wtorek, 10 grudnia 2019

Podwójna natura apostoła Pawła

Albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię” (Rz 7,19)

Apostoł Paweł podzielił się z nami swoimi rozterkami, które dręczyły go przez pewien czas. Jako człowiek wierzący znał Boże prawo i zgadzał się z tym, że jest ono „święte i sprawiedliwe, i dobre”. Nie tylko zgadzał się z tym, ale miał „upodobanie w zakonie Bożym”. O Bożym prawie mówił to samo, co wcześniej mówił król Dawid:

„W sercu moim przechowuję słowo twoje (…) mam upodobanie w przykazaniach twoich (…) ustawy twoje są rozkoszą moją (…) prawa twoje są dobre! Oto tęsknię do przykazań twoich (…) rozkoszuję się przykazaniami twoimi, które pokochałem (…) mam rozkosz w zakonie twoim (…) zakon twój jest rozkoszą moją (…) zakon twój miłuję” (Ps 119)

A mimo to, z wielkim smutkiem, Paweł stwierdził:

„mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię”

Na czym polegał jego problem?

„Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Pana, a w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich”

Ten ostatni wers wymaga kilku słów wyjaśnienia. W tym wersie Paweł cztery razy użył słowa „zakon”, w oryginalnym tekście greckim jest to słowo  „nomos”. To słowo ma kilka znaczeń: prawo (ogólnie), prawo Boże, prawo Mojżeszowe, księgi Mojżeszowe, Stary Testament, ale oznacza także jakąś siłę lub wpływ skłaniającą do działania, oraz zwyczaj, sposób życia (patrz: konkordancja Stronga).

Paweł mówi w tym wersie o dwóch zakonach. Pierwszy to zakon Boży, w którym Paweł miał upodobanie i uznawał jego słuszność i dobroć swoim rozumem. Drugi zakon to zakon grzechu, o którym Paweł napisał, że „jest w członkach moich”. To ten zakon był przyczyną tego, że Paweł znajdował się w niewoli grzechu. Tym zakonem była grzeszna natura Pawła, jego przyzwyczajenia i zwyczaje, kształtowane od urodzenia.

 „Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?”

Paweł wyznał, że, pomimo szczerych chęci, nie był w stanie uwolnić się od wpływu swojej grzesznej natury. Czy w związku z tym stwierdził, że nic nie można z tym zrobić i że do końca życia pozostanie w niewoli zakonu grzechu?

„Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!”

Apostoł Paweł znalazł rozwiązanie problemu! To Jezus jest tym rozwiązaniem i dlatego Paweł dziękuje z całego serca Bogu za Jezusa Chrystusa.

Na czym dokładnie polega to rozwiązanie? Czy Bóg przez Jezusa Chrystusa zmienił grzeszną naturę Pawła i dzięki temu Paweł przestał odczuwać jej wpływ? Nie, Paweł nadal miał tą samą naturę.

„Tak więc ja sam służę umysłem zakonowi Bożemu, ciałem zaś zakonowi grzechu”.

Nadal jego ciało służyło zakonowi grzechu, ale nie tyle służyło, co nadal chciało służyć. Paweł odkrył, że ciało straciło swój wpływ na niego, od kiedy zaczął żyć w Chrystusie.

„Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci”

Paweł zaczął nowe życie, ponieważ poznał Jezusa, pokochał Go i wypełniła się w jego życiu obietnica złożona przez Chrystusa:

Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy” (J 14,23)

Dzięki stałej obecności Jezusa, Paweł zaczął żyć nowym życiem. W tym nowym życiu jego grzeszna natura straciła całkowicie wpływ na podejmowane przez Pawła decyzje, ponieważ słabości Pawła zostały zastąpione mocą Jezusa. Paweł zaczął żyć takim życiem, jakim żyłby Jezus będąc na jego miejscu. Paweł zaczął myśleć, czuć i robić to, co robiłby Jezus. Zaczął przez wiarę żyć w Chrystusie.

Paweł został uwolniony od zakonu grzechu i śmierci, czyli od swoich przyzwyczajeń, od wpływu swojej grzesznej natury.

Problem Pawła nie był tylko jego problemem. Był to problem wszystkich ludzi, zarówno tych, którzy żyli w czasach Pawła, jak i tych, którzy żyli przed nim i po nim. Jest to też problem każdego z nas.

Każdy człowiek, który uwierzył w Boga, zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że ma taki sam problem,  jaki miał Paweł, to znaczy z jednej strony wie, że powinien przestać grzeszyć i nawet chce, aby tak się stało, jednak w pewnych sytuacjach przekonuje się, że nie potrafi powstrzymać się od zrobienia czegoś złego. Cała jego wiedza o Bogu nie ma w takim momencie żadnego znaczenia, nie jest w stanie powstrzymać go od grzechu. Zakon w znaczeniu prawa nie ma mocy, aby utrzymać wierzącego w posłuszeństwie, ponieważ „przez zakon jest poznanie grzechu”, a nie moc do pokonania go. Taka moc jest w zakonie Ducha, „który daje życie w Chrystusie Jezusie”.

Czym jest zakon Ducha? Niektórzy uważają, że jest to inne prawo niż to, które Bóg przekazał przez Mojżesza, uważają, że Jezus zmienił Boże przykazania i dał nam nowe. Inni uważają, że Jezus po prostu zwolnił nas od odpowiedzialności za grzechy. Oba te poglądy sprowadzają się do tej samej tezy, że człowiek może grzeszyć i być zbawionym. Na czym polega błąd tych, którzy tak myślą? Po pierwsze warunkiem zbawienia nie jest życie całkowicie pozbawione grzechu, ale odwrócenie się od wszystkich grzechów (Ezechiel 18). Oznacza to, że kiedy człowiek nie tyle przestanie grzeszyć, co przestaje chcieć grzeszyć, kiedy przestaje kochać grzech i zaczyna grzech nienawidzić, to wtedy może zostać zbawiony, o ile ta nienawiść do grzechu pozostanie w nim na stałe. Po drugie Biblia wyraźnie mówi o tym, że w Królestwie Bożym nie ma miejsca na grzech i że „nie wejdzie do niego nic nieczystego ani nikt, kto czyni obrzydliwość i kłamie” (Ap 21,27). Nikt kto czyni – jest to czas teraźniejszy, co oznacza, że gdyby dzisiaj miała zapaść decyzja o zbawieniu, to nikt, kto teraz „czyni obrzydliwość i kłamie” nie zostanie zbawiony. To czy robił to w przeszłości nie ma znaczenia.

Tak więc zakon Ducha to nie jakieś nowe prawo, nowe zasady według których mogą do nieba wejść ci, którzy nie przestali grzeszyć. Tym zakonem jest ewangelia Chrystusowa, „jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy”. To jest ta moc, której brakowało Pawłowi, kiedy żył bez Chrystusa i chociaż był pełen dobrych chęci, to i tak upadał. Jednak kiedy poznał Prawdę, zachwycił się nią i naprawdę pokochał Boga, kiedy zaczął nowe życie w Chrystusie, wtedy otrzymał od Boga moc, która pozwoliła mu uwolnić się spod wpływu „zakonu grzechu i śmierci”. Spełniły się w jego życiu słowa Jezusa: „I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8,32). Paweł umarł dla grzechu i mówi nam, że my także możemy.

„Cóż więc powiemy? Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy? Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni (…) byśmy już nadal nie służyli grzechowi” (Rz 6,1-6)

Dlaczego tak wielu chrześcijan mówi o tym, że życie bez grzechu jest niemożliwe, a co najmniej niesamowicie trudne? Apostoł Jan mówi nam coś przeciwnego:

„Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe” (1 J 5,3).

Kto ma rację, apostoł Jan, umiłowany uczeń Jezusa, czy też ci, którzy uważają, że przykazania są uciążliwe, a miłość do Boga nie pomaga w przestrzeganiu Bożego prawa?

A dlaczego pomimo naszej całej wiedzy o Bogu i o grzechu, tak wielu z nas nadal grzeszy?

Może odpowiedź znajduje się w innym wersie tego samego listu Jana:

„Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 J 3,9)

Jeżeli ten, kto narodził się z Boga, nie tyle nie grzeszy, co nie może grzeszyć, to może ten kto grzeszy po prostu jeszcze się z Boga nie narodził? Wiem, że jest wielu chrześcijan, którzy uważają, że narodzili się z Boga, a mimo to grzeszą. Może po prostu nie mają racji uważając, że są narodzeni na nowo?

Podobna odpowiedź została też udzielona przez Jezusa:

„Kto mnie nie miłuje, ten słów moich nie przestrzega, a przecież słowo, które słyszeliście, nie jest moim słowem, lecz Ojca, który mnie posłał” (J 14,24)

Może ten, kto nadal grzeszy jeszcze nie pokochał Boga? Wiem, że jest wielu chrześcijan, którzy uważają, że kochają Boga i często deklarują swoją miłość, a mimo to grzeszą. Może tylko wydaje się im, że kochają Boga; może nie zrozumieli tego, czym jest miłość do Boga i jak można ją rozpoznać?

Jest jeszcze inna wypowiedź Jezusa, która wyjaśnia ten problem:

„A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (J 17,3)

Może ten, kto nadal grzeszy, po prostu jeszcze nie poznał Boga? Wiem, że jest wielu chrześcijan, którzy uważają, że znają Boga i wiedzą o Nim bardzo dużo. Może tylko wydaje się im, że znają Boga, a tak naprawdę jeszcze go nie poznali? Jezus powiedział też coś o takich chrześcijanach:

„W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mt 7,22-23)

Paweł znalazł rozwiązanie swojego problemu. Przyjął i zaakceptował to, co objawił mu Jezus Chrystus w drodze do Damaszku. Następnie poznał Jezusa tak, że pokochał Go i narodził się na nowo.

Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na te pytania:

Czy spotkałem już Jezusa na mojej drodze do Damaszku? Czy poznałem Go tak dobrze, że pokochałem Go z całego serca? 

Jeżeli tak, to owoce tej miłości powinny być widoczne w moim życiu, między innymi w postaci odrzucenia wszystkich wcześniej popełnionych grzechów, w postaci nowego życia w Chrystusie, życia pozbawionego grzechu.



A jeżeli nie, to może najwyższy czas abym zaczął myśleć o tym, co mam zrobić, aby Go w końcu poznać i pozwolić Mu zmienić moje życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz