czwartek, 25 lipca 2019

Posłuszeństwo

W poprzednim kwartale w naszej szkole sobotniej zajmowaliśmy się różnymi zagadnieniami związanymi z rodziną. Jedna z ostatnich lekcji nosiła tytuł „Co widzieli w twoim domu” i nawiązywała do pewnego wydarzenia z życia króla Hiskiasza. Kiedy czytałem historię tego króla, zwróciłem uwagę na pewną sprzeczność. Zanim ją pokaże, chcę powtórzyć to, co Biblia mówi o Hiskiaszu.

W trzecim roku panowania Ozeasza, syna Eli, króla izraelskiego, objął władzę królewską Hiskiasz, syn Achaza, króla judzkiego. Miał dwadzieścia pięć lat, gdy objął władzę królewską, a dwadzieścia dziewięć lat panował w Jeruzalemie. Matka jego nazywała się Abi, a była córką Zachariasza. Czynił on to, co prawe w oczach Pana, wszystko tak, jak czynił Dawid, jego praojciec (2 Krl 18,1-3)

Kiedy Biblia mówi, że ktoś postępował jak Dawid, to zawsze jest to pochwała. Jednak w przypadku Hiskiasza jest to coś więcej niż tylko stwierdzenie, że postępował tak, jak król Dawid:

Na Panu, Bogu Izraela, polegał, tak że nie było po nim takiego jak on w gronie wszystkich królów judzkich, ani w gronie jego poprzedników (2 Krl 18,5).

Biblia mówi nam, że nie było innego króla, który byłby tak blisko Boga jak Hiskiasz. Żaden inny król nie ufał Bogu tak bardzo, jak on. Czy możesz to sobie wyobrazić? Nawet król Dawid nie ufał Bogu tak jak Hiskiasz.
Słowo „polegał” jest tłumaczeniem hebrajskiego słowa „dabaq”, które znajduje się na przykład w Księdze Rodzaju:

Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i ZŁĄCZY SIĘ z żoną swoją, i staną się jednym ciałem (Rdz 2,24)

Czy można sobie wyobrazić bliższy związek między mężem i żoną?
I jeszcze Księga Powtórzonego Prawa:

Pana, Boga swego, będziesz się bał, jemu będziesz służył, przy nim BĘDZIESZ TRWAŁ i na jego imię będziesz przysięgał (Pwt 10,20)

W tym ostatnim wersecie jest coś bardzo interesującego. Fragment, z którego pochodzi (Pwt 10,12-20), jest w rzeczywistości wyjaśnieniem tego, na czym polega ten rodzaj relacji, co to znaczy, gdy człowiek jest „dabaq” z Bogiem. Innymi słowy, ta część mówi, czym jest prawdziwe posłuszeństwo.
Oto kilka wersetów z tego fragmentu (Pwt 10,12-13.16.20):

(12) Teraz więc, Izraelu, czego żąda od ciebie Pan, twój Bóg! Tylko, abyś okazywał cześć Panu, swemu Bogu, abyś chodził tylko jego drogami, abyś go miłował i służył Panu, swemu Bogu, z całego serca i z całej duszy,
Mamy tutaj cztery elementy składające się na posłuszeństwo:
1.    Okazywanie czci Panu
2.    Chodzenie Jego drogami
3.    Miłość do Boga
4.    Służenie Bogu z całego serca
Wypełnienie tych czterech warunków sprawia, że człowiek jest posłuszny Bogu, o czym mówi kolejny wers:

(13) abyś przestrzegał przykazań Pana i jego ustaw, które Ja ci dziś nadaję dla twego dobra (…)

Kolejny wers pokazuje sposób w jaki można spełnić cztery warunki z wersu dwunastego, cztery warunki prawdziwego posłuszeństwa:

(16) Obrzeżcie więc nieobrzezkę waszego serca, a waszego karku już nie zatwardzajcie

Co istotne, obrzezanie serca nie jest opcjonalne, jest konieczne, aby stało się prawdą to, o czym mówi ostatni wers:

(20) Pana, Boga swego, będziesz się bał, jemu będziesz służył, przy nim będziesz trwał i na jego imię będziesz przysięgał

Wrócę teraz do króla Hiskiasza. Co dokładnie Biblia mówi nam o tym królu?

Czynił on to, co prawe w oczach Pana, wszystko tak, jak czynił Dawid, jego praojciec. On to zniósł świątynki na wyżynach, potrzaskał słupy i rozkruszył węża miedzianego, którego sporządził Mojżesz; do tego bowiem czasu synowie izraelscy spalali mu kadzidło, nazywając go Nechusztan. Na Panu, Bogu Izraela, polegał, tak że nie było po nim takiego jak on w gronie wszystkich królów judzkich, ani w gronie jego poprzedników. Był przywiązany do Pana i nie odstępował od niego, przestrzegając przykazań, jakie Pan nadał Mojżeszowi (2 Krl 18,3-6)

Ten opis nie jest zbyt długi, o wiele więcej znajdziemy w 2 Księdze Kronik, która mówi nam w jaki sposób król doprowadził do duchowego ożywienia w Judzie. Oto kilka wersów z tej księgi (2 Krn, r.29):

On to w pierwszym roku swojego panowania, w pierwszym miesiącu kazał otworzyć bramy świątyni Pańskiej i naprawić je, następnie sprowadził kapłanów i Lewitów, a zebrawszy ich na wschodnim dziedzińcu, rzekł do nich: Słuchajcie mnie, Lewici! Poświęćcie się teraz i poświęćcie świątynię Pana, Boga waszych ojców, i usuńcie nieczystość z miejsca świętego (…)
Oto nasi ojcowie polegli od miecza, a nasi synowie, nasze córki i nasze żony poszły za to do niewoli.  Zamierzam tedy zawrzeć przymierze z Panem, Bogiem Izraela, aby odwrócił od nas żar swego gniewu (…)
Kapłani weszli do wnętrza świątyni Pańskiej celem oczyszczenia jej i wynieśli wszystkie nieczystości, jakie zastali w przybytku Pańskim, na dziedziniec świątyni, stąd zaś zabierali to Lewici, aby wynieść to precz do potoku Kidron. Zaczęli oczyszczanie w pierwszym dniu pierwszego miesiąca, a w ósmym dniu tego miesiąca doszli do przedsionka Pana. Świątynię Pańską poświęcali przez osiem dni, a w szesnastym dniu pierwszego miesiąca zakończyli.

I jeszcze z następnego, trzydziestego rozdziału:

Potem posłał Hiskiasz do całego Izraela posłów, a do Efraimitów i Manassesytów napisał listy, aby przyszli do świątyni Pańskiej w Jeruzalemie celem odprawienia Paschy dla Pana, Boga Izraela.
ustalili więc, że poda się tę wiadomość w całym Izraelu od Beer-Szeby aż po Dan, aby przybyli celem odprawienia Paschy dla Pana, Boga Izraela, w Jeruzalemie, gdyż nie obchodzono jej dotąd w tak wielkiej liczbie, jak było przepisane

A to jest treść wezwania, jakie król wysłał do wszystkich swoich poddanych:

Synowie izraelscy! Nawróćcie się do Pana, Boga Abrahama, Izaaka i Izraela, a wtedy i On zwróci się znowu do resztki, która wam się uratowała z ręki królów asyryjskich. Nie bądźcie tacy, jak wasi ojcowie i bracia, którzy sprzeniewierzyli się Panu, Bogu waszych ojców, że wydał ich na zagładę, jak to sami widzicie. Nie usztywniajcie teraz waszych karków, jak wasi ojcowie, podajcie rękę Panu i przybądźcie do jego świętego przybytku, który na wieki poświęcił, i służcie Panu, waszemu Bogu, a wtedy odwróci On od was żar swego gniewu. Jeżeli bowiem nawrócicie się do Pana, to wasi bracia i synowie doznają miłosierdzia od tych, którzy ich uprowadzili do niewoli, i powrócą do tej ziemi. Albowiem litościwy i miłosierny jest Pan, wasz Bóg, i nie odwróci od was swojego oblicza, jeżeli się do niego nawrócicie

I Biblia mówi nam co stało się później:

Była tedy wielka radość w Jeruzalemie, gdyż od czasów Salomona, syna Dawida, króla izraelskiego, nie było czegoś podobnego z Jeruzalemie (2 Krn 30,26)

To było naprawdę wielkie ożywienie duchowe w Judzie!
Pytanie: czy król Hiskiasz był dobrym królem? Czy był posłuszny Bogu? Tak czy nie? Co wynika z pokazanych do tej pory cytatów?
Biblia mówi o tym tak:

Tak to urządził Hiskiasz w całej Judzie. Czynił on to, co dobre, prawe i sprawiedliwe przed Panem, jego Bogiem. W każde dzieło, którego się podjął, czy to w służbie dla świątyni Bożej, czy też zakonu i przykazań, aby szukano swego Boga, wkładał całe swoje serce, toteż szczęściło mu się (2 Krn 31,20-21)

Na tym historia króla Hiskiasza nie kończy się. Co działo się potem?

Po tych wydarzeniach i dowodach wierności, wyruszył Sancheryb, król asyryjski, i wkroczył do Judy, rozłożył się obozem pod warownymi miastami i postanowił zdobyć je dla siebie. Gdy zaś Hiskiasz widział, że Sancheryb nadciągnął z zamiarem zawojowania Jeruzalemu … (2 Krn 32,1-2)

Tutaj zaczyna się opis przygotowań do wojny, to co jest naprawdę ciekawe zaczyna się od wersu szóstego:

Ustanowił dowódców wojskowych nad ludem, zebrał ich wokół siebie na placu przed bramą miejską i tak przemówił im do serca: Bądźcie odważni i dzielni, nie bójcie się ani się nie lękajcie króla asyryjskiego ani tej tłuszczy, która jest z nim, gdyż z nami jest ktoś większy niż on. Z nim jest ramię cielesne, z nami jest Pan, nasz Bóg; On nam pomoże i stoczy za nas boje. Na te słowa Hiskiasza, króla judzkiego, lud nabrał otuchy (2 Krn 32,6-8)

A teraz kulminacja wszystkiego, co do tej pory zrobił król Hiskiasz. Po otrzymaniu listu od przywódcy asyryjskiego Hiskiasz idzie do świątyni i modli się do Boga. Ta modlitwa jest jednym z najlepszych biblijnych przykładów modlitwy.

Panie, Boże Izraela, który siedzisz na cherubach! Ty jedynie jesteś Bogiem wszystkich królestw ziemi, Ty stworzyłeś niebo i ziemię. Skłoń, Panie, ucho swoje i słuchaj! Otwórz, Panie, oczy swoje i patrz! Przysłuchaj się słowom Sancheryba, które on przysłał, aby urągać Bogu żywemu. Prawdą jest, Panie, że królowie asyryjscy wygubili ludy i ich ziemię, i powrzucali ich bogów w ogień, lecz nie byli to bogowie, ale dzieło rąk ludzkich z drzewa i z kamienia, więc mogli je zniszczyć. Teraz więc, Panie, Boże mój, wybaw nas, proszę, z jego ręki, a poznają wszystkie królestwa ziemi, że jedynie Ty, Panie, jesteś Bogiem (2 Krl 19,15-19)

Jaki był wynik tej modlitwy?

I stało się tej samej nocy, że wyszedł anioł Pański i pozbawił życia w obozie asyryjskim sto osiemdziesiąt pięć tysięcy. Następnego dnia rano oto wszyscy oni - same trupy – pomarli (2 Krl 19,35)

Na samym początku napisałem coś o pewnej sprzeczności w historii króla Hiskiasza. Nie ma jednak sprzeczności w tym, co do tej pory napisałem. I być może niektórzy zaczynają się zastanawiać, gdzie jest ta sprzeczność? Cała opowiedziana do tej pory historia jest pięknym świadectwem o królu Hiskiaszu.

Nadszedł czas, aby powiedzieć coś o tym, co zostało ukryte w pierwszej części.
Zaraz po cudownym ocaleniu od Asyryjczyków, Bóg dał Hiskiaszowi bardzo surowe przesłanie:

W owych dniach Hiskiasz śmiertelnie zachorował. Wtedy przybył do niego prorok Izajasz, syn Amosa, i rzekł do niego: Tak mówi Pan: Uporządkuj swój dom, gdyż umrzesz, a nie będziesz żył (2 Krl 20,1).

Jest w tym zdaniu coś, co zwróciło moją uwagę. Nie wiem jak inni, ale dla mnie zastanawiające było nie to, że król miał wkrótce umrzeć, ale to, że miał uporządkować swój dom.

Uporządkuj swój dom – najwyraźniej w domu Hiskiasza nie wszystko wyglądało dobrze. Bóg ostrzegł go, aby coś z tym zrobił. Jak to możliwe, że taki wspaniały król miał problem w swoim domu? Gdyby tak nie było, Bóg nie powiedziałby mu, że musi uporządkować swój dom.

Co uczynił Hiskiasz, gdy prorok Izajasz przekazał mu przesłanie od Boga? Zaczął się modlić. Tym razem jednak jego modlitwa była zdecydowanie inna niż w świątyni.

Wtedy Hiskiasz obrócił się swoją twarzą do ściany i modlił się do Pana tymi słowy: Ach, Panie! Wspomnij, proszę, że postępowałem wobec ciebie wiernie i szczerze i czyniłem to, co dobre w twoich oczach. Następnie Hiskiasz wybuchnął wielkim płaczem (2 Krl 20,2-3)

Kto był w centrum pierwszej modlitwy? Bóg. Na kim Hiskiasz skupił się w drugiej modlitwie? Na sobie.
Wygląda na to, że król zaczął bardziej myśleć o sobie niż o Bogu. Mimo to Bóg uzdrowił króla, dając mu szansę „uporządkowania swojego domu”. Król wkrótce miał taką możliwość, ponieważ w związku z cudownym uzdrowieniem odwiedzili go goście z Babilonu. Jednak król nie skorzystał z tej okazji, aby wysławiać Boga, wybrał uwielbianie samego siebie.

Ktoś mógłby powiedzieć, że był to wypadek przy pracy, że król tylko na chwilę zapomniał się. Jest jednak coś, co stoi w sprzeczności z tą opinią. Trzy lata po tych wydarzeniach Hiskiaszowi urodził się syn. Nazywał się Manasses. Po śmierci Hiskiasza został królem. Jakim królem był Manasses?

Czynił zaś to, co złe w oczach Pana, według ohydnych zwyczajów narodów, które Pan wypędził przed synami izraelskimi. Z powrotem pobudował świątynki na wyżynach, które zburzył Hiskiasz, jego ojciec, wznosił też Baalowi ołtarze i sporządził Aszery, jak to czynił Achab, król izraelski, oddawał pokłon całemu zastępowi niebieskiemu i służył mu. Zbudował także ołtarze w świątyni Pana, o której powiedział Pan: W Jeruzalemie umieszczę moje imię. Zbudował też ołtarze dla całego zastępu niebieskiego na obydwu podwórcach świątyni Pana. Również swego syna oddał na spalenie, uprawiał wróżbiarstwo i czary, ustanowił zażegnywaczy i wróżbitów i wiele złego czynił w oczach Pana, drażniąc go. Postawił też posąg Aszery, który kazał sporządzić w świątyni, o której Pan powiedział do Dawida i do Salomona, jego syna tak: W tej świątyni i w Jeruzalemie, które wybrałem spośród wszystkich plemion Izraela, umieszczę moje imię na wieki (2 Krl 21,2-7)

Czy można powiedzieć, że pewne wady charakteru Manassesa zostały ukształtowane w procesie jego wychowania? Czy Hiskiasz, jako ojciec, dał swojemu synowi to, co powinien mu dać? Czego Manasses nauczył się w swoim rodzinnym domu?

Nie wiemy jak wyglądało dzieciństwo Manassesa, ale wiemy jakie dzieciństwo miał jego ojciec. I wiemy też na jakich ludzi wyrośli, jak zostali wychowani. Hiskiasz wyrósł na dobrego króla, ufał Bogu i był bardzo blisko Boga. Czy Manasses został wychowany w podobny sposób? Czy znał Boga tak, jak jego ojciec?

Kilka informacji na temat dzieciństwa Hiskiasza. Hiskiasz miał dziewięć lat gdy zmarł jego dziadek, król Jotam. O Jotamie Biblia mówi, że:

Czynił on to, co prawe w oczach Pana, wszystko tak, jak czynił Uzjasz, jego ojciec (2 Krl 15,34)

Matka Hiskiasza miała na imię Abija i była córką Zachariasza. Ciekawe jest znaczenie tych imion. Abija oznacza „Bóg jest moim Ojcem”, a Zachariasz – „Pamięć o Bogu”.
Po śmieci Jotama królem został ojciec Hiskiasza, Achaz.

Achaz miał dwadzieścia lat, gdy objął władzę królewską, a panował szesnaście lat w Jeruzalemie. Lecz nie czynił tego, co prawe w oczach Pana, Boga jego, jak Dawid jego praojciec. (3) Kroczył raczej drogą królów izraelskich, a nawet własnego syna oddał na spalenie, jak to było ohydnym zwyczajem narodów, które Pan wytępił przed synami izraelskimi (2 Krl 16,2-3).

Hiskiasz wychowywał się i dorastał w domu swojego ojca, który nie był dla niego dobrym przykładem, ale to co czytamy o Hiskiaszu wskazuje na to, że dobry wpływ dziadka i matki był większy niż ojca. Hiskiasz nie miał dobrego ojca, a jednak przez długi czas był nie tylko dobrym królem, ale przede wszystkim był posłuszny Bogu. Był bardzo blisko Boga i ufał Bogu.

Jakim wobec tego był ojcem dla swojego syna, skoro Manasses wyrósł na jednego z najgorszych władców Judy?
Nie jest łatwo powiedzieć, co było przyczyną zmian, które miały miejsce w życiu Hiskiasza. Jednak faktem jest, że ta zmiana miała miejsce. Stało się tak pomimo faktu, że Hiskiasz przez większość swojego życia był bardzo blisko Boga. Biblia nic nam nie mówi o końcu jego życia, ale mówi nam coś o końcu jego syna. Po wszystkich złych rzeczach, które zrobił, Manasses w końcu uniżył się przed Bogiem.

Cała ta historia pokazuje nam jedną prawdę. Fakt, że ktoś jest bardzo blisko Boga, tak blisko, że trudno sobie wyobrazić lepszy związek, tak blisko jak Hiskiasz; ten fakt nie jest ochroną przed upadkiem. I odwrotnie, jeśli ktoś upadnie, nawet bardzo nisko, tak jak Manasses, to wcale nie oznacza to, że nie ma on już szans na zbawienie. Ma, jeśli uniży się przed Bogiem, tak jak Manasses.

Nigdy nie bądź zbyt pewny siebie, ale z drugiej strony nigdy nie trać nadziei.
Biblia wyjaśnia nam tę prawdę w Księdze Ezechiela:

Powiedz im: Jakom żyw - mówi Wszechmocny Pan - nie mam upodobania w śmierci bezbożnego, a raczej, by się bezbożny odwrócił od swojej drogi, a żył. Zawróćcie, zawróćcie ze swoich złych dróg! Dlaczego macie umrzeć, domu izraelski?
A ty, synu człowieczy, mów do swoich rodaków: Sprawiedliwość nie uratuje sprawiedliwego, gdy popełnia występek, a bezbożność nie doprowadzi bezbożnego do upadku, gdy się odwróci od swojej bezbożności. Lecz i sprawiedliwy nie może żyć, gdy grzeszy.
Gdy mówię do sprawiedliwego: Na pewno będziesz żył, a on, polegając na swojej sprawiedliwości, popełni występek, wtedy nie będzie się pamiętało wszystkich jego sprawiedliwych uczynków, lecz umrze z powodu występku, który popełnił.
Lecz gdy mówię do bezbożnego: Na pewno umrzesz, a on odwróci się od swojego grzechu, będzie wypełniał prawo i sprawiedliwość,
będzie oddawał zastaw, zwracał to, co zagrabił, postępował zgodnie z zasadami życia, nie popełniając występku, na pewno będzie żył, nie umrze.
Nie będzie się pamiętało żadnych jego grzechów, które popełnił; będzie wypełniał prawo i sprawiedliwość, na pewno będzie żył (Ez 33,11-16)

Nigdy nie bądź zbyt pewny siebie!
Ufaj Bogu, nie sobie!
Ufaj Jezusowi!

niedziela, 14 lipca 2019

Kim jest chrześcijanin?


Jedną z najważniejszych informacji na ten temat jest to, że to nie do nas należy ocena naszego chrześcijaństwa. Taką ocenę każdemu z nas wystawi Bóg. Wielu ludzi uważa się za chrześcijan, jednak kto z nich jest nim naprawdę? Jezus ostrzegł nas, żebyśmy nie ufali naszym uczuciom i emocjom, ponieważ pewnego dnia możemy przekonać się, że gdzieś popełniliśmy błąd i naszą wiarę zbudowaliśmy na niewłaściwym fundamencie. "W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie" (Mt 7,22-23). Czy fakt czynienia cudów nie jest wystarczającym dowodem wiary? Okazuje się, że nie.Jaki błąd mogli wobec tego popełnić ci, którzy kiedyś usłyszą te straszne słowa: "Idźcie precz ode mnie"? 

Jedną z możliwości jest to, że za bardzo zaufali swoim uczuciom. Spróbuję to pokazać na przykładzie związku mężczyzny i kobiety. Czasami zdarza się, że mężczyzna poznaje kobietę i zachwyca się nią. Pragnie z nią być, być tak blisko, jak to jest tylko możliwe. Myśli o tej kobiecie wywołują w nim bardzo silne emocje i uczucia, a jednym z jego pragnień jest fizyczne zbliżenie. Często nazywamy to miłością, jednak tak naprawdę jest to przede wszystkim pożądanie. Fizyczna, a jednocześnie bardzo intymna część tego związku, jest bardzo ważna dla tego mężczyzny. Czy ten mężczyzna rzeczywiście kocha tę kobietę? Ten świat tak bardzo wypaczył ideę Bożej miłości, że niewielu ludzi potrafi myśleć o miłości w oderwaniu od naszej seksualności. Faktem jest, że kontakty seksualne połączone są silnymi emocjami, tak silnymi, że potrafią one całkowicie wyłączyć tzw. zdrowy rozsądek. Towarzyszące tym emocjom uczucia swoistego uniesienia są jak narkotyk. 

Mężczyzna, który nosi w sobie takie uczucia, może sobie nawet zdawać sprawę z tego, że prawdziwa miłość wygląda "trochę" inaczej, jednak tak bardzo pragnie ponownie poczuć to niepowtarzalne uczucie, że jest gotów zrobić bardzo dużo, aby do tego doprowadzić. Nawet kosztem złamania tych zasad, w które kiedyś głęboko wierzył. I podobnie jest też z tymi, dla których chrześcijaństwo jest źródłem tego typu bardzo silnych doznać emocjonalnych. Ich życie duchowe składa się z krótkich okresów wielkiego uniesienia duchowego, po którym następuje czas zwykłego, szarego życia. Czekają oni do następnej okazji, aby przeżyć to, co według nich wynosi ich na bardzo wysoki poziom duchowy. I ich świadomość nie chce zaakceptować faktu, że prawdziwa miłość do Boga działa inaczej. Nie ma w niej wielkich wzlotów i upadków, ale jest systematyczny wzrost. Gdyby przedstawić to na wykresie, to prawdziwa miłość nie jest jak sinusoida, ale jak linia, która cały czas wznosi się do góry, i tylko czasami mogą się na niej pojawić niewielkie odchylenia, spadki, ale nie powodują one zmiany kierunku ze wznoszącego na opadający. 

Oparcie wiary na emocjach zawsze jest połączone z ignorowaniem pewnych prawd, o których mówi Biblia. Dlaczego? Ponieważ człowiek jest w stanie pod wpływem silnych emocji poświęcić prawie wszystko, aby zaspokoić swoją potrzebę przeżycia tych silnych uczuć. To dlatego Jezus powie do wielu, że "czynili bezprawie". 

Od samego początku Bóg zwracał uwagę ludzi na to, że niezbędnym składnikiem wiary jest miłość. Poprzez Mojżesza Stwórca powiedział jakie są Jego wymagania. "Teraz więc, Izraelu, czego żąda od ciebie Pan, twój Bóg! Tylko, abyś okazywał cześć Panu, swemu Bogu, abyś chodził tylko jego drogami, abyś go miłował i służył Panu, swemu Bogu, z całego serca i z całej duszy" (Pwt 10,12). Bóg łączy ze sobą prawo, rozumiane jako zbiór nakazów i zakazów, z miłością. Pokazuje, że prawdziwe przestrzeganie Bożego prawa nie może wynikać tylko i wyłącznie z jego akceptacji przez rozum. Niezbędnym składnikiem posłuszeństwa jest miłość. I ponownie posłużę się przykładem małżeństwa. Czy mąż, który skrupulatnie przestrzega wszystkich zasad z "Podręcznika dobrego męża", naprawdę kocha swoją żonę? Jeżeli jego decyzjami nie kieruje miłość do żony, jeżeli jego największym pragnieniem jako męża nie jest uczynienie swojej żony najbardziej szczęśliwą kobietą na świecie, jeżeli nie jest gotowy poświęcić dla niej wszystkiego, to czy jego uczucie do niej można nazwać miłością, a jego samego nazwać dobrym mężem?

Jednak co istotne, Bóg zawsze podkreśla, że miłość nie może być powodem nieprzestrzegania prawa. W chrześcijaństwie posłuszeństwo prawu nie jest opcjonalne, ale konieczne. "Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie" (J 14,15). I tutaj mamy drugą możliwość popełnienia błędu, którego skutkiem jest usłyszenie tych słów: "Idźcie precz ode mnie". Ta druga możliwość polega na skupieniu się na zewnętrznych przejawach przestrzegania prawa i przekonaniu, że zewnętrzne posłuszeństwo jest właściwą drogą życia. Tymczasem są to tylko skutki wiary, a nie wiara. Taki błąd popełnili Żydzi, a Ellen White tak to opisała w książce "Pragnienie wieków":
"Największe zwiedzenie ludzkiego umysłu w dniach Chrystusa polegało na przekonaniu, że na sprawiedliwość składa się samo uznanie prawdy. Dowiedzione zostało, że w całym ludzkim doświadczeniu teoretyczna znajomość prawdy nie wystarcza, aby zbawić duszę (...) To samo niebezpieczeństwo istnieje dzisiaj (...) Ludzie mogą wyznawać, że wierzą w prawdę, ale jeśli nie czyni ich ona szczerymi, uprzejmymi, cierpliwymi, wyrozumiałymi, myślącymi na sposób niebiański, jest przekleństwem dla tych, którzy ją wyznają, a poprzez ich wpływ staje się przekleństwem dla świata" (PW 244).

Jedynym rodzajem posłuszeństwa, które jest akceptowane przez Boga, jest posłuszeństwo wynikające z miłości. Tak jak małżeństwo, powinno być oparte na wzajemnej miłości, poszanowaniu i respekcie, na miłości, która jest "cierpliwa, dobrotliwa, nie zazdrości, nie jest chełpliwa, nie nadyma się, nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego. Nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy, wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi" (1 Kor 13,4-7). Tak miłość jest podstawą właściwego posłuszeństwa.

Prawdziwa Boża miłość zmienia człowieka tak, że staje się on nowym stworzeniem. Apostoł Paweł tłumaczy to w ten sposób: "Albowiem ja przez zakon umarłem zakonowi, abym żył Bogu. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego" (Gal 3,19-20). To miłość Boża sprawia, że umiera stare, egoistyczne JA i rodzi się nowe, w którym nie ma już JA, nie ma egoizmu, jest miejsce tylko na Bożą miłość. Kiedy w człowieku mieszka Chrystus, jego życie jest wolne od grzechu: "Każdy, kto w nim [w Chrystusie] mieszka, nie grzeszy; każdy kto grzeszy nie widział go ani go nie poznał" (1 J 3,6). "Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe" (1 J 5,3).

Kim wobec tego jest chrześcijanin? To ktoś, kto przede wszystkim poznał Jezusa. Nie poznał mniejszej lub większej ilości faktów o Nim, ale poznał Go jak kogoś bardzo bliskiego, a efektem tego poznania jest miłość. "A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś" (J 17,3). "Żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu jego, kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna, nie ma żywota" (1 J 5,11-12). Ten kto ma Syna, żyje tak, jakby Syn żył będąc na jego miejscu. Jezus porównał takiego człowieka do dobrego drzewa: "Każde dobre drzewo wydaje dobre owoce (...) Nie może dobre drzewo rodzić złych owoców" (Mt 7,17-18). Chrześcijanin to dobre drzewo różniące się od złego tym, że nie rodzi złych owoców. 

Jak to możliwe, że ten, kto był kiedyś złym drzewem może się stać drzewem dobrym? To właśnie było jednym z celów misji Jezusa, pokazać nam, upadłym ludziom ten sposób, o którym Bóg mówił od samego początku, ale my o nim zapomnieliśmy. Ellen White ujęła to tak: "Chrystus dociera do nas tam, gdzie jesteśmy. Przyjął naszą naturę i zwyciężył, abyśmy my mogli zwyciężyć przez przyjęcie Jego natury" (PW 246). Dokładne uzasadnienie tej wypowiedzi można znaleźć w Piśmie Świętym, gdzie Jezus w kazaniu na górze wyjaśnia, że prawo do niebiańskiego obywatelstwa mają ci, którzy mają Jego charakter.

Chrześcijaninem jest ten, kogo charakter jest dokładnym odbiciem charakteru naszego Zbawcy. Czy jestem chrześcijaninem?