wtorek, 2 lutego 2021

Czy mogę głosić ewangelię?

 Ewangelizacja to głoszenie Dobrej Nowiny, jaką jest Ewangelia. Głoszenie ewangelii to zadanie, które Jezus dał swoim uczniom zanim został zabrany do Nieba. Uczniowie znali Jezusa i Jego nauki ponad trzy lata, jednak nie byli jeszcze gotowi do tego, aby głosić Prawdę w sposób skuteczny, czyli z mocą. Było coś, co musiało się w nich zmienić. Taka sama zmiana musi nastąpić w życiu każdego człowieka, który uważa się za ucznia Jezusa i chce głosić ewangelię. Na czym polega ta zmiana? Można ją odkryć w historii człowieka, którego Jezus uwolnił od legionu demonów.

Oto ta historia, opowiedziana przez Marka:

 Marka 5:1-20

I przybyli na drugi brzeg morza, do krainy Gerazeńczyków. A gdy wychodził z łodzi, oto wybiegł z grobów naprzeciw niego opętany przez ducha nieczystego człowiek, który mieszkał w grobowcach, i nikt nie mógł go nawet łańcuchami związać, gdyż często, związany pętami i łańcuchami, zrywał łańcuchy i kruszył pęta, i nikt nie mógł go poskromić. I całymi dniami i nocami przebywał w grobowcach i na górach, krzyczał i tłukł się kamieniami. I ujrzawszy Jezusa z daleka, przybiegł i złożył mu pokłon. I wołając wielkim głosem, rzekł: Co ja mam z tobą, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam cię na Boga, żebyś mię nie dręczył. Albowiem powiedział mu: Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka! I zapytał go: Jak ci na imię? Odpowiedział mu: Na imię mi Legion, gdyż jest nas wielu. I prosił go usilnie, aby ich nie wyganiał z tej krainy. A pasło się tam, u podnóża góry, duże stado świń. I prosiły go duchy, mówiąc: Poślij nas w te świnie, abyśmy w nie wejść mogli. I pozwolił im. Wtedy wyszły duchy nieczyste i weszły w świnie; i rzuciło się to stado ze stromego zbocza do morza, a było ich około dwóch tysięcy, i utonęło w morzu. A ci, którzy je paśli, uciekli i rozgłosili to w mieście i po wioskach; i zeszli się, aby zobaczyć, co się stało. I przyszli do Jezusa, i ujrzeli, że ten, który był opętany, siedział odziany i przy zdrowych zmysłach, ten, w którym był legion demonów; i zlękli się. A ci, którzy to widzieli, opowiedzieli im, co się stało z opętanym, i także o świniach. I poczęli go prosić, żeby usunął się z ich granic. A gdy wstępował do łodzi, prosił go ten, który był opętany, aby mógł pozostać przy nim. Lecz On nie zezwolił mu, ale mu rzekł: Idź do domu swego, do swoich, i oznajmij im, jak wielkie rzeczy Pan ci uczynił i jak się nad tobą zmiłował. Odszedł więc i począł opowiadać w Dziesięciogrodziu, jak wielkie rzeczy uczynił mu Jezus; a wszyscy się zdumiewali.

Ta sama historia znajduje się także w ewangelii Mateusza i Łukasza, ale nie dokładnie taka sama. Mateusz opowiedział o dwóch ludziach opętanych przez demony, Marek i Łukasz o jednym. Mateusz nie wspomniał o zadaniu, jakie Jezus dał do wykonania uwolnionemu od demonów, z kolei Łukasz przekazał ciekawą prośbę, jaką demony miały do Jezusa.

Łukasza 8:31 „I prosiły go, aby im nie nakazywał odejść w otchłań

Prośba ta nie jest bezpośrednio związana z tematem, o którym piszę, ale jej zbadanie pozwala na wyciągnięcie ciekawych wniosków, dlatego o tym wspomniałem.

A teraz wróćmy do głównego tematu, a dokładniej do tego momentu, w którym opętany (jeden według Marka i Łukasza, dwóch według Mateusza) przez demony powiedział do Jezusa:

Co ja mam z tobą, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam cię na Boga, żebyś mię nie dręczył

W książce “Pragnienie wieków” Ellen White tak opisała tę scenę:

 „ Z mocą autorytetu [Jezus] nakazał nieczystym duchom, aby ich opuściły. Jego słowo przeniknęło pełne mroku umysły nieszczęśliwców. Mgliście zdawali sobie sprawę z tego, że blisko nich znajdował się Ten, który może ich wybawić od dręczących ich demonów. Upadli u stóp Zbawiciela, aby Go uczcić, jednak kiedy otworzyli usta, aby błagać Go o miłosierdzie, przemówiły przez nich demony, krzycząc porywczo: „Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie” (PW 270)

Jak widać, człowiek w takim stanie opętania nie może nawet powiedzieć tego, co chce. Taki człowiek ma „zaciemniony” umysł i tylko w niewielkim stopniu jest w stanie właściwie ocenić to, co dzieje się obok niego. Jego ciało i umysł są prawie całkowicie pod kontrolą demonów.

Taki człowiek czuje się bezradny i zdaje sobie sprawę z tego, jak beznadziejna jest jego sytuacja. Doskonale wie, że sam nie jest w stanie tego zmienić. Jest także świadomy tego, że sam doprowadził się do tego stanu, zaspokajając własne żądze.

I kiedy widzi możliwość zmiany tej sytuacji, kiedy widzi, że jest ktoś, kto chce i może mu pomóc, to pojawia się w nim ogromne pragnienie otrzymania tej pomocy. Chce zrobić wszystko co możliwe, aby zostać uwolnionym, ale tak naprawdę może tylko tego pragnąć.

Jednak Bóg zna nasze myśli. Jezus wiedział, że stojący przed nim człowiek pragnie Jego pomocy, i chociaż to pragnienie nie zostało wyrażone słowami, odpowiedział na nie.

Co czuł ten człowiek, kiedy został uwolniony od legionu demonów, dręczących go od dłuższego czasu?

Myślę, że przede wszystkim czuł wielką wdzięczność za to, co zrobił dla niego Bóg. Doskonale wiedział, że sam przyczynił się do swojego upadku, doskonale wiedział, że nie był w stanie samodzielnie uwolnić się od demonów i doskonale wiedział, że niczym sobie nie zasłużył na pomoc, którą otrzymał.  W swoim uwolnieniu widział miłość Boga do ludzi i kiedy poznał tę miłość, jego serce odpowiedziało na nią miłością do Boga. Ellen White napisała: „Tylko miłość budzi miłość. Znać Boga to kochać Go” (PW 17). Miłość Boga obudziła w jego sercu miłość do Boga. Ten człowiek poznał Boga i zaczął Go kochać, a jego miłość do Boga sprawiła, że odwrócił się od tego wszystkiego, co doprowadziło go do stanu całkowitej degradacji. Teraz nie widział już w tych rzeczach nic przyjemnego, ponieważ zrozumiał do czego prowadzi każdy grzech. Jego miłość do Boga, połączona z ogromną wdzięcznością, uczyniły z niego nowego człowieka, a jego gorącym pragnieniem stało się służenie Bogu i przebywanie w Jego obecności. Był gotów zrobić dla Boga wszystko, i kiedy Jezus powiedział mu: „Idź do domu swego, do swoich, i oznajmij im, jak wielkie rzeczy Pan ci uczynił i jak się nad tobą zmiłował”, po prostu to zrobił. Wykonanie tego polecenia stało się wielkim pragnieniem jego serca.

Co musiało się stać z tym człowiekiem, aby nastąpiła w nim taka wewnętrzna przemiana?

Musiał uświadomić sobie swój poprzedni stan i zrozumieć, że tylko Bóg mógł to zmienić. Kiedy to zrozumiał i kiedy pokochał Boga całym swoim sercem, stał się gotowy do głoszenia ewangelii, ponieważ głoszenie ewangelii polega na opowiadaniu o tym, jak wielkie rzeczy Pan uczynił w życiu ewangelisty oraz jak bardzo Bóg go miłuje. Tak więc gotowość do głoszenia prawdy jest uzależniona od pełnej świadomości własnego stanu. Ten człowiek zdobył tę świadomość, i gdyby teraz usłyszał to, co Jezus powiedział później swoim uczniom: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest winogrodnikiem. Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc. Wy jesteście już czyści dla słowa, które wam głosiłem; trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną”, z całą pewnością powiedziałby: „Tak, to prawda i jestem tego najlepszym dowodem. Byłem jak uschnięta gałąź i powinienem zostać wrzucony w ogień, ale dzięki miłości Boga do mnie oraz Jego wielkiej łasce i miłosierdziu mogę dziś przynosić obfity owoc tej miłości”.

Dokładnie ta sama zmiana musi nastąpić w każdym człowieku, który uważa się za chrześcijanina. Po pierwsze, taki człowiek musi uświadomić sobie swój beznadziejny stan i swoje przywiązanie do grzechu. Ten beznadziejny stan i przywiązanie do grzechu nie muszą objawiać się tak dramatycznie, jak w przypadku człowieka opętanego przez legion demonów, ale surowa dla nas prawda jest taka, że każdy z nas był, a być może nadal jest w takim samym beznadziejnym stanie. Te słowa Jezusa skierowane są do nas:

(Apokalipsa 3:14-22) „ A do anioła zboru w Laodycei napisz: To mówi ten, który jest Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego: Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich. Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły, radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał. Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się. Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną. Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie. Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów

Tylko ci, którzy patrząc na swoje poprzednie życie, widzą to, co widział ten uwolniony od demonów człowiek, znają prawdę o sobie i wiedzą, jak bardzo potrzebują Boga, i że bez Boga nie są w stanie zrobić nic dobrego. Osobie, która upadła bardzo nisko, łatwo jest zobaczyć tę prawdę, ale jest to bardzo trudne dla kogoś, kto nigdy nie upadł w tak spektakularny sposób. Były narkoman lub były alkoholik, doskonale wiedzą, kim byli. Wiedzą bardzo dobrze, że uwolnienie się od nałogu było dla nich niemożliwe. Dlatego są tak wdzięczni temu, kto pomógł im stać się wolnymi ludźmi.

Spróbuj teraz wyobrazić sobie, że stoi przed tobą Jezus i mówi do ciebie, że jesteś „nędzarzem i  biedakiem, ślepym i gołym”. Czy rzeczywiście poczułbyś się „nędzarzem i biedakiem, ślepym i gołym”, gdybyś w tym momencie przypomniał sobie całe swoje życie? Czy byłbyś gotowy, aby powiedzieć: „Tak Panie, masz rację, właśnie taki jestem”?

A kiedy czytasz to, co apostoł Paweł napisał w Liście do Rzymian, czy czujesz, że te słowa napisał o tobie?

Rzymian 3:9-18 „Cóż więc? Przewyższamy ich? Wcale nie! Albowiem już przedtem obwiniliśmy Żydów i Greków o to, że wszyscy są pod wpływem grzechu, jak napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego, nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga; wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego. Grobem otwartym jest ich gardło, językami swoimi knują zdradę, jad żmij pod ich wargami; usta ich są pełne przekleństwa i gorzkości; nogi ich są skore do rozlewu krwi, spustoszenie i nędza na ich drogach, a drogi pokoju nie poznali. Nie ma bojaźni Bożej przed ich oczami

Jeżeli tak nie czujesz, to zwróć uwagę na słowa „wszyscy” oraz „nie ma ani jednego”. Według Pawła wszyscy tacy jesteśmy, a jedynym wyjściem jest dla nas uświadomienie sobie tego i gorące pragnienie zmiany.

Czytałem wiele historii nawrócenia i znalazłem w nich coś interesującego. Większość historii, które głęboko poruszają nasze serca, to historie ludzi, którzy upadli bardzo nisko. To historie byłych przestępców, narkomanów, ludzi, których życie było dosłownie przesycone grzechem. To historie ludzi, którzy w swoim życiu kierowali się egoizmem i zaspokajaniem własnych pożądliwości. To historie ludzi, dla których miłość bliźniego była nic nie znaczącym frazesem. To historie ludzi, którzy według większości chrześcijan nie mieli szans na zbawienie. A jednak ci ludzie nawrócili się i teraz z pasją i zaangażowaniem dzielą się swoimi historiami, głosząc w ten sposób chwałę Boga, który uwolnił ich od mocy demonów.

Czy ktoś, kto przez całe życie nie zrobił nic złego, kto nie oszukiwał, nie kradł, nie zabijał, nie cudzołożył, ktoś, kto troszczył się nie tylko o swoich rodziców, ale także o swoich bliźnich, ktoś, kto był przez całe życie był wiernym członkiem kościoła, czy taka osoba może powiedzieć, że słowa apostoła Pawła z Rzymian 3:9-18 są właśnie o nim? Przeczytajmy jeszcze raz te słowa:

Cóż więc? Przewyższamy ich? Wcale nie! Albowiem już przedtem obwiniliśmy Żydów i Greków o to, że wszyscy są pod wpływem grzechu, jak napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego, nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga; wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego. Grobem otwartym jest ich gardło, językami swoimi knują zdradę, jad żmij pod ich wargami; usta ich są pełne przekleństwa i gorzkości; nogi ich są skore do rozlewu krwi, spustoszenie i nędza na ich drogach, a drogi pokoju nie poznali. Nie ma bojaźni Bożej przed ich oczami

Czy nie jest prawdą, że tacy ludzie częściej myślą o sobie: „Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję”?

Czy nie jest prawdą, że tacy ludzie zwykle nie myślą, że są „pożałowania godnymi nędzarzami i biedakami, ślepymi i gołymi”?

Czy ktoś, kto nie jest świadomy tego, kim naprawdę jest, może odczuwać prawdziwą wdzięczność Bogu za to, co Bóg dla niego zrobił? Historia o dziesięciu trędowatych pokazuje, że raczej nie.

Dziewięciu z nich było Żydami, jeden był Samarytaninem. I to właśnie on, Samarytanin, członek narodu pogardzanego przez Żydów, tylko on, kiedy został uzdrowiony, poczuł prawdziwą wdzięczność do Boga i tylko on wrócił do Jezusa, aby wyrazić Mu swoją wdzięczność. Ten człowiek wiedział kim jest i że nie zasłużył na łaskę, jaką okazał mu Bóg.

Każdy z nas musi narodzić się na nowo, ale aby narodzić się na nowo, każdy z nas musi najpierw umrzeć. Nie sposób nie zauważyć takiej zmiany we własnym życiu. Więc jeśli ktoś nie widzi tej zmiany, to prawdopodobnie nie narodził się na nowo i nadal prowadzi stare życie grzesznej natury. I prawdopodobnie nadal słyszy, jak Jezus puka do drzwi jego serca. Słyszy pukanie, ponieważ Jezus wciąż jest na zewnątrz.

Każdego dnia powinniśmy prosić i błagać Boga, aby nie pozwalał nam myśleć o sobie po laodycejsku. Zadowolenie z siebie to coś, co Szatan chce włożyć w nasze umysły i serca, ale my powinniśmy napełniać je miłością i wdzięcznością dla Boga. Módlmy się o to, pamiętając kim jest dla nas Bóg i kim jesteśmy bez Niego. Obyśmy zawsze odczuwali taką samą wdzięczność dla Boga, jak czuł człowiek, którego Jezus uwolnił od legionu demonów.