Prowadziliście kiedyś samochód? Pewnie większość z was
odpowie na to pytanie twierdząco. Wiecie w takim razie, jak to jest.
Wsiadacie i przekręcacie kluczyk w stacyjce, zapalając silnik.
Jedziecie parę kilometrów do supermarketu albo ze sto
na spotkanie służbowe. Po dotarciu na miejsce parkujecie
samochód i gasicie silnik. Potem wysiadacie i zajmujecie się swoimi
sprawami. Po wszystkim znowu wsiadacie do samochodu, uruchamiacie
silnik i wracacie do domu albo biura. Proste.teraz pomyślcie
o takiej rzeczy: wasz samochód i wy to odrębne byty.
Samochód jest maszyną — nie
może zrobić tego, do czego został zaprojektowany, dopóki wy, inteligentne
istoty, nie wsiądziecie i go nie uruchomicie. Kiedy wysiądziecie
z samochodu, wasza psychika i inteligencja będą dalej istnieć
niezależnie od niego, nawet gdy wyłączycie silnik.
Komputer też jest maszyną, tyle że z inteligencją
wbudowaną. Nie potrzebuje inteligentnej istoty, która by musiała wejść
do środka i go uruchomić. Trzeba go tylko połączyć ze źródłem
energii, bo inteligencję już ma. Kiedy od źródła energii zostaje
odłączony, inteligencja zamiera.
A jak jest z ludźmi?
Jesteśmy istotami rozumnymi. Inteligencją znacznie przewyższamy
komputer, ale na chwilę pomińmy tę różnicę. Zasadnicze pytanie brzmi: czy
nasza inteligencja pochodzi ze źródła znajdującego się poza naszymi
fizycznymi ciałami (jak w przypadku samochodu), czy też jest „wbudowana”
(jak w przypadku komputera)?
Przez większość dziejów chrześcijaństwa dominował pogląd
pierwszy, zgodnie z którym nasze ciała są maszynami potrzebującymi
w środku inteligentnej istoty zwanej duszą, która by nimi sterowała.
Uważano, że kiedy dusza opuszcza ciało, przestaje ono funkcjonować (umiera),
ona zaś dalej istnieje jako inteligentna istota, podobnie jak kierowca
po wyjściu z samochodu.
Większość ludzi w dalszym ciągu uważa, że właśnie tak
funkcjonujemy. Obecnie jednak coraz więcej teologów zaczyna postrzegać ludzką
naturę jako komputer. Na dodatek pogląd ten potwierdza neurobiologia —
nauka zajmująca się badaniem mózgu i układu nerwowego.
Czujecie radość, smutek, spokój, zdenerwowanie? Badania
nad ludzkim mózgiem przy użyciu naukowych narzędzi takich jak rezonans
magnetyczny coraz wyraźniej świadczą, że emocje można wyjaśnić
na podstawie samych reakcji fizyczno-chemicznych zachodzących
w naszych mózgach. Tak samo moralność. Nasze emocje, logika, rozumowanie
oraz postrzeganie dobra i zła to wytwór naszych mózgów. Najzwyczajniej nie
ma potrzeby tłumaczyć zjawiska ludzkiej świadomości istnieniem niezależnej,
inteligentnej duszy.
Czy jesteśmy
tylko maszynami?
tylko maszynami?
Niektórzy oponują, twierdząc, że w ten sposób ludzie
sprowadzani są do poziomu maszyn. Niekoniecznie.
Tysiąc lat przed Chrystusem król Dawid napisał: „Dziękuję Ci,
że mnie stworzyłeś tak cudownie”1. O, tak! Jesteśmy czymś znacznie
więcej aniżeli maszynami, robotami. Komputery mogą dane gromadzić, sortować
i analizować na sposoby daleko przekraczające ludzkie możliwości. Nie
mają jednak świadomości. My, ludzie, mamy świadomość własnego istnienia, rozum
oraz zdolność rozróżniania dobra i zła, co czyni z nas istoty wyższe
od najbardziej skomplikowanego komputera.
Rzecz w tym, że Bóg stworzył ludzki umysł jako fizyczny
organ, który ma tę cudowną cechę — inteligencję. Nie ma tak naprawdę znaczenia,
czy nasze zdolności rozumowania, odczuwania emocji i moralnego osądu
pochodzą od zewnętrznych dusz „wstrzykiwanych” w nasze umysły, czy
też wszystkie czynności naszej świadomości biorą się wyłącznie z naszych
umysłów, wobec czego nie ma potrzeby odwoływania się do żadnego czynnika
zewnętrznego. Najważniejsze, że mamy te zdolności, niezależnie od tego,
jak je otrzymaliśmy. Odpowiedź na pytanie, jak je dostaliśmy, pomaga nam
poznać historia stworzenia świata.
Dusza żyjąca
W Księdze Rodzaju czytamy, że „Pan Bóg ulepił człowieka
z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek
czego stał się człowiek istotą żywą”. W innym, starszym przekładzie
czytamy: „I stał się człowiek duszą żywiącą”2.
Ponieważ słowo „dusza” rozumie się powszechnie jako świadomy
element ludzkiej natury, istniejący niezależnie od ciała (analogia
do samochodu), niektórzy ludzie interpretują ten tekst tak, jakoby Bóg,
stwarzając naszych prarodziców, wszczepił im dusze („tchnienie życia”)
i od tamtej pory rzekomo czyni tak w przypadku każdej ludzkiej istoty w okolicach poczęcia, przed narodzinami.
i od tamtej pory rzekomo czyni tak w przypadku każdej ludzkiej istoty w okolicach poczęcia, przed narodzinami.
Zauważmy jednak, że z powyższego fragmentu Księgi Rodzaju
wyłania się następujący wzór złożony z trzech elementów: proch ziemi +
tchnienie życia = istota żywa. Pod pojęciem „prochu ziemi”
na ogół rozumie się materialną część ludzkiej natury, czyli ciało.
A czym jest tchnienie życia? Istnieją dwie możliwości zależnie
od tego, czy przywołamy analogię do samochodu, czy komputera. Według pierwszej
tchnienie życia to inteligentna dusza, którą Bóg wszczepił Adamowi i Ewie
przy ich stworzeniu; według drugiej — to życiodajna Boża siła, która
uaktywniła, ożywiła ciała i umysły naszych prarodziców.
Który z tych poglądów jest właściwy? Przede wszystkim
należy zwrócić uwagę, że Adam stał się „duszą żywiącą” dopiero wtedy, gdy Bóg
połączył proch ziemi (ciało) z tchnieniem życia (Bożą życiodajną siłą).
Tak więc owa „dusza” nie była odrębnym bytem, który rzekomo został wszczepiony
w jego ciało. Adam stał się bowiem duszą żyjącą dopiero wtedy, gdy oba te
elementy zostały połączone. Jego ciało stanowiło składową jego duszy,
a zatem nie mogła ona istnieć w oderwaniu od ciała.
Opis dzieła stworzenia przyznaje słuszność analogii
do komputera. Tak samo jest w przypadku biblijnej nauki na temat
śmierci.
Co z tego wynika?
Może zastanawiacie się, co to za różnica, czy ludzie
przypominają samochody, czy komputery. Dla tych z nas, którzy mają
właściwą więź z Bogiem, nie ma to znaczenia. Jeśli właściwa jest analogia
do samochodu, to chociaż nasze ciała umierają, nasza świadomość dalej żyje
i od razu spotykamy się z Bogiem; jeśli właściwa jest analogia
do komputera, będziemy niczego nieświadomi spać w prochu ziemi aż
do zmartwychwstania, kiedy to świadomość odzyskamy i natychmiast
spotkamy się z Bogiem. Tak czy inaczej z naszego punktu widzenia
spotkamy się z Bogiem, gdy tylko umrzemy.
Analogia do komputera (śmierć jako stan nieświadomości)
pozwala uniknąć dwóch zasadniczych problemów. Po pierwsze, ci, którzy
uważają, że ludzie po śmierci nadal żyją jako świadome byty, wierzą też
przeważnie, że dusza jest nieśmiertelna i bezbożnicy w chwili śmierci
trafiają do piekła, gdzie przechodzą niekończące się tortury. Miło
pomyśleć, że ukochana osoba, która zmarła, znajduje się „z Panem”. Ale gdy ma
się pewność, że nie przyjęła Jezusa, wcale już nie jest tak miło. Ba, to
potworne myśleć, że bliska nam osoba teraz cierpi katusze w piekielnych
płomieniach!
Co więcej, nawet teolodzy,
którzy wierzą w nieśmiertelność duszy, przeważnie zgadzają się, że wszelka
nieśmiertelność, jaką my, ludzie, mamy teraz albo będziemy mieć
w przyszłości, pochodzi od Boga. Nie mamy jej sami w sobie. Dlatego też Bóg musiałby sztucznie utrzymywać
bezbożnych przy życiu wyłącznie po to, by mogli cierpieć wieczne męki
w piekle! Taki pogląd potwornie przeczy biblijnemu wizerunkowi Boga, który
jest miłosierny i sprawiedliwy nawet dla niesprawiedliwych.
Z poglądu, jakoby ludzie po śmierci dalej prowadzili
świadomy żywot, wynika też drugi szkopuł: możliwy byłby kontakt takiej istoty
ze światem żywych. Właśnie tak twierdzą spirytyści. Jeśli jednak zmarli
rzeczywiście nie żyją w pełnym znaczeniu tego słowa — a tak naucza
Biblia — wówczas wszelkie rzekome komunikowanie się ze zmarłymi jest
po prostu demonicznym zwiedzeniem, przed którym właśnie chroni nas
analogia do komputera (kiedy umieramy, przestajemy istnieć cali).
Śmierć
to nie koniec
to nie koniec
Na szczęście chociaż Biblia uczy, że nasze istnienie jako
świadomych istot ustaje w chwili śmierci, nie jest to dla nas koniec.
Przy swoim drugim przyjściu Chrystus wskrzesi wszystkich tych, którzy służyli
Mu wiernie podczas ziemskiego życia i spędzą z Nim wieczność
w świecie na nowo stworzonym jako dom odkupionych. W Księdze
Apokalipsy znajdujemy obietnicę, że Bóg „otrze z ich oczu wszelką łzę,
a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie
będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły. (…) Zwycięzca to odziedziczy i będę
Bogiem dla niego, a on dla mnie będzie synem”3.
Oto pogląd, z którym naprawdę mogę żyć!
Marvin Moore
ZNAKI CZASU Listopad 2012 r.
1 Ps 139,14. 2 Rdz 2,7 Biblia gdańska. Ap 21,4.7.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz