Biblia i Religie Chrześcijańskie

Mój blog nawiązuje do tematyki wiary w różnych aspektach życia człowieka omawiane w aspekcie religii chrześcijańskiej a także stosunku religii chrześcijańskiej do innych wyznań

sobota, 30 stycznia 2016

DLACZEGO JEZUS PRZYSZEDŁ NA ZIEMIĘ ?

Dlaczego Jezus przyszedł na ziemię, by być z nami? Po pierwsze przyszedł, aby odzyskać panowanie utracone przez Adama (zob. Rz 5,12.15). Przejawem królewskiej godności Jezusa (Jego panowania) jest choćby to, że Jego zwolennicy chcieli Go obwołać królem (choć niekoniecznie rozumieli naturę Jego królestwa), a podczas triumfalnego wjazdu do Jerozolimy dzieci witały Go okrzykami hosanna (wznoszonymi na cześć Tego, który miał wybawić swój lud od wrogów). Widzimy także Jego moc nad stworzeniem objawiającą się w uzdrawianiu ludzi kalekich i chorych (takich jak niewidomy od urodzenia czy kobieta cierpiąca na krwotok od 12 lat), jak również władzę nad żywiołami ukazaną choćby w uciszeniu burzy na jeziorze. Po drugie Jezus przyszedł po to, by dokonać sądu i zniszczyć dzieła diabelskie (zob. J 9,39; 1 J 3,8). Jakżeż często wyrażamy zdziwienie i oburzenie z tego powodu, że zło triumfuje! Jezus nie tylko był rozpoznawany przez demony, ale także miał nad nimi przemożną władzę. Nierzadko wypędzane przez Niego usiłowały zaszkodzić Mu, ujawniając Jego tożsamość, gdy On próbował ją ukryć. Jezus przynosił uwolnienie i pokój ludziom opanowanym i dręczonym przez demony. Przywracał zdrowe zmysły opętanym, przed którymi inni mogli jedynie uciekać w popłochu. Po trzecie Jezus przyszedł na świat, by szukać i ratować zgubionych ludzi (zob. Łk 19,10) oraz zgładzić ich grzechy (zob. J 1,29). Stał się człowiekiem jak my, aby być wiernym Najwyższym Kapłanem i pojednać nas z Bogiem (zob. Hbr 2,17). „Rozwiązanie problemu grzechu, zbawienie ludzi od niego oraz udzielenie im łaski, przebaczenia, usprawiedliwienia i chwały — wszystko to było celem jedynego przymierza istniejącego od początku, a teraz wypełnionego w Jezusie Chrystusie”1 . Wreszcie Jezus przyszedł, by pokazać nam, jaki jest Bóg, oraz objawić nam — a przy okazji całemu wszechświatu — jaki naprawdę jest charakter Boga (zob. J 14,9). Jak każdy z powyższych powodów przyjścia Chrystusa może i powinien wzbogacić twoje życie i twoją więź z Bogiem? 1 Nicholas T. Wright, Justification. God’s Plan and Paul’
Autor: turontad o 23:33 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest

czwartek, 28 stycznia 2016

WIDZĄCY I ŚLEPCY

"I rzekł Jezus: Przyszedłem na ten świat na sąd, aby ci, którzy nie widzą, widzieli, a ci, którzy widzą, stali się ślepymi" (J 9,39)
Jezus powiedział to w trakcie rozmowy z uzdrowionym przez Niego ślepym od urodzenia. Rozmowa ta odbywała się w obecności faryzeuszy, którzy dobrze zrozumieli, że to oni są tymi, którzy wprawdzie widzą, ale na skutek odrzucenia przedstawionych im wyraźnych świadectw, potwierdzających boskość Jezusa, sami odebrali sobie duchowy wzrok. Tak dzieje się z każdym, kto nie chce przyjąć Prawdy, ale z różnych powodów odwraca się od niej. Tacy ludzie w imię obrony dotychczasowych poglądów, które nie mają potwierdzenia w Słowie Bożym, nieświadomie oddają się pod działanie szatana, który umiejętnie przekonuje ich, że mają rację. I tak samo jak faryzeusze mówią: "Czy i my jesteśmy ślepi?",
Jezus podczas tej rozmowy wskazał na siebie, jako na Syna Człowieczego, nawiązując do innej swojej wypowiedzi, skierowanej do faryzeuszy: "Syn Człowieczy jest Panem sabatu" (Mt 12,8). Dla Żydów oczywistym jest to, że Bóg jako Stwórca i świata i Prawodawca, jest jedynym Panem Sabatu. Tak więc Jezus mówiąc to, objawił im kim jest. Ale oni nie chcieli tego zobaczyć, ponieważ ważniejsze dla nich było nie Słowo Boże, ale ich własne przekonania i tradycja. Jak wielu ludzi dzisiaj postępuje w ten sam sposób, powtarzając błędy faryzeuszy i uczonych w Piśmie? Jak często broniąc niebiblijnych poglądów powołują się na ludzkie autorytety, zamiast oprzeć się na Słowie Bożym? Ulegają tym samym zwiedzeniu i oddają się w ręce szatana, a chociaż są przekonani do swoich racji i wierzą w to, że podążają za Bogiem, to nie zmienia to faktu, że podążając tą drogą nie osiągną zbawienia i Królestwa Niebios.

Autor Lech Kujawa
Autor: turontad o 08:36 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest

SPOTKANIE ZWRÓŻKĄ


Wiele lat temu przechodząc przez mały park w centrum miasta, z daleka zauważyłem grupę Cyganek zaczepiających przechodniów. Pewnie będą chciały mi powróżyć — pomyślałem.


Nie mam nic przeciwko Cygankom, ale przeciwko wróżeniu, jako chrześcijanin, owszem. Zbliżając się do nich, intensywnie zastanawiałem się, jak odmówić. Przez skórę czułem, że nie będzie łatwo.
— Pane, powróżyć? — zapytała ubrana bajecznie kolorowo kobieta.
— Nie, dziękuję.
— Ale powróżyć? — nalegała.
— Nie, spieszę się.
— Ale to chwila. Nie pożałuje pan.
I nagle mnie oświeciło…
— Zgoda, ale pod jednym warunkiem — odpowiedziałem.
— Jakim? — zapytała zaskoczona Cyganka.
— Że najpierw ja pani powróżę.
— Jak to pan? — tu zaskoczenie przeszło w zdumienie. — A z czego chce mi pan powróżyć? Z ręki? Z kart?
— Nie z kart i nie z ręki, ale z Pisma Świętego.
Tu zdumienie na twarzy wróżbitki ustąpiło autentycznemu strachowi. Może już jej to ktoś kiedyś powiedział, a może jedynie podejrzewała, czego się może spodziewać. Powiedziałem jej, że w Piśmie Świętym wróżenie zrównane jest z czarami i ci, którzy to czynią „Królestwa Bożego nie odziedziczą”[1], a wręcz przeciwnie — ich udziałem stanie się „jezioro płonące ogniem i siarką. To jest druga śmierć”…[2]
Po tej „wróżbie” zapytałem, czy nadal chce mi powróżyć. Nie chciała. Bez słowa oddaliła się z parku z towarzyszkami.
Do dziś się zastanawiam, czy nie posunąłem się za daleko, czy nie byłem zbyt ostry, czy można było wyrazić to łagodniej…
Z drugiej strony w pewnych sytuacjach i do pewnych ludzi łagodny język nie dociera. Wiedzieli o tym nawet Jan Chrzciciel czy sam Pan Jezus. Pierwszy tak się kiedyś zwrócił do śledzących jego działalność faryzeuszy: „Plemię żmijowe, kto was ostrzegł przed przyszłym gniewem? (…) A już siekiera do korzenia drzew przyłożona; wszelkie drzewo, które nie wydaje owocu dobrego, zostanie wycięte i w ogień wrzucone”[3]. Podobnie do wrogich sobie liderów narodu wypowiedział się kiedyś Jezus per głupi, ślepi, obłudnicy i węże: „Jakże będziecie mogli ujść przed sądem ognia piekielnego?”[4]. A narodowi przywiązanemu do swojej wspaniałej świątyni brutalnie zapowiedział, że nie zostanie z niej „kamień na kamieniu, który by nie został rozwalony”[5].
Pamiętam natomiast, że w czasie bezpośrednio poprzedzającym to spotkanie z Cyganką w jednym z łódzkich akademików zetknąłem się ze studentką w ciężkiej depresji. Nie chciała z nikim rozmawiać. Nic ją nie obchodziło. No, może z wyjątkiem dokończenia pracy magisterskiej, po której właściwie szykowała się już na… śmierć. Nie, nie miała raka ani innej terminalnej choroby. Była przekonana, że wkrótce umrze, bo tak jej zapowiedziała wróżka — medium podczas seansu spirytystycznego. Wcześniej była normalną młodą kobietą z określonymi planami i ochotą do życia, aż ktoś „dla zabawy” zaprosił ją na seans wywoływania duchów i wróżenia. Z ciekawości poszła. Ku jej przerażeniu coś się w trakcie zaczęło dziać. Mediumpowiedziało na głos kilka faktów z jej przeszłości, o których tylko ona wiedziała, a następnie zapowiedziało, że zaraz po studiach umrze. I to wystarczyło, żeby dziewczynie odebrać chęć do życia. Bo magia i wróżby to nie zabawa, choć się może taką zdawać zwolennikom halloweenów i andrzejek. Kto mądry, trzyma się od tego z daleka.
Andrzej Siciński

[1] Ga 5,22. [2] Ap 21,8. [3] Mt 3,7.10. [4] Mt 23,33. [5] Mt 24,2.

[Artykuł został opublikowany w miesięczniku „Znaki Czasu” 11/2015
Autor: turontad o 08:25 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest

JAKI JEST BÓG?



Jaki jest Bóg?
Biblia przedstawia nam obraz Boga, mówi nam o tym, jak On jest i jakie są Jego atrybuty. Jednym z nich jest nieśmiertelność. Pismo Święte mówi wyraźnie, że tylko Bóg jest nieśmiertelny: "Jedyny władca, Król królów, Pan panów, jedyny, który ma nieśmiertelność, który mieszka w światłości niedostępnej" (1 Tm 6,15-16). Adam i Ewa mieli żyć wiecznie, ale nie dlatego, że Bóg stworzył ich nieśmiertelnymi. Gdyby posiadali taką samą nieśmiertelność jak Bóg i nie mogli by umrzeć, nawet grzech nie mógłby im odebrać wiecznego życia. W takim przypadku Bóg nie mógłby powiedzieć Adamowi: "Z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz" (Rdz 2,17). Nieśmiertelność była darem od Boga dla pierwszego człowieka, czyli Adama i Ewy, darem, z którego mogli zrezygnować i tak właśnie się stało. Tylko Bóg jest nieśmiertelny i tylko Bóg nie może umrzeć. Wszystkie stworzenia Boże są śmiertelne, a swoje życie zawdzięczają Jedynemu Dawcy Życia. Biorąc to pod uwagę łatwo jest zrozumieć sens wypowiedzi Jezusa na temat Jego śmierci: "Ja kładę życie swoje (...) Nikt mi go nie odbiera, ale Ja kładę je z własnej woli.Mam moc dać je i mam moc znowu je odzyskać" (J 10,17-18). Jest to jedna z wielu wypowiedzi Jezusa, w których mówi o swojej Boskości. Czy ktokolwiek oprócz Boga ma władzę nad życiem?
Innym atrybutem Stwórcy jest Jego wszechobecność. Możemy przeczytać o tym na przykład w psalmie 139: "Jeśli wstąpię do nieba, Ty tam jesteś, A jeśli przygotuję sobie posłanie w krainie umarłych, i tam jesteś. Gdybym wziął skrzydła rannej zorzy i chciał spocząć na krańcu morza, nawet tam prowadziłaby mnie ręka twoja, dosięgłaby mnie prawica twoja. A gdybym rzekł: Niech ciemność mnie ukryje i nocą stanie się światło wokoło mnie, to i ciemność nic nie ukryje przed tobą, a noc jest jasna jak dzień. Ciemność jest dla ciebie jak światło". Czy jest ktoś, kto tak jak Bóg, może być obecny w wielu miejscach w tym samym czasie? Na pewno nie jest to człowiek, tego atrybutu nie mają też aniołowie. Jedynie Bóg jest obecny wszędzie. I tu kolejna wypowiedź Jezusa, związana właśnie z wszechobecnością. Podczas rozmowy z uczniami, powiedział im: "Nadto powiadam wam, że jeśliby dwaj z was na ziemi uzgodnili swe prośby o jakąkolwiek rzecz, otrzymają ją od Ojca mojego, który jest w niebie. Albowiem gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18,19-20). Ciekawe jest porównanie tej wypowiedzi z tą, w której powiedział do Żydów: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, pierwej niż Abraham był, Jam jest" (J 10,58). Otóż w tekstach greckich w obu przypadkach użyte zostało to samo słowo "eimi" oznaczające "Ja jestem". Tak więc mówiąc o swojej obecności wszędzie tam, gdzie w Jego imieniu zgromadzi się choćby dwóch ludzi, nawiązał też do imienia Boga, którym Stwórca przedstawił się Mojżeszowi.
Autor Lech Kujawa
Autor: turontad o 02:11 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest

środa, 27 stycznia 2016

WEWNĘTRZNE UZDROWIENIE CHRZEŚCIJAŃSTWO CZY OKULTYZM WIZUALIZACJA

XXI wiek możemy śmiało określić wiekiem odrodzenia okultyzmu. Wielkie przebudzenie okultystyczne naszych czasów jest konsekwencją zbliżającego się powrotu naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Ruch Nowej Ery (New Age) jest w głównej mierze odpowiedzialny za renesans świata magii i czarów. Ludzie odchodząc od ortodoksyjnego chrześcijaństwa, ponownie skierowali swój wzrok w kierunku szamanizmu. Szamani, którym w naszym nowoczesnym świecie Zachodu poprzez literaturę i kinematografię, nadaliśmy najróżniejszą nazwę są strażnikami wiedzy i pradawnych technik. Antropologów nieustannie fascynuje fakt, że szamańskie praktyki są do siebie zaskakująco podobne w każdym miejscu na świecie. Nawet u ludów kompletnie różniących się od siebie i takich, które dzieliło dziesiątki tysięcy lat i ogromne odległości geograficzne.

W każdej kulturze istniały osoby, które były oddane zagłębianiu się i poszukiwaniu rzeczy ukrytych. Czarownicy, wiedźmy, magowie, guru, kapłani, czarnoksiężnicy to tylko nieliczne nazwy, które w naszej kulturze zostały sprowadzone do postaci z kreskówek lub bohaterów filmów grozy. W rzeczywistości te osoby od zawsze były poświęcone okultyzmowi. Współczesna nauka wszystkie te osoby definiuje, jako „szamanów” co w języku syberyjskiego ludu tunguskiego oznacza: czarownik, znachor. A więc magowie i czarnoksiężnicy to nie są postacie z infantylnych opowieści dla dzieci, ale osoby, które odgrywały znaczącą rolę w funkcjonowaniu wielu kultur w historii świata. Dziś w XXI wieku nic się nie zmieniło.

Obecne przebudzenie okultystyczne jest bezpośrednio połączone z powrotem do szamanizmu, który towarzyszy nam od zarania ludzkości. Dlaczego to takie ważne w kontekście omawianego tematu? Ano dlatego, że jak się przekonamy osoby zaangażowane w wewnętrzne uzdrawianie czy uzdrawiania wspomnień, wykorzystują podobne techniki, które od wieków znane są wszystkim ludziom zajmującym się okultystyczną działalnością. Czy tak jak kiedyś ludzie szukali uzdrowienia u szamanów, dziś szukają go w różnego rodzaju służbach uzdrowieńczych?

Technika o której chcemy mówić określana jest mianem wizualizacji. Inna nazwa to kreatywne obrazowanie, kierowanie marzeniami, wyobraźnia sterowana, myślowe obrazowanie, medytacja po ścieżce, sterowanie obrazowe. Jest ona tradycyjnym narzędziem wykorzystywanym przez czarownice, szamanów i spirytystów, którzy od zawsze twierdzili, że myśli mogą się materializować i istnieć w sferze fizycznej. Oparte jest to na wierze, że cały świat jest iluzją stworzoną przez nasz umysł. Identyczną koncepcję znajdziemy również w hinduizmie, dla którego rzeczywistość to maya (iluzja). W społeczeństwach pogańskich szamani, pełniący funkcję religijną, od zawsze uważali wizualizację za najpotężniejszą i najskuteczniejszą metodę kontaktowania się ze światem duchowym w celu zdobycia mocy, uzdrowienia, wiedzy itp.

Do niedawna wizualizacja była domeną ludzi parających się czarną magią, spirytystów i różnego rodzaju okultystów, którzy pragnęli posiąść wiedzę, moc i władzę. Dziś wizualizacja w zaktualizowanej formie jest praktykowana przez lekarzy, sportowców, nauczycieli, wykładowców akademickich, różnego rodzaju trenerów oraz specjalistów od motywacji, a także psychologów i psychoterapeutów. Świat powszechnie wykorzystuje tę szamańską praktykę w celu spełnienia swoich pragnień.

Ludzie od zawsze szukali kontaktu z tym co nieznane i otoczone aurą tajemniczości. To co zostało zabronione przez Boga na kartach Biblii, stało się fascynacją ludzi dodatkowo podsycaną przez szatana. Badając źródła pochodzenia tej techniki nie mamy żadnych wątpliwości, że stanowi ona jedną z bram, poprzez którą istoty duchowe komunikują się z człowiekiem. Wiele osób, które dziś w naiwny i bezmyślny sposób posługuje się tą techniką, nie ma żadnego zrozumienia, że staje się nieświadomymi pionkami w grze mającej na celu zwiedzenie ludzkości. To duchowe oszustwo od kilkudziesięciu lat ma miejsce również w Kościele.

Okultyści zwykle stosują trzy techniki mające służyć ich celom: myślenie twórcze, mantrę i wizualizację. Pierwsza technika została wprowadzona do Kościoła jako „myślenie pozytywne”, druga to „pozytywne wyznawanie”, a trzecia stanowi najszybszy i najprostszy sposób wejścia w świat okultyzmu. Wizualizacja nie będąca niczym innym jak formą magii, została dostosowana do potrzeb współczesnego człowieka, które jak się okazuje, od tysięcy lat pozostają niezmienne. Jej nierozłączny związek z okultyzmem sprawia, że chrześcijanie powinni za wszelką cenę wystrzegać się tej metody stanowiącej most do nawiązania kontaktu z realnym światem demonicznym. 

Podobnie jak nie można oddzielić jogi od hinduizmu, tak samo nie można schrystianizować wizualizacji. Osoby praktykujące wizualizację (nie oceniając ich motywów ani szczerości intencji) przyczyniają się do promocji okultyzmu, a tym samym do realizacji planów szatana.

Zainteresowanie wizualizacją możemy zasadniczo zawęzić do trzech obszarów:
1.    Dążenie do uzyskania mocy,
2.    Dążenie do zdobycia wewnętrznej wiedzy i duchowego oświecenia,
3.    Dążenie do uzyskania zdrowia fizycznego i psychicznego.

Współcześni badacze przyznają, że szamani wykorzystywali wizualizację, jako narzędzie rozwoju i odrodzenia. Stworzony na podobieństwo Boga człowiek, jest istotą duchową mającą duchowe potrzeby, które tylko społeczność z Bogiem może w pełni zaspokoić, wypełniając tym samym pustkę, którą w naszym życiu spowodował grzech. Szamani (podobnie jak dziś osoby duchowne, a także coraz częściej psycholodzy i psychoterapeuci) pomagali ludziom w rozwiązywaniu ich problemów natury duchowej. Wyżej wymienione obszary, które motywują ludzi do poszukiwania pomocy przy użyciu technik wizualizacji, stanowią tak naprawdę odwieczne pragnienia cielesnego człowieka. Pragnienia te są dobrze znane szatanowi, który od wieków wykorzystywał  i pobudzał grzeszne pragnienia ludzkich serc. Dlatego też wizualizacja umożliwia nawiązanie kontaktu z czymś, co szamani nazywają „duchami” (każdy szaman ma swojego ducha opiekuńczego), a używając bardziej współczesnego języka – „przewodnikami duchowymi”. Mając świadomość, że od samego początku wizualizacja jest okultystyczną praktyką ludzi zajmujących się magią i czarnoksięstwem, możemy stwierdzić, że owe byty duchowe, które komunikują się z człowiekiem, nie są niczym innym jak istotami demonicznymi na usługach królestwa ciemności.

Czy przeciętny chrześcijanin ma świadomość, że wizualizując „Jezusa” wykorzystuje technikę, która według wierzeń szamanów otwiera w naszym umyśle magiczne przejście w świat czarnoksięstwa i magii? Czy chrześcijanin czytający Biblię będzie naprawdę tak naiwny, że przyjmie za prawdę, że istota, która mu się objawia za każdym razem kiedy tego zapragnie, to biblijny Jezus, Bóg objawiony w ciele? A może raczej zaangażowanie we wszystkie praktyki zawierające w sobie elementy wizualizacji, ukazują nam tragiczny stan współczesnego chrześcijaństwa, którego cechą charakterystyczną jest biblijny analfabetyzm? 

Wykorzystywanie technik wizualizacji jest najprostszą drogą do sytuacji, w której nawiążemy kontakt ze swoim własnym przewodnikiem duchowym, a tylko przez naiwność i nieznajomość Słowa Bożego przyjmiemy, że jest to Jezus Chrystus. Ludzie są bardzo naiwnymi stworzeniami i wszelką manifestację mocy, której nie rozumiemy i która wywołuje w nas zdumienie, traktujemy jako Boże działanie. Podobnie wewnętrzni doradcy i istoty duchowe komunikujące się z człowiekiem (nie tylko za pomocą wizualizacji ale i też chociażby medium) mogą przybierać dowolną formę i postać. Każda taka istota to demon w przebraniu, a nawiązując z nim kontakt, świadomie zapraszamy go do naszego życia. Czy chrześcijanie pragną, niczym omawiany wcześniej Carl Jung, mieć swojego własnego Filemona?

W spuściźnie naukowej Junga wizualizacja „uważana jest za najpotężniejsze narzędzie bezpośredniego kontaktu z nieświadomością i osiągania większej wiedzy wewnętrznej”. Nie dajmy się oszukać, bo za tym pseudonaukowym żargonem stoi prymitywna wiara i nawiązywanie kontaktu ze światem duchowym. Nie oszukujmy się, nawiązując kontakt z niezależnym bytem duchowym jesteśmy w samym centrum okultyzmu. To nie jest niewinna zabawa, próba kontaktu z Bogiem, czy też jakakolwiek forma świadczenia pomocy drugiemu człowiekowi.

Hv. Guenther, ekspert w dziedzinie wizualizacji ostrzega przed potencjalnymi niebezpieczeństwami: „Ćwiczenia wizualizacji bez właściwego zrozumienia są bardzo destrukcyjne, a tantryczne pisma obfitują w ostrzeżenia dotyczące wykorzystywania wizualizacji". Przypominają mi się słowa Richarda Fostera, który zalecał, aby przed medytacją pomodlić się o Bożą ochronę, albo też jednego z liderów służby wewnętrznego uzdrawiania w USA, który szkolił swoich usługujących jak rozpoznać czy istota, która się pojawia jest biblijnym Jezusem czy też demonem. Wybaczcie mi tę małą dygresję, ale patrząc czasem na nasze dzisiejsze chrześcijaństwo jestem zaskoczony z jaką łatwością udaje się diabłu zwieść ludzi. 

W Kościele Katolickim wizualizacja była praktykowana w kręgach mistycznych, a zagłębiając ten temat natrafiłem na ciekawą wypowiedź jednego z ojców jezuitów, który stwierdził, że: „Jeśli ktoś widzi w tym zagrożenie duchowe [w wizualizacji], to musi być wyjątkowo przeczulony. Musiałby zrezygnować z wielu chrześcijańskich form modlitwy”. Mówiąc „chrześcijańskich” ksiądz miał zapewne na myśli katolickich i paradoksalnie jest to prawda, bo wiele form modlitw katolickich nie jest biblijnych. 

Wizualizacja jest również bardzo ważną praktyką w religiach Wschodu dlatego, że w hinduizmie i buddyzmie wierzy się, że ostatnia myśl lub obraz jaki człowiek ma przed śmiercią może wpłynąć na jego reinkarnację po śmierci – jest to jeden z wielu powodów uzasadniających ćwiczenia wizualizacji. Niebiblijne pochodzenie tej praktyki zdecydowanie sugeruje nam również zalecenie jednej z ogólnie dostępnych stron poświęconych okultyzmowi: „Zanim zaczniesz praktykować różne formy magii czy techniki ezoteryczne, warto nauczyć się kilku podstawowych umiejętności. Jedną z takich podstaw jest umiejętność wizualizacji”.

Cztery typy wizualizacji
Typ
Przykłady
1. Akademicki
Trening autogenny Metody Junga
Świecka lub transpersonalna
psychoterapia
2. Świecki

Nowe terapie Wiek Praktyki nauki umysł
Świat biznesu
motywacyjny / Seminaria i programy samorozwoju
3. Okultyzm

Rytuał magiczny Szamanizm
Uzdrawianie
Spirytyzm
Hinduizm
Praktyka buddyjska (np.  korzystanie z mandali)
4. Chrześcijaństwo

Chrześcijańska psychoterapia, uzdrowienie wewnętrzne
wizualizacja Jezusa
Wizualizacja z Pisma Świętego 

W przypadku praktykowana wizualizacji przez chrześcijan, bardzo często używają oni argumentu, że wyobraźnia jest darem Bożym dla człowieka. I to jest prawda, ale wizualizacja to coś znacznie więcej aniżeli samo wykorzystywanie ludzkiej wyobraźni. Nierozłączną częścią wizualizacji jest siła woli, gdyż musimy naprawdę pożądać tego co wizualizujemy. A to z kolei oznacza, że chcemy uzyskać konkretne i zamierzone cele (jak chociażby w medycynie gdzie wizualizację wykorzystuje się w manipulacji energią życiową chi i prany). 
Zresztą zastosowanie tej techniki w medycynie ma szerokie zastosowanie bo jak twierdzi Mike Samuels, ekspert w dziedzinie okultyzmu: "Egipscy wyznawcy Hermesa, którzy wierzyli, że umysł jest wszystkim, uważali że choroba to de facto myśl, którą należy uleczyć poprzez wizualizowanie doskonałego zdrowia”.
Adelaide Bry, słynna rzeczniczka wizualizacji, powiedziała, że: "Chodzi tu o świadome użycie mocy umysłu w celu tworzenia własnej rzeczywistości. Można posłużyć się wizualizacją, by osiągnąć wszystko, co się chce".

Wielu ewangelicznych chrześcijan będzie starało się przekonać was o ogromnym znaczeniu wizualizacji w życiu człowieka wierzącego. Podobnie jak w przypadku całej służby wewnętrznego uzdrawiania, tak i wizualizacja jest czymś obcym nauce Pisma Świętego. Nie znajdziecie podobnych koncepcji ani praktyk na kartach Biblii.
Jeśli wizualizacja stanowi również pomost pomiędzy światem rzeczywistym a światem duchowym to jest to kolejny powód, dla którego chrześcijanie powinny wystrzegać się tego rodzaju praktyk, które nie mają nic wspólnego z wykorzystywaniem wrodzonej nam wyobraźni.

Wracając do tematu wewnętrznego uzdrawiania każdy, kto zna Biblię wie, że technika wizualizacji nie ma nic wspólnego z prawdziwym Jezusem Chrystusem. Bóg nie jest marionetką, którą możemy dowolnie manipulować. Bóg nie działa według tajemnych praw duchowych. Powszechnie wykorzystywana wizualizacja w służbach uzdrowieńczych, nie może być oddzielona od swoich okultystycznych korzeni. Pomimo ludzkich starań, zmiany terminologii, przedefiniowania podstawowych pojęć, użycia biblijnych wyrażeń i całej tej chrześcijańsko-pobożnościowej otoczki, pozostaje ona techniką okultystyczną. 

Stąd moje retoryczne pytania sformułowane w pierwszej części. Czy dziś w Kościele mamy czarnoksiężników? Wizualizacja nie jest praktyką biblijną, a wywoływany podczas procesów uzdrowieńczych „Jezus” na pewno nie jest biblijnym Jezusem. A więc kto pojawia się w odpowiedzi na wezwanie usługujących? Każdy prawdziwy chrześcijanin ma świadomość istnienia realnego świata duchowego, rzeczywistości, która jest zakryta przed naszymi fizycznymi oczami. Wokół nas nieustannie toczy się duchowa wojna, w którą jako dzieci Boże jesteśmy zaangażowani. Pamiętajmy, że zwizualizowany podczas sesji doradczych/posług uzdrowieńczych/modlitw „Jezus”, jest czymś o wiele więcej aniżeli wytworem naszej wyobraźni. Ten „Jezus” ma swoją własną osobowość oraz cele i motywacje, którymi nie możemy manipulować i na które nie mamy żadnego wpływu. Analizując wszystkie przedstawione informacje, bez cienia wątpliwości możemy stwierdzić, że dziś w Kościele wielu chrześcijan bardziej lub mniej świadomie, jest zaangażowanych w okultystyczne praktyki, nawiązując tym samym kontakt z rzeczywistością demoniczną, który jest zakazany w Biblii.

Propagatorzy i zwolennicy wykorzystywania wizualizacji w Kościele nie chcą przyznać, że stanowi ona rdzeń wierzeń religijnych o rodowodzie demonicznym, jednoznacznie wrogich chrześcijaństwu. Nie wiem jak was, ale mnie nie przekonuje argument, na który często się powołują twierdząc, że szamanistyczna wizualizacja jest tylko fałszywą kopią Bożej prawdy, której oni nauczają. Przypomina mi to stwierdzenie Billa Johnsona z kościoła Bethel, który w odniesieniu do narzędzi i metod New Age również stwierdził, że to ruch Nowej Ery przejął je od biblijnego chrześcijaństwa, a nie odwrotnie. Ta tragiczna mieszanina doprowadziła wielu ludzi do duchowej katastrofy.

Szamani, kapłani, magicy, czarownicy, czarnoksiężnicy, wiedźmy i cała pozostała śmietanka pozostająca na usługach sił nieczystych, katoliccy mistycy a później inspirowany naukami demonów Carl Jung, wszyscy oni stanowili ogniwo łączące pogaństwo z Kościołem Pana Jezusa Chrystusa. 

A więc wizualizacja, niezależnie od tego czy praktykowana przez chrześcijan czy niechrześcijan, jest techniką okultystyczną oferującą człowiekowi zastępcze źródło mocy. Jako biblijnie wierzący chrześcijanie musimy mieć świadomość, że z ludzkością komunikują się niezależne istoty mające własne cele i zamiary, o których Biblia mówi bardzo jednoznacznie. Podając fałszywe informacje o swojej tożsamości, przekazują one kłamliwe informacje podważając całą naukę Pisma Świętego. 

Kończąc rozważania dotyczące wizualizacji, wskażemy na opinię Alana Morrisona, który w swojej książce „The Serpent and the Cross” wskazuje wyraźnie, że wizualizacja jest jedną z najstarszych i najbardziej powszechnych praktyk okultystycznych, otwierających umysł na nowe doświadczenia i wprowadzając w zakazane obszary świadomości. Wskazuje on na trzy cele wizualizacji: 1 - może wprowadzać w odmienne stany świadomości, 2 - może być wykorzystywana, jako środek do tak zwanego wewnętrznego uzdrawiania lub też uzdrawiania wspomnień i 3 może stanowić instrument do manipulacji i tworzenia świadomości. Wizualizacja tylko pozornie wydaje się nieszkodliwa, ale będąc jedna z kluczowych koncepcji okultystycznych jest bramą do demonicznej infiltracji ludzkiej świadomości.

Wielu biblijnie wierzących chrześcijan, stojących twardo po stronie Prawdy powie, że wizualizacja to bluźnierstwo wobec Boga. Czy człowiek mający w sobie prawdziwą bojaźń Bożą, będzie próbował manipulować Synem Bożym? Czy naprawdę myślimy, że Chrystus będzie dodatkiem do naszych służb albo też, że to my będziemy Jego współpracownikami bez których On sam nic nie może uczynić? Dziś możemy słyszeć o wielu świadectwach gdzie Jezus Chrystus ukazuje się m.in. muzułmanom. Sam Chrystus idzie tam gdzie Kościół zawiódł, potwierdzając tylko słowa, że On sam jest dobrym pasterzem. Ale jakże różne są te manifestacje od rzekomych objawień podczas posług uzdrowieńczych. One prowadzą ludzi do prawdy ewangelii a nie do grzebania w przeszłości, dla której chrześcijanin umiera rodząc się do nowego życia. A skoro już jesteśmy przy temacie Bliskiego Wschodu: wyobrażacie sobie posługę wewnętrznego uzdrawiania na ulicach Mosulu? Jeśli nie, to pamiętajmy o słowach, które już wcześniej pisaliśmy na blogu: jeśli dane przesłanie nie może być głoszone z pełną wiarygodnością w irackim Mosulu, to nie powinno być głoszone również i w naszych zborach.

Na koniec wydaje nam się trafnym zamieszczenie ciekawego stwierdzenia Johna Owena. Ten wielki reformator XVII wieku powiedział, że „Jeśli posiadasz wyimaginowanego Chrystusa i jesteś z niego zadowolony, to w takim samym wymiarze musisz być zadowolony ze swojego urojonego zbawienia”. 
 Artykuł pochodzi z Bloga . " zwiedzenie blogspot.com "
Autor: turontad o 06:45 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest

wtorek, 26 stycznia 2016

WITAMINA D - LEK ŻYCIA

Witamina D – lek życia


W Grecji nie buduje się ratunkowych oddziałów kardiologicznych. Mają tam też mniejsze problemy z zawałami serca i nadciśnieniem, gdyż mają dużo więcej słońca, a więc i witaminy D.



Aż 90 proc. Polaków ma za mało witaminy D! A to oznacza większe ryzyko raka, chorób sercowo-naczyniowych, osteoporozy, cukrzycy, reumatoidalnego zapalenia stawów, stanów zapalnych jelit, astmy, chorób autoimmunologicznych i wielu innych. Niedobór witaminy D to większe o 57 proc. ryzyko przedwczesnego zgonu z różnych przyczyn.
Nazwano ją witaminą życia, choć właściwie witaminą nie jest, tylko hormonem. Do niedawna sądzono, że jej główną rolą jest dbanie o gospodarkę wapnia w organizmie, czyli o zdrowe kości, tymczasem ostatnie badania pozwoliły zrozumieć, że modyfikuje kilkaset ludzkich genów. „Witamina D sprawuje kontrolę nad komórkami, systemami i organami w naszym ciele. Włącza i wyłącza geny. To hormon sterydowy. Klasa sama w sobie” – wyjaśnia dr John Cannell, który razem z dr. Bruce’em W. Hollisem opublikował w 2008 roku pracę badawczą Stosowanie witaminy D w praktyce klinicznej. Inny pionier badań nad witaminą D prof. Michael Holic z kliniki dermatologicznej w Boston University musiał w 2004 roku zrezygnować z posady pod naciskiem środowiska dermatologów, gdy ogłosił, że słońce nie zabija, tylko pomaga leczyć choroby, w tym te najgroźniejsze jak nowotwory, a opalanie się – uwaga! – zmniejsza ryzyko raka! Bo to właśnie dzięki ekspozycji na słońce, a dokładnie mówiąc dzięki promieniowaniu UVB, rośnie poziom witaminy D w organizmie. Nie jest możliwe pokrycie zapotrzebowania na ten składnik z diety.

Naturalna chemioterapia
W rezultacie badań American Cancer Society wycofało się z wcześniejszych zaleceń bezwzględnego unikania słońca. Zespół prof. Edwarda Giovannucciego z Harvard University dowiódł, że na każdy przypadek nowotworu skóry spowodowany nadmiernym opalaniem się przypada aż 30 zachorowań na raka związanych z niedoborem słońca. Według specjalistów optymalny poziom witaminy D pozwoliłby uniknąć 17 rodzajów raka, m.in. okrężnicy, trzustki, płuc, jajników, piersi, prostaty. Związek między niedoborem witaminy D a ryzykiem zachorowania na raka potwierdziło ponad 200 badań epidemiologicznych. W przypadku kobiet po menopauzie witamina D może ograniczyć ryzyko wystąpienia raka o 60 proc. W przypadku typowego raka piersi ryzyko zmniejsza się nawet o 90 proc. – stąd niektórzy określają ten nowotwór mianem zespołu niedoboru witaminy D. Mężczyźni przebywający na słońcu co najmniej 20 godzin tygodniowo dwukrotnie rzadziej niż inni chorują na raka prostaty. Z kolei osoby, które często się opalają, są o 30-40 proc. mniej narażone na chłoniaki, nowotwór złośliwy układu chłonnego. Co ciekawe, badacze z Uniwersytetu Meksykańskiego w Albuquerque wykazali, że słońce zwiększa szanse przeżycia chorych na... czerniaka, bo sprawia, że nowotwór staje się mniej agresywny (przy łagodnej i stopniowej ekspozycji na słońce).
Witamina D hamuje namnażanie się nieprawidłowych komórek, stąd nie tylko chroni przed rakiem, ale też pomaga go leczyć. To dlatego, jak podejrzewają naukowcy, na nowotwory rzadziej chorują mieszkańcy południa Europy, u których poziom witaminy D jest wyższy. Im dalej na północ, tym częściej występuje aż 13 rodzajów raka. Według badania przeprowadzonego przez trzech specjalistów: W. Granta, C. Garlanda, M. Holicka, w samej tylko Wielkiej Brytanii byłoby o 22 tys. mniej zgonów z powodu raka, gdyby stężenie witaminy D w ogólnej populacji było wyższe.

Klucz do serca
„Czy wiesz, że w Grecji nie buduje się ratunkowych oddziałów kardiologicznych – takich, jakie powstają w szpitalach w każdym większym polskim mieście? – pyta wydawca książki dr. Sarfaza Zaidiego pt. Witamina D kluczem do zdrowia. – Nie potrzebują tych oddziałów, bo w odróżnieniu od Polski nie mają tam problemów z zawałami serca ani z nadciśnieniem. Owszem, Grecy są mniej zestresowani i przestrzegają innej diety, ale przede wszystkim mają dużo więcej słońca, które na powierzchni naszej skóry wytwarza witaminę D”.
Badacze odkryli, że jeśli przebywamy na słońcu, podnosi się poziom tlenku azotu we krwi. To powoduje obniżenie ciśnienia tętniczego. Zatem optymalizacja poziomu witaminy D okazuje się być skutecznym sposobem walki z nadciśnieniem. Zmniejsza też ryzyko chorób krążenia. W grupie 27 tys. osób w wieku ponad 50 lat, które nie miały wcześniej problemów z układem krążenia, ryzyko zgonu u badanych z niskim stężeniem witaminy D okazało się o 77 proc. większe niż u tych, u których poziom tej witaminy był duży.

Ochrona przed grypą i urazami
Gdy wirus grypy uderzył w stanowy szpital Atascadero w Kalifornii, żaden z 30 pacjentów dr. Johna Cannella nie zachorował. Lekarz podawał wszystkim witaminę D. „Ostatnie badania ujawniły znaczące dowody, że epidemie grypy, a może nawet zwykłe przeziębienie, jest spowodowane sezonowym deficytem witaminy D – pisze w swej pracy dr Cannell. – Jednym z najważniejszych genów regulowanych przez witaminę D jest gen odpowiedzialny za produkcję katelicydyny, naturalnie powstającego antybiotyku o szerokim spektrum”. To, że za zachorowanie na grypę może odpowiadać niedobór witaminy D, potwierdza fakt, że epidemie mają miejsce nie tylko w porze zimowej w krajach o klimacie umiarkowanym, ale występują też w krajach o klimacie tropikalnym w czasie pory deszczowej. Obie łączy nie chłód, tylko zachmurzone niebo, a co za tym idzie – obniżenie poziomu witaminy D, która wpływa na wytwarzanie przez makrofagi przeciwbakteryjnych peptydów, tłumaczy dr Cannell w swej pracy pt. On the epidemiology of influenza. Według niego suplementacja witaminą D w tym okresie jest skuteczniejszym i bezpieczniejszym sposobem ochrony przed infekcją niż inne profilaktyczne zabezpieczenia.
Zdaniem Billa Sardiego, pisarza medycznego, gdyby witamina D była lekiem, stałaby się najpopularniejszym medykamentem ze względu na korzyści, jakie daje. Profity czerpią również sportowcy. „Istnieją jasne dowody, szczególnie w literaturze niemieckiej, dotyczące czasu reakcji, równowagi, siły mięśni, wytrzymałości – wszystko to poprawia się wraz z witaminą D” – mówi Sardi. To może tłumaczyć, dlaczego w przypadku osób starszych przyjmujących witaminę D ryzyko upadku i zrobienia sobie krzywdy jest mniejsze.

Przełomowa wiedza
Amerykański magazyn „Time” oszacował, że witamina D to jeden z dziesięciu największych przełomów w medycynie. Tylko w 2012 roku opublikowano na świecie ponad 3000 artykułów medycznych dowodzących niezwykłego wpływu witaminy D na nasze zdrowie. Tymczasem cierpimy na jej niedobór. Przede wszystkim z uwagi na położenie geograficzne – od października do marca słońce znajduje się w Polsce zbyt nisko, by zaopatrzyć nas w niezbędną ilość promieni UVB. Ale nawet latem częste w naszym kraju chmury hamują promienie UVB. Zazwyczaj stosujemy kremy z filtrami, które blokują działanie słońca. By uzyskać optymalną dawkę witaminy D, należałoby codziennie na 20-30 minut wystawiać dużą część ciała na słońce między godziną 10 a 15, gdy promienie padają pod odpowiednim kątem, i to bez stosowania filtrów słonecznych. Osoby otyłe potrzebują więcej witaminy D, gdyż ta odkłada się w tkance tłuszczowej. Na jej niedobór narażone są bardziej osoby starsze, ponieważ z wiekiem maleje zdolność skóry do syntezy witaminy D, oraz osoby o ciemnej karnacji (melatonina w skórze działa jak filtr przeciwsłoneczny). Jej poziom zmniejszają też niektóre leki, np. steroidowe.
Jednak definicja deficytu witaminy D zmienia się niemalże co rok, w miarę jak badacze dostrzegają, że jej minimalny idealny poziom jest wyższy, niż uprzednio sądzili. Obecnie uważa się, że zdrowy człowiek powinien utrzymać poziom witaminy D między 40 a 70 ng/ml (w przypadku choroby nowotworowej i chorób serca niektórzy naukowcy wskazują poziom między 70 a 100 ng/ml), choć amerykańska organizacja D* Action zrzeszająca ekspertów od witaminy D określiła stan optymalny między 50 a 80 ng/ml. Z danych zgromadzonych przez D* Action wynika, że po przejściu ze stanu niedoboru do stanu optymalnego ryzyko wystąpienia różnych chorób obniża się diametralnie: zawału, białaczki, złamania i osteoporozy – o 50 proc.; astmy – o 63 proc.; raka trzustki, pęcherza moczowego i nerki – o 65-75 proc.; cukrzycy typu I – o 71 proc.; raka okrężnicy i stwardnienia rozsianego – o 80 proc.; raka piersi – o 83 proc.

D3 w duecie z K2
Jedynym sposobem sprawdzenia stężenia witaminy D jest badanie krwi (najwłaściwsze to 25[OH]D). Najbardziej wartościowa postać witaminy to D3 – właśnie taka powstaje w naszej skórze pod wpływem słońca. I taką formę witaminy najlepiej suplementować (cholekalcyferol). Według wytycznych dla Europy Środkowej powinniśmy suplementować witaminę D3 od września do kwietnia, a osoby otyłe oraz starsze (powyżej 65 lat) przez cały rok – u zdrowych osób dzienna dawka powinna wynosić od 800 do 2000 IU zależnie od masy ciała. Jednak zdaniem dr. Cannella i dr. Hollisa, żeby utrzymać przez cały rok poziom witaminy D między 40 a 70 ng/ml, dawka dzienna powinna mieścić się w granicach 2000-7000 IU. Osoby cierpiące na poważne schorzenia mające związek z deficytem witaminy D powinny stosować intensywniejszą suplementację i częściej monitorować poziom wapnia oraz witaminy D we krwi.
Według wielu naukowców ważne jest, by zażywając D3, suplementować dodatkowo inną witaminę – K2 w postaci MK-7. To ona gwarantuje, że wapń trafi do kości, a nie odłoży się w naczyniach czy organach. K2MK-7 jest witaminą naturalną pozyskiwaną z natto – popularnej w Japonii potrawy z fermentowanych ziaren soi. Istotne są też proporcje między obiema witaminami – choć nie ma jeszcze oficjalnych zaleceń, zdaniem badaczy na każde 5000 IU D3 należy suplementować 100 mcg witaminy K2. Deficyt K2 może prowadzić m.in. do stwardnienia tętnic. Niektóre laboratoria wytwarzające nowoczesne suplementy diety oferują połączenie K2 MK-7 i D3 w jednym preparacie. Warto też wiedzieć, że zażywane suplementy wapnia bez towarzystwa witaminy K2 podnoszą ryzyko incydentów sercowo-naczyniowych, o czym doniesiono w 2010 roku na łamach „British Medical Journal”.

Panaceum?
Witamina D zapewnia prawidłowe funkcjonowanie aż 36 organów. Jeff T. Bowles, pisarz medyczny, który wiele lat spędził na badaniu problemów związanych ze zdrowiem, mówi: „Przeczytałem lub przejrzałem wszystkie 52 tys. artykułów naukowych i badań dostępnych w bazie danych PubMed i dotyczących witaminy D i okryłem, że niski poziom witaminy D3 wiąże się z niemal każdą chorobą znaną człowiekowi, która nie jest spowodowana starzeniem lub genetycznymi mutacjami. Oto mała próbka tych przypadłości: autyzm, astma, cukrzyca, ciężka hipoglikemia, przewlekłe rany, stwardnienie rozsiane, toczeń, choroby nerek i płuc, 17 typów nowotworów, jaskra, plamki zwyrodnieniowe, choroba Crohna, zespół drażliwego jelita i wrzodziejące zapalenie okrężnicy, nadciśnienie, reumatoidalne zapalenie stawów, schizofrenia, alergie, gruźlica, choroby serca, wrzody, ubytki w zębach, choroba Parkinsona, udar, łuszczyca, migreny i wiele innych”.
Katarzyna Lewkowicz-Siejka
[Artykuł ukazał się w miesięczniku „Znaki Czasu” 11/2015].

 









 
























Autor: turontad o 08:56 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest

niedziela, 24 stycznia 2016

ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SŁOWA


‎Lech Kujawa‎ do 
· 


W każdej chwili naszego życia powinniśmy wzorować się na Jezusie. Studiujemy Biblię między innymi po to, aby poznawać coraz lepiej charakter Boga, który powinien być wzorem dla naszego charakteru. Jedną z ważnych cech nad którą powinniśmy pracować, jest właściwy sposób wypowiadania się. Jezus powiedział: "A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu. Albowiem na podstawie słów twoich będziesz usprawiedliwiony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony" (Mt 12, 36-37). Podobną wypowiedź znajdujemy w liście Jakuba: "Jeśli kto w mowie nie uchybia, ten jest mężem doskonałym, który i całe ciało może utrzymać na wodzy" (Jk 3,2). Z kolei Ellen White napisała: "Musimy ujarzmić nasz popędliwy charakter, panować nad słowami, a wtedy będziemy mogli osiągnąć wielkie zwycięstwo. Jeżeli nie będziemy panować nad naszymi słowami i charakterem, będziemy niewolnikami szatana. Będziemy uzależnieni od niego. On będzie nas zniewalał. Wszystkie wypowiedziane przez nas kłótliwe, niegrzeczne, niecierpliwe i jątrzące słowa są ofiarą złożoną dla szatana" ("Ze skarbnicy świadectw", t.1, s.85).
Jezus nigdy nie wypowiadał się po to, aby upokorzyć rozmówcę lub wykazać swoją wyższość. Jedynie Bóg był przez Niego wywyższany, a Słowo Boże miało zawsze najwyższy autorytet. Nawet najbardziej gwałtowne i "ostre" wypowiedzi Jezusa wynikały z wielkiej troski o ludzi i tak naprawdę świadczyły o Bożej miłości do nas. Niestety zbyt często zapominamy o tym i dlatego apostoł Jakub napisał: "Nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu. Nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże; z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno" (Jk 3,8-10).
Autor: turontad o 06:50 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest

DZIEŃ ŚWIĘTY KTÓRY?


Jarek Kejna· 


Jeszcze do niedawna bardzo popularnym filmem był "Matrix". Przyznam, że nigdy nie obejrzałem tego filmu, ale wiem mniej więcej o co w nim chodzi. Kiedy byłem dzieckiem miałem dziwne wrażenie, że świat, który widzę, nie jest tym światem rzeczywistym. Wynikało to zapewne ze świadomości zła, którego doświadczałem, ale też i na które patrzyłem, patrząc li tylko na ten świat, który można dostrzec już przy narodzinach. Oczywiście głównym powodem, że w ogóle oglądamy się, czy też marzymy o innym świecie jest ten, aby być szczęśliwym, na co dzień nie poranionym, nie żyjącym w boleści i wszelkich niedogodnościach jakie tylko możemy mieć na tym padole. Bycie w czymś co przynosi tylko pokój i szczęście i być jak najdalej, a może i na zawsze daleko daleko od śmierci. Jak wiadomo, nie jest to możliwe tutaj i teraz, choćbyśmy nawet żyli na bezludnej wyspie. O zgrozo, istnieje również taka rzeczywistość, w której to co nazywa się prawdą, jest wierutnym kłamstwem. Przez niemalże 3/4 mojego życia byłem przekonany, że niedziela jest świętym dniem. Dlaczego? Bo tak byłem nauczony przez społeczeństwo, zarówno przez rodzinę, szkołę, jak i kościół, do którego wtedy należałem. Kościół ten wmawiał mi, że jedno z przykazań Pana Boga brzmi, aby "dzień święty święcić". Jaki wtedy dzień święciłem ? Nietrudno zgadnąć. Kościół rzymsko-katolicki nie święci innego dnia jak tylko niedzielę. Tylko i wyłącznie. Nie żaden piątek, ani czwartek, ani tym bardziej sobotę, a tylko niedzielę. Jaki dzień wolny jest od pracy na całym świecie? Oczywiście, że niedziela. Zwiedziłem już wiele krajów w świecie, ale w każdym z nich niedziela jest wolnym dniem, w którym nie wykonuje się pracy. No chyba, że niektórzy Polacy i inni imigranci. Tendencja jest jednak taka i to na całym świecie, aby niedziela była całkowicie wolna dla ludzi. Z czego to wynika? Ano właśnie z tego, że fałszywy system religijny poważył się zmienić święcenie jedynego prawdziwego dnia świętego jakim jest sobota na święcenie niedzieli.I zrobił to oficjalnie Konstantyn Wielki, który też zaaprobował religię państwową, który z czasem została nazwana kościołem rzymsko-katolickim. Niedawno w Szkocji, pewien Hiszpan, który prowadził restaurację zdziwił się bardzo, ponieważ pewna Polka, która zachowywała święty dzień, sabat, zrezygnowała z pracy, gdy słońce zaczęło zachodzić wcześniej niż normalnie kończyła pracę. Została zatrudniona pół roku wcześniej, tak mniej więcej na wiosnę, ale gdy przyszedł listopad, dni były coraz krótsze i zahaczyły o rozpoczęcie sabatu, który zaczyna się wraz z zachodem słońca w piątek. Hiszpan, który był ultrakatolikiem zapytał Polki, w której Biblii jest napisane, że sobota jest dniem świętym. Ona odpowiedziała, że w każdej. On odpowiedział, że to chyba pomyłka, bo kościół rzymsko-katolicki cały czas święci niedzielę. I powiedział do niej, że zwariowała...
Czy w tym świecie można zwariować? Jak widać, nie jest trudno, jeśli tylko trzymamy się fałszu, jeśli tylko życie swoje opieramy na kłamstwie. I kiedy w pewnej chwili to kłamstwo zostaje zdemaskowane. Kiedy człowiek zostaje oszukany i zdaje sobie sprawę, że to co do tej pory od niemalże samego dzieciństwa nazywane prawdą było fałszem może wpaść w pewien obłęd, a na pewno być zszkowanym. Czy ty w tej chwili dowiadując się, że sobota jest dniem siódmym tygodnia i dniem świętym ustanowionym przez Boga wedle IV przykazania dekalogu nie czujesz się oszukany? A może na podstawie Biblii chcesz mi udowodnić, że to niedziela jest dniem świętym? Proszę bardzo, czekam.
Autor: turontad o 06:37 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest

niedziela, 3 stycznia 2016

BUNT I ODKUPIENIE

Rozpoczęliśmy nowy rok, a ramach szkoły sobotniej nowy kwartał i nowy temat, "Bunt i odkupienie". W ramach pierwszej lekcji wróciliśmy do tych fragmentów Biblii, które mówią o buncie w niebie i pojawieniu się na świecie grzechu. "Nienagannym byłeś w postępowaniu swoim od dnia, gdy zostałeś stworzony, aż dotąd, gdy odkryto u ciebie niegodziwość" (Ez 28,15). Dokładnie w tym momencie grzech ujawnił się na świecie. Lucyfer, doskonała istota, zgodnie z Pismem Świętym, odbicie doskonałości, był tym, który jako pierwszy zgrzeszył. W trakcie lekcji wyjaśnialiśmy sobie w jaki sposób szatan został władcą naszej ziemi. Warto jednak zwrócić uwagę na to, kim był Lucyfer zanim zgrzeszył. "Byłeś w Edenie, ogrodzie Bożym; okryciem twoim były wszelakie drogie kamienie: karneol, topaz i jaspis, chryzolit, beryl i onyks, szafir, rubin i szmaragd; ze złota zrobione były twoje bębenki, a twoje ozdoby zrobiono w dniu, gdy zostałeś stworzony. Obok cheruba, który bronił wstępu, postawiłem cię; byłeś na świętej górze Bożej, przechadzałeś się pośród kamieni ognistych" (Ez 28,13-14). Lucyfer nawet jeżeli nie miał najwyższej pozycji wśród aniołów, to z całą pewnością należał do wąskiego grona najważniejszych wśród nich.
Badając Biblię dosyć łatwo jest zauważyć, że szatan działając wśród ludzi, starał się przede wszystkim zdeprawować tych, którzy sprawowali władzę. Dzięki temu grzech bardzo skutecznie rozprzestrzeniał się wśród ludzi, analogicznie do tego, co wydarzyło się w niebie. Tam Lucyfer zwiódł trzecią część aniołów, a grzech rozchodził się "w dół", od szczytu władzy do poddanych. Tak samo działo się na ziemi. Władca, który ulegał wpływowi szatana, szybko ulegał demoralizacji, zarażając nią swoich poddanych. Tym samym w stosunkowo krótkim, czasami bardzo krótkim czasie, następował upadek ludu. To nie przypadek, a celowe działanie szatana, ponieważ historia Izraela pokazuje też, że najskuteczniejsze działania zmierzające do nawrócenia ludzi, podejmowali ci władcy, którzy pomimo panoszącego się grzechu, trzymali się Boga. Hiskiasz i Jozjasz są najlepszym tego potwierdzeniem. Deprawując przywódcę szatan bardzo ułatwiał sobie pracę. I do dzisiaj nic pod tym względem się nie zmieniło. Nadal najbardziej kuszeni są ci, którzy stoją na czele narodów, ludów czy kościołów. I chcę być tu dobrze zrozumiany. To co piszę nie jest atakiem na tych, którzy sprawują władzę, w tym także liderów naszego kościoła. To stwierdzenie faktu, wynikającego z Biblii, o którym każdy z nas, także nasi przywódcy, musi pamiętać. Nie bez powodu czytamy, że: "Komu wiele dano od tego wiele będzie się żądać, a komu wiele powierzono, od tego więcej będzie się wymagać" (Łk 12,48). Czas w jakim przyszło nam żyć to okres najbardziej intensywnych działań sił ciemności w całej dotychczasowej historii ludzkości. A będzie jeszcze gorzej, ataków będzie coraz więcej i będą coraz bardziej niebezpieczne. Każdy z nas jest i będzie atakowany, ale przywódcy są i będą poddawani o wiele cięższym próbom. Jedynym skutecznym ratunkiem jest całkowite poddanie się Bogu, całkowite zaufanie Słowu Bożemu i Duchowi Proroctwa i zdecydowane odcięcie się od spraw tego świata. Każde ustępstwo wobec Prawa Bożego, każdy kompromis ze światem prowadzą do upadku. Każdy, kto uważa, że jest wystarczająco mądry, aby uniknąć niebezpieczeństwa i w jakikolwiek sposób wchodzi w relacje ze światem, przegra. Biblia mówi o tym wyraźnie i nie zostawia żadnych złudzeń.
Jezus prowadząc swoją działalność na ziemi nigdy nie poszedł na najmniejszy kompromis, nie był zainteresowany ewentualnymi korzyściami, jakie mógłby odnieść zawierając takowe. Doskonale wiedział, że za każdą taką pozorną korzyścią, stoi szatan. Dzieło Boże doskonale rozwija się bez tego, co można uzyskać z tego świata. "Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata" (1 J 2,15-16). Apostoł Jan napisał "wszystko", a nie, że tylko niektóre rzeczy tego świata. Tylko odrzucenie pożądliwości tych światowych rzeczy daje nam szansę na życie wieczne. "Kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki" (1 J 2,17).
Z tego powodu Biblia nakazuje nam, abyśmy modląc się pamiętali o naszych przywódcach, ich zaś ostrzega przed wielkim niebezpieczeństwem, na jakie są narażeni z racji pełnionych funkcji. Musimy o tym pamiętać
Autor Lech Kujawa               
Autor: turontad o 05:54 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Nowsze posty Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Obserwatorzy

Archiwum bloga

  • ►  2025 (23)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2024 (52)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (7)
    • ►  października (3)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2023 (54)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (4)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (8)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2022 (23)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (4)
    • ►  września (4)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (33)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (13)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2020 (27)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  października (2)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (6)
    • ►  maja (8)
    • ►  kwietnia (5)
  • ►  2019 (34)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (8)
    • ►  października (5)
    • ►  września (2)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2018 (27)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (5)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (4)
  • ►  2017 (29)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  października (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (3)
  • ▼  2016 (50)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (9)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (5)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ▼  stycznia (9)
      • DLACZEGO JEZUS PRZYSZEDŁ NA ZIEMIĘ ?
      • WIDZĄCY I ŚLEPCY
      • SPOTKANIE ZWRÓŻKĄ
      • JAKI JEST BÓG?
      • WEWNĘTRZNE UZDROWIENIE CHRZEŚCIJAŃSTWO CZY OKULTYZ...
      • WITAMINA D - LEK ŻYCIA
      • ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SŁOWA
      • DZIEŃ ŚWIĘTY KTÓRY?
      • BUNT I ODKUPIENIE
  • ►  2015 (54)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (10)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (7)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2014 (86)
    • ►  grudnia (7)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (12)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (12)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (7)
    • ►  stycznia (12)
  • ►  2013 (74)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (12)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (7)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2012 (96)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (10)
    • ►  października (7)
    • ►  września (5)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (7)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (16)
    • ►  marca (22)
    • ►  lutego (7)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2011 (127)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (13)
    • ►  października (22)
    • ►  września (35)
    • ►  sierpnia (12)
    • ►  czerwca (7)
    • ►  maja (6)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (10)

Współtwórcy

  • Lech
  • turontad
Motyw Prosty. Autor obrazów motywu: luoman. Obsługiwane przez usługę Blogger.