niedziela, 29 grudnia 2019

Usprawiedliwieni krwią Jego

Przed grzechem Adam i Ewa spotykali się z Bogiem i podczas tych spotkań nie mieli żadnych przykrych uczuć. Byli nadzy, co oznacza, że nie nosili żadnych sztucznych ubrań, ale byli okryci Bożą chwałą; białą, świetlistą szatą, którą stracili po grzechu.

„Wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rz 3,23).

Adam i Ewa, po tym jak zgrzeszyli, zaczęli odczuwać strach i lęk przed Bogiem.

„Usłyszałem szelest twój w ogrodzie i zląkłem się, gdyż jestem nagi, dlatego skryłem się” (Rdz 3,10).

Ta biała szata to odbicie Bożego charakteru. Jej utrata była skutkiem utraty podobieństwa do Boga. Charaktery ludzi nie były już dokładnym odzwierciedleniem charakteru Boga i pojawiły się w nich cechy, których rozwój powiększał różnicę między ludźmi i Bogiem. Grzech spowodował, że staliśmy się nieprzyjaciółmi Boga.

„Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem (…)” (Rz 5,10)

Naturalnym uczuciem do wroga jest strach i nienawiść, ponieważ wróg to ktoś, kto może nas skrzywdzić, odbierając nam to, co kochamy i robiąc nam coś, czego nie lubimy. Jesteśmy wrogami Boga, ponieważ nie podoba się nam to, że Bóg chce nas uwolnić od grzechów, do których jesteśmy przywiązani. To nie Bóg stał się naszym wrogiem, ale my staliśmy się wrogami Boga, i dlatego zmiana tego stanu i przywrócenie tego, co było na początku, wymaga zmian, które muszą nastąpić po naszej stronie. Bóg jest zawsze taki sam, On nigdy się nie zmienia, więc to my musimy zostać „dopasowani” do warunków panujących w Bożej rzeczywistości.

Na czym polega to dopasowanie? Wyobraźmy sobie, że chcielibyśmy zamieszkać na planecie Wenus. Wenus ma wielkość, masę i skład chemiczny podobne do Ziemi, jednak jej atmosfera składa się głównie z dwutlenku węgla, ciśnienie jest około 90 razy większe od ciśnienia na Ziemi a temperatura wynosi ponad 400°C. Oznacza to, że człowiek nie może żyć na tej planecie tak samo, jak na Ziemi. Nie jesteśmy dostosowani do warunków panujących na Wenus, podobnie jak nie jesteśmy dopasowani do tego, aby na Ziemi żyć, tak jak ryby, pod powierzchnią wody. Aby było to możliwe, musiałaby nastąpić zmiana naszych ciał, aby zostały dostosowane do innych warunków. Mój przykład dotyczy tylko warunków fizycznych, a przecież Królestwo Bożę to przede wszystkim rzeczywistość duchowa, więc dopasowanie do życia z Bogiem dotyczy przede wszystkim spraw duchowych. I to w tej strefie naszego życia muszą nastąpić zmiany umożliwiające nam życie obok Boga.

Co musi się zmienić? Nasze nastawienie do Boga i do grzechu. Jako grzesznicy kochający grzech sprzeciwiamy się Bogu tam, gdzie posłuszeństwo Bogu wymaga odrzucenia grzechów. Aby ten stan uległ zmianie, musimy zacząć kochać Boga większą miłością, niż nasza miłość do grzechu, a wtedy miłość do grzechu przerodzi się w nienawiść, ponieważ jeżeli naprawdę kogoś kochamy, to kochamy też to, co kocha ten, kogo kochamy, oraz nienawidzimy tego, czego nienawidzi ten, kogo kochamy.

Miłość do Boga jest równoznaczna z nienawiścią do grzechu.
Aby pokochać Boga, a dzięki tej miłości dopasować się duchowo do Bożej rzeczywistości, należy Go poznać.

„A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (J 17,3)

Trzeba poznać Boga tak, jak mężczyzna poznaje kobietę i zakochuje się w niej; tak jak kobieta poznaje mężczyznę i zakochuje się w nim. Poznanie Boga prowadzące do miłości to zrozumienie tego, co oznaczają słowa, że „kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rz 5,8). To zrozumienie tego, w jaki sposób jesteśmy „usprawiedliwieni krwią jego” (Rz 5,9). To zrozumienie komu Jezus złożył z samego siebie ofiarę przebłagalną (Rz 3,25) oraz komu zapłacił okup (Mt 20,28).

Chrystus za nas umarł”. Jak można zrozumieć to zdanie?

Popularna interpretacja mówi, że jako grzesznicy powinniśmy zostać ukarani śmiercią, a Jezus wziął na siebie naszą karę i dlatego „za nas umarł”. Jednak zwrot „za nas” nie jest jedynym możliwym tłumaczeniem, ponieważ słowo „huper”, znajdujące się w oryginalnym greckim tekście, ma też inne znaczenie i zdanie „Chrystus za nas umarł” może być przetłumaczone: „Chrystus dla nas umarł”. Jego śmierć ma wpłynąć na zmianę, jaka musi nastąpić, aby człowiek mógł być zbawiony.  Ma wpłynąć na nasz stosunek do grzechu. Chrystus zrobił to dla nas, aby nam grzesznikom otworzyć oczy. Jako grzesznicy lubimy widzieć przyjemne strony grzechu i nie chcemy widzieć wszystkich jego konsekwencji. Nie chcemy widzieć tego, że grzech nas deprawuje i czyni nas coraz gorszymi. Nie chcemy widzieć tego, że grzesząc zmieniamy się tak, że stajemy się zdolni do coraz gorszych czynów. I nie chodzi tu tylko o naszą fizyczną aktywność, ale przede wszystkim o nasze myśli i uczucia. Grzech rodzi się w sercu i umyśle, a fizyczny czyn jest tylko jego końcowym etapem.

A ja wam powiadam, że każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim” (Mt 5,28)

Jest tylko jedna siła zdolna do powstrzymania nas nie tylko od złych uczynków, ale przede wszystkim od złych myśli – jest to siła miłości do Boga. Tylko miłość do Boga sprawia, że grzech staje się dla nas tak samo obrzydliwy, jak dla Boga. A wtedy, z Jego pomocą, możemy odrzucić grzech. Ellen White powiedziała, że „znać Boga to kochać Go” {PW 17.2}. Poznać Boga to poznać tę prawdę, która może nas wyswobodzić (J 8,32). Całe życie Jezusa jest dla nas najlepszym dowodem na to, że jest to możliwe. To miłość do Ojca utrzymywała Chrystusa w całkowicie dobrowolnym i doskonałym posłuszeństwie Bożemu prawu.

Jak można pokochać Boga taką miłością? Trzeba Go poznać i zrozumieć, co tak naprawdę dla nas zrobił. A On zostawił dla nas wszystko i stał się człowiekiem. On, Bóg i Stwórca wszystkiego, władca całego świata, stał się zwykłym stworzeniem. Czy można sobie wyobrazić, jak mógłby się czuć człowiek, którego umysł zostałby przeniesiony na przykład do ciała mrówki? A jestem przekonany, że dla Jezusa ta różnica była o wiele większa. Jaką miłością kocha On wszystkich ludzi, że zdecydował się na taką zmianę? I nie tylko zdecydował się, ale On tego chciał i pragnął, aby nas ratować. Czy takie myśli nie dotykają naszych serc i nie wywołują w nas podziwu, a jednocześnie czy nie skłaniają nas do pokory i uniżenia, kiedy uświadamiamy sobie jak bardzo egoistyczna jest nasza natura?

Wrócę do poprzedniej wypowiedzi o śmierci Jezusa.

Popularna interpretacja mówi, że jako grzesznicy powinniśmy zostać ukarani śmiercią, a Jezus wziął na siebie naszą karę i dlatego „za nas umarł”.

Czy śmierć grzesznika jest faktycznie karą za grzechy? Biblia nie nazywa tej śmierci – drugiej śmierci – karą, ale zapłatą. Zapłata jest czymś, co pracownik (najemnik) musi otrzymać (patrz Kpł 19,13). Zakładając, że zapłata zawsze jest przekazywana pracownikowi, czy jest taka możliwość, aby pracownik jej nie odebrał? Kiedy pracownik może nie otrzymać zapłaty? Kiedy umrze, jednak ten wniosek wydaje się być absurdalny. Śmierć ma uratować przed śmiercią? Aby uniknąć śmierci należy umrzeć?

Biblia mówi nam o kilku rodzajach śmierci.

1. Śmierć fizyczna, czyli śmierć ciała, jest w Biblii porównana do snu, ponieważ umiera ciało, a duch przechodzi w stan zbliżony do snu. Jest to śmierć pierwsza.
2. Śmierć zarówno ciała jak i ducha, związana z całkowitym unicestwieniem ciała i umysłu, to śmierć druga. Spotka wszystkich tych ludzi, którzy nie zostaną zbawieni.
3. Jest jeszcze trzeci rodzaj śmierci, o której mówi nam Biblia.

Rz 6,1-2 Cóż więc powiemy? Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy?

Rz 6,7-8 Kto bowiem umarł, uwolniony jest od grzechu. Jeśli tedy umarliśmy z Chrystusem, wierzymy, że też z nim żyć będziemy

Rz 6,11 Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie

Ta trzecia śmierć to śmierć dla grzechu, która jest początkiem życia w Chrystusie.
Apostoł Paweł mówi o sobie:

Rz 7,9-10 I ja żyłem niegdyś bez zakonu, lecz gdy przyszło przykazanie, grzech ożył, a ja umarłem i okazało się, że to przykazanie, które miało być ku żywotowi, było ku śmierci

Czy Paweł kiedykolwiek żył bez zakonu? Był gorliwym faryzeuszem, ale zrozumiał, że pomimo to żył bez zakonu. Nie rozumiał zakonu, a w związku z tym tak naprawdę żył bez zakonu. Samo literalne przestrzeganie zakonu jest właśnie życiem bez zakonu. Kiedy Paweł to zrozumiał, wtedy umarł i zaczął żyć dla Boga.
Paweł przeszedł przez trzecią śmierć:

Gal 2,19-20 Albowiem ja przez zakon umarłem zakonowi, abym żył Bogu. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie

Tak na marginesie, w ostatnim cytacie, w zdaniu „wydał samego siebie za mnie”, także użyte jest greckie słowo „huper”.

Tak więc śmierć jest zapłatą za grzech i każdy grzesznik musi tę zapłatę otrzymać. Jednak to od nas zależy, czy tą zapłatą będzie śmierć druga czy trzecia.

I jeszcze raz wrócę do tego samego zdania:

Popularna interpretacja mówi, że jako grzesznicy powinniśmy zostać ukarani śmiercią, a Jezus wziął na siebie naszą karę i dlatego „za nas umarł”.

Gdyby ta interpretacja była prawdziwa, to oznaczałoby to, że Boża sprawiedliwość domaga się śmierci (drugiej) grzesznika, lub śmierci ofiary zastępczej, kogoś, kto weźmie na siebie odpowiedzialność, konsekwencje grzechów popełnionych przez grzesznika. Czy Biblia potwierdza, że taka możliwość jest zgodna z Bożym prawem?

Ez 18,20 „Człowiek który grzeszy, umrze (…) bezbożność spadnie na bezbożnego”

Biblia odrzuca taką możliwość, odpowiedzialność za grzechy nie może zostać przeniesiona na kogoś innego. I jest jeszcze coś więcej, Biblia wyraźnie stwierdza, że ukaranie niewinnego jest niezgodne z Bożym prawem:

Prz 17,26 „Już nawet wymierzyć grzywnę niewinnemu nie jest rzeczą dobrą”

Popularna interpretacja zwrotów mówiących, że „Chrystus za nas umarł” mówi, że Jezus musiał umrzeć ze względu na wymagania Bożej sprawiedliwości. Co Biblia mówi o Bożej sprawiedliwości?

Rz 3,21-25 „Ale teraz niezależnie od zakonu objawiona została sprawiedliwość Boża, o której świadczą zakon i prorocy …”

Paweł nie mówi o jakiejś nowej sprawiedliwości, ale o tej, która została wcześniej objawiona w Starym Testamencie.

„… I to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa, dla wszystkich wierzących. Nie ma bowiem różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie …”

Biorąc pod uwagę to, że wszyscy zgrzeszyli, nie ma różnicy między ludźmi, ponieważ żaden człowiek nie posiada Bożej chwały, czyli charakteru podobnego do charakteru Boga. Jednak dla tych, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa dostępne jest usprawiedliwienie, czyli przywrócenie takiego charakteru, jaki posiada Chrystus. To usprawiedliwienie dostępne jest za darmo, jego podstawą jest wiara, a odbywa się ono przez odkupienie w Chrystusie Jezusie,

„którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, …”

I w tym miejscu Paweł pokazuje na czym polega Boża sprawiedliwość:

„że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów

Paweł nie sugeruje nawet tego, że Boża sprawiedliwość „domaga się śmierci”. Wręcz przeciwnie, mówi o tym, że jeżeli spełniony zostanie warunek posiadania wiary w Jezusa, to Bóg odnosi się pobłażliwie do grzechów popełnionych wcześniej przez tego, kto wierzy w Jezusa. Na czym dokładnie polega ta pobłażliwość?

„Miłosierny i łaskawy jest Pan, cierpliwy i pełen dobroci, nie prawuje się ustawicznie, nie gniewa się na wieki, nie postępuje z nami według grzechów naszych, ani nie odpłaca nam według win naszych. Lecz jak wysoko jest niebo nad ziemią, tak wielka jest dobroć jego dla tych, którzy się go boją. Jak daleko jest wschód od zachodu, tak oddalił od nas występki nasze. Jak się lituje ojciec nad dziećmi, tak się lituje Pan nad tymi, którzy się go boją” (Ps 103,8-13)

Bóg przez proroka Izajasza powiedział:

„Ja, jedynie Ja, mogę przez wzgląd na siebie zmazać twoje przestępstwa i twoich grzechów nie wspomnę” (Iz 43,25)

Jak widać zarówno Paweł jak i prorocy, czyli Stary Testament, mówią, że Bóg bardzo chętnie wybacza nam nasze grzechy i zapomina o nich, czyli traktuje je jakby nigdy ich nie było, jednak pod warunkiem, że grzesznik uwierzył w Jezusa Chrystusa. O jaką dokładnie wiarę tu chodzi i po czym można ją poznać? Skąd grzesznik może wiedzieć, że jego wiara jest właśnie tą, która prowadzi do usprawiedliwienia?

Apostoł Paweł tak napisał o tej wierze:

„Albowiem nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego (…) bo usprawiedliwienie Boże w niej bywa objawione, z wiary w wiarę, jak bowiem napisano: A sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Rz 1,16-17)

Moc Boża objawia się w życiu tego kto wierzy nie tyle przez to, że jego grzechy zostały mu wybaczone, ale przede wszystkim w tym, że dzięki tej mocy każdy wierzący w Jezusa może żyć i nie grzeszyć.
Podstawą takiej wiary jest miłość do Boga, o której Jezus powiedział:

„Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie (…) kto mnie nie miłuje, ten słów moich nie przestrzega” (J 14,15.24)

Apostoł Jan wyjaśnił to w taki sposób:

„Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe” (1 J 5,3).

Tak więc ten, kto ma wiarę w Jezusa, zostaje usprawiedliwiony, a jego grzechy zostają mu zapomniane. Ponadto wiara w Jezusa sprawia, że żyje w harmonii z Bożym prawem. Dla takiego człowieka nie stanowi to problemu, ponieważ przykazania Boże nie są dla niego uciążliwe. Co więcej, taki człowiek czuje do grzechu to samo, co czuje Bóg. Ten sam grzech, do którego był kiedyś przywiązany, stał się dla niego czymś tak wstrętnym i obrzydliwym, że po prostu odwrócił się od niego. Spełnił tym samym warunek puszczenia poprzednich grzechów w niepamięć.

„Człowiek który grzeszy umrze (…) Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego. Lecz gdy bezbożny odwróci się od wszystkich swoich grzechów, które popełnił, i będzie przestrzegał wszystkich moich przykazań i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość, na pewno będzie żył, nie umrze. Nie będzie się mu przypominać żadnych jego przestępstw” (Ez 18,21-22)

Tak więc Boże prawo nie wymaga, aby grzesznik umarł, a tym bardziej nie wymaga, aby ktoś umarł za grzesznika. Wymagania Bożego prawa są całkowicie zaspokojone, gdy grzesznik „odwróci się od wszystkich swoich grzechów”. Wtedy Bóg może być jednocześnie sprawiedliwym i usprawiedliwiającym. Może okazać swoje miłosierdzie, wybaczając grzechy temu, kto spełnił wymagania Bożego prawa, czyli odwrócił się od swoich wszystkich grzechów.

Co w takim razie oznacza to, że Bóg ustanowił swojego Syna jako ofiarę przebłagalną, i do tego przez Jego krew? W tym pytaniu są tak naprawdę ukryte dwa pytania:

1. Kogo Jezus chce przebłagać swoją ofiarą?
2. Dlaczego to przebłaganie odbywa się przy pomocy krwi?

Według popularnej interpretacji Jezus, ze względu na wymagania Bożego prawa, przebłagał swoją ofiarą Ojca, albo, mówiąc inaczej, zaspokoił wymagania Bożej sprawiedliwości. Gdyby tak było, to oznaczałoby to, że Bóg „ustanowił [swojego Syna] jako ofiarę przebłagalną”, aby przebłagać samego siebie. Oznaczałoby to także, że okup jaki Jezus złożył oddając swoje życie, został złożony Ojcu. Jednak dla Boga złożenie ofiary z własnego dziecka jest obrzydliwością (Kpł 18,21).
Komu płaci się okup i kogo błaga się o czyjeś życie? Czy nie tego, kto ma to życie w swoich rękach i jest gotów je odebrać, jeżeli ten okup nie zostanie mu zapłacony? Czy tym kimś jest Bóg Ojciec?

„Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego - mówi Wszechmocny Pan - a nie raczej w tym, by się odwrócił od swoich dróg i żył?” (Ez 18,23)

To nie Bóg Ojciec trzyma nas w niewoli grzechu i to nie Jemu musiał zostać zapłacony okup. To nie Boga trzeba błagać o to, aby pozwolił żyć grzesznikom, ponieważ On właśnie tego pragnie. Jest to największym pragnieniem zarówno Ojca jak i Syna.

„Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30)

Do kogo Jezus przyszedł ze swoją ofiarą przebłagalną?

„Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (Ap 3,20)

Jezus przyszedł do nas i puka do naszych serc. Błaga nas, abyśmy otworzyli te drzwi i pozwolili Mu wejść i zmienić nasze kamienne, egoistyczne serca na nowe, które On wypełni Bożą miłością. Bóg może to zrobić, ale tylko wtedy, gdy my mu na to pozwolimy. On dał nam wolną wolę i nigdy nie robi z nami tego, na co Mu nie chcemy pozwolić.

On, Król królów i Pan panów, Bóg i Stwórca wszystkiego, prosi i błaga nas, swoje stworzenia, o to abyśmy pozwolili Mu zmienić nas tak, abyśmy mogli żyć wiecznie w Jego obecności. Objawia nam pełnię swojej miłości do nas, abyśmy mogli podjąć decyzję i wybrać miłość do Niego albo miłość do grzechu. Nasz egoizm i nasze przywiązanie do zła są tak silne, że Bóg użył najmocniejszych argumentów, aby przekonać nas z jednej strony o swojej miłości, a z drugiej o potworności i ohydzie grzechu. To ze względu na olbrzymi opór, jaki stawiają nasze serca, Bóg użył własnej krwi, aby przełamać ten opór.

„Usprawiedliwieni krwią jego”

Jest coś charakterystycznego w naszym zachowaniu, kiedy widzimy krew. Nikt nie lubi nosić na sobie śladów krwi. Mycie zakrwawionych rąk jest chyba naturalnym odruchem każdego z nas, podobnie jak zmiana zakrwawionego ubrania na czyste. Usuwamy ślady krwi po to, aby nie przypominały nam o nieprzyjemnych wydarzeniach związanych z przelana krwią. Czasem umycie rąk i zmiana ubrania nie są wystarczające, ponieważ ślady krwi nadal pozostają w naszych umysłach. A jednak Biblia mówi nam, że jedynym sposobem na to, aby człowiek mógł zostać uznanym za sprawiedliwego i nosić szatę Bożej sprawiedliwości, jest wypranie naszej szaty we krwi Baranka. Czy nie jest to dziwne? Czy ktoś próbował kiedykolwiek wyprać coś we krwi? Nie jest możliwe, aby po takim praniu jakakolwiek rzecz stała się biała. Ślady krwi będą po takim praniu widoczne na każdej części ubrania. Jaki jest symboliczny sens tej czynności? Może chodzi o to, abyśmy uzmysłowili sobie, że krew Jezusa jest na naszych rękach, że to zatwardziałość naszych serc spowodowała, że tylko przelana krew Syna Bożego mogła skruszyć nasz egoizm i doprowadzić nas do skruchy i ukorzenia się przed Bogiem. Okup w postaci krwi Jezusa został wylany na nas, aby poruszyć nasze serca, wstrząsnąć nami i doprowadzić nas do upadku na skałę, jaką jest Jezus, aby nasz egoizm uległ roztrzaskaniu. To jedyna droga, która poprzez trzecią śmierć może nas doprowadzić do zbawienia. Kto na nią nie wejdzie, ten zostanie zmiażdżony i umrze drugą śmiercią.

Jezus przelał za nas i dla nas swoją bezcenną krew. Czy świadomość tego, że mamy Jego krew na naszych rękach porusza nasze serca?

środa, 11 grudnia 2019

Pojednanie z Bogiem

„Wszak Chrystus, gdy jeszcze byliśmy słabi, we właściwym czasie umarł za bezbożnych. Rzadko się zdarza, że ktoś umrze za sprawiedliwego; prędzej za dobrego gotów ktoś umrzeć, Bóg zaś daje dowód swojej miłości przez to, że kiedy byliśmy grzesznikami, Chrystus za nas umarł. Tym bardziej więc teraz, usprawiedliwieni krwią jego, będziemy przez niego zachowani od gniewu. Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie jego. A nie tylko to, lecz chlubimy się też w Bogu przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, przez którego teraz dostąpiliśmy pojednania” (Rz 5,6-11)

O czym Paweł mówi nam w tym fragmencie Listu do Rzymian?

Punktem wyjścia jest tutaj stan, w jakim, na skutek pochodzenia, znajduje się każdy człowiek. Po tym jak zgrzeszyli, Adam i Ewa przekazywali swoim potomkom jako dziedzictwo grzeszną naturę. Każdy z nas rodzi się jako grzesznik, jako słaby człowiek. „Wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rz 3,23). Paweł mówi nawet coś więcej, ponieważ nie tylko nazwał nas grzesznikami, ale nieprzyjaciółmi Boga. A jako grzesznicy powinniśmy umrzeć drugą śmiercią, ponieważ zapłatą za grzech jest śmierć. Bóg jednak nie chce abyśmy umierali, i dlatego „we właściwym czasie” został przez Boga wdrożony kolejny etap planu zbawienia. W ramach tego planu Jezus przyszedł na ziemię i „umarł za bezbożnych”. Skutkiem tego planu jest usprawiedliwienie, pojednanie z Bogiem oraz zbawienie, jednak ten efekt nie objawi się w życiu wszystkich ludzi.

Spróbujmy popatrzeć na to w taki sposób, aby przez porównanie stanu początkowego i końcowego, znaleźć te zmiany, które muszą nastąpić, aby stan końcowy został osiągnięty.

Stan początkowy:
Ludzie są słabi i grzeszni, a na skutek posiadania grzesznej natury są nieprzyjaciółmi Boga.

Stan końcowy:
Ludzie nie są już słabi i grzeszni, zostali pojednani z Bogiem i są teraz sprawiedliwi, stali się przyjaciółmi Boga.

Co musiało się zmienić, aby stan końcowy został osiągnięty?

Kiedy mamy konflikt między dwoma stronami, na przykład wojna między dwoma sąsiednimi krajami, to zakończenie go, czyli pojednanie, jest możliwe tylko wtedy, gdy zostanie usunięta przyczyna konfliktu. W relacjach międzyludzkich najczęściej polega to na tym, że obie strony idą na pewne ustępstwa i w ten sposób dochodzi do zakończenia sporu. Nie ma już nieprzyjaciół, ale panuje zgoda i przyjaźń.

Jednak kiedy mówimy o konflikcie między ludźmi a Bogiem, to musimy pamiętać o tym, że Bóg się nie zmienia. Jego prawo jest stałe, niezmienne i doskonałe. Nie można zmienić tego, co jest doskonałe na coś lepszego. Kto musi wobec tego coś zmienić? Bóg czy my, ludzie?

Ponadto Paweł nas nazwał nieprzyjaciółmi Boga, o Bogu nie powiedział że jest naszym nieprzyjacielem. Zmianie musi ulec nasz stosunek do Boga, a nie stosunek Boga do ludzi.

To nie Bóg musi dopasować się do nas, ale my do Boga. I to dopasowanie musi być całkowite. Muszą zostać usunięte wszystkie przyczyny konfliktu, aby nasz stan zmienił się na przeciwny do tego, jaki mamy od urodzenia. Grzesznik à Sprawiedliwy; wróg à przyjaciel. Nie można być częściowo sprawiedliwym, tak samo jak nie można być częściowo przyjacielem.

Tak więc celem tego, co zrobił Jezus Chrystus, jest pojednanie nas z Bogiem w taki sposób, że wszystkie konieczne zmiany następują po naszej stronie, a nie Boga.
I teraz ważne pytanie.

Jaka jest największa przeszkoda w osiągnięciu pojednania między człowiekiem i Bogiem?

„Obrzeżcie więc nieobrzezkę waszego serca, a waszego karku już nie zatwardzajcie” (Pwt 10,16)
„Nie zatwardzajcie serca waszego, jak w Meriba, Jak w dniu pobytu w Massa na pustyni” (Ps 95,8)
„Nie zatwardzajcie serc waszych, jak podczas buntu, w dniu kuszenia na pustyni” (Hbr 3,8)
„Dziś, jeśli głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych” (Hbr 4,7)

Taką przeszkodą jest ludzkie serce, takie z jakim przychodzimy na ten świat. Nasze serca są z natury grzeszne i wrogo nastawione do Boga, z natury są nieobrzezane, czyli są połączone z upodobaniem do tego, co złe. A to przecież serce jest podstawą do naszej oceny u Boga, ponieważ „człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce” (1 Sam 16,7).

I dlatego Bóg powiedział:

„I dam wam serce nowe, i ducha nowego dam do waszego wnętrza, i usunę z waszego ciała serce kamienne, a dam wam serce mięsiste” (Ez 36,26)

Śmierć Jezusa na krzyżu oraz Jego krew przelana za nas, są środkiem mającym służyć zmianie naszych serc. Bóg bardzo chętnie daje nam nowe serca, jednak nigdy nie zrobi tego wbrew naszej woli, a nasza grzeszna natura nie chce takiej zmiany. Dzisiaj, po sześciu tysiącach lat życia w grzechu, nasze serca są tak zatwardzone, że tylko świadomość tego, jak wielką ofiarę Jezus złożył dla nas na krzyżu, jest w stanie poruszyć nas tak, abyśmy jednak zapragnęli tej zmiany. Tylko świadomość tego, że krew Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, jest na naszych rękach, może poruszyć nas tak, że otworzą się nasze oczy i zrozumiemy jak obrzydliwy i straszny jest grzech. Tylko ta świadomość może pomóc nam zrozumieć jak wielka jest miłość Boga do ludzi, a wtedy może zostać złamana moc naszej miłości do grzechu, a my możemy dzięki temu zacząć kochać Boga. A miłość do Niego pomoże nam zmienić całe nasze życie.

Bóg zrobił wszystko abyśmy mogli Go pokochać, jednak nie zmusza nas do tego. Decyzja należy do nas.

wtorek, 10 grudnia 2019

Podwójna natura apostoła Pawła

Albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię” (Rz 7,19)

Apostoł Paweł podzielił się z nami swoimi rozterkami, które dręczyły go przez pewien czas. Jako człowiek wierzący znał Boże prawo i zgadzał się z tym, że jest ono „święte i sprawiedliwe, i dobre”. Nie tylko zgadzał się z tym, ale miał „upodobanie w zakonie Bożym”. O Bożym prawie mówił to samo, co wcześniej mówił król Dawid:

„W sercu moim przechowuję słowo twoje (…) mam upodobanie w przykazaniach twoich (…) ustawy twoje są rozkoszą moją (…) prawa twoje są dobre! Oto tęsknię do przykazań twoich (…) rozkoszuję się przykazaniami twoimi, które pokochałem (…) mam rozkosz w zakonie twoim (…) zakon twój jest rozkoszą moją (…) zakon twój miłuję” (Ps 119)

A mimo to, z wielkim smutkiem, Paweł stwierdził:

„mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię”

Na czym polegał jego problem?

„Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Pana, a w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich”

Ten ostatni wers wymaga kilku słów wyjaśnienia. W tym wersie Paweł cztery razy użył słowa „zakon”, w oryginalnym tekście greckim jest to słowo  „nomos”. To słowo ma kilka znaczeń: prawo (ogólnie), prawo Boże, prawo Mojżeszowe, księgi Mojżeszowe, Stary Testament, ale oznacza także jakąś siłę lub wpływ skłaniającą do działania, oraz zwyczaj, sposób życia (patrz: konkordancja Stronga).

Paweł mówi w tym wersie o dwóch zakonach. Pierwszy to zakon Boży, w którym Paweł miał upodobanie i uznawał jego słuszność i dobroć swoim rozumem. Drugi zakon to zakon grzechu, o którym Paweł napisał, że „jest w członkach moich”. To ten zakon był przyczyną tego, że Paweł znajdował się w niewoli grzechu. Tym zakonem była grzeszna natura Pawła, jego przyzwyczajenia i zwyczaje, kształtowane od urodzenia.

 „Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?”

Paweł wyznał, że, pomimo szczerych chęci, nie był w stanie uwolnić się od wpływu swojej grzesznej natury. Czy w związku z tym stwierdził, że nic nie można z tym zrobić i że do końca życia pozostanie w niewoli zakonu grzechu?

„Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!”

Apostoł Paweł znalazł rozwiązanie problemu! To Jezus jest tym rozwiązaniem i dlatego Paweł dziękuje z całego serca Bogu za Jezusa Chrystusa.

Na czym dokładnie polega to rozwiązanie? Czy Bóg przez Jezusa Chrystusa zmienił grzeszną naturę Pawła i dzięki temu Paweł przestał odczuwać jej wpływ? Nie, Paweł nadal miał tą samą naturę.

„Tak więc ja sam służę umysłem zakonowi Bożemu, ciałem zaś zakonowi grzechu”.

Nadal jego ciało służyło zakonowi grzechu, ale nie tyle służyło, co nadal chciało służyć. Paweł odkrył, że ciało straciło swój wpływ na niego, od kiedy zaczął żyć w Chrystusie.

„Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci”

Paweł zaczął nowe życie, ponieważ poznał Jezusa, pokochał Go i wypełniła się w jego życiu obietnica złożona przez Chrystusa:

Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy” (J 14,23)

Dzięki stałej obecności Jezusa, Paweł zaczął żyć nowym życiem. W tym nowym życiu jego grzeszna natura straciła całkowicie wpływ na podejmowane przez Pawła decyzje, ponieważ słabości Pawła zostały zastąpione mocą Jezusa. Paweł zaczął żyć takim życiem, jakim żyłby Jezus będąc na jego miejscu. Paweł zaczął myśleć, czuć i robić to, co robiłby Jezus. Zaczął przez wiarę żyć w Chrystusie.

Paweł został uwolniony od zakonu grzechu i śmierci, czyli od swoich przyzwyczajeń, od wpływu swojej grzesznej natury.

Problem Pawła nie był tylko jego problemem. Był to problem wszystkich ludzi, zarówno tych, którzy żyli w czasach Pawła, jak i tych, którzy żyli przed nim i po nim. Jest to też problem każdego z nas.

Każdy człowiek, który uwierzył w Boga, zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że ma taki sam problem,  jaki miał Paweł, to znaczy z jednej strony wie, że powinien przestać grzeszyć i nawet chce, aby tak się stało, jednak w pewnych sytuacjach przekonuje się, że nie potrafi powstrzymać się od zrobienia czegoś złego. Cała jego wiedza o Bogu nie ma w takim momencie żadnego znaczenia, nie jest w stanie powstrzymać go od grzechu. Zakon w znaczeniu prawa nie ma mocy, aby utrzymać wierzącego w posłuszeństwie, ponieważ „przez zakon jest poznanie grzechu”, a nie moc do pokonania go. Taka moc jest w zakonie Ducha, „który daje życie w Chrystusie Jezusie”.

Czym jest zakon Ducha? Niektórzy uważają, że jest to inne prawo niż to, które Bóg przekazał przez Mojżesza, uważają, że Jezus zmienił Boże przykazania i dał nam nowe. Inni uważają, że Jezus po prostu zwolnił nas od odpowiedzialności za grzechy. Oba te poglądy sprowadzają się do tej samej tezy, że człowiek może grzeszyć i być zbawionym. Na czym polega błąd tych, którzy tak myślą? Po pierwsze warunkiem zbawienia nie jest życie całkowicie pozbawione grzechu, ale odwrócenie się od wszystkich grzechów (Ezechiel 18). Oznacza to, że kiedy człowiek nie tyle przestanie grzeszyć, co przestaje chcieć grzeszyć, kiedy przestaje kochać grzech i zaczyna grzech nienawidzić, to wtedy może zostać zbawiony, o ile ta nienawiść do grzechu pozostanie w nim na stałe. Po drugie Biblia wyraźnie mówi o tym, że w Królestwie Bożym nie ma miejsca na grzech i że „nie wejdzie do niego nic nieczystego ani nikt, kto czyni obrzydliwość i kłamie” (Ap 21,27). Nikt kto czyni – jest to czas teraźniejszy, co oznacza, że gdyby dzisiaj miała zapaść decyzja o zbawieniu, to nikt, kto teraz „czyni obrzydliwość i kłamie” nie zostanie zbawiony. To czy robił to w przeszłości nie ma znaczenia.

Tak więc zakon Ducha to nie jakieś nowe prawo, nowe zasady według których mogą do nieba wejść ci, którzy nie przestali grzeszyć. Tym zakonem jest ewangelia Chrystusowa, „jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy”. To jest ta moc, której brakowało Pawłowi, kiedy żył bez Chrystusa i chociaż był pełen dobrych chęci, to i tak upadał. Jednak kiedy poznał Prawdę, zachwycił się nią i naprawdę pokochał Boga, kiedy zaczął nowe życie w Chrystusie, wtedy otrzymał od Boga moc, która pozwoliła mu uwolnić się spod wpływu „zakonu grzechu i śmierci”. Spełniły się w jego życiu słowa Jezusa: „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8,32). Paweł umarł dla grzechu i mówi nam, że my także możemy.

„Cóż więc powiemy? Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy? Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni (…) byśmy już nadal nie służyli grzechowi” (Rz 6,1-6)

Dlaczego tak wielu chrześcijan mówi o tym, że życie bez grzechu jest niemożliwe, a co najmniej niesamowicie trudne? Apostoł Jan mówi nam coś przeciwnego:

„Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe” (1 J 5,3).

Kto ma rację, apostoł Jan, umiłowany uczeń Jezusa, czy też ci, którzy uważają, że przykazania są uciążliwe, a miłość do Boga nie pomaga w przestrzeganiu Bożego prawa?

A dlaczego pomimo naszej całej wiedzy o Bogu i o grzechu, tak wielu z nas nadal grzeszy?

Może odpowiedź znajduje się w innym wersie tego samego listu Jana:

„Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 J 3,9)

Jeżeli ten, kto narodził się z Boga, nie tyle nie grzeszy, co nie może grzeszyć, to może ten kto grzeszy po prostu jeszcze się z Boga nie narodził? Wiem, że jest wielu chrześcijan, którzy uważają, że narodzili się z Boga, a mimo to grzeszą. Może po prostu nie mają racji uważając, że są narodzeni na nowo?

Podobna odpowiedź została też udzielona przez Jezusa:

„Kto mnie nie miłuje, ten słów moich nie przestrzega, a przecież słowo, które słyszeliście, nie jest moim słowem, lecz Ojca, który mnie posłał” (J 14,24)

Może ten, kto nadal grzeszy jeszcze nie pokochał Boga? Wiem, że jest wielu chrześcijan, którzy uważają, że kochają Boga i często deklarują swoją miłość, a mimo to grzeszą. Może tylko wydaje się im, że kochają Boga; może nie zrozumieli tego, czym jest miłość do Boga i jak można ją rozpoznać?

Jest jeszcze inna wypowiedź Jezusa, która wyjaśnia ten problem:

„A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (J 17,3)

Może ten, kto nadal grzeszy, po prostu jeszcze nie poznał Boga? Wiem, że jest wielu chrześcijan, którzy uważają, że znają Boga i wiedzą o Nim bardzo dużo. Może tylko wydaje się im, że znają Boga, a tak naprawdę jeszcze go nie poznali? Jezus powiedział też coś o takich chrześcijanach:

„W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mt 7,22-23)

Paweł znalazł rozwiązanie swojego problemu. Przyjął i zaakceptował to, co objawił mu Jezus Chrystus w drodze do Damaszku. Następnie poznał Jezusa tak, że pokochał Go i narodził się na nowo.

Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na te pytania:

Czy spotkałem już Jezusa na mojej drodze do Damaszku? Czy poznałem Go tak dobrze, że pokochałem Go z całego serca? 

Jeżeli tak, to owoce tej miłości powinny być widoczne w moim życiu, między innymi w postaci odrzucenia wszystkich wcześniej popełnionych grzechów, w postaci nowego życia w Chrystusie, życia pozbawionego grzechu.



A jeżeli nie, to może najwyższy czas abym zaczął myśleć o tym, co mam zrobić, aby Go w końcu poznać i pozwolić Mu zmienić moje życie.

niedziela, 8 grudnia 2019

Hiob i Jezus

Księga Hioba jest niezwykle ciekawą Księgą. Prawdopodobnie została napisana przez Mojżesza, zanim napisał pięć ksiąg zwanych Mojżeszowymi, co tylko podkreśla jej znaczenie. Co jest takiego ważnego w tej księdze?

Jest kilka istotnych kwestii, o których Księga Hioba mówi o wiele dokładniej w porównaniu do pozostałych ksiąg biblijnych. Przede wszystkim wskazuje na tego, który jest prawdziwym sprawcą wszystkich nieszczęść, czyli na szatana.

Kiedy Bóg zwrócił uwagę szatana na Hioba, który był przykładem wierności wynikającej z miłości do Boga, szatan oskarżył Boga o to, że Stwórca kupił sobie miłość Hioba, że tak naprawdę Hiob nie kocha Boga, ale Boże błogosławieństwa.

„Czyż za darmo Hiob czci Boga? Czyż Ty nie ogrodziłeś zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk pobłogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży” (Hi 1,9-10)

Następnie szatan rzucił wyzwanie Bogu, żądając aby Hiob został poddany próbie:

„Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył”

I Bóg podjął to wyzwanie. Dlaczego? Aby dać dowód wszystkim stworzeniom, że miłość do Boga nie jest skutkiem błogosławieństw, którymi Bóg obdarowuje ludzi, ale skutkiem poznania Boga, poznania piękna Jego charakteru, poznania Jego miłości. Był to też dowód na to, że prawdziwa miłość do Boga ma moc opierania się wszelkim pokusom, moc która pozwala żyć w posłuszeństwie Bogu. Znaczenie imienia Hiob to „prześladowany” i dokładnie oddaje to, co go spotkało.

„Na to rzekł Pan do szatana: Oto wszystko, co ma, jest w twojej mocy, tylko jego nie dotykaj! I odszedł szatan sprzed oblicza Pana”

Szatan odebrał Hiobowi praktycznie wszystko. Zabił dzieci Hioba, odebrał mu majątek, nawet żona odwróciła się od Hioba. A mimo to Hiob nadal pozostał wierny Bogu.
Wkrótce doszło do drugiego spotkania Boga z szatanem i ponownie poruszona została sprawa Hioba.

„Jahwe zapytał szatana: Czyś dostrzegł tam sługę mojego Joba? Bo nie ma na ziemi nikogo podobnego jemu. Jest to człowiek bez skazy, prawy, bojący się Boga i unikający zła. On trwa w swej nieskazitelności, mimo że pobudziłeś mnie przeciw niemu, abym go doświadczył bez powodu” (BP)

Ciekawa jest ostatnia część wypowiedzi Boga. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że sprawcą wszystkich nieszczęść Hioba był szatan. A jednak Bóg mówi o tym, co się stało w taki sposób, jakby to On sam „doświadczył Hioba bez powodu”. W Biblii Tysiąclecia ta wypowiedź wygląda trochę inaczej: „choć mnie nakłoniłeś do zrujnowania go”, a w Biblii Gdańskiej: „abym go niszczył bez przyczyny”. We wszystkich tłumaczeniach Bóg przedstawia to tak, jakby to On chciał zniszczyć, doświadczyć czy zrujnować Hioba. Sytuacja ta pokazuje jedną z ważnych zasad, o której trzeba pamiętać podczas studiowania Biblii. Oto ona:

Kiedy Biblia mówi, że Bóg coś zrobił, to albo Bóg rzeczywiście to zrobił, albo pozwolił aby to się stało. W tym drugim przypadku Bóg jedynie zezwolił komuś na zrobienie czegoś, co wcale nie oznacza, że było to zgodne z Bożym prawem, albo zgodne z Bożymi oczekiwaniami.

W tym konkretnym przypadku Bóg pozwolił szatanowi na zrobienie Hiobowi czegoś, co było niezgodne z prawem, a także niezgodne z Bożymi pragnieniami związanymi z Hiobem. Jednak Bóg pozwolił na to, ponieważ w ten sposób ujawnione zostały prawdziwe intencje szatana. Prawda o szatanie mogła zostać ujawniona tylko w praktycznym działaniu. Tylko poprzez obserwację skutków tego, co robi szatan, wszystkie Boże stworzenia mogą się przekonać o tym, że szatan jest „kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8,44), oraz że jego jedynym celem jest „kraść, zarzynać i wytracać” (J 10,10). Tylko w taki sposób ujawniona mogła zostać prawda o tym, że z powodu nienawiści do Boga szatan jest gotów do zrobienia najgorszych rzeczy. I gdyby nie Bóg, to zrobiłby o wiele więcej.

Podczas drugiego spotkania szatan zarzucił Bogu, że Hiob pozostał mu wierny tylko dlatego, że fizyczne nieszczęścia nie dotknęły go osobiście. To także obnaża charakter szatana, który nie wie co to współczucie i miłosierdzie. On nie posiada takich uczuć i nie rozumie tych, którzy je odczuwają i kierują się nimi. Szatan nie miał pojęcia jakim cierpieniem dla Hioba było to, co się stało z jego dziećmi.
Tak czy inaczej Bóg pozwolił teraz szatanowi na zrobienie czegoś więcej, ale nie wszystkiego. Ponieważ szatan nie mógł zabić Hioba.

„Na to rzekł Pan do szatana: Oto jest w twojej mocy, tylko jego życie zachowaj”

Jaki był cel szatana? Chciał on za wszelką cenę zmusić Hioba do nieposłuszeństwa. Gdyby mu się to udało, to mógłby użyć tego jak dowodu na to, że Bożego prawa nie da się zachowywać. I chociaż taki dowód byłby bardzo kiepskiej jakości, to byłby on wystarczający do tego, aby wzbudzić u niektórych Bożych stworzeń wątpliwości. Niektórzy mogliby zacząć podejrzewać, że chociaż szatan nie postępuje dobrze, to jednak w tym co mówi może być jakieś ziarenko prawdy. A to właśnie takie podejrzenia są ziarnem, z którego wyrasta i rozkwita nieposłuszeństwo.

Tak więc szatan ponownie ruszył do ataku i tak naprawdę Hiobowi pozostało tylko ledwo tlące się w jego zniszczonym ciele życie, oraz, co bardzo ważne, wiara w Boga. Wiara niepotwierdzona żadnymi widocznymi znakami. Absolutnie wszystko, co otaczało Hioba, miało go przekonać, że Bóg go odrzucił. Nawet najlepsi przyjaciele przekonywali go, że to Bóg ukarał go za grzechy, do których nie chciał się przed nimi przyznać. Hiob nie rozumiał swojej sytuacji, nie wiedział z jakiego powodu spotkało go tyle nieszczęść, jednak nie wierzył w to, Bóg jest sprawcą tego całego zła. Nie potrafił sobie tego wyjaśnić, nie potrafił zrozumieć jak to możliwe, aby Bóg, który jest miłością, mógł tak potraktować kogoś, kto kocha Boga tak, jak on Go kochał. Myślę, że największą udręką dla Hioba były jego własne myśli, ból fizyczny, chociaż bardzo dotkliwy, mimo wszystko był chyba lżejszy.

Wiemy jak skończyła się ta historia. Bóg przywrócił Hiobowi wszystko co, co odebrał mu szatan. I tu kolejna ciekawa informacja, Hiob miał dwa razy więcej majątku, niż miał przed atakiem szatana, ale tyle samo dzieci, siedmiu synów i trzy córki.

Postać Hioba jest symbolem Jezusa Chrystusa, jest zapowiedzią tego, co po wielu latach spotkało Chrystusa.

Chyba oczywiste jest dla każdego, że cierpienia Hioba nie były karą za jego grzechy, ale skutkiem działań szatana. Chyba oczywiste jest dla każdego, że celem szatana było zmuszenie Hioba do nieposłuszeństwa. Chyba oczywiste jest dla każdego, że jedynie wiara podtrzymywała Hioba przy życiu. I chyba oczywiste jest też to, że nie stracił swojego życia tylko dlatego, że Bóg nie pozwolił szatanowi na zabicie Hioba.

Chrystus, podobnie jak Hiob, żył sprawiedliwym życiem, które było dowodem na kłamstwa szatana, mówiącego, że jest to niemożliwe. I podobnie jak w przypadku Hioba, Bóg pozwalał szatanowi na coraz więcej, ale tym razem nie zabronił mu zabicia swojego Syna.

To, że Bóg pozwolił aby Chrystus został zabity, w pełni objawiło kilka prawd.

Pierwsza to ta, że prawdziwa wiara pomaga zachować posłuszeństwo Bogu nawet w obliczu śmierci.

„[Jezus] chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej” (Flp 2,6-8).

I chociaż śmierć na krzyżu była najgorszym rodzajem śmierci, to dla Jezusa o wiele gorsze było to, że od pewnego momentu przestał odczuwać obecność Ojca. Nie jesteśmy w stanie w pełni zrozumieć tego, co wtedy czuł Chrystus, ponieważ jako grzesznicy nie odczuwamy obecności Boga w takim stopniu, w jakim On ją odczuwał. Chrystus czuł obecność Ojca przez całe swoje ziemskie życie, ale nie w trakcie ostatnich godzin. Hiob znajdował się w podobnej sytuacji, także w pewnym momencie przestał dostrzegać obecność Boga. Pozostała mu tylko wiara. Hiob dał dowód na to, że moc prawdziwej wiary jest większa od mocy grzechu, ponieważ prawdziwa wiara polega na miłości do Boga. A nie ma większej mocy w całym wszechświecie, jak moc Bożej miłości. Źródłem posłuszeństwa Hioba była jego miłość do Boga, podobnie jak źródłem posłuszeństwa Chrystusa zawsze była i zawsze będzie Jego miłość do Ojca.

„Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe” (1 J 5,3)

Chrystus w ostatnich godzinach swojego życia przestał odczuwać obecność Ojca. I chociaż było to niewyobrażalnie straszne przeżycie, to jednak poprzez wiarę zachował posłuszeństwo Bogu. Wszystko to, co Jezus wtedy odczuwał, wskazywało na to, że czeka go druga śmierć, wieczne oddzielenie od Ojca. A jednak wytrwał w posłuszeństwie. Czy może być lepszy dowód na to, że jest to możliwe?

A czy może być lepszy dowód na to, jak bardzo Jezus kocha ludzi? I to jest druga prawda, która została w pełni objawiona na krzyżu Golgoty. Prawda o tym, że Jezus tak bardzo nas kocha, że był gotów umrzeć drugą śmiercią, aby nas ratować.

Trzecia prawda ujawniona na krzyżu dotyczyła szatana. Od tego momentu stało się jasne, że szatan w imię obrony swoich idei, będących w sprzeczności z Bożym prawem, był gotów posunąć się nawet do zabicia Syna Bożego. Tym samym stracił resztki sympatii, jaką jeszcze czuły do niego niektóre niebiańskie istoty. Jedynie niektórzy ludzie nadal popierali, i nadal popierają szatana. Jedynie ci, którzy nie poznali Prawdy, tej Prawdy, o której kiedyś powiedział Jezus:

„Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie, i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8,31-32)

Tylko poznanie Prawdy, którą jest Jezus, pozwala na uwolnienie człowieka z niewoli grzechu. I to jest kolejna, czwarta prawda związana ze śmiercią Chrystusa. Prawda mówiąca o tym, że ten, kto grzeszy nie tylko nie poznał Boga i jest Mu nieposłuszny, ale jest posłuszny szatanowi, tak samo, jak kapłani, którzy drwili z Jezusa wiszącego na krzyżu.

„Każdy kto w nim [w Bogu] mieszka, nie grzeszy; każdy, kto grzeszy, nie widział go ani go nie poznał (…) Kto popełnia grzech, z diabła jest, gdyż diabeł od początku grzeszy” 1 J 3,6.8)

Jest jeszcze więcej prawd związanych ze śmiercią Chrystusa, ja jednak chcę się skupić tylko na jeszcze jednej, ale chyba najbardziej istotnej dla nas. Uwolnienie z niewoli grzechu możliwe jest tylko przez poznanie tej Prawdy, jaką jest Jezus. Nie jakiejś prawdy, jednej z wielu prawd, albo częściowej prawdy, ale jednej konkretnej prawdy, która jest objawieniem piękna charakteru Boga. Jeżeli ktoś wierzy w Boga, wierzy w Jezusa, a mimo to zachowuje pewne poglądy, które pokazują Boga w fałszywym świetle, to pomimo swojego przekonania o tym, że wierzy w Boga, tak naprawdę nie widział Go i jeszcze Go nie poznał. Takim fałszywym poglądem, który niestety jest bardzo rozpowszechniony wśród chrześcijan, jest pogląd mówiący, że Jezus dosłownie wziął nasze wszystkie grzechy na siebie, po czym został za nie ukarany śmiercią, ponieważ takie są wymagania Bożego prawa.

Jakie są naprawdę wymagania Bożego Prawa? Szatan twierdzi, że „każdy grzech musi spotkać kara” (PW 615.2), a ponieważ zapłatą za grzech jest śmierć, to według szatana wszyscy ludzi powinni umrzeć. A tak na marginesie, to śmierć jest zapłatą za grzech, a nie karą za grzech (Rz 6,23). 
Jednak Bóg mówi:
„Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego (…) a nie raczej w tym, by się odwrócił od swoich dróg i żył? (Ez 18,23).

Boża sprawiedliwość jest inna od ludzkiej sprawiedliwości. My, ludzie, jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że każdy przestępca musi zostać ukarany, a gdy przestępca pozostaje bezkarny, to uznajemy to za niesprawiedliwość.

Jednak Boża sprawiedliwość jest inna:

„Gdy bezbożny odwróci się od wszystkich swoich grzechów, które popełnił, i będzie przestrzegał wszystkich moich przykazań, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość, na pewno będzie żył, nie umrze. Nie będzie mu się przypominać żadnych jego przestępstw” (Ez 18,21-22)

Boża sprawiedliwość wymaga jedynie, aby grzesznik odwrócił się od swoich grzechów i zaczął nowe życie. Gdy to zrobi, wtedy Boża sprawiedliwość jest w pełni usatysfakcjonowana.

Taką sprawiedliwość Bóg objawił w Chrystusie:

„Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. Chciał przez to okazać, że sprawiedliwość Jego względem grzechów popełnionych dawniej - za dni cierpliwości Bożej - wyrażała się w odpuszczaniu ich” (Rz 3,25-26 BT)

Tak więc Boża sprawiedliwość polega nie na karaniu, a na odpuszczaniu grzechów, co dotyczy tych, którzy wierzą w Jezusa; oraz na oddaniu zapłaty, czyli śmierci, tym, którzy w Jezusa nie uwierzyli.

A co do samego karania, to i tu Biblia wyraźnie odrzuca tezę o tym, że Jezus „został ukarany za nas”, ponieważ takie są wymagania Bożego prawa. Bóg mówi, że po pierwsze, każdy odpowiada za swoje grzechy:

„Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego” (Ez 18,20)

a po drugie, karanie kogoś, kto jest niewinny, jest wbrew Bożemu prawu:

„Karać grzywną sprawiedliwego to jest niedobra sprawa; a bić szlachetnych - to urąga wszelkiej słuszności” (Prz 17,26 NBG)

Gdyby Bóg, w celu zaspokojenia wymagań swojego prawa, wymagał aby Jezus został ukarany za grzechy ludzi, postąpił by wbrew własnemu prawu. To nie Bóg doprowadził do śmierci Jezusa, aby przenieść karę za grzechy z ludzi na swojego Syna; ale szatan, aby zmusić Jezusa do nieposłuszeństwa.

Jeżeli ktoś uważa inaczej i myśli, że jednak Jezus został ukarany za nasze grzechy, ponieważ tego wymagał Bóg, to tym samym nie powinien uważać, że kapłani i przywódcy żydowscy zrobili coś złego, bo przecież wypełniali wolę Boa. A przecież Biblia wyraźnie potępia tych, którzy doprowadzili do śmierci Syna Bożego.

Historia Hioba wyraźnie wskazuje sprawcę wszystkich nieszczęść. Szatan gdyby mógł, zabiłby także Hioba, jednak na to Bóg mu nie pozwolił. Jednak przyjaciele Hioba byli przekonani, że to Bóg ukarał Hioba. Czy dzisiaj wielu chrześcijan nie popełnia tego samego błędu, co przyjaciele Hioba?

Pokazany wcześniej cytat z Rz 3,25-26 mówi o Jezusie, jako ofierze przebłagalnej. Skoro tak, to może warto się zastanowić kogo miała przebłagać ta ofiara?

Biblia mówi też o tym, że Jezus „siebie samego złożył jako okup za wszystkich” (1 Tym 2,6). Komu Jezus zapłacił okup?
Jeżeli ktoś myśli, że Ojcu, to tym samym wprowadza dysonans między Ojcem i Synem, a przecież Biblia mówi wyraźnie, że Oni stanowią Jedność. Jest to doskonała jedność myśli, uczuć i pragnień. Jak to jest możliwe, że, będąc w takiej jedności, Syn musi błagać Ojca, aby zechciał zrobić coś, czego pragnie Syn? I jak to możliwe, żeby Syn musiał w tym celu płacić Ojcu okup?

Te pytania może zachęcą kogoś do szukania w Biblii odpowiedzi na nie. Zachęcam do tego z całego serca.