czwartek, 18 października 2018

Prawdziwe chrześcijaństwo (cz.2)

Co to znaczy być chrześcijaninem? (cz.2)

  W pierwszej części tego opracowania skupiłem się na moich wnioskach, do których doszedłem studiując Pismo Święte. Tym razem chcę wskazać na te fragmenty Biblii, które pokazują trzy etapy rozwoju duchowego, omówionego w części pierwszej.

  Zacznę od tej wypowiedzi Pana Jezusa, która zainspirowała mnie kiedyś do studiowania Bożego Słowa pod kątem nowonarodzenia. „Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy” (J 14,23). Jezus mówiąc o przestrzeganiu słowa wskazuje na to, że najpierw w życiu chrześcijanina musi pojawić się miłość do Boga. Taka miłość to nie jest chwilowa ekscytacja, ale głębokie uczucie wynikające z bardzo dobrych i bliskich relacji z Bogiem. Początkiem takiej miłości jest zainteresowanie się Bogiem. Bóg przyciąga naszą uwagę na różne sposoby, ale kiedy już uda mu się to zrobić, wtedy zaczynamy widzieć coś, czego wcześniej nie widzieliśmy. „Przyszedłem na ten świat na sąd, aby ci, którzy nie widzą, widzieli, a ci, którzy widzą, stali się ślepymi” (J 9,39). Jezus otwiera nam oczy i pozwala zobaczyć prawdę, nie całą prawdę o Bogu, ale taką jej część, która jest wystarczająca do przyciągnięcia naszej uwagi. Każdy z nas ma w sobie pragnienie innego życia niż to, jakie mamy dzisiaj. Może ono być ukryte bardzo głęboko tak, że tylko w pewnych sytuacjach uświadamiamy sobie, że czegoś nam brakuje. Bóg wykorzystując okoliczności uświadamia nam nasze prawdziwe pragnienia, aby zachęcić nas do lepszego poznania Prawdy, czyli Jezusa: „Ja jestem droga i prawda, i żywot” (J 14,6). Miłość do Boga rozwija się na drodze poznania Go, a jej zwieńczeniem jest jedność z Bogiem. Poznanie Boga rozpoczyna się od drugiego etapu rozwoju duchowego i trwa przez cały ten i następny etap. Jedność z Bogiem, czyli trzeci etap rozwoju, objawia się „przestrzeganiem słowa” czyli życiem zgodnym z Bożym prawem. Człowiek nie może i nie chce żyć inaczej, ponieważ od momentu, kiedy Bóg z nim zamieszka, jego pragnienia stają się takie same jak pragnienia Boga, a życie takie jak życie Boga. „Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 J 3,9).

  Podczas rozmowy z Nikodemem Jezus powiedział coś, co wyznacza pewne ważne punkty w rozwoju duchowym. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego” (J 3,5). Czym są narodziny „z wody”? Wielu chrześcijan widzi w tym miejscu chrzest wodą przez zanurzenie. Jest też wielu, którzy łączą narodziny z wody z narodzinami z Ducha, uważając, że podczas chrztu przez zanurzenie w wodzie, zostali też ochrzczeni Duchem Świętym, a tym samym narodzili się na nowo. Nie zgadzam się z taką interpretacją, ponieważ Biblia tak nie mówi. Wystarczy sprawdzić podany tu wcześniej fragment (1 Jana 3,9) i sprawdzić, czy rzeczywiście po chrzcie wodą chrześcijanie już nie grzeszą, a ich charaktery są odbiciem charakteru Boga. Czym jest wobec tego chrzest wodą? Odpowiedź znajdujemy oczywiście w Biblii. Otóż jest on „prośbą do Boga o dobre sumienie” (1 P 3,21). Apostoł Piotr nawiązuje tu do potopu i ocalenia w arce rodziny Noego, nazywając to ocaleniem przez wodę, a arkę obrazem chrztu. Chrzest wodą jest świadomie podjętą decyzją podporządkowania swojego życia Bogu, ale nie jest równoznaczny ze zmianami, jakie muszą nastąpić, aby człowiek mógł być zbawiony. Sam chrzest wodą nie zmienia charakteru człowieka. Chrzest wodą jest tym, co jest pierwszym etapem rozwoju duchowego. Podjęcie decyzji jest tą chwilą, w której w świadomy sposób poddajemy się Bogu, dając się „zaszczepić” przez Ducha Świętego, który od tej chwili może zacząć działać, aby dokonać koniecznych zmian. To co dzieje się dalej Jezus przedstawił w przypowieści o krzewie winnym i latorośli. „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest winogrodnikiem. Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc” (J 15,1-2). To jest dokładnie to, co ma miejsce podczas drugiego etapu, usuwanie wad charakteru. Potwierdzeniem zmian charakteru jest coraz obfitszy owoc chrześcijańskiego życia. W tym miejscu można zadać pytanie, czym jest ten owoc? Jezus podczas ostatniej wieczerzy kilka razy mówił o tym samym, ale w różny sposób. J 14,12-14: „Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie (…) i o cokolwiek prosić będziecie w imieniu moim, to uczynię, aby Ojciec był uwielbiony w Synu. Jeśli o co prosić będziecie w imieniu moim, spełnię to”. J 15,5.7-8 „Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu, bo beze mnie nic uczynić nie możecie (…) Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam. Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie i staniecie się uczniami moimi”. Porównanie tych dwóch fragmentów pozwala zauważyć, że wiara w Jezusa polega na trwaniu w nim. Taka wiara nie polega na akceptacji faktów związanych z istnieniem Boga, ale na bardzo bliskich relacjach z Nim, takich relacjach jakie są w między kochającymi się małżonkami. Kolejne porównanie dotyczy właśnie owocu, ponieważ są nimi uczynki, takie same jakich dokonywał w swoim życiu Jezus. I nie chodzi tu tylko o czyny świadczące o nadnaturalnej mocy, która działała przez Jezusa, uzdrowienia i wzbudzenia z martwych, ale o całe Jego życie. Kto naprawdę wierzy w Jezusa, ten żyje tak, jak On żył. Każdą rzeczą, którą Jezus robił, objawiał chwałę Ojca; każdy Jego uczynek świadczył o tym, że kierował nim Bóg. Takie uczynki są właśnie owocem, który objawia się w życiu chrześcijanina, a w miarę rozwoju owoc ten jest coraz obfitszy. Ważną informacją w tych dwóch fragmentach jest to, że na skutek oczyszczania i upodabniania charakteru do wzoru, jakim jest Jezus, wola chrześcijanina także staje się podobna do woli Boga. Efekt jest taki, że każda jego prośba jest spełniona. Każda, ponieważ chce on tego samego, co chce Bóg. „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić” (1 Kor 6,12). Paweł wyjaśnia tu, że jego wolna wola wcale nie została ograniczona w związku z tym, że chce on tego samego co Bóg, ponieważ w świadomy sposób rezygnuje z tego, co nie jest pożyteczne i co może prowadzić do zniewolenia. W tym miejscu każdy może sobie zadać pytanie o to, jak często prosił o coś Boga, ale tego nie otrzymał. Każda taka sytuacja świadczy o tym, że nie osiągnęliśmy jeszcze trzeciego etapu i nie znajdujemy się w jedności z Bogiem, nie znamy dobrze Jego woli i prosimy o coś, co nie jest z nią zgodne. Chcemy realizować naszą, a nie Jego wolę. 

  Kolejny fragment: „Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie i staniecie się uczniami moimi” (J 15,8). Trzeba pamiętać o tym, do kogo Jezus skierował te słowa. Powiedział to podczas ostatniej wieczerzy do swoich uczniów, tych samych, którzy byli z nim już przez trzy i pół roku. Uważali się za uczniów Jezusa, a jednak On sam stwierdził, że dopiero się nimi staną. Wierzyli w Jezusa, uznali Go za Mesjasza i Syna Bożego, a jednak nie trwali w Nim tak, aby przynosić obfity owoc. Ich życie wciąż wymagało oczyszczenia. Tego samego wieczoru Jezus powiedział do Piotra: „Szymonie, Szymonie, oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę. Ja zaś prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja, a ty, gdy się kiedyś nawrócisz, utwierdzaj braci swoich” (Łk 22,31-32). Piotr nie był jeszcze w pełni nawrócony! Zarówno on i pozostali uczniowie nie byli jeszcze w tym momencie uczniami w pełnym znaczeniu tego słowa. Znajdowali się na drugim etapie rozwoju duchowego. Podobne słowa Jezus wygłosił wcześniej do Żydów, i co ciekawe, powiedział to do tych Żydów, którzy uwierzyli w Niego: „Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8,31). Wytrwanie w słowie to nic innego jak drugi etap rozwoju, po którym chrześcijanin staje się prawdziwie uczniem Jezusa, osiągając etap trzeci. Paweł, Piotr i Jan to najlepsze dowody na to, że celem życia chrześcijanina jest osiągnięcie trzeciego etapu i konsekwentne podążanie dalej tą samą drogą. Etap trzeci nie ma końca, tak jak nie ma końca poznawanie Boga. Przekroczenie granicy pomiędzy etapem drugim i trzecim jest tym, co Jezus nazwał narodzinami z Ducha. „Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 J 3,9). Paweł łączy narodziny z Ducha ze śmiercią, oczywiście nie całego człowieka, ale tej części jego natury, która jest uzależniona od grzesznego ciała: „Albowiem ja przez zakon umarłem zakonowi, abym żył Bogu. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal 3,19-20). „Jeśli jednak Chrystus jest w was, to chociaż ciało jest martwe z powodu grzechu, jednak duch jest żywy przez usprawiedliwienie” (Rz 8,10). Ciało martwe dla grzechu to takie ciało, które nie ma już wpływu na decyzje podejmowane przez człowieka. Dopóki chrześcijanin nie narodzi się na nowo, żyje w rozdwojeniu między duchem i ciałem. „Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię, co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię (…) Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym, a w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich” (Rz 7,15.22-23). Do zrozumienia tego fragmentu ważna jest znajomość znaczenia słowa ‘zakon‘, użytego w tym miejscu. W greckim oryginale jest to słowo ‘nomos’, które ma kilka znaczeń: prawo (rozumiane ogólnie), prawo Boże, prawo Mojżeszowe, księgi biblijne zawierające prawo, księgi Mojżeszowe, wreszcie to znaczenie, które najlepiej pasuje do tego fragmentu: siła lub wpływ zachęcające lub zmuszające do działania. „Znajduję tedy w sobie zakon, że gdy chcę czynić dobrze, trzyma się mnie złe” (Rz 7,21). I stan ten trwa podczas całego etapu drugiego, którego zakończeniem jest narodzenie się na nowo. Wtedy ciało staje się martwe dla grzechu, ponieważ nie ma już wpływu na podejmowanie decyzji. Martwe ciało nie zmusza człowieka do robienia tego, co złe, a Duch Boży, który zamieszkał w człowieku, zachęca go do robienia tego, co dobre. 

  Biblia w wielu miejscach mówi o kilku etapach rozwoju duchowego, na zakończenie chcę jednak poruszyć jeszcze jeden aspekt naszej wiary. To, że ktoś znajduje się na drugim lub trzecim etapie nie oznacza wcale, że dotrze do końca, czyli że zostanie zbawiony. Biblia ostrzega nas, że cały czas mamy wolną wolę i możliwość podjęcia złej decyzji. Problem polega na tym, że im lepiej ktoś poznał Boga, tym bardziej niebezpieczne jest dla niego odejście od Boga. „Jest bowiem rzeczą niemożliwą, żeby tych – którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebiańskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego i zakosztowali Słowa Bożego, że jest dobre, oraz cudownych mocy wieku przyszłego – gdy odpadli, powtórnie odnowić i przywieźć do pokuty, ponieważ oni sami ponownie krzyżują Syna Bożego i wystawiają go na urągowisko” (Hbr 6,4-6). O takich ludziach pisał też apostoł Piotr: „Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają im się opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni. Lepiej bowiem byłoby dla nich nie poznać drogi sprawiedliwości niż poznawszy ją, odwrócić się od przykazanego im świętego przykazania” (2 P 2,20-21). Czy są to tylko wyjątki? Czy tylko nieliczni chrześcijanie odpadną od wiary? „Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” (Mt 7,21). Kim są ci, którzy zwracają się do Chrystusa słowami „Panie, Panie”? Czy nie są to ci, którzy wierzą w Niego? A jednak Jezus mówi o nich: „W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mt 7,22-23). Wielu będzie takich, do których Jezus powie, że nigdy ich nie znał. Nie chodzi tu o znajomość faktów na temat tych ludzi, Bóg zna każdego z nas. Jezus użył tutaj słowa, które oznacza posiadanie bliskich, osobistych, bardzo intymnych relacji z Nim. To samo greckie słowo ‘ginosko’ użyte jest w Biblii do przedstawienia właśnie takich relacji. Mówiąc: „Nigdy was nie znałem” Jezus stwierdza, że ci ludzie nigdy nie zbliżyli się do Niego na tyle blisko, aby Go pokochać. Nie zbliżając się do Niego „czynili bezprawie”, ponieważ życie zgodne z Bożym prawem polega na trwaniu w Jezusie. Oczywiście byli oni pewni, że tak nie jest. Byli przekonani, że te wszystkie cudowne rzeczy czynili w mocy Bożej, jednak Jezus stwierdza, że tak nie było. Gdzie w takim razie jest problem? Co z owocami o których ci ludzie przypominają Jezusowi? „Ojciec mój jest winogrodnikiem, każdą latorośl (…) która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc” (J 15,1-2). Ludzie ci mówili tylko o zewnętrznych objawach owocowania, jednak wypowiedź Jezusa wskazuje na to, że nie pozwolili Ojcu na całkowite oczyszczenie z tego, co uniemożliwia przynoszenie owocu. To przywiązanie do tego, co nie pochodzi od Boga sprawiło, że ci ludzie nigdy tak naprawdę nie poznali Go. W pewnych sytuacjach, kiedy musieli wybierać między posłuszeństwem Bogu a korzyściami doczesnego życia, wybierali to drugie. Nie potrafili zrezygnować z tego, do czego byli przywiązani. Boże prawdy wydawały im się zbyt trudne do zaakceptowania i uznali, że Bóg na pewno nie ma tak surowych wymagań. Prawdziwym problemem nie jest jednak to, że Boże prawo jest surowe i wymagające, bo takie nie jest, ale to, że my nie chcemy uznać tego co złe za grzech. Owszem, przyznajemy to często, ale wtedy, gdy nie musimy płacić ceny za naszą wiarę, wtedy, gdy jest to dla nas wygodne. Nie jesteśmy przygotowani do pewnych wyrzeczeń, które uznajemy za ograniczenie naszej wolności. Jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to, co uznajemy za wolność, jest tak naprawdę niewolą. „Każdy kto grzeszy jest niewolnikiem grzechu” (J 8,34). I jest tylko jedna droga do wolności: „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8,32). Jezus jest tą prawdą i tylko przez niego możemy uwolnić się z niewoli grzechu. Uwolnienie odbywa się poprzez poznanie Go, nie poznanie pewnych prawd i faktów o Nim, ale bliska, osobista znajomość, określona greckim słowem ‘ginosko’. To taka znajomość jest potrzebna, aby przejść do trzeciego etapu rozwoju duchowego, a następnie zostać zbawionym.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz