Krach finansowy
w proroctwach Apokalipsy
„Kraje nie wycofują się
z interesów. (…) Produktywność społeczeństwa, infrastruktura i zasoby
naturalne nie znikają.
To aktywa zawsze przewyższają pasywa, stanowiąc formalną przyczynę bankructwa. Tym właśnie kraje znacząco różnią się od firm” — Walter Wriston, były prezes zarządu Citicorp.
To aktywa zawsze przewyższają pasywa, stanowiąc formalną przyczynę bankructwa. Tym właśnie kraje znacząco różnią się od firm” — Walter Wriston, były prezes zarządu Citicorp.
kraje nie wycofują
się z interesów”. Ludzie pochodzący z różnych warstw —
bogaci i biedni, inwestorzy
i robotnicy fizyczni, kredytodawcy i kredytobiorcy — mogą
na ogół przyjąć te słowa za pewnik. Ostatnie wydarzenia
w niektórych krajach świata, między innymi w kilku państwach Unii
Europejskiej, wykazały jednak błędność takiego myślenia, Grecja zaś stała się
najlepszym przykładem wynikłych z tego problemów.
Rządzący tym krajem wydawali przez dziesięciolecia więcej
pieniędzy, aniżeli gospodarka wytwarzała dochodu. Grecy mają teraz wysokie
pensje, krótki tydzień pracy, długie urlopy i ogólnie od wielu lat
żyją ponad stan. Do niedawna polityka taka cieszyła się ogromną
popularnością. George Bernard Shaw wypowiedział kiedyś słynne słowa: „Rząd,
który okrada Piotra, aby dać Pawłowi, zawsze może liczyć na poparcie
Pawła”.
Wszystko opierało się na założeniu, że „kraje nie wycofują
się z interesów”. Ale kraje to nie rządy. To nie kraje emitują środki
płatnicze, sprzedają obligacje i kierują gospodarką, lecz rządy. I to
rządy mogą zbankrutować.
Casus Grecji jest jednak zarazem mniej i bardziej złożony.
Grecja nie emituje już własnej waluty. Zamiast tego posługuje się euro,
emitowanym w strefie obejmującej 17 z 27 państw członkowskich UE.
Inne kraje strefy euro postanowiły wyciągnąć Greków z tarapatów
finansowych, oferując rządowi pożyczki i inną pomoc pod warunkiem
znacznego zmniejszenia wydatków. Na razie wsparcie pomogło utrzymać
wartość euro, ale greckie obligacje rządowe osiągnęły status „śmieciowych”.
Prywatni wierzyciele żądają odsetek w wysokości co najmniej 20 proc.
Kiepsko to wygląda, ale jakby jeszcze tego było mało,
z podobnymi, choć mniej dotkliwymi problemami dotyczącymi długu
publicznego borykają się cztery inne kraje strefy euro: Portugalia, Włochy,
Irlandia i Hiszpania. Niewykluczone, że zagrozi to całej strefie euro,
a globalne konsekwencje walących się systemów gospodarczych 17 krajów
okażą się katastrofalne w skutkach.
Mocny jak... dolar?
W przeszłości nawet w sytuacji powszechnych kłopotów
ekonomicznych — a nie wspomnieliśmy jeszcze o bankructwie Islandii
i problemach Wielkiej Brytanii — inwestorzy zawsze mogli polegać
na najbezpieczniejszej walucie świata, czyli dolarze amerykańskim.
Ostatnio jednak główne agencje ratingowe jak Moody’s, Standard & Poor’s
i inne ostrzegają, że rosnące zadłużenie Stanów Zjednoczonych może się
negatywnie odbić na amerykańskich obligacjach skarbowych, zagrażając
pozycji USA jako lokomotywy gospodarki światowej. Ponieważ w amerykańskich
obligacjach skarbowych lokuje kapitał bardzo wielu inwestorów, między innymi
Chiny, niewypłacalność USA natychmiast wpłynęłaby na globalną gospodarkę.
Stany Zjednoczone, jak zauważył Walter Wriston, nadal by
istniały, podobnie zresztą jak amerykański naród, zasoby, przemysł i siła
robocza. Chociaż wszystko to by się ostało, Ameryka straciłaby najważniejszy
czynnik wspierający jej walutę i gospodarkę — zaufanie. Ludzie szukają
zaufanych miejsc, gdzie mogliby ulokować swój kapitał. Chcą wiedzieć, że
zarobione w pocie czoła pieniądze są bezpieczne.
Dawniej amerykańskie obligacje ceniono za sprawą
powtarzanej opinii, że amerykański dług ma wsparcie w postaci „pełnego
zaufania do amerykańskiego rządu”, cały świat wierzył bowiem, że
amerykańska administracja spłaci swoje długi. Ale tak jak w przypadku
innych krajów dług, który w stosunku do dochodu narodowego
za bardzo rośnie, burzy to zaufanie. A kiedy inwestorzy boją się
o utratę kapitału włożonego w amerykańskie obligacje, wycofują go,
i to szybko.
Księga Apokalipsy
Nasza obecna sytuacja dziwnie przypomina tę z 18.
rozdziału Księgi Apokalipsy, kiedy to Babilon upada, a wraz z nim
światowy handel: „[Królowie ziemi] stanąwszy z daleka (…) powiedzą:
»Biada, biada, wielka stolico, Babilonie, stolico potężna! Bo w jednej
godzinie sąd na ciebie przyszedł!«. A kupcy ziemi płaczą i żalą
się nad nią, bo ich towaru nikt już nie kupuje: towaru — złota
i srebra, drogiego kamienia i pereł, bisioru i purpury, jedwabiu
i szkarłatu, wszelkiego drewna tujowego i przedmiotów z kości
słoniowej, wszelkich przedmiotów z drogocennego drewna, spiżu, żelaza,
marmuru, cynamonu i wonnej maści amomum, pachnideł, olejku, kadzidła,
wina, oliwy, najczystszej mąki, pszenicy, bydła i owiec, koni, powozów
oraz ciał i dusz ludzkich. (…). Biada, biada, wielka stolico (…) bo
w jednej godzinie przepadło tak wielkie bogactwo!”1.
W jednej godzinie?
Być może w minionych latach byłoby zrozumiałe
kwestionowanie tak błyskawicznej zupełnej zapaści gospodarczej, ale ostatnie
czasy oferują mnóstwo przykładów potwierdzających realność tego proroctwa.
19 października 1987 roku akcje na światowych rynkach
papierów wartościowych gwałtownie poszybowały w dół. Począwszy
od Hongkongu, krach szybko się rozprzestrzeniał, gdy w ciągu dnia
otwierały się giełdy w kolejnych krajach. Amerykańskie parkiety spadły
jednego dnia o ponad 20 proc. i gospodarka światowa nieprędko
podźwignęła się z tego upadku. Pod koniec października, niecałe dwa
tygodnie później, hongkońska giełda straciła 45 proc. wartości, australijska
42, hiszpańska 31, brytyjska 26, amerykańska 23, kanadyjska 22,5,
a nowozelandzka spadła o prawie 60 proc. w porównaniu
do szczytowego momentu 1987 roku.
We wrześniu 2008 roku globalny kryzys ekonomiczny, tak
zwany krach kredytowy, o mało nie wstrzymał światowego systemu
finansowego. Istotą kryzysu było właśnie zaufanie. Udzielono wówczas zbyt wielu
ryzykownych kredytów hipotecznych, które przestały być spłacane. Na domiar
złego wiele kredytów wysokiego ryzyka łączono z innymi (często wieloma)
zdecydowanie mniej ryzykownymi pożyczkami i takie wiązane kredyty
hipoteczne sprzedawano jako jeden pakiet. Niestety, inwestorzy nie wiedzieli
już, które pakiety są dobrymi inwestycjami, a które samobójczymi golami —
nie wiedzieli, którym ufać. Właśnie to doprowadziło do krachu kredytowego.
Potem nadszedł rok 2011. Pierwsze złowieszcze oznaki
potencjalnej zapaści globalnej zaczęły się pojawiać latem. Rządy odpowiadające
za niektóre co większe światowe systemy gospodarcze zmagały się
z rosnącym zadłużeniem i społecznym sprzeciwem wobec polityki
zaciskania pasa, obliczonej na zmniejszenie wzrostu długu lub jego
stopniowe obniżenie. Kiedy agencja ratingowa Standard & Poor’s po raz
pierwszy w historii obniżyła notowania amerykańskich obligacji skarbowych,
akcje na parkietach na całym świecie poszybowały w dół,
podskoczyły i znowu gwałtownie spadły, tracąc na wartości miliardy
dolarów i powszechnie odstraszając inwestorów. Pomimo kredytowej zapaści
amerykańskie obligacje skarbowe zyskały na wartości, inwestorzy bowiem
jeszcze bardziej obawiali się chaosu na giełdach europejskich. Pomimo
starań ministrów finansów próbujących uspokoić parkiety coraz dotkliwsze straty
na giełdzie ponosi coraz więcej inwestorów.
To jeszcze
nie apokalipsa
nie apokalipsa
A zatem czy kryzysy te stanowią spełnienie proroctw z 18.
rozdziału Księgi Apokalipsy? Zapewne nie. Księga Apokalipsy mówi, że przed
opisanymi w tym rozdziale zajściami muszą nastąpić inne, na przykład
pojawienie się antychrysta i znamienia bestii. Ostatnie zdarzenia pokazują,
że nagły krach światowego handlu opisany w Apokalipsie może
w dzisiejszych czasach bardzo łatwo nastąpić. Rynki finansowe, połączone
teraz elektronicznie w globalną sieć, na wydarzenia na świecie
reagują niemal natychmiast.
Szkoda, że nie mogę wam polecić całkowicie bezpiecznego miejsca
na wasze oszczędności. Znam tylko jedno takie miejsce. W Kazaniu
na Górze Jezus oświadczył: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi,
gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną.
Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą
i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną”2.
Ostatecznie na ziemi nie ma bezpiecznego miejsca.
Wydarzenia ukazane w 18. rozdziale Księgi Apokalipsy w końcu
nastąpią. Przekonanie o doczesnym bezpieczeństwie to ułuda i miraż.
Czy w takim razie powinniśmy wyjąć oszczędności
i przeznaczyć je na cele charytatywne? Jezus w jednym godnym
uwagi przypadku pochwalił oszczędzanie i inwestowanie3.
Mamy obowiązek być wiernymi zarządcami majątku, jakim obdarza nas Bóg, który
oczekuje, że wierni słudzy będą mądrze inwestować. To nie pieniądze są źródłem
wszelkiego zła, lecz ich umiłowanie; to nie w bogactwie tkwi zło, lecz
w pokładaniu w nim zaufania4.
Być może nigdy w historii ziemi tak wielu ludzi nie
cieszyło się bogactwem materialnym, ale paradoksalnie nasze bogactwo staje się
coraz mniej... materialne. Za czasów apostoła Jana majątek stanowiły
rzeczy fizyczne: złoto, srebro, wełna, jedwab i siedemnaście innych
artykułów wymienionych w Ap 18,12. Mól i rdza rzeczywiście mogły
je zniszczyć.
Dzisiejsze „skarby” istnieją głównie w postaci
elektronicznych cyferek w bankach lub w komputerach maklerów.
Cyferek, które można w ułamku sekundy przesłać drogą elektroniczną
do każdego zakątka świata albo do kilku miejsc naraz. Ani mól, ani
rdza nie wyrządzą im szkody, ale z kolei są podatne na zamieszki
odległe o tysiące kilometrów, decyzje podejmowane przez zagranicznych
bankierów, a nawet wybory dokonane przez polityków na przykład
dziesięć lat wcześniej.
Kraje nie wycofują się z interesów, ale też nie potrafią
zapewnić bezpieczeństwa. Jeden Bóg to potrafi.
Ed Dickerson
[Artykuł
ukazał się w „Signs of the
Times” 10/2010. Tłum. Paweł Jarosław Kamiński dla www.adwentysci.waw.pl].
Times” 10/2010. Tłum. Paweł Jarosław Kamiński dla www.adwentysci.waw.pl].
1 Ap 18,10-13.16-17. 2 Mt 6,19-20.
3 Zob. Mt 25,14-30. 4 Zob. 1 Tm 6,10; Ps 49,7; 52,9; 62,11; Prz 11,28.
3 Zob. Mt 25,14-30. 4 Zob. 1 Tm 6,10; Ps 49,7; 52,9; 62,11; Prz 11,28.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz