środa, 22 lutego 2017

BOŻA MIŁOŚĆ

Boża miłość
Każdego dnia na świecie dochodzi do wielu nieszczęść, takich jak śmierć, choroby, wypadki, katastrofy, itp. Ludzie często zastanawiają się, dlaczego tak się dzieje. Nie potrafią zrozumieć jak to możliwe, aby Bóg, który jest Miłością, stworzył świat, na którym jest tak wiele bólu. I wielu ludzi z tego powodu odwraca się od Niego. Nie chcą zaakceptować Boga, który pozwala matkom patrzeć na ich umierające dzieci, mężom na umierające żony a żonom na umierających mężów. Odrzucają Boga, który pozwala ludziom patrzeć, jak na skutek chorób, wypadków czy wojny, umierają ci, których kochają. Uważają, że Bóg zezwalając na to wszystko objawia brak miłości. Mówią, że gdyby Bóg był doskonały, to stworzyłby świat bez tych wszystkich złych rzeczy. Obwiniają Boga o to, że nie stworzył świata tak, aby zło nie mogło na nim zaistnieć, aby nie było możliwości popełniania tych wszystkich złych rzeczy, które obserwujemy dookoła nas. Właśnie o to Ewa oskarżyła Boga, mówiąc: "Wąż mnie zwiódł i jadła" (Rdz 3,13). Zarzuciła Bogu, że stworzył węża, bo gdyby tego nie zrobił, to ona nie miałaby możliwości zgrzeszyć. Inaczej mówiąc stwierdziła, że byłoby prościej, gdyby Bóg nigdy nie stworzył węża. Nie ma węża i nie ma problemu, usunięta została potencjalna przyczyna grzechu. Ale czy to istnienie węża było naprawdę tym problemem? Adam zarzucił Bogu, że to kobieta, którą stworzył zwiodła go do grzechu. Czy gdyby Bóg stworzył świat i Adama, ale nie stworzył węża i kobiety, to taki świat byłby doskonały i nie byłoby na nim zła?
Do czego prowadzi taki sposób myślenia, polegający na redukowaniu tego wszystkiego, co może być źródłem nieszczęścia? Czy w ten sposób można otrzymać doskonały i idealny świat? Chyba nietrudno zauważyć, że taka droga prowadzi donikąd, a właściwie tam, gdzie nie ma nic. Bo tylko doskonała próżnia może zapewnić stan, w którym nie ma żadnej możliwości zaistnienia nieszczęścia. Tylko czy coś, czego nie ma, można nazwać światem?
Problem zła nie polega na tym, że istnieją możliwości jego popełnienia, ale na tym, że my takie możliwości wykorzystujemy. Nie można stworzyć doskonałego świata usuwając z niego wszystko to, co może być wykorzystane do czynienia zła. Jedynym sposobem jest świadoma rezygnacja z tego, co prowadzi do zła. Doskonały świat, na którym "śmierci już nie będzie, ani smutku, ani krzyku, ani mozołu" (Ap 21,4) to świat, w którym żyją ludzie świadomie rezygnujący ze zła, ponieważ mają świadomość konsekwencji tego, co robią, i wybierają tylko to, co dobre. Problem zła na świecie będzie istniał tak długo, jak długo ludzie będą mieli pragnienie czynienia zła. Problem zła leży w naszych sercach.
Zwolennicy "redukcjonizmu" powiedzą w tym momencie, że to przecież Bóg dał nam takie serca, więc to On jest winny. My przecież nic z tym nie możemy zrobić. Bóg dając nam takie serca, jakie mamy, zmusił nas do czynienia zła, nie dał nam wyboru. Ten ostatni wniosek jest jednak fałszywy. Mamy możliwość wyboru, integralną częścią naszej osobowości jest wolna wola. Problem nie polega na tym, że nie mamy wyboru, ale na tym, że wybieramy niewłaściwie.
Bez zmiany serca nie jest możliwe dokonywanie właściwych wyborów, a my nie chcemy tego zmieniać, i to jest sedno całego problemu zła. Jesteśmy przywiązani do naszych słabości i naszych grzechów, uważamy, że są one bez znaczenia. Łatwo dostrzegamy zło na świecie, ale nie chcemy dostrzec związku między tym wielkim złem dookoła nas, a naszymi małymi kompromisami ze złem. Być może Ewa myślała w ten sposób, uważając że zerwanie i zjedzenie jednego owocu nie jest przecież niczym wielkim. To taki drobiazg, Bóg może nawet tego nie zauważy. Prawda jest
jednak taka, że zło ma bardzo destrukcyjny wpływ na charakter człowieka i bardzo szybko potrafi doprowadzić go do takiego miejsca, w którym robi coś, co kiedyś wywoływało w nim wstręt o odrazę. Łatwo jest wejść na tę drogę, ale zejście z niej jest bardzo trudne, a tak naprawdę nie jesteśmy w stanie samodzielnie z niej zejść.
Bóg oprócz wolnej woli dał nam też sumienie, które działa jak system ostrzegający przed niebezpieczeństwem. To głos sumienia powoduje, że od czasu do czasu odczuwamy potrzebę zmiany naszego życia. Nie możemy wprawdzie sami zmienić naszych serc, ale jeżeli na skutek działania sumienia odczuwamy potrzebę i chęć takiej zmiany, to otwiera to Bogu drogę do naszych serc i On zacznie je zmieniać.
To my musimy się otworzyć i pozwolić Bogu działać w naszym życiu. I jest tylko jedna siła zdolna do otwarcia naszych serc, siła która może przełamać nasze przywiązanie do zła, do grzechu. Jest to siła Bożej miłości. "Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny" (J 3,16). Kiedy głos sumienia skłania nas do szukania pomocy u Boga i zaczynamy poznawać naszego Stwórcę, zaczynamy rozumieć na czym polega Boża miłość i ta świadomość powoduje, że dobrowolnie poddajemy się jej działaniu. Pozwalamy Bogu zmieniać nasze serca i charaktery. Zaczynamy rozumieć, że jedyną właściwą drogą jest odwrócenie się od tego, co w odrodzonym sercu w naturalny sposób wywołuje wstręt i obrzydzenie.
Poznając Boga zaczynamy dostrzegać wartość ofiary złożonej na krzyżu Golgoty. Kiedy zaczynamy uświadamiać sobie co tak naprawdę Bóg poświęcił, aby nas ratować od śmierci, to jednocześnie zaczynamy widzieć prawdę o nas samych. Zaczynamy rozumieć, że wszystkie nasze uwagi pod adresem Boga były bezpodstawne, a ich celem było tylko i wyłącznie usprawiedliwienie naszego wcześniejszego stylu życia. I w takim momencie naszego życia mamy dwie możliwości. Albo ulegniemy sile Bożej miłości, która prowadzi nas przez wąską bramę i wąską ścieżką do Boga, albo
odrzucamy Bożą miłość, a to oznacza wejście na szeroką drogę, która prowadzi do zatracenia.
"Dziś, jeśli głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych" (Hbr 3,7). "Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną" (Ap 3,20). Bóg nie zmusza nas do niczego, ale ostrzega nas przed konsekwencjami złych decyzji. To szatan robi wszystko, aby uczynić z nas niewolników grzechu. On nie puka do
naszych serc, ale wchodzi bez pytania. Wystarczy, że ich nie zamkniemy i zostawimy lekko uchylone. Bóg objawia nam swoją miłość i w ten sposób stara się nas do siebie przyciągnąć. A największym dowodem Jego miłości do nas jest to, co się stało prawie dwa tysiące lat temu w Jerozolimie, podczas święta Paschy. Bóg pozostawia nam decyzję o przyjęciu lub odrzuceniu Jego ofiary. Możemy odpowiedzieć miłością na Jego miłość, albo odwrócić się od Boga i próbować żyć bez Niego. Ale czy życie bez Boga jest możliwe?
Autor : Lech Kujawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz