Znaleźliśmy się u kresu wieków
Felieton do Szkoły Sobotniej na 7 czerwca 2025
Czy Bóg może oddziaływać na ludzkie wydarzenia, nie naruszając równocześnie naszej wolności wyboru?
W tym tygodniu zajmowaliśmy się kilkoma historiami ze Starego Testamentu, które w różny sposób zapowiadają, symbolizują lub są paralelą dla niektórych wydarzeń eschatologicznych w Nowym Testamencie. Koncepcja ta jest nazywana typologią i chociaż jest ona czasami nadużywana to jednak nie wyklucza to zasadności jej wykorzystywania. Czym jest typologia? W typologii wykorzystywana jest osoba, miejsce lub wydarzenie ze ST jako typ czegoś, co miało nastąpić później, w czasach NT. Najlepiej porównać typologię z proroctwem. Myślimy o proroctwie jako o czymś, co zostało zapisane lub przedstawione w ST. Jest to zapisana wypowiedź, która następnie spełnia się. Można powiedzieć, że typologia jest niewerbalnym proroctwem. Nie jest to pisemne stwierdzenie, które ma swoje spełnienie w NT. Jest to raczej wydarzenie, osoba lub jakaś instytucja, która ma swój przyszły odpowiednik w NT. Na ogół typologia ma miejsce, gdy historyczna postać, miejsce, wydarzenie lub instytucja ze Starego Testamentu w jakiś sposób zapowiada Chrystusa lub wydarzenia ostatnich dni. Wiele historii ze Starego Testamentu znajduje paralelę w życiu Jezusa. Faktycznie możemy powiedzieć, że cała księga Rodzaju posiada swoje typologiczne spełnienie w NT. Według kilku natchnionych autorów Nowego Testamentu, w dniach ostatnich nastąpią ważne wydarzenia o zasięgu ogólnoświatowym, które zmienią oblicze świata. Wiele z tych wydarzeń zostało typologicznie zapowiedzianych przez wydarzenia opisane w Starym Testamencie, zwłaszcza te które posiadają charakter sądu.
Autor lekcji zasugerował, że w czasie końca ludzie, którzy odrzucili Jezusa nie będą zdezorientowani tym, co się dzieje wokoło nich, ponieważ rozpoznają Jezusa jako „Baranka” i rozumieją, że nadszedł „wielki dzień jego gniewu”, co wskazuje, że wcześniej mieli wiedzę na temat ewangelii. Ponadto autor zwraca uwagę, że są oni nieprzygotowani, nie z powodu ignorancji, ale z powodu niewiary i nieposłuszeństwa. Podobnie jak w czasach Noego, ludzie zostali ostrzeżeni o nadchodzącym niebezpieczeństwie, ale wybrali niewiarę. Jezus wykorzystał historię o potopie, aby zilustrować, że jego powrót zaskoczy wielu, nie z powodu braku ostrzeżenia, ale z powodu odrzucenia prawdy.
W książce Życie Jezusa ” Ellen White przedstawiła bardzo ciekawą koncepcję czym jest „gniew Baranka”. „Cierpienia każdego człowieka są cierpieniami Bożego dziecka i ci, którzy nie wyciągają pomocnej dłoni do swych ginących bliźnich, budzą Jego sprawiedliwy gniew. Jest to gniew Baranka.” (ZJ 748
Powyższy opis „gniewu Baranka” ma wymiar relacyjny i jest zakorzeniony w boskiej miłości – co różni się radyklanie od bardziej karnego tonu, który często można spotkać w tradycyjnych interpretacjach dotyczących czasów końca. Zamiast przedstawiać „gniew Boży” jako Boży osąd nad niewierzącymi, którzy odrzucają prawdę doktrynalną, Ellen White podkreśla, że gniew Boży jest wywoływany przez zaniedbania Kościoła — w szczególności jego obojętność na ludzkie cierpienie i niezdolność do odzwierciedlania uzdrawiającej miłości Jezusa.
Dalej ostrzega ona, że brak wiary można również zauważyć w Kościele wtedy, gdy wierzący zaniedbują łączności z Jezusem i nie są kanałami jego uzdrawiającej mocy. Zauważa, że w Kościele, w którym nie ma nauczania, poszukiwania i zbawiania zagubionych, następuje duchowy upadek: „Z powodu jego [Kościoła] słabej wiary Bóg jest rozczarowany i ograbiony z czci.” (ZJ 743). Obecność Jezusa nie jest gwarantowana przez członkostwo lub ortodoksję, ale przez aktywne uczestnictwo w Jego misji.
Taka interpretacja jest daleka od tej która została ukazana w lekcji, gdzie gniew Boży został przedstawiony jako kara za odrzucenie prawdy. Ellen White zmienia akcent: gniew nie dotyczy zemsty; dotyczy odrzuconej miłości. Oburzenie nieba jest spowodowane przez bierność zbawionych — tych, którzy otrzymali boską miłość, ale okazują „jedynie powierzchowną wdzięczność” (ZJ 747. Kiedy chrześcijanie ignorują cierpienie, które dzieje się wokół nich, stają się współwinni tego cierpienia i prowokują gniew Baranka nie dlatego, że uwierzyli w błędną doktrynę, ale dlatego, że nie potrafili kochać.
Prawdziwe niebezpieczeństwo tkwi w naszym odłączeniu od miłości Boga, która jedynie może nas przemienić i zainspirować do prowadzenia życia wypełnionego tą miłością w świecie, który nas otacza. Słowa Ellen White zawierają otrzeźwiającą prawdę: najgłębszy smutek Boga nie jest spowodowany przez doktrynalne błędy, ale przez obojętność tych, którzy powołują się na Jego imię, ale nie odzwierciedlają Jego miłości. Podczas gdy niektóre doktryny przedstawiają Boży gniew jako kosmiczną karę dla niewierzących, Ellen White przedstawiła go jako gniew rodzica, który ze złamanym sercem patrzy, gdy jego dziecko jest ignorowane przez tych, którzy mogliby je uratować.
Autor zwrócił również uwagę na fragment z listu Piotra, że opóźnienie w powtórnym przyjściu Jezusa spowoduje, że niektórzy ludzie będą szydzić i powoływać się na argument, że w życiu nic się nie zmienia. Dla każdej osoby powtórne przyjście Jezusa jest w zasadzie oddalone o zaledwie uderzenie serca, ponieważ śmierć nadchodzi szybko i sprawia, że zmartwychwstanie, które towarzyszyć będzie jego przyjściu będzie następnym świadomym momentem w życiu wierzącej osoby. Taka perspektywa zachęca do gotowości, zaufania i wiernego życia, nawet w obliczu długich okresów oczekiwania.
Niestety autor naszego podręcznika pomija pełniejszy kontekst 3. rozdziału, ponieważ w wersecie 9, czytamy: „Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania.”. Ton tego fragmentu jest wypełniony współczuciem. Bóg pragnie, aby ludzie pamiętali, nawrócili się i żyli. Moim zdaniem ci, którzy „umyślnie wiedzieć nie chcą” (BG), to nie zawsze są ci, którzy nigdy nie słyszeli ewangelii, ale raczej ci z nas, którzy ją słyszeli - zanurzeni w Piśmie Świętym, wychowani w wierze, a jednak znieczuleni na jej przemieniającą moc.
Nasza lekcja unika bolesnej prawdy, że niektórzy ludzie nie będą przygotowani na powrót Jezusa, ponieważ ci, którzy są odpowiedzialni, źle przedstawiali ewangelię i nigdy nie przygotowali innych. Ewangelizacja, która jest skoncentrowana na samouwielbieniu wyrządza więcej szkody niż pożytku. Z niepokojem czytałem zdanie, które trafia w czuły punkt: „Na szczęście w wielu miejscach świata ludzie obecnie bardzo dobrze odpowiadają na przesłanie trzech aniołów. Działania ewangelizacyjne – głoszenie przesłania Kościoła ostatków – przynosi nadzwyczajne rezultaty w wielu miejscach.” Brzmi to jak ukryta przechwałka, która ma na celu samo-promocję. W ten sposób nacisk położony został nie na Boga, ale na adwentyzm – naszą wyjątkowość, nasze orędzie, nasze zasięgi. Wygląda to jak samo-promocja zamaskowana jako sukces ewangelii.
Jeśli każde stracone życie sprawia Bogu ból serca, to w takim samym stopniu każde ludzkie życie powinno sprawiać ból serca również nam. To jest istota ewangelii: nie tylko to, że Jezus umarł za wszystkich, ale także to, że cierpi za wszystkich. Sąd w sercu Jezusa nie jest kwestią odwetu, ale relacji — złamanego serca, a nie zimnego wyroku. Musimy uczciwie zastanowić się nad tym, jak postrzegamy nasze zbawienie. To jest centralna doktryna Biblii. Zbawienie jest darem, a nie nagrodą za wysiłek, zachowanie lub styl życia. Zbawienie nie należy się nam, ponieważ na nie zasłużyliśmy, ale ponieważ Bóg je nam dał.
Ewangelia Mateusza 7:21–23 przedstawia przerażający obraz: ludzie, którzy wierzyli, że przestrzegali wszystkie nakazy i przykazania, usłyszą: „Nigdy was nie znałem”. Wiara w to, że jesteśmy zbawieni dzięki naszej zdolności do przestrzegania religijnych nakazów lub zapamiętywania fragmentów Pisma Świętego, tworzy niebezpieczną iluzję pewności. Ta iluzja prowadzi do konfesyjnej zarozumiałości - nastawienia, które patrzy z góry na tych, którzy nie dostosowują się do naszej koncepcji sprawiedliwości. Wierzący, którzy rozumieją zbawienie jako dar, będą nosić w sobie pokorę. Wiedzą, że łaska, którą otrzymali, nie ma nic wspólnego z ich własnymi zasługami, a wyłącznie pochodzi od Tego, który oddał swoje życie za wszystkich. Jeśli Bóg oddał siebie za jednego, oddał się za wszystkich.
Bardzo często idea sądu jest wykorzystywana przez wierzących, aby potwierdzić poczucie ich moralnej wyższości. Idea sądu jest przedstawiana tak, jakby ci, którzy są zgubieni, na to zasługiwali, ponieważ nie kochali Boga ani nie robili właściwych rzeczy. To jest „bezduszna” teologia, która rzadko postrzega te osoby jako istoty ludzkie z ich historiami, bólem i potencjałem. Przekonanie, że niektórzy ludzie zasługują na to, aby być zgubionymi, jest niebezpieczna. Takie myślenie jest zbudowane na tej samej logice, która znieczula nas na współczesne ludobójstwa, czystki etniczne, deportacje, nieludzkie więzienia i systemowe cierpienie. Kiedy ludzie są postrzegani jako jednorazowi — ze względu na swoje wybory, styl życia lub przekonania — ich strata staje się nieistotna. Takie myślenie to dehumanizacja, maskowana jako teologia.
Historia Sodomy i Gomory wraz z refleksją na temat duchowego cudzołóstwa Izraela i grzechu Dawida z Batszebą przypominają nam, że często wyraźniej widzimy grzechy innych niż swoje własne. Tendencja do eksternalizacji grzechu przy jednoczesnym pomijaniu własnego jest wpisana w sposób, w jaki czasami podchodzimy do naszego przesłania. Często zachowywaliśmy się jak faworyzowani uczniowie w klasie, a mimo to nasza teologia nie nauczyła nas, jak naprawdę kochać innych ludzi. Brakuje nam empatii dla ludzi, których życie nie odzwierciedla naszych przekonań religijnych.
Historia Sodomy oraz rozmowa Boga z Abrahamem w której ujawnia On swoje plany posiada głębokie znaczenie. Abraham kwestionował sprawiedliwość Boga, ale równocześnie cierpliwie słuchał. Ta historia przedstawia typologię sądu ostatecznego, w której Bóg zaprasza wierzących do zbadania Jego decyzji dając na to ludzkości tysiąc lat (Ap 20). Ponadto historia ta pokazuje, że sprawiedliwość Boga jest współczująca i otwarta na poznanie.
Przesłanie na temat sądu nie powinno być głoszone bez refleksji na temat 2 Piotra 3:9 gdzie jest napisane, że: „Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy…, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania.”. Poselstwo na temat sądu jest zniekształcone, jeśli zapominamy o Bogu, który nigdy nie zapomina tych, których stworzył. Chrystus będzie nosił pamięć o tych, którzy są zagubieni, tak jak matka nosi pamięć o dziecku, którego nie mogła uratować. Jesteśmy wyryci na dłoniach Jego rąk. Ta prawda powinna towarzyszyć naszemu przesłaniu, które głosimy na temat sądu. Przeslanie na temat sądu powinno nas wzywać do miłości, a nie potępiania. Celem naszego przesłania nie powinno być udowadnianie że mamy rację, ale że odzwierciedlamy charakter Jezusa.
Opis sądu w księdze Daniela 7 ogrywa kluczową rolę w adwentystycznej eschatologii. Daniel opisuje niebiański sąd, w którym Bóg otwiera księgi, aby wszyscy mogli zobaczyć Jego sprawiedliwość i uczciwość. Z kontekstu wynika, że sąd opisany w Dn 7 dotyczy bestii a zwłaszcza władzy reprezentowanej przez Mały Róg. Niestety w adwentystycznej teologii sąd opisany w Dn 7 był zazwyczaj interpretowany jako sąd ostateczny nad osobami wierzącymi. Anioł poinformował Daniela, że wyrok w sądzie zapadnie na korzyść ludu Bożego, ale tylko dlatego, że reprezentuje ich Jezus jako „Syn Człowieczy”. Historia przedstawiona w Dn 7 pokazuje, że sprawiedliwość i miłosierdzie Boga współdziałają, a nasza nadzieja na sądzie pochodzi wyłącznie od Jezusa.
Słowo sąd w religijnym kontekście posiada bardzo rozbudowane znaczenie. Poznanie znaczenia tego słowa może pomóc zrozumieć na czym polegał sąd w biblijnym kontekście. Na seminariach z Daniela i Apokalipsy często cytujemy werset z Ap 14:7: „Bójcie się Boga i oddajcie mu chwałę, gdyż nadeszła godzina sądu jego”. Najczęściej na pierwszy plan wysuwają się: strach i sąd. Jednak zrozumienie słowa sąd w jego oryginalnym kontekście pozwala na nieco szersze spojrzenie.
Otóż słowo „sąd” w Dn 7:10 (heb. din) posiada szersze znaczenie: rozróżniać, decydować, błagać lub wymierzać sprawiedliwość. Podobnie w Ap 14:7 słowo sąd (gr. krisis) oznacza oddzielać, rozróżniać lub podejmować decyzję. Zarówno hebrajskie jak i greckie znaczenie słowa sąd zawiera ideę oceniania, ważenia tego co jest prawdziwe i słuszne. Zarówno w Księdze Daniela, jak i w Apokalipsie możemy zobaczyć, że sąd ostateczny nie polega na tym, że Bóg podejmuje ostateczną decyzję odnośnie naszego losu, ale pokazuje raczej nas, oceniających Jego charakter. Idea, według której ludzkość uczestniczy w sądzie, jest często błędnie rozumiana, jakoby wierzący otrzymali władzę, by wydawać sąd tutaj, na ziemi, tak jakby naszą rolą było decydowanie o losie innych lub o tym, kto ma dostęp do zbawienia. Sąd nie jest jedynie prawnym deterministycznym aktem. W sądzie ostatecznym to Bóg wystawia się na widok publiczny, ujawniając to, co od dawna było ukryte, ponieważ drogi Boga nie są naszymi drogami, a Jego myśli nie są naszymi myślami.
W Ap 14 wezwanie do „bojaźni Bożej i oddania Mu chwały”, ponieważ „nadeszła godzina Jego sądu” można postrzegać jako zaproszenie skierowane do ludzkości, aby podjęła decyzję, czy drogi Boga są sprawiedliwe i dobre. Ta perspektywa pomaga nam postrzegać sąd jako proces współpracy, w którym jesteśmy zaproszeni do zobaczenia i potwierdzenia, że Boże serce jest wypełnione sprawiedliwością i łaską. Taka perspektywa zupełnie zmienia obraz sądu.
W godzinie Bożego ostatecznego rozpoznania wierzący są zaproszeni, aby przekonać się, że sąd nie dotyczy tylko tego, jak Bóg nas widzi, ale również tego, jak my widzimy Boga oraz siebie nawzajem. Jeśli sprawiedliwość Boga jest motywowana współczuciem, a Jego rozpoznanie miłością, to nasze życie musi również odzwierciedlać te same wartości: patrzeć oczami miłosierdzia, rozeznawać pokornym sercem oraz okazywać sprawiedliwość, która leczy, a nie szkodzi.
Piękno sądu ostatecznego polega na tym, że nie chodzi w nim o wydawanie przez nas werdyktów, ale o to, że Bóg pokazuje nam, jak niestrudzenie walczył o każdego człowieka. Wierzę, że wielu z nas będzie zaskoczonych tym, kto ostatecznie zdecyduje się być z Bogiem, a kto nie.
Zmiana perspektywy patrzenia na sąd jako świętego zaproszenia, które Bóg kieruje do człowieka, aby był świadkiem Bożego poszukiwania ludzkości, napełnia mnie podziwem. W takiej perspektywie sąd jest jeszcze innym sposobem na zrozumienie głębi Bożej miłości. Nasza wiara staje się wzrokiem. Ostatecznie zobaczymy, a nie tylko będziemy wierzyć na czym polega miłość, którą Bóg zawsze okazywał człowiekowi.
Dobrą ilustracją sądu ostatecznego, jest analogia do spotkania czytelnika z autorem książki. Jako czytelnicy wnosimy własne interpretacje do historii, postaci, zwrotów akcji, zakończenia. Kiedy jednak spotykamy się z autorem, możemy zadać głębsze pytania: Dlaczego to się wydarzyło? Co zainspirowało tę linię? Co spowodowało stworzenie tej postaci? Czasami nasze interpretacje są zgodne z intencją autora, ale innym razem rozumowanie autora jest zupełnie inne. W ten sam sposób sąd jest jak spotkanie z autorem historii o kosmicznym konflikcie, autorem odkupienia, kiedy w końcu można postawić pytanie, dlaczego rzeczy potoczyły się tak, jak się potoczyły? Dlaczego to się wydarzyło? Właśnie wtedy po raz pierwszy wiele z naszych najgłębszych pytań zostanie wyjaśnionych z jasnością.
Idea, że to Bóg poddaje się osądowi jest niesamowita. To On Stwórca i Pan Wszechświata nie wymaga ślepej lojalności, ale pragnie być poznany. Nie zaprasza nas do badania Go, ale do zrozumienia Go. To akt boskiej równości i intymności. Chociaż Bóg nie jest nam winien żadnego wyjaśnienia, to jednak pragnie je nam zaoferować. Nie tylko w godzinie sądu, ale tu i teraz. Jak mówi Biblia: „Chodźcie, będziemy się prawować”. Bóg nie obraża się na nasze pytania; On je przyjmuje, słucha, odpowiada i jest zaangażowany w naszą historię. Dla mnie to czyni Go nie tylko świętym, ale i bliskim.
DO PRZEMYŚLENIA
1Kor 10:11 Paweł przypomina Koryntianom, że historie biblijne są nie tylko interesującymi ilustracjami z przeszłości, ale posiadają współczesną wartość dydaktyczną i są częścią długiej opowieści, która osiągnęła swój punkt kulminacyjny w Jezusie, Mesjaszu, oraz historii Jego naśladowców. Co Apostoł mógł mieć na myśli, gdy napisał, że „to przyszło na nich jako przykład [wzorzec, gr. typos] a zostało spisane dla pouczenia nas”? Jaki jest cel historii biblijnej?
Ap 6:12-17 W jaki sposób została przestawiona w tych wersetach obecność i nieobecność Boga? W jaki sposób należy rozumieć „gniew Baranka”? Czy „gniew Baranka” należy rozumieć jako zemstę łagodnego Jezusa, lub czy można to inaczej zinterpretować?
W poniedziałek zajmowaliśmy się historią Potopu. Jaką rolę odgrywa ta historia w Rdz 6? W jaki sposób interpretuje tę historię Jezus (Mt 24:37-39) i Piotr (2 Pi 3:5-7)?
Rdz 18:17-32. Historia Sodomy i Gomory pozwala czytelnikowi poznać zamiary Boga w stosunku do tych miast. Dlaczego Bóg został przedstawiony jako ktoś, kto nie wie, jak niegodziwe były to miasta i czy należy je zniszczyć? Dlaczego Abraham wstawiał się za Sodomą? Jaki jest cel tej historii? Czego nauczył się Abraham z tej historii?
We wtorek analizowaliśmy historię Sodomy i Gomory z perspektywy innych autorów biblijnych. W jaki sposób odwołuje się do tej historii Ezechiel (16:46-50); Piotr w drugim Liście (2:4–11); oraz Juda (5–8)? Jaki jest cel mówienia ludowi Bożemu, że jest bardziej niegodziwy niż ludzie w Sodomie?
Jakie elementy współczesnego społeczeństwa odzwierciedlają warunki jakie panowały w Sodomie i Gomorze? Czy mieszkańcy Sodomy mieli świadomość swojego postępowania i wiedzieli o swoim przeznaczeniu? W jakim stopniu Lot i Abraham byli misjonarzami, lub czy powinni takimi być?
Dn 7:9-27. Czego dotyczy scena sądu opisana przez Daniela? Kto jest podsądnym, a kto jest sędzią?
Przygotował Jan Pollok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz