Historia ateizmu pokrywa się z historią kapitalizmu.
Narodził się w XVIII wieku, gwałtownie zyskał na znaczeniu
w wieku XIX, a obecnie ulega globalizacji. Czy to jest przypadek, że
światopogląd ateistyczny podąża w ślad za gospodarczymi wpływami
globalnych
korporacji i spekulacyjnych „rynków finansowych”? Na pewno nie.
globalnych
korporacji i spekulacyjnych „rynków finansowych”? Na pewno nie.
lobalne korporacje,
które pośrednio bądź bezpośrednio kontrolują media, rozrywkę
i politykę (już nie mówiąc
o zamęczającej nas reklamie), indoktrynują masy światopoglądem
ateistycznym, przynajmniej w jego „słabej” wersji — to znaczy całkowitej
obojętności na perspektywę duchową ludzkiej egzystencji. Dlaczego? To
proste. Światopogląd religijny nie daje żadnych podstaw do tego, aby
uzasadnić globalną akumulację kapitału, spekulację, produkcję ludzi-robotów
nastawionych wyłącznie na konsumpcję — pochłanianie i wydalanie,
pochłanianie i wydalanie… Ateizm natomiast taki system usprawiedliwia
i ugruntowuje.
Perspektywa religijna
Religijna wizja świata, a precyzując — wizja
chrześcijańska, to wizja świata, który ma sens. Bóg stworzył wszechświat
i nadał mu prawa, które rozum ludzki jest w stanie poznać. To
z gruntu „religijne” założenie inspirowało ludzi do prowadzenia badań
naukowych i było bezpośrednią przyczyną „rewolucji naukowej”. (Jak widać
przeciwstawianie religii nauce to nic więcej jak ideologiczny bełkot. Ale to
już temat osobny).
Bóg stworzył ludzi. Są oni więc braćmi i siostrami.
Stanowią wspólnotę. Ta wspólnota jest odpowiedzialna za przyrodę,
w której Bóg osadził człowieka. Człowiek został więc powołany
do wspólnoty z Bogiem, innymi ludźmi, a nawet całością
stworzenia. Miłość, troska o innych,
odpowiedzialność, poskramianie własnego egoizmu — oto w pełni ludzka
postawa.
Historia ludzka ma sens. Zdąża w określonym kierunku. Bóg
kieruje historią, ale człowiek obdarzony wolną wolą może z Bogiem
współdziałać (lub mówić „nie”). Bóg jest Stwórcą, ale człowiek jest także
twórcą, a kiedyś, do czego właśnie dąży historia, będzie pozostawał
w jedności z Bogiem — całkowicie wolny i doskonały.
Perspektywa
ateistyczna
ateistyczna
Nasze fizyczne istnienie jest ulotne w pozbawionej sensu
rzeczywistości. Właściwie ta prosta myśl stanowi cały fundament światopoglądu
ateistycznego. Co można zbudować na tak pesymistycznym fundamencie?
Indywidualizm i egoizm. Nie mamy nic poza naszą fizyczną, ulotną
egzystencją. Skoro tak, trzeba zabiegać wokół własnego „ja”. I tylko wokół
niego.
Kapitalizm
— dobro jako
zsumowany egoizm
— dobro jako
zsumowany egoizm
Fundamentem ustroju kapitalistycznego jest przekonanie, że
maksymalne do osiągnięcia dobro jest wynikiem konkurowania ludzkiego
egoizmu. Każdy działa wyłącznie dla własnej korzyści, ale aby ją osiągnąć,
musi w jakiś sposób zadowalać egoizm innych. Sprawniejsi eliminują
z rynku mniej sprawnych, wzajemna konkurencja wymusza coraz doskonalsze
działanie. W ten sposób indywidualizm i egoizm przekładają się
na powszechne dobro i postęp.
Kapitalizm jest w tej chwili traktowany jako ustrój
oczywisty i bezalternatywny. Moment, w którym ustrój ten
rozprzestrzenił się z niewielkimi wyjątkami na cały glob, został
uroczyście ogłoszony „końcem historii”.
Oto do czego dążyła nasza historia — do globalnego
kapitalizmu, do panowania globalnych korporacji. Nie do zjednoczenia
z Bogiem, nie do zrealizowania doskonałej wspólnoty ludzi wolnych.
Dążyliśmy do globalnego kapitalizmu — sumy wszystkich nieposkromionych
żądz i egoizmu.
Są i malkontenci, którzy narzekają na „deficyt
wolnego rynku”. Ich zdaniem wciąż za dużą rolę odgrywa państwo — jako
organizacja z założenia nienastawiona na zysk, a więc
nieegoistyczna. To państwa są więc winne wszystkim kryzysom. Gdyby nie
ingerowały w wolny rynek, gdyby zostawiły całkowitą swobodę globalnym
korporacjom i globalnym spekulantom — wtedy dopiero zapanowałby „raj”
i nastąpiłby „koniec historii”.
Cóż można odpowiedzieć owym malkontentom? Po pierwsze,
globalne korporacje od dawna już kontrolują politykę. Rynek więc pozostaje
„wolny”, nawet jeśli działa na nim państwo. Po prostu silni realizują
swoje prawo do egoizmu po swojemu, a nie w sposób narzucony
przez liberalnych doktrynerów. Po drugie, takie utyskiwania, że „system
jest dobry, tylko te wypaczenia…” znamy już z historii. Najwyraźniej
„wypaczenia” są częścią każdego systemu.
Chrześcijanin
w kapitalistycznym
świecie
w kapitalistycznym
świecie
Chrześcijaństwo nie daje się
pogodzić z ustrojem opartym na indywidualistycznym zaspokajaniu
egoizmu ludzi istniejących ulotnie w pozbawionym sensu świecie. Z
ustrojem, który zorganizowanie ludzi w korporacyjne „zasoby ludzkie” oraz
„konsumentów” uważa za ostateczny cel historii. Pochłanianie
i wydalanie, pochłanianie i wydalanie, zapomnijcie o doskonałej
wspólnocie, do której ludzkość dążyła przez ostatnie dwa tysiące lat.
Ponieważ chrześcijaństwo z kapitalizmem pogodzić się nie
da, jego wpływy maleją wraz ze wzrostem roli globalnych korporacji.
Co dalej? Czy chrześcijaństwo całkowicie zniknie? Na pewno
nie. Boży plan nadal obowiązuje i nie da się go anulować żadną kampanią
reklamową. Bliska jest chwila, w której ludzie spostrzegą, że są ludźmi,
a nie „ludzkimi zasobami”. Świat, w którym prezes spekulacyjnego
banku Goldman Sachs może oświadczyć: „To ja tu jestem bogiem”, na pewno
nie jest końcem historii.
Marek Błaszkowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz