niedziela, 27 lipca 2014

RELIGIE KONTRA ATEISTYCZNY FUNDAMENTALIZM

Podczas jednego z kazań, jakie wygłosiłem niedawno w mieście Alberta
w Kanadzie, wspomniałem o brytyjskim ateiście Richardzie Dawkinsie, nie poświęcając mu więcej niż dziesięć sekund. Nie przypuszczałem, że ktokolwiek zwróci na to nazwisko uwagę. Zaskoczyło mnie, kiedy po kazaniu pewna młoda kobieta nawiązała ze mną dyskusję na jego temat.
— W moim pokoju siedzi przyjaciel — powiedziała. — Czyta właśnie Dawkinsa i jest pod wrażeniem. Czy zna pastor kogoś, kto mu odpowiedział? Jakąś książkę, którą mogłabym polecić przyjacielowi?
— Alister McGrath — powiedziałem, a ona spisała to nazwisko. — Jego książka ma tytuł Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa. Podtytuł brzmi: Ateistyczny fundamentalizm i zaprzeczenie boskości.
McGrath to były ateista nawrócony na chrześcijaństwo, doktor fizyki molekularnej na Uniwersytecie Oxfordzkim. W swojej książce prezentuje znakomitą odpowiedź na zarzuty Dawkinsa. Poniższy artykuł stanowi zestawienie argumentów McGratha przeciwstawionych Dawkinsowi z moimi własnymi. Pomysł na napisanie tego artykułu pojawił się, kiedy usłyszałem o mocnej replice McGratha wobec Dawkinsa w czasie konferencji na Uniwersytecie Cambridge w kwietniu 2007 roku.
O co więc chodzi Dawkinsowi?

Rozsiewanie jadu

Tytuł książki Dawkinsa mówi sam za siebie: Bóg urojony. Nie trzeba podtytułów. Już od początku, w samym wstępie wykłada na stół wszystkie karty: „Założony przeze mnie cel tej książki zostanie osiągnięty, jeśli każdy religijny czytelnik, przeczytawszy ją pilnie od deski do deski, stanie się ateistą”.
Po tak zuchwałym początku można poczuć dreszcz niepokoju. Cóż to za książka, która może podważyć moją wiarę? Jednak zaraz potem, jak gdyby przygotowując się na porażkę, Dawkins (szyderczo) dodaje zastrzeżenie: „Oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę, że do zatwardziałych teistów nie przemówią żadne argumenty, gdyż trwająca od najmłodszych lat indoktrynacja (...) całkowicie ich uodporniła”.
Przechodząc do rzeczy, w rozdziale drugim ten profesor Oxfordu zaczyna koncentrować się na swoim głównym celu: „Bóg Starego Testamentu to chyba jeden z najmniej sympatycznych bohaterów literackich: zawistny (i dumny z tego), małostkowy i niesprawiedliwy typ, z manią na punkcie kontrolowania innych i niezdolny do wybaczania, mściwy i żądny krwi zwolennik czystek etnicznych, mizogin, homofob i rasista, dzieciobójca o skłonnościach ludobójczych (oraz morderca własnych dzieci przy okazji), nieznośny megaloman, kapryśny i złośliwy tyran”.
Według Dawkinsa większość problemów na świecie wynika ze ślepego posłuszeństwa ludzi wobec tego i innych kapryśnych bogów, którzy są niczym więcej jak wytworami ludzkiej wyobraźni. Tak jak John Lennon z Beatlesów, śni on o „świecie bez religii”. Byłoby to miejsce bez „zamachowców-samobójców, 11 września, (...) krucjat, polowania na czarownice, (...) konfliktu izraelsko-palestyńskiego, bez masakr i czystek etnicznych w byłej Jugosławii, prześladowania Żydów jako tych, którzy »zabili Pana Naszego« (...) i bez różnych teleewangelistów z natapirowanymi włosami
i w lśniących garniturach, oskubujących łatwowiernych ludzi z ostatnich groszy”. W dogodny dla siebie sposób Dawkins pomija masakry całych milionów ludzi dokonywane przez ateistów takich jak Adolf Hitler czy Józef Stalin.
Inteligentni ludzie nie zajmują się religią, a już na pewno nie naukowcy! „Religijni naukowcy stanowią przypadki rzadkie i nieco kontrowersyjne w oczach reszty środowiska akademickiego”. Dawkins mówi, że spytał kiedyś Jima Watsona — „głównego twórcę projektu poznania ludzkiego genomu” — „czy spotkał wielu religijnych naukowców”. Watson odpowiedział, że „praktycznie żadnego”.
W odpowiedzi na ten zarzut McGrath zauważył, że już w roku wydania Boga urojonego (2006) „Owen Gingerich, znakomity astronom z Harvardu, wydał [książkę] God’s Universe, w której stwierdza, że »wszechświat został stworzony z określonym zamiarem i celem, a wiara w to nie koliduje z żadnym naukowym przedsięwzięciem«. Francis Collins opublikował Language of God, gdzie dowodzi, że wspaniałość i uporządkowanie przyrody wskazują na boskiego Stwórcę zgodnie z tradycyjnym chrześcijańskim nauczaniem. (...) Kosmolog Paul Davies wydał Goldilocks Enigma — pracę dowodzącą, że wszechświat został »znakomicie nastrojony«”.
„U podstaw programu, który realizować ma Bóg urojony, leży wszechogarniające przekonanie — mówi McGrath — że jedynym wyborem dla ludzi poważnych, postępowych i myślących pozostał ateizm”. Doświadczenie religijne „jest związane z patologiczną aktywnością mózgu”. „Ewangelia jest fikcją” — mówi Dawkins. Zwracając się natomiast do młodego pokolenia, które wyrabia sobie dopiero własne zdanie, Dawkins formułuje coś zbliżonego do duchowego pokrzepienia: „Można być szczęśliwym, zrównoważonym oraz moralnie i intelektualnie spełnionym ateistą”.
To świadome i zaplanowane działanie Dawkinsa — „wielka bitwa z religią”, jak to nazywa McGrath. Według McGratha Dawkinsowi wydaje się, że religia i nauka „zwierają się w walce na śmierć i życie, z której tylko jedna strona może wyjść zwycięsko — i to musi być nauka”. Celem Dawkinsa jest według McGratha „intelektualne i kulturowe unicestwienie religii”. Chce on wykończyć chrześcijaństwo raz na zawsze.

Pięta achillesowa
Dawkinsa

Bóg urojony nie jest drobną książką. Na 420 stronach zawarto multum uwag i zarzutów, tak że szczegółowe ustosunkowanie się do nich jest niemożliwe. Mając to na uwadze, chciałbym się skupić na pięcie achillesowej całego rozumowania Dawkinsa.
W sześciopunktowym streszczeniu rozdziału czwartego pt. „Dlaczego niemal na pewno nie ma Boga” (według mnie kluczowy rozdział książki) Dawkins dotyka prawdopodobnie zasadniczego problemu całej książki: „Od stuleci jednym z największych wyzwań, jakie stoją przed ludzkim intelektem, jest wyjaśnienie, w jaki sposób we Wszechświecie pojawiła się tak nieprawdopodobna — jakby zaprojektowana — złożoność”4.
Jak Dawkins podchodzi do tego problemu? Oto jest pytanie.
W związku z tym zagadnieniem ustosunkowuje się on do dwóch dowodów kreacjonistów: dowodu z nieprawdopodobieństwa i dowodu z nieredukowalnej złożoności.
Nieprawdopodobieństwo. Ujmując to prosto, dowód z nieprawdopodobieństwa sugeruje, że złożoność, jaką obserwujemy wokół nas, każe nam przypuszczać, że wszystko, co nas otacza, jest wytworem nadludzkiej inteligencji. Inaczej można to określić słowami Dawkinsa (cytującego Freda Hoyle’a): „Prawdopodobieństwo, że życie na ziemi wzięło się samo z siebie, jest równie duże »jak szansa, że huragan wiejący nad złomowiskiem doprowadzi do stworzenia boeinga 747«”.
Jednak jakkolwiek nie byłoby to przekonujące, Dawkins twierdzi, że „jest to argument, którym posłużyć się może wyłącznie ktoś nie rozumiejący podstaw teorii ewolucji”.
Cytując Daniela Dennetta (którego określa jako „filozofa świetnie obeznanego również z naukami ścisłymi”), Dawkins stwierdza, że „nie potrzeba jakiejś dużej, skomplikowanej i mądrej rzeczy, by stworzyć coś mniejszego”. Ktoś niewtajemniczony mógłby bronić inteligentnego stworzenia, mówiąc, że „podkowa nigdy nie zrobi kowala, a garnek nigdy nie zrobi garncarza”. Jednak Dawkins stwierdza: „Odkrycie przez Darwina naturalnych, działających procesów, które podważają to intuicyjne przekonanie, stanowiło prawdziwie rewolucyjny wkład do skarbnicy ludzkiej myśli”. Niesamowite!
Prezentowane tutaj stanowisko Darwina, Dennetta i Dawkinsa zakłada, że jakkolwiek nie przeczyłoby to intuicji, podkowy rzeczywiście tworzą kowali! Doprawdy niezwykła myśl!
W jaki sposób to się dzieje? Nie przez przypadek (Dawkins nie cierpi tego słowa), ale przez dobór naturalny. „Dobór naturalny — mówi Dawkins — to naczelny dźwig czasów. Wyniósł on życie z pierwotnej prostoty na szczyty złożoności, piękna i oczywistego modelu, który olśniewa nas dzisiaj”.
Z jego rozumowania wynika, że to naukowy dobór naturalny jest odpowiedzialny za to, co widzimy wokół nas, a „Bóg (...) jest urojeniem”. Taka logika nie mieści się w głowie, a do tego zmusza ludzi do porzucenia zdrowego rozsądku.
Nieredukowalna złożoność. Teoria nieredukowalnej złożoności, opisana przez Michaela J. Behe w książce Czarna skrzynka Darwina, sugeruje, że wszystkie formy życia, jakie dzisiaj znamy, nawet te najprostsze, składają się z powiązanych ze sobą współzależnych elementów, zbyt złożonych, aby mogły wyewoluować przypadkowo w procesie selekcji naturalnej. Sam Darwin zwrócił uwagę na tę wyjątkowo problema­tyczną kwestię, a Dawkins przytoczył w książce słowa swojego mistrza. Darwin powiedział: „Przypuszczenie, że oko ze wszystkimi niezrównanymi jego urządzeniami dla nastawiania ogniskowej na rozmaite odległości, dla dopuszczenia rozmaitych ilości światła oraz dla poprawienia sferycznej i chromatycznej aberracji mogło zostać utworzone drogą naturalnego doboru, wydaje się — zgadzam się na to otwarcie — w najwyższym stopniu niedorzeczne”.
Jest to bardzo przekonująca obserwacja. Jednak Darwin (a za nim Dawkins) i tak znajduje sposób, aby obejść ten problem. Według Dawkinsa wypowiedź Darwina była jedynie „chwytem retorycznym” sformułowanym po to, aby podpuścić przeciwnika bliżej i wtedy zadać mu celniejszy cios. Ciosem tym, jak twierdzi Dawkins, „jest proste wyjaśnienie, jak mogły wyglądać kolejne etapy ewolucji oka”.
Sam Dawkins wyjaśnia ten problem, powołując się na alegorię, której użył w swojej wcześniejszej książce pt. Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa. Wyobraża on sobie górę z pionowym, „niemożliwym do zdobycia” urwiskiem po jednej stronie. „Po drugiej stronie natomiast na wierzchołek wiedzie łagodnie wznoszący się szlak”. Na szczycie „oczekuje na nas jakiś szczególnie złożony narząd, jak oko”. Zwolennicy teorii inteligentnego stworzenia uznają, że tak skomplikowany twór „może spontanicznie sam się zbudować”, ale to jest „absurdalny pomysł” — twierdzi. To tak, jakby starać się dostać na szczyt „jednym skokiem od strony klifu”.
Dawkins stwierdza tym samym, że ewolucja, zamiast próbować wejść na szczyt od strony urwiska, podąża inną drogą. „Okrąża górę i wchodzi na szczyt po łagodnie wznoszącym się szlaku: proste!”.
Dawkins rysuje przed nami obraz, na którym cała gama różnych pierwotnych organizmów (jakbyśmy wiedzieli, skąd to wszystko pochodzi!) powoli wspina się na „szczyt nieprawdopodobieństwa”, a na pewnym etapie każde z nich osiąga najwyższy stopień zaawansowania, po czym w jakiś sposób łączy się z innymi złożonościami, tworząc wyraźną, żyjącą i funkcjonującą istotę! Dawkins, prawdopodobnie będąc pod wrażeniem niewiarygodności tego wszystkiego, mówi: „jeżeli taka rzeczywiście nieredukowalna złożoność istnieje, obala to teorię Darwina”.
Jednak nie trzeba wykazywać nieredukowalnej złożoności — ona istnieje. Trudno zrozumieć, dlaczego ktoś mógłby wybrać irracjonalne spekulacje Dawkinsa, zamiast przyjąć proste konsekwencje biblijnego stwierdzenia: „Na początku stworzył Bóg”.

Mój wybór

Ostatnimi czasy nasilają się ataki na Boga, Biblię i wszystko, co religijne, głównie poprzez książki takie jak: Odczarowanie Daniela Dennetta (2006), Atheist Universe (Wszechświat ateisty) Davida Millsa (2006) czy Bóg nie jest wielki Christophera Hitchensa (2007). Jadąc na początku listopada busem do Chicago, nawiązałem dyskusję z pewnym mężczyzną, który także jechał na konferencję. Zanim się rozstaliśmy, dał mi ulotkę reklamującą książkę niejakiego Boba Avakiana zatytułowaną Away With All Gods! (Przecz z bogami).
To jest istna epidemia teorii skierowanych przeciwko Bogu, z których większość wynika z pseudonaukowej filozofii. Łatwo byłoby nam ustąpić pola, podkurczając ogon jak przestraszony pies. W końcu większość z nas (ze mną włącznie) nie jest naukowcami i przez to możemy się obawiać wkroczenia bez pozwolenia do zamkniętej społeczności uczonych. Jednak wydaje mi się, że jako wolne i myślące istoty ludzkie mamy prawo odmówić padania na kolana przed ateistycznym fundamentalizmem, tak samo nietolerancyjnym jak jego religijne przeciwieńtwo.
Dawkins prezentuje taką właśnie nietolerancję. McGrath, sam będący naukowcem, mówi, że Dawkins to po prostu „ateistyczny odpowiednik zręcznego kazania o ogniu piekielnym — zastępując skrupulatne, poparte dowodami przemyślenia turbonakręconą retoryką i w wysokim stopniu wybiórczą manipulacją faktami”. Dawkins „brutalnie wykorzystuje nauki przyrodnicze do szerzenia ateistycznego fundamentalizmu” — mówi McGrath. Komentując program Dawkinsa w BBC, McGrath wyjaśnia, że program ma pozostawiać widzów z poczuciem, że religia jest źródłem wszelkiego zła: „Mój współpracownik z Oxfordu, z przekonania ateista, powiedział mi (...): nie oceniaj nas przez pryzmat tych pseudointelektualnych bredni”.
Dwie uwagi na zakończenie. Podobnie jak McGrath nie jestem pod wrażeniem selektywnego wykorzystywania przez Dawkinsa ludzi i instytucji religijnych, aby dowieść swoich racji. „W każdym ruchu (...) istnieje odłam wariacki — mówi McGrath. — Jedną z charakterystycznych cech dawkinsowskiej polemiki antyreligijnej stanowi prezentacja patologii jako normy, skrajności jako centrum, ekscentryków jako głównego nurtu”.
Nadal jednak uważam za niefortunne, że ze wszystkich ludzi wiary to właśnie chrześcijanie dają Dawkinsowi i innym ateistom pożywkę dla ich ataków. Kiedy Dawkins szkaluje edukację religijną dzieci, jest w stanie na przykład w przekonujący sposób wykazać rażące wykorzystywanie dzieci dokonywane w ośrodkach edukacyjnych. Powinniśmy się wstydzić!
Inny przykład. Swego czasu brytyjscy ateiści zbierali fundusze, aby oblepić autobusy plakatami głoszącymi jedno z ich haseł. Było na nich napisane: „Prawdopodobnie nie ma Boga. Przestań się martwić i korzystaj z życia”. Richard Dawkins przyłączył się do zbiórki, ofiarując na ten cel ponad dziewięć tysięcy dolarów. Akcja ta wywołała entuzjazm pewnej części brytyjskiego społeczeństwa. „Rozprzestrzeniajcie tę ideę — mówił z zadowoleniem jeden z ofiarodawców — pozbądźcie się tego przesądnego absurdu i wyrzućcie go do kosza historii!”.
Jednak najbardziej w tym wszystkim bolało mnie to, że cała ta kampania powstała w odpowiedzi na umieszczanie na tych samych autobusach plakatów chrześcijańskich, zawierających adres do strony internetowej, na której można było przeczytać o tym, że nienawróconych czekają „wieczne męki w piekle”. Szkoda, że autorzy tych chrześcijańskich banerów nie przejęli się tym, aby w tak delikatnej sprawie być wiernym temu, co mówi Pismo Święte...
I druga kwestia. Wykładający na Oxfordzie laureat Nagrody Nobla immunolog Peter Medawar stwierdza, że są pytania transcendentne, na które „nauka nie może udzielić odpowiedzi, ani obecnie, ani w przyszłości (zakładając jej dalszy rozwój)”. Chodzi tu o pytania: Jak zaczęło się wszystko? Po co tu jesteśmy? Jaki jest sens życia? Te pytania mają związek z protologią i eschatologią. Protologią, nauką o początkach (jak się tutaj znaleźliśmy etc.), zajmowaliśmy się wcześniej w rozdziale „Pięta achillesowa Dawkinsa”. Widzieliśmy nieudolne próby Dawkinsa poradzenia sobie z tym zagadnieniem. Dostrzec tutaj można ponurość jego wizji eschatologicznej, którą sam nazywa ostatecznym losem naszego wszechświata: „Zależnie od wartości pewnych stałych (...) nasz Wszechświat może albo rozszerzać się w nieskończoność, albo w którymś momencie osiągnąć pewien punkt równowagi, albo też zacząć się kurczyć i zakończyć swe istnienie w Wielkim Kolapsie”.
Cóż za przygnębiająca wizja! Jeszcze gorzej wygląda to w świetle słów Bertranda Russella, jednego z filozoficznych mentorów Dawkinsa. Russell wyobrażał sobie, że „pracownicy wszystkich wieków, całe poświęcenie i inspiracja, cały dorobek ludzkiego geniuszu są skazane na zagładę w śmiertelnych odmętach Układu Słonecznego”.
Dlaczego ktoś miałby przyjmować tę fatalistyczną wizję zamiast tego, co oferuje Biblia? Proszę bardzo, oto w swojej pełnej elegancji wizja proroka z Patmos: „Widziałem nowe niebo i nową ziemię; albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! (...) I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie. (...) Oto wszystko nowym czynię. Napisz to, gdyż słowa te są pewne i prawdziwe”1.
Ja wybieram tę drugą wizję.
Roy Adams

1 Ap 21,1-5.

[Artykuł został opublikowany w nieco innej formie w piśmie „Adventist Review”, którego autor jest współwydawcą].
Znaki Czasu czerwiec 2014  www.sklep.znakiczsu.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz