poniedziałek, 11 maja 2020

Oczyszczenie świątyni

    A gdy się zbliżała Pascha żydowska, udał się Jezus do Jerozolimy. I zastał w świątyni sprzedających woły i owce, i gołębie, i siedzących wekslarzy. I skręciwszy bicz z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni wraz z owcami i wołami; wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał, a do sprzedawców gołębi rzekł: Zabierzcie to stąd, z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska 
(Jana 2:13-16)

    Jaki był powód tak gwałtownej reakcji Jezusa? Czy był to widok tego, co działo się w świątyni? Okazuje się, że świątynia była już wcześniej miejscem, w którym dochodziło do jeszcze gorszych rzeczy. Przykładem na to może być to, co działo się za czasów króla Manassesa, o którym Biblia mówi: 

Manasses miał dwanaście lat, gdy objął władzę królewską, a panował pięćdziesiąt pięć lat w Jeruzalemie. Matka jego nazywała się Chefsibach. Czynił zaś to, co złe w oczach Pana, według ohydnych zwyczajów narodów, które Pan wypędził przed synami izraelskimi. Z powrotem pobudował świątynki na wyżynach, które zburzył Hiskiasz, jego ojciec, wznosił też Baalowi ołtarze i sporządził Aszery, jak to czynił Achab, król izraelski, oddawał pokłon całemu zastępowi niebieskiemu i służył mu. Zbudował także ołtarze w świątyni Pana, o której powiedział Pan: W Jeruzalemie umieszczę moje imię. Zbudował też ołtarze dla całego zastępu niebieskiego na obydwu podwórcach świątyni Pana. Również swego syna oddał na spalenie, uprawiał wróżbiarstwo i czary, ustanowił zażegnywaczy i wróżbitów i wiele złego czynił w oczach Pana, drażniąc go. Postawił też posąg Aszery, który kazał sporządzić w świątyni, o której Pan powiedział do Dawida i do Salomona, jego syna tak: W tej świątyni i w Jeruzalemie, które wybrałem spośród wszystkich plemion Izraela, umieszczę moje imię na wieki (2 Królewska 21:1-7)

Wprawdzie pod koniec swojego życia Manasses nawrócił się, jednak jego syn Amon, kolejny król Judy, kontynuował złe praktyki ojca:

Amon miał dwadzieścia dwa lata, gdy objął władzę królewską, a panował dwa lata w Jeruzalemie. Matka jego nazywała się Meszullemet, a była córką Charusa z Jotby. Czynił on to, co złe w oczach Pana, podobnie jak Manasses, jego ojciec. Kroczył całkowicie drogą swojego ojca, oddawał cześć bałwanom, które czcił jego ojciec, i kłaniał się im. Porzucił natomiast Pana, Boga swoich ojców, a drogą Pana nie kroczył (2 Królewska 21:19-22)

   Jak wyglądała świątynia, gdy królem był Amon, syn Manassesa? W świątyni stał posąg Aszery, u wejścia do świątyni stały posągi koni, „które królowie judzcy postawili na cześć boga słońca” (2 Królewska 23:11), a na dziedzińcach świątyni stały ołtarze poświęcone różnym bóstwom. Przy świątyni znajdowały się też „pomieszczenia nierządników, którzy byli w świątyni Pana, gdzie niewiasty tkały zasłony dla Aszery” (2 Królewska 23:7). I tak wyglądała świątynia, gdy królem został Jozjasz, syn Amona.

   Jozjasz miał osiem lat, gdy objął władzę królewską, a panował w Jeruzalemie trzydzieści jeden lat. Matka jego nazywała się Jedida, a była córką Adajasza z Boskat. Czynił on to, co prawe w oczach Pana, kroczył we wszystkim drogą Dawida, swojego praojca, nie odstępując od niej ani w prawo, ani w lewo (2 Królewska 22:1-2)

    Sprawdźmy dokładniej jak wyglądały pierwsze lata rządów Jozjasza.

   W ósmym roku swego panowania, chociaż jeszcze był młody, zaczął szukać Boga Dawida, swego praojca, a w dwunastym roku zaczął oczyszczać Judę i Jeruzalem ze świątynek na wzgórzach, z aszer, z bałwanów i odlewanych posągów (2 Kronik 34:3)

   W ciągu pierwszych dwunastu lat rządów Jozjasza świątynia wciąż wyglądała tak, jak za czasów Amona. Nadal stał w niej posąg Aszery, nadal stały w niej posągi na cześć boga słońca i nadal znajdowały się w niej ołtarze różnych bóstw. A mimo to Biblia mówi, że Jozjasz „kroczył we wszystkim drogą Dawida, swojego praojca, nie odstępując od niej ani w prawo, ani w lewo”. Jak to możliwe?

   Jozjasz został królem, gdy miał osiem lat. Czy jako ośmioletni chłopiec faktycznie rządził Judą? Raczej nie, chociaż formalnie był królem, to do czasu osiągnięcia pełnoletniości w jego imieniu rządził ktoś inny, tak więc nie miał wpływu na to, co działo się w świątyni. Swoje faktyczne rządy rozpoczął prawdopodobnie wtedy, gdy miał dwadzieścia lat. I właśnie wtedy „zaczął oczyszczać Judę i Jeruzalem ze świątynek na wzgórzach, z aszer, z bałwanów i odlewanych posągów”. Czy usunął wtedy ze świątyni wszystko to, co wstawili do niej jego przodkowie? Okazuje się, że nie. Od momentu, gdy Jozjasz zaczął oczyszczać Judę i Jeruzalem minęło kolejnych sześć lat a w świątyni nadal stał posąg Aszery, nadal stały w niej posągi na cześć boga słońca i nadal znajdowały się w niej ołtarze różnych bóstw. A mimo to Biblia mówi, że Jozjasz „kroczył we wszystkim drogą Dawida, swojego praojca, nie odstępując od niej ani w prawo, ani w lewo”. Po tych sześciu latach wydarzyło się coś, co spowodowało, że król oczyścił świątynię.

W osiemnastym roku panowania króla Jozjasza (…) sekretarz Szafan doniósł królowi następującą rzecz: Kapłan Chilkiasz wręczył mi księgę. I Szafan odczytał ją przed królem. Gdy tedy król usłyszał treść tej księgi, rozdarł swoje szaty (2 Królewska 22:3.10)

Jozjasz po raz pierwszy usłyszał co dokładnie Bóg przekazał Żydom za pośrednictwem Mojżesza. Jozjasz poznał zakon. I to co usłyszał spowodowało, że w akcie rozpaczy rozdarł swoje szaty. Przekonał się jak daleko Żydzi odeszli od Boga, przekonał się jaka jest prawda o tym, co przez osiemnaście lat jego rządów działo się w świątyni. Zrozumiał, że świątynia miała być nie tylko jedynym miejscem oddawania czci Bogu, ale miała też być w określonym stanie. I kiedy poznał prawdę, zaczął działać.

  Król nakazał arcykapłanowi Chilkiaszowi, kapłanom drugorzędnym i odźwiernym wynieść z przybytku Pana wszystkie naczynia sporządzone dla Baala, dla Aszery i dla całego zastępu niebieskiego i spalić je poza Jeruzalemem na polach nad Kidronem, a ich popiół zanieść do Betel. I złożył z urzędu bałwochwalczych kapłanów, których ustanowili królowie judzcy, aby palili kadzidło na wzgórzach w osiedlach judzkich i wokoło Jeruzalemu, jak również tych, którzy palili kadzidło dla Baala, dla słońca, dla księżyca, dla gwiazd zodiaku i dla całego zastępu niebieskiego. Kazał usunąć Aszerę ze świątyni Pana poza Jeruzalem do doliny Kidron i spalić ją w dolinie Kidron, zetrzeć ją w proch i proch z niej wyrzucić na cmentarz pospólstwa. Kazał zburzyć pomieszczenia nierządników, którzy byli w świątyni Pana, gdzie niewiasty tkały zasłony dla Aszery. Kazał ściąć wszystkich kapłanów z osiedli judzkich i zbezcześcił świątynki na wyżynach, w których ci kapłani spalali kadzidło, od Geby aż do Beer-Szeby. Kazał też zburzyć świątynkę wyżynną duchów polnych, która stała u wejścia do bramy Jozuego, przełożonego miasta, po lewej stronie, gdy się wchodzi do miasta (…) Kazał usunąć konie, które królowie judzcy postawili na cześć boga słońca u wejścia do świątyni Pana w pobliżu komnaty eunucha Natanmeleka, która była przy arkadach, a rydwan boga słońca spalić. Ołtarze zaś, które były na dachu górnej komnaty Achaza, zbudowane przez królów judzkich oraz ołtarze, które kazał sporządzić Manasses w obu podwórcach świątyni Pana, kazał król zburzyć i zetrzeć na proch, a proch z nich wyrzucić do doliny Kidronu (2 Królewska 23:4-8.11-12)

   Przez sześć pierwszych lat swoich faktycznych rządów, król Jozjasz nie widział nic złego w tym, co działo się w świątyni, jednak odnalezienie zaginionej księgi zakonu otworzyło mu oczy na prawdę. Jozjasz nie szukał pretekstu do zachowania dotychczasowego stanu. Kiedy poznał prawdę momentalnie odrzucił to, co było obrzydliwością w oczach Boga. To właśnie gotowość Jozjasza do akceptacji nowych prawd, jego szczere i gorliwe serce oraz posłuszeństwo Bogu były powodem, dla którego Biblia mówi o nim, że „kroczył we wszystkim drogą Dawida, swojego praojca, nie odstępując od niej ani w prawo, ani w lewo”.

   Jezus jako człowiek nie miał okazji, aby wejść do świątyni w tym okresie rządów Jozjasza, gdy jeszcze nie była ona oczyszczona, ale gdyby tak się stało, czy zachowałby się tak, jak wtedy, gdy „skręciwszy bicz z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni wraz z owcami i wołami; wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał, a do sprzedawców gołębi rzekł: Zabierzcie to stąd, z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska”? Myślę, że tak, jednak wtedy świątynia została oczyszczona pomimo tego, że Jezus nie przyszedł wtedy do niej w ludzkim ciele. Znalazł się ktoś, kto żył pod wpływem Ducha Świętego i zrobił to, co ponad sześćset lat później w tej samej świątyni Jezus zrobił osobiście. Tym kimś był król Jozjasz, który „kroczył we wszystkim drogą Dawida, swojego praojca, nie odstępując od niej ani w prawo, ani w lewo”. Bóg mógł użyć Jozjasza, ponieważ największym pragnieniem króla było posłuszeństwo Bogu. Posłuszeństwo rozumiane nie jako zachowywanie zewnętrznych objawów sprawiedliwości, ale prawdziwe posłuszeństwo wypływające z serca, z miłości do Boga. Jozjasz tak bardzo kochał Boga, że nie potrafił być Mu nieposłuszny. Sześćset lat później nie było ani jednego człowieka, którego Bóg mógłby użyć do tego samego celu i dlatego Jezus musiał zrobić to osobiście.
Są dwie rzeczy, które musimy wziąć pod uwagę, kiedy zastanawiamy się nad tym, dlaczego Jezus „skręciwszy bicz z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni wraz z owcami i wołami; wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał, a do sprzedawców gołębi rzekł: Zabierzcie to stąd, z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska”. Pierwsza to przyczyna tego, że dwa tysiące lat temu nie było już w Izraelu nikogo takiego jak król Jozjasz, druga to cel działania Jezusa w świątyni.

   Dlaczego w czasach Jezusa nie znalazł się nikt taki, kto zdecydowałby się na zrobienie tego samego, co zrobił Jozjasz? Czy stan świątyni wymagał większej pracy, o wiele trudniejszej od wykonanej przez Jozjasza? Przez pierwszych osiemnaście lat rządów Jozjasza świątynia wyglądała o wiele gorzej niż w czasach Jezusa. Znajdowało się w niej dużo obiektów, których nie powinno tam być, ale Jozjasz musiał się zmierzyć nie tylko z ogromem pracy polegającej na fizycznym ich usunięciu. Musiał się zmierzyć z siłą ludzkich tradycji, z oporem serc zanieczyszczonych przywiązaniem do grzechu. Prawdopodobnie większość Izraelitów nie zdawała sobie sprawy z tego, że ich sposób oddawania czci Bogu jest raczej oddawaniem czci szatanowi. Większość z nich nie chciała słuchać głosu sumienia, nie chciała zaakceptować myśli, że mogą robić coś złego. Zrobił to Jozjasz i w tym momencie powinniśmy się poważnie zastanowić jak do tego doszło. Co skłoniło Jozjasza do pójścia drogą praojca Dawida? Czy miał on to szczęście, że dorastał w sprzyjających warunkach i jego wiara była naturalną konsekwencją wychowania? Jak wyglądało jego życie do momentu, gdy został królem?

   Oto krótka historia Jozjasza i jego rodziny. Jego dziadkiem był Manasses, który był królem pięćdziesiąt pięć lat. Prawie cały okres jego rządów związany jest z utrzymywaniem w Izraelu wszystkich możliwych ohydnych zwyczajów, zapożyczonych od pogan. Nie było chyba takiej obrzydliwości, której nie dopuścił się Manasses. W trzydziestym trzecim roku swoich rządów Manassesowi urodził się syn. Amon wychowywał się na dworze najbardziej odstępczego króla Judy. Poznał wszystkie zwyczaje kultywowane przez jego ojca. Dorastał w atmosferze moralnego zepsucia i odstępstwa. Sam został ojcem, gdy miał szesnaście lat, gdy urodził się Jozjasz. Był to bardzo ważny rok w historii Judy, ponieważ właśnie wtedy Bóg dopuścił do tego, że Manasses został wzięty do niewoli przez króla Asyrii i uprowadzony do Babilonu. „A gdy znalazł się w ucisku, błagał Pana, swojego Boga, ukorzył się bardzo przed obliczem Boga swoich ojców i modlił się do niego, a On dał się uprosić i wysłuchał jego błagania, i pozwolił mu powrócić do Jeruzalemu do swego królestwa” (2 Kronik 33:12-13). Do Jerozolimy wrócił inny człowiek. Manasses rzeczywiście ukorzył się przed Bogiem, a jego żal nie wynikał tylko z tego, co go spotkało. Manasses zrozumiał kim jest Bóg i zapragnął z całego serca zmiany. Odrzucił swoje dotychczasowe życie i chciał żyć inaczej. Chciał naprawić to zło, które wyrządził wcześniej. „Usunął obcych bogów oraz posąg ze świątyni Pana i wszystkie ołtarze, które pobudował na górze świątyni Pańskiej w Jeruzalemie i kazał je wyrzucić precz poza miasto. Postawił na nowo ołtarz, i złożył Panu na nim krwawe ofiary pojednania i dziękczynne, i nakazał Judejczykom, aby służyli Panu, Bogu Izraela” (2 Kronik 33:15-16). Manasses pragnął, aby wszyscy odrzucili złe zwyczaje i zaczęli wierzyć w Boga tak, jak on. Jednak miłości do Boga nie można nikomu nakazać, więc wprawdzie Żydzi zmienili pewne swoje zwyczaje, ale nie zmienili swoich serc. Nadal składali krwawe ofiary, różnica polegała tylko na tym, że teraz składali je Panu. Manasses miał wtedy ponad sześćdziesiąt lat i ponosił konsekwencje wcześniej popełnionych grzechów. Pomimo swojego nawrócenia nie był moralnym autorytetem dla Amona, swojego syna, który przez szesnaście lat tak bardzo związał się z grzechem, że nawrócenie ojca tego nie zmieniło. Przez kolejne sześć lat Manasses starał się naprawić to, co zepsuł, jednak udało mu się zmienić tylko pewne formy zachowania swoich poddanych oraz członków swojej rodziny. Jego zmiana nie spowodowała zmiany serc tych, którzy żyli obok niego. Manasses zrozumiał wtedy Dawida, który także musiał ponieść konsekwencje swoich błędów i stracił autorytet u swoich synów. Manasses prawdopodobnie z bólem serca patrzył teraz na Amona i bolał nad tym, że nie jest w stanie wpłynąć na zmianę jego charakteru. I być może dlatego starał się jak najlepiej wpłynąć na swojego wnuka. Jozjasz znał tylko tę lepszą stronę swojego dziadka, a o jego odstępstwach słyszał tylko z opowiadań. Wydaje mi się, że przez pierwszych sześć lat życia na kształtowanie się charakteru Jozjasza wpływał przede wszystkim jego dziadek, nawrócony król Manasses. Być może swoim autorytetem wpływał na Amona tak, żeby do minimum ograniczyć jego zły wpływ na Jozjasza. Po śmierci Manassesa Amon został królem, ale był nim tylko dwa lata. Zdążył w tym czasie odbudować to, co po swoim nawróceniu kazał zniszczyć Manasses, a jego stylu życia nie mogli znieść ludzie z jego najbliższego otoczenia. Ci sami ludzie, którzy służyli Manassesowi przed jego nawróceniem, poruszeni odstępstwami Amona, uknuli spisek i zabili go. Na szczęście przez dwa lata swoich rządów Amonowi nie udało się zmienić Jozjasza na swoje podobieństwo. Jozjasz zachował w swoim sercu przekazane mu przez dziadka przywiązanie do Boga.

   Jak widać, Jozjasz nie miał łatwego dzieciństwa i wcale nie było takie pewne, że wyrośnie na człowieka wiernego Bogu. Od dziecka poddawany był działaniu różnych pokus, głównie z powodu ojca, jednak zaszczepiona w jego sercu przez dziadka miłość do Boga pomogła mu przezwyciężyć te pokusy. Jozjasz stał się człowiekiem, którego Bóg mógł wykorzystać do głoszenia prawdy. Właśnie kogoś takiego zabrakło sześćset lat później, kogoś kto nie tylko czuł i wiedział, że coś trzeba zmienić, ale wykorzystywał każdą możliwość, aby wiernie służyć Bogu. Takim człowiekiem mógł być na przykład Nikodem jednak, gdy poznał Jezusa, był jeszcze za bardzo przywiązany do spraw tego świata. Bał się utraty swojej pozycji i reputacji i chociaż wiedział, że świątynia była bezczeszczona przez odbywający się w niej handel, to nie odważył się głośno zaprotestować przeciwko temu.

   A teraz czas na zastanowienie się nad celem, jaki przyświecał Jezusowi, kiedy oczyszczał świątynię. Czy chodziło mu tylko o fizyczne usunięcie handlarzy i wekslarzy? Co w największym stopniu wpłynęło na tak gwałtowną reakcję Jezusa? Najważniejszym powodem było to, co tylko On widział. Gdy po oczyszczeniu świątyni Jezus pozostał w „Jerozolimie na święcie Paschy, wielu uwierzyło w imię jego (…) ale sam Jezus nie miał do nich zaufania, bo przejrzał wszystkich. I od nikogo nie potrzebował świadectwa o człowieku; sam bowiem wiedział, co było w człowieku” (Jana 2:23-25). Jezus powiedział faryzeuszom: „Wy jesteście tymi, którzy chcą uchodzić w oczach ludzi za sprawiedliwych, lecz Bóg zna serca wasze. Gdyż to, co u ludzi jest wyniosłe, obrzydliwością jest przed Bogiem” (Łukasza 16:15). Największą obrazą dla Boga było według Jezusa to, co nazywa się hipokryzją. Największym problemem było to, co kapłani i faryzeusze skrzętnie ukrywali w swoich sercach. Chcieli, aby ludzie uważali ich za bogobojnych znawców Bożego prawa, ale Jezus znał prawdę i porównał ich „do grobów pobielanych, które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelakiej nieczystości” (Mateusza 23:27). To hipokryzja i obłuda tych, którzy samych siebie uważają za wierzących i wiernych Bogu, są największą obrazą dla Boga. Jezus chciał przede wszystkim oczyścić ich serca, jego pragnieniem było, aby ludzie pozwolili mu oczyścić własne serca. Scena oczyszczenia świątyni ma głębokie symboliczne znaczenie. Większość kapłanów i faryzeuszy zabrnęła już tak daleko w swoim zakłamaniu, że Jezus musiał użyć radykalnych metod, aby nimi poruszyć. Jego przykład, który tak wspaniale działał na wielu ludzi, już dawno przestał działać na większość religijnych przywódców. Jezus nie miał do nich zaufania, ponieważ wiedział co kryje się za ich pięknymi słowami na temat Boga i wiary, znał ich moralne zepsucie i przywiązanie do skarbów tego świata, pieniędzy i władzy. I chociaż wiedział, że dla wielu z nich nie ma już szansy na zbawienie, to i tak jego pragnieniem było uwolnienie ich z niewoli grzechu.

   Biblia mówi o tym, że Jezus oczyścił świątynię dwa razy. Pierwsze oczyszczenie związane jest z początkiem Jego misji, drugie z zakończeniem. To także ma swoje symboliczne znaczenie, ponieważ oznacza to, że potrzebujemy Jezusa przez całe życie. Jednorazowe oczyszczenie serca nie wystarczy, ono musi być pod działaniem Boga przez cały czas. Jezus przez trzy i pół roku nauczał ludzi, objawiając im prawdę o charakterze Boga, dając im w ten sposób szansę na poznanie Go. Każdy, kto zaczął poznawać prawdę, zaczął też dostrzegać piękno i doskonałość charakteru Boga, a ta wiedza pozwalała coraz lepiej widzieć własną niedoskonałość. Coraz lepsza znajomość Boga połączona była z coraz lepszą znajomością prawdy o grzechu. Każdy, kto coraz lepiej znał Boga, coraz lepiej zdaje też sobie sprawę z tego, czym jest grzech. To wszystko sprawia, że musi zostać podjęta świadoma decyzja o wyborze jednej z dwóch dróg. Jedna to świadomy wybór posłuszeństwa Bogu, wynikający z coraz większej miłości do Niego; druga to świadome odrzucenie prawdy, często związane z nieświadomym posłuszeństwem szatanowi. „Żaden sługa nie może dwóm panom służyć” (Łukasza 16:13). Raczej nikt świadomie nie wybiera posłuszeństwa szatanowi, jednak każde nieposłuszeństwo Bogu jest posłuszeństwem szatanowi. Bóg na różne sposoby objawia nam prawdę o przechowywanych w naszych sercach różnych ołtarzykach i posągach różnych bóstw, dając nam do zrozumienia, że w Jego domu nie ma na nie miejsca, że On nie może mieszkać w domu, w którym znajduje się choćby jedna rzecz, która jest dla nas przeszkodą w całkowitym oddaniu się Bogu. „Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was?” (1 Koryntian 3:16). Świątynia serca musi zostać całkowicie oczyszczona, aby Bóg stał się w niej nie tylko gościem, ale domownikiem. On chce zamieszkać w nas na stałe, ale nie może tego zrobić, gdy w naszym domu oczekujemy też na wizytę innych gości. W takiej sytuacji każda wizyta kogoś innego niż Bóg powoduje, że nasze serce coraz niechętnej otwiera się na przyjęcie Boga. Świątynia serca musi zostać oczyszczona tak, jak Jozjasz oczyścił świątynię ze wszystkiego, co miało jakikolwiek związek z pogańskimi religiami.

   Jezus „skręciwszy bicz z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni wraz z owcami i wołami; wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał, a do sprzedawców gołębi rzekł: Zabierzcie to stąd, z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska”. Jednak naszych serc nie oczyszcza w ten sposób, nie zmusza nas oddania Mu wszystkiego, ale działa na nasze serca tak, abyśmy pragnęli oddać Mu wszystko. Być może Jozjasz nie rozumiał symbolicznego znaczenia tego, co zrobił, jednak najważniejsze było to, że chciał i pragnął to zrobić. Jezus chciał usunąć z domu swojego Ojca to wszystko, co dla Boga jest obrzydliwością, ale przede wszystkim pragnął oczyścić serca tych, którzy doprowadzili świątynię do takiego stanu, że przestała być domem modlitwy, a stała się jaskinią zbójców. Jezus nadal pragnie tego samego, jego marzeniem jest, aby każdy z nas stał się domem modlitwy pozbawionym tego wszystkiego, co ten świat próbuje wtłoczyć do naszych serc. Jezus pragnie, aby naszym pragnieniem było posiadanie tylko tego, co On nam daje. Jednak decyzje o tym, czym napełniamy nasze serca, pozostawia nam. To my decydujemy o tym co czytamy, co oglądamy i czego słuchamy. To nasze decyzje wpływają na to, czy sprawy duchowe nas interesują, czy też raczej nudzą. „Jeśliście wzbudzeni z Chrystusem, tego co w górze szukajcie, gdzie siedzi Chrystus po prawicy Bożej; o tym, co w górze, myślcie, nie o tym, co na ziemi” (Kolosan 3:1-2). Jezus pomaga nam oczyszczając nasze serca, ale to my decydujemy o tym, czym napełniamy ten oczyszczony przez Niego dom. To dzięki Niemu nasze serca staja się coraz bardziej podobne do domu, który jest opróżniony z tego co zbędne, wymieciony i przyozdobiony, gotowy do zamieszkania. Ale to my decydujemy o tym czym ten dom ponownie napełniamy. To my decydujemy o tym, co robimy codziennie rano po obudzeniu się, czy bardziej interesuje nas to, co ma nam do powiedzenia Bóg, czy też raczej to, czym ten świat chce wstawić do naszego domu. To my naszymi decyzjami utrzymujemy nasze serca w czystości, albo zaśmiecamy je tak, że sprawy duchowe stają się coraz mniej widoczne wśród coraz większej ilości rzeczy, które mogą ładnie wyglądać, ale tworzą coraz większą zasłonę między nami a Bogiem. Jezus pragnie usunąć tę zasłonę, abyśmy zobaczyli Boga takim, jakim jest naprawdę. Chce też usunąć inną zasłonę, tę, która zasłania nam prawdę o nas samych. Tę zasłonę, którą szatan pomaga nam rozbudowywać tak, aby była coraz grubsza. Taka zasłonę Żydzi mieli w swojej świątyni i myśleli, że jest za nią Bóg. A kiedy Bóg osobiście rozdarł tę zasłonę, okazało się, że Boga tak nie było. Jak wielu z nas ma obie te zasłony, jak wielu z nas tak naprawdę nie poznało jeszcze Boga i jak wielu z nas łudzi się, że ma Boga w sercu. I jednocześnie jak wielu z nas ignoruje wszystkie znaki wskazujące na rzeczywisty stan serca, próbując za wszelką cenę udowodnić samemu sobie, że ich serca nie wymagają oczyszczającego działania Jezusa.

    Czy mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że w moim sercu nie ma już tych zasłon? A czy ty możesz to powiedzieć?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz