Pod sztandarami Boga
uczyniono wiele krzywd i bezprawia. Zasłaniając się wypaczonym
zrozumieniem słów Jezusa, zniewalano sumienia całych narodów. Przeganiany
ze swych bastionów zły duch błąka się po „miejscach bezwodnych”,
szukając nowej siedziby. W chrześcijańskich rodzinach znajduje czasem tę
najlepszą. Bo kto by się tam go spodziewał?
A imię jego
„Dominacja”. Kogo nad kim? Męża nad swą żoną. Jak to?
Czyż nie sam Bóg powiedział
do Ewy: „Ku mężowi twemu pociągać cię będą pragnienia twoje, on zaś będzie
panował nad tobą”?1. A apostoł Paweł — czy nie
zalecał: „Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, bo mąż jest głową żony,
jak Chrystus głową Kościoła, ciała, którego jest Zbawicielem. Ale jak Kościół
podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim”?2.
Grupa kilku kobiet rozważa powyższe cytaty. To zadeklarowane
chrześcijanki z rozmaitym stażem małżeńskim. Są między nimi takie, które
przeżywają kryzys małżeński, i takie, które pokonały go razem z mężem
przy pomocy terapeuty; są kobiety zainteresowane rozwiązaniem przemocy
fizycznej i emocjonalnej w rodzinie, bo choć same jej nie uległy, to
były jej świadkami lub słyszały pewne niepokojące relacje. Zebrały się, by
powiedzieć: stop stereotypom pielęgnowanym — rzekomo w oparciu
o Biblię — nie tylko przez mężczyzn, ale i przez niektóre matki
i żony. Oto zebrane przez nie argumenty i kontrargumenty.
Mąż jest głową domu
i żona ma go słuchać. Pan
Bóg, zwracając się do Ewy w Edenie, nie ustanowił dominacji mężczyzn
nad kobietami, a jedynie ją przewidział, jako smutną konsekwencję
grzechu. Jeśli kobieta ma osobowość przywódcy, to dlaczego nie miałaby
prowadzić swego małżeństwa lepiej niż mężczyzna? A jeśli to ona ma większe
zaufanie do Boga i silniejszą wiarę, wtedy jej decyzje będą
dla rodziny po prostu najlepsze.
Bóg ustanowił męża głową domu, ale jako opiekuna żony. Powinien
on używać swojego autorytetu mądrze, kierując się dobrocią, uprzejmością i szlachetnością.
Tam zaś, gdzie apostoł Paweł zaleca żonom uległość wobec mężów, jednocześnie
podkreśla, że „mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała”. Jeśli mąż
jest apodyktyczny, szorstki, grubiański, krytyczny i samolubny, nie może
spodziewać się od żony szacunku i uczucia, bo wtedy nie jest głową,
mężem w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Nie staje się on w żadnym
wypadku bardziej męski, gdy wymaga od żony bezwarunkowego posłuszeństwa,
tak jak gdyby był nieomylny. Warto zwrócić uwagę, że u apostoła Pawła
najpierw liczy się uległość wobec Chrystusa. Tylko będąc poddanym Chrystusowi,
mąż może występować jako głowa rodziny. Kiedy te warunki zostaną spełnione
i kobieta będzie się czuła naprawdę kochana, to dobrowolnie będzie też
uległa oraz chętnie zaufa jego decyzjom.
Celem życia kobiety jest
wyrzeczenie się samej siebie i służenie mężowi, nawet jeśli oznacza to, że
ma robić coś, czego nie chce.
Swoim ofiarnym życiem Jezus dał zarówno kobietom, jak i mężczyznom
przykład uniżenia i gotowość do służenia drugiemu człowiekowi3.
Nie ma żadnego problemu, jeżeli kobieta zgadza się realizować życiowe cele
męża. Ale jeśli ona ich nie czuje, a zgadza się lub ulega, bo została
do tego zmuszona, to tym samym zezwala niejako na gwałt
na własnym sumieniu. To mądrość kobiet buduje ich dom4 i w dużym stopniu od nich zależy,
czy zdecydują się podtrzymywać złe nawyki niszczące ich relacje małżeńskie.
Nawet jeśli mąż miałby powiedzieć: „Ja takiej kobiety nie chcę, byłaś inną
żoną”, powinny się przełamać i zaryzykować otwartą konfrontację
w obronie swego sumienia.
Mąż nie musi żony szanować,
ma ją tylko kochać. „Mój mąż
tak mną manipulował, aż uznałam, że jego zarzuty są słuszne, i to ja
jestem ta głupsza, co to nawet samochodu zaparkować nie umie — mówi jedna
z kobiet. — Przez lata godziłam się na traktowanie na granicy
poniżenia, powtarzając sobie: ciesz się, że zasłużyłaś na takiego męża, bo
inny by z tobą nie wytrzymał. Teraz podjęłam walkę, by poznać swe
prawdziwe miejsce i mieć szacunek dla samej siebie”.
Ważne, by kobiety reagowały, jeśli zostaną zranione, zamiast
pytać: Co zrobiłam? Czym go sprowokowałam? Często godzą się na „delikatne”
wyzwiska i nawet nie traktują tego jako przemocy emocjonalnej, bo nawet
nie wiedzą, że obelga jest formą przemocy. Boją się więc nawet pomyśleć
o szukaniu pomocy i tak żyją, wypełnione w środku bólem
i zgorzknieniem. Sądzą, że ludzie, którzy mają problemy psychologiczne,
zaraz lądują w psychiatryku.
Kobiety powinny nauczyć się rozróżniać uczucia, które noszą
w sobie, i wiedzieć, kiedy stają się ofiarą przemocy domowej. Nie
mogą się na to godzić. Miłość potrzebuje stanowczości! Przecież ich córki
to widzą i uczą się takiej samej bierności. Nakaz biblijny mówi wyraźnie:
„Wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu sobie szacunku”5,
a „kto powie swemu bratu: głupcze! pójdzie w ogień piekielny”6.
Kobieta ma być posłuszna
mężowi, nawet gdy on jej nie szanuje.
Ci, co tak twierdzą, czasami podpierają się takim cytatem: „Podobnie wy,
żony, bądźcie uległe mężom swoim, aby, jeśli nawet niektórzy nie są posłuszni
Słowu, dzięki postępowaniu kobiet, bez słowa zostali pozyskani”7.
Czy to ma oznaczać, że jeśli mąż łamie Boże zasady, jest przykry dla żony,
poniża ją, to ona nadal ma poddawać się jego dyktatowi? Ten fragment o tym
nie mówi. Granicą uległości, posłuszeństwa i lojalności powinny być
niezmienne zasady moralne objawione ludzkości w dekalogu8.
„Próbuję nawiązywać kontakt z drugim pokoleniem,
z nastolatkami, które wchodzą w relacje z chłopakami — mówi
jedna z naszych bohaterek. — Chciałabym, aby one miały już inne spojrzenie
i nauczyły się bronić; aby wiedziały, że nie są same. Przyszła
do mnie kiedyś dziewczyna, która miała wyjść za mąż. Wcześniej
mieszkała przez jakiś czas u przyszłej teściowej. I tam słyszała:
»Syneczku, twoja dziewczyna nie chce ci zrobić śniadania? Chodź, ja ci
zrobię!«. I jak nie mama, to na pewno zrobiłaby to jego siostra. Gdy
ta dziewczyna zobaczyła te wszystkie układy, to dzień w dzień płakała. Nie
rozumiała tego. Choć matka nie przygotowała jej do roli żony, to ona czuła,
że model rodziny, jaki został wpojony jej narzeczonemu, nie zapewni jej
szczęśliwego życia”.
Ta dziewczyna się nie myliła. Gorycz, nawet głęboko skrywana,
ciągnie się za takimi małżeństwami, przechodzi na dzieci
i ostatecznie doprowadza takie związki do porażki. Ta gorycz wypływa
z poczucia krzywdy, niesprawiedliwości i nierozwiązanych problemów.
Ból psychiczny w końcu staje się nie do wytrzymania. Stres zaczyna
wywoływać problemy somatyczne: nerwice, wrzody, zespół jelita wrażliwego
i inne.
Model patriarchalny jest
lepszy niż partnerski. Tak
rozumują ci, którzy nie rozumieją, że partnerstwo nie wyklucza uległości.
Jednak kobieta nie musi ciągle się podporządkowywać i ulegać żądaniom
męża. Bo Słowo Boże mówi: „W pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie”9.
Skrajnie patriarchalny model rodziny usprawiedliwia często nadużywanie władzy,
tak że kobiety czują się zniewolone.
Druga skrajność to pojmowanie partnerstwa tak: rób, co chcesz,
każdy niech będzie sobą, jeden drugiemu niech nie zwraca uwagi. Mężowie dają
kobietom pewne granice wolności, ale nie chcą im towarzyszyć w ich
samorealizacji, zwłaszcza gdy będzie to wymagało od nich jakiegokolwiek
poświęcenia. A przecież w chrześcijaństwie mamy dbać nie tylko
o nasze, ale i cudze10.
„Bóg dał małżonkom siebie nawzajem, by kształtowali swe
charaktery i uzupełniali się wzajemnie w tym, w czym są słabsi,
ułomni — mówi kolejna kobieta. — Mojego męża uczę, że zamiast: daj mi!,
chciałabym, aby powiedział: czy zechcesz mi to podać? Zdecydowałam się zmienić
panujący u nas układ patriarchalny ze względu na dzieci. Jeśli
nie będę mogła za bardzo zmienić zachowań męża, to postaram się
przynajmniej wychować synów do życia w partnerstwie, by ich przyszłe
żony były szczęśliwe”.
Partnerstwo wymaga od mężczyzn wyzbycia się władzy
i dominacji, pychy i dumy. Czyż nie tego uczy ewangelia? Ale łatwiej
powiedzieć: siedź cicho, ja tu rządzę! Niestety czasami same matki uczą tego
swych synów, poganiając córki, by sprzątały po bracie talerze
ze stołu. Są nieświadome, jak powinno być.
Kobieta jest równorzędnym
partnerem dla mężczyzny, ale poza domem. W domu ma być mu poddana. Równouprawnienie, parytety i kobietę
za szefa da się znieść. Nawet urlop tacierzyński niesie pewne korzyści.
Ale przy podejmowaniu ważnych decyzji głos żony ma drugorzędne znaczenie. Ba,
nawet jeśli te decyzje mają wpływ na ich wspólne życie rodzinne, to
mężczyzna z taką mentalnością będzie głuchy na prośby
o kompromis, rady czy przestrogi małżonki. Gdy jego decyzje przyniosą
porażkę, przyzna tylko, że jest niedoskonały. Wydaje mu się, że jest
nowoczesnym mężem, a tak naprawdę chowa swe lęki, frustracje czy poczucie
niższości. Może jest DDA (dorosłym dzieckiem alkoholika)? Ludzie, którzy
wychowali się w rodzinach funkcjonujących według niewłaściwych wzorców, jeśli
nie przejdą odpowiedniej terapii, to (często nieświadomie) wniosą wszystkie
zaburzenia do swych własnych rodzin.
Bóg chce byśmy powrócili do Edenu w kwestii relacji,
jakie były między kobietą i mężczyzną. Ewa była równorzędnym partnerem
Adama. Nie była gorsza, ale dokładnie mu równa! Nie została stworzona
na wzór mężczyzny, ale na wzór Boga. Niestety mężczyzna, który jest
sam dla siebie autorytetem, nie przyjmie tego. Gdyby miał bliską relację
z Jezusem, to On pomógłby mu to zrozumieć.
Korzystanie z poradnictwa
i wychodzenie ze swym problemem na zewnątrz nie jest męskie. Kobiety częściej szukają rozwiązania problemu
w ten sposób. Mężczyźni nie zgadzają się na poradnictwo, mówiąc
żonom: to twój problem. W takiej postawie umacniają mężczyzn niektórzy
duchowni, którzy mówią, że jeśli się idzie po poradę do psychologa,
to usuwa się Boga ze swego życia, bo jak ma się Boga w sercu, to bez
względu na wszystko będzie się miało pokój; że wystarczy się modlić.
Ale przecież Bóg nigdzie nie wyklucza korzystania z pomocy
psychologa! Stwórca dał nam rozum, byśmy go używali do pielęgnowania
relacji międzyludzkich i rozwiązywania problemów. Mamy rozmawiać
i jeszcze raz rozmawiać! Oczywiście powinniśmy się też modlić, by Bóg
zabliźnił rany i resztki złego samopoczucia. Ale czy On ma wszystko
za nas zrobić? Zęby też ma za nas umyć? Jeśli nic nie zrobimy, Bóg
pomoże nam żyć z bólem, ale ran nie usunie, dopóki problem nie zostanie
rozwiązany.
Jedna z kobiet wyznaje: „Mama mawiała, że w każdej
rodzinie po to są cztery ściany, by tam zostawiać problemy. Długo uważałam
to za obowiązujący wzorzec, aż dotarliśmy z mężem do granicy
rozwodu. Obydwoje poddaliśmy się terapii. On zrozumiał swoje błędy, a ja
swoje — to, że nie mówiłam mu: stop!, kiedy należało. I nie rozwiedliśmy
się. Dziś jesteśmy szczęśliwi”.
Kobiety lubią stroić fochy
i się obrażać. Wtedy trzeba z nimi twardo postępować. Mężczyźni często traktują nas przedmiotowo. Nie
mają pojęcia o naszym życiu emocjonalnym. Kiedy zranią, my płaczemy.
Zarzucają obrazę, zamiast przeprosić. Jeśli dziecko dostanie jedynkę, to
wbijają nas w poczucie winy, że to my nie przypilnowałyśmy, choć siedzimy
w domu. Potrafią usprawiedliwić nawet przemoc fizyczną. Jeśli kobieta
skarży się na swój los, to zamiast okazać jej współczucie i pomoc,
mąż odsuwa się od niej. A ona pragnie choćby kilku życzliwych gestów
— okazania jej uwagi i uprzejmości, uśmiechu i ciepła w głosie!
Pewna kobieta cierpiała z powodu przemocy domowej.
W końcu uciekła z dziećmi do specjalnego ośrodka. Gdy zwierzyła
się duchownemu, co ją spotkało, ten nabrał powietrza... i już się
do niej nie odezwał. Przez trzy lata nie była z tego powodu
w kościele. Miała ogromny żal, że nikt tam jej nie pomógł. Może ów
duchowny myślał, że nie powinna ujawniać tych rodzinnych tajemnic; że jako żona
powinna raczej przykrywać i wybaczać słabości męża; kochać i wszystko
znosić, a zło zwyciężać dobrem? Takie myślenie nie ma nic wspólnego
z chrześcijaństwem, sprawia natomiast, że kobiety boją się mówić
o swoich cierpieniach w obawie przed odrzuceniem. A jeśli
jeszcze ich mąż jest ważną osobą, to boją się, że nikt im nie uwierzy,
a szukanie przez nie sprawiedliwości zostanie nazwane przewrażliwieniem,
histeryzowaniem lub odwetem. A przecież chrześcijanie nie mogą ukrywać
grzechu. Mają obowiązek grzesznika upomnieć, a jeśli upomnienie zostanie
odrzucone, powiedzieć o tym innym11.
* *
*
Tomasz z Akwinu, jeden z tzw. ojców Kościoła,
powiedział: „Wartość kobiety polega na jej zdolnościach rozrodczych
i możliwości wykorzystania do prac domowych”. A to i tak
jedna z jego łagodniejszych maksym o kobietach. Podobne zdanie
o kobietach miał Mahomet, który twierdził: „Nie spotkałem nikogo bardziej
odartego z rozumu i pobożności niż kobiety” oraz: „Mężczyzna
przewyższa kobietę”12. Jedynie Biblia w Nowym Testamencie
zrównuje obydwie płci: „Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani
wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście
w Jezusie Chrystusie. A jeśli jesteście Chrystusowi, tedy jesteście
potomkami Abrahama, dziedzicami według obietnicy”13. I mężczyźni,
i kobiety dziedziczą obietnicę życia wiecznego, w którym nie będzie
żadnych podziałów, rywalizacji czy dominacji. „I otrze Bóg wszelką łzę
z oczu ich (...). Tak, przyjdę wkrótce. Amen, przyjdź, Panie Jezu!”13.
Małgorzata Woźniak
1 Rdz 3,16. 2 Ef 5,22-24. 3 Zob. Flp 2,5-8. 4 Prz 14,1. 5 Rz 12,10. 6 Mt 5,22. 7 1 P 3,1. 8 Zob. Wj 20. 9 Flp 2,3. 10 Zob. Flp 2,4. 11 Zob. Ez 33,2-7. 12 Koran, sura 2:541; sura 2:228. 13 Ga 3,28-29. 14 Ap 21,4; 22,20.
Znaki Czasu Październik 2012r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz