedorozwiniętych umysłowo, dla kalek i chorych. Wydajemy
osobne prawa dla ubogich, a nasi lekarze wysilają całą swą
umiejętność, aby zachować życie każdemu z nas możliwie najdłużej. Mamy
wszelkie podstawy do przypuszczenia, że szczepienie przeciwko ospie
uratowało tysiące ludzi, którzy ze względu na słabą konstytucję
byliby umarli na tę chorobę. Dzięki temu słabi członkowie cywilizowanych
społeczeństw mają możność pozostawiania po sobie potomstwa. Każdy, kto
interesował się hodowlą zwierząt domowych, dojdzie do przekonania, że
zjawisko to jest wysoce szkodliwe dla rodzaju ludzkiego. Jest wręcz
zdumiewające, jak szybko brak należytej opieki lub niewłaściwa opieka prowadzą
do degeneracji domowych ras zwierząt. Toteż — z wyjątkiem wypadku
dotyczącego samego człowieka — trudno przypuścić, aby znalazł się ktoś na tyle
nierozsądny, aby pozwolił na rozmnażanie się najmniej wartościowych swoich
zwierząt1.
W czasach Darwina (a nawet na początku XX wieku) niektórzy
stosowali to ujęcie do rasy ludzkiej poprzez tzw. eugenikę.
22 stycznia 1973 roku Sąd
Najwyższy Stanów Zjednoczonych stosunkiem głosów 7 do 2 zdecydował, że
ludzki płód rozwijający się w łonie matki nie jest już „człowiekiem”. Jest
to raczej „rzecz”, którą można wyciąć, pociąć i wyrzucić
do najbliższego pojemnika ze śmieciami. A usprawiedliwienia tego
rodzaju stanowiska ewolucjonistycznego są tak obszerne, że trudno je opisać.
Jako przykład rozważmy pogląd nieżyjącego już ewolucjonisty Carla Sagana
i jego żony Ann Druyan. W artykule Kwestia aborcji, jaki
napisali dla magazynu „Parade”, ci humaniści opowiadali się za etyczną
dopuszczalnością aborcji człowieka na tych podstawach, że płód rozwijający
się w ciele kobiety przez kilka miesięcy po zapłodnieniu nie jest
jeszcze istotą ludzką. Wniosek ich brzmiał więc tak: zabicie tego małego
organizmu nie jest morderstwem.
W jaki sposób doszli do tego stwierdzenia? Sagan
i Druyan dowodzili swej tezy, używając koncepcji znanej jako embrionalna
rekapitulacja, która sugeruje, że w miarę rozwoju ludzkiego embrionu
powtarza on historię ewolucyjną, przechodząc przez takie etapy jak ameby, ryby,
płazy, gady itd. Tak więc oglądanie wzrostu ludzkiego embrionu jest jak gdyby
oglądaniem „niemego filmu” o ewolucji. Twierdzili oni, że embrion najpierw
jest „pewnego rodzaju pasożytem”, który w końcu wygląda jak podzielony
na pierścienie robak. Dalsze zmiany — pisali — ujawniają „łuki skrzelowe”
podobne do tych, jakie występują „u ryby lub płaza”. Potem rzekomo
wyłaniają się cechy „gadzie”, a w końcu powstają cechy „ssacze [...]
podobne do świńskich”. Pod koniec drugiego miesiąca według obu autorów
organizm przypomina „naczelne, ale nadal nie jest do końca człowiekiem”2.
Koncepcja embrionalnej rekapitulacji, po raz pierwszy
przedstawiona w połowie lat 1860. przez niemieckiego uczonego Ernsta
Haeckla, już dawno została zdyskredytowana jako nie posiadająca poparcia
w faktach naukowych3. Ale Sagan i Druyan byli tak
zdesperowani, by znaleźć coś, cokolwiek w nauce, co usprawiedliwiłoby ich
przekonanie, że aborcja nie jest morderstwem, iż wskrzesili przestarzałą
koncepcję, odkurzyli ją i usiłowali nadać jej jakąś wiarygodność jako
odpowiedni powód, dlaczego aborcja nie jest morderstwem. Pokazuje to,
do czego ewolucjoniści są zdolni, próbując wcielić w życie swoją
teorię, i jakie niezwyczajne praktyki ta teoria generuje, gdy się
z niej wyprowadza logiczny wniosek.
Według Darwina „słabsi” członkowie społeczeństwa są
nieprzystosowani i na mocy praw przyrody zwykle nie przeżywają. Kto jest
słabszy niż niewielkie dziecko rozwijające się w łonie matki? Dziecko to
nie może się samo obronić, nie może się samo odżywić, nie może nawet przemówić
w swojej sprawie. Jest ono całkowicie zależne od matki. Ponieważ
przyroda „selekcjonuje i usuwa” słabsze zwierzęta i ponieważ człowiek
jest zwierzęciem, dlaczego człowiek miałby oczekiwać odmiennego traktowania?
Gdy bezradni, słabi i młodzi stają się zbędni, kto będzie
następny? Czy nie będzie to bezradny, słaby i stary? Czy nie będą to ci,
których ułomności powodują, że są „nieprzystosowani”, by przeżyć
w społeczeństwie ceniącym pięknych i silnych? Czy nie będą to kulawi,
ślepi, kalecy? Czy nie będą to ci, których IQ [iloraz inteligencji] spada
poniżej pewnego poziomu albo których skóra ma odmienną barwę? Niektórzy już
wzywają, by takie procesy „czyszczenia” uczynić legalnymi, używając takich
eufemizmów jak „eutanazja”, czyli „zabijanie z miłością”. Ostatecznie,
czyż nie dobija się koni?
Wniosek
Chrystus w Kazaniu
na Górze ostrzegł, że „ciasna jest brama i wąska droga, która
prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”4.
Większość ostatecznie odrzuci łaskę i miłosierdzie Boga na rzecz
swojej własnej „mądrości”. W Liście do Rzymian Paweł napominał
chrześcijan: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata”5.
Przykazanie to miało oparcie tak w naukach Chrystusa, jak i Mojżesza.
W Księdze Wyjścia Mojżesz przykazał ludowi Izraela: „Nie łącz się
z wielkim tłumem, aby wyrządzić zło”6. Mówiąc o tym boskim
nakazie, Guy N. Woods zauważył, że „(...) został on sformułowany, by bronić
ludu Pana przed niszczącym wpływem złego otoczenia, jak też przed mocnym
oddziaływaniem psychologii tłumu, któremu tak wielu w każdym pokoleniu
ulega (...). Człowiek z natury jest bytem społecznym i stadnym,
dążącym do gromadzenia się z innymi osobnikami swego rodzaju. (...)
Skłonność człowieka, by pragnąć towarzystwa i łączności z innymi
swego rodzaju, ma wiele zalet. Umożliwia ona człowiekowi cieszenie się
z zalet innych osób i korzystanie legalnie i właściwie
z owoców pracy innych, jak też i swoich własnych. Ale istnieją też
śmiertelne niebezpieczeństwa związane z tym przywilejem. Człowiek może
wchłonąć, i często to robi, złe cechy od otaczających go ludzi równie
łatwo, a często jeszcze szybciej, niż dobre cechy”7.
Prawdą jest, że istnieje
wielu, którzy odrzucają biblijne ujęcie stworzenia i przyjmują ateistyczny
system ewolucji organicznej. Ale jak zauważył Woods, „jest niebezpieczne iść
za wielkim tłumem, ponieważ większość prawie zawsze stoi po złej
stronie w tym świecie”8. „Mądrość”, pod wrażeniem
której czasami się znajdujemy, niekoniecznie jest tą mądrością,
pod wrażeniem której powinniśmy się znajdować. Nie powinniśmy się poddawać
psychologii tłumu — idei, że skoro „każdy to robi”, więc to coś jest słuszne.
Bohaterka kreskówek Lucy miała rację, gdy powiedziała do Charliego Browna:
„Ty nie masz racji, twoje słowa tylko brzmią jak racja!”.
Jest
rzeczą oczywistą, że jesteśmy odpowiedzialni za to, w co wierzymy.
Korzystając z wolności woli, w jaką Bóg nas wyposażył, możemy
w nieprzymuszony sposób wierzyć w Niego lub też możemy w równie
nieprzymuszony sposób odrzucić Go. Wybór zależy od każdego z nas. Gdy
niewierzący zamknie swój umysł nieodwołalnie, Bóg nie będzie go powstrzymywał,
co Paweł jasno wyłożył w Drugim Liście do Tesaloniczan. W liście
tym mówił o tych, którzy „nie przyjęli miłości prawdy” i wówczas
orzekł: „Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich błędu, tak iż uwierzą
kłamstwu”9. I rzeczywiście, działania mają swoje konsekwencje.
A przekonania mają implikacje.
Bert Thompson
[Autor posiada
stopień doktora mikrobiologii uzyskany w Texas A&M University. Bardzo
wiele miejsca w swoich publikacjach poświęca kontrowersji
ewolucjonizm-kreacjonizm, opowiadając się za kreacjonizmem Młodej Ziemi.
Przedruk z: „Problemy Genezy”, t. XVIII, 2010. Tłumaczył Kazimierz Jodkowski].
Znaki Czasu www.sklep.znakiczasu.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz