czwartek, 19 marca 2015

IMPLIKACJE EWOLUCJONIZMU (3)

Wiara
w ewolucję rodzi pewne konsekwencje. W poprzednich odcinkach pisaliśmy o konsekwencjach w sferze etyki i moralności oraz hedonistycznej postawy wobec życia — redakcja.
Ewolucjonizm a wartość
ludzkiego życia
Wychowałem się w rodzinie, w której ojciec był weterynarzem i przez wiele lat profesorem w Koledżu Medycyny Weterynaryjnej Texas A&M University. Widziałem na własne oczy los zwierząt cierpiących na niemożliwe do usunięcia obrażenia ciała, zaatakowanych przez nieuleczalne choroby czy zbyt stare i zniedołężniałe, by kontrolować funkcjonowanie ciała. Musiałem bezradnie stać i obserwować mojego ojca lub moich kolegów kończących wystrzałem z broni palnej życie konia z powodu złamanej nogi, której nie można było wyleczyć. Musiałem napełniać strzykawkę preparatem kończącym życie, wstrzykiwanym następnie w żyły czyjegoś ulubionego psa, by go „uśpić”, ponieważ połączenie starczego wieku i chorób dokonało takich strat, że nawet najzręczniejszy praktyk sztuki leczniczej nie mógł ich usunąć. Nie jest to ani przyjemne zadanie, ani miły widok. Ale gdy ulubiony pies czy zwycięzca zawodów hippicznych mogą cieszyć się szacunkiem w sercu dziecka, to jasne jest, że pies nie jest niczyim ojcem czy matką, a koń nie jest niczyim bratem czy siostrą. Są to zwierzęta i dlatego się dobija konie.
W ewolucyjnym schemacie rzeczy jednak człowiek ma ten sam status. Może mieć większą wiedzę, może być mądrzejszy i bardziej obrotny niż zwierzęta. Ale to nadal zwierzę. A wówczas pojawia się pytanie: dlaczego człowieka należy traktować inaczej, kiedy jego życie już jest nic nie warte? Trzeba powiedzieć prawdę. Nie ma żadnego powodu, by tak go traktować. Od kołyski do grobu życie — z ewolucyjnej perspektywy — jest całkowicie zbyteczne. I tak powinno być, przynajmniej jeśli poważnie będziemy traktowali Karola Darwina. W książce O pochodzeniu człowieka napisał on: „Wśród dzikich jednostki słabe fizycznie lub umysłowo zostają szybko wyeliminowane, osobniki zaś, które przetrwały, wykazują doskonały stan zdrowia. Natomiast my, ludzie cywilizowani, staramy się wszelkimi siłami zahamować ten proces eliminacji, budując zakłady dla niedorozwiniętych umysłowo, dla kalek i chorych. Wydajemy osobne prawa dla ubogich, a nasi lekarze wysilają całą swą umiejętność, aby zachować życie każdemu z nas możliwie najdłużej. Mamy wszelkie podstawy do przypuszczenia, że szczepienie przeciwko ospie uratowało tysiące ludzi, którzy ze względu na słabą konstytucję byliby umarli na tę chorobę. Dzięki temu słabi członkowie cywilizowanych społeczeństw mają możność pozostawiania po sobie potomstwa. Każdy, kto interesował się hodowlą zwierząt domowych, dojdzie do przekonania, że zjawisko to jest wysoce szkodliwe dla rodzaju ludzkiego. Jest wręcz zdumiewające, jak szybko brak należytej opieki lub niewłaściwa opieka prowadzą do degeneracji domowych ras zwierząt. Toteż — z wyjątkiem wypadku dotyczącego samego człowieka — trudno przypuścić, aby znalazł się ktoś na tyle nierozsądny, aby pozwolił na rozmnażanie się najmniej wartościowych swoich zwierząt1.
W czasach Darwina (a nawet na początku XX wieku) niektórzy stosowali to ujęcie do rasy ludzkiej poprzez tzw. eugenikę.
22 stycznia 1973 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych stosunkiem głosów 7 do 2 zdecydował, że ludzki płód rozwijający się w łonie matki nie jest już „człowiekiem”. Jest to raczej „rzecz”, którą można wyciąć, pociąć i wyrzucić do najbliższego pojemnika ze śmieciami. A usprawiedliwienia tego rodzaju stanowiska ewolucjonistycznego są tak obszerne, że trudno je opisać. Jako przykład rozważmy pogląd nieżyjącego już ewolucjonisty Carla Sagana i jego żony Ann Druyan. W artykule Kwestia aborcji, jaki napisali dla magazynu „Parade”, ci humaniści opowiadali się za etyczną dopuszczalnością aborcji człowieka na tych podstawach, że płód rozwijający się w ciele kobiety przez kilka miesięcy po zapłodnieniu nie jest jeszcze istotą ludzką. Wniosek ich brzmiał więc tak: zabicie tego małego organizmu nie jest morderstwem.
W jaki sposób doszli do tego stwierdzenia? Sagan i Druyan dowodzili swej tezy, używając koncepcji znanej jako embrionalna rekapitulacja, która sugeruje, że w miarę rozwoju ludzkiego embrionu powtarza on historię ewolucyjną, przechodząc przez takie etapy jak ameby, ryby, płazy, gady itd. Tak więc oglądanie wzrostu ludzkiego embrionu jest jak gdyby oglądaniem „niemego filmu” o ewolucji. Twierdzili oni, że embrion najpierw jest „pewnego rodzaju pasożytem”, który w końcu wygląda jak podzielony na pierścienie robak. Dalsze zmiany — pisali — ujawniają „łuki skrzelowe” podobne do tych, jakie występują „u ryby lub płaza”. Potem rzekomo wyłaniają się cechy „gadzie”, a w końcu powstają cechy „ssacze [...] podobne do świńskich”. Pod koniec drugiego miesiąca według obu autorów organizm przypomina „naczelne, ale nadal nie jest do końca człowiekiem”2.
Koncepcja embrionalnej rekapitulacji, po raz pierwszy przedstawiona w połowie lat 1860. przez niemieckiego uczonego Ernsta Haeckla, już dawno została zdyskredytowana jako nie posiadająca poparcia w faktach naukowych3. Ale Sagan i Druyan byli tak zdesperowani, by znaleźć coś, cokolwiek w nauce, co usprawiedliwiłoby ich przekonanie, że aborcja nie jest morderstwem, iż wskrzesili przestarzałą koncepcję, odkurzyli ją i usiłowali nadać jej jakąś wiarygodność jako odpowiedni powód, dlaczego aborcja nie jest morderstwem. Pokazuje to, do czego ewolucjoniści są zdolni, próbując wcielić w życie swoją teorię, i jakie niezwyczajne praktyki ta teoria generuje, gdy się z niej wyprowadza logiczny wniosek.
Według Darwina „słabsi” członkowie społeczeństwa są nieprzystosowani i na mocy praw przyrody zwykle nie przeżywają. Kto jest słabszy niż niewielkie dziecko rozwijające się w łonie matki? Dziecko to nie może się samo obronić, nie może się samo odżywić, nie może nawet przemówić w swojej sprawie. Jest ono całkowicie zależne od matki. Ponieważ przyroda „selekcjonuje i usuwa” słabsze zwierzęta i ponieważ człowiek jest zwierzęciem, dlaczego człowiek miałby oczekiwać odmiennego traktowania?
Gdy bezradni, słabi i młodzi stają się zbędni, kto będzie następny? Czy nie będzie to bezradny, słaby i stary? Czy nie będą to ci, których ułomności powodują, że są „nieprzystosowani”, by przeżyć w społeczeństwie ceniącym pięknych i silnych? Czy nie będą to kulawi, ślepi, kalecy? Czy nie będą to ci, których IQ [iloraz inteligencji] spada poniżej pewnego poziomu albo których skóra ma odmienną barwę? Niektórzy już wzywają, by takie procesy „czyszczenia” uczynić legalnymi, używając takich eufemizmów jak „eutanazja”, czyli „zabijanie z miłością”. Ostatecznie, czyż nie dobija się koni?
Wniosek
Chrystus w Kazaniu na Górze ostrzegł, że „ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”4. Większość ostatecznie odrzuci łaskę i miłosierdzie Boga na rzecz swojej własnej „mądrości”. W Liście do Rzymian Paweł napominał chrześcijan: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata”5. Przykazanie to miało oparcie tak w naukach Chrystusa, jak i Mojżesza. W Księdze Wyjścia Mojżesz przykazał ludowi Izraela: „Nie łącz się z wielkim tłumem, aby wyrządzić zło”6. Mówiąc o tym boskim nakazie, Guy N. Woods zauważył, że „(...) został on sformułowany, by bronić ludu Pana przed niszczącym wpływem złego otoczenia, jak też przed mocnym oddziaływaniem psychologii tłumu, któremu tak wielu w każdym pokoleniu ulega (...). Człowiek z natury jest bytem społecznym i stadnym, dążącym do gromadzenia się z innymi osobnikami swego rodzaju. (...) Skłonność człowieka, by pragnąć towarzystwa i łączności z innymi swego rodzaju, ma wiele zalet. Umożliwia ona człowiekowi cieszenie się z zalet innych osób i korzystanie legalnie i właściwie z owoców pracy innych, jak też i swoich własnych. Ale istnieją też śmiertelne niebezpieczeństwa związane z tym przywilejem. Człowiek może wchłonąć, i często to robi, złe cechy od otaczających go ludzi równie łatwo, a często jeszcze szybciej, niż dobre cechy”7.
Prawdą jest, że istnieje wielu, którzy odrzucają biblijne ujęcie stworzenia i przyjmują ateistyczny system ewolucji organicznej. Ale jak zauważył Woods, „jest niebezpieczne iść za wielkim tłumem, ponieważ większość prawie zawsze stoi po złej stronie w tym świecie8. „Mądrość”, pod wrażeniem której czasami się znajdujemy, niekoniecznie jest tą mądrością, pod wrażeniem której powinniśmy się znajdować. Nie powinniśmy się poddawać psychologii tłumu — idei, że skoro „każdy to robi”, więc to coś jest słuszne. Bohaterka kreskówek Lucy miała rację, gdy powiedziała do Charliego Browna: „Ty nie masz racji, twoje słowa tylko brzmią jak racja!”.
Jest rzeczą oczywistą, że jesteśmy odpowiedzialni za to, w co wierzymy. Korzystając z wolności woli, w jaką Bóg nas wyposażył, możemy w nieprzymuszony sposób wierzyć w Niego lub też możemy w równie nieprzymuszony sposób odrzucić Go. Wybór zależy od każdego z nas. Gdy niewierzący zamknie swój umysł nieodwołalnie, Bóg nie będzie go powstrzymywał, co Paweł jasno wyłożył w Drugim Liście do Tesaloniczan. W liście tym mówił o tych, którzy „nie przyjęli miłości prawdy” i wówczas orzekł: „Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich błędu, tak iż uwierzą kłamstwu”9. I rzeczywiście, działania mają swoje konsekwencje. A przekonania mają implikacje.
Bert Thompson

[Autor posiada stopień doktora mikrobiologii uzyskany w Texas A&M University. Bardzo wiele miejsca w swoich publikacjach poświęca kontrowersji ewolucjonizm-kreacjonizm, opowiadając się za kreacjonizmem Młodej Ziemi. Przedruk z: „Problemy Genezy”, t. XVIII, 2010. Tłumaczył Kazimierz Jodkowski].

1 Karol Darwin, O pochodzeniu człowieka [w:] Dzieła wybrane, t. 4, Warszawa 1959, s. 130. 2 Carl Sagan, Ann Druyan, The Question of Abortion, „Parade” z 22.4.1990, s. 6. 3 Zob. George Gaylord Simpson, C.S. Pittendrigh, L.H. Tiffany, Life: An Introduction to Biology, Nowy Jork 1957, s. 352. 4 Mt 7,14. 5 Rz 12,2. 6 Wj 23,2. 7 Guy N. Woods, And be not
Znaki Czasu  www.sklep.znakiczasu.pl 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz