niedziela, 14 lipca 2019

Kim jest chrześcijanin?


Jedną z najważniejszych informacji na ten temat jest to, że to nie do nas należy ocena naszego chrześcijaństwa. Taką ocenę każdemu z nas wystawi Bóg. Wielu ludzi uważa się za chrześcijan, jednak kto z nich jest nim naprawdę? Jezus ostrzegł nas, żebyśmy nie ufali naszym uczuciom i emocjom, ponieważ pewnego dnia możemy przekonać się, że gdzieś popełniliśmy błąd i naszą wiarę zbudowaliśmy na niewłaściwym fundamencie. "W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie" (Mt 7,22-23). Czy fakt czynienia cudów nie jest wystarczającym dowodem wiary? Okazuje się, że nie.Jaki błąd mogli wobec tego popełnić ci, którzy kiedyś usłyszą te straszne słowa: "Idźcie precz ode mnie"? 

Jedną z możliwości jest to, że za bardzo zaufali swoim uczuciom. Spróbuję to pokazać na przykładzie związku mężczyzny i kobiety. Czasami zdarza się, że mężczyzna poznaje kobietę i zachwyca się nią. Pragnie z nią być, być tak blisko, jak to jest tylko możliwe. Myśli o tej kobiecie wywołują w nim bardzo silne emocje i uczucia, a jednym z jego pragnień jest fizyczne zbliżenie. Często nazywamy to miłością, jednak tak naprawdę jest to przede wszystkim pożądanie. Fizyczna, a jednocześnie bardzo intymna część tego związku, jest bardzo ważna dla tego mężczyzny. Czy ten mężczyzna rzeczywiście kocha tę kobietę? Ten świat tak bardzo wypaczył ideę Bożej miłości, że niewielu ludzi potrafi myśleć o miłości w oderwaniu od naszej seksualności. Faktem jest, że kontakty seksualne połączone są silnymi emocjami, tak silnymi, że potrafią one całkowicie wyłączyć tzw. zdrowy rozsądek. Towarzyszące tym emocjom uczucia swoistego uniesienia są jak narkotyk. 

Mężczyzna, który nosi w sobie takie uczucia, może sobie nawet zdawać sprawę z tego, że prawdziwa miłość wygląda "trochę" inaczej, jednak tak bardzo pragnie ponownie poczuć to niepowtarzalne uczucie, że jest gotów zrobić bardzo dużo, aby do tego doprowadzić. Nawet kosztem złamania tych zasad, w które kiedyś głęboko wierzył. I podobnie jest też z tymi, dla których chrześcijaństwo jest źródłem tego typu bardzo silnych doznać emocjonalnych. Ich życie duchowe składa się z krótkich okresów wielkiego uniesienia duchowego, po którym następuje czas zwykłego, szarego życia. Czekają oni do następnej okazji, aby przeżyć to, co według nich wynosi ich na bardzo wysoki poziom duchowy. I ich świadomość nie chce zaakceptować faktu, że prawdziwa miłość do Boga działa inaczej. Nie ma w niej wielkich wzlotów i upadków, ale jest systematyczny wzrost. Gdyby przedstawić to na wykresie, to prawdziwa miłość nie jest jak sinusoida, ale jak linia, która cały czas wznosi się do góry, i tylko czasami mogą się na niej pojawić niewielkie odchylenia, spadki, ale nie powodują one zmiany kierunku ze wznoszącego na opadający. 

Oparcie wiary na emocjach zawsze jest połączone z ignorowaniem pewnych prawd, o których mówi Biblia. Dlaczego? Ponieważ człowiek jest w stanie pod wpływem silnych emocji poświęcić prawie wszystko, aby zaspokoić swoją potrzebę przeżycia tych silnych uczuć. To dlatego Jezus powie do wielu, że "czynili bezprawie". 

Od samego początku Bóg zwracał uwagę ludzi na to, że niezbędnym składnikiem wiary jest miłość. Poprzez Mojżesza Stwórca powiedział jakie są Jego wymagania. "Teraz więc, Izraelu, czego żąda od ciebie Pan, twój Bóg! Tylko, abyś okazywał cześć Panu, swemu Bogu, abyś chodził tylko jego drogami, abyś go miłował i służył Panu, swemu Bogu, z całego serca i z całej duszy" (Pwt 10,12). Bóg łączy ze sobą prawo, rozumiane jako zbiór nakazów i zakazów, z miłością. Pokazuje, że prawdziwe przestrzeganie Bożego prawa nie może wynikać tylko i wyłącznie z jego akceptacji przez rozum. Niezbędnym składnikiem posłuszeństwa jest miłość. I ponownie posłużę się przykładem małżeństwa. Czy mąż, który skrupulatnie przestrzega wszystkich zasad z "Podręcznika dobrego męża", naprawdę kocha swoją żonę? Jeżeli jego decyzjami nie kieruje miłość do żony, jeżeli jego największym pragnieniem jako męża nie jest uczynienie swojej żony najbardziej szczęśliwą kobietą na świecie, jeżeli nie jest gotowy poświęcić dla niej wszystkiego, to czy jego uczucie do niej można nazwać miłością, a jego samego nazwać dobrym mężem?

Jednak co istotne, Bóg zawsze podkreśla, że miłość nie może być powodem nieprzestrzegania prawa. W chrześcijaństwie posłuszeństwo prawu nie jest opcjonalne, ale konieczne. "Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie" (J 14,15). I tutaj mamy drugą możliwość popełnienia błędu, którego skutkiem jest usłyszenie tych słów: "Idźcie precz ode mnie". Ta druga możliwość polega na skupieniu się na zewnętrznych przejawach przestrzegania prawa i przekonaniu, że zewnętrzne posłuszeństwo jest właściwą drogą życia. Tymczasem są to tylko skutki wiary, a nie wiara. Taki błąd popełnili Żydzi, a Ellen White tak to opisała w książce "Pragnienie wieków":
"Największe zwiedzenie ludzkiego umysłu w dniach Chrystusa polegało na przekonaniu, że na sprawiedliwość składa się samo uznanie prawdy. Dowiedzione zostało, że w całym ludzkim doświadczeniu teoretyczna znajomość prawdy nie wystarcza, aby zbawić duszę (...) To samo niebezpieczeństwo istnieje dzisiaj (...) Ludzie mogą wyznawać, że wierzą w prawdę, ale jeśli nie czyni ich ona szczerymi, uprzejmymi, cierpliwymi, wyrozumiałymi, myślącymi na sposób niebiański, jest przekleństwem dla tych, którzy ją wyznają, a poprzez ich wpływ staje się przekleństwem dla świata" (PW 244).

Jedynym rodzajem posłuszeństwa, które jest akceptowane przez Boga, jest posłuszeństwo wynikające z miłości. Tak jak małżeństwo, powinno być oparte na wzajemnej miłości, poszanowaniu i respekcie, na miłości, która jest "cierpliwa, dobrotliwa, nie zazdrości, nie jest chełpliwa, nie nadyma się, nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego. Nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy, wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi" (1 Kor 13,4-7). Tak miłość jest podstawą właściwego posłuszeństwa.

Prawdziwa Boża miłość zmienia człowieka tak, że staje się on nowym stworzeniem. Apostoł Paweł tłumaczy to w ten sposób: "Albowiem ja przez zakon umarłem zakonowi, abym żył Bogu. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego" (Gal 3,19-20). To miłość Boża sprawia, że umiera stare, egoistyczne JA i rodzi się nowe, w którym nie ma już JA, nie ma egoizmu, jest miejsce tylko na Bożą miłość. Kiedy w człowieku mieszka Chrystus, jego życie jest wolne od grzechu: "Każdy, kto w nim [w Chrystusie] mieszka, nie grzeszy; każdy kto grzeszy nie widział go ani go nie poznał" (1 J 3,6). "Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe" (1 J 5,3).

Kim wobec tego jest chrześcijanin? To ktoś, kto przede wszystkim poznał Jezusa. Nie poznał mniejszej lub większej ilości faktów o Nim, ale poznał Go jak kogoś bardzo bliskiego, a efektem tego poznania jest miłość. "A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś" (J 17,3). "Żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu jego, kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna, nie ma żywota" (1 J 5,11-12). Ten kto ma Syna, żyje tak, jakby Syn żył będąc na jego miejscu. Jezus porównał takiego człowieka do dobrego drzewa: "Każde dobre drzewo wydaje dobre owoce (...) Nie może dobre drzewo rodzić złych owoców" (Mt 7,17-18). Chrześcijanin to dobre drzewo różniące się od złego tym, że nie rodzi złych owoców. 

Jak to możliwe, że ten, kto był kiedyś złym drzewem może się stać drzewem dobrym? To właśnie było jednym z celów misji Jezusa, pokazać nam, upadłym ludziom ten sposób, o którym Bóg mówił od samego początku, ale my o nim zapomnieliśmy. Ellen White ujęła to tak: "Chrystus dociera do nas tam, gdzie jesteśmy. Przyjął naszą naturę i zwyciężył, abyśmy my mogli zwyciężyć przez przyjęcie Jego natury" (PW 246). Dokładne uzasadnienie tej wypowiedzi można znaleźć w Piśmie Świętym, gdzie Jezus w kazaniu na górze wyjaśnia, że prawo do niebiańskiego obywatelstwa mają ci, którzy mają Jego charakter.

Chrześcijaninem jest ten, kogo charakter jest dokładnym odbiciem charakteru naszego Zbawcy. Czy jestem chrześcijaninem?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz