poniedziałek, 25 maja 2020

Betezda

   A jest w Jerozolimie przy Owczej Bramie sadzawka, zwana po hebrajsku Betezda, mająca pięć krużganków. W nich leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych, którzy czekali na poruszenie wody. Od czasu do czasu zstępował bowiem anioł Pana do sadzawki i poruszał wodę. Kto więc po poruszeniu wody pierwszy do niej wstąpił, odzyskiwał zdrowie, jakąkolwiek chorobą był dotknięty (Jana 5:2-4 BW)

   Niedawno, podczas pewnej dyskusji, ktoś nawiązał do wydarzenia opisanego w piątym rozdziale ewangelii Jana. Przypomniałem sobie co sam kiedyś widziałem w tej scenie, jak ją rozumiałem. A widziałem w niej tłum chorych ludzi, którym Bóg dawał szansę na odzyskanie zdrowia. Wystarczyło, aby taki chory wszedł do wody po tym, jak znajdzie się tam anioł Pana. Biblia podaje nam różne przykłady cudu uzdrowienia, a ten jest po prostu jednym z nich. Jednak pewnego dnia, gdy kolejny raz czytałem ten tekst, coś zwróciło moją uwagę i zacząłem się nad czymś zastanawiać.

   Zadałem sobie pytanie, dlaczego odzyskanie zdrowia było dostępne tylko dla tego, kto pierwszy wszedł do sadzawki? Jezus przyszedł na ziemię, aby objawić nam prawdę o Bogu, prawdę o miłości Boga do upadłych ludzi. Dokonane przez Niego uzdrowienia miały głębokie symboliczne znaczenie i wskazywały na uzdrowienie od grzechu, najgroźniejszej choroby ludzkości. Bóg chce każdego człowieka uzdrowić od grzechu, On chce zbawić każdego z nas. Dlaczego więc w sadzawce Betezda uzdrowiony mógł zostać tylko ten, kto po poruszeniu wody pierwszy do niej wszedł? Dlaczego ktoś, kto nie mógł odpowiednio szybko dotrzeć do wody był skazany na porażkę? Przecież w wielu sytuacjach Jezus działał zupełnie inaczej, objawiając tym samym chęć i pragnienie Ojca, aby każdy człowiek został wyleczony. Jak często ludzie przychodzili do Jezusa, prosząc Go o uzdrowienie? A przecież On nigdy nie powiedział, że uzdrowi tylko tych, którzy zbliżą się do niego pierwsi, a cała reszta musi poczekać na inną okazję. Gdy Jezus uzdrowił w sabat człowieka z uschłą ręką, faryzeusze naradzali się jakby go zgładzić. „A gdy się Jezus o tym dowiedział, odszedł stamtąd i szło za nim wielu, i uzdrowił ich wszystkich” (Mateusza 12:15). Porównując to, co Biblia w różnych miejscach mówi o Bogu, dostrzegłem pewną sprzeczność między obrazem Boga kochającego wszystkich ludzi, a tym obrazem, który został pokazany w scenie przy sadzawce Betezda. Ale jak wyjaśnić to, że na skutek interwencji anioła Pana uzdrawiany był tylko ten, który był najszybszy?

   Ponieważ korzystam z Biblii Warszawskiej, postanowiłem sprawdzić jak ten fragment wygląda w innych tłumaczeniach. Na przykład w Nowej Biblii Gdańskiej fragment mówiący o zstępującym do wody aniele wygląda tak: „Gdyż w czasie stosownej pory, do sadzawki zstępował anioł oraz poruszał wodę”. Inne tłumaczenia: „Anioł bowiem zstępował w stosownym czasie i poruszał wodę” (Biblia Tysiąclecia), „Od czasu do czasu zstępował Anioł do sadzawki i poruszał wodę” (Biblia Lubelska). Okazało się, że niektóre tłumaczenia nie mówią o tym, że to „anioł Pana” poruszał wodę, ale po prostu anioł. Postanowiłem więc sprawdzić, jak to wygląda w oryginalnym tekście greckim i dowiedziałem się, że jest w nim słowo „anioł”, ale nie ma określenia „Pana”.
Chyba nietrudno jest zrozumieć znaczenie tego faktu. Przecież słowo anioł nie musi wcale oznaczać anioła, którego posłał Bóg. „I wybuchła walka w niebie; Michał i aniołowie jego stoczyli bój ze smokiem. I walczył smok i aniołowie jego, lecz nie przemógł i nie było już dla nich miejsca w niebie, i zrzucony został ogromny smok, wąż starodawny, zwany diabłem i szatanem, który zwodzi cały świat, zrzucony został na ziemię, zrzuceni też zostali z nim jego aniołowie” (Apokalipsa 12:7-9). Mamy dwa rodzaje aniołów, jedni są posłuszni Bogu, a drudzy są posłuszni szatanowi. Jaki anioł powodował poruszenie wody w sadzawce? Posłany przez Boga czy przez szatana? Jeżeli był to anioł posłany przez Boga, to oznaczałoby to, że Bóg preferuje tylko tych, którzy są silniejsi, a odrzuca słabych. Jednak ta koncepcja jest niezgodna z kontekstem Biblii, która mówi, że Bóg kocha wszystkich i chce pomóc każdemu człowiekowi. W takim razie, dlaczego szatan miałby posyłać swojego anioła, aby uzdrawiał ludzi, nawet jeżeli pomaga w ten sposób tylko pojedynczym ludziom? Tak czy inaczej pomaga, robi coś dobrego. Czy naprawdę? W sadzawce Betezda wybrani ludzie doznawali uzdrowienia ciała, Bóg chce uzdrawiać nasze dusze. Zdrowe ciało nie zapewnia nam zbawienia, ale zdrowa dusza tak.

   Szatan wykorzystuje różne cuda, aby zwieść ludzi, ponieważ przedstawia w ten sposób fałszywy obraz Boga. Szatan sprawia w ten sposób, że ludzie przypisują Bogu cechy charakteru szatana. Biblia ostrzega nas przed tego typu oszustwami. W czasach końca „powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych” (Mateusza 24:24). Będzie wielu ludzi uważających się za wierzących, którzy będą uważali, że Bóg działa przez nich dokonując cudów, ale będą to tylko szatańskie oszustwa. „W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mateusza 7:22-23). Oczywiście nie oznacza to, że każdy cud uzdrowienia jest dziełem szatana, chodzi jednak o to, aby nie kojarzyć automatycznie każdego takiego cudu z działaniem Boga. Bardzo ważny jest też kontekst wydarzenia. W przypadku tego, co działo się w sadzawce Betezda ważne jest nie to, że dochodziło do uzdrowienia ludzi, ale to, że tylko najsilniejsi, lub ci, których stać było na odpowiednią pomoc, mogli zostać uzdrowieni. Szatan chce abyśmy właśnie w taki sposób patrzyli na Boga, chce, aby wydawało się nam, że Bóg kocha tylko wybranych, a gardzi całą resztą.

   W takim razie, dlaczego Jezus uzdrowił wtedy tylko jednego człowieka? Przecież nad sadzawką znajdowało się „mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych”, a jednak tylko jeden z nich został wyleczony. Jezus nigdy nie robił nic przypadkowo. Każde jego słowo czy gest miały jakieś znaczenie. Dlaczego nikt więcej nie odzyskał wtedy zdrowia? Łatwiej jest znaleźć odpowiedź na to pytanie, kiedy porówna się tę sytuacje z tą, która miała miejsce w Nazarecie. Jezus „przyszedłszy w swoje ojczyste strony, nauczał w synagodze ich, tak iż się bardzo zdumiewali i mówili: Skąd ma tę mądrość i te cudowne moce? Czyż nie jest to syn cieśli? Czyż matce jego nie jest na imię Maria, a braciom jego Jakub, Józef, Szymon i Juda? A siostry jego, czyż nie są wszystkie u nas? Skąd ma tedy to wszystko? I gorszyli się z niego. A Jezus rzekł im: Nigdzie prorok nie jest pozbawiony czci, chyba tylko w ojczyźnie i w swoim domu. I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Mateusza 13:53-58). Czy w Nazarecie nie było wielu chorych? Czy Jezus nie pragnął im pomóc? Jestem pewien, że Jezus chętnie uzdrowiłby wszystkich chorych w Nazarecie. Jednak z powodu ich niewiary nie uczynił tego. Chorzy zgromadzeni nad sadzawką Betezda wierzyli w to, że ich ostatnia szansą jest zanurzenie się w wodzie po objawieniu w niej działania nadnaturalnej mocy. Tę moc kojarzyli z Bogiem, jednak nie zwracali uwagi na to, co Bóg mówił do nich. Wierzyli w Boga, który wynagradza najsilniejszych i najsprytniejszych i chcieli tacy być. Byli gotowi odzyskać zdrowie kosztem innych ludzi. Tak naprawdę nie wierzyli w Boga, ale w boga tego świata. To ten świat uczy nas, że liczą się tylko zwycięzcy, ci, którzy odnoszą sukces. To zasady tego świata mówią, że mamy troszczyć się przede wszystkim o samych siebie.

   Chory uzdrowiony przez Jezusa myślał podobnie. Na pytanie: „Czy chcesz być zdrowy?”, odpowiedział: „Panie, nie mam człowieka, który wrzuciłby mnie do sadzawki, gdy woda się poruszy”. Jednak, gdy Jezus powiedział mu: „Wstań, weź łoże swoje i chodź”, ten człowiek z jakiegoś powodu uwierzył Jezusowi i po prostu wstał. Nie zastanawiał się nad tym, że jest to niemożliwe. Być może słyszał wcześniej o Jezusie i to sprawiło, że pojawiła się w nim nadzieja, że to właśnie Jezus do niego mówi. Faktem jest, że on po prostu przyjął przez wiarę, że może wstać i chodzić. Uwierzył w to, że Jezus nie tylko chce, ale może mu pomóc. Zapomniał o tym, że jeszcze przed chwilą jedyną swoją szansę widział w wodzie sadzawki. Teraz pojawiła się przed nim prawdziwa szansa na uzdrowienie i złapał się jej z całych sił. Uwierzył i został uzdrowiony. Uzdrawiając tego człowieka Jezus pokazuje nam, że chce każdego z nas uwolnić od grzechu, ale aby On mógł to zrobić, najpierw my musimy do Niego przyjść. Musimy Mu zaufać, a wtedy On zrobi to, co obiecał. Musimy czuć się tak bezradni, jak ten człowiek. On wiedział, że nie jest w stanie sam sobie pomóc, wiedział, że potrzebuje pomocy. Gdyby nadal polegał na znanym mu do tej pory sposobie odzyskania zdrowia, gdyby nadal chciał wyzdrowieć poprzez zanurzenie się w wodzie, to Jezus nie mógłby mu pomóc. Ten człowiek nadal wierzyłby w Boga, który jest łaskawy dla silnych, ale gardzi słabymi. Nadal wierzyłby w Boga, który wysyła swoich aniołów, aby pomagali tylko tym, którzy są w stanie własnymi siłami zrobić coś, aby tę pomoc otrzymać. Jednak w tym momencie uwierzył on, że może otrzymać pomoc pomimo tego, że nie jest w stanie nic zrobić.

    Czy Jezus uzdrawiając tego człowieka sprawił, że nie mógł on już więcej zachorować? Kiedy Jezus spotkał go po raz drugi, powiedział mu: „Oto wyzdrowiałeś, już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało” (Jana 5:14). Dlaczego Jezus powiedział, że tego człowieka może spotkać coś gorszego? Coś gorszego od choroba, z której został wyleczony? Jezus uzdrowił nie tylko ciało tego człowieka, ale także jego duszę. Odzyskanie zdrowia w sposób, którego ten człowiek wcześniej nie znał sprawiło, że zaczął wierzyć w miłosiernego i kochającego Boga. Zrozumiał, że Bóg nie jest taki, jak wydawało mu się wcześniej. Te słowa, które usłyszał od Jezusa w świątyni uświadomiły mu, że utrata zdrowia nie jest największym nieszczęściem jakie może go spotkać. Choroba ciała może doprowadzić do śmierci ciała, jednak grzech jest chorobą, która prowadzi do śmierci duszy. „A nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą; ale raczej bójcie się tego, który może i duszę i ciało zatracić w piekielnym ogniu” (Mateusza 10:28 BG). Śmierć duszy to inaczej druga śmierć, wieczne unicestwienie. Każdy, kto został uzdrowiony przez Jezusa, a mimo to powraca do poprzedniego życia, naraża się na coś gorszego niż to, co go spotkało wcześniej. Poprzednie życie to inaczej życie bez Boga, życie z wiarą w innego boga niż Jedyny prawdziwy Bóg. Grzech polega właśnie na życiu bez Boga. Jezus ostrzegł uzdrowionego, że gdyby ponownie zaczął wierzyć w Boga, który wysyła swojego anioła do sadzawki, aby uzdrawiać silnych i sprytnych, to jego stan stanie się jeszcze gorszy. Tylko wiara w Jezusa, polegająca na życiu z Jezusem może sprawić, że ludzka dusza zostanie ocalona, a człowiek zbawiony.

   Co stało się później z tym człowiekiem? Tego nie wiemy, ale wiemy, że jego los leżał w jego rękach. I tak samo jest z nami. Bóg chce pomóc każdemu z nas, jednak niektórzy ludzie są jak ci chorzy, którzy czekali na poruszenie się wody w sadzawce Betezda i nawet nie patrzą tam, gdzie znajduje się Jezus. Nie chcą słuchać Jego głosu i są zainteresowani jedynie uzdrowieniem ciała. Tacy ludzie mogą myśleć o zbawieniu, jednak chcą być zbawieni po swojemu. Nie chcą zaakceptować tej prawdy, o której mówi Jezus, prawdy o związku grzechu ze śmiercią. Przyjmują oni pewne zmiany w swoim życiu jako skutek działania Boga i znak, że już są zdrowi, jednak często nie chcą zaakceptować tych znaków, które wskazują na niezakończony proces uzdrawiania duszy i trwanie w związku z grzechem. Nasz los leży w naszych rękach, ponieważ Bóg dał nam wolną wolę i nie zmusza nas do niczego. On nas tylko ostrzega, „Oto wyzdrowiałeś, już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało”. Bóg pragnie, aby każdy z nas znalazł się w jego Królestwie, ale nie zmusza nas do wejścia na drogę, która tam prowadzi. To my musimy na nią wejść, tak jak sparaliżowany człowiek, który na wezwanie Jezusa wstał i zaczął kroczyć nową drogą. Bóg nas do tego wzywa i pomaga nam iść tą drogą, jednak nie pozbawia nas wolnej woli i w każdej chwili możemy z niej zejść. Ta droga prowadzi do światłości, a każdy kto z niej schodzi odwraca się od niej. „Kto postępuje zgodnie z prawdą, dąży do światłości, aby wyszło na jaw, że uczynki jego dokonane są w Bogu”, ale każdy „kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie zbliża się do światłości, aby nie ujawniono jego uczynków” (Jana 3:20-21). Nie wiem jaką drogę wybrał ten, którego Jezus uzdrowił nad sadzawką Betezda, nie wiem też czym kierują się inni ludzie podejmując decyzje o wyborze swojej drogi, to wie tylko Bóg. Ale wiem, bo tak mówi Biblia, że Bóg pomaga nam podejmować właściwe decyzje, i dzięki temu każdy z nas może zostać zbawiony. Jezus nie mówi nam tylko: „Wstań, weź łoże swoje i chodź”, ale mówi też: „Oto wyzdrowiałeś, już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz