czwartek, 31 października 2019

BIBLIA I RELIGIE O DUSZY I ŻYCIU

Biblia i religie o duszy i zyciu !

Od zarania dziejow ludzie zastanawiaja co sie dzieje z czlowiekiem po smierci ...przez wieki rozni mysliciele  i filozofowie albo prorocy odp. na to pytanie w rozny sposob ...podajac rozne argumenty i dowody ,... w zasadzie mamy trzy punkty widzenia na ten temat...

a) Wedrowka dusz ...., poglad ktory zaklada ze dusze kiedys odeszly od Boga ...upadly w grzech lub zapomnialy ze sa bogiem i zeby ponownie wrocic do Boga lub stanu doskonalosci musza odbyc caly cykl powtornych narodzin a przez to wiele sie nauczyc o sobie, Bogu i swiecie oraz niebie i czyscu lub  piekle....
ten system wierzen zaklada ze dusza w kazdym  ciele lub miejscu przebywa tylko jakis czas do chwili gdy na stale wroci do Boga albo swojej pierwotnej boskiej swiadomosci lub  rozplynie sie w  nicosci z powodu osiagniecia doskonalosci.... to nazywamy wedrowka dusz... inaczej reinkarnacja

( szkola wschodu ) np.. Indyjskie Wedy... dusza czlowieka moze wcielac sie w cialo ludzkie ale tez zwierzece i roslinne itp.

 ( szkola zachodnia, inaczej Grecka ) zaklada ze dusza czlowieka wciela sie tylko w cialo ludzkie a zwierzeta i rosliny maja dusze zbiorowa ktora pozniej dzieli sie na dusze ludzkie
 dlatego  rozne plemiona np. Indianie oddaja czesc zwierzecym totemom ktore symbolizuja ducha plemienia

 ( jest tez szkola Egipska)  ktora uczy ze dusza sama decyduje w jakim ciele chce sie narodzic ...

, poza tym... reinkarnacji podlegaja nie tylko ludzie ale wszyscy... nawet bogowie ...

Starozytne misteria np. Dionizosa lub Orfeusza albo Ozyrysa tez uczyly o wedrowce dusz podobnie bylo w poganskiej religii Celtow itp.

W tym systemie wierzen nie ma za bardzo miejsca np. na nauke o zbawcy czy zmartwychwstaniu bo jest ono tu niepotrzebne a o wszystkim decyduja nasze uczynki poniewaz za nie otrzymujemy nagrode lub kare w kazdym miejscu i czasie gdy sie odradzamy.. dlatego ten system wierzen byl i jest obecny w poganskich religiach i nie mozna go latwo pogodzic z takimi religiami jak Judaizm czy Chrzescijanstwo albo Islam .

Wazna uwaga !

Pierwotnie Zydzi i chrzescijanie wierzyli ze dusza to inaczej czlowiek ( wedlug ksiag Mojzesza dusza jest we krwi ) sladem tego pogladu jest ludowe powiedzenie ze np. w jakies wiosce mieszka 100 lub 500 dusz czyli ludzi , ale z czasem pod wplywem greckim w obu religiach uznano ze dusza lub duch moze zyc bez ciala po smierci ale  chrzescijanstwo w wiekszosci dzis nie wierzy w reinkarnacje choc w wedrowke duszy wierzyli Gnostyccy chrzescijanie np. Katarzy a teraz sa to Rozokrzyzowcy a w Judaizmie sa to czesto zwolennicy Kabaly czy w Islamie zwolennicy Sufizmu...
 Na temat co to jest lub bedzie ..niebo albo  pieklo ( np. czy pieklo bedzie to miejsce wiecznych meczarni lub tylko wiecznej smierci niesprawiedliwych i demonow )  albo czy istnieje czysciec.......w chrzecijanstwie trwaja dyskusje do dzis  podobnie jest w judaizmie i islamie !

b) Religie wierzace w jednego Boga i zmartwychwstanie ludzi oraz sprawiedliwy sad ostateczny na koncu swiata ( glownie chodzi tu o Judaizm i Chrzescijanstwo czy Islam itp. )

Dzis wielu wierzy ze kazdy czlowiek spi i czeka na zmartwychwstanie i sad w grobie ( przynajmniej taka jest nauka Biblijna wedlug SJ czy Adwentystow itp. )  ktorzy wtedy albo dostapia wiecznego zycia albo unicestwienia na zawsze ....

Innie  wyznania przyjely ....pewnie pod wplywem mysli greckiej np nauki Platona ....ze dusza ludzka po smierci oddziela sie od ciala i idzie do nieba lub piekla i tam przebywa az do dnia zmartwychwstania i osadzenia sprawiedliwie przez Boga wszystkich ludzi.... ktorzy wtedy albo dostapia wiecznego zycia albo meki wiecznej na zawsze ....

 Jak widac w oficjalnym chrzescijanstwie itp. religiach pod wplywem wymieszania sie pojec chrzescijansko-poganskich doszlo z czasem  do zamieszania w tej kwestii  dlatego warto poznac Biblie i historie religii i dokladnie samemu zbadac ten temat.

c) Mamy jeszcze poglad materialistyczny ktory zaklada ze czlowiek zyje tylko tu i teraz ....ale trzeba wtedy zignorowac lub inaczej wyjasnic wierzenia i doswiadczenia wszystkich ludow i roznych swietych pism od czasow pierwotnych do dzis ....


Zrodla tego opracowania to rozne ksiazki i pisma religijne oraz historyczne itp. z mojej domowej biblioteki np.ksiazki Swiatopoglad Rozokrzyzowcow Max Hendel , Ewangelia  Wodnika  itd. oraz  Biblia itp.

material opracowal   Tomasz G


Ps :

Swieto Wszystkich Swietych a Zaduszki. Czym roznia sie wedlug tradycji

W Swieto Wszystkich Swietych Kosciol wspomina zarowno kanonizowanych i beatyfikowanych, jak i nieznanych swietych.
Uroczystosc ta wprowadzil w IX wieku papiez Grzegorz IV.
Wczesniej 1 listopada wspominano meczennikow, ktorzy oddali swoje zycie dla wiary w Chrystusa.
Z kolei Dzien Zaduszny zapoczatkowal w X wieku sw. Odilon, benedyktyn, ktory chcial stworzyc przeciwwage dla poganskiego kultu zmarlych.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Potop i jego echa w ludzkiej pamieci - Czyli potop a swieto zmarlych

http://www.youtube.com/watch?v=zYIUzORyqRE


środa, 30 października 2019

BIBLIA A ŻYCIE WIECZNE I ŚWIĘTO ZMARŁYCH

Post użytkownika Tomasz Grzesikowski opublikowany na stronie grupy Forum Adwentystów  „Biblia a zycie wieczne i swieto zmarlych ... Stary Testament ani razu nie uzywa slowa ,,niesmiertelnosc", poniewaz Izraelici nie akceptowali idei niesmiertelnej duszy, dopoki nie ulegli wplywom hellenskim w ostatnich wiekach p.n.e. Wiara w niesmiertelna dusze ma swoje korzenie w slowach weza, ktorymi zwiodl Ewe, mowiac: ,,Na pewno nie umrzecie" (Rdz 3:4). Everett Ferguson, znawca judaizmu i epoki wczesnochrzescijanskiej, napisal: ,,Chrzescijanska nadzieja na zycie po smierci, czesto wyrazana jest slowami 'niesmiertelnosc duszy' - fraza, ktora nigdy nie pojawia sie w Pismie Swietym. Biblijna doktryna jest nauka o zmartwychwstaniu. 'Niesmiertelnosc duszy' jest jedynie wynikiem powiazania platonskiej tradycji z idea zmartwychwstania w pismach ojcow Kosciola Niesmiertelnosc duszy trudno pogodzic z doktryna o zmartwychwstaniu, ktora jest fundamentalna dla chrzescijanstwa. Filozofowie greccy, ktorzy propagowali bezwarunkowa niesmiertelnosc czlowieka to rozumieli, dlatego na Areopagu przerwali kazanie apostola Pawla, kiedy doszedl do cielesnego zmartwychwstania (Dz 17:32), poniewaz w ich zrozumieniu zycie wieczne polegalo na uwolnieniu duszy od ciala. Wielu wczesnochrzescijanskich teologow i przywodcow wywodzilo sie z greckiego kregu kulturowego, przyjmujac bezwarunkowa niesmiertelnosc bez weryfikacji tej idei w Biblii. Do niedawna podobnie bylo wsrod chrzescijanskich myslicieli, ale odkad zaczeto badac te kwestie, niejeden teolog przyjal biblijna nauke o smiertelnosci duszy i warunkowej niesmiertelnosci, w tym miedzy innymi tacy znani teolodzy jak John Stott, Clark Pinnock czy Oscar Cullmann Pieklo to inaczej grob bo przeciez nawet w modlitwie pt Wierze w Boga na kazdej mszy mówi sie "Jezus Chrystus- zostal umeczon pod pontskim Pilatem, ukrzyzowan, umarl i pogrzebion; zstapil do piekla trzeciego dnia zmartwychwstal ( czyli Jezus powstal z piekla to jest z grobu ) wstapil na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogacego; stamtad przyjdzie sadzic zywych i umarlych " A Ogien Wieczny przy koncu czasu ma trwac tylko tak dlugo, aby zniszczyc szatana i tych, ktorzy poszli za nim. Jak zatem rozumiec teksty biblijne mowiace o karze trwajacej ,,na wieki"? Najlepiej poszukac ich wyjasnienia w Biblii. W liscie Judy czytamy, ze Sodoma i Gomora ,,stanowia przyklad kary ognia wiecznego" (Jud 7). ,,Ogien wieczny" strawil te miasta, a jednak od dawna juz nie plonie! Pokazuje to, ze slowo ,,wieczny" nie odnosilo sie do czasu trwania ognia, lecz do jego konsekwencji, ktore w przypadku ognia gehenny beda wieczne. Pierwotnie Zydzi i chrzescijanie wierzyli ze dusza to inaczej czlowiek ( wedlug ksiag Mojzesza dusza jest we krwi ) sladem tego pogladu jest ludowe powiedzenie ze np. w jakies wiosce mieszka 100 lub 500 dusz czyli ludzi , ale z czasem pod wplywem greckim w obu religiach uznano ze dusza lub duch moze zyc bez ciala po smierci Tak dlugo, jak czlowiek zyje, mysli i dziala, mowimy o nim, ze jest dusza - istota zyjaca. W momencie smierci nastepuje odwrotnosc procesu stworzenia. Pismo Swiete tak opisuje te odwrotnosc: "Wroci sie proch do ziemi, tak jak nim byl, duch zas wroci sie do Boga, ktory go dal" (Kazn. Sal. 12,7). Dech zywota uczynil czlowieka zyjacym. Teraz, gdy Bog zabiera dech zywota, czyli zycie, cialo, czyli materia, podlega procesowi rozkladu - wraca do ziemi, skad zostalo wziete zgodnie ze slowami Bozymi: "bo prochem jestes i w proch sie obrocisz" (I Mojz 3,19). Bardzo wyraznie o tym pisal takze prorok Ezechiel mowiac: "Dusza, ktora grzeszy, ta umrze" (Ezech. 18,20 BG). A wiec dusza, czyli zyjacy, myslacy, rozumny czlowiek, jezeli grzeszy, a wszyscy ludzie takimi sa, podlega wyrokowi smierci jako zaplacie za grzech i musi umierac Warto przypomniec, ze katolicki dogmat o mekach czysccowych zostal ustanowiony w kosciele Rzymsko-katolickim jako dogmat dopiero okolo roku 1100 n.e. Inne koscioly chrzescijanskie np. Protestanckie czy Prawoslawne nie wierza w czysciec . W temacie tego co to jest lub bedzie pieklo , maja one tez rozne stanowiska , pamietamy ze i dogmat o wiecznym piekle w kosciele Rzymsko-katolickim zostal uznany oficjalnie w sredniowieczu i to nie bez sporow nawet miedzy samymi duchownymi ! Potop a swieto zmarlych W starozytnosci niemal wszystkie kultury obchodzily Swieto Zmarlych na poczatku listopada. Czy w ten sposob pierwsi ludzie upamietniali globalny kataklizm, ktory pogrzebal ich swiat w czasach Noego? Starozytni Egipcjanie, Fenicjanie, Asyryjczycy, Zydzi, Persowie, a takze mieszkancy dawnych Indii, Europy, Meksyku i Peru obchodzili na poczatku listopada Dzien Smierci polaczony z Nowym Rokiem. Frederick Filby, badacz dawnych tradycji, napisal: ,,Stary swiat zginal w listopadzie, a w rok potem w tym samym miesiacu zaczela sie nowa era. Oba te wydarzenia zakorzenily sie w pamieci ludzkosci. Odtad listopad kojarzy sie ludziom na calym swiecie z Dniem Zmarlych, a w wielu starozytnych kalendarzach takze z Nowym Rokiem, choc ta data nie ma uzasadnienia w przesileniu slonecznym, zrownaniu dnia z noca, czy w innym astronomicznym zjawisku" Wedlug biblijnej chronologii, potop zaczal sie 17. dnia drugiego miesiaca (Rdz 7:11). Miesiac ten nazywano Marheszwan, albo Bul (1Krl 6:38)[2]. Drugi miesiac zaczynal sie w polowie pazdziernika, a zatem 17. dzien tego miesiaca wypadal na poczatku listopada (Wj 34:22; 23:16)[3]. Wydaje sie, ze Swieto Zmarlych jest pamiatka rozpoczecia potopu, a Nowy Rok jego zakonczenia, gdyz w rok po potopie ludzie wyszli z Arki, aby rozpoczac zycie od nowa na ziemi. W starozytnosci te swieta obchodzono jedno po drugim na przelomie pazdziernika i listopada. Czy mozemy wykorzystac Swieto Zmarlych ku dobremu? Tak, bo mozemy opowiedziec naszym znajomym o sadzie Bozym, ktory zaskoczyl ludzkosc za dni Noego, kiedy to ostala sie tylko jedna rodzina, gdyz byla wierna Slowu Bozemu. Podobny sad przyjdzie na ten swiat przy powtornym przyjsciu Jezusa Chrystusa, kiedy znow tylko garstka okaze sie wierna przykazaniom Bozym (Ap 12:17; 14:12). Jezus powiedzial: ,,A jak bylo za dni Noego, tak bedzie i za dni Syna Czlowieczego" (Lk 17:26). Czy jestes juz dzis gotowy na Jego powtorne przyjscie i zmartwychwstanie sprawiedliwych oraz zycie wieczne z Jezusem ? Filip. 3:20-21 20. Nasza zas ojczyzna jest w niebie, skad tez Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, 21. Ktory przemieni znikome cialo nasze w postac, podobna do uwielbionego ciala swego, ta moca, ktora tez wszystko poddac sobie moze. 1 Tes. 4:15-17 15. A to wam mowimy na podstawie Slowa Pana, ze my, ktorzy pozostaniemy przy zyciu az do przyjscia Pana, nie wyprzedzimy tych, ktorzy zasneli. 16. Gdyz sam Pan na dany rozkaz, na glos archaniola i traby Bozej zstapi z nieba; wtedy najpierw powstana ci, ktorzy umarli w Chrystusie, 17. Potem my, ktorzy pozostaniemy przy zyciu, razem z nimi porwani bedziemy w oblokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze bedziemy z Panem. (BW) Jonatan D Spokojnej Soboty pozdrawiam ! Tomasz G ps : Zycie, niesmiertelnosc i wiecznosc - wyklad pastora Marka Rakowskiego https://youtu.be/7YAZb8l_jZU Apel o rozwage na grobach ... ojca Grzegorza K ... https://wiadomosci.onet.pl/religia/aktualnosci/apel-o-grzegorza-kramera-na-wszystkich-swietych-zamiast-na-znicze-wydaj-na/6jh3yhd”.
6 godz.

wtorek, 22 października 2019

Jak rozpoznać prawdziwe posłuszeństwo?

Rzymian 3,10 Nie ma ani jednego sprawiedliwego

Rzymian 6,23 Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć

Jana 8,34-36 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze, lecz syn pozostaje na zawsze. Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie

1 Tesaloniczan 2,13 A przeto i my dziękujemy Bogu nieustannie, że przyjęliście Słowo Boże, które od nas słyszeliście nie jako słowo ludzkie, ale, jak jest prawdziwie, jako Słowo Boże, które też w was wierzących skutecznie działa

Galacjan 2,19-20 Albowiem ja przez zakon umarłem zakonowi, abym żył Bogu. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie

Galacjan 5,13 Bo wy do wolności powołani zostaliście, bracia; tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału, ale służcie jedni drugim w miłości

Galacjan 5,22-24 Owocem zaś Ducha są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość. Przeciwko takim nie ma zakonu. A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami

Galacjan 5,19-21 Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta,  bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą

Jana 17,3 A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś

Jana 14,15 Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie

1 Jana 3,8-9 Kto popełnia grzech, z diabła jest (…). A Syn Boży na to się objawił, aby zniweczyć dzieła diabelskie. Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził.

Hebrajczyków 6,4-6 Jest bowiem rzeczą niemożliwą, żeby tych - którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebiańskiego, i stali się uczestnikami Ducha Świętego, i zakosztowali Słowa Bożego, że jest dobre oraz cudownych mocy wieku przyszłego - gdy odpadli, powtórnie odnowić i przywieść do pokuty, ponieważ oni sami ponownie krzyżują Syna Bożego i wystawiają go na urągowisko

2 Piotra 2,20-22 Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają im się opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni. Lepiej bowiem byłoby dla nich nie poznać drogi sprawiedliwości, niż poznawszy ją, odwrócić się od przekazanego im świętego przykazania. Sprawdza się na nich treść owego przysłowia: Wraca pies do wymiocin swoich, oraz: Umyta świnia znów się tarza w błocie

* * * * *
O czym mówią te cytaty?

Mówią one o tym, kim jesteśmy i kim możemy się stać, jeżeli poddamy się działaniu Bożego planu zbawienia. Mówią też co się z nami stanie, jeżeli tego nie zrobimy.

Jesteśmy grzesznikami i jeśli nasz stan nie ulegnie zmianie, to umrzemy drugą, wieczną śmiercią.

Jesteśmy grzesznikami, co oznacza, że jesteśmy niewolnikami grzechu. Jako niewolnicy grzechu mamy szansę zmiany, ponieważ jest Ktoś, kto może nas uwolnić z tej niewoli. Tym Kimś jest Jezus Chrystus.
Niewolnik to ktoś, kto czuje się zmuszany do robienia czegoś, czego nie chce robić. Taka osoba może zostać uwolniona i w ten sposób przestaje być niewolnikiem grzechu, stając się wolnym człowiekiem.
Jednakże, jeżeli ten, kto jest niewolnikiem, traci chęć i pragnienie wolności, ponieważ zbyt mocno związał się ze swoją niewolą i nie może już sobie nawet wyobrazić innego życia, to z niewolnika w domu niewoli staje się domownikiem tego domu, staje się synem właściciela domu, synem grzechu.
I pozostanie tym synem na zawsze.

W jaki sposób Syn, Jezus Chrystus, może uwolnić niewolnika?
Objawiając mu Prawdę, która znajduje się w Bożym Słowie, którą ten niewolnik musi przyjąć do swojego serca jako Boże Słowo, a nie ludzkie. Jeśli to zrobi, to znaczy przyjmie i zaakceptuje objawioną mu prawdę, wtedy ta Prawda będzie w nim skutecznie działać, zmieniając go z niewolnika w wolnego człowieka.
Tą prawdą jest wiedza o Bogu, ale nie wiedza w postaci faktów czy informacji. One są ważne, ale tylko dlatego, że dzięki nim można nawiązać bliskie relacje z Bogiem. Te bliskie relacje to miłość do Boga. 
Tylko miłość do Boga może sprawić, że człowiek zaczyna żyć zgodnie z Bożymi wymaganiami, zgodnie z Bożym Prawem, co oznacza, że może żyć w posłuszeństwie Bogu, żyć i nie grzeszyć. Nie ma prawdziwego posłuszeństwa bez miłości.  Prawdziwe posłuszeństwo jest rezultatem miłości do Boga.

Człowiek zostaje uwolniony nie po to, aby żył tak, jak poprzednio, aby zaspokajać pożądliwości ciała, czyli po to, aby nadal grzeszył; ale po to, aby w jego życiu objawiał się coraz obfitszy owoc Ducha. Uwolnienie związane jest z całkowitą zmianą charakteru, zmianą którą można porównać ze śmiercią. Stary charakter zostaje ukrzyżowany i rodzi się nowy, bardzo podobny do charakteru Chrystusa. Dlatego po uwolnieniu człowiek zaczyna żyć tak, jakby to Jezus żył na jego miejscu.

Co wskazuje na to, że człowiek stał się wolny?
Całkowity zanik „uczynków ciała” i objawienie „owocu Ducha”. Objawienie jakiegokolwiek uczynku ciała świadczy o tym, że proces uwalniania jeszcze się nie zakończył i taki człowiek nadal jest niewolnikiem grzechu.

Uwolnienie z niewoli grzechu może też być porównane do narodzin nowego człowieka. Pomimo tego, że jest to ten sam człowiek, to zmiany jakie w nim zaszły są tak radykalne, że stał się on całkowicie inną osobą. Gwarancją utrzymania stanu wolności jest utrzymywanie w sercu zasianego tam przez Boga „Bożego posiewu”. 

I chociaż ta zmiana już zaszła w życiu człowieka, to nadal ma on wolną wolę i może cofnąć te zmiany, jeżeli wróci do poprzedniego życia, czyli wróci do domu niewoli. Jednak taki człowiek nie stanie się ponownie niewolnikiem grzechu, a synem grzechu. Taki powrót praktycznie zamyka mu drogę do wolności. Stał się synem grzechu. Biblia przedstawia stan takiego człowieka jako beznadziejny.


Czy szatan spokojnie patrzy na realizację planu zbawienia?

Raczej nie, on robi wszystko co może, aby w jakiś sposób powstrzymać nas od realizacji tego planu. W jaki sposób próbuje osiągnąć swój cel?
Przede wszystkim przez zniekształcanie Prawdy, co można porównać do pokazywania Prawdy w krzywym zwierciadle.
Ludzie patrząc na taki fałszywy obraz mają złudzenie, że zostali już uwolnieni i że nie są już niewolnikami. Jak to działa?
Szatan swoim krzywym zwierciadłem zniekształca znaki, które wskazują na stan niewoli i stan wolności. Ludzie, którzy są nadal niewolnikami myślą, że już nimi nie są, ponieważ nie znają prawdziwego znaczenia widocznych dla nich znaków. Widzą w swoim życiu coś, co nazywają „owocem Ducha”, ale nie wiedzą, że jest to tylko falsyfikat, a nie oryginał. 
Z kolei widoczne dla nich „uczynki ciała” nie są przez nich rozumiane jako znaki pozostawania w niewoli.

W ten sposób wielu ludzi, uważających się za Chrześcijan, wierzy w to, że są posłuszni Bogu. Żydzi w taki właśnie sposób myśleli kiedyś o sobie. Byli przekonani, że wierzą w Boga i że przestrzegają Jego przykazań. Wierzyli, że są posłuszni Bogu.

Czy mieli rację?
Dlaczego tak myśleli?

Z powodu działań szatana, który wykorzystując ich wady charakteru i używając swojego „krzywego zwierciadła” zachęcił ich do zaakceptowania w ich sercach fałszywego obrazu Boga i Jego wymagań. W ten sposób, chociaż byli oni pewni, że kochali Boga, to tak naprawdę kochali fałszywy obraz Boga. Taka miłość nie zmienia charakteru człowieka na podobieństwo charakteru Chrystusa, a tym samym nie przystosowuje człowieka do Bożych wymagań.

Czego Bóg wymagał od Żydów i czego Bóg wymaga dzisiaj od nas?

Co Bóg powiedział do Żydów, kiedy znajdowali się pod górą Synaj? Sprawdźmy to w Księdze Wyjścia.

A teraz, jeżeli pilnie słuchać będziecie głosu mojego i przestrzegać mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich ludów, bo moja jest cała ziemia. A wy będziecie mi królestwem kapłańskim i narodem świętym. Takie są słowa, które powiesz synom izraelskim. I przyszedł Mojżesz, i zwołał starszych ludu, i przedstawił im te wszystkie słowa, które Pan mu nakazał. Wtedy cały lud odpowiedział razem, mówiąc: Uczynimy wszystko, co Pan rozkazał. A Mojżesz powtórzył Panu słowa ludu (Wyjścia 19,5-8)

Jakie były (I nadal są) Boże wymagania? Żydzi (a teraz my) mieli pilnie słuchać głosu Boga i przestrzegać przymierza.

Jaki jest sens tych słów?

Wyjaśnienie znajduje się w Biblii. Kiedy Mojżesz ponownie tłumaczył Żydom Boże prawo, powiedział o Bożych wymaganiach:

Teraz więc, Izraelu, czego żąda od ciebie Pan, twój Bóg! Tylko, abyś okazywał cześć Panu, swemu Bogu, abyś chodził tylko jego drogami, abyś go miłował i służył Panu, swemu Bogu, z całego serca i z całej duszy, abyś przestrzegał przykazań Pana i jego ustaw, które Ja ci dziś nadaję dla twego dobra (Powtórzonego Prawa 10,12-13)

Słuchanie głosu Boga i przestrzeganie przymierza to „przestrzeganie przykazań Pana i jego ustaw”. W tym fragmencie ważne jest nie tylko to, że wskazuje on na konieczność przestrzegania przykazań, ale przede wszystkim to, że Bóg mówi w jaki sposób przykazania mogą być przestrzegane! 
Warunkiem prawdziwego posłuszeństwa jest miłość do Boga. Tylko dzięki miłości człowiek może służyć Bogu z całego serca i z całej duszy.

Abyś go miłował

Jana 14,15 Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie

W jakim stanie musi być serce człowieka, aby mógł on służyć Bogu „z całego serca”? Musi zostać obrzezane.

Obrzeżcie więc nieobrzezkę waszego serca, a waszego karku już nie zatwardzajcie (Powtórzonego Prawa 10,16)

Z serca musi być usunięte każde przywiązanie do tego, co złe, co nie pochodzi od Boga. Czy człowiek może to zrobić sam? Nie, ale jeżeli tego pragnie, jeżeli chce żyć w obecności Boga, to On zrobi to:

I obrzeże Pan, Bóg twój, twoje serce i serce twego potomstwa, abyś miłował Pana, Boga twego, z całego serca twego i z całej duszy twojej, abyś żył (Powtórzonego Prawa 30,6)

Takie pragnienie może się pojawić tylko wtedy, gdy człowiek przestanie kochać samego siebie, a zacznie kochać Boga. Tylko wtedy Bóg może zmienić człowiekowi charakter, dając mu nowe serce, które myśli i czuje inaczej. 

Poznanie Prawdy, która uwalnia z niewoli grzechu, związane jest ze zdobywaniem wiedzy, ale tylko jeden jej rodzaj może dać człowiekowi wolność.
Wiedza, która jest nam potrzebna, to wiedza o Bogu.
To wiedza o tym, jak bardzo Bóg kocha nas, grzeszników.
To wiedza o tym, co Bóg jest gotowy zrobić dla nas.
Bóg dał nam Biblię właśnie po to, abyśmy tę wiedzę mogli w niej znaleźć i dzięki temu poznać Go i przede wszystkim pokochać Go.

Kiedy czytamy Biblię i poznajemy różne fakty, kiedy budujemy naszą biblijną wiedzę, ale ta wiedza nie powoduje, że zaczynamy kochać Boga, to cała ta wiedza jest całkowicie bezwartościowa. Taka wiedza powoduje jedynie, że rośnie nasza duma i pycha, ale nie zmienia naszych charakterów.
Tylko taka miłość, która czyni nas gotowymi do poświęcenia absolutnie wszystkiego dla Boga, jest tą miłością, której potrzebujemy.

Biblia to historia tego, jak kochający Bóg objawia ludziom samego siebie. Jeśli czytając Pismo Święte nie widzimy tego, to znaczy, że wciąż jesteśmy ślepi, że nadal jesteśmy niewolnikami grzechu, lub co gorsze, staliśmy się domownikami domu niewoli, synami grzechu.

Bóg jest miłością i jego pragnieniem jest, abyśmy kochali nie tylko Jego, ale abyśmy także kochali się nawzajem.

1 Jana 5,2 Po tym poznajemy, iż dzieci Boże miłujemy, jeżeli Boga miłujemy i przykazania jego spełniamy

Przestrzeganie przykazań, czyli prawdziwe posłuszeństwo, nie jest możliwe bez miłości. Tylko miłość ma moc, która uodparnia człowieka na działanie wszelkich pokus.
Tylko miłość do Boga daje człowiekowi moc, która jest potrzebna do bezgrzesznego życia.
Tylko miłość do Boga sprawia, że człowiek nienawidzi wszystko to, co jest związane z grzechem (ale nie grzeszników).
Tylko miłość do Boga może całkowicie uwolnić człowieka od grzechu.
I ta sama miłość jest jednocześnie gwarancją, że człowiek nigdy nie wróci do domu niewoli. Bo jak człowiek może dobrowolnie wrócić do czegoś, co powoduje obrzydzenie, niechęć, awersję, niesmak czy też nienawiść?

Czy kocham Boga w taki sposób? Czy pozwoliłem Bogu obrzezać moje serce? Czy moje serce zostało oczyszczone z przywiązania do tego, co złe?

Może wciąż odczuwam pewne braki w mojej miłości do Boga, może jest jeszcze coś, czego nie chcę odrzucić i nadal czuję przywiązanie do czegoś, o czym doskonale wiem, że jest złe, ale nie potrafię tego odrzucić. Może nie wiem co powinienem zrobić, aby mój charakter stał się podobny do charakteru Boga.

To co jest potrzebne aby naprawdę kochać Boga, to pokora.

Jak człowiek może stać się pokorny? Musi patrzeć na Boga i jednocześnie porównywać się z Nim. Musi z jednej strony zobaczyć jak wspaniały jest Bóg, a z drugiej strony poznać swój beznadziejny stan. I w takim momencie każdy człowiek ma dwa wyjścia.

1. Jego pragnieniem staje się życie z takim Bogiem, ale świadomość tego, kim jest, popycha go ukorzenia się przed Bogiem, wyznania swojej grzeszności, bezradności i bezsilności. To jest właśnie pokora, która otwiera drzwi serca na przyjęcie Bożej miłości.

2. Człowiek może też po prostu odwrócić się od Boga, jeżeli poznana Prawda nie spowodowała powstania pragnienia życia z Bogiem, pragnienia życia z tym, który jest „Pragnieniem wieków”. Zamiast pokory w takim człowieku rośnie pycha i duma. Serce staje się coraz twardsze i zamknięte, a zamiast miłości, rozkwita w nim egoizm.

Czy mam w sobie taką pokorę i pragnienie odrzucenia wszystkiego, co rani Tego, który dał mi wszystko, wliczając w to Jego samego?

Brak pokory prowadzi do egoizmu, brak pokory rozwija takie cechy charakteru jak arogancja, duma, pycha, samowystarczalność, gniew, agresja, itp.
Rozwój tych cech jest możliwy, jeżeli serce człowieka jest wypełnione złymi rzeczami, kiedy nie zostało jeszcze obrzezane. Wady charakteru są rezultatem posiadania niewłaściwych priorytetów, które są niezgodne z Bożym prawem.

Jakie jest rozwiązanie tego problemu?

Osiągnięcie takiego stanu, w którym całkowicie zanikła chęć robienia tego, co złe, chęć grzeszenia, a na jej miejscu pojawiła się niechęć i wstręt do grzechu.

Kiedy w człowieku rodzi się niechęć i wstręt do czegoś?
Kiedy to „coś” niszczy to, co człowiek lubi lub kocha. Dlatego bardzo ważne jest to, co człowiek kocha.

Czy jego miłość skierowana jest na zewnątrz, to znaczy kocha ludzi (rodziców, rodzeństwo, męża, żonę, przyjaciół, sąsiadów, itp.)? Jeżeli tak, to taki człowiek nienawidzi to, co niszczy tych, których kocha, czuje wstręt do grzechu, który tych, których kocha, prowadzi do wiecznej śmierci. 

 Ale może jego miłość skierowana jest do wewnątrz? Taki człowiek podejmując decyzje kieruje się przede wszystkim własnym dobrem i nie myśli o innych. Kocha samego siebie, ale ten rodzaj miłości nie pochodzi od Boga. Jest to egoizm, główna cecha charakteru szatana.


Podam pewien przykład, który wyjaśni w jaki sposób w człowieku rodzi się niechęć.

Lubię oglądać mecze piłki nożnej. Wyobraźmy sobie, że w trakcie oglądania jakiegoś ciekawego meczu przychodzi do mnie moje kilkuletnie dziecko i prosi mnie, abym się z nim pobawił.
Co robię?
 Może mówię mu, że zrobię to jak tylko skończy się mecz, a może przestaję oglądać ten mecz i idę pobawić się z dzieckiem?
Moja decyzja zależy od tego co jest w moim sercu, czy jest w nim miłość czy egoizm.

Ale to nie wszystko, ponieważ o wiele ważniejsze od tego co robię, jest to co chcę robić.
Gdybym był dobrym ojcem, to moim pragnieniem byłoby spędzanie czasu razem z dzieckiem (a tak na marginesie, to pragnieniem Boga jest spędzanie czasu z nami). A wtedy odrzuciłbym nie tyle to, co jest mniej ważne, ale przede wszystkim to, co próbuje mnie oddzielić od tego, kogo kocham. Gdybym był takim ojcem, to nawet nie zacząłbym oglądania meczu, ponieważ ważniejsze byłoby dla mnie spędzanie czasu z dzieckiem.

Ale wyobraźmy sobie, że nie jestem dobrym ojcem i odpowiadam dziecku, że pobawię się z nim po meczu. Dziecko odchodzi, ale ponieważ nadal odczuwa potrzebę spędzania czasu ze mną (co oznacza, że jeszcze mnie kocha), przychodzi ze swoją prośbą po raz drugi, i może trzeci i czwarty (i znowu tak na marginesie, robi to samo, co Bóg robi dla nas).
Jaka jest wtedy moja reakcja?

Są dwie możliwości.

1. Ponieważ wciąż chcę oglądać mecz, to staje się bardziej stanowczy i zmuszam dziecko do tego, aby mi dało spokój. Być może moja stanowczość zaczyna zmieniać się w agresję. W taki sposób pokazuję, że bardziej kocham siebie niż moje dziecko. Mój egoizm rośnie i coraz bardziej dominuje nade mną, a prawdziwa miłość zanika we mnie.

2. W pewnym momencie uświadamiam sobie, że przecież to jest moje dziecko, które kocham. Zaczynam rozumieć, że moją decyzją ranię jego uczucia i dzięki miłości do dziecka odrzucam to, co mnie od niego separuje. Jestem szczęśliwy, że mogę poświęcić czas mojemu dziecku. Moja miłość rośnie i wzmacnia się, a egoizm maleje. 

A co, jeżeli mówię sobie, że wprawdzie chcę obejrzeć mecz, ale jako ojciec muszę zająć się dzieckiem, po czym to robię?
W miłości nie ma słowa „przymus”. Tak naprawdę taka decyzja jest wyborem opcji nr 1. Mój egoizm ukrył się, ale nadal jest zakorzeniony w sercu i nie tylko nie znika, ale rośnie. Nie widzę tego, że moje pragnienia są niewłaściwe, nie widzę ani mojego problemu ani jego prawdziwego źródła. Winę za powstały problem zrzucam na dziecko. Mój egoizm, chociaż ukryty, nadal się rozwija a miłość zanika.

Jaki jest powód takiego zachowania? Mam niewłaściwy obraz doskonałego ojca. Mam niewłaściwe pojęcie o tym, co to znaczy być dobrym ojcem. I każda następna zła decyzja tylko pogłębia mój stan. Im gorszym staję się ojcem, tym trudniej jest mi to zmienić.
Wszystko dlatego, że mam niewłaściwy punkt odniesienia, nie mam dobrego wzorca, z którym mógłbym się porównać.


Cała historia ludzkości to historia możliwości, jakie Bóg dawał każdemu człowiekowi, objawiając mu prawdę, dając każdemu szansę na pokochanie Go. Historia ludzkości to także historia działań podejmowanych przez szatana, który robił wszystko, aby zachęcić ludzi do odrzucenia możliwości poznania Boga, poznania Prawdy. Dzisiaj widzimy dalszy ciąg tej historii. Nic się nie zmieniło, nadal jesteśmy pod wpływem jednej z dwóch istniejących mocy, jesteśmy pod wpływem Boga albo szatana. I jeśli ktoś nie jest pod wpływem Boga, jeśli nie jest posłuszny Bogu, to jest pod wpływem szatana i to jemu jest posłuszny, nawet jeżeli deklaruje swoje posłuszeństwo Bogu.

Kto kieruje moim życiem? Komu jestem posłuszny? Kogo tak naprawdę kocham?
Czy Bóg naprawdę jest dla mnie najważniejszy? Czy jestem gotowy, aby oddać mu nie tylko jedną godzinę dziennie, oraz kilka godzin siódmego dnia tygodnia, ale cały mój czas?
Czy jestem gotowy, jak Abraham, do bezwarunkowego wypełniania Jego woli? Czy znam Jego wolę? 

Komu jestem posłuszny i czy moje posłuszeństwo jest zgodne z tym wzorem, jaki objawia nam Biblia?

wtorek, 8 października 2019

Upaść na kamień

Mateusza 21,44 „I kto by upadł na ten kamień, roztrzaska się, a na kogo by on upadł, zmiażdży go”

Kiedyś paliłem papierosy. Robiłem to pomimo tego, że wiedziałem o szkodliwości palenia. Dlaczego wobec tego nie rzuciłem tego nałogu? Dlaczego wiedząc o tym, że palenie zabija, nadal paliłem? Moje przywiązanie do tego nałogu objawiało się w pewnym specyficznym sposobie myślenia. Wiedza o szkodliwości palenia była przeze mnie wypychana z mojej świadomości. Znałem pewne fakty o skutkach palenia, jednak starałem się o nich nie myśleć. Palenie sprawiało mi przyjemność, chociaż odczuwałem też negatywne skutki palenia. Ze względu na te „przyjemne” aspekty palenia nie chciałem skończyć z tym nałogiem. Aby utwierdzić samego siebie w tym, że nie muszę rzucać palenia, starałem się nie kojarzyć tych „nieprzyjemnych” skutków, które odczuwałem, z samym nałogiem. Chętnie posługiwałem się przy tym argumentem, że przecież tak wielu ludzi pali, a mimo to nie wszyscy z nich chorują, są przecież tacy, którzy żyli bardzo długo pomimo tego, że palili.

Ten sposób myślenia polegający na ignorowaniu faktów i usuwaniu z umysłu tego, co wywołuje pewnego rodzaju dyskomfort psychiczny, jest uniwersalny i związany jest z każdym nałogiem. Ma miejsce zawsze, gdy dochodzi do konfliktu między logiką i emocjami. Kiedy rozum mówi nam jedno, a nasze pragnienia, a raczej pożądliwości mówią drugie, w celu powstrzymania się od zmiany zaczynamy myśleć właśnie w taki sposób. W taki właśnie sposób myślimy o naszych grzechach. Wiedząc o tym, że upadamy, staramy się ignorować sam fakt, że grzeszymy. Po prostu nie myślimy o grzechu jako o grzechu, ale jak o czymś naturalnym. A kiedy nie jesteśmy już w stanie ignorować tego, że robimy coś źle, kiedy nie potrafimy nie myśleć o naszych grzechach, staramy się je w jakiś sposób uzasadnić, usprawiedliwić się, udowodnić sami sobie, że jesteśmy „skazani” na grzeszenie. Wszystko to robimy tylko dlatego, że jesteśmy przywiązani do grzeszenia i grzech sprawia nam przyjemność. Ze względu na tę przyjemność jesteśmy w stanie ignorować negatywne skutki grzechu. Nasza pożądliwość zmieniła nasz sposób myślenia w taki sposób, że jesteśmy w stanie podejmować nielogiczne decyzje. Jesteśmy w stanie jednocześnie pragnąć tego co złe i tego co dobre, chcemy robić to, co nas zabija, ale chcemy też żyć. 

Czy można pogodzić ze sobą chęć życia i pragnienie picia trucizny, i to takiej, która zabija bardzo szybko? Logiczna odpowiedź na to pytanie jest taka, że jest to niemożliwe. Albo rezygnujemy z życia, albo z czegoś, co nas zabija. Każda próba pogodzenia ze sobą tych dwóch sprzeczności kończy się zaburzeniem procesu myślenia, kończy się czymś, co można nazwać utratą zdrowego rozsądku. Ktoś, kto koniecznie chce zachować złe przyzwyczajenia, zmusza sam siebie do wyłączenia go, ponieważ zdrowy rozsądek jest jak system alarmowy, ostrzegający nas przed niebezpieczeństwem. To tak, jakby ktoś lubił smażyć coś na patelni w taki sposób, że uruchamia się przy tym czujnik dymu, więc aby spokojne móc kontynuować smażenie, wyłącza ten czujnik. Uzyskuje w ten sposób wrażenie, że wszystko jest w porządku. Ale czy rzeczywiście jest?

Czym jest grzech? Są różne definicje grzechu, sama Biblia podaje ich kilka, a jedna z nich mówi, że jest to nieposłuszeństwo Bogu. Każdy objaw nieposłuszeństwa jest grzechem. Nieposłuszeństwo polega na świadomym podjęciu decyzji, która jest sprzeczna z wolą Boga. Aby móc podejmować takie decyzje a jednocześnie uważać samego siebie za człowieka wierzącego, który jest wierny Bogu, musi ulec zaburzeniu proces myślenia, zaburzeniu musi ulec logika, którą się posługujemy. Jesteśmy grzesznikami, mamy od urodzenia grzeszną naturę. Została nam ona przekazana i nie mamy wpływu na to, że ją mamy. Naturalną tendencją człowieka z grzeszną naturą jest chęć do wyłączenia „czujnika grzechu” zamiast usunięcia samego grzechu. Tacy po prostu jesteśmy. Grzech popełniony przez Adama i Ewę zmienił naszą pierwotną naturę i my sami z siebie nie jesteśmy w stanie tego zmienić. Możemy jednak zrobić coś innego, możemy uświadomić sobie ten stan rzeczy. Możemy zrozumieć prawdę o nas samych, co z całą pewnością nie jest przyjemne. Grzeszna natura ma to do siebie, że nie lubi źle o sobie myśleć. „JA” jest ostatnią osobą, u której dostrzegamy coś złego. Sama myśl o tym, że można być złym człowiekiem wywołuje nieprzyjemne uczucia i bardzo chętnie odrzucamy ją. To „ONI” są źli, „JA” taki nie jestem. Może nie jestem doskonały, ale na pewno nie jestem złym człowiekiem. Taką myśl jesteśmy w stanie zaakceptować. Myśl, że zdarza mi się od czasu do czasu zrobić coś niewłaściwego, ale po pierwsze najczęściej robię to nieświadomie, a po drugie nie są to „przestępstwa”, tylko „wykroczenia”, nie mają one dużego znaczenia. 

Wielu chrześcijan odczuwa zmianę, jaka nastąpiła w ich życiu po tym, jak się nawrócili. Pamiętają jak wcześniej wyglądało ich życie i kiedy porównują przeszłość z teraźniejszością, są w stanie stwierdzić, że nastąpiła duża zmiana. Widzą, że w ich życiu przestały pojawiać się pewne „złe owoce”. I wielu chrześcijan zadowala się tą zmianą uważając, że była ona wystarczająca, że już narodzili się na nowo i są już nowymi ludźmi, którzy zostaną zbawieni. Czy mają rację?

Jezus o tej zmianie powiedział, kiedy tłumaczył Żydom konsekwencje odrzucenia Go jako Mesjasza i Syna Bożego. Powiedział o sobie, że jest kamieniem węgielnym odrzuconym przez budowniczych (Mt 21,42), a konsekwencją tego odrzucenia będzie to, że Królestwo Boże zostanie im odebrane. Kontynuując powiedział coś, co wyjaśnia jakie mamy dwie możliwości, jeżeli chodzi o nasz stosunek do Niego, jako „kamienia węgielnego”. Jezus powiedział:

I kto by upadł na ten kamień, roztrzaska się, a na kogo by on upadł, zmiażdży go” (Mt 21,44)

Jedyna skuteczna zmiana naszych charakterów polega na całkowitym zniszczeniu (roztrzaskaniu) tego, co było do tej pory i powstaniu czegoś całkowicie nowego. Jeżeli ktokolwiek łudzi się, że jest w nim coś co może zachować, ten oszukuje sam siebie. Komu podoba się taka myśl? Z całą pewnością nie jest ona przyjemna i miła, ale taka jest prawda. 

„Nie ma ani jednego sprawiedliwego (…) wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie masz kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego” (Rz 3,10-12). 

Dalszy ciąg listu tego rozdziału listu do Rzymian jest jeszcze mniej przyjemny. A co o tym mówił prorok Izajasz?

Wszystkie nasze cnoty są jak szata splugawiona, wszyscy więdniemy jak liść, a nasze przewinienia porywają nas jak wiatr (Iz 64,6)

Jedyne wyjście to zostać całkowicie roztrzaskanym, upadając na tę skałę, którą jest Jezus Chrystus. Co to znaczy? Przede wszystkim musimy sobie uświadomić to, że sami z siebie nie mamy niczego dobrego. Nasza natura jest tak „splugawiona”, że nie nadaje się do renowacji, potrzebujemy nowej natury, tej, którą nam oferuje Jezus. Odrzucenie starej nie jest możliwe tak długo, jak staramy się zachować cokolwiek z tego, co lubiliśmy w starym życiu. Jeżeli tego nie zrobimy, jeżeli będziemy starali się usprawiedliwiać nasze grzechy, to zostaniemy „zmiażdżeni”. 

Bóg nie objawia nam prawdy o nas po to, abyśmy żyli w poczuciu winy. On nie obwinia nas za to, że mamy grzeszną naturę, nie mówi, że z powodu tej natury nie możemy być zbawieni. Bóg mówi nam, że nie możemy być zbawieni jeżeli nie chcemy jej zmienić, jeżeli nie chcemy się dać całkowicie roztrzaskać. Całkowite roztrzaskanie to świadomość WSZYSTKICH posiadanych wad i gorące pragnienie usunięcia ich. To odrzucenie WSZYSTKICH wymówek, którymi staramy się wytłumaczyć nasze upadki. To przyjęcie i zaakceptowanie faktu, że kiedy grzeszymy, to jesteśmy posłuszni szatanowi, a nie Bogu. Bóg kocha nas pomimo tego, jacy jesteśmy, a ponieważ nas kocha, nie chce nas zostawiać tam gdzie jesteśmy. On pragnie, abyśmy „upadli na kamień” i roztrzaskali się nie po to, aby sprawić nam ból, ale po to, aby obudzić w nas tęsknotę do zmiany, gorące pragnienie innego życia, prawdziwej wolności, w której nie czujemy się zmuszani do robienia czegoś, czego nie chcemy.

Wielu chrześcijan myśląc o posłuszeństwie i przestrzeganiu Bożego prawa uważa, że jest to bardzo trudne i nie znajdują w tym żadnej przyjemności. Jednak Jezus powiedział:

Jarzmo moje jest miłe, a brzemię lekkie (Mt 11,30)

Dlaczego pomimo tego, że wiemy o tym co powiedział Jezus, nie czujemy tego? Dlaczego tak trudno jest nam zachować posłuszeństwo przez cały czas? Przestrzeganie prawie wszystkich przykazań jest tak naprawdę nieprzestrzeganiem, a prawie całkowite posłuszeństwo jest tak naprawdę nieposłuszeństwem. Skoro jest to dla nas takie trudne, to wyjaśnienie jest dosyć proste. Nie chodzimy w „jarzmie Jezusa”, a obciążające nas brzemię nie jest Jego brzemieniem. Tym jarzmem i brzemieniem nie są wymagania Bożego prawa, ale wymagania naszej upadłej natury, są to nasze pożądliwości i nasze przywiązanie do tych złych rzeczy, które lubimy robić. Tylko że nie chcemy się sami przed sobą do tego przyznać. 

Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie (J 14,15)

Jezus nie dodał do tej wypowiedzi żadnych dodatkowych warunków. Stwierdził, że nieuchronną konsekwencją pokochania Boga jest życie w posłuszeństwie Bogu, co jest równoznaczne z nieposłuszeństwem szatanowi. Może powodem tego, że nasze jarzmo nie jest miłe, a brzemię lekkie jest to, że jeszcze nie pokochaliśmy Boga? Być może mówimy o tej miłości, prawdopodobnie też wierzymy w to, że Go kochamy, ale Jezus powiedział, że:

Nie może dobre drzewo rodzić złych owoców, ani złe drzewo rodzić dobrych owoców (Mt 7,18)

Tu także nie ma dodatkowych warunków, Jezus nie powiedział, że dobre drzewo przeważnie nie rodzi złych owoców. Przedstawił jasny i wyraźny podział, między dobrymi i złymi drzewami. Zły owoc świadczy o tym, że drzewo jest złe. A jeśli drzewo jest złe, a nam wydaje się, że mimo to widać na nim jakiś dobry owoc, to oszukujemy sami siebie. Jest to niemożliwe.

Każdy z nas musi sobie zdać sprawę z tego, że jesteśmy złymi drzewami potrzebujemy pomocy. O tym właśnie mówi nam ewangelia. Jest to dobra nowina dla tych, którzy zdają sobie sprawę ze swojego beznadziejnego stanu, ponieważ Bóg mówi do nich, że On, i tylko On może i chce to zmienić. Tylko czy my chcemy to zaakceptować? Czy chcemy przyznać się do tego, jacy jesteśmy? Czy chcemy zaakceptować te prawdy o nas, które objawia nam Bóg?

Prawda jest taka, że tylko niewielu tego chce. Większość z nas deklaruje swoją wiarę i posłuszeństwo, niektórzy nawet całkowite posłuszeństwo, jednak kiedy Bóg objawia nam pewne przykre i bolesne prawdy, odwracamy się od nich. Nie chcemy widzieć naszych niektórych wad, nie chcemy upaść na skałę jaką jest Jezus i roztrzaskać naszego ego. Jak często lekceważymy to, co wskazuje nam, że jesteśmy jak drzewa, na których rosną złe owoce? Jak często ignorujemy lub usprawiedliwiamy objawy naszego gniewu, wrogości, nienawiści, zazdrości, dumy czy pychy? O wiele łatwiej jest powiedzieć, że nikt nie jest doskonały oprócz Boga, co zresztą jest prawdą, niż przyznać się do tego, że nie odczuwamy potrzeby zmiany pewnych cech naszego charakteru.

Bóg nie wymaga też od nas, abyśmy zrobili to sami, doskonale wie, że jest to niemożliwe i że tylko On może nas zmienić. Jednak nie zrobi tego wbrew naszej woli. Pokazuje nam, jacy jesteśmy, objawia nam prawdę o nas samych, ale nie po to, aby nas pognębić, ale dać nam nadzieję. 

Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, co się źle mają (Mt 9,12)

Bóg nie może nas wyleczyć tak długo, jak nie poczujemy się chorzy. Nie chodzi tu na przykład o coś, co można porównać do bólu zęba, ale raczej do trądu, który jest w Biblii symbolem grzechu. Czy czujemy się trędowaci? Czy czujemy się śmiertelni chorzy, czy mamy świadomość tego, że umieramy? A może odpowiada nam ten stan i nie chcemy go zmieniać? Jeśli tak, to pozostaniemy chorzy do samego końca, ponieważ nie odczuwamy potrzeby wyleczenia. Bóg daje nam nadzieję, ponieważ objawia nam wspaniałą prawdę o tym, że jeśli poczujemy się chorzy, jeśli rozpoznamy naszą chorobę i zapragniemy być zdrowi, to On nas wyleczy, niezależnie od tego jak zaawansowana jest nasza choroba. 

Czy jesteśmy zainteresowani naszym zdrowiem, nie zdrowym ciałem, ale zdrowiem duchowym? Czy naszym pragnieniem jest pozbycie się tego obciążenia jakie do naszego życia wnosi grzech? Czy naprawdę tego chcemy? Jeśli tak, to jest dla nas szansa, jest nadzieja, że pozwolimy Bogu zmienić nasze życie. Jeśli tylko przestaniemy odwracać się od tych objawianych nam prawd, z którymi nie chcemy się zgodzić. Jeżeli zaakceptujemy w końcu fakt, że grzech, tak jak palenie papierosów, zabija i naszym pragnieniem stanie się chęć odrzucenia „duchowego nałogu palenia”, czyli grzechu.

wtorek, 1 października 2019

Dlaczego Bóg stworzył świat?

Czy jesteśmy w stanie zrozumieć powód, dla którego Bóg stworzył wszechświat, w tym nasz świat i nas?

(Rdz 1,26-27) Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas (…) I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich

Adam i Ewa zostali stworzeni i chociaż byli cieleśni, byli podobni do Boga. W jakim sensie? Czym było to podobieństwo? Na pewno nie było to podobieństwo fizyczne, ponieważ Bóg jest Duchem (J 4,24). Podobieństwo do Boga dotyczy naszego ducha, czyli naszego charakteru. Bóg stwarzając nas podarował nam pewne cechy, które po stworzeniu były czymś naturalnym. Pierwsze myśli i pragnienia Adama i Ewy wynikały z tego podobieństwa. Dla pierwszych ludzi przez pewien czas naturalnym było to, że żyją tak, jak umożliwił im to nasz Stwórca. Ich pragnieniem było życie w harmonii z Bogiem. 

Bóg obdarował nas jeszcze jedną cechą, którą sam posiada. Jest to wolna wola. Tak samo jak Bóg mamy możliwość samodzielnego podejmowania decyzji. I co istotne, możemy, tak samo jak Bóg, podejmować decyzje zarówno dobre jak i złe. Różnica jest taka, że Bóg podejmuje tylko dobre decyzje.

(Ps 119) (39) Prawa twoje są dobre (68) Dobry jesteś i dobrze czynsz (75) Sądy twoje są sprawiedliwe (86) wszystkie przykazania twoje są prawdą (106) chcę strzec twoich praw sprawiedliwych (128) nienawidzę wszelkiej drogi kłamstwa (73) Ręce twoje uczyniły mnie i ukształtowały, daj mi rozum, abym się nauczył przykazań twoich

Ostatni werset (73) daj mi rozum, abym się nauczył przykazań twoich wskazuje na to, że nie zostaliśmy stworzeni jako skończone dzieło Boga. Istotną częścią naszej natury jest to, że rozwijamy naszą wiedzę i poznajemy Boga. Inaczej mówiąc poprzez różne doświadczenia mamy możliwość coraz lepszego poznania prawdy. Adam i Ewa po stworzeniu posiadali pewną wiedzę, świadczy o tym na przykład to, że zaraz po swoim stworzeniu Adam był gotowy do tego, aby nadać imiona wszystkim zwierzętom (Rdz 2,19). Jednak brakowało mu wiedzy na temat Boga, nie tyle wiedzy jako informacji, co bliskich relacji z Bogiem, wiedzy na temat tego, jaki jest Bóg, wiedzy o Bożej miłości. 

Kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością (1 J 4,8)

Człowiek, podobnie jak „bydło, płazy i dzikie zwierzęta” został stworzony szóstego dnia, tak więc pierwszym całym dniem, przeżytym przez człowieka od wschodu do zachodu słońca, był dzień siódmy, dzień sabatu. Co takiego działo się tego dnia? Jestem pewny, że cały ten dzień Bóg spędził z Adamem i Ewą pokazując im świat i wyjaśniając im skąd się to wszystko wzięło. Objawił się ludziom jako Bóg Stwórca, a wyjaśniając im zasady funkcjonowania tego świata, pokazując im doskonałość i równowagę swojego dzieła, objawiał im swoją miłość i doskonałość. Adam i Ewa nie poznali całej prawdy o Bogu, ale posiedli wiedzę wystarczającą do tego, aby podejmować tylko dobre decyzje. Nie mieli tylko jednego. Nie mieli w sobie prawdziwej chęci, pragnienia podejmowania tylko dobrych decyzji, nie mieli w sobie prawdziwej niechęci do tego, co złe, czyli do grzechu.

Kto zostanie zbawiony? Czy ci, którzy nie grzeszą, czy też raczej ci, którzy nie chcą grzeszyć? Czy ci, którzy podejmują tylko dobre decyzje, czy też raczej ci, którzy pragną podejmować tylko dobre decyzje? Czy zbawiony będzie ten, kto wybiera dobro, ponieważ zna konsekwencje zła i pragnie ich uniknąć, czy też raczej ten, który nienawidzi zła (Ps 119,128). Adam i Ewa musieli zdobyć tę cechę, ponieważ Bóg nam jej nie daje. Nienawiść do grzechu to coś, co musimy w sobie ukształtować. To ta nienawiść (do grzechu a nie do grzeszników!) jest tym, co będzie gwarancją niezaistnienia grzechu w przyszłości, po tym, jak Bóg stworzy wszystko na nowo.

Gdyby Bóg w jakikolwiek sposób ograniczył nas w podejmowaniu decyzji, gdybyśmy nie mogli podejmować złych decyzji, czyli grzeszyć, wtedy nie bylibyśmy wolnymi ludźmi, a niewolnikami, albo robotami ograniczonymi do wykonywania pewnych zadań. Bóg stworzył nas jako całkowicie wolnych ludzi, a ta wolność polega właśnie na możliwości wyboru między złem a dobrem. Prawdziwa wolność nie polega na tym, że możemy robić to co chcemy, ale na tym, że nic nie ogranicza naszych wyborów. Ale z tak rozumianą wolnością związane jest ponoszenie konsekwencji podejmowanych decyzji. Jest to nieodłączna część naszego życia, życia wszystkich Bożych stworzeń. A konsekwencją złych decyzji, czyli konsekwencją grzechu jest śmierć.

(Rz 6,23) zapłatą za grzech jest śmierć

Czy Bóg, stwarzając świat, wiedział o tym, że będziemy grzeszyć? Tak. 

Nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego. Wprawdzie był On na to przeznaczony już przed  założeniem świata … (1 P 1,18-20)

Bóg wiedział o wszystkim zanim stworzył świat. 

Oczy twoje widziały czyny moje, w księdze twej zapisane były wszystkie dni przyszłe, gdy jeszcze żadnego z nich nie było (Ps 139,16)

Bóg wiedział o grzechu, wiedział o buncie Lucyfera oraz o wszystkich nieszczęściach wynikających z upadku największego anioła. A mimo to stworzył świat. Kiedy się nad tym zastanawiamy, powinniśmy pamiętać o dwóch rzeczach. 

Pierwsza z nich to potrzeba tworzenia. Bóg jest miłością (J 4,8) a prawdziwa miłość polega na dawaniu. Bóg odczuwa naturalną potrzebę dawania, dzielenia się tym wszystkim, czym jest i co posiada. Nie stwarza nic dla siebie, ale dla swoich stworzeń, jedyna rzecz jaką robi dla siebie to zaspokajanie naturalnej bożej potrzeby dawania. Tę cechę Bóg przekazał nam. Czy możemy ją odnaleźć w naszych charakterach? Jednym z naturalnych pragnień jakie posiada większość małżeństw, jest pragnienie posiadania dzieci. Nie tyle samego posiadania, co zajmowania się nimi, troszczenia się o nie oraz wychowywania ich w taki sposób, aby wyrosły na dobrych ludzi. Ta cecha jest wyraźnie widoczna w Starym Testamencie. Bezdzietność była wtedy uważana za wielkie nieszczęście, dzisiaj jest podobnie. 
Sara :
(Rdz 11,30) A Saraj była niepłodna, nie miała dzieci
(miała około 80 lat gdy urodziła Izaaka)
 Rebeka:
(Rdz 25,21) Izaak modlił się do Pana za żonę swoją, bo była niepłodna
(urodziła Jakuba i Ezawa po dwudziestu latach małżeństwa)
Anna, matka Samuela:
Elkana (…) miał dwie żony, jednej było na imię Anna (…) a Anna była bezdzietna
(modliła się do Boga o dziecko)
Żona Manoacha, matka Samsona
(Sdz 13,2) Był pewien mąż (…) imieniem Manoach, żona jego była niepłodna, nie rodziła
Dzisiaj wielu ludzi nie odczuwa już takiej potrzeby posiadania dzieci, także ta cecha przekazana nam przez Boga została w wielu z nas wypaczona, jednak nadal dla wielu z nas wielkim nieszczęściem jest bezdzietność.
Bóg odczuwa potrzebę tworzenia i jest ona ważną cechą Jego charakteru, ważnym składnikiem Bożej miłości.

Druga rzecz o której musimy pamiętać to fakt, że Bóg nie tylko stworzył nas jako wolnych ludzi, dając nam wolną wolę i możliwość podejmowania decyzji, także tych złych. On przygotował specjalny plan, który umożliwia usunięcie skutków naszych grzechów. Bóg nie pozostawił nas z naszymi grzechami. Nie powiedział, że musimy ponieść konsekwencje naszych złych decyzji, naszych grzechów, czyli musimy umrzeć drugą, wieczną śmiercią. Boża sprawiedliwość nie polega na tym, że karze nas za nasze grzechy, ale na tym, że gdy odwracamy się od grzechów, On nam je wybacza. Bóg pomaga tym, którzy nie chcą grzeszyć i robi to także wtedy, gdy pomimo pragnienia sprawiedliwości, upadamy. Tak długo jak sprawiedliwość jest naszym gorącym pragnieniem, tak długo jak jej pożądamy, On nas podnosi i pomaga nam opierać się wszelkim pokusom. Najlepszym dowodem na to jest plan zbawienia. 

Bóg wysłał i dał nam swojego Syna, „aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3,15). Decyzja o zastosowaniu wszelkich możliwych środków pomocy została podjęta przed stworzeniem świata. Bóg już wtedy był gotów poświęcić samego siebie, abyśmy mogli żyć obok Niego. Warunkiem naszego wiecznego życia w obecności Boga jest nasza chęć i pragnienie życia w harmonii z Bogiem, życia zgodnego z Bożym prawem. 

Jesteśmy Jego stworzeniami. Jesteśmy jak kwiaty, które rosną dzięki temu, że ktoś się o nie troszczy. Czy kwiat w ogrodzie jest w stanie zrobić coś, aby mieć piękny wygląd i zapach? Jedyne co może zrobić to przyjąć to, co dostaje. Przyjmować każdego dnia promienie słońca i powietrze, które go otacza, przyjmować poprzez swoje korzenie pokarm z ziemi i jednocześnie przyjmować to, co dla niego robi ogrodnik.

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest winogrodnikiem. Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc” (J 15,1-2)

Jaki warunek rozwoju został tu przedstawiony? Trwanie.

W jaki sposób latorośl może nie wydawać owocu? W jaki sposób roślina może nie rozwinąć swoich kwiatów, w jaki sposób kwiat może nie mieć kolorów i zapachu? Tylko wtedy, gdy z jakiegoś powodu nie przyjmuje tego, co ma do swojej dyspozycji. Tylko wtedy, gdy nie przyjmuje tego, co Bóg daje jej całkowicie za darmo. Tak samo jest z nami. Dostajemy od Boga to wszystko, co jest nam niezbędne do prawdziwego życia, i tak długo jak nie przyjmujemy wszystkich Bożych darów, nie możemy tak naprawdę żyć. Tak długo, jak bardziej cenne są dla nas te rzeczy, które nie pochodzą od Boga, sami skazujemy się na śmierć. 

Bóg jest naszym Stwórcą, ale nie tylko Stwórcą. On jest także tym, który chce nas zbawić, jest naszym Zbawicielem. On nie chce nas karać za nasze występki, On chce je nam wybaczyć i pozwolić nam żyć. To jest właśnie Boża miłość.
Miłość ta objawia się w tym, co do swoich dzieci czuje większość rodziców. Najpierw zaspokajają wewnętrzne pragnienie „stworzenia nowego człowieka”, później realizują wewnętrzne pragnienie służenia swojemu dziecku. To także jest cecha upodabniająca nas do naszego Stwórcy. Który rodzic myśli tylko o tym, aby karać swoje dzieci za nieposłuszeństwo? Czy nie jest raczej tak, że chętniej im wybaczamy? Niestety jako rodzice czasami musimy robić coś, co nie jest przyjemne dla naszych dzieci. Z bólem serca dopuszczamy do tego, aby nasze dzieci ponosiły konsekwencje swoich błędów, ale jednocześnie objawiamy im naszą miłość do nich, pomagając im, a czasem biorąc na siebie konsekwencje ich błędów. Nie po to, aby uwolnić dzieci od tych konsekwencji, ale po to, aby uzmysłowić im prawdę o tych konsekwencjach, po to, aby ich serca odwróciły się od tego, co złe. Żaden kochający rodzic nie chce, aby dzieci były mu posłuszne ze strachu, ale pragnie, aby dzieci chciały i pragnęły być posłuszne.
Podobnie jest z Bogiem.

{DA 22} On pragnie służby jedynie z miłości: miłości nie da się nakazać, nie można jej zdobyć siłą czy autorytetem. Tylko miłość budzi miłość. Znać Boga to kochać Go
(J 17,3) A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś

Czy ziemscy rodzice mogą zrobić dla swoich dzieci coś więcej, niż poświęcić całe swoje życie? Nie w celu zaspokajania pożądań swoich dzieci, ale w celu zaspokajania ich prawdziwych potrzeb i w celu ukształtowania ich charakterów na podobieństwo charakteru Boga. Dokładnie to robi Bóg dla każdego z nas.

Czy można winić rodziców za to, że z ich dziecka wyrósł zły człowiek? Nie, o ile jako rodzice nie popełniali błędów. Czy Bóg popełnia błędy? Czy wierzymy w Boga, który może się mylić, czy też raczej w Boga, który jest doskonały? Bóg jest doskonały i sprawiedliwy, Bóg robi wszystko, aby nas wychować na sprawiedliwych ludzi. To nie nasze błędy powodują, że Bóg nie może nas zbawić, ale nasze przywiązanie do grzechu, nasza niechęć do odrzucenia tego, co złe. Bóg robi wszystko, aby poruszyć nasze serca, aby znalazła się w nich miłość, ponieważ tylko dzięki mocy miłości nasz charakter może ulec zmianie. 

{DA 21} Niebiańskie istoty zabiegają o ludzkie serca, przynosząc na ten ciemny świat światło z niebiańskich przybytków; dzięki delikatnej i cierpliwej służbie poruszają ludzkiego ducha i przywodzą zagubionych do społeczności z Chrystusem

Tylko miłość budzi miłość. Tylko miłość może nam dać moc do przezwyciężenia zła.

(Rz 12,21) Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj

Bóg objawia nam tę prawdę w całej Biblii, od Księgi Rodzaju po Księgę Objawienia. W jaki sposób Bóg reagował na ludzkie grzechy? W jaki sposób Bóg reagował na ciągłe odrzucanie Jego miłości? Czy zachowywał się jak człowiek? Co my robimy w sytuacjach, gdy ktoś rani naszą miłość? Co robi człowiek, który zostaje zdradzony przez współmałżonka? Jak często w takich sytuacjach ogarnia nas chęć zemsty, jak często chcemy zrobić coś, co dotknie tego, kto nas zranił? Jak często sami chcemy go zranić? Czy Bóg tak z nami postępuje? Nie, On za każdym razem ponawiał swoje obietnice, odnawiał przymierza z ludźmi, za każdym razem pomagał ludziom podnieść się. 

Co zrobił Bóg, kiedy Adam i Ewa zgrzeszyli? Bóg przyszedł do ogrodu Eden i zawołał; „Adamie, gdzie jesteś?”. Czy Bóg tego nie wiedział? On doskonale wiedział gdzie był Adam i Ewa, wiedział też dokładnie co się stało. Swoim pytaniem dał Adamowi szansę na wyznanie popełnionego grzechu. Jednak Adam wyznał jedynie swój strach, który odczuł w obecności Boga. Nie ukorzył się i nie wyznał z pokorą, co zrobił, nie prosił Boga o wybaczenie. Bóg nie skrytykował Adama, nie groził mu i nie straszył go konsekwencjami, ale dał Adamowi kolejną szansę na ukorzenie się. „Czy jadłeś z drzewa, z którego zakazałem ci jeść?”. Jednak Adam nadal nie poczuwał się do winy, odpowiedzialnością za swój grzech obciążył Ewę, a pośrednio Boga. Jeden grzech wystarczył, aby w charakterze Adama pojawił się egoizm. Nie tylko pojawił się, ale zaczął nim kierować. Adam musiał stoczyć walkę sam ze sobą, aby w końcu uznać swój stan i wziąć na siebie całą odpowiedzialność za swój czyn. Bóg pomógł mu w tym, kiedy przedstawił mu plan zbawienia, plan uwolnienia ludzi od konsekwencji grzechu. Sposób działania tego planu objawił Adamowi poprzez ustanowienie rytuału ofiarniczego. Bóg nie zmusza nas do życia bez grzechu, nie straszy nas konsekwencjami, abyśmy nie grzeszyli z obawy przed śmiercią. Bóg odwołuje się do naszych sumień. 

Bóg ustanowił rytuał ofiarniczy, aby był dla człowieka nieustanną pamiątką oraz formą wyznania grzechu, a także wyrazem wiary w obiecanego Odkupiciela. Składanie ofiar ze zwierząt miało uświadamiać upadłemu rodzajowi ludzkiemu uroczystą prawdę, że grzech jest przyczyną śmierci. Dla Adama złożenie pierwszej ofiary było najboleśniejszą ceremonią. Musiał własnoręcznie odebrać życie, które tylko Bóg może dać. Po raz pierwszy był świadkiem śmierci, a wiedział, że gdyby był posłuszny Bogu, ani człowiek, ani zwierzęta nie musieliby umierać. Gdy zabijał niewinną ofiarę, drżał na myśl, że jego grzech doprowadzi do przelania krwi nieskazitelnego Baranka Bożego. Ta scena głębiej i wyraźniej uświadomiła mu ogrom jego przestępstwa {PP 68.1}

Co Adam czuł, kiedy zabijał pierwszą ofiarę? Czy była to radość z tego, że ktoś weźmie na siebie konsekwencje jego grzechu? A może pojawiły się w jego umyśle wyrzuty sumienia, kiedy uświadomił sobie, że swoim czynem doprowadzi do śmierci Tego, który go stworzył? Adam zrozumiał prawdziwe znaczenie tej ceremonii i ta świadomość spowodowała, że ostatecznie odwrócił się od grzechu. Adam od tej pory był posłuszny Bogu nie dlatego, że musiał, ale dlatego że chciał. Grzech ostatecznie stał się dla niego czymś obrzydliwym i wstrętnym. W charakterze Adama pojawiła się nowa cecha, skutecznie powstrzymująca go od grzechu. 

Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny (J 3,16)

A co my czujemy, kiedy myślimy o tym, co stało się na krzyżu Golgoty? Czy odczuwamy ulgę i radość z tego, że Bóg obciążył konsekwencjami naszych grzechów swojego Syna, a tym samym zwolnił nas z odpowiedzialności za nasze grzechy? A może czujemy to, co czuł Adam, może czujemy się odpowiedzialni za to, że swoimi grzechami doprowadziliśmy do śmierci tego, który nie tylko nas stworzył, ale nas ukochał zanim nas stworzył. 

Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich (J 15,13)

Niektórzy chrześcijanie uważają, że Chrystus składając samego siebie w ofierze przebłagał Ojca, aby Ten darował nam nasze winy i pozwolił nam żyć wiecznie. Niestety nie widzą oni tego, że zrównują w ten sposób naszego Boga z pogańskimi bóstwami. W jakim celu poganie składali ofiary? Aby uśmierzyć ich gniew i uniknąć konsekwencji tego gniewu, uniknąć zemsty, uniknąć kary. Czy taki jest nasz Bóg? Czy stworzył świat po to, aby utrzymywać swoje stworzenia w posłuszeństwie przy pomocy strachu? Biblia przedstawia innego Boga, takiego który stworzył nas z miłości i jest gotów do poniesienia każdej ofiary, aby dać nam życie wieczne w Jego obecności. Jedyna droga do zbawienia prowadzi przez to, do czego nawoływał Jan Chrzciciel. Pierwszy krok to „upamiętanie się”, uświadomienie sobie własnej grzeszności i zarazem bezradności w walce z grzechem. Następny krok to uświadomienie sobie czym tak naprawdę jest grzech i wyznanie go.

Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości (1 J 1,9)

Swoim pytaniem „Adamie, gdzie jesteś?”, Bóg chciał naprowadzić Adama na drogę skruchy. Od tego momentu zwracał się w podobny sposób do każdego człowieka. Dzisiaj robi to samo i pyta się ciebie i mnie: „Gdzie jesteś?”. Objawia nam prawdę o swojej miłości, aby nikt nie mógł zarzucić Mu, że nie zrobił wszystkiego dla ratowania ludzi. Dla Boga nasze grzechy nie są problemem, On chętnie nam je wybacza. Dla Boga problemem jest to, że my nie chcemy odrzucić naszych grzechów. Nie zmusza nas do odrzucenia grzechu, ale pobudza do tego nasze sumienia, aby naszym pragnieniem stało się życie w harmonii z Nim. Tylko dlatego, że On kocha nas, ciebie i mnie.