sobota, 15 grudnia 2018

Jarzmo Jezusa

  Jak będzie wyglądać życie na nowej ziemi? Jak wygląda życie w Królestwie Niebios? Czego tam nie ma i nigdy nie będzie? Trudno jest dzisiaj odpowiedzieć na takie pytania, chociaż odpowiedź na to ostatnie jest chyba łatwa. Grzech jest tym, czego nigdy nie spotkamy zarówno w niebie jak i na nowej ziemi. Nie ma tam miejsca dla tych ludzi, którzy nie odrzucą grzechu. Nie znajdą się tam „czarownicy i wszetecznicy, i zabójcy, i bałwochwalcy, i wszyscy, którzy miłują kłamstwo i czynią je” (Ap 22,15). Nie będzie też tam „bojaźliwych i niewierzących, i skalanych” (Ap 21,8).

  Patrząc na tę listę wielu z nas oddycha z ulgą, ponieważ uważa, że się na niej nie znajdują. Ale czy jest to prawda? Pismo Święte zawiera więcej takich list, a niektóre z nich dotykają bardzo delikatnych obszarów naszego życia. Na przykład: „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować (…) Wszelka gorycz i zapalczywość, i gniew, i krzyk, i złorzeczenie niech będą usunięte spośród was wraz z wszelką złością” (Ef 4,29.31). Myślę, że te fragmenty każą nam trochę inaczej patrzeć na to, czym jest grzech. O ile łatwo jest nam wyobrazić sobie, że w niebie nie ma miejsca na złość albo gniew, to nie tak łatwo jest nam uświadomić sobie, że to nasze życie powinno być wolne od tych rzeczy. Wielu z nas nie kojarzy objawów złości czy gniewu z grzechem, a jednak Jezus powiedział: „Każdy, kto się gniewa na brata swego, pójdzie pod sąd (…) a kto by rzekł: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny” (Mt 5,22). Innym przykładem może być grzech cudzołóstwa, o którym Jezus powiedział, że ma miejsce nie podczas fizycznego aktu zdrady, ale już w momencie pojawienia się złych myśli: „Każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim” (Mt 5,28). Dawid zgrzeszył z Batszebą w momencie, kiedy patrzył na nią kilka chwil za długo i pojawiło się w jego głowie pożądanie. To co stało się później było konsekwencją tego pierwszego grzechu.

  Dlaczego tak łatwo przychodzi nam robić niewłaściwe rzeczy? Czy tak było na początku? Czy Adam z Ewą mieli podobne problemy? Nasi prarodzice zostali stworzeni na podobieństwo Boga i ich naturalną tendencją było życie zgodne z Bożym prawem. Mieli jednak możliwość wyboru między dobrem i złem, i w pewnym momencie skorzystali z niej. Dokonali złego wyboru, a konsekwencje tego widać do dzisiaj. Co uległo zmianie po tym, jak zgrzeszyli? Adam stracił swoje podobieństwo do Boga, jego duchowe DNA uległo uszkodzeniu i ten błąd zaczął być przekazywany wszystkim jego potomkom. Każdy człowiek rodzi się z naturalną tendencją do grzeszenia i jest tylko kwestią czasu, kiedy zgrzeszy. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie tego naprawić. Mało tego, każdy grzech pogarsza tylko stan naszego duchowego DNA i coraz łatwiej jest nam robić to, co złe.
Do czego Biblia porównuje sytuację grzesznika, czyli każdego z nas? Na przykład do sytuacji człowieka chorego od 38 lat, który na pytanie Jezusa: „Chcesz być zdrowy?”, odpowiedział: „Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy” (J 5,7). Ten chory nie miał najmniejszych wątpliwości, że nie był w stanie zrobić nic, aby odzyskać zdrowie. W podobnej sytuacji znajdował się trędowaty, któremu udało się dostać w pobliże Jezusa. On także był pewny, że sam nie może się uleczyć i tylko nadnaturalna pomoc pochodząca od Boga może mu pomóc. A co ze sparaliżowanym mężczyzną, którego przyjaciele dostarczyli na noszach przed Jezusa? A co z dwoma opętanymi z krainy Gadareńczyków? Oni wszyscy znajdowali się w beznadziejnej sytuacji i tylko Jezus mógł im pomóc. Jedyne co im pozostało to pragnienie zmiany i wiara w to, że Jezus może to zmienić. 

  Dzisiaj sytuacja grzeszników wcale nie jest lepsza, a prawdopodobnie jeszcze gorsza. Dlaczego? Ponieważ przez następne 2 tysiące lat nasza grzeszna natura została jeszcze bardziej zdeprawowana. Jednak wciąż mamy taką samą szansę na zmianę, a szansą tą jest Jezus. Aby z niej skorzystać należy najpierw uświadomić sobie prawdę o sobie. Trzeba odrzucić wszelkie złudzenia o własnym nie najgorszym stanie i ukorzyć się przed Bogiem. Każdy grzesznik musi sobie zdać sprawę z tego, że jest współczesnym trędowatym, paralitykiem i chorym od 38 lat. Zdać sprawę z tego, że jego stan jest jeszcze gorszy, bo paralityk, trędowaty czy też opętany mieli świadomość swojego stanu, a my najczęściej takiej świadomości nie mamy. 

  Historia pokazuje, że sama świadomość nie wystarczy, aby podjąć właściwą decyzję. W pewnych sytuacjach grzesznik może nie chcieć zmiany swojego stanu, chociaż wie, że jest grzesznikiem. Jezus przedstawił ten problem, kiedy mówił do Żydów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze, lecz syn pozostaje na zawsze” (J 8,34-35). Tym domem jest dom niewoli, a każdy, kto z niewolnika grzechu staje się synem diabła, pozostaje w tym domu niewoli całkowicie dobrowolnie i nie ma ochoty go zmienić na inny. To dlatego Jezus kilka razy powtórzył ówczesnym liderom kościoła, że dokąd On odchodzi, oni pójść nie mogą. Stali się synami złego. Całkowicie świadomie zaparli się Jezusa, tak samo jak dzisiaj wielu ludzi całkowicie świadomie odrzuca Ducha Świętego, który kontynuuje na ziemi tę pracę, którą prowadził Jezus. Ellen White tak o tym napisała: „Najczęstszym przejawem grzechu przeciwko Duchowi Świętemu jest uporczywe lekceważenie niebiańskiego zaproszenia do skruchy (…) Jak długo człowiek postępuje w ten sposób, tak długo nie może liczyć na przebaczenie, aż wreszcie traci wszelką chęć pojednania z Bogiem” (ŻJ, s.286). 

  To nie grzech zamyka nam drogę do nieba, ale nasza skłonność do grzeszenia, nasze przywiązanie do tych złych rzeczy, na które nie ma miejsca w niebie. Bóg bardzo chętnie wybacza nam nasze grzechy, jednak nie ma to żadnego znaczenia dla kogoś, kto nie chce przestać grzeszyć. W niebie znajdą się tylko ci, którzy nie chcą grzeszyć i z pomocą Boga odrzucają to, do czego kiedyś byli przywiązani. Życie bez grzechu nie polega na powstrzymywaniu się od popełniania złych rzeczy, ale na braku chęci do grzechu. Mało tego, ta niechęć musi być bardzo silna, to ma być nie tylko niechęć, ale wręcz obrzydzenie. Apostoł Piotr tak opisał tych, którzy poznali kiedyś prawdę, ale potem na skutek niechęci do poddania swojego całego życia Bogu, powrócili do dawnego życia: „Wraca pies do swoich wymiocin” (2 P 2,22). Myślę, że to porównanie oddaje bardzo dobrze to, czym tak naprawdę jest grzech. Tylko człowiek, który z pomocą Boga ukształtował swój charakter tak, że grzech jest dla niego tak obrzydliwy, jak wymiociny, może znaleźć się w niebie w obecności Boga. 

  Czy ewangelia mówi nam, że nie musimy się martwić naszymi grzechami, ponieważ Bóg je nam wybacza, i dzięki temu będziemy zbawieni? A może mówi, że nie samo wybaczenie jest gwarancją zbawienia, a zmiana serca? „Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota” (1 J 5,12). Syna ma ten, w kim Syn żyje. „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal 3,20). Jest to nowe życie, które w każdym swoim aspekcie, widzialnym i niewidzialnym, jest takim życiem, jakim Jezus żyłby będąc na naszym miejscu. Na tym polega narodzenie się na nowo, na śmierci starego człowieka przywiązanego do grzechu i narodzeniu nowego, który jest przywiązany do Boga. „Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 J 3,9). Jest to życie, w którym człowiek zakłada na siebie dobrowolnie jarzmo Jezusa, a jarzmo to jest dla niego miłe. Odrzucił to jarzmo, które nałożył mu szatan, a które zmusza do grzechu i tak naprawdę nie daje pokoju; a przyjął to, które nosi z przyjemnością, ponieważ związane jest z noszeniem lekkiego brzemienia i radością, którą znajduje się we wszystkim, co jest zgodne z wolą Bożą. 
Bóg nie zamyka przed nikim drogi do swojego Królestwa. Bóg nie mówi do nikogo, że nie może wybaczyć mu grzechów. To my nie pozwalamy naszemu Stwórcy zrobić tego, co jest jego największym pragnieniem, nie pozwalamy Mu przywrócić nas do wiecznego życia wolnego od łez, śmierci, smutku, krzyku i mozołu (Ap 21,4). Nie pozwalamy mu gdy  trwamy w związku z grzechem. I nie ma znaczenia to, jak mały wydaje się nam ten grzech. Skutki każdego grzechu są straszne, nawet tak małego, jak zerwanie zakazanego owocu. 

  Ellen White napisała: „W nieunikniony sposób musimy znaleźć się pod kontrolą jednej z dwóch wielkich sił, walczących o pierwszeństwo na świecie. Aby dostać się pod panowanie królestwa ciemności, nie jest konieczne świadome oddanie się pod jego władzę. Wystarczy tylko zaniedbać przymierze z królestwem światła. Jeżeli poniechamy naszego współdziałania z niebem, szatan opanuje nasze serce i przekształci je w swój przybytek. Jedynym środkiem obrony jest obecność Chrystusa w naszych sercach przez wiarę w Jego sprawiedliwość. Dopóki nie zostaniemy w żywotny sposób związani z Bogiem, nie zdołamy oprzeć się rujnującemu egoizmowi, pobłażaniu samemu sobie i skłonności do grzechu. Przez wyzbycie się złych nawyków możemy czasowo odgrodzić się od szatana, ale przy braku trwałego podporządkowania się Bogu będziemy zawsze pokonani. Bez osobistego obcowania z Chrystusem i bez stałej łączności z Nim będziemy zdani na łaskę wroga i staniemy się w końcu jego ofiarami” {ZJ 229.3}.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz