czwartek, 11 czerwca 2020

CZAS PRZESTAĆ SIĘ MARTWIC I ZACZĄĆ PO PROSTU UFAĆ






Czas przestać się martwić i zacząć po prostu ufać
Kiedy urodziło się moje pierwsze dziecko, czytałam wszystko, co mogłam, by nie przeoczyć niczego, co mogło pójść nie tak, jak należy, podczas pierwszych kilku miesięcy jego życia. W końcu mawiają przecież: „Ostrzeżony to uzbrojony”, nieprawdaż? Był zdrowym, donoszonym dzieckiem, mającym po dziesięć palców u rąk i nóg, z doskonałym wynikiem w skali dr Apgar. Jednak kiedy patrzyłam w jego niewinną twarz, uderzyło mnie nagle poczucie kruchości życia.
Czytając wszystko, co wpadnie mi w ręce, dowiedziałam się o syndromie nagłej śmierci łóżeczkowej (NŚŁ) i zaczęłam zgłębiać ten temat w Internecie. z każdym przeczytanym artykułem i osobistym świadectwem utraty dziecka wskutek NŚŁ ogarniało mnie coraz większe poczucie troski z powodu niemożności ochronienia mojego maleństwa. W jednej chwili czytałam artykuł radzący, by nie umieszczać nic w łóżeczku niemowlęcia — żadnego kocyka czy pluszowej zabawki — gdyż każdy przedmiot może wywołać NŚŁ. W następnej chwili natrafiałam na świadectwo matki, która trzymała się wszystkich rad mających zapobiegać NŚŁ, a i tak pewnego ranka znalazła martwe dziecko w kołysce.
A co jeśli to spotka moje dziecko? Co mogłam zrobić inaczej, by upewnić się, że moja rodzina nigdy nie doświadczy takiego losu? Sen był męczący, bo budziłam się co chwilę, na każde westchnienie, każdą zmianę rytmu oddychania mojego synka. Jako miłująca żona, wyznająca motto „miłość to dzielenie się”, dzieliłam się wszystkimi moimi obawami z mężem. Pierwszej nocy, kiedy nasz syn spał ponad sześć godzin bez przerwy, mój mąż obudził go tylko po to, żeby sprawdzić, czy oddycha. Rozumiesz już, że byliśmy kłębkiem nerwów!
Im więcej myślałam o tym, jak bezsilna jestem w kwestii chronienia mojego dziecka przed NŚŁ, tym bardziej docierało do mnie, jak beznadziejne są moje starania, by zapewnić mojemu dziecku bezpieczeństwo, ochronę i dobrobyt. Przecież nie byłam w stanie zatroszczyć się nawet o własne życie, a co dopiero o życie mojego bezradnego maleństwa!
Przejęta poczuciem kruchości, zwróciłam się do mojej matki, a ta skierowała mnie do Jezusa. Jak to zrobiła? Jak można znaleźć spokój, skoro tyle niebezpieczeństw zagraża twojemu dziecku?
Odpowiedź jest prosta: Zaufać Jezusowi.
Moja matka udzieliła mi takiej rady:
Za każdym razem, kiedy kładziesz dziecko spać, powierz je w ręce Boga, który nigdy nie drzemie ani nie śpi. Oddaj go Panu w modlitwie i nie martw się.
Moje zamartwianie się z powodu NŚŁ nie przyczyniało się ani trochę do bezpieczeństwa mojego syna. Dawało mi jedynie fałszywe poczucie „robienia czegoś” w związku z moją troską, bo pochłaniało mnóstwo mojej energii. W rzeczywistości moje zamartwianie się nie czyniło nic, by pomóc mu oddychać przez całą noc.
Jezus zapytał: „Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?” (Ewangelia św. Mateusza 6:27, Biblia Tysiąclecia). Twoje zamartwianie się nie rozwiązuje problemu i nie poprawia sytuacji. Przeciwnie. Zamiast przyczyniać się do czegoś cennego, zaciemnia twój osąd, upośledza twoją spostrzegawczość i czyni cię bezradnym wobec stresu, bez względu na to, jakie są jego przyczyny.
Martwisz się o swoje finanse. Martwisz się o swoją edukację, Martwisz się o swoje dzieci. Martwisz się o swoje małżeństwo. Martwisz się o swoje zdrowie. Martwisz się o swoją przyszłość i co robić dalej. Martwisz się z powodu nadmiaru zmartwień. Powody do zmartwienia nigdy się nie kończą!
Ellen G. White napisała: „Podejmując się wykonania spraw należących do naszych obowiązków i licząc na powodzenie w oparciu o własną mądrość, bierzemy na siebie obowiązek, jaki Bóg na nas nałożył, i chcemy go dźwigać bez Jego pomocy. Przyjmujemy na siebie odpowiedzialność, która spoczywa na Bogu i w ten sposób stawiamy się na Jego miejsce. Wprawdzie możemy mieć obawy i napotkać niebezpieczeństwa i straty, ale jeżeli rzeczywiście wierzymy, że Bóg nas miłuje i dobrze o nas myśli, to nie będziemy się martwić o przyszłość. Ufajmy Bogu tak, jak dziecko ufa dobrym rodzicom, a wtedy znikną nasze troski i strapienia, gdyż nasza wola spoczywa w woli Bożej” (Ellen G. White, „Nauki z Góry Błogosławienia”, Warszawa 1998, s. 95).
W grzesznym świecie możemy być pewni, że spotkają nas trudne sytuacje. Mądrość świata uczy, że najlepszym sposobem przygotowania się na nieszczęście jest możliwie najpełniejsze edukowanie się — przezorny zawsze ubezpieczony. Ale jeśli chodzi o zachowanie spokoju pośród burzy, wiedza jest nieskuteczna. Jedyne, co działa w takiej sytuacji, to uzbrojenie się w trwałą ufność wobec Boga, który podtrzymuje istnienie każdego atomu w ogromnym wszechświecie. Możemy być Mu wdzięczni za to, że On panuje!
- Sikhu Daco
Czy zdarzało Ci się zmagać z wiarą w czasie kryzysu? Czy zmagałeś się z tym, jak zaufać Bogu, kiedy okoliczności i odczucia wskazywały, że nie ma dobrego wyjścia z sytuacji? Dlaczego nie miałbyś prosić Boga, by dał Ci więcej ufności i silniejszą wiarę w Jego obietnice?
Zmartwienie, troska, stres to naturalne reakcje na trudne, niekontrolowane sytuacje. Pomyśl o Twoim życiu i Twojej rodzinie. Co sprawia, że martwisz się o swoich bliskich? Jakie scenariusze przysparzają Ci lęku?
Otwórz Biblię i odszukaj fragmenty i historie, które obiecują pokój i siłę w Bogu. Przeczytaj je i zapamiętaj oraz wierz w nie. Czy jest coś, z czym Bóg nie mógłby sobie poradzić?
Oto Ja jestem Pan, Bóg wszelkiego ciała: Czy jest dla Mnie coś niemożliwego? Ach, Wszechmocny Panie! Oto Ty uczyniłeś niebo i ziemię wielką swoją mocą i swoim wyciągniętym ramieniem; nie ma nic niemożliwego dla Ciebie." (Księga Jeremiasza 32:27.17).

Komentarze




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz