Posłuszeństwo wobec prawa jest
niezbędne
nie tylko dla naszego zbawienia, ale także dla naszego własnego szczęścia oraz szczęścia tych, z którymi
jesteśmy związani
nie tylko dla naszego zbawienia, ale także dla naszego własnego szczęścia oraz szczęścia tych, z którymi
jesteśmy związani
Cała prawda o Kościele
Jakie masz pierwsze skojarzenia
związane z tym tytułem? Pewnie kiedyś spotkałeś się z książką lub
artykułem w jakimś czasopiśmie, który nosił tytuł „Cała prawda o…”.
Czegokolwiek mógłbyś się spodziewać po treści, to jedno było jasne —
na pewno nie było w niej wszystkiego na dany temat,
a najczęściej pokazywały jakąś kwestię bardzo jednostronnie. Tytuły „Cała
prawda o…” prowokują, niosą ze sobą atmosferę skandalu, aby zachęcić
do przeczytania.
Czy ten artykuł będzie inny? Czy
w tak małej objętości rzeczywiście można ująć całą prawdę
o Kościele
ostatków, za który się przecież uważamy?
Co sądzisz o Kościele jako
całości? Co sądzisz o twoim zborze? Ilu nas jest, tak wiele zdań może się
pojawić. Dlatego o wiele ważniejsze pytanie, na które powinniśmy
szukać odpowiedzi, brzmi: co Bóg sądzi o Kościele? A skoro i ja,
i ty jesteśmy częścią tego Kościoła, to znajdziemy wtedy również odpowiedź
na pytania: Co Bóg sądzi o moim zborze? Co Bóg sądzi o mnie?
Kościół paradoksów
Pan Jezus wielokrotnie mówił o swoim Kościele,
szczególnie tym, który będzie istniał w czasach tuż przed Jego powtórnym
przyjściem. I za każdym razem, gdy go opisywał, wyróżniał w nim
dwie grupy ludzi. Bez względu na to, jakie kryteria brał pod uwagę,
zawsze były to tylko dwie grupy. Co ciekawe, bardzo często w wypowiedziach
Chrystusa spotykamy się z paradoksami. Faktycznie Boży Kościół to Kościół
paradoksów.
Popatrzmy najpierw na ostatni Kościół opisany przez
Jezusa w Jego liście do Laodycei (zob. Ap 3,14-21). Są w nim
przedstawione dwie grupy wierzących: bogaci i biedni, ubrani i nadzy,
widzący i ślepi. Po czym poznać kto jest kim?
Zbawiciel charakteryzuje przede wszystkim ubogiego. Bardzo
łatwo go poznać, otóż nędzarz uważa się za bardzo bogatego. Jemu tylko się
wydaje, że ma wszystko, chociaż tak naprawdę nie ma nic.
To kim jest w takim razie naprawdę bogaty? Bogaty to ten,
kto uważa się za ubogiego i którego wciąż możesz spotkać
przychodzącego do Chrystusa, „aby kupić u Mnie złoto w ogniu
oczyszczone” (Ap 3,18). Prawdziwie bogatemu chrześcijaninowi wciąż jest mało
największego skarbu, jaki może otrzymać jedynie od Jezusa.
Podobnie jest z nagim — on sądzi, że ma pełne szafy
ubrań. Ale gdy przyjdzie mu je założyć, okaże się, że wszystkie, co
do jednej, zjadły mole (zob. Mt 6,19-21) i musi stanąć przed Sędzią
zupełnie goły. Natomiast człowiek, który widzi swoje braki, swoją nagość,
i udaje się do Chrystusa po „białe szaty” (Ap 3,18), jest
faktycznie ubrany. Chrześcijanin odziany w szatę Bożej sprawiedliwości
nigdy nie będzie się tym przechwalał, wciąż będzie jej poszukiwał, ponieważ
coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele mu brakuje w jego
duchowym życiu.
I w końcu ślepy — człowiek, który ma prawie doskonały
wzrok. To ten, kto bardzo dobrze widzi innych, jest nawet w stanie
zauważyć malutkie źdźbło w cudzym oku. Ale jego problem polega
na tym, że źle widzi siebie. Tylko jak może dobrze widzieć siebie, skoro
w jego własnym oku tkwi potężna belka? (zob. Mt 7,3-5). Ślepy bardzo
wytęża swój wzrok na błędy i wady swoich bliźnich. Jego
przeciwieństwem jest widzący, który (podobnie jak nagi) zobaczył swój prawdziwy
stan i udaje się do Lekarza, aby kupić maść na oczy — by ujrzeć
to, co powinien widzieć, siebie.
Czy rzeczywiście Kościół Boży nie jest Kościołem paradoksów?
Nikt nie jest tym, za kogo się uważa. I nie jest to domena tylko
Księgi Apokalipsy, również w Ewangeliach Jezus pokazuje takie dziwne
zrozumienie swego stanu wśród członków Jego Kościoła.
Dary
W Mt 7,21-23 została ukazana scena Sądu Ostatecznego, gdy
zjawia się przed Chrystusem pewna grupa wierzących z wielkimi pretensjami:
„Dlaczego nie jesteśmy zbawieni? Przecież pracowaliśmy dla Ciebie i
w Twoim imieniu! Prorokowaliśmy, wypędzaliśmy demony, uzdrawialiśmy
w cudowny sposób! A Ty teraz nie przyznajesz się do nas? To nie
fair!”. Ale Jezus wyjaśnia, że nie liczy się to, co robię, tylko czy to, co robię,
jest zgodne z wolą Bożą.
W tej samej Ewangelii jest zapisana przypowieść Jezusa
o dwóch synach, którym ojciec zlecił pracę w winnicy. Jeden
z nich powiedział, że pójdzie, ale nie poszedł, a drugi odmówił, lecz
w końcu zdecydował się pójść (zob. Mt 21,28-30). Dla Boga nie tyle liczą
się słowa czy deklaracje, ale to, czy wypełniam Jego wolę.
Jak w związku z tym wygląda druga grupa, tych
zbawionych? Jak oni reagują? „Panie, kiedy widzieliśmy Ciebie głodnego
i nakarmiliśmy albo spragnionego i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy
Ciebie jako tułacza i przyjęliśmy albo nagiego i ubraliśmy? Kiedy
widzieliśmy Cię chorego albo w więzieniu i przyszliśmy
do Ciebie?” (Mt 25,37-39). Może się to wydawać dziwne, ale są zaskoczeni.
Nie zdają sobie sprawy z tego, ile dobra uczynili, i że to robili w imię
Jezusa!
Głupota
Na początku tego samego rozdziału czytamy przypowieść
o dziesięciu pannach. Ona również dotyczy Kościoła tuż przed powtórnym
przyjściem Jezusa Chrystusa (zob. Mt 25,1-13). Tutaj Zbawiciel nazwał
wierzących chyba najbardziej dosadnie — jednych mądrymi, a drugich
głupimi. I głupi to niekoniecznie ten, kto nie wierzy w istnienie
Boga (zob. Ps 53,2), ponieważ w Kościele wszyscy w Niego wierzą
i wszyscy oczekują Jego powrotu. Jaka więc jest różnica między mądrymi
i głupimi?
Głupie panny myślą, że są mądre, mówią: „Mam wystarczająco
dużo oliwy, nie muszę jej kupować. Do nadejścia Oblubieńca
w zupełności mi wystarczy”. Natomiast mądre myślą, że są głupie więc
ciągle jej potrzebują, powtarzają sobie: „Wciąż muszę uzupełniać zapasy, aby
nie zabrakło oliwy, aby nie zabrakło mi światła”.
Paradoks, prawda? W takim razie, czy uważasz się
za mądrego wierzącego, czy za głupiego? Kiedy ostatnio zaopatrywałeś
się w oliwę? Czy sądzisz, że tyle, ile masz, Ci wystarczy?
Chwasty
W kolejnej przypowieści dotyczącej czasów końca Chrystus
dzieli członków Kościoła na pszenicę i kąkol, czyli zboże
i chwasty (zob. Mt 13,24-30). I znowu pierwsze pytania, jakie często
sobie zadajemy i tak bardzo chcemy znać na nie odpowiedź, brzmią: Kto
jest pszenicą, a kto chwastem? Jak rozpoznać kąkol?
Niestety, wyjaśnienie tej przypowieści przez samego Jezusa
w następnych wersetach jest smutne: „Martwi cię kąkol? To nie twoje
zmartwienie, ale żniwiarzy! Nie ty będziesz żniwiarzem, ale aniołowie, których
poślę” (por. Mt 13,41-43).
W ostatniej księdze Starego Testamentu czytamy obietnicę,
której spełnienia być może oczekujesz z utęsknieniem: „Wtedy znowu
dostrzeżecie różnicę między sprawiedliwym a bezbożnym, między tym, kto
Bogu służy, a tym, kto mu nie służy”. Być może z niecierpliwością
oczekujesz otrzymania „daru rozpoznawania chwastów”. Jednak kolejne wiersze,
podobnie jak przypowieść, nawiązują do Sądu Ostatecznego: „Bo oto
nadchodzi dzień, który pali jak piec. Wtedy wszyscy zuchwali i wszyscy,
którzy czynili zło, staną się cierniem. I spali ich ten nadchodzący dzień
— mówi Pan Zastępów — tak, że im nie pozostawi ani korzenia, ani gałązki. Ale
dla was, którzy boicie się mojego imienia, wzejdzie słońce sprawiedliwości
z uzdrowieniem na swoich skrzydłach” (Ml 3,18-20). Różnica „między
sprawiedliwym a bezbożnym, między tym, kto Bogu służy, a tym, kto mu
nie służy” polega na konsekwencji, jaka czeka każdego z nich —
na wiecznym życiu lub wiecznej śmierci.
I tu znowu paradoksalnie możemy powiedzieć, że ten, kto uważa
się za pszenicę, jest chwastem, ponieważ osądza drugiego człowieka,
mówiąc: „chwast to oni”. Natomiast jeśli ktoś rozważa, czy przypadkiem nie jest
chwastem, faktycznie jest pszenicą, gdyż wciąż, widząc swój stan, woła
do Zbawiciela: „Boże, zmień mnie w pszenicę”.
Tajemnica spowiedzi
Jest to opowiadanie o dwóch adwentystach. Obaj wychowali
się w domu z chrześcijańskimi tradycjami. Brat F. nie tylko trwał
w Kościele, ale nawet zajął odpowiedzialne stanowisko, a pan C. nie
tylko odszedł z Kościoła, ale nawet działał na jego szkodę. Pewnego
razu spotkali się, a właściwie stanęli niedaleko siebie. Dla pana C. było
to dosyć nietypowe miejsce, bardzo dawno tu nie zaglądał,
w przeciwieństwie do brata F.
Tym miejscem była świątynia, a historię tę opisał sam
Jezus w Łk 18,9-14. Właściwie Chrystus zdradza nam tajemnicę spowiedzi
tych dwóch ludzi oraz Bożą odpowiedź na wyznanie ich dusz.
Czym się różnili od siebie poza przeszłym życiem
i jego obecnymi skutkami? Faryzeusz oceniał siebie, patrząc na ludzi.
Nie patrzył na Boga. Gdyby patrzył na Niego, zobaczyłby swój stan.
Z kolei celnik oceniał siebie, patrząc na Boga. Nie patrzył
na ludzi. Gdyby na nich patrzył, bardzo szybko znalazłby gorszych
od siebie.
Cała prawda
Faryzeusz i celnik to cała prawda o Laodycei, to
cała prawda o Kościele Adwentystów Dnia Siódmego, to cała prawda
o twoim i moim zborze, to cała prawda o tobie i o mnie. Są
tu i faryzeusze, i celnicy. Kto z nich jest święty? Czy uważasz
się za świętego faryzeusza, czy za grzesznego celnika? Widząc
ukrzyżowanego Chrystusa, niektórzy święci faryzeusze się nawrócili, ponieważ
zrozumieli, że w rzeczywistości są grzesznymi celnikami. Byli też grzeszni
celnicy, którzy się nie nawrócili, bo byli pewni, że są wystarczająco święci.
Czy zastanawiałeś się, kim ty jesteś w Kościele,
w twoim zborze? Nie jest trudno to zrozumieć. Wystarczy uczciwie
odpowiedzieć sobie na pytania: Na czym mi zależy —
na rozpoznaniu kąkolu? Czy mam „dar” rozpoznawania błędów u brata,
siostry?
O tak, bądź pewny, że wokół siebie znajdziesz wiele osób
z takim „darem”. Jedni prowadzą specjalne strony internetowe, inni
w nich aktywnie uczestniczą, jeszcze inni tylko czytają.
A ty? Na kogo jesteś zapatrzony?
Kościół bez paradoksów
Wróćmy do Księgi Apokalipsy i do końcówki listu
Jezusa do Laodycei. Tutaj Zbawiciel już nie posługuje się paradoksami, ale
wyraźnie przedstawia i konkretnie nazywa te dwie grupy członków Jego
Kościoła.
„Ja tych wszystkich, których miłuję, upominam i karcę.
Bądź gorliwy i nawróć się” (Ap 3,19). Jezus robi wszystko, abyś zrozumiał
swój stan i się upamiętał, abyś był gorliwy, a nie obojętny
na głos Ducha Świętego. Ale decyzja należy do ciebie.
„Oto stoję u drzwi i pukam. Jeśli ktoś usłyszy Mój
głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i będę z nim
wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3,20). Kościół Boży składa się
z głuchych i tych, którzy słyszą pukanie Zbawiciela do ich serc.
Ba, nie tylko słyszą, ale i otworzą Mu drzwi, i zaproszą
do środka, aby On był prawdziwym Gospodarzem ich wnętrza. I wtedy
obiecuje: „Zwycięzcy pozwolę usiąść ze Mną na Moim tronie” (Ap 3,21).
Tak, dzisiejsza Laodycea to przyszli zwycięzcy
i przegrani. To dzisiaj rozstrzyga się moje zwycięstwo lub przegrana, bo
dzisiaj decyduję, na kogo patrzę, z kim się porównuję, o kim
myślę.
Są dwie istoty we wszechświecie, które kochają całym
swoim sercem — jedna kocha oskarżać człowieka, a druga po prostu
kocha człowieka: „I usłyszałem donośny głos w niebie, jak mówił: Teraz
nastało zbawienie, i moc, i królowanie naszego Boga, i władza
Jego Mesjasza, bo został strącony oskarżyciel naszych braci, który dniem
i nocą oskarżał ich przed naszym Bogiem. Ale oni zwyciężyli go dzięki krwi
Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa, i nie umiłowali swojego
życia — aż do śmierci” (Ap 12,10-11).
v
Kajetan Rzeziński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz