czwartek, 27 grudnia 2018

KALENDARZE

Kalendarze

Wiele kalendarzy bierze swoj poczatek od jakiegos waznego wydarzenia
religijnego albo historycznego np. Judaizm liczy czas od Biblijnego
stworzenia swiata ( wedlug Zydow dzis swiat ma okolo 6000 lat ) a Islam
liczy czas od ucieczki proroka Muhammada z Mekki do Medyny w 622 r n e ,
Chrzescijanstwo liczy czas od narodzin Jezusa Chrystusa a Buddyzm od
narodzenia Buddy czyli od VI w p n e ... itd...

Dla Rzymian byla to data zalozenia miasta Rzymu w 753 roku p n e ... i
wlasnie w Rzymie do porzadnej reformy zabral sie Juliusz Cezar w 45 roku
p.n.e. Piastowal wowczas wazny urzad, najwyzszego kaplana i jako doradce
wzial sobie egipskiego astronoma . Oficjalny kalendarz odbiegal wtedy od
astronomicznej rachuby czasu juz o 67 dni. Julianska reforma kalendarza
dala solidne podstawy dzisiejszego systemu zapisu dat. Poczatek roku
ustalono na 1 stycznia, od dawna praktykowany jako data objecia urzedu
przez konsula ...

Tak biegly lata az w 313 roku n.e. Cesarzem Rzymu byl wowczas Konstantyn
Wielki, ktory obiecal chrzescijanom wolnosc wyznania i po zwyciestwie
nad wrogami slowa dotrzymal choc sam ochrzcil sie na lozu smierci w 337
roku , zrodla podaja, ze to dla zyskania poparcia licznych juz wowczas w
Rzymie chrzescijan Konstantyn Wielki oglosil wolnosc ich wyznania.
Cesarstwo a wraz z nim caly owczesny cywilizowany swiat, przyjelo
religie chrzescijanska.

W  325 roku sobor nicejski, na ktorym uporano sie z ustaleniem daty
swieta Zmartwychwstania Panskiego, czyli Wielkanocy. Ta data ponownie
polaczono cykl ksiezycowy z cyklem slonecznym kalendarza julianskiego.
Jezusa Chrystus zostal ukrzyzowany przed zydowskim swietem Paschy, ktore
w hebrajskim kalendarzu ksiezycowo-slonecznym wyznacza sie wedlug dosc
skomplikowanych regul. Przyjeto zasade, ze Wielkanoc bedzie przypadac na
pierwsza niedziele po wiosennej pelni Ksiezyca,(wczesniej czesto
chrzescijanie swietowali Wielkanoc w czasie Paschy) a wiec miedzy 22
marca a 25 kwietnia. Druga wazna zmiana bylo wprowadzenie do kalendarza
biblijnego siedmiodniowego tygodnia z dniem swiatecznym niedziela w
miejsce soboty ( zreszta bylo to potwierdzenie edyktu cesarza
Konstantyna Wielkiego z 321 roku n e w sprawie swietowania niedzieli
dnia slonca w miejsce soboty )

Nastepna reforma dotyczyla zapisu czasu , zadanie sporzadzenia
kompletnej chronologii otrzymal od cesarza Justyniana  Wielkiego i
biskupa Rzymu  Jana I (523-526) opat rzymski Dionizy Maly, urodzony w
Syrii, zmarly w Rzymie w 545 roku. Na podstawie dostepnych mu zrodel
pisanych ustalil, ze Jezus Chrystus urodzil sie 25 grudnia ( swieto
narodzenia  slonca a swieta Bozego Narodzenia w tym dniu w cesarstwie i
kosciele obchodzona od IV w n e  )  753 rokiem  p n e. a w osmym dniu,
tj. 1 stycznia 754 rok p n e zwyczajem zydowskim zostal obrzezany. Ten
dzien, jako Swieto Obrzezania, przyjal jako poczatek ery
chrzescijanskiej. Nazwal go rokiem pierwszym - naszej ery ( opat Dionizy
Maly niestety pomylil sie co najmniej o 4 lata bo krol Herod Wielki
umarl w 750 r p n e wiec Jezus Chrystus urodzil sie wczesniej mozliwe ze
jesienia 5 roku p n e wedlug rachuby z proroczej ksiegi Daniela )

 Ten sposob zapisu dat przetrwal okolo 16 stuleci (ale w Kosciele
prawoslawnym ten kalendarz trwa do dzis i dlatego swieta sa tam pozniej
niz w kosciele katolickim ) , biskup Rzymu Grzegorz XIII przystapil do
kolejnej reformy kalendarza. Ustalono wowczas wiosenne zrownanie dnia i
nocy na 21 marca i wprowadzono dokladniejszy sposob ustalania lat
przestepnych. Grzegorz XIII bulla z dnia 24 lutego 1582 roku zarzadzil,
ze z kalendarza usuwa sie 10 dni. Po dniu 4 pazdziernika nastapil wiec
15 pazdziernika 1582 roku ale kolejnosc dni tygodnia zostala zachowana
mimo zmiany kalendarza a mozliwe ze XXI w czeka nas kolejna juz
ogolnoswiatowa reforma kalendrza bo prace na tym juz trwaja wiele lat ....

Skad wziely sie dni tygodnia : http://www.youtube.com/watch?v=1mH0dqJMkd0

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku i spokojnej Soboty pozdrawiamy ! Tomasz
G z rodzina

 Material opracowal Tomasz G .... zrodla rozne strony oraz ksiazki

Ps
Przesłanie noworoczne pastora Teda Wilsona K ADS - 2018 r
https://youtu.be/bdOilWhhZrc

---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe Avast.
https://www.avast.com/antivirus
__._,_.___

Posted by: Tomasz Grzesikowski <tomasz.grzesikowski@interia.pl>










.
 

__,_._,___

czwartek, 20 grudnia 2018

BOŻE NARODZENIE LUB NARODZENIE PAŃSKIE

Boze Narodzenia lub Narodzenie Panskie ...


Na calym swiecie wielkie rzesze ludzi, zarowno chrzescijan jak i pogan obchodza w tym czasie swieta Bozego Narodzenia zwane tez swietami Narodzenia Panskiego. ( szczegolnie w krajach protestanckich gdzie bardziej podkresla sie biblijna nauke ze Maria.. matka Jezusa urodzila Jezusa Chrystusa .....inaczej Mesjasza.... jako czlowieka ! )
Wiele osob ceni sobie niezwykla atmosfere tych swiat, wielu wzrusza sie koledami a dzieci ubieraja choinke i czekaja na sw Mikolaja albo aniolka  .....ale dla wielu ludzi te swieta nie maja charakteru religijnego, lecz jest to tylko rodzinna uroczystosc. ... ale dlaczego niektore wyznania nie obchodzily lub nie obchodza Bozego Narodzenia ...

Kiedy urodzil sie Jezus ....

  Jezus nie urodzil sie 25 grudnia, choc wiekszosc chrzescijan obchodzi ten dzien jako Boze Narodzenie
.Przeciwko temu przemawia nieprzypadkowa zbieznosc z najwiekszym poganskim swietem obchodzonym w starozytnosci 25 grudnia.
Pora deszczowa i niskie temperatury nie sprzyjaly wypasowi owiec, a Ewangelie podaja, ze w czasie narodzin Jezusa pasterze byli noca z owcami na polu.
Ponadto, musielibysmy posadzic pragmatycznych Rzymian o przeprowadzenie spisu ludnosci w deszczowym grudniu, ktory nie sprzyjal podrozowaniu.
Typologia i chronologia biblijna wskazuja na inna date narodzin Jezusa, a mianowicie na wczesna jesien, a scislej na przypadajace wtedy Swieto Szalasow ....

Wedlug dzisiejszej wiedzy historyczno-biblijnej Jezus urodzil sie jesienia w latach  8 - 5 r p n e a zmarl  na wiosne w latach 30 - 33 r n e .
Herod Wielki zmarl na wiosne 4 r p n e a Poncjusz Pilat byl prokuratorem Judei w latach 26 - 36 n e ,
wedlug ewangelii Luksza Jezus przyjal chrzest od Jana Ch w 15 roku panowania cesarza Tyberiusza
( czyli w roku 27 lub 29 r n e byl to na pewno 15 rok panowania cesarza Tyberiusza ale nie jest pewne czy to bylo 27 czy 29 r n e bo sa dwie mozliwe daty objecia wladzy przez tego cesarza gdyz Tyberiusz dwa lata panowal razem z cesarzem Augustem )
  w wieku okolo 30 lat ...nie oznacza to jednak ze nie mogl miec kilka lat wiecej bo nie jest napisane mial lat 30 .
( opat Dionizy Maly tworzac chrzescijanski kalendarz na zyczenie cesarza Justyniana Wielkiego VI n e niestety pomylil sie co najmniej o 4 lata bo krol Herod Wielki umarl w 750 r p n e wiec Jezus Chrystus urodzil sie wczesniej..... mozliwe ze jesienia 5 roku p n e  ) ...


BN lub NP 6 stycznia lub 25 grudnia ...

Chrzescijanie w pierwszych wiekach nie obchodzili wcale narodzin Jezusa czekajac raczej z nadzieja na powrot Jezusa... a spekulacje na temat daty narodzin Jezusa zaczely sie w literaturze chrzescijanskiej na poczatku III wieku i wedlug najdawniejszej tradycji swieto BN lub NP bylo w swieto trzech kroli
(Objawienia Panskiego Swiatu Pogan )
6 stycznia III w n e glownie w Egipcie
( nadal tak jest w paru odlamach kosciola Ormianskiego i Etiopskiego )
w IV w n e swieto BN przeniesiono na 25 grudnia ....
Nie ma dowodu, aby przed IV wiekiem ktorys z Ojcow Kosciola sugerowal swiecenie 25 grudnia. Pierwsza wzmianka o swieceniu 25 grudnia pochodzi z 336 roku
(Kalendarz Filokalianski), a pierwsze nabozenstwo Bozonarodzeniowe celebrowal dopiero papiez Sykstus III w 435 roku.Nie przypadkiem w IV wieku papiez Juliusz I wprowadzil swieto Bozego Narodzenia w miejsce poganskiego swieta ku czci Niezwyciezonego Boga Slonca (Sol Invicti).
W tym samym wieku, za sprawa Konstantyna Wielkiego chrzescijanstwo stalo sie religia panstwowa w Imperium Rzymskim, co sprawilo, ze poganie zaczeli powiekszac szeregi chrzescijan, dlatego ze im sie to oplacalo, wnoszac z soba poganskie zwyczaje i swieta, w tym 25 grudnia...... ale czy tradycja wspominania narodzin Mesjasza jest zla sama w sobie?
Wydaje sie, ze nie.
Lepiej, ze mowi sie o narodzinach Zbawiciela w grudniu, niz gdyby nie mowilo sie o nich wcale, albo gdyby mowilo sie wtedy o narodzinach boga slonca, jak kiedys ....

Zwyczaje BN lub NP ...

Choinka jest z Niemiec... to zwyczaj ewangelicki ...jak glosi legenda Marcin Luter zrobil ja pierwszy raz dla swoich dzieci jako pamiatke drzewa z raju .
KRK dlugo nie mial choinki dlatego np w Hiszpanii i tp krajach najwazniejsza jest szopka ( pierwszy zrobil szopke sw Franciszek )
do Polslski choinka przyszla w XIX w czasie zaborow
( duzo religii mialo kult swietych drzew  a moze to pamiec o drzewie zywota z Biblii ) a wigilia to zwyczaj slowian ... jest to ucza dla przodkow i pozegnanie starego roku stad 12 potraw czyli jedna na kazdy miesiac  ....


K ADS ... a BN lub NP ....

W doktrynie Kosciola Adwentystow Dnia Siodmego uznaje sie jedno cotygodniowe swieto - szabat...
. a wiec Kosciol ADS nie nakazuje ani nie zakazuje obchodzenia swiat grudniowych, poniewaz w roznych religiach i kulturach maja one rozne nazwy, praktyki i zwyczaje ..
.Kosciol ADS pozostawia sumieniu wyznawcow branie udzialu w praktykach, ktore nie stoja w sprzecznosci wobec biblijnych zasad wiary ...

BN lub NP ....

A jak dzis chrzescijanie... obojetnie czy lub nie ...obchodza swieta.. moga przypomniec swiatu prawdziwy sens i cel swiat BN lub NP... oto chyba dobra odp... oprocz ciekawego przeslania, piekna muzyka ... prosba podaj to dalej -:)

Kazanie pastor Ryszarda J .... Czy Jezus narodzil sie w Tobie  ?

https://www.youtube.com/watch?v=6OXkoTpbATo

"Jezus Chrystus najwiekszy dar Boga " http://vimeo.com/56197586 oprocz ciekawego przeslania, piekna muzyka ... prosba

 podaj to dalej -:)

Zrodla tego opracowania to rozne ksiazki i pisma oraz rozne strony religijne oraz historyczne itp. ...

Spokojnej Soboty ( i Wesolych Swiat dla tych co  swietuja teraz pamiatke  pierwszego przyjscia Mesjasza Jezusa Chrystusa ! ) pozdrawiam ! Tomasz G z rodzina










Wolny od wirusów. www.avast.com

niedziela, 16 grudnia 2018

WOLNOŚĆ RELIGIJNA A BIBLIA

Wolnosc religijna a Biblia ....
Joz. 24:15
15. A jesliby sie wam wydawalo, ze zle jest sluzyc Panu, to wybierzcie sobie dzisiaj, komu bedziecie sluzyc: czy bogom, ktorym sluzyli wasi ojcowie, gdy byli za Rzeka, czy tez bogom amorejskim, w ktorych ziemi teraz mieszkacie. Lecz ja i dom moj sluzyc bedziemy Panu.
Luk. 9,,49-50
49. A Jan odpowiadajac, rzekl: Mistrzu, widzielismy takiego, ktory w twoim imieniu wygania demony i zabranialismy mu, poniewaz nie chodzi z nami.
50. Wtedy Jezus rzekl do niego; Nie zabraniajcie; kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami.
Dz.Ap. 10:,34-35
34. Piotr zas otworzyl usta i rzekl: Teraz pojmuje naprawde, ze Bog nie ma wzgledu na osobe,
35. Lecz w kazdym narodzie mily mu jest ten, kto sie go boi i sprawiedliwie postepuje.
(BW)
Kosciol ADS a wolnosc religijna !
Kosciol ADS zorganizowal Miedzynarodowe Stowarzyszenie Wolnosci Religijnej, ktore obecnie jest czescia Sekretariatu Spraw Publicznych i Wolnosci Religijnej przy Generalnej Konferencji Kosciola Adwentystow Dnia Siodmego. Organizacja ta dziala na rzecz dwoch scisle zwiazanych ze soba zasad : wolnosci religijnej oraz rozdzialu Kosciola od panstwa.Dzialalnosc tego sekretariatu sluzy wiecej niz samoobronie. Jest takze kwestia realizacji zlotej ewangelicznej reguly postepowania. Nie chcemy , by inni narzucali nam swoje poglady i praktyki religijne , a wiec dzialamy, by zapewnic wszystkim ludziom taka sama wolnosc, jakiej pragniemy dla siebie.Wedlug proroctw ostateczny konflikt miedzy silami dobra i zla rozegra sie wlasnie w kwestii wolnosci religijnej. Demoniczne sily przekonaja ludzi, ze czynia wole Boza, przymuszajac innych do religijnych praktyk, cieszacych sie poparciem przedstawicieli wladz politycznych ....
Miedzynarodowego Stowarzyszenia Wolnosci Religijnej (IRLA)
Nie mozemy spelniac zachcianek ludzi ktorzy uzywaja swoich wplywow by ograniczac wolnosc religijna - Ellen G White ... ( FE 475 1899 ) pozycja CHIW ZC pt Ellen G White Wydarzenia Czasow Konca strona 87
Spokojnej Soboty pozdrawiam ! Tomasz Grzesikowski autor
ps :
Filmik o wolnosci religijnej i dzialalnosci Kosciola ADS w tym obszarze ...

YOUTUBE.COM
"Walka o wolność" – cz.

Zobacz więcej re
Koment

sobota, 15 grudnia 2018

Jarzmo Jezusa

  Jak będzie wyglądać życie na nowej ziemi? Jak wygląda życie w Królestwie Niebios? Czego tam nie ma i nigdy nie będzie? Trudno jest dzisiaj odpowiedzieć na takie pytania, chociaż odpowiedź na to ostatnie jest chyba łatwa. Grzech jest tym, czego nigdy nie spotkamy zarówno w niebie jak i na nowej ziemi. Nie ma tam miejsca dla tych ludzi, którzy nie odrzucą grzechu. Nie znajdą się tam „czarownicy i wszetecznicy, i zabójcy, i bałwochwalcy, i wszyscy, którzy miłują kłamstwo i czynią je” (Ap 22,15). Nie będzie też tam „bojaźliwych i niewierzących, i skalanych” (Ap 21,8).

  Patrząc na tę listę wielu z nas oddycha z ulgą, ponieważ uważa, że się na niej nie znajdują. Ale czy jest to prawda? Pismo Święte zawiera więcej takich list, a niektóre z nich dotykają bardzo delikatnych obszarów naszego życia. Na przykład: „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować (…) Wszelka gorycz i zapalczywość, i gniew, i krzyk, i złorzeczenie niech będą usunięte spośród was wraz z wszelką złością” (Ef 4,29.31). Myślę, że te fragmenty każą nam trochę inaczej patrzeć na to, czym jest grzech. O ile łatwo jest nam wyobrazić sobie, że w niebie nie ma miejsca na złość albo gniew, to nie tak łatwo jest nam uświadomić sobie, że to nasze życie powinno być wolne od tych rzeczy. Wielu z nas nie kojarzy objawów złości czy gniewu z grzechem, a jednak Jezus powiedział: „Każdy, kto się gniewa na brata swego, pójdzie pod sąd (…) a kto by rzekł: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny” (Mt 5,22). Innym przykładem może być grzech cudzołóstwa, o którym Jezus powiedział, że ma miejsce nie podczas fizycznego aktu zdrady, ale już w momencie pojawienia się złych myśli: „Każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim” (Mt 5,28). Dawid zgrzeszył z Batszebą w momencie, kiedy patrzył na nią kilka chwil za długo i pojawiło się w jego głowie pożądanie. To co stało się później było konsekwencją tego pierwszego grzechu.

  Dlaczego tak łatwo przychodzi nam robić niewłaściwe rzeczy? Czy tak było na początku? Czy Adam z Ewą mieli podobne problemy? Nasi prarodzice zostali stworzeni na podobieństwo Boga i ich naturalną tendencją było życie zgodne z Bożym prawem. Mieli jednak możliwość wyboru między dobrem i złem, i w pewnym momencie skorzystali z niej. Dokonali złego wyboru, a konsekwencje tego widać do dzisiaj. Co uległo zmianie po tym, jak zgrzeszyli? Adam stracił swoje podobieństwo do Boga, jego duchowe DNA uległo uszkodzeniu i ten błąd zaczął być przekazywany wszystkim jego potomkom. Każdy człowiek rodzi się z naturalną tendencją do grzeszenia i jest tylko kwestią czasu, kiedy zgrzeszy. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie tego naprawić. Mało tego, każdy grzech pogarsza tylko stan naszego duchowego DNA i coraz łatwiej jest nam robić to, co złe.
Do czego Biblia porównuje sytuację grzesznika, czyli każdego z nas? Na przykład do sytuacji człowieka chorego od 38 lat, który na pytanie Jezusa: „Chcesz być zdrowy?”, odpowiedział: „Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy” (J 5,7). Ten chory nie miał najmniejszych wątpliwości, że nie był w stanie zrobić nic, aby odzyskać zdrowie. W podobnej sytuacji znajdował się trędowaty, któremu udało się dostać w pobliże Jezusa. On także był pewny, że sam nie może się uleczyć i tylko nadnaturalna pomoc pochodząca od Boga może mu pomóc. A co ze sparaliżowanym mężczyzną, którego przyjaciele dostarczyli na noszach przed Jezusa? A co z dwoma opętanymi z krainy Gadareńczyków? Oni wszyscy znajdowali się w beznadziejnej sytuacji i tylko Jezus mógł im pomóc. Jedyne co im pozostało to pragnienie zmiany i wiara w to, że Jezus może to zmienić. 

  Dzisiaj sytuacja grzeszników wcale nie jest lepsza, a prawdopodobnie jeszcze gorsza. Dlaczego? Ponieważ przez następne 2 tysiące lat nasza grzeszna natura została jeszcze bardziej zdeprawowana. Jednak wciąż mamy taką samą szansę na zmianę, a szansą tą jest Jezus. Aby z niej skorzystać należy najpierw uświadomić sobie prawdę o sobie. Trzeba odrzucić wszelkie złudzenia o własnym nie najgorszym stanie i ukorzyć się przed Bogiem. Każdy grzesznik musi sobie zdać sprawę z tego, że jest współczesnym trędowatym, paralitykiem i chorym od 38 lat. Zdać sprawę z tego, że jego stan jest jeszcze gorszy, bo paralityk, trędowaty czy też opętany mieli świadomość swojego stanu, a my najczęściej takiej świadomości nie mamy. 

  Historia pokazuje, że sama świadomość nie wystarczy, aby podjąć właściwą decyzję. W pewnych sytuacjach grzesznik może nie chcieć zmiany swojego stanu, chociaż wie, że jest grzesznikiem. Jezus przedstawił ten problem, kiedy mówił do Żydów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze, lecz syn pozostaje na zawsze” (J 8,34-35). Tym domem jest dom niewoli, a każdy, kto z niewolnika grzechu staje się synem diabła, pozostaje w tym domu niewoli całkowicie dobrowolnie i nie ma ochoty go zmienić na inny. To dlatego Jezus kilka razy powtórzył ówczesnym liderom kościoła, że dokąd On odchodzi, oni pójść nie mogą. Stali się synami złego. Całkowicie świadomie zaparli się Jezusa, tak samo jak dzisiaj wielu ludzi całkowicie świadomie odrzuca Ducha Świętego, który kontynuuje na ziemi tę pracę, którą prowadził Jezus. Ellen White tak o tym napisała: „Najczęstszym przejawem grzechu przeciwko Duchowi Świętemu jest uporczywe lekceważenie niebiańskiego zaproszenia do skruchy (…) Jak długo człowiek postępuje w ten sposób, tak długo nie może liczyć na przebaczenie, aż wreszcie traci wszelką chęć pojednania z Bogiem” (ŻJ, s.286). 

  To nie grzech zamyka nam drogę do nieba, ale nasza skłonność do grzeszenia, nasze przywiązanie do tych złych rzeczy, na które nie ma miejsca w niebie. Bóg bardzo chętnie wybacza nam nasze grzechy, jednak nie ma to żadnego znaczenia dla kogoś, kto nie chce przestać grzeszyć. W niebie znajdą się tylko ci, którzy nie chcą grzeszyć i z pomocą Boga odrzucają to, do czego kiedyś byli przywiązani. Życie bez grzechu nie polega na powstrzymywaniu się od popełniania złych rzeczy, ale na braku chęci do grzechu. Mało tego, ta niechęć musi być bardzo silna, to ma być nie tylko niechęć, ale wręcz obrzydzenie. Apostoł Piotr tak opisał tych, którzy poznali kiedyś prawdę, ale potem na skutek niechęci do poddania swojego całego życia Bogu, powrócili do dawnego życia: „Wraca pies do swoich wymiocin” (2 P 2,22). Myślę, że to porównanie oddaje bardzo dobrze to, czym tak naprawdę jest grzech. Tylko człowiek, który z pomocą Boga ukształtował swój charakter tak, że grzech jest dla niego tak obrzydliwy, jak wymiociny, może znaleźć się w niebie w obecności Boga. 

  Czy ewangelia mówi nam, że nie musimy się martwić naszymi grzechami, ponieważ Bóg je nam wybacza, i dzięki temu będziemy zbawieni? A może mówi, że nie samo wybaczenie jest gwarancją zbawienia, a zmiana serca? „Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota” (1 J 5,12). Syna ma ten, w kim Syn żyje. „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal 3,20). Jest to nowe życie, które w każdym swoim aspekcie, widzialnym i niewidzialnym, jest takim życiem, jakim Jezus żyłby będąc na naszym miejscu. Na tym polega narodzenie się na nowo, na śmierci starego człowieka przywiązanego do grzechu i narodzeniu nowego, który jest przywiązany do Boga. „Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 J 3,9). Jest to życie, w którym człowiek zakłada na siebie dobrowolnie jarzmo Jezusa, a jarzmo to jest dla niego miłe. Odrzucił to jarzmo, które nałożył mu szatan, a które zmusza do grzechu i tak naprawdę nie daje pokoju; a przyjął to, które nosi z przyjemnością, ponieważ związane jest z noszeniem lekkiego brzemienia i radością, którą znajduje się we wszystkim, co jest zgodne z wolą Bożą. 
Bóg nie zamyka przed nikim drogi do swojego Królestwa. Bóg nie mówi do nikogo, że nie może wybaczyć mu grzechów. To my nie pozwalamy naszemu Stwórcy zrobić tego, co jest jego największym pragnieniem, nie pozwalamy Mu przywrócić nas do wiecznego życia wolnego od łez, śmierci, smutku, krzyku i mozołu (Ap 21,4). Nie pozwalamy mu gdy  trwamy w związku z grzechem. I nie ma znaczenia to, jak mały wydaje się nam ten grzech. Skutki każdego grzechu są straszne, nawet tak małego, jak zerwanie zakazanego owocu. 

  Ellen White napisała: „W nieunikniony sposób musimy znaleźć się pod kontrolą jednej z dwóch wielkich sił, walczących o pierwszeństwo na świecie. Aby dostać się pod panowanie królestwa ciemności, nie jest konieczne świadome oddanie się pod jego władzę. Wystarczy tylko zaniedbać przymierze z królestwem światła. Jeżeli poniechamy naszego współdziałania z niebem, szatan opanuje nasze serce i przekształci je w swój przybytek. Jedynym środkiem obrony jest obecność Chrystusa w naszych sercach przez wiarę w Jego sprawiedliwość. Dopóki nie zostaniemy w żywotny sposób związani z Bogiem, nie zdołamy oprzeć się rujnującemu egoizmowi, pobłażaniu samemu sobie i skłonności do grzechu. Przez wyzbycie się złych nawyków możemy czasowo odgrodzić się od szatana, ale przy braku trwałego podporządkowania się Bogu będziemy zawsze pokonani. Bez osobistego obcowania z Chrystusem i bez stałej łączności z Nim będziemy zdani na łaskę wroga i staniemy się w końcu jego ofiarami” {ZJ 229.3}.


czwartek, 29 listopada 2018

ADWENT, BLIŻEJ NIŻ MIŚLISZ

ADWENT -"Blizej niz myslisz".

Slowo Adwent pochodzi od lacinskiego slowa "adventus", czyli "przyjscie, przybycie, nadejscie".

W starozytnym Rzymie slowem "adventus" nazywano oficjalny przyjazd....odwiedziny dygnitarza panstwowego po objeciu urzedu czy tez coroczne przybywanie bostwa do swiatyni.

Dla nas chrzescijan "adventus" oznacza czas przygotowujacy nas do uczczenia narodzin Jezusa w Betlejem.

To rowniez nasze przygotowanie do powtornego przyjscia Jezusa na ziemie.

Pierwsi chrzescijanie byli adwentystami to znaczy oczekiwali szybkiego powrotu Jezusa na ziemie i zmartwychwstania oraz zycia wiecznego sprawiedliwych....

czyli inaczej nastania Krolestwa Bozego

tak jak teraz chocby Adwentysci ....(patrz Kosciol ADS ) ...

Poczatki adwentu tradycyjnego w kosciele katolickim nalezy laczyc z poczatkiem obchodzenia przez chrzescijan swiat Bozego Narodzenia okolo II polowy IV wieku.

Pierwsze slady odkrywamy w liturgii hiszpanskiej i galicyjskiej .

W Kosciolach tradycyjnych to okres poprzedzajacej Swieto Bozego Narodzenia okres przypominajacy oczekiwanie na powtorne przyjscie Jezusa Chrystusa.

Jednoczesnie jest to czas poprzedzajacy pamiatke pierwszego przyjscia - wcielenia, znanego pod nazwa narodzin Jezusa Chrystusa.

Poczatku adwentu.... dwie pierwsze niedziele ....

to czas szczegolnego oczekiwania na powtorne przyjscie Jezusa Chrystusa na koncu czasow

dwie kolejne niedziele do 24 grudnia ...

to czas bezposredniego przygotowania do uroczystosci Narodzenia Panskiego


. Pastor Andrzej Sicinski. Tytul kazania: "Blizej niz myslisz".

https://youtu.be/Pbm-9HSDCXk

zrodla Biblia i rozne ksiazki oraz internet .... Spokojnej Soboty pozdrawiam ! Tomasz G

ps :

Adwentysci Dnia Siodmego jako kosciol wyznaja protestanckie zasady wiary oparte na Biblii ...

Historycznie, Adwentysci sa kosciolem protestanckim tak zwanej II reformacji ( przebudzenia i ozywienia w kosciolach protestanckich w XVIII i  XIX w )

oraz  spadkobiercami ruchu Williama Millera z lat 40. XIX wieku....

Trzeba tez pamietac ze adwentysci maja wiele wspolnych nauk z innymi kosciolami i ruchami ewangelicznymi ktore zawsze wystepowaly w chrzescijanstwie ....

Obecnie K ADS liczy okolo 20 mln wiernych i sympatykow na swiecie ...

Adwentysci Dnia Siodmego W Polsce-Film Dokumentalny TVP

https://www.youtube.com/watch?v=JVqbBUxZYJc&feature=youtu.be



czwartek, 15 listopada 2018

SKĄD IDZIE ZAGŁADA POLSKI?

Skad idzie zaglada Polski ?

Na tak postawione pytanie kazdy chrzescijanin z latwoscia odpowie - z
piekla! Racja, diabel jest naszym wrogiem, jest ,,zwodzicielem narodow"
(Obj. 20:3), a jego apokaliptyczny namiestnik nazywany jest ,,synem
zatracenia"(2 Tes. 2:3-4). Polska to jednak kraj chrzescijanski, od
tysiaca lat nierozerwalnie zlaczony z Kosciolem, wiec z pewnoscia szatan
nie moze nam uczynic krzywdy!?

Warto zweryfikowac pewnosc tego zabezpieczenia, by czasem nie okazalo
sie, ze polegamy na czyms, co nie dziala. To gorsze niz nie widziec
zadnego ratunku - wtedy czlowiek przynajmniej zaczyna go szukac! Jesli
jednak polega na falszywym zabezpieczeniu, jest calkowicie bezbronny,
gdy przychodzi ,,sprawdzam"...

PIERWSZY TEST: Historia

W okresie poprzedzajacym zabory Polacy widzieli w katolickich biskupach
reprezentantow Boga. Jakiez bylo ich zdziwienie, gdy po zdobyciu ruskiej
ambasady podczas Powstania Kosciuszkowskiego znalezli liste plac
zdrajcow ojczyzny, a na niej... najznamienitszych biskupow z prymasem na
czele!! Nic dziwnego, ze postanowili ich sprawiedliwie ukarac na
szubienicach.

To tylko jeden z bardzo wielu przykladow. Patrzac na tysiac lat naszej
historii, widzimy, ze niestety zbyt czesto najwyzsi hierarchowie
katoliccy pracowali dla obcych stolic i swiadomie dzialali na rzecz
oslabienia panstwa i narodu polskiego. Tego nie mowi sie ani w polskich
szkolach, ani w mediach, dlatego jest to wiedza dostepna dla bardzo
waskiego grona swiatlych Polakow.

Warto tez zadac sobie pytanie, czy wiernosc Kosciolowi
rzymskokatolickiemu dala nam blogoslawienstwo i ochrone Boga? Przez
pierwsze piecset lat bylo z tym roznie, ale mozna je ocenic na plus dla
Kosciola. Cos sie jednak diametralnie popsulo na poczatku XVII wieku. Z
najwiekszej potegi w Europie w ciagu jednego pokolenia stoczylismy sie
do poziomu panstwa nieistniejacego, z krolem na wygnaniu! Co spowodowalo
zmiane? Polacy przeciez wybrali arcykatolickiego krola jezuite (Zygmunta
III) i rozpoczeli w imie wiernosci Kosciolowi walke z herezjami! A
jednak Polska zniknela po raz pierwszy i (niestety nie ostatni) z mapy
swiata. Bog sie przeciez nie zmienil! Przestal jednak nam blogoslawic,
choc bylismy wierni jego Kosciolowi?! Jest proste wytlumaczenie tego
fenomenu. W polowie XVI wieku Kosciol rzymski zdradzil Prawdziwego Boga!
Na soborze w Trydencie uroczyscie przeklal Ewangelie o darmowym
zbawieniu tylko przez wiare w Jezusa Chrystusa (Dekret o
usprawiedliwieniu). Od tego momentu wiernosc Kosciolowi katolickiemu
oznacza zdrade prawdziwego Boga! Polacy wybrali katolicka
kontrreformacje, a Bog zabral nam panstwo i swoje blogoslawienstwo...

DRUGI TEST: Terazniejszosc

Pamietacie Matke Boska w klapie? Jak myslicie, czy Kosciol wiedzial, ze
to moskiewski agent? Wiedzial, tak samo jak Anna Walentynowicz czy
Krzysztof Wyszkowski. Czy KK wiedzial, ze okragly stol to maskarada
majaca na celu umozliwic zbrodniarzom komunistycznym dalsza pozycje
nadzorcow nad tubylczymi niewolnikami w ,,Wolnej Polsce"? Wiedzial,
przeciez sam go organizowal... Czy KK wiedzial, ze wejscie Polski do UE
to wydanie jej na lup ekonomicznej ekspansji Niemiec i Rosji oraz
rozrost bezboznej, lewackiej patologii obyczajowej? Wiedzial i wzial za
to sowite wynagrodzenie w postaci dotacji i doplat. Czy dzis Kosciol nie
wie, ze najazd barbarzyncow z Azji i Afryki to koniec narodow Europy i
Polski? Doskonale wie, ale sluzy miedzynarodowce komunistycznej
budujacej Swiatowy Rzad i jedna, ekumeniczna religie. Na narodach Europy
juz mu nie zalezy.

WNIOSEK

Polakow nie udalo sie zniszczyc zaborami, okupacja nazistowska i
komunistyczna, wiec czas przyszedl na ,,ostateczne rozwiazanie". Dzis
zadanie przelamania zdrowego oporu Polakow przed inwazja barbarzyncow
wzielo na siebie duchowienstwo katolickie wierne papiezowi Franciszkowi.

Rozwiazanie jest wiec proste, ale bardzo bolesne i trudne z przyczyn
emocjonalnych i mentalnych. Polacy nie maja oparcia w osobistej
znajomosci Boga i Jego Slowa, a nasza religijnosc jest fasadowa. Dlatego
nawet nieliczna, swiatla elita boi sie narodowi powiedziec prawde.
Kosciol Katolicki 500 lat temu zdradzil Boga, a dzis zdradza narod
polski! Pod opieka tego Kosciola czeka nas niechybna zaglada. Ratunkiem
jest zwrot Polakow do Biblii i osobistego poznania Boga oraz stworzenie
nowej jakosci duchowej - sieci biblijnych kosciolow chrzescijanskich na
wzor tego, co stalo sie dwiescie lat temu w USA. Tamten narod i tamto
panstwo zdalo wspaniale test wiernosci Bogu Biblii i zyskalo Jego
najwieksze blogoslawienstwo w historii cywilizacji! Wystarczy pojsc ta
droga, a Polska znowu wejdzie w Zloty Wiek!

Pawel Chojecki

https://idzpodprad.pl/blog/skad-idzie-zaglada-polski-artykul-pastora-chojeckiego-nowym-numerze-idz-prad/?fbclid=IwAR3xxgpLdxtF22rqfOfh_DuaKkw-_KAq8EWoSQ-cztKwsPEe93SW8iLsaXQ
__._,_.___

Posted by: Tomasz Grzesikowski <tomasz.grzesikowski@interia.pl>









.
 

__,_._,___

wtorek, 23 października 2018

‘Instant faith’ czyli wiara błyskawiczna.

  Czy jest ktoś, kto nigdy nie jadł chińskich zupek? Myślę, że większość z nas korzystała z możliwości przygotowania sobie w prosty sposób i w krótkim czasie posiłku, który pozwala zaspokoić głód. Najważniejszą zaletą chińskich zupek jest właśnie to, że można je przygotować szybko i w prosty sposób. A jakie są ich wady? Nie dają nam tego, czego tak naprawdę potrzebuje nasz organizm, zawierają natomiast takie składniki, których nie tylko nie potrzebujemy, ale nawet nam szkodzą. I chociaż wielu ludzi wie o tym, to i tak chętnie z nich korzystają. 

  Czy przypadkiem w naszym życiu duchowym nie odżywiamy się czymś przypominającym chińskie zupki? 

  Jak często narzekamy na brak czasu? Jest to problem, który jest dzisiaj bardzo powszechny. Wielu z nas narzeka na to, że nie jesteśmy w stanie zrobić w ciągu dnia tych wszystkich rzeczy, które uważamy za ważne. W związku z tym często staramy się jak najwięcej spraw załatwić w jak najkrótszym czasie. I bardzo często odbija się to na naszym życiu duchowym. Nie poświęcamy naszemu rozwojowi duchowemu wystarczająco dużo czasu, ponieważ uważamy, że musimy znaleźć czas na inne sprawy. Jakie? Rodzina i praca to chyba najczęstsze przyczyny naszych decyzji. Rodzice starają się jak najlepiej wychować swoje dzieci i w związku z tym starają się im dostarczyć tego, co uważają za najlepsze dla ich przyszłości. Ponieważ przyszłość dzieci w dużym stopniu uzależniona jest od wykształcenia, wielu rodziców stara się, aby ich dzieci uczyły się jak najlepiej. Wybierają im jak najlepsze szkoły, zapisują je na dodatkowe zajęcia i pilnują, aby poszerzały swoją wiedzę odrabiając prace domowe. Organizują swoim dzieciom czas tak, aby wykorzystywały go jak najlepiej. Starają się też o to, aby dzieci miały do swojej dyspozycji wszystko to, co wspomaga ich rozwój. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić zdobywanie wiedzy bez dostępu do komputera i Internetu. Aby zrobić to wszystko rodzice potrzebują pieniędzy. Tak funkcjonuje ten świat, prawie wszystko na tym świecie na swoją cenę i aby z tych rzeczy korzystać, trzeba mieć na to pieniądze. W związku z tym rodzice starają się tak pracować, aby zdobyć te pieniądze. Praca i nauka wymagają czasu, a im więcej widzimy potrzeb, tym więcej potrzebujemy pieniędzy i tym więcej czasu poświęcamy na ich zdobywanie. 

  Jak w tym wszystkim wygląda życie duchowe? Niestety najczęściej z braku czasu nasz duch odżywiany jest przy pomocy duchowych chińskich zupek. Mało kto rozpoczyna swój dzień od dłuższego spotkania z Bogiem, modlitwy połączonej ze studiowaniem Bożego Słowa. Bardzo często wstajemy rano z uczuciem, że musimy jak najszybciej wstać, obudzić dzieci, nakarmić je i przy okazji siebie, przygotować dzieci do szkoły a siebie do pracy, następnie dopilnować, aby dzieci nie spóźniły się do szkoły, a my do pracy. I gdzie tu czas na modlitwę? Może przed śniadaniem krótkie podziękowanie Bogu za spokojnie przespaną noc i za posiłek, który za chwilę zostanie zjedzony. Potem praca, w której nawet jeżeli zdarzy nam się pomyśleć o Bogu, to nie jest to czas na to, aby Go lepiej poznać. Po pracy następny zestaw obowiązków i znowu brak czasu na to, aby spokojnie zjeść chociaż kilka kromek chleba żywota. Zamiast tego - chińska duchowa zupka. Można na przykład wejść na jakąś chrześcijańską stronę internetową lub sprawdzić posty w chrześcijańskiej grupie na FB, jednak nie wszystkie, ponieważ niektóre z nich są za długie i szkoda nam czasu na ich czytanie. O wiele lepsze są te, w których na ładnym tle ktoś umieścił jakąś mądrą sentencję, czasem pochodzącą z Biblii. Można też posłuchać chrześcijańskiej muzyki, ponieważ w trakcie słuchania można zająć się wykonywaniem obowiązków domowych. A potem przychodzi ten jeden dzień w tygodniu, w trakcie którego robimy coś więcej dla naszego ducha, ponieważ tego dnia udajemy się do kościoła lub zboru. Jednak nawet w trakcie tego dnia bardzo często nie potrafimy oderwać się od codziennego życia, aby skupić się na Bogu, ponieważ nasze myśli często krążą wokół tego, co musimy jeszcze tego samego dnia zrobić. Jak wielu z nas żyje w taki sposób? Jak wielu z nas nie odżywia swojego ducha pełnowartościową strawą duchową? Czy dziecko może rozwijać się prawidłowo, jeżeli będzie karmione tylko chińskimi zupkami? Dlaczego, wobec tego, wielu z nas sądzi, że może w taki sposób rozwijać swojego ducha? 

  Ktoś mógłby powiedzieć, że łatwo jest o tym pisać, ale jak pogodzić ze sobą to wszystko, co mamy do zrobienia każdego dnia? Doba ma 24 godziny i nie chce być dłuższa. Chcę w tym miejscu zaznaczyć, że nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie wiem w jaki sposób rozwiązać czyjś problem z czasem, jednak jestem przekonany, że takie rozwiązanie istnieje. Dlaczego tak myślę? Ponieważ wierzę w Boga, który pomaga nam żyć w taki sposób, który jest najlepszy dla naszej przyszłości. Nasz Stwórca chce nas zbawić, Jego pragnieniem jest abyśmy żyli wiecznie razem z Nim. To jest główny cel planu zbawienia, jednak to nie oznacza, że Bóg nie chce, abyśmy cieszyli się tym życiem, które mamy teraz. Bóg wcale nie chce, abyśmy w tym życiu czuli się jak w kieracie, otoczeni przez różne obowiązki, chce uwolnić nas od tego, czego tak naprawdę nie potrzebujemy, chce abyśmy cieszyli się prawdziwą wolnością, w której nic nas nie zmusza do zrobienia czegokolwiek. Prawdziwa wolność nie polega na tym, że robimy co chcemy, ale na tym, że nasze decyzje nie są efektem zewnętrznych nacisków lub wynikają z naszego uzależnienia. Apostoł Paweł powiedział: "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, ale ja nie dam się niczym zniewolić" (1 Kor 6,12). Prawdziwa wolność to stan, w którym człowiek widzi wszystko we właściwych proporcjach i kieruje się właściwymi zasadami. W tym stanie człowiek ma właściwą hierarchię wartości i w każdej chwili jest w stanie podjąć właściwą decyzję. Czy palacz, który twierdzi, że jest wolnym człowiekiem i wybiera palenie, ponieważ chce, a nie dlatego, że musi, jest naprawdę wolnym człowiekiem? Paliłem ponad 25 lat i doskonale wiem, że tak nie jest. Bardzo często to nie ja podejmowałem decyzje, ale mój nałóg. Od 12 lat nie palę i dzisiaj mogę powiedzieć, że przynajmniej ten nałóg nie kieruje moim życiem. W przeszłości tak nie było i wiele moich złych decyzji było wynikiem mojego zniewolenia, mojego przywiązania do nałogu palenia, czyli przywiązania do grzechu. Palenie jest grzechem, a jeżeli ktoś uważa inaczej, to chętnie mu przedstawię mój punkt widzenia, jednak nie będę tego robić tutaj. Ważne jest to, że do podejmowania właściwych decyzji potrzebna jest nam właściwa hierarchia wartości. 

  To co jest dla nas najważniejsze decyduje o tym, jak żyjemy. Czym kieruje się człowiek, który jest narkomanem? Czy nie jest tak, że to jego nałóg podejmuje decyzje? Tak jest z każdym rodzajem uzależnienia, a tych uzależnień jest w naszym życiu bardzo dużo. Wszystko, co wywiera na nas presję, aby zmusić nas do zrobienia czegoś, jest właśnie takim uzależnieniem. Podstawą Bożego Królestwa jest miłość, a w prawdziwej miłości nie ma przymusu. Nie można nikogo zmusić do miłości i Bóg tego nie robi. Bóg nie zmusza nas do życia zgodnego z Jego prawem, ale objawia nam swoją miłość do nas abyśmy świadomie podjęli decyzję, czy chcemy być mu posłuszni. Tylko miłość do Boga może sprawić, że będziemy Mu posłuszni w jedyny akceptowany przez Niego sposób. Ale miłość do Boga, tak jak miłość do innego człowieka, ma pewne wymagania. Miłość wymaga utrzymywania właściwych relacji. Miłość wymaga czasu i zainteresowania. Czy mąż, który nie poświęca swojej żonie czasu, może zostać nazwany kochającym mężem? Czy o jego miłości do żony świadczy to, że ma czas na wiele rzeczy, ale trudno mu znaleźć czas dla własnej żony? Czy brak zainteresowania tym, co żona robi, myśli i czuje, czym się interesuje i jakie są jej pragnienia, świadczy o miłości do niej, czy też raczej o braku tej miłości? A co z miłością do Boga? Czy przypadkiem nie jest tak, że prawdziwą miłość do Boga objawiamy spędzając z Nim czas i interesując się tym, co do nas mówi? Czy kochający mąż ma problem z tym, żeby znaleźć czas dla swojej żony? Nie tylko nie ma, ale jest gotów zrezygnować z wielu innych rzeczy, które są dla niego mniej ważne, aby tylko móc spędzić więcej czasu z żoną. Jak ważne w naszym życiu duchowym jest posiadanie właściwej hierarchii wartości. O tym czy kogoś (lub coś) kochamy nie świadczą nasze deklaracje, ale to, jak bardzo nie chcemy tego czegoś stracić. Jako były palacz muszę przyznać, że często podejmowałem decyzję kupienia kolejnej paczki papierosów zamiast kupienia na przykład kwiatów dla żony lub kilku owoców dla dzieci. Co wtedy wygrywało? Ktoś mógłby powiedzieć, że nałóg, ja jednak powiem, że wygrywał wtedy mój egoizm, miłość do samego siebie. 

  Przykłady związane z nałogami są dosyć łatwe do oceny, ponieważ większość z nas zdaje sobie sprawę z ich szkodliwości. Jednak w naszym życiu często jesteśmy przywiązani do rzeczy, które nie kojarzą się nam z nałogami, a mimo to wpływają na podejmowane przez nas decyzje. Tu dobrym przykładem są reklamy, ponieważ ich głównym celem jest wmówienie nam posiadania potrzeby, której wcześniej nie mieliśmy. Jak często robiąc zakupy odkrywamy, że reklamy miały wpływ na to, co wkładamy do koszyka w supermarkecie? A co z potrzebą posiadania coraz lepszego samochodu, telewizora, domu albo potrzebą wyjazdu na urlop do egzotycznego kraju? Jak często są to rzeczywiste potrzeby? Co nas zmusza do ich zaspokajania? Dlaczego odczuwamy na przykład potrzebę jak najlepszego wykształcenia dzieci i jesteśmy gotowi poświęcić naprawdę dużo, aby zrealizować ten cel? Ktoś może mnie teraz zapytać, co jest złego w chęci zapewnienia dzieciom dobrej przyszłości. Moja odpowiedź brzmi: nie ma w tym nic złego, o ile faktycznie myślimy o przyszłości. O jakiej przyszłości powinniśmy myśleć jako chrześcijanie? Czy przypadkiem nie o tej, która jest związana z wiecznością? Czy troszcząc się o dzieci myślimy o tym, w jaki sposób będą żyły przez następne 20, 30 czy 40 lat, czy też raczej myślimy o ich zbawieniu i życiu wiecznym? Co według nas jest ważniejsze, powodzenie w tym życiu, czy zbawienie i życie w obecności Boga?

  Zbawienie jest z łaski i nie możemy sobie na nie zasłużyć. To prawda, jednak prawdą jest też to, że nie każdy może żyć w obecności Boga. „I mówili do gór i skał: Padnijcie na nas i zakryjcie nas przed obliczem tego, który siedzi na tronie” (Ap 6,16). Co sprawi, że niektórzy ludzie, a będzie ich naprawdę dużo, nie będą chcieli przyjść do Boga i wybiorą raczej śmierć, niż życie z Bogiem? Może podczas swojego życia nie przygotowali się do tego, aby móc przebywać w obecności Stwórcy całego świata? Czy można się do tego przygotować? Nie, to może zrobić jedynie Bóg, ale my musimy mu na to pozwolić, a nasza zgoda musi wynikać z pragnienia naszego serca. Do nas należy nabranie takiego zaufania do Boga, żeby poddać się Jego woli. Jednak trudno jest mówić o zaufaniu do kogoś, kogo się dobrze nie zna. To dlatego Jezus powiedział: „A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (J 17,3). Poznanie Boga prowadzi do wiary, „bez wiary zaś nie można podobać się Bogu” (Hbr 11,6). „Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” (Rz 10,17). Jezus powiedział o sobie: „Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli ktoś spożywać będzie ten chleb, żyć będzie na wieki” (J 6,51). 

  I tu wracamy do problemu duchowych chińskich zupek. Czym odżywiamy naszego ducha? Prawdziwym Bożym chlebem jest Boże Słowo, Biblia. Nic nie jest w stanie zastąpić tego pokarmu. Apostoł Paweł powiedział: „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą” (1 Kor 1,18). Czym odżywiają się ci, którzy będą mówić „do gór i skał: Padnijcie na nas i zakryjcie nas przed obliczem tego, który siedzi na tronie”. Czy przypadkiem nie jest tak, że nie mieli czasu na chleb żywota i korzystali tylko z duchowych chińskich zupek? Ten świat robi wszystko, abyśmy odżywiali się duchowo właśnie w taki niewłaściwy sposób. I dostarcza nam wielu duchowych potraw, które udają prawdziwy chleb z nieba, ale tak naprawdę nim nie są. Dookoła nas jest bardzo dużo duchowych potraw, które są lub mogą się stać „duchową chińską zupką”. Dzieje się tak w momencie, kiedy te wszystkie dodatki i przystawki zastępują danie główne. Jak dużo w naszym życiu duchowym jest przystawek i czy jest jeszcze w nim miejsce na danie główne? Myślę, że każdy kto chce się najeść, jest gotowy do tego, aby zrezygnować z deseru, ale nie zrezygnuje z głównego dania. I tak, jak nie da się oszukać naszego organizmu podając mu chińską zupkę zamiast pełnowartościowego posiłku, tak samo nie da się oszukać naszego ducha, karmiąc go czymś, co nie posiada mocy Bożej i nie zmienia skutecznie naszych charakterów. Skutki każdej diety można odkryć po pewnym czasie jej stosowania. Każdy z nas ma możliwość sprawdzenia, czy jego duchowa dieta jest właściwa. Wystarczy sprawdzić, jakie zmiany zaszły w naszym życiu, czy staje się ono coraz lepszym odbiciem chwały Bożej, czy też nie dostrzegamy w nim zmian. Jeżeli nic się tak naprawdę nie zmienia, to może czas zmienić dietę i przestać odżywiać się chińskimi zupkami.



czwartek, 18 października 2018

Prawdziwe chrześcijaństwo (cz.2)

Co to znaczy być chrześcijaninem? (cz.2)

  W pierwszej części tego opracowania skupiłem się na moich wnioskach, do których doszedłem studiując Pismo Święte. Tym razem chcę wskazać na te fragmenty Biblii, które pokazują trzy etapy rozwoju duchowego, omówionego w części pierwszej.

  Zacznę od tej wypowiedzi Pana Jezusa, która zainspirowała mnie kiedyś do studiowania Bożego Słowa pod kątem nowonarodzenia. „Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy” (J 14,23). Jezus mówiąc o przestrzeganiu słowa wskazuje na to, że najpierw w życiu chrześcijanina musi pojawić się miłość do Boga. Taka miłość to nie jest chwilowa ekscytacja, ale głębokie uczucie wynikające z bardzo dobrych i bliskich relacji z Bogiem. Początkiem takiej miłości jest zainteresowanie się Bogiem. Bóg przyciąga naszą uwagę na różne sposoby, ale kiedy już uda mu się to zrobić, wtedy zaczynamy widzieć coś, czego wcześniej nie widzieliśmy. „Przyszedłem na ten świat na sąd, aby ci, którzy nie widzą, widzieli, a ci, którzy widzą, stali się ślepymi” (J 9,39). Jezus otwiera nam oczy i pozwala zobaczyć prawdę, nie całą prawdę o Bogu, ale taką jej część, która jest wystarczająca do przyciągnięcia naszej uwagi. Każdy z nas ma w sobie pragnienie innego życia niż to, jakie mamy dzisiaj. Może ono być ukryte bardzo głęboko tak, że tylko w pewnych sytuacjach uświadamiamy sobie, że czegoś nam brakuje. Bóg wykorzystując okoliczności uświadamia nam nasze prawdziwe pragnienia, aby zachęcić nas do lepszego poznania Prawdy, czyli Jezusa: „Ja jestem droga i prawda, i żywot” (J 14,6). Miłość do Boga rozwija się na drodze poznania Go, a jej zwieńczeniem jest jedność z Bogiem. Poznanie Boga rozpoczyna się od drugiego etapu rozwoju duchowego i trwa przez cały ten i następny etap. Jedność z Bogiem, czyli trzeci etap rozwoju, objawia się „przestrzeganiem słowa” czyli życiem zgodnym z Bożym prawem. Człowiek nie może i nie chce żyć inaczej, ponieważ od momentu, kiedy Bóg z nim zamieszka, jego pragnienia stają się takie same jak pragnienia Boga, a życie takie jak życie Boga. „Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 J 3,9).

  Podczas rozmowy z Nikodemem Jezus powiedział coś, co wyznacza pewne ważne punkty w rozwoju duchowym. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego” (J 3,5). Czym są narodziny „z wody”? Wielu chrześcijan widzi w tym miejscu chrzest wodą przez zanurzenie. Jest też wielu, którzy łączą narodziny z wody z narodzinami z Ducha, uważając, że podczas chrztu przez zanurzenie w wodzie, zostali też ochrzczeni Duchem Świętym, a tym samym narodzili się na nowo. Nie zgadzam się z taką interpretacją, ponieważ Biblia tak nie mówi. Wystarczy sprawdzić podany tu wcześniej fragment (1 Jana 3,9) i sprawdzić, czy rzeczywiście po chrzcie wodą chrześcijanie już nie grzeszą, a ich charaktery są odbiciem charakteru Boga. Czym jest wobec tego chrzest wodą? Odpowiedź znajdujemy oczywiście w Biblii. Otóż jest on „prośbą do Boga o dobre sumienie” (1 P 3,21). Apostoł Piotr nawiązuje tu do potopu i ocalenia w arce rodziny Noego, nazywając to ocaleniem przez wodę, a arkę obrazem chrztu. Chrzest wodą jest świadomie podjętą decyzją podporządkowania swojego życia Bogu, ale nie jest równoznaczny ze zmianami, jakie muszą nastąpić, aby człowiek mógł być zbawiony. Sam chrzest wodą nie zmienia charakteru człowieka. Chrzest wodą jest tym, co jest pierwszym etapem rozwoju duchowego. Podjęcie decyzji jest tą chwilą, w której w świadomy sposób poddajemy się Bogu, dając się „zaszczepić” przez Ducha Świętego, który od tej chwili może zacząć działać, aby dokonać koniecznych zmian. To co dzieje się dalej Jezus przedstawił w przypowieści o krzewie winnym i latorośli. „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest winogrodnikiem. Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc” (J 15,1-2). To jest dokładnie to, co ma miejsce podczas drugiego etapu, usuwanie wad charakteru. Potwierdzeniem zmian charakteru jest coraz obfitszy owoc chrześcijańskiego życia. W tym miejscu można zadać pytanie, czym jest ten owoc? Jezus podczas ostatniej wieczerzy kilka razy mówił o tym samym, ale w różny sposób. J 14,12-14: „Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie (…) i o cokolwiek prosić będziecie w imieniu moim, to uczynię, aby Ojciec był uwielbiony w Synu. Jeśli o co prosić będziecie w imieniu moim, spełnię to”. J 15,5.7-8 „Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu, bo beze mnie nic uczynić nie możecie (…) Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam. Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie i staniecie się uczniami moimi”. Porównanie tych dwóch fragmentów pozwala zauważyć, że wiara w Jezusa polega na trwaniu w nim. Taka wiara nie polega na akceptacji faktów związanych z istnieniem Boga, ale na bardzo bliskich relacjach z Nim, takich relacjach jakie są w między kochającymi się małżonkami. Kolejne porównanie dotyczy właśnie owocu, ponieważ są nimi uczynki, takie same jakich dokonywał w swoim życiu Jezus. I nie chodzi tu tylko o czyny świadczące o nadnaturalnej mocy, która działała przez Jezusa, uzdrowienia i wzbudzenia z martwych, ale o całe Jego życie. Kto naprawdę wierzy w Jezusa, ten żyje tak, jak On żył. Każdą rzeczą, którą Jezus robił, objawiał chwałę Ojca; każdy Jego uczynek świadczył o tym, że kierował nim Bóg. Takie uczynki są właśnie owocem, który objawia się w życiu chrześcijanina, a w miarę rozwoju owoc ten jest coraz obfitszy. Ważną informacją w tych dwóch fragmentach jest to, że na skutek oczyszczania i upodabniania charakteru do wzoru, jakim jest Jezus, wola chrześcijanina także staje się podobna do woli Boga. Efekt jest taki, że każda jego prośba jest spełniona. Każda, ponieważ chce on tego samego, co chce Bóg. „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić” (1 Kor 6,12). Paweł wyjaśnia tu, że jego wolna wola wcale nie została ograniczona w związku z tym, że chce on tego samego co Bóg, ponieważ w świadomy sposób rezygnuje z tego, co nie jest pożyteczne i co może prowadzić do zniewolenia. W tym miejscu każdy może sobie zadać pytanie o to, jak często prosił o coś Boga, ale tego nie otrzymał. Każda taka sytuacja świadczy o tym, że nie osiągnęliśmy jeszcze trzeciego etapu i nie znajdujemy się w jedności z Bogiem, nie znamy dobrze Jego woli i prosimy o coś, co nie jest z nią zgodne. Chcemy realizować naszą, a nie Jego wolę. 

  Kolejny fragment: „Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie i staniecie się uczniami moimi” (J 15,8). Trzeba pamiętać o tym, do kogo Jezus skierował te słowa. Powiedział to podczas ostatniej wieczerzy do swoich uczniów, tych samych, którzy byli z nim już przez trzy i pół roku. Uważali się za uczniów Jezusa, a jednak On sam stwierdził, że dopiero się nimi staną. Wierzyli w Jezusa, uznali Go za Mesjasza i Syna Bożego, a jednak nie trwali w Nim tak, aby przynosić obfity owoc. Ich życie wciąż wymagało oczyszczenia. Tego samego wieczoru Jezus powiedział do Piotra: „Szymonie, Szymonie, oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę. Ja zaś prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja, a ty, gdy się kiedyś nawrócisz, utwierdzaj braci swoich” (Łk 22,31-32). Piotr nie był jeszcze w pełni nawrócony! Zarówno on i pozostali uczniowie nie byli jeszcze w tym momencie uczniami w pełnym znaczeniu tego słowa. Znajdowali się na drugim etapie rozwoju duchowego. Podobne słowa Jezus wygłosił wcześniej do Żydów, i co ciekawe, powiedział to do tych Żydów, którzy uwierzyli w Niego: „Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8,31). Wytrwanie w słowie to nic innego jak drugi etap rozwoju, po którym chrześcijanin staje się prawdziwie uczniem Jezusa, osiągając etap trzeci. Paweł, Piotr i Jan to najlepsze dowody na to, że celem życia chrześcijanina jest osiągnięcie trzeciego etapu i konsekwentne podążanie dalej tą samą drogą. Etap trzeci nie ma końca, tak jak nie ma końca poznawanie Boga. Przekroczenie granicy pomiędzy etapem drugim i trzecim jest tym, co Jezus nazwał narodzinami z Ducha. „Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 J 3,9). Paweł łączy narodziny z Ducha ze śmiercią, oczywiście nie całego człowieka, ale tej części jego natury, która jest uzależniona od grzesznego ciała: „Albowiem ja przez zakon umarłem zakonowi, abym żył Bogu. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal 3,19-20). „Jeśli jednak Chrystus jest w was, to chociaż ciało jest martwe z powodu grzechu, jednak duch jest żywy przez usprawiedliwienie” (Rz 8,10). Ciało martwe dla grzechu to takie ciało, które nie ma już wpływu na decyzje podejmowane przez człowieka. Dopóki chrześcijanin nie narodzi się na nowo, żyje w rozdwojeniu między duchem i ciałem. „Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię, co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię (…) Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym, a w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich” (Rz 7,15.22-23). Do zrozumienia tego fragmentu ważna jest znajomość znaczenia słowa ‘zakon‘, użytego w tym miejscu. W greckim oryginale jest to słowo ‘nomos’, które ma kilka znaczeń: prawo (rozumiane ogólnie), prawo Boże, prawo Mojżeszowe, księgi biblijne zawierające prawo, księgi Mojżeszowe, wreszcie to znaczenie, które najlepiej pasuje do tego fragmentu: siła lub wpływ zachęcające lub zmuszające do działania. „Znajduję tedy w sobie zakon, że gdy chcę czynić dobrze, trzyma się mnie złe” (Rz 7,21). I stan ten trwa podczas całego etapu drugiego, którego zakończeniem jest narodzenie się na nowo. Wtedy ciało staje się martwe dla grzechu, ponieważ nie ma już wpływu na podejmowanie decyzji. Martwe ciało nie zmusza człowieka do robienia tego, co złe, a Duch Boży, który zamieszkał w człowieku, zachęca go do robienia tego, co dobre. 

  Biblia w wielu miejscach mówi o kilku etapach rozwoju duchowego, na zakończenie chcę jednak poruszyć jeszcze jeden aspekt naszej wiary. To, że ktoś znajduje się na drugim lub trzecim etapie nie oznacza wcale, że dotrze do końca, czyli że zostanie zbawiony. Biblia ostrzega nas, że cały czas mamy wolną wolę i możliwość podjęcia złej decyzji. Problem polega na tym, że im lepiej ktoś poznał Boga, tym bardziej niebezpieczne jest dla niego odejście od Boga. „Jest bowiem rzeczą niemożliwą, żeby tych – którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebiańskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego i zakosztowali Słowa Bożego, że jest dobre, oraz cudownych mocy wieku przyszłego – gdy odpadli, powtórnie odnowić i przywieźć do pokuty, ponieważ oni sami ponownie krzyżują Syna Bożego i wystawiają go na urągowisko” (Hbr 6,4-6). O takich ludziach pisał też apostoł Piotr: „Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają im się opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni. Lepiej bowiem byłoby dla nich nie poznać drogi sprawiedliwości niż poznawszy ją, odwrócić się od przykazanego im świętego przykazania” (2 P 2,20-21). Czy są to tylko wyjątki? Czy tylko nieliczni chrześcijanie odpadną od wiary? „Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” (Mt 7,21). Kim są ci, którzy zwracają się do Chrystusa słowami „Panie, Panie”? Czy nie są to ci, którzy wierzą w Niego? A jednak Jezus mówi o nich: „W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mt 7,22-23). Wielu będzie takich, do których Jezus powie, że nigdy ich nie znał. Nie chodzi tu o znajomość faktów na temat tych ludzi, Bóg zna każdego z nas. Jezus użył tutaj słowa, które oznacza posiadanie bliskich, osobistych, bardzo intymnych relacji z Nim. To samo greckie słowo ‘ginosko’ użyte jest w Biblii do przedstawienia właśnie takich relacji. Mówiąc: „Nigdy was nie znałem” Jezus stwierdza, że ci ludzie nigdy nie zbliżyli się do Niego na tyle blisko, aby Go pokochać. Nie zbliżając się do Niego „czynili bezprawie”, ponieważ życie zgodne z Bożym prawem polega na trwaniu w Jezusie. Oczywiście byli oni pewni, że tak nie jest. Byli przekonani, że te wszystkie cudowne rzeczy czynili w mocy Bożej, jednak Jezus stwierdza, że tak nie było. Gdzie w takim razie jest problem? Co z owocami o których ci ludzie przypominają Jezusowi? „Ojciec mój jest winogrodnikiem, każdą latorośl (…) która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc” (J 15,1-2). Ludzie ci mówili tylko o zewnętrznych objawach owocowania, jednak wypowiedź Jezusa wskazuje na to, że nie pozwolili Ojcu na całkowite oczyszczenie z tego, co uniemożliwia przynoszenie owocu. To przywiązanie do tego, co nie pochodzi od Boga sprawiło, że ci ludzie nigdy tak naprawdę nie poznali Go. W pewnych sytuacjach, kiedy musieli wybierać między posłuszeństwem Bogu a korzyściami doczesnego życia, wybierali to drugie. Nie potrafili zrezygnować z tego, do czego byli przywiązani. Boże prawdy wydawały im się zbyt trudne do zaakceptowania i uznali, że Bóg na pewno nie ma tak surowych wymagań. Prawdziwym problemem nie jest jednak to, że Boże prawo jest surowe i wymagające, bo takie nie jest, ale to, że my nie chcemy uznać tego co złe za grzech. Owszem, przyznajemy to często, ale wtedy, gdy nie musimy płacić ceny za naszą wiarę, wtedy, gdy jest to dla nas wygodne. Nie jesteśmy przygotowani do pewnych wyrzeczeń, które uznajemy za ograniczenie naszej wolności. Jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to, co uznajemy za wolność, jest tak naprawdę niewolą. „Każdy kto grzeszy jest niewolnikiem grzechu” (J 8,34). I jest tylko jedna droga do wolności: „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8,32). Jezus jest tą prawdą i tylko przez niego możemy uwolnić się z niewoli grzechu. Uwolnienie odbywa się poprzez poznanie Go, nie poznanie pewnych prawd i faktów o Nim, ale bliska, osobista znajomość, określona greckim słowem ‘ginosko’. To taka znajomość jest potrzebna, aby przejść do trzeciego etapu rozwoju duchowego, a następnie zostać zbawionym.



wtorek, 16 października 2018

Prawdziwe chrześcijaństwo

  Co to znaczy być chrześcijaninem?

  Niektórzy uważają, że są chrześcijanami, ponieważ wierzą w istnienie Boga i uważają Jezusa Chrystusa za swojego zbawiciela, który zmarł za ich grzechy. A ponieważ znajdują w Biblii informację o tym, że nikt swoimi uczynkami nie może sobie zasłużyć na zbawienie, to wyciągają z tego wniosek, że nie ma znaczenia to, jak żyją. Patrzą oni na chrześcijaństwo jako postawę polegającą na przyjęciu pewnych poglądów o Bogu, jednak nie widzą związku między zbawieniem a sposobem życia. Inaczej mówiąc uważają, że ponieważ z natury jesteśmy grzesznikami, co jest prawdą, to jesteśmy niejako skazani na grzeszenie, a to już nie jest prawdą. Gdy Jezus mówił zwracał się do ludzi słowami: „Idź i nie grzesz więcej”, nakazywałby im coś, co jest niemożliwe? Czy Biblia mówi nam o tym, że człowiek może nie grzeszyć? "Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest" (Mt 5,48). "Na tym polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe" (1 J 5,3). Już te dwa cytaty, a jest ich w Biblii więcej, powinny dać do myślenia tym, którzy uważając się za chrześcijan, nie widzą problemu w tym, że grzeszą. 

  Czy w związku z tym chrześcijaństwo polega na unikaniu tego co złe i robieniu tylko tego co dobre? Chociaż brzmi to dobrze, to jednak nie jest to prawda. Człowiek zostaje chrześcijaninem nie dlatego, że robi to co dobre i unika zła, ale staje się dobrym człowiekiem, ponieważ został chrześcijaninem. Jabłoń nie staje się jabłonią, ponieważ rodzi jabłka, ale rodzi jabłka, ponieważ jest jabłonią. W jaki sposób jabłoń stała się kiedyś jabłonią? Odbywa się to poprzez proces zwany szczepieniem. Szczepienie drzew owocowych nie jest niczym innym jak połączeniem dwóch roślin (najczęściej jednego gatunku), które w miejscu łączenia zrastają się ze sobą. Powstaje w ten sposób jeden organizm. Dokładnie to samo musi nastąpić w życiu człowieka, aby stał się chrześcijaninem. Sami z siebie nie możemy zmienić naszej natury, ale jeżeli pozwolimy się "zaszczepić", to Bóg zrobi to, co dla nas jest niemożliwe. Z " dzikiego drzewa" uczyni "drzewo szlachetne", dające dobre owoce.

  W przypadku szczepienia drzew możemy wyróżnić trzy etapy, przez które musi przejść szczepione drzewko. Mamy sam moment szczepienia, po nim następuje etap zmiany natury drzewka, na koniec mamy etap, na którym nowe drzewo zaczyna rodzić nowe, dobre owoce. Takie same etapy znajdujemy w życiu chrześcijanina.

  Szczepienie to nic innego, jak podjęcie decyzji: Chcę być uczniem Jezusa, chcę być Jego naśladowcą. Taki człowiek nadal ma starą naturę, a w związku z tym nadal ma stare nawyki i przyzwyczajenia. Nadal o wiele łatwiej przychodzi mu grzeszyć niż żyć zgodnie z Bożym prawem. Jednak teraz taki człowiek ma świadomość swojej grzeszności i zaczyna coraz lepiej rozumieć czym tak naprawdę jest grzech. Coraz lepiej widzi własną niedoskonałość oraz coraz lepiej czuje swoją bezradność w próbach zmiany tego stanu. Jest jak człowiek, który przez dłuższy czas chodził w tych samych rzeczach i nie mył się. Był przyzwyczajony do swojego stanu i nie czuł tego, jak paskudny zapach rozchodzi się wokół niego. Jednak, kiedy poznał Boga, ten ... smrodek coraz bardziej mu przeszkadzał. Przestał mu odpowiadać i w głębi swego serca zapragnął zmiany. Zaczął marzyć o nowych, czystych i pachnących rzeczach, zaczął pragnąć czystego ciała. Jednak im bardziej tego pragnął, tym bardziej uświadamiał sobie, że sam nie jest w stanie tego zmienić. Próbował, ale nic z tego nie wychodziło, po każdej krótkotrwałej zmianie na lepsze, wracał do poprzedniego stanu. Jednak po tym, jak poznał prawdę o Bogi i Jego miłości, podjął decyzję poddania swojego życia Bogu, a swoją decyzją pozwolił Bogu na działanie. Pozwolił się zaszczepić i w ten sposób przeszedł do drugiego etapu, zmiany swojego charakteru.

  Ten etap to najtrudniejsza walka, jaką musi stoczyć każdy chrześcijanin, oczywiście każdy, który chce dotrzeć do etapu trzeciego. Ta walka to pokonanie samego siebie. Bóg zaczyna zmieniać takiemu człowiekowi charakter, jednak na usunięcie choćby najmniejszej wady Bóg musi otrzymać naszą zgodę. Taka zgoda jest warunkiem koniecznym do usunięcia wady charakteru. I co najważniejsze, ta zgoda musi wynikać z potrzeby serca. Jeżeli ktoś nie pragnie tej zmiany, a jedynie deklaruje chęć zmiany, to jest to za mało, aby Bóg mógł coś zrobić. Musi to być gorące pragnienie połączone z zaufaniem do Boga, z wiarą w to, że Bóg zawsze spełnia swoje obietnice. Drugi etap chrześcijaństwa to ciągły proces coraz lepszego poznawania Boga, czego skutkiem jest coraz większe zaufanie do Niego. To także proces pozwalający coraz lepiej widzieć prawdę o samym sobie. Prawdę o tym kim jest w porównaniu do doskonałego Boga. Bóg przyjmuje nas nie dlatego, że jesteśmy dobrzy, ale dlatego, że chociaż jesteśmy źli, to chcemy i pragniemy to zmienić. "Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie" (Mt 11,28). 

  Przykre jest to, że są tacy chrześcijanie, którzy nie przechodzą drugiego etapu. Z różnych powodów ich wiara nie osiągnęła poziomu pełnego zaufania do Boga. W przeszłości podjęli decyzję i zostali chrześcijanami, jednak w trakcie duchowego rozwoju trafili na barierę, której nie chcieli przejść. Ta bariera do przywiązanie do różnych spraw nie pochodzących od Boga. Rozwój duchowy to proces w trakcie którego cały czas musimy dokonywać wyborów między tym, co daje nam Bóg a tym, co daje nam świat. Jezus był kuszony na pustyni przez szatana i były to pokusy trzech rodzajów. Apostoł Jan napisał o nich w swoim liście: "Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata" (1 J 2,16). I tymi samymi pokusami szatan stara się dzisiaj odciągać ludzi od Boga. I wcale nie chce, abyśmy świadomie porzucali drogę do Boga, drogę duchowego rozwoju. Wystarcza mu, że chrześcijanin zatrzymuje się na niej i nie idzie dalej. Taki człowiek żyje w przekonaniu, że wie już wystarczająco dużo o swoim Stwórcy i że ma z Nim wystarczająco dobre relacje. Uważa, że już zna głos swojego Pasterza i że jest Mu posłuszny. Uważa, że już osiągnął etap trzeci i jego życie wygląda tak, jak tego oczekuje Bóg. Sądzi, że jego życie przynosi właściwe owoce. Dał się oszukać, ale istotne w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę chciał tego. Przyjął to oszustwo, ponieważ jego grzeszna natura oczekiwała akceptacji swojego przywiązania do zła. 

  Podczas pokonywania drugiego etapu cały czas jesteśmy narażeni na ataki szatana, cały czas jesteśmy kuszeni do tego, aby pójść na kompromis ze złem. Bardzo często szatanowi udaje się skupić naszą uwagę na tych rzeczach, które w naszym życiu uważamy za dobre, sugerując nam, że nie musimy przejmować się drobnymi niedoskonałościami naszego charakteru. Zaczynamy sami sobie wmawiać, że dobre owoce naszego życia są najlepszym dowodem na to, że jesteśmy już dobrym drzewem, rodzącym owoce Ducha. I kiedy czytamy wyjaśnienie apostoła Pawła na temat owocu Ducha (Gal 5,22-23) z satysfakcją odnajdujemy te rzeczy w nas. Warto jednak zauważyć, że Paweł nie mówi o owocach, ale jednym owocu. Miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość to po prostu składniki jednego owocu. Czy można owoc pozbawić choćby jednego składnika? Można, ale wtedy nie będzie on tym samym owocem, przestanie być owocem Ducha. To nie wszystko, ponieważ Paweł wymienił też składniki, których nie ma w owocu Ducha, nazywając je uczynkami ciała. Jeśli chcemy właściwie ocenić owoce naszego życia musimy sprawdzać, czy zawiera wszystkie niezbędne składniki i czy nie występuje w nich choćby jedna niepożądana rzecz. "Każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, ale złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo rodzić złych owoców ani złe drzewo rodzić dobrych owoców" (Mt 7,17-18). Słowa te oznaczają, że jeżeli na drzewie znajduje się choćby jeden zły owoc, to nie jest to dobre drzewo, a jego dobre owoce są tak naprawdę podróbką dobrych owoców. Bogaty młodzieniec zapytał Jezusa: "Co mam czynić, aby osiągnąć żywot wieczny?" (Mt 19,16). Jednak, kiedy usłyszał całą odpowiedź, odrzucił propozycję Jezusa. W ten sam sposób wielu chrześcijan reaguje dzisiaj. Odrzucają proste znaczenie Bożego Słowa i chętnie przyjmują satysfakcjonującą ich interpretację.  Mówią, że twarda to mowa i któż jej słuchać może (J 6,60), a następnie według swoich upodobań dobierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce. I w ten sposób odwracają się od prawdy i zwracają ku baśniom (2 Tym 4,3-4). Wielu chrześcijan wybiera właśnie taką drogę, ponieważ podczas poznawania Boga docierają do miejsca, w którym dowiadują się, że to, do czego są tak bardzo przywiązani, jest grzechem. Nie potrafią się z tym pogodzić, ponieważ nie wyobrażają sobie swojego życia bez tej rzeczy. I chociaż podjęli kiedyś decyzję i zostali zaszczepieni, to rezygnują z dalszej drogi, wybierają inną. Ale Biblia mówi wyraźnie, że jest tylko jedna droga. Mówi też o tym, że drugi etap chrześcijańskiego rozwoju nie jest celem, ale do niego prowadzi. 

  Prawdziwym celem jest odwrócenie wszystkich zmian, które na świat wprowadził grzech. Ludzie mają wrócić do pierwotnego stanu, w którym nie ma najmniejszego śladu skażenia grzechem, stanu doskonałej jedności z Bogiem. Jedyną różnicą będzie to, że po osiągnięciu trzeciego etapu ludzie nie będą chcieli grzeszyć. Grzech będzie dla nich czymś tak obrzydliwym, że nawet nie będą chcieli o nim myśleć. Adam i Ewa na skutek grzechu stracili swoją doskonałość, musimy jednak pamiętać o tym, że przed grzechem nie mieli wiedzy o tym, czym jest grzech. Kiedy zgrzeszyli, zdobyli tę wiedzę. „Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło” (Rdz 3,22). Bóg nie powiedział, że Adam i Ewa stali się podobni do Boga, poprzez grzech raczej stracili to podobieństwo. Chodzi raczej o to, że grzesząc, zdobyli praktyczną wiedzę o tym, czym jest grzech. Poznali na samych sobie konsekwencje grzechu. Bóg oraz Jego aniołowie poznali je wcześniej, ponieważ pierwszy grzech miał miejsce w niebie, a nie na ziemi. Adam i Ewa byli pierwszymi chrześcijanami, którzy przeszli trzy etapy duchowego rozwoju. I co ważne, trzeci etap nie ma końca, trwa wiecznie. 

  Czym wobec tego jest chrześcijaństwo? To nie przyjęcie określonych poglądów, ale sposób życia, który zmienia grzesznika w człowieka doskonałego. W tym sposobie nie chodzi o unikanie złych uczynków, ale zmianę nastawienia do nich. Sami z siebie nie jesteśmy w stanie tego zmienić, to może zrobić jedynie Bóg, ale my musimy daj Bogu naszą zgodę na zmianę naszych serc i charakterów. Bycie chrześcijaninem nie polega na unikaniu tego, co złe i robieniu tego co dobre, ale na zbliżaniu się do Boga, na zachowywaniu i rozwijaniu związku z Bogiem. Coraz lepsza znajomość Boga pozwala nam coraz lepiej widzieć i rozumieć Bożą miłość do nas, grzeszników. Kiedy coraz lepiej widzimy to, że doskonały Bóg, Stwórca całego świata, kocha nas, grzesznych ludzi, kiedy zaczynamy rozumieć to, że Jezus oddał swoje życie po to, aby nas ocalić od śmierci, to rosnący w nas podziw i uwielbienie dla Boga przeradza się w miłość do Niego, a moc tej miłości jest w stanie skruszyć najtwardszą skorupę, jaką grzech buduje wokół naszych serc. Tak jak miłość do kobiety potrafiła wielokrotnie odmienić życie wielu mężczyzn, przekształcając ich naturę i czyniąc z nich nowych, lepszych ludzi, tak samo Boża miłość jest w stanie uczynić z nas doskonałych naśladowców i uczniów Jezusa. Apostoł Paweł napisał: „… abyście byli doskonali i trwali we wszystkim, co jest wolą Bożą” (Kol 4,12). Trwanie w tym, co jest wolą Bożą to stan, w którym człowiek jest w takiej jedności z Bogiem, że robi tylko to, co jest wolą Boga. Nie robi tego, ponieważ musi, ale dlatego, że tego chce. Nadal ma wolną wolę i może podejmować złe decyzje, ale nie chce tego robić. Wiemy jednak, że jest wielu chrześcijan, którzy podejmują złe decyzje, i niestety są wśród nich tacy, którzy w efekcie tych decyzji odchodzą od Boga. Nie chodzi o to, że stają się ateistami, ale przestają wierzyć w takiego Boga, o którym mówi Biblia. Przestają się rozwijać duchowo, a potem następuje regres ich duchowości. Jaki jest tego powód? Ellen White tak o tym napisała w książce „Życie Jezusa”:

  Powodem, dla którego w naszych czasach wielu nie czyni postępów w życiu duchowym, jest to, że swoją wolę uważają za wolę Bożą. Kierują się własnymi pragnieniami, a jednocześnie łudzą się, że są posłuszni woli Bożej. Nie toczą walki ze swoim egoizmem. Inni przez pewien czas skutecznie walczą ze swoimi egoistycznymi pragnieniami przyjemności i łatwizny Są gorliwi i szczerzy, ale z czasem męczy ich nieustanny wysiłek, potrzeba codziennego obumierania i walki. Lenistwo wydaje się przyjemne, a obumieranie dla egoizmu — odrażające, tak więc przymykają ospale oczy i poddają się pokusie, zamiast stawić jej opór. {DA 312.4}
Wskazówki wyłożone w Słowie Bożym nie pozostawiają miejsca na kompromis ze złem. Syn Boży objawił się, by pociągnąć wszystkich ludzi do siebie. Przyszedł nie po to, by ukołysać świat do drzemki, ale by wskazać wąską ścieżkę, którą musi kroczyć każdy, kto pragnie dotrzeć do bram Miasta Bożego. Jego dziecko musi podążać drogą wskazaną przez Niego — odrzucając łatwiznę i egoizm, nie szczędząc trudu i cierpienia, musi toczyć ciągłą walkę z samym sobą. {DA 312.5}

  Jezus powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, nie może Syn sam od siebie nic czynić, tylko to, co widzi, że Ojciec czyni; co bowiem On czyni, to samo i Syn czyni” (J 5,19). Prawdziwy chrześcijanin, czyli naśladowca Jezusa, to człowiek, który nie tylko wykonuje niektóre z tych rzeczy, które czynił Jezus, ale także myśli i czuje w taki sam sposób, ma takie same pragnienia takie same cele. W życiu prawdziwego chrześcijanina nie ma miejsca na egoizm, a nawet na najmniejszy jego ślad, ponieważ jest to życie wypełnione miłością. Taki stan osiąga każdy, kto dochodzi do trzeciego etapu duchowego rozwoju. Jeżeli jednak chrześcijanin odkrywa w sobie coś, czego nie ma w Jezusie, na przykład jeden z uczynków ciała, o których apostoł Paweł napisał w liście do Galacjan (Gal 5,19-21), to jest to dla niego sygnał, że wciąż pokonuje etap drugi i jest w nim coś, czego jeszcze nie pozwolił Bogu zmienić.