piątek, 24 października 2025

Komentarz do lekcji szkoły sobotniej pastora Janka Polloka

 

Konflikt stojący za wszystkimi konfliktami

Felieton do Szkoły Sobotniej na 25 października 2025

Lektura księgi Jozuego stawia przed nami trudne wyzwanie: podbój Kanaanu został zlecony przez Boga i przeprowadzony w Jego imieniu. Tekst wielokrotnie potwierdza, że to sam Bóg zainicjował i kierował tymi militarnymi kampaniami. To powoduje teologiczne napięcie – jak pogodzić obraz Boga, który nakazuje wojnę, z obrazem Boga, który jest miłością i utożsamia miłosierdzie i współczucie w innych miejscach Biblii? W jaki sposób przedstawić autorytet Starego Testamentu w świetle tego skomplikowanego obrazu?

Gdy Izraelici stali przed Jerychem, nieprzygotowani i niepewni, jak zdobyć silnie ufortyfikowane miasto, Jozue spotkał tajemniczą postać, która przedstawiła się jako „dowódca armii Pana”. Kiedy Jozue zapytał go, po której stronie stoi, jego odpowiedź brzmiała „Ani po waszej, ani po stornie waszych nieprzyjaciół!” Pytanie Jozuego „Po której stronie stoisz?” ujawnia binarny sposób postrzegania świata. Ktoś jest albo z nami, albo przeciwko nam. Faktycznie pytanie nie dotyczyło tego czy Bóg poprze plany Izraela, ale czy Izraelici dostosują się do Bożych planów? Nieznajomy wojownik przedstawił się, że jest dowódcą wojska Pana. Wtedy Jozue złożył mu pokłon. Cała scena przypomina epifanię Boga w płonącym krzaku, który zobaczył Mojżesz na pustyni.

Dowódca armii Pana nie powiedział: „Jestem po twojej stronie!”, ani nie powiedział: „Jestem przeciwko tobie”. Jego neutralność jest fascynująca. To prawie tak, jakby chciał powiedzieć: „Jestem w zupełnie innej rzeczywistości”. Kiedy Jozue to uznał, wtedy zrozumiał, że jego własne cele nie są już najważniejsze, dlatego zrezygnował z nich. Nastawienie na walkę, nastawienie na zwycięstwo, potrzeba posiadania pewności, że Bóg jest po mojej stronie – wszystko to przestało mieć znaczenie. Ta historia stawia nam wyzwanie, abyśmy zastanowili się jak często nasze osobiste cele wydają się posiadać najwyższy priorytet, jednak, gdy spotykamy to, co boskie, jesteśmy wezwani do ich odłożenia. Czy jesteśmy gotowi złożyć broń, którą trzymaliśmy, aby stoczyć bitwy, które wydawały nam się za najważniejsze?

Oczywiście nie oznacza to, że nie ma spraw, o które warto walczyć. Warto jednak zastanowić się, czy nie przegapiłem okazji, aby porozmawiać z dowódcą armii Pana, ponieważ tak bardzo byłem skupiony na toczeniu własnych bitew i zastanawianiu się, czy Bóg jest za mną, czy przeciwko mnie. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej gdy uświadomimy sobie, że Bóg tak naprawdę nie jest przeciwko nikomu. Bóg sprzeciwia się działaniom, ideologiom i krzywdzie, ale nie występuje przeciwko człowieczeństwu. Bóg pragnie, aby wszyscy Go poznali i zostali uwolnieni. Utożsamiam się z pytaniem Jozuego, ponieważ dzisiaj chcielibyśmy zapytać: Czy nie obchodzi cię, że kobiety, osoby kolorowe, imigranci oraz członkowie innych marginalizowanych społeczności cierpią? Czy twoje milczenie oznacza, że stajesz po stronie oprawców? Musimy pamiętać, że walcząc o uzdrowienie i równość, nie możemy stracić z oczu szerszej perspektywy konfliktu. Warto zastanowić się, o co walczymy, jak walczymy i z kim walczymy.

Autor lekcji zwrócił uwagę, że to spotkanie zmieniło perspektywę podboju Kanaanu: nie była to wojna Izraela, ale Boga, a zwycięstwo miało nadejść wskutek podporządkowania się nieznajomemu przywódcy i uczestnictwie w Jego odkupieńczych planach. Bóg nie staje po żadnej ze stron w naszych konfliktach.

Ta historia ma dla nas ogromne znaczenie. Żyjemy w spolaryzowanym świecie, w którym każdy chce mieć Boga po swojej stronie, czy to w polityce, wojnach kulturowych, konfliktach zagranicznych, czy nawet w osobistych urazach. Ta historia przypomina nam, że Bóg nie opowiada się po stronie ludzkich ideologii, partii ani planów. Zachęca nas do stania po Jego stronie. Prawidłowo postawione pytanie nigdy nie brzmi: „Czy Bóg jest po mojej stronie?”, ale: „Czy ja jestem po stronie Boga?”

Autor lekcji łączy wojny toczone przez Izraelitów z opisem walki z Szatanem w Apokalipsie 12 sugerując, że w ten sposób „Bóg usankcjonował wojny prowadzone przez Izraelitów”. Niewątpliwie warto pamiętać o chrześcijańskiej narracji na temat wielkiego boju między dobrem a złem. Jednak stwierdzenie „Bóg usankcjonował wojny” jest niebezpieczne i nieodpowiedzialne. Przekonanie, że są wojny sankcjonowane przez Boga daje ludziom przyzwolenie na twierdzenie, że ich wojny są usprawiedliwione. Widzimy to w konfliktach na dużą skalę, takich jak ten między Izraelem a Gazą, Ukrainą i Rosją oraz w wojnach ideologicznych prowadzonych w różnych krajach zachodnich. Podejrzewam, że intencją takiego sformułowania jest teodycea, czyli obrona charakteru Boga w Starym Testamencie oraz przedstawienie wyjaśnienia przemocy stosowanej przez Izrael z boskiego rozkazu. Jednak w naszym współczesnym klimacie politycznym i społecznym takie rozumowanie otwiera drzwi fanatyzmowi i ekstremizmowi. To ta sama retoryka, która była często używana w historii do usprawiedliwiania nienawiści w imię Boga. Taka retoryka jest bardzo niepokojąca, ponieważ sprawia, że rozlew krwi jest przedstawiony jako święty i eliminuje potrzebę zmagania się z moralnym niepokojem, który pojawia się w tych historiach. Łatwo jest wierzyć w wojny sankcjonowane przez Boga, dopóki nie znajdziemy się po drugiej stronie jednej z nich.

To prawda, że na starożytnym Bliskim Wschodzie wojny oprócz wymiaru politycznego miały również wymiar teologiczny. Zwycięstwo danego narodu było równocześnie zwycięstwem boga tego narodu. Autor naszego podręcznika przedstawia Boga jako osobę toczącą „wojnę z grzechem” i kończy konkluzją, że ci, którzy utożsamiają się z grzechem, zostaną zniszczeni, co stanowi uzasadnienie dla całkowitego zniszczenia Kananejczyków. Jednak taki wniosek ignoruje złożoność biblijnego opisu. Po pierwsze, historycznie rzecz biorąc, Kananejczycy nie zostali całkowicie zniszczeni. Rahab, znalazła się w rodowodzie Jezusa, a Gibeonici odegrali kluczową rolę w czasie panowania króla Dawida.

Gdy czytamy biblijne opowieści o wojnie, często postrzegamy całe grupy jako pojedynczą jednostkę. Musimy jednak pamiętać, że Bóg nigdy nie traktuje ludzkości w taki sposób. Postrzega On każdego człowieka osobno. Każdy jest znany i ceniony. Ogólnikowe uzasadnienia masowej eksterminacji redukują tę prawdę i uniemożliwiają nam zmaganie się z niuansami i napięciem związanym z tym, kim jest Bóg i jak działa.

Autor starał się udzielić bezpiecznej, prostej odpowiedzi, która rozwiewa dyskomfort związany ze studiowaniem tego tematu. Jednak w taki sposób zostają uciszone autentyczne pytania i wątpliwości. Te historie wymagają dogłębnej analizy, zrozumienia historycznego i czasu, aby zmierzyć się ze złożonością boskiej sprawiedliwości.

Kiedy napotykam na trudne fragmenty w Biblii, zaczynam od utwierdzenia się w wierze w Bożą dobroć, życzliwość i empatię. Następnie zadaję pytanie: Jeżeli Bóg jest dobry, to w jaki sposób objawia się w tym fragmencie Jego dobroć? Czasami nie znajduję odpowiedzi na te pytania i muszę zaakceptować tę historię i wciąż na nowo się z nią zmagać. Wiara musi dawać przestrzeń do zmagań, a nie spieszyć się z rozwiązaniem. To jest bardzo typowa adwentystyczna i chrześcijańska tendencja, aby dostarczyć idealnie sformułowanych odpowiedzi. Prawdziwa wiara wymaga od nas, abyśmy ciągle zgłębiali temat. Zmaganie się z tymi historiami nie osłabia wiary, ponieważ sprawia, że wciąż szukamy serca Boga, nawet jeśli tekst jest trudny.

Pierwotny plan Boga dotyczący bitew które stoczyli Izraelici nigdy nie był zbudowany na ludzkiej wojnie ani sile militarnej, lecz na boskiej interwencji. Nad Morzem Czerwonym Mojżesz powiedział ludowi: „Pan będzie walczył za was; wystarczy, że będziecie spokojni”. Bóg zamierzał wyzwolić swój lud poprzez zaufanie, posłuszeństwo i poleganie na Nim – a nie poprzez miecze czy strategie. Nasze wątpliwości, niecierpliwość lub próby kontrolowania rezultatów mogą odwieść nas od Bożego ideału i wpędzić w niepotrzebne bitwy.

Zdaniem autora lekcji pierwotny plan dotyczący podboju Kannanu polegał na tym, że to sam Bóg miał toczyć wojnę za Izraelitów. Jednak ich niewiara spowodowała pojawienie się planu B który miał polegać na ich osobistym udziale w wojnie. Co więcej „wojna okazała się także próbą lojalności wobec Jahwe” i sposobem na wzrost zaufania i posłuszeństwa Izraela. Takie ujęcie tego tematu jest problematyczne, ponieważ umożliwia przedstawienie boskiej przemocy i ludzkiej wojny jako Bożego planu B, a nie tragicznego odstąpienia od Jego ideału. Taka interpretacja może sugerować, że z powodu braku wiary, Bóg dopasował się do nich stosując przemoc – taka idea może prowadzić w stronę normalizowania wojny jako narzędzia wiary. Taka interpretacja może również zakładać, że Bóg wymagał ludobójstwa jako środka nauczania zaufania, co może wypaczyć nasz pogląd na Boży charakter i sprawiedliwość. Ta interpretacja jest szczególnie niepokojąca dzisiaj, ponieważ może być wykorzystywana jako broń do usprawiedliwiania przemocy, podbojów, a nawet „świętej wojny” jako woli Bożej, gdy ludzka wiara słabnie. Warto zadać sobie pytanie, czy biblijna narracja opisuje to, czego Bóg chciał, czy po prostu to, co Bóg dokonał z powodu ludzkiego wyboru. Warto również zastanowić się w jaki sposób takie rozróżnienie kształtuje współczesną teologię władzy, przemocy i wiary.

Myślenie, że wojna mogła być częścią Bożego „planu”, samo w sobie jest znakiem tego, jak daleko ludzki strach i niewiara mogą „popchnąć” Boga do działania w ramach moralnego złamania. Autor biblijny jasno stwierdza, że Bóg nigdy nie chciał, aby Jego lud zwyciężał przez rozlew krwi. Polecenie: „Pan będzie walczył za was, wy tylko bądźcie spokojni” nie było metaforą – było raczej radykalnym zaproszeniem do zaufania zupełnie innemu rodzajowi mocy. Lud Boży wybrał jednak powrót do przemocy. Rezultat takiego wyboru nie stanowił Bożego ideału – ale raczej był ustępstwem wobec ludzkiego uporu i ostatecznie, z powodu wolnej woli, Bóg został „ograniczony” do zaakceptowania ludzkich wyborów, które następnie zostały zdefiniowane jako Jego wola. Wojna nie była dowodem woli Bożej; była dowodem Bożego miłosierdzia działającego w tragicznych konsekwencjach ludzkich wyborów. W tym tkwi sedno problemu: Boże plany są często ograniczone naszą niechęcią do wyobrażenia sobie innej drogi. Kiedy uparcie stosujemy przemoc wobec przemocy, dominację przeciw dominacji, zmuszamy Boga do działania w ramach, które sami sobie wypracowaliśmy. Słowo „walka” w ustach Boga rzadko przypomina walkę. Wygląda jak rozstąpienie się mórz, zdezorientowanie obozów wroga bez użycia miecza, przemienienie prześladowców w apostołów i pokonanie śmierci krzyżem. Boża „walka” to dzieło sprawiedliwości, wyzwolenia i miłości – walka z nienawiścią, chciwością, uciskiem i strachem zamiast krwi.

Dlatego Martin Luther King Jr. opisał sprzeciw wobec przemocy jako potężną i sprawiedliwą broń, która leczy, a nie szkodzi. Celem nie jest zmiażdżenie wroga, lecz zbudowanie relacji. Przemoc jest językiem bezsilnych, tych, którzy utracili wiarę w zdolność miłości do dokonania przemiany. Sprzeciw wobec przemocy to nie bierna rezygnacja; to zdyscyplinowany, odważny opór, który nie odzwierciedla zła. To walka w Bożym stylu. Czy wojnę w ogóle można nazywać „drugą najlepszą” opcją? Wydaje się, że słowo „najlepsza” nie powinno nawet znaleźć się w tym samym zdaniu, w którym mówimy o wojnie. Wydaje nam się, że Bóg sankcjonuje nasze podboje i przemoc wobec drugiej strony, mimo że ta druga strona składa się z tego samego materiału, z którego my jesteśmy stworzeni jako dzieci Boga. Prawdziwe pytanie brzmi zatem, czy my, jako naśladowcy Chrystusa, będziemy nadal uświęcać przemoc i nazywać ją wolą Bożą, czy też przyjmiemy radykalną prawdę, że walka zawsze była toczona – i wygrywana – miłością.

Warto przy tej okazji zastanowić się nad kilkoma problemami. Kiedy ludzie mówią o wojnie i zwycięstwach, na które liczą, rzadko biorą pod uwagę straty. Nie wspominają o życiu przeciwników ani o przelanej krwi. Nawet w biblijnych opowieściach, w których Izraelici unicestwiali całe narody, musimy pamiętać, że historie te są opowiadane z perspektywy Izraelitów. Oczywiście, przedstawiają w nich siebie jako sprawiedliwych zwycięzców i minimalizują druzgocące straty w ludziach. Rzadko potrafimy dostrzec w tych historiach Bożą perspektywę. Jeśli Bóg naprawdę jest Bogiem miłości, to nie wygrywa w żaden zdefiniowany przez człowieka sposób. Zwycięstwo Izraela może spełnić obietnicę, ale każde stracone życie wciąż łamie serce Boga. Wojna nigdy nie była w planach Boga. Była efektem ubocznym tego, że Bóg cierpliwie podążał za wyborami ludzkości, szanując wolną wolę, nawet gdy prowadziła ona do przemocy.

Obietnica z księgi Wyjścia 14:14 „Pan będzie walczył za was, a wy będziecie spokojni.” posiada kluczowe znaczenie w kontekście naszej lekcji. Ta obietnica została przekazana Izraelitom, zanim przeszli przez Morze Czerwone, a później odmówili wejścia do Ziemi Obiecanej. Obietnica, choć wiernie złożona przez Boga, została złamana przez Izraelitów i dlatego utracili spokój i sprowadzili na siebie chaos. Obraz Boga walczącego za nas, podczas gdy my stoimy w miejscu, przedstawia Go jako wojownika. Wyobrażamy sobie, że walka, którą prowadził Bóg za Izraelitów łączyła się z rozlewem krwi i przemocą. Być może dlatego, że nauczyliśmy się postrzegać Go jako wojownika.

To skłania nas do refleksji nad tym, jak boska sprawiedliwość różni się od tego, co my sami uważamy za sprawiedliwość. Nasze konflikty są krótkowzroczne i prawie zawsze prowadzą do zniszczenia nas samych i innych. Dla Boga istnieje wiele sposobów na osiągnięcie pożądanego rezultatu, a przemoc nie zawsze jest jednym z nich.

Mentalność „świętej wojny”, w której Bóg używa wojny do budowania zaufania posiada lustrzane odbicie w przysłowiu: „oszczędzaj rózgę, a zepsujesz dziecko”. Bóg w tych narracjach nie szczędził rózgi Izraelowi, konsekwencją była trauma wojenna. Izrael z kolei nie szczędził rózgi swoim wrogom. Taka postawa miała na celu zmuszenie ludzi do uległości, łamiąc ich ducha, aż się podporządkują. Niestety, taka mentalność odbija się echem w adwentyzmie. Nasze podejście do nawrócenia w dużej mierze jest zbudowane na zachowaniu. Zamiast pozwolić na swobodę eksploracji, żądamy posłuszeństwa. Być może częściowo wynika to ze sposobu, w jaki interpretujemy starotestamentowe wojny. Przyswoiliśmy sobie ich logikę w naszej teologii, zakładając, że trudności są instrumentem próby, a dobrobyt jest instrumentem boskiej nagrody. Zasługujemy na Bożą łaskę, gdy życie jest dobre i należy nam się kara, gdy życie nie jest dobre. Taki system wierzeń prowadzi do przekonania, że ludzie, którzy cierpią, zasługują na to cierpienie, a ból jest Bożym narzędziem nauczania. Wiara nie na tym polega. To jest nadużycie.

Autor lekcji przedstawił obraz Boga jako wojownika, a boskie wojny Izraela jako zapowiedź kosmicznego konfliktu i sądu w czasie ostatecznym. Taka retoryka niebezpiecznie minimalizuje rolę Boga. Gloryfikuje wojnę i ludzkie podboje zamiast boskiego współczucia. Wojna jest celebrowana jako przedłużenie boskich metod. Takie ujęcie, zwłaszcza w obecnym globalnym klimacie, jest bardzo niepokojące, ponieważ podsyca radykalizację i nacjonalizm. Tworzy fanatyków, którzy postrzegają swoje bitwy jako święte, a zwycięstwa jako boskie, nawet jeśli pochłaniają one niezliczone ilości ludzkich ofiar.

DO PRZEMYŚLENIA

Joz 10:10-11 Idea, że podbój Kanaanu dokonał się z przyzwoleniem Boga jest wyraźnie widoczna w księdze Jozuego. W jaki sposób można pogodzić obraz „wojowniczego Boga” z wizerunkiem Boga miłości, który został ukazany przez Jezusa?

Joz 5:13 - 6:2. W jaki sposób ten fragment ilustruje rolę Boga w podboju Kanaanu? Czy można utożsamić „armię Pana” z armią izraelską, czy jest to raczej niebiańska koncepcja?

2 Krl 6:8-17 i Neh 9:6. W jakiś sposób ta koncepcja rozbudowuje nasze zrozumienie spotkania Jozuego z niebiańskim dowódcą?

Autor lekcji łączy podbój Kanaanu z ideą konfliktu kosmicznego. Co to jest „konflikt kosmiczny”? Dwa najczęściej cytowane fragmenty Biblii dotyczące konfliktu kosmicznego to Izajasz 14 i Ezechiel 28. Jednak te fragmenty dotyczą królów Babilonu (Iz 14) i Tyru (Ez 28). Na jakiej podstawie odnosimy te teksty do Szatana? W jaki sposób idea konfliktu kosmicznego wpływa na nasze zrozumienie Bożego polecenia, aby dokonać rzezi wśród ludności Kanaanu? To, co dzieje się w księdze Jozuego, z naszego punktu widzenia nie wygląda dobrze. Jednak w kontekście konfliktu kosmicznego ma swoje uzasadnienie. W jaki sposób?

Wj 15:3-11. W jaki sposób można zinterpretować ideę Boga jako „wojownika”? W jaki sposób fragment z Wj 2:23-25 oraz 12:12-13 rozbudowują tę koncepcję? Autor lekcji sugeruje, że zagłada Egipcjan była „zapowiedzią” zagłady niesprawiedliwych pod koniec Millenium. Jakie jest twoje zdanie na temat tej idei?

Według Wj14:13-14, jaki był pierwotny i idealny plan Boga dotyczący zaangażowania Izraela w wojnę? Co dokładnie Bóg uczynił, aby walczyć za Izraelitów?

Wj 14:24-25. Jak zareagowali Egipcjanie, gdy zobaczyli co Bóg uczynił? Czy był to akt jednorazowy lub czy Bóg zamierzał wykorzystać podobną metodę w podboju Kanaanu? Jaki był ostateczny cel Boga w podboju Kanaanu?

Wj 17:1-7 oraz 17:7-13. W jaki sposób i dlaczego Bóg odstąpił od swojej metody wojny?

Joz 6:15-20 W jaki sposób oblężenie Jerycha różniło się od bitwy z Amalekitami? Co Bóg chciał osiągnąć pozwalając Izraelitom uczestniczyć w walce?

Jak praktycznie zastosować w życiu codziennym zasadę stania w miejscu i czekania, aż Pan będzie walczył za nas?

Wielokrotnie, w naszych dyskusjach i nieporozumieniach jakie mają miejsce w kościele, chcemy się upewnić, kto jest po naszej stronie. Czy Joz 5:13-15 ma zastosowanie w takich sytuacjach?

































Przygotował Jan Pollok

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz