JAK NIE POWINNO SIĘ WIERZYĆ
"W dziewiątym rozdziale Ewangelii Jana ukazany jest zdumiewający kontrast pomiędzy prostotą wiary, a oszałamiającymi meandrami niedowiarstwa. Człowiek, który był niewidomy od urodzenia, został uleczony przez Jezusa, a krótkie, rzeczowe wypowiedzi, których ów mężczyzna udzielał w odpowiedzi na pytania i sofistykę Faryzeuszy, świadczą o tym, że cud, którego dokonał Chrystus, oprócz fizycznego wzroku, dał mu również bystrość umysłu. (...)
Uparta niewiara Żydów ukryła się pod osłoną pytania, na które nie można uzyskać odpowiedzi: "JAK Jezus sprawił, że ślepy przejrzał?". Nie mogli zaprzeczyć temu faktowi, jakkolwiek starali się to czynić; lecz stale podkreślali ów rzekomy argument - tę samą trudność, która wcale nią nie była, a mianowicie "JAK to się stało?". (...)
Zauważ, jak dokładnie przygotowany został grunt pod niewiarę. Po pierwsze, Faryzeusze pytali uzdrowionego, w jaki sposób dokonany został ten cud. Kiedy usłyszeli o środkach użytych w czasie tego czynu, oświadczyli, że cud w tym przypadku jest rzeczą niemożliwą, ponieważ osoba Uzdrowiciela nie zgadzała się z ich wyobrażeniem Boga, a jej działanie wydawało się pozostawać w sprzeczności w właściwym obchodzeniem Sabatu. Potem, kiedy uleczony człowiek wyznał swą wiarę w to, że Jezus jest prorokiem, wzbudziło to w nich wątpliwości, czy mogą uznać tego uzdrowionego człowieka za osobę prawdomówną, w związku z czym nie dali oni wiary temu, że on rzeczywiście był ślepy od urodzenia. Postanawiając wcześniej ekskomunikować każdego, kto by wyznał, że Jezus jest Mesjaszem, przepytywali następnie rodziców uzdrowionego człowieka. Lecz ci, jakkolwiek niechętni by świadczyć o tym, że to uczynił Chrystus, wyraźnie potwierdzili jednak fakt, że ich syn był ślepy, a teraz widzi.
Faryzeusze, przybierając pozór pobożności i wiedząc, że nie ma żadnych wątpliwości co do tego, iż został dokonany cud, ponownie wezwali uzdrowionego człowieka i usiłowali wzbudzić w nim "święte oburzenie" w stosunku do "grzesznika", który przywrócił mu wzrok. Jednak mężczyzna ów nie wnikał w to, czy jego uzdrowiciel był grzesznikiem czy też nie, miał jednak wiele wdzięczności dla swego dobroczyńcy, zatem postawił pytanie: dlaczego tak się niepokoją, czy może chcą zostać uczniami jego uzdrowiciela" "Złorzeczyli mu więc". (...)
Jeśli jakiś człowiek wybiera ciemność zamiast światłości i pragnie dowiedzieć się jak wzbudzić i wzmocnić swoją niewiarę, będzie z nim tak, jak z owymi faryzeuszami. Będzie odmawiał uznania jakiegokolwiek faktu, niezależnie od jego niepodważalności i to tak długo, aż usatysfakcjonują go objaśnienia zasad takiego działania. Będzie nie wierzył w nic, czego nie może zrozumieć. Podczas gdy inni w swojej prostocie wierzą Słowu Bożemu i znajdują w nim uzdrowienie i moc, ten niedowiarek odmówi przyjęcia świadectwa Słowa, dopóki Ono nie wyjaśni mu wszystkiego. Jeśli jednak to nie zachwieje jego pewności, będzie złorzeczył wierzącym. Jest bardzo prawdopodobne, że nie wywrze to na wierzących większego wrażenia, zatem jeśli tylko jego władza pozwala mu na to - będzie ich ekskomunikował. Zawsze znajdzie się wielu, by stanąć u boku tak czyniącego niedowiarka; zaiste - zawsze będzie mógł liczyć on na poparcie większości dyskutantów czy mędrców tego świata, a gdy w efekcie znajdzie się już wraz z tymi niewierzącymi po niewłaściwej stronie potężnego i wysokiego muru, który otacza miasto Boże, będzie mógł znaleźć ostatnią pociechę, że zbawieni znajdujący się wewnątrz murów - w mieście - nie będą potrafili wytłumaczyć mu, JAK się to stało, że się tam znaleźli."
E.J.Waggoner "Komentarz do Ewangelii Jana", s.68-72
"W dziewiątym rozdziale Ewangelii Jana ukazany jest zdumiewający kontrast pomiędzy prostotą wiary, a oszałamiającymi meandrami niedowiarstwa. Człowiek, który był niewidomy od urodzenia, został uleczony przez Jezusa, a krótkie, rzeczowe wypowiedzi, których ów mężczyzna udzielał w odpowiedzi na pytania i sofistykę Faryzeuszy, świadczą o tym, że cud, którego dokonał Chrystus, oprócz fizycznego wzroku, dał mu również bystrość umysłu. (...)
Uparta niewiara Żydów ukryła się pod osłoną pytania, na które nie można uzyskać odpowiedzi: "JAK Jezus sprawił, że ślepy przejrzał?". Nie mogli zaprzeczyć temu faktowi, jakkolwiek starali się to czynić; lecz stale podkreślali ów rzekomy argument - tę samą trudność, która wcale nią nie była, a mianowicie "JAK to się stało?". (...)
Zauważ, jak dokładnie przygotowany został grunt pod niewiarę. Po pierwsze, Faryzeusze pytali uzdrowionego, w jaki sposób dokonany został ten cud. Kiedy usłyszeli o środkach użytych w czasie tego czynu, oświadczyli, że cud w tym przypadku jest rzeczą niemożliwą, ponieważ osoba Uzdrowiciela nie zgadzała się z ich wyobrażeniem Boga, a jej działanie wydawało się pozostawać w sprzeczności w właściwym obchodzeniem Sabatu. Potem, kiedy uleczony człowiek wyznał swą wiarę w to, że Jezus jest prorokiem, wzbudziło to w nich wątpliwości, czy mogą uznać tego uzdrowionego człowieka za osobę prawdomówną, w związku z czym nie dali oni wiary temu, że on rzeczywiście był ślepy od urodzenia. Postanawiając wcześniej ekskomunikować każdego, kto by wyznał, że Jezus jest Mesjaszem, przepytywali następnie rodziców uzdrowionego człowieka. Lecz ci, jakkolwiek niechętni by świadczyć o tym, że to uczynił Chrystus, wyraźnie potwierdzili jednak fakt, że ich syn był ślepy, a teraz widzi.
Faryzeusze, przybierając pozór pobożności i wiedząc, że nie ma żadnych wątpliwości co do tego, iż został dokonany cud, ponownie wezwali uzdrowionego człowieka i usiłowali wzbudzić w nim "święte oburzenie" w stosunku do "grzesznika", który przywrócił mu wzrok. Jednak mężczyzna ów nie wnikał w to, czy jego uzdrowiciel był grzesznikiem czy też nie, miał jednak wiele wdzięczności dla swego dobroczyńcy, zatem postawił pytanie: dlaczego tak się niepokoją, czy może chcą zostać uczniami jego uzdrowiciela" "Złorzeczyli mu więc". (...)
Jeśli jakiś człowiek wybiera ciemność zamiast światłości i pragnie dowiedzieć się jak wzbudzić i wzmocnić swoją niewiarę, będzie z nim tak, jak z owymi faryzeuszami. Będzie odmawiał uznania jakiegokolwiek faktu, niezależnie od jego niepodważalności i to tak długo, aż usatysfakcjonują go objaśnienia zasad takiego działania. Będzie nie wierzył w nic, czego nie może zrozumieć. Podczas gdy inni w swojej prostocie wierzą Słowu Bożemu i znajdują w nim uzdrowienie i moc, ten niedowiarek odmówi przyjęcia świadectwa Słowa, dopóki Ono nie wyjaśni mu wszystkiego. Jeśli jednak to nie zachwieje jego pewności, będzie złorzeczył wierzącym. Jest bardzo prawdopodobne, że nie wywrze to na wierzących większego wrażenia, zatem jeśli tylko jego władza pozwala mu na to - będzie ich ekskomunikował. Zawsze znajdzie się wielu, by stanąć u boku tak czyniącego niedowiarka; zaiste - zawsze będzie mógł liczyć on na poparcie większości dyskutantów czy mędrców tego świata, a gdy w efekcie znajdzie się już wraz z tymi niewierzącymi po niewłaściwej stronie potężnego i wysokiego muru, który otacza miasto Boże, będzie mógł znaleźć ostatnią pociechę, że zbawieni znajdujący się wewnątrz murów - w mieście - nie będą potrafili wytłumaczyć mu, JAK się to stało, że się tam znaleźli."
E.J.Waggoner "Komentarz do Ewangelii Jana", s.68-72
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz