wtorek, 13 grudnia 2011

BÓG W TRÓJCY


1. Jedyność i Trójosobowość Boga
Objawiona przez Chrystusa prawda, która pozwala nam poznać wewnętrzne życie Boga jest prawdą o Trójcy św. Tradycyjna teologia uważa tę prawdę jako tajemnice absolutnie niemożliwą do zgłębienia. Owa niemożliwość zrozumienia Trójcy świętej wynika nie tyle z samej natury wewnętrznego życia Boga, ile raczej z filozoficzno-teologicznego założenia o duchowej naturze Boga. Bowiem jest niemożliwością w bycie duchowym, absolutnie pojedynczym, a więc konsekwentnie niezłożonym, rozróżnić jakąkolwiek wielość. Bowiem jeśli w jednej naturze Boskiej istnieją trzy Osoby, to siłą faktu owa natura musi się w jakiś sposób dzielić. Tymczasem o żadnym podziale w bycie absolutnie pojedynczym nie może być nowy. Dlatego też odnośnie Trójcy św. musiano poprzestać na przyjęciu tajemnicy całkowicie niedostępnej dla ludzkiego umysłu.
Przyjmując jednak materialność Bożej natury, a więc konsekwentnie również jej wieloraką złożoność, możemy bez większych trudności wyjaśnić jak w Bogu godzi się wielość z jednością.
U  podstaw  prawdy  o  Trójcy świętej istnieje stwierdzenie, że: jest jeden Bóg.
Jedyność Boga nie jest jednak taka sama, jak np. jedyność pojedynczego człowieka. Mówiąc o człowieku jako jednostce, mówimy o jedności jego osoby.  O Bogu nie można traktować jako o jednej osobie, ponieważ Bóg stanowi wielość osób . Cała tajemnica Trójcy świętej zasadza się właśnie na pogodzeniu tej wielości z jednością, co wydaje się niemożliwe, ponieważ powszechnie wiadomo, że jedność i wielość – to pojęcia wykluczające się wzajemnie.
Bóg jest jeden, ale Bóg nie jest jednostką. Bóg stanowi specyficzną instytucję Boską. O Bogu można mówić, że jest jeden w ten sposób jak mówi się  o jednej, jedynej instytucji Bóg jako Boska instytucja jest jeden. Mówimy, że Bóg jest „specyficzną” instytucją, ponieważ odpowiednika tak „zorganizowanej instytucji” nie znajdujemy  w  świecie  stworzonym. Bóg  jest   najdoskonalszym   modelem instytucji, przypadkiem jedynym  i niepowtarzalnym. Można powiedzieć, że Bóg stanowi najdoskonalszą społeczność. Jest to kolektyw trzech osób wiekuistych i pod każdym względem sobie równym.  Są to  jednak   trzy fizycznie  odrębne OSOBY. Podkreślenie: „fizycznie odrębne” ma tu wyrażać prawdę, że Osoby Boskie są cielesne.
Mówiąc o cielesności Osób Boskich stwierdzam, że są one materialne, nie można jednak sądzić, że cielesność ta jest cielesnością typu ziemskiego, a więc niedoskonała, organicznie złożona, podległa rozkładowi i zniszczeniu. Taką bowiem cielesność mamy zawsze na myśli, kiedy mówimy o cielesności jako takiej. Tymczasem pojęcie to jest bardzo szerokie i obejmuje również cielesność niezniszczalną, czyli nieśmiertelną, jaka jest udziałem istot niebieskich (Aniołów) oraz tę najbardziej doskonałą cielesność, której podłożem jest niestworzona, dynamiczna super materia, nie mająca początku ani końca.
Bóg stanowi najdoskonalszy kolektyw. Nie jest to jednak taki kolektyw, jak np. kolektyw złożony z trzech ludzi. W Bogu nie ma różnic, jakie istnieją między poszczególnymi osobami w kolektywie ludzkim.
Między poszczególnymi Osobami Boskimi istnieje tylko ta różnica fizyczna, polegająca na tym, że jedna osoba nie jest drugą, nie ma natomiast innych różnic fizycznych a tym bardziej – psychicznych.
Trzy odrębne fizycznie Osoby Boskie mają identyczną Boską naturę, która je wszystkie przenika; mają ponadto „jeden umysł” i „jedną wolę”.
Jedność Boskiego umysłu polega na tym, że wszystkie trzy Osoby Boskie mają absolutną znajomość prawdy.
Jedna Osoba nie może wiedzieć więcej niż druga, ani też żadna z nich nie może wiedzieć czegoś innego niż pozostałe. Stąd Osoby Boskie nie mogą się różnić      w poznaniu i rozumieniu. Każda z nich myśli jedno i to samo. Mówimy więc, że trzy Osoby Boskie mają jeden umysł. Osoby Boskie mają jedną wolę. Oznacza to, że podłoże tej woli jest wspólne dla trzech Osób Boskich.
Wole poszczególnych Osób są tak ze sobą zharmonizowane, że jedna Osoba nie może chcieć czegoś innego niż pozostałe. Jedność woli Osób Boskich jest wynikiem jednolitości poznania. Ponieważ wszystkie Osoby Boskie mają absolutną znajomość prawdy, dlatego znają najdoskonalsze rozwiązania i w każdej rzeczy widzą samą jej istotę. Dlatego wszystkie Osoby Boskie mogą podejmować tylko najdoskonalsze rozwiązania. Sprawia to, że nie może jedna Osoba chcieć tego, druga tamtego. U ludzi, różnica pragnień jest wynikiem niedoskonałości ich poznania. Poszczególni ludzie widzą daną rzecz pod różnymi aspektami, stąd też różnorodne są ich pragnienia. Różnorodność punktów widzenia wynika z niedoskonałości ludzkiego poznania. To właśnie niedoskonałość poznania sprawia, że na tę samą rzecz patrzymy w różny sposób i wywołuje to w naszej woli różne reakcje. W Bogu tak nie jest. Wprawdzie każda z Osób Boskich myśli samodzielnie   i niezależnie od innych, lecz każda zna myśl każdej, gdyż „czyta” je w swoim umyśle, stąd jedna Osoba nie może chcieć czegoś innego niż druga, ponieważ u wszystkich istnieje absolutna znajomość istoty danej rzeczy, a istota może być tylko jedna. Tylko bowiem możliwość błędu powoduje różnice w myśleniu ludzi. Gdyby np. trzech ludzi posiadało identyczny rozwój umysłowy, tzn. znaliby najlepsze rozwiązania i swoje myśli, to wówczas wszyscy trzej myśleliby to samo i pragnęliby tego samego. Bóg pragnie najwyższego dobra, zaś najwyższe dobro może być tylko jedno. Chrystus myślał to samo, co Ojciec, i pragnął tego samego, mimo że ich fizyczne osoby były przestrzennie oddalone od siebie; a Duch Święty nauczał Apostołów tego samego, co Chrystus.
Czynnikiem sprawiającym, że trzy Osoby Boskie stanowią jednego Boga, jest przede wszystkim jedność Bożej natury. Trzy Osoby Boskie mają jedną i tę samą naturę Boską.
Wszystkie Osoby stanowią najbardziej rozumną, wiekuistą super materię, będącą absolutną inteligencją.
Trzech ludzi ma również jedną i tę samą naturę ludzką, ale nie ma identycznej natury, gdyż natura ludzka w każdej z tych trzech osób jest zindywidualizowana, czyli ukształtowana w nieco odmienny sposób na skutek różnic fizycznych, a przede wszystkim – psychicznych, jakie zachodzą między tymi osobami.
Trzy Osoby Boskie mają identyczną naturę, ponieważ nie ma między nimi żadnych różnic psychicznych i fizycznych, poza faktem, że jedna Osoba nie jest drugą.
Jednakże najwłaściwsze wytłumaczenie jedności Osób Boskich umożliwia nam prawda, że Bóg składa się z Duszy i Ciała, zindywidualizowanego w trzech Osobach Boskich. Trzy różne fizycznie Boskie Osoby posiadają jedną wspólną duszę. I właśnie przez tę jedną wspólną duszę stanowią jednego Boga.
Boska Dusza bowiem jako wyznacznik Bożej natury, stanowi o jedności Boga. Natomiast poprzez Ciało, które każda z Osób Boskich ma co do natury identyczne, ale fizycznie – różne, Bóg stanowi trzy fizycznie odrębne Osoby. Można więc mówić o Bogu jako jednej Istocie, ujawniającej się w trzech Osobach. Jedna Osoba Boska nie jest drugą, ale jedna jest w drugiej, reprezentuje wszystkie dzięki jednej, wspólnej duszy, jaką posiadają wszystkie Osoby Boskie w równej mierze. Znaczy to, że każda  z Osób Boskich posiada całą duszę. Można więc mówić, że Dusza Ojca jest Duszą Syna i Duszą Ducha Świętego. Ale Ciało Ojca nie jest Ciałem Syna czy Ciałem Ducha Świętego, gdyż każda z Osób Boskich posiada swoje, indywidualne Ciało, choć Ciała te są identycznej, Boskiej i cielesnej natury, tzn. ich wewnętrzna struktura jest taka sama. Wspólna DUSZA Osób Boskich sprawia, że kontaktując się z jedną Osobą, kontaktujemy się z pozostałymi Osobami. Dlatego Chrystus mówi: „kto widzi mnie, widzi i mego Ojca”. /J 14,10/.
Wewnętrzne życie Boże jest niezmiernie bogate. Człowiek nie może w sobie podziwiać, kochać, wysławiać drugiej osoby. Osoby Boskie mogą się wzajemnie podziwiać, uwielbiać i kochać.
Owa miłość Osób Boskich ku sobie jest drugim czynnikiem zespalającym je wewnętrznie w doskonałą jedność. Osoby Boskie uwielbiają się wzajemnie i okazują nawzajem sobie cześć. Chrystus oznajmia ludziom i wysławia Ojca, a Ojciec wysławia i oznajmia Syna. Chrystus oznajmia ludziom Ducha Świętego   a Duch Święty daje świadectwo o Chrystusie.
Poznanie zewnętrznej fizys Osób Boskich udostępnia nam Osoba Syna Bożego Jezusa Chrystusa w stanie uwielbionym, to jest taka, jaką przekazali nam naoczni świadkowie zjawień Jezusa zmartwychwstałego. Chrystus uwielbiony ma ten sam ludzki kształt ciała, choć nie jest to już takie samo ciało ludzkie, jakie miał przed zmartwychwstaniem. Jest to ciało niebieskie, uwielbione. Terminu tego użył św. Paweł, gdy mówił, że: „są ciała ziemskie  i ciała niebieskie” /1Kor 15,40/.
Ciało to posiada też nowe właściwości: niezniszczalność, przenikliwość, zdolność błyskawicznego przemieszczania się z miejsca na miejsce i stawania się niewidzialnym dla ludzkiego wzroku. Mimo to ciało niebieskie zachowuje pewne właściwości ziemskie jak np. rozciągłość.
Takie same ciała jakie ma Chrystus zmartwychwstały muszą mieć pozostałe dwie Osoby Boskie: Bóg Ojciec i Duch Święty. Wynika to z równości Osób Boskich co do natury, a w skład tego, co określamy mianem „natury” jako jej nieodzowny element wchodzi również ciało.
2. Teofanie Trójcy Świętej
Osoba Boga Ojca ujawnia się widzialnie w prorockich teofaniach, ale nie tylko. Występuje ona bardzo wyraziste w momencie składania wizyt  Abrahamowi.  Tajemniczą wizytę Boga u Abrahama w Mamre tłumaczono w rozmaity sposób. Jedni teologowie uważają, że na pewno jeden z Mężów odwiedzających Abrahama to Osoba Boga Ojca, zaś dwie pozostałe – to towarzyszący Bogu Aniołowie. Inni egzegeci dopatrują się w tym opisie jedynie trzech Aniołów, których Abraham bierze za samego Boga, zgodnie  z przeświadczeniem Izraelitów, że widzenie Anioła – to widzenie samego Boga. Ale tak przeżywali to późniejsi potomkowie Abrahama. Trudno dowieść, że już sam Abraham podziela to przeświadczenie. Abraham jest pierwszym monoteistą  w owych czasach. Jego ojciec Tare był jeszcze poganinem. Teologia Abrahama jest nadzwyczaj prosta, wręcz naturalistyczna. Abraham w nawiedzających go trzech Mężach rozpoznaje Boga i nie ma żadnych wątpliwości, co do tego, że nawiedza go sam Bóg. Świadczy o tym wyraźnie cały dalszy kontekst, zwłaszcza targ z Bogiem o Sodomę. Również autor natchniony podziela to zdanie. Są i tacy egzegeci, którzy w tych trzech Osobach, nawiedzających Abrahama widzą teofanię Trójcy św. Byłoby to unikalne świadectwo objawienia się Trójcy św. w Starym Testamencie. Ta ostatnia opinia wydaje się być najbardziej prawdopodobną. Przemawiają za nią następujące przesłanki. Abraham zwraca się do tych trzech Mężów jako do jednej osoby i jako do trzech osób. Owi Mężowie przemawiają jednocześnie – wszyscy razem, co świadczy wyraźnie, że mają jeden umysł. Inaczej bowiem nie da się zrozumieć, by trzy osoby mówiły jednocześnie to samo. Wiemy zaś, że tylko Osoby Boskie mają ową jednolitość myśli. Aniołowie, którzy pod wieczór przybywają do Sodomy, to są zupełnie inne osoby. Autor określa przybyłych do Abrahama mianem Jahwe, albo „Mężowie”, natomiast dwóch przybywających pod wieczór do Sodomy posłańców wyraźnie nazywa Aniołami. Tamci Trzej przychodzą  w samo południe, natomiast dwaj posłańcy zjawiają się  w Sodomie pod wieczór. Są więc to zupełnie inne osoby.
Postać Boga Ojca jest taka sama jak postać Syna Bożego Jezusa Chrystusa. Chrystus posiada ludzkie, śmiertelne ciało tylko do momentu zmartwychwstania. W chwili zmartwychwstania – jak to  wykażę powyżej – Jezus przyjmuje „ciało niebieskie” czyli – uwielbione. Należy jednak to ciało uwielbione Jezusa uważać nadal za ciało ludzkie ponieważ takie same ciała będą posiadać ludzie zmartwychwstali. Jest to już jednak Boskie Ciało. Na tym polega udział człowieka w Bożej naturze, że posiadał on będzie boskie ciało, podobne do tego, jakie mają Osoby Boskie. Ludzie nie będą się różnić od Osób Boskich pod względem formy fizycznego ciała. Zasadnicza różnica będzie polegała jedynie na potencjalne energii psychicznej, który u Osób Boskich jest nieograniczony i to właśnie stanowi o przepaści ontologicznej jaka istnieć będzie miedzy uwielbionym człowiekiem,    a Bogiem. Przepaść owa zaznaczy się również pod względem umysłu, świętości     i innych przymiotów, które człowiek ma zaledwie w zalążku, zaś w Bogu są one nieograniczone. Aby jednak ukazać całą postać Osób Boskich, trzeba do Osoby zmartwychwstałego Jezusa dodać owo jasne jak słońce oblicze, pełne piękna i chwały, jakie ukazał On trzem Apostołom na górze Przemienienia.
O Duchu Świętym mówi św. Łukasz, że ukazał się On w cielesnej postaci  jako gołębica. Przyrównanie do gołębicy nie musi wcale oznaczać, że Duch Święty ukazał się właśnie w takiej postaci skrzydlatego ptaka, jak to przedstawiają powszechnie malarze i jak uczy się w katechizacji. Chodzi tu raczej o ukazanie sposobu zstąpienia Ducha Świętego na wychodzącego z wód Jordanu Jezusa. Duch Święty ukazał się w cielesnej postaci, która tak, jak gołębica, czyli jak ptak spoczęła nad Jezusem. Mógł to być jedynie blask towarzyszący obecności Osoby Ducha Świętego, sama zaś Jego Osoba była niewidoczna lub zarysowana niedokładnie, ukrywająca się niejako w tym blasku.
Ewangeliści nie mówią jaka to była postać odnośnie jej kształtu, podkreślają jedynie cielesność, czyli materialność tej postaci, czemu właśnie służy obraz „gołębicy”. W czasie zstąpienia Ducha Świętego w dzień Pięćdziesiątnicy nie ma mowy o gołębiu lecz o ogniu. Ogień jest zewnętrznym obrazem owego żaru Bożego, jaki rozpalał Apostołów na skutek działania Ducha Świętego. Ogień bowiem rozgrzewa, oświeca, oczyszcza i przetapia, czyli przemienia. Są to typowe właściwości działania Trzeciej Osoby Boskiej. Osoba Ducha Świętego w teofanii nad Jordanem była niewidoczna lub tylko z lekka zarysowana, podobnie jak niewidoczna była Osoba Boga Ojca, a słyszalny był tylko Jego głos. Sceneria objawienia się Trójcy św. nad Jordanem, gdzie Jan Chrzciciel ujrzał „otwierające się niebo” była niewyrażalna i dlatego autorzy ewangelii posługują się podobieństwami: „niebo otwarte”, „gołębica”. Są to więc tylko obrazy, którymi chcą odmalować scenę teofanii nad Jordanem.
Postać, jaką mają Osoby Boskie, Bóg przeniósł na wszystkie stworzenia rozumne, tj. aniołów i ludzi stwarzając je według swego osobowego wzorca. Są to więc tzn.: istoty bogupodobne. Wszystkie Osoby Boskie mają taką samą postać jaką ma Jezus od chwili swego zmartwychwstania. Tego domaga się jedność natury Osób Boskich, na to też mamy dość wyraźne potwierdzenie w objawieniu Bożym.
Nawiedzenie Abrahama przez trzy Osoby Boskie jest jedyną teofanią Trójcy św.  w dziejach Starego Przymierza.
Nowy Testament dostarcza nam dwóch i to coraz bardziej wyrazistych teofanii. Jedna, o której już była mowa, miała miejsce nad Jordanem z okazji Chrztu Chrystusa. Nastąpiło tu niejako „otwarcie się nieba”, czyli uchylenie na moment owej szczelnej kurtyny, która oddziela nasz świat doczesny od świata wieczności. Dzięki temu ten drugi świat, a właściwie owa głębsza część kosmosu, jest dla nas niewidzialny. Teofania Trójcy św. jest pod względem plastycznym bardzo niewyraźna. Plastycznie jest tu ukazana jedynie Osoba Syna Bożego Jezusa Chrystusa w ludzkim ciele. Natomiast mniej wyraźnie zaznacza się Osoba Ducha Świętego, choć również, jak zaznacza to Ewangelista Łukasz, występuje ona w „cielesnej postaci” /Łk 3,21-22/. Nie jest jednak ściśle określona jej postać, a raczej symbolicznie „jako gołębica”. Synoptycy posłużyli się tutaj symbolem gołębicy jako ptaka najbardziej szlachetnego, wspominanego już w opisie potopu jako zwiastuna pokoju między Bogiem a ludźmi. Gołąb był świętym ptakiem bogini Isztar, Aszterte i Afrodyty. Uważano go także za symbol duszy ludzkiej. Duch Święty unosił się nad Jezusem, tak, jak Duch Boży unosił się w praprawiekach nad wodami /Rdz 1,2/. Natomiast Osoba Boga Ojca nie uwidoczniła się w ogóle, lecz słychać było jedynie Jej głos.
Istnieje ponadto dotychczas nie rozszyfrowana, wizualnie pełna teofania Trójcy św. na kartach Nowego Przymierza. Jest nią mianowicie dość tajemniczo nakreślone przez Synoptyków zjawisko przemieniania się Chrystusa w Galilei na górze.
Chrystus wybiera tylko trzech Apostołów, tych samych, którzy byli świadkami wskrzeszenia córki Jaira. Już zastanawiająca jest owa liczba trzech. Czy miałoby to stanowić symboliczne pendante do innej Trójcy? Na górze Jezus według relacji Łukasza modlił się. W czasie modlitwy zmienia się wygląd Jego Oblicza i szat, które stają się białe i jaśniejące. Uczniowie zasnęli już w czasie modlitwy Jezusa. Musiała ona trwać dość długo, skoro zdołali wszyscy zasnąć. Kiedy się budzą, widzą Jezusa przemienionego i dwóch Mężów, którzy z nim rozmawiają. Apostołów przejmuje lęk, uczucie, które zawsze towarzyszy człowiekowi przy zetknięciu się ze zjawiskiem nadprzyrodzonym. Ewangelista Łukasz podaje nawet temat rozmowy: „Mówili o Jego odejściu, którego dokonać miał w Jerozolimie” /Łk 9,1/. Na owo nadzwyczajne wydarzenie zareagował jak zawsze – impulsywny Piotr: „Nauczycielu, dobrze nam tutaj! Rozbijemy trzy namioty: Dla Ciebie jeden, dla Mojżesza jeden i jeden dla Eliasza”. W czasie, kiedy wypowiadał te słowa, rozmawiających ze sobą Mężów począł osłaniać jasny obłok. Zaś kiedy całkowicie ich osłonił lub gdy weń weszli – gdyż są tu dwie owe wersje – usłyszeli Apostołowie dochodzący z obłoku głos który mówił: „To jest Syn mój miły, Jego słuchajcie” Ten głos z obłoku przejął uczniów tak wielką trwogą, że upadli na twarze i nic więcej nie widzieli. Ze spowodowanego silnym szokiem odrętwienia ocuciły ich uspokajające słowa Jezusa: „Wstańcie i nie lękajcie się”. „A podniósłszy oczy swe nikogo nie widzieli tylko samego Jezusa./ Mt 17,8/
Opowiadanie to kryje w sobie wiele niejasności, które postaram się   rozświetlić.
Przebudzony ze snu Piotr, błyskawicznie stwierdza, że rozmawiający z Jezusem tajemniczy mężowie – to Mojżesz i Eliasz. Skąd mógł to wiedzieć, skoro nigdy Mojżesza i Eliasza nie widział, ani nie mógł znać żadnej ich podobizny? Z tego, że dwaj Ewangeliści: Marek i Łukasz stwierdzają, że Piotr nie był świadom tego, co mówi, wynika, że przemawiał w natchnieniu,  a więc imiona tych dwóch Mężów zostały mu objawione. Bo źródłem informacji o tym, że Mężowie ci to Mojżesz i Eliasz, jest właśnie natchniona wypowiedź Piotra. I na tej podstawie przekazują to Synoptycy, nie mając żadnej wątpliwości, co do faktu, że Mężami tymi są Mojżesz i Eliasz. Czy jednak naprawdę jest to tak pewne? Bardzo wiele wskazuje na to, że pod tymi objawionymi Piotrowi imionami, kryją się zupełnie inne, niewspółmierne wyższe od Mojżesza i Eliasza – Osoby, które wespół z Jezusem tworzą Najświętszą Trójcę. Czyż bowiem rzeczywiście nie mamy tu do czynienia z teofanią trzech Osób Boskich? Czy Mężowie ci, których Piotr bierze mylnie za Mojżesza i Eliasza, nie są w rzeczywistości dwoma Osobami Boskimi: Ojcem i Duchem Świętym?
Postaram się dowieść, że tak jest rzeczywiście.
Trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie – dlaczego Piotr został wprowadzony celowo w błąd poprzez mylne natchnienie? Obie Osoby Boskie kryją swoje incognito pod imionami dwóch wielkich mężów ze Starego Testamentu. Jest to zrozumiałe. Apostołowie nie byli jeszcze wówczas przed wylaniem na nich Ducha Świętego, w stanie pojąć wielkiej prawdy Trójcy św. Dlatego na tym etapie Chrystus nie może im jeszcze tak wyraziście tej prawdy ukazać. Ukazuje więc ją pod osłoną, którą kiedyś uda się teologom uchylić, ukazując całą prawdę. Obecnie jest na to jeszcze za wcześnie. Piotr więc celowo został wprowadzony w błąd, odnośnie tożsamości objawiających się Osób. Dlaczego jednak natchnienie nie podpowiada Piotrowi, że są to po prostu Mężowie, tak jak w Księdze Rodzaju nazwano Osoby Boskie odwiedzające Abrahama? Taka interpretacja owego faktu w ustach Piotra spowodowałaby niewątpliwie liczne pytania skierowane do Jezusa przez trzech świadków o tożsamości owych osób. Postawiłoby to Jezusa w trudnej sytuacji wyjaśnienia Apostołom czegoś, czego zrozumieć jeszcze nie mogli lub udzielania wypowiedzi wymijających, jak to zresztą Jezus już niejednokrotnie czynił.
Nie chcąc odpowiedzieć Faryzeuszom na pytanie: jaką władzą czyni znaki, uwarunkowuje swą odpowiedź od odpowiedzi na pytanie, jakie im z kolei stawia, wiedząc, że nie będą mu mogli na nie odpowiedzieć. Podobnie postępuje, kiedy Herodianie pytają Go o podatki, jak również uczniom, gdy pytają o stan chorego Łazarza. Jednakże to wydarzenie jest zbyt poważne, by uciekać się do wymijających odpowiedzi, które i tak pozostawiłyby szereg wątpliwości. Najlepsze wyjście z sytuacji, to z góry wykluczyć takie pytania, podając Piotrowi mylącą myśl, że osobami tymi są Mojżesz i Eliasz.
W Piśmie św. mamy przykład na to, że jedna osoba występuje pod imieniem drugiej, a mianowicie – kiedy Jezus nazywa Jana Chrzciciela Eliaszem, który przyszedł. Czy jednak można kogoś celowo wprowadzać w błąd, by przez to osiągnąć większe dobro? Chrystus tak czyni, mówiąc o córce Jaira „Nie umarła dzieweczka, ale śpi” lub do Apostołów: „Nasz przyjaciel Łazarz śpi”, choć dobrze wie, że osoby te umarły. Nasuwa się tu następna wątpliwość. Jaki cel miałoby pojawienie się w tej sytuacji dwóch ludzi, z których przynajmniej o jednym – Mojżeszu wiadomo, że  umarł. Wielu zaś egzegetów skłania się ku opinii, że również Eliasz umarł, a całą scenę odejścia  Eliasza z /2 Krl 2,11/ tłumaczą jako alegorię przeniesienia jego ognistego ducha na Elizeusza, jak również przeświadczeniem jego wielbicieli jakoby mąż płomiennego ducha nie mógł podzielić losu innych śmiertelników. Nigdy też w Piśmie św. Bóg nie posługuje się zmarłymi, by przekazać jakąś wieść żywym. Chrystus nawet taką ewentualność wyraźnie wyklucza /Łk 16,30-31/. Misję taką Bóg zawsze powierza Aniołom, których właśnie z tej racji nazwano Bożymi posłańcami. Na potwierdzenie mesjańskiego posłannictwa Jezusa Bóg dysponuje znacznie lepszymi argumentami, np. głosem samego Niebiańskiego Ojca. Również temat rozmowy   o „odejściu Jezusa” tj. o Jego śmierci, zmartwychwstaniu i wstąpieniu do nieba, jest nazbyt poważny, by omawiać go nawet z bardzo czcigodnymi ludźmi. Temat ten wymaga interlokutorów najwyższej rangi, którzy zdolni są podejmować wiążące decyzje w sprawach najwyższej wagi dla ludzkości. Afirmacja mesjańskiego posłannictwa Jezusa ma tylko wówczas właściwy sens, jeśli dokonuje jej najwyższy autorytet św. Trójcy, która ukazuje się na początku działalności Chrystusa nad Jordanem, jak również u jej schyłku na górze Tabor.
Ze słów Piotra wynika, że dwie Osoby ukazują się tak samo w chwale, jak Jezus, gdyż swym zewnętrznym wyglądem nie ustępują w niczym Jezusowi. Mają takie same postacie jak Chrystus, który przyjmuje blask swojej Boskiej postaci, natomiast zwyczajni ludzie jakimi byli Mojżesz i Eliasz, mogliby wyglądać podobnie, gdyby już byli w swych chwalebnych ciałach, tzn. doznali przemienienia i zmartwychwstania przed ogólnym zmartwychwstaniem w dniu ostatecznym, czego tylko w drodze najwyższego przywileju doznała jako jedyna   z ludzi Najświętsza Maryja Panna.
W porywie entuzjazmu i olśnienia Piotr chce zbudować dla każdej z trzech Osób osobny namiot, co oznacza, że obie te Osoby traktuje na równi z Jezusem. Piotr niejako instynktownie wyczuwa obecność Bożą i dlatego wyraża gotowość zbudowania dla Chrystusa i Osób Mu towarzyszących takiego przybytku, jaki był mieszkaniem Jahwe w czasie wędrówki przez półwysep Synaj. Autor komentarza do Mr 9,1 w Biblii Poznańskiej podaje fakt, że Piotr wyznaje gotowość pobudowania przybytku, czyli świątyni, przez co wyraża wiarę w Jezusa jako Boga; nie zastanawia się jednak nad tym, dlaczego identyczne przybytki chce postawić Mojżeszowi i Eliaszowi, którzy byli wprawdzie bardzo świętymi, niemniej jednak – zwykłymi ludźmi. Dlaczego więc Piotr równa ich tutaj z Jezusem? Zapewne dlatego, że występują oni w takiej samej chwale jak Jezus, to znaczy w jasności szat i blasku oblicza, co potwierdza zdanie: „Przybyli w chwale” /Łk 9,31/. A więc w natchnieniu Piotr również uważa ich za Osoby Boskie. Gdyby bowiem Piotr powiedział: „Uczynię tu przybytek” oznaczałoby to, że Piotr ma na myśli tylko Jezusa, jednakże Apostoł podkreśla gotowość zbudowania takich przybytków dla każdej z trzech Osób, co znaczy, że  traktuje je na równi. Trzeba pamiętać, że Piotr nie mówi od siebie, ale przemawia w natchnieniu czyli prorokuje. W tej sytuacji jego wypowiedź ma szczególne znaczenie.
Dlaczego prorocze natchnienie, jakiemu podlega Piotr, podaje w tej samej wypowiedzi prawdziwe i mylne informacje, wyjaśniono już wystarczająco zrozumiale.
„Obłok” jest w Starym Przymierzu nieodłącznym znakiem teofanii. Również przy wniebowstąpieniu – unoszącego się ku górze Jezusa zakrywa jasny obłok. Wprawdzie w opisie teofanii nad Jordanem nie ma wzmianki o obłoku, nie oznacza to jednak, że go tam nie było. Tutaj wyraźnie trzy Osoby w chwale zakrywa obłok i one weń wchodzą. Z tegoż obłoku dochodzi glos Boga Ojca, wypowiadającego to samo świadectwo i w identycznych słowach, jak zabrzmiało ono w czasie teofanii nad Jordanem. Głos dochodzący z obłoku świadczy, że w obłoku był Bóg Ojciec.
Przy zejściu z góry Jezus odpowiada uczniom o Eliaszu (nie ma natomiast mowy  o Mojżeszu). W Izraelu dość żywa była tradycja, utrzymująca, że Eliasz przyjdzie przygotować naród na przyjście Mesjasza. Opierało się to przeświadczenie na proroctwie Malachiasza /Mal 3,23-24/ i Syracydesa /Syr 48,9/ oraz na przekonaniu, że nie umarł, ale został zabrany żywy z Ziemi /2 Krl 2,11/. Chrystusowa odpowiedź na to pytanie jest rzeczywiście bardzo enigmatyczna. Najpierw bowiem Jezus stwierdza: „Eliasz przyjdzie i naprawi wszystko” /Mk 9,11/. Zaraz potem jednak mówi „Ale powiadam wam, że Eliasz przyszedł a postąpili z nim, jak chcieli, jak o nim napisano” /Mk 9,13/ odnosząc proroctwo Malachiasza do Jana Chrzciciela. Czyżby więc proroctwo to mówiło zarówno o przyjściu Jana Chrzciciela pod imieniem Eliasza i o przyjściu właściwego Eliasza przy końcu dziejów? Temu drugiemu wnioskowi przeczy jednak Jezusowe zdanie: „– Tak, Eliasz wpierw przyjdzie i naprawi wszystko” /Mk 9,12/. Pojmując nawet tę wypowiedź  w duchu semickiego hiperbolizmu, wydaje się, że nazbyt wiele przypisuje Chrystus działalności Eliasza, o wiele więcej, aniżeli samemu sobie. Czy naprawdę Jezus przypisywałby tak wielki sukces Eliaszowi – normalnemu człowiekowi, choć wielkiemu prorokowi – sukces, którego jako Bóg Człowiek nie mógł sam osiągnąć na ziemi? A może, mówiąc o Eliaszu, Jezus ma na myśli kogoś zupełnie innego? Czyż nie chodzi tu o Osobę Ducha Świętego, która ukrywa się pod imieniem Eliasza? Wówczas jest zrozumiałe zdanie: „Eliasz wpierw przyjdzie i wszystko naprawi”.
Tak więc dochodzimy do wniosku, że scena przemienienia na górze w Galilei jest de facto teofanią Trójcy Świętej, i to – teofanią nadzwyczaj wyrazistą. Imiona Mojżesza i Eliasza – to kryptonimy. Mojżesz jest pośrednikiem Starego Przymierza, reprezentantem i prorokiem Boga Jahwe. Dlatego pod jego imieniem ukrywa się Bóg Ojciec. Imię Eliasz (Eli) jest synonimem imienia Boga. Tym imieniem będzie Chrystus wzywał na krzyżu, w ostatniej minucie swego człowieczego życia Ducha Świętego: „ Eli, Eli lambda sabathani ” zaś obecni tam będą mówić „Eliasza wzywa”. Eliasz jako Ojciec Proroków przez których przemawiał Duch Święty, mąż pełen ognia jest doskonałym pseudonimem dla trzeciej Osoby Boskiej.
Na krótko przed tym wydarzeniem na górze Jezus zapowiada „ukazanie się Królestwa Bożego, które przyjdzie w chwale”. „Zaprawdę powiadam wam: Są wśród obecnych tutaj tacy, którzy nie umrą, aż nie ujrzą Królestwa Bożego przychodzącego ze swą potęgą” /Mr 9,1/. Dla egzegetów wypowiedź ta jest niejasna. Nie ma bowiem racji, by odnosić ją do eschatologicznego przyjścia Chrystusa, gdyż nikt z uczniów tego nie dożyje. Nie stosuje się ona również do zmartwychwstania Jezusa, ponieważ wszyscy uczniowie będą przeżywali zjawienia się chwalebnego Jezusa. Nie ma także żadnego sensu odnosić tej zapowiedzi do roku siedemdziesiątego, gdyż zburzenia Jerozolimy nie można uważać jako ukazania się królestwa Bożego. Chodzi tu więc o teofanię Trójcy Świętej na górze przemienienia. Ci, którzy jeszcze za życia ujrzą królestwo Boże przychodzące w chwale, to świadkowie teofanii – Piotr, Jakub i Jan. Wspominając to wydarzenie, Piotr powie: „Byliśmy naocznymi świadkami Jego wielkości” /2 P,16/
Nie można się dziwić temu, że przez niemal dwa tysiąclecia Kościół nauczający nie zdołał rozszyfrować owego wspaniałego wydarzenia na górze w Galilei. Najpierw dlatego, że było osłonięte podwójną tajemnicą. Incognito dwóch Osób Boskich było rzeczywiście majstersztykiem. Po wtóre, sam Jezus dodatkowo otoczył całe wydarzenie tajemnicą, nie pozwalając Apostołom o nim mówić do czasu Jego zmartwychwstania. Jednakże właściwy powód tkwił w pneumatycznym pojmowaniu Boga. Uznając bowiem Boga jako „czystego ducha”, nie można było w żadnej mierze nawet przypuszczać, że Osoby Boskie są osobami fizycznymi i postać dwóch pozostałych Osób Boskich tj. Boga Ojca i Ducha Świętego jest identyczna z postacią Chrystusa uwielbionego. Dopiero przyjęcie materialności Boga, pozwala nam rozwiązać wiele teologicznych zagadek, które w ujęciu spirytualistycznym były całkowicie niemożliwe do rozwiązania.
3. Chrystusowa taktyka objawiania Trójcy Świętej
Właściwego rozwiązania oczekuje jeszcze problem imion Osób Boskich. Czy imiona Osób Boskich: „Bóg Ojciec”, „Syn Boży” i „Duch Święty” mają swe uzasadnienie w Boskiej Rzeczywistości, czy są po prostu wynikiem stosowanej przez Jezusa metody powolnego objawiania tej tajemnicy uczniom? Nazwy Osób Boskich są jedynie wynikiem sytuacji, jaka zaistniała na skutek wcielenia drugiej Osoby Boskiej.
Wiadomo, że w Starym Testamencie prawda o Trójcy Świętej nie została objawiona w sposób wyraźny, ponieważ objawiona być nie mogła, gdyż Izraelici nie byli przygotowani na jej przyjęcie. Prawdę tę zrozumieliby zapewne opacznie, jako istnienie trzech odrębnych bóstw, do czego nie można było dopuścić.
Nazbyt pośpieszne i wyraziste odsłonięcie przez Jezusa całej prawdy o trójjedynym Bogu, byłoby dla prawowiernych Izraelitów szokiem, co wykorzystaliby niewątpliwie dla oskarżenia Jezusa o bałwochwalstwo. Izraelici bowiem mieli bardzo silnie wpojoną prawdę o jedyności Boga Jahwe. Tak zresztą pouczała ich Tora: „ Słuchaj Izraelu: Jahwe jest Bogiem twoim, Jahwe jedyny”.  Tę jedyność Boga Jahwe wszczepił Narodowi Wybranemu Mojżesz tak dobitnie, że wszelkie odstępstwo od niej stawiało Izraelitę poza nawiasem narodu, pośród niewiernych pogan. Dlatego Jezus, przedstawiając uczniom tajemnicę Trójcy św., musi postępować bardzo powoli i ostrożnie, podług z góry ustalonej strategii.
Jedyny Bóg przebywa w niebie, które nie jest w stanie objąć Jego potęgi. Jezus to przyznaje: Bóg jest w niebie i nazywa go swoim Ojcem. I właśnie na zasadzie stosunku najbliższego pokrewieństwa typu: Ojciec – Syn, będzie starał się bardzo ostrożnie uświadomić słuchaczom swoją tożsamość z Bogiem, który jest w niebie, czemu wyśmienicie służy relacja syna do ojca. Jezus nazywa Boga swoim Ojcem, a jednocześnie siebie nazywa Jego Synem. Ten stosunek na pozór nie ma w sobie nic dziwnego. Przecież „Synami Bożymi” nazywano Aniołów, także bardzo bliskich Bogu ludzi, a więc nazywając się Synem Bożym, Jezus stawia siebie wprawdzie bardzo blisko Boga, ale nie wykracza jeszcze tym określeniem poza granice człowieczeństwa. Ową relację: Syn – Ojciec Jezus będzie coraz bardziej zacieśniał i pogłębiał, dając do zrozumienia, że stosunek ten jest o wiele bardziej ścisły i wyjątkowy, nie taki, jak to ma miejsce w odniesieniu do bardzo świętych ludzi. Jezus więc powoli wprowadza w świadomość swych słuchaczy tożsamość natury Ojca z naturą Syna. Najpierw ostrożnie napomyka, że jest posłany przez Ojca i od Ojca pochodzi. Następnie mówi o jedności swojej woli z wolą Ojca. Wreszcie wskazuje na swoją odwieczność, aby w końcu konkludować: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” /J 10,30/ Tu już wyraźnie rozumieją słuchacze, co Jezus myśli: „Jak Ty, będąc człowiekiem, czynisz siebie Bogiem?” – replikują w odpowiedzi. Wówczas Jezus, gdy usiłują Go przycisnąć do muru, czyni krok wstecz: „Czy               w waszym Prawie nie napisano: Rzekłem: Bogami jesteście?” /J 10,34/ Zaraz jednak, gdy opuszczą kamienie, Jezus czyni krok naprzód. „Przekonacie się, że Ojciec jest we mnie, a ja w Ojcu” /J 10,38/. Zarówno Ojciec jak i Jezus są dawcami życia: „Bo jak Ojciec ma życie w sobie, tak też dał Synowi, aby miał życie   w sobie” /J 5,26/. W ten sposób zarysowują się powoli w Jezusowym nauczaniu kontury dwóch Osób Boskich: Osoba Ojca i Osoba Syna, którym jest On sam. W końcowej fazie swego nauczania, na krótko przed odejściem  z tej ziemi, Jezus poczyna ukazywać coraz wyraźniej trzecią Osobę Boską. Dlaczego nadaje jej miano Ducha Świętego? Słowo „Duch” oznaczało zawsze coś nieznanego. Dwie Osoby Boskie: Ojciec i Syn zostały już dostatecznie przedstawione słuchaczom, a więc są im już znane, gdyż Ojca ukazywał cały Stary Testament, Chrystusa zaś poznali z autopsji, gdyż objawiał się im jako Bóg zarówno w słowach jak i w znakach Bożej wszechmocy. Tymczasem trzecia Osoba Boska pozostała przez dłuższy czas w całkowitym cieniu, a więc była zupełnie nieznana, to też Jezus określa ją mianem „Ducha”, czyli kogoś nieznanego, kto wprawdzie istnieje, ale nie wiadomo kim jest i jak go określić. „Kiedy przyjdzie Obrońca, którego wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który pochodzi od Ojca, wyda o mnie świadectwo” /J 11,26/. „Lepiej dla was, że ja odchodzę, bo jeślibym nie odszedł, Obrońca nie przyszedłby do was, jeśli zaś odejdę,  poślę  Go do  was. A  kiedy On przyjdzie, przekona świat o grzechu,          o sprawiedliwości i o sądzie” /J 16,7-11/. „A kiedy On Duch Prawdy, przyjdzie będzie waszym przewodnikiem w drodze do pełnej prawdy” /J 16,13-14/.
Duch Święty-Obrońca i Przewodnik do pełnej prawdy –jest ową trzecią, tajemniczą i dotychczas nieznaną uczniom Osobą Boską. Chrystus objawia Ją tylko wąskiemu gronu swoich uczniów, czyli – Kościołowi. To w zupełności wystarczy, aby Kościół przekazał tę naukę dalej po całej Judei   i Samarii, i aż po krańce Ziemi. „Duch” – osoba nieznana, zaś przymiotem „Święty” – określano tylko samego Boga. Przymiot ten w pełni podkreśla Bożą transcendencję, Jego różność od stworzenia, które niezmiernie przewyższa. Przymiot ten przynależy szczególnie trzeciej Osoby Boskiej jako Kadosz Jahwe.
4. Absolutna równość Osób Boskich
Z imion, jakie Jezus nadaje Osobom Boskim w trakcie ich ukazywania uczniom, teologowie wydedukowali tzw. teorię pochodzenia Osób Boskich, która utrzymuje, że między poszczególnymi Osobami Trójcy Świętej zachodzą rzeczywiste relacje pochodzenia. Tu należy przypomnieć znany spór między Kościołem Zachodnim a Wschodnim o „Filioque”. Według wspomnianej teorii Osoba Ojca nie pochodzi od nikogo, Osoba Syna pochodzi od Ojca na zasadzie „wiecznego rodzenia”, zaś Osoba Ducha Świętego, według nauki Kościoła Zachodniego – pochodzi od Ojca i Syna (Filioque), zaś według nauki Kościoła Wschodniego – tylko od Ojca. Do tych wniosków doszli teologowie Starożytności na podstawie samej analizy znaczenia imion, nadanych Osobom Boskim przez Jezusa, przy czym uwzględniono tu typowe relacje ludzkie, jakie istnieją między ojcem – rodzicielem, a synem – potomkiem. W rzeczy samej imiona Osób Boskich     i relacje, jakie miedzy nimi zachodzą w nauczaniu Jezusa, mają uzasadnienie jedynie w sposobie, w jaki Jezus przedstawia słuchaczom arcytrudną do zrozumienia prawdę o Trójcy Świętej; natomiast nie odpowiada im żadna rzeczywistość w wewnętrznym życiu Bożym, a więc stosunku Osób Boskich do siebie. W Boskiej Rzeczywistości nie może być mowy o jakimś „rodzeniu” Syna przez Ojca, gdyż wszelkie rodzenie oznacza danie początku, tymczasem wiadomo, że wszystkie Osoby Boskie są odwieczne. Chcąc uniknąć tej trudności, stworzono pojęcie „odwiecznego rodzenia”, które de facto zawiera w sobie wewnętrzną sprzeczność. Rodzić – to znaczy dać czemuś początek. To, co zrodzone, nie może być odwieczne. „Odwieczne rodzenie”, „odwieczny początek” – to pojecie wybieg, ślepa uliczka. Ponadto relacja ojciec – syn mieści w sobie nierówność. Ojciec ma coś więcej niż syn. Mówi się, że ojciec rodzi syna, ale nie można powiedzieć odwrotnie. To „coś więcej” to jest rodzicielstwo właściwość, która przysługuje tylko ojcu, natomiast nie posiada jej syn. Rodzicielstwo, to właśnie to, czym ojciec góruje nad synem. Takie więc ujęcie wprowadziłoby nierówność        u Osób Boskich, które de facto są sobie równe pod każdym względem i nie może tu zaistnieć jakikolwiek wyjątek. Tradycyjne ujęcie pochodzenia Osób Boskich     w konsekwencji prowadzi prostą drogą do subordynacjanizmu.
Między Osobami Boskimi nie istnieje relacja pochodzenia, ale raczej fakt, że istnienie jednej Osoby Boskiej jest uwarunkowane istnieniem Drugiej, zaś Drugiej – Trzeciej, Trzeciej – istnieniem Pierwszej itd. W ten sposób krąg się zamyka. Można wyrazić to inaczej. Pierwsza Osoba Boska ma rację swego istnienia w Drugiej, Druga w Trzeciej, a Trzecia – w Pierwszej. Paradoks? Tylko pozorny. Po prostu: zamknięty krąg wiekuistego istnienia 
Opracowanie Ks. Zbigniew Grussa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz