Gdybym był
Japończykiem, mieszkańcem wyspy Sendai. Gdybym stracił dzieci i żonę oraz
całą rodzinę, część przyjaciół i sąsiadów.
I całe me
życie i wspomnienia znikłyby na zawsze pod wielką falą, by potem
spłynąć w ścieku pełnym resztek mego dobrobytu...
Gdybym był matką z Port au Prince na Haiti,
gnieżdżącą się od wielu miesięcy wraz z czwórką dzieci, które przeżyły
trzęsienie ziemi, pod dachem z kawałków blachy i plastikowych
beczek. Gdybym tak nie miał co im dać jeść. Gdyby tak całą moją energię pochłaniała
troska o przeżycie z dnia na dzień...
Gdybym był biedną, siedemnastoletnią dziewczyną z Niamey
w Nigerii. Najstarszą z szóstki dzieci, analfabetką. I jeśli
moim jedynym źródłem dochodów byłaby prostytucja za równowartość dwóch lub
trzech euro...
Gdybym był dzieckiem Romów z przedmieścia Tirany, żyjącym
na ogromnym śmietniku, pijącym wodę z rzeki, która jest zwykłym
rynsztokiem. Gdybym nawet nie wiedział, ilu mam braci i ile sióstr,
ponieważ niektórzy z nich zmarli przed drugim rokiem życia. Bo w Albanii
Romowie nie mają żadnej tożsamości. Nie istnieją dla nikogo...
Gdybym był starszym bratem trójki rodzeństwa, uciekającym przed
bojownikami libijskimi do obozu na granicy tunezyjskiej, gdzie
brakuje wody i żywności. Gdybym tak dzień i noc bał się o życie
swoje i najbliższych...1.
Odruch serca
Ogrom nieszczęść, jakie dzieją się na świecie, straszliwe
katastrofy i wynikająca z nich ludzka bieda mało kogo pozostawiają
obojętnym. Czujemy się wzruszeni, czytając powyższe relacje światowej
organizacji charytatywnej ADRA, działającej również w Polsce
pod nazwą Chrześcijańska Służba Charytatywna. Dlatego gdy pojawiają się
ludzie wyciągający na ulicy ręce po datek, rozdajemy
w przypływie autentycznej litości nasze ciężko zarobione pieniądze
na lewo i prawo. I spoczywamy na laurach miłego
samozadowolenia, myśląc: jak to dobrze pomagać innym! Jednak gdy potem
zobaczymy dofinansowaną przez nas osobę kupującą papierosy lub alkohol, to
deklarujemy z wielkim oburzeniem: już nigdy nikomu nie dam ani złamanego
grosza!
Zanim zaleje nas gorycz i inne niedobre uczucia, bo oto
jakiś obibok zrobił z nas frajerów, posłuchajmy opinii ludzi, którzy
wiedzą coś o pomaganiu i znają siłę pieniądza. Siłę
ku udzielaniu mądrej pomocy, ale i też ku rozplenianiu się
szczególnego zła — sankcjonowaniu lenistwa i postaw roszczeniowych.
Dobrych rad nigdy za wiele.
Znani o pomaganiu
Janina Ochojska, założycielka i prezes Polskiej Akcji
Humanitarnej, twierdzi na przykład, że dawanie pieniędzy żebrakom nie
rozwiązuje niczyich problemów. Zwłaszcza że żebractwo może być procederem,
w którym rodzice wykorzystują swoje dzieci. Czasem jednak ona również
miewa dylematy — przytacza przykład dziewczynki z Sudanu Południowego,
która poprosiła ją o sfinansowanie jej nauki, co kosztowałoby 10 złotych miesięcznie.
Ochojska odmówiła, choć w pierwszej chwili miała ochotę ulec prośbie.
Jednak zaraz zadała sobie pytanie: Dlaczego akurat ta dziewczynka? Bo jest
ładna i ma duże oczy? Bo miała odwagę do niej podejść? Stwierdziła,
że czasami pomaganie polega na mówieniu
„nie”. Jak to możliwe? Otóż w tym samym czasie planowała
zbiórkę pieniędzy na szkołę dla sudańskich dzieci — tak aby pomóc
wszystkim, a nie jednej przypadkowej osobie. Jej zdaniem czasami pomagając
jednostce, w rzeczywistości szkodzimy, bo nie znając szerszego kontekstu,
nie dokonujemy właściwego wyboru. Na pytanie, co ma zrobić podróżnik,
który będąc w Afryce, widzi wyciągniętą dłoń i łzy w oczach,
odpowiedziała, żeby znalazł miejscową organizację charytatywną i wsparł ją2.
Leszek Balcerowicz, wybitny ekonomista, napisał: „To bardzo
pouczające poczytać, jak robotnicy organizowali się w XIX wieku
w stowarzyszenia wzajemnej pomocy. Miliony ludzi do nich należały.
Nie należy także lekceważyć dobroczynności, która w XIX wieku była normą
przyzwoitego zachowania. Te dwa wielkie prądy: samopomoc i dobroczynność
zostały podważone przez ekspansję państwa socjalnego. Już Alexis de Tocqueville
napisał w 1833 roku Traktat o pauperyzmie, niezwykle wnikliwą
analizę, jak rozrastające się państwo socjalne deformuje ludzi. Im niższy jest
próg pomocy socjalnej, tym większy odsetek tych, którzy będą jej nadużywać,
i tym mniejsza rola niepaństwowych mechanizmów pomocy ludziom
w autentycznej potrzebie. Monopol socjalny państwa nie tworzy dobrego
społeczeństwa. Najwięcej patologii tworzy dostęp
do pieniędzy bez pracy. Etyka robotników w XIX wieku była
wysoka. (...) ludzie zdolni do pracy powinni żyć z własnej pracy,
a nie wyciągać rękę do państwa. To lepsze nie tylko z punktu
widzenia ekonomicznego, lecz także moralnego. (...) rozdęte państwo socjalne
prowadzi do tego, że z owoców twojej pracy utrzymuje się iluś ludzi,
którzy też mogliby pracować”3.
Z kolei Muhammad Yanus, ekonomista z Bangladeszu,
założyciel Grameen Banku, laureat Pokojowej Nagrody Nobla za działalność,
która umożliwiła milionom osób wydostanie się z nędzy, napisał: „Pamiętam
ten dzień, kiedy zobaczyłem pierwszego trupa na ulicy. To było w 1974
roku. Ciało było tak wychudzone, że nie rozpoznałem, czy to kobieta, czy
mężczyzna. Potem z dnia na dzień przybywało tych ludzi bez płci.
Setki, tysiące. Układały się w sterty. I to wszystko nie przez jakąś
chorobę, ale przez głód. Wykłady o teoriach ekonomii, które prowadziłem
wtedy na uniwersytecie, z dnia na dzień zaczęły brzmieć jak
science fiction. Musiałem wrócić na ziemię. (...) Sufia Khatum. To
od niej wszystko się zaczęło. Jak ją pierwszy raz ujrzałem, trzymała
w swoich ubrudzonych rękach pięknie wypleciony z bambusa stołek.
Szybko go rzuciła i zwiała. (...) Patrzyłem więc na ten porzucony
stołek, który sama zrobiła. Był piękny, misterna robota. W stolicy
za coś takiego dostałaby minimum dwa dolary. W jej miejscowości dwa
centy. Dwa centy! Za to nawet w Bangladeszu nie można było nic kupić.
Resztę tego, co zarobiła, oddawała facetowi, który jej dostarczał bambus. Chciałem jakoś pomóc, najlepiej od razu. Musiałem
ze sobą nieźle walczyć, żeby po prostu nie dać jej tych pieniędzy.
Tak wymyśliłem mikropożyczki i Grameen Bank. (...) największy problem
z tymi kobietami był taki, że one w siebie nie wierzyły. (...) To
przecież dobrze biznesowi nie wróży. Wymyśliłem więc (...) salutowanie. (...)
Może to trochę dla pani śmieszne. Ale ja chciałem, żeby one się
wyprostowały i przestały przypominać skulone w sobie kokony. Bo żeby
zasalutować, to trzeba stanąć prosto. Chcesz być w Grameen Banku, musisz
patrzeć innym w oczy”4.
Pomoc na wieczność
Jest takie powiedzenie: każda technika, jak każda siekiera,
może służyć do różnych celów. Tak samo jest z pieniędzmi. Jak więc
pomagać, żeby nie zaszkodzić? Wygląda na to, że potrzeba tu dużo zwykłego rozsądku, rozwagi, chęci sprawdzenia
dostępnych danych o sytuacji potrzebującego, braku uprzedzeń
i życzliwości zwanej przez chrześcijan miłością bliźniego.
A skoro mowa o postawie chrześcijańskiej, to Pismo Święte
często porusza temat troski o najuboższych. Nie ma Kościoła, który nie
zbierałby na nich datków, bo tak nakazuje sam Bóg. Zanim jednak
zdecydujemy pójść za radą Jezusa skierowaną do pewnego bogatego
młodzieńca, by rozdać swój majątek ubogim5, to rozważmy
jeszcze inny fragment Ewangelii. Według biblijnej relacji „Jezus (...)
przejrzał wszystkich, i od nikogo nie potrzebował świadectwa
o człowieku; sam bowiem wiedział, co było w człowieku”6 oraz „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten
sam i na wieki”7. Skoro Stwórca wie o ludziach wszystko, zna
nasze życie od podszewki, a nawet wie, ile mamy włosów na głowie8,
to wie też, komu najbardziej potrzeba pomocy i jakiej. Najlepiej będziemy
w stanie pomóc bliźniemu, pozostając w dobrych relacjach
z Bogiem. On nam wskaże, komu i jak pomóc. I nie chodzi tylko
o pomoc materialną. Jednemu wystarczy datek, drugiemu tylko pożyczka, by
zmobilizować go do pracy. Inny zaś potrzebuje wsparcia psychicznego,
przyjaźni, rady, jak rozsądnie gospodarować tym, co ma, lub informacji, jak
dbać o swe zdrowie. Ktoś inny potrzebuje pomocy fizycznej, pocieszenia czy
zrozumienia.
Czy słyszałeś już o tak zwanych adopcjach serca —
finansowym wspieraniu na odległość biednych dzieci w Afryce? Czy
wiesz, że są organizacje zajmujące się „adopcją” przez ubogie rodziny afrykańskie...
dorosłych Europejczyków, którzy czują się osamotnieni w zachodnim
społeczeństwie?9. Często ludziom tylko się wydaje, że gdyby mieli
więcej dóbr materialnych, byliby szczęśliwsi. W rzeczywistości są
zagubieni, uwikłani w nałogi, toksyczne relacje, nie do końca wiedzą,
czego im brakuje. Rozmowa z nimi i rozmowa o nich z Bogiem
może przynieś więcej korzyści niż rzucone na odczepnego kilka złotych. Bo
„czyż życie nie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż odzienie?”10.
Małgorzata Woźniak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz