niedziela, 5 kwietnia 2020

Modlitwa

W swojej książce „Cud za cudem” Pavel Goia opisał bardzo ciekawe wydarzenie, które miało miejsce, gdy rozpoczął studia. Pavel opowiadał o tym także podczas niektórych swoich wykładów, które można znaleźć w Internecie, dlatego powiem tylko, że było to w czasach, gdy Rumunia była jeszcze krajem komunistycznym, a sobota była normalnym dniem pracy i nauki, także na uczelniach wyższych. Pavel jako adwentysta nie brał udziału w sobotnich zajęciach, jednak po pewnym czasie musiał podjąć ważną decyzję. Albo zacznie chodzić na sobotnie zajęcia, albo zostanie wyrzucony ze studiów i pozbawiony prawa podjęcia ich na nowo. Inaczej mówiąc miał dwie opcje do wyboru, pozostać wierny Bogu, a w konsekwencji stracić szansę na zdobycie wyższego wykształcenia, albo zacząć uczęszczać na zajęcia w soboty, a tym samym świadomie nie przestrzegać Bożego sabatu. Przez pewien czas Pavel starał się znaleźć trzecie wyjście, które byłoby kompromisem między wiernością Bogu a dostosowaniem się do wymagań uczelni. Chciał być dobrym adwentystą, a jednocześnie dobrym studentem. Nie rozumiał tego, że prawdziwa wiara to gotowość i chęć poświęcenia wszystkiego, aby zachować wierność Bogu, którego się kocha. Modlił się do Boga o pomoc, jednak Bóg nie odpowiadał mu tak, jak tego oczekiwał.

 W tym momencie Pavel nie zdawał sobie sprawy z tego, że w jego umyśle toczy się walka, ponieważ pojawił się konflikt między jego dwoma życiowymi priorytetami. Jako adwentysta miał teoretyczną wiedzę na temat Bożych wymagań i chciał je wypełniać, jednak jeszcze bardziej pragnął ukończyć studia. Nie był gotowy do tego, aby poświęcić swoje wykształcenie i pozostać wierny Bogu. O co modlił się wtedy do Boga? O to, aby Bóg w cudowny sposób sprawił, że będzie mógł nadal studiować. Po pewnym czasie Pavel zrozumiał, że tak naprawdę bardziej mu zależało na wykształceniu niż na Bogu. Pavel zrozumiał, że prawda o naszej wierze ujawnia się podczas prób, podczas których musimy dokonywać wyboru między posłuszeństwem a nieposłuszeństwem. Teoretyczna znajomość Pisma Świętego czy adwentystycznych doktryn w najmniejszym stopniu nie świadczy o tym, że jesteśmy adwentystami. Jesteśmy nimi dopiero wtedy, gdy naprawdę jesteśmy gotowi do poświęcenia wszystkiego w imię zachowania wierności Bogu. Co więcej, gotowość do tego poświęcenia jest naszym pragnieniem, a nie skutkiem racjonalnie podjętej decyzji. Posłuszny Bogu jest ten, kto pragnie być posłuszny, a nie ten, kto uważa, że jest to jego obowiązkiem i niejako zmusza sam siebie do posłuszeństwa.

Kiedy Pavel zrozumiał to, kiedy uświadomił sobie, że jest słabym człowiekiem, za bardzo przywiązanym do pewnym ziemskich spraw a za mało przywiązanym do Boga, wtedy uświadomił sobie, że na tym świecie miłość do Boga zawsze prowadzi do takich konfliktów, ponieważ ten świat robi wszystko, aby nas odciągnąć od Boga. Ten świat robi wszystko, abyśmy wyżej cenili sobie to, co zaspokaja nasze egoistyczne ambicje niż to, co pochodzi od Boga. Pavel uświadomił sobie, że kiedy starał się uratować swoje wykształcenie, tak naprawdę zlekceważył to, co zrobił Jezus Chrystus, który z miłości do Ojca pozostał wierny Bożemu prawu nawet w obliczu śmierci. To sprawiło, że Pavel zaczął modlić się inaczej. Był gotów poświęcić Bogu wszystko, w tym także swoje wykształcenie, aby każdym aspektem swojego życia świadczyć innym o Bożej chwale. Lepiej zrozumiał ofiarę Jezusa i to sprawiło, że zaczął patrzeć na życie z innej perspektywy. To co wcześniej wydawało mu się takie ważne, okazało się mało istotne, a najważniejszym priorytetem stało się posłuszeństwo Bogu i służenie Mu z całego serca. Pavel zaczął modlić się o to, aby niezależnie od tego co się stanie, Bóg wykorzystał go do objawiania Prawdy innym ludziom.

A o co my się modlimy, kiedy spotykają nas problemy albo musimy podjąć ważną decyzję? Czym się kierujemy?

Pavel Goia chciał skończyć studia, swoja przyszłość chciał oprzeć na wykształceniu. I kiedy okazało się, że jego wiara może być przeszkodą w zdobyciu tego wykształcenia, zaczął prosić Boga o to, aby mógł dalej studiować. Kiedy my znajdujemy się w podobnej sytuacji, kiedy staramy się o lepszą pracę albo nasze dziecko ma ważny egzamin, o co się modlimy? Czy nie o to, aby Bóg pomógł nam zdobyć tę pracę, a nasze dziecko zdało ten ważny egzamin? Czy nie wygląda to na modlitwę „bądź wola moja”, zamiast „bądź wola Twoja”? A co, jeżeli Bóg ma dla nas inny plan i pragnie, abyśmy poszli w innym kierunku?

Pewnego dnia król Dawid musiał podjąć bardzo ważną decyzję. Jego syn Absalom najpierw zaplanował, a potem zaczął realizować plan zdobycia władzy w Izraelu. Podstępem zdobył sobie życzliwość wielu Żydów, a kiedy ujawnił, że chce zostać królem Izraela, wielu go poparło. Dawid znalazł się w trudnej sytuacji. Wiedział o tym, że to Bóg wybrał go na króla Izraela, pamiętał o tym, jak często Bóg pomagał mu i jak wiele Bożych błogosławieństw otrzymał. Wiedział też, że Absalom nie został wybrany przez Boga. W związku z tym mógł zdecydować się na walkę z własnym synem, bo chociaż wielu Izraelitów przyłączyło się do Absaloma, to nadal wielu popierało Dawida. Naród był podzielony, a kraj był o krok od wojny domowej. Jednak Dawid chciał uniknąć walki i wolał odejść z Jerozolimy i stracić tron, niż dopuścić do przelewu krwi.

Decyzja Dawida wynikała też z tego, że zdawał on sobie sprawę z tego, że to jego grzech doprowadził do tego kryzysu. Kiedy zdecydował się w przeszłości na romans z Batszebą, nie zdawał sobie sprawy z jego konsekwencji. Pamiętał, że gdy widok kąpiącej się Batszeby zawrócił mu w głowie, to sumienie podpowiadało mu, aby nie ulegał pokusie i nie robił czegoś, co jest niezgodne z wolą Boga, jednak wtedy Dawid nie posłuchał głosu własnego sumienia. Teraz nie chciał popełnić takiego samego błędu i przede wszystkim chciał poznać wolę Boga. Wiedział, że dopóki nie rozpocznie walki z Absalomem, możliwe są różne rozwiązania kryzysu i dlatego wolał się wycofać z Jerozolimy. Dzięki temu miał czas na modlitwę i poznanie woli Boga. Dawid powiedział: „Jeżeli znajdę łaskę w oczach Pana, sprowadzi mnie znowu i ukaże mi ją [Arkę Przymierza] i swój przybytek. Ale jeśliby powiedział tak: Nie podobasz mi się: oto ja, niech mi uczyni, co dobrego jest w jego oczach” (2 Samuela 15,25-26). Dawid nie ufał samemu sobie i dlatego nie chciał samodzielnie podejmować decyzji. Ufał Bogu i wiedział, że najlepszym wyjściem jest zrobienie tego co chce Bóg, nawet, jeżeli miałoby się to skończyć źle dla niego. Nie chciał troszczyć się o siebie i swoja władzę, ale przede wszystkim chciał być posłuszny Bogu. Dla chwały Stwórcy był gotów oddać nie tylko władzę, ale też życie. Tak samo jak Mojżesz, który powiedział do Boga: „Oto lud ten popełnił wielki grzech, bo uczynili sobie bogów ze złota. Teraz więc, czy możesz odpuścić ich grzech? A jeśli nie, proszę, wymaż mnie z twojej księgi, którą napisałeś” (Wyjścia 32,31-32). Dawidowi, tak samo jak Mojżeszowi, bardziej zależało na tym, aby imię Boga było uwielbione i aby tak było, był gotów oddać swoje życie.

Dawid nie opuszczał Jerozolimy jako wódz, który ustępuje przed zbyt silnym wrogiem, ale jako pokutnik. Nie podejmował strategicznych decyzji, ale przede wszystkim korzył się przed Bogiem. „Dawid szedł na górę Oliwną, szedł i płakał, mając nakrytą głowę i idąc boso; cały tez lud, który z nim był, zakrył swoje głowy, a szli, wstępując i płacząc” (2 Samuela 15,30).

I był jeszcze jeden ważny powód takiej decyzji Dawida. Chociaż Absalom chciał go zabić, to Dawid nadal kochał swojego syna i chciał zrobić wszystko co możliwe, aby go uratować. To dlatego, kiedy już doszło do bezpośredniej walki z wojskami Absaloma, Dawid wręcz rozkazał swoim dowódcom, Joabowi, Abiszajowi i Ittajowi: „Łagodnie mi się obchodźcie z moim synem Absalomem” (2 Samuela 18,5). A kiedy wbrew temu rozkazowi Joab zabił Absaloma, rozpacz Dawida była ogromna. „Mój synu, Absalomie, mój synu! Mój synu Absalomie! Obym ja był umarł zamiast ciebie! Absalomie, mój synu, mój synu!” (2 Samuela 18,33).

Studiowanie historii konfliktu między Absalomem i Dawidem to kolejna okazja do lepszego poznania Boga oraz lepszego zrozumienia nauk Pisma Świętego. Konflikt ten jest symbolem konfliktu między Bogiem i szatanem. Bóg pozwolił Lucyferowi działać przez pewien czas w niebie, jednak gdy bunt Lucyfera stawał się coraz bardziej widoczny, odseparował od siebie Lucyfera i jego zwolenników. Bóg nie dopuścił do wojny w niebie, tak samo jak Dawid nie dopuścił do wojny na terenie Jerozolimy. Bóg dał czas tym, którzy dali się omamić szatanowi i objawiając im prawdę chciał przyciągnąć do siebie ich serca. Podobnie uczynił Dawid i dzięki temu wielu popierających wcześniej Absaloma, ponownie przyłączyło się do Dawida. Jednak nie wszyscy zrobili to kierując się sercem, wielu przyłączyło się do Dawida z egoistycznych powodów. Jednak dla Boga taka forma posłuszeństwa jest obrzydliwością i dlatego wielu z tych ludzi usłyszy pewnego dnia: „Nigdy was nie znałem, odstąpcie ode mnie, którzy czynicie bezprawie” (Mt 7,23). Podobnie stało się z Joabem, synem Serui, który przez długie lata był przy Dawidzie, jednak przed swoja śmiercią Dawid polecił Salomonowi, aby go zabił. Joab poniósł konsekwencje swojego przywiązania do zła i nie pomogło mu to, że przez długie lata był blisko Dawida. Czy nie pokazuje to nam, żyjącym w czasach końca, że o naszym losie nie decydują nasze czyny, ale to, co mamy w naszych sercach? Możemy uważać się za ludzi wierzących, możemy należeć do właściwego kościoła i znać Boże prawo oraz doktryny wiary, jednak to zawartość serca i nasze priorytety decydują o naszej przyszłości. „Nie każdy, kto mówi mi: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebios” (Mt 7,21).

Rozpacz Dawida po śmierci Absaloma jest z kolei symbolem rozpaczy, jaką będzie czuł Bóg, kiedy będzie ginął szatan. Lucyfer był najdoskonalszym Bożym stworzeniem i pomimo tego, że upadł i stał się szatanem, Bóg nigdy nie przestał go kochać. Miłość Boga nie skończyła się w momencie, kiedy Lucyfer swoimi decyzjami przypieczętował swój los. Bóg kocha wszystkie swoje stworzenia, nawet te, które upadły bardzo nisko. Nienawiść Boga nie dotyczy Jego stworzeń, ale grzechu. Dawid objawił tę prawdę robiąc wszystko, aby uratować Absaloma, a następnie rozpaczając po jego śmierci. Śmierć Absaloma jest dowodem na to, że miłość Boga nie może ocalić grzesznika, o ile nie odwróci się on od wszystkich swoich grzechów. A Bóg robi wszystko, aby tak się stało, robi wszystko, aby każdy grzesznik nawrócił się i z całego serca odrzucił to, co złe. Bóg pragnie, aby każdy grzesznik pokochał Go, ponieważ tylko miłość do Boga oczyszcza nasze serca i usuwając z nich egoizm upodabnia nasze charaktery do charakteru Boga. Tylko dzięki miłości do Boga jesteśmy w stanie prosić Go tylko o to, co jest dobre i właściwe, ponieważ chcemy tego samego, co chce nasz Bóg.

Każdy z nas modli się do Boga i prosi Go o różne rzeczy. I jestem przekonany, że wielu z nas ma dobre intencje i myśli o swoich prośbach jako o czymś dobrym. Jednak czy mamy właściwe kryteria oceny? Gdy prosimy Boga, aby pomógł naszemu dziecku zdać ważny egzamin, skąd mamy pewność, że właśnie tego chce Bóg? Naturalnym pragnieniem każdego rodzica jest, aby jego dziecko żyło jak najlepiej, nie cierpiało niedostatku, zdobyło jak najlepsze wykształcenie a potem jak najlepszą pracę. Każde niepowodzenie dziecka jest źródłem cierpienia rodziców. Jednak taka ocena tego co dobre dla dziecka jest oparta o ludzkie kryteria i nie uwzględnia tego, że czasem cierpienie, które zawsze jest skutkiem działania szatana, jest wykorzystywane przez Boga do objawiania prawdy. Kiedy wielu chrześcijan było zabijanych z powodu swojej wiary, to ich śmierć i ich przelana krew były tym, co przyciągało wielu ludzi do Boga. To gotowość chrześcijan do poświęcenia życia wprawiała w podziw wielu niewierzących, którzy potem nawracali się i powiększali liczbę wiernych Bogu. Oczywiście nie oznacza to, że Bóg chce abyśmy cierpieli, On tego nie chce, tego pragnie szatan. Jednak Boża opieka i błogosławieństwa nie polegają na tym, że Bóg zapewnia nam bezproblemowe życie tu i teraz, ale robi wszystko, aby nas zmienić i przystosować do warunków życia w Jego Królestwie. A ze względu na naszą grzeszna naturę zmiana ta możliwa jest często tylko poprzez cierpienie, nasze lub innych ludzi. To dlatego Jezus cierpiał i zmarł na krzyżu. To dlatego Bóg dopuścił do śmierci wielu tych, którzy wezmą udział w zmartwychwstaniu sprawiedliwych.

Jako rodzice powinniśmy częściej myśleć o przyszłym życiu naszych dzieci i robić wszystko, aby zostały zbawione. Jako grzesznicy, a przecież wszyscy jesteśmy grzesznikami, powinniśmy częściej myśleć o zbawieniu zamiast o sprawach doczesnych, a ponadto powinniśmy raczej myśleć o tym, aby przyczyniać się do zbawienia innych niż myśleć o własnym zbawieniu. Gdy tak będziemy żyć, wtedy wszystkie nasze modlitwy będą wysłuchiwane, ponieważ ich głównym celem będzie „bądź wola Twoja”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz