piątek, 13 sierpnia 2021

Dlaczego Jezus Chrystus zmarł na krzyżu

 

W książce „Pragnienie Wieków” Ellen White w taki sposób opisała ostatnie godziny Jezusa Chrystusa przed śmiercią na krzyżu.

Zamierzeniem Chrystusa jest, aby Jego kościół na ziemi przedstawiał niebiański porządek, niebiański plan panowania, niebiańską Bożą harmonię. Dzięki niemu Słońce Sprawiedliwości będzie świeciło pełnym blaskiem. Chrystus udzielił swojemu kościołowi wystarczających udogodnień, aby odbierać od swej odkupionej, nabytej własności wielką chwałę. Obdarzył swój lud możliwościami i błogosławieństwami uzdalniającymi ich do objawiania Jego zupełnej skuteczności. Kościół wyposażony w sprawiedliwość Chrystusa jest Jego depozytariuszem i to w nim mają się objawić w sposób pełny i ostateczny bogactwa Jego miłosierdzia, Jego łaska i miłość. Chrystus patrzy na swój lud w jego czystości i doskonałości jako na nagrodę za swoje poniżenie oraz jako na dopełnienie Jego chwały – Chrystusa, wielkiego Centrum, z którego promieniuje wszelka chwała.

Zbawiciel zakończył swoje pouczenia słowami pełnymi mocy i nadziei. Potem wylał ciężar swojego serca w modlitwie za uczniów. Wznosząc oczy ku niebu, powiedział: „Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa”.

Chrystus zakończył dzieło, które dano Mu do wykonania. Uwielbił Boga na ziemi. Objawił imię Ojca. Zgromadził tych, którzy mieli kontynuować Jego dzieło wśród ludzi. Powiedział: „W nich zostałem otoczony chwałą. Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno”. „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, (…) Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i że Ty ich umiłowałeś, tak jak Mnie umiłowałeś”.

W ten sposób, w słowach Tego, który ma boski autorytet, Chrystus oddaje swój wybrany kościół w ramiona Ojca. Jako namaszczony najwyższy kapłan wstawia się za swoim ludem. Jako wierny pasterz gromadzi swoje stado pod silną i pewną ochroną, w cieniu Wszechmogącego. Czeka Go ostatnia bitwa z szatanem, a On wychodzi jej naprzeciw.

W towarzystwie uczniów Zbawiciel powoli szedł drogą do ogrodu Getsemane. Księżyc Paschy, wielki i pełny, świecił z bezchmurnego nieba. Miasto, pełne namiotów pielgrzymów, pogrążyło się w ciszy.

Jezus prowadził z uczniami ożywioną rozmowę i pouczał ich; kiedy jednak zbliżył się do Getsemane, stał się dziwnie milczący. Często odwiedzał to miejsce, aby rozmyślać i modlić się; nigdy jednak z sercem tak przepełnionym smutkiem, jak tej nocy swojej ostatniej męki. Od początku swojego życia na ziemi chodził w świetle obecności Boga. Kiedy spierali się z Nim ludzie, pobudzani duchem samego szatana, mógł powiedzieć: „Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną; nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba” (J 8,29). Teraz jednak zdawał się być odcięty od światła podtrzymującej obecności Boga. Teraz był zaliczony do przestępców. Musiał ponieść winę upadłej ludzkości. Na Tego, który nie znał grzechu, musiały zostać złożone grzechy nas wszystkich. Grzech wydaje Mu się czymś tak potwornym, tak wielki jest ciężar winy, który musi ponieść, że obawia się, iż na zawsze odetnie Go od miłości Ojca. Czując jak straszny jest gniew Boga przeciw grzechowi, woła: „Smutna jest dusza moja aż do śmierci”.

Poniosą oni karę: zatracenie wieczne, oddalenie od oblicza Pana i od mocy chwały jego (2 Tesaloniczan 1:9)

Odszedł od nich na kilka kroków – nie na tyle jednak, by nie mogli Go widzieć i słyszeć – i upadł twarzą ku ziemi. Czuł, że z powodu grzechu oddzielany jest od Ojca. Przepaść była tak szeroka, tak czarna, tak głęboka, że Jego duch wzdragał się przed nią. Nie mógł posłużyć się swoją boską mocą, aby tego uniknąć. Jako człowiek musiał ponieść konsekwencje grzechu człowieka. Jako człowiek musiał znieść Boży gniew przeciw przestępstwu.

Kiedy Chrystus czuł, że jedność z Ojcem się urywa, obawiał się, że w swojej ludzkiej naturze nie będzie w stanie wytrwać w nadchodzącym starciu z siłami ciemności. Na pustyni pokuszenia w grę wchodziło przeznaczenie rodzaju ludzkiego. Wówczas Chrystus był zwycięzcą. Teraz kusiciel przybył na ostatnie straszliwe starcie. Przygotowywał się do tego przez trzy lata służby Chrystusa. Postawił na szali wszystko. Gdyby tutaj przegrał, jego nadzieja na panowanie byłaby stracona; królowanie nad światem ostatecznie przypadłoby Chrystusowi; on sam zostałby obalony i wygnany. Gdyby jednak można było zwyciężyć Chrystusa, ziemia stałaby się królestwem szatana, a rodzaj ludzki na zawsze pozostałby w jego władaniu. Na myśl o zbliżającym się starciu serce Chrystusa napełniło się przerażeniem z powodu oddzielenia się od Boga. Szatan powiedział Mu, że jeśli stanie się poręczeniem za grzeszny świat, będzie to oddzielenie na wieki. Zostanie zaliczony do królestwa szatana i już nigdy nie będzie jedno z Bogiem.

Spójrz na Niego, jak rozważa cenę, którą ma zapłacić za człowieka. W swojej męce przywiera do zimnej ziemi, jakby pragnął uchronić się przed dalszym odciągnięciem Go od Ojca. Zimna nocna rosa spada na Jego rozpostarte ciało, ale On nie zwraca na to uwagi. Z Jego pobladłych ust wydobywa się pełne goryczy wołanie: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich”. Jednak nawet teraz dodaje: „Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty [niech się stanie]!”.

Odwracając się, Jezus znowu szukał swojego ustronia i upadł twarzą ku ziemi, przeżywając potworność wielkiej ciemności. Człowieczeństwo Syna Bożego drżało w tej godzinie próby. Nie modlił się teraz, aby wiara uczniów nie upadła, ale modlił się za swoją kuszoną, umęczoną duszę. Nadeszła straszna chwila – chwila, w której decydowały się losy świata. Przeznaczenie ludzkości wisiało na włosku. Nawet teraz Chrystus mógł odmówić wypicia kielicha przygotowanego dla winnego człowieka. Mógł obetrzeć krwawy pot ze swojego czoła i zostawić człowieka, aby zginął w swoim grzechu. Mógł powiedzieć: niechaj przestępca otrzyma karę za swój grzech, a Ja wrócę do Ojca. Czy Syn Boży wypije gorzki kielich poniżenia i męki? Czy niewinny poniesie konsekwencje przekleństwa grzechu, aby ocalić winnych? Z pobladłych i drżących ust Jezusa padły słowa: „Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ‹ten kielich› i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!”.

Kiedy podjął decyzję, upadł zemdlony na ziemię, skąd wcześniej próbował się podnieść. Gdzie teraz byli Jego uczniowie, którzy z czułością podtrzymaliby głowę omdlałego Mistrza i otarliby czoło, naprawdę zeszpecone bardziej, niż czoło któregokolwiek z ludzi? Zbawiciel sam zmagał się z problemami i nie było przy Nim nikogo z ludzi.

Jednak Bóg cierpiał wraz ze swoim Synem. Aniołowie przyglądali się męce Zbawiciela. Widzieli swojego Pana otoczonego przez siły szatańskie, przytłoczonego wstrząsającym, tajemniczym lękiem. W niebie zapadła cisza. Nie drgnęła żadna harfa. Gdyby śmiertelnicy byli w stanie ujrzeć zdumienie anielskich zastępów, kiedy w cichym smutku przyglądały się, jak Ojciec oddziela promienie swojego światła, miłości i chwały od ukochanego Syna, mogliby lepiej pojąć jak odrażający jest grzech w Jego oczach.

Nieupadłe światy i niebiańscy aniołowie z napiętą uwagą przyglądali się, jak zmaganie zmierzało ku zakończeniu. Szatan i jego konfederacja zła, odstępcze legiony, bacznie śledziły przebieg tego wielkiego kryzysu w dziele odkupienia. Moce dobra i zła czekały, aby zobaczyć, jaka będzie odpowiedź na trzykrotną modlitwę Chrystusa. Aniołowie pragnęli przynieść ulgę boskiemu męczennikowi, nie było to jednak możliwe. Dla Syna Bożego nie było żadnej drogi odwrotu. W tym straszliwym kryzysie, kiedy wszystko zostało położone na szali, kiedy niezwykły kielich drżał w dłoni cierpiącego, otworzyło się niebo i pośród burzy ciemności w tej decydującej godzinie zalśniło światło, a potężny anioł, stojący w obecności Boga i zajmujący miejsce, z którego spadł szatan, stanął u boku Chrystusa. Nie przyszedł zabrać z Jego rąk kielicha, ale poprzez zapewnienie o miłości Ojca wesprzeć Go, aby go wypił. Przyszedł, aby dodać siły Temu, który prosił, który był zarazem Bogiem i człowiekiem. Wskazał Mu otwarte niebiosa, mówiąc o tych, którzy zostaną ocaleni w wyniku Jego cierpień. Zapewnił Go, że Ojciec jest większy i silniejszy niż szatan, że śmierć Chrystusa spowoduje jego całkowitą klęskę, a panowanie nad tym światem zostanie oddane świętym Najwyższego. Powiedział Mu, że zobaczy zbawione na zawsze tłumy ocalonego rodzaju ludzkiego.

Męka Chrystusa nie ustała, opuściło Go jednak przygnębienie i zniechęcenie. Burza bynajmniej nie osłabła, jednak Ten, który był jej celem, został wzmocniony, aby stawić czoła jej wściekłości. Wyszedł jej naprzeciw cichy i spokojny. Niebiański spokój spoczął na Jego poplamionej krwią twarzy. Zniósł to, czego nie zniosłaby żadna ludzka istota, bowiem skosztował cierpień śmierci za każdego człowieka.

Dlaczego Jezus był przygnębiony? Czego Jezus obawiał się najbardziej? W jaki sposób został pocieszony? Czy odczuwał później to przygnębienie?

Jezus wiedział o tym, że zostanie zabity. Wiedział też o tym, że zanim straci życie, będzie musiał poradzić sobie z brakiem obecności Ojca. Jezus wiedział o tym zanim pojawił się wśród nas w ciele człowieka. Jezus wiedział o tym zanim stworzył świat. Plan zbawienia powstał przed stworzeniem świata.

1 Piotra 1:18-20 „Nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego. Wprawdzie był On na to przeznaczony już przed założeniem świata, ale objawiony został dopiero w czasach ostatnich ze względu na was

Co dokładnie zostało objawione w osobie Chrystusa? Jakie dzieło zostało zakończone przez Chrystusa? Jaki był cel pobytu Chrystusa na ziemi?

„Nazwą Go imieniem EMMANUEL (…) Bóg z nami”. „Światło znajomości chwały Boga” widoczne jest „na obliczu Jezusa Chrystusa”. Już od wieczności Pan, Jezus Chrystus, był jedno z Ojcem; był „odzwierciedleniem Boga”, ucieleśnieniem Jego wielkości i majestatu, „odblaskiem Jego chwały”. To właśnie po to, aby ukazać tę chwałę, pojawił się na świecie.

Przebywając i mieszkając wśród nas, Jezus miał objawić Boga zarówno ludziom, jak i aniołom. Był Słowem Bożym – myślą Bożą, która stała się słyszalna. W modlitwie za swoich uczniów mówi: „ogłosiłem im Twoje imię” – „miłosierne i chwalebne, cierpliwe, i bogate w dobroć i prawdę” – „aby miłość, którą Mnie umiłowałeś, była w nich, i Ja w nich”. Objawienie to zostało jednak dane nie tylko Jego ziemskim dzieciom. Nasz mały świat jest podręcznikiem dla wszechświata. Wspaniałość Bożej łaski i misterium odkupieńczej miłości stanowią temat, w który „chcą wejrzeć aniołowie”. Będą one przedmiotem ich studiów przez nieskończone wieki. Zarówno odkupieni, jak i nieupadłe istoty odnajdą w krzyżu Chrystusa swą mądrość i swoją pieśń. Zobaczą, że chwała lśniąca na obliczu Jezusa, to chwała miłości, która ofiaruje samą siebie. W świetle bijącym z Golgoty dostrzegą, że prawo pełnej samowyrzeczenia miłości jest prawem życia dla ziemi i dla nieba; że miłość, która „nie szuka swego”, ma swoje źródło w sercu Boga; i że w Cichym i Pokornym objawia się charakter Tego, który mieszka w światłości, do której nie ma dostępu żaden człowiek.

Na ziemi panowała ciemność, ponieważ ludzie nie rozumieli Boga. Aby ponure cienie mogły zostać rozświetlone, a świat mógł powrócić do Boga, zwodzicielska moc szatana musiała zostać złamana. Nie można jednak było zrobić tego siłą, gdyż jest to sprzeczne z zasadami Bożego panowania; On pragnie służby jedynie z miłości: miłości nie da się nakazać, nie można jej zdobyć siłą czy autorytetem. Tylko miłość budzi miłość. Znać Boga to kochać Go; Jego charakter musi zostać ukazany w kontraście wobec charakteru szatana. Tego dzieła mogła dokonać tylko jedna Istota we wszechświecie. Jedynie Ten, który zna wysokość i głębokość miłości Bożej, jest w stanie to uczynić. Ponad ciemną noc świata musi wznieść się Słońce Sprawiedliwości „z uzdrowieniem w Jego skrzydłach” 1. (Ml 4,2)

Na ziemi panowała ciemność, ponieważ ludzie nie rozumieli Boga – dzieło Chrystusa polegało na objawieniu Prawdy o Bogu, jedynej Prawdy, która może uwolnić ludzi z niewoli grzechu, jedynej Prawdy, która może zmienić miłość do grzechu w miłość do Boga, dając tym samym ludziom moc potrzebną do całkowitego odrzucenia grzechu.

Szatan od samego początku swojego bunty robił wszystko, aby tę Prawdę ukryć. Szatan nadal to robi. Niektórzy chrześcijanie uważają, że wiedzą już tak dużo o Bogu i szatanie, że nie można ich oszukać. Jednak Biblia wyraźnie pokazuje, że nie mają racji. Dzisiaj, w czasach końca, większość chrześcijan nie zna Boga, jedynie wydaje im się, że Go znają.

“Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie. W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie (Mateusza 7:21‑23)

Ellen White napisała {Pragnienie Wieków}:

Lucyfer (…) przedstawił Boga w złym świetle, przypisując Mu pragnienie samowywyższenia. Swoje złe cechy próbował przypisać kochającemu Stworzycielowi. W ten sposób zwiódł aniołów. W ten sam sposób zwiódł także ludzi. Doprowadził ich do zwątpienia w Słowo Boga i nieufności wobec Jego dobroci. Ponieważ Bóg jest Bogiem sprawiedliwości i przeogromnego majestatu, szatan sprawił, że spoglądali na Niego jak na kogoś bezwzględnego i nieprzejednanego. W ten sposób doprowadził do tego, że ludzie przyłączyli się do rebelii przeciw Bogu, a nad światem zapanowała noc nieszczęść.

Szatan przedstawia Boże prawo miłości jako prawo samolubstwa i egoizmu. Twierdzi, że niemożliwe jest, aby ludzie byli posłuszni Jego zasadom. Winą za upadek naszych pierwszych rodziców oraz całe nieszczęście, jakie za sobą pociągnął, oskarżył on Stwórcę, prowadząc ludzi do spoglądania na Boga jako autora grzechu, cierpienia i śmierci. Jezus miał zdemaskować to zwiedzenie. Jako jeden z nas miał dać przykład posłuszeństwa. Dlatego przyjął na siebie naszą naturę i przeszedł przez nasze doświadczenia. „Pod każdym względem upodobnił się do braci” (Hbr 2,17)

Gdybyśmy mieli zmagać się z czymkolwiek, czego Jezus nie doświadczył, wówczas szatan przedstawiłby moc Bożą jako niewystarczającą dla nas. Tak więc Chrystus był doświadczony „we wszystkim, podobnie jak my” 2 (Hbr 4,15 BW)

Przetrwał każdą próbę, przez jaką musimy przechodzić. Nie korzystał na swój własny użytek z żadnej mocy, która i nam nie byłaby dana w obfitości. Jako człowiek stykał się z pokusą i przezwyciężał ją w mocy udzielanej Mu przez Boga. Mówi: „Jest moją radością, mój Boże, czynić Twoją wolę, a Prawo Twoje mieszka w moim wnętrzu” (Ps 40,9)

Czyniąc dobro i uzdrawiając wszystkich dotkniętych przez szatana, Jezus jasno przedstawił prawdziwy charakter Bożego prawa i naturę swojej służby. Jego życie świadczy o tym, że my także możemy być mu posłuszni.

[Jezus] wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej” (Filipian 2:7-8)

Gdyby Jezus cierpiał z powodu grzechów, które dosłownie zostały na Niego złożone, to cierpienie to trwało by cały czas, aż do śmierci na krzyżu. Jednak Ellen White, zgodnie z tym, co mówi Biblia, napisała, że gdy w ogrodzie Getsemane anioł wysłany z nieba pocieszył Chrystusa zapewnieniem miłości Ojca, „męka Chrystusa nie ustała, opuściło Go jednak przygnębienie i zniechęcenie”.

To tam Jezus przeżył największe męki duchowe, tak duże, że pocił się krwią. Po aresztowaniu nadal otaczały Go ciemności i szatan nadal robił wszystko, aby przekonać Chrystusa o tym, że jeżeli nie zrezygnuje ze swojej misji, to zostanie na zawsze oddzielony od Swojego Ojca. Jednak w ogrodzie Getsemane wiara Chrystusa została wzmocniona i do samego końca był posłuszny Bogu. Był posłuszny „aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej”.

Jego życie świadczy o tym, że my także możemy być mu [Bogu] posłuszni.

Chrystus całe swoje życie spędził w obecności Ojca. Nie możemy tego samego powiedzieć o sobie, jednak biblijne przykłady grzesznych ludzi, którzy dzięki pomocy Chrystusa zostali uznani za sprawiedliwych, powinny być dla nas najlepszym dowodem na to, że jest to możliwe. Przykład Chrystusa pokazuje nam, że człowiek może zachować posłuszeństwo Bogu nawet w najgorszych okolicznościach, kiedy człowiekowi wydaje się, że Bóg go porzucił. Dokładnie to Jezus czuł na krzyżu, kiedy powiedział:

Eli, Eli, lama sabachtani! Co znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? (Mateusza 27:46)

Jednak zaraz potem powiedział coś, co pokazuje, że nadal ufał Ojcu:

A Jezus, zawoławszy wielkim głosem, rzekł: Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego. I powiedziawszy to, skonał (Łukasza 23:46)

To nie grzechy były przyczyną cierpienia Jezusa, ale to, że wszystko dookoła Niego starało się Go przekonać, że Ojciec się od Niego odwrócił. Jezus znalazł się w takim położeniu, jakby naprawdę był największym grzesznikiem, jednak On nigdy nie zgrzeszył, ponieważ nie ciążył na nim żaden grzech. Grzech nie jest czymś, co można zdjąć z jednego człowieka i położyć na kimś innym. Kiedy Biblia lub Ellen White mówią coś o obciążeniu Jezusa naszymi grzechami, to nie chodzi o dosłowne, literalne przeniesienie na Jezusa wszystkich grzechów, ale o postawienie Go na miejscu największego grzesznika, aby odczuwał wszystkie konsekwencje grzechów, jednak bez popełniania tych grzechów. Chrystus był w takim położeniu, ponieważ Bóg Ojciec w świadomy sposób ukrył przed Swoim Synem swoją obecność. Tylko w taki sposób Bóg mógł dać najlepszy dowód na to, że miłość do Boga pozwala zachować posłuszeństwo Bogu nawet w obliczu groźby śmierci, i to drugiej śmierci, trwałego oddzielenia od Boga.

Jezus nigdy nie zgrzeszył, więc nie było powodu, dla którego mógłby zostać potraktowany tak, jak grzesznik.

I ten, kto uwalnia winnego, i ten, kto skazuje niewinnego, obaj są ohydą dla Pana (Księga Przysłów 17:15)

Czy Bóg może zrobić coś, co jest dla Niego ohydą?

Już nawet wymierzyć grzywnę niewinnemu nie jest rzeczą dobrą, a chłostać szlachetnych jest wbrew prawu (Księga Przysłów 17:26)

Czy Bóg może zrobić coś, co według Niego nie jest dobre, co jest wbrew prawu? Czy Bóg Ojciec mógł ukarać własnego Syna za grzechy, których Syn nie popełnił?

Popełniony grzech jest niejako przypisany do człowieka na zawsze, nic nie może zmienić faktu, że ten człowiek popełnił grzech. Nie ma takiej możliwości, aby można było powiedzieć, że taki człowiek nigdy nie popełnił grzechu.

1 Jana 1:10 „Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, kłamcę z niego robimy i nie ma w nas Słowa jego

Człowiek może za to odwrócić się od wszystkich swoich grzechów i zacząć żyć w doskonałej harmonii z Bożym Prawem, a Bóg może mu wybaczyć jego wszystkie wcześniej popełnione grzechy. Tym właśnie różni się ludzka sprawiedliwość od Bożej sprawiedliwości. Bóg uznaje za sprawiedliwych tych ludzi, którzy wprawdzie kiedyś grzeszyli, ale nastąpiła w nich zmiana, bardzo radykalna zmiana, i całkowicie odwrócili się od swoich grzechów. Ludzie uznają za sprawiedliwych tych, którzy nigdy nie złamali prawa. Ludzkie systemy sprawiedliwości nastawione są na karanie tych, którzy złamali prawo. Bóg nie jest zainteresowany karaniem i rozliczaniem naszej przeszłości, ale tym, abyśmy porzucili grzeszne życie. Śmierć z powodu grzechów nie jest karą, ale nieuchronną konsekwencją grzechów, o ile grzesznik nie przestanie grzeszyć.

Ile razy Jezus mówił do różnych ludzi: „Idź i nie grzesz więcej”?

Jana 5:14 „Później spotkał go Jezus w świątyni i rzekł do niego: Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało

Jana 8:11 „Wtedy rzekł Jezus: I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz

Jezus nie tylko mówi nam „Idź i nie grzesz więcej”. On daje nam przykład, że takie życie bez grzechu jest możliwe. On daje nam też moc do takiego życia.

Jako Syn Człowieczy dał nam przykład posłuszeństwa, jako Syn Boży daje nam moc do posłuszeństwa” (EGW, Pragnienie Wieków)

Co według Boga jest ważne, aby ukarać grzesznika lub ewentualnie kogoś w zastępstwie grzesznika, czy też raczej to, aby grzesznik stał się nowym człowiekiem, który nigdy więcej nie będzie chciał grzeszyć?

Ezechiela 18:23 „Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego - mówi Wszechmocny Pan - a nie raczej w tym, by się odwrócił od swoich dróg i żył?

Jezus od początku wiedział co się z nim stanie, wiedział też o tym jako człowiek. Trzy razy mówił swoim uczniom o swojej śmierci i zmartwychwstaniu. Jednak dopiero w ogrodzie Getsemane zaczął czuć czym są konsekwencje grzechu. Jezus przestał czuć obecność Ojca, i co więcej, nie widział nawet najmniejszego znaku wskazującego na obecności Boga. Jedyne co Mu mówiło o tym że Ojciec Go nie porzucił, była Jego wiara, zbudowana na miłości do Ojca. Ogarnęła Go taka ciemność, którą w przyszłości odczuje 144 tysiące wiernych Bogu. Oni także nie będą czuć obecności Boga. Im także pozostanie tylko wiara w to, że Bóg ich nie odrzucił.

W ludzkich systemach sprawiedliwości za sprawiedliwych uważani są ci, którzy nigdy nie złamali prawa. Ludzkie systemy sprawiedliwości nastawione są na karanie tych, którzy złamali prawo. Ludzkie systemy sprawiedliwości stosują różne kary dla tych, którzy nie przestrzegają prawa. Najbardziej surową karą jest kara śmierci.

Ciekawe jest to, że w wielu krajach uznano karę śmierci za zbyt surową i obowiązujące w tych krajach prawo nie daje możliwości ukarania kogoś śmiercią. Jednak Bóg mówi coś innego. Po pierwsze śmierć z powodu grzechów nie jest przedstawiona w Biblii jako kara za grzechy, ale jako konsekwencja grzechów.

Rzymian 6:23 „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć

Po drugie, śmierć jest jedyna konsekwencją jaka spotyka człowieka z powodu popełnionych przez niego grzechów.

Jest to przeciwieństwo tego, co mówią ludzkie systemy sprawiedliwości. We wszystkich ludzkich systemach używane są różnego rodzaju kary, jednak coraz częściej potępia się karanie śmiercią. Bóg mówi o śmierci jako jedynej konsekwencji grzechów, ale nie nazywa tej śmierci karą.

To co stało się z karą śmierci jest przykładem tego, w jaki sposób szatan oszukuje ludzi. Pogląd o surowości kary śmierci powoduje, że wielu ludzi patrzy na Boga jako surowego sędziego, który za grzechy karze ludzi śmiercią, nie uznając lżejszych kar. Tymczasem prawda jest taka, że śmierć nie jest karą, a zapłatą za grzechy, a po drugie, śmierć jest jedyną drogą prowadzącą do wiecznego życia. Możliwość wiecznego życia dostępna jest tylko dla tych, którzy narodzili się na nowo.

Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego (…) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego (Jana 3:3.5)

Aby narodzić się na nowo człowiek musi umrzeć dla poprzedniego życia.

Albowiem ja przez zakon umarłem zakonowi, abym żył Bogu (Galacjan 2:19)

A w co wierzy dzisiaj wielu chrześcijan? W to, że Chrystus zmarł za nich i w związku z tym nie muszą już umierać. Ten pogląd umacnia tylko naszą niechęć do śmierci, w tym także do tej śmierci, która jest dla nas jedynym sposobem na odzyskanie prawdziwej wolności, wolności od grzechu.

Mówił więc Jezus do Żydów, którzy uwierzyli w Niego: Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie  i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi (Jana 8:31-32)

Prawdą jest to, że Chrystus zmarł po to, abyśmy my mogli żyć. Jednak możliwość życia wiecznego nie została nam dana, ponieważ Chrystus został ukarany za nasze grzechy. Swoją śmiercią Chrystus dał największy możliwy dowód tego, jak bardzo kocha wszystkich ludzi. Kocha nas tak bardzo, że gotów był umrzeć drugą śmiercią, aby tylko dać nam szansę na zbawienie. Moc przywiązania człowieka do grzechu może zostać złamana tylko mocą miłości do Boga. Aby człowiek pokochał Boga, musi poznać Go tak, aby powstało w nim pragnienie życia z Bogiem. Takie pragnienie, jakie czasem rodzi się w mężczyźnie, kiedy poznaje kobietę i nie wyobraża sobie życia bez niej.

A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś (Jana 17:3).

Dla takiej miłości nie ma rzeczy niemożliwych. Człowiek, który kocha taką miłością, jest gotów poświęcić wszystko dla tej miłości, nawet swoje życie. Dokładnie tak, jak Chrystus zrobił to na krzyżu.

 

_______

Wszystkie nieopisane cytaty pochodzą z książki Ellen White "Pragnienie Wieków"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz