Współczesna fizyka odwołuje się do teorii
hiperprzestrzeni, światów równoległych i wielowymiarowości. Dokładnie
o tym samym mówi biblijny przekaz, choć używa innych słów — zrozumiałych
dla człowieka sprzed paru tysięcy lat. Te dwa punkty widzenia — religijny
i naukowy — zantagonizowano i przekreślono znak równości między wiarą
a rozumem.
Ale czy ów odwieczny spór o Boga jest rzeczywiście sporem racjonalnym? Czy spór o Boga nie jest czasem jedynie garścią stereotypów myślowych, które nadal
Ale czy ów odwieczny spór o Boga jest rzeczywiście sporem racjonalnym? Czy spór o Boga nie jest czasem jedynie garścią stereotypów myślowych, które nadal
funkcjonują w naszych głowach,
sprowadzając się do tezy, że Bóg Biblii nie może być „naukowy”, a Bóg
nauki nie może być „biblijny”? Któryś z nich już z założenia musi być
gorszy. Ale czy tak rzeczywiście jest? A może jest to kwestia złego
założenia, szablonu myślowego czy w końcu nazewnictwa, w jakie
z upływem wieków ubrano Boga Biblii?
Staruszek z Edenu
Najlepiej z siwą brodą, dobroduszny, nieco przygłuchy.
Taki, co to szybko się złości, ale też równie szybko mu przechodzi.
Na wpół mityczny, archaiczny, oderwany od rzeczywistości. Taki wizerunek
wynurza się ze stereotypu myślowego współczesnego człowieka, karmionego
od dziecka animowanymi bajkami o Biblii. Czy tak jest istotnie?
Uważny czytelnik Starego Testamentu dostrzeże zupełnie coś
innego. W świadomości Izraela istniał — i tak jest nadal — zakaz
wyobrażania sobie Boga w jakikolwiek sposób i sprowadzania Go
do czegokolwiek. Został on sformułowany w drugim przykazaniu
biblijnego dekalogu1. Chodziło o to, by Bóg nie był „Czymś” lub
„Kimś” z ludzkich wyobrażeń. Sam przedstawia się Mojżeszowi przy krzewie
gorejącym w sposób nieco dziwaczny (zresztą bezpostaciowo): Jestem, który
Jestem. Jeszcze kilkakrotnie nazwie się podobnie, choćby w akcie
stworzenia: Elohim — Ten, który wszystko tworzy, siła sprawcza. Samo imię Jahwe
(JHWH) oznacza wieczny byt, wieczne istnienie, absolut.
Jakże podobny jest ten wizerunek Boga — jako czystej,
wielkiej Myśli, Mózgu wszechświata — do wizerunku Boga nauki, Boga
Einsteina i Pascala. Profesor Michio Kaku, fizyk z Uniwersytetu
w Nowym Jorku, stwierdza: „Gdy uczeni używają słowa Bóg, zwykle
mają na myśli Boga Porządku. (...) Einstein w ciągu całej swojej
kariery wierzył, że we Wszechświecie istnieje tajemniczy boski porządek.
Zwykł mówić, że celem jego życia jest zgłębienie boskiej myśli. Einstein wielokrotnie
odwoływał się do tego Boga w swoich pismach, nazywając go czule
Staruszkiem”. Skoro sam Albert Einstein nazywał Boga Staruszkiem, widać
uczłowieczał Go i identyfikował emocjonalnie. W ten sposób stawał mu
się bliższy. Podobną metodą posłużyli się pisarze Biblii, ale nawet oni nie
śmieli nazywać Jestem, który Jestem — Staruszkiem. Mawiali za to:
„straszne i wielkie jest imię Boże”. Co ciekawe, żaden
ze starotestamentowych pisarzy czy proroków nigdy nie pokusił się, by
opisywać wygląd Boga. W starotestamentowej świątyni nie było Jego
popiersia czy posągu. Nawet dla ówczesnych ludów pogańskich był to
zadziwiający i tajemniczy Bóg bez twarzy i bez kształtu.
Skąd więc spór o postrzeganie Boga? Może stąd, że uczeni
i laicy nie potrafią się wzajemnie porozumieć, bo nie mówią tym samym
językiem, choć odwołują się do tego samego Boga. Dla naukowców określenie
„Bóg” prawie zawsze odnosi się do „Boga cudów”, a ten powinien ich
zdaniem istnieć poza nauką. Ale czy tak musi być? Niekoniecznie — przecież
biblijny obraz Boga to właśnie obraz Boga porządku, Boga poza czasem
i przestrzenią, Boga niewyobrażalnego umysłem, wiecznego bytu. Ten obraz
jest już o wiele bliższy naukowym wyobrażeniom. A więc może nie
chodzi o istnienie Boga, tylko o to, jak kto sobie Go wyobraża lub
jak kto Go nazwie?
Matematyczna
teologia
teologia
Ostatnio w świecie nauki dużo mówi się o tzw.
matematycznej teologii. Sami naukowcy kłócą się wzajemnie, która
z wielkich teorii jest bardziej prawdopodobna, a która trąci
literaturą z pogranicza fantastyki. „Wiara we wszechmogącego Boga
została teraz zastąpiona wiarą w teorię kwantową i ogólną teorię
względności” — przyznaje prof. Michio Kaku. A więc nadal jest to kwestia
wiary, bo — jak stwierdza sam fizyk — „stworzenia nie da się zmierzyć
w laboratorium, a więc takie abstrakcyjne idee nigdy nie zostaną
zweryfikowane”. Współcześni wielcy fizycy liczą się z tym, że
potwierdzalność ich teorii jest bardzo ograniczona, a wszelkie
eksperymenty są poza zasięgiem ludzkich możliwości.
Przez ostatnich trzysta lat, czyli od czasów Newtona,
sądziliśmy, że czas w całym wszechświecie jest jednostką stałą
i płynie z taką samą prędkością. Obojętnie, czy będzie to
na Marsie, na Słońcu, czy na Saturnie, to nasze zegarki pokażą
tę samą godzinę. Wszystko runęło na początku XX wieku, kiedy niemiecki
fizyk Albert Einstein zatrząsł podstawami teorii Newtona, twierdząc, że jest
zupełnie inaczej. Na początku nikt nie chciał w to wierzyć,
a jednak późniejsze eksperymenty przeprowadzone z zegarami atomowymi
wysłanymi na orbitę okołoziemską potwierdziły, że zegar na Ziemi
i zegar umieszczony w przestrzeni kosmicznej chodzą w różnym
tempie, a więc pokazują inny czas.
Czy te rewelacje odkrył rzeczywiście Einstein dopiero
w XX wieku? Otóż nie! Tę swoistą, uproszczoną teorię względności
odnajdujemy i w Starym, i w Nowym Testamencie, gdzie Bóg przez
proroków mówi: Mój czas nie jest waszym czasem2.
Jak dzisiaj można wyłożyć prostemu człowiekowi teorię względności czasu? Chyba
tylko tak, jak zrobili to dawno temu Mojżesz i Piotr. Tylko skąd oni
wiedzieli o teorii względności?
Dzieci
wszechświata
wszechświata
Współczesna fizyka odwołuje się do teorii
hiperprzestrzeni, światów równoległych i wielowymiarowości. Otóż biblijny
przekaz mówił już dużo wcześniej o tzw. trzecim niebie3.
Być może owe niebo (coś na kształt świata równoległego) zostało tak
nazwane, ponieważ wyobrażenia znane współczesnej fizyce nie mieściły się
w głowie człowieka sprzed dwóch tysięcy lat. Nawet dzisiejsi giganci
fizyki potrafią mówić ludzkim językiem, stosując czasem wręcz naiwne przykłady.
Wszechświat porównywany jest przez nich do wielkiego Jabłkoświata, który
niczym jabłoń ma na swoich gałęziach mnóstwo owoców. Każde jabłko to
osobny świat, zamieszkały lub nie.
Biblijny obraz trzeciego nieba to obraz świata wypełnionego
mieszkańcami, a aniołowie to nie ludzie ze skrzydłami, rodem
ze średniowiecznych obrazków, lecz duchowe istoty, które poruszają się
w czasie i przestrzeni. Wszechświat jest więc zamieszkały nie przez
świętych i błogosławionych (bo o tym milczy Biblia), ale istoty
duchowe, inteligentne, zorganizowane w jakieś „wyższe cywilizacje”. Istoty
duchowe, które mogą się materializować, zmieniać kształt, poruszać
w czasie i które na pewno znają prawa fizyki, bo nimi się
po prostu posługują. My jesteśmy przy nich skazani jedynie na swoją
trójwymiarowość. Już wyobrażenie sobie czwartego wymiaru stanowi dla nas
nie lada wyczyn intelektualny, a co dopiero mówić o wielowymiarowych
przestrzeniach. Niezależnie więc od tego, czy nazwiemy wszechświat
Jabłkoświatem, czy niebem, pozostanie to tylko kwestią nazewnictwa, bo podmiot
i przedmiot rozważań jest ten sam. Reszta zależy od nas.
Duchy
z innych wymiarów
z innych wymiarów
Czwarty wymiar wkroczył do powszechnej świadomości ludzi
w 1877 roku, kiedy w Londynie miał miejsce skandalizujący proces,
który rozpoczął wielką dyskusję nt. zjawisk paranormalnych. Gazety obszernie
opisywały proces medium spirytystycznego Henry’ego Slade’a, który dokonywał
rzeczy niemożliwych, np. łączył złamane zapałki, czytał teksty
w zamkniętych kopertach, wywoływał duchy. Wkrótce wytoczono mu proces,
uważając jego „triki” za czyste oszustwo. Nie byłoby w tym nic
dziwnego, gdyby nie fakt, że obrony Slade’a podjęli się ówcześni wybitni
naukowcy, późniejsi laureaci Nagrody Nobla. Główną rolę odegrał Johann
Zoellner, profesor fizyki i astronomii z Lipska. Twierdził on, że
sztuczki Slade’a są możliwe, ale tylko w czwartym wymiarze. Slade potrafił
bowiem zmieniać prawoskrętną muszlę w lewoskrętną, a także potrafił
spleść dwie oddzielne i zamknięte drewniane obręcze — bez ich przecinania
czy łamania. Sztuczki te badano na wiele sposobów. Świat nauki orzekł, że
Slade nie posługiwał się żadnymi trikami. W końcu, po wielkiej burzy,
stwierdzono: „Slade dokonywał czynów, które są możliwe wówczas, gdy przyjmiemy,
że czwarty wymiar zamieszkany jest przez duchy”. To twierdzenie poparli również
niektórzy współcześni fizycy, obserwując 15 lat temu podobne wyczyny medium
izraelskiego Uri Gellera.
Cóż, „świat duchów” to rzeczywiście oświadczenie nie bardzo
pasujące do języka nauki, a jednak fizycy zgodzili się, że istnieje!
Takiego samego odkrycia, i to kilka tysięcy lat temu, dokonała Biblia,
wyraźnie stwierdzając, że obok naszego świata istnieje także świat duchów,
demonów. W Liście do Efezjan apostoł Paweł pisze: „Gdyż bój toczymy
nie z krwią i ciałem, lecz z nadziemskimi władzami,
ze zwierzchnościami, z władzami tego świata ciemności, ze złymi
duchami w okręgach niebieskich”4.
Chrystus
— Istota z innego
wymiaru?
— Istota z innego
wymiaru?
Ewangeliści szeroko opisują dzieje Jezusa, sprawozdając
m.in., że chodził po wodzie, przenikał ściany, materializował się
i dematerializował. To wszystko z punktu widzenia współczesnego
człowieka wydaje się być jakąś chrześcijańską mitologią. A jednak
najnowsza fizyka dopuszcza realność takiej sytuacji. Profesor Michio Kaku,
czołowy autorytet w tej dziedzinie, tak pisze o nieznanych nam, ale
istniejących według fizyków wymiarach: „Wyobraźmy sobie, że potrafimy znikać
i pojawiać się, kiedy chcemy. Zamiast jechać do szkoły czy pracy,
po prostu znikamy i materializujemy się ponownie w klasie
i biurze (...). Wyobraźmy sobie, że nasze oczy mogą prześwietlać
przedmioty jak promienie Roentgena. Możemy zobaczyć katastrofy, do których
dochodzi daleko od nas (...). Naprawdę czynilibyśmy cuda, dokonując rzeczy
wykraczających poza ludzką zdolność pojmowania”.
Jaka istota mogłaby posiadać ową boską moc? Profesor odpowiada:
„Istota z wyższych wymiarów. Trójwymiarowi mieszkańcy naszego świata nie
mają takich możliwości. Dla czterowymiarowej istoty takie wyczyny są igraszką”.
To nie jest literatura fantastycznonaukowa. To poważna koncepcja
hiperprzestrzeni i dziesięciu wymiarów. Wielu fizyków światowej czołówki
poważnie traktuje tę teorię.
Kim więc był Jezus, owo Słowo, które stało się ciałem? Czy nie
był On właśnie Istotą z innego wymiaru?
Hiperprzestrzeń
z Edenu
z Edenu
Według teorii hiperprzestrzeni, przed Wielkim Wybuchem nasz
kosmos był doskonałym, dziesięciowymiarowym wszechświatem, w którym
istniała możliwość przemieszczania się między wymiarami. Jednak doszło
do kataklizmu i załamania się przestrzeni i czasu. W ten
sposób powstały dwa oddzielne wszechświaty. Nasz czterowymiarowy świat (choć
człowiek dostrzega zmysłami tylko jego trójwymiarowość) rozszerzył się,
a sześciowymiarowy stał się nieskończenie mały. W rezultacie tej
katastrofy gwiazdy i galaktyki oddalają się od nas z gigantyczną
prędkością. Ale nasz wszechświat ma nadal swojego brata bliźniaka — ów
wszechświat równoległy. Michio Kaku dochodzi do zaskakującego wniosku:
„Wszechświat towarzyszący nie jest tylko dodatkiem do naszego wszechświata,
może ostatecznie okazać się dla nas zbawieniem”. Teoria ta jest
jedną z bardziej prawdopodobnych wersji powstania kosmosu. Mówi ona
o jakiejś tragedii, która dokonała się w doskonałym wszechświecie.
Była ona spowodowana bliżej nieokreśloną niestabilnością, w wyniku której
kosmos załamał się. Przypomina to tragedię biblijnego raju — doskonałego
superświata, gdzie rzeczywistość Boga graniczyła z rzeczywistością ludzi,
tworząc doskonałą harmonię. Teologowie są na ogół zgodni, że świat sprzed
grzechu był zupełnie inny od tego, który znamy — nie było w nim
przemijania, procesów degeneracji, śmierci itp. Także możliwości ludzi były
zupełnie inne, być może telepatyczne, skoro Ewa rozmawiała z wężem... Być
może pierwsi ludzie mogli poruszać się w innych wymiarach, skoro obcowali
z istotami duchowymi, na przykład z Bogiem czy aniołami. Ich
świat załamał kataklizm zwany grzechem nieposłuszeństwa, który sprowadził ból
i śmierć. Eden został zamknięty, a Adam i Ewa zostali
sprowadzeni do prymitywniejszej formy świata trójwymiarowego, z którego
ograniczeniami spotykamy się do dzisiaj. Możliwości człowieka zostały
zahamowane, a potem nastąpiło oddalenie od naszego wszechświata
świata mu towarzyszącego. Zdają się to potwierdzać słowa Jezusa: „Moje
Królestwo nie jest z tego świata”. O jakim świecie mówił Chrystus?
Jaki to świat „może ostatecznie okazać się dla nas zbawieniem”?
Śmierć
wszechświata
wszechświata
Dla każdego fizyka i kosmologa pewne jest, że wszechświat
kiedyś umrze. „Gwiazdy będą się zapadały, temperatura dramatycznie wzrośnie, aż
cała materia i energia Wszechświata skondensuje się w olbrzymią kulę
ognia, która zniszczy nasz świat. Wszystkie formy życia zginą” — to
wizja naukowców. Ten apokaliptyczny obraz śmierci wszechświata jest
dla biblisty bardzo zrozumiały, choć przecież pozornie osadzony
na przeciwstawnym światopoglądzie. Eschatologiczny opis końca świata
jest niemalże kopią naukowej wizji, z tą tylko różnicą, że dzieli je ponad
dwa tysiące lat: „Słońce się zaćmi i księżyc nie zajaśnieje swoim
blaskiem, i gwiazdy spadać będą z nieba, i moce niebieskie będą
poruszone”5; „Gdyż gwiazdy niebios i ich planety nie dadzą
swojego światła”6; „Wtedy niebiosa z trzaskiem przeminą,
a żywioły rozpalone stopnieją, ziemia i dzieła ludzkie na niej
spłoną”7.
Według Geralda Feinberga, nieżyjącego już fizyka
z Uniwersytetu Columbia, ludzkość może mieć jednak pewną nadzieję. Otóż
wysunął on hipotezę, że inteligentne życie posłuży się innymi wymiarami, by
wyjść z kosmicznej tragedii. Według tej teorii, której zwolennikiem jest
także wielu czołowych fizyków (Hoimar von Ditfurt, Michio Kaku), „w ostatnich
chwilach zapadania się Wszechświata nasz bratni wszechświat otworzy się raz
jeszcze i podróże między wymiarami staną się możliwe. Inteligentne formy
życia przetunelują do wielowymiarowej przestrzeni lub równoległych
wszechświatów, unikając śmierci. Wtedy będą mogły obserwować śmierć
Wszechświata, zapadającego się w ognistym kataklizmie. Nastąpi kolejny
Wielki Wybuch i stworzy kolejny wszechświat — ich nowy dom”. Zadziwiające,
że ta relacja wydaje się być niezwykle spójna z relacją biblijną. Według
tej drugiej, nasz wszechświat zginie w ogniu. Owa śmierć wszechświata
zostanie zaplanowana przez Absolut zwany w teologii Bogiem. Ziemia ma być
„nową ziemią”, a kosmos „nowym niebem”. Apostoł Jan w wizji opisał
dziwne rzeczy: „I widziałem nowe niebo i nową ziemię, albowiem pierwsze
niebo i pierwsza ziemia przeminęły”8.
Hipoteza prof. Feinberga oraz wizja apostoła Jana mają
ze sobą dużo wspólnego. Oba poglądy mówią o kosmicznej śmierci
wszechświata, o śmierci gwiazd, słońca i planet. Mówią też
o stworzeniu nowego wszechświata, który stanie się „nowym domem”.
Zadziwiające, ale na pomoc ludzkości przybędą rzeczywiście „inteligentne
formy życia” i czy uznamy, że pochodzą z szóstego czy dziesiątego wymiaru,
to fakt pozostaje faktem: biblijny przekaz wyraźnie o nich mówi, choć
w słowach prostych, bo i prości byli odbiorcy9.
Czy więc nazwiemy Boga Inteligentną Formą Życia, czy Kosmicznym
Porządkiem, czy Absolutem, czy tak jak Einstein — Staruszkiem, to ciągle
mówimy o tym samym kosmicznym Bogu. Tylko skąd się wzięły te uderzające
podobieństwa w relacjach biblijnych pisarzy z przecież niebiblijnymi,
bo współczesnymi, teoriami niewierzących fizyków XX i XXI wieku?
A może to właśnie wiara jest tym tunelem do hiperprzestrzeni światów
równoległych?
Współczesny matematyk wiedeński pracujący w Instytute for
Advanced Study w Princenton powiedział: „Istnieją prawdziwe zdania,
których nie sposób udowodnić za pomocą arytmetyki”.
Klaudia Karauda
1 Zob. Wj 20,4-5. 2 Por. Ps 90,4; 2 P 3,8. 3 Zob. 2 Kor 12,2. 4 Ef 6,12. 5 Mt 24,29. 6 Iz 13,10. 7 2 P 3,10. 8 Ap 21,1. 9 Zob. Ap 21,1-5.
[Cytaty pochodzą z książki Michio Kaku Hiperprzestrzeń.
Naukowa podróż przez wszechświaty równoległe, pętle czasowe i dziesiąty
wymiar, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 1992].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz