niedziela, 27 lipca 2025

Zwierciadło Pawła

 Efezjan 5:10 BT

Badajcie, co jest miłe Panu

 

W Liście do Hebrajczyków apostoł Paweł napisał coś, co pozwala nam dostrzec, co naprawdę podoba się Bogu:

A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy. (…) Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają. (Hebrajczyków 11:1.6)

Tym czymś jest wiara.

Jakiego rodzaju wiara jest potrzebna, aby podobać się Bogu?

Podobasz się Bogu gdy masz właściwą wiarę, a właściwą wiarą jest… wiara w Chrystusa.

Jak Mojżesz wywyższył na pustyni węża, tak również potrzeba, aby i Syn Człowieczy został wywyższony.  Wówczas każdy, kto w Niego wierzy, będzie miał życie wieczne (Jana 3:14-15)

Ta wiara w Jezusa, wiara w to, kim On jest, jest warunkiem życia.

Jezus powiedział o sobie:

Dlatego powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Jeśli bowiem nie uwierzycie, że to Ja jestem, pomrzecie w swoich grzechach (Jana 8:24)

A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki (Jana 11:26)

Kiedy Paweł i Sylas zostali uwięzieni w Filippi, Bóg objawił swoją moc poprzez trzęsienie ziemi. Strażnik więzienia, poruszony tym wydarzeniem, zapytał Pawła i Sylasa:

„Panowie, co mam czynić, abym był zbawiony?” A oni rzekli: „Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom.” (Dzieje 16:30-31)

Wiara w Jezusa to nie tylko kwestia posiadania właściwych przekonań; to kwestia życia.

Jednak wiara w Jezusa to nie tylko wiedza, kim On jest.

Ty wierzysz, że Bóg jest jeden? Dobrze czynisz; demony również wierzą i drżą (Jakuba 2:19)

Demony dobrze wiedzą, kim jest Jezus, ale czy taka wiara może podobać się Bogu?

Nie wystarczy wierzyć w to, kim jest Jezus; trzeba wierzyć Jemu. Wiara w Jezusa oznacza wiarę w Jego Słowo, w to co do nas mówi, wiarę w to, że przekazuje nam prawdę, która daje życie.

I wiem, że przykazanie jego jest żywotem wiecznym (Jana 12:50)

Jezus przemawia do nas nie tylko po to, abyśmy wiedzieli więcej. Jego słowa są jak nasiona, które, gdy padną na dobrą glebę, przynoszą obfity plon. Jak w przypowieści o siewcy:

Jeszcze inne padły na dobrą ziemię i wydały owoc, jedne stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny (Mateusza 13:8)

Jego Słowo, gdy jest właściwie przyjęte, ma moc działania.

A przeto i my dziękujemy Bogu nieustannie, że przyjęliście Słowo Boże, które od nas słyszeliście nie jako słowo ludzkie, ale, jak jest prawdziwie, jako Słowo Boże, które też w was wierzących skutecznie działa (1 Tesaloniczan 2:13)

Jakie jest działanie Słowa Bożego? Jakie dzieło Słowo Boże dokonuje w człowieku?

Przejdźmy do 2 Koryntian 3:18

My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem.

Chodzi o przemianę ducha, zmianę charakteru. Owocem wiary w Jezusa jest nowy charakter tego, który wierzy.

Przyjrzyjmy się bliżej temu, co powiedział apostoł Paweł.:

oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana.

Co widzisz, patrząc w lustro?

Myślę, że zazwyczaj widzisz swoją twarz, widzisz, jak wyglądasz, jaki jesteś.

Paweł mówi tu jednak o nieco innym rodzaju lustra, ponieważ kiedy patrzysz w takie lustro, widzisz nie tylko swoją twarz, ale także twarz Jezusa, widzisz Jego chwałę. Taki widok zmusza cię do porównania tych dwóch twarzy. Zmusza cię do porównania chwały Jezusa z twoją własną chwałą, z chwałą, którą widzisz w sobie.

Twoja chwała pochodzi z twojego przekonania o własnych zasługach, z twojego przekonania, że podejmujesz dobre decyzje, że jesteś dobrym naśladowcą Jezusa. To jest ten sam rodzaj chwały, którą widział w sobie pewien faryzeusz, i dziękował za nią Bogu podczas modlitwy:

Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak inni ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy albo też jak ten oto celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę z całego mego dorobku (Łukasza 18:11-12)

Temu faryzeuszowi wydawało się, że gdy przegląda się w lustrze to widzi swoją chwałę, lecz nie wiedział, że nie ma on żadnej chwały, że brakuje mu prawdziwej chwały, „gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rzymian 3:23).

Apostoł Jakub ostrzega nas przed patrzeniem w ten sposób na swoje odbicie w takim lustrze.

Bo jeśli ktoś jest słuchaczem Słowa, a nie wykonawcą, to podobny jest do człowieka, który w zwierciadle przygląda się swemu naturalnemu obliczu; bo przypatrzył się sobie i odszedł, i zaraz zapomniał, jakim jest (Jakuba 1:23-24)

Lustro Pawła jest inne; pozwala ci zobaczyć dwa obrazy jednocześnie. Pierwszy to twoje odbicie, a drugi to obraz Jezusa. Lustro Pawła nie tylko pokazuje dwa obrazy, ale zmusza patrzącego do ich porównania. Efekt jest taki, jakby ktoś pokazał ci tabelę z dwiema kolumnami. Pierwsza kolumna wymienia różne aspekty charakteru Jezusa, a druga pokazuje coś, co pozwala ci stwierdzić, że twój charakter nie jest podobny do charakteru Jezusa.

Dlaczego ta tabela mówi o różnicach, a nie o podobieństwach? Ponieważ wpływ Słowa Bożego na nas polega na wprowadzaniu zmian, które te różnice wyeliminują. A ponieważ Bóg szanuje naszą wolną wolę i nie zmusza nas do robienia czegoś, czego nie chcemy, pierwszym krokiem do zmiany charakteru jest uświadomienie sobie różnic, które należy wyeliminować.

 

Wyobraźmy sobie teraz kogoś, kto z jakiegoś powodu nie ma odpowiedniego charakteru, kogoś, kto nie jest taki jak Jezus. Co możemy znaleźć w jego tabeli? Co mówi mu lustro Pawła?

Najważniejszą cechą Boga jest miłość, dlatego pierwszy wiersz tej tabeli głosi, że Jezus kocha wszystkich ludzi. Dwa najważniejsze przykazania mówią o miłości.:

Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. (…)  A drugie podobne temu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego (Mateusza 22:37-39)

Ponadto w Kazaniu na Górze Jezus powiedział:

Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują (Mateusza 5:44)

To była pierwsza kolumna, ta o Jezusie. A co widzimy w drugiej?

Druga kolumna zawiera długą listę ludzi, których ten człowiek nie lubi, a nawet nienawidzi. To lista ludzi, na których nie patrzy z miłością, pragnąc całym sercem przyprowadzić ich do Boga, ale patrzy na nich, aby znaleźć jak najwięcej ich wad, których sam nie ma, aby podkreślić swoją sprawiedliwość i chwałę. Tak właśnie modlił się faryzeusz, tak patrzył na siebie. Nie chciał patrzeć na siebie w lustrze Pawła.

 

Następny wiersz.

Pierwsza kolumna przypomina słowa Mojżesza o Jezusie:

Proroka takiego jak ja jestem, wzbudzi ci Pan, Bóg twój, spośród ciebie, spośród twoich braci. Jego słuchać będziecie (Powtórzonego Prawa 18:15)

Jedna z cech Mojżesza, która jest widoczna w charakterze Jezusa, jest pokazana w Liczb 12:3

Mojżesz był człowiekiem bardzo skromnym, najskromniejszym ze wszystkich ludzi, którzy są na ziemi.

Izajasz powiedział o Jezusie:

Nie będzie krzyczał ani wołał, ani nie wyda na zewnątrz swojego głosu.  Trzciny nadłamanej nie dołamie ani knota gasnącego nie dogasi, ludom ogłosi prawo (Izajasza 42:2-3)

Pokora, łagodność – te cechy charakteru są wymieniane w odniesieniu do Jezusa. A jak brak tej cechy u Jezusa przejawia się w charakterze tego człowieka?

Druga kolumna przypomina mu wszystkie sytuacje, w których zamiast zachować spokój, pozwolił sobie na krzyk, pozwolił by kierował nim zły duch, duch, który nie jednoczy i nie prowadzi do pojednania, lecz dzieli i próbuje narzucić swoją wolę siłą.

Następny wiersz.

Pierwsza kolumna przypomina, jak Jezus pokonał zło, cytując apostoła Pawła:

Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj. (Rzymian12:21)

Jezus nie zwalczał zła siłą. Gdyby to zrobił, nie wypowiedziałby tych słów w Kazaniu na Górze:

Miłujcie waszych nieprzyjaciół, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą i módlcie się za tych, którzy wam wyrządzają zło i prześladują was (Mateusza 5:44)

W tym samym miejscu można również znaleźć to, co napisała na ten temat Ellen White:

Ziemię ogarnęła ciemność wskutek niezrozumienia Boga. Należało złamać zwodniczą moc szatana, aby rozproszyć posępne ciemności, aby świat z powrotem przyprowadzić do Boga. Nie można było dokonać tego siłą. Użycie siły jest sprzeczne z zasadami boskich rządów, oczekuje On bowiem tylko służby miłości, a miłości nie można nakazać, nie można jej też wymusić siłą lub autorytetem. Tylko miłość może wzbudzić miłość. ZJ 13.2

A co widać w drugiej kolumnie? […]

Być może są tam opisy tych sytuacji, w których ten człowiek zachowywał się podobnie jak Nehemiasz, który chciał nauczyć swoich rodaków posłuszeństwa Bogu, ale chciał to zrobić w niewłaściwy sposób.

Nehemiasza 13:15-25

W tych dniach widziałem w Judzie ludzi tłoczących prasy w szabat i noszących snopy, które kładli na osły, także winogrona, figi i wszelkie ciężary, które przywozili do Jerozolimy w dzień szabatu. I zgromiłem ich za to, że w ten dzień sprzedają żywność. Także Tyryjczycy, którzy tam mieszkali, przynosili ryby i wszelki towar, a sprzedawali w szabat synom Judy i w Jerozolimie. Dlatego zgromiłem przełożonych w Judzie i powiedziałem do nich: Cóż to jest za nieprawość, której się dopuszczacie, bezczeszcząc dzień szabatu? Czy nie tak postępowali wasi ojcowie, za co nasz Bóg sprowadził całe to nieszczęście na nas i na to miasto? A wy ściągacie jeszcze większy gniew na Izraela, bezczeszcząc szabat

Nehemiasz zidentyfikował źródło problemów Izraela: niewierność i nieposłuszeństwo Bogu. Chciał to zmienić, co było dobrym pomysłem, ale czy wybrał właściwy sposób?

A gdy mrok okrył bramy Jerozolimy przed szabatem, rozkazałem zamknąć wrota. Nakazałem też, aby ich nie otwierać aż dopiero po szabacie. Postawiłem również niektórych z moich sług przy bramach, aby nie wnoszono żadnych ciężarów w dzień szabatu. Tak więc handlarze i sprzedawcy wszelkiego towaru nocowali raz czy dwa razy poza Jerozolimą. Świadczyłem przeciwko nim i powiedziałem do nich: Dlaczego nocujecie przy murze? Jeśli uczynicie to jeszcze raz, podniosę rękę na was. I tak od tego czasu nie przychodzili już w szabat. Następnie rozkazałem Lewitom, aby się oczyścili i przyszli czuwać przy bramach, aby uświęcić dzień szabatu.

(…)

W tych dniach widziałem też Żydów, którzy pojęli sobie żony języku aszdodskim, nie umiejąc mówić po hebrajsku, ale każdy według języka swego narodu. Dlatego zgromiłem ich i przekląłem, a niektórych z nich biłem, wyrwałem ich włosy i zaprzysiągłem ich na Boga: Nie wydawajcie swoich córek ich synom ani nie bierzcie ich córek dla waszych synów ani dla siebie

Czy Bogu może podobać się taki rodzaj posłuszeństwa, wymuszonego siłą?

Ale w tym miejscu tabeli znajduje się jeszcze coś. Jest tam także opis sposobu w jaki ten człowiek chciał nauczyć swoje dzieci posłuszeństwa Bogu. Niestety robił to podobnie jak faryzeusze, którzy po prostu nauczali ludzi przykazań i mówili im, że muszą ich przestrzegać, ale nie dawali im odpowiedniej motywacji. Nie objawiali im Bożej miłości i tym samym nie dawali ludziom możliwości pokochania Boga. Ten człowiek chciał być dobrym ojcem, ale prawdopodobnie nie rozumiał, że prawdziwego posłuszeństwa nie da się nauczyć, a tym bardziej wymusić; musi ono pochodzić z serca. Myślał, że może zmusić dzieci do kochania Boga. Ale miłości nie da się zmusić, jak powiedziała Ellen White: „Tylko miłość może wzbudzić miłość”.

Zostawmy teraz tę tabelkę, nie czytajmy kolejnych informacji o błędach tego człowieka i o tym, w jaki sposób objawiały się w jego życiu wady jego charakteru. Wróćmy do lustra apostoła Pawła.

Lustro apostoła Pawła to bardzo niebezpieczne narzędzie. Może szybko pozbawić nas faryzejskiej pychy z bycia dobrym. Może szybko wymazać z naszej pamięci zapisane w niej informacje o uczynkach, które uważamy za dobre, a przypomnieć nam o tych, których Jezus nigdy by nie popełnił w tej samej sytuacji.

To nie są przyjemne myśli. Nikt nie lubi źle o sobie myśleć, ale bez tego nikt nie może stać się prawdziwym naśladowcą Jezusa, prawdziwym chrześcijaninem.

Jezus powiedział:

Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, co się źle mają; nie przyszedłem wzywać do upamiętania sprawiedliwych, lecz grzeszników (Marka 2:17)

Jezus powiedział też:

Przyszedłem na ten świat na sąd, aby ci, którzy nie widzą, widzieli, a ci, którzy widzą, stali się ślepymi (Jana 9:39)

Powiedział to człowiekowi, który się urodził niewidomy i którego uzdrowił.

A gdy to usłyszeli ci faryzeusze, którzy z nim byli, rzekli mu: Czy i my ślepi jesteśmy? Rzekł im Jezus: Gdybyście byli ślepi, nie mielibyście grzechu, a że teraz mówicie: Widzimy, przeto pozostajecie w grzechu. (Jana 9:40-41)

 

Nie można zamykać oczu na prawdę o tym, kim  jesteśmy bez Boga. A szczególnie nie mogą tego robić ludzie uważający się za wierzących w Boga. Takimi ludźmi byli faryzeusze, a dzisiaj wielu chrześcijan popełnia ten sam błąd.

Pamiętaj o tym, że nie wystarczy że jesteś członkiem Kościoła, nawet jeśli jesteś bardzo aktywnym członkiem, a nawet jednym z liderów Kościoła. Nic z tego nie ma znaczenia ani wartości, jeśli nie jest powiązane z wewnętrzną, bardzo głęboką przemianą, która przynosi dobre owoce.

O takiej wierze w Jezusa, która prowadzi do tej przemiany, apostoł Paweł napisał w Liście do Efezjan.

Ale wy nie tak nauczyliście się Chrystusa, jeśliście tylko słyszeli o nim i w nim pouczeni zostali, gdyż prawda jest w Jezusie. Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem, którego gubią zwodnicze żądze, i odnówcie się w duchu umysłu waszego, a obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy (Efezjan 4:20-24)

Kiedy patrzysz w lustro Pawła, porównując swój obraz z odbiciem obrazu Jezusa, czy dostrzegasz tę zmianę? Czy widzisz nowego człowieka stworzonego według boskiego wzoru? Paweł szczegółowo wyjaśnia, na czym polega ten boski wzór.

Jaki powinien być ten nowy człowiek według Pawła?

Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich. Gniewajcie się, lecz nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym, nie dawajcie diabłu przystępu. Kto kradnie, niech kraść przestanie, a niech raczej żmudną pracą własnych rąk zdobywa dobra, aby miał z czego udzielać potrzebującemu

Tę część łatwo skojarzyć z przestrzeganiem przykazań, ale w dalszej części to skojarzenie nie jest już takie oczywiste.

Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają. A nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapieczętowani na dzień odkupienia. Wszelka gorycz i zapalczywość, i gniew, i krzyk, i złorzeczenie niech będą usunięte spośród was wraz z wszelką złością. Bądźcie jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni, odpuszczając sobie wzajemnie, jak i wam Bóg odpuścił w Chrystusie (Efezjan 4:25-32)

Takie owoce pochodzą z prawdziwej wiedzy o Jezusie, prawdziwej wiary w Jezusa i wiary w Jego Słowo. Owoce te są potwierdzeniem sprawiedliwości, którą daje nam Jezus.

Bardzo ciekawe jest to, co Ellen White napisała na temat sprawiedliwości.

Największym błędem ludzkich umysłów za czasów Chrystusa było przekonanie, że samo uznanie prawdy jest równoznaczne z prawością. Całe ludzkie doświadczenie wykazuje, że teoretyczna znajomość prawdy nie wystarcza do zbawienia duszy, gdyż nie wyrasta z niej sprawiedliwość. Zazdrosnemu przestrzeganiu tego, co określone jest mianem teologicznej prawdy, często towarzyszy nienawiść do prawdy rzeczywistej, czego dowody tak często spotykamy w życiu. ZJ 218.1
 (…)

Podobne niebezpieczeństwo istnieje również dziś. Niektórzy uważają za oczywiste, że są chrześcijanami, z tego tylko powodu, że uznają pewne teologiczne zasady. Nie wprowadzili jednak prawdy do praktycznego życia, nie uwierzyli i nie pokochali jej, toteż nie otrzymali siły i łaski, które płyną z uświęcenia przez prawdę. Ludzie mogą wyznawać swą wiarę w prawdę, ale jeśli to nie czyni ich szczerymi, łagodnymi, cierpliwymi, wytrwałymi, jeżeli ich myśli nie dotyczą spraw nieba, to prawda staje się dla nich przekleństwem, a przez ich wpływ jest przekleństwem dla świata. ZJ 218.2

Apostoł Paweł napisał: Badajcie, co jest miłe Panu

Co jest twoim największym pragnieniem?

Czy jest to posłuszeństwo Bogu polegające na przestrzeganiu Bożego Prawa i unikaniu tego, co jest grzechem, czy też raczej pragniesz żyć tak jakby Jezus żył będąc na twoim miejscu i swoim życiem sprawiać Bogu przyjemność i radość?

Czy dostrzegasz różnicę?

Bóg oczywiście nie lubi grzechu, On go wręcz nienawidzi. Ale najbardziej nienawidzi tych sytuacji, w których ludzie, pamiętając o literze Prawa, całkowicie lekceważą jego ducha.

Najciemniejsze rozdziały historii wypełnione są opisami zbrodni popełnionych przez religijnych obłudników. Faryzeusze pretendowali do miana dzieci Abrahama i chełpili się posiadaniem Bożych wyroczni, jednakże przywileje te nie uchroniły ich od egoizmu, złości, żądzy zysku i najnikczemniejszej obłudy. Mniemali, że są najbardziej religijnymi ludźmi na świecie, lecz ich tak zwana prawowierność doprowadziła ich do ukrzyżowania Pana chwały. ZJ 218.1

Ellen White napisała też:

Zgodnie z nauką Chrystusa sprawiedliwość polega na zgodności serca i sposobu życia z objawioną wolą Boga. Grzeszni ludzie mogą się stać sprawiedliwymi jedynie przez wiarę w Boga i pozostawanie z Nim w żywym związku. Tylko wtedy bogobojność czyni myśli wzniosłymi i uszlachetnia życie. Wtedy zewnętrzne formy wyznawania religii będą zgodne z wewnętrzną czystością chrześcijańską, a ceremonie wymagane przez służbę dla Boga nie będą bezwartościowym rytuałem, jak to miało miejsce w przypadku faryzeuszy ZJ 218.3

I jeszcze jedna, bardzo ważna myśl:

Ideałem chrześcijanina jest podobieństwo do Chrystusa ZJ 220.1

Co widzisz, patrząc w lustro apostoła Pawła? Posłuchaj tego:

Człowiek, który widzi w sobie grzesznika i wie, że jest nędzny przed Bogiem, będzie czynił poważne wysiłki, by nie być na wieki wykluczonym z królestwa niebieskiego. Zna swe niedomagania i szuka lekarstwa u Wielkiego Lekarza, mówiącego: “A tego, który do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz” PC 179.4

Jeśli widzisz taki obraz samego siebie i jednocześnie szczerze pragniesz zmiany, jeśli chcesz stać się podobny do Chrystusa, to pragnieniem twojego serca stanie się czynienie tylko i wyłącznie tego, co podoba się Bogu.

Badajcie, co jest miłe Panu

piątek, 25 lipca 2025

Plagi

Felieton do Szkoły Sobotniej na 26 lipca 2025

Co powinniśmy zapamiętać z historii na temat plag? Czego dowiadujemy się na temat relacji Boga z systemami ucisku, o których mówiliśmy wcześniej? 

W tym tygodniu analizowaliśmy dziewięć różnych plag lub znaków, które dotknęły ziemię i lud Egiptu: krew, żaby, komary, muchy, pomór bydła, wrzody, grad, szarańczę oraz ciemność. Lektura księgi Wyjścia, zwłaszcza rozdziałów, 7-10 uświadamia nam jak łatwo możemy zgubić duży obraz. Jako chrześcijanie często czytamy Biblię, zakładając, że stoimy po stronie Izraelitów, domniemanych zwycięzców - ludu wybranego przez Boga. Jednak taka perspektywa powoduje, że tracimy obraz Boga, który nie tylko troszczy się o swój lud, ale także troszczy się o Egipcjan. Postrzegając Izraelitów jako głównych odbiorców łaski, podświadomie oddzielamy Egipcjan jako tych „innych”. W pewnym sensie uważamy, że Bóg stoi po naszej stronie i zapominamy, że Egipcjanie również zostali przez Niego stworzeni i umiłowani. Podobnie jak w Egipcie, gdzie Bóg „toczył wojny” z egipskimi bogami, tak samo czynił, gdy później Izraelici odchodzili od Niego i zaczynali czcić fałszywych bogów. Bóg nikogo nie faworyzuje, ale pragnie uwolnić ludzi od systemów wierzeń i władzy, w których nie można rozwinąć relacji miłości, niezależnie o tego czy ludzie byli Jego ludem wybranym, czy nie.

Być może warto spojrzeć ma plagi nie jako na akty faworyzowania lub kary, ale jako na akty konfrontacji Boga z systemem zniewolenia. Symbolika laski Aarona która zamieniła się w węża posiada głębokie znaczenie. To wydarzenie stanowiło wyzwanie jakie Bóg postawił naczelnym bóstwom Egiptu. Ten cud pokazał władzę jaką posiada Bóg nad najbardziej czczonymi symbolami egipskiej religii. Nie chodziło jednak tylko o dominację. Chodziło o pokazanie bezsensu czczenia egipskich bogów oraz zaoferowanie zarówno Izraelitom, jak i Egipcjanom możliwości wyzwolenia.

Zarówno Egipcjanie jak i Hebrajczycy mogli być odbiorcami Bożej łaski. Ta świadomość zmusza nas do przeanalizowania naszego spojrzenia na innych, zarówno w Piśmie Świętym, jak i w życiu codziennym. Czy dzielimy ludzi na godnych i niegodnych? Czy zakładamy, że niektórzy znajdują się poza zasięgiem Jego łaski?

W tym tygodniu próbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie, kto zatwardził serce faraona: Bóg czy zrobił to sam faraon? Autor biblijny przypisuje zatwardzenie serca faraona zarówno Bogu jak i samemu faraonowi. Kiedy Biblia mówi, że „Bóg zatwardził serce faraona”, ważne jest, aby rozumieć to jako literacki i teologiczny sposób opisu tego, co się dzieje, gdy ktoś uporczywie sprzeciwia się Bogu. Podobnie jak faraon, każdemu z nas posiada prawo wyboru między dobrem a złem.

Warto zwrócić jednak uwagę na złożoność tego problemu. W jakich momentach naszego życia opieramy się Bożemu wezwaniu, aby zrezygnować z kontrolowania w naszym życiu? Czy jest możliwe, że zwiększamy niesprawiedliwość, gdy chcemy zachować władzę lub wygodę? Jeśli nie dostrzegamy siebie w zmaganiach faraona, możemy przegapić zaproszenie do zbadania własnego serca. Co więcej, warto zauważyć, że wybory faraona miały uboczny skutek w życiu poddanych mu ludzi. W jaki sposób twarde serca przywódców często najbardziej ranią najsłabszych ludzi.



2


Autor naszej lekcji zwrócił uwagę, że w opisie pierwszych pięciu plag faraon sam zatwardzał swoje serce i dopiero od szóstej plagi Bóg zatwardzał serce faraona. Taka obserwacja ma swoje uzasadnienie, ale wyrażona w ten sposób, niesie ze sobą również poważny problem. Problem polega na tym, że pierwsza wzmianka o zatwardziałości serca faraona pojawia się w Wj 4:21. Bóg jest tam przedstawiony jako ten, który zatwardził serce faraona. Jednak w Wj 5:2 czytamy: Faraon rzekł: ‘Któż to jest Pan, bym miał słuchać głosu jego i wypuścić Izraela? Pana nie znam, a Izraela nie wypuszczę’. Czy wypowiedź faraona należy uznać jako wypełnienie słów z Wj 4:21? Czy jest możliwe, że historia opisana w Wj 8 odzwierciedla to, kim był faraon na długo przed rozmową Boga z Mojżeszem przy płonącym krzewie? 

Wydaje mi się, że bardziej rozsądnym wnioskiem jest stwierdzenie, że wewnętrzna dyspozycja, którą widzimy u faraona w Wj 5, był w nim od dzieciństwa. Ponieważ od dzieciństwa uczono go, że jako człowiek pochodzący z rodziny faraona jest boski. Faraon był, upartym i dumnym człowiekiem i został do tego wyszkolony. Wyrobił w sobie tę cechę od dzieciństwa. Założenie, iż Bóg musiał zatwardzić faraona w scenie z Wj 5, aby wypełnić Wj 4,21, wydaje się nielogiczne, ponieważ faraon już był takim człowiekiem. Teza, że faraon był rozsądnym, dobrym człowiekiem, a potem Bóg nagle musiał wkroczyć i zmienić go w kogoś, kto po prostu odrzuci jego prośbę wydaje się nielogiczna.

Problem faraona nie dotyczył sfery intelektualnej: miał wystarczająco dużo racjonalnych dowodów, by dokonać właściwego wyboru. Był to raczej problem jego serca. Serce faraona było zbyt twarde, czyli uparte, by podjąć właściwą, rozsądną decyzję. W jakim stopniu podejmowanie decyzji jest uwarunkowane wpływem umysłu i serca? 

Woda zamieniona w krew, żaby i komary

Pierwsze trzy plagi pokazywały bezpośrednią konfrontacją między Bogiem Izraela a bogami Egiptu. Każda plaga była wymierzona w konkretne bóstwo. Co ciekawe, egipscy magowie potrafili w jakiś sposób imitować pierwsze dwie plagi, jednak przy kolejnych plagach nie potrafili tego powtórzyć i przyznali: „W tym jest palec Boży”, jednak faraon zatwardzał swoje serce. Przez plagi Bóg zademonstrował swoją moc zarówno przed Egipcjanami jak również przed swoim ludem, kwestionując fałszywe systemy kultu i wzywając wszystkich do uznania Go za Stwórcę, który podtrzymuje życie. W ten sposób, Bóg obnażył całkowitą bezradność egipskich bożków i zaprosił zarówno Egipcjan, jak i Hebrajczyków do rozpoznania prawdziwego źródła życia i mocy. Takie samo zaproszenie jest skierowane do nas dzisiaj. Bóg wciąż obezwładnia systemy, na których polegamy, takie jak pieniądze, władza, tytuły, wyższość kulturowa, wygoda, a nawet religia wykorzystywana jako narzędzie kontroli. Nie czyni tego po to, aby nas ukarać, lecz aby postawić nam wyzwanie, które ma na celu uświadomić nam, że błędnie ulokowaliśmy nasze zaufanie. Kiedy te fundamenty zostają zachwiane, nie znaczy, że jest to demonstracja sądu, ale raczej jest to manifestacja łaski, która ma na celu doprowadzenie nas do zrozumienia co naprawdę daje nam życie. 

Zsyłając plagi Bóg nie zamierzał wyrządzić krzywdę ludziom. Chciał raczej zniszczyć fałszywe systemy zaufania Egipcjan. Chociaż być może jest to 




3



przerażające, ale czy nie byłoby dobrze, aby Bóg zniszczył wszystkie nasze systemy, które zbudowaliśmy, a które są osadzone na fałszywym poczuciu bezpieczeństwa? Im dłużej trzymamy się tych systemów, tym bardziej ryzykujemy, że rozwiniemy w sobie tę samą dumę, którą miał faraon: dumę, która czyni nas ślepymi nie tylko na Bożą moc, ale i na Bożą obecność.

Ciekawe jest to, że pycha zaślepiła faraona tak bardzo, że nie zwrócił nawet uwagi na głos swoich doradców, którzy uznali moc Boga. Jego opór jest przestrogą, jak pycha może izolować nas od prawdy, szkodząc naszemu rozwojowi oraz tym, na czele których stoimy, których kochamy lub mamy wpływ. Plagi były okazją do wyraźniejszego zobaczenia Boga oraz doświadczenia boskiej ingerencji, która mogła prowadzić do wolności. Na tej podstawie możemy postawić paralelne pytanie: Czy istnieją dzisiaj bożki – osobiste, polityczne czy teologiczne – które Bóg demaskuje przez dyskomfort lub wstrząs? Czy jesteśmy gotowi na przemianę, czy też kurczowo trzymamy się tego, co nie daje życia? Bóg niepokoi nas nie po to, by nas skrzywdzić, ale by poprowadzić nas i otaczających nas ludzi w stronę wyzwolenia.

Decyzje, które podejmujemy mają wpływ na podejmowanie kolejnych decyzji. Im bardziej ignorujemy boskie przewodnictwo lub Jego inspirację, tym bardziej stłumione, a ostatecznie uciszone będzie nasze sumienie. Nasze życie będzie odzwierciedlać tę ciszę. Być może początkowo faraon czuł się nieswojo, opierając się Mojżeszowi. Ale im dłużej stawiał opór, tym cichszy stawał się wewnętrzny głos jego sumienia.

Jak łatwo jest odsunąć wnioski jakie wypływają z tej historii, zakładając, że my nie jesteśmy jak faraon. Jednak wszyscy znajdujemy się gdzieś pomiędzy pełną akceptacją woli Boga a całkowitym oporem. Jeśli arogancko zakładamy, że w niczym nie przypominamy faraona, może to oznaczać, że jesteśmy dalej na drodze oporu, niż nam się wydaje. Możemy nawet nie być jak faraon z pierwszych plag. Możemy być jak faraon, którego serce było zatwardzone i nie potrafił już dostrzec dystansu między nim a Bogiem.

Bardzo często jesteśmy tak samo podobni do faraona, jak do Mojżesza. Obaj byli ludźmi. Gotowość do zobaczenia w sobie faraona pozwala nam dostrzec i zrozumieć serce jakie miał Mojżesz. 

Plaga much, pomór bydła i plaga czyraków. 

Druga seria plag miała bardziej osobisty wymiar i bezpośrednio dotknęła każdą osobę. Gdyby faraon zgodził się na zniesienie systemu ucisku podczas pierwszych trzech plag, dobrostan fizyczny Egipcjan mógłby pozostać nienaruszony. Ich bydło by nie padło. Mogliby uniknąć bólu wrzodów. Ta sekwencja ujawnia coś ważnego: jeśli nie pozwolimy Bogu zdemontować systemów, w które niesłusznie wierzymy, konsekwencje ostatecznie sięgną poza ideologię, wpłyną na nasze osobiste życie.

Grad szarańcza, ciemność

Dziewiąta plaga uderzyła w serce egipskiego systemu religijnego – w boga słońca Ra, oraz w Tota – boga księżyca. Jakie odczucia i jakie emocje musiały towarzyszyć Hebrajczykom, którzy obserwowali to zjawisko? O czym mogli myśleć Egipcjanie, którzy przeżywali tę katastrofę? 

Co musieli odczuwać, gdy obserwowali ciemności w czasie dnia lub przemianę 



4


wody w krew, czy ich duma była złamana? Jak mógł faraon pozostać nieporuszony i ciągle być przekonany o zasięgu swojej władzy nawet wtedy, gdy obserwował naturalne katastrofy? Czyż nie podobnie dzieje się we współczesnym świecie? Wielu z nas posiada wyraźne dowody Bożej mocy, a mimo to wciąż kurczowo trzyma się swoich ograniczonych schematów. Niestety, wielu z nas nie chce spojrzeć na Boga i Jego objawienie z innej perspektywy. Jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do schematów, które sami wypracowaliśmy, że nie chcemy pozwolić, aby cokolwiek, nawet mimo wyraźnych dowodów podważyło nasze poglądy. 

Możemy zobaczyć wiele podobieństw pomiędzy uporem faraona i naszym współczesnym oporem wobec tego co nadprzyrodzone. W świecie, w którym jest pełno dowodów zarówno na istnienie boskiej tajemnicy, jak i ludzkich ograniczeń, wciąż przedkładamy pewność nad transformację. Przy okazji lekcji na temat plag warto postawić pytania: Czy jest możliwe, że zignorowaliśmy jakieś znaki? Jeżeli tak to jakie? Do jakich iluzji jesteśmy przywiązani? Czy jesteśmy gotowi pozwolić Bogu, aby je przerwał nie po to, by nas zawstydzić, ale by nas wyzwolić?

Taka perspektywa przypomina nam, że Bóg często pozwala nam zobaczyć i odczuć cały ciężar niesprawiedliwości – nie po to, by nas skrzywdzić, ale by wyostrzyć nasz moralny obraz i obnażyć przed nami bożki, które nieświadomie przyjęliśmy. Podobnie jak Hebrajczycy, możemy stać się nieczuli na otaczającą nas kulturę, nawet jeśli wykorzystuje ona lub dehumanizuje innych. Boże interwencje, czy to przez wstrząsy, dyskomfort, czy perswazję, są często miłosiernymi zaproszeniami do ponownego przeanalizowania, w czym pokładamy ufność i czy nie staliśmy się współwinni powstaniu szkodliwych systemów.


DO PZEMYŚLENIA

W jaki sposób znaki dokonane przez Mojżesza i Aarona stawiały wyzwanie autorytetowi faraona? W jaki sposób „plagi” stawiały wyzwanie egipskiemu światopoglądowi oraz egipskiemu panteonowi bogów?

Plagi spowodowały, że faraon zwrócił uwagę na Boga Hebrajczyków i ostatecznie zmusiły go do okazania Bogu szacunku. Dlaczego faraon tak bardzo sprzeciwiał się pomysłowi pozwolenia Hebrajczykom złożenia ofiar na pustyni?

Warto pamiętać, że plagi zesłane przez Mojżesza nie były skierowane przeciwko narodowi egipskiemu, lecz przeciwko jego bogom. Egipcjanie byli politeistami, wierzyli w wielu bogów, głównie reprezentowanych przez zwierzęta. Inicjując plagi Mojżesz dowodził, że Jahwe jest o wiele potężniejszy niż którykolwiek lub wszyscy egipscy bogowie. Każda plaga dotyczyła obszaru kontrolowanego według wierzeń egipskich przez jakiegoś boga. Od trzeciej plagi magowie faraona nie byli w stanie powtórzyć czynów, które Mojżesz wykonywał w Egipcie mocą Jahwe. Bóg nie był okrutny, faraon i jego doradcy musieli zrozumieć, że swoją religijną wiarę postawili w niewłaściwym miejscu. Historia Wyjścia pokazuje jak wygląda w miniaturze kosmiczny konflikt. 

Czego dowiadujemy się na temat ludzkiej nieustępliwości w obliczu sprawiedliwości, na podstawie oporu ze strony faraona? Jaką rolę odgrywa 




5



„zatwardziałość serca” w tekstach opisujących plagi?

Dlaczego ważne jest, aby przyszłe pokolenia pamiętały o znakach, jakich Bóg dokonał w Egipcie? W jaki sposób historyczna pamięć i świadczenie służą budowaniu odporności w uciskanych lub marginalizowanych grupach a także we współczesnych społecznościach wiary?

W jaki sposób plagi (grad niszczący uprawy i zwierzęta) wpłynęły na rozpad egipskiego systemu ekologicznego i ekonomicznego? Czego dowiadujemy się na temat relacji między boskim sądem a środowiskiem naturalnym?

Czy jest możliwe, aby oszukać samego siebie tak jak faraon? Ludzie mogą tak bardzo pogrążyć się w grzechu, że podejmują katastrofalne decyzje - jedna za drugą. Jakie inne postacie biblijne, oprócz faraona z księgi Wyjścia, popełniły podobne błędy?

Jakiego rodzaju bogom ufa współczesne społeczeństwo? Czy są jakieś systemy lub źródła bezpieczeństwa, którym ufamy bardziej niż Bogu?

W jakich obszarach naszego życia Bóg może spowodować wstrząsy – nie po to, by nas ukarać, ale by skierować nas ku głębszemu zaufaniu i wolności?

W jaki sposób nasze serca mogą stać się twarde, uniemożliwiając nam dostrzeganie cierpienia innych lub dostrzeganie prawdy?

Czy jest możliwe, że w naszej teologii dokonujemy rozróżnienia pomiędzy „nami” i „innymi” i jesteśmy przekonani, że Boża łaska jest bardziej dla „nas” niż dla „nich”?

Czy jest możliwe, aby nie dostrzegać Bożej obecności ponieważ nie szukamy Go w nieoczekiwanych, niewygodnych lub nieznanych miejscach, w których On już działa?











Przygotował Jan Pollok

piątek, 18 lipca 2025

Komentarz do lekcji szkoły sobotniej pastora Janka Polloka

 

Trudny początek

Felieton do Szkoły Sobotniej na 19 lipca 2025

Jaka jest Twoja reakcja, gdy realizujesz zadanie powierzone Ci przez Boga i sprawy nie układają się pomyślnie?

Nasza lekcja w tym tygodniu rozpoczyna się od zbadania prowokacyjnego pytania, które postawił faraon: „Któż to jest Pan?” Mojżesz stanął przed faraonem po tym, jak Bóg nakazał mu wybawić swój lud. Wydaje się jednak, że pytanie, które postawił faraon nie było inspirowane ciekawością i chęcią poznania. Jego słowa niosą raczej nutę kpiny i zaprzeczenia. Autor lekcji zwrócił uwagę, że pytanie to często było wypowiadane przez ludzi, którzy deklarowali swoją dominację.

Niektórzy ludzie powołują się na imię Pana, aby realizować osobiste cele, promować interesy polityczne, zawierać sojusze lub usprawiedliwiać krzywdę. Podobnie jak faraon, nie tyle chcą wiedzieć, kim jest Pan, lecz używają imienia Boga jako narzędzia. Lekcja przypomniała nam, że duch nieposłuszeństwa i lekceważenia charakteryzował nie tylko faraona, ale odbijał się echem przez wieki i słychać go w pytaniach wielu ludzi, którzy mówili „Któż to jest Pan?” a także z równą arogancją powtarzali i wciąż powtarzają stwierdzenie: „Nie wypuszczę Izraela!”.

To co zwraca szczególną uwagę w tej deklaracji to uzurpacja faraona, że to on kontroluje sytuację. Faraon, który był przyzwyczajony do tego, że wszyscy podporządkowują się jego woli, zakładał, że posiada taką samą władzę nad Bogiem i Mojżeszem. Jednak przy całej swojej władzy, statusie i kontroli, nie mógł on przeszkodzić w realizacji Bożego planu.

Czasami wypowiedź faraona jest interpretowana jako artykulacja idei ateizmu. Jednak według współczesnych koncepcji ateizm jest definiowany jako „brak wiary w istnienie Boga lub bogów”. Zgodnie z tą definicją faraon nie tyle był ateistą, ile raczej politeistą.

Co ciekawe, gdy obserwujemy historię zauważamy, że ludzie, którzy najbardziej rażąco nadużywali imienia Boga, to nie ateiści ani agnostycy, lecz … chrześcijanie. Ci, którzy zmagają się z istnieniem Boga lub zrozumieniem jego dobroci, nie są tymi, którzy wykorzystują imię Boga jako broń dla korzyści politycznych, finansowych czy społecznych. Jednak ci którzy wypowiadają Boże imię i mówią „Panie, Panie” często swoimi czynami artykułują pytanie: „Któż to jest Pan?”. Są to ludzie, którzy deklarują wiarę, ale wykorzystują ją do usprawiedliwiania ucisku, kontroli i wykluczania. Czasami chrześcijanie zwłaszcza o konserwatywnej proweniencji wykorzystują każdą okazję, aby zdyskredytować osoby, które nie wierzą, jednocześnie traktują ulgowo chrześcijan. Niestety o wiele większe zło mogą wyrządzić ci, którzy chociaż uznają się za osoby wierzące tak naprawdę wypaczają charakter Boga.

Ateiści nie stanowią problemem. Ludzie mają pełne prawo kwestionować lub odrzucać wiarę, tak jak ja mam prawo ją przyjąć. Ci, którzy najbardziej splamili imię Boga, to nie ci, którzy Go odrzucili, ale ci, którzy wykorzystali Go dla własnych korzyści. Niektóre z najbardziej destrukcyjnych postaci w historii okazywały, podobną do faraona, lekceważącą postawę wyrażoną w pytaniu: „Któż to jest Pan?”, równocześnie ukrywały swoje prawdziwe oblicze pod płaszczykiem religii. Myślę, że nie mielibyśmy trudności, ze wskazaniem współczesnych przykładów, ponieważ ten sam duch buntu i lekceważenia jest żywy również dzisiaj. Czy jako kościół powinniśmy sobie zadać sobie pytanie, jak często mówiliśmy „Któż to jest Pan?”, aby chronić nasze instytucje, preferencje lub władzę. Łatwiej jest atakować osoby spoza wspólnoty wiary niż stawić czoła wypaczeniom, które pochodzą z wewnątrz.

Kiedy Mojżesz i Aaron śmiało przekazali faraonowi orędzie Boga sytuacja Izraelitów pogorszyła się, zamiast się poprawiać. Po usłyszeniu Bożych obietnic i zobaczeniu znaków, ludzie początkowo uwierzyli jednak faraon zareagował z okrucieństwem. Lokalni liderzy Izraelitów, czuli się zdradzeni i rozgniewani. Wystąpili przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi i obwiniali ich za to, że stali się przyczyną pogłębienia cierpienia. Autor lekcji zwrócił uwagę, że ten epizod pokazuje realny ciężar przywództwa. Odtąd Mojżesz nie tylko będzie zmagał się z potęgą faraona, ale także z rozczarowaniem i frustracją własnego ludu.

Lekcja w poniedziałek zakończyła się pytaniem, „Jakie są najlepsze sposoby postępowania, gdy dochodzi do różnicy zdań między tobą i lokalnymi przywódcami zboru? Wydaje mi się, że tak sformułowane pytanie definiuje „różnicę zdań” jako problem, którym należy się zająć, a nie jako zdrowy element lokalnej dyskusji. W taki sposób zostaje wzmocniona odgórna, hierarchiczna dynamika, według której przywódcy są postrzegani jako ci, którzy mają sprawować władzę, która musi być ostrożnie sterowana, a nie jako ci, którzy są współpracownikami i ponoszą odpowiedzialność przed wspólnotą i przed Bogiem. Takie zrozumienie sprawowania władzy jest niebezpieczne, ponieważ (a) zniechęca do otwartej krytyki, zwłaszcza gdy dzieje się krzywda lub niesprawiedliwość; (b) stawia komfort sprawowania władzy ponad głosy osób, których dotyczą decyzje; (c) normalizuje nierównowagę sił, sugerując, że różnice zdań są destrukcyjne, a nie konieczne; oraz (d) grozi autorytaryzmem, zwłaszcza we wspólnotach wyznaniowych, gdzie kwestionowanie przywództwa może być stygmatyzowane lub uciszane. Mim zdaniem pytanie: „Jak możemy pielęgnować kulturę, w której zarówno przywódcy, jak i członkowie mogą angażować się w uczciwą, wzajemną odpowiedzialność zakorzenioną w miłości, sprawiedliwości i pokorze?”, pomaga lepiej scharakteryzować problem. Takie pytanie przesuwa punkt ciężkości z usuwania różnicy zdań na budowanie zaufania, przejrzystości i współodpowiedzialności w ciele Chrystusa.

W kościelnej pragmatyce podejmowanie decyzji bardzo często automatycznie przypisywane jest kierownictwu Ducha Świętego. Niestety bardzo często jest to tylko prewencyjne zabezpieczenie przypisane decyzji lidera (zwłaszcza jeśli dokonywane wybory są zgodne z wcześniej istniejącymi tradycjami). Taka retoryka jest niepokojąca, ponieważ może odzwierciedlać kruchość przywództwa, które używa języka duchowego jako tarczy przed krytyką.

Niestety spotkałem się w mojej pracy z sytuacjami, w których przekonywano członków kościoła, aby nigdy nie kwestionować przywództwa. Kwestionowanie przywódcy było postrzegane jako kwestionowanie Boga. Tego rodzaju indoktrynacja powoduje promowanie milczenia nawet w obliczu jawnej krzywdy. Zamiast zachęcać do krytycznego myślenia i odpowiedzialności, liderzy uciszają sprzeciw, twierdząc, że ich wybory są podyktowane Duchem Świętym, a zatem niepodważalne. W ten sposób eliminują możliwość szczerego dialogu i rozwoju – nie tylko w organizacji, ale także w życiu duchowym osób, którym przewodzą.

Teza, że jedyną wierną reakcją na różnice zdań jest wspieranie przywództwa, jest szkodliwa, zwłaszcza biorąc pod uwagę rodzaj relacji, jakie Bóg pragnie mieć z nami. Oczywiście, jest miejsce na zaufanie i posłuszeństwo, ale musi być także miejsce na wątpliwości i pytania. Nie ma zdrowej, długotrwałej relacji z kimś, kogo kochamy, bez momentów nieporozumień, niezgody czy dezorientacji. Bezpieczeństwo tylko wtedy jest oczywiste, gdy czuję się na tyle swobodnie, by zwierzyć się ze swoich obaw.

Zniechęcanie do tego rodzaju zaangażowania w naszą osobistą relację z Bogiem jest oznaką nieautentycznej wiary. Pokazuje to jednostronne połączenie, a nie bogatą, dynamiczną wymianę między Stwórcą a stworzeniem, którą widzimy zarówno w Starym jak i Nowym Testamencie. Historia o Ogrodzie Eden z księgi Rodzaju pokazuje nam obraz Boga, który spaceruje i rozmawia z pierwszymi ludźmi, nawet wtedy, gdy popełnili błąd. Tylko w obrębie takich relacji może nastąpić zdrowy rozwój. Przywództwo, które boi się kwestionowania i nie toleruje krytyki, skrywa ego i niepewność. Przywódca, który nie poddaje się rzeczowej krytyce, nie jest prowadzony przez Zbawiciela, lecz kieruje nim pycha.

Jak często emocjonalnie zdeformowani przywódcy projektują swoje ograniczenia na Boga, sugerując, że pragnie On tylko tego, co w nas „dobre”. Słabi przywódcy tworzą słabego boga, który nie jest w stanie znieść naszych pytań, ponieważ oni sami nie potrafią tego zrobić. Biblia przedstawia jednak zupełnie inny, bardziej łaskawy obraz Boga.

Po odrzuceniu przez faraona i Izraelitów, Mojżesz wyraża Bogu swoją frustrację. Jednak zamiast zganić Mojżesza za brak cierpliwości, Bóg odpowiada mu i przedstawia się kim jest oraz co czyni. Autor księgi Wyjścia przedstawia serię mocnych stwierdzeń w których Bóg mówi: Ja jestem Panem, Ja się objawiłem, Ja usłyszałem, Ja cię wyprowadzę, Ja cię odkupię. W ten sposób Bóg przypomina Mojżeszowi o swoim przymierzu oraz zapewnia o wierności i aktywnym zaangażowaniu w wyzwolenie Swojego ludu. Ten dialog podkreśla, że to Bóg, a nie Mojżesz, uratuje Izraelitów. Podobnie jak Mojżesz i inne biblijne postacie, które wołały do Boga w trudnych chwilach, my również możemy się do Niego zwracać i zanosić nasze skargi.

W części na wtorek autor postawił pytanie w który została zawarta subtelna myśl: „Dlaczego słuszne jest czasami otwieranie duszy przed Bogiem …” Określenie „czasami” nakłada ograniczenie na sposób, w jaki możemy zwracać się do Boga. Autor listu do Hebrajczyków 4:16 zapewnia „Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski”, ponieważ znamy arcykapłana, Jezusa, który przeżył wszystko z czym się zmagamy. Użycie słowa „czasami” ogranicza sposób i czas, w jaki możemy zwracać się do Boga. Czy rzeczywiście możemy otworzyć nasze serce przed Bogiem tylko „czasami”? Czy wymaga On od nas abyśmy filtrowali czas i treść naszych modlitw?

Stwierdzenie, że wyrażanie emocji lub narzekanie przed Bogiem jest „tylko czasami dopuszczalne”, zakłada, że bycie autentycznym przed Bogiem jest akceptowalne jedynie w rzadkich lub ograniczonych momentach. Takie przekonanie powoduje, że wyrażanie emocji takich jak lament i frustracja jest czymś wstydliwym, a przecież księgi Psalmów, Hioba, Lamentacje Jeremiasza, pełne są bardzo mocnych emocji. Grozi to również postrzeganiem lamentu jako słabości, a nie jako istotnego elementu autentycznej relacji z Bogiem. Wiara w Biblii obejmuje zmagania, zadawanie pytań, płacz, a także uwielbienie. Bardziej teologicznie uzasadnione pytanie mogłoby brzmieć: Dlaczego ważne jest, aby szczerze otwierać swoją duszę przed Bogiem, nawet w narzekaniu, i jak możemy to robić z ufnością i wiarą?

Szczery lament nie jest czymś, co rezerwujemy na rzadkie chwile. Jest to raczej rdzeń wiernej relacji z Bogiem. Kiedy zakładamy, że jest to dopuszczalne tylko „od czasu do czasu” lub sugerujemy, że spory z liderami należy załatwiać po cichu, ryzykujemy uciszenie niezbędnych głosów i minimalizowanie prawdziwego bólu. Biblia ukazuje nam Boga, który zachęca do szczerości, a nawet narzekania, i który okazuje nam łaskę, a nie z naganę. Prawdziwa wiara nie tłumi trudnych pytań, ale kieruje je do Tego, który wciąż przedstawia się nam jako Jestem – obecny, słuchający i wierny w działaniu.

Autor naszego podręcznika w części na środę napisał, „Wszyscy tak czy inaczej doświadczyliśmy i doświadczamy przygnębienia, rozczarowania, niezadowolenia, a nawet poczucia opuszczenia przez Boga.” Bóg nie wycofuje się gdy doświadczamy takich emocji wręcz przeciwnie, w Biblii widzimy Boga, który spotyka się z ludźmi w ich wątpliwościach i bólu. Czy to w przypadku Izraelitów u progu wyzwolenia, Gedeona który jest w ukryciu, Piotra, który tonie na jeziorze, czy kobiety płaczącej przed grobem, Bóg odpowiada: czule, osobiście, uspokajająco. O ile bogatsza byłaby nasza wiara, a nasza społeczność o wiele zdrowsza, gdybyśmy naprawdę zrozumieli, jak łaskawy jest Bóg.

Mojżesz, świadomy swoich ograniczeń, powiedział o sobie, że jest „niewprawny w mówieniu” dosłownie, że ma „nieobrzezane usta”. Czuł się niekompetentny, jednak Bóg nie zawstydził go z tego powodu. Zamiast tego, zapewnił mu wsparcie przez Aarona. Czasami Bóg wzywa nas do pokonania naszych lęków, a czasami zsyła pomoc. Tak czy inaczej, Bóg nie zostawia nas samych, żebyśmy sami sobie z tym poradzili. Czasami ograniczenie tkwi w naszym myśleniu, a innym razem jest realne, ale Bóg zawsze nas wspiera.

Jeżeli czujesz, że zostałeś/aś powołany/a przez Boga, ale jednocześnie odczuwasz przytłoczenie lub strach – postaw Bogu wyzwanie. Proś Go, aby zapewnił ci to, czego potrzebujesz: wewnętrzną przemianę lub zewnętrzne wsparcie. 1 Tes 5:24: „Wierny jest ten, który was powołuje; On też tego dokona.”. Historia Mojżesza jest świadectwem tej zasady. Bóg nie powołuje nas, a potem znika. Idzie raczej z nami, tak jak szedł z Mojżeszem przez dwór faraona i z Izraelitami przez pustynię. Wszyscy zostaliśmy powołani do głębszego poznania Boga i głębszego zaufania Mu.

Pytanie, które zostało umieszczone w części na czwartek jest moim zdaniem nieco surowe. Nazywanie naszych lęków „wymówkami” jest zlekceważeniem bardzo realnych emocjonalnych i psychologicznych barier z jakimi borykają się ludzie. Mojżesz nie szukał wymówek, lecz wyraził swój autentyczny lęk. Zamiast inwigilować i dopytywać się jakie „wymówki” stosujemy, może lepiej zapytać: Jakie lęki nosisz w sobie i jak możesz je przedstawić Bogu, aby mógł On wyjść ci naprzeciw? Za każdym wahaniem kryje się historia, rana i przyczyna. Bóg nie obawia się twojego lęku i nie pozostawi cię w nim.

Faraon w odpowiedzi na żądanie Mojżesza zwiększył cierpienie Izraelitów. Jego ostra reakcja pokazuje, że wybawienie często zaczyna się od wzmożonego cierpienia. Czasami, jak w przypadku Mojżesza i Izraelitów, posłuszeństwo powoduje zwiększanie ucisku. Systemy polityczne zbudowane na ucisku opierają się zmianom, intensyfikując ucisk, aby w ten sposób wywołać lęk i opanować próby wyzwolenia. Przywódcy kierujący się strachem reagują ostro na każdy przejaw wolności lub sprzeciwu. Możemy odczuwać pokusę, by kwestionować obecność Boga, gdy sytuacja się pogarsza, jednak historia Izraelitów z księgi Wyjścia przypomina nam, że trudności nie oznaczają porzucenia. W rzeczywistości mogą być początkiem wyzwolenia. Bóg wciąż działa, nawet w obliczu oporu, niepowodzeń i powolnie postępującego wyzwolenia.

Nasza lekcja w tym tygodniu dobrze pokazywała mechanizm narastającego autorytaryzmu, który obecnie obserwujemy na całym świecie. Osoby sprawujące władzę często reagują na ruchy na rzecz sprawiedliwości i wyzwolenia zwiększając kontrolę i stosują taktykę zastraszania i ucisku, podobnie jak czynił to faraon.

Systemy autorytarne, czy to polityczne, religijne, czy społeczne, są zbudowane na bezwarunkowym posłuszeństwie. Podobnie jak faraon, interpretują one wezwania do godności, równości i wolności jako zagrożenie dla swojej kontroli. Dlatego kiedy ludzie zaczynają się organizować, zabierać głos lub domagać się zmian – czy to dziennikarze ujawniający korupcję, obywatele protestujący przeciwko niesprawiedliwości, czy organizacje broniące głosu osób marginalizowanych – ludzie, którzy sprawują władzę reagują zaostrzeniem prawa, cenzurą, zastraszaniem lub przemocą. Represje mają na celu zniechęcenie do oporu i ponowne umocnienie dominacji, tak jak faraon zwiększał obciążenia Izraelitów, aby złamać ich ducha.

Historia Exodusu uczy nas, że opór wobec wyzwolenia nie jest niczym nowym. Wręcz przeciwnie, możemy się go spodziewać. Jednak Bóg nie stoi po stronie imperium – On zawsz stoi po stronie uciskanych, niesłyszanych i obciążonych. Wzrost autorytaryzmu we współczesnym świecie skłania nas do pytania: gdzie dzisiaj widzimy przykłady strategii faraona? Czy jesteśmy gotowi, aby tak jak Mojżesz, zaakceptować niewygodną prawdę, wiedząc, że droga do wolności jest trudna, ale święta?

Czy wolimy milczeć, ponieważ imperium służy naszym interesom? Czy odrzucamy cudze wołanie o sprawiedliwość, ponieważ burzy ono nasz spokój? Podobnie jak w księdze Wyjścia, wyzwolenie często zaczyna się od zamętu. Wraz ze wzrostem autorytaryzmu musi rosnąć nasza odwaga, by podążać za Bogiem, nie tylko wtedy, gdy obowiązek wytwarzania cegieł zostanie zniesiony, ale również w chwili, gdy obowiązek wytwarzania cegieł stanie się cięższy.



DO PRZEMYŚLENIA

Wj 5:1-2. Jak faraon zareagował na wezwanie Boga: „Wypuść mój lud!”? Jakie głębsze znaczenie kryje się w jego odpowiedzi? Gdyby ktoś zapytał cię: „Czy znasz Pana?”, jaka byłaby twoja odpowiedź?

Wj 5:3-23. Jaki był skutek pierwszego spotkania Mojżesza i Aarona z faraonem? W jaki sposób radzisz sobie z oporem w lokalnym kościele?

Faraon odpowiedział na wezwanie Mojżesza, zwiększeniem ucisku (kwestionując „odpoczynek” i zwiększając wymiar pracy, aby lud nie zwracał uwagi na „kłamliwe słowa”). W jaki sposób uciskający system reaguje na żądania wyzwolenia?

Egipcjanie postrzegali Izraelitów jako „bezczynnych”. W jaki sposób obraźliwy język poprzedza dehumanizujące działania w opisach biblijnych oraz w historii?

Wj 6,1-8. Boże obietnice. Jakiej odpowiedzi udzielił Bóg Mojżeszowi? Jaka duchowa prawda została objawiona w tej historii? O jakich wydarzeniach z przeszłości przypomniał Bóg Mojżeszowi? O jakich wydarzeniach w przyszłości powiedział im Bóg? Kto najbardziej narzekał w Starym Testamencie?

Wj 6:9-13. Reakcja ludu. Co wydarzyło się później i jakie wnioski możemy wyciągnąć z tej historii o czasach rozczarowań i zmagań w naszym życiu?

W jaki sposób reakcja Izraelitów na rosnące trudności ilustruje współczesne rozumienie wiary w czasach ucisku?

W jaki sposób ponowne potwierdzenie przymierza z patriarchami przez Boga wzmacnia wiarę Izraelitów (Wj 6:3)? Jaką rolę odgrywa umacnianie pamięci w naszych praktykach religijnych i liturgiach?

Wj 6:28 – 7:7. Lęk Mojżesza. W jaki sposób Jahwe poradził sobie z lękiem Mojżesza? Działania, które Bóg obiecuje w Wj 7:4, wydają się nie być naturalnymi konsekwencjami, lecz raczej celowymi działaniami mającymi na celu doprowadzenie do wyzwolenia. Jak rozumiesz, o czym Bóg tutaj mówi?

Dlaczego narracja zatrzymuje się w rozdziale 6 i pojawia się genealogia Mojżesza? W jaki sposób genealogia służy legitymizacji jego przywództwa i misji?

Jaka jest Twoja reakcja, gdy realizujesz zadanie powierzone Ci przez Boga i sprawy nie układają się pomyślnie?

W jaki sposób prowadzić rozmowę z kimś kto mówi: „Nic nie wiem o Bogu!”, ale nie okazuje wrogości, a jedynie stwierdza fakt? Co można zrobić lub powiedzieć, aby pomóc takiej osobie poznać Boga? W jaki sposób można wyjaśnić, jak ważne jest poznanie Boga?































Przygotował Jan Pollok

piątek, 11 lipca 2025

Komentarz do lekcji szkoły sobotniej pastora Janka Polloka

 

Płonący krzew

Felieton do Szkoły Sobotniej na 12 lipca 2025

Co jest dla Ciebie najważniejsze w księdze Wyjścia 3-4? Czy jest to powołanie Mojżesza i sposób, w rozwija się ta historia? Czy jest to objawienie Bożego imienia i jego znaczenie, czy też osobliwe wydarzenia, które miały miejsce pod koniec czwartego rozdziału dotyczące małżeństwa Mojżesza? Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci?

Autor podręcznika rozpoczyna lekcję w tym tygodniu bardzo mocnym stwierdzeniem: „Boże powołanie często zmienia kierunek naszego życia.” Pójście za Jezusem oznacza przygotowanie się na zmianę kierunku podróży, nieoczekiwane zwroty akcji oraz pokrzyżowanie naszych planów. Kiedy zostajemy powołani przez Boga, przebieg naszego życia bardzo rzadko jest taki sam. Na przykład Dawid, musiał ponad dekadę uciekać z powodu namaszczenia na króla. Józef, zanim został mianowany na drugie co do ważności stanowisko w Egipcie musiał przeżyć tragiczne okoliczności.

Jeśli prześledzimy drogę Mojżesza wstecz, zobaczymy wyraźne działanie Bożej opatrzności w jego życiu. Urodzony w czasie ludobójstwa, uratowany dzięki odwadze matki, adoptowany do domu faraona, wychowany w atmosferze hebrajskiej tożsamości i egipskich przywilejów, Mojżesz przez całe życie przygotowywał się do czegoś, co wykraczało poza jego wyobrażenie.

Nawet gdy odebrał życie innej osobie, Boże powołanie wciąż pozostało. Warto pamiętać również o tej części historii Mojżesza. Jeżeli zakładamy, że Boże powołanie zaczyna się w momencie „płonącego krzaka”, ryzykujemy, że przegapimy boską nić, która przenika każdą część naszego życia. Bóg wzywa nas na długo, zanim poczujemy się na to gotowi, a często nawet zanim to zauważymy.

Nasza lekcja zaczyna się od „midiańskiego” etapu w życiu Mojżesza. Mamy wrażenie, że życie Mojżesza stało się „łatwiejsze” po ucieczce z Egiptu. Chociaż na pustyni midiańskiej w odosobnieniu mógł on przeżywać pewien rodzaj spokoju, czy możemy jednak nazwać go łatwym? Chociaż autor lekcji stwierdza, że te lata były przygotowaniem do dzieła, które Mojżesz miał wykonać w przszłości, to jednak nazywanie czasu na pustyni midiańskiej „łatwym” minimalizuje głębsze dzieło, które Bóg wykonywał w sercu Mojżesza. Było to czas, kiedy Bóg dokonywał w Mojżeszu wewnętrznej przemiany, poprzez cichą i ukrytą pracę. Najtrudniejsze dzieło, które Bóg w nas wykonuje, nie jest zewnętrzne, ale wewnętrzne. Polega ono na kształtowaniu naszej duszy, na uczeniu się w jaki sposób dokonywać samooceny, rozmontowywaniu pychy, powolnego odkrywania naszych najgłębszych lęków i wartości. Właśnie w takiej szkole zdobywamy odwagę, aby przyznać, że: „Nie ufałem Tobie Panie - tak jak mi się wydawało!”. Taka praca nie jest łatwa. Dokonuje się ona na pustyni naszego życia.

Czterdziestoletni okres pobytu na pustyni przemienił Mojżesza w człowieka, który potrafił towarzyszyć ludziom w traumach, które przeżywali przechodząc przez zupełnie inny rodzaj pustyni. Warto pamiętać, że okresy izolacji często mają dwojaki cel: przygotowują nas do wykonania ważnego zadania oraz tworzą idealne środowisko do zrozumienia kształtu boskiej inspiracji.

Doświadczenie z płonącym krzewem miało konstytutywne znaczenie w życiu Mojżesza. Czy potrafimy sobie wyobrazić jakie emocje wypełniały serce tego pasterza, który stał przed czymś co płonęło i mimo tego nie było spalane?

Czy jakieś dźwięki były słyszalne, takie jak na przykład przy płonącym ognisku, syczący dźwięk spalanych gałęzi?! Czy obecność Boga pachnie w jakiś określony sposób – jak spalana sosna, eukaliptus, czy być może jak morskie powietrze czy róża? Czy ogień, który pochłaniał krzew, emanował ciepłem? Czy Mojżesz czuł to ciepło na twarzy?

Jak mógł brzmieć głos Boga? Czy był wysoki, czy niski? Czy był miękki i macierzyński, jak głos jego matki? Czy przypominał ton głosu jego teścia, Jetry? Czy był to głos, który słyszał już wcześniej w modlitwie – znajomy i wewnętrzny? A może coś zupełnie nowego i nie z tego świata?

Czy potrafimy wyobrazić sobie intymność tej chwili? Jakie to było uczucie - obcować z Bogiem bezpośrednio? Czy Mojżesz czuł się przytłoczony? Co dało mu odwagę, by powiedzieć, „Panie, to nie jest zadanie dla mnie!” Jak to możliwe, że poczuł się na tyle bezpiecznie, by tak szczerze powiedzieć o tym Bogu?

Jakie emocje wypełniłyby Twoje serce gdybyś stanął/a w obecności Bożej? Czy zareagowałbym tak jak Mojżesz, gdybym spotkał Boga w taki sposób? Czy jest możliwe, że przegapiłem mój własny gorejący krzew? W jaki sposób rozpoznać obecność Boga w nieoczekiwanych miejscach? Wyzwanie, przed jakim stajemy nie polega tylko na poszukiwaniu cudownych momentów ognia i jasności w naszym życiu. Chodzi o uświadomienie sobie, że Boże powołanie przewija się przez nasze życie przez cały czas – w powitaniach, pożegnaniach, zwycięstwach i porażkach, a czasami w długich latach bolesnych wędrówek. Płonąca obecność Boga jest zawsze blisko nas. Czasem przychodzi w ciszy, czasem w bólu, ale zawsze ze świętą intencją.

Mojżesz spotkał się z „aniołem pana” przy płonącym krzaku. Wielu komentatorów interpretuje postać „anioła Pańskiego” jako samego Jezusa, przemawiającego jako Boży posłaniec. Hebrajskie słowo „māl’ak” oznacza „posłaniec”, co w zależności od kontekstu może odnosić się zarówno do istoty ludzkiej, jak i boskiej, a w wielu miejscach wskazuje bezpośrednio na Boga, który przemawia. Pan powiedział Mojżeszowi, że usłyszał krzyk „ludu mojego”. W ten sposób okazał troskę o przymierze, które zostało zawarte jeszcze przed Synajem. Teraz Bóg posyła Mojżesza, aby wyprowadził Jego lud z Egiptu – była to tak ogromna misja, że Mojżesz zaczął kwestionować swoją gotowość do jej spełnienia i ujawnił pokorę swojego serca.

W czasie rozmowy Mojżesz zapytał Pana o Jego imię, aby mógł głębiej zrozumieć, kto go posyła. Bóg odpowiedział: „Jestem, który jestem”, objawiając się jako wieczny, niezmienny i wiecznie obecny. Imię Jahwe było znane wcześniej, ale nie do końca zrozumiane; wyrażało ono osobistą, dotrzymującą przymierza naturę Boga, pokazując, że jest On zarówno transcendentny, jak i immanentny, czyli blisko związany ze swoim ludem. Autor lekcji wskazuje, że wzywanie Imienia Jahwe nie posiada znaczenia magicznego, lecz jest sposobem na oznajmienie Jego charakteru i zbawienia.

Możemy próbować wyobrazić sobie jak musiał czuć się Mojżesz, gdy usłyszał Boże wezwanie, aby wrócić do miejsca, z którego uciekł. Świat, który kiedyś był jego domem, był teraz dla niego całkowicie obcy, a nawet niebezpieczny. Nic dziwnego, że kwestionował on Boży wybór.

Ważne jest, aby pamiętać, że Bóg usłyszał wołanie cierpiącego ludu i aby przyjść mu z pomocą potrzebował człowieka. W jaki sposób taka sytuacja może powtórzyć się dzisiaj? Czy Bóg może wzywać dzisiaj każdego z nas, aby odpowiedzieć na czyjąś modlitwę o wybawienie? Czy jest możliwe, aby Bóg wzywał nas do ponownego pójścia w miejsce, którego unikaliśmy przez lata i z którego uciekliśmy? Czy unikamy wezwania, by stanąć przed imperium naszego życia i uwolnić bezbronnych? A jeśli tak, to dlaczego? A może to my, bezbronni, wołamy do Boga i zastanawiamy się, dlaczego nie przychodzi i nas nie wyzwala. Być może nie wiemy, że jest On obecnie na etapie przekonywania swoich naśladowców, aby przyszli i stali się Jego rękami i nogami. Być może modlitwy cierpiących są wysłuchiwane, ale opóźnienie wynika z tego, że ci, których Bóg wzywa, kłócą się z Nim, kurczowo trzymając się swojego bezpiecznego miejsca. W tym napięciu i niepewności Bóg pozostaje stały i niezmienny, wierny i obecny, przypominając nam, nawet w chaosie „Jestem, Który Jestem”.

Kiedy zastanawiamy się, czy jesteśmy wystarczająco dobrzy, by stawić czoła imperium, imię Boga przypomina nam, że to Jego moc i obecność działa przez nas, a nie nasza własna siła. Kiedy czujemy się opuszczeni w naszym cierpieniu i zastanawiamy się, dlaczego pomoc nie nadchodzi, „Jestem, który Jestem” zapewnia nas, że On już działa, słyszy i wzywa ludzi do działania, nawet jeśli jeszcze nie widzimy Jego odpowiedzi. Kiedy zmagamy się z niesprawiedliwością wokół nas, ponieważ wydaje się, że jest ona zbyt duża lub zbyt głęboko zakorzeniona, Ten, którego imię znaczy „Jestem, który Jestem” zapewnia nas właśnie przez to Imię, że jest On wieczny, niezmienny i zawsze będzie z nami wyposażając nas i podtrzymując w dziele wyzwolenia.

Dialog Mojżesza z Bogiem jest fascynujący. Mojżesz przedstawił wiele powodów, by nie wracać do Egiptu i uzasadniał, dlaczego jest niekompetentny do wykonania tego zadania. Być może myślał o swoich porażkach lub o traumie, która miała wpływ na jego życie.

Mojżesz przedstawił Bogu cztery powody, które jego zdaniem eliminowały go z misji, którą chciał mu zlecić Bóg: Kim ja jestem? Kim Ty jesteś? Jeśli mi nie uwierzą? Nie jestem elokwentny. Na każdy argument Bóg cierpliwie odpowiadał.

Aby przekonać Mojżesza do wykonania zadania Bóg przedstawił mu dwa znaki: laskę, która zamieniła się w węża, oraz rękę, która pokryła się trądem i natychmiast została uzdrowiona. Znaczenie tych znaków wiele mówi nam o Bogu.

Przemiana laski w węża to nie drobne przegrupowanie podobnych materiałów, to całkowita transformacja. Drewniany kij nie ma nic wspólnego z wężem. Ten cud ukazuje pełną kontrolę Boga nad naturą, biologią i genetyką. Drugi znak – uzdrowienie ręki Mojżesza, ukazuje Bożą władzę nad ludzkim ciałem, chorobą i wewnętrznym funkcjonowaniem samego życia. W pewnym sensie Mojżesz doświadcza przebłysku Boga w obu Testamentach: Starego, gdzie Bóg stwarzał z niczego, i Nowego, gdzie Bóg uzdrawia i odnawia złamaną ludzkość.

Autor lekcji zwrócił również naszą uwagę na bardzo trudny egzegetycznie tekst z księgi Wyjścia 4:26. Nie będę się dzisiaj zajmował fizyczną stroną rytuału obrzezania „przez zastępcę” który został opisany w wersecie 25. Historia opisana w rozdziale 4. dotyczyła problemu obrzezania Mojżesza i jego małżeństwa z midiańską kobietą Siporą. Obrzezanie było znakiem, który identyfikował mężczyzn jako Hebrajczyków. Ten fizyczny znak był gwarancją, że oboje małżonkowie byli Izraelitami. W ten sposób obrzezanie dla obojga było znakiem zapobiegającym zakazanym małżeństwom mieszanym.

Sipora pochodziła z Midianu. Zakładamy, że przyjęła ona ideę Boga Izraelitów i że On był dla niej prawdziwym Bogiem. Była świadoma sytuacji związanej ze znakiem przymierza, jakim było obrzezanie. Jej małżeństwo z Mojżeszem łączyło ją z Hebrajczykami, mimo że była Midianitką, a tym samym wprowadzało ją w relację przymierza z Jahwe - Bogiem Hebrajczyków. W normalnych okolicznościach mąż Sipory byłby obrzezanym Hebrajczykiem, gdyby dołączyła ona do wspólnoty i wyszła za mąż w jej obrębie.

Opisany tutaj rytuał obrzezania „przez zastępcę” faktycznie weryfikował pozycję Mojżesza jako lidera. Uczynił go „oblubieńcem krwi”. Dobrze rozumiała to żona Mojżesza. Akt obrzezania „przez zastępcę” poświadczył ich małżeństwo w kontekście wspólnoty przymierza.

Idea „oblubieńca krwi” wyrażona w słowach Sipory faktycznie oznaczała: „Teraz wreszcie jesteśmy właściwie razem w tym sensie, że oboje znajdujemy się w granicach przymierza”.

To nie tylko uratowało życie Mojżeszowi, ale w pełni ich zjednoczyło, w odniesieniu do przymierza wspólnoty i umacniało Mojżesza jako lidera rodzącego się narodu izraelskiego.

Myślę, że jest to cenna prawda również dla nas. Wielu przywódców jest zafascynowanych ideą przywództwa, ale nie zawsze są zafascynowani charakterem jaki powinien mieć przywódca. Bóg powołał Mojżesza, ale oczekiwał również, że Mojżesz we właściwy sposób ucieleśni to powołanie.

Spotkanie przy płonącym krzewie było prawdopodobnie przełomowym momentem w życiu Mojżesza i miało wpływ na wszystko, co nastąpiło później. Choć wiemy, jak zakończyła się historia Mojżesza, to jednak w tym momencie zmagał się on ze strachem i niepewnością. Jego niechęć była zrozumiała, ale gdyby odrzucił Boże powołanie, zniknąłby z historii. Przyjmując Boże powołanie stał się jednym z najbardziej wpływowych przywódców w historii ludzkości.

Historia Mojżesza przypomina nam, że powołanie może wydawać się przytłaczające, a naszym pierwszym odruchem może być opór. Bóg jest cierpliwy i wierny, gotowy spotkać się z nami w naszym lęku i przełamać nasze wahanie. Powiedzenie „tak” Bożemu zaproszeniu otwiera drzwi do rzeczywistości, która przekracza nasze wyobrażenie i przemienia nie tylko nasze życie, ale staje się błogosławieństwem dla innych. Nawet gdy się wahamy i mamy wątpliwości, Bóg nas nie opuszcza. Jego łaska podąża za nami, dając nam nowe możliwości, by Mu zaufać i wkroczyć w szerszą historię. Podobnie jak Mojżesz, możemy czuć się niekompetentni, ale „Jestem, który jestem” obiecuje że będzie obecny, niezmienny i potężny Z tą pewnością, nasze pokorne „tak” może zmienić świat.

DO PRZEMYŚLENIA

Nasza lekcja w tym tygodniu koncentrowała się na powołaniu Mojżesza przy płonącym krzewie. Jeśli Bóg wzywa nas aby iść w określonym kierunku, czy zawsze jest to dla nas najlepsza droga? Skąd możesz wiedzieć, że Bóg cię wzywa?

Wj 3,1-6. Po ucieczce do kraju Midianitów Mojżesz wiódł stosunkowo łatwe życie. Został pasterzem. Ożenił się i miał dwóch synów, Gerszoma i Eliezera (Wj 18:3-4), i stał się członkiem rodziny Jetry, midiańskiego kapłana. Co, twoim zdaniem, dokonało się w czasie tych czterdziestu lat? Jakie znaczenie ma fakt, że Bóg przedstawił się Mojżeszowi jako „Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba”?

Mojżesz potrzebował prawdopodobnie 80 lat, zanim Bóg uznał go za gotowego do wykonania swojego zadania. Czego możemy się z tego nauczyć?

Wj 3:7-12. W jaki sposób Bóg wyjaśnił Mojżeszowi, dlaczego chciał interweniować na rzecz Izraelitów zniewolonych w Egipcie? Jaki znak dał Bóg Mojżeszowi, że to powołanie było prawdziwe? Dlaczego autentyczna pokora jest tak ważna dla każdego, kto chce naśladować Pana?

Wj 3:13-22. Dlaczego Mojżesz chciał poznać imię Boga? Jaki jest znaczenie Bożego imienia?

Wj 4,1-17. Jaki zestaw znaków Bóg polecił wykonać Mojżeszowi, aby umocnić jego pozycję jako posłańca Bożego? W którym momencie pokora zamienia się w upór?

Wj 4:18-31. W jaki sposób można zinterpretować tę dziwną historię i jaką naukę można z niej wyciągnąć? Czego dowiadujemy się o Bogu na podstawie tego epizodu?

















Przygotował Jan Pollok