Sławomir Gromadzki
Ponieważ wcielenie Syna Bożego ma ogromny związek z prawdą, 
która jest w Chrystusie (ewangelią) i stanowiło podstawę poselstwa z 
Minneapolis, zagadnienie to powinno być przedmiotem naszych głębokich studiów. 
Wiedząc o tym, jak wiele kontrowersji zagadnienie to wzbudzało i nadal wzbudza w 
środowisku chrześcijańskim, starałem się szczególnie dokładnie i bardzo 
gruntownie przygotować do tego tematu, uważnie czytając Pismo Święte, wypowiedzi 
Ducha Proroctwa oraz komentarze uznanych adwentystycznych i protestanckich 
teologów. 
I choć niniejsze opracowanie jest stosunkowo krótkie, to uważna 
analiza wszystkich zawartych w nim wypowiedzi, komentarzy czy porównań powinna 
dać jasny obraz tego, jakie człowieczeństwo faktycznie stało się udziałem Syna 
Bożego. 
Jednakże, aby tak było, konieczne jest uprzednie wyzbycie się 
wszelkich uprzedzeń, szczere podejście do tego zagadnienia oraz szczegółowa 
analiza i dokładne zapoznanie się ze wszystkimi zawartymi w tym opracowaniu 
informacjami. 
Bardzo proszę, aby każdy, kto z należytą uwagą nie prześledzi 
całej treści tego wykładu od początku do końca, unikał jakichkolwiek komentarzy, 
gdyż mogłoby się wtedy okazać, że wyraża swoją opinię o czymś czego dostatecznie 
nie poznał. 
Gdy uważnie czytamy Słowo Boże, zauważamy, że człowieczeństwo 
Jezusa Chrystusa odgrywa kluczową rolę w planie zbawienia upadłej ludzkości, 
gdyż to właśnie przez przyjęcie ludzkiej natury Syn Boży zdobył prawo do 
usprawiedliwienia nas oraz do stania się naszym reprezentantem w walce z 
grzechem i śmiercią. 
Według Ellen White "Człowieczeństwo Chrystusa jest dla nas 
wszystkim".  Błędem jest więc twierdzenie, że temat ten nie ma dla nas jakiejś 
szczególnej wartości, i że nie ma znaczenia to, jaką naturę przyjął Chrystus. 
Jest to zagadnienie najwyższej wagi i ma bezcenną wartość w kwestii zbawienia 
człowieka: 
Jeśli chcemy studiować głęboki temat, skoncentrujmy nasze 
umysły na najbardziej zdumiewającym wydarzeniu, jakie kiedykolwiek miało miejsce 
na ziemi i niebie - na wcieleniu Syna Bożego...  Człowieczeństwo Chrystusa jest 
dla nas wszystkim. Jest to złoty łańcuch, który wiąże nasze dusze z Chrystusem, 
a przez Niego z Bogiem. Ma to być przedmiotem naszych studiów... 
Musimy przystąpić do studiowania tego zagadnienia z pokorą 
ucznia i ze skruszonym sercem. A to studium wcielenia Chrystusa jest owocnym 
polem i wynagrodzi pracę temu badaczowi, który głęboko kopie w poszukiwaniu 
ukrytej prawdy. (7BC 904-905, 1903/1898, komentarz Do Fil. 2,5-8) 
O tym, jak duże znaczenie ma człowieczeństwo Chrystusa w 
kwestii właściwego zrozumienia planu zbawienia, w ciekawy sposób napisał jeden z 
najwybitniejszych protestanckich teologów, anglikański biskup J.A.T. Robinson: 
“Syn Boży aż do końca utożsamił się z ciałem człowieka w jego 
upadłym stanie. Musimy wypowiadać te słowa ze szczególnym naciskiem, gdyż 
chrześcijańska teologia jest nadzwyczaj niechętna, aby zaakceptować śmiałe 
słowa, których używa Paweł... 
Tradycyjny, zarówno katolicki, jak i protestancki pogląd w tej 
kwestii, utrzymuje, że Chrystus przyjął bezgrzeszną ludzką naturę... Jednak 
Biblia wyraźnie ukazuje Jego człowieczeństwo jako dotknięte wszystkimi skutkami 
upadku". (J.A.T. Robinson, The Body, a Study in Pauline Theology, 1952, p. 
37-38) 
Podobnego zdania był też inny wybitny teolog - Karl Barth: 
“Jezus nie był grzesznym człowiekiem, ale Jego położenie - zarówno wewnętrznie, 
jak i zewnętrznie - było dokładnie takie samo jak to, w którym znalazł się 
grzeszny człowiek... Chrystus dobrowolnie utożsamił się z nami i wszedł w 
niezbędny dla naszego zbawienia związek z naszą potępioną egzystencją. Natura, 
którą przyjął Bóg w Chrystusie była identyczna jak nasza upadła natura... Nie 
możemy podważać Jego doskonałego związku z nami i w ten sposób oddalać Go od 
nas". (Karl Barth, Dogmatics, vol. 1, part 2, p.152, 153) 
ZWRÓĆMY TERAZ UWAGĘ NA TO, CO SŁOWO BOŻE MÓWI NA TEMAT WCIELENIA SYNA BOŻEGO:
Hebr. 2:16 "Bo przecież ujmuje się On nie za aniołami, lecz 
ujmuje się za potomstwem Abrahama". Dlaczego Paweł napisał tu, że Chrystus 
ujmuje się "nie za aniołami, ale za potomstwem Abrahama"? Jaka jest różnica 
między aniołami a potomstwem Abrahama? Aniołowie są bezgrzeszni, natomiast 
potomstwo Abrahama jest grzeszne i posiada upadłe natury. To, co Paweł miał na 
myśli pisząc, że Chrystus wstawia się "nie za aniołami, ale za potomstwem 
Abrahama", wyjaśnia on sam w kolejnym – 17 wierszu: 17. Dlatego musiał we 
wszystkim upodobnić się do braci (czyli do "potomstwa Abrahama"), aby mógł 
zostać miłosiernym i wiernym arcykapłanem przed Bogiem dla przebłagania go za 
grzechy ludu. Fragment ten wyraźnie i jednoznacznie mówi, ze Syn Boży musiał "we 
wszystkim" upodobnić się" nie do aniołów, którzy są bezgrzeszni, ale do "braci". 
A "bracia" czyli "potomstwo Abrahama", posiadali grzeszną naturę. Podobnie też 
nie mógł upodobnić się do Adama sprzed upadku, gdyż on - tak jak aniołowie - był 
wolny od upadłej natury. 
Hebr. 2:18. (BG): "A że sam cierpiał będąc kuszony, może tych, 
którzy są w pokusach, ratować". Ponieważ Biblia mówi, że Chrystus "cierpiał 
będąc kuszony", musimy odpowiedzieć na pytanie, co sprawiało, że Chrystus 
cierpiał, gdy odpierał pokusy? 
1 Piotr. 4:1 "Ponieważ więc Chrystus cierpiał w ciele, 
uzbrójcie się też i wy tą myślą, gdyż kto cieleśnie cierpiał, zaniechał 
grzechu". Jasno wynika z tego, że powodem cierpień Jezusa w wyniku odpierania 
pokusy było "ciało", czyli ludzka upadła natura. 
Kolejny, bardzo często cytowany fragment dotyczący wcielenia 
Syna Bożego znajduje się w Hebr. 4:14-16: 14. Mając więc wielkiego arcykapłana, 
który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno 
wyznania. Jakiego to wyznania mamy "się mocno trzymać"? Werset 15: "Nie mamy 
bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz 
doświadczonego (BG: "kuszonego") we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem 
grzechu". 
Jezus Chrystus dzięki temu, że związał się z naszą naturą 
"kuszony był we wszystkim podobnie jak my" z jedną różnicą: w swoim umyśle nigdy 
w najmniejszym stopniu nie uległ pokusie. Najczęściej cytowany w odniesieniu do 
wcielenia Chrystusa i jednocześnie wzbudzający sporo kontrowersji fragment, 
znajduje się w Rzym. 8:3: "Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był 
słaby z powodu ciała...". 
Paweł najpierw wyjaśnia tutaj, że "zakon", w żaden sposób nie 
mógł dopomóc nam w uzyskaniu zbawienia, z powodu "ciała". Co autor miał tu na 
myśli, pisząc "ciało"? Z pewnością nie chodziło mu o miękkie części naszego 
fizycznego ciała, ale "ciało" w sensie naszej upadłej natury, bo to właśnie ona 
uniemożliwia grzesznemu człowiekowi życie zgodne z wolą Bożą. Zwróćmy uwagę na 
to, jak w książce "NAUKI PISMA ŚWIĘTEGO" na str. 500, Zachariasz Łyko wyjaśnia 
znaczenie użytego w Rzym. 8,3 słowa "ciało": "Słowo ciało (hebr. basar, gr. 
sarks) jest w symbolice biblijnej synonimem przyrodzonej, upadłej i grzesznej, 
skoncentrowanej na sprawach ciała natury ludzkiej...  Pojęcie cielesności, które 
równoznaczne jest z pojęciem grzeszności, nie ogranicza się wyłącznie do ciała, 
czyli fizycznej (somatycznej) strony istoty ludzkiej, lecz obejmuje także jej 
sferę duchową – jej psychikę, całą osobowość". 
Komentarz ten jest bardzo istotny dla właściwego zrozumienia 
zagadnienia związanego z wcieleniem Syna Bożego. Z tego, co napisał tutaj 
Zachariasz Łyko, użyte przez Pawła w Rzym. 8, 3 słowo "ciało" niewątpliwie 
oznacza upadłą ludzką naturę i to nie jedynie w aspekcie fizycznym, ale obejmuje 
także sferę duchową, moralną i całą osobowość! 
Wiedząc już zatem, jakie znaczenie ma słowo "ciało", jeszcze 
raz przeczytajmy uważnie Rzym. 8, 3: "Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w 
czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w 
postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele". Czego 
to zakon nie mógł dokonać dla grzesznego człowieka? Albo inaczej mówiąc, czego 
nie byliśmy w stanie dokonać dzięki uczynkom zakonu? 
Nie mogliśmy o własnych siłach stać się doskonałymi w 
wypełnianiu zakonu i przez to uzyskać zbawienia. Z jakiego powodu było to 
niemożliwe? "Z powodu ciała", czyli naszej upadłej natury, a nie ciała 
fizycznego. 
Jeśli jakiś kierowca stale łamie zasady ruchu drogowego, 
przekracza prędkość, prowadzi samochód w stanie nietrzeźwym, narażając przy tym 
nie tylko swoje życie, ale także innych osób, to czy winę za taki stan rzeczy 
ponosi samochód? Oczywiście, że nie! To nie samochód jest winny, ale ten który 
siedzi za kierownicą, kierując tym samochodem. 
Podobnie nasze fizyczne ciało jest tylko jak ten samochód  i  
nie stanowi głównej przeszkody w okazywaniu posłuszeństwa Prawu Bożemu. 
Winowajcą jest "kierowca", czyli nasza upadła, "cielesna" natura. Co do tego, że 
w tym fragmencie (Rzym. 8, 3) słowo "ciało" nie oznacza naszego fizycznego 
ciała, ale naszą upadłą naturę nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości. I 
wszyscy bylibyśmy dzisiaj całkowicie zgodni co do tego, że Chrystus przyjął 
naszą upadłą naturę, gdyby nie jeden zwrot, którego użył tu autor, gdyby nie 
zwrot "w postaci", albo "w podobieństwie". 
Wielu teologów uważa, że gdyby Paweł chciał dać nam do 
zrozumienia, że Chrystus miał udział w naszym upadłym człowieczeństwie, wówczas 
nie napisałby "w postaci grzesznego ciała", ale "w grzesznym ciele". Skoro więc 
autor użył tego zwrotu: "w postaci", czy "w podobieństwie", to niewątpliwie – 
według tych teologów – oznacza to, że chce on dać do zrozumienia, iż ludzka 
natura Syna Bożego była tylko podobna do naszej, ale nie dokładnie taka sama, 
czyli nie była grzeszna, ale bezgrzeszna. 
A oto, co do powiedzenia na ten temat ma Anders Nygren – Jeden 
z najwybitniejszych teologów, profesor Teologii Systematycznej na Uniwersytecie 
w Lund, autor znanego komentarza do Listu do Rzymian oraz bardzo popularnej w 
kręgach chrześcijańskich książki “Agape i Eros". 
Profesor Froom napisał o tym teologu, że jest on jednym z 
niewielu nieadwentystycznych teologów głoszących to samo poselstwo, które głosił 
Waggoner i Jones. 
Oto, w jaki sposób Anders Nygren wyjaśnia to, co apostoł Paweł 
mógł mieć na myśli, pisząc w Rzym. 8:3, że Bóg posłał swojego Syna "w 
podobieństwie grzesznego ciała": "Paweł stara się zapewnić nas, że kiedy 
Chrystus przyszedł na ten świat, wówczas podobnie jak my znalazł się pod wpływem 
tych samych mocy. Oznacza to, że On też był pod gniewem, grzechem, prawem i 
śmiercią. 
On znalazł się pod gniewem, bo uwalniając nas od przekleństwa, 
sam stal się przekleństwem (Gal. 3,13). Znalazł się pod grzechem, gdyż Bóg tego, 
który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił (2 Kor. 5:21). On znalazł się 
pod prawem, bo gdy przyszło wypełnienie czasu, posłał Bóg Syna swego, który się 
stał pod zakonem (Gal. 4:4, BG). A w Hebr. 2,14 powiedziane jest, że Bóg uczynił 
Go poddanym śmierci, aby mógł przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad 
śmiercią, to jest diabła (Hebr. 2:14). 
Również tutaj - w ósmym rozdziale listu do Rzymian - Paweł 
musiał powiedzieć to samo, bo gdyby  Chrystus pod jakimkolwiek względem, nie 
został uczyniony poddanym którejkolwiek z tych sił, wówczas one nie zostałyby 
pozbawione mocy i potępione.  Gdyby Chrystus nie przyjął całego ciężaru grzechu 
(włącznie z upadłą naturą), wówczas byłby wolny od tego, co uzbraja śmierć w 
żądło (1Kor. 15:56) i w tej sytuacji, grzech nie zostałby uśmiercony i objąłby 
absolutne panowanie. 
Paweł ostrożnie dobierał tu słowa, gdyż musiał brać pod uwagę 
dwie odnoszące się do Chrystusa pozornie przeciwstawne prawdy. Mówiąc o nich, 
nie mógł posunąć się za daleko, ani w jednym, ani w drugim przypadku. 
Jedną prawdę stanowiła doskonała bezgrzeszność Chrystusa, a 
drugą to, że musiał On znaleźć się w tym samym położeniu, co my i być poddanym 
tym samym mocom. Z tego właśnie powodu napisał, że Chrystus przyszedł nie w 
grzesznym ciele, ale w postaci, czy w podobieństwie grzesznego ciała. 
Z tego ciała powstawały przeciwko Niemu te same pokusy, które 
powstawały przeciwko nam. Pomimo tego jednak, Chrystus doskonale poskromił 
grzech w jego własnym królestwie.   Taki właśnie jest sposób, w jaki Bóg 
rozprawił się z dawnym porządkiem -  prawem grzechu i śmierci". (Anders Nygren, 
“Commentary on Romans", str. 313-317) Na podstawie tego komentarza widzimy, że 
według tego teologa, użyty przez Pawła zwrot "w postaci" (w podobieństwie) wcale 
nie oznaczał, że Chrystus nie przyjął naszej upadłej natury, ale raczej to, że 
pomimo związania się z tą naturą nigdy nie zgrzeszył i zachował bezgrzeszność. 
Tego samego występującego w Rzym. 8,3 słowa - "podobny", użył apostoł Paweł np. 
w Filip. 2:7: "Lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się 
podobny ludziom...". 
Użyty tutaj przez Pawła zwrot, sugerujący, że Chrystus "stał 
się podobny ludziom" nie oznacza, że nie był On prawdziwym człowiekiem. Tak samo 
to, że Paweł napisał, iż Chrystus przyszedł "w podobieństwie grzesznego ciała" 
nie oznacza, że Jego udziałem nie stało się "grzeszne ciało". A zatem, wygląda 
na to, wypowiedzi Pisma Świętego jednoznacznie świadczą o tym, jakie 
człowieczeństwo stało się udziałem Syna Bożego. Niestety, pomimo tego, wśród 
chrześcijan brakuje pod tym względem jednomyślności. 
Jest tak między innymi dlatego, że właściwe zrozumienie tych 
tekstów zależy też od tego, jak będą one przez nas interpretowane. 
STANOWISKO ELLEN WHITE
Wcześniej, przeczytaliśmy już kilka komentarzy znanych 
protestanckich teologów, a teraz zwróćmy uwagę na to, jak wypowiedzi Pisma 
Świętego na temat wcielenia Syna Bożego rozumieli znani adwentystyczni teolodzy 
i  autorzy, zaczynając od najistotniejszych komentarzy autorstwa Ellen White. 
Czytając jedynie powierzchownie jej wypowiedzi na ten temat, 
można byłoby dojść do wniosku, że są w nich pewne sprzeczności, dlatego że w 
jednym miejscu napisała ona, iż Chrystus przyjął upadłą ludzką naturę, a z 
innych (nielicznych) jej wypowiedzi wynika, że mógł posiadać naturę Adama sprzed 
upadku. 
Doskonałym przykładem takiej pozornej sprzeczności może być jej 
wypowiedź z czasopisma "Signes of the Times", z 9 czerwca 1898 roku, gdzie 
napisała ona, że "Nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości, co do prawdziwej i 
doskonałej bezgrzeszności ludzkiej natury Chrystusa". 
Na podstawie jedynie tego wyrwanego z kontekstu stwierdzenia, 
faktycznie można byłoby zrozumieć, że Zbawiciel przyjął bezgrzeszną ludzką 
naturę. Gdy jednak tą samą wypowiedź przeczytamy w kontekście, możemy dojść do 
nieco innego wniosku: "Przyjmując ludzką naturę w jej upadłym stanie Chrystus 
nie uczestniczył w jej grzechach... Zetknął się z uczuciem naszej niemocy i był 
kuszony we wszystkim tak jak my, a jednak nie znał grzechu. Był jako baranek bez 
skazy i zmazy...  Nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości, co do prawdziwej i 
doskonałej bezgrzeszności ludzkiej natury Chrystusa". (ST June 9, 1898; Kom. 
ADS, V. 1131). 
A zatem, w wypowiedzi tej - jak to wynika z kontekstu – autorka 
daje do zrozumienia, że choć Syn Boży przyjął "ludzką naturę w jej upadłym 
stanie", to "nie uczestniczył w jej grzechach", i z tego powodu "nie powinniśmy 
mieć żadnych wątpliwości, co do prawdziwej i doskonałej bezgrzeszności ludzkiej 
natury Chrystusa", bo w naturze tej Chrystus nigdy nie zgrzeszył!  
Różnica pomiędzy ludzką naturą Chrystusa a naszą, polega między 
innymi na tym, że nasza upadła natura zgrzeszyła, zaś Jego ludzka natura, choć 
też była upadła, nigdy nie zgrzeszyła i z tego powodu można nazwać ją także 
"doskonale bezgrzeszną naturą". 
W innym fragmencie Ellen White napisała, że Chrystus "zwyciężył 
w tej samej naturze, nad którą szatan osiągnął zwycięstwo w Edenie". (YI 
25.IV.1901) 
Ponieważ Adam w Edenie miał naturę bezgrzeszną, można byłoby 
dojść do wniosku, że również Chrystus przyjął taką naturę. Ale jeśli faktycznie 
w opinii autorki tej wypowiedzi, człowieczeństwo Chrystusa było bezgrzeszne, to 
jak pogodzić ten cytat z wieloma innymi jej wypowiedziami reprezentującymi 
przeciwny pogląd? Oto tylko niektóre z ogromnej ilości cytatów jednoznacznie 
przemawiających za grzesznym człowieczeństwem Chrystusa: "On wziął na Siebie 
naszą grzeszną naturę". (RH 12/15/96) "On wziął na Siebie upadłą, cierpiącą 
ludzką naturę, poniżoną i skalaną grzechem". (YI 12/20/1900) "Chrystus naprawdę 
zjednoczył tę upadłą ludzką naturę ze swoją własną bezgrzeszną naturą, dlatego 
że ten akt uniżenia umożliwił Mu przelanie krwi dla upadłej rasy". 17MR.026.003 
(Ms 166, 1898, pp. 9, 10) 
Skoro autorka tak jednoznacznie opowiada się za upadłym 
człowieczeństwem Chrystusa, dlaczego miałaby sugerować przyjęcie przez 
Zbawiciela bezgrzesznej natury pisząc, że Chrystus "zwyciężył w tej samej 
naturze, nad którą szatan osiągnął zwycięstwo w Edenie"? Rozwiązanie tego 
problemu ponownie znajdziemy w kontekście tej wypowiedzi, gdyż dalej siostra 
White napisała: "Wróg został pokonany przez Chrystusa w Jego ludzkiej naturze. 
Moc Zbawiciela-Boga pozostała w ukryciu. Chrystus zwyciężył w naturze ludzkiej, 
ufając w moc Boga" (The Youth's Instr., 25.IV.1901). "Chrystus nazwany został 
drugim Adamem... Z własnej woli przeszedł przez teren, na którym upadł Adam, i 
odkupił błąd Adama" (The Youth's Instr., 2.VI. 1898). 
Pisząc, że Chrystus "zwyciężył w tej samej naturze, nad którą 
szatan osiągnął zwycięstwo w Edenie", prawdopodobnie nie chodziło jej o to czy 
natura ta była grzeszna czy bezgrzeszna, ale że była to po prostu "ludzka" i 
reprezentująca ludzkość natura, bo zarówno Adam w Edenie, jak i nazwany "Drugim 
Adamem" Chrystus, walcząc z szatanem reprezentowali całą ludzkość (Rzym. 
5,12-21). 
Siostra White w żadnej ze swoich wypowiedzi nie mogła mieć na 
myśli tego, że Chrystus przyszedł w bezgrzesznej naturze Adama sprzed upadku, 
ponieważ zaprzeczałaby innym napisanym przez siebie stwierdzeniom, wyraźnie 
opowiadającym się za tym, że Chrystus przyjął naturę Adama, która stała się jego 
udziałem już po upadku. 
O tym, że w tym kontrowersyjnym fragmencie nie mogła mieć na 
myśli tego, iż Chrystus zwyciężył szatana w bezgrzesznej naturze, świadczy inna 
jej wypowiedź z tego samego 1901 roku: "Natura Boga, którego Prawo zostało 
przestąpione i natura Adama - przestępcy tego Prawa, spotkały się w Chrystusie, 
Synu Bożym i Synu Człowieczym". (E. Wh. Manuscript 141, 1901) 
Nie napisała ona tutaj, że natura Boga spotkała się w 
Chrystusie z naturą Adama sprzed upadku, ale z naturą Adama, który już był 
przestępcą Prawa Bo¿ego, a jako przestêpca móg³ on posiadaæ tylko grzeszn¹ 
naturê. 
Dużą pomocą w zrozumieniu tego, co siostra White miała na myśli 
pisząc, że Chrystus "zwyciężył w tej samej naturze, nad którą szatan osiągnął 
zwycięstwo w Edenie" może być inna jej wypowiedź: "Chrystus odniósł zwycięstwo w 
miejscu, w którym upadł Adam. Nasi pierwsi rodzice zostali umieszczeni w Edenie 
i posiadali wszystko, co mogło uzdolnić ich do posłuszeństwa Bogu. Jednak 
Chrystus przyjął naszą upadłą naturę i poddany był każdej pokusie, której 
poddany jest człowiek". (2SAT.235.001) 
Fragment ten mówi o tym, że "Chrystus odniósł zwycięstwo w 
miejscu, w którym upadł Adam", bo podobnie jak Adam również Chrystus – "drugi 
Adam" - reprezentował ludzkość, ale jeśli chodzi o to, w jakiej naturze to 
zwycięstwo odniósł, to dalej siostra White wyraźnie wyjaśnia, że była to nasza 
upadła natura, a nie natura Adama sprzed upadku. Pisząc, że "Chrystus odniósł 
zwycięstwo w miejscu, w którym upadł Adam", E. White mogła też mieć na myśli to, 
że zarówno Adam, jak i Chrystus na początku kuszeni byli na punkcie apetytu. 
Świadczyć o tym może kolejna wypowiedź jej autorstwa: 
“Chrystus rozpoczął dzieło odkupienia tam gdzie rozpoczął się 
upadek (Adama). Jego pierwsza próba dotyczyła tej samej pokusy, której uległ 
Adam. To właśnie poprzez pokusy dotyczące apetytu szatan pokonał większość 
ludzi, lecz Chrystus zdołał mu się oprzeć".  {CTBH 16.1} 
A zatem, bez względu na to, co siostra White miała na myśli 
pisząc, że Chrystus "zwyciężył w tej samej naturze, nad którą szatan osiągnął 
zwycięstwo w Edenie", to z pewnością nie chciała ona dać nam do zrozumienia, że 
Jego udziałem była natura Adama sprzed upadku. 
GRZESZNE SKŁONNOŚCI
Najczęściej cytowanym tekstem na poparcie twierdzenia, iż Jezus 
wziął na Siebie bezgrzeszną, wolną od grzesznych skłonności ludzką naturę jest 
prywatny i osobisty list Ellen White do Bakera, napisany przez nią ok. 1895 
roku. 
Siostra White wysłała ten list z Australii do młodego pastora, 
który pracował w tamtym czasie na Tasmanii - wyspie znajdującej się w pobliżu 
Australii.  W liście tym Ellen White napisała: "Bądź ostrożny, nadzwyczaj 
ostrożny, gdy przyjdzie ci mówić na temat ludzkiej natury Chrystusa. Nie 
przedstawiaj Go ludziom jako człowieka z grzesznymi skłonnościami... 
Jezus przyjął na siebie ludzką naturę i był kuszony pod każdym 
względem tak, jak ludzka natura jest kuszona. Mógł zgrzeszyć, ale ani na chwilę 
nie znalazła się w Nim jakaś zła skłonność... Nigdy nie pozostawiaj wrażenia, że 
jakieś zepsucie lub skłonność do zepsucia spoczęła na Chrystusie, albo, że On w 
jakikolwiek sposób poddał się zepsuciu... 
Niech każdy człowiek uważa, aby nie czynić z Chrystusa 
człowieka ze wszystkim takiego jak my, gdy¿ tak byæ nie mo¿e. Dla Niego było to 
faktycznie czymś upokarzającym, gdy widział, że jest w postaci ludzkiej, tak, 
aby mógł poznać siłę wszystkich pokus, którymi człowiek jest osaczany". (Letter 
to Baker/ SDA Bible Commentary. E. White comments vol. V,  p. 1128 - 1129) 
Z fragmentu tego jasno wynika, że w zrozumieniu E. White, 
Chrystus nie posiadał "grzesznych" czy "złych skłonności". 
A teraz zwróćmy uwagę na kilka innych jej wypowiedzi, które 
zdają się zaprzeczać temu, co przed chwilą czytaliśmy. 17 lutego 1994 roku 
(czyli stosunkowo niedawno) Adventist Review oznajmiło, że odkryty został 
nieopublikowany do tego czasu list autorstwa Ellen White, napisany przez nią 29 
sierpnia 1903 roku w Elmshaven w Kalifornii i adresowany do doktora J. H. 
Kelloga. 
Z jakiegoś powodu dokument ten nie został wcześniej 
zarchiwizowany. Dopiero w grudniu 1993 roku dość przypadkowo odkrył ten list 
Archiwista Tim Poirer: 
Ta wypowiedź, autorstwa Ellen White, uchodzi obecnie za jeden z 
najmocniejszych argumentów świadczących o tym, że według niej, udziałem 
Chrystusa musiała być nasza upadła natura. 
Oto wiernie przetłumaczony fragment tego listu dotyczący 
wcielenia Syna Bożego: "(Chrystus) przyszedł jako człowiek, aby stawić czoło i 
stać się poddanym wszystkim dziedziczonym przez człowieka złym skłonnościom, 
które na wszelkie możliwe sposoby współdziałały, by zniszczyć Jego wiarę. W ten 
sposób sprawił, że w Jego przypadku czymś realnym było to, że mógł być atakowany 
(buffeted) przez inspirowane przez szatana ludzkie narzędzia (human 
agencies)".   (Letter 303, 1903) 
Są to niezwykle odważne i radykalne słowa, których ja sam nigdy 
nie odważyłbym się wypowiedzieć, ani przeczytać, gdybym nie miał pewności, co do 
tego, kto jest ich autorem. 
Cytat ten nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że E. White 
była przekonana, iż Pan Jezus musiał walczyć ze "wszystkimi dziedziczonymi przez 
człowieka złymi skłonnościami". 
Poza tym, w tamtych czasach, nie tylko sama Ellen White, 
Waggoner, Jones czy Prescott otwarcie wyrażali swoją wiarę w to, że Pan Jezus 
musiał zmagać się ze skłonnościami naszej natury, ale pogląd ten był zgodny z 
powszechnie panującym wówczas w Kościele przekonaniem. Przykładem może być 
choćby wypowiedź  ówczesnego redaktora "Signs of the Times" - M.C. Wilcoxa z 
1900 roku:  
"W łonie matki Chrystus otrzymał grzeszne ciało. Było to ciało 
posiadające skłonności do grzechu, które posiada ciało wszystkich synów Adama... 
Pomimo jednak tego, że posiadał to ciało z jego grzesznymi tendencjami, to nigdy 
nie zgrzeszył. Żywa wiara sprawiła, że Duch Boży panował nad wszystkimi tymi 
cielesnymi skłonnościami". (M.C. Wilcox - Signs of the Times – STI / 03 / 1900, 
str.1) 
"Lekcje Biblijne", II kwartał 1909, s. 8: "Boskość zamieszkała 
w ludzkim ciele, nie bezgrzesznym, ale takim, które posiadają dzieci tej 
ziemi... I w tym grzesznym ciele, boski Potomek mógł zamanifestować chwałę Boga, 
nawet z całkowitym i doskonałym zwycięstwem nad tendencjami tego ciała". 
Kolejny cytat pochodzi z książki "Bible Redings for the Home" – 
bardzo wyczerpującego podręcznika, omawiającego poszczególne prawdy biblijne. 
Książka ta wydana została w 1915 roku, a po jej przeczytaniu ochrzciło się 
najwięcej osób. 
Na 115 stronie oryginalnego opracowania (w 1946 roku fragment 
ten został usunięty), autorzy w jednoznaczny sposób wyrazili pogląd, jaki na 
temat wcielenia Syna Bożego reprezentował w tamtym czasie Kościół Adwentystów: 
"W swoim człowieczeństwie Chrystus miał udział w naszej grzesznej, upadłej 
naturze... Pogląd, jakoby Chrystus narodził się z niepokalanej lub bezgrzesznej 
matki, oraz że nie odziedziczył żadnych tendencji do grzechu i dlatego nie 
zgrzeszył, usuwa Go z terytorium upadłego świata, czyli z miejsca, gdzie 
potrzebna jest pomoc. Po swojej ludzkiej stronie, Chrystus odziedziczył to, co 
dziedziczy każde dziecko Adama - grzeszną naturę". 
W swoich chrystologicznych wypowiedziach Ellen White 
wielokrotnie daje do zrozumienia, że Chrystus musiał walczyć z 
charakterystycznymi dla naszej natury skłonnościami do grzechu: "Chociaż 
posiadał On całą moc pasji człowieczeństwa, to nigdy nie poddał się, aby 
dopuścić się choćby jednego czynu, który nie byłby czysty". (HP 155) 
"Adam kuszony był przez wroga, ale to nie mieszkający w nim 
grzech spowodował upadek, bo Bóg uczynił go czystym i prawym na swoje własne 
podobieństwo. Nie było w nim żadnych zepsutych zasad, żadnych tendencji do zła.  
Ale kiedy Chrystus przyszedł spotkać się z pokusami szatana, niósł to 
podobieństwo grzesznego ciała". (ST 10,17 1900) "Z doświadczenia Chrystus wie, 
czym są słabości człowieczeństwa, jego potrzeby i gdzie leży siła ich pokus; bo 
On był kuszony we wszystkim tak jak my z wyjątkiem grzechu". (MS. 15. 1897) 
 "Chrystus wie na czym polega zmaganie grzesznika. Zna jego 
pokusy. On wziął na siebie naszą naturę. Najsilniejsze pokusy chrześcijanina 
pochodzą od wewnątrz, bo musi on walczyć przeciwko naturalnym skłonnościom 
serca. Pan zna nasze słabości". (Christ Tempted as We are, 1894, ks. 1888 
Message) 
Kolejną, bardzo interesującą wypowiedź autorstwa E. White 
znalazłem w "Słudze Zboru" z 1962 r: "Jego duszę uciskał ciężar grzechów 
świata... Rozumiał siłę zepsutego apetytu oraz nieświętej żądzy, która sprawuje 
kontrolę nad światem". (RH, 4 SIERPIEŃ 1874) (org: “He realized the strength of 
indulged appetite and of unholy passion that controlled the world…") 
Powyższe wypowiedzi są niepodważalnym dowodem na to, że Ellen 
White wielokrotnie i jednoznacznie wyrażała swoją wiarę w to, że wcielenie Syna 
Bożego miało związek z przyjęciem przez Niego nie bezgrzesznego, ale grzesznego 
człowieczeństwa. 
Jak zatem zrozumieć to, że choć z jednej strony napisała ona, 
iż Chrystus nie miał "złych skłonności", to z drugiej wyjaśnia, że był "poddany 
wszystkim dziedziczonym przez człowieka złym skłonnościom"? 
Problem tych pozornych sprzeczności możemy rozwiązać tylko 
wtedy, gdy weźmiemy pod uwagę to, że istnieją "złe" lub "grzeszne skłonności", 
które już są grzechem i takie, które - jak to ujmuje Jakub w swoim liście -  
jeszcze nie "poczęły" i nie "zrodziły grzechu": "... gdy pożądliwość pocznie, 
rodzi grzech...". (Jak. 1:15) 
Choć występujące tu słowo "pożądliwość" może kojarzyć się z 
grzechem, to według tego tekstu, istnieje też pożądliwość (skłonność), która nie 
jest jeszcze grzechem, ale znaną nam wszystkim dobrze wewnętrzną siłą, która 
nadaje pokusie większej mocy i sprawia, że kiedy ją odpieramy, nasze "grzeszne 
ciało" cierpi.  Sama jednak pożądliwość w tym znaczeniu, nie jest jeszcze - 
według Słowa Bożego - grzechem, ale staje się nim dopiero wtedy, gdy "pocznie", 
czyli gdy człowiek ulegnie tej pożądliwości. 
Z drugiej jednak strony, zdajemy sobie sprawę, że istnieją też 
"grzeszne pożądliwości", i "skłonności", takie jak na przykład niemoralne myśli, 
albo złe skłonności wynikające z pobłażania grzechowi. 
Tego typu pożądliwości, same w sobie są już grzeszne, i dlatego 
takich złych skłonności, ani grzesznych pożądliwości Pan Jezus bez najmniejszych 
wątpliwości nie posiadał, choćby dlatego, że nigdy nie pobłażał grzechowi. 
Nie oznacza to jednak, że nie mógł On zmagać się ze 
skłonnościami i pożądliwościami, które w umyśle nie zostały jeszcze 
zaakceptowane, dzięki czemu nie przerodziły się w grzech. One tylko do grzechu 
nakłaniały, ale Pan Jezus nigdy im nie uległ nawet w najmniejszym stopniu. 
Znany adwentystyczny teolog - Herbert Douglass w 1983 roku w 
magazynie "Ministry", w interesujący sposób wyjaśnił, dlaczego Chrystus nigdy 
nie miał złych skłonności, pomimo tego, że walczył ze skłonnościami naszej 
natury: "Nasz Pan zmagał się z autentycznymi pokusami, z tymi, które naprawdę 
nęcą, aby usatysfakcjonować nasze nawet szlachetne pragnienia, ale w samolubny 
sposób. Jednak nawet na chwilę Jezus nie pozwolił, by te pokusy poczęły i 
zrodziły grzech.  On również staczał ciężkie bitwy z samym sobą i przeciwko 
dziedzicznym tendencjom, ale nigdy nie dopuścił do tego, aby jakakolwiek 
skłonność stała się grzeszną skłonnością (patrz Jak. 1,14-15).  On zawsze mówił 
nie, podczas gdy wszyscy pozostali ludzie powiedzieli tak.. I dlatego możemy 
powiedzieć, że Jezus nigdy nie miał złych skłonności, ponieważ nigdy nie 
zgrzeszył". (Adventist Review 29. Dec.) 
Podobny pogląd reprezentował inny znany adwentystyczny teolog 
J. H. Durland, który w 1895 roku napisał: "Chrystus nie przyjął natury aniołów 
ani też ludzkiej natury sprzed upadku... Gdyby przyjął bezgrzeszną naturę Adama, 
nie mógłby znaleźć się pod wyrokiem śmierci, który dotknął wszystkich ludzi... 
On nie posiadał żądz naszej opanowanej przez grzech upadłej natury. Jednak 
ciało, które przyjął, szybko stałoby się siedliskiem wszelkich żądz, jakie 
grzech sprowadził na nas, gdyby choć raz im uległ. On zmagał się z pokusami w 
słabym, grzesznym ciele... Przyjął grzeszne ciało, aby mógł zwyciężyć zepsucie 
naszej starej natury."  (10. 10. 1895, BV 245, str. 5) 
Adwentystyczny magazyn “Ministry", w grudniu 1985 roku 
zamieścił interesującą wypowiedź na temat różnicy pomiędzy złymi a  naturalnymi 
skłonnościami. Autorem tej wypowiedzi  był  Joe Crews: “Nie można mylić złych 
skłonności z naturalnymi skłonnościami.  Niektórzy twierdzą, że Jezus nie mógł 
posiadać złych skłonności, gdyż sprawiają one, iż człowiek lgnie do grzechu...  
Jezus posiadał jednak naturalne skłonności, czyli takie, które my wszyscy 
posiadamy, dlatego że On - podobnie jak każdy z nas - urodził się z upadłą 
naturą. 
Złe skłonności, są tym, co sprawia, że człowiek poddaje się 
grzechowi i lgnie do niego, dlatego, że były one pielęgnowane i rozwijane przez 
ciągłe pobłażanie grzechowi.  Naturalne zaś skłonności są tymi, które zostały 
odziedziczone.  W przeciwieństwie do tych pierwszych, drugim nie towarzyszy 
wina. Nie są one grzesznymi skłonnościami, dopóki ten, kto je posiada im nie 
ulegnie". (Joe E. Crews, Ministry, December 1985) 
Pogląd, jaki wyraził tu Joe Crews wydaje się być zgodny ze 
stanowiskiem Ellen White, gdyż napisała ona, że “(Chrystus) wie jak silne są 
naturalne (czyli dziedziczone) skłonności (inclinations) serca". (Testimonies 
for the Church, vol. 5, p. 177) 
Istotnym uściśleniem powyższej wypowiedzi mogą być inne bardzo 
ważne cytaty, również zaczerpnięte z pism Ellen White : “Nie wolno nam myśleć, 
że skłonność Chrystusa do tego, by ulegać pokusom spowodowała degradację Jego 
człowieczeństwa, i że posiadał On przez to takie same zepsute skłonności jak 
człowiek... Chrystus wziął naszą naturę - upadłą, ale nie zepsutą" .  (2x!)  
(Manuscript, 57, 1890) 
Jest to bardzo ważny cytat, gdyż: - Po pierwsze: Wynika z 
niego, że Chrystus posiadał skłonność do ulegania pokusie. - Po drugie: 
Skłonność ta nie spowodowała jednak degradacji jego człowieczeństwa. - Po 
trzecie: Fakt, że Chrystus zmagał się ze skłonnością do ulegania pokusom, nie 
oznacza, że posiadał zepsute skłonności. - Po czwarte: Z fragmentu tego wynika, 
że Chrystus posiadał "naturę UPADŁĄ, ale nie ZEPSUTĄ". 
Jeśli jednak nadal mamy wątpliwości odnośnie tego, czy według 
Ellen White Pan Jezus faktycznie mógł być kuszony tak jak my, to następna jej 
wypowiedź powinna te wątpliwości rozwiać: “Pokusa odparta zostaje wówczas, gdy 
człowiek, pomimo tego, że odczuwa silny nakłaniający  go do popełnienia złego 
czynu wpływ, przez wiarę stawia opór, niezachwianie polegając na boskiej mocy. 
Tak wyglądała udręka, przez którą przeszedł Chrystus". (2x) 
(Youth’s Instructor, July 20, 1899) 
Biorąc pod uwagę powyższe wypowiedzi, możemy teraz zrozumieć, 
dlaczego w jednym miejscu Ellen White dała do zrozumienia, że Chrystus nie miał 
"złych skłonności", a w innym napisała, iż był nimi obarczony. Zapewne miała na 
myśli to, że chociaż z jednej strony Zbawiciel nie posiadał "złych skłonności", 
czyli "pożądliwości", które już "poczęły", "rodząc" w ten sposób "grzech", to z 
drugiej strony, zmagał się z tymi "złymi (naturalnymi) skłonnościami", które 
jeszcze nie "poczęły" i nie przerodziły się w grzech. 
Możemy więc śmiało pokusić się o stwierdzenie, że Pan Jezus, 
podobnie jak "bracia" czyli "potomstwo Abrahama", jak my wszyscy, kuszony był 
też wewnętrznie. 
Takie zdanie miał np. Herbert Douglass, który w 1983 roku na 
łamach "Adventist Review" napisał: "Ellen White wyraża się jasno, pisząc że 
upadła, zdegradowana ludzka natura nie zdołała zmusić Chrystusa do grzechu, 
zarówno w czynie, jak i w myślach. Pozostał On nieskażony i czysty, pomimo tego, 
że był  kuszony nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie". (Adventist Review 29. 
Dec. 1983) 
O tym, w jaki sposób Chrystus mógł być “kuszony we wszystkim 
tak jak my, z wyjątkiem grzechu", w interesujący sposób próbuje wyjaśnić Jack 
Sequeira w swojej, wydanej przez adwentystyczne wydawnictwo "PACIFIC PRESS" 
książce “Beyond Belief": 
"Musimy pamiętać o tym, że Syn Boży już w łonie Marii narodził 
się z Ducha (Łuk. 1, 35).  Dlatego, od samego początku ziemskiej egzystencji 
Chrystusa, Jego umysł (dusza) znajdował się pod stałą kontrolą Ducha Świętego, 
który zamieszkiwał Jego ludzką duchową naturę: A dzieciątko rosło, i umacniało 
się w Duchu (Łuk. 2:40 BG). 
Pokusy docierały do Chrystusa w taki sam sposób jak to jest w 
naszym przypadku, czyli przez grzeszne i egocentryczne pragnienia ciała. To 
właśnie poprzez pragnienia ciała szatan kusił Jezusa na pustyni, próbując 
nakłonić Go do tego, by użył swej boskiej mocy w celu zaspokojenia własnych 
potrzeb, niezależnie od woli Ojca (Łuk.4,2-4)... 
Jednakże te egocentryczne pragnienia ciała nie mogą być 
zaspokojone, jeśli nie zostaną zaakceptowane przez umysł. Sama pokusa nigdy nie 
staje się grzechem dopóki nie ulegniemy jej w swoim umyśle: Gdy pożądliwość 
pocznie (w umyśle), rodzi grzech (Jak. 1:15). A ponieważ umysł Chrystusa 
znajdował się pod stałą kontrolą Ducha Świętego, Jego odpowiedź na każdą pokusę 
brzmiała: nie!  I dlatego, w życiu Chrystusa grzech nie miał nic do powiedzenia 
i został potępiony w Jego ciele (Rzym. 8,3)".    (Jack Sequeira, “Beyond 
Belief", str. 146-148) 
PODSTAWA POSELSTWA Z MINNEAPOLIS (POGLĄDY WAGGONERA)
Ponieważ wcielenie Syna Bożego faktycznie jest dla nas 
"wszystkim", właśnie dlatego również  podczas konferencji w Minneapolis w 1888 
roku, człowieczeństwo Jezusa Chrystusa było jednym z najważniejszych aspektów 
głoszonego tam poselstwa. Zwróćmy więc teraz uwagę na to, jakie zrozumienie tego 
zagadnienia miał w tamtym czasie Waggoner. 
Zaledwie kilka miesięcy po konferencji w Minneapolis, Waggoner 
napisał na łamach "Signs of the Times" cykl artykułów na temat człowieczeństwa 
Chrystusa, których treść została potem zamieszczona również w książce "Christ 
Our Righteousness". Oto kilka wyjątków zaczerpniętych z tych artykułów: "To 
musiał być grzeszny człowiek, na podobieństwo którego (Chrystus) został 
uczyniony, bo przyszedł on, aby odkupić grzesznego człowieka... Chrystus przyjął 
ciało nie bezgrzesznej istoty, ale grzesznego człowieka, czyli ciało, które 
posiadało wszystkie słabości i grzeszne tendencje, którym poddana jest ludzka 
natura. Fakt ten przedstawiony jest w oświadczeniu, że Chrystus według ciała 
uczyniony został z nasienia Dawida". (E. J. Waggoner - Christ Our Righteousness, 
p. 26-30, 1890) 
Bardzo interesujący jest też komentarz Waggonera do 1 Piotr. 
2:24, czyli do fragmentu, który mówi, że Chrystus "grzechy nasze sam na (org. i 
ang. "w") ciele swoim poniósł na drzewo": "Nasze grzechy nie zostały jedynie 
symbolicznie złożone na Niego, ale znajdowały się w Jego własnym ciele. On stał 
się za nas przekleństwem, uczyniony został grzechem i w konsekwencji tego 
wycierpiał dla nas śmierć... Ten sam tekst, który mówi, że On grzechy nasze sam 
w ciele swoim poniósł na drzewo, pokazuje nam, że Chrystus nie popełnił grzechu. 
On został dla nas uczyniony grzechem, ale sam grzechu nie popełnił". Warto 
jeszcze wspomnieć o tym, że jeśli chodzi o to, czego Waggoner nauczał na temat 
wcielenia Chrystusa, zarówno przed, jak i po konferencji w Minneapolis, było 
zgodne z tym, w co wierzyli inni adwentyści i przywódcy Kościoła. 
Niesłuszna opozycja w stosunku do tego, co głosił spowodowana 
była początkowo jedynie niewłaściwym zrozumieniem jego interpretacji dotyczącej 
prawa w liście do Galacjan. 
Najlepszym dowodem tego, że jego poglądy na temat 
człowieczeństwa Chrystusa harmonizowały z tym czego wówczas nauczał na ten temat 
nasz Kościół oraz Ellen White, jest to, że po Minneapolis aż trzykrotnie 
Waggoner był zapraszany do wzięcia czynnego udziału w obradach Generalnej 
Konferencji i za każdym razem dotykał również zagadnień związanych z ludzką 
naturą Zbawiciela. I tak, podczas Generalnej Konferencji w 1891 roku (3 lata po 
Minneapolis), przedstawił 16 kazań poświęconych treści listu do Rzymian, 
ponownie wyrażając pogląd, iż Jezus przyjął upadłe człowieczeństwo. 
Następnie, w 1897 roku, zaproszono go, aby w czasie sesji 
Generalnej Konferencji przedstawił 19 kazań na podstawie tych rozdziałów listu 
do Hebrajczyków, które mówią na temat wcielenia Syna Bożego. Po raz kolejny 
Waggoner miał możliwość mówić na temat człowieczeństwa Chrystusa, co spotkało 
się z uznaniem i aprobatą delegatów. Gdyby tak nie było, z pewnością nie 
zaproszonoby go do tego, by przemierzył daleką drogę z Anglii do Stanów 
Zjednoczonych.  
Po raz kolejny, komitet Generalnej Konferencji zaprosił 
Waggonera do udziału w obradach w 1901 roku, aby wraz z Ellen White podjął się 
obalenia "dziwnej doktryny" związanej z ruchem "świętego ciała", doktryny która 
odrzucała możliwość przyjęcia przez Chrystusa grzesznego człowieczeństwa. 
Z tego właśnie powodu, 16 kwietnia 1901 roku w obecności Ellen 
White oraz delegatów Waggoner przedstawił cały długi wykład, wykazując, że 
Chrystus nie miał "świętego ciała", czyli nie przyjął natury Adama sprzed 
upadku.  
Ruch "świętego ciała" powstał około roku 1898 i jego zwolennicy 
- w przeciwieństwie do powszechnie przyjętego przez adwentystów w tamtym czasie 
poglądu - nauczali, że Chrystus przyjął naturę Adama sprzed upadku, i dlatego 
posiadł "święte ciało". Pogląd ten dał podstawę, by twierdzić, że to samo 
"święte ciało" może stać się udziałem wierzących poprzez naśladowanie 
doświadczenia, które przeżył Chrystus w Getsemane. 
W ten sposób ci, którzy naśladowali Chrystusa mogli osiągnąć 
podobny stan, nawet fizycznej bezgrzeszności i doznać "przemienienia" na wzór 
Enocha czy Eliasza. 
Oto fragment adresowanego do Ellen White listu Haskela, w 
którym informuje on ją o fanatycznych poglądach zwolenników tej grupy, opartych 
na doktrynie o bezgrzesznym człowieczeństwie Chrystusa: "Gdy wyraziliśmy swoją 
wiarę w to, że Chrystus urodził się w upadłym człowieczeństwie, wówczas oni 
uważali nas za osoby, które wierzą, że Chrystus zgrzeszył.  Było tak pomimo 
tego, że tak jasno przedstawiliśmy nasz pogląd, iż nikt nie powinien nas 
niewłaściwie zrozumieć... 
Wierzą oni, że Chrystus przyjął naturę Adama sprzed upadku, i 
dlatego Jego człowieczeństwo było święte. W związku z tym twierdzą, że teraz 
nastał również dla nas ten szczególny czas na to, byśmy stali się święci na 
takiej samej zasadzie, i abyśmy posiedli wiarę przemienienia i nigdy nie 
doświadczyli śmierci ". (List Haskela do E. White, 25 Sept. 1900) A oto 
interesujący fragment odpowiedzi, jakiej udzieliła Haskelowi Ellen White w 
związku z herezją świętego ciała, której podstawą była wiara w bezgrzeszne 
człowieczeństwo Chrystusa: 
"Poselstwo trzeciego anioła musi być wolne od wszelkich 
bezwartościowych, marnych i wymyślonych przez człowieka teorii, przygotowanych 
przez ojca kłamstwa i zamaskowanych na wzór lśniącego węża, którego szatan użył 
jako medium, by zwieść pierwszych rodziców". (Selected Messages, tom 2, str. 37) 
A zatem, na podstawie wypowiedzi Waggonera możemy jednoznacznie 
stwierdzić, że według poselstwa z Minneapolis, człowieczeństwo, którym obarczony 
był Chrystus musiało być naszym grzesznym człowieczeństwem.  
Zgodnie zaś ze świadectwem Ellen White, poselstwo z 
Minneapolis, którego podstawą było wcielenie Syna Bożego, było od Boga, miało 
przynieść owoc w postaci wylania Ducha Świętego i było poselstwem trzeciego 
anioła z Obj.18,1.  
Bardzo mocnym i niepodważalnym argumentem jest to, że prawda o 
przyjęciu przez Chrystusa upadłego człowieczeństwa stanowiła bardzo ważna cześć 
poselstwa z Minneapolis. O poselstwie z Minneapolis zaś, siostra White napisała, 
że pochodziło ono od Boga, i że było tak, nawet jeśli w późniejszym czasie 
Waggoner i Jones ulegli zwiedzeniu. Skoro zaś mamy świadectwo, że Pan dal nam to 
poselstwo, to jak można pogodzą się z twierdzeniem, że jedno z jego podstawowych 
elementów mogło być niezgodne z prawdą? 
Skoro sama E. White napisała, że wcielenie Chrystusa jest tak 
ważnym i świętym tematem, że jest dla nas "wszystkim", to jak można sądzić, że 
wiedza, jaką Bóg w tym względzie obdarzył Waggonera i Jonesa była błędna? Ktoś 
może powiedzieć, że w przypadku Minneapolis było podobnie jak na początku 
historii Ruchu Adwentowego, tzn. Bóg powierzył tym kaznodziejom tylko cześć 
prawdy, żeby potem z czasem ja rozwinąć, pokazując nowe prawdy i usuwając błędy. 
Jednak taki argument w odniesieniu do poselstwa z 1888 roku nie ma racji bytu, 
gdyż ze świadectw E. White wynika, ze gdyby Kościół w pełni zaakceptował to, co 
głosił wtedy Waggoner i Jones, to niedługo potem nastąpiłby koniec. Pięć lat po 
Minneapolis E. White napisała, że gdyby prawda ta spotkała się z należytym 
przyjęciem, wówczas do tamtej pory nastąpiłoby powtórne przyjście Chrystusa! A 
skoro tak, to z pewnością podstawa tego poselstwa, jaką była prawda o wcieleniu 
Chrystusa nie mogła już wymagać żadnej korekty. Może Waggoner czy Jones 
popełniali jakieś inne błędy, ale nauka o człowieczeństwie Chrystusa była i jest 
dla samego Chrystusa i dla Boga zbyt święta i drogocenna, by w tym ostatnim 
poselstwie, jakim Pan miał obdarzyć swój lud prawda ta skażona była jakimś 
fałszem!!!  
Czy Bóg powierzyłby swemu ludowi ostatnie poselstwo, którego 
jedna z najważniejszych nauk byłaby niezgodna z prawdą? To tylko jedno z wielu 
pytań, na które jak dotąd nikt nie udzielił mi odpowiedzi. 
CZY CHRYSTUS STAŁBY SIĘ GRZESZNĄ ISTOTĄ PRZYJMUJĄC NASZĄ UPADŁĄ NATURĘ?
Najczęściej chyba powtarzanym przez zwolenników przyjęcia przez 
Chrystusa bezgrzesznego człowieczeństwa argumentem jest twierdzenie mówiące o 
tym, że gdyby udziałem Syna Bożego stała się nasza upadła natura, to wtedy 
stałby się On istotą grzeszną i sam potrzebowałby zbawiciela. 
Jednak musimy pamiętać o tym, że choć w naszym przypadku 
posiadanie upadłej natury sprawia, że faktycznie jesteśmy grzeszni, to w 
przypadku Chrystusa tak nie było, gdyż w Nim ta upadła ludzka natura w 
tajemniczy sposób została zjednoczona z Jego boską naturą. 
W taki też sposób wyjaśnia to Ellen White, pisząc że tak jak w 
wyniku dotknięcia trędowatego Chrystus nie doznał skażenia, tak też pomimo 
przyjęcia upadłego człowieczeństwa nie stał się nieczystym, właśnie dzięki temu, 
że w przeciwieństwie do nas posiadał boską naturę: "Uczniowie starali się 
ostrzec Mistrza przed dotknięciem trędowatego, bo ten, kto go dotknął stawał się 
nieczystym. 
Jednak Jezus, kładąc rękę na trędowatym nie doznał skażenia... 
Tak też jest z trądem grzechu... Jezus nie doznał żadnego skażenia, gdy 
przyszedł, aby zamieszkać w człowieczeństwie". (Ministry of Healing p.70) I 
właśnie dlatego siostra White mogła również napisać, że "Biorąc na Siebie naturę 
ludzką w jej upadłym stanie, Chrystus w najmniejszym stopniu nie uczestniczył w 
jej grzechu". (E. White Bible Commentary to Hebr. 4,15) 
Dla lepszego zobrazowania tego problemu posłużmy się cyframi i 
powiedzmy, że Syn Boży przyszedł na nasz świat jako symboliczna Siódemka, 
wyrażająca Jego doskonałą boską naturę. Następnie jako Siódemka wszedł On w 
zero, czyli grzeszne ludzkie ciało. Fakt ten jednak, w najmniejszym stopniu nie 
zdegradował Jego świętości, gdyż  7 + 0 =  nie 0, nie 1, 3 czy nawet 6, ale 
nadal 7! 
Możemy zatem powiedzieć, że to "ciało grzechu", które Chrystus 
przyjął nie zdołało niczego ująć z Jego świętości, gdyż w przeciwieństwie do 
nas, posiadał On również boską naturę ("siódemkę"). Znany na świecie 
protestancki teolog - C.E.B. Cranfield – profesor teologii na Uniwersytecie w 
Durham, w następujący sposób wyjaśnia ten problem, komentując użyty przez Pawła 
w Rzym. 8, 3 zwrot mówiący o tym, że Chrystus przyszedł "w podobieństwie 
grzesznego ciała": "Intencją Pawła nie było tu podważenie autentyczności 
grzesznego ciała Chrystusa, stara się on tylko zwrócić uwagę na fakt, że chociaż 
Syn Boży prawdziwie przyjął to grzeszne ciało, to nigdy nie stał się grzesznym 
ciałem... 
Używając słów w podobieństwie, Paweł miał na myśli to, że 
chociaż Chrystus przyjął tę samą upadłą naturę, która jest naszym udziałem, to w 
przeciwieństwie do nas nie stanowiła ona wszystkiego, co posiadał.  On nigdy nie 
przestał być także Wiecznym Synem Bożym". (C. E. B.  Cranfield, The Epistle to 
the Romans, International Critical Commentary, vol. 1, p. 379) 
Bardzo dobrym przykładem tego, że przyjęcie przez Chrystusa 
naszej upadłej natury nie sprawiło, że stał się On grzeszną istotą jest Biblia. 
Faktycznie, sam Jezus nazwany jest w pierwszym rozdziale ewangelii Jana 
"Słowem": Jan. 1:1,14 1. Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem 
było Słowo.    ... 14. A  Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas... 
Słowo Boże, które jest symbolem samego Chrystusa, pisane było przez wierzących, 
ale grzesznych i posiadających upadłe natury ludzi. Czy jednak ten fakt sprawił, 
że możemy określać Biblię mianem grzesznej i niedoskonałej księgi? Nie! 
Dlaczego? 
Nie mówimy o Biblii, że jest niedoskonałą i grzeszną księgą, 
dlatego że chociaż pisali ją grzeszni ludzie, to zostali oni natchnieni przez 
Ducha Świętego. Z tego powodu o księdze tej mówimy "Pismo ŚWIĘTE", a nie 
"grzeszne"! 
Jest tak właśnie dlatego, że choć Słowo Boże pisane było przez 
grzesznych ludzi, to zostało też "uświęcone" i "ożywione" przez Ducha Świętego. 
Było to możliwe dzięki temu, że w Piśmie Świętym (Słowie Bożym), tak jak w 
Chrystusie, to co ludzkie i grzeszne  połączyło się z tym co boskie i święte. 
Chrystus zatem, pomimo przyjęcia naszej upadłej natury, nie 
zasługuje na miano grzesznego człowieka, a to dlatego, że w Nim, grzeszne 
człowieczeństwo spotkało się ze świętą boską naturą i zostało ożywione i 
uświęcone obecnością Ducha Świętego. 
Powiedzmy, że do Biblii, która symbolizuje Chrystusa, włożymy 
kartkę, która przedstawiać będzie nas – grzesznych ludzi. Następnie, ta Biblia z 
kartką, która w niej się znajduje zostaje wysłana do Chin. Chiny niestety nadal 
są krajem komunistycznym, więc kiedy urzędnik na poczcie w Chinach zauważa, że 
to Biblia, natychmiast nakazuje ją spalić. A kiedy Biblia zostaje spalona, razem 
z nią spalona zostaje kartka. I dokładnie w taki sam sposób Bóg dokonał w 
Chrystusie naszego zbawienia. Dzięki temu, że Chrystus utożsamił się z naszym 
zjednoczonym człowieczeństwem, Bóg jakby umieścił nas w Nim i w Nim byliśmy 
doskonale posłuszni prawu, w Nim też ponieśliśmy karę za grzech, czyli śmierć. 
UCZESTNICY BOSKIEJ NATURY
Kolejnym interesującym argumentem, świadczącym o tym, że 
przyjęcie przez Chrystusa upadłej natury nie zdegradowało Jego świętości jest 
to, co napisał apostoł Piotr w  2Piotr. 1:4. Według tego fragmentu, wierzący 
człowiek z chwilą nowonarodzenia staje się "uczestnikiem boskiej natury".  
Również siostra White napisała, że “człowiek musi stać się 
uczestnikiem boskiej natury" (Selected Messages, book 1, 408). 
Pomimo jednak tego faktu, nikt z nas nie może powiedzieć, że 
skoro wierzący człowiek jest "uczestnikiem boskiej natury", to tym samym 
automatycznie staje się istotą bezgrzeszną i bogiem. Podobnie też, nikt z nas 
nie powinien mówić, że skoro Chrystus stał się uczestnikiem naszej upadłej 
natury, to stał się grzesznym człowiekiem. 
CZŁOWIECZŃSTWO CHRYSTUSA A DOTRYNA O NIEPOKALANYM POCZĘCIU MARII
Omawiając temat związany z wcieleniem Syna Bożego, należy 
również zwrócić uwagę na to, że przyjęcie doktryny o bezgrzesznym 
człowieczeństwie Chrystusa, zostało wykorzystane przez wroga ewangelii do tego, 
by zniekształcić prawdę o zbawieniu wyłącznie przez wiarę w Chrystusa. 
21 grudnia 1905 roku, na łamach "Review and Herald", ukazała 
się odpowiedź redakcyjna na pytanie jednego z czytelników, który wyraził swoje 
wątpliwości odnośnie tego, czy Chrystus będąc w "grzesznym ciele" mógł pozostać 
świętym. 
Czytelnik sugerował też, że Biblia nie mówi, iż Bóg posłał 
swego Syna "w grzesznym ciele", ale "w podobieństwie grzesznego ciała". Oto 
fragment odpowiedzi, jakiej na te pytania udzielili ówcześni redaktorzy "RH": 
"Jeśli Syn Boży, przychodząc na ten świat, nie zamieszkał w grzesznym ciele, 
wówczas drabina z nieba nie dosięgłaby ziemi i przepaść pomiędzy świętym Bogiem 
a upadłym człowiekiem nadal pozbawiona byłaby pomostu. 
W takiej sytuacji zaistniałaby konieczność uzupełnienia tych 
brakujących szczebli, co zapewniłoby kontakt pomiędzy świętym Bogiem i grzesznym 
człowiekiem. 
I dokładnie w ten sposób postąpił Kościół Katolicki, 
wprowadzając doktrynę o niepokalanym poczęciu Marii, według której matka Jezusa 
została szczególnie uprzywilejowana i zachowana jako niepokalana, tzn. wolna od 
grzechu pierworodnego. A ponieważ jako matka była zupełnie inna od pozostałych 
kobiet, dlatego też ciało, które przejął od niej Jezus różniło się od ciała 
pozostałych ludzi. 
Tym sposobem jednak, nadal istniałaby przepaść pomiędzy Jezusem 
i człowiekiem w grzesznym ciele. I dlatego, Kościół Rzymski wprowadził system 
pośrednictwa pomiędzy Synem Bożym i człowiekiem w grzesznym ciele. 
Pierwszym ogniwem są na ziemi kapłani, którzy posiadają 
grzeszne ciała; potem ci, którzy kiedyś żyli w grzesznym ciele, ale potem 
zostali kanonizowani przez Kościół i uznani w niebie za świętych; a następnie 
aniołowie. 
Ostatnim zaś ogniwem łączącym grzesznego człowieka z Chrystusem 
ustanowiono Marię. 
Ta katolicka doktryna, wynikająca z przyjęcia przez Chrystusa 
bezgrzesznej natury, jest bardzo niebezpieczna i godzi bezpośrednio w naukę o 
usprawiedliwieniu wyłącznie przez wiarę w Chrystusa, gdyż przyjęcie tej 
fałszywej nauki równoznaczne jest z tym, że drzwi do nieba stanowi nie Jezus, 
ale Kościół. 
Do otwarcia zaś tych drzwi wystarczy (według tej katolickiej 
doktryny) cena, którą grzesznik lub jego bliscy są w stanie zapłacić.   Tak 
wyglądają konsekwencje doktryny, która mówi o tym, że Chrystus nie miał udziału 
w grzesznym ciele.... Ufamy, że żaden z naszych czytelników nie przyjmie tej 
fałszywej papieskiej doktryny, tylko dlatego, że nie jest w stanie zrozumieć 
tego, co Biblia określa mianem tajemnicy pobożności. Bezpiecznie jest wierzyć 
jasnym naukom Pisma Świętego". 
NATURA GRZESZNA, ALE DUCHOWO OŻYWIONA
Nie wykluczone, że toczący się od dawna spór o to, jakie 
człowieczeństwo było udziałem Chrystusa mógłby przybrać łagodniejszy charakter, 
gdybyśmy wszyscy zadali sobie trud i z pokorą oraz modlitwą na ustach znaleźli 
odpowiedź na pytanie: 
Na jakiej płaszczyźnie Chrystus przyjął naszą naturę?   Czy 
nasze grzeszne człowieczeństwo stało się Jego udziałem na płaszczyźnie 
fizycznej, moralnej, czy duchowej?   Jeden z najbardziej popularnych wśród 
chrześcijan poglądów, polega na tym, że Chrystus związał się wprawdzie z naszym 
upadłym człowieczeństwem, ale jedynie w sferze fizycznej. To znaczy, że tak jak 
my mógł odczuwać zmęczenie, ból czy skutki starzenia się. Jednakże, nigdzie w 
Piśmie Świętym nie znajdziemy uzasadnienia takiego poglądu, tym bardziej, że 
Słowo Boże mówi o potrzebie zbawienia całego człowieka, a nie jedynie jego 
fizycznego ciała. 
A oto, co na ten temat napisał wybitny protestancki teolog - 
Thomas F. Torrance: “Inkarnacja powinna być rozumiana jako przyjęcie na Siebie 
przez Boga naszej natury, naszej obarczonej grzechem i winą rzeczywistej 
ludzkiej egzystencji. Doktryna ta, na przestrzeni pierwszych pięciu wieków, 
akceptowana była wszędzie przez wczesny Kościół Chrześcijański. Stale powtarzano 
wtedy, że jeśli cały człowiek miał być zbawiony, to Chrystus musiał przyjąć całe 
człowieczeństwo, gdyż to, czego nie przyjął nie mogło być uzdrowione ani 
zbawione". (Thomas F. Torrance, The Meditation of Christ, pp. 48, 49) 
Podobnie w pismach Ellen White, nigdzie nie znajdziemy 
fragmentu, w którym sugerowałaby ona, że Syn Boży przyjął nasze człowieczeństwo 
jedynie na płaszczyźnie fizycznej. Jej zdaniem, wcielenie Chrystusa polegało na 
przyjęciu nie tylko "postaci", czyli ciała fizycznego, ale i "natury upadłego 
człowieka": “Chrystus wziął na siebie  postać  i  naturę  upadłego człowieka  
tak, aby przez cierpienie mógł zostać uczyniony doskonałym i znieść siłę pokus 
szatana, ażeby mógł jeszcze lepiej zrozumieć to, jak pomóc tym, którzy są 
kuszeni". (Spiritual Gifts, vol. 4, pp. 115, 116) 
Gdyby E. White uważała, że Pan Jezus przyjął jedynie naszą 
fizyczną upadłą naturę, to z pewnością napisałaby o tym, gdyż doskonale 
wiedziała, iż człowiek składa się z natury między innymi fizycznej i moralnej, o 
czym świadczy choćby następująca jej wypowiedź: “Istnieje ścisły związek 
pomiędzy fizyczną i moralną naturą" {TSDF 37.6} 
Pomimo tego jednak, że doskonale wiedziała o istnieniu upadłej 
natury w sensie fizycznym i moralnym czy duchowym to nigdy nie napisała, że 
udziałem Chrystusa stała się nasza jedynie fizyczna grzeszna natura. Doskonałym 
potwierdzeniem tego może być choćby jej wypowiedź z książki Życie Jezusa, s. 56: 
"Chrystus przyszedł na świat aby odkupić grzech Adama. Lecz 
kiedy Adam osaczony był przez kusiciela, nie ciążył na nim żaden skutek 
grzechu... Jezus był w innej sytuacji, gdy przyszedł na pustynię, aby stoczyć 
walkę z szatanem. Przez cztery tysiące lat siła fizyczna, moc umysłu oraz 
wartość moralna ulegały degradacji, a Chrystus przyjął na Siebie te słabości 
zdegenerowanej ludzkości, gdyż tylko w ten sposób mógł wybawić człowieka z 
najgłębszego upadku".  (Życie Jezusa, 56, 57) Ani tutaj, ani w żadnym innym 
miejscu autorka nie napisała, że Chrystus przyjął jedynie słabości natury 
fizycznej, ale po wyszczególnieniu słabości fizycznych i moralnych, wyjaśnia, że 
Chrystus "przyjął te (tzn. wcześniej wyszczególnione) słabości zdegenerowanej 
ludzkości", czyli wszystkie słabości związane z grzeszną ludzką natura w każdym 
jej aspekcie. 
Zresztą, nasza upadła natura składa się z trzech nierozłącznych 
elementów i nie można ich od siebie oddzielać, ale należy traktować jako jedną 
całość. Wynika to między innymi z wypowiedzi, którą brat Zachariasz Łyko 
zamieścił w książce "NAUKI PISMA ŚWIĘTEGO", na str. 500: "Pojęcie cielesności, 
które równoznaczne jest z pojęciem grzeszności, nie ogranicza się wyłącznie do 
ciała, czyli fizycznej strony istoty ludzkiej, lecz obejmuje także jej sferę 
duchową – jej psychikę, całą osobowość". 
Przeciwieństwem poglądu, według którego udziałem Chrystusa 
stało się jedynie "grzeszne ciało" w sensie fizycznym, jest wiara w to, że 
Chrystus przyjął całą naszą upadłą naturę, nie tylko w sferze fizycznej, ale 
także moralnej oraz duchowej. Ten drugi pogląd również z pewnych ważnych 
powodów, o których sobie powiemy, wymaga sprostowania. 
Najbliższy prawdy zdaje się być bardzo ciekawy pogląd 
reprezentowany obecnie przez coraz większe grono teologów. Jednym z nich jest 
np. Thomas A. Davis – znany adwentystyczny teolog, według którego, ludzka natura 
Chrystusa była taka jak Adama po upadku, z jedną bardzo ważną różnicą; Od 
początku człowieczeństwo Chrystusa było ożywione przez Ducha Świętego, czyli 
takie, jakie może posiadać jedynie nawrócony człowiek. 
Poniższy cytat z 1979 roku, stanowi fragment książki autorstwa 
Davisa zatytułowanej “Was Jesus Really Like Us?" (“Czy Naprawdę Jezus Był Taki 
Jak My?"): "Natura, którą przyjął Chrystus nie była do końca taka sama jak 
natura nienawróconego grzesznika. Jego człowieczeństwo mogło być tylko takie, 
jakie jest udziałem tych, którzy doświadczyli duchowego odrodzenia (a ci nadal 
posiadają upadłą naturę, ale duchowo ożywioną). Jego upadła ludzka natura 
sprawiała mu takie same kłopoty, z jakimi musi borykać się nawrócony człowiek. 
Nie do przyjęcia jest więc twierdzenie, że Jego człowieczeństwo było niższej 
kategorii niż nawróconego człowieka, i podobnie nie do pomyślenia jest, aby Jego 
natura przewyższała naturę nowonarodzonej osoby. 
Jezus nie mógł posiadać najmniejszej przewagi nad jakimkolwiek 
nawróconym człowiekiem, gdyż nowonarodzenie jest najwyższym duchowym stopniem, 
który może osiągnąć człowiek w tym doczesnym życiu...  Jezus był człowiekiem z 
upadłą ludzką naturą, która posiadała te same mentalne i fizyczne skłonności, 
które są udziałem grzesznego człowieka. Był jednak bezgrzeszny i niewinny. Jego 
wola była zawsze niezmiennie zgodna z wolą Jego Ojca ". (Davis, “Was Jesus 
Really Like Us?", s. 32-97) 
W cytowanym przed chwilą fragmencie, Davis napisał, że "Jezus 
był człowiekiem z upadłą ludzką naturą, która... posiadała te same mentalne i 
fizyczne skłonności". Interesujące jest to, że tego samego zwrotu użyła też 
Ellen White: “W niedzielę po południu przemawiałam do zgromadzenia, które 
słuchało mnie z najwyższą uwagą. Czułam wolność oraz moc, przedstawiając Jezusa, 
który wziął na siebie słabości i udręki człowieczeństwa i odniósł zwycięstwo w 
naszym imieniu. 
On musiał we wszystkim upodobnić się do braci, z tymi samymi 
mentalnymi oraz fizycznymi skłonnościami (susceptibilities).  Kuszony był we 
wszystkim tak jak my, ale bez grzechu i wie, jak dopomóc tym, którzy są kuszeni. 
Czy jesteście znękani i zmartwieni? Tak samo było z Jezusem. Czy potrzebujecie 
zachęty?  On też odczuwał taką potrzebę. Tak jak szatan kusi was, tak samo kusił 
Majestat Niebios. Jednak Jezus – wasz reprezentant i zastępca, nigdy nie poddał 
się w tym konflikcie, a w Jego mocy również i wy możecie dać opór i zwyciężyć". 
(RH, 10 luty 1885 par. 7) 
Z wypowiedzi tej ponad wszelką wątpliwość wynika, że według E. 
White, udziałem Chrystusa nie stała się jedynie nasza fizyczna upadła natura, 
dlatego że napisała ona, iż Pan Jezus "musiał we wszystkim (czyli w każdej 
sferze ludzkiej natury) upodobnić się do braci, z tymi samymi (nie tylko) 
fizycznymi, ale i mentalnymi skłonnościami)! 
LATARKA
Żebyśmy mogli lepiej zrozumieć to zagadnienie, posłużmy się 
obrazowym przykładem związanym z budową i funkcjonowaniem latarki. Latarka, 
podobnie jak człowiek, składa się z trzech podstawowych części: 1.    obudowy, 
która może być odpowiednikiem fizycznego ciała człowieka; 2.    żarówki, która 
może oznaczać sferę moralną ludzkiej natury;       3. baterii, a jeszcze lepiej 
akumulatorka, którego   odpowiednikiem niech będzie nasza  natura na 
płaszczyźnie  duchowej. 
Używając symbolicznego języka, możemy powiedzieć, że zgodnie z 
tym, co mówi Słowo Boże, my wszyscy przyszliśmy na ten świat jako "latarki" z 
"obudową" (fizyczną naturą), która może się zużywać, z "żarówką" (moralną 
naturą), która może ulegać stopniowej degradacji, i co najgorsze z całkowicie 
rozładowanymi "akumulatorkami", czyli z duchowo martwą naturą, pozbawieni 
wewnętrznej obecności Ducha Świętego i miłości Agape.    
Ponieważ w wyniku wrodzonego braku Ducha Świętego i Bożej 
miłości "akumulatorki" były całkowicie "rozładowane", możemy powiedzieć, że 
przyszliśmy na ten świat jako "ciemność" , jako "latarki", które nie mogły 
świecić. 
I dokładnie w ten sam sposób naszą sytuację przed nawróceniem 
przedstawił apostoł Paweł, pisząc: "Byliście bowiem niegdyś ciemnością, a teraz 
jesteście światłością w Panu" (Efez. 5:8). 
I bez względu na to, jak bardzo pragnęliśmy "świecić", to bez 
naładowanych "akumulatorków", czyli bez Ducha Świętego, nie mogliśmy stać się 
"światłością". Próbowaliśmy włączyć "latarkę", ale nigdy nie pojawiło się 
"światło", bo "akumulatorki" były całkowicie rozładowane, bo od urodzenia i z 
natury nie posiadaliśmy Ducha Świętego. 
Pamiętając o tym, musimy postawić sobie bardzo ważne pytanie: 
Czy Syn Boży, przychodząc na nasz świat jako człowiek, jako ta symboliczna 
"latarka", również, tak jak my, przyszedł z całkowicie rozładowanym 
"akumulatorkiem", z martwą duchowo naturą, bez wewnętrznej obecności Ducha 
Świętego i miłości Agape? Czy przyszedł jako "ciemność", czy jako "światłość"? 
Oczywiście, że jako "światłość"! Jan. 1:9: "Prawdziwa światłość, która oświeca 
każdego człowieka, przyszła na świat". 
W przypadku Chrystusa, "obudowa latarki", czyli Jego fizyczna 
natura, podobnie jak nasza, mogła się zużywać i starzeć; Jego moralna natura, 
symbolizowana tu przez "żarówkę" również była naturą odziedziczoną po jego 
ziemskich przodkach i została osłabiona grzechami wcześniejszych pokoleń; Ale 
jeśli chodzi o "akumulatorek", czyli duchową naturę, to w przypadku Chrystusa 
nie mógł on być rozładowany, gdyż to oznaczałoby, że Jezus nie posiadał Ducha 
Świętego i miłości Agape, a tym samym stałby się "ciemnością" i grzeszną 
istotą.  
Czy fakt ten jednak oznacza, że Pan Jezus miał nad nami 
przewagę w walce z grzechem? Nie, dlatego że jego moralna natura była taka sama 
jak nasza i przez to mógł być kuszony wewnętrznie oraz zmagać się ze 
skłonnościami tej natury. 
Chrystus przyjął upadłą ludzką naturę, z tą tylko różnicą, że 
od poczęcia była ona duchowo ożywiona, czyli taka, jaką posiada nawrócony 
człowiek. A nawrócona osoba nadal posiada grzeszną naturę. Różnica polega 
jedynie na tym, że wierzący człowiek, który przeszedł doświadczenie 
nowonarodzenia może cieszyć się obecnością Ducha Świętego i dzięki temu "ma 
upodobanie w zakonie Bożym" (Rzym.7,22). Nadal jednak musi zmagać się z tymi 
samymi skłonnościami, z którymi walczył przed nawróceniem. 
Teraz jednak, Duch Święty uzdalnia go do postępowania zgodnego 
z Bożym Prawem tak, że jest w stanie "poddać wszelką myśl w posłuszeństwo 
Chrystusowi" (2Kor.10,5). 
Fakt ten pomaga nam lepiej zrozumieć to, w jaki sposób Jezus 
mógł odeprzeć pokusy, nawet w okresie dziecięcym, pomimo tego, że nie korzystał 
ze swojej boskiej mocy i posiadał upadłą ludzką naturę. Było tak właśnie 
dlatego, że w przeciwieństwie do nas, już od urodzenia Jego człowieczeństwo było 
"ożywione" obecnością Ducha Świętego, który sprawował kontrolę nad Jego umysłem. 
Również z wypowiedzi Ellen White wynika, że jako dziecko, Jezus 
nigdy nie zgrzeszył, pomimo tego, że już wtedy posiadał upadłą naturę i był 
kuszony tak samo, jak wszystkie inne dzieci: "Czy Chrystus nie zasłużył na naszą 
miłość?...  On wziął na siebie naszą upadłą naturę i był poddany tym samym 
pokusom, którym człowiek jest poddany. Nawet jako dziecko był często kuszony. 
Jednak, podczas swego życia nigdy nie poddał się wszystkim tym powabom, które 
nakłaniały Go do grzechu.  Gdy w latach młodości, Jego rówieśnicy próbowali 
nakłonić Go do czynienia zła, wtedy zaczynał śpiewać jakąś słodką melodię, a po 
chwili Jego towarzysze zauważali, że sami jednoczą się z Nim w śpiewie. Ujął ich 
Swoim Duchem i wróg został pokonany. O, moi drodzy, Chrystus jest najwyższy 
wśród tysięcy! Chwalcie imię Pana!". (2SAT.235.00) 
"Jezus przyjął ludzką naturę i w naturze tej żył jako niemowlę, 
dziecko oraz młodzieniec. Dzięki temu może współczuć ludziom w każdym wieku i 
stanowić przykład dla dzieci i młodzieży. On zna dziecięce pokusy i słabości". 
(Youth’s Instructor, Sept. 1, 1873) Wiedząc jednak o tym, że pomimo posiadania 
naszej natury Chrystus nigdy nie poddał się pokusie, musimy odpowiedzieć sobie 
na pytanie: 
Dlaczego w takim razie my upadamy, nawet jeśli podobnie jak On 
jesteśmy duchowo ożywieni w wyniku nowonarodzenia? Dlaczego my grzeszymy, a 
Chrystus nigdy nie poddał się pokusie? Nie było tak, dlatego że miał nad nami 
przewagę, albo z tego powodu, iż wykorzystywał swoją boską moc. 
Pan Jezus podczas swojej ziemskiej pielgrzymki zawsze był 
"światłością" i nigdy nie przestał "świecić", gdyż w przeciwieństwie do nas, 
nigdy nie zaniedbał ładowania "akumulatorka". Nigdy, nawet na chwilę nie stracił 
łączności ze swoim Ojcem i Duchem Świętym, który uzdalniał Go do tego, by 
nieustannie przezwyciężał pokusy w Swoim umyśle. Doskonałym tego przykładem może 
być kontrast pomiędzy postawą Chrystusa i uczniów w Getsemane: Mat. 26:41 
"Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie; duch wprawdzie jest 
ochotny, ale ciało mdłe". Jezus, chociaż tak samo jak uczniowie posiadał "mdłe 
ciało", nigdy nie przestał "czuwać i modlić się". Nieprzerwanie trwał w 
społeczności ze swoim Ojcem, dzięki czemu zawsze posiadał moc Ducha Świętego, by 
móc odeprzeć pokusy i odnieść doskonałe zwycięstwo nad grzechem. "Życie Jezusa", 
s. 14: "Szatan przedstawia Boże Prawo miłości jako prawo egoistyczne i głosi, że 
posłuszeństwo wobec jego przepisów jest dla nas rzeczą niemożliwą... (nawet 
wśród wierzących są tacy, którzy powtarzają te zwodnicze słowa!)  
W tym celu (Chrystus) ... musiał we wszystkim upodobnić się do 
braci... kuszony był we wszystkim tak jak my... Nie korzystał z żadnej mocy, 
która nie byłaby dostępna również dla nas. Jako człowiek napotykał pokusy i 
pokonywał je mocą udzieloną Mu od Boga... Swoim życiem udowodnił, że i dla nas 
jest możliwe przestrzeganie prawa Bożego". 
Wiele bardzo ważnych i dotyczących wcielenia Syna Bożego myśli 
zawartych zostało w opracowaniach, których autorem jest popularny adwentystyczny 
teolog – Jack Sequeira.   Według niego, ludzka natura Chrystusa na płaszczyźnie 
fizycznej i moralnej była dokładnie taka sama jak nasza wrodzona natura. Różnica 
dotyczyła sfery duchowej. W następujący sposób Sequeira wyjaśnia to w książce 
"Saviour of Every Man" ("Zbawiciel Wszystkich Ludzi"): "ASPEKT DUCHOWY:  Gdy 
Adam zbuntował się przeciwko Bogu, Duch Święty opuścił go. W ten sposób 
wypełniło się ostrzeżenie dane naszym pierwszym rodzicom: dnia, którego jeść 
będziesz z niego, śmiercią umrzesz (1Moj. 2:17 BG). 
Natychmiastowym wynikiem upadku Adama i Ewy była ich duchowa 
śmierć, która potem dotknęła wszystkich ludzi. Dlatego też, wszyscy ludzie 
przychodzą na ten świat jako istoty duchowo martwe (pozbawione wewnętrznej 
obecności Ducha Świętego) (Efez. 2:1,5)  i odłączone od Boga (Izaj. 59:2). 
Z tego powodu, człowieczeństwo, które otrzymał Chrystus przez 
Marię również musiało być duchowo martwe. Należy tu jednak pamiętać o czymś 
niezwykle istotnym, a mianowicie, że ta duchowo martwa ludzka natura Chrystusa, 
w chwili poczęcia została w tajemniczy sposób zjednoczona z Jego boską naturą, 
poprzez związek z obecnym w Chrystusie od samego poczęcia Duchem Świętym 
(Łuk.1:35). Dzięki temu, to upadłe człowieczeństwo zostało duchowo ożywione i 
już od chwili poczęcia, upadła ludzka natura Chrystusa była tą samą, która staje 
się udziałem wierzącego człowieka w chwili nowonarodzenia. To nowonarodzenie, 
które Paweł nazywa zaczątkiem Ducha (Rzym. 8:23) jest tym, co zmienia położenie 
wierzącego tak, że teraz święte życie i przestrzeganie prawa stają się częścią 
jego pragnień (Hebr. 8:10).  
ASPEKT MORALNY:  Na skutek upadku, bezgrzeszna natura Adama 
uległa zepsuciu - również w sferze moralnej, w wyniku czego została zdominowana 
przez prawo samolubnej miłości. 
Kiedy Chrystus przyjął nasze człowieczeństwo, to chociaż już od 
poczęcia było ono duchowo ożywione, Jego moralna natura nadal posiadała wrodzoną 
sobie skłonność do przesadnego koncentrowania się na sobie i znajdowała się pod 
presją prawa grzechu. 
Podobnie jest też w przypadku nawróconego człowieka, gdyż to, 
że stał się on duchowo ożywiony nie oznacza jeszcze, że jego natura doznała 
zmiany również w sferze moralnej.  Przyjęcie przez Syna Bożego naszej upadłej - 
również na płaszczyźnie moralnej - natury, było głównym powodem tego, że święte 
życie Chrystusa zawsze wymagało zmagania się z charakterystycznym dla upadłej 
natury prawem grzechu. 
Chociaż Jego umysł był w pełni poddany woli Bożej tak, że żadna 
grzeszna inklinacja czy zła skłonność nie była w stanie zadomowić się tam, to 
Jego ludzka natura zdominowana była zasadą, która obejmuje cały rodzaj ludzki - 
zasadą skłonności do miłowania własnego ja. Oznacza to, że w przypadku 
Chrystusa, święte życie nie było jedynie naśladowaniem naturalnych skłonności, 
tak jak to było w przypadku bezgrzesznego Adama, ale wymagało stałej walki z 
pożądliwością ciała, pożądliwością oczu i pychą żywota. 
ASPEKT FIZYCZNY: Przyjmując nasze grzeszne człowieczeństwo Syn 
Boży zidentyfikował się nie tylko z naszymi słabościami moralnymi, ale także 
fizycznymi. To właśnie dlatego był On podatny na zmęczenie, starzenie się czy 
śmierć. Ale kiedy już Pan Jezus odkupił i oczyścił na krzyżu nasze grzeszne 
człowieczeństwo, wtedy powstał z martwych w przemienionym ciele. Było to ciało 
przemienione zarówno moralnie jak i fizycznie. Następnie to uwielbione i 
doskonałe pod każdym względem ciało, zabrał do nieba, gdzie zarezerwowane jest 
ono dla nas do czasu Jego chwalebnego powrotu". (Jack Sequeira "Saviour of Every 
Man", str. 39) 
STANOWISKO PRESCOTA
W niedzielę wieczorem, 31 października 1895 roku, podczas 
zgromadzenia namiotowego w Armdale w Australii, niezwykle interesujące kazanie 
na temat wcielenia Syna Bożego wygłosił, cieszący się wśród adwentystów 
szczególnym uznaniem, doświadczony kaznodzieja brat  W. Prescot. 
Kazania tego oraz kolejnych wystąpień Prescota słuchała także 
Ellen White i była tym tak poruszona, że w swoich adresowanych do różnych osób 
listach dała temu wyraz w bardzo ciepłych i entuzjastycznych słowach: 
Pan nawiedził brata Prescota w szczególny sposób i dał mu 
specjalne poselstwo dla ludzi... Na brata Prescota wylany został Duch Święty. 
Rozpoznaliśmy w nim głos prawdziwego Pasterza. Prawda płynęła z 
jego ust tak, że nigdy wcześniej ludzie czegoś takiego nie doświadczyli... 
Prawda została oddzielona od błędu". (Ms. 19,23,47,52, 1895:  Letter W- 
25,32,83,84, 1895:  RH jan. 6, 1896) 
Zwróćmy zatem uwagę na fragment kazania Prescota, w którym 
mówił on na temat człowieczeństwa Chrystusa: "Chrystus był naszym 
reprezentantem, dzięki temu, że stał się ciałem, stał się nami. Oznacza to, że 
wszystko, co uczynił Chrystus jest udziałem każdego, kto wiąże się z tą rodziną, 
gdyż to, co uczynił Chrystus, każdy członek tej rodziny uczynił w Nim. Gdy 
przyszedł On na ten świat, żył w ciele grzechu i umarł dla grzechu. Umierając 
uwolnił się od tego ciała grzechu i zmartwychwstał w przemienionym ciele. 
Zamieszkanie w tym grzesznym ciele, umożliwiła Mu jego świętość.   
Po oczyszczeniu tego grzesznego ciała - czego Chrystus dokonał 
poprzez swoją w nim obecność - teraz Jego celem jest oczyszczenie grzesznego 
ciała w nas, również poprzez Jego obecność w nas, a następnie jego przemienienie 
(uwielbienie) przy swoim powtórnym przyjściu.  Umiłowani, nie każdemu duchowi 
wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków 
wyszło na ten świat. Po tym poznawajcie Ducha Bożego: Wszelki duch, który 
wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest. Wszelki zaś duch, 
który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to 
duch antychrysta, o którym słyszeliście, że ma przyjść, i teraz już jest na 
świecie (1 Jan. 4:1-3).  
To, co mówi tu Jan, nie może jedynie odnosić się do faktu, że 
Jezus Chrystus przebywał na ziemi i miał (fizyczne) ciało. Nawet demony o tym 
wiedziały i uznawały fakt, że Syn Boży przyszedł w takim ciele. Jednakże wiara, 
której inspiratorem jest Duch Boży, zachęca nas do uznania prawdy o tym, że 
Jezus Chrystus żył w naszym ciele i teraz może żyć w moim ciele, dzięki temu, że 
Go przyjąłem". 
PODSUMOWANIE
Podsumowując te wszystkie fragmenty Słowa Bożego, wypowiedzi 
Ducha Proroctwa oraz komentarze znanych adwentystycznych i protestanckich 
teologów, możemy śmiało wyrazić prawdę o wcieleniu Syna Bożego w następujący 
sposób: 
1.    Jezus Chrystus przyszedł na ten świat "w postaci 
grzesznego ciała", co nie oznacza, że jego ludzka natura była inna niż nasza, 
ale że w naturze tej nigdy nie zgrzeszył. 
2.    Był kuszony we wszystkim tak jak my, co oznacza, że 
chociaż nie posiadał złych tendencji, które już są grzechem, to jego udziałem 
były naturalne, dziedziczone  tendencje upadłej natury. 
3.    Jezus Chrystus "pokonał grzech w ciele", czyli odniósł 
zwycięstwo nad grzechem w upadłej ludzkiej naturze i nigdy w swoim umyśle nie 
uległ pokusie. 
4.    Pomimo przyjęcia naszej upadłej natury Chrystus nie stał 
się istotą grzeszną, ponieważ przyjął nasze człowieczeństwo na swoją boską 
naturę. 
5.    Dzięki przyjęciu naszej upadłej natury uzyskał prawo, by 
móc reprezentować upadły rodzaj ludzki (a nie bezgrzeszny), a następnie zanieść 
ludzkość na krzyż, gdzie została ona w Chrystusie ukarana i legalnie odkupiona. 
6.    Człowieczeństwo Chrystusa było dokładnie takie jak nasze, 
z tą jedynie różnicą, że Jego natura w sferze duchowej już od poczęcia była 
ożywiona i zamieszkała przez Ducha Świętego, który sprawował kontrolę nad jego 
umysłem. Z tego powodu, człowieczeństwo Chrystusa było podobne do tego jakie 
posiada człowiek, ale nawrócony. Jego ludzka natura nigdy nie była duchowo 
martwa. 
7.    Dzięki temu, że Chrystus utożsamił się z naszą upadłą 
naturą może być naszym sędzią i jedynym pośrednikiem między grzesznym 
człowiekiem a świętym Bogiem. To tylko niektóre z bezcennych błogosławieństw, 
jakimi Bóg obdarował nas przez to, że posłał Swego Syna na ten świat "w postaci 
grzesznego ciała". Teraz chyba już znacznie lepiej rozumiemy to, dlaczego 
siostra White napisała, że "człowieczeństwo Chrystusa jest dla nas wszystkim". 
Sprawca zła z pewnością nie chce, abyśmy tę prawdę należycie zrozumieli i 
docenili, gdyż wie, że jeśli przyjmujemy, iż człowieczeństwo Chrystusa było 
takie jak nasze, wówczas nasze serca będą poruszone i zapragniemy oddać je Panu 
Jezusowi bez reszty. 
O tym, jakie znaczenie powinna mieć dla nas ta prawda w 
pięknych słowach napisał  brat Prescot: "Cudowną prawdą jest to, że słowo ciałem 
się stało i zamieszkało między nami.  W słowach tych ukryte jest nasze 
zbawienie. Oby ta zadziwiająca prawda stała się źródłem nowego światła w naszych 
duszach i pozwoliła nam lepiej zrozumieć to, jak niezwykłą miłością obdarzył nas 
Bóg".  
I to właśnie dlatego, że przyjęcie przez Chrystusa nie natury 
Adama sprzed upadku, ale naszej grzesznej natury najlepiej świadczy o tym jak 
bardzo umiłował nas Bóg, sprawca zła robi wszystko, abyśmy tę prawdę, 
niewłaściwie rozumieli i niedoceniali jej wyjątkowego znaczenia. Siostra White 
była osobą, która doskonale rozumiała to jak wielką i bezcenną wartość ma dla 
nas fakt, że Syn Boży przyszedł na ten świat "w postaci grzesznego ciała", i że 
"we wszystkim upodobnił się do braci". 
To właśnie dlatego w końcówce 4 rozdziału książki "ŻYCIE 
JEZUSA", sugeruje ona, że Bóg tak bardzo nas umiłował, iż zezwalając, aby Jego 
Syn przyszedł  na ten grzeszny świat jako istota związana z naszym upadłym 
człowieczeństwem, wystawił Go na niebezpieczeństwo upadku i wiecznego 
zatracenia". Wysłuchajmy teraz z uwagą tego wzruszającego fragmentu, który w 
piękny sposób wyraża niezwykłą miłość Boga do upadłego świata i tym cytatem 
chciałbym zakończyć to krótkie studium na temat wcielenia Syna Bożego: 
Szatan nienawidził Chrystusa w niebie za Jego miejsce w 
królestwie Bożym. Znienawidził Go jeszcze bardziej, gdy sam strącony został z 
nieba. Nienawidził Go za to, że przyrzekł odkupić upadły rodzaj ludzki. 
I oto Bóg zezwolił, aby na ten świat, do którego władania 
porwał się szatan, przyszedł Jego Syn, jako nieporadne dziecię, podległe 
wszelkim ludzkim słabościom. 
Zezwolił na to, aby stanął wobec wszelkiego niebezpieczeństwa, 
na jakie jest wystawiona każda dusza ludzka, aby stoczył bitwę jaką musi stoczyć 
każdy syn człowieczy; wystawił Go na niebezpieczeństwo upadku i wiecznego 
zatracenia. 
Serce ludzkiego ojca martwi się o przyszłość syna. Spogląda na 
dziecko i drży na myśl o niebezpieczeństwie, jakie niesie życie. Chciałby tę 
najdroższą istotę obronić przed mocą szatana, chciałby ją utrzymać z dala od 
pokus i konfliktów. 
A Bóg dał Swego jedynego Syna i sprawił, że zetknął się On z 
jeszcze bardziej przerażającym konfliktem i naraził się na jeszcze straszniejsze 
ryzyko, aby dla naszych dzieci uczynić drogę życia pewną i bezpieczną. Oto jest 
miłość! - Podziwiajcie, o niebiosa i dziw się, ziemio!". ("ŻYCIE JEZUSA", 
ostatnie dwa akapity 4 rozdziału) Amen 
Plik "Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa - "wcielenie" w innych 
formatach do pobrania i wydruku: 
Copyright by Kehat
Szablon: flankerds.com


 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz