niedziela, 19 maja 2019

Obmyci krwią Baranka

„W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli” (J 14,2-3). „Powiedz nam, kiedy to się stanie?” (Mt 24,3). „Usłyszycie o wojnach (…) powstanie bowiem naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu, i będzie głód, i mór, a miejscami trzęsienia ziemi (…) wydawać was będą na udrękę i zabijać was będą, i wszystkie narody pałać będą nienawiścią do was dla imienia mego. I wówczas wielu się zgorszy i nawzajem wydawać się będą, i nawzajem nienawidzić. I powstanie wielu fałszywych proroków, i zwiodą wielu. A ponieważ bezprawie się rozmnoży, przeto miłość wielu oziębnie (…) I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom, i wtedy nadejdzie koniec” (Mt 24,6-14).

Zgodnie ze swoją obietnicą Pan Jezus wkrótce wróci na ziemię. Większość znaków, które mają poprzedzać to wydarzenie, wypełniła się lub wypełnia się na naszych oczach. W związku z tym chyba ważne jest, czy właściwie rozumiemy to, co wkrótce się wydarzy. Chyba ważne jest także to, czy właściwie rozumiemy warunki zbawienia. Jeżeli uświadomimy sobie, że szatan nie czeka z założonymi rękoma, ale stara się oszukać jak najwięcej ludzi, to tym ważniejsza staje się kwestia właściwej interpretacji Bożego Słowa. 

A jak to wyglądało przy pierwszym przyjściu Pana Jezusa? Czy wszystkie symbole i proroctwa dotyczące przyjścia Mesjasza były wtedy właściwie rozumiane? 

Odpowiedź jest chyba prosta, ponieważ pierwsze przyjście Pana Jezusa nie spełniło oczekiwań większości Żydów, oczekiwań związanych z przyjściem Mesjasza.   "Żydzi pragnęli przyjścia Mesjasza, ale nie posiadali właściwego pojęcia o Jego misji. Nie szukali wybawienia od grzechu, ale wyzwolenie od Rzymian" (PW 24,4). Uważali się za naród wybrany, co było prawdą, ale tylko niewielu z nich zrozumiało, dlaczego i w jakim celu zostali wybrani przez Boga. Święto Paschy miało przypominać im, że zostali uwolnieni z egipskiej niewoli, ale nie kojarzyli go z niczym więcej, jak tylko z dosłownym wyzwoleniem. Dzięki zwiedzeniom szatana nie zdawali sobie sprawy, że jest ono symbolem uwolnienia z niewoli grzechu. Nawet ci, którzy jako kapłani uważali się za największe autorytety w interpretacji słowa Bożego, nie rozumieli właściwie tego symbolu, ponieważ "interpretowali proroctwa zgodnie z własnymi egoistycznymi pragnieniami" (PW 25,2).

Nie tylko kapłani mieli ten problem, miał go także ten, który jako „Głos na pustyni” zapowiedział przyjście Mesjasza. „Jan nie w pełni rozumiał naturę królestwa Mesjasza. Pragnął dla Izraela wyzwolenia od jego zewnętrznych wrogów; nadejście Króla sprawiedliwości i utwierdzenie Izraela jako świętego narodu było wielkim celem jego nadziei” (PW 77.5). Uczniowie Jezusa także nie rozumieli Jego misji i mieli niewłaściwe oczekiwania.

Jaki był tego powód? Dlaczego tak trudno było ludziom zrozumieć powód pierwszego przyjścia Jezusa? Plan zbawienia znany był od początku istnienia świata. Już w Edenie Bóg wyjawił, że pewnego dnia ten, który będzie potomkiem kobiety, przyjdzie i zakończy historię grzechu. „I ustanowię nieprzyjaźń między tobą a kobietą, między twoim potomstwem a jej potomstwem; ono zdepcze ci głowę, a ty ukąsisz je w piętę” (Rdz 3,15). „Kiedy Jezus się narodził, szatan wiedział, że przyszedł Ten, który ma boskie zlecenie, aby zakwestionować jego władzę. Zadrżał na anielską wieść poświadczającą autorytet nowonarodzonego Króla. Szatan dobrze znał pozycję, jaką Chrystus zajmował w niebie jako Umiłowany Ojca. To, że Syn Boży ma przyjść na ziemię jako człowiek, napełniło go zdumieniem i lękiem. Nie potrafił pojąć misterium tego wielkiego poświęcenia. Jego samolubna dusza nie była w stanie zrozumieć takiej miłości do upadłej rasy” (PW 87.1).

Egoistyczne pragnienia, samolubna dusza – to egoizm jest największą przeszkodą w zrozumieniu nie tylko planu zbawienia, ale całego Bożego Słowa. 

Czy możemy powiedzieć o sobie, że jesteśmy pozbawieni tej wady charakteru? Czy nasze życie jest wolne od egoistycznych pragnień? Czy egoizm został z nas całkowicie usunięty? Czy pozwoliliśmy Bogu, aby nas od niego uwolnił?
Na to pytanie każdy z nas musi sobie odpowiedzieć sam, jednak mam wrażenie, że wielu z nas zdaje sobie sprawę z niedoskonałości własnego charakteru. A jeżeli tak, to przekonanie o posiadaniu właściwego zrozumienia tego, co jest związane z powrotem Pana Jezusa, może być zbyt optymistyczne. Może nie wszystko rozumiemy właściwie, podobnie jak Żydzi dwa tysiące lat temu. Oni także byli przekonani, że wiedzą, czego należy oczekiwać. I okazało się, że ich oczekiwania nie spełniły się. Czy może być tak, że historia powtórzy się i my także zostaniemy zaskoczeni?
A jak dzisiaj rozumiemy powody pierwszego przyjścia Pana Jezusa? Dlaczego Pan Jezus dwa tysiące lat temu przyszedł na ziemię?

Wszyscy wiedzą, że zrobił to, aby nas zbawić, a właściwie dać nam szansę na zbawienie, ponieważ wszyscy wiemy, że nie wszyscy zostaną zbawieni. Mówi o tym Biblia. Jezus przyszedł, aby nas zbawić, jednak w jaki sposób? Czy to, co zrobił Jezus zmieniło nasz los, nie zmieniając nas, czy też może zmieniło nas, a dzięki temu zmienił się nasz los? Powtórzę to pytanie: Czy to, co zrobił Jezus zmieniło nasz los, nie zmieniając nas, czy też może zmieniło nas, a dzięki temu zmienił się nasz los?

Co na ten temat mówi Biblia? 

Jana 3,16 „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”
Mateusza 20,28 „Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył i oddał swoje życie na okup za wielu”
Rzymian 5,6 „Wszak Chrystus, gdy jeszcze byliśmy słabi, we właściwym czasie umarł za bezbożnych”
Galacjan 1,4 „[Jezus Chrystus] wydał samego siebie za grzechy nasze”
Rzymian 3,23-25 „Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę”

Co mówią te cytaty? Że Jezus przyszedł, abyśmy mieli żywot wieczny, aby oddać swoje życie na okup za nas, że umarł za bezbożnych wydając samego siebie za nasze grzechy, i wreszcie, że był ofiarą przebłagalną ustanowioną przez Boga. 
Czy to prawda? Jak najbardziej, jednak przyjrzyjmy się dokładniej tym wersom. 
Jana 3,16 – co to znaczy wierzyć w Jezusa?
Mateusz 20,28 – komu Jezus zapłacił okup?
Rzymian 5,6 – Jezus umarł za bezbożnych czy z powodu bezbożnych? 
Galacjan 1,4 – Jezus wydał samego siebie za nasze grzechy czy z powodu naszych grzechów?
Rzymian 3,23-25 – kogo ma przebłagać ofiara Jezusa i na czym polega skuteczność przelanej przez Niego krwi?

A teraz drugi zestaw cytatów:
Marka 2,17 „Jezus rzekł im: Nie przyszedłem wzywać do upamiętania sprawiedliwych, lecz grzeszników”
Dzieje Apostolskie 3,26 „Bóg, wzbudziwszy Syna swego, posłał Go, aby wam błogosławił, odwracając każdego z was od złości waszych”
Dzieje Apostolskie 5,31 „Tego wywyższył Bóg prawicą swoją jako wodza i zbawiciela, aby dać Izraelowi możność upamiętania i odpuszczenia grzechów”
Rzymian 2,4 „Dobroć Boża do upamiętania prowadzi”

Jezus przyszedł, aby wezwać do upamiętania grzeszników, odwrócić nas od złości naszych, dać nam możliwość upamiętania i odpuszczenia grzechów. 

Powtórzę wcześniejsze pytanie: Czy to, co zrobił Jezus zmieniło nasz los, nie zmieniając nas, czy też może zmienia nas, a dzięki temu zmienia się nasz los?

W jaki sposób rozumiemy to, co dla nas zrobił Jezus? 
Wróćmy ponownie do ostatniego cytatu, Rzymian 2,4, ale w trochę szerszym kontekście, wraz z poprzednim i następnym wersem. 
Rzymian 2,3-5 „Czy mniemasz człowiecze, który osądzasz tych, co takie rzeczy czynią, a sam je czynisz, że ujdziesz sądu Bożego? Albo może lekceważysz bogactwo jego dobroci i cierpliwości, i pobłażliwości, nie zważając na to, że dobroć Boża do upamiętania cię prowadzi? Ty jednak przez zatwardziałość swoją i nieskruszone serce, gromadzisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga” 

Gdzie leży problem? Czy nie jest tak, że jednym z celów Jezusa było usunąć naszą zatwardziałość i skruszyć nasze serca?

Jezus chce zbawić każdego człowieka. Zapowiedział to już dawno temu. Wyprowadzenie Izraela z Egiptu jest wielkim symbolem uwolnienia ludzkości z niewoli grzechu. Jak rozumiemy ten symbol? Co reprezentują sobą najważniejsze elementy tego wielkiego obrazu?

Niewola w Egipcie to niewola grzechu. Kogo zatem reprezentuje faraon? Kim są Egipcjanie, a kim Żydzi? Co oznacza śmierć pierworodnych? Wreszcie jakie jest znaczenie krwi, jakiej użyli Żydzi do pomazania odrzwi swoich domów?
Chcę skupić się na tym ostatnim symbolu – na krwi.
2 Mojżeszowa 12,7.12-13 „I wezmą z jego [baranka] krwi, i pomażą oba odrzwia i nadproże w domach, gdzie go spożywają (..) Tej nocy przejdę przez ziemię egipską i zabiję wszystko pierworodne w ziemi egipskiej (…) a krew ta będzie dla was znakiem na domach, gdzie będziecie. Gdy ujrzę krew, ominę was i nie dotknie was zgubna plaga, gdy uderzę ziemię egipską”

Krew jest tu znakiem, swoistą polisą ubezpieczeniową, gwarantującą życie. Czy gdzieś w Starym Testamencie nie znajduje się opis podobnego znaku?
W Księdze Ezechiela znajduje się opis wizji, jaką otrzymał prorok Ezechiel. W tej wizji pokazano mu straszne odstępstwa w Izraelu oraz sąd, jaki zostanie wykonany na tych, którzy porzucili wiarę. 

Ezechiel 9,1-6 „Potem zawołał [Bóg] donośnym głosem (…) Przybliżcie się, wykonawcy sądu nad miastem, każdy z narzędziem zniszczenia w ręku. A oto sześciu mężów przyszło od górnej bramy (…) a każdy miał w swoim ręku narzędzie zniszczenia. A był wśród nich jeden mąż, odziany w lnianą szatę z przyborami do pisania u swojego boku (…) I rzekł Pan do niego: Przejdź przez środek miasta, przez środek Jeruzalemu, i uczyń znak na czole mężów, którzy wzdychają i jęczą nad wszystkimi obrzydliwościami popełnionymi w nim! A do innych rzekł tak (…) Przejdźcie za nim przez miasto i zabijajcie bez zmrużenia oka, i nie litujcie się! Wybijcie do nogi starców, młodzieńców i panny, dzieci i kobiety, lecz wszystkich, którzy mają na sobie znak, nie dotykajcie! A rozpocznijcie od mojej świątyni"

W obu sytuacjach chodzi o życie, ludzie zostają ocenieni, a na winnych zostaje wykonany wyrok. Każdy może otrzymać znak zabezpieczający przed śmiercią, jego brak skutkuje śmiercią. Ważne jest, na podstawie jakiego kryterium następuje ocena ludzi. W Księdze Wyjścia mowa jest tylko o tym, w jaki sposób ma być umieszczony ten znak, kryterium przedstawione jest w Księdze Ezechiela, znak otrzymają co, którzy „wzdychają i jęczą nad wszystkimi obrzydliwościami”. Inaczej mówiąc ci, którzy nie akceptują grzechu i czują do niego wstręt. Tak więc warunkiem otrzymania polisy ubezpieczeniowej jest zmiana wewnątrz człowieka, zmiana jego stosunku do grzechu. 

Jednak opis z Księgi Wyjścia także zawiera ważne informacje, wskazujące na głębokie znaczenie tego, co mieli zrobić Izraelici. Mieli oni pomazać krwią odrzwia swoich domów, ale mieli to zrobić w specjalny sposób. Otóż mieli nie tyle pomazać odrzwia, ale gałązkami hizopu zamoczonymi w krwi uderzać je. Bóg powiedział też, że ta krew ma być znakiem dla Żydów. O czym miała im przypominać krew na ich drzwiach? O tym, że swoje życie zawdzięczają przelanej krwi niewinnego baranka, o ty, że ta krew jest na ich rękach. Uderzanie gałązkami hizopu jest tu symbolem próby dotarcia do ich serc, próby rozbicia skorupy egoizmu. Jak czuje się człowiek, który ma ręce splamione krwią, nawet jeżeli tej krwi nie widać? Czy morderca pozostawia na sobie takie ślady zbrodni? Raczej stara się je ukryć, jednak Izrael miał swoim czynem obwieścić tym, którzy to widzieli, że są winni przelania krwi Baranka. Jest to równoznaczne ze skruchą, z wyrażeniem żalu z grzechy i to jest duchowe znaczenie tego symbolu. Ten czyn miał poruszać sumienia Izraelitów za każdym razem, kiedy przypominali sobie historię swojego uwolnienia z Egiptu. Ten symbol powinien też poruszać nasze sumienia dzisiaj.

Czy tak rzeczywiście jest? Czy świadomość tego, że z powodu naszych grzechów musiała zostać przelana krew Syna Bożego porusza nasze sumienia i powoduje naszą niechęć do każdego grzechu? A może bardziej popularne jest inne zrozumienie, mówiące, że Jezus uwolnił nas od konsekwencji naszych grzechów, ponieważ wziął te konsekwencje na siebie? 

Powtórzę wcześniejsze pytanie: Czy to, co zrobił Jezus zmieniło nasz los, nie zmieniając nas, czy też może zmieniło nas, a dzięki temu zmienił się nasz los? Kto może zostać zbawiony, czy ten, który nadal chce grzeszyć, chociaż jego grzechy zostały mu wybaczone, czy też może ten, który nie tylko stracił chęć do grzeszenia, ale nabrał wstrętu do wszystkiego, co jest związane z grzechem? Co jest ważniejsze, to czy grzeszymy czy to czy chcemy grzeszyć?
Czy celem Jezusa było wybaczenie nam grzechów czy też raczej zmiana naszego myślenia o grzechu?

Jakie znaczenie może mieć anulowanie mandatów jakiegoś kierowcy, mandatów za przekroczenie prędkości, jeżeli on nadal chce szybko jeździć i nie czuje potrzeby zmniejszenia prędkości tam, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości. Jakie znaczenie ma darowanie grzechów człowiekowi, jeżeli on nadal chce grzeszyć? Czy dla takiego człowieka jest miejsce w Królestwie Niebios, w królestwie które będzie całkowicie wolne od grzechu?

Jaki jest prawdziwy powód naszych grzechów? Dlaczego grzeszymy? Jedynym logicznym wyjaśnieniem naszych grzechów jest … nasza miłość do grzechu. Każdy kto kocha Boga, a mimo to grzeszy, robi to, ponieważ jego miłość do grzechu jest większa niż miłość do Boga. Ta prawda może być dla nas bardzo bolesna i nieprzyjemna, jednak każdy, kto spokojnie się nad tym zastanowi, powinien dojść do wniosku, że rzeczywiście tak jest. Nikt dobrowolnie nie robi tego, co jest dla niego wstrętne i obrzydliwe. Być może niektórzy znają pewną specyficzną polską zupę o nazwie czernina. Jeżeli ktoś jej nie zna, to powiem tylko tyle, że ważnym jej składnikiem jest krew, na przykład kaczki. Czy ktoś z was chciałby jej spróbować? Co czujecie, kiedy słyszycie o możliwości spróbowania takiej zupy? Czy musicie powstrzymywać się z całej siły przed zjedzeniem jej? Jestem pewny, że gdyby to było jedno z dań podczas naszego wspólnego posiłku, to nikt by nawet jej nie spróbował. Dlaczego? Bo sama myśl o takiej zupie wywołuje bardzo negatywne uczucia. 

Czy Jezus przyszedł na ziemię, aby zmienić nasz los? Tak.
Czy zrobił to usuwając skutki, konsekwencje grzechu czy też raczej przyczyny grzechu? 

Ellen White napisała o Jezusie, że „czuł się odpowiedzialny za zbawienie ludzkości. Wiedział, że wszystko będzie stracone, jeśli nie nastąpi zmiana zasad postępowania i celów pokoleń ludzkich” (SWL 12.1).

Co musi ulec zmianie, warunki zewnętrzne czy wewnętrzne? 
Wewnętrzne, czyli charakter i serce.

W jaki sposób można doprowadzić do takiej zmiany? Jest ona możliwa tylko dzięki tej mocy, jaką ma w sobie Boża miłość. Jedynym skutecznym sposobem jest usunięcie z naszych serc egoizmu. Ta zmiana nastąpi wtedy, gdy nasza miłość do Boga będzie większa niż przywiązanie i miłość do grzechu, bo tylko wtedy miłość do Boga usunie z nas miłość do tego, co jest wstrętne dla Boga, czyli do grzechu. Tylko wtedy zostaniemy zaliczeni do tych, którzy „wyprali swoje szaty i wybielili je we krwi Baranka” (Ap 7,14).

Warunkiem koniecznym właściwego przygotowania się na powrót Pana jest ukształtowanie właściwego charakteru, poprzez usunięcie z niego wszystkich śladów egoizmu. Tylko wtedy będziemy dobrze przygotowani i będziemy właściwie rozumieć Boże Słowo. Oby nikt z nas nie popełnił takich samych błędów, jakie wielu Żydów popełniło dwa tysiące lat temu.
______________________________
PW – Ellen White „Pragnienie wieków”
SWL – Ellen White „Śladami Wielkiego Lekarza”

czwartek, 2 maja 2019

Czy znam Boga?

Pierwsze przyjście Pana Jezusa nie zaspokoiło oczekiwań większości Żydów, oczekiwań związanych z przyjściem Mesjasza. "Żydzi pragnęli przyjścia Mesjasza, ale nie posiadali właściwego pojęcia o Jego misji. Nie szukali wybawienia od grzechu, ale wyzwolenia od Rzymian” (PW 24.4). Uważali się za Naród Wybrany, co było prawdą, jednak niewielu z nich rozumiało, dlaczego i w jakim celu wybrał ich Bóg. Kiedy obchodzili święto Paschy, będące pamiątką wyzwolenia z niewoli w Egipcie, nie kojarzyli tego, co Bóg zrobił dla nich z niczym innym, jak tylko z dosłownym uwolnieniem z niewoli. Dzięki zwiedzeniom szatana nie zdawali sobie sprawy z tego, że uwolnienie z Egiptu jest symbolem większego wyzwolenia, uwolnienia z niewoli grzechu. Nawet ci, którzy będąc kapłanami uważali się za największe autorytety w interpretowaniu Bożego Słowa, nie rozumieli właściwie tego symbolu, ponieważ „interpretowali proroctwa zgodnie z własnymi egoistycznymi pragnieniami” (PW 25.2).

A w jaki sposób my odczytujemy historię wyprowadzenia Izraela z Egiptu? Czy możemy o sobie powiedzieć, że nasze zrozumienie tej historii jest pozbawione błędów?

Wyprowadzenie Izraela z Egiptu nie było dla Boga dużym problemem, jednak o wiele trudniejsze było wyprowadzenie Egiptu z Izraela. Żydzi byli zadowoleni z tego, że nie musieli być niewolnikami Egipcjan, jednak nie chcieli zrozumieć, że zachowując swoje przywiązanie do pewnych przyzwyczajeń z czasów niewoli, tak naprawdę nadal są niewolnikami. Nie zdawali sobie sprawy z tego, że wszystkie te „przyjemności” były niczym innym jak oszustwami szatana, który na różne sposoby chciał ich przekonać, że życie w Egipcie nie było takie złe i pomimo pewnych niedogodności dawało większą pewność dobrego życia niż to, co oferował im Bóg.

Dzisiaj my jesteśmy w takiej samej sytuacji jak Izrael w czasach Mojżesza. Jesteśmy niewolnikami, ale nie dosłownie, jak Izrael w Egipcie, tylko niewolnikami grzechu. Ten rodzaj niewoli ujawnia się tylko wtedy, gdy musimy dokonywać wyboru między dobrem i złem, między tym, co mówi Bóg a tym, do czego namawia nas szatan. To nasze decyzje ujawniają czy nadal jesteśmy w niewoli grzechu, czy też zostaliśmy z niej uwolnieni. Jednym z objawów niewoli jest to, że często bronimy naszego prawa do grzeszenia. Jak często chrześcijanie powtarzają, że człowiek nie może przestać grzeszyć? Z jednej strony wiemy, że grzech jest czymś złym, jednak z drugiej strony staramy się usprawiedliwić to, że grzeszymy. Czy nie jest dziwne, że zamiast żałować tego, że grzeszymy, powtarzamy nieświadomie to, o co szatan oskarża Boga, że niemożliwe jest przestrzeganie Bożego Prawa? Jak trudno nam jest pozbyć się Egiptu z naszych serc. Z jednej strony chcemy być zbawieni i cieszyć się wiecznym życiem w obecności Boga, jednak z drugiej strony tak trudno nam zrozumieć, że nie jest to możliwe, jeżeli podejmując decyzje nie kieruje nami miłość do Boga, tylko chęć zaspokojenia naszych pożądliwości. Jak często zdarza się nam podjąć decyzję będącą w sprzeczności do Bożego Słowa i uzasadniać ją brakiem możliwości wyboru? Czy ten brak możliwości świadczy rzeczywiście o tym, że nie mieliśmy wyboru, czy też raczej o tym, że nie zaufaliśmy Bogu? Czy nie jest to dowód braku wiary?

„Cały zbór synów izraelskich szemrał na pustyni przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. I rzekli do nich synowie izraelscy: Obyśmy byli pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdyśmy siadali przy garnku mięsa i mogli się najeść chleba do syta! Bo wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby całe to zgromadzenie zamorzyć głodem” (2 Mojżeszowa, 16.3). Czy nie idziemy ich śladem, kiedy mówimy, że niemożliwe jest, aby żyć zgodnie ze wskazówkami Boga, ponieważ w ten sposób zginiemy, stracimy coś, co jest niezbędne do naszego życia? Jeżeli tak jest, to co według nas jest niezbędne do życia? Jezus powiedział: „A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (Jana 17,3). Jedynie poznanie Boga prowadzi do życia wiecznego. Jezus powiedział też do Żydów, którzy uwierzyli w niego: „Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (Jana 8,31-32). Poznanie Boga, poznanie Prawdy i trwanie w niej prowadzi do prawdziwej wolności, wolności od grzechu. Jak wielu chrześcijan uważa, że zna Boga, jednak grzech nadal jest obecny w ich życiu. Czy świadczy to o tym, że Jezus nie miał racji, kiedy powiedział, że Prawda nas wyswobodzi od grzechu? A może wyjaśnienie tego pozornego paradoksu jest inne, może po prostu ci, którzy grzeszą, nie poznali jeszcze Prawdy? Może ci, którzy uważają, że znają Boga, tak naprawdę jeszcze Go nie poznali? „Znać Boga to kochać Go” (PW 17.1). Znajomość Boga nie polega na posiadaniu informacji o Bogu, ale na bliskiej relacji z Nim, tak bliskiej jak relacja męża i żony, dlatego w Biblii małżeństwo jest symbolem naszych relacji z Bogiem. Tak rozumiana znajomość Boga jest niezbędnym warunkiem zrozumienia planu zbawienia, zrozumienia znaczenia misji jaką Pan Jezus wykonał podczas swojego pierwszego przyjścia na ziemię. Dlaczego? Ponieważ miłość do Boga usuwa z nas egoizm, najważniejszą cechę szatana. Egoizm uniemożliwia zrozumienie tego, co Pan Jezus zrobił przebywając na ziemi, uniemożliwia zrozumienie znaczenia śmierci Jezus na krzyżu. „To, że Syn Boży ma przyjść na tę ziemię, napełniło go [szatana] zdumieniem i lękiem. Nie potrafił pojąć misterium tego wielkiego poświęcenia. Jego samolubna dusza nie była w stanie zrozumieć takiej miłości do upadłej rasy” (PW 87.1). Ktoś kto nie kocha i kieruje się w swoim życiu egoizmem, nie może zrozumieć powodów działania tego, kto kieruje się miłością. To dlatego szatan nie mógł zrozumieć tajemnicy planu zbawienia, to dlatego Żydzi nie zaakceptowali Jezusa jako Mesjasza i Boga. Jezus nie był nawet rozumiany w swoim rodzinnym domu. „Bracia nie rozumieli Jezusa, ponieważ nie był taki, jak oni. Jego standardy nie były ich standardami. Patrząc na ludzi odwrócili się od Boga i w ich życiu zabrakło Jego mocy. Formy religijne, których przestrzegali, nie mogły przekształcić charakteru” (PW 68.1).

Żydzi zwracali szczególną uwagę na zewnętrzne objawy religijności, na przestrzeganie Bożych przykazań, ale swoje posłuszeństwo Bogu ograniczali tylko do czynności, do tego co jest widoczne. A przecież Bóg poprzez Mojżesza powiedział do Izraela: „Teraz więc Izraelu, czego żąda od ciebie Pan, twój Bóg! Tylko, abyś okazywał cześć Panu, swemu Bogu, abyś chodził tylko jego drogami, abyś go miłował i służył Panu, swemu Bogu, z całego serca i z całej duszy, abyś przestrzegał przykazań Pana i jego ustaw” (5 Mojżeszowa 10,12-13). Jak widać Mojżesz mówi najpierw o miłości do Boga, miłości wypływającej z serca, a dopiero potem o przestrzeganiu przykazań. Zmiana, która jest niezbędna do tego, aby człowiek mógł być zbawiony, najpierw musi nastąpić w sercu. Jezus „wiedział, że jeśli nie nastąpi zdecydowana zmiana zasad i celów życia ludzkości, wszyscy będą zgubieni”. Ta prawda jest wciąż aktualna, Boże zasady nie zmieniają się. Wszystkie Boże działania w ramach planu zbawienia mają na celu wzbudzenie w nas chęci zmiany naszych zasad i celów, naszych charakterów. Nie wystarczy wiedzieć w jaki sposób powinniśmy żyć, trzeba jeszcze pragnąć takiego życia. A takie pragnienie może pojawić się tylko wtedy, gdy dotychczasowa miłość do tego świata zostanie zastąpiona miłością do Boga. Ten kto naprawdę kocha, jest gotów poświęcić wszystko dla swojej miłości. Prawdziwa miłość usuwa z życia egoizm i wszelkie myślenie o sobie. Całe życie jest podporządkowane miłości. Życie prawdziwego chrześcijanina jest w całości podporządkowane Bogu, ponieważ taka jest potrzeba jego serca. Prawdziwy chrześcijanin nie traktuje posłuszeństwa Bogu jako trudnego i uciążliwego obowiązku. Jezus powiedział: „Jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie” (Mateusza 11,30), a apostoł Jan wyjaśnił, że „Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe” (1 Jana 5,3). Czy rzeczywiście tak to dzisiaj widzimy? Czy życie w posłuszeństwie Bożym przykazaniom sprawia nam radość i przyjemność? A co, jeżeli tak nie jest, jeśli uważamy, że jest to trudne, a czasami wręcz niemożliwe? Czy oznacza to, że Jezus powiedział nieprawdę, mówiąc o miłym jarzmie i lekkim brzemieniu? Jeśli jednak Jezus mówi prawdę, to dlaczego tak trudnym jest dla nas zachowywanie Jego przykazań? Odpowiedź jest chyba prosta, wystarczy uważnie przeczytać to, co napisał Jan: „Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe”. Powodem takiego stanu rzeczy jest po prostu brak miłości ku Bogu, a ten brak wynika z braku poznania Boga.

Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na jedno pytanie: Czy naprawdę znam Boga? Czy to co czuję do Boga sprawia, że jestem gotowy poświęcić dla Niego absolutnie wszystko, dokładnie tak samo jak On był gotów oddać dla nas wszystko, włącznie z własnym życiem? Czy jest w moim życiu coś, co powstrzymuje mnie od całkowitego poddania się Bogu? A co, jeżeli tak jest, jeżeli nie czuję w sobie takiej miłości do Boga, jaką Bóg umiłował mnie?

Może powodem takiego stanu jest to, że podobnie jak Żydzi w czasach Jezusa, oczekujemy na uwolnienie, ale nie od grzechu, a od niedogodności tego życia. Chętnie pozbylibyśmy się z naszego życia chorób, niedostatku, śmierci, nieszczęść i tego wszystkiego, co odbiera nam radość życia, ale nie odczuwamy potrzeby zmiany naszych serc i charakterów. Zmiana, o której marzyli Żydzi, nie polegała na zmianie systemu, ale na zamianie miejsc. Żydzi chcieli znaleźć się na tym miejscu, w którym byli Rzymianie. Czy my często nie myślimy podobnie? Czy Królestwo Niebios nie jest w naszym wyobrażeniach podobne do tego, w jakim dzisiaj żyjemy, jest tylko pozbawione pewnych wad? O co często prosimy Boga w naszych modlitwach? O zdrowie, o dobrą pracę, o pomoc w zdaniu egzaminów, o opiekę w trakcie podróży, o pomoc w znalezieniu nowego domu czy samochodu. Prosimy też o pomoc w rozwiązaniu problemów, jakie nas spotykają, czy w domu, czy w pracy. A jak często prosimy Boga o objawienie nam jego woli, jak często prosimy go o to, aby wyjaśnił nam czego od nas oczekuje? Jak często, podobnie do Jezusa, mówimy do Boga w modlitwie: „Wszakże nie jak ja chcę, ale jako Ty, niech się stanie wola Twoja”. Wielu z nas stara się zachować równowagę między różnymi dziedzinami życia. Dzielimy nasz czas na dom, pracę i inne obowiązki codziennego życia, staramy się też znaleźć trochę czasu na życie duchowe, na kontakt z Bogiem. A co sugeruje nam apostoł Paweł? „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą” (1 Koryntian 10,31). Jezus nie dzielił w ten sposób swojego czasu, jego jedynym pragnieniem było wykonywanie woli Ojca. Czy jako naśladowcy Jezusa nie powinniśmy żyć w taki sam sposób?

Czy jest możliwe, aby człowiek mógł dzisiaj żyć takim życiem, jakim żył Jezus? „Chrystus nie miał używać boskiej mocy dla swej własnej korzyści. Przyszedł znieść próby, jakie my musimy znosić, przynosząc nam przykład wiary i poddania” (PW 91.1). „Jako Syn Człowieczy dał nam przykład posłuszeństwa, jako Syn Boży daje nam moc do posłuszeństwa” (PW 18.4). Apostoł Paweł doświadczył takiej zmiany, która sprawiła, że zaczął żyć jak Jezus: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Galacjan 2,20). Taka możliwość istnieje też dzisiaj, także my możemy doznać takiej zmiany jaką przeszedł Paweł. Nie powinniśmy się zastanawiać się nad tym, czy jest to możliwe, ale czy tego chcemy. To jest jedno z kluczowych pytań dla każdego chrześcijanina: Czy moim pragnieniem jest zmienić się na obraz Pana Jezusa i żyć Jego życiem?
____________________________
PW – E.White „Pragnienie wieków”