1. Jedyność i Trójosobowość Boga
Objawiona przez Chrystusa prawda, która pozwala nam poznać wewnętrzne życie
Boga jest prawdą o Trójcy św. Tradycyjna teologia uważa tę prawdę jako tajemnice
absolutnie niemożliwą do zgłębienia. Owa niemożliwość zrozumienia Trójcy świętej
wynika nie tyle z samej natury wewnętrznego życia Boga, ile raczej
z filozoficzno-teologicznego założenia o duchowej naturze Boga. Bowiem jest
niemożliwością w bycie duchowym, absolutnie pojedynczym, a więc konsekwentnie
niezłożonym, rozróżnić jakąkolwiek wielość. Bowiem jeśli w jednej naturze
Boskiej istnieją trzy Osoby, to siłą faktu owa natura musi się w jakiś sposób
dzielić. Tymczasem o żadnym podziale w bycie absolutnie pojedynczym nie może być
nowy. Dlatego też odnośnie Trójcy św. musiano poprzestać na przyjęciu tajemnicy
całkowicie niedostępnej dla ludzkiego umysłu.
Przyjmując jednak materialność Bożej natury, a więc konsekwentnie również jej
wieloraką złożoność, możemy bez większych trudności wyjaśnić jak w Bogu godzi
się wielość z jednością.
U podstaw prawdy o Trójcy świętej istnieje stwierdzenie, że:
jest
jeden Bóg.
Jedyność Boga nie jest jednak taka sama, jak np. jedyność pojedynczego
człowieka. Mówiąc o człowieku jako jednostce, mówimy o jedności jego osoby.
O Bogu nie można traktować jako o jednej osobie, ponieważ Bóg stanowi wielość
osób . Cała tajemnica Trójcy świętej zasadza się właśnie na pogodzeniu tej
wielości z jednością, co wydaje się niemożliwe, ponieważ powszechnie wiadomo,
że jedność i wielość – to pojęcia wykluczające się wzajemnie.
Bóg jest jeden, ale Bóg nie jest jednostką. Bóg stanowi specyficzną
instytucję Boską. O Bogu można mówić, że jest jeden w ten sposób jak mówi się
o jednej, jedynej
instytucji Bóg jako Boska
instytucja jest jeden. Mówimy, że Bóg jest „specyficzną”
instytucją, ponieważ odpowiednika tak „zorganizowanej instytucji” nie
znajdujemy w świecie stworzonym. Bóg jest najdoskonalszym modelem
instytucji, przypadkiem jedynym i niepowtarzalnym. Można powiedzieć, że Bóg
stanowi najdoskonalszą
społeczność. Jest to kolektyw trzech
osób wiekuistych i pod każdym względem sobie równym. Są to jednak
trzy
fizycznie odrębne OSOBY. Podkreślenie:
„fizycznie odrębne” ma tu wyrażać prawdę, że Osoby Boskie są
cielesne.
Mówiąc o cielesności Osób Boskich stwierdzam, że są one
materialne, nie można jednak sądzić, że cielesność ta jest cielesnością typu
ziemskiego, a więc niedoskonała, organicznie złożona, podległa rozkładowi
i zniszczeniu. Taką bowiem cielesność mamy zawsze na myśli, kiedy mówimy
o cielesności jako takiej. Tymczasem pojęcie to jest bardzo szerokie i obejmuje
również cielesność niezniszczalną, czyli nieśmiertelną, jaka jest udziałem istot
niebieskich (Aniołów) oraz tę najbardziej doskonałą cielesność, której podłożem
jest niestworzona, dynamiczna
super materia, nie mająca
początku ani końca.
Bóg stanowi najdoskonalszy kolektyw. Nie jest to jednak taki kolektyw, jak
np. kolektyw złożony z trzech ludzi. W Bogu nie ma różnic, jakie istnieją między
poszczególnymi osobami w kolektywie ludzkim.
Między poszczególnymi Osobami Boskimi istnieje tylko ta różnica fizyczna,
polegająca na tym, że jedna osoba nie jest drugą, nie ma natomiast innych różnic
fizycznych a tym bardziej – psychicznych.
Trzy odrębne fizycznie Osoby Boskie mają identyczną Boską naturę, która je
wszystkie przenika; mają ponadto
„jeden umysł” i „jedną wolę”.
Jedność Boskiego umysłu polega na tym, że wszystkie trzy Osoby Boskie
mają
absolutną znajomość prawdy.
Jedna Osoba nie może wiedzieć więcej niż druga, ani też żadna z nich nie może
wiedzieć czegoś innego niż pozostałe. Stąd Osoby Boskie nie mogą się różnić
w poznaniu i rozumieniu. Każda z nich myśli jedno i to samo. Mówimy więc,
że trzy Osoby Boskie mają
jeden umysł. Osoby
Boskie mają
jedną wolę. Oznacza to,
że podłoże tej woli jest wspólne dla trzech Osób Boskich.
Wole poszczególnych Osób są tak ze sobą zharmonizowane, że jedna Osoba nie
może chcieć czegoś innego niż pozostałe. Jedność woli Osób Boskich jest wynikiem
jednolitości poznania. Ponieważ wszystkie Osoby Boskie mają absolutną znajomość
prawdy, dlatego znają najdoskonalsze rozwiązania i w każdej rzeczy widzą samą
jej istotę. Dlatego wszystkie Osoby Boskie mogą podejmować tylko najdoskonalsze
rozwiązania. Sprawia to, że nie może jedna Osoba chcieć tego, druga tamtego.
U ludzi, różnica pragnień jest wynikiem niedoskonałości ich poznania.
Poszczególni ludzie widzą daną rzecz pod różnymi aspektami, stąd też różnorodne
są ich pragnienia. Różnorodność punktów widzenia wynika z niedoskonałości
ludzkiego poznania. To właśnie niedoskonałość poznania sprawia, że na tę samą
rzecz patrzymy w różny sposób i wywołuje to w naszej woli różne reakcje. W Bogu
tak nie jest. Wprawdzie każda z Osób Boskich myśli samodzielnie i niezależnie
od innych, lecz każda zna myśl każdej, gdyż „czyta” je w swoim umyśle, stąd
jedna Osoba nie może chcieć czegoś innego niż druga, ponieważ u wszystkich
istnieje absolutna znajomość istoty danej rzeczy, a istota może być tylko jedna.
Tylko bowiem możliwość błędu powoduje różnice w myśleniu ludzi. Gdyby np. trzech
ludzi posiadało identyczny rozwój umysłowy, tzn. znaliby najlepsze rozwiązania
i swoje myśli, to wówczas wszyscy trzej myśleliby to samo i pragnęliby tego
samego. Bóg pragnie najwyższego dobra, zaś najwyższe dobro może być tylko jedno.
Chrystus myślał to samo, co Ojciec, i pragnął tego samego, mimo że ich fizyczne
osoby były przestrzennie oddalone od siebie; a Duch Święty nauczał Apostołów
tego samego, co Chrystus.
Czynnikiem sprawiającym, że trzy Osoby Boskie stanowią jednego Boga, jest
przede wszystkim jedność Bożej natury. Trzy Osoby Boskie mają jedną i tę samą
naturę Boską.
Wszystkie Osoby stanowią najbardziej rozumną, wiekuistą super materię, będącą
absolutną inteligencją.
Trzech ludzi ma również jedną i tę samą naturę ludzką, ale nie ma identycznej
natury, gdyż natura ludzka w każdej z tych trzech osób jest zindywidualizowana,
czyli ukształtowana w nieco odmienny sposób na skutek różnic fizycznych,
a przede wszystkim – psychicznych, jakie zachodzą między tymi osobami.
Trzy Osoby Boskie mają identyczną naturę, ponieważ nie ma między nimi żadnych
różnic psychicznych i fizycznych, poza faktem, że jedna Osoba nie jest
drugą.
Jednakże najwłaściwsze wytłumaczenie jedności Osób Boskich umożliwia nam
prawda, że Bóg składa się z Duszy i Ciała, zindywidualizowanego w trzech Osobach
Boskich.
Trzy różne fizycznie Boskie Osoby posiadają jedną wspólną
duszę. I właśnie przez tę jedną wspólną duszę stanowią jednego
Boga.
Boska Dusza bowiem jako wyznacznik Bożej natury, stanowi o jedności Boga.
Natomiast poprzez Ciało, które każda z Osób Boskich ma co do natury identyczne,
ale fizycznie – różne, Bóg stanowi trzy fizycznie odrębne Osoby. Można więc
mówić o Bogu jako jednej Istocie, ujawniającej się w trzech Osobach. Jedna Osoba
Boska nie jest drugą, ale jedna jest w drugiej, reprezentuje wszystkie dzięki
jednej, wspólnej duszy, jaką posiadają wszystkie Osoby Boskie w równej mierze.
Znaczy to, że każda z Osób Boskich posiada całą duszę. Można więc mówić,
że Dusza Ojca jest Duszą Syna i Duszą Ducha Świętego. Ale Ciało Ojca nie jest
Ciałem Syna czy Ciałem Ducha Świętego, gdyż każda z Osób Boskich posiada swoje,
indywidualne Ciało, choć Ciała te są identycznej, Boskiej i cielesnej natury,
tzn. ich wewnętrzna struktura jest taka sama. Wspólna DUSZA Osób Boskich
sprawia, że kontaktując się z jedną Osobą, kontaktujemy się z pozostałymi
Osobami. Dlatego Chrystus mówi: „kto widzi mnie, widzi i mego Ojca”. /J
14,10/.
Wewnętrzne życie Boże jest niezmiernie bogate. Człowiek nie może w sobie
podziwiać, kochać, wysławiać drugiej osoby. Osoby Boskie mogą się wzajemnie
podziwiać, uwielbiać i kochać.
Owa
miłość Osób Boskich ku sobie jest drugim czynnikiem
zespalającym je wewnętrznie w doskonałą jedność. Osoby Boskie uwielbiają się
wzajemnie i okazują nawzajem sobie cześć. Chrystus oznajmia ludziom i wysławia
Ojca, a Ojciec wysławia i oznajmia Syna. Chrystus oznajmia ludziom Ducha
Świętego a Duch Święty daje świadectwo o Chrystusie.
Poznanie zewnętrznej fizys Osób Boskich udostępnia nam Osoba Syna Bożego
Jezusa Chrystusa w stanie uwielbionym, to jest taka, jaką przekazali nam naoczni
świadkowie zjawień Jezusa zmartwychwstałego. Chrystus uwielbiony ma ten sam
ludzki kształt ciała, choć nie jest to już takie samo ciało ludzkie, jakie miał
przed zmartwychwstaniem. Jest to ciało niebieskie, uwielbione. Terminu tego użył
św. Paweł, gdy mówił, że: „są ciała ziemskie i ciała niebieskie” /1Kor
15,40/.
Ciało to posiada też nowe właściwości: niezniszczalność, przenikliwość,
zdolność błyskawicznego przemieszczania się z miejsca na miejsce i stawania się
niewidzialnym dla ludzkiego wzroku. Mimo to ciało niebieskie zachowuje pewne
właściwości ziemskie jak np. rozciągłość.
Takie same ciała jakie ma Chrystus zmartwychwstały muszą mieć pozostałe dwie
Osoby Boskie: Bóg Ojciec i Duch Święty. Wynika to z równości Osób Boskich co
do natury, a w skład tego, co określamy mianem „natury” jako jej nieodzowny
element wchodzi również ciało.
2. Teofanie Trójcy Świętej
Osoba Boga Ojca ujawnia się widzialnie w prorockich teofaniach,
ale nie tylko. Występuje ona bardzo wyraziste w momencie składania wizyt
Abrahamowi. Tajemniczą wizytę Boga u Abrahama w Mamre tłumaczono w rozmaity
sposób. Jedni teologowie uważają, że na pewno jeden z Mężów odwiedzających
Abrahama to Osoba Boga Ojca, zaś dwie pozostałe – to towarzyszący Bogu
Aniołowie. Inni egzegeci dopatrują się w tym opisie jedynie trzech Aniołów,
których Abraham bierze za samego Boga, zgodnie z przeświadczeniem Izraelitów,
że widzenie Anioła – to widzenie samego Boga. Ale tak przeżywali to późniejsi
potomkowie Abrahama. Trudno dowieść, że już sam Abraham podziela
to przeświadczenie. Abraham jest pierwszym monoteistą w owych czasach. Jego
ojciec Tare był jeszcze poganinem. Teologia Abrahama jest nadzwyczaj prosta,
wręcz naturalistyczna. Abraham w nawiedzających go trzech Mężach rozpoznaje Boga
i nie ma żadnych wątpliwości, co do tego, że nawiedza go sam Bóg. Świadczy o tym
wyraźnie cały dalszy kontekst, zwłaszcza targ z Bogiem o Sodomę. Również autor
natchniony podziela to zdanie. Są i tacy egzegeci, którzy w tych trzech Osobach,
nawiedzających Abrahama widzą teofanię Trójcy św. Byłoby to unikalne świadectwo
objawienia się Trójcy św. w Starym Testamencie. Ta ostatnia opinia wydaje się
być najbardziej prawdopodobną. Przemawiają za nią następujące przesłanki.
Abraham zwraca się do tych trzech Mężów jako do jednej osoby i jako do trzech
osób. Owi Mężowie przemawiają jednocześnie – wszyscy razem, co świadczy
wyraźnie, że mają jeden umysł. Inaczej bowiem nie da się zrozumieć, by trzy
osoby mówiły jednocześnie to samo. Wiemy zaś, że tylko Osoby Boskie mają ową
jednolitość myśli. Aniołowie, którzy pod wieczór przybywają do Sodomy, to są
zupełnie inne osoby. Autor określa przybyłych do Abrahama mianem Jahwe, albo
„Mężowie”, natomiast dwóch przybywających pod wieczór do Sodomy posłańców
wyraźnie nazywa Aniołami. Tamci Trzej przychodzą w samo południe, natomiast
dwaj posłańcy zjawiają się w Sodomie pod wieczór. Są więc to zupełnie inne
osoby.
Postać Boga Ojca jest taka sama jak postać Syna Bożego Jezusa
Chrystusa. Chrystus posiada ludzkie, śmiertelne ciało tylko do momentu
zmartwychwstania. W chwili zmartwychwstania – jak to wykażę powyżej – Jezus
przyjmuje „ciało niebieskie” czyli – uwielbione. Należy jednak to ciało
uwielbione Jezusa uważać nadal za ciało ludzkie ponieważ takie same ciała będą
posiadać ludzie zmartwychwstali. Jest to już jednak Boskie Ciało. Na tym polega
udział człowieka w Bożej naturze, że posiadał on będzie boskie ciało, podobne
do tego, jakie mają Osoby Boskie. Ludzie nie będą się różnić od Osób Boskich
pod względem formy fizycznego ciała. Zasadnicza różnica będzie polegała jedynie
na potencjalne energii psychicznej, który u Osób Boskich jest nieograniczony
i to właśnie stanowi o przepaści ontologicznej jaka istnieć będzie miedzy
uwielbionym człowiekiem, a Bogiem. Przepaść owa zaznaczy się również
pod względem umysłu, świętości i innych przymiotów, które człowiek ma
zaledwie w zalążku, zaś w Bogu są one nieograniczone. Aby jednak ukazać całą
postać Osób Boskich, trzeba do Osoby zmartwychwstałego Jezusa dodać owo jasne
jak słońce oblicze, pełne piękna i chwały, jakie ukazał On trzem Apostołom
na górze Przemienienia.
O Duchu Świętym mówi św. Łukasz, że ukazał się On w cielesnej
postaci jako gołębica. Przyrównanie do gołębicy nie musi wcale oznaczać,
że Duch Święty ukazał się właśnie w takiej postaci skrzydlatego ptaka, jak
to przedstawiają powszechnie malarze i jak uczy się w katechizacji. Chodzi tu
raczej o ukazanie sposobu zstąpienia Ducha Świętego na wychodzącego z wód
Jordanu Jezusa. Duch Święty ukazał się w cielesnej postaci, która tak, jak
gołębica, czyli jak ptak spoczęła nad Jezusem. Mógł to być jedynie blask
towarzyszący obecności Osoby Ducha Świętego, sama zaś Jego Osoba była
niewidoczna lub zarysowana niedokładnie, ukrywająca się niejako w tym
blasku.
Ewangeliści nie mówią jaka to była postać odnośnie jej kształtu, podkreślają
jedynie cielesność, czyli materialność tej postaci, czemu właśnie służy obraz
„gołębicy”. W czasie zstąpienia Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy nie ma
mowy o gołębiu lecz o ogniu. Ogień jest zewnętrznym obrazem owego żaru Bożego,
jaki rozpalał Apostołów na skutek działania Ducha Świętego. Ogień bowiem
rozgrzewa, oświeca, oczyszcza i przetapia, czyli przemienia. Są to typowe
właściwości działania Trzeciej Osoby Boskiej. Osoba Ducha Świętego w teofanii
nad Jordanem była niewidoczna lub tylko z lekka zarysowana, podobnie jak
niewidoczna była Osoba Boga Ojca, a słyszalny był tylko Jego głos. Sceneria
objawienia się Trójcy św. nad Jordanem, gdzie Jan Chrzciciel ujrzał „otwierające
się niebo” była
niewyrażalna i dlatego autorzy ewangelii
posługują się podobieństwami: „niebo otwarte”, „gołębica”. Są to więc tylko
obrazy, którymi chcą odmalować scenę teofanii nad Jordanem.
Postać, jaką mają Osoby Boskie, Bóg przeniósł na wszystkie stworzenia
rozumne, tj. aniołów i ludzi stwarzając je według swego osobowego wzorca. Są
to więc tzn.: istoty
bogupodobne. Wszystkie Osoby Boskie mają
taką samą postać jaką ma Jezus od chwili swego zmartwychwstania. Tego domaga się
jedność natury Osób Boskich, na to też mamy dość wyraźne potwierdzenie
w objawieniu Bożym.
Nawiedzenie Abrahama przez trzy Osoby Boskie jest jedyną teofanią Trójcy św.
w dziejach Starego Przymierza.
Nowy Testament dostarcza nam dwóch i to coraz bardziej wyrazistych teofanii.
Jedna, o której już była mowa, miała miejsce nad Jordanem z okazji Chrztu
Chrystusa. Nastąpiło tu niejako „otwarcie się nieba”, czyli uchylenie na moment
owej szczelnej kurtyny, która oddziela nasz świat doczesny od świata wieczności.
Dzięki temu ten drugi świat, a właściwie owa głębsza część kosmosu, jest dla nas
niewidzialny. Teofania Trójcy św. jest pod względem plastycznym bardzo
niewyraźna. Plastycznie jest tu ukazana jedynie Osoba Syna Bożego Jezusa
Chrystusa w ludzkim ciele. Natomiast mniej wyraźnie zaznacza się Osoba Ducha
Świętego, choć również, jak zaznacza to Ewangelista Łukasz, występuje ona
w „cielesnej postaci” /Łk 3,21-22/. Nie jest jednak ściśle określona jej postać,
a raczej symbolicznie „jako gołębica”. Synoptycy posłużyli się tutaj symbolem
gołębicy jako ptaka najbardziej szlachetnego, wspominanego już w opisie potopu
jako zwiastuna pokoju między Bogiem a ludźmi. Gołąb był świętym ptakiem bogini
Isztar, Aszterte i Afrodyty. Uważano go także za symbol duszy ludzkiej. Duch
Święty unosił się nad Jezusem, tak, jak Duch Boży unosił się w praprawiekach
nad wodami /Rdz 1,2/. Natomiast Osoba Boga Ojca nie uwidoczniła się w ogóle,
lecz słychać było jedynie Jej głos.
Istnieje ponadto dotychczas nie rozszyfrowana, wizualnie pełna teofania
Trójcy św. na kartach Nowego Przymierza. Jest nią mianowicie dość tajemniczo
nakreślone przez Synoptyków zjawisko przemieniania się Chrystusa w Galilei
na górze.
Chrystus wybiera tylko trzech Apostołów, tych samych, którzy byli świadkami
wskrzeszenia córki Jaira. Już zastanawiająca jest owa liczba trzech. Czy miałoby
to stanowić symboliczne pendante do innej Trójcy? Na górze Jezus według relacji
Łukasza modlił się. W czasie modlitwy zmienia się wygląd Jego Oblicza i szat,
które stają się białe i jaśniejące. Uczniowie zasnęli już w czasie modlitwy
Jezusa. Musiała ona trwać dość długo, skoro zdołali wszyscy zasnąć. Kiedy się
budzą, widzą Jezusa przemienionego i dwóch Mężów, którzy z nim rozmawiają.
Apostołów przejmuje lęk, uczucie, które zawsze towarzyszy człowiekowi przy
zetknięciu się ze zjawiskiem nadprzyrodzonym. Ewangelista Łukasz podaje nawet
temat rozmowy: „Mówili o Jego odejściu, którego dokonać miał w Jerozolimie” /Łk
9,1/. Na owo nadzwyczajne wydarzenie zareagował jak zawsze – impulsywny Piotr:
„Nauczycielu, dobrze nam tutaj! Rozbijemy trzy namioty: Dla Ciebie jeden, dla
Mojżesza jeden i jeden dla Eliasza”. W czasie, kiedy wypowiadał te słowa,
rozmawiających ze sobą Mężów począł osłaniać jasny obłok. Zaś kiedy całkowicie
ich osłonił lub gdy weń weszli – gdyż są tu dwie owe wersje – usłyszeli
Apostołowie dochodzący z obłoku głos który mówił: „To jest Syn mój miły, Jego
słuchajcie” Ten głos z obłoku przejął uczniów tak wielką trwogą, że upadli
na twarze i nic więcej nie widzieli. Ze spowodowanego silnym szokiem odrętwienia
ocuciły ich uspokajające słowa Jezusa: „Wstańcie i nie lękajcie się”. „A
podniósłszy oczy swe nikogo nie widzieli tylko samego Jezusa./ Mt 17,8/
Opowiadanie to kryje w sobie wiele niejasności, które postaram się
rozświetlić.
Przebudzony ze snu Piotr, błyskawicznie stwierdza, że rozmawiający z Jezusem
tajemniczy mężowie – to Mojżesz i Eliasz. Skąd mógł to wiedzieć, skoro nigdy
Mojżesza i Eliasza nie widział, ani nie mógł znać żadnej ich podobizny? Z tego,
że dwaj Ewangeliści: Marek i Łukasz stwierdzają, że Piotr nie był świadom tego,
co mówi, wynika, że przemawiał w natchnieniu, a więc imiona tych dwóch Mężów
zostały mu objawione. Bo źródłem informacji o tym, że Mężowie ci to Mojżesz
i Eliasz, jest właśnie natchniona wypowiedź Piotra. I na tej podstawie
przekazują to Synoptycy, nie mając żadnej wątpliwości, co do faktu, że Mężami
tymi są Mojżesz i Eliasz. Czy jednak naprawdę jest to tak pewne? Bardzo wiele
wskazuje na to, że pod tymi objawionymi Piotrowi imionami, kryją się zupełnie
inne, niewspółmierne wyższe od Mojżesza i Eliasza – Osoby, które wespół
z Jezusem tworzą Najświętszą Trójcę. Czyż bowiem rzeczywiście nie mamy tu
do czynienia z teofanią trzech Osób Boskich? Czy Mężowie ci, których Piotr
bierze mylnie za Mojżesza i Eliasza, nie są w rzeczywistości dwoma Osobami
Boskimi: Ojcem i Duchem Świętym?
Postaram się dowieść, że tak jest rzeczywiście.
Trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie – dlaczego Piotr został wprowadzony
celowo w błąd poprzez mylne natchnienie? Obie Osoby Boskie kryją swoje incognito
pod imionami dwóch wielkich mężów ze Starego Testamentu. Jest to zrozumiałe.
Apostołowie nie byli jeszcze wówczas przed wylaniem na nich Ducha Świętego,
w stanie pojąć wielkiej prawdy Trójcy św. Dlatego na tym etapie Chrystus nie
może im jeszcze tak wyraziście tej prawdy ukazać. Ukazuje więc ją pod osłoną,
którą kiedyś uda się teologom uchylić, ukazując całą prawdę. Obecnie jest na to
jeszcze za wcześnie. Piotr więc celowo został wprowadzony w błąd, odnośnie
tożsamości objawiających się Osób. Dlaczego jednak natchnienie nie podpowiada
Piotrowi, że są to po prostu Mężowie, tak jak w Księdze Rodzaju nazwano Osoby
Boskie odwiedzające Abrahama? Taka interpretacja owego faktu w ustach Piotra
spowodowałaby niewątpliwie liczne pytania skierowane do Jezusa przez trzech
świadków o tożsamości owych osób. Postawiłoby to Jezusa w trudnej sytuacji
wyjaśnienia Apostołom czegoś, czego zrozumieć jeszcze nie mogli lub udzielania
wypowiedzi wymijających, jak to zresztą Jezus już niejednokrotnie czynił.
Nie chcąc odpowiedzieć Faryzeuszom na pytanie: jaką władzą czyni znaki,
uwarunkowuje swą odpowiedź od odpowiedzi na pytanie, jakie im z kolei stawia,
wiedząc, że nie będą mu mogli na nie odpowiedzieć. Podobnie postępuje, kiedy
Herodianie pytają Go o podatki, jak również uczniom, gdy pytają o stan chorego
Łazarza. Jednakże to wydarzenie jest zbyt poważne, by uciekać się
do wymijających odpowiedzi, które i tak pozostawiłyby szereg wątpliwości.
Najlepsze wyjście z sytuacji, to z góry wykluczyć takie pytania, podając
Piotrowi mylącą myśl, że osobami tymi są Mojżesz i Eliasz.
W Piśmie św. mamy przykład na to, że jedna osoba występuje pod imieniem
drugiej, a mianowicie – kiedy Jezus nazywa Jana Chrzciciela Eliaszem, który
przyszedł. Czy jednak można kogoś celowo wprowadzać w błąd, by przez to osiągnąć
większe dobro? Chrystus tak czyni, mówiąc o córce Jaira „Nie umarła dzieweczka,
ale śpi” lub do Apostołów: „Nasz przyjaciel Łazarz śpi”, choć dobrze wie,
że osoby te umarły. Nasuwa się tu następna wątpliwość. Jaki cel miałoby
pojawienie się w tej sytuacji dwóch ludzi, z których przynajmniej o jednym –
Mojżeszu wiadomo, że umarł. Wielu zaś egzegetów skłania się ku opinii,
że również Eliasz umarł, a całą scenę odejścia Eliasza z /2 Krl 2,11/ tłumaczą
jako alegorię przeniesienia jego ognistego ducha na Elizeusza, jak również
przeświadczeniem jego wielbicieli jakoby mąż płomiennego ducha nie mógł
podzielić losu innych śmiertelników. Nigdy też w Piśmie św. Bóg nie posługuje
się zmarłymi, by przekazać jakąś wieść żywym. Chrystus nawet taką ewentualność
wyraźnie wyklucza /Łk 16,30-31/. Misję taką Bóg zawsze powierza Aniołom, których
właśnie z tej racji nazwano Bożymi posłańcami. Na potwierdzenie mesjańskiego
posłannictwa Jezusa Bóg dysponuje znacznie lepszymi argumentami, np. głosem
samego Niebiańskiego Ojca. Również temat rozmowy o „odejściu Jezusa” tj.
o Jego śmierci, zmartwychwstaniu i wstąpieniu do nieba, jest nazbyt poważny, by
omawiać go nawet z bardzo czcigodnymi ludźmi. Temat ten wymaga interlokutorów
najwyższej rangi, którzy zdolni są podejmować wiążące decyzje w sprawach
najwyższej wagi dla ludzkości. Afirmacja mesjańskiego posłannictwa Jezusa ma
tylko wówczas właściwy sens, jeśli dokonuje jej najwyższy autorytet św. Trójcy,
która ukazuje się na początku działalności Chrystusa nad Jordanem, jak również
u jej schyłku na górze Tabor.
Ze słów Piotra wynika, że dwie Osoby ukazują się tak samo w chwale, jak
Jezus, gdyż swym zewnętrznym wyglądem nie ustępują w niczym Jezusowi. Mają takie
same postacie jak Chrystus, który przyjmuje blask swojej Boskiej postaci,
natomiast zwyczajni ludzie jakimi byli Mojżesz i Eliasz, mogliby wyglądać
podobnie, gdyby już byli w swych chwalebnych ciałach, tzn. doznali przemienienia
i zmartwychwstania przed ogólnym zmartwychwstaniem w dniu ostatecznym, czego
tylko w drodze najwyższego przywileju doznała jako jedyna z ludzi Najświętsza
Maryja Panna.
W porywie entuzjazmu i olśnienia Piotr chce zbudować dla każdej z trzech Osób
osobny namiot, co oznacza, że obie te Osoby traktuje na równi z Jezusem. Piotr
niejako instynktownie wyczuwa obecność Bożą i dlatego wyraża gotowość zbudowania
dla Chrystusa i Osób Mu towarzyszących takiego przybytku, jaki był mieszkaniem
Jahwe w czasie wędrówki przez półwysep Synaj. Autor komentarza do Mr 9,1
w Biblii Poznańskiej podaje fakt, że Piotr wyznaje gotowość pobudowania
przybytku, czyli świątyni, przez co wyraża wiarę w Jezusa jako Boga; nie
zastanawia się jednak nad tym, dlaczego identyczne przybytki chce postawić
Mojżeszowi i Eliaszowi, którzy byli wprawdzie bardzo świętymi, niemniej jednak –
zwykłymi ludźmi. Dlaczego więc Piotr równa ich tutaj z Jezusem? Zapewne dlatego,
że występują oni w takiej samej chwale jak Jezus, to znaczy w jasności szat
i blasku oblicza, co potwierdza zdanie: „Przybyli w chwale” /Łk 9,31/. A więc
w natchnieniu Piotr również uważa ich za Osoby Boskie. Gdyby bowiem Piotr
powiedział: „Uczynię tu przybytek” oznaczałoby to, że Piotr ma na myśli tylko
Jezusa, jednakże Apostoł podkreśla gotowość zbudowania takich przybytków dla
każdej z trzech Osób, co znaczy, że traktuje je na równi. Trzeba pamiętać,
że Piotr nie mówi od siebie, ale przemawia w natchnieniu czyli prorokuje. W tej
sytuacji jego wypowiedź ma szczególne znaczenie.
Dlaczego prorocze natchnienie, jakiemu podlega Piotr, podaje w tej samej
wypowiedzi prawdziwe i mylne informacje, wyjaśniono już wystarczająco
zrozumiale.
„Obłok” jest w Starym Przymierzu nieodłącznym znakiem teofanii. Również przy
wniebowstąpieniu – unoszącego się ku górze Jezusa zakrywa jasny obłok. Wprawdzie
w opisie teofanii nad Jordanem nie ma wzmianki o obłoku, nie oznacza to jednak,
że go tam nie było. Tutaj wyraźnie trzy Osoby w chwale zakrywa obłok i one weń
wchodzą. Z tegoż obłoku dochodzi glos Boga Ojca, wypowiadającego to samo
świadectwo i w identycznych słowach, jak zabrzmiało ono w czasie teofanii
nad Jordanem. Głos dochodzący z obłoku świadczy, że w obłoku był Bóg Ojciec.
Przy zejściu z góry Jezus odpowiada uczniom o Eliaszu (nie ma natomiast mowy
o Mojżeszu). W Izraelu dość żywa była tradycja, utrzymująca, że Eliasz przyjdzie
przygotować naród na przyjście Mesjasza. Opierało się to przeświadczenie
na proroctwie Malachiasza /Mal 3,23-24/ i Syracydesa /Syr 48,9/ oraz
na przekonaniu, że nie umarł, ale został zabrany żywy z Ziemi /2 Krl 2,11/.
Chrystusowa odpowiedź na to pytanie jest rzeczywiście bardzo enigmatyczna.
Najpierw bowiem Jezus stwierdza: „Eliasz przyjdzie i naprawi wszystko” /Mk
9,11/. Zaraz potem jednak mówi „Ale powiadam wam, że Eliasz przyszedł
a postąpili z nim, jak chcieli, jak o nim napisano” /Mk 9,13/ odnosząc proroctwo
Malachiasza do Jana Chrzciciela. Czyżby więc proroctwo to mówiło zarówno
o przyjściu Jana Chrzciciela pod imieniem Eliasza i o przyjściu właściwego
Eliasza przy końcu dziejów? Temu drugiemu wnioskowi przeczy jednak Jezusowe
zdanie: „– Tak, Eliasz wpierw przyjdzie i naprawi wszystko” /Mk 9,12/. Pojmując
nawet tę wypowiedź w duchu semickiego hiperbolizmu, wydaje się, że nazbyt wiele
przypisuje Chrystus działalności Eliasza, o wiele więcej, aniżeli samemu sobie.
Czy naprawdę Jezus przypisywałby tak wielki sukces Eliaszowi – normalnemu
człowiekowi, choć wielkiemu prorokowi – sukces, którego jako Bóg Człowiek nie
mógł sam osiągnąć na ziemi? A może, mówiąc o Eliaszu, Jezus ma na myśli kogoś
zupełnie innego? Czyż nie chodzi tu o Osobę Ducha Świętego, która ukrywa się
pod imieniem Eliasza? Wówczas jest zrozumiałe zdanie: „Eliasz wpierw przyjdzie
i wszystko naprawi”.
Tak więc dochodzimy do wniosku, że scena przemienienia na górze w Galilei
jest de facto teofanią Trójcy Świętej, i to – teofanią nadzwyczaj wyrazistą.
Imiona Mojżesza i Eliasza – to kryptonimy. Mojżesz jest pośrednikiem Starego
Przymierza, reprezentantem i prorokiem Boga Jahwe. Dlatego pod jego imieniem
ukrywa się Bóg Ojciec. Imię Eliasz (Eli) jest synonimem imienia Boga. Tym
imieniem będzie Chrystus wzywał na krzyżu, w ostatniej minucie swego
człowieczego życia Ducha Świętego: „ Eli, Eli lambda sabathani ” zaś obecni tam
będą mówić „Eliasza wzywa”. Eliasz jako Ojciec Proroków przez których przemawiał
Duch Święty, mąż pełen ognia jest doskonałym pseudonimem dla trzeciej Osoby
Boskiej.
Na krótko przed tym wydarzeniem na górze Jezus zapowiada „ukazanie się
Królestwa Bożego, które przyjdzie w chwale”. „Zaprawdę powiadam wam: Są wśród
obecnych tutaj tacy, którzy nie umrą, aż nie ujrzą Królestwa Bożego
przychodzącego ze swą potęgą” /Mr 9,1/. Dla egzegetów wypowiedź ta jest
niejasna. Nie ma bowiem racji, by odnosić ją do eschatologicznego przyjścia
Chrystusa, gdyż nikt z uczniów tego nie dożyje. Nie stosuje się ona również
do zmartwychwstania Jezusa, ponieważ wszyscy uczniowie będą przeżywali zjawienia
się chwalebnego Jezusa. Nie ma także żadnego sensu odnosić tej zapowiedzi
do roku siedemdziesiątego, gdyż zburzenia Jerozolimy nie można uważać jako
ukazania się królestwa Bożego. Chodzi tu więc o teofanię Trójcy Świętej na górze
przemienienia. Ci, którzy jeszcze za życia ujrzą królestwo Boże przychodzące
w chwale, to świadkowie teofanii – Piotr, Jakub i Jan. Wspominając
to wydarzenie, Piotr powie: „Byliśmy naocznymi świadkami Jego wielkości” /2
P,16/
Nie można się dziwić temu, że przez niemal dwa tysiąclecia Kościół nauczający
nie zdołał rozszyfrować owego wspaniałego wydarzenia na górze w Galilei.
Najpierw dlatego, że było osłonięte podwójną tajemnicą. Incognito dwóch Osób
Boskich było rzeczywiście majstersztykiem. Po wtóre, sam Jezus dodatkowo otoczył
całe wydarzenie tajemnicą, nie pozwalając Apostołom o nim mówić do czasu Jego
zmartwychwstania. Jednakże właściwy powód tkwił w pneumatycznym pojmowaniu Boga.
Uznając bowiem Boga jako „czystego ducha”, nie można było w żadnej mierze nawet
przypuszczać, że Osoby Boskie są osobami fizycznymi i postać dwóch pozostałych
Osób Boskich tj. Boga Ojca i Ducha Świętego jest identyczna z postacią Chrystusa
uwielbionego. Dopiero przyjęcie materialności Boga, pozwala nam rozwiązać wiele
teologicznych zagadek, które w ujęciu spirytualistycznym były całkowicie
niemożliwe do rozwiązania.
3. Chrystusowa taktyka objawiania Trójcy
Świętej
Właściwego rozwiązania oczekuje jeszcze problem imion Osób Boskich. Czy
imiona Osób Boskich: „Bóg Ojciec”, „Syn Boży” i „Duch Święty” mają swe
uzasadnienie w Boskiej Rzeczywistości, czy są po prostu wynikiem stosowanej
przez Jezusa metody powolnego objawiania tej tajemnicy uczniom? Nazwy Osób
Boskich są jedynie wynikiem sytuacji, jaka zaistniała na skutek wcielenia
drugiej Osoby Boskiej.
Wiadomo, że w Starym Testamencie prawda o Trójcy Świętej nie została
objawiona w sposób wyraźny, ponieważ objawiona być nie mogła, gdyż Izraelici nie
byli przygotowani na jej przyjęcie. Prawdę tę zrozumieliby zapewne opacznie,
jako istnienie trzech odrębnych bóstw, do czego nie można było dopuścić.
Nazbyt pośpieszne i wyraziste odsłonięcie przez Jezusa całej prawdy
o trójjedynym Bogu, byłoby dla prawowiernych Izraelitów szokiem, co
wykorzystaliby niewątpliwie dla oskarżenia Jezusa o bałwochwalstwo. Izraelici
bowiem mieli bardzo silnie wpojoną prawdę o jedyności Boga Jahwe. Tak zresztą
pouczała ich Tora: „ Słuchaj Izraelu: Jahwe jest Bogiem twoim, Jahwe jedyny”.
Tę jedyność Boga Jahwe wszczepił Narodowi Wybranemu Mojżesz tak dobitnie,
że wszelkie odstępstwo od niej stawiało Izraelitę poza nawiasem narodu, pośród
niewiernych pogan. Dlatego Jezus, przedstawiając uczniom tajemnicę Trójcy św.,
musi postępować bardzo powoli i ostrożnie, podług z góry ustalonej
strategii.
Jedyny Bóg przebywa w niebie, które nie jest w stanie objąć Jego potęgi.
Jezus to przyznaje: Bóg jest w niebie i nazywa go swoim Ojcem. I właśnie
na zasadzie stosunku najbliższego pokrewieństwa typu: Ojciec – Syn, będzie
starał się bardzo ostrożnie uświadomić słuchaczom swoją tożsamość z Bogiem,
który jest w niebie, czemu wyśmienicie służy relacja syna do ojca. Jezus nazywa
Boga swoim Ojcem, a jednocześnie siebie nazywa Jego Synem. Ten stosunek na pozór
nie ma w sobie nic dziwnego. Przecież „Synami Bożymi” nazywano Aniołów, także
bardzo bliskich Bogu ludzi, a więc nazywając się Synem Bożym, Jezus stawia
siebie wprawdzie bardzo blisko Boga, ale nie wykracza jeszcze tym określeniem
poza granice człowieczeństwa. Ową relację: Syn – Ojciec Jezus będzie coraz
bardziej zacieśniał i pogłębiał, dając do zrozumienia, że stosunek ten jest
o wiele bardziej ścisły i wyjątkowy, nie taki, jak to ma miejsce w odniesieniu
do bardzo świętych ludzi. Jezus więc powoli wprowadza w świadomość swych
słuchaczy tożsamość natury Ojca z naturą Syna. Najpierw ostrożnie napomyka,
że jest posłany przez Ojca i od Ojca pochodzi. Następnie mówi o jedności swojej
woli z wolą Ojca. Wreszcie wskazuje na swoją odwieczność, aby w końcu
konkludować: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” /J 10,30/ Tu już wyraźnie rozumieją
słuchacze, co Jezus myśli: „Jak Ty, będąc człowiekiem, czynisz siebie Bogiem?” –
replikują w odpowiedzi. Wówczas Jezus, gdy usiłują Go przycisnąć do muru, czyni
krok wstecz: „Czy w waszym Prawie nie napisano: Rzekłem: Bogami
jesteście?” /J 10,34/ Zaraz jednak, gdy opuszczą kamienie, Jezus czyni krok
naprzód. „Przekonacie się, że Ojciec jest we mnie, a ja w Ojcu” /J 10,38/.
Zarówno Ojciec jak i Jezus są dawcami życia: „Bo jak Ojciec ma życie w sobie,
tak też dał Synowi, aby miał życie w sobie” /J 5,26/. W ten sposób zarysowują
się powoli w Jezusowym nauczaniu kontury dwóch Osób Boskich: Osoba Ojca i Osoba
Syna, którym jest On sam. W końcowej fazie swego nauczania, na krótko przed
odejściem z tej ziemi, Jezus poczyna ukazywać coraz wyraźniej trzecią Osobę
Boską. Dlaczego nadaje jej miano Ducha Świętego? Słowo „Duch” oznaczało zawsze
coś nieznanego. Dwie Osoby Boskie: Ojciec i Syn zostały już dostatecznie
przedstawione słuchaczom, a więc są im już znane, gdyż Ojca ukazywał cały Stary
Testament, Chrystusa zaś poznali z autopsji, gdyż objawiał się im jako Bóg
zarówno w słowach jak i w znakach Bożej wszechmocy. Tymczasem trzecia Osoba
Boska pozostała przez dłuższy czas w całkowitym cieniu, a więc była zupełnie
nieznana, to też Jezus określa ją mianem „Ducha”, czyli kogoś nieznanego, kto
wprawdzie istnieje, ale nie wiadomo kim jest i jak go określić. „Kiedy przyjdzie
Obrońca, którego wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który pochodzi od Ojca, wyda
o mnie świadectwo” /J 11,26/. „Lepiej dla was, że ja odchodzę, bo jeślibym nie
odszedł, Obrońca nie przyszedłby do was, jeśli zaś odejdę, poślę Go do was.
A kiedy On przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o
sądzie” /J 16,7-11/. „A kiedy On Duch Prawdy, przyjdzie będzie waszym
przewodnikiem w drodze do pełnej prawdy” /J 16,13-14/.
Duch Święty-Obrońca i Przewodnik do pełnej prawdy –jest ową trzecią,
tajemniczą i dotychczas nieznaną uczniom Osobą Boską. Chrystus objawia Ją tylko
wąskiemu gronu swoich uczniów, czyli – Kościołowi. To w zupełności wystarczy,
aby Kościół przekazał tę naukę dalej po całej Judei i Samarii, i aż po krańce
Ziemi. „Duch” – osoba nieznana, zaś przymiotem „Święty” – określano tylko samego
Boga. Przymiot ten w pełni podkreśla Bożą transcendencję, Jego różność
od stworzenia, które niezmiernie przewyższa. Przymiot ten przynależy szczególnie
trzeciej Osoby Boskiej jako Kadosz Jahwe.
4. Absolutna równość Osób Boskich
Z imion, jakie Jezus nadaje Osobom Boskim w trakcie ich ukazywania uczniom,
teologowie wydedukowali tzw. teorię pochodzenia Osób Boskich, która utrzymuje,
że między poszczególnymi Osobami Trójcy Świętej zachodzą rzeczywiste relacje
pochodzenia. Tu należy przypomnieć znany spór między Kościołem Zachodnim
a Wschodnim o „Filioque”. Według wspomnianej teorii Osoba Ojca nie pochodzi
od nikogo, Osoba Syna pochodzi od Ojca na zasadzie „wiecznego rodzenia”, zaś
Osoba Ducha Świętego, według nauki Kościoła Zachodniego – pochodzi od Ojca
i Syna (Filioque), zaś według nauki Kościoła Wschodniego – tylko od Ojca.
Do tych wniosków doszli teologowie Starożytności na podstawie samej analizy
znaczenia imion, nadanych Osobom Boskim przez Jezusa, przy czym uwzględniono tu
typowe relacje ludzkie, jakie istnieją między ojcem – rodzicielem, a synem –
potomkiem. W rzeczy samej imiona Osób Boskich i relacje, jakie miedzy nimi
zachodzą w nauczaniu Jezusa, mają uzasadnienie jedynie w sposobie, w jaki Jezus
przedstawia słuchaczom arcytrudną do zrozumienia prawdę o Trójcy Świętej;
natomiast nie odpowiada im żadna rzeczywistość w wewnętrznym życiu Bożym, a więc
stosunku Osób Boskich do siebie. W Boskiej Rzeczywistości nie może być mowy
o jakimś „rodzeniu” Syna przez Ojca, gdyż wszelkie rodzenie oznacza danie
początku, tymczasem wiadomo, że wszystkie Osoby Boskie są odwieczne. Chcąc
uniknąć tej trudności, stworzono pojęcie „odwiecznego rodzenia”, które de facto
zawiera w sobie wewnętrzną sprzeczność. Rodzić – to znaczy dać czemuś początek.
To, co zrodzone, nie może być odwieczne. „Odwieczne rodzenie”, „odwieczny
początek” – to pojecie wybieg, ślepa uliczka. Ponadto relacja ojciec – syn
mieści w sobie nierówność. Ojciec ma coś więcej niż syn. Mówi się, że ojciec
rodzi syna, ale nie można powiedzieć odwrotnie. To „coś więcej” to jest
rodzicielstwo właściwość, która przysługuje tylko ojcu, natomiast nie posiada
jej syn. Rodzicielstwo, to właśnie to, czym ojciec góruje nad synem. Takie więc
ujęcie wprowadziłoby nierówność u Osób Boskich, które de facto są sobie
równe pod każdym względem i nie może tu zaistnieć jakikolwiek wyjątek.
Tradycyjne ujęcie pochodzenia Osób Boskich w konsekwencji prowadzi prostą
drogą do subordynacjanizmu.
Między Osobami Boskimi nie istnieje relacja pochodzenia, ale raczej fakt,
że istnienie jednej Osoby Boskiej jest uwarunkowane istnieniem Drugiej, zaś
Drugiej – Trzeciej, Trzeciej – istnieniem Pierwszej itd. W ten sposób krąg się
zamyka. Można wyrazić to inaczej. Pierwsza Osoba Boska ma rację swego istnienia
w Drugiej, Druga w Trzeciej, a Trzecia – w Pierwszej. Paradoks? Tylko pozorny.
Po prostu: zamknięty krąg wiekuistego istnienia
Opracowanie Ks. Zbigniew Grussa